• Nie Znaleziono Wyników

Z korespondencji Józefa Korzeniowskiego z Adamem Zawadzkim (1840-1860)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z korespondencji Józefa Korzeniowskiego z Adamem Zawadzkim (1840-1860)"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Dina S. Prokofjewa

Z korespondencji Józefa

Korzeniowskiego z Adamem

Zawadzkim (1840-1860)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 64/2, 285-298

1973

(2)

D IN A S. PR O K O FJEW A (M oskwa)

Z K O RESPO N D EN CJI JÓ ZE FA KORZENIOW SKIEGO

Z ADAMEM ZAW ADZKIM

(1840-1860)

O głoszona przez T adeusza T urkow skiego korespo n dencja w ydaw ców

Z a w a d z k ic h 1 nie o b jęła 44 nie o p ub likow anych listów Jó zefa K orzeniow ­

skiego do A dam a Z aw adzkiego (zn ajd ują się one w C en traln y m P a ń stw o ­

w ym A rchiw um H istorycznym L itew skiej SSR, w W ilnie). J a k w iadom o,

w łaśnie u niego, w W ilnie, w y d a n a została w iększość u tw o ró w K orzeniow ­

skiego. Chronologia listów je s t n astęp u jąca: dw a listy z r. 1840, sześć

z 1843, dw a z 1844, je d e n z 1846, trz y z 1849, pięć z 1850, dw a z 1851,

sześć z 1852, po trz y z la t 1853, 1854 i 1855, po jed n y m z la t 1856, 1857

i 1858, dw a z 1860 i trz y bez daty.

P re ze n tu je m y tu szereg u ry w k ó w z ow ych listów K orzeniow skiego, te

zaś, k tó re w y d ają się n ajb ard ziej cenne, pub liku jem y w całości. Bodaj n a j­

w iększą w arto ść z p u n k tu w id zen ia różnorodności info rm acji m a ją listy

z la t pięćdziesiątych. J e s t to szczytow y o kres popularności K orzeniow skie­

go. D latego praw ie w szystkie listy z tego czasu w te n czy in n y sposób

w łączono do niniejszej publikacji.

P rzedm iotem k o respondencji są — rzecz jasn a — u tw o ry K orzeniow ­

skiego, opinie o n ich au tora, spraw y zw iązane z term in am i w ydaw niczym i,

cenzurą, k orektą, u staleniem h o no rarió w itp. D otyczą one tak ich dzieł, jak :

K arpaccy górale, Panna m ężatka, W ędrów ki oryginała, W ąsy i peruka,

E m eryt, G arbaty itd.

T eksty listów podano w układzie chronologicznym ; pisow nię zm oderni­

zow ano.

W pierw szym liście o tw ierający m w spom niany zbiór K orzeniow ski

pisze :

1 M a te ria ły do d z ie jó w lite r a tu r y i o ś w ia ty n a L itw ie i R u si z a rc h iw u m d ru ­ k a r n i i k się g a rn i J ó ze fa Z a w a d z k ie g o w W iln ie ш la ta ch 1805-1865. Z ebrał T. T u r ­

k o w s k i . T. 1-3. W iln o 1935-1937.

(3)

W ielm ożn y M ości D obrodzieju!

Ż ądany przez W. P a n a Dobr. dram at p osyłam . Jak w p rzeszłym liś c ie p isałem , ta k i teraz p ow tarzam , że ty tu ł m ożna zm ien ić, zo sta w iw szy ty lk o „G órale” lu b

„G óral”, jeślib y to sło w o „K arpaccy” m ia ło co szkodzić. N ie sp o d ziew a m się, żeby cenzura m ia ła co zn aleźć takiego, co by m ogło być n a przeszk od zie w yd ru k ow an iu . U p rzejm ie proszę W. P ana D obrodzieja o u w ia d o m ien ie m ię, jak ty lk o w y jd z ie z cenzury, [k. 1] 2

W czerw cu 1843 a u to r nie je st jeszcze pew ien, czy u tw ó r ten będzie

mógł ukazać się w całości:

N ic m i P a n Dobr. n ie p iszesz, czy K a rp a c c y g órale p rzeb yli cen zu rę i ja k prędko w y jd ą n a d zień b iały. O odebraniu n in iejszy ch ręk op isów , to je s t S ta r e g o m ę ż a i Ż y d ó w , oraz o G ó ra la ch racz m i P an donieść, ad resu jąc lis t d o K sięgarn i tw o jej w K ijo w ie, gd zie b ędę w ostatn ich d n iach lip ca lu b na początk u augusta,

[k. 6]

Je sie n ią Z aw adzki in fo rm u je pisarza:

S ta r y m ą ż i Ż y d z i ju ż p rzeszły w zu p ełn ości cen zurę i d a w n o b y na ś w ia t w y szły , gdyby m i n ie zabrakło p a p ie r u 3.

Sztuka Ż y d z i ukazała się w tym że roku, zaś S ta ry m ąż — w 1844.

O Góralach K orzeniow ski pisał 17 X I 1843: „Z edycji Górali k o n te n t je ­

stem ; oprócz n iek tó ry ch nic nie znaczących o m y łek ” (k. llv ) .

W ro ku 1844 n astęp u je dość znaczna p rzerw a w tw órczości K orzeniow ­

skiego i jego k o n tak tach z Zaw adzkim . „D aw no a bardzo daw no od P a n a

D obrodzieja nie m iałem żadnej w iadom ości [...]” 4 — pisał Z aw adzki w e

w rześniu, n a co o trzy m ał od K orzeniow skiego list z 27 listopada:

W ielm ożn y M ości D obrodzieju!

P o w ró ciw szy z W arszaw y d. 12 bm. za sta łem lis t P a n a Dobr., na który p o sp ie­

szam odp ow ied zieć. Z daje m i się, żem don osił P an u Dobr., że cała zim a przeszła m i w łóżk u w b oleściach i m y śla ch po złam an iu nogi, żem dopiero w k w ie tn iu zaczął ch odzić o k u li i z p om ocą słoń ca i pogody pom ału p rzychodzić d o sieb ie. W szystk o to zab rało m i d u żo czasu i p orw ało w sz y stk ie osn ow y. Co w ię c b yło n a p isa n e przed 16 gru d n ia r. p rzesz[łego], to ty lk o i jest. P óźniej w y p a d ło m i p o jech ać do W arsza­

w y , co tak że zabrało n iem a ło czasu. T ak w ięc teraz d op iero m ogę się w zią ć d o czegok olw iek. N ie ty lk o że n ie m am żadnego n ieu k on ten tow an ia, a le o w szem w d z ię c z n y jestem za ła d n e i p op raw n e w y d a n ie osta tn ich robót m oich, k tóre

2 Центральный государственный исторический архив Литовской ССР (w W iln ie) ф. 1135, on. 7, ед. хр. 424. P o d a w a n y tu bezp ośred n io po cy ta cie num er karty o d syła

do te g o źródła.

3 Научная библиотека Виленского государственного университета им. Капсукаса, rkps F l — F 1026, k. 6. W d alszych p rzyp isach d o cy ta tó w z teg o źródła p od ajem y tylk o sygn atu rę rękopisu i n u m er karty.

4 Jw ., k. 11.

(4)

u W. P a n a Dobr. w y szły . Ż yczyłb ym sobie, ab yśm y i nadal zw ią zk ó w n aszych n ie zryw ali. D latego p osyłam W. P an u Dobr. teraz, co m am goto w eg o do druku, tj. P a n ­ nę m ę ż a t k ę 5. M y śla łem w y d a ć ją razem z F a b ry k a n te m , k tórego ręk op ism u W. P a ­ na Dobr. od d aw n a się zn ajd u je; a le cóż, k ied y p. K irkor korzystał z m o jeg o (przy­

znam się, n ie bardzo chętnego) p o zw o len ia i w y d ru k o w a ł go w sw o im z b io r z e 6.

J eżeli ta k jest, to zo sta w ia m go do dalszego czasu, do w ięk szeg o zbioru d robnych dram atów . — J eżeli zaś n ie w y d ru k o w a ł go — to w ydaj go P an D obr. razem z P an n ą m ę ż a tk ą , pod ty tu łem K o m e d ie 7.

T en zbiór drobnych d ram atów , o którym i d aw n iej W. P an u Dobr. pisałem ,, zep su li m i n a tera z w W arszaw ie, w y d ru k o w a w szy trzy z ty ch sztu czek u O lgie- branda [!] o s o b n o 8. S ta ło się to p ra w ie bez m ojej w ied zy. A le to sp raw a fa m ilijn a , 0 której ju ż n ie m a co m ów ić. Jak się zb ierze co k o lw iek w ię c e j, za w sze u sk u teczn ić to w y d a n ie m y ślę i w ó w cza s n a n ow o do W. P a n a Dobr. się od ezw ę. Co s ię tyczy honorarium , czy n ie zd aw ałob y się W. P an u Dobr. zm ien ić co k o lw iek w a ru n k i?

O lgiebrand d a ł m em u bratu za ark u sz d rukow any w 12-ce, cztery form y w w ierszu 1 24 w ie r sz y n a stronicy, p o 100 złp. Sądzę, że W. P a n Dobr. n ie b ęd ziesz m ia ł n ic przeciw k o tem u — zresztą proszę m i napisać. R om ans jeszcze n ie sk oń czon y. M am n ad zieję, że do w io sn y b ęd zie g o t ó w 9. Co sdę ty czy og ó ln eg o w y d a n ia m o ich dra­

m a tó w i in n ych pism , z ty m zatrzym am y się jeszcze cok olw iek . J eżeli m i B óg p o zw o li zd ro w ia i da spokojność, m oże się nazb iera w ięcej. J eżeli się n ie sp o tk n ę [!] i n ie upadnę, o w szem je ż e li rzeczy pójdą tak, ja k id ą teraz, a m oże i k rescendo, to antrepryza ta i dla W. P a n a Dobr. b ęd zie b ezp ieczniejsza, i d la m n ie k o rzy stn iej­

sza b yć m oże.

N iek tóre z k siążek m i p rzysłan ych w zią łem w W arszaw ie — n iek tóre u B raci W. P a n a Dobr. w K ijo w ie i w W arszaw ie. B ęd ę w ię c m u sia ł je odesłać.

F au sta ed ycja bardzo ładna. R ad b ym ju ż doczekać się drugiego t o m u 10. Czy

5 P an n a m ę ż a tk a b yła w całości p u b lik ow an a w W iln ie w 1845 r.

6 A. K irkor w y d a ł 3 -to m o w e P a m ię tn ik i u m y s ło w e , w ich to m ie 2 (1845) opu­

b lik o w a ł F a b ry k a n ta K orzeniow sk iego.

7 K o m e d ie w y d a n e w W arszaw ie w 1845 r. za w iera ją in n e utw ory. F a b ry k a n t natom iast, prócz in n ych w yd ań , op u b lik ow an y został w tom ie 2 ed ycji w ile ń s k ie j D ra m a ta i k o m e d ie m n ie js z e (t. 1-2. W iln o 1846).

8 B y ły to: O kn o na p ie r w s z y m p ię tr z e . D ra m a cik w 1 a k cie (W arszaw a 1844);

Z a r ę c z y n y a k to rk i. K o m e d ia w 2 a k ta c h oraz M ąż i a rty sta . K o m e d ia w 1 a k c ie (W arszaw a 1845).

9 W iosną 1845 K orzen iow sk i u k oń czył K o llo k a c ję .

10 C hodzi o przekład F austa, cz. I, pióra A. W a l i c k i e g o , zam ieszczon y w se ­ rii „A rcyd zieła D ra m atyczn e” jak o jej to m 1 (W ilno 1844). W to m ie 2 teg o w y d a w ­ n ictw a (W ilno 1845) K o rzen io w sk i o p u b lik o w a ł przekład K r ó la Jana Szekspira.

Już w r. 1840 p isa ł do Z aw ad zk iego: „Cóż się robi z K r ó le m J a n e m ? C zyś ju ż W. P a n Dobr. zd ecyd ow ał, jak i ty tu ł dany b ędzie tem u zb iorow i? — W alick i pra­

cu je nad drugą częścią F a u sta i zaczął jed n ą sztu k ę — E sch ylosa [E u m e n id y ?]. Jak w y jd z ie tom 1, m ożn a b ęd zie co n ap isać o ty m p rzed sięw zięciu , a w ten cza s, ja sądzę, i in n i znajdą się w sp ó łp ra co w n icy ” (k. 4; cz. 2 F austa w p rzek ład zie W ali­

ck iego n ie została w y d a n a ). N a początk u zaś 1843 r. pisarz p rop on ow ał n a z w ę dla tego w y d a w n ictw a : „Co s ię tyczy ty tu łu zam ierzon ego w y d a n ia d ram atów zagra­

n iczn ych , p ra w d ziw ie n ie w iem , ja k to zadecyd ow ać. P ierw ia stk o w a m y śl m o ja b yła n azw ać to »B iblioteka D ram atyczna, ob ejm u jąca n a jceln iejsze dram ata w sz y stk ic h czasów i narodów i m ająca słu żyć za zasad ę h istorii poezji dram atycznej«. D o ta k

(5)

m a sz W. P an Dobr. zam iar k o n ty n u o w a ć tą p u b lik ację? J eżeli ta k jest, w y g o to w a ł­

b ym do d alszych tom ów H a m le ta 11, który się ks. H o ło w iń sk iem u w c a le n ie u d a ł12, lu b W ilh e lm a T e lia S zy llera a lb o M aga K a ld e r o n a 18. M ożna by zaostrzyć ciek a w o ść p u b liczn o ści czym ś now szym . C zytałem w ruskim tłu m a czen iu szw ed zk ą sztukę G u ­ s t a w A d o lf, która m i się b. podobała. J eżeli ją P a n Dobr. m asz po n iem ieck u , p ro­

szę m i ją przysłać.

C zy b y łeś P a n Dobr. na F a b ryk a n cie? 14 P. K ir k o r 15 m i p isze, że go lep iej grali w W iln ie n iż w W arszaw ie. N ie c h c e m i s ię tem u w ierzyć. — P ro si m ię, żebym sztu k ę tą d ed yk ow ał aktorom w ileń sk im . Czy dopraw dy n ie zrobił tego? — J eżeli ta k jest, racz go P a n Dobr. przez kogo ostrzec, że się b ęd ę p ro testo w a ł przeciw ta k iej sam ow oln ości. D ed y k o w a łem S ta r e g o m ę ż a aktorom lw o w s k im 16, bo ci w s z y ­ s t k ie m o je sztuki grają od la t tylu. J a k w ile ń s c y popracują ta k jak tam ci i zasłużą m i się podobnie, to tym p u b liczn ie podziękuję.

T ej zim y sk ończę tak że dram at w ię k sz y pod tyt. O b ó z p o d B u s z ą 11, z d ziejów n aszych , który p o u k oń czen iu W. P a n u Dobr. p rzeszlę. T ym czasem p o leca m się ży ­ c z liw o ś c i W. P a n a Dobr., zostając z n ajszczerszym szacu n k iem W. W. P a n a Dobro­

d z ie ja n ajn iższym sługą.

J. K o r z e n io w s k i [k. 66-67]

L isty Zaw adzkiego z 15 m aja i 7 sierp n ia 1845 z a w iera ją inform ację

0 dram acie A n d rze j B a tory 18 :

O p ierw szy m w stę p ie w I a k cie te g o dram atu n iech P an Dobr. b ęd zie spokojny, p o tra fiem g o p rzeprow adzić p rzez cenzurę, która n a w e t w y sz u k iw a ć ja k ich ś u k ry ­

tych alu zji n ie m a p raw a i n ie p o w in n a 19.

N iesk o ń czen ie p rzepraszam P a n a D ob rod zieja za m o je ta k d łu g ie m ilczen ie na J e g o szan ow n e pism o z d n ia 22 m aja, przy którym m ia łem p rzyjem ność otrzym ać 1 znak om ity u tw ór dram atyczny A n d r z e j B a to r y 20.

Listów K orzeniow skiego, o których* m owa, w znanym m i zbiorze n ie

m a. W jed y n y m liście z 1846 r. K orzeniow ski pisze o now ym zakończe-

obszern ego p rzed sięw zięcia m oże p rzystąp ią i in n i ce ln ie jsi p isarze n asi i w ątpię, a b yś W. P an Dobr. m ia ł na tym stracić. Z resztą W. P an Dobr. z d ośw iad czen ia m o żesz lep iej w ied zieć , ja k i z ty ch ty tu łó w b ęd zie bardziej n ęcą cy ” (k. 2v-3).

11 P rojek t n ie został zrealizow an y.

12 W. S h a k e s p e a r e , D zieła. P rzek ła d a ł I. К e f a 1 i ń s к i. Т. 1. W ilno 1839.

18 W ed łu g N o w eg o K o r b u ta p rzek ład W ilh e lm a T elia m ia ł p ow stać ok oło 1820 r.!

O drugim tłu m a czen iu n ie w sp o m in a się tam . 14 K om ed ię w y sta w io n o w W iln ie w 1844 r.

15 A d am H onory K i r k o r (1818-1886), archeolog, p u b licysta i w y d a w ca . W ó w ­ cz a s in tereso w a ł s ię teatrem w ileń sk im .

16 D ed yk acja ta brzm iała (cyt. za N o w y m K o r b u te m ): „A rtystom dram atyczn ym T eatru L w o w sk ieg o , p u b liczn ie d zięk u jąc za staran n e i u m iejętn e tej sztu k i w y sta ­ w ie n ie , pracę sw o ją o fiaru je A u to r”.

17 N o w y K o r b u t u tw oru pod ta k im ty tu łem n ie w y m ien ia . A utorce n ie udało się zap ozn ać z n ie zak oń czon ym i i n ie op u b lik o w a n y m i u tw oram i K orzeniow skiego.

18 A n d r z e j B a to ry . D ra m a t h is to r y c z n y w 5 ak ta ch . W ilno 1846.

19 Rkps F 1 - F 1026, k. 19.

20 Jw ., k. 23.

(6)

n iu d ra m a tu Izabela d ’A y a m o n te 21, przesłanego w ydaw cy, o h o n o rariach

o raz o p ro jek to w an y m 3-tom ow ym w y d a n iu pom niejszych u tw oró w :

C hciej P a n Dobr. m i d onieść, czy życzysz so b ie podjąć się tego w y d a n ia — ja, m im o n a leg a ń tu tejszy ch p an ów , bez pop rzed n iego zn iesien ia się z P an em Dobr.

o b iecy w a ć im n ie ch cę 22. [k. 15v]

L isty K orzeniow skiego z la t pięćdziesiątych są szczególnie in teresujące.

W arszaw a, d. 28 [lutego] / 12 m arca 1850 roku

S za n o w n y P a n ie! R ęk op ism W ę d r ó w e k 23 o d eb rałem i p ostaram się jak n ajp rę­

dzej d o p ełn ić tom drugi. K ied y jed n a k to będ zie, zaręczyć n ie m ogę. Za m iesią c w y jeżd ża m n a w iz y tę szk ó ł* 4 i w ó w c z a s tru d n o m i p racow ać z p ośpiechem . W szakże ty le ty lk o p o w ied zieć m ogę, że je ż e li m i choroba lu b in n y jaki n ad zw yczajn y w y p a ­ d ek n ie p rzeszkodzi, od b ierzesz P a n ob a tom y p rzed k o ń cem p aździernika, ta k ab yś m ia ł czas w y g o to w a ć je przed kontraktam i. T eraz pracuję nad E m e ry te m ,25, którego P an u k och an em u p rzy ślę w ca ło ści w m aju [...]. Z ap ew n e P od b eresk i czy ta ł ju ż w „ B ib lio tece W a rsza w sk iej” m oją recen zję sw e g o „P a m iętn ik a ” 26. P roszę m u się k łan iać i p o w ied zieć, żem zrobił, co m ogłem . S ądzę, że je ż e li n iezu p ełn ie b ęd zie k on ten t, to p rzyn ajm n iej złej w o li n ie dopatrzy, [k. 63-63v]

D. 12/24 sierp n ia 1850 r. W arszaw a.

S z a n o w n y P an ie!

L ist P a n a z d. 29 lip ca od eb rałem z u k on ten tow an iem , jak z w y k le odbieram od P a n a m eg o w sz e lk ą k oresp on d en cję od la t tylu. P a n się tłu m aczysz, żeś tak d a w n o n ie p isa ł; a le jak że ja s ię w y tłu m a czę, żem n ie ty lk o n ie p isał, a le n ic n ie napisał.

[...] M iałem w ty m roku ogrom ny objazd do ob jech an ia, gdyż jeźd zi teraz ty lk o nas d w óch, n ie trzech ja k d aw n iej. Z robiłem ted y 2150 w io r st w dw óch m iesiącach i m u sia łem zw ie d z ić i p rzeegzam in ow ać m n ó stw o szkół. W drodze w ię c n ie ty lk o pisać, a le jeść i sp ać n ie m ia łem czasu. W lip cu m ia łem zn ow u d w a śled ztw a, które m i przy raporcie z w iz y ty szk ół zabrały w sz y stk ie ch w ile. T ylk o co to się skończyło, oddano m i pod zarząd G im n azju m tu tejsze [...]. O tóż to są pow ody, do których dodaj P a n ła sk a w y u p ały, że n ie m ogłem dotąd przysiąść się do ulu b ion ego m ego d zieła, to je s t do E m e ry ta , i sk oń czyć go. W szakże proszę P an a uprzejm ie, abyś druk jego rozpoczął. Za d n i k ilk a p rzysiad am się i zam yk am n a cały tyd zień i koniec, k tóry d o n a jd ro b n iejszeg o szczeg ó łu jest w g ło w ie , przejd zie n a papier, [k. 23, 23v]

21 Iz a b e la d ’A y a m o n te . D ra m a t гое 4 a k ta ch . W iln o 1848.

22 W 1846 r. w W iln ie w y sz ły D ra m a ta i k o m e d ie m n ie js z e (t. 1-2), w 1848 — P o w ia s tk i, o p o w ia d a n ia i d w a fra g m e n ta p o e ty c z n e z p r z y d a n ie m k ilk u p o e z y j m n ie j­

sz y c h (t. 1-2).

23 N o w e w ę d r ó w k i o ryg in a ła [...]. P o w ie ść . T. 1-2. W iln o 1851. W to m ie 2 — d o k o ń czen ie p o w ieści P ie n ią d ze b e z p ra c y , rozpoczętej w to m ie 1.

24 Od 1848 r. K o rzen io w sk i b y ł w izy ta to rem szkół.

25 E m e ry t. P o w ieść. „B ib liotek a W arszaw sk a” 1849, t. 1-2 ; 1850, t. 2-3; w yd . osob ­ n e: W iln o 1851.

26 R. P od b eresk i red a g o w a ł w latach 1849-1850 „ P a m iętn ik N au k ow o-L iterack i [...]”. W e w sp o m n ia n ej recen zji („B iblioteka W arszaw sk a” 1850, t 1, s. 558) czytam y m. in .: „Szczerze w d zięczn i je steśm y w y d a w c y za w ie le rzeczy dobrych, użyteczn ych i p ięk n y ch , które zd o ła ł do zbioru sw e g o zgrom adzić i które n agradzają m iern e lub n iep otrzeb n e, które m oże m u sia ł u m ieścić”.

19 — P a m ię tn ik L iteracki 1973, z. 2

(7)

W arszaw a, d. 5 w rześn ia 1850 r.

S zan ow n y P an ie!

Ju ż P an m u sia łeś lis t m ój od eb rać i w iesz, w jakim sta n ie są rzeczy, w jakich b y łem opałach, jak d zień i noc p r a w ie od początku m aja pracując, le d w ie od przy­

szłeg o w tork u odetchnę, gdy do w a g o n u w sią d ę i do córki posp ieszę. R az w ię c jeszcze przepraszam , że n ie m o g łem w żaden sposób drugiego tom u W ę d r ó w e k w ygotow ać. Za to u lu b ion e d zieck o m oje, obrobione i całe, E m e ry ta , p osyłam Panu m em u, prosząc na w szystk o, a b y ś g o pod szczególn ą sw ą w z ią ł opiekę. O b w ieszcze­

n ie o n im w yd ru k o w a n e w „ B ib lio tece [W arszaw sk iej]” 27 i m am nad zieję, że p u ­ b lik a cja ta rozejdzie się p om ięd zy ła sk a w y ch czyteln ik ów , a n ad e w sz y stk o m iędzy p ięk n e czyteln iczk i, k tóre są n a jp o tężn iejszy m n aszym filarem , i P ana, i m oim . M oże się m y lę, ale zd aje m i się, że jak z ty ch d w ó ch rozd ziałów , ta k i z reszty, i z ca­

ło ści p o w in ien eś P a n b yć kon ten t. W y d ru k ow an ie pójdzie ła tw ie j, b o z druku, a zatem i cenzura prędzej s ię zaspokoi. J e ż e lib y n a d ejście portretu m ia ło b yć przyczyną zw ło k i, to n ie czekaj Pan. E m e r y t pokaże lep iej m oją fizjo n o m ię w e w n ę tr z n ą — a m n ie w ięcej o to idzie. [...]

Co do m aterii, to jest do o w y ch n ieszczęsn y ch k a w a łk ó w srebra, k tóre potrzeb­

ne są do każd ego p oru szen ia m y ś li i każdego ruchu serca, prop on u ję za E m e ry ta 250 r.s. — N ie sądzę, ab yś P a n m ia ł c o p rzeciw k o tem u. Za K o m e d i e 28 liczę, ja k za d aw n iejsze, po 15 r.s. za akt, w y ją w s z y za A u to rk ę , której ak ty są krótsze. Tu po 10 r.s. za akt. Za drugi tom W ę d r ó w e k , który b ęd zie ob szern iejszy, bo m ateriału je s t dużo, stoi cen a ja k zw y k le, [k. 70, 70v]

W szeregu innych listów K orzeniow ski w y raża swe opinie o w łasnych

utw orach.

W arszaw a, d. 23 m arca 1851 r.

Szan ow n y P a n ie!

N a reszcie w czoraj od d ałem p. B itn ero w i drugi tom W ę d r ó w e k . N ie ch cę być sw o im sędzią, a le zd aje m i się , żem z tru d n ego bardzo zad an ia w y b rn ą ł dosyć szcz ę śliw ie i zrobił rzecz in teresu ją cą , u żyteczn ą i o d p ow ied n ią czasow i. Z danie to p od ziela k ilk u znajom ych, k tórym ręk op ism k o m u n ik o w a łem ; daj B oże! aby było i zd a n iem W aszym , i zd an iem ogółu. K o szto w a ł m ię ten tom w ie le pracy, bom p rzerob ił ju ż p ra w ie zrobiony i stą d op óźn ien ie. P o d zięk o w a łem B ogu, gdym ostatn ie s ło w o napisał, raz, żem t ę p ra cę dok oń czył, a po w tóre, żem tym sp osob em zam knął sw ój zaw ód pisarski, d o k tórego p o sta n a w ia m n ie w racać. M oże się P an u śm iech ­ n iesz n a te s ł o w a 29, i p om yślisz, że to p o sta n o w ien ie pijaka, który od ś -g o M ichała o b iecu je żon ie trzeźw ość. I m n ie ta k ż e przychodzi to na m y śl; a le b ęd ę się k rzepił 1 w p r a w ia ł do p różnow ania, ile s ił stan ie, ch oćb ym m ia ł być w o czy w istej k on tra- d y k cji z zasadam i, ja k ie w p rzesy ła ją cy m się ręk op iśm ie polecam . Z resztą pokaże

się, czy to praw da, a le że p o w o d ó w je s t dość, to pew n a.

W racając do rękopism u, p rzep raszam P ana, żem go tu n ie d ał do cenzury.

C hociaż b o w iem n ie w id zę, co b y s ię jej tam m ogło n ie podobać, a le że cenzura u n as jest n adzw yczaj p o d ejrzliw a i boi się kontrabandy, gdybym jej tu dał rę-

27 N otatk i tej n ie udało się odszukać.

28 D ra m a ta i k o m e d ie m n ie js z e . S eria 2. T. 1-2. W ilno 1851.

29 W n ie datow an ym liś c ie (w iosn a—la to 1851) w y d a w ca p ow ażn ie p otrak tow ał in form ację pisarza: „A le ja k że d o tk n ą łeś nas P an Dobr. tą złow rogą zap ow ied zią, iż 2 to m W ę d r ó w e k m ia ł być o ra z o sta tn im J eg o w p isarsk im zaw od zie czy n em [...]”

(rkps F 1 - F 1026, k. 75).

(8)

kopism , a m ia ł d rukow ać w W iln ie, p ad łab y zaraz n a m yśl, że ch cę coś p rzek ra­

dać, p atrzyłab y na to in n y m o k iem i czułaby s ię w ob ow iązk u pom azać i p o k iere­

szow ać. P o p rzeczytan iu obaczysz P an, co się tam da zrobić w dom u. M oże w y m a ż ą d w ie p o w ia stk i o chłop ach i d o n o sicielu ; cóż robić, to ju ż P an tam sam za k leisz tę dziurę i zw ią żesz jed n o z drugim . G dyby nad w s z e lk ie sp o d ziew a n ie gd zie in d ziej m i popsuli, to racz P an d onieść, w jak ich m iejsca ch , ab ym sczerby p o ła ta ł i p o k leił.

Choć n ie m am k op ii rękopism u, b y łem w ied zia ł, g d zie i co w ym azan o, to jakoś zd ołam złączyć i na pam ięć. J eżeli sz c z ę śliw ie i w ca ło ści p rzejd zie c e n z u r ę 30, racz m i P a n zaraz donieść. [...]

Za ed y cję E m e ry ta n a jśliczn iej dziękuję. J e st ład n a, śc isła i m a pozór bardzo p rzystojny. O m yłek zdradzieckich, tj. takich, k tóre id ą n a karb autora, jest ty lk o trzy, reszta drobne u sterk i w id zę, a z początk u z u p ełn ie p opraw nie. Z a to śliczn ej k o r e k to r c e 31 rączki cału ję i życzę jej przez w d zięczn o ść, aby ju ż w ię c e j n ie m ia ła ode m n ie kłopotu i abym w y tr w a ł w danym so b ie sło w ie. [...] Otóż zap om n iałem ! P isząc, że się w yrzek am pióra, w y sz ło m i z m y śli, żem w przód jeszcze d ał so b ie słow o, że m ojego M arcinka w y d o b ęd ę z b ied y i p o n iżen ia i że ty m sposobem zrobi się d odatek do E m eryta . Z a p ew n e b ęd ę m u sia ł je d n em u z tych p ostan ow ień n ie do­

trzym ać, którem u, to zdaję na m oją p ięk n ą k orektorkę. N iech ona zadecyduje. P e w ­ ny jestem , że ta k dobra, lito śc iw a n ad e m n ą i grzeczn a, p o w ie m i: daj pokój p isan iu i n iech M arcinek zo sta n ie żołn ierzem i b u r d ą 32.

[...] T eraz przesyłam ty lk o P a ń stw u obojgu n a jż y c z liw sz e u k łon y i proszę o ry ­ ch łe u w iad om ien ie, ja k P a ń stw o zn a jd ziecie te n to m drugi W ę d r ó w e k , c z y p rzeszed ł przez cen zurę bez dziur i k a lectw a , a P an i n iech dop isze, co m am zrobić z M arcin­

k iem . [k. 26-27v]

W liście bez daty, w edług w szelkiego p raw do p odo b ieństw a z r. 1852

(właśnie w ty m ro k u została zakończona i w y d a n a kom edia W ąsy i p eru ka ),

K orzeniow ski w y raża swe zadow olenie z now ego u tw o ru ;

W krótce p rzeszlę P an u Dobr. k o m ed ię trzy a k to w ą , dużą, jak sądzę, nie... nie...

(ch ciałem sie b ie p och w alić, a le m i trudno dobrać w y ra zu , żeby n ie w y rw a ć się o so b ie à la T r ip p lin 38, który się n ie szczędzi. W olę w ię c dobranie tego słow a zo­

sta w ić m ojej śliczn ej korektorce, która n iech je sa m a w y n a jd zie). Otóż, w ych od ząc z n aw iasu , dodaję, że p rzyszlę tą k om ed ię pod tyt. W ą s y i p e ru k a , której p rzed m io­

tem jest ta c h w ila p a n ow an ia S ta n isła w a A u gu sta, w której w sz e lk im i sposobam i cią g n ęli szla ch tę do p rzeb ierania się p o francusku, [k- 72]

L isty K orzeniow skiego z reg u ły nie są jed n o tem atyczne i nie zaw sze

dotyczą tylk o sp raw literacko-w ydaw niczych. Św iadczą one rów nież o b li­

skich stosunkach a u to ra z w ydaw cą i jego rodziną.

W arszaw a, d. 27 Jan u ary / 8 lu te g o 1852, p o n ied zia łek S zan ow n y P a n ie!

L ist P an a D [obrodzieja] za sm u cił m ię bardzo. O śm ierci m atk i P ań sk iej w ie ­ 30 W liśc ie z 10/22 V II 1851 w y d a w c a k o m u n ik u je, ż e każdy arkusz W ę d r ó w e k trzeba b y ło nosić do cenzora M uchina (k. 93-95).

31 B y ła n ią żona A. Z aw ad zk iego.

32 Jak w iadom o, ta k ie w ła ś n ie b y ły lo sy b oh atera z p o w ie śc i E m e ry t.

38 Teodor T r i p p l i n (1813-1881), autor g ło śn y ch a n ieo ry g in a ln y ch W sp o m n ie ń z p o d r ó ż y po D anii [...]. W yd. 2. T. 1-12. W arszaw a 1851-1853.

(9)

d z ia łe m ju ż od B itn era i z listu zacnej żony Pana, który d o m ojej córk i p isała, a na k tóry ona, sw o im k a sztela ń stw em zajęta, n ie m ogła jeszcze o d p o w ied zieć. A le skoro się sk o ń czy p rzed sta w ien ia na ubogich, w których m oja córka ja k ą ś ta m K a sztela ­ n o w ą rep rezen tow ać m a, p od zięk u je za tak m iły i u p rzejm y lis t i zd a sp ra w ę z c a ­ łe g o te g o sp ektaklu, który dziś w szy stk ich zajm uje. P roszę ty m cza sem u całow ać ode m n ie te śliczn e rączki, k tóre 1) w p o siad an ie P a ń sk ie o d d a ły ta k za cn e serce, 2) p isz ą tak m iłe i do teg o ta k d łu gie i serd eczn e listy , 3) k orygu ją ta k dobrze m oje ręk op ism a. [...]

M y p row ad zim y tu zw y cza jn y k a rn a w a ło w y ży w o t i w śród zim n eg o i w ilg o tn e ­ g o śn iegu , który pada na b łoto i pom naża je ciągle, chodzim y cza sem n a ziew a n ia w ieczo rn e, czasem , ja k ja, n a stó jk i b a lo w e; a le n ajczęściej sie d z im y w dom u. D o te g o o sta tn ieg o w ie d z ie nas i za m iło w a n ie cich ego d om ow ego k ó łk a i m oje zdrow ie, k tó re przy takiej ob rzyd liw ej porze, a stąd przy braku w sz e lk ie g o ruchu, w c a le n ieszczeg ó ln e. N a jw ięcej m ęczy m ię to, ż e po nocach sp a ć n ie m ogę, ż e m i k a szel w n o cy w ię c e j n iż w dzień dok u cza i że n ic teraz n ie m am n a w a rszta cie, co by m ię m ocn o z a ję ło i o d erw ało od błota m oraln ego i fizyczn ego. R zeczy w iście, n ib y to od p oczyw am , a le w ła śc iw ie m ęczę się tym , że s ię do n iczego w z ią ć n ie m ogę. K ra ­ sz e w sk i szczęśliw szy ; ten bez przerw y p racu je i dopraw dy zazd roszczę m u tej n ie ­ zm ord ow an ej ochoty. Sądzę, że m u p rzyjęcie w W arszaw ie 84 jesz c z e w ięcej jej d o ­ da, je ż e li m ożna jej m ieć w ięcej. W śród tych o w a cji p rzy p o m n ia łem sob ie m ój krótki p ob yt w W iln ie i z w d zięczn o ścią sta n ęły przed m yślą m oją -w szystkie te p o czciw e, uprzejm e, a m ięd zy tym i i ła d n e tw arze, k tóre m ię ta m u śm iech em ży c z li­

w o śc i i serd eczn ego w sp ó łczu cia w ita ły . — B ęd zie to za w sze w m oim życiu n a jm il­

sz y tydzień.

P rzeczy ta łem ju ż K o rd e c k ie g o z zajęciem i znajduję tam w ie le p ięk n ych rzeczy, ob ra zó w dobrze przeprow adzonych i zw łaszcza tom 1 d ziw n ie in teresu ją cy . Z k ilk u w ła sn y c h i dobrych p o m y słó w n ie korzystał, ja k np. z n ie n a w iś c i tych d w óch szla ch ty , którzy oba n ie w ied zieć jak kończą, a których w o b liczu ty lu cu d ów m ę ­ stw a , w y tr w a ło śc i i w id oczn ej opieki M atki B oskiej n a leża ło przyp row ad zić do zgody.

Z anadto także regularne p rzep latan ie tym ep izodem tak w ie lk ie j sp ra w y p su je c o k o lw ie k in teres w to m ie 2, a raczej p rzeciąga go; ale w o g ó le je s t to praca w a żn a i p o w ie ść p ra w d ziw ie historyczn a i nasza, za którą n a leży w d zięczn o ść n iezm ord o­

w a n e m u K raszew sk iem u i która m oże w ięcej tak ich płod ów obudzi 85.

W d zięczny jestem k och an em u P an u za k ilk a uprzejm ych słó w o m oim T a d e - u s z k u 86, który tu z a jm o w a ł W arszaw ę ten m iesiąc, a co d la m n ie n a jp o ch leb n iejsze, ż e g o n a w e t n iań k i i słu żą ce czytały. A le ze w sty d e m p ra w ie przyznać się P a n u m u szę, żem m u się tą razą p rzen iew ierzy ł. W ytłum aczę się, ja k to było. L eszn o w -

34 K ra szew sk i p rzeb y w a ł w W arszaw ie w listo p a d zie i gru d n iu 1851, fe to w a n y u roczyście, m. in. na w sp a n ia ły m b a n k iecie w dniu 3 X II w R esu rsie O b y w a telsk iej, z u d zia łem 150 osób.

85 J. I. K r a s z e w s k i w o p u b lik o w a n y m p rzez T u r k o w s k i e g o (M a te ria ły d o d z ie jó w lite r a tu r y i o ś w ia ty n a L itw ie i R u si, t. 3, s. 166) liś c ie do Z aw ad zk iego ta k p isa ł 29 X I 1850 o K o r d e c k im (K o r d e c k i. P o w ie ś ć h isto ry c zn a . T. 1-2. W iln o 1852): „n ie w iem , czy ju ż drugi raz co podobnego napiszę, n ie w iem , czy lu d zk ie se r c e czytając b ić b ędzie; to p ew n a, że b iło m oje, gd ym p isa ł; p ew n a , ż e to n ie je s t je d n a z tych p ow szed n ich p o w ieści, ja k ie się co dzień p iszą i d ru k u ją”.

86 T a d e u sz B e zim ie n n y . P o w ie ść . „G azeta W arszaw sk a” 1851, nr 285 — 1852, n r 16 (z p rzerw am i).

(10)

s k i 37 sk ło n ił m ię do o b ieca n ia m u p o w ieści do „G azety”. D la w zg lęd ó w ry w a liza cji z „D zien n ik iem ” ch ciał k o n ieczn ie m ieć m oją robotę. N ic w ó w cza s n ie m ia łem g o to ­ w eg o i sądząc, że coś k rótszego napiszę, obiecałem . A le L eszn ow sk i żądał k o n iecz­

nie, ab ym m u na w ła sn o ść d ał przyszły rękopism . N ie m o g łem s ię w y m ó w ić i o b o- w ią za łem się, i u m o w ę zrobiłem . T ym czasem zam iast p o w ia stk i zrobiła się p ow ieść, która, ile m i się zdaje, m a jak ą tak ą w artość i in teres. N adto, z pow odu choroby K ra szew sk ieg o i zakazu H r y c ia S o r o k i88, którego drugiej części cenzura zu p ełn ie n ie p u ściła, m ój T a d e u sze k zaczął się drukow ać, gdy dopiero p ierw sza część jeg o była na dokończeniu. Tak w ię c cofn ąć się n ie m ogłem . L eszn ow sk i m a w ię c p raw o teraz do w y d a n ia jed n ej e d y c j i39 i ja dopiero po 4 latach do w ła sn o ści rękopism w racam . W tedy, jeżeli żyć będ ziem y, je ż e li n ie zm ien i się k ieru n ek literatury, a n a­

d e w szystk o, jeżeli P an ży czy ć sob ie będziesz, p om ów im y o drugim w y d a n iu [...].

[k. 3 0 -3 1 V ]

D. 11 lip ca 1852 r., W arszaw a

S zan ow n y P a n ie! P isz ę króciutko, bom bardzo zajęty. K ończę na g ło w ę raport o w iz y c ie szkół i pojutrze rano w y jeżd ża m za gran icę n a trzy m ie s ią c e 40 [...].

P o sy ła m P an u Dobr. 12 n u m erów „G azety”, z felieto n e m W ą s ó w i p e r u k i 41, przeze m n ie popraw ione. J e st ta m k ilk a p op raw ek cenzury, k tóre je ż e li b ęd zie m ożna zrestau row ać, bardzo proszę. P op raw k i te są u m ieszczon e pod spodem . W p ierw szy m fe lie to n ie : „jak N iem czy k ” — jeżeli m ożna będzie, jak n ap isałem pod spodem , to proszę — jeżeli nie, to p roszę zostaw ić: „jak jak i N iem czy k ”. — W k ilk u m iejscach w ym azan o m i „F rancuzie!”, a położono „ d ia b le!” proszę zrestau row ać m oje, bo za­

p ew n e tam P a ń stw o n ie m a cie F rancuza cenzora, d la którego m iło ści w y m a za li m i

„F ran cu zie!” — Z ostanie jeszcze d w a fe lie to n y n ie p op raw ian e, a le tam ju ż m o że n ie b ęd zie om yłki. N ie w ie m tylko, jak m i w yd ru k u ją o sta tn ie słow a. P o w in n o być tak : „B rzechw a: N asza, n asza d ziew ica i b ęd zie nasza, starod aw n a p an i (klęka), h onor i cześć tej, c o p rzen iosła p o lsk ie w ą sy nad fran cu sk ą p eru k ę”.

G dyby b yło trochę in aczej, to n iech P an Dobr. tak zrestauruje. [k. 36-36v]

W arszaw a, d. 3/15 p aźd ziern ik a 1852 r.

S za n o w n y P an ie! ty lk o com p rzyjech ał i zaraz odpisuję. N ajprzód w in sz u ję P a ń stw u syn k a i proszę o z a ch o w a n ie dla m n ie o b iecan ego obrzędu [...]. T ylk o pro­

szę m i w yb rać ładną k u m ę, p ra w d ziw ą L itw in k ę, co by m ia ła serce czy stsze ja k dno W ilii i śliczn iejsze od w ó d jej jagody.

G a r b a t y 42, k tórego p rzy jście n a św ia t o g ło sił L eszn ow sk i, jeszcze je s t w głow ie.

N ie w ie m , k ied y zacznę, b o m o d w y k ł ta k od pracy, ż e m i b ęd zie ciężko, n im s ię 37 A n ton i L eszn ow sk i, w y d a w c a „G azety W arszaw sk iej”, za T a d eu sza B e zim ie n ­ nego za p ła cił K o rzen io w sk iem u 4320 złp. „ D zien n ik W arszaw sk i” red agow ał H enryk R zew u sk i.

38 F ragm en t p o w ieści K r a s z e w s k i e g o Ł a d o w a p ie c za ra , za ty tu ło w a n y U stę p z p o w ie ś c i „H ryć S o ro k a ”. O b ra ze k w ie js k i. „B ib liotek a W arszaw sk a” 1852, t. 1, nr 1.

39 T a d e u sz B e zim ie n n y . T. 1-3. P etersb u rg 1852. Za te n przedruk otrzym ał K o ­ rzen io w sk i od W olffa ró w n ież 4320 złp.

40 P od różow ał w ó w c z a s do P aryża.

41 W ą s y i p eru k a . K o m e d ia w 3 ak ta ch . „G azeta W arszaw sk a” 1852, nry 169-181.

42 G a rb a ty . P o w ie ść . „G azeta W arszaw sk a” 1853, nry 30-114 (z p rzerw am i); w yd . osob n e: t. 1-3. W iln o 1853.

(11)

w drożę. W szakże sta n ie się, ja k P a n D. so b ie życzysz — in n eg o u k ład u z L eszno w - sk im n ie zrobię. O reszcie później n a p iszę i u k ład zaproponuję.

W olff n ab ył ode m n ie dram at, n ie p o w ieść. O biecano m u w m oim im ien iu i p ow ieść, ale inną, n ie G a rb a teg o . C o to b ęd zie i czy będzie, te g o je sz c z e sam n ie w ie m , gdyż na p ap ierze n ic n ie m am . [k. 37-37v]

W arszaw a, d. 17 k w ie tn ia 1853 r.

[...] N a p o w ieść d la S zan ow n ego P a n a m am już p rzedm iot in teresu ją cy i dość charak terystyczn y. A le p rojek tow an e p odróże n ie p ozw alają m i się do niej w zią ć teraz. Jeżeli z n ią n ie w y sp ieszę tak, ab yś ją P a n D. m ógł w y d ru k o w a ć n a kontrakty, to na początku 1854 r. b ęd ziesz ją P a n D. m ia ł n iew ą tp liw ie, ch yb a że m i choroba lu b śm ierć przeszkodzi. C iężej m i ju ż b ez p o ró w n a n ia id zie robota. Z n u żen ie n a stą ­ piło, w y czerp a ły s ię p ostacie, k tóre b y m ożn a zrobić in teresu ją cy m i, zresztą po­

w szed n ieje p o w ieść i każdy do n iej się bierze, ta k że odpada o c h o ta 44. G dyby nie to u b iegan ie się W asze o m o je prace, co m i jeszcze okazuje, że m o że jest w nich coś p ociągającego i że jeszcze zajm u ję, d a łb y m pokój i n ie w z ią łb y m się do żadnej tak iej roboty, tak m n ie ju ż znu żyła. M oże ja k się p r z e ja d ę 45, to in aczej się poczuję w zm ocn ion ym , a le teraz jestem jak łu k stary z e zm okłą cięciw ą.

Do jak ich że to rozm iarów ro śn ie n asz Syrok om la! ja k k a p ita ln y m sta je się literatu ry fila rem ! N ic m n ie tak n ie cieszy ja k w id o k takiej g ło w y , ta k ich zasobów , ta k górującego talen tu . J eżeli jest w W iln ie, u ściśn ij P an D. ode m n ie jego rękę i p ow ied z m u, że n iczego bârdziej n ie p ragn ę ja k zaw iązać sto su n k i z czło w ie k iem , k tórego tak w y so k o szanuję. T ylk o co o d eb ra łem lis t od O dyńca [...]. P rzep roś P an D. S zan ow n ego A u tora F e lic y ty , że osob n o teraz n ie piszę. M am p iln ą robotę, która m i czas zajm u je; a przy tym o k rop n ie zim n o i sło ta ścisk a g ło w ę i p su je hum or.

R acz go P an kochany serd eczn ie o d e m n ie u ścisk a ć [...]. [k. 41-41v]

W m arcu 1854 K orzeniow ski znów u sk arża się na b ra k pom ysłów lite ­

rackich: v

N ic teraz g otow ego n ie m am i n ic n a w e t po g ło w ie n ie ch od zi; w y g lą d a ona teraz tak jak w orek urzęd n ik a przy k oń cu m iesiąca. M am nadto przed sobą objazd szk ół i do n iczego zabrać się n ie m ogę. J e ż e li b o w iem zaczętej rzeczy od razu nie kończę, ju ż m i p otem bardzo trudno i w id a ć zaraz guzy, którym i p orw an e nici zw iązuję. [...]

Ode m n ie i od żony, i córki ch ciej P an serd eczn ie pozd row ić m o ją S zan ow n ą K orektorkę, która za p ew n e zu p ełn ie p o p ra w n eg o K azia na św ia t tera z w y d a ła . P ro ­ szę go o d e m n ie p rzeżegnać i d o n ieść m i, ja k s ię m a Józio, k tó reg o ja zaw sze uw ażam za m ojego ch rzestn ego syn k a, ch o cia ż go ty lk o w m y śli do chrztu trzy­

m ałem . Co robi O dyniec? jego o sta tn ie w iersze, d rukow ane w „G azecie W arszaw ­ s k ie j”, szczerze m ię zajęły i pok azu ją m i, że je ż e li on jeszcze tak i m łod y, to m ożem się i ja n iezu p ełn ie zestarzał. W szak p r a w ie jed n o cześn ie zaczęliśm y. C zem u Syro­

44 W jed n ym z listó w z 1859 r. K o rze n io w sk i p isa ł („B ib liotek a W arszaw sk a”

1897, t. 1, nr 3, s. 511) : „ P o w ieści w ię k sz y c h rozm iarów n ie n ap iszę ju ż żadnej, bo m n ie ta form a znużyła. Z resztą pozorna jej ła tw o ść w y w o łu je na to p o le robotników , których n ieu d oln ość p od n iosła słu szn e p on iek ąd k rzyki i na sam rodzaj, i z którym i n ie za w sze m iło sta ć w jed n y m rzęd zie”.

45 „Przy końcu te g o m iesią ca w y je ż d ż a m n a objazd szk ół [...]” (k. 40).

(12)

kom la n ie k oń czy L ite ra tu r y ? 46 C zekam y na n ią n iecierp liw ie. Chciej P an pozd row ić ode m n ie ich O bu i in n y m zn ajom ym ż y c z liw ie o św ia d czy ć ukłony. C zasem n ie zm y­

ślo n a ch ętk a m ię b ierze być w W ilnie. M oże t e ż od te g o czerw ca za rok, je ż e li żyć będę, zadość jej uczynię. T ym czasem m a m n ad zieję u ścisk ać P an a w W arszaw ie.

D o w id zen ia w ięc.

Z aw sze ż y c z liw y sługa obojga P a ń stw a

J. K o r z e n io w s k i [k. 44-45v]

W listach z la t 1855-1856 K orzeniow ski rek o m en d u je Z aw adzkiem u

u tw o ry Józefy Śm igielskiej, początkującej p u blicystki i pow ieściopisarki.

D. 6 lip ca 1855 r. W arszaw a S zan ow n y P an ie!

N a sa m y m w sia d a n y m p iszę do S za n o w n eg o P a n a skarżąc się, że ta k daw no an i słó w k a n ie m iałem . Sądzę, żeś P an k o ch a n y o trzym ał ju ż W d o w c a * 7, p rzeczytał i osądził — rad bym w ied zieć , czyś z n ie g o k ontent. [...] Z a p ew n e P an Dobr. u w a ­ żasz, ja k p ięk n ie i po m ęsk u rozw ija się g ło w a p. J ó zefy Ś m ig ielsk iej. W idać to szczególn iej z ostatn iej jej w zm ia n k i o ś. p. W aliszew sikim , um ieszczon ej w „G aze­

cie W a rsza w sk iej” 48. Otóż p. Ś m ig ielsk a p ro siła m ię, ab ym P an u k och an em u zapro­

p on ow ał n akład na p o w ieść jej trzytom ow ą pod tyt. W y c h o w a n k a d o k to r a 49. C zy­

ta łem to i zn ajd u ję w ie le rzeczy i ob razów n ad zw yczaj dobrze oddanych. J est to rzecz w yższa, m a lu je p o ło żen ie w naszej sp o łeczn o ści k o b iety m łodej, która zu p ełn ie m ęsk ie odebrała w y ch o w a n ie i takie, o ja k ie przed k ilk u la ty k ob iety d op om in ały się, dow odząc, ż e m ają do w sz y stk ie g o praw o. W y w ią za ła s ię ona z te g o zadania w y ższy m sposobem . M oże dla g a w ied zi n ie b ęd zie ta m b ezod d ech ow ego in teresu ; a le każdy rozu m n y czy teln ik za jm ie się serio, ze w sp ó łczu ciem i in teresem . [...]

Ja w y jeżd ża m ju tro do Salzbrun i za b a w ię z parę m iesięcy. R ad b ym za p o ­ w rotem zastać liśc ik od k och an ego P a n a n a sw o im sto le [...]. — Czas by n am ju ż 0 całk ow itej ed y cji m oich prac p o m y ś le ć 50. W eź P an to na u w agę, pom yśl i napisz m i: jak? co? i k ied y ? [k. 49-50]

W liście now orocznym 1856 r. K orzeniow ski ponaw ia rekom endację

Śm igielskiej :

P olecam u w a d ze koch an ego P an a tę p racę kob iety, którą u w ażam za zd o ln iej­

szą i rozu m n iejszą od w ie lu in n ych k ob iet, a n a w et i m ężczyzn, którzy m ają w z ię - tość lu b do niej szyb k o dążą. O na b ije się z sy m p a tią lu dzką, trudno jej w y p ły n ą ć na w ierzch ; a le m oże jej to w y jd z ie na lep sze. W zlatu jący na sk rzyd łach m ogą 1 w z la ty w a ć na skrzydłach w o sk o w y ch . O na w ła z i p o przykrej drabinie, szczeb el p o szczeblu, a le bodaj czy n ie dalej i n ie w y ż e j zajdzie, n iż ta m ci p odlecą. P isząc to n ie ch cę b yn ajm n iej w p ły w a ć na zd a n ie k och an ego Pana. Przeczytaj i osądź sam . [k. 51v]

46 W. S y r o k o m l a , D z ie je lite r a tu r y w P o lsce [...]. T. 1-2. W ilno 1850-1852.

(D oprow adzone do p o ło w y X V II w.)

47 W d o w ie c . P o w ie ść w e 2 to m a ch . T. 1-2. W iln o 1856.

48 J. Ś m i g i e l s k a , G u s ta w W a lis z e w s k i. „G azeta W arszaw sk a” 1855, nry 168- 169.

49 W y c h o w a n k a d o k to ra . T. 1-3. P o w st. w r. 1854, n ie w yd an a.

50 E dycja taka n ie została zrea lizo w a n a za ży cia autora.

(13)

W e w rześniu 1857 p y ta ponow nie o p ro jek tow aną ed ycję:

Czy P an Dobr. zrob iłeś ju ż jak i początek? i jeżeli zrobiłeś, co b ęd zie w 1 to ­ m ie? R acz o ty m n ap isać słó w parę i karteczkę tą przesłać do L eszn o w sk ieg o , który m i ją p rzeszłe do N icei, dokąd za parę d n i w yjeżd żam [...]. C h orow ałem tu ciężko, teraz m am się lep iej i ruszam w św ia t n a 6 m iesięcy. M oże przez te n czas ju ż P a n ze d w a tom y w ygotu jesz, [k. 53]

J u ż w m aju 1857 m iędzy K orzeniow skim i Zaw adzkim z a w a rta została

um ow a, w zw iązku z k tó rą pisarz

u p o w a żn ia A dam a Z aw ad zk iego d o o głoszen ia drukiem w szy stk ich dotąd w y d a n y ch lu b w y d a ć się m ających prac, tak d ram atycznych ja k i p o w ieści [...]. A. Z. ob o­

w ią z u je się [...] u czyn ić w y d a n ie ozdobnym i popraw nym , na p a p ierze pięk n ym . [...]

o b o w ią zu je się w y d a ć w sz y stk ie pism a dram atyczne do k[ońca] r. 1859, a n a stęp n ie rozpocząć druk p ow ieści, [k. 80]

W trz y lata później K orzeniow ski ponaw ia prośbę.

W arszaw a, d. 11/23 m arca 1860 r.

K och an y P a n ie A d am ie!

N ie od zyw ałem się długo do S zan ow n ego Pana, sądząc, że w r e sz c ie przyp om n iesz so b ie słu g ę sw eg o i w eźm iesz się do p rzed sięw zięcia, które m i le ż y na sercu, a które rad b ym przyspieszyć. Co stoi na zaw ad zie, że się to n ie zaczyna, gdy się K rem er ju ż s k o ń c z y ł51, n ie w iem , dopraw dy. R ok za rokiem schodzi, a tu ty m cza sem n iem oc i k a szel coraz górę biorą, ta k że ja n ie ty lk o ostatn iego, a le m oże i p ierw szeg o tom u n ie obaczę. R usz się P an, P. A dam ie, bo jeżeli p ierw iej kolej d o W iln a stan ie, n im p ierw szy ch parę tom ów w y jd zie, to ja z całą m oją grom adą na k ark P a n u zlec ę i sied zieć będę póty, póki k orektorka dobrze sob ie p a lcó w atram en tem n ie zaw ala.

O statn ią już kom ed ię n a p is a łe m 52. W ięcej n ie m ogę, czas zebrać to w sz y stk o w je d ­ ną w iązk ę. C zytałem dziś w „Ilustracji P etersb u rsk iej”, że w k r ó tc e m ają w y jść w sz y stk ie p ism a m oje w rosyjsk im tłu m a c z e n iu 53. Ładna rzecz b ęd zie, ja k nas tam uprzedzą. N ik t w p ra w d zie u sie b ie n ie je s t prorokiem , n ie sąd zę jednak, abyś P an d a ł za w y g ra n ą i zap om n iał o sw o im zobow iązaniu.

P lo tk a r z w y ch o d zi w „G azecie” 54 d ość p opraw nie, a le P u s ty n i ę 55 w y d ru k o w a li m i z ok rop n ym i om yłk am i. O bie te sztu k i w yd aj P an razem , a le k o rek tę proszę robić z m ojego rękopisu, który K e n ig 56 P a n u k ochanem u przeszłe. Co też to za p a -

51 P raw d op od ob n ie chodzi o J. K r e m e r a P r o s p e k t na p o d r ó ż d o W ioch , p u ­ b lik o w a n y u Z aw ad zk iego w r. 1858, oraz o P o d ró ż do W io ch (t. 1-5. W iln o 1859- 1864).

52 B yć m oże: Z ło te k a jd a n y . T ra g ik o m e d ia w 5 a k ta c h w ie r s z e m m ia r o w y m .

„K urier W ileń sk i” 1861, nry 1-13; odbitka: W ilno 1861.

53 B ardzo w ie le u tw o ró w K orzen io w sk ieg o p o ja w iło s ię w p rzek ład zie na języ k rosyjsk i, jed n ak że do w y d a n ia zbiorow ego n ie doszło.

54 P lo tk a rz. K o m e d ia w 4 a k ta c h w ie r s z e m . „G azeta W arszaw sk a” 1860, nry 67- 83 (z p rzerw am i).

55 P u sty n ia . K o m e d ia w 1 a k cie w ie r s z e m . Jw ., 1859, nry 329-331; w yd . k sią żk o ­ w e (w raz z P lo tk a r z e m ): W iln o 1860.

56 J ó zef K e n i g (1821-1920), krytyk teatraln y, pu b licysta, w ó w cza s redaktor

„G azety W arszaw sk iej”.

(14)

pier teraz n a P a ń sk ich ed ycjach . C ien iu teń k i taki, że m ożna z obu stron czytać.

Skąd P an ta k i p ap ier b ierzesz, k ied y i u nas, gdzie pap iern ie są m onopolem , k tóry nas ob d ziera, jak sam ch ce, i d aje to, co m u się podoba, a tak iego papieru jak na K o n k u r e n c ie 57 n ie m a. C zyż to tak bardzo droższy papier, jak i jest na zb iorze O h r y z k i? 58 A ja k to w c a le inaczej w ygląd a, m iło w z ią ć w rękę. P roszę i jeszcze raz proszę o le p s z y p apier i dobrą korektę. K to to p isa ł w „K urierze” o m ojej P o - d r ó ż o m a n ii? N ie m am m u za złe, że m u s ię n ie w szy stk o podobało — tej p reten sji n ie m am . A le d laczego żąda o d e m n ie, żeb ym ja rob ił to, co on p om yślał, a n ie to, co ja p o m y śla łem . N ie przych od ziło m i w c a le do g ło w y karcić za podróże w ie lk ic h panów , bo ja w ie m to od daw na, że w szy stk o , co się im m ów i, to groch na ś c ia n ę 59.

M nie w ła ś n ie sz ło o ta k ie szlach cian k i, żeb y się n ie zarażały m an ią pańską. S zczę­

śliw a L itw a , je ś li tak ich n ie m a. U nas ich k upam i i dlategom na n ie uderzył.

D ziw n y u n a s ch aos w k rytyce. K ażdy sw o im dw orem . K ied y ty m cza sem k rytyk a p o w in n a so b ie naj p ierw ej p o sta w ić to p ytan ie, co i kogo ch cia ł autor przed staw ić.

A p otem czy to, co ch cia ł zrobić, zrob ił dobrze, z praw dą i talen tem . Jak ja m ogłem zgadnąć w N izzy , gd ziem to p isał, co m y śla ł p. X . w W iln ie? A i w tak im krótkim artyk u lik u m y łk ę fa ta ln ą zrobili. M ajor je st m ężem „podbitym ”, a n ie „podpiłym ”.

O m yłki dru k arsk ie prześlad u ją m n ie jak k om ary na P olesiu . N iech P an p okłoni s ię ode m n ie p. S z la g ie r o w i60 i u p ow ażn i go do p rzed staw ien ia P lo tk a rza . S łyszałem , że w M a ją tk u i im ie n iu D ąb row sk i grał źle. H rabia Jan u sz p o w in ien być drw iącym , iron iczn ym , w zg a rd liw y m d la sw oich , a le p anem gładkim i p ow ażnym . N ie k o m i- kow ać, bo to n ie jego rola. J e ż e li p. S zla g ier m a ju ż rękopism S ta reg o k a w a le r a 61, p roszę go, a b y poskracał, co się ty lk o da. M ó w ił m i P f e if f e r 62, że tam za d łu gie są k o n w ersa cje, zw ła szcza d la naszej pu b liczn ości, co n ie u m ie słu ch ać po n iem iecku.

D aję m u c a rte b la n ch e do w y m a za n ia w szy stk ieg o , co się w y d a za długim , i tego, co m oże ob u d zić jakąś m y śl d w u zn aczn ą. W czytan iu tych rzeczy n ie znać, a ze scen y rażą. P a ln ę li m n ie za to w k oresp on d en cji z K rakow a. Choć to p. L u c ja n 68 gani w sz y stk o m o je z zasady, a le m oże w n iek tórych rzeczach i m a rację.

Ł ącząc u k ło n y żon ie P an a i w szy stk im zn ajom ym jestem ży czliw y m sługą J. K o r z e n io w s k i [k. 56-57v]

D. 15/27 listo p a d a 1860 r. W arszaw a K o ch an y P a n ie!

P isz ę z ża lem i skargą na ed y cję P lo tk a rza i na korektora P ań sk iej drukarni, który m i k sią żeczk ę zoh yd ził m n ó stw em o m y łek takim , ja k ieg o się dopuszczali k ie ­ dyś drukarze w B erd yczow ie. Ile so b ie przypom inam , żadna jeszcze książka, tak

57 K o n k u r e n t i m ą ż. K o m e d ia w 2 a k ta ch . W ilno 1859.

58 J ó zefa t O h r y z к o (1827-1890), w y d a w ca , redaktor. W ydał P ism o z b io ro w e (t. 1-2. P etersb u rg 1859), w k tórego to m ie 2 za m ieścił K orzen io w sk ieg o P o d ró żo m a n ię, k o m e d ię w 4 o b ra za ch .

59 O „ w ie lk o p a ń stw ie ” K o rzen io w sk i p is a ł w liśc ie z 5 IX 1850: „Ż adne cięgi, żadna ch łosta, żad n a n a jk rw a w sza i n a jb o leśn iejsza k ą p iel n ie zdoła naszych p an ów z ich p a ń stw a o b m y ć” (k. 70v-71).

60 K a zim ierz S z l a g i e r , w latach 1859-1864 dyrektor w ile ń s k ie g o teatru.

61 S ta r y k a w a le r . K o m e d ia w 4 a k ta c h pro zą . Ż ytom ierz 1860. P o w st. w r. 1859.

62 J u liu sz P f e i f f e r (1809-1866), w ó w c z a s dyrektor teatru krakow skiego.

63 P ra w d o p o d o b n ie m o w a o L u cjan ie S iem ień sk im .

(15)

z m o ich jak i z in n ych , n ie w y s z ła z typ ografii P ań sk iej tak oszp econ a jak ta. Tak n a gatu n k u papieru, jak na p op ra w n o ści druku i k ształtn ości fo rm a tu w id ać nie p ostęp , a le co fn ięcie się — czy p rzyp ad k ow e, czy um yśln e, tego n ie w iem . N ieszczę­

ście m oje chciało, że to co fn ię c ie się zaczyn a s ię ode m n ie; bo w tym że czasie w y szły S tu d ia p. Z ie m ię c k ie j64 w c a le in a czej. N ie sądzę, ab ym z a słu ży ł u P ana, ab ym ja ty lk o sta n o w ił w y ją te k na z łe i b y ł k ozłem ofiarnym . P rzyłączam tu w y p is om yłek, k tó re połapać m ogłem . — P rzek o n a sz się P a n z niego, jaka jest u w aga, piln ość i zro zu m ien ie rzeczy P a ń sk ieg o k orektora. N iech m u P. B óg n ie pam ięta. N ie m a p e w n ie w W iln ie m ojej zacn ej k orektorki, która w tym czasie m u sia ła być na w si, i d la teg o w id o czn ie n ieła d zak rad ł się do drukarni. W szędzie źle bez oka kobiecego, k tó re u m ie się lito w a ć nad c ie r p ie n ie m pacjen ta, n a w et takiego, k tórem u zły i n ie ­ m iło siern y korektor nos i u szy [z] n a jzim n iejszą k rw ią obcina. — O P an i! P an i!

zlitu j się n a d e m n ą! i m ojej drogiej B e a t y 65, k tóra ta m w k ró tce pod n ó ż przyjdzie, n ie w y p u szczaj ze sw ej op iek i! W sta w się za n ią o p ap ier b ielszy i grubszy; w sta w się o druk czy stszy i r ó w n iejszy ! W sta w się o to, aby w iersze za czy n a ły się tam , g d zie n ależy, a n ie la zły w e środ ek ; ab y p o czątek w ie r sz a b y ł n a początku, środek n a środku, a k on iec n a końcu, n ie na w y w r ó t; w s ta w się i o to, aby osoby m ów iące b y ły za w sze na środku, a w szy stk o , co jest w n aw iasach , aby b y ło d ru k ow an e n ie o b rzy d liw y m i w ie lk im c u rsiv e , a le ład n ym , d rob n iejszym szry ftem ; w sta w się o fo r­

m a t i o okładkę, i o opraw ę, a b y s ię w sz y stk o n ie ro zla ty w a ło ta k ja k p ierze z p o ­ d u szek żyd ow sk ich . Ja, g rzeszn y i b ied n y autor, proszę cię, o P a n i! przyczyń się za m ną, rzuć tam czasem n a d ru k a rn ię o k iem gosp od yn i b iegłej i czujn ej, a gdy p rzy jd zie B e a ta pod prasę, u m ocz pióro, w e ź się sam a do korekty, jak niegdyś, a ja ten śliczn y p aluszek, k tóry się z w a la atram en tem , u cału ję, z serdeczną w d zięcz­

n ością, ja k ty lk o b ęd zie kolej do W iln a — A m en .

O w y d a n iu c a łk o w iteg o zb ioru P a n ani m yślisz, P. A d a m ie! — C zyż tak się godzi? Ja d ociągam do k resu życia, a P an jeszcze n a w et n ie zacząłeś, a co gorsze, n ie m y ślisz n a w et zaczynać p u b lik a cji, której p oczątk ow e tom y p rzynajm niej rad b ym w id zieć. T ak żem u p ad ł w o p in ii P ana, że sąd zisz, że na tym stracisz? P roszę m i d on ieść, jak to p rze d się w z ię c ie w m y śli i projektach P a n a stoi. Sądzę, żem p rzyn ajm n iej na otw artość za słu ży ł.

P. K irkor odda P an u ręk o p ism obrazu dram atycznego pod tyt. K u p id y n ś p ią ­ c y 66, k tórem u zaznaczam d w o ja k ie u życie, w e d łu g w yb oru Pana. A lb o p rzyłącz go

P an do B e a ty , o której ozdobniej sze trochę, pop raw n iej sze i b ielsze w y d a n ie serio proszę, i d om agam się u siln ie, aby w y g lą d a ła , jak w y g lą d a ły d a w n iejsze m oje pra­

ce, któreś P an w y d a w a ł, a n ie tak fa ta ln ie, jak ten b ied n y P lo tk a rz, który na to n ie zasłu żył. — A lb o zbierz P an w sz y stk ie d rob n iejsze rzeczy, jak ie d ru k ow ałem w p ism a ch czasow ych , i w jed n y m w y d a j tom ie, gd zie i te g o K u p id y n a pom ieść, [k. 58-59v]

Z rosyjsk iego p rzełożył T a d e u sz Z ie lic h o w sk i 64 E. Z i e m i ę с к a, S tu d ia . W iln o 1860.

65 B eata. F a n ta zja d r a m a ty c z n a w 5 a k ta c h w ie r s z e m . D rukow ana w ó w cza s ty lk o w „G azecie W a rsza w sk iej” (1860, nry 297-310; z przerw am i).

66 Ś p ią c y K u p id y n . O b ra z d ra m a ty c z n y . W : D zieła. W yd an ie zu p ełne. T. 12. W ar­

sza w a 1873.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/1,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/1,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/1,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/1,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2,