• Nie Znaleziono Wyników

Głos Ziemowida, 1926, R. 2, nr 26

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Ziemowida, 1926, R. 2, nr 26"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Opłata poczt, uiszczona ryczałtem. Cena 25 gr

GŁOS ZIEMOWIDA

Organ Wyznawców Polsko-Katolickiego Kościoła Narodowego.

Tygodnik poświęcony sprawom religijnym, społecznym i naukowym.

Rok II. Polska, Dąbrowa Górnicza, 30 maja 1926 r. JNb 26.

PRENUMERATA: Rocznie złotych 10, półrocznie złotych 5, kwartalnie złotych 3.

Numer pojedynczy 25 groszy. Konto czekowe P K. 0. w Warszawie 63.166.

W Ameryce rocznie 2 doi. We Francji rocznie 50 fr. kwart. 15 fr. M Telefonu 1.27.

Adres redakcji i administracji: Polska, Dąbrowa Górnicza, „Głos Ziemowida“.

TREŚĆ NUMERU:

Kazanie ks. Duszny.—Swastyka. — Nasze refleksje nad tern, co się stało w Warsza­

wie. — Korespondencja z Łodzi. — Jezuityzm i jezuici. — Noc św. Bartłomieja. — Wśród głogów i cierni. — Przygody Ziemowida. — Przyrodolecznictwo. — Przegląd

polityczny. — Rzeczy ciekawe.—Ogłoszenia.

Tajemnica chrztu.

Ewangelja według św. Mateusza, r. 28.

Onego czasu: Rzekł Jezus uczniom swoim: Dana mi jest wszy­

stka władza na niebie i na ziemi. Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcąc jej w imię Ojca, i Syna i Ducha świętego, nau­

czając je chować wszystko, comkolwiek wam przykazał. A oto!

ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata.

NAJMILSI BRACIA!

r I I I stało się, że Chrystus przyszedł na świat i wylał I L Ducha Prawdy na uczniów i apostołów. Dając im chrzest nie z wody tylko lecz i z ognia. A po onym chrzcie rzekł:

„Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca, i Syna i Ducha świętego, nauczając je chować wszyst­

ko comkolwiek wam przykazał“. Kiedyż to miało miejsce?

(2)

2

— W starym świecie, przed końcem jego. I zapowiadając dzieło zbawienia, jakie ma się nad światem obumarłym w błę­

dach dokonać, powiada: „Oto ja jestem z wami po wszyst­

kie dni (nie wieki, ale dni, które nas dzielą od końca świa­

ta), aż do skończenia świata.

Czyli aż do całkowitego zwycięstwa Prawdy nad fał­

szem i błędem, dobra nad złem... Aż do chwili urzeczywist­

nienia Królestwa Bożego na ziemi. Cóż tedy znaczy on chrzest z wody, chrzest z ognia. Woda jest przeciwieństwem ognia. Woda jest symbolem doczesności, świata, ludzkości, ziemskości ogień natomiast jest symbolem Ducha i rze­

czy wyższych, z Duchem związek mających. Jest figurą wyż­

szego wtajemniczenia i głębi poznania Boga. Chrzcić to zna­

czy rodzić. Jak przez chrzest z wody stajemy się dziećmi danego Kościoła, według którego obrządku chrzest przyjmu­

jemy, tak przez chrzest z ognia czyli chrzest duchowy sta­

jemy się dziećmi Kościoła Chrystusowego, synami Króle­

stwa Bożego na ziemi.

Chrzcić to znaczy uczyć. Słowa: „chrzcąc je w imię Oj­

ca, i Syna i Ducha św., są równoznaczne ze słowami: „nau­

czając je chować wszystko, comkolwiek wam przykazał".

Chrzest ludom niesie, kto światło Prawdy Bożej niesie. To­

też ceremonje tajemnicy chrztu św. symbolicznie przypomi­

nają nam to duchowe odrodzenie i przeobrażenie człowieka pod wpływem słowa Bożego. U nas jest zwyczaj chrztu przez polanie wodą główki dziecięcia-, w Kościele prawosław­

nym—przez zanurzanie w wodzie, jeden i drugi ceremonjał przypomina nam to, iż woda chrztu duchowego ma nowo- chrzczeńca obmyć z brudu grzechowego i uwolnić jego umysł (głowę) od błędów, w których się rodził i wychowywał. Coś podobnego oznacza sól, symbol mądrości, którą kapłan podaje dziecięciu przy chrzcie św.; namaszczenie piec i piersi krzyżem św. oraz główki olejem św., gdzie olej podobnież jak sól modrość Bożą i hart ducha oznacza. To nam też przypomi­

nają symboliczne obłuczyny dziecięcia w szatę białą (czepek), gdzie kapłan wyraża życzenie, aby tę szatę niewinności za­

chował do dnia Sądu Bożego i przyjścia Chrystusa w mocy i majestacie. Słowem, tajemnica chrztu, czyniąc nas członka­

mi danego Kościoła, myśl naszą podnosi ku odwiecznym ce­

lom i zadaniom człowieka i przypomina to, co było nieg­

(3)

3

dyś przy końcu starego Zakonu a w zaraniu Nowego świa­

ta, kiedy Chrystus ludzkość zbawił i zwraca myśl naszą ku przyszłości, kiedy Chrystus znowu ludzkość zbawi przy po- wtórnem swojem przyjściu.

Prośmyż przeto Boga, oby, jako jesteśmy uczestnikami chrztu z wody, stali się uczestnikami chrztu z ognia, przez który dopiero staniemy się być godnymi uczestnikami Kró­

lestwa Bożego na ziemi. Amen.

Czytanie listu błogosł. Pawła do Rzymian, r. II.

O głębokości bogactw mądrości i wiadomości Hożej! Jako są ■nieogarnione są­

dy jego i niedościgle drogi jego. Ho któż poznał umysł kański P Albo kto był racją jego P Albo kto mu pierwej dał, a będzie mu oddano P Albowiem od niego, i przezeń, i iv nim jest wszystko; jemu chwała na wieki. Amen.

SWASTYKA.

Zasada organizacji państwa i Kościoła Sławjańskiego spoczywa w rozwiązaniu zagadki, jaka otacza krzyż w rodzaju swastyki. W krzy­

żu zwanym swastyką kryje się bezsprzecznie prawda związku czyli moc czyniąca związ rodzaju ludzkiego na zasadzie odwiecznych przemian jednej i tej samej prawdy — będącej odbitką wielorakich tytułów róż- noepokowych jednego i tego samego Króla — Ducha, Jezusa Chrystu­

sa. Ks. Andrzej Duszno, poruszając w Ziemowidzie1) sprawę tajemnicy krzyża wykazał, że swastyka, mająca ząbki, zbliża kwadrat do koła, co oznacza koło świata i jego nieskończone powroty. Tak, swastyka —to wielka i dotąd nieogarniona tajemnica rodu ludzkiego — nie mająca nic wspólnego z rzymską szubienicą.

Swastyka jako symbol związku, jest równoramiennym, a ograni­

czonym krzyżem wielokrotnością linji, którego ząbki zbliżają kwadrat do koła wielkiego świata Boga Prawdy. Tak, że połączenie ząbków czyli pojednanie ramion świata w jednem kole Prawiedzy — wyraża tryumf prawdy i pokój. Ujęcie tej prawdy na zasadzie krzyża przekątniowego, który w ujęciu konstelacji Oriona tworzy znak krzy­

ża prostego ujętego w koło świata. Słowem, w wielokrotności linij czy­

niących związ Prawiedzy, ujawnia się niewyczerpana moc niezłomnego prawa miru, który na zasadzie prostego złączenia linji, czyli pojedna­

nia światów, tworzy krzyż w Kole — Kościół Boga — Prawdy t. j.

ludzkość złączoną na zasadzie miru. Złączenie to następuje wtedy, gdy swastyka z jej miejscami poprzerywanemi w czterech polach łączy się w koło pokoju.

Same zaś miejsca poprzerywane wykazują, że załamanie linji jest ') „Ziemowid" rok I, Nr. 9. — Tajemnica krzyża.

(4)

4

dążnością kwadratu do koła powszechności i pojednania. Załamania same w sobie, tworząc zakończenie krzyża ograniczonego wielokrotne- mi linjami, wyrażają symbolicznie, że następstwem miłości, sprawiedli­

wości, wolności i świętości w jedności koła jest pokój — życie wiecz­

nej mocy prawiedzy, jaśniejącej w świetle Boga — Prawdy.

Wykopaliska Troji, Babilonji, Egiptu, Ameryki i Europy prawdę swastyki ujawniły jako wyraz powszechności miru. Badania wyko­

palisk w Troji1), co to rzekomo miała być zburzona przez szał Achil­

lesa dowodzą nam, że swastyka i inne rodzaje krzyży są pochodze­

nia sławjańskiego. Sama zaś era trojańska, przedstawiona przez pisarzy rzymskich, jest nieścisła, gdyż sama nazwa Troji czy Trojany nosi ce­

chy mitu, a nie miasta. Mówią i o ten: same urny trojańskie2), które wraz z piramidami egipskimi zdają się okresowo schodzić. Epoka sfin­

ksa świętokrzyskiego, a nawet i egipskiego wydaje mi się być bardzo bliską epoce trojańskiej, która już znała swastykę, pątnicę sławjańską jak i krzyż przekątniowy”).

Krzyż w formach prostych i swastyki znany jest od czasów tru­

dno dających się latami określić. Znamy go w różnych erach Sławjań- szczyzny jak w Europie, Grecji, Babilonie i t. d. — znał go Fidjasz i sztuka miceńska.

Idąc dalej, stwierdzamy z szeregiem uczonych, że piramidy egip­

skie są budowane na zasadzie krzyża w rzucie poziomym tak, że czte­

ry narożniki podstawy piramidy są ściśle dostosowane do stron świata4).

I tak, swastyka w swej tajemnicy ginie tam — gdzie jest świat w swych formach wieczności. Zna ją Europa sławjańska — Bardowie i Druidzi — znają kapłani Egiptu jej żywot wieczny czyli powszech­

ność. Tak — swastykę zna cały świat, bo ona jest pokojem i najstar­

szemu zaklęciem szczęśliwości ludzkiej5). Krzyż w kole — to nasza pra- sławjańska moc, która na dziesiątki tys. lat przed erą rzymską0) wzniosła piramidy w Egipcie i była mocą Wawilionu—tego Syjonu poljańskiego Kościoła — Państwa.

Z tego wynika, że cała zagadka swastyki obraca się około ludu, któ­

ry żyje cywilizacją krzyża, piramid i powszechności — a ludem tym jest Polska i bratnie jej duchowo narody.

Znak ten zawsze po przez długie wieki lat tysięcy — był świa­

tem pokoju i prawdą Kościoła — Króla — Ducha. — Znak ten i dziś jest świadectwem, żc porządek świata stoi na zwiażnicy (swastyce) czyli na pokoju.

') Schliemann: Ilios — Leipzig 1881, str. 393, 397.

2) Schliemann: Ilios Leipzig 1881. Str. 261, 459, 494.

3) Zburzycki J. Mir i sława str. 33.

1) Tamże „ str. 34.

°) Narbutt: Dzieje narodu litewskiego I, str. 371, 373 or. 403.

fl) Windenmann: Ziemia i człowiek str. 72 — 73.

(5)

5

Co za wzniosłość w tych prawedach przed-Homerycznych!... Co za majestat nosimy w sobie?

O, jak daleko brzmi ta harfa złota, Której mi tylko echo wiecznie słychać,

Jak mi smutno!').

O, tak smutno, bo tam w ruinach Troji, Babilonu, Egiptu, Rzy­

mu, Grecji — widzę prasławjanską moc — słyszę echo wiekuistego pokoju. Cała rasa biała — to my Sławjanie — synowie marnotrawni, co to utraciliśmy najdroższe skarby: miłość, wolność, sprawiedliwość i świętość. Zwiążnica (swastyka) to pokój powszechny — jedna ow­

czarnia i jeden pasterz Król — Duch — Jezus Chrystus. To nowe a stare echo dawnej mocy rozbrzmiewające w hymnie Kościoła Pol­

skiego.

Niecli więc Lechitów dłonie Kątyny wzniosą zrąb.

Niecił znowu ogień płonie I ojców wzrasta dąb.

') Juljusz Słowacki.

jYliłosław.

Nasze refleksje nad tein, co się stało w Warszawie,,,

Znowu rokosz, typowy polski rokosz, krew się polata, brat brata mordował. Zgroza, hańba, zguba narodu, upadek państwowości wisi nad nami, oto słowa, które piszą różne pisma prawicowe - klerykalne.

Ale czy się ci panowie zastanowią nad tern, co mówią? Pozwalam so­

bie w to wątpić. Czyż za to krew się strumieniami lała przez całe la­

ta, aby dzisiaj trupy żyjące w Polsce rządziły, czy za to, żeby dzisiaj nędza obrońców Ojczyzny po ctileb na obczyznę wyganiała? Czy za to ginęła młodzież nasza, abyśmy na rzymskiej obroży pokutowali?

Czy za to, żeby cygany podkarpackie nami rządziły ? Polska od wie­

ków była krajem rycerskim, jej wielcy królowie byli rycerzami i dzisiaj Opatrzność dała nam rycerza — Wodza, którego sam Bóg namaścił na piastuna i stróża honoru Polski, a wyście go odarli ze czci i wiary i myśleliście, że wam się uda pogrzebać cnotę na wieki a bezprawie uwiecznić.

Lecz naród i arm ja oceniły was należycie i dały odprawę i naukę, oby raz na zawsze. Wyście myśleli, że Polska dzisiejsza to wy — pra­

łaci, purpuraci, darmozjady, karjerowicze i pasibrzuchy. —Gruboście się pomylili. Rokosz Marszałka Piłsudskiego to poryw ducha prawdziwie polskiego przeciw bezprawiu i gangrenie, jaka się wżarła w żywy orga­

nizm Polski zmartwychwstałej. To samoobrona narodu .przeciw zarod­

kom śmierci, jakie niosła jej cała klika chieno-papieska. — Zbyt drogo nas kosztowała wolność, abyśmy dzisiaj pozwolili lada dudkom się

(6)

rządzić. Kto ją zbudował i wywalczył, niechaj ten rządzi. — Wy, któ­

rzy ronicie łzy krokodyle nad ofiarami wypadków warszawskich, zasta­

nówcie się nad posiewem krwi polskiej podczas wojny i porównajcie go do owoców, jakie nam ta Polska dotychczas wydała. Oto robotnik od głodu się przewraca a chłop na podatki wyrobić nie może.

A polska modlitwa i polska wiara mimo konstytucji prawa do bytu uzyskać nie może, boście Polskę w arendę papieżowi zaprzedali.

Przyszedł czas, wybiła godzina, aby duch lokajstwa rzymsko-kapitali- stycznego poszedł precz z polskiej ziemi. Przyszedł czas, wybiła go­

dzina, byśmy byli Polakami nie tylko ze krwi lecz i z ducha. A wyraz tej woli życia dał Marszałek Piłsudski i jego wierni żołnierze.

Korespondencja z Łodzi.

W związku z epokowemi wydarzeniami w Warszawie przechodzi­

ła emocję nasza Łódź i okolica. W pierwszych dniach niepewności mieliśmy możność przekonać się, kto jest wrogiem praworządności pań­

stwowej. Oględne wiadomości w prasie były w pierwszych dniach tak dwuznaczne, że nic prawie nie mówiły. Za to kochany klerek wziął na siebie obowiązek informatora i oto w dzień święta Wniebowstąpie­

nia na rannych nabożeństwach, a wieczorem — na majowych, słysze­

liśmy takie rzeczy: „Banda uzbrojonych opryszków na czele z jakimś bandytą wtargnęła do Warszawy i chciała dokonać napadu na Belwe­

der. Początkowo udało się nawet tej bandzie zbuntować kilkudziesię­

ciu żołnierzy, ale policja przy pomocy wojska bandę otoczyła. Część opryszków zastrzelono, a resztę wtrącono do więzienia“. Inni apostoło­

wie witosowego chrześcijanizmu byli cokolwiek względniejsi w ocenie sytuacji, bo w pełnych goryczy słowach żalili się tylko parafjanom, że

„człowiek, który powinien nosić kajdany — chodzi po wolności, rości pretensje do najwyższych stanowisk i ma w Polsce wiele uznania“.

Najmniej odważni ograniczali się do zalecania modłów „za ojczyznę, na majestat której porwała się zbrodnicza ręka".

Nazwisk i kościołów, w których takiemi wiadomościami karmio­

no dewotki, nie podaję tym razem dlatego, że wkraczałoby to w za­

kres denuncjacji. A my tą bronią z nimi nie walczyliśmy i walczyć nie będziemy, choć nas zawsze denuncjowali i prowokowali, wierni jezuic­

kiej zasadzie, że cel uświęca środki.

Watykańska czeladź w sutannach zamilkła dopiero wtedy, gdy na mieście pojawiły się ciężarowe samochody z karabinami maszynowemi garnizonu łódzkiego, który wypowiedział się za Marszałkiem Piłsud­

skim; gdy wszystkiemi ulicami zaczęły nadciągać oddziały peowiaków i strzelców; gdy entuzjazm ogarnął całą Łódź i wokoło rozbrzmiewały dźwięki „My pierwsza brygada" — wtedy kościelne gryzonie skryły się do nor, lub uciekały z miasta, zaszywając się na prowincji.

W chwili, gdy ulicą Leśną podążał ze śpiewem konstantynowski oddział strzelców, witany owacyjnie przez niezliczone tłumy ludności—

(7)

w tłumie tym zaplątał się jakiś wystraszony księżulek z walizeczką w ręku, spieszący do stacji kolejowej, bo go bruk łódzki widocznie palił pod stopami. Skołatany nagłością wypadków i zaskoczony oso­

bliwą dla niego „procesją" chciał swą bogobojną osobę wycofać z te­

go morza zapału i gotowości bojowej. Ktoś go zauważył, podsunął się i huknął w samo ucho:

— Precz z Polski z papiesko-faszystowskim Rzymem. Precz z kon­

kordatem. Niech żyje Kościół Narodowy.

Ulica podchwyciła okrzyk. Księżulek wsiąkł w najbliższej bramie.

Po zwycięstwie Tego, co, będąc głową Państwa Polskiego, nie dał się skusić do zawarcia konkordatu ze stolicą apostolską — kolo­

niści papiescy w Łodzi i okolicy spuścili głowy na piersi i pogrążyli się w żałobnem milczeniu, jakby przeczuwając bliską śmierć watykań­

skiego systemu w Polsce.

Miejmy więc nadzieję, że czarna okupacja skończy się u nas ry­

chlej niż przewidywano...

Tak, sławetny Rzymie, uprawiona konkordatem pod twoje zasie­

wy gleba lecliicka nie przesądza plonów... Przyszła burza z ostrzegaw­

czą błyskawicą, a może przyjść jeszcze druga z gromami: grad wy­

bije ziarno i z nadziei zostaną ci plewy i mierzwa gnijącego zawód*...

JJrgus.

Jezuityzm i jezuici.

(Ciijg dalszy).

Ustawa zakonu jezuitów*) nakazuje zwierzchnikom i podwładnym znosić się z sobą drogą korespondencji i zawiadamiać się wzajemnie 0 wszystkiem, co tylko dzieje się w różnych stronach i co może po­

służyć do wzmożenia pomyślności zakonu lub posłużyć do działań na ko­

rzyść jego, poczem generał zakonu pochlebne wiadomości rozsyłał do wszy­

stkich krajów. Naturalnie że komunikaty te zawierały opisy dobroczynności, nawracania niewiernych, wzruszające cuda i różne objawienia, pomijając dy­

skretnie występki, wady i skandale. „Każdy z członków zgromadzenia obowiązany jest bezpośrednio donosić swewu naczelnikowi o wszyst­

kich przewinieniach swojego towarzysza, nie uprzedzając go ani radą, ani upomnieniem“. Jak widzimy system wzajemnego szpiegostwa sta­

nowił podstawę karności zakonu. Żaden z członków zakonu nie mógł przedsięwziąć nic z własnej inicjatywy i nie mógł działać jako czło­

wiek pojedynczy. Działał zakon — osoba zbiorowa, przedstawiająca skoncentrowane doświadczenie wielu wieków i narodów: podstęp Hisz­

panów, włoską chytrość, francuską śmiałość, niemiecką bezczelność 1 polską naiwność; osobistość władająca ogromnymi środkami mater­

ialnymi i duchownymi, umiejąca po mistrzowsku zjednywać sobie sil­

nych opiekunów.

*) Część VIII. Dział 1, § 9 Ustawy Zakonu Jezuitów.

(8)

8

Ciekawa rzecz, w jakim stopniu jezuici uważali się (wedle ustawy zakonu) podległymi prawom sądu? „Duchowni, będąc prawem Bożem wyjęci z pod władzy świeckiej, nie podlegają wprost ani pośrednio prawom cywilnym i dlatego nie mogą być przez władzę świecką ka­

rani“. I były czasy w Polsce, że ten od kryminału asekurujący jezuitów artykuł był w Rzeczypospolitej Jana Kazimierza respektowany. Do cze­

go obowiązany jest obwiniony jezuita? — odpowiadają: „Jeżeli sędzia bada obwinionego, to ten nietylko że nie jest w obowiązku przyzna­

nia się do winy, ale może odmówić wszelkich odpowiedzi i zbyć sę­

dziego dwuznacznikami lub zaprzeczeniem. Fałszywe zeznanie nie uwa­

ża się za kłamstwo, jeżeli ono nie przynosi szkody zakonowi“. Tym sposobem od obwinionego nigdy nie można dowiedzieć się prawdy.

Gdy zaś jezuita staje w sądzie w charakterze świadka, „powinien od­

mówić świadczenia, jeżeli zeznanie jego może zakonowi lub jemu sa­

memu przynieść szkodę“ i winien zawsze pamiętać o tern, że „grze­

szy fałszywe m świadectwem, gdy wykrywa prawdę, którą powinien był ukryć“. Zapewne dla „uspokojenia sumie­

nia“ odnośnie pojęcia o grzechu i niewinności przy ocenianiu ludzkich uczynków -to co nazywa się w powszechnej mowie zdradą, zbro­

dnią i złodziejstwem, jezuici nazywają prawną obroną lub skrytą satysfakcją.

We wszystkich wypadkach ukrywania prawdy można używać dwu- znaczników, co broń Boże nie uważa się za fałsz, gdyż wymienione słowa jeżeli są użyte w wiadomem znaczeniu (o czein nigdy nie wie słuchający), lub w związku z omówieniem (o czem także on nie wie)

— zawierają w sobie prawdę. Uczony Sanczes objaśnia to przykładem następującym: „Kto popełnił morderstwo, to na pytanie: czy on zabił tego a tego? może odpowiedzieć, że nie zabił, myśląc jednocześ­

nie o człowieku podobnego nazwiska, lub mówiąc w duszy do siebie:

nie zabiłem go przed jego urodzeniem. Środek ten, jak powiada Sanczes, jest bardzo pomocny i można go używać dla ocale­

nia życia, ciała, wolności, mienia, honoru kapłańskiego lub dla do­

brej sprawy.

Chyba ta zasada doskonale charakteryzuje jezuitów w życiu pu- blicznem, prawnem i duchowem.

Idźmy dalej: Jakie pojęcie mają jezuici o przysiędze? zapyta­

cie może (bo oni nam pytania tego napewno nie postawią). Otóż

„przysięga wogóle obciąża sumienie w takim tylko wypadku, kiedy przysięgający ma istotnie zamiar (w duszy) wezwać Boga na świade­

ctwo sprawiedliwości swego zeznania; gdy zaś nie ma tego zamiaru, a tylko dla formy odbywa przysięgę — nie uważa się za przysięgają­

cego i przysięga taka nie obciąża jego sumienia“.

Zaiste, budująca jest etyka chrześcijańska Towarzystwa, używają­

cego imienia Jezus. D. c. n.

(9)

9

Noc św. Bartłomieja.

W początkach wielkiej reformacji rządził we Francji król Franci­

szek. Wprawdzie popierał on sprawę reformacji, ale czynił to ze wzglę­

dów politycznych, jak to podówczas czyniła większość królów i moż- nowładców, lękających się o swe trony. U siebie zaś w kraju gnębił reformację do tego stopnia, że zwolennicy reformacji odbywali swe na­

bożeństwa w najbardziej odludnych miejscowościach i w wielkiej ta­

jemnicy.

Wyznawców reformacji Kościoła we Francji zwano hugonotami czyli ludźmi związkowymi. Pomimo strasznych prześladowań ze strony barbarzyńskiego kleru rzymsko - francuskiego reformacja czyli dążność do stworzenia niezależnego Kościoła narodowego zataczała coraz szer­

sze kręgi i liczba hugonotów wzrastała. Prawdziwi ci Francuzi, ufając swojej sile, odważyli się z czasem odbywać swe zgromadzenia jawnie, wbrew rozkazowi znanej światu reakcji francuskiej.

Następca Franciszka I, król Henryk II, znany w historji tyran i prześladowca hugonotów —- ustanowił niemal po wszystkich mia­

stach papieskie trybunały inkwizycyjne. Tysiącami paliła krwawa Fran­

cja swych synów na stosach — jednak moc Kościoła narodowego we Francji wzrastała, gdyż prawdziwy Francuz nie lękał się prześladowań.

Szedł on z zaparciem się siebie do walki z reakcją i Rzymem. Więc też i ruch się wzmagał — w końcu wzrost reformacji zdawał się po­

ważnie zagrażać tronowi i papiestwu. Widząc to Henryk, postanowił ogniem i mieczem wytępić heretyków. Jednak nie wykonał swego pla­

nu, bo go zaskoczyła nagła śmierć.

Po śmierci Henryka przez długi czas w imieniu niepełnoletnich synów prowadziła rejencję wdowa po nim Katarzyna de Medici. Z po­

staci piękna i urodna ujmowała każdego obejściem swem, lecz była to jedna z owych rzymsko-katolickich bezwstydnie. Ponadto była to ko­

bieta przewrotnego i iście szatańskiego charakteru. Za jej to panowa­

nia nienawiść katolików i reakcji do hugonotów zmieniła się w otwar­

tą walkę. Przywódcami, reakcji klerykalno-rzymskiej byli książęta de Guise, krewni królowej, a na czele hugonotów stanęli książęta Nawar- scy oraz znany admirał Coligny. Po 10-letniej krwawej walce udało się hugonotom uzyskać swobodę wyznania i równouprawnienie z resztą obywateli.

Jednak przysłowie mówi „wilkowi nie wierz“ — tak i nie. wierz przewrotnemu Rzymowi. On to przez jezuitów podjudził królowę, któ­

ra postanowiła łącznie z klerem jezuicko-rzymskim i z książętami de Guise zdradą zgnębić Kościół narodowy we Francji. Z iście sza­

tańską obłudą, a przytem z wyszukaną grzecznością zwróciła się do hugonotów, zapraszając ich do zwiedzenia stolicy. Udana uprzejmość uśpiła czujność związkowego Kościoła narodowego.

Niedołężny i rzymski manekin w osobie Karola IX, posłuszny kró­

lowej i jezuitom, upozorował przeto, że przez małżeństwo swej młod­

szej siostry z księciem Henrykiem z Nawary pragnie na wieczne cza­

sy utwierdzić pokój między katolikami i hugonotami. W tym celu za­

(10)

10

prosił zwolenników Kościoła narodowego we Francji do Paryża, by uczestniczyli w obrzędzie zaślubin młodej pary. Na ten kawał rzymsko- jezuicki wzięci Imgonoci zapomnieli o dawnych prześladowaniach. Je­

dnak wśród nich znajdowali się tacy, którzy w tej obłudzie widzieli zdradę, dlatego ostrzegli Coligny’ego — i wskutek tego znaczna część hugonotów opuściła Paryż. Pozostała zaś elita z Coligny’m czuwała.

W sierpniu 1572 roku odbył się w przytomności wielu hugono­

tów ślub Henryka Nawarskiego z Małgorzatą. *

W kilka dni po uroczystościach weselnych Coligny został przez jezuicko-rzyrnskich najmitów zraniony, a król w obłudzie swej, udając oburzenie, przyrzekł pomstę; lecz niestety godzina haniebnej zdrady nadeszła. Kobieta bezwstydnica, opanowana przez sfery rzymsko - je­

zuickie, zmusiła króla, by spełnił to, co przyrzekł krwawemu Rzymowi papieży.

A dał do tej haniebnej rzezi hasło dzwon pałacowy w noc św.

Bartłomieja. Książe de Guise podążył z żądną mordu rzymsko-papies- ko-francuską hordą do domu Coligny’ego. Dom otoczono, wartowników wymordowano, samego admirała rozniesiono na mieczach ku chwale Ojca świętego w Rzymie. Ztąd banda rzymsko-klerykalna przebiegła wszystkie ulice, które obsadzono i zamknięto łańcuchem żołdackim.

„Zabijać hugonotów“ — oto stało się hasłem wiernych wyznawców Ojca świętego — to było hasłem przewrotnej kobiety i jej szlachec­

kich rycerzy.

1 mordowano w okropny sposób — prawdziwie rzymsko-katolic­

kim sposobem—mężów i niewiasty, starców i dzieci, szlachtę i lud. Na­

wet w pałacu króla Francji, gdzie przemieszkiwał Henryk Nawarski nie pozostał ani jeden pokój bez krwi i trupów. Nawet sam król i królo­

wa matka mordowali niewinnych hugonotów.

Rzeź ta trwała kilka dni i przeniosła się na prowincję. A król ja­

ko prawowierny katolik według reguły Ojca świętego, zwyczajem dzi­

kich Hunnów i Tatarów, posłał Ojcu świętemu głowę zamordowanego Coligny’ego w hołdzie. Parlament z woli króla i Ojca świętego uznał Co- ligny’ego za zdrajcę, a dzieci jego pozbawił majątku.

By Bogu podziękować, Ojciec święty nakazał dziękczynne nabo­

żeństwa i ku wiecznej chwale Rzymu a niezmazanej hańbie mordu francuskiego — kazał wybić medal pamiątkowy, jako pomnik, że w owych dniach wymordowano 40,000 hugonotów.

jft. Przyłóicki.

Wśród głogów i cierni.

. (Pamiętniki z więzienia z r. 1919 — 20).

(Ciąg dalszy).

Więzienie Kieleckie, dnia 20 marca.

Od dłuższego już czasu prześladuje mię pytanie, kto więcej szko­

dy przynosi społeczeństwu prokuratorja czy podsądni. Aby je rozwiązać,

(11)

postanowiłem iść do pierwszej lepszej celi, gdzie są wyrokowi i, obliczyw­

szy szkody przez nich wyrządzone społeczeństwu, zestawić je ze szkoda­

mi, jakie ponosi społeczeństwo na mocy wyroków Sądu, Mam przed so­

bą sześciu więźniów -czterech o kradzież, jednego o obelgę, wypowiedzianą pod adresem rządu i jednego o pokuszenie kradzieży.

I. 3 lata za kradzież konia w 1916 r. 2800 kor,- 700 rb. wart.

II. V/2 roku za kradzież świni w 1917 r. 1000 kor.

III i IV po 4 mieś. za kradzież wspólną na 5600 kor.

V. 2 lata 7 miesięcy za obelgę rządu — VI 1 rok za pokuszenie kradzieży —

105 miesięcy 9 400 kor.

Licząc koszt miesięczny utrzymania więźnia 750 mar. po 25 mar.

dziennie, otrzymamy sumę 78 750 marek za 9400 kor.=6 580 mr. W innych celach rzecz przedstawia się podobnie. Szkoda, jaką wyrządzili złodzieje społeczeństwu, do szkody, jaką społeczeństwo samemu sobie wyrządza wyrokiem prokurator]!, jest zaledwie skromnym procentem. Znane nam jest stare polskie przysłowie — wzięli djabli krowę, niech wezmą i cielę.

Na mocy zaś obowiązujących u nas przepisów prawnych należałoby ina­

czej sformułować przysłowie; wzięli djabli cielę, niech wezmą i krowę, bo też i biorą, o ozem świadczy stale wzrastający deficyt w skarbie Pań­

stwa. I czyż może być inaczej?

Za czasów caratu skarżyliśmy się, że tylko robimy na więzienia i urzędników; porównajmy dzisiejszą gospodarkę administracyjną rządu do gospodarki carskiej, a przyznać musimy, że ta ostatnia była złotym okre­

sem w porównaniu z obecną. Dla przykładu weźmy tylko jeden okręg kielecki, czyli dawną gubernię kielecką. Co było przed wojną: Trzy wię­

zienia św. Krzyż, Kielce i Chęciny, mieszczące więźniów po 250 300.

W latach rewolucji w 1905 r. po 400. Funkcjonarjuszy więziennych o połowę mniej. Policji, która jest włokiem prokuratorji było 30 -—40 na powiat w r. 1905 „usilennaja ohrana" liczyła 75 na powiat. Dzisiaj ma­

my 400-700 policjantów w powiecie, dzielących się na źandarmerję, poli­

cję aktywną i tajną płatną po 1500— 3000 marek miesięcznie. W miarę rozrostu liczby policjantów wzrosła też liczba przestępców kryminalnych, o czerń świadczą po brzegi wyładowane wszystkie trzy więzienia: Św.

Krzyż, Chęciny, Kielce, liczące po 450 500 osób. I nietylko główne więzienia, ale nawet powiatowe, których dawniej nie było—w Pińczowie, Busku, Będzinie, Miechowie, Jędrzejowie, liczące każde minimum 70 więźniów. I jacyż to są przestępcy? Ten ukradł gęś, tamten kurę, ów korzec żyta, inny ćwierć kartofli, inny z kieszeni wyciągnął jakieś 1000 koron, osobliwość, jeżeli się znajdzie doliniarz na 10 000 lub kasiarz; in­

ny wreszcie miał maszynkę do wódki, inny ją robił, inny miał za dużo wódki w domu, inny miał ubranie z Prus wyszmuklowane i sprzedawał ludziom. Inny konia ukradł, prosiaka kradzionego kupił. Inny w kradzio­

nych butach chodził, a wielu jest takich, co Bogu ducha winni, nie wiedzą na­

wet za co siedzą, ci są najnieszczęśliwsi. Zdarzają się też wypadki, choć bardzo rzadkie, typowych, wyrafinowanych zbrodniarzy, bandytów i złodziei, których jeżeli śmierć nie uleczy, to i więzienie nie poprawi, choćby nie wiem jak długie, zwłaszcza więzienie współczesne. Wszyscy jednak prze-

(12)

— na­

stępcy, tak wielcy jak i mali, są poniekąd równouprawnieni w tern, że siedzą pod śledztwem od 8 — 20 a nawet i do 30 miesięcy, Wyjątki od tej reguły stanowią tylko wielcy paskarze i grubi paserzy, mogący rozpo­

rządzać wielkiemi pieniędzmi, ci na kaucję wychodzą wolni do sprawy, a często i od sprawy. Najnieszczęśliwsi zaś są „wolne ptaki“

biedacy, bezdomni, podejrzani o udział w kradzieży lub napadzie. Ci mają zeznane kradzieże, napady pod biciem policjantów, których wcale nie było, ani o których się im nie śniło. Ci, wysiedziawszy pod śledztwem nieraz 2 lata, wychodzą wolni. Takich conajmniej czwarta część jest w wię­

zieniu. Obliczyć ich koszt utrzymania minimalnie na 25 marek dziennie, po cenach rządowych, to jakąż to sumę uczyni. Jakaż gospodarka państwo­

wa będzie w stanie podołać tym wydatkom na uciechę i dobro tylko pro­

kuratorów, sędziów śledczych i adwokatów. Jużciż największą „zasługę"

przypisywać tutaj należy policjantom i tym, którzy stworzyli tak liczne kadry policji. Marne kwalifikacje policjanta (wystarczy mieć twardą łapę, bydlęce serce, kartkę od spowiedzi, umieć się podpisać i coś niecoś przeczytać) starano się uzupełnić powiększeniem ich liczby w nieskończo­

ność. Różne Wojtki, Maćki, którzy mieli dotychczas do czynienia tylko z widłami i batem, poczuwszy w sobie władzę i zasmakowawszy wpróżnią- czem życiu, nie radziby się pozbyć tak jednego, jak i drugiego. Chcą przeto społeczeństwu pokazać, że i oni są do czegoś potrzebni i, złapa­

wszy jakiego kurzeję, biją go i wołają, gdzieś był na napadzie. I potem szumne raporty przysyłają wraz z przestępcą zbitym na kwaśne jabłko*).

Inni sprytniejsi sami chodzą na napady, a potem łapią ofiarę upatrzoną i, spisawszy pod biciem protokół, „ nowowyświęconego bandytę" odstawia­

ją prokuratorji, toteż coraz częściej się czyta w gazetach o różnych kie­

rownikach posterunków, przyłapanych na bandyctwie. Nic więcej tylko historja carskiej ochrany, wywołującej sztuczne zamachy na cara, u nas się powtarza. Pisząc to, bynajmniej nie mam zamiaru brać w obronę przestępców i głosić tolerancję występku czy zbrodni, owszem, jestem zwolennikiem i wyznawcą bezwzględnej sprawiedliwości. Oświadczam się za tern, aby zło było tępione i leczone w zarodku. Żaden występek nie powinien ujść bezkarnie, ale niechże ta kara stosowana będzie mądrze i uczciwie, niech nie będzie samobójstwem narodu i torturą ludzi, tru­

cizną moralną i fizyczną jednostek, powodującą często nędzę całych ro­

dzin, powiększając tern samem zastęp nędzarzy i zbrodniarzy.

Rozpatrzywszy to wszystko, dziwić się nie potrzebujemy, że deficyt państwowy wzrasta w postępie geometrycznym, że szkolnictwo, środki komunikacji, gospodarka rolna i przemysł leżą odłogiem, że dochody pań­

stwowe i podatki nietylko na pokrycie kosztów wojny, ale na samą administrację nie wystarczają. Bo i skąd? Utrzymać kilkadziesiąt tysięcy policjantów, kilka tysięcy dozorców, inspektorów, naczelników więzien­

nych, sędziów, całe legjony kancelistów sądowych i więziennych do tego utrzymać miljon nie produkujących, a drogo kosztujących więźniów, to trzeba, żeby się złoto z nieba sypało. A pożytek z tego jaki? — Prócz szkody—żaden, bo choć jedni złodzieje trzymani są w więzieniu, to inni lepiej tylko wytresowani, rozpróżniaczeni, ożywieni jednem postanowie­

niem odbicia zmarnowanego czasu — opuszczają więzienie. Więzienie

*) Zwracamy uwagę, iż ten stan rzeczy należy już do przeszłości.

(13)

13

współczesne miasto tępić pożar złego, leczyć wynaturzenie człowieka — płomień ten podsyca i duszę gangrenuje. Miasto być szpitalem zboczeń moralnych, jest zbiornikiem, szkółką i rozsadnikiem zgnilizny moralnej, przynosi ono więcej szkody i hańby społeczeństwu niż dom publiczny, bo tam jeden tylko grzech się hoduje, a tu grzechy przeciw wszystkim przykazaniom Boskim.

31 marca.

Byt u mnie ks. Bronisław Krupski przedstawiciel Kościoła Narodo­

wego z Ameryki. Ofiarował mi się postawić adwokata do mej sprawy, czemu na razie odmówiłem z tego względu, że jeszcze nie mam aktów oskarżenia, obiecałem tylko w przyszłości skorzystać z jego grzeczności.

Dowiedziałem się też, że ks. Fortuna zasądzony został na 3 lata więzienia za kazanie wypowiedziane w Radomiu i Kielcach, w którym rzekomo znieważył Kościół katolicki. Więzienie swoje odsiaduje w Lublinie. Niech żyje polska wolność słowa i polska tolerancja religijna. Doprawdy, wie­

rzyć się nie chce, że przeżywamy wiek XX. D. c. n.

Przygody „Ziemowida“.

Łowicz, dn. 9.V. 1926 r.

Szanowna Redakcjo!

Zawiadamiam, iż w tych dniach przybył do Łowicza p. Adamski, kolporter „Głosu Ziemowida“. Jednakowoż jest to stanowczo za mało.

W tutejszych stronach ludzie nadzwyczaj interesują się ideą Polsko- Katolickiego Kościoła Narodowego, czego dowodem jest rozkupywanie

„Głosu Ziemowida“, a nas dwóch jest zamało. Prosiłbym więc Szan.

Redakcję o przysłanie przynajmniej 10-ciu, a którym napewno pracy nie zabraknie. W Dąbrowie Górniczej jest bardzo dużo bezrobotnych, którzy w okolicach Łowicza mogliby śmiało zarobić na utrzymanie, a nawet coś niecoś posłać swojej rodzinie. Pismo nasze coraz wię­

cej znajduje sympatyków nietylko wśród ludu pracującego, lecz i wśród inteligencji. Agitacja księży rzymskich w tych okolicach prze­

ciwko nauce, głoszonej przez „Głos Ziemowida“, nie skutkuje, pomi­

mo takich nazw jak: szatańskie, heretyckje, wywrotowe i t. p. Ambo­

ny tylko pokutują za nasze pismo, gdyż taki ksiądz, chcąc nadać swe­

mu krasomówstwu większy skutek, rżnie pięścią w ambonę, aż się roz­

lega po całym kościele, strasząc ludzi niedawaniem rozgrzeszenia za życia, a mękami piekielnemi po śmierci. Skutek zaś tego taki, że lu­

dzie więcej interesują sie naszem pismem, co im wychodzi na korzyść tak dla duszy, jak i ciała, natomiast księża rzymscy dostają choroby nerwowej już na sam widok „Głosu Ziemowida“. Otrzymałem kilka wyroków śmierci, lecz nie przejmuję się tern zbytnio, boć chyba tylko człowiek bez serca i sumienia mógłby wyrok ten na mnie niewinnym wy­

konać, w co ja bardzo wątpię, zaś sami twórcy tych wyroków są za duże tchórze, aby coś podobnego zrobić. Księża rzymscy, nie mogąc sami

(14)

14 —

tej rozpowszechniającej się nauki o Prawdzie zgnieść, zaprosili do sie­

bie księży misjonarzy, aby ci apostołowie Rzymu, doświadczeni w kra­

jach murzyńskich, coś na to poradzili. Wchodzi więc taki mówca na ambonę i rozpoczyna słowo Boże, które w jego ustach zamienia się w piekło, djabły, któremi to słowami szafuje obficie. Może jemu zda­

je się, że znajduje się nie gdzieś w Polsce, lecz w Afryce, nie wśród ludzi uświadomionych, lecz dzikusów. Całą tę tyradę wygłasza głosem grzmiącym z odpowiednią gestykulacją, która nadawałaby się tylko do ludzi dzikich, którzy języka zupełnie nie rozumieją, a na wyobraźnię których głos tylko może działać i strachy w piekło, zamieszkiwane przez twory z rogami, z ogonem, z widłami i z siarką ognistą. Czło­

wiek rozumny nigdy w podobne brednie, wygłaszane przez tych afry- kańsko-murzyńskich apostołów, nie wierzy, jedynie różne dewotki, ter- cjarki i księże gospodynie w swoim zachwycie widzą to piekło i nic dziwnego, że na takiem kazaniu dostają tak wielkiego płaczu. Lud pol­

ski jest tak uświadomiony, że na lep podobnych bredni nie pójdzie, widząc jedyną prawdę w nauce, którą głosi Kościół Narodowy, a któ­

rą Rzym przez swych pachołków, księży rzymskich, tak spaczył.

Z poważaniem W. Z-

Przyrodolecznictwo.

(Ciąg dalszy).

ZIOŁA CZERWCOWE.

1. Bez czarny czyli Bez pospolity, albo psi bez rośnie dziko po drogach i na skrajach lasów. Zbiera się kwiaty po rozkwicie, w czasie po­

gody, po oczyszczeniu z szypułek suszy się je w cieniu cienkiemi war­

stwami,—liście zbiera się wiosną, korzenie, korę i jagody jesienią.

Użytek: Wewnętrznie:

Kwiat bzowy jest nieocenionem lekarstwem jako środek napotny w przeziębieniu. Gdy tylko czujemy po przeziębieniu lub przemoknięciu dreszcze, należy położyć się do łóżka, przykryć dobrze i wypić kilka szklanek herbaty z tego kwiatu. Kwiat bzowy świeży, gotowany w ser­

watce działa bardzo dobrze w puchlinie u starszych i dzieci przy zapa­

leniu nerek, po szkarlatynie czy odrze. Wrazie biegunki dawki kwiatu zmniejszyć. Wszyscy lekarze przyrodnicy polecają też bez do kuracji wio sennych, jako znakomicie czyszczący krew, pijąc przez miesiąc codzien­

nie po szklance słabej herbatki z liści bzowych. Jagody ugotowane z cu­

krem lub miodem wyczyszczają żołądek i kiszki, pędzą mocz i działają nadzwyczaj dobrze na nerki. Łyżkę takich powideł rozpuszcza się w szklan­

ce wody. Para z herbaty bzowej wdychana przez lejek, dobrze działa w przewlekłych katarach i zaflegmieniach płucnych. Należy jednak uwa­

żać, by nie była gorącą, tylko letnią, a więc wdychać ją należy z pew­

nej odległości.

Zewnętrznie: Używa się odwaru kwiatów jako wody na oczy;

(15)

15

pogniecione młode wypustki liści, zimą zaś zeskrobaną, zieloną skórkę zewnętrznie przykłada się z dobrym skutkiem na miejsca zapalone. Uwa­

rzone w mleku liście służą do okładów na oparzelizny i krwawnice (he­

moroidy). Poduszeczki z rozgrzanych kwiatów bzowych i rumiankowych, położone na miejsce bolne, przynoszą ulgę przy bólach uszu, podbrzusza, a także przy reumatycznych zapaleniach.

2. Kanianka (kańka) uporczywy chwast dobrze znany rolnikom 1 ogrodnikom, oplątający cienką długą łodygą koniczynę, pszenicę, wykę, lucernę, krzaki agrestu, mak. Używa się na cierpienia śledziony. Pije się 2 do 3 szklanek herbaty z kanianki.

3. Mięta pieprzowa rośnie po miejscach wilgotnych, po brzegach strumieni, nad rowami. Użytek z naparu liści, często też z całego ziela, wewnętrznie celem pobudzenia strawności, uspokojenia bicia serca u osób osłabionych chorobami, dla usunięcia cuchu z ust (pół na pół z winem pijać przez kilka dni po filiżance), w braku apetytu, przy wymiotach, kolkach, wzdęciach, zatrzymaniu miesiączki. Odwaru liści z sokiem cy­

trynowym zażywa się celem uspokojenia krwotoków i plucia krwią.

Zewnętrznie używa się olejku miętowego przeciw migrenie, pocierając sobie nim czoło lub skroń jako też przeciw bólom nerwowym, szczególnie zębów. Również jest to znakomity dodatek do kąpieli. Ks.

Knejpp radzi nawet przywiązywać na czoło ziele miętowe, cżem już po­

woduje się ukojenie i ulżenie bólu. Miętę pieprzową daje się z równym niemal skutkiem zastąpić miętą kędzierzawą.

4. Chaber bławatek, zwany inaczej modrak albo głowacz, rośnie w zbożu. Zbiera się podczas kwitnienia. Użytek z niego przeciw choro­

bom oczu i dolegliwościom w przewodach moczowych.

Przegląd polityczny.

Rolska. Nieudały zamach ukraiński. W nocy z 13 na 14 maja miała wybuchnąć rewolta Ukraińców w Małopolsce Wschodniej.

Szczęściem, że w przeddzień zamachu policja polska wykryła i zaaresz­

towała całą generalicję ukraińską we Lwowie. Gazety lwowskie podają, iż hasłem do wykonania tych planów, miało być rzekome wkroczenie szaulisów w granice Państwa Polskiego na Litwie i jednoczesny atak wa­

tahy Tiutiumyka na kresy Wschodniej Małopolski

Jak widać z powyższego, zamachowcy działali w porozumieniu z Li­

twinami. Rozkazy dla zamachowców ukraińskich wydawała naczelna ko­

menda ukraińska organizacyj w Berlinie, znajdująca się pod komendą niejakiego Konowalca Plany i rozkazy przysłano przez byłego pułk. woj­

ska ukraińskiego Stefanowa. Policja jednak przeszkodziła temu, aresztu­

jąc całą „generalicję“ ukraińską w nocy z dnia 12 na 13 b, m. Policja stwierdziła, że zamachu miano dokonać przy pomocy t. zw. ochotniczych straży pożarnych ukraińskich, których organizacja miała charakter woj­

skowy i która była w posiadania różnej broni palnej, karabinów maszy­

nowych i t. p. Liczba tych „straży" dochodzi do 800. Na czele ruchu wywrotowego, jak się dowiadujemy, ma stać ataman Petruszewicz.

(16)

16

Niemcy. Śledztwo, prowadzone przeciw niemieckim monarchi­

stom, którzy planowali zamach, wykazało, że w planach zamachowców leżało porozumienie się z dowództwem sowieckiem, w celu okupowania korytarza pomorskiego, Śląska, Wilna i Łunińca przez bolszewików. Plan ten był zakomunikowany przedstawicielom sowietów podczas spotkania się z wysłannikami monarchistów niemieckich (organizacja Ortsewereinu) w Angorze, które się odbyło przed kilku tygodniami.

Afryka. Francuzi i Hiszpanie rozpoczęli równocześnie nową ofen- zywę na Riffenów. Ofenzywa ta, według pism francuskich, jakoby miała się udać. Tamariut, obóz zimowy Abd-El Krima został zdobyty. Pisma francuskie uważają sytuację Abd-El-Krima za krytyczną. Wzmiankowane jest również, że na tyłach hiszpańskich wojsk zbuntowało się plemię — wódz którego, sprzyjający Hiszpanom, został zamordowany,

Rosja. Pisma podają wiadomość, że w Mińsku wybuchł bunt czekistów, wydelegowanych do wykonania wyroku śmierci na trzech Bia­

łorusinach. Wobec tego rząd Sowietów wysłał oddział wojska, który aresz­

tował zbuntowanych. W odpowiedzi na to robotnicy ogłosili strajk i urzą­

dzili manifestację, żądając uwolnienia aresztowanych. Obserwator.

RZECZY CIEKAWE.

Dziwny testament.

Rzym. W Rueglio pod Turynem zmarła ostatnio bogata stara panna, której ostatnia wola zawierała kilka niezwykłych dyspozycyj.

Poleciła ona pochować się w specjalnie podług podanego modelu uszytej czarnej jedwabnej sukni. Zażądała szerokiej orzechowej trum­

ny. Obok swojego ciała kazała złożyć wszystkie swoje cenne klejnoty i gotówką tysiąc lirów. Pozatem poleciła włożyć do trumny kilka bu­

telek wina, kilo salami, kurę pieczoną, paczkę czekolady, pudło cu­

krów, pieczywo, szklaneczkę, talerz, nóż, widelec, obrus i serwetę. Spad­

kobiercy skrupulatnie wykonali wszystkie życzenia maniaczki.

OGŁOSZENIE.

W Redakcji „Głosu Ziemowida“ nabyć można broszurkę

„Pacierz naszych czasów“. Cena 20 groszy. Jest to ta sama broszura, która była przedmiotem rozprawy sądowej w dniu 30 kwietnia w Sosnowcu.

Od Redakcji i Administracji. Następny numer „Głosu Ziemowida" uka­

że się za dwa tygodnie.

Wydawca i redaktor odpowiedzialny : TOMASZ LEGOMSKI.

26- 324. Drukarnia „St. Święcki", Dąbrowa Górnicza.

Cytaty

Powiązane dokumenty

cami Polskiego Kościoła Narodowego staje obecnie aktualne pytanie, kto jest nasz bliźni.. Odpowiedź na to

Uwaga 1. Wolno jest prosić o rozwód, jeżeli jedna ze stron dopuściła się kazirodztwa, lub ułatwiała drugiej stronie i namawiała ją do zdrady w celu ciąg­. nięcia z

skiej wbrew konkordatowi z Polską — bo w myśl tego konkordatu Gdańsk miał należeć do diecezji, w Polsce będącej — jest dowodem nie miłości dla Polski — ale

bożeństwie tu tylko daje się słyszeć, że wartałoby go mieć w Brazylji, a nawet słyszałem o kilku młodzieńcach, którzy się wybierają do New-Yorku w Stanach Zjednoczonych,

4. Rano, gdy dano sygnał do wstawania, więzień obowiązany jest natychmiast wstać, zasłać pościel, umyć się i uczesać, oczyścić ubranie i ubrać się, robiąc to

Jednakże pamiętajmy o tern, że jak nie wszystko złoto co się świeci, tak też i nie każdy kościół jest Narodowy, choć się za taki uważa... Kościół naprawdę Polski

z brzozy białej liście zbiera się wczesną wiosną, gdy tylko rozwiną się i nie nabiorą jeszcze koloru zielonego. Pączki zbiera się przed rozwinięciem, gdy tylko spostrzeżemy,

I dlatego to Polska w tern wszystkiem może odegrać dziejową rolę, bo nic się nie robi dla sympatji, przez współczucie, ale idzie się kon­. sekwentnie