• Nie Znaleziono Wyników

Głos Ziemowida, 1926, R. 2, nr 11

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Ziemowida, 1926, R. 2, nr 11"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Opłata poczt, uiszczona ryczałtem. Cena 25 gr

GŁOS ZIEMOWIDÄ

Organ Wyznawców Polsko-Katolickiego Kościoła Narodowego.

Tygodnik poświęcony sprawom religijnym, społecznym i naukowym.

Rok II. Polska, Dąbrowa Górnicza, 14 lutego 1926 r. JNe 11.

PRENUMERATA: Rocznie złotych 10, półrocznie złotych 5, kwartalnie złotych 3.

Numer pojedynczy 25 groszy. : : Konto czekowe P. K. 0. w Warszawie 63.166.

Zagranicą — ceny podwójne. — M Telefonu 1.27.

Adres redakcji i administracji: Polska, Dąbrowa Górnicza, „Głos Ziemowida“.

TREŚĆ NUMERU:

Kazanie ks. Duszny. — Wieści z Babilonu: a) Papież, Gdańsk i Polska, b) Oszczę­

dności w budżecie Państwa i nasi postępowcy, c) Kino w kościelb. — Odpust pa­

pieski hurtem i detalicznie. — Ile jest Kościołów Polskich? — Wśród głogów i cier­

ni. — Ogródki robotnicze w Zagłębiu. — Potnoc w nagłych wypadkach. — Prze­

gląd polityczny. ■ Ogłoszenie.

Początek Kościoła Chrystusowego.

Ewangelja według św. Mateusza, r. 13.

Onego czasu: Powiedział" Jezus rzeszy to podobieństwo:

Podobne jest królestwo niebieskie ziarnu gorczycznemu, które wziąwszy człowiek zasiał na roli swojej, które najmniejszeć jest ze wszystkiego nasienia: ale kiedy urośnie, większe jest ze wszystkich jarzyn, i stawa się drzewem tak, iż przy­

chodzą ptacy niebiescy, i mieszkają na gałązkach jego. Insze podobieństwo powiedział im: Podobne jest królestwo niebies­

kie kwasowi, któren wziąwszy niewiasta zakryła we trzy mia­

ry mąki, aż wszystka zakwaśniała. To wszystko mówił Jezus w podobieństwach do rzeszy, a krom podobieństwa nie mó­

wił im. Aby się wypełniło to, co jest rzeczone przez Proro­

ka mówiącego: Otworzę usta moje w przypowieściach, będę wypowiadał skryte rzeczy od założenia świata.

NAJMILSI BRACIA !

W ewangelji dnia dzisiejszego podany nam jest obra­

zowo stopniowy rozwój czyli rozrost Królestwa Bo-

(2)

2 —-

żego, Kościoła Chrystusowego na ziemi; nie dzieje się to nagle, ale stopniowo, a początek jego jest bardzo nikły, nie­

pozorny. Mimo jednak swego ubóstwa i skromności zwycię­

ża wszystko i podbija sobie wszystkich nie mieczem, nie klątwami, nie torturami, nie więzieniem, nie konkordatami, nie przez bagnet policjanta, ale przez głoszenie prawdy ży­

wej, dotychczas przed światem ukrytej. „Otworzę usta moje w przypowieściach, będę wypowiadał skryte rzeczy od zało­

żenia świata“. Oto w czem tkwi siła Kościoła Chrystusowe­

go, Kościoła Bożego—w znajomości skrytych rzeczy, w tłu­

maczeniu tajemnic wiary, symboli czyli obrazów biblijnych.

Tłumaczenie to musi być tak jasne i zrozumiałe dla każde­

go, kto widzi i słyszy, jak żadne z dotychczasowych tłuma­

czeń. W tern tkwi siła i moc Kościoła Chrystusowego. Szu­

kając tedy Kościoła Bożego pomiędzy istniejącemi na świę­

cie, szukajmy takiego Kościoła, któryby w początkach swoich był skromny i ubogi, który za pierwszą świątynię obiera so­

bie dom ubogiego cieśli a potem skromną szopę czy stodo­

łę na chleb, którego pierwszymi wyznawcami są ubodzy proletarjusze. Szukając Kościoła Bożego, Kościoła Chrystu­

sowego i jego nauki, szukajmy takiego Kościoła, gdzieby ka­

płani zdolni byli otwierać pieczęcie boskich tajemnic dotych­

czas nierozwiązanych, lecz ukrytych w pięknych mitach, obrazach biblijnych i obrzędach kościelnych. Szukając takie­

go Kościoła, zastanówmy się i nad swoim Kościołem, czy jest podobny do Kościoła Chrystusowego, a jeżeli znajdzie­

my podobieństwo, to zastanówmy się, czy nie jest on ro­

dzonym synem tamtego, jego powtórzeniem a więc nim sa­

mym !

Pamiętajmy o tern, że wiedza tego, co było, potrzebna jest na to, aby wiedzieć, co będzie, bo jako dnie i lata po­

dobne są sobie, choć nie te same, tak i światy podobne są sobie, choć rożne. I każdy kto się bezstronnie przyjrzy Ko­

ściołowi Polskiemu, ten musi przyznać dziwne, ale to bardzo dziwne podobieństwo do Kościoła Chrystusowego.

Nowy Testament rozpoczyna się od widzenia kapłana starego świata Zacharjasza, które to widzenie oznacza po­

znanie Boga i Jegq woli. — Dzieje się to jeszcze w starym Kościele i zaczyna się okres dojrzewania owej prawdy w du­

szy kapłana widzącego. Okres dojrzewania tej prawdy po-

(3)

— 3 ,

krywa tajemnica, aż wreszcie w domu cieśli z Nazaret wi­

dzenie to czyli poznanie przybiera kształty rzeczywiste: Praw­

da się rodzi Słowo staje się ciałem.

Bet -deem—(po polsku dom chleba, szopa, magazyn)—

dalej wypełnia Słowo, wieńczy dzieło rozpoczęte w domu cieśli z Nazaret. Lud roboczy, lud prosty (wół i osioł) praw­

dę oną uznają pierwej nim przyjdą mędrcy. Herod, symbol zgrzybiałego a przewrotnego świata starego, wścieka się po­

społu z arcykapłanami z powodu narodzin Prawdy Bożej i radby ją zniweczyć, zabić. To mu się jednak mimo wysił­

ków nie udaje. Po siedmiu latach udręczeń i tułaczki w Egip­

cie Herod ginie a Chrystus wraca do swej Ojczyzny—-try­

umfuje.

W roku 1916 zrodziły się w mem sercu pierwsze prze­

błyski Kościoła Polskiego. Myśl ta rosła, dojrzewała aż wre­

szcie stała się ciałem w 1923—5 r. A pierwsza placówka te­

go Kościoła powstała dziwnem zrządzeniem Opatrzności w domu cieśli z „Florj\“, (wyraz ten znaczy po polsku ro­

snące zboże czyli to sajno co po hebrajski! Nazar), który to dom jest przerobiony z dawnej stajni Janowskiej. Potem z powodu ciasnoty przenieśliśmy się do Szopy na produkty rolne, która stała się drugą naszą świątynią. A lud prosty i robotnicy byli i są pierwszymi wyznawcami tej nowonaro­

dzonej czyli objawionej Prawdy Polskiej, dotychczas ukry­

tej w przypowieściach i symbolach. Nie trzeba dodawać, że i Herody współczesne boleją nad takim obrotem rzeczy i to dzieło Boże radziby za wszelką cenę zniszczyć, lecz daremnie, bo prędzej niebo i ziemia przemi­

ną niż Prawda Polska zginie. Nie zginęła w dawnym świę­

cie, nie zginie i teraz, bo Pan z nami jest. Amen.

Wieści z Babilonu.

Papież, Gdańsk i Polska.

Ksiądz O’Rourke z Gdańska pojechał w grudniu do Rzymu i tam uzyskał od Ojca świętego „bullę“ czyli rozporządzenie — mocą którego w Gdańsku zostaje utworzona diecezja samodzielna z ks.

O’Rourke jako biskupem na czele. Tymczasem w myśl umowy (konkor­

datu) Polski z papieżetp wolne miasto Gdańsk pod względem hierarchy!

6

(4)

religijnej miało podlegać biskupowi chełmińskiemu to jest biskupowi, mającemu swą siedzibę w obrębie Rzeczypospolitej Polskiej. Jednakże to naruszenie konkordatu przez papież;1, względem Polski wcale nie wzruszyło prasy w Polsce całej i nikt dotąd w gazetach codziennych, w Warszawie wydawanych, nie zwrócił na to uwagi -że Ojciec święty pierwszy naruszył względem Polski prawa umowy. —• Nas to jednak jako przedstawicieli „Wiary Polskiej“ obchodzi podwójnie — raz jako obywateli Państwa i Narodu, który jest opanowany przez czarną międzynarodówkę z papieżem na czele, a powtóre jako obywateli, któ­

rzy zwracają gazeciarzom w stolicy uwagę na to, że skoro papież na­

ruszył konkordat, to i my uczynić to możemy.

Ale jakże to zrobić skoro na czele rządu, w prasie, wszędzie ty­

le lizusów papieskich, obdarzonych godnościami szambelanów i orde­

rami Jego Apostolskiej Mości Ojca świętego.

Jakże to uczynić, by to opętanie polskości przez Rzym rozpo­

wszechnić jako rzecz zguby narodowej, o ozem już Słowacki mówił, i co jest wyryte na ścianie kaplicy Polskiego Kościoła Narodowego w Dąbrowie Górniczej na kolonji Dziewiąty ?

Tylko przez reformę zapoczątkowaną przez ks. Andrzeja Husznę w Dąbrowie Górniczej.

Oszczędności w budżecie Państwa i nasi postępowcy.

Państwo nasze wydaje na potrzeby czcigodnego duchowieństwa 80 miljonów złotych rocznie, do czego zobowiązało się konkordatem z Rzymem. ■

Postępowcy nasi a osobliwie partja P. P. S. głosi hasło oddziele­

nia Kościoła od Państwa, a cały szereg komisy] ministerialnych i Skarb Państwa głowi się i biaduje, jak jeszcze dokonać około 200 miljonów oszczędności, żeby mieć tak zwany czynny bilans Państwa, ażeby do­

chody równały się wydatkom, a pożyczki zagraniczne i daniny mająt­

kowe nie zjadałaby machina państwowa, ale żeby te pożyczki były obra­

cane na potrzeby ogólne całego kraju. Rząd, partje polityczne, komi­

sje oszczędnościowe łamią sobie głowę nad tern zagadnieniem zrów­

noważenia budżetu, a nikt nie widzi tych 80 miljonów, wypłacanych z racji konkordatu duchowieństwu, które posiada jednak i inne pobory a nadto ogrody, pola, lasy i folwarki.

Skoro bowiem Ojciec święty z umowy z Polską robi zwyczajem Wilhelma I w Niemczech świstek papieru i, tworząc na żądanie Niem­

ców katolików w Gdańsku samodzielną diecezję, narusza przez to pierwsze paragrafy konkordatu, to wolno i nam, to jest naszemu rzą­

dowi wstrzymać wypłatę tych 80 miljonów duchowieństwu. Ale nato, żeby to rząd zrobił, trzeba silnej opinji publicznej, mocnej prasy w swych przekonaniach, słowem, trzeba mieć wśród postępowej inte­

ligencji w Polsce ludzi jasno widzących i rozumiejących, że Polska jest mocarstwem a nie folwarkiem papieskim. Żaden naród ani małe nawet państwo nie zniosłoby takiego naruszenia umowy, jaką dokonał pa­

pież względem Polski, by sobie zaskarbić Niemców w Gdańsku.—Z te-

*

(5)

go widać, iż polityka Watykanu więcej ceni butnych Niemców niż po­

tulnych Polaków. I słusznie, bo na pochylone drzewo i koza wlezie a polityka Watykanu umie się rachować z siłą.

Wobec takiego faktu pomyśl i powiedz Rodaku, czy w Polsce potrzebna reforma religijna i rewizja pojęć? Czy prasa polska godnie spełnia swe zadanie strażnicy interesów Narodu i Państwa? Osobliwie ta prasa postępowa - która się szczyci swą godnością przodowników w Narodzie. A jednak, tylko z tej rewizji pojęć o stosunku Kościoła do Państwa może powstać odrodzenie narodowe i mocarstwowa—po­

tęga Państwa.

Kino w kościele.

Dla podkreślenia tego faktu, że bałwochwalstwo współczesne — kiedy Matce Boskiej sprawia się złote korony (uroczystość Jasnogór­

ska w Częstochowie na 3 Maja), srebrne 1 liije i drogocenne sukienki,—

musi się uszlachetnić w duchu i prawdzie, i z drugiej dla podkreśle­

nia tego faktu, że to bałwochwalstwo dalej grzęźnie w obrzędowości tylko—podajemy notatkę—z prasy włoskiej zaczerpniętą.

Przed kilku laty zwróciło się francuskie duchowieństwo do Rzy­

mu z prośbą o pozwolenie wyświetlania filmów o treści religijnej. Kon­

gregacja jednak odpowiedziała odmownie.

W r. h. ponowiono prośbę i niedawno nadeszła odpowiedź, pod­

pisana przez kard. Scarretti’ego, który doniósł, iż Ojciec św. pozwolił wyświetlać filmy religijne w kościołach przez przeciąg bieżącego roku.

W diecezji Dijon zarządził już biskup wyświetlanie obrazow Męki Pań­

skiej w czasie wielkiego postu.

Zarządzenie Ojca św. ma niewątpliwie charakter próby; okaże się jednak na pewno rzeczą pożyteczną użycie sztuki kinowej przez Ko­

ściół na propagandę i oświatę katolicką. Film mógłby dawać wykład religji, elementarz moralności, encyklopedję życia katolickiego, żywoty świętych i t. d. i to wszystko w sposób najprzystępniejszy: „obrazem".

Tyle nam mówi prasa włoska, co powtórzył „Głos Narodu“

w Nb 26 z dnia 1 lutego, organ biskupi w Krakowie.

A jednak gdy lat temu kilkanaście wyszła w Warszawie książka dowodząca, że w początkach rozwoju Kościół i teatr to byli stryjecz­

ni bracia, to tenże „Głos Narodu“ urągał autorowi, dowodząc, iż jest masonem, niedowiarkiem it. d. A czcigodne duchowieństwo w całej Polsce podniosło gwałt, że wywrotowcy szkalują wiarę i pochodzenie religji.

Ale teraz gdy rodzajem „próby“ Ojciec święty zgadza się na kino, naturalnie bogomyślne, w świątyniach—to cicho będzie...

A zatem, brać socjalistyczna może teraz z otuchą patrzeć w przy­

szłość, bo z czasem każdy kościół będzie gmachem użyteczności pu­

blicznejjak naród szlachecki w starodawnej Polsce urządzał w ko­

ściołach swe sejmiki i zgromadzenia i oni ze świątyń korzystać będą.

Z tego próbnego rozporządzenia Ojca świętego widzi czytelnik, że koś-

(6)

6

cielnictwo idzie za wymaganiami życia... no i znana chciwość ducho­

wieństwa spać mu nie daje... gdy widzi tłumy oblegające kina i puste kościoły we Włoszech, Francji i innych krajach. A więc współczesny Babilon zbliża się do swego końca... już idzie czas nowych ludzi i Wiary Nowej.

I W. JYałęcz.

Odpust papieski hurtem i detalicznie.

„Acta Apostolicae Sedis“ ogłasza bullę Ojca świętego, którą Pius XI zapowiada rok jubileuszowy na całym świecie chrześcijańskim przez cały rok 1926. Ten sam odpust jubileuszowy, który w ubiegłym roku można było uzyskać tylko w Rzymie, można obecnie uzyskać na miejscu, w Polsce.

Warunki do zyskania tego odpustu są następujące: 1) Spowiedź ' i Komunja św., 2) modlitwa na intencję pokoju, zjednoczenia świa­

ta chrześcijańskiego w jednę owczarnię i obrony miejsc świętych w Pa­

lestynie, 3) nawiedzenie czterech kościołów, wyznaczonych przez ks.

biskupa, względnie przez dziekana. To nawiedzenie powinno się odbyć pięć razy, po jednym razie w pięciu osobnych, niekoniecznie po sobie następujących dniach. Jeśli w jakiejś miejscowości jest tylko jeden ko­

ściół, nawiedzenie pięciokrotne tego kościoła wystarczy, aby wypełnić warunek zyskania odpustu".

Całe to rozporządzenie przypomina mi pewien wypadek z tego okresu czasu, kiedy Warszawa była pod wpływem cywilizacyjnym Pa­

ryża. Rzecz się miała w ten sposób: Był sobie w Paryżu jubiler, który sprzedawał imitacje szklane za brylanty—ale nie oszukiwał, mówiąc, że to brylant—lecz mówił uczciwie, że to szkło sztucznie zrobione, ale sprzedaje się tylko w Paryżu. Nadto dodawał, iż to czyni tylko z re­

komendacji osób dobrze urodzonych — bo nic wypada, by szwaczki i kucharki nosiły klejnoty, które księżnom i hrabinom nosić przystoi.

Piękne panie, mające pretensje być hrabinami, pod sekretem je­

dna przed drugą kupowały te brylanty, któremi ćmiły serca i rozum na balach w Radomiu, Piotrkowie i innem Kaliszu, gdzie także pięk­

ne panie wreszcie dowiedziały się o źródle tego kupna w Paryżu.

Wreszcie gdy pół Europy i cała Polska nasyciła się brylantami

„wprost z Paryża“, pomysłowy jubiler francuski otworzył w War­

szawie na Nowym Świecie w 1902 czy 1904 roku sprzedaż tych imi- tacyj po wyjątkowo taniej cenie—bo po 150 rubli. Po roku czasu, gdy już Polska napełniła się temi brylantami, cena spadła do 15 rubli - poczem magazyn pomysłowego Francuza był zwinięty w Warszawie.

On zaś po spełnieniu tej misji cywilizacyjnej w Polsce, syt zarobków, został rentjerem w Paryżu. Cały ten wypadek przypominam dla ilu­

stracji tego faktu, że rozporządzenie papieskie o tern, iż odpusty jubi­

leuszowe dostępne tylko w Rzymie w 1925 roku a upowszechnione

(7)

na cały świat katolicki w każdej parafji w 1926 roku, wyglądają coś bardzo po „kupiecka“, gdy towar dostępny tylko u wytwórcy po pew­

nym czasie idzie „na detal“ do każdego sklepikarza. Nie chcę przez to powiedzieć, by każdy proboszcz na parafji był sklepikarzem łask jubileuszowych z Rzymu płynących, ale to rozporządzenie papieskie do tego mnie zmusza, bo cały ten handel jubileuszowy na to wygląda.

Treść odpustów papieskich, od wieków praktykowana, polegała na dewocji i ofiarach, na korzyść duchowieństwa składanych. Dewocja jest środkiem naszego usposobienia się i nastroju do rozmyślań bogo- rnyślnych i poprawy duchowej—co kapłan wytwarza i za co otrzymu­

je ofiary. Ale papizm z dewocji i obrzędów zrobił treść istotną dla spraw wiary, gdy tymczasem „Wiara Polska" tę treść widzi w duchu własnym każdego człowieka, bo człowiek jest kościołem a jego serce świątynią. Przeniesienie tego wnętrza, tego odrodzenia w duchu i praw­

dzie — jak mówi Ewangelja — na formy obrzędowe, stanowi błąd pa­

pizm u i na to zwraca uwagę niniejszy artykulik o jubileuszu papies­

kim na 1926 rok.

Teodor.

lie jest Kościołów Polskich?

Niejednokrotnie daje się słyszeć, że sprawie legalizacji P. !<• K. N.

stoi głównie na przeszkodzie to, że w Polsce mamy kilka formacyj tego Kościoła. Rozróżniamy: Polsko-Narodowy Katolicki Kościół ks.

B-pa Bończaka, Starokatolicki ks. Ptaszka w Krakowie, Polsko-Katolic- ki ks. Rogowskiego w Zgierzu, Polsko-Katolicki Kościół Narodowy w Dąbrowie Górniczej a i Marjawici nie omieszkają podkreślić swej pol­

skości i narodowości (od chwili powstania niepodległej Polski).

Jednakże pamiętajmy o tern, że jak nie wszystko złoto co się świeci, tak też i nie każdy kościół jest Narodowy, choć się za taki uważa.

Kościół naprawdę Polski jest tylko jeden, a tym jest nasz Ko­

ściół w Dąbrowie Górniczej.

Dlaczego ?

Bo my tylko wierzymy w Polskiego Chrystusa, w Polskę — jako Ojczyznę Chrystusa i kolebkę Jego Kościoła.

Nie uznajemy żadnej zwierzchności obcej, niepolskiej, zagranicz­

nej nad sobą.

Żadnych też cudzych bogów nie mamy, bo wierzymy, że nasz Polski Jesse Lado czyli Jezus Chrystus jest Bogiem wszystkich ludów.

Od nikogo wskaźników wiary nie bierzemy, bo, znalazłszy takowe u siebie, innym je radzi dajemy.

My, Polacy z Ducha—jesteśmy tym prawdziwym Izraelem t.j. dzieć­

mi Prawdy Bożej. Ojczyzna nasza—Polska jest tym prawdziwym Poa-

(8)

8

le-Stanem (t. j. Palestyną) Ziemią Świętą. Wybrani z Polaków są po­

wołani do piastowania Boga-Prawdy i niesienia tej prawdy do wszyst­

kich krańców ziemi.

Wiary takiej nie wyznaje żaden z innych Kościołów rzekomo Na­

rodowych i Polskich. Nie wyznaje jej Kościół ks. b-pa Bończaka czy Hodura, bo ten jest tylko odłamem rzymskiego Kościoła, posługują­

cym się prostackiem tłumaczeniem tajemnic wiary. Przyjmuje sens dosłowny Pisma św. i Ewangelię traktuje jako historję wypadków z przed 19 wieków. Naszych praojców Sławjan t. j. wyznawców wia­

ry Jana uważa za pogan, którzy dzięki Rzymowi, Niemcom i ży­

dom stali się dopiero ludźmi.—Istnienie wiary polskiej ignoruje zupeł­

nie. Wierzy w Chrystusa żydowskiego (w sensie literalnym). W Mat­

kę Boską (jako żydówkę, praktykującą mikwę i inne rytualne obrzędy).

Polska w dziele odkupienia nie odgrywa żadnej roli, jest ostatnią w szeregu sług i niewolnic Rzymu. Na dodatek Ojczyzną swą mianu­

je Kościół ten Amerykę ze swoim Scranton*) Pansilwańskim, której Polska jako filja ma podlegać. Z której więc strony jest to Kościół Polski? Sama nazwa nic nie mówi a może nawet wręcz co innego ukrywa. Jest to naprawdę Kościół grupy emigrantów polskich w Ame­

ryce, wzorowany częścią na Kościele rzymskim, częścią na Kościołach protestanckich, mający właściwie za cel obronę interesów gospodar­

czych swoich wyznawców w Ameryce. Język polski w liturgji bez du­

cha polskiego nie daje też prawa do nazywania ich Kościołem Pol­

skim, bo i ewangelicy, i żydzi**) i mahometanie też się modlą po pol­

sku, choć do Kościoła Polskiego nie należą.

Nie należy też za Kościół Polski uważać Kościół ks. Ptaszka, który powtarza błędy powyższe, jako o łaskę ubiega się o zależność od biskupów niemieckich i zresztą sam się nazywa Kościołem Staro­

katolickim a nie Polskim i Narodowym. Również Kościół ks. Pągow- skiego, wyrosły z marjawityzmu i będący staromarjawityzmem nic polskiego z ducha w sobie nie ma. Co do Marjawitów to już oni wy­

kazali niejednokrotnie, że potrafią być przyjaciółmi mocnych, (Moskali, Niemców), a i ideoiogja ich nie przekracza granic ciasnego sekciarstwa.

Zresztą o umarłych lepiej nie mówić.

Stefan

Jf.

Wśród głogów i cierni.

(Pamiętniki z więzienia z r. 1919 — 20).

(Ciąg dalszy).

30 grudnia 1919 r.

Dzisiaj byłem na spacerze. Spacer ten odbywa się na podwórku więziennym, na tak zwanym maneżu, okalającym klomb. Klombik ten zdobi pośrodku lampa elektryczna, po bokach—sześć dużych drzew. Spa­

cerują polityczni. Jednego z nich, Jana Lisowskiego przypominam sobię z Pińczowa. Zawiązuje się rozmowa. Polityczni w liczbie ośmiu przyjęli

*) Scranton jest to miasto górnicze w Stanie Pansilwanji w Ameryce, gdzie rezyduje biskup Hodur.

**) Jest synagoga reformowana /żydów w Warszawie z językiem polskim w nabożeństwie.

(9)

— 9

mię do swego grona z pewnym wyrazem sympatji i życzliwości. Dowie­

działem się, że według ustawy spacer przysługuje więźniom wszystkim codzień, przynajmniej pół godziny. Nie korzystają atoli z tego prawa z braku ubrania ciepłego a głównie butów. Polityczni, że buty mają, czę­

ściej ze spaceru korzystają. Większość politycznych na czele z p. Lisow­

skim aresztowana jest za strejk rolny w październiku; inni •—• podejrzani 0 agitację bolszewicką; do tych ostatnich należy p. Antoni Trzewiczek.

Tych dwóch t.j. p. Lisowskiego i p. Trzewiczka cechuje pewne wyrobie­

nie polityczne, ogłada towarzyska, wyższy poziom kulturalny -reszta- to ofiary „twardej ręki", po większej części fornale bardzo mało uświadomie­

ni. P. Lisowski to światowiec, marynarz floty czarnomorskiej, zna wszy­

stkie porty na kuli ziemskiej, wszystkie wyspy ważniejsze, włada dobrze językiem rosyjskim. Wielki jednak zbiór wiadomości obserwacyjnych nie zdołał przetrawić z powodu braku wyższego wykształcenia i braku zmysłu krytycznego. Wszystko to przeszło po nim, jak woda po gęsi. W poglą­

dach swoich politycznych sprzyja anarcho-komunistom. Jest przytem zaro­

zumiałym, co czyni go mniej sympatycznym, to jednak nie przeszkadza byśmy się dzielili „wałówką“ lub użyczali sobie „fajek“ (to jest pa­

pierosów) tembardziej, że z nimi mam jedyne towarzystwo, jakie można mieć w więzieniu.

Drugim wybitniejszym więźniem politycznym jest p. Trzewiczek — człowiek z domowem wykształceniem - samouk, z zawodu— monter, robot­

nik fabryki pończoszniczej. Posiada spory zasób wiadomości z literatury 1 historji; obdarzony przytem niezwykłą pamięcią. Cale ustępy czytanych utworów wierszem cytuje na pamięć. Natura nadzwyczaj szlachetna i bo­

gata. Politycznie jest dosyć wyrobionym, sprzyja komunistom. Jest przy­

tem bardzo skromny i w obejściu nader uprzejmy, co czyniło zeń miłego towarzysza w niedoli więziennej. Polityczni zajmują osobną celę i cieszą się niektóremi przywilejami: mogą czytać gazety, palić papierosy, przy wi­

dzeniu rozmawiają bez kraty—w dyżurce, na spacerze mogą chodzić pa­

rami, rozmawiać i wogóle są grzeczniej traktowani.

Inni więźniowie chodzą kolejno na spacer po 40-tu — gęsiego, ręce w tył i rozmawiać nie wolno. W czasie spaceru zwykłym dozorcom w po­

moc przychodzi rezerwa dla wzmocnienia ochrony na wypadek ucieczki.

31 grudnia 1919 r.

Ostatni dzień starego roku.

Dzisiaj tydzień już minął, jak jestem pod kluczem. Straszny ten ty­

dzień, gdyby tak więcej takich tygodni, toby się i życie sprzykrzyło. Jak­

że jestem wdzięczny samemu sobie, że nie jestem przyzwyczajony do ob­

fitej i wybrednej kuchni, do ciepłej temperatury i miękkiego łóżka. Od szkolnej lawy przeczuwałem, co mię w życiu czeka, przeto suggerowałem swoim zmysłom smaku, czucia i dotyku, że najlepsze potrawy to kapusta, groch, kartofle, barszcz, kasza, najzdrowsza temperatura chłodna a naj­

lepsze spanie jest wtenczas, kiedy równo z nogami jest głowa i siennik nigdy nie wzruszany, kiedy człowiek pod zimną kołderką całą noc jest w ruchu, żeby ogrzać coraz to inny bok od nagrzanego ciałem siennika, bo ćienka kołdra nie wiele ochroni przed zimnem. Słowem, gdyby nie

1

(10)

— 1 o —

dawne spartańskie zwyczaje, trudno byłoby w więzieniu wytrzymać, a tak, to kpię sobie ze wszystkich tyranów wolności. Wytrzymam to wszystko.

Śniła mi się dzisiaj bardzo wysoka wieża i ja się znajdowałem wewnątrz tej wieży, widziałem też tam i innych więźniów. Sen ten zasmu ­ cił mię bardzo, jest on złą wróżbą—czeka mię długie więzienie. Trzeba ci wiedzieć, przyjacielu, że sny w życiu więźnia zajmują bardzo poważną rubrykę.—Niczem są biuletyny z placu boju, wobec snów więźnia.

Po pierwsze dlatego, że we śnie przynajmniej zażywa się zupełnej wolności, rozmawia się z przyjaciółmi, przebywa się w drogich miejscach swego dzieciństwa i młodości Robi się to, co zwykło było się robić na wolności. Zapomina się o troskach życia więziennego.

Po drugie—wiele z tych snów pochodzi od naszej podświadomości, z innego świata, świata duchowego, który jest w kontakcie ze światem dusz naszych przyjaciół czy wrogów i doskonale orjentuje się w naszej przyszłości, zależnej od różnych konjunktur politycznych, społecznych, to­

warzyskich i zdrowotnych.

Słowem, wiele z tych snów mogą być nazwane snami proroczemi, mówiącemi nieraz lepszą prawdę niż wyroki prokuratora czy opinja sędzie­

go śledczego, co do przyszłości więźnia.

Dzięki temu tłumaczenie snów w więzieniu jest bardzo rozpowszech­

nione i więźnione na „dzień dobry“ często mówią sobie co ci się śniło?

Do snów najbardziej przez więźniów pożądanych należy zaliczyć — gęsi, co znaczy papiery, list, akta, zwłaszcza dla więźniów, będących pod śledztwem, bowiem wielu z pośród nich (2/3) od sprawy idą wolni, wy­

siedziawszy „djabłu na uciechę“ 18—20 miesięcy. Dalej słyszeć wy­

strzał — to ktoś z celi wyjdzie na wolność; samemu strzelać — to sam wyjdzie na wolność; widzieć zboże, rosnące na polu —to posyłka z domu it.d.

Prócz tego są jeszcze znaki na jawie, po których więźniowie wró­

żą sobie wyjście na wolność. Np. : Jeżeli wróbel usiądzie na oknie, lub klucze upadną na ziemię dozorcy przed drzwiami, to z celi tej ktoś wyj­

dzie na wolność.

Słowem, jak kwiat do słońca, tak więzień do wolności we dnie i w nocy wzdycha.

O piękna, o boska wolności, jakżeś ty droga, ten tylko ciebie oce­

nić może, kto cię stracił. Tyś jest filarem, kamieniem węgielnym szczę­

ścia ludzkości. Tyś celem życia człowieka, jego doczesnym i Wiecznym rajem; tylko niestety nie wszyscy ciebie jednako pojmują, bo kiedy jedni walczą w imię twoje o promyk słońca, o kawałek chłeba, o prawa ludz­

kie, o światło prawdy, o możność pracy dla dobra swego i bliźnich swo­

ich, to inni walczą o godność katów, żarłoczność pijawek, wolność pa­

sożytów, o lekki dochód i możność użycia, o wielkie bogactwa, choćby za cenę szczęścia i życia miljonów; słowem, o wolność własnego tylko

brzucha i swojego „Ja". D. c. n.

/

(11)

11

Ogródki robotnicze w Zagłębiu,

Zanim ideał socjalny będzie urzeczywistniony, kiedy fabryki, ko­

palnie i koleje będą unarodowione, jak o tern od lat stu głosi program socjalistyczny, więc zanim ogół klas pracujących przygotuje się do te­

go faktu unarodowienia źródeł wytwarzania, jak o tern marzą socjali­

ści -trzeba o tern myśleć, iż „cudem“ to się nie stanie, ani gwałto­

wna przemiana (rewolucja) tego nie da wcale.—Doświadczenie Sowieto- rosji w gwałtownem przeprowadzeniu własności prywatno-kapitalistycz- nej na własność zbiorową ogółu w wyniku ostatecznym po siedmiu latach wielorakich przemian zmusza bolszewików znowu do organizo­

wania ustroju kapitalistycznego z tą tylko różnicą, że w miejsce po­

jedynczych kapitalistów, występują spółki i państwo jako posiadacze dóbr wytwarzania. To kosztowne, przez krew dokonane doświadczenie Rosji uczy socjalistów całego świata o tern, że trzeba ogół pracujący stopniowo przygotowywać do tego, by w pracy zbiorowej ludność przysposabiała się do zbiorowych wysiłków wytwórczych.

Naiwne bowiem jest mniemanie, że jak będzie nowy rząd robotni- czo-włościański—to o dra z u będzie raj na ziemi, jak to głoszą odezwy komunistyczne, bo ten raj nastąpi dopiero wtedy, gdy sama masa pra­

cująca będzie do tego zdolną.

Ażeby ją w tym kierunku uzdolnić, to nie rząd roboczo-włościań- ski trzeba tworzyć—ale tę klasę pracującą wychowywać. — Więc robo- czo-włościański rząd bolszewików po tych siedmiu latach przeróżnych zmian tworzy „nowy ład“, ale inaczej niż go rewolucja bolszewicka zapoczątkowała.

Wśród tych wielu reform jedna z nich w Sowietorosji, rozwijana od lat kilku, jest tylko odtwarzaniem tego, co zachodnia Europa zna od lat dwudziestu kilku pod nazwą zagonków robot niczyc li.

Rzecz polega na tern, że w Sowietorosji każda fabryka, kopalnia i zakład przemysłowy, gdzie wielu robotników pracuje, otrzymuje od rządu folwark lub place pod miastem, gdzie każda rodzina oddzielnie uprawia sobie warzywa na zagonkach, co rok udzielanych, lub komitet fabryczny wybiera zarząd do folwarku, żeby robotnicy, pracując tam w chwilach wolnych, mieli własne ziemiopłody. U nas, w Warszawie, zagonki czyli ogródki robotnicze podmiejskie istnieją od 1904 roku, a w Niemczech, Belgji i Francji od 1870 roku. Ktoby bliżej chciał tę organizację poznać, to dość pojćchać do Katowic i Królewskiej Huty na Śląsku, gdzie od lat 25 wiele rodzin robotniczych z kopalń i hut wolne chwile od zajęć z dziećmi spędza na swych zagonkach, peł­

nych altanek, kwiatów i warzyw.

W święta i niedziele w ciągu całego lata wiele tych rodzin, obar­

czonych koszykami, pełnemi sałat, rzodkiewek, marchwi powraca do domu z rozbawionemu dziećmi z zagonków własnych.

U nas, w dawnej Kongresówce, zwyczaj zakładania ogródków ro­

botniczych około fabryk, hut i kopalń nie istniał, bo u nas był kapi­

tał obcy, wyzyskujący lud roboczy i ziemię, ale teraz, gdy już w rzą-

(12)

—-

12

dzie mamy socjalistów, a okręgowe związki P. P. S. posiadają w wie­

lu miastach swych radnych, a nawet prezydentów miast na czele, win­

ny te okręgowe rady powiatowe P. P. S. postawić na porządek dzien­

ny sprawę ogródków robotniczych.

Osobliwie u nas w Zagłębiu sprawa to paląca, bo warzywa tu stają się coraz droższe, ludności coraz więcej, a placów miejskich, peł­

nych śmiecia nie brak na to, żeby 'tam urządzić ogródki robotnicze.

Zarządy hut i kopalń nie odmówiłyby swego poparcia dla tej sprawy, żeby na wielu placach powstały zagony warzyw dla ich pracowników i ich dzieci.

Rzucając tę myśl na łamach „Głosu Ziemowida“, podkreślam, iż tą sprawą organizacji uszlachetniającej życie i byt codzienny rodzin robotniczych, interesuję się oddawna i chętnie bym temu dopomógł, gdyby w Dąbrowie Górniczej która organizacja robotnicza chciała się tern naprawdę zająć. O codziennych praktycznych korzyściach tego przedsięwzięcia można powiedzieć, co następuje, a co opiera się na corocznych sprawozdaniach, drukowanych we Francji i Niemczech o stowarzyszeniach ogródków robotniczych.

1) Dzieci rodzin robotniczych, mających ogródki, są zdrowsze od dzieci tychże rodzin, wychowywanych na ulicy i podwórzu. 2) Ojco­

wie rodzin, mających ogródki robotnicze, mniej czasu wolnego tracą w piwiarni niż ci ojcowie, którzy ogródków nie mają. 3) Gospodynie rodzin robotniczych z Niemiec i Francji, mające ogródki, zaświadcza­

ją jednogłośnie, że korzyści osiągane z warzyw na własnych zagon- kach dwa i pół raza do trzech przenoszą wydatki, ponoszone na na­

siona, rozsadę, narzędzia i pracę pielęgnowania tych zagonków, rachu­

jąc pracę ojca i matki bez pomocy dzieci przy podlewaniu i pieleniu zagonków. Pierwszy i drugi szczegół jest tak ważny dla życia społecz­

nego klasy pracującej, że wiele miast w Niemczech i Francji nietylko chętnie udziela place miejskie na zagonki robotnicze, ale nawet do­

prowadza do nich wodociągi i linje tramwajowe.

U nas na początek dosyć tego będzie, gdy zarządy miast dadzą place odpowiednie, zarządy fabryk pomoc techniczną w zdobyciu na­

rzędzi pracy (łopat, grabi, podlewaczek), a zarządy organizacyj i sto­

warzyszeń robotniczych podejmą odczyty i wykłady, popularyzujące tę sprawę, żeby z pieniędzy, za odczyty otrzymanych, kupić nasion do sie­

wu. W nadziei, że czytelnicy nasi zainteresują się tą sprawą, nie od­

mówię swej pomocy.

W. Wojciechowski agronom, były instruktor rolny w Poleskiem Województwie.

Jjzielo apostolskie sprawuje, kjo rozpowszechnia „ę/os Ziemowida“.

Gzyfajcie, prenumerujcie organ ,, Wiary Polskiej“^

(13)

13

Pomoc w nagłych wypadkach.

Często zdarzają się nieszczęśliwe wypadki, które wymagają bez­

zwłocznej i szybkiej pomocy dla uratowania człowieka. W każdym wy­

padku tego rodzaju należy natychmiast posłać po lekarza, a jeśli lekarz mieszka daleko—po doświadczonego felczera, do czasu zaś ich przybycia należy użyć środków celem przywrócenia pozornie umarłego do życia.

Ponieważ w życiu codziennem bywa bardzo wiele wypadków nie­

szczęśliwych, z powodu których człowiek może utracić przytomność i wy­

dawać się umarłym przeto w każdym z tych wypadków należy stosować inne środki. W tym celu podajemy następujące rady :

Ratowanie topielców.

Jeżeli człowieka wydobyto z wody i nie znać na nim śladów życia, należy natychmiast posłać po lekarza, a do czasu jego przybycia użyć wszystkich środków celem wzbudzenia życia w utopionym. Najgłówniejszą rzeczą jest przywrócić oddech, obieg krwi i ciepłotę ciała. W tym celu należy postępować jak następuje: Topielca rozbiera i kładzie się na podłodze lub ziemi. W takiem położeniu z ust płynie ciecz, język się wysuwa i dostęp do gardła i krtani staje się swo­

bodnym, Usta należy oczyścić z mułu, piasku, piany za pomocą palca lub pióra, umaczanego w oliwie. Następnie kładzie się topielca bokiem, głowę należy podtrzymać rękoma, do nosa przykładać amoniak, nozdrza drażnić piórkiem, twarz i piersi zlekka rozcierać i spryskiwać naprzemian zimną i ciepłą wodą. Jeżeli te środki będą bezskuteczne-*-trzeba topiel­

ca odwrócić twarzą na dół, podłożyć pod piersi ubranie lub poduszkę, na­

stępnie zaś ostrożnie przechylać na bok i wkrótce znowu przywracać do poprzedniego stanu, to jest twarzą na dół, następnie znów kłaść bokiem i t. d , powtarzając tę czynność do 15 razy w ciągu minuty. W chwili, gdy ciało pozostaje odwrócone twarzą na dół, plecy topielca pomiędzy ło­

patkami należy przyciskać jednostajnie, lecz dość silnie, z przerwami. Od przyciskania piersi się kurczą, wypuszczając powietrze, przestając zaś ci­

snąć — wprowadzamy powietrze do piersi. ->

Jeżeli środki powyższe, często powtarzane, w przeciągu 5 minut pozostaną bez skutku, wówczas topielca należy położyć plecami na nieco » pochyłą powierzchnię w ten sposób, ażeby głowa leżała wyżej od tułowia na jakiejkolwiek miękkiej podkładce; usta topielca należy otworzyć, ująć za język, wyciągnąć go i umocować tasiemką, przeprowadzoną z nad ję­

zyka pod niższą szczękę. Następnie jeden z ratujących staje za głową topielca, bierze go za ręce powyżej zgięcia łokciowego, podnosi ręce do góry i w tym stanie trzyma je przez 2 sekundy, potem opuszcża ręce na dół, zgifta w łokciach i przyciska do boków piersi. To należy powtórzyć 10 razy na minutę i przestać dopiero z chwilą przywrócenia oddechu.

Jeżeli topielec niedługo pozostawał w wodzie, to środki powyższe częstokroć bywają skutecznemi; jeżeli jednak pomimo ich użycia oddech nie wraca, nie należy tracić nadziei, lecz to sztuczne oddychanie stoso­

wać w dalszym ciągu, bowiem niekiedy oddech normalny w ratowanym powraca dopiero po godzinie a nawet pięciu kwandransach. Jednocześnie zastosować lewatywę, łaskotać piórem gardło, przystawiać do nosa flasze- czkę z amoniakiem lub umoczoną w nim watę i jeśli się zdarzy, że to-

(14)

14

pielec kichnie lub zakasła — można być pewnym, że życie jego ocalone.

Wówczas trzeba go przenieść ostrożnie do pobliskiego domu, ulokować w ciepłym pokoju, położyć do łóżka bokiem, przykryć ogrzaną kołdrą lub kocem i pod nim rozcierać całe ciało suknem, flanelą lub miękką szczotką, zmoczoną w gorącej wodzie lub spirytusie kamforowym, ażeby tym spo­

sobem wywołać obieg krwi i napływ jej do serca. Należy też ogrzać sto­

py nóg oraz łydki butelkami z wodą gorącą. Wszystko to należy czynić do czasu wywołania oddechu, kaszlu, dopóki topielec nie otworzy oczu;

wówczas trzeba mu dać do picia coś ciepłego (herbaty, czarnej kawy, malin i t. p ).

Zdarzało się, że dopiero po 4 do 6 godzinach tego rodzaju bez­

ustannej opieki, topielcy przychodzili do życia, to też nie należy przery­

wać akcji ratowniczej wcześniej.

Niektórzy stosują bujanie topielca na prześcieradle lub przewracają głową na dół. Te sposoby są nie wskazane a nawet" niebezpieczne i szko­

dliwe dla ratowanego.

Uduszenie lub powieszenie.

Wisielca należy uwolnić z pętli zacieśniającej jego szyję, czyniąc to ostrożnie, by przy przecinaniu sznu­

ra nie upadł całym ciężarem ciała na ziemię, gdyż w takim wypadku może nastąpić złamanie ręki, nogi lub inne uszkodzenie ciała. Przy tej czynności należy wisielca podtrzymywać i ostrożnie położyć na ziemi z uniesioną głową i porozpinać ubranie. Jeżeli uduszony ma twarz czer­

woną, nadętą, siną — dobrze jest na plecach postawić 8 do 10 ciętych baniek. Szyję rozcierać, głowę i piersi oblewać zimną wodą, do nosa przykładać amoniak. Sztuczne oddechanie stosować tak długo póki rato­

wany nie zacznie oddechać samodzielnie.

Zaczadzenie.

Zaczadzonego należy niezwłocznie wynieść na świeże powietrze, nadać mu położenie nawpół siedzące, głowę i piersi oraz całe ciało oblewać zimną wodą, zastosować lewatywę z wody z. do­

mieszką niewiejkiej ilości octu. Jeżeli ratowany może połykać, dać mu do napicia się zimnej wody zmieszanej z octem. Do głowy i skroni przy­

kładać śnieg lub okłady z zimnej wody i octu. Stosować długotrwałe sku­

teczne oddechanie. W ten sam sposób należy postępować z ludźmi, któ­

rzy znajdują się w stanie pozornej śmierci wskutek gazów szkodliwych w piwnicach, dołach kloacznych, studniach, kopalniach węgla i t. p.

£■

Przegląd polityczny. %

Polska. Wielu socjalistów i sprzyjających komunizmowi okazuje zdumienie, czemu to delegacja sowiecka, zwiedzając Zagłębie, Śląsk, Łódź, dla nawiązania stałych stosunków handlowych pomiędzy Rosją i Polską unika wprost delegatów tajnych bolszewików i nie radzi wcho­

dzić w stosunki z socjalistami w Polsce. Przyczyn na to jest kilka i aż nam dziwno, że w Polsce socjaliści tego zrozumieć nie chcą. Najpierw to, iż rząd Sowietów do agitacji komunistycznej w Polsce i w całym świecie posiada odrębnych specjalistów niż ci, co przyjechali. —Żleby nawet było dla

(15)

15

handlowej delegacji Sowietorosji wchodzić w stosunki polityczne z emisarju szami komunizmu w Polsce i sprzyjającymi bolszewikom, bo jedni i dru­

dzy mogliby się kompromitować znajomościami —które muszą być ukryte.

Następnie trzeba pamiętać o tern, że komunizmu w Rosji niema już od lat trzech a jest tylko socjalizm państwowy, a jeżeli jest komu­

nizm to na eksport do Polski i całego świata — jako ideologja, — we­

wnątrz zaś Rosji bolszewicy nie dopuszczają w fabrykach do strejków i nie wolno robotnikowi kopalni lub fabryki opuścić bez decyzji komitetu fa­

brycznego, który jako władza naczelna robotnika rozstrzyga o jego po­

stępowaniu. Skoro bowiem w Sowietorosji państwo stało się kapitalistą, bo do państwa należy w s/4 cały przemysł fabryczny — a w 1/i do spó­

łek udziałowych właścicieli prywatnych, to nic dziwnego, że handlowa delegacja Sowietów w Polsce — zanim tu się osiedji— narazie nie widzi tu swych ludzi i tych z lewicy socjalistycznej, którzy myśleli, że będą się z nimi delegaci bratać. Tymczasem ci delegaci Sowietorosji mają interes do kapitalistów w Polsce i z nimi tylko się bratają.

Sprawa polsko-czeskiego porozumienia zatacza coraz szersze kręgi.

Akademickie koła przyjaciół Polski w Czechach zamierzają podczas wa­

kacji urządzić szereg wycieczek studentów z Czechosłowacji do Polski i odwrotnie -proponują dla wzajemnego poznania się, by polska młodzież przybywała do nich. Wymiana ta obustronna jak najlepiej wpłynie na wzajemne poznanie, "gdy po kilka tygodni młodzież będzie poznawać ję­

zyk, obyczaje i urządzenia dwóch narodów, na czele nowej ery federacji Sławjan stających. W Polsce iw Czechosłowacji myśl ta jest nader mile widzianą, bo łączność Sławjan to największa nasza potęga polityczna wobec groźnych sąsiadów.

Z Francji. Proponowana konferencja rozbrojeniowa, która mia­

ła się odbyć w Genewie na żądanie Anglji i Francji została odroczoną, ale natomiast narada międzynarodowa gospodarcza ma się odbyć w mar­

cu lub ostatecznie w połowie maja w Genewie. Europa dusi się pod na- porem wydatków na uzbrojenie na lądzie, wodzie i powietrzu, a ta wza­

jemna podejrzliwość państw i ludów potęguje się walką celną o granice zbytu, bo każde państwo z zagranicy chce mieć waluty za swe wyroby, ale obce towary okłada cłem — co właśnie potęguje wzajemną nieufność.

Ideja zgody, braterstwa i porozumienia świta jednak u wszystkich, bo jeszcze jedna wojna a cywilizacja Europy będzie u granicy rozkładu

i upadku.

Z Miemiec. Nowy rząd w sprawie oddania majątków byłych panujących książąt w Niemczech, co wyniosłoby olbrzymie sumy pienię­

dzy i przestrzeni rolnych, zdecydował sprawę tę ponownie rozpatrzeć — jakkolwiek początkowo zdecydywano oddać te miljony tym książętom. - Dopiero odpowiednia agitacja w prasie i na zebraniach oraz zupełnie no­

we poglądy na własność byłych panujących jako na rzecz „dóbr narodo­

wych“ wywołała ponowną decyzję rozpatrzenia tej sprawy. Masy. jednak ludności niemieckiej z okazji urodzin byłego cesärza Wilhelma świętowa­

ły nie dlatego, żeby były monarchicznie usposobione, ale dlatego, żeby przez to okazać swe niezadowolenie z istniejącego porządku w Niemczech.

(16)

16

W Ällgglji.

Na tle walk partyjnych wypływa nowa tendencja polityczno-społeczna, na czele której staje wódz liberałów, były prezes ministrów, Lloyd George. W Anglji bowiem ziemia należy do land-lordów a tak zwane u nas włościaństwo — to tylko czynszownicy dóbr wielkich lub dzierżawcy, gdzie z ojca na syna przechodzi tytuł dzierżawy.

Lloyd George rzuca nowe hasła reformy rolnej—więc uwłaszczenia tych czynszowników, ażeby Anglja była krajem bardziej rolniczym, gdyż obecnie wielu lordów swe grunta trzyma pod lasami i łąkami. Anglja produkuje tyle tylko ziemiopłodów, iż to jej starczy na sześć tygodni dla przekarmienia ludności—gdy pozostałą resztę produktów sprowadza z Ka­

nady, Ameryki i Europy. Pomysł reformy rolnej stał się w Anglji tak po­

pularny, iż prawdopodobnie Lloyd George stanie na czele nowej partji w Anglji—co będzie tylko na rękę dla partyj radykalnych i komunistów.

Na otwarciu parlamentu uderzyła wszystkich mowa tronowa króla, która zwykle była krótką i najczęściej mówiła o zagranicznych stosun­

kach Imperium Brytyjskiego. Obecna mowa, wygłoszona na 1926 rok, omawiała tylko trudności polityki wewnętrznej. W Anglji bowiem istnieje olbrzymie bezrobocie w górnictwie węgla, bo cały świat wydobywa wę­

giel własny, wiele motorów porusza elektryczność, zdobywana przy po­

mocy torfu i węgla gorszych gatunków jak lignit, lub poruszanych przez naftę i benzynę. Kryzys węglowy Anglji pogłębia się przez to, że Chiny stanowczo nie chcą towarów angielskich. Miljon zredukowanych i bezro­

botnych jest na utrzymaniu państwa.

Obserwator.

TA TA" Tygodniowy Magazyn Ilustrowany. Redakcja i Administracja ł) * Warszawa Boduena 1. Telefon 223-04. Konto P. K. 0. 12-222.

„Ukazał się nr. 10 Tygodniowego Magazynu Ilustrowanego „To-To" pod re­

dakcji} Juljana Tuwima. Zawiera treść następującą: Rada Ligi Narodów w karykatu­

rze włoskiego artysty.—Radości i rozkosze raju. — Dynamit. —Męki twórczości.—Na falach oceanu.—Notatki naukowe. Z szerokiego świata. — Zniekształcanie ciała.—

Eksploatacja „Ognia ziemskiego". Tutti frutti. — Dziwactwa mody w wiekach śred­

nich. Ciężka praca literata.—Łażące ryby.—Sport.—Z szarej prowincji. Korespon­

dencja z Wielunia.—Krzywe zwierciadło. -Taniec dzikich ludów.—Uwaga! Dzika wi­

zyta w redakcji.—Lombard w Monte Carlo. Trochę śmiechu. II Konkurs „To-To“.

—Rozstrzygnięcie i, uzasadnienie. -Rozrywki. — Szachy.—Korespondencja.- Czy wiesz że...—Nowinki warszawskie z przed stu lat. - Nowości filatelistyczne.“

§ 'j * / \

OGł-EOSZEISTIE: „Głos Ziemowida“ można zaprenumero­

wać w każdym Urzędzie Pocztowym.

I

Wydawca i redaktor odpowiedzialny : TOMASZ LEGOMSKI.

/

26-83. Drukarnia „St. Świącki", Dąbrowa Górnicza.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Różnice te mogą odzwiercie- dlać bardziej obciążoną wyjściową charakterystykę (starszy wiek, mniejsza populacja pacjentów z roz- poznanym zawałem serca lub

Ponieważ, jak już kilka razy wspominałem, depresja jest obecnie rozpozna- niem popularnym, w praktyce stosunkowo często można spo- tkać pacjentów, którzy od razu na

Współczesna demokracja czyli rządy większości – bo tylko ten element definicji udało nam się ustalić - nie jest do końca bezbronna. kształtują się – w teorii i

kie stawiają narówni z „najwyższą“ władzą papieża. Stawiają je zbyt wysoko, wyżej ponad wszystko, oddają mu głęboki pokłon; lecz cel ich — opanować nim i wszystko

Całą tę tyradę wygłasza głosem grzmiącym z odpowiednią gestykulacją, która nadawałaby się tylko do ludzi dzikich, którzy języka zupełnie nie rozumieją, a na wyobraźnię

stem papizmu w Polsce współczesnej jest prototypem systemu jezuitów, a wpływ jego rozlewa się coraz szerzej i jak woda przenika w każdą szczelinę życia państwa —

szkód, a przy pogrzebach żadnych zastrzeżeń. miał się odbyć pogrzeb ś. inżyniera Edmunda Wargenau, na który przybył z Warszawy ks. Przed samym pogrzebem, już przybywszy

Dość niezwykły pomysł nieprawego zdobycia pieniędzy okazuje się jeszcze bardziej za- wikłany w chwili, kiedy ojciec młodego żołnierza unosi się honorem i nie chce