Opłata poczt, uiszczona ryczałtem. Cena 25 gr
GŁOS ZIEMOWIDÄ
Organ Wyznawców Polsko-Katolickiego Kościoła Narodowego.
Tygodnik poświęcony sprawom religijnym, społecznym i naukowym.
Rok II. Polska, Dąbrowa Górnicza, 14 lutego 1926 r. JNe 11.
PRENUMERATA: Rocznie złotych 10, półrocznie złotych 5, kwartalnie złotych 3.
Numer pojedynczy 25 groszy. : : Konto czekowe P. K. 0. w Warszawie 63.166.
Zagranicą — ceny podwójne. — M Telefonu 1.27.
Adres redakcji i administracji: Polska, Dąbrowa Górnicza, „Głos Ziemowida“.
TREŚĆ NUMERU:
Kazanie ks. Duszny. — Wieści z Babilonu: a) Papież, Gdańsk i Polska, b) Oszczę
dności w budżecie Państwa i nasi postępowcy, c) Kino w kościelb. — Odpust pa
pieski hurtem i detalicznie. — Ile jest Kościołów Polskich? — Wśród głogów i cier
ni. — Ogródki robotnicze w Zagłębiu. — Potnoc w nagłych wypadkach. — Prze
gląd polityczny. ■ Ogłoszenie.
Początek Kościoła Chrystusowego.
Ewangelja według św. Mateusza, r. 13.
Onego czasu: Powiedział" Jezus rzeszy to podobieństwo:
Podobne jest królestwo niebieskie ziarnu gorczycznemu, które wziąwszy człowiek zasiał na roli swojej, które najmniejszeć jest ze wszystkiego nasienia: ale kiedy urośnie, większe jest ze wszystkich jarzyn, i stawa się drzewem tak, iż przy
chodzą ptacy niebiescy, i mieszkają na gałązkach jego. Insze podobieństwo powiedział im: Podobne jest królestwo niebies
kie kwasowi, któren wziąwszy niewiasta zakryła we trzy mia
ry mąki, aż wszystka zakwaśniała. To wszystko mówił Jezus w podobieństwach do rzeszy, a krom podobieństwa nie mó
wił im. Aby się wypełniło to, co jest rzeczone przez Proro
ka mówiącego: Otworzę usta moje w przypowieściach, będę wypowiadał skryte rzeczy od założenia świata.
NAJMILSI BRACIA !
W ewangelji dnia dzisiejszego podany nam jest obra
zowo stopniowy rozwój czyli rozrost Królestwa Bo-
— 2 —-
żego, Kościoła Chrystusowego na ziemi; nie dzieje się to nagle, ale stopniowo, a początek jego jest bardzo nikły, nie
pozorny. Mimo jednak swego ubóstwa i skromności zwycię
ża wszystko i podbija sobie wszystkich nie mieczem, nie klątwami, nie torturami, nie więzieniem, nie konkordatami, nie przez bagnet policjanta, ale przez głoszenie prawdy ży
wej, dotychczas przed światem ukrytej. „Otworzę usta moje w przypowieściach, będę wypowiadał skryte rzeczy od zało
żenia świata“. Oto w czem tkwi siła Kościoła Chrystusowe
go, Kościoła Bożego—w znajomości skrytych rzeczy, w tłu
maczeniu tajemnic wiary, symboli czyli obrazów biblijnych.
Tłumaczenie to musi być tak jasne i zrozumiałe dla każde
go, kto widzi i słyszy, jak żadne z dotychczasowych tłuma
czeń. W tern tkwi siła i moc Kościoła Chrystusowego. Szu
kając tedy Kościoła Bożego pomiędzy istniejącemi na świę
cie, szukajmy takiego Kościoła, któryby w początkach swoich był skromny i ubogi, który za pierwszą świątynię obiera so
bie dom ubogiego cieśli a potem skromną szopę czy stodo
łę na chleb, którego pierwszymi wyznawcami są ubodzy proletarjusze. Szukając Kościoła Bożego, Kościoła Chrystu
sowego i jego nauki, szukajmy takiego Kościoła, gdzieby ka
płani zdolni byli otwierać pieczęcie boskich tajemnic dotych
czas nierozwiązanych, lecz ukrytych w pięknych mitach, obrazach biblijnych i obrzędach kościelnych. Szukając takie
go Kościoła, zastanówmy się i nad swoim Kościołem, czy jest podobny do Kościoła Chrystusowego, a jeżeli znajdzie
my podobieństwo, to zastanówmy się, czy nie jest on ro
dzonym synem tamtego, jego powtórzeniem a więc nim sa
mym !
Pamiętajmy o tern, że wiedza tego, co było, potrzebna jest na to, aby wiedzieć, co będzie, bo jako dnie i lata po
dobne są sobie, choć nie te same, tak i światy podobne są sobie, choć rożne. I każdy kto się bezstronnie przyjrzy Ko
ściołowi Polskiemu, ten musi przyznać dziwne, ale to bardzo dziwne podobieństwo do Kościoła Chrystusowego.
Nowy Testament rozpoczyna się od widzenia kapłana starego świata Zacharjasza, które to widzenie oznacza po
znanie Boga i Jegq woli. — Dzieje się to jeszcze w starym Kościele i zaczyna się okres dojrzewania owej prawdy w du
szy kapłana widzącego. Okres dojrzewania tej prawdy po-
— 3 ,
krywa tajemnica, aż wreszcie w domu cieśli z Nazaret wi
dzenie to czyli poznanie przybiera kształty rzeczywiste: Praw
da się rodzi Słowo staje się ciałem.
Bet -deem—(po polsku dom chleba, szopa, magazyn)—
dalej wypełnia Słowo, wieńczy dzieło rozpoczęte w domu cieśli z Nazaret. Lud roboczy, lud prosty (wół i osioł) praw
dę oną uznają pierwej nim przyjdą mędrcy. Herod, symbol zgrzybiałego a przewrotnego świata starego, wścieka się po
społu z arcykapłanami z powodu narodzin Prawdy Bożej i radby ją zniweczyć, zabić. To mu się jednak mimo wysił
ków nie udaje. Po siedmiu latach udręczeń i tułaczki w Egip
cie Herod ginie a Chrystus wraca do swej Ojczyzny—-try
umfuje.
W roku 1916 zrodziły się w mem sercu pierwsze prze
błyski Kościoła Polskiego. Myśl ta rosła, dojrzewała aż wre
szcie stała się ciałem w 1923—5 r. A pierwsza placówka te
go Kościoła powstała dziwnem zrządzeniem Opatrzności w domu cieśli z „Florj\“, (wyraz ten znaczy po polsku ro
snące zboże czyli to sajno co po hebrajski! Nazar), który to dom jest przerobiony z dawnej stajni Janowskiej. Potem z powodu ciasnoty przenieśliśmy się do Szopy na produkty rolne, która stała się drugą naszą świątynią. A lud prosty i robotnicy byli i są pierwszymi wyznawcami tej nowonaro
dzonej czyli objawionej Prawdy Polskiej, dotychczas ukry
tej w przypowieściach i symbolach. Nie trzeba dodawać, że i Herody współczesne boleją nad takim obrotem rzeczy i to dzieło Boże radziby za wszelką cenę zniszczyć, lecz daremnie, bo prędzej niebo i ziemia przemi
ną niż Prawda Polska zginie. Nie zginęła w dawnym świę
cie, nie zginie i teraz, bo Pan z nami jest. Amen.
Wieści z Babilonu.
Papież, Gdańsk i Polska.
Ksiądz O’Rourke z Gdańska pojechał w grudniu do Rzymu i tam uzyskał od Ojca świętego „bullę“ czyli rozporządzenie — mocą którego w Gdańsku zostaje utworzona diecezja samodzielna z ks.
O’Rourke jako biskupem na czele. Tymczasem w myśl umowy (konkor
datu) Polski z papieżetp wolne miasto Gdańsk pod względem hierarchy!
6
religijnej miało podlegać biskupowi chełmińskiemu to jest biskupowi, mającemu swą siedzibę w obrębie Rzeczypospolitej Polskiej. Jednakże to naruszenie konkordatu przez papież;1, względem Polski wcale nie wzruszyło prasy w Polsce całej i nikt dotąd w gazetach codziennych, w Warszawie wydawanych, nie zwrócił na to uwagi -że Ojciec święty pierwszy naruszył względem Polski prawa umowy. —• Nas to jednak jako przedstawicieli „Wiary Polskiej“ obchodzi podwójnie — raz jako obywateli Państwa i Narodu, który jest opanowany przez czarną międzynarodówkę z papieżem na czele, a powtóre jako obywateli, któ
rzy zwracają gazeciarzom w stolicy uwagę na to, że skoro papież na
ruszył konkordat, to i my uczynić to możemy.
Ale jakże to zrobić skoro na czele rządu, w prasie, wszędzie ty
le lizusów papieskich, obdarzonych godnościami szambelanów i orde
rami Jego Apostolskiej Mości Ojca świętego.
Jakże to uczynić, by to opętanie polskości przez Rzym rozpo
wszechnić jako rzecz zguby narodowej, o ozem już Słowacki mówił, i co jest wyryte na ścianie kaplicy Polskiego Kościoła Narodowego w Dąbrowie Górniczej na kolonji Dziewiąty ?
Tylko przez reformę zapoczątkowaną przez ks. Andrzeja Husznę w Dąbrowie Górniczej.
Oszczędności w budżecie Państwa i nasi postępowcy.
Państwo nasze wydaje na potrzeby czcigodnego duchowieństwa 80 miljonów złotych rocznie, do czego zobowiązało się konkordatem z Rzymem. ■
Postępowcy nasi a osobliwie partja P. P. S. głosi hasło oddziele
nia Kościoła od Państwa, a cały szereg komisy] ministerialnych i Skarb Państwa głowi się i biaduje, jak jeszcze dokonać około 200 miljonów oszczędności, żeby mieć tak zwany czynny bilans Państwa, ażeby do
chody równały się wydatkom, a pożyczki zagraniczne i daniny mająt
kowe nie zjadałaby machina państwowa, ale żeby te pożyczki były obra
cane na potrzeby ogólne całego kraju. Rząd, partje polityczne, komi
sje oszczędnościowe łamią sobie głowę nad tern zagadnieniem zrów
noważenia budżetu, a nikt nie widzi tych 80 miljonów, wypłacanych z racji konkordatu duchowieństwu, które posiada jednak i inne pobory a nadto ogrody, pola, lasy i folwarki.
Skoro bowiem Ojciec święty z umowy z Polską robi zwyczajem Wilhelma I w Niemczech świstek papieru i, tworząc na żądanie Niem
ców katolików w Gdańsku samodzielną diecezję, narusza przez to pierwsze paragrafy konkordatu, to wolno i nam, to jest naszemu rzą
dowi wstrzymać wypłatę tych 80 miljonów duchowieństwu. Ale nato, żeby to rząd zrobił, trzeba silnej opinji publicznej, mocnej prasy w swych przekonaniach, słowem, trzeba mieć wśród postępowej inte
ligencji w Polsce ludzi jasno widzących i rozumiejących, że Polska jest mocarstwem a nie folwarkiem papieskim. Żaden naród ani małe nawet państwo nie zniosłoby takiego naruszenia umowy, jaką dokonał pa
pież względem Polski, by sobie zaskarbić Niemców w Gdańsku.—Z te-
*
go widać, iż polityka Watykanu więcej ceni butnych Niemców niż po
tulnych Polaków. I słusznie, bo na pochylone drzewo i koza wlezie a polityka Watykanu umie się rachować z siłą.
Wobec takiego faktu pomyśl i powiedz Rodaku, czy w Polsce potrzebna reforma religijna i rewizja pojęć? Czy prasa polska godnie spełnia swe zadanie strażnicy interesów Narodu i Państwa? Osobliwie ta prasa postępowa - która się szczyci swą godnością przodowników w Narodzie. A jednak, tylko z tej rewizji pojęć o stosunku Kościoła do Państwa może powstać odrodzenie narodowe i mocarstwowa—po
tęga Państwa.
Kino w kościele.
Dla podkreślenia tego faktu, że bałwochwalstwo współczesne — kiedy Matce Boskiej sprawia się złote korony (uroczystość Jasnogór
ska w Częstochowie na 3 Maja), srebrne 1 liije i drogocenne sukienki,—
musi się uszlachetnić w duchu i prawdzie, i z drugiej dla podkreśle
nia tego faktu, że to bałwochwalstwo dalej grzęźnie w obrzędowości tylko—podajemy notatkę—z prasy włoskiej zaczerpniętą.
Przed kilku laty zwróciło się francuskie duchowieństwo do Rzy
mu z prośbą o pozwolenie wyświetlania filmów o treści religijnej. Kon
gregacja jednak odpowiedziała odmownie.
W r. h. ponowiono prośbę i niedawno nadeszła odpowiedź, pod
pisana przez kard. Scarretti’ego, który doniósł, iż Ojciec św. pozwolił wyświetlać filmy religijne w kościołach przez przeciąg bieżącego roku.
W diecezji Dijon zarządził już biskup wyświetlanie obrazow Męki Pań
skiej w czasie wielkiego postu.
Zarządzenie Ojca św. ma niewątpliwie charakter próby; okaże się jednak na pewno rzeczą pożyteczną użycie sztuki kinowej przez Ko
ściół na propagandę i oświatę katolicką. Film mógłby dawać wykład religji, elementarz moralności, encyklopedję życia katolickiego, żywoty świętych i t. d. i to wszystko w sposób najprzystępniejszy: „obrazem".
Tyle nam mówi prasa włoska, co powtórzył „Głos Narodu“
w Nb 26 z dnia 1 lutego, organ biskupi w Krakowie.
A jednak gdy lat temu kilkanaście wyszła w Warszawie książka dowodząca, że w początkach rozwoju Kościół i teatr to byli stryjecz
ni bracia, to tenże „Głos Narodu“ urągał autorowi, dowodząc, iż jest masonem, niedowiarkiem it. d. A czcigodne duchowieństwo w całej Polsce podniosło gwałt, że wywrotowcy szkalują wiarę i pochodzenie religji.
Ale teraz gdy rodzajem „próby“ Ojciec święty zgadza się na kino, naturalnie bogomyślne, w świątyniach—to cicho będzie...
A zatem, brać socjalistyczna może teraz z otuchą patrzeć w przy
szłość, bo z czasem każdy kościół będzie gmachem użyteczności pu
blicznejjak naród szlachecki w starodawnej Polsce urządzał w ko
ściołach swe sejmiki i zgromadzenia i oni ze świątyń korzystać będą.
Z tego próbnego rozporządzenia Ojca świętego widzi czytelnik, że koś-
—
6
—cielnictwo idzie za wymaganiami życia... no i znana chciwość ducho
wieństwa spać mu nie daje... gdy widzi tłumy oblegające kina i puste kościoły we Włoszech, Francji i innych krajach. A więc współczesny Babilon zbliża się do swego końca... już idzie czas nowych ludzi i Wiary Nowej.
I W. JYałęcz.
Odpust papieski hurtem i detalicznie.
„Acta Apostolicae Sedis“ ogłasza bullę Ojca świętego, którą Pius XI zapowiada rok jubileuszowy na całym świecie chrześcijańskim przez cały rok 1926. Ten sam odpust jubileuszowy, który w ubiegłym roku można było uzyskać tylko w Rzymie, można obecnie uzyskać na miejscu, w Polsce.
Warunki do zyskania tego odpustu są następujące: 1) Spowiedź ' i Komunja św., 2) modlitwa na intencję pokoju, zjednoczenia świa
ta chrześcijańskiego w jednę owczarnię i obrony miejsc świętych w Pa
lestynie, 3) nawiedzenie czterech kościołów, wyznaczonych przez ks.
biskupa, względnie przez dziekana. To nawiedzenie powinno się odbyć pięć razy, po jednym razie w pięciu osobnych, niekoniecznie po sobie następujących dniach. Jeśli w jakiejś miejscowości jest tylko jeden ko
ściół, nawiedzenie pięciokrotne tego kościoła wystarczy, aby wypełnić warunek zyskania odpustu".
Całe to rozporządzenie przypomina mi pewien wypadek z tego okresu czasu, kiedy Warszawa była pod wpływem cywilizacyjnym Pa
ryża. Rzecz się miała w ten sposób: Był sobie w Paryżu jubiler, który sprzedawał imitacje szklane za brylanty—ale nie oszukiwał, mówiąc, że to brylant—lecz mówił uczciwie, że to szkło sztucznie zrobione, ale sprzedaje się tylko w Paryżu. Nadto dodawał, iż to czyni tylko z re
komendacji osób dobrze urodzonych — bo nic wypada, by szwaczki i kucharki nosiły klejnoty, które księżnom i hrabinom nosić przystoi.
Piękne panie, mające pretensje być hrabinami, pod sekretem je
dna przed drugą kupowały te brylanty, któremi ćmiły serca i rozum na balach w Radomiu, Piotrkowie i innem Kaliszu, gdzie także pięk
ne panie wreszcie dowiedziały się o źródle tego kupna w Paryżu.
Wreszcie gdy pół Europy i cała Polska nasyciła się brylantami
„wprost z Paryża“, pomysłowy jubiler francuski otworzył w War
szawie na Nowym Świecie w 1902 czy 1904 roku sprzedaż tych imi- tacyj po wyjątkowo taniej cenie—bo po 150 rubli. Po roku czasu, gdy już Polska napełniła się temi brylantami, cena spadła do 15 rubli - poczem magazyn pomysłowego Francuza był zwinięty w Warszawie.
On zaś po spełnieniu tej misji cywilizacyjnej w Polsce, syt zarobków, został rentjerem w Paryżu. Cały ten wypadek przypominam dla ilu
stracji tego faktu, że rozporządzenie papieskie o tern, iż odpusty jubi
leuszowe dostępne tylko w Rzymie w 1925 roku a upowszechnione
na cały świat katolicki w każdej parafji w 1926 roku, wyglądają coś bardzo po „kupiecka“, gdy towar dostępny tylko u wytwórcy po pew
nym czasie idzie „na detal“ do każdego sklepikarza. Nie chcę przez to powiedzieć, by każdy proboszcz na parafji był sklepikarzem łask jubileuszowych z Rzymu płynących, ale to rozporządzenie papieskie do tego mnie zmusza, bo cały ten handel jubileuszowy na to wygląda.
Treść odpustów papieskich, od wieków praktykowana, polegała na dewocji i ofiarach, na korzyść duchowieństwa składanych. Dewocja jest środkiem naszego usposobienia się i nastroju do rozmyślań bogo- rnyślnych i poprawy duchowej—co kapłan wytwarza i za co otrzymu
je ofiary. Ale papizm z dewocji i obrzędów zrobił treść istotną dla spraw wiary, gdy tymczasem „Wiara Polska" tę treść widzi w duchu własnym każdego człowieka, bo człowiek jest kościołem a jego serce świątynią. Przeniesienie tego wnętrza, tego odrodzenia w duchu i praw
dzie — jak mówi Ewangelja — na formy obrzędowe, stanowi błąd pa
pizm u i na to zwraca uwagę niniejszy artykulik o jubileuszu papies
kim na 1926 rok.
Teodor.
lie jest Kościołów Polskich?
Niejednokrotnie daje się słyszeć, że sprawie legalizacji P. !<• K. N.
stoi głównie na przeszkodzie to, że w Polsce mamy kilka formacyj tego Kościoła. Rozróżniamy: Polsko-Narodowy Katolicki Kościół ks.
B-pa Bończaka, Starokatolicki ks. Ptaszka w Krakowie, Polsko-Katolic- ki ks. Rogowskiego w Zgierzu, Polsko-Katolicki Kościół Narodowy w Dąbrowie Górniczej a i Marjawici nie omieszkają podkreślić swej pol
skości i narodowości (od chwili powstania niepodległej Polski).
Jednakże pamiętajmy o tern, że jak nie wszystko złoto co się świeci, tak też i nie każdy kościół jest Narodowy, choć się za taki uważa.
Kościół naprawdę Polski jest tylko jeden, a tym jest nasz Ko
ściół w Dąbrowie Górniczej.
Dlaczego ?
Bo my tylko wierzymy w Polskiego Chrystusa, w Polskę — jako Ojczyznę Chrystusa i kolebkę Jego Kościoła.
Nie uznajemy żadnej zwierzchności obcej, niepolskiej, zagranicz
nej nad sobą.
Żadnych też cudzych bogów nie mamy, bo wierzymy, że nasz Polski Jesse Lado czyli Jezus Chrystus jest Bogiem wszystkich ludów.
Od nikogo wskaźników wiary nie bierzemy, bo, znalazłszy takowe u siebie, innym je radzi dajemy.
My, Polacy z Ducha—jesteśmy tym prawdziwym Izraelem t.j. dzieć
mi Prawdy Bożej. Ojczyzna nasza—Polska jest tym prawdziwym Poa-
—
8
—le-Stanem (t. j. Palestyną) Ziemią Świętą. Wybrani z Polaków są po
wołani do piastowania Boga-Prawdy i niesienia tej prawdy do wszyst
kich krańców ziemi.
Wiary takiej nie wyznaje żaden z innych Kościołów rzekomo Na
rodowych i Polskich. Nie wyznaje jej Kościół ks. b-pa Bończaka czy Hodura, bo ten jest tylko odłamem rzymskiego Kościoła, posługują
cym się prostackiem tłumaczeniem tajemnic wiary. Przyjmuje sens dosłowny Pisma św. i Ewangelię traktuje jako historję wypadków z przed 19 wieków. Naszych praojców Sławjan t. j. wyznawców wia
ry Jana uważa za pogan, którzy dzięki Rzymowi, Niemcom i ży
dom stali się dopiero ludźmi.—Istnienie wiary polskiej ignoruje zupeł
nie. Wierzy w Chrystusa żydowskiego (w sensie literalnym). W Mat
kę Boską (jako żydówkę, praktykującą mikwę i inne rytualne obrzędy).
Polska w dziele odkupienia nie odgrywa żadnej roli, jest ostatnią w szeregu sług i niewolnic Rzymu. Na dodatek Ojczyzną swą mianu
je Kościół ten Amerykę ze swoim Scranton*) Pansilwańskim, której Polska jako filja ma podlegać. Z której więc strony jest to Kościół Polski? Sama nazwa nic nie mówi a może nawet wręcz co innego ukrywa. Jest to naprawdę Kościół grupy emigrantów polskich w Ame
ryce, wzorowany częścią na Kościele rzymskim, częścią na Kościołach protestanckich, mający właściwie za cel obronę interesów gospodar
czych swoich wyznawców w Ameryce. Język polski w liturgji bez du
cha polskiego nie daje też prawa do nazywania ich Kościołem Pol
skim, bo i ewangelicy, i żydzi**) i mahometanie też się modlą po pol
sku, choć do Kościoła Polskiego nie należą.
Nie należy też za Kościół Polski uważać Kościół ks. Ptaszka, który powtarza błędy powyższe, jako o łaskę ubiega się o zależność od biskupów niemieckich i zresztą sam się nazywa Kościołem Staro
katolickim a nie Polskim i Narodowym. Również Kościół ks. Pągow- skiego, wyrosły z marjawityzmu i będący staromarjawityzmem nic polskiego z ducha w sobie nie ma. Co do Marjawitów to już oni wy
kazali niejednokrotnie, że potrafią być przyjaciółmi mocnych, (Moskali, Niemców), a i ideoiogja ich nie przekracza granic ciasnego sekciarstwa.
Zresztą o umarłych lepiej nie mówić.
StefanJf.
Wśród głogów i cierni.
(Pamiętniki z więzienia z r. 1919 — 20).
(Ciąg dalszy).
30 grudnia 1919 r.
Dzisiaj byłem na spacerze. Spacer ten odbywa się na podwórku więziennym, na tak zwanym maneżu, okalającym klomb. Klombik ten zdobi pośrodku lampa elektryczna, po bokach—sześć dużych drzew. Spa
cerują polityczni. Jednego z nich, Jana Lisowskiego przypominam sobię z Pińczowa. Zawiązuje się rozmowa. Polityczni w liczbie ośmiu przyjęli
*) Scranton jest to miasto górnicze w Stanie Pansilwanji w Ameryce, gdzie rezyduje biskup Hodur.
**) Jest synagoga reformowana /żydów w Warszawie z językiem polskim w nabożeństwie.
— 9
mię do swego grona z pewnym wyrazem sympatji i życzliwości. Dowie
działem się, że według ustawy spacer przysługuje więźniom wszystkim codzień, przynajmniej pół godziny. Nie korzystają atoli z tego prawa z braku ubrania ciepłego a głównie butów. Polityczni, że buty mają, czę
ściej ze spaceru korzystają. Większość politycznych na czele z p. Lisow
skim aresztowana jest za strejk rolny w październiku; inni •—• podejrzani 0 agitację bolszewicką; do tych ostatnich należy p. Antoni Trzewiczek.
Tych dwóch t.j. p. Lisowskiego i p. Trzewiczka cechuje pewne wyrobie
nie polityczne, ogłada towarzyska, wyższy poziom kulturalny -reszta- to ofiary „twardej ręki", po większej części fornale bardzo mało uświadomie
ni. P. Lisowski to światowiec, marynarz floty czarnomorskiej, zna wszy
stkie porty na kuli ziemskiej, wszystkie wyspy ważniejsze, włada dobrze językiem rosyjskim. Wielki jednak zbiór wiadomości obserwacyjnych nie zdołał przetrawić z powodu braku wyższego wykształcenia i braku zmysłu krytycznego. Wszystko to przeszło po nim, jak woda po gęsi. W poglą
dach swoich politycznych sprzyja anarcho-komunistom. Jest przytem zaro
zumiałym, co czyni go mniej sympatycznym, to jednak nie przeszkadza byśmy się dzielili „wałówką“ lub użyczali sobie „fajek“ (to jest pa
pierosów) tembardziej, że z nimi mam jedyne towarzystwo, jakie można mieć w więzieniu.
Drugim wybitniejszym więźniem politycznym jest p. Trzewiczek — człowiek z domowem wykształceniem - samouk, z zawodu— monter, robot
nik fabryki pończoszniczej. Posiada spory zasób wiadomości z literatury 1 historji; obdarzony przytem niezwykłą pamięcią. Cale ustępy czytanych utworów wierszem cytuje na pamięć. Natura nadzwyczaj szlachetna i bo
gata. Politycznie jest dosyć wyrobionym, sprzyja komunistom. Jest przy
tem bardzo skromny i w obejściu nader uprzejmy, co czyniło zeń miłego towarzysza w niedoli więziennej. Polityczni zajmują osobną celę i cieszą się niektóremi przywilejami: mogą czytać gazety, palić papierosy, przy wi
dzeniu rozmawiają bez kraty—w dyżurce, na spacerze mogą chodzić pa
rami, rozmawiać i wogóle są grzeczniej traktowani.
Inni więźniowie chodzą kolejno na spacer po 40-tu — gęsiego, ręce w tył i rozmawiać nie wolno. W czasie spaceru zwykłym dozorcom w po
moc przychodzi rezerwa dla wzmocnienia ochrony na wypadek ucieczki.
31 grudnia 1919 r.
Ostatni dzień starego roku.
Dzisiaj tydzień już minął, jak jestem pod kluczem. Straszny ten ty
dzień, gdyby tak więcej takich tygodni, toby się i życie sprzykrzyło. Jak
że jestem wdzięczny samemu sobie, że nie jestem przyzwyczajony do ob
fitej i wybrednej kuchni, do ciepłej temperatury i miękkiego łóżka. Od szkolnej lawy przeczuwałem, co mię w życiu czeka, przeto suggerowałem swoim zmysłom smaku, czucia i dotyku, że najlepsze potrawy to kapusta, groch, kartofle, barszcz, kasza, najzdrowsza temperatura chłodna a naj
lepsze spanie jest wtenczas, kiedy równo z nogami jest głowa i siennik nigdy nie wzruszany, kiedy człowiek pod zimną kołderką całą noc jest w ruchu, żeby ogrzać coraz to inny bok od nagrzanego ciałem siennika, bo ćienka kołdra nie wiele ochroni przed zimnem. Słowem, gdyby nie
1
— 1 o —
dawne spartańskie zwyczaje, trudno byłoby w więzieniu wytrzymać, a tak, to kpię sobie ze wszystkich tyranów wolności. Wytrzymam to wszystko.
Śniła mi się dzisiaj bardzo wysoka wieża i ja się znajdowałem wewnątrz tej wieży, widziałem też tam i innych więźniów. Sen ten zasmu cił mię bardzo, jest on złą wróżbą—czeka mię długie więzienie. Trzeba ci wiedzieć, przyjacielu, że sny w życiu więźnia zajmują bardzo poważną rubrykę.—Niczem są biuletyny z placu boju, wobec snów więźnia.
Po pierwsze dlatego, że we śnie przynajmniej zażywa się zupełnej wolności, rozmawia się z przyjaciółmi, przebywa się w drogich miejscach swego dzieciństwa i młodości Robi się to, co zwykło było się robić na wolności. Zapomina się o troskach życia więziennego.
Po drugie—wiele z tych snów pochodzi od naszej podświadomości, z innego świata, świata duchowego, który jest w kontakcie ze światem dusz naszych przyjaciół czy wrogów i doskonale orjentuje się w naszej przyszłości, zależnej od różnych konjunktur politycznych, społecznych, to
warzyskich i zdrowotnych.
Słowem, wiele z tych snów mogą być nazwane snami proroczemi, mówiącemi nieraz lepszą prawdę niż wyroki prokuratora czy opinja sędzie
go śledczego, co do przyszłości więźnia.
Dzięki temu tłumaczenie snów w więzieniu jest bardzo rozpowszech
nione i więźnione na „dzień dobry“ często mówią sobie co ci się śniło?
Do snów najbardziej przez więźniów pożądanych należy zaliczyć — gęsi, co znaczy papiery, list, akta, zwłaszcza dla więźniów, będących pod śledztwem, bowiem wielu z pośród nich (2/3) od sprawy idą wolni, wy
siedziawszy „djabłu na uciechę“ 18—20 miesięcy. Dalej słyszeć wy
strzał — to ktoś z celi wyjdzie na wolność; samemu strzelać — to sam wyjdzie na wolność; widzieć zboże, rosnące na polu —to posyłka z domu it.d.
Prócz tego są jeszcze znaki na jawie, po których więźniowie wró
żą sobie wyjście na wolność. Np. : Jeżeli wróbel usiądzie na oknie, lub klucze upadną na ziemię dozorcy przed drzwiami, to z celi tej ktoś wyj
dzie na wolność.
Słowem, jak kwiat do słońca, tak więzień do wolności we dnie i w nocy wzdycha.
O piękna, o boska wolności, jakżeś ty droga, ten tylko ciebie oce
nić może, kto cię stracił. Tyś jest filarem, kamieniem węgielnym szczę
ścia ludzkości. Tyś celem życia człowieka, jego doczesnym i Wiecznym rajem; tylko niestety nie wszyscy ciebie jednako pojmują, bo kiedy jedni walczą w imię twoje o promyk słońca, o kawałek chłeba, o prawa ludz
kie, o światło prawdy, o możność pracy dla dobra swego i bliźnich swo
ich, to inni walczą o godność katów, żarłoczność pijawek, wolność pa
sożytów, o lekki dochód i możność użycia, o wielkie bogactwa, choćby za cenę szczęścia i życia miljonów; słowem, o wolność własnego tylko
brzucha i swojego „Ja". D. c. n.
/
—
11—
Ogródki robotnicze w Zagłębiu,
Zanim ideał socjalny będzie urzeczywistniony, kiedy fabryki, ko
palnie i koleje będą unarodowione, jak o tern od lat stu głosi program socjalistyczny, więc zanim ogół klas pracujących przygotuje się do te
go faktu unarodowienia źródeł wytwarzania, jak o tern marzą socjali
ści -trzeba o tern myśleć, iż „cudem“ to się nie stanie, ani gwałto
wna przemiana (rewolucja) tego nie da wcale.—Doświadczenie Sowieto- rosji w gwałtownem przeprowadzeniu własności prywatno-kapitalistycz- nej na własność zbiorową ogółu w wyniku ostatecznym po siedmiu latach wielorakich przemian zmusza bolszewików znowu do organizo
wania ustroju kapitalistycznego z tą tylko różnicą, że w miejsce po
jedynczych kapitalistów, występują spółki i państwo jako posiadacze dóbr wytwarzania. To kosztowne, przez krew dokonane doświadczenie Rosji uczy socjalistów całego świata o tern, że trzeba ogół pracujący stopniowo przygotowywać do tego, by w pracy zbiorowej ludność przysposabiała się do zbiorowych wysiłków wytwórczych.
Naiwne bowiem jest mniemanie, że jak będzie nowy rząd robotni- czo-włościański—to o dra z u będzie raj na ziemi, jak to głoszą odezwy komunistyczne, bo ten raj nastąpi dopiero wtedy, gdy sama masa pra
cująca będzie do tego zdolną.
Ażeby ją w tym kierunku uzdolnić, to nie rząd roboczo-włościań- ski trzeba tworzyć—ale tę klasę pracującą wychowywać. — Więc robo- czo-włościański rząd bolszewików po tych siedmiu latach przeróżnych zmian tworzy „nowy ład“, ale inaczej niż go rewolucja bolszewicka zapoczątkowała.
Wśród tych wielu reform jedna z nich w Sowietorosji, rozwijana od lat kilku, jest tylko odtwarzaniem tego, co zachodnia Europa zna od lat dwudziestu kilku pod nazwą zagonków robot niczyc li.
Rzecz polega na tern, że w Sowietorosji każda fabryka, kopalnia i zakład przemysłowy, gdzie wielu robotników pracuje, otrzymuje od rządu folwark lub place pod miastem, gdzie każda rodzina oddzielnie uprawia sobie warzywa na zagonkach, co rok udzielanych, lub komitet fabryczny wybiera zarząd do folwarku, żeby robotnicy, pracując tam w chwilach wolnych, mieli własne ziemiopłody. U nas, w Warszawie, zagonki czyli ogródki robotnicze podmiejskie istnieją od 1904 roku, a w Niemczech, Belgji i Francji od 1870 roku. Ktoby bliżej chciał tę organizację poznać, to dość pojćchać do Katowic i Królewskiej Huty na Śląsku, gdzie od lat 25 wiele rodzin robotniczych z kopalń i hut wolne chwile od zajęć z dziećmi spędza na swych zagonkach, peł
nych altanek, kwiatów i warzyw.
W święta i niedziele w ciągu całego lata wiele tych rodzin, obar
czonych koszykami, pełnemi sałat, rzodkiewek, marchwi powraca do domu z rozbawionemu dziećmi z zagonków własnych.
U nas, w dawnej Kongresówce, zwyczaj zakładania ogródków ro
botniczych około fabryk, hut i kopalń nie istniał, bo u nas był kapi
tał obcy, wyzyskujący lud roboczy i ziemię, ale teraz, gdy już w rzą-
—-
12
—dzie mamy socjalistów, a okręgowe związki P. P. S. posiadają w wie
lu miastach swych radnych, a nawet prezydentów miast na czele, win
ny te okręgowe rady powiatowe P. P. S. postawić na porządek dzien
ny sprawę ogródków robotniczych.
Osobliwie u nas w Zagłębiu sprawa to paląca, bo warzywa tu stają się coraz droższe, ludności coraz więcej, a placów miejskich, peł
nych śmiecia nie brak na to, żeby 'tam urządzić ogródki robotnicze.
Zarządy hut i kopalń nie odmówiłyby swego poparcia dla tej sprawy, żeby na wielu placach powstały zagony warzyw dla ich pracowników i ich dzieci.
Rzucając tę myśl na łamach „Głosu Ziemowida“, podkreślam, iż tą sprawą organizacji uszlachetniającej życie i byt codzienny rodzin robotniczych, interesuję się oddawna i chętnie bym temu dopomógł, gdyby w Dąbrowie Górniczej która organizacja robotnicza chciała się tern naprawdę zająć. O codziennych praktycznych korzyściach tego przedsięwzięcia można powiedzieć, co następuje, a co opiera się na corocznych sprawozdaniach, drukowanych we Francji i Niemczech o stowarzyszeniach ogródków robotniczych.
1) Dzieci rodzin robotniczych, mających ogródki, są zdrowsze od dzieci tychże rodzin, wychowywanych na ulicy i podwórzu. 2) Ojco
wie rodzin, mających ogródki robotnicze, mniej czasu wolnego tracą w piwiarni niż ci ojcowie, którzy ogródków nie mają. 3) Gospodynie rodzin robotniczych z Niemiec i Francji, mające ogródki, zaświadcza
ją jednogłośnie, że korzyści osiągane z warzyw na własnych zagon- kach dwa i pół raza do trzech przenoszą wydatki, ponoszone na na
siona, rozsadę, narzędzia i pracę pielęgnowania tych zagonków, rachu
jąc pracę ojca i matki bez pomocy dzieci przy podlewaniu i pieleniu zagonków. Pierwszy i drugi szczegół jest tak ważny dla życia społecz
nego klasy pracującej, że wiele miast w Niemczech i Francji nietylko chętnie udziela place miejskie na zagonki robotnicze, ale nawet do
prowadza do nich wodociągi i linje tramwajowe.
U nas na początek dosyć tego będzie, gdy zarządy miast dadzą place odpowiednie, zarządy fabryk pomoc techniczną w zdobyciu na
rzędzi pracy (łopat, grabi, podlewaczek), a zarządy organizacyj i sto
warzyszeń robotniczych podejmą odczyty i wykłady, popularyzujące tę sprawę, żeby z pieniędzy, za odczyty otrzymanych, kupić nasion do sie
wu. W nadziei, że czytelnicy nasi zainteresują się tą sprawą, nie od
mówię swej pomocy.
W. Wojciechowski agronom, były instruktor rolny w Poleskiem Województwie.
Jjzielo apostolskie sprawuje, kjo rozpowszechnia „ę/os Ziemowida“.
Gzyfajcie, prenumerujcie organ ,, Wiary Polskiej“^
13
—Pomoc w nagłych wypadkach.
Często zdarzają się nieszczęśliwe wypadki, które wymagają bez
zwłocznej i szybkiej pomocy dla uratowania człowieka. W każdym wy
padku tego rodzaju należy natychmiast posłać po lekarza, a jeśli lekarz mieszka daleko—po doświadczonego felczera, do czasu zaś ich przybycia należy użyć środków celem przywrócenia pozornie umarłego do życia.
Ponieważ w życiu codziennem bywa bardzo wiele wypadków nie
szczęśliwych, z powodu których człowiek może utracić przytomność i wy
dawać się umarłym przeto w każdym z tych wypadków należy stosować inne środki. W tym celu podajemy następujące rady :
Ratowanie topielców.
Jeżeli człowieka wydobyto z wody i nie znać na nim śladów życia, należy natychmiast posłać po lekarza, a do czasu jego przybycia użyć wszystkich środków celem wzbudzenia życia w utopionym. Najgłówniejszą rzeczą jest przywrócić oddech, obieg krwi i ciepłotę ciała. W tym celu należy postępować jak następuje: Topielca rozbiera i kładzie się na podłodze lub ziemi. W takiem położeniu z ust płynie ciecz, język się wysuwa i dostęp do gardła i krtani staje się swobodnym, Usta należy oczyścić z mułu, piasku, piany za pomocą palca lub pióra, umaczanego w oliwie. Następnie kładzie się topielca bokiem, głowę należy podtrzymać rękoma, do nosa przykładać amoniak, nozdrza drażnić piórkiem, twarz i piersi zlekka rozcierać i spryskiwać naprzemian zimną i ciepłą wodą. Jeżeli te środki będą bezskuteczne-*-trzeba topiel
ca odwrócić twarzą na dół, podłożyć pod piersi ubranie lub poduszkę, na
stępnie zaś ostrożnie przechylać na bok i wkrótce znowu przywracać do poprzedniego stanu, to jest twarzą na dół, następnie znów kłaść bokiem i t. d , powtarzając tę czynność do 15 razy w ciągu minuty. W chwili, gdy ciało pozostaje odwrócone twarzą na dół, plecy topielca pomiędzy ło
patkami należy przyciskać jednostajnie, lecz dość silnie, z przerwami. Od przyciskania piersi się kurczą, wypuszczając powietrze, przestając zaś ci
snąć — wprowadzamy powietrze do piersi. ->
Jeżeli środki powyższe, często powtarzane, w przeciągu 5 minut pozostaną bez skutku, wówczas topielca należy położyć plecami na nieco » pochyłą powierzchnię w ten sposób, ażeby głowa leżała wyżej od tułowia na jakiejkolwiek miękkiej podkładce; usta topielca należy otworzyć, ująć za język, wyciągnąć go i umocować tasiemką, przeprowadzoną z nad ję
zyka pod niższą szczękę. Następnie jeden z ratujących staje za głową topielca, bierze go za ręce powyżej zgięcia łokciowego, podnosi ręce do góry i w tym stanie trzyma je przez 2 sekundy, potem opuszcża ręce na dół, zgifta w łokciach i przyciska do boków piersi. To należy powtórzyć 10 razy na minutę i przestać dopiero z chwilą przywrócenia oddechu.
Jeżeli topielec niedługo pozostawał w wodzie, to środki powyższe częstokroć bywają skutecznemi; jeżeli jednak pomimo ich użycia oddech nie wraca, nie należy tracić nadziei, lecz to sztuczne oddychanie stoso
wać w dalszym ciągu, bowiem niekiedy oddech normalny w ratowanym powraca dopiero po godzinie a nawet pięciu kwandransach. Jednocześnie zastosować lewatywę, łaskotać piórem gardło, przystawiać do nosa flasze- czkę z amoniakiem lub umoczoną w nim watę i jeśli się zdarzy, że to-
14
—pielec kichnie lub zakasła — można być pewnym, że życie jego ocalone.
Wówczas trzeba go przenieść ostrożnie do pobliskiego domu, ulokować w ciepłym pokoju, położyć do łóżka bokiem, przykryć ogrzaną kołdrą lub kocem i pod nim rozcierać całe ciało suknem, flanelą lub miękką szczotką, zmoczoną w gorącej wodzie lub spirytusie kamforowym, ażeby tym spo
sobem wywołać obieg krwi i napływ jej do serca. Należy też ogrzać sto
py nóg oraz łydki butelkami z wodą gorącą. Wszystko to należy czynić do czasu wywołania oddechu, kaszlu, dopóki topielec nie otworzy oczu;
wówczas trzeba mu dać do picia coś ciepłego (herbaty, czarnej kawy, malin i t. p ).
Zdarzało się, że dopiero po 4 do 6 godzinach tego rodzaju bez
ustannej opieki, topielcy przychodzili do życia, to też nie należy przery
wać akcji ratowniczej wcześniej.
Niektórzy stosują bujanie topielca na prześcieradle lub przewracają głową na dół. Te sposoby są nie wskazane a nawet" niebezpieczne i szko
dliwe dla ratowanego.
Uduszenie lub powieszenie.
Wisielca należy uwolnić z pętli zacieśniającej jego szyję, czyniąc to ostrożnie, by przy przecinaniu sznura nie upadł całym ciężarem ciała na ziemię, gdyż w takim wypadku może nastąpić złamanie ręki, nogi lub inne uszkodzenie ciała. Przy tej czynności należy wisielca podtrzymywać i ostrożnie położyć na ziemi z uniesioną głową i porozpinać ubranie. Jeżeli uduszony ma twarz czer
woną, nadętą, siną — dobrze jest na plecach postawić 8 do 10 ciętych baniek. Szyję rozcierać, głowę i piersi oblewać zimną wodą, do nosa przykładać amoniak. Sztuczne oddechanie stosować tak długo póki rato
wany nie zacznie oddechać samodzielnie.
Zaczadzenie.
Zaczadzonego należy niezwłocznie wynieść na świeże powietrze, nadać mu położenie nawpół siedzące, głowę i piersi oraz całe ciało oblewać zimną wodą, zastosować lewatywę z wody z. domieszką niewiejkiej ilości octu. Jeżeli ratowany może połykać, dać mu do napicia się zimnej wody zmieszanej z octem. Do głowy i skroni przy
kładać śnieg lub okłady z zimnej wody i octu. Stosować długotrwałe sku
teczne oddechanie. W ten sam sposób należy postępować z ludźmi, któ
rzy znajdują się w stanie pozornej śmierci wskutek gazów szkodliwych w piwnicach, dołach kloacznych, studniach, kopalniach węgla i t. p.
£■
Przegląd polityczny. %
Polska. Wielu socjalistów i sprzyjających komunizmowi okazuje zdumienie, czemu to delegacja sowiecka, zwiedzając Zagłębie, Śląsk, Łódź, dla nawiązania stałych stosunków handlowych pomiędzy Rosją i Polską unika wprost delegatów tajnych bolszewików i nie radzi wcho
dzić w stosunki z socjalistami w Polsce. Przyczyn na to jest kilka i aż nam dziwno, że w Polsce socjaliści tego zrozumieć nie chcą. Najpierw to, iż rząd Sowietów do agitacji komunistycznej w Polsce i w całym świecie posiada odrębnych specjalistów niż ci, co przyjechali. —Żleby nawet było dla
15
—handlowej delegacji Sowietorosji wchodzić w stosunki polityczne z emisarju szami komunizmu w Polsce i sprzyjającymi bolszewikom, bo jedni i dru
dzy mogliby się kompromitować znajomościami —które muszą być ukryte.
Następnie trzeba pamiętać o tern, że komunizmu w Rosji niema już od lat trzech a jest tylko socjalizm państwowy, a jeżeli jest komu
nizm to na eksport do Polski i całego świata — jako ideologja, — we
wnątrz zaś Rosji bolszewicy nie dopuszczają w fabrykach do strejków i nie wolno robotnikowi kopalni lub fabryki opuścić bez decyzji komitetu fa
brycznego, który jako władza naczelna robotnika rozstrzyga o jego po
stępowaniu. Skoro bowiem w Sowietorosji państwo stało się kapitalistą, bo do państwa należy w s/4 cały przemysł fabryczny — a w 1/i do spó
łek udziałowych właścicieli prywatnych, to nic dziwnego, że handlowa delegacja Sowietów w Polsce — zanim tu się osiedji— narazie nie widzi tu swych ludzi i tych z lewicy socjalistycznej, którzy myśleli, że będą się z nimi delegaci bratać. Tymczasem ci delegaci Sowietorosji mają interes do kapitalistów w Polsce i z nimi tylko się bratają.
Sprawa polsko-czeskiego porozumienia zatacza coraz szersze kręgi.
Akademickie koła przyjaciół Polski w Czechach zamierzają podczas wa
kacji urządzić szereg wycieczek studentów z Czechosłowacji do Polski i odwrotnie -proponują dla wzajemnego poznania się, by polska młodzież przybywała do nich. Wymiana ta obustronna jak najlepiej wpłynie na wzajemne poznanie, "gdy po kilka tygodni młodzież będzie poznawać ję
zyk, obyczaje i urządzenia dwóch narodów, na czele nowej ery federacji Sławjan stających. W Polsce iw Czechosłowacji myśl ta jest nader mile widzianą, bo łączność Sławjan to największa nasza potęga polityczna wobec groźnych sąsiadów.
Z Francji. Proponowana konferencja rozbrojeniowa, która mia
ła się odbyć w Genewie na żądanie Anglji i Francji została odroczoną, ale natomiast narada międzynarodowa gospodarcza ma się odbyć w mar
cu lub ostatecznie w połowie maja w Genewie. Europa dusi się pod na- porem wydatków na uzbrojenie na lądzie, wodzie i powietrzu, a ta wza
jemna podejrzliwość państw i ludów potęguje się walką celną o granice zbytu, bo każde państwo z zagranicy chce mieć waluty za swe wyroby, ale obce towary okłada cłem — co właśnie potęguje wzajemną nieufność.
Ideja zgody, braterstwa i porozumienia świta jednak u wszystkich, bo jeszcze jedna wojna a cywilizacja Europy będzie u granicy rozkładu
i upadku.
Z Miemiec. Nowy rząd w sprawie oddania majątków byłych panujących książąt w Niemczech, co wyniosłoby olbrzymie sumy pienię
dzy i przestrzeni rolnych, zdecydował sprawę tę ponownie rozpatrzeć — jakkolwiek początkowo zdecydywano oddać te miljony tym książętom. - Dopiero odpowiednia agitacja w prasie i na zebraniach oraz zupełnie no
we poglądy na własność byłych panujących jako na rzecz „dóbr narodo
wych“ wywołała ponowną decyzję rozpatrzenia tej sprawy. Masy. jednak ludności niemieckiej z okazji urodzin byłego cesärza Wilhelma świętowa
ły nie dlatego, żeby były monarchicznie usposobione, ale dlatego, żeby przez to okazać swe niezadowolenie z istniejącego porządku w Niemczech.
16
—W Ällgglji.
Na tle walk partyjnych wypływa nowa tendencja polityczno-społeczna, na czele której staje wódz liberałów, były prezes ministrów, Lloyd George. W Anglji bowiem ziemia należy do land-lordów a tak zwane u nas włościaństwo — to tylko czynszownicy dóbr wielkich lub dzierżawcy, gdzie z ojca na syna przechodzi tytuł dzierżawy.Lloyd George rzuca nowe hasła reformy rolnej—więc uwłaszczenia tych czynszowników, ażeby Anglja była krajem bardziej rolniczym, gdyż obecnie wielu lordów swe grunta trzyma pod lasami i łąkami. Anglja produkuje tyle tylko ziemiopłodów, iż to jej starczy na sześć tygodni dla przekarmienia ludności—gdy pozostałą resztę produktów sprowadza z Ka
nady, Ameryki i Europy. Pomysł reformy rolnej stał się w Anglji tak po
pularny, iż prawdopodobnie Lloyd George stanie na czele nowej partji w Anglji—co będzie tylko na rękę dla partyj radykalnych i komunistów.
Na otwarciu parlamentu uderzyła wszystkich mowa tronowa króla, która zwykle była krótką i najczęściej mówiła o zagranicznych stosun
kach Imperium Brytyjskiego. Obecna mowa, wygłoszona na 1926 rok, omawiała tylko trudności polityki wewnętrznej. W Anglji bowiem istnieje olbrzymie bezrobocie w górnictwie węgla, bo cały świat wydobywa wę
giel własny, wiele motorów porusza elektryczność, zdobywana przy po
mocy torfu i węgla gorszych gatunków jak lignit, lub poruszanych przez naftę i benzynę. Kryzys węglowy Anglji pogłębia się przez to, że Chiny stanowczo nie chcą towarów angielskich. Miljon zredukowanych i bezro
botnych jest na utrzymaniu państwa.
Obserwator.
TA TA" Tygodniowy Magazyn Ilustrowany. Redakcja i Administracja ł) * Warszawa Boduena 1. Telefon 223-04. Konto P. K. 0. 12-222.
„Ukazał się nr. 10 Tygodniowego Magazynu Ilustrowanego „To-To" pod re
dakcji} Juljana Tuwima. Zawiera treść następującą: Rada Ligi Narodów w karykatu
rze włoskiego artysty.—Radości i rozkosze raju. — Dynamit. —Męki twórczości.—Na falach oceanu.—Notatki naukowe. Z szerokiego świata. — Zniekształcanie ciała.—
Eksploatacja „Ognia ziemskiego". Tutti frutti. — Dziwactwa mody w wiekach śred
nich. Ciężka praca literata.—Łażące ryby.—Sport.—Z szarej prowincji. Korespon
dencja z Wielunia.—Krzywe zwierciadło. -Taniec dzikich ludów.—Uwaga! Dzika wi
zyta w redakcji.—Lombard w Monte Carlo. Trochę śmiechu. II Konkurs „To-To“.
—Rozstrzygnięcie i, uzasadnienie. -Rozrywki. — Szachy.—Korespondencja.- Czy wiesz że...—Nowinki warszawskie z przed stu lat. - Nowości filatelistyczne.“
§ 'j * / \
OGł-EOSZEISTIE: „Głos Ziemowida“ można zaprenumero