• Nie Znaleziono Wyników

"O Marii Dąbrowskiej i inne szkice", Ewa Korzeniewska, redaktor naukowy Jan Kott, Wrocław 1956, Zakład imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Studia Historycznoliterackie, pod redakcją Jana Kotta, tom 30, s. 179, 1 nlb. + 3 ilustracje :

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""O Marii Dąbrowskiej i inne szkice", Ewa Korzeniewska, redaktor naukowy Jan Kott, Wrocław 1956, Zakład imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Studia Historycznoliterackie, pod redakcją Jana Kotta, tom 30, s. 179, 1 nlb. + 3 ilustracje :"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Artur Hutnikiewicz

"O Marii Dąbrowskiej i inne szkice",

Ewa Korzeniewska, redaktor

naukowy Jan Kott, Wrocław 1956,

Zakład imienia Ossolińskich,

Wydawnictwo Polskiej Akademii

Nauk, Studia Historycznoliterackie...

: [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 49/2, 597-605

(2)

R E C E N Z JE

597

dzieć najszaleńsza fantazja, że Polska przeszła przez przemiany, których kro­ nikarz tak się bał i których za wszelką cenę chciał uniknąć, że tym prze­ mianom zawdzięcza realizację w ielu postulatów społecznych, o których m a­ rzyło tylko „serce serc“. Mimo to jednak „nie przezw yciężyliśm y“ jeszcze w ielu trudności i bezsensów, tkwiących w naszej gospodarce i naszej struk­ turze społecznej. D latego niektóre sform ułowania Prusa, św ietne w swojej lapidarności, brzmią tak w spółcześnie, że przerażają swoją bolesną aktual­ nością nas, którym „fakty się nie spraw dziły“. Dlatego ci, którzy chcą znać dotychczasowe drogi rozwoju polskiego społeczeństwa, dla których nie są obojętne jego drogi przyszłe, sięgać powinni często do tej lektury, która niekiedy bawi, a nigdy n ie nuży, która uczy patrzeć na życie społeczeństwa i rozumieć jego skom plikow any mechanizm.

Janina Kulczycka-Saloni

E w a K o r z e n i e w s k a , O MARII DĄBROWSKIEJ I INNE SZKICE. (Redaktor naukowy J a n К o 11). W rocław 1956. Zakład im ienia Ossoliń­ skich — W ydawnictwo Polskiej Akadem ii Nauk, s. 179, 1 nlb. + 3 ilustracje. S t u d i a H i s t o r y c z n o l i t e r a c k i e pod redakcją J a n a K o t t a . Tom 30.

Książka Ewy K orzeniewskiej zawiera studia i szkice publikowane już poprzednio, przeważnie w P a m i ę t n i k u L i t e r a c k i m . Zasadniczy zrąb tomu stanow ią C z te ry szkice o „Nocach i dniach“, uzupełniają zawartość studia o Zapolskiej i Dziennikach Żeromskiego oraz krótki artykuł o Zygmuncie Niedźwieckim.

W studiach o Dąbrowskiej interesuje autorkę przeważnie ideologiczny rozwój pisarki i dojrzewanie jej realizmu, który w w ielkiej tetralogii pre­ zentuje się w całej sw ej głębi, pełni i szerokości. K orzeniew ska omawia po­ wolną drogę Dąbrowskiej do Nocy i dni, wyznaczając w tej ewolucji szcze­ gólnie doniosłą rolę zbiorowi opowiadań o Ludziach stamtąd, podkreślając słusznie niezw ykłą dojrzałość ideową i literacką tego tomu, zam anifestowany w nim bodaj po raz pierwszy w tym wym iarze zdumiewający talent charakte­ rologiczny pisarki, prostotę wyrazu, w ynikającą z nieom ylnego i głębokiego wyczucia w artości słowa. Bardzo cenną zdobyczą szkiców w ydaje się być zestaw ienie ostatecznej w ersji niektórych tomów i fragm entów powieści z redakcjami w cześniejszym i, publikowanym i przez Dąbrowską w czasopis­ mach. Dzięki tem u zestaw ieniu możemy śledzić rozrastanie się pomysłu, po­ szerzanie substancji treściowej dzieła o bogate realia socjologiczne i histo­ ryczne, które ostatecznie zaważą i zdecydują o ciężarze gatunkowym i w a­ lorze poznawczym powieści.

(3)

wiem „całej szlachty, lecz jeden z jej odłamów“ (s. 33), odłam dem okratycz- no-postępow y, najsilniej bodaj dotknięty odw etow ym i represjam i zaborcy. A le to ograniczenie zasięgu obserwacji — stwierdza słusznie autorka szki­ ców — nie um niejsza przecież realizmu dzieła, „pisarz zawsze w ybiera tylko fragm ent życia i nadaje m u wyraziste kształty dziejów ludzkich“ (s. 33).

Porównując Noce i dnie z utworam i podejm ującym i m niej w ięcej w sp ół­ cześnie podobną próbę rozrachunku ze szlachecką przeszłością (Żeromski, Kruczkowski), Korzeniewska trafnie w ychw ytuje indyw idualny rys i piętno stanow iska Dąbrowskiej. Gdy u Żeromskiego czy K ruczkowskiego klim at i temperatura ideowa ich sztuki zdeterminowana jest niejako i regulowana napięciem pasji dem askatorskiej, polem icznej i oskarży cielskiej, u D ą­ browskiej narzuca się jako rys k onstytutyw ny postaw y epicki spokój. Ten spokój i opanowanie nie wykluczają przecież oceny, ale w ynika ona niejako samorzutnie z przedstawionych wydarzeń i w tym bodaj kryje się tajem nica przejmującego realizmu Nocy i dni.

Korzeniewską interesuje w dziele Dąbrowskiej przede w szystkim uka­ zanie procesu historycznego i dlatego w jej w yw odach obserwacja owej polityczno-socjologicznej tkanki utw oru zajmuje najw ięcej m iejsca (sto­ sunek Dąbrowskiej do rew olucji 1905 r., do tzw. obozu niepodległościow ego czy do pierwszej w ojny światowej). Dotykając zagadnień niebyw ale skom pli­ kowanych i złożonych wyw iązuje się jednak Dąbrowska, w edług autorki, z tych trudnych zadań pisarskich zwycięsko naw et tam, gdzie działają jeszcze sentym enty ideow e czy brak historycznego dystansu. W takich sytuacjach zwycięża zw ykle nieom ylny instynkt pisarza-realisty. Instynkt ten kieruje jego piórem i stwarza sceny, które niekiedy jakby wbrew uogólnieniom ideologicznym autora wyrażają prawdę dziejową.

Ukazując szeroki obraz życia z przełom u dwu wieków , analizując doko­ nujące się w ówczas doniosłe procesy społeczne, zwłaszcza proces deklaso­ w ania się szlachty, Dąbrowska nie odkrywała bynajmniej nowego tematu, nie była żadną prekursorką. Korzeniewska słusznie przyw ołuje liczne na­ zw iska poprzedników: Orzeszkowej, Reymonta, Żeromskiego, Sygietyńskiego, Sieroszew skiego i innych. A le Dąbrowska podejmując, bodaj ostatnia, te­ m at nie nowy i po trosze nawet zdeaktualizowany, przedstaw iła jednak in te­ resujące ją zjawiska społeczne „w sposób najpełniejszy i najw szechstronniej­ szy“ (s. 54), bez „jakiegokolwiek m elodram atyzm u“ (s. 55), z dojrzałym i trafnym zrozumieniem nieuchronności procesów historycznych.

(4)

R E C E N Z JE

599

w eryfikacji ow ych intuicyjnych osądów, czego w szkicowym ujęciu dokonać oczywiście niepodobna.

Pew ne szczegółow e spostrzeżenia i tezy Korzeniewskiej, dotyczące bądź samego dzieła Dąbrowskiej, bądź pewnych zagadnień ogólnych, poruszanych na m arginesie głównego nurtu rozważań, budzą niejakie w ątpliw ości, chciałoby się o nie może trochę pospierać. Zwróćmy na niektóre uwagę. Niepokoi np. traktowanie utw orów literackich ze stanow iska jednej w y ­ łącznej i bardzo, jak się zdaje, wąsko rozumianej poetyki, która w w a rszta ­ cie m etodologicznym autorki odgrywa jakby rolę miary bezwzględnej i absolutnej. K orzeniew ska m ówi np. bardzo często, zwłaszcza przy rozpa­ tryw aniu tomu opowiadań Ludzie stamtąd o „ograniczonym“ realizm ie D ąbrowskiej, o „załamaniu się“ ideow o-artystycznym w ielu opowiadań na skutek „nietypow ości“ losu przedstawionych tam postaci albo też o „prze­ zw yciężaniu“ owej niedom ogi w nowelach innych. Otóż w e w szystkich tych określeniach nie tyle niepokoi dające się z nich w ydedukować w łaściw e autorce rozum ienie realizmu (choć to też rzecz do dyskusji), ile ów ton dezaprobaty w stosunku do utworów, które owej „idealnej“ miary, zdaniem autorki, nie osiągają. Czy jednakże muszą osiągać? Przecież autorowi przysłu­ guje niepozbyw alne prawo swobodnego wyboru sytuacji, m iejsca i charakte­ ru postaci, zdarzeń i okoliczności, określenia granic świata, jaki przedsta­ wia. Czyż nie ma prawa wybrać sobie postaci „w yjątkowych“, zachow ują­ cych się w edług rozumienia K orzeniewskiej w sposób „nietypow y“, skoro go takie nieszablonowe postaci i „niereprezentatywne“ reakcje interesują? A jeśli to sw oje indywidualne, subiektyw ne założenie realizuje literacko św ietnie (tak jak to robi Dąbrowska), to gdzież tu być może m owa o jakim ś załamaniu? Jest to co najwyżej świadome i uprawnione ograniczenie zasięgu obserwacji realistycznej, ale należałoby używać tego terminu bez ow ego pe­ joratywnego zabarwienia, jakie mu Korzeniewska nadaje. Najdalsza droga, w której autorka widzi „przezwyciężenie ograniczenia“, nie jest przeto żad­ nym „przezwyciężeniem “, jest po prostu odmiennym spojrzeniem na sprawę losu bohaterów, jest ujęciem tematu pod innym kątem widzenia. Tragiczna historia Nikodema z Nocy ponad św iatem nie stanowi żadnej niższej klasy realizmu, jest św ietną literacko i świetną poznawczo projekcją oryginal­ nie i odkrywczo uchwyconego fragm entu ludzkiej rzeczywistości.

(5)

w iększą siłę oddziaływania na um ysłow ość i wyobraźnię konkretnych słu ­ chaczy w konkretnej sytuacji, w konkretnym kontekście polityczno-ideo­ w ym i układzie sił zarysowanym w powieści. W kontekście tym przem ó­ w ienie Śniadow skiego działa z całą oczyw istością niebyw ale sugestyw nie dzięki niezwykłej żarliw ości patriotycznej i uczuciowem u zaangażowaniu się m ówcy i dlatego w ynik dyskusji odczuwam y jako artystycznie logiczny, choćbyśm y naw et m erytorycznie racji Sniadow skiem u nie przyznawali.

Wydaje się, że owe dyskusyjne i sporne tezy autorki w ynikają stąd, że K orzeniewska patrzy na dzieło Dąbrowskiej jakoś nazbyt od zewnątrz, przy­ mierza zawarte w nim sytuacje, zdarzenia, idee do w spółczesnej, aktualnej naszej w iedzy o tam tych czasach, ocenia je w edług m iary dzisiejszego ro­ zeznania ideow ego i politycznego, a zapom ina zbyt często, że dzieło ma swoją własną, w ew nętrzną logikę ideow ą i artystyczną. Sens i charakter w ojny św iatow ej rozumiemy dziś zapew ne o 'w ie le głębiej i pełniej, niż rozum iała je, być może, naw et sama Dąbrowska w okresie pisania powieści, ale pani Barbara Niechcicowa, nie będąca ani statystą, ani socjologiem, ludzki atom zagubiony w chaosie dziejów, mimo zagłady K alińca mogła upajać się i krzepić cichą nadzieją i w iarą w lepszą przyszłość św iata na przekór straszliw ym doświadczeniom w łasnym , i w tym zestawieniu losów zbiorowości ludzkiej i m arzeń bohaterki nie w yczuw am y żadnego dysonansu, żadnej sprzeczności. N ie ma w tym żadnej nieprawdy artystycznej.

Są w szkicach Korzeniewskiej — trzeba, n iestety, z przykrością to po­ w iedzieć — rów nież pew ne akcenty, form uły, ujęcia, które w książce nau­ kowej muszą nieuchronnie razić. Są to łatw e i uproszczone uogólnienia, etykietki i stem ple, jakim i zbyt nieoględnie opatruje autorka pew ne zja­ w iska i nazwiska, epitety i określenia, które w studium krytycznym można by sobie darować. Jeśli np. autorka przeciwstaw ia głęboki realizm Dąbrow­ skiej „pseudoprawdzie utw orów dwudziestolecia“, to ta uogólniająca i bez­ w zględna w osądzie form uła nie tylko nie przekonuje, ale w ogóle nic nie znaczy, ponieważ wiadomo, że dorobek dw udziestolecia nie został dotych­ czas zbadany naukowo, obiektywnie, bezstronnie. I o kogo tu chodzi? O całe dwudziestolecie literackie? Dąbrow ska nie w ym aga podkreślania jej w alorów przy pomocy tego rodzaju pośpiesznych i arbitralnych syntez. W iemy również doskonale, jakie były koneksje ideowe i polityczne Kadena Bandrowskiego, ale w iem y również, że b ył pisarzem w ybitn ie utalentow a­ nym i że staw iał sw ojej sztuce bardzo w ysokie i am bitne zadania. O K a- denie prawie nic się nie pisze, choć twórczość jego domaga się najoczy- w iściej wyczerpującej monografii. Potępienie jego pisarstw a jako sztuki, która nie ma jakoby nic wspólnego z prawdą, przy użyciu epitetów w rodza­ ju „paszkwilant“ i „demagog“ jest zjaw iskiem rażącym w rozprawie nauko­ wej zarówno ze względu na absolutną znow uż arbitralność oceny, nie po­ partej żadnymi argumentami, jak i samą form ę wyrażenia.

(6)

R E C E N Z J E

601

najw ybitniejszych przedstawicieli m yśli i sztuki polskiej staje się zagadnie­ niem godnym odrębnego zbadania. Tu nie w ystarczy m ówić w tonie kate­ gorycznej dezaprobaty, ponieważ zjaw isko jest bardzo indyw idualne i skom ­ plikowane.

Mimo w ysuniętych tu przykładowo zastrzeżeń niepodobna jednak szki­ com K orzeniew skiej odmówić wartości. Podejm ując szereg zagadnień o do­ niosłym znaczeniu i ośw ietlając je z nowego m etodologicznie punktu w idze­ nia, stanow ią one istotny wkład w naszą wciąż jeszcze fragm entaryczną w iedzę o najw ybitniejszym dziele Marii Dąbrowskiej.

N astępną pozycją tomu są uwagi zatytułow ane Z badań nad ideologią

Gabrieli Zapolskiej. Ambicja szkicu jest wysoka: ukazać Zapolską taką,

jakiej jeszcze nie znamy, i może naw et w konsekw encji zmienić nasz pogląd na jej stanow isko w literaturze okresu. Zapolskiej jako demaskatorce w y ­ naturzeń społecznych przypisuje się, zdaniem K orzeniew skiej, dość w ąski na ogół zasięg krytycznego spojrzenia, które zatrzym uje się na zwyrodnieniach obyczajow ości burżuazyjnej, a nigdy podobno nie godzi w podstawy ustroju. K orzeniew ska usiłuje przeciwstaw ić się tem u poglądowi i wykazać zarówno konkretne, życiow e powiązania Zapolskiej ze środowiskiem radjdcalno-rewo- lucyjnym , jak i ‘w p ływ tych powiązań i sym patii ideowych na samą tw ór­ czość. Podstaw ę w yw odów stanowi przegląd w łaśnie owych koneksji w okre­ ślonym milieu ideow o-politycznym oraz analiza dwu mało znanych i zresztą bardzo nieudolnych literacko utworów: dramatu S yb ir (1899) i powieści

Janka (1892). Okazyjnie, mimochodem wspom ina się również o utworach

innych, jeśli tylk o m ogła w nich autorka znaleźć cokolwiek, co by po­ pierało jej tezę.

(7)

W szystko to, co Korzeniewska pisze, jest bardzo ciekawe i niew ątpliw ie poszerza nawet m ateriałowo wiedzę naszą o osobowości i życiu Zapolskiej, ale czy może istotnie i realnie zaważyć na jej pozycji literackiej, jeśli owe utwory należą do gatunku kiczów? A że są to kicze, nie ulega wątpliwości; w ystarczy choćby odczytać te cytaty, którymi K orzeniew ska ilustruje swoje krytyczne w ywody. I tu zdaje się tkw ić istota zagadnienia i źródło złudzeń autorki szkiców. Jeśli utwór pisarski nie osiąga nawet owego minimum artyzmu, które może m u nadać prawo do pamięci i prawo w stępu do lite­ ratury, to z natury rzeczy nie może mieć żadnego znaczenia w całokształ­ cie osiągnięć literackich pisarza. Może być interesujący — w konkretnym analizowanym wypadku — jako przyczynek do charakterystyki Zapolskiej jako osoby prywatnej, do dziejów jej kontaktów ideowych i okresowych, przemijających sym patii politycznych, ale jeśli ow e choćby nawet frapu­ jące koneksje nie zostały skwitow ane żadnym dziełem, które coś znaczy, to należy uznać je za literacko stracone. Bo nas ostatecznie interesuje Za- polska-pisarz i m usim y ją m ierzyć miarą Dulskiej, Maliczewskiej, Kaśki, a nie S ybiru czy Janki, tak jak m ierzy się Prusa Placówką i Lalką, a nie

Dziećmi. W literaturze o w szystkim decyduje wartość; co nie jest nazna­

czone cechą wartości, nie wchodzi po prostu w rachubę. Wydaje się przeto, że analizowane przez K orzeniewską utwory sądu ogólnego o Zapolskiej jako krytyku przede w szystkim obyczajowości m ieszczańskiej — zasadniczo nie zmienią.

A le autorka rozprawy sugeruje jeszcze coś innego. Zgadzając się, że utw ory są liche i że owe socjalistyczne eksklam acje w późniejszych dziełach Zapolskiej m ilkną (charakterystyczny jest np. obojętny, a w łaściw ie wręcz niechętny stosunek pisarki do rewolucji 1905 r.), K orzeniew ska dopatruje się jednak źródeł pasji dem askatorskiej z okresu najlepszych literacko dzieł pisarki w owej w łaśnie inspiracji radykalno-rew olucyjnej z lat petersbur- sko-paryskich. Doświadczenia intelektualne owych lat ostrzyły jakoby kry­ tycyzm i podżegały nam iętność oskarżenia. W supozycji tej jest nieco praw­ dopodobieństwa i nie można jej uznać za bezzasadną, ale jednocześnie i ją należałoby chyba przyjąć z pew nym zastrzeżeniem. W życiu i w dziele Za­ polskiej, przy całej jej przenikliwości postrzegawczej i niepospolitym talen­ cie pisarskim, zwłaszcza w zakresie teatru, w iele było zawsze anarchicz­ nego buntu i w ięcej chęci prowokowania i skandalizowania opinii — niż sam owiedzy ideowej. I ów socjalizm mógł w pewnym m omencie stanowić ową przysłow iow ą czerwoną płachtę, którą można było tak w yśm ienicie podrażnić i rodzinkę, i „idiotów w ołyńskich“, z których Zapolska ród wiodła, i kołtunerię m ieszczańską, z którą zrosło się jej późniejsze życie.

Na m arginesie małe sprostowanie. Autorka pisze o p o w i e ś c i a c h Reym onta i K isielew skiego mając na m yśli K om edian tkę i W sieci, a parę w ierszy dalej o buncie Julki z p o w i e ś c i (!) W siecz. Zakw alifikowanie dramatu K isielew skiego do gatunku powieści jest oczyw iście przeoczeniem.

*

Dzienniki młodzieńcze Żeromskiego osiągnęły już rangę w ydarzenia lite­

(8)

R E C E N Z JE

603

wego, bo stanow ią nieoceniony dokument, źródło najautentyczniejszej w ie­ dzy nie tylko dla biografa i historyka literatury, ale i dla dziejopisa prze­ mian politycznych, społecznych, ideowych i moralnych w społeczeństw ie polskim lat osiem dziesiątych ubiegłego stulecia. Dzienniki nie schodzą ze szpalt prasy codziennej i literackiej, doczekały się zawrotnej jak na polskie stosunki i obyczaje ilości sprawozdań, recenzji, uw ag i notatek mniej lub w ięcej kom petentnych, ale nie mamy na razie gruntowniejszego studium 0 tym pierwszym , trochę niezam ierzonym i najw iększym (rozmiarami) dziele autora Popiołów.

Rzecz O „Dziennikach“ Stefana Żeromskiego Ew y Korzeniewskiej jest pierwszym bodaj obszerniejszym szkicem naukowym, który usiłuje określić w agę i cenę ow ego m łodzieńczego journal intime i w oparciu o zawarty w nim m ateriał w trybie próbnego na razie rekonesansu spenetrować dzie­ dzinę przyszłych, bardziej w nikliw ych badań. Autorkę interesuje przede w szystkim zagadnienie dość powierzchownie i jednostronnie potraktowane, a w łaściw ie zaledwie dotknięte w przedmowie Andrzeja W asilewskiego do tomu 1 Dzienników, a m ianow icie „zagadnienie rozwoju Żeromskiego jako pisarza“ (s. 124). Część pierw sza szkicu poświęcona jest jednak głów nie pole­ mice z W asilewskim , który sprawę postaw y młodego Żeromskiego wobec napierających ze w szech stron sprzecznych prądów ideowych niepokojąco uprościł. Omówiono głów nie stosunek przyszłego pisarza do Ligi Polskiej 1 do haseł Zetu, podkreślając słusznie zdumiewającą odporność Żeromskiego na w p ły w y tendencji antynarodowych i społecznie konserwatywnych.

N ajw ięcej jednakowoż uwagi poświęciła autorka problem owi dojrzewa­ nia i rozwoju św iadom ości twórczej początkującego pisarza. Tą droga do zawodu literata, której bieg pośród chaotycznych i zawiłych meandrów i dyw agacji pam iętnikarskich czytelnik Dzienników z pewnym trudem je ­ dynie w yśledzić może, w przedstawieniu Korzeniewskiej ukazana została jasno i w sposób niejako uporządkowany. Widzimy więc, jak się młodociany aspirant literatury powoli i w nie byle jakim mozole w yzw ala z naiwnych i rom antycznych wyobrażeń o sztuce i o zawodzie artysty, jak u św iada­ m iają m u się stopniow o w szystkie tego zawodu uroki, ale i niebyw ałe trudności, jak się błąka i potyka pośród pułapek sprzecznych prądów ideow ych i pokus estetycznych, aż go w końcu nieom ylny instynkt pisarza- -społecznika, w łasne doświadczenia życiowe i błogosław iony patronat naj­ lepszych i podziwianych wzorów skierują na drogę sztuki realistycznej, ludowej, dem okratycznej, takiej, co pragnie „widzialnem u św iatu sprawie­ dliw ość w ym ierzać“.

(9)

śmiech, szczególne w yczulenie na piękno zm ysłowe św iata oraz sw oisty krąg tem atów i sentym entów ideowych: lud, sprawiedliwość, niepodległość.

Odrębne zagadnienie to kw estia stosunku D zienników do innych dzieł pisarza. Autorka dotyka tej sprawy tylko przykładowo, bo wyczerpanie problemu w ramach rozprawy nie było oczywiście m ożliwe, skoro m ateriału dostarczają Dzienniki chyba do całej książki. Z grubsza biorąc, wzajem ny stosunek owych notatek osobistych i utw orów literackich przeznaczonych do prezentacji publicznej układał się dwojako: pewne fragm enty Dzienni­

ków po odpowiedniej przeróbce i oszlifowaniu przem ieniały się w sam oistne

całości artystyczne (Psie prawo)', ta zaś reszta, która bezpośredniego odpo­ w iednika w konkretnych utworach nie znalazła, nie stała się zalążkiem jakichś autonomicznych kreacji literackich, pozwala jednak zorientować się o w iele gruntowniej, niż to było m ożliwe przed ogłoszeniem Dzienników, w tych zasobach doświadczeń i przem yśleń m łodocianego pisarza, którymi żyw ić się będzie jego późniejsza twórczość aż po kres niem al życia.

Z niektórym i tezami K orzeniewskiej można by dyskutować. Autorka twierdzi np., w skazując na w pływ estetyk i pozytyw istycznej i programu naturalistów, że „Żeromski dojrzewał wśród tendencji, które nie sprzyjały rozwojowi pisarskiem u“ (s. 133). Nie bardzo można się z tym zgodzić. Że­ romski zaczyna staw iać pierwsze nieśm iałe kroki na drodze pisarskiego zawodu w latach osiem dziesiątych, a w ięc w okresie, gdy znakomita sztuka naszych w ielkich realistów osiąga najw yższy stopień swojej dojrzałości, a zatetm najsilniej oddziałuje jako zjaw isko artystycznie dominujące. ' Że ten w pływ był błogosławiony, o tym autorka przecież sama szeroko pisze. Naturalizm rozumie Korzeniewska — tak się w ydaje — trochę jakby w sposób zbyt uproszczony i jakby nie docenia jego niew ątpliw ych akty­ wów. Zadziwiająca dojrzałość literacka młodzieńczej now elistyki pisarza, pod niejednym w zględem przewyższającej głośne dzieła późniejszego okresu, świadczy chyba dowodnie, że w tajem niczenie zawodowe dokonało się w w a­ runkach zdrowych i korzystnych, które talentu nie zdeform owały, nie spro­ wadziły na manowce. Wręcz przeciwnie, potrafiły uzdolnieniom i pasji twórczej zbyt żyw iołowej położyć tamy umiaru. U Żeromskiego rozchwia­ nie się warsztatu i rozluźnianie rygorów zaczęły się ujaw niać w łaśnie w ów ­ czas, gdy należało oczekiwać coraz silniejszej dyscypliny i sam owiedzy za­ wodowej, w latach ustalonej już literacko pozycji. Stąd paradoksalny rezul­ tat: Żeromski będąc w ielkim pisarzem — nie jest twórcą arcydzieł. Jeśli idzie zaś o naturalizm, to K orzeniewska zbyt eksponuje i akcentuje wczesną i zdecydowaną jakoby opozycję Żeromskiego wobec tego kierunku, czego jednak i ówczesna, i późniejsza twórczość pisarza nie potwierdza.

Na m arginesie słusznych na ogół uwag autorki o żyw iole erotycznym W w ątku narracyjnym Dzienników chciałoby się dodać, że są one bodaj najlepszą powieścią o miłości, jaką Żeromski napisał. Analiza w ieloletniego uczucia do H eleny Radziszewskiej, ukazanego w e w szystkich jego stadiach, przypływach i odpływach, gw ałtownych eksplozjach i powolnym wygasaniu aż do całkow itego zmierzchu, nie ma sobie równej w żadnym z dzieł póź­ niejszych.

(10)

zapi-R E C E N Z JE

605

sana w Dziennikach, gdyby uzyskała ostateczną akceptację pisarza, byłaby zbytecznym staw ianiem kropki nad i, jakąś zbyt natrętną eksplikacją tytułu, czego za szczyt finezji artystycznej poczytać by niepodobna. Natom iast zakończenie w w ersji definityw nie utrwalonej i usankcjonowanej autor­ skim im p r im a tu r nosi w łaśnie wszelkie znamiona celnej i dotkliwej pointy.

*

Króciutki artykuł o Zygmuncie Niedźwieckim (Zapomniany nowelista) jest w tom ie drobiazgiem po trosze zbędnym, bo w łaściw ie jakichś nowych m om entów do w iedzy naszej o Niedźwieckim nie wnosi. Autorka przypo­ mina kilka jego opowiadań o tem atyce proletariackiej i antym ieszczańskiej, staw iając następnie tezę o szybkim jakoby załamaniu się i degrengoladzie ideowej i artystycznej pisarza po krótkim, m łodzieńczym okresie ostrego, demaskatorskiego realizmu. Teza nie udowodniona, w ym agałaby krytycznej dokum entacji w jakim ś bardziej wyczerpującym studium, na które N iedź- w iecki z całą pew nością zasługuje.

A rtu r Hutnikiewicz

TEKSTY DO ĆWICZEŃ EDYTORSKICH. (Redaktor serii: S t e f a n V r t e l - W i e r c z y ń s k i ) . Państw ow e W ydawnictwo Naukowe.

Nr 1. J u l i u s z S ł o w a c k i , DO AUTORA TRZECH PSALMÓW. Nr la: Podobizna autografu Biblioteki Zakładu im. Ossolińskich. Nr lb: Podobizna pierwodruku z r. 1848. Nr lc: Wskazówka bibliograficzna ( S t e f a n a V r t e - l a - W i e r c z y ń s k i e g o ) , w stęp ( J u l i u s z a K l e i n e r a ) . Warszawa 1954. Stron 12; 24; 22, 2 nlb.

Nr 2. A d a m M i c k i e w i c z , WIELKA IMPROWIZACJA Z TRZECIEJ CZĘŚCI ^DZIADÓW. Nr 2a: Wstęp opracował S t a n i s ł a w P i g o ń . Nr 2b: Podobizna autografu B iblioteki Kórnickiej. Nr 2c: Podobizna pierwodruku z r. 1832 oraz w ydania drugiego z r. 1833. (Przygotował do druku S t e f a n V r t e l - W i e r c z y r i s k i ) . W arszawa 1955. Stron 32, 4 nlb.; 10, 2 nlb.; 41, 3 nlb.

Nr 3. A d a m M i c k i e w i c z , GRAŻYNA. Nr За: Wstęp opracował K o n r a d G ó r s k i . Nr 3b: Podobizna autografu. (Przygotował do druku S t e f a n V r t e l - W i e r c z y ń s k i ) . Nr 3c: Podobizna wydania w ileńskiego (pierwodruku) z roku 1823. (Przygotował do druku S t e f a n V r t e l - W i e r - c z у ń s к i). Nr 3d: Podobizna wydania petersburskiego z roku 1829. (Przy­ gotował do druku S t e f a n V r t e l - W i e r c z y ń s k i ) . Nr 3e: Fragment podobizny w ydania paryskiego z roku 1838. (Przygotował do druku S t e f a n V r t e l - W i e r c z y ń s k i ) . W arszawa 1956. Stron 26, 2nlb.; 36; 84; 77, 1 nlb.; 46, 2 nlb.

Cytaty

Powiązane dokumenty

M usi on jeszcze legitym ow ać się odpow iednim pełnom

Na posiedzeniu w dniu 19 listopada 1976 r. Rada dokonała oceny cało­ kształtu kampanii sprawozdawczo-wy­ borczej na podstawie sprawozdań opie­ kunów zespołów oraz

[r]

Otóż ustawa z dnia 24 października 1974 r. Dlatego też w odniesieniu do pełnomocnictwa aktualny jest przepis art. 72 usta­ wy, według którego w sprawach nie

Przepis ten w yraźnie pozwala na orzeczenie k ar dodatkowych i środków zabezpieczają­ cych na podstawie innych zbiegających się przepisów, a nic tylko przez

W WYPADKU NIEUZASADNIONEGO PRZEBYWANIA ADWOKATÓW ZA

[r]

Odmienne, niż to miało miejsce w poprzednio obowiązujących przepisach, usy­ tuowanie adwokatury i poszerzenie zakresu jej powołania dokonane w nowym prawie o