• Nie Znaleziono Wyników

Patos klasycystycznie przytłumiający : o "Barbarze Radziwiłłównie" Felińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Patos klasycystycznie przytłumiający : o "Barbarze Radziwiłłównie" Felińskiego"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Rolf Fieguth

Patos klasycystycznie przytłumiający

: o "Barbarze Radziwiłłównie"

Felińskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2, 5-26

1973

(2)

I. R O Z P R A W Y I A R T Y K U Ł Y

P am iętn ik L iterack i LXIV, 1973, z. 2

ROLF FIEGU TH (K onstancja)

PATOS KLASYCYSTYCZNIE PRZYTŁUM IA JĄCY

O „BAR BAR ZE R AD ZIW IŁŁÓ W N IE” FELIŃ SK IEG O

„Fürstin Radziwiłł” Oriona Juliusa

W ro k u 1831 w B erlinie n iejak i O rion Ju liu s opublikow ał w łasnym sum ptem sw oje tłum aczenie Barbary R a d ziw iłłó w n y A lojzego Felińskie­

go, „p erły sceny p o lsk iej” . B ył to praw dopodobnie jed e n z „ te a tra ln y c h i literack ich ptak ó w w ęd ro w n y ch ”, a z całą pew nością sy m p aty k Polski i zw olennik idei m onarch ii k o n sty tu cy jn ej 1. Nie bez zain tereso w an ia czy­

ta się niem iecką w e rsję d ra m a tu : jej w iersz b ogaty w przerzu tn ie, n a j­

częściej n ierym o w an y pięciostopow y jam b — przy pom ina „p ełen zap ału ” w iersz Schillerow ski; tłum acz okazuje skłonność do ek sp resy w n y ch form stylistycznych 2. T en dynam izujący, u d o b itn iający przekład oczywiście da­

leko bardziej niż polski o ry g in ał odpow iada naszym naw ykom czytelni­

czym, u k ształto w an y m już przez rom antyzm . N ajczęściej zresztą m am y nieśw iadom ą trudność, aby tra g e d ii Felińskiego nie czytać w kontekście

1 N iem ieck i tłum acz B a rb a ry R a d z iw iłłó w n y n a zy w a się O rion J u l i u s , a n ie J. Orion, ja k podaje N o w y K o r b u t (t. 4, s. 452). P ełn y ty tu ł tłu m aczen ia brzm i:

F ü rstin R a d z iw iłł. T ra u e rsp ie ł in 5 A b th e iłu n g e n . Frei nach dem P o ln isch en F e ­ l i ń s к i s v o n O r i o n J u l i u s . A u f K o sten d es V erfassers gedruckt b ei Friedrich N ieb eck . B erlin 1831. — N ie u d ało się stw ierd zić, k im b y ł ó w „Orion J u liu s”, choć recen zen t p rzek ład u z „B lätter fü r litter a risch e U n terh a ltu n g ” ((L eip zig ) 1831, s. 874- 875) sk ąd in ąd zn ał litera ta o ty m n azw isk u . On sam pod aje w p rzed m ow ie do sw eg o tłu m a czen ia , że w latach 1819-1820 p rzeb y w a ł w W arszaw ie i ju ż w te d y rozpoczął p racę nad p rzek ład em B a rb a ry, budząc z a in tereso w a n ie „czołow ych litera tó w w a r ­ sz a w sk ic h ”, a le tek st ukończony w r. 1821 o d ło ży ł aż do czasu p o w sta n ia listop ad o­

w eg o . P e w n ą rolę odegrać tu m ogły rachuby han d low e. W r. 1820 m ia ł otrzym ać z e stron y p olsk iej ofertę zakupu c a łeg o n akładu tłu m aczen ia. P raw d op od ob n ie pro­

je k t ten rozbił się o zakaz w y sta w ia n ia B a rb a ry na scen ie. P o listo p a d zie 1830 J u liu s m ó g ł ży w ić nad zieję na sfin a liz o w a n ie tran sak cji i w y d a ł sw o ją pracę.

2 W ysok o ocen ia to tłu m a czen ie M. S z y j k o w s k i w e w stę p ie do sw o jej ed ycji : A . F e l i ń s k i , B arbara R a d z iw iłłó w n a . T ra g ed ia w p ię c iu a k ta ch . W yd. 6. K rak ów 1950, s. 21. B N I 9. N a p o d sta w ie teg o w y d a n ia c y tu jem y tek st oryginału.

(3)

polskiego rom antyzm u, rozpoczynającego się przecież w kilk a la t po jej p rem ierze (1817), i aby potem nie odczuwać jako w ad tego, co dla niej znam ienne: a b strak cy jn ej retoryk i, niw elującego patosu, n a zb y t k unsztow ­ nej budow y w iersza, w najw yższym stopniu niesu gesty w n ej c h a ra k te ry ­ sty k i b oh ateró w i, ogólnie biorąc, pew nej rozw lekłości d ram aturgiczn ej.

In icjaty w a przekładow a O riona Ju liu sa nie znalazła w Niem czech żywszego echa 3. Łączenie wszakże tego fa k tu z brak iem zw iązków z n ie­

m iecką aktu aln o ścią nie w y d aje się tra fn e. W swej przedm ow ie Ju liu s w skazuje n a pow stanie polskie r. 1830, k tó re w N iem czech doby m e tte r- nichow skiej rozczarow ana b u rżu azja obserw ow ała z najw yższym en tu zjaz­

m em i najw iększą sym patią. In fo rm u je też o w znow ieniu p rzedstaw ień Barbary po w ybuchu listopadow ym i w reszcie — w sposób nieco zaszy­

fro w an y , gile przecież tru d n y do przeoczenia — n aw iązuje do sytu acji w N iem czech:

To, co poza tym m iałb ym na sercu alb o na język u — lep iej przem ilczeć, n ie podając n a w e t przyczyny: d l a c z e g o ? Stoim y w ob liczu historii p rzem a­

w ia ją cej w śród grom ów i b łysk aw ic, oby jej stra szliw y języ k p ojęty został na w ła śc iw y m m iejscu i w e w ła śc iw y m c z a s ie 4.

H istoria p rzem aw iała francu sk im lipcem i polskim listopadem , a po­

w in ien by ł ją zrozum ieć — zanim dojdzie do jak iejś w o jn y dom owej — przede w szystkim kró l p ru sk i F ry d e ry k W ilhelm III, k tó ry w r. 1830 ciągle jeszcze nie spełnił przyrzeczenia, że w prow adzi k o n sty tu c y jn y p a r­

lam entaryzm , p rzyrzeczenia danego sw em u ludow i „jako dowód zaufa­

n ia ” w r. 1815, przed d ru g ą k am p anią antynapoleońską. W sy tuacji rew o­

lucyjnego w rzen ia m ożna było m niem ać, podobnie ja k Ju liu s, że nie­

m iecką publiczność z a in teresu je tra g e d ia pochodząca z pow stańczej Pol­

ski, ponadto tragedia, w któ rej król o dw raca niebezpieczeństw o w ojny dom ow ej, okazując poszanow anie dla p ra w k o n sty tu cy jn y ch .

Tłum acz uznał jed n a k za konieczne w prow adzić k ilk a dopow iedzeń i zm ian, aby u w y d atn ić zw iązek tego w ą tk u z sy tu a c ją niem ieckiego m ieszczaństw a. W scenie 8 a k tu III, zaw ierającej uroczysty apel B ora­

tyńskiego do króla, zw iązek ten w y stęp u je raczej n a zasadzie skojarzeń, dzięki takim term inom , ja k „ogół o b y w ateli” („B ü rg ertu m ”) i „korona o b y w atelsk a” („Bürgerkrone”):

G leich je n e r H e d w ig [...]

1 1

Tret* sie [tj. Barbara] d e m R eich e ih re n A n sp ru c h ab

8 P oza w sp om n ian ą recen zją w „B lätter [...]” — ogóln ie biorąc, bardzo n ieży ­ c z liw ą — n ie b y ło żadnej reakcji, przekładu J u liu sa n ie rejestru ją też b ibliografie n iem ieck ie.

4 J u l i u s , op. cit., s. VI. S p acje w cytatach p rzek ład u J u liu sa pochodzą z jego tek stu . P od ział na ak ty i scen y odpow iada p olsk iem u oryginałow i.

(4)

A u f ein e W ü rd e, d ie ih r n ic h t b e s tim m t is t;

U n d fr e u d ’g en D a n k s w ir d ih r d a s V a te rla n d D ie e h re n v o ll’re B ü r g e r k r o n e reich en . — W o h l lo ck en d m a g es sein, aus sc h lic h te m K re is e G e se tz b e s c h r ä n k te n B ü rg e rtu m s hinan

Z u m G la n ze k ö n ig lic h e r H e rrlic h k e it

G eh oben , m it ih r R u h m u n d M a ch t zu th e ile n ;

W yraźnie pod adresem w iarołom nego F ry d e ry k a W ilhelm a III skiero­

w ana je s t Ju liu so w a w e rsja zwięzłego sform ułow ania A ugusta z u tw o ru Felińskiego „N ad Tron, nad życie w ięcej w ia rę m oją w ażę” (III 8, w. 470):

h e ilig e r a ls T h ro n u n d L e b e n A c h t’ ich d e s M a n n e s W o r t — u n d s e i’s im P reise G esu n k en auch in a l l e r K ö n ’ g e M u n d !

W scenie IV 7 w oła B a rb a ra do k róla:

V e r t r a u n i s t e i n e u n v e r l o r n e S a a t

U n d w u c h e r t r e i c h i n f r e i e r V ö l k e r H e r z e n !

— pragnąc go skłonić, aby sp raw ę ich obojga pow ierzył głosow aniu w se­

nacie i w izbie posłów.

Celom Ju liu sa m u siała też bardzo odpow iadać an ty a u striac k a ten d e n ­ cja trag ed ii Felińskiego. Isto tn ie m ógł liczyć n a to, że niem iecki w idz zrozum ie i będzie się delek to w ał każdym słow em skierow anym przeciw ko Bonie i W iedniow i jako a k tu a ln ą in w ek ty w ą n a antynarodow ą, a n ty d e ­ m o kraty czn ą i k lery k a ln ą polityk ę w e w n ętrzn ą M etternicha, k tó ra po r. 1815 w m niejszym lub w iększym stopniu daw ała się odczuć w e w szy­

stkich p ań stw ach niem ieckich. W iersze Felińskiego:

E lżbieta, babka tw oja, m atk a K rólów pięciu,

W n a jw a żn iejszy m w sp ierając m ęża p rzed sięw zięciu , K ied y posk ram iał Zakon, ziem i k rw i łakom y,

O dw róciła grożące P o lsce W ied n ia grom y. [III 8, w . 363-366]

— rozbudow uje Ju liu s w d o b itn y apel do adresata niem ieckiego:

E l i s a b e t h , A h n m u tte r d ein es H auses, D ie L e b e n gab fü n f m ä c h tig e n M onarchen, W a r P o len s S c h u tz g e is t g eg en O estre ic h s D onner, A ls ih res G a tte n k ö n ig lich e S eele

D en U e b e rm u th zu b rech en u n tern a h m , W o m it d ie K i r c h e , G u t u n d B lu t begierig, J e d w e d e m fr e ie m G e iste sa th e m zu g

V e r d e r b e n a n zu d ro h e n sich e r d r e iste t.

R ecenzent przek ładu J u liu s a daje do zrozum ienia, że doskonale zau­

w ażył tę tendencję, choć zapew ne nie aprobuje jej bardziej niż poetyki i dram atu rg ii sztuki:

O p o lity ce trak tu je się g ru n tow n ie, w ię c n iem ieck a p u b liczność, choć też zaczyna się w nią w d a w a ć, u m arłaby z nudów , gdyby n ie skrócić p rzed sta w ię-

(5)

nia [...]. F ab u łę sztuki m ożna by n a w e t uznać za d o sta teczn ie atrak cyjn ą, gdyby operow ano n ią z praw dą bardziej ludzką, a n ie francuską, gd yb y ak cja b yła bardziej d ram atyczna i gdyby w y stą p iło w ię c e j ch arak terów za m ia st teg o tłum u r e to r ó w 5.

Öw recen zen t nie m iał m ożliwości p o ró w nania literack iej ten d en cji Juliusow ego tłum aczenia z oryginałem . D latego sztukę osądził jako n a ­ zbyt „ fran cu sk ą” i nazb y t rozw lekłą. Nie należy przecież zapom inać o p ra ­ cy Ju liu sa n ad d ynam izacją w iersza, sty lu i d ra m a tu rg ii oryginału. Dla sw ych „schillerow skich” jam bów szuka o n p rzy ty m czasam i inspiracji, ja k przyznaje, w sw obodnym n astęp stw ie akcentow anej i nieakcen to w a- nej sylaby polskiego m etrum . W zestaw ien iu z potoczyście zaokrąglonym tokiem w iersza o ry g in a łu przekład nie pozbaw iony je st niekiedy p o etyc­

kiej w erw y.

W ów czas ją poznał A u gu st; w ó w cza s w n ieg o w la ła Ten płom ień , którym dotąd serce jeg o pała,

W ów czas i n asze z łą cz y ł m łod zień cze u m y sły

Z w iązek sło d szy nam co dzień, co d zień bardziej ścisły. [I 1, w. 85-88].

D a w a r ’s, w o A u g u st sie z u e r s t g e s e h n 6 — Wo d ie s e r L e id e n sc h a ft v e rz e h r e n d F euer Z u e r s t in se in e n H e rze n a u fg e fla m m t, D a w a r ’s w o u n sre ju g e n d lic h e n S e e le n

Im se l’g en G e iste sg ru ß d e r F reu n d sch a ft sc h w e lg e n d Z u e w ’g e m B u n de in ein a n d ersch m o lzen .

Tej swobodzie w op ero w an iu ry tm em sylabotonicznym tow arzyszyć może w dziedzinie sty lu nasilenie m etafo ry zacji p rzy ro d y :

m it je d e m S c h r itt d e r R eise W ä ch st m e in e A n g s t — bis en d lich in d e r F erne D er A n b lic k d e r m ir u n b e k a n n te n S ta d t

W ie ein g e w a ltig G ra b m a l m e in e s G lü ck s A u fs te ig t im N eb elg ra u a m H orizon t.

Sm u tn ą m i w ie ść przynosi każdy krok podróży.

Z trw ogą do n iezn a n eg o przyb liżam się m iasta...

N a w id o k je g o m u rów p rzy lęk n ien ie w zrasta. [I 2, w . 282-284]

Tego rod zaju „ u d o b itn ien ia” w ersyfik acy jn e, stylistyczne i treściow e n a d a ją przekładow i Ju liu sa zabarw ienie z pew nością bardziej jaskraw e, niż jest w pierw ow zorze. Szczególną fu nk cję dram aty czną pełni u w y d a t­

nienie elem entu erotycznego w uczuciach B arbary, k tó ra dzięki tem u staje się bardziej zrozum iała w roli kochającej kobiety.

5 „B lätter [...]”, s. 875.

6 O dstępując od zasad p ięcio sto p o w eg o jam bu n ależy ten w ers przeczytać n a ­ stęp u jąco: - u / w - / u u - / u - , Im ię A u g u st (A ugustus) u J u liu sa ak cen tow an e je s t na o statn iej sylabie.

(6)

A le po cóż te lu b e m iejsca opuszczałam ,

W k tórych p ierw szy raz ciebie, A u gu ście, ujrzałam ! G d zieśm y złączyli serca i je ste stw a sw o je

I g d zie tak sz częśliw y m i b y liśm y oboje? [II 3, w . 195-198]

W a ru m v e r lie ß ich, ach, d ie th e u r e S tä tte W o ich zu e r st d e in A n g e sic h t g esch a u t — W o ich z u e r s t d es H im m e ls S e e lig k e it V o n d ein es M u n des N e k ta rk e lc h g etru n k en !

O m ój K rólu! mój m ężu ! mój k ochanku drogi!

J e śli ci m iłe jeszcze te św ię te im iona,

J e śli ci m iła cnota, O jczyzna i żona... [IV 7, w . 340-342]

N ic h t s o w ir s t du d e r G a ttin L ie b e loh n en

[ ]

D aß ich m it S ch a m d e r S tu n d e m ü ß t’ g ed en k en , W o u n te r sü ß em ju n g frä u lic h e m Z agen

M ein H erz zu e r st an d e in e m h a t g esch la g en —

Nie uleg a w ątpliw ości, że w pracy n ad swoim p rzekładem Ju liu s — u ta rty m szlakiem epigonów — szedł za Schillerem . Te zabiegi literackie odpow iadają ów czesnym zjaw iskom literackim , tak im ja k styl bieder- m eierow ski, a zw łaszcza M łode N iem cy z ich w ysoką św iadom ością poli­

tyczną, k tó ra zw racała się przeciw „o bsku ranckiem u” rom antyzm ow i i po­

nad G oethem , zdaw ało się, ta k bardzo odległym , sięgała do Schillera, pa­

tetycznego p o ety wolności. A przecież Ju liu s odczuw ał tę Schillerow ską tra d y c ję raczej jako obciążenie swego skrom nego tale n tu . C ytow ane w y ­ żej przy k ład y jego „n o w ato rstw a” w sto su n k u do o ry g in ału w skazują w praw dzie n a w y raźn e w zm ocnienie i u w y d atn ien ie elem en tu ekspresyw - nego. Z arazem jed n a k prow adzą one k u stylistycznem u, a zw łaszcza syn- tak ty czn em u rozdęciu w sto su n k u do pierw ow zoru. Postacie Felińskiego z pew nością nie m ów ią n a tu ra ln ie j niż postacie Ju liu sa, ale w w ielu w y ­ padkach prościej, w sposób b ard ziej p a ra tak ty c z n y i p rzy użyciu m niejszej ilości słów. N ie ulega w ątpliw ości, że tłu m acz był tego św iadom y. W ynika to z początkow ych zdań jego przedm ow y, choć m yląco są sform ułow ane:

P od czas m ojej b ytn ości w W arszaw ie w latach 1819-20 p ozn ałem [...] tra­

g ed ię [...] F eliń sk ieg o B a rb a ra R a d z iw iłłó w n a [...]. P ięk n o ści tego u tw oru spra­

w iły , że p o d ją łem próbę, aby n ie tracąc ich prostoty i siły, będącej efek tem przy­

rod zon ego w szy stk im d ialek tom sło w ia ń sk im „ n a t u r a l n e g o w y r a z u ”, p rzen ieść je w tak bardzo od te g o od m ien n y, k u n szto w n y [v e r k ü n s te lte ] idiom g erm ań sk i 7.

Ja sn e , że Ju liu s m ówiąc o językow ych różnicach typologicznych m a na m yśli odm ienność stylisty czn y ch i literack ich konw encji.

7 J u 1 i u s, op. cit., s. IV.

(7)

Przedm ow a, a także sposób, w jak i Ju liu s — n a m iarę swego ta le n ­ tu — zbliża poniekąd polski pierw ow zór do obow iązujących wów czas niem ieckich konw encji, w skazuje, ja k sw obodnie i bez uprzed zeń p o tra fił wczuć się w to wzorcowe dzieło w arszaw skiego klasycyzm u. W idocznie uznał, że tech n ik a d ram atu rg iczn a B arbary pozwala, za pom ocą oszczęd­

nych zabiegów stylistycznych i m otyw acyjnych, w yrazić takie treści po­

lityczne, histo ry czne i em ocjonalne, k tó ry ch p rzekazan ie niem ieckiem u adresatow i w y m aga n ieporów nanie w iększych stylisty cznych n akładów

„k u n sztu ” .

Nie ulega w ątpliw ości, że ow a niem iecka recepcja dzieła Felińskiego zaskakująco różni się od recepcji polskiej, dla k tó rej zazw yczaj w łaściw e je s t poczucie n ied o sy tu zróżnicow ania stylistycznego, pogłębienia psycho­

logicznego i ko lo ry tu historycznego. N ależy przy ty m wskazać, że m im o diam etralnego przeciw ieństw a obydw a ujęcia m ają za tło anty reto ry cz­

ne konw encje literack ie (sentym entalizm , rom antyzm , klasy k a niem iecka).

R ecenzent p racy J u liu s a okazuje się w szakże bliższy trad y cy jn eg o polskiego ujęcia, gdy stw ierd za:

D ok ład n ie w ed łu g fran cu sk o-an tyczn ej m iary roztrząsają d ra m a tis p e r ­ son ae s w o je u czucia i m y śli w dobrze sk om p on ow an ych m ow ach, n ie darząc sieb ie w z a je m n ie zbyt w ie lk ą troską; tym w ięcej m a jej każdy dla w ła sn ej o s o b y 8.

Tego rodzaju z arzu ty Ju liu s przew idyw ał. Jego w ysiłki, by przełam ać w łaściw ą oryginałow i ten d en cję do m onologow ego k ształto w an ia w y po­

w iedzi osób d ram atu , w idoczne są w e w trącen iach w ielu p y ta ń i uw ag w łasnego pom ysłu w długie ty ra d y b ohaterów Felińskiego. W scenie I 1 p rzeryw a m owę Izabelli (w. 13-38) trzem a odpow iedziam i B o raty ńskie­

go; w scenie V 2 trzem kw estiom ory g inału odpow iada dziew ięć w w e rsji Juliusa.

„Naród” jako adresat wpisany 9

J e s t rzeczą jasną, że w te n sposób in te rw e n iu ją c w tekst, N iem iec nie mógł poważnie naruszyć zasadniczego ry su trag ed ii Felińskiego: zn am ien ­

8 „B lätter [...]”, s. 875.

9 P o jęcia „adresat w p isa n y ” u ży w a ją w od n iesien iu do epiki narracyjnej A. O k o p i e ń - S ł a w i ń s k a (R e la c je o so b o w e w lite r a c k ie j k o m u n ik a c ji) i K. B a r t o s z y ń s k i (Z a g a d n ien ia k o m u n ik a c ji lite r a c k ie j w u tw o ra c h n a rr a ­ c y jn y c h . O bie prace w zbiorze: P r o b le m y so cjo lo g ii lite r a tu r y . W arszaw a 1871). W y­

daje się, że p o jęcie to za sto so w a ć m ożna do dram atu, i to n ie ty lk o do jego ep ick ich elem en tów . Z am iast o w p isa n y m a d resacie narracji m ożna tu m ó w ić o w p isa n y m ad resacie b ezpośredniej dram aturgii. W dram acie, p od ob n ie ja k w epice, p rob lem adresata w p isa n eg o łą czy się z k w estią roli adresata całego d zieła i jego id e n ty fi­

kacji z d ziełem . W zasad zie adresat c a ł o ś c i w sp ó łrea lizu je w szy stk ie p rzed sta­

w io n e w d ziele i w p isa n e w e ń role. D o jego w ła sn ej — p o zatek stow ej — roli n ajb ar­

(8)

nego osłab ienia ty ch fu n k cji w ypow iedzi osób d ram atu, k tó re służą cha­

rak tery sty ce postaci i tw o rzą sy tu a c y jn ą kom unikatyw ność dialogu m ię­

dzy dw om a zw róconym i k u sobie p a rtn e ra m i. W polskiej lite ra tu rz e przedm iotu n ie bez racji źródło owej przem ożnej skłonności do m onologu u p atru je się w in ten cji k iero w an ia te k stu do ówczesnego polskiego w idza (Szyjkowski). Ale p rzy o m aw ianiu w y stąp ień postaci z reg u ły pom ija się bardzo isto tn y składnik w ew n ętrzn ej d ram a tu rg ii dzieła: w spółdziałanie n arod u i in sty tu cji, k tó re go rep re z en tu ją , czyli sen atu i izby poselskiej, w kształto w an iu i rozw iązyw aniu tragicznego k onfliktu. N aród jako całość lub izby p a rla m e n ta rn e jako całości nie n a d a ją się oczyw iście do roli p artn eró w dialogu. K toś przem aw ia w im ieniu izby lub roszcząc sobie praw o do rep re z en to w a n ia narodu, a czyni to w tak i sposób, ja k gdyby przysłuchiw ał się tem u fik c y jn y kolektyw , do którego o n się odw ołuje.

K om unikacyjne w spółdziałanie fikcy jn eg o n aro d u rozsadza ram y p ry w a t­

nego dialogu. Prędzej czy później naród staje się w pisan ym adresatem w szelkich k om u n ik acy jn y ch poczynań osób d ram atu . T u leży głów ne źró­

dło stale dającej się obserw ow ać ten d en cji w szystkich postaci do „publicz­

n e j” re to ry k i w każdej sytuacji, w ty m punkcie reto ry k a ta znajd uje m otyw ację w ew n ątrz sam ego dzieła. (Inna spraw a, że ów w pisany ad re­

sat — X V I-w ieczny n aró d — stw arza potencjalnem u odbiorcy możliwość daleko idącej identyfikacji). W łaśnie w spółzaw odniczenie m om entu p ry ­ w atnego i publicznego w w ielu sytuacjach kom unikacyjnych spraw ia, że odbiorca stale odczuwa obecność dram atycznego k o nfliktu m iędzy szczę­

ściem B a rb a ry i A ugusta a w ym ogam i racji stanu.

N ajgłębsza u w aga w zw iązku z ty m należy się w ielorakim funkcjom jedności m iejsca w tragedii. T a p rzestrzeń w fik cyjn ym św iecie dzieła nie m a żadnej n a tu ra ln e j podstaw ow ej funkcji. W didaskaliach nie n ap i­

sano, że m iejscem akcji je s t królew ska sy p ialn ia (albo sala rycersk a w zam ku królew skim ), ty lk o : „Scena w K rakow ie, w zam ku królew skim ” . S ym bolizuje o n a cały zamek, nie ulegając żadnej zm ianie. W ty m sam ym m iejscu przyjaciółki B a rb a ra i Izabella sp o ty k ają się dla odbycia poufnej rozm ow y, u su w a je obydw ie Bona, by spotkać się ze sw ym sprzym ie­

dziej w sza k że zb liża się w p isa n a w d zieło rola adresata narracji, b ezpośredniej dra­

m atu rgii; zb liża się, choć n iek o n ieczn ie ją determ in u je. W D zia d ó w cz. IV postać K sięd za p ełn i, poza fu n k cją partnera d ialogu z G u staw em , fu n k cję w p isa n eg o ad re­

sata bezp ośred n iej dram aturgii. A d resat całości m u si co praw da przyjąć p o sta w ę K sięd za w ob ec G u staw a, czy li w e jść w rolę w p isa n eg o adresata, a le zarazem p o w i­

n ie n m ieć do niej k rytyczn y d ystan s. Zdarza się jed n ak w d ziełach d ram atycznych i narracyjn ych , że fu n k cję w p isa n eg o ad resata p ełn i n ie jedno i to sam o ind yw id u u m , lecz jak aś fik c y jn a publiczność. Por. np. u tw ory tak różne pod w zg lęd em gatu n k ow ym i h istoryczn oliterack im , jak D zia d ó w cz. II, S tern e’a T r is tra m S h a n d y i T u w im a K w i a ty p o lsk ie . A n a lo g iczn ie w B a rb a rze F eliń sk ieg o a d resatem w p isa n y m b ezpo­

śred n iej dram aturgii jest p rzed staw ion y w tragedii naród X V I-w ieczn y .

(9)

rzeńcem K m itą, król w obecności zgrom adzonych dostojników może tu rozpocząć uroczyście spraw ow anie rządów (II 1), B a rb a ra w rozpaczy przyłożyć sobie sz ty le t do piersi, A ugust zaraz potem p rzy jąć delegację sejm u, itd. M iejsce to je st rów nież — zależnie od d ram atu rg iczn ej po­

trzeb y — bądź zam knięte dla tych, co z n a jd u ją się n a zew n ą trz (B oratyń­

ski dostrzega w p raw d zie zbliżanie się B a rb a ry w końcu sceny I 1, ale sam a B arb ara w y d aje się w ogóle nie zauw ażać gościa swej przyjaciółki), bądź też o tw a rte : B a rb a ra zjaw ia się nagle (IV, 7), ja k gdyby z zew nątrz m ogła być bezpośrednim św iadkiem bezow ocnych w ysiłków T arn ow skie­

go, k tó ry nap om in a króla, by w o statn iej chw ili zapobiegł w o jn ie dom o­

wej (trudn o przecież zakładać, że B a rb a ra podsłuchiw ała).

W szystko pozw ala wnioskow ać, iż to m iejsce m a c h a ra k te r m etafo ­ ryczny. Nie m a ono żadnej realn ej podstaw ow ej fu n k cji w fik cy jn y m św iecie tragedii, ale z założenia je st w dosłow nym sensie sceną pokazy­

w anych zdarzeń dram atycznych, nierzadk o sceną otw artą, k tó ra uw zględ­

n ia fakt, że ad resatem i czynnikiem akcji je st im m an en tn ie obecny w dziele naród.

U w zględnianie naro d u jako a d resata k o m u nikow anych zdarzeń zn aj­

d uje najbardziej oczyw isty w y raz w reakcji B a rb a ry n a w ieść o zw ycię­

stw ie jej sp raw y n a forum sejm u.

O rodacy! O m ężu! O siostro koch an a! [V 3, w . 75]

Cóż je s t powodem , że ta k w łaśnie B a rb a ra a d resu je sw oją radość?

W iadomość o pom yślnym głosow aniu przekazał w ystępu jący m w tej sce­

nie A ugustow i, B arbarze, Izabelli i innym jed e n tylko, anonim ow y, poseł sejm ow y słow am i:

Te łzy radości, z oczu m oich się cisn ące

D zielą z e m n ą w tej c h w ili P o la k ó w t y s ią c e 10, [w. 71-72].

W jego osobie w y stąp ił n a scenie cały n a ró d i tej sy tu acji k o m un ika­

cyjnej odpow iada zachow anie B arbary.

T en sam poseł c y tu je n astęp n ie in extenso mowę, k tó rą B oratyń ski w ygłosił w sejm ie n a rzecz królew skiego m ałżeństw a. Scena przejm u je w tedy fu n k cję sali ob rad sejm ow ych. Podobna sy tu a c ja p o w tarza się w n a ­

stępnej scenie (V 4). Rozpoczyna się o na przybyciem T arnow skiego z tylko co cytow anym dosłow nie B oratyńskim . Posiedzenie sejm u je s t skończone. N astęp u je p ółp ry w atn a sy tu acja składania g ratu lacji i skrom ­ n ie pow strzym yw anych podziękow ań. Ale słow a B a rb a ry ponow nie p ro ­ w adzą do typow ego dla sztuki u k ład u sy tuacji k o m unikacyjnej:

10 F eliń sk i u w y d a tn ia sen s p oszczególn ych w y ra zó w przez sto so w a n ie dużych liter, a n ie za p om ocą spacji, jak to czyn i Julius. S p a cje w cytow an ych tu fra g m en ­ tach tekstu p olsk iego pochodzą od autora n in iejszeg o artykułu.

(10)

W am już w ięc, w a m ziom k ow ie, dni m oje p ośw ięcę, I tem u, w k tórego m n ie od d ajecie ręce.

N ie zapom nę, okryta god n ością tak w ielk ą,

Żem się rodziła w a szą w sp ó ło b y w a telk ą . [w. 125-128]

W yjściow a sy tu acja: postaci w yco fują się z m iejsca publicznych ob­

rad, aby rozw ażyć ich szczęśliwe zakończenie, rozrasta się w w ielką scenę, w k tó rej bierze udział cały naród, „ziom kow ie” ; w ypow iedź B ar­

bary m a c h a ra k te r m ow y tronow ej przed w ielkim zgrom adzeniem , a Bo­

raty ński — jak przystoi m arszałkow i sejm u — odpow iada jej w rów nie oficjalnej to n acji (w. 130-138).

J a k m iejsce akcji, ta k i poszczególne sceny, ro zp atry w an e jako sy­

tuacje kom unikacyjne, ch arak tery zu je duża zm ienność podstaw ow ych cech. K ażda p ry w a tn a rozm ow a może się niepostrzeżenie przekształcić stylistycznie w szereg przem ów ień, w ygłaszanych w obec w yim aginow a­

nego zgrom adzenia.

Z aczyna się to od sceny I 1. O zażyłych stosunkach m iędzy w ęgierską królow ą-w dow ą Izabellą a polskim m ężem stan u B oratyńskim , k tó ry ją niegdyś n a czele w ojsk rato w ał z w ielkiej opresji, in fo rm u ją dw a po­

czątkow e w ersy :

S zan ow n a Izabello, trap iącym i w ie śc i

N ierad bym sercu tw em u p rzyczyniać b oleści,

O becny m arszałek sejm u w y k o rzy stu je d aw n ą znajom ość, aby szukać n ieo ficjaln ych k o ntak tów z najbliższym otoczeniem króla. P oufały, całko­

w icie osobisty c h a ra k te r rozm ow y podkreślony je st ju ż przez w yznanie B oratyńskiego n a tem a t trudności, jakich m u p rzy sp arza pełnienie urzędu politycznego :

T y le sprzecznych zdań, ch ęci i w id o k ó w zgodzić...

T ak trudne ob ow iązk i są nad m oje siły. [w. 42-43]

Ale k ied y Izabella z całym zaufaniem apelu je do starego przyjaciela:

Ty mój obrońca, b y łb y ś jej [tj. Barbary] n iep rzyjacielem ? [w. 95]

— te n w y co fu je się n aty ch m iast na płaszczyznę oficjaln ą jako „praw stró ż” ; w rezu ltacie Izabella zw raca się do niego jako do przedstaw iciela najw yższej w ładzy sejm ow ej, ja k gdyby oboje stali w obliczu posłów. Jej k w e stia przek ształca się w oficjalne przem ów ienie w obronie B a rb a ry :

C zyż obca, przeznaczona d o berła w kolebce, K tórej p ieszczoną m łod ość sk a ziły p ochlebcę, I duszę, n iew o ln iczy ch p a ń stw zb ytk am i hardą, K u s w o b o d n y m P olak om n ap oiły w zgardą, — T k liw ej P olak ów m atki m iejsce za jm ie godniej

I czuć m oże do k raju w ięk szą m iło ść od n iej? [w. 99-104]

D opełnienie „ku sw obodnym P olakom ” p rzy jm u je tu fu n k cję apostrofy do n a ro d u ; m ożna je rozum ieć w sensie „ku wam , sw obodnym Polakom ” .

(11)

W zupełnie podobnej sty listy ce zw raca się tu ż potem Izabella do swego p a rtn e ra :

Czyż tem u B oratyń sk i sp rzeciw ia ć się b ęd zie? [w . 130]

T en rodzaj zw racan ia się do rozm ów cy czyni dialog Izabelli z B ora­

tyńsk im reto ry czn ą fikcją, m onologiem w ygłaszanym do jakiegoś zgrom a­

dzenia. To zaś, że słow a ,,ku sw obodnym P olakom ” należy rozum ieć jako apostrofę, pokazuje n ajd o b itn iej b ezpośrednia rea k c ja B oratyńskiego:

P an i, cn oty B arbary o d z i o m k ó w są czczone, [w. 119]

W scenie kolejnej (I 2), sp o tk aniu oby d w u b liskich przyjaciółek, Iza­

belli i B arb ary, elem en t apostroficzny w y stęp u je w niezm iern ie osłabio­

nej form ie. J e s t to jed n a z ty ch scen, w k tó ry c h m om ent p ry w a tn y u w y ­ datn io n y został n ajb ard ziej konsekw entnie. A przecież i do tej kom uni­

kacji m iędzy pozornie n a sobie w zajem nie skoncentrow anym i p a rtn e ra m i dialogu w n ik a stylistycznie kom un ik acja z w p isan ym ad resatem ,,n a ró d ” . Izabella m ów i o ojczyźnie:

D ziś jej szczęście i m oje b ędzie d op ełnione,

Gdy na tw y ch skroniach p olsk ą u jrzym y koronę, [w. 157-158]

Znacząca je st tu nie tylko w zm ianka o ojczyźnie, ale rów nież form a liczby m nogiej czasow nika „u jrzeć” . To samo da się pow iedzieć o sp ra ­ w ozdaniu B a rb a ry z pierw szego sp otk an ia z długo p o tajem nie kochanym królem :

N a jego czole, dum nym z p ierw szego zw y cięstw a , W id ziałam św ita ją cy dla P o lsk i w ie k m ęstw a, A w u śm iech u łagodnym , co serce poryw a,

S zczęście przyszłe rodaków czytałam szczęśliw a , [w. 241-244]

Pow szechnie p o w tarzan y zarzut, że postać B a rb a ry została sk o n stru o ­ w an a zby t „p atrio ty czn ie” , co odbiera jej psychologiczną w iarygodność, pow inien — jeśli m a pozostać zarzu tem — uzyskać form ę bardziej sp re ­ cyzow aną. Osobiste szczęście B a rb a ry staje przed osądem narodu. T en zw iązek m iędzy B a rb a rą jako jed n o stk ą a narodem jako zbiorow ością jest utrzy m y w an y w świadom ości odbiorcy za pom ocą środków stylistycznych.

To, co m ów i B arb ara, je st im plicite, a dość często rów nież explicite zało­

żone jako jej w łasn a m ow a obrończa wobec narodu. Jed n akże to zacho­

w anie kom un ikacy jn e B a rb a ry z n ajd u je m otyw ację — n a co należy zw ró­

cić uw agę — przede w szystkim w fik cy jn y m św iecie tej tragedii, a do­

piero w tórn ie w pełnionej przez B arb arę rów nie skutecznie funkcji alter ego autora.

O w iele bardziej dobitnie niż w scenie I 1 w y stę p u je ów m om ent publicznej przem ow y w zakulisow ym dialogu politycznym Bony i K m i­

ty (I 5).

Cóż w ię c K m ito? Ó w S en a t z narodu w y b o rem C zegóż sw o im na K róla dok on ał oporem ?

(12)

G dy w у czas drogi, krótkim p rzeznaczon obradom , P o św ięca cie nam ysłom , pogróżkom i zw adom , On sprow adza B arbarę, m ia n u je sw ą żoną,

M ieści w zam ku i w k ró tce ozdobi koroną, [w. 387-392]

S tyl tej m ow y je st do tego sto p n ia p a rla m e n tarn y , że przypom ina wnoszony n a porządek obrad w niosek, by w obliczu królew skiej ta k ty k i staw iania przed fak tem dokonanym — zakończyć d ebatę i głosować nad k o n kretny m postępow aniem . R eakcja K m ity n a skiero w aną do niego m ow ę stanow i k o m en tarz do k om unikacyjnej sy tu acji w szystkich postaci d ram a tu :

Jak ty, tak w szy scy na m n ie oczy obrócili, [w. 422]

Specyficzne znaczenie politycznej rozm ow y zakulisow ej m iędzy A ugu­

stem a T arnow skim (II 2) dla om ów ionych tu zw iązków i zależności staje się zrozum iałe dopiero dzięki scenie II 1, k tó ra ukazu je w idzowi potępianą przez Bonę ta k ty k ę faktów dokonanych stosow aną przez A ugusta. Tu m ianow icie, w łaśnie z pow odu zachw iania się tro n u, m łody k ró l dem on­

s tru je całem u narodow i sw ą królew ską w ładzę, zwłaszcza kiedy w ydaje oficjalne zarządzenia w sp raw ie zupełnie jeszcze nie zalegalizow anej ko­

ro n ac ji swej m a łż o n k i11. N astęp u jąca tuż potem rozm ow a z T arnow skim (И 2, w. 36-40) w skazuje w szakże, iż A ugust zdecydow ał się n a to ryzyko bez uprzedniego uzgodnienia tego k ro k u z przy ch yln ym i m u siłam i po­

litycznym i — je s t to w ogóle jego pierw sza rozm ow a z T arnow skim od m om entu objęcia tro nu . Oczywiście rów nież do tej rozm ow y w łączany je st naród jak o „ p a rtn e r k o m u n ik acji”, np. gdy król pow iada:

S p ełn ię w szystk o, co z m oją zgod n ym b ęd zie ch w ałą, W szystko, czego b y kraj p r z e z t w o j e u s t a

S łu szn ie dla szczęścia sw eg o żąd ał od A ugusta... [w. 114-116]

G dy je d n a k w pozostałych scenach „ n a tu ra ln a ” sy tu a c ja k om unikacyj­

n a m iędzy dw om a p a rtn e ra m i rozm ow y w rezu ltacie silnej ten d en cji do ap o stro fo w an ia przekształca się najczęściej w w ym ianę publicznych w y ­ stąpień, tu m am y do czynienia z w ypadkiem odw rotnym . S y tu ację w y j­

ściow ą tw o rzy p odjęta w obliczu położenia k ra ju i m on arch y pow ażna z konieczności i o ficjaln a rozm ow a z dośw iadczonym m ężem sta n u T a r­

now skim , k tó ry zresztą dopiero teraz się dow iaduje, że now y król da­

11 S z y j k o w s k i (op. cit., s. 17) tw ierd zi n iesłu szn ie, że ta scen a w o g ó le n ie n a le ż y d ram atu rgiczn ie do u tw oru , lecz ty lk o w zm a cn ia jeg o ten d en cję do id ea li- za c ji p rzeszłości P olsk i. N ie k w estio n u ją c ogóln ej tezy S zy jk o w sk ieg o — n ależy za u w a ży ć, ż e je s t to jed n a ze sto su n k o w o n ie w ie lu scen, w których ak cji s ię n ie k o m en tu je, a le się ją p okazuje: A u g u st ch ce zad em on strow ać sw y m p rzeciw n ik om m oc w ła d zy k ró lew sk iej i sp o d ziew a się dzięk i tem u uzysk ać o d p o w ied n ie efek ty p olityczn e. P on ad to szczególn ie w y ra źn ie w y stę p u je w tej sc e n ie rola narodu jako a d resa ta w p isa n e g o bezpośredniej dram aturgii.

(13)

rzy go niezm iennie sw oją p rzy jaźn ią i zaufaniem . To wszystko nie p rz e ­ szkadza przecież A ugustow i egzaltow anym tonem m ówić o m ałżonce:

A ch! znać ją, z n ią żyć, m y śli jej p rzen ik ać trzeba, By w ierzy ć, ja k do b óstw a z b liży ły ją nieba.

Ta postać, co zach w yca i z n ie w a la razem ,

Jeszcze słab ym jej p ięknej duszy jest obrazem , [w. 129-132]

Rysunek charakterów

R yw alizacja m om entu publicznego i p ry w atn eg o w w ystąp ien iach po­

staci trag edii służy stałej ak tu alizacji dram atycznego k o n flik tu m iędzy p ry w a tn y m szczęściem a ra c ją sta n u i u trz y m u je obecność n aro d u ja k o w pisanego ad re sa ta w szelkich k o m u nik acy jn ych działań. Na tle tej fu n k ­ cji należy te ra z rozp atrzyć drugie zadanie każdej w ypow iedzi osób d r a ­ m atu polegające m ianow icie n a ch arak tery zo w an iu siebie i innych postaci.

Poniew aż ta fu n k cja przed staw io ny ch w y stąp ień je st osłabiona n a ko­

rzyść fu n k cji w yżej om ów ionej, łatw o p ow staje w rażenie, że a u to r nie przykładał szczególnej w agi do głębszego zróżnicow ania ry su n k u c h a ra k ­ terów 12. Przeczyłoby tem u w szakże m. in. niezadow olenie kom entatorów z obozu klasycznego, dla k tó ry ch k ról Felińskiego był jaw nie zb y t em o­

cjonalny i m iał za m ało godności. Z a rzu ty tego ty p u dotyczą zwłaszcza zachow ania m onarchy w om ówionej powyżej s c e n ie 13. Czy mąż stan u T arnow ski może uznać, że król tra k tu je go poważnie, jeżeli te n bez uprzedniego zasięgnięcia u niego rad y p odejm uje ryzyko zrażenia sobie w szystkich sił politycznych, a następn ie, choć m ówi się o spraw ach w ie l­

kiej wagi, nie może utrzy m ać się przy tem acie i m arzy o swojej m iłości?

O dbiorca w szakże mógł już w cześniej stw ierdzić, że Izabella zgadza się z T arnow skim w sądzie o pew nej niedojrzałości c h a ra k te ru A ugusta.

K om entując sytuację polityczną, czyni ona m. in. następ u jącą uw agę:

N ad e w szy stk o T arnow ski, m ądra jego rada

D ziałan iom Tronu cech ę d ojrzałości nada. [I 2, w . 301-302]

12 Por. w y p o w ied ź z epoki rom antyzm u: D. M a g n u s z e w s k i (U w a g i n ad dram atem , p o lsk im . „T ygodnik L iteracki, L iteraturze, Sztukom P ięk n ym i K ry ty ce P o św ię c o n y ” 1839, nr 17, s. 132. Cyt. za: Z. L i b e r a , B a rb a ra R a d z iw iłłó w n a . W zbiorze: L ite ra tu ra . K o m p a r a ty s ty k a . F olklor. K się g a p o św ię c a n a J u lia n o w i K r z y ­ ża n o w sk ie m u . W arszaw a 1968, s. 302) zarzucał F eliń sk iem u zn iek szta łcen ie portretu h istoryczn ego Z ygm unta A u gu sta — „w łosk iej d ziecin y w y ch o w a n ej w rozpuście w dw orcu k o b iet”.

18 R edaktor T. Z a b o r o w s k i w sw ej zgryźliw ej n otce do recen zji o B a rb a ­ rze, pióra K. U w a g i [ B r o d z i ń s k i e g o ] („Ć w iczenia N a u k o w e” 1818, nr 1, s. 206, przypis), stw ierd za: „ale zapom inać się przed o b liczem T arnow skiego, u nosić się m łod zień czym zap ałem na w sp o m n ien ie B arbary i w tym za ch w ycen iu k reślić obraz urojonej d osk on ałości! — n ie p rzystoi ani k ró lo w i P olak ów , ani p o ecie p o l­

sk iem u ”.

(14)

Nieco później w idz m a okazję zaobserw ow ać, ja k tru d n o T arnow skie­

m u oddziałać n a A ugusta. N iezw ykle zręczna i podstępna a lte rn a ty w a B ony: „zrezy g n u j lu b w o ju j” (IV 5) nie n aprow adziła k ró la n a m yśl, że B ona i K m ita są zain tereso w ani w ybuchem w ojny dom owej. M oralizator­

ski apel T arnow skiego (IV 6) początkow o rów nież nie daje rezu ltatów . Dopiero w ręcz h istery czn y p ro te st B arb ary (IV 7) pow strzy m uje A ugu­

sta — ale te ra z tra c i on całkow icie zdolność do podejm ow ania decyzji:

p ragnie śm ierci. R eakcja T arnow skiego d aje w efekcie niezw ykle o strą c h a ra k te ry sty k ę króla.

U m y sł tw ój, p r zeciw ień stw y za w sze rozjątrzany, T ysiąc g w a łto w n y ch środ k ów c h w y ta na przem iany,

Ja k ie ci m iłość, zem sta lu b rozpacz p odaje: [w. 375-377]

D opiero potem kró l daje p rzystęp m yśli, że należy rozw ażyć radę T arnow skiego i poczekać n a decyzję obu izb, aby zyskać n a czasie.

J a k stąd w y n ik a, Z y g m u n t A ugust nie zawsze je st św ietlanym ry ce­

rzem bez skazy, jak im go p rzed staw iła zachw ycona R adziw iłłów na w sce­

n ie I 2. Z resztą t a sam a B arb ara, któ rej rozczarow anie w yostrza spojrze­

nie, powie o nim później n aw et:

[...] P różn ość i dum a serce to sk a ziły u . [III 5, w . 195]

T rzeba jed n a k dostrzec i to, że em ocjonalna n a tu ra A ugusta, nie p o skram iana przez zdolności in te le k tu a ln e i znajom ość ludzi, nie zn ajdu je jednocześnie n eg aty w n ej oceny, n aw et jeśli w założeniach Felińskiego leżała k ry ty k a króla. Bow iem nie in telig en cja i znajom ość ludzi stanow ią pozytyw ne w arto ści c h a ra k te ró w w y stęp u jący ch w tej sztuce, ale cnota, praw ość i uczucie. B oratyński, jed e n z pozyty w n y ch b o h aterów dram atu, ma zyskiw ać sy m p atię w idzów sw ą prostolinijnością, k tó ra niejako re ­ kom pensuje p ro sto tę rozum u politycznego (np. I 1). O w dow iała królow a w ęg iersk a Izabella m usi z u st m atk i w ysłuchać takiej o sobie opinii:

U m y sł tw ój posp olity, słab y i spodlony,

N ig d y m i s ię n ie zd a w a ł zd oln ym do korony! [I 3, w. 359-360]

W ysoka in te lig e n c ja polityczna i p rzen ik liw a znajom ość ludzi, pozw a­

lają ca siać zam ęt w um ysłach przeciw ników , są nie rów now ażonym i żad­

n ą cnotą cecham i, w k tó re a u to r w yposażył Bonę, czarny c h a ra k te r tej sztuki. Bona um ie do złudzenia naśladow ać (I 5) term inologię królew skiej opozycji, doskonale opanow aw szy m ow ę serca i cnoty (III 3) w prow adza niepokój w duszę Izabelli i B arb ary , p rzed tem zaś „zm iękczyła” i „rozrzew ­ n iła ” A ugusta, w skazując bardzo realisty cznie n a m ożliwość w ygaśnięcia jego m iłości do B a rb a ry o raz w y rażając w ątpliw ości, czy w danych oko­

14 Czy w św ie tle tego w sz y stk ie g o u w aga M a g n u s z e w s k i e g o (cyt. w przy­

p isie 12) n ie w y g lą d a raczej na k on k retyzację n iż w y tk n ię c ie u sterk i?

2 — P a m ię tn ik L iterac k i 1973, z. 2

(15)

licznościach p o tra fi on. ją uszczęśliwić (II 4, w. 448-449). Bona, W łoszka obdarzona polityczną i psychologiczną inteligencją, je s t postacią, k tó ra całkowicie odpow iada poetyce i „rom ańskiem u” duchow i klasycystycznej tragedii francuskiej.

Do w y raźn ie innego k ieru n k u , o w iele bardziej prerom antycznego, naw iązuje budow a i h isto ryczn o literack a genealogia postaci B arb ary , głów nej przeciw niczki B ony 15. W yobraźm y sobie p rzez chw ilę, że B a rb a ra posłuży się w d y sk u sji arg u m e n ta c ją polityczną i racjonalną, zw alczając sw ą nieprzyjaciółkę n a jej w łasn y m polu. W trag ed ii klasycystycznej, bez reszty w iern ej duchow i francuskiem u, nie godziłoby to w cnotę i uczucie B arbary, gdyby zdem askow ała nie po p ro stu „ch y tro ść” Bony, ale jej konk retn ą polityczną intrygę. Ale zgodnie z logiką d ram a tu Felińskiego zdolność B arb ary do zim nego rozum ow ania politycznego postaw iłaby w dw uznacznym św ietle takie w artości jej c h a ra k te ru , jak cnotliwość, uczuciowość i um iłow anie ojczyzny. Siła in te le k tu i piękno duszy kobie­

cej są u Felińskiego najw yraźn iej w artościam i przeciw staw nym i.

W ychodząc poza opozycję: in te le k t — piękno duszy, m ożna rów nież w budow ie obydw u postaci, B ony i B arb ary , dostrzec zaczątki fu nkcjo­

nalnego zróżnicow ania m otyw ów i środków k on stru k cy jn y ch , pochodzą­

cych z dwóch system ów literackich. W przeciw ieństw ie do ukochanej ce­

sarza T ytusa, k rólew ny B ereniki — B arbara, m im o swego m agnackiego pochodzenia, jako p o ddana jest p a rtn e rk ą n iestosow ną nie ty lk o ze w zglę­

dów praw nych, ale także z uw agi n a nierów ność sta n u 16. M otyw te n od­

pow iada oczywiście praw dzie historycznej, a se n ty m e n ta ln y staje się do­

piero dzięki po dkreśleniu przeciw ień stw a m iędzy n a tu ra ln y m c h a ra k te ­ rem ojczystej L itw y a m iejskim zepsuciem stołecznego K rakow a, k tó re B a rb a ra odczuw a jako zagrożenie jej szczęścia, ro zkw itającego w w iejskim u stro n iu litew skim . N ieprzypadkow o w yłącznie w odniesieniu do B arb ary n a tu ra staje się m eta fo rą jej stan u duchow ego (I 2, w. 185-216). T en re li­

gijnie zabarw iony fragm ent, zaw ierający opis n a tu ry , odznacza się w y ­ raźn ą in stru m e n ta c ją głoskow ą:

15 W edług S z y j k o w s k i e g o (op. cit., s. 12) kon trast p ostaci B on y i B arbary św iad czy o n a w ią za n iu do d w óch p rzeciw sta w n y ch tradycji litera ck ich : R a cin e’a (Bona) i C orn eille’a (Barbara). W yd ob yw ając w dalszym toku rozw ażań p rerom an - ty czn e elem en ty w postaci Barbary, n ie pod w ażam y w żad n ym razie słu szn ości ob serw acji S zyjk ow sk iego, rzecz b o w iem znana, że w ła śn ie sen ty m en ta lizm p rzy­

niósł n o w ą recep cję C orn eille’a. L i b e r a (op. cit., s. 301) tw ierd zi słu szn ie, p o w o ­ łując się na postać B arbary, że F eliń sk i ok azu je się poetą epoki sen ty m en ta lizm u ; m y zaś u zu p ełn iam y: poetą, który e lem en t sen ty m en ta ln y pod d ał k lasycystyczn em u w yab strah ow an iu i p rzytłu m ien iu .

16 P o ró w n a n ie B arbary z B ereniką su geru je sam a sztu k a (III 8, w . 384).

(16)

W g łęb i la só w rozległych , dzikich i posępnych, N a szu m iącego N iem n a brzegach nied ostęp n ych

W znosi się gm ach od w ieczn y, ogrom ny, ponury, [w. 205-207]

charak tery zu jący się niek ied y ekspresyw ną — tu oddającą m onotonię — ry tm ik ą :

W pośród błagań do T w órcy i zatru d n ień dziennych,

I w ieczo ró w p rzew lek ły c h , i nocy b ezsen n ych [w. 211-212]

— ten fra g m en t odsyła do poetyk i całkiem odm iennej niż ta, k tó ra dom i­

n u je w całej trag ed ii. Z aw iera on cechy n ajw y raźniej prerom an tyczne.

Nie dziw i fakt, że kiedy M ostow ski m ówi o „czarującej m elodii w iersza”, odw ołuje się w łaśnie do tej sceny 17.

Cechą specyficzną k o n stru k c ji je s t n astęp n ie użycie pew nej techniki m otyw ów przew odnich, n ieu sta n n ie w prow adzającej znaki zapow iednie zbrodni, k tó rą popełni Bona. Feliński postępuje tu z godną uw agi zręcz­

nością. M otyw p o jaw ia się рю raz pierw szy w zarzucie Bony przeciw ko B arbarze :

W pierś, co cię o ży w iła , w la ła ś jad m orderczy... [I 3, w . 324]

T ym sam ym m otyw em , rów nież w odniesieniu do B arb ary, posługuje się Bona przeciw ko synow i:

Ty sam sp raw cą i św ia d k iem b yłb yś jej niedoli,

C zyżby jej n iesp ok ojn ość szczęścia jej n ie struła? [II 4, w . 424-425]

J e st tragiczna ironia w tym , że te n m otyw w łaśnie w takim m etafo­

rycznym znaczeniu ustaw icznie pojaw ia się w słow ach B arb ary, póki fi­

zycznie nie poczuje ona działan ia tru cizn y :

C zarne p rzeczucia trują szczęście tw o jej żony: [II 3, w . 192]

C zuję p ie k ło w sw y m łonie... ach! i żyję jeszcze? [III 5, w . 167]

D ziś jeszcze... jak zd ra d liw ie (któżby się sp od ziew ał)

W tę d u szę ła tw o w ie r n ą jad u fn ości w lew a ł. [III 5, w . 183-184]

Szczególnie silnie w y d o b y ta zostaje ta tragiczn a iro n ia w akcie V, kiedy B a rb a ra działanie tru c izn y Bony w ciąż jeszcze poczytuje za ob­

jaw y dep resji:

C zuję n iezb ęd n ych tęsk n o t jad rozlany w e m n ie [V 1, w . 13]

a wreszcie, bezpośrednio przed sw ym załam aniem :

P rzebóg! na ło n ie szczęścia — ja szczęścia n ie czuję.

O krutna tęsk n ość całą jego słod ycz truje! [V 4, w . 145-146]

17 T. M o s t o w s k i („G azeta K oresp on d en ta W arszaw sk iego” 1817, nr z 4 III, s. 381; podkreśl. R. F.) pisze, że „tego r z a d k i e g o rodzaju w iersze, które pochodząc z serca, do n iego prosto tra fia ją i w d zięk iem n iew y m o w n y m czarującej m elo d ii

ciągle za ch w y ca ją słu ch acza”.

(17)

Dość in te resu jąc e w y d aje się to, że M ostow ski uw aża za w ysoce n ie­

praw dopodobne, by ani mąż, ani szw agierka w ciągu całego a k tu V nie zauw ażyli sym ptom ów o tru c ia; podczas gdy in n y ów czesny recen zen t do­

strzega, ja k się zdaje, że n iew y raźn e rozróżnienie m iędzy d e p re sją B ar­

b a ry a objaw am i za tru cia je s t zabiegiem celow ym 18.

Klasycystyczne przytłum ienie i recepcja

Ta rozbieżność m iędzy dw om a w spółczesnym i sobie sposobam i rozu­

m ienia w ażnego elem en tu tej trag ed ii w sk azuje n a tk w iący w niej p ro ­ blem, k tó ry zresztą decy d uje o całej recepcji dzieła: w jak ie j m ierze w ja ­ kiejkolw iek epoce m ogły w ogóle w y raźn ie w y stąpić a u to rsk ie in ten cje B arbary — dziś w y do b yw an e p rzez analizę filologa — w „ n a tu ra ln y m ” literackim procesie k o m u n ikacji? Czy m ożna było kied y kolw iek uchw ycić np. zam ierzoną trag iczn ą iro n ię w pow racającym m otyw ie tru c izn y ? Czy nie ginęły tak ie m o tyw y w p otoku retory czn ej frazeologii dzieła?

Szczególnie d rasty czn ie n a su w a się to p y tan ie w odniesieniu do u k ształto w an ia losu B a rb a ry i jego stosun k u do Boga, P a n a życia i h i­

storii.

Jak że Ty w ię c , o B oże! je ste ś sp ra w ied liw y m ? [V 7, w . 207]

— w oła Izabella p rzy łożu u m ierającej B arb ary . Jeśli się zastanow ić nad tym , że pow iernica, w ty m w y p ad k u Izabella, w klasycystycznej trag ed ii g ra rolę m oralizującego ch ó ru trag ed ii greckiej, jeśli uw zględnić pośw iad­

czoną pobożność F elińskiego i jego tw órczość religijną, trz e b a dojść do przekonania, że zarów no tu, ja k i w in n y ch m iejscach o relig ijn y m od­

niesieniu nie m am y do czynienia w yłącznie tylko z frazesem . Ju ż w sce­

nie I 1, po w y n u rz e n ia c h B oratyńskiego n a te m a t opo ru n a ro d u w obec królew skiego m ałżeństw a, Izabella w zyw a niebo:

N o w eż jeszcze n ieszczęście N ieb o na m n ie zsyła?

N ie w in n a ż by [tj. B arbara] tę burzę n a sie b ie w zru szy ła ? [I 1, w . 13-14]

W obec B a rb a ry w szakże okazu je potem ufność w Boską pomoc dla jej słusznej sp raw y :

A le n ieb o za nam i, n ie trw óżm y się niczym . [I 2, w . 317]

Jed nak że nie ty lk o Izabella p rzy zy w a w ten sposób Boga. B oraty ński nazy w a go po p ro stu o piekunem polskiej h isto rii (III 8, w. 400 n.). B ona prosi Boga („niebiosa”) w form alnej m odlitw ie (II 4, w. 443-448) o ośw ie­

18 Zob. recen zję p odpisaną: F elik s S z c z e r o l u b s k i (jw., 1817, nr z 8 III, s. 407).

(18)

cenie jej syna, k tó ry ze swej stro n y błaga Boga o pomoc w w ojnie do­

m owej :

[...] O T y! co n iew in n y ch w sp ierasz, W esprzyj ! [IV 6, w . 305-306]

Losem B a rb a ry w ła d a fatu m , k tó re w yniszczyło ju ż całą jej rodzinę w w alce dla P olski (zob. I 1, w. 111 n.). T a o fia ra zażegnała niebezpieczeń­

stw o „zagłady polskiego n a ro d u ” (I 1, w . 60). M yśl o śm ierci, k tó rą m o­

głaby p rzy jąć jako zrządzenie Boże, nie p rzeraża B a rb a ry :

Sk azan a ciężar sm u tk ó w dźw igać od p ow icia,

Z o d w a g ą p rzyjm ę n ieb ios w yrok i su ro w e; [II 3, w . 264-265]

Chce w szakże u m ierać prześw iadczona o sw oim p ry w a tn y m szczęściu z A ugustem , którego czci „ ja k bóstw o” (III 5, w. 188). P o d stęp Bony z podstaw ionym posłem przynoszącym w ieść o rezy gnacji A ugusta z m ał­

żeństw a z B a rb a rą (III 3) spraw ia, że w jed n ej chw ili docierają do jej świadom ości w szystkie taje m n ie żyw ione ju ż p rzed tem w ątpliw ości:

P raw d o! ty m i o statn ią u lgę od ejm u jesz,

Ty m i n a w e t zn ik łeg o szczęścia p a m ięć trujesz. [III 5, w . 201-202]

P rzeciw tem u zrządzeniu, k tóre niszczy jej pew ność w szczęściu m i­

łosnym i pociechę w obaw ie przed śm iercią, B a rb a ra gw ałtow nie się b u n ­ tu je (III 5 i 6).

Los u w z ią ł się od sam ej k oleb k i m n ie nękać...

Od losu słu sz n ie m ogłam w sz y stk ie g o się lęk ać, L ecz A ugust!... [...] [w. 169-171]

O puszczona przez Boga (III 6, w. 214), z utęsk n ien iem w ygląda śm ierci, chce n a w e t podnieść n a siebie rękę. D opiero później, kiedy m a to już w szystko za sobą, je s t gotow a pow ierzyć sw e p ry w a tn e szczęście „nie­

pew n em u losow i” (IV 7, w. 395-396) — m ianow icie decyzji sejm u, idąc w ty m za ra d ą T arnow skiego, która, w edług słów Izabelli, „od przebłaga­

nych niebios pew nie m u n a tc h n ię ta ” (w. 398). Tę gotowość B a rb a ry należy rozum ieć jako pogodzenie się z w y ro k am i O patrzności, za co zgodnie z w łasnym życzeniem (II 2, w. 210-214) zostanie w ynagro dzon a śm iercią

„na ręk ach A u g u sta” .

P ro te s t przeciw tej śm ierci w ychodzi nie od B arbary, ale od Izabelli, której zw ątpienie w spraw iedliw ość Boga odbiorca m oże i pow inien rozu­

m ieć jak o zw ątpien ie w spraw iedliw ość W ładcy polskiej historii. Losy B a rb a ry i Polski tw o rzą w ty m u tw orze w y ra ź n ą paralelę. W tej p araleli w łaśnie, a nie w logice akcji, m ieści się m o ty w acja tragicznej śm ierci B arbary. M orderstw a tego dokonali cudzoziemcy, B ona i M onty, w m o­

m encie, kiedy siły polityczne k ra ju doprow adziły ju ż do szczęśliwego roz­

w iązan ia kon flik tu . Znalazło tu w y ra z ów czesne polskie odczucie niesp ra­

(19)

w iedliw ości h isto rii: m o carstw a k ład ą kres niepodległości w te d y ak u rat, kiedy kraj dowiódł, że jest zdolny do przeprow adzenia w ew n ętrzny ch refo rm w łasnym i siłam i.

Ta p aralela zaw iera oczywiście rów nież ak cen ty p atrio ty czn ej sam o­

k ry ty k i. W brew sły nn y m później stw ierdzeniom : „P olak nie je s t zrodzo­

nym do nikczem nej zb rodni” (I 5, w. 472) czy „G inę n ie z P olak a rę k i”

{V 7, w. 203), król ob aw ia się zam achu n a życie swej żony (II 3, w. 259, IV 2, w. 3). Z gubne zw yrodnienie polskiego życia politycznego scharak ­ tery zo w ał dobitnie Tarnow ski. K ry ty k ę polskiego m onarchy, o k tó rej b y ła ju ż mowa, należałoby niew ątp liw ie rozum ieć rów nież jako reflek s roz­

czarow ania w sto su n k u do S tan isław a A ugusta. A kcent k ry ty c z n y p ad a bez w ątp ien ia n a izby sejm ow e Rzeczypospolitej, k tó re z ta k im tru d e m dochodzą do porozum ienia. Szczęśliw a decyzja p o d jęta zo staje dopiero w tedy, kiedy — w praw dzie dość późno — dostrzeżono, że do g ry m iesza się obca potęga, tzn. A ustria. W recepcji dzieła w szakże w ysoki p a trio ­

tyczny patos przygłuszył praw ie całkiem to n y narodow ej s a m o k ry ty k i19.

N ależy w obec tego postaw ić sobie pytan ie, w jakim sto p n iu te w szyst­

kie m om enty — fu n k cjo nalizacja „publicznego” sty lu w ypow iedzi osób d ra m a tu poprzez w łączenie n aro d u jako w pisanego ad resata, zróżnicow a­

n y ry su n e k ch arakterów , tragiczn a ironia, fatu m i k w estia Boskiej sp ra ­ w iedliw ości o raz narodow a sam o k ry ty k a — m ogły w ogóle tra fić do w spółczesnych i czy już od początku nie istniało niebezpieczeństw o, że w zniosły patos w szystkie je zniw eluje i przygłuszy.

Można by w praw dzie w ślad za S z y jk o w sk im 20 — konstruow ać takiego a d re sa ta tej sztuki, którego poza ogólnikow ą p atrio ty c z n ą te n ­ d en cją b u d u jącą i n iek tó rym i ak tu a ln y m i aluzjam i tem aty czn a stro n a dzieła interesow ała jed y n ie jako okazja do w ersy fik acy jn o -reto ry czn y ch popisów. Postaw a takiego ad resata byłab y jed n ak tylko odw rotnością po­

staw y rom antycznego odbiorcy: obydw aj dostrzegali niem al w yłącznie stylisty czn ą i w ersyfik acyjn ą stro n ę dzieła, różnili się n ato m iast w oce­

n ie jej estetycznej w artości.

I dopraw dy L udw ik O siński nie może być dow odem istn ien ia takiego a d resata. P rzy zn ał on w praw dzie dziełu Felińskiego trw ałą w artość jako

19 Jako poniekąd iron iczn y w yraz zgody na ten elem en t patriotyczn ej sa m o k ry ­ ty k i m ożna odczytać następ u jący fragm en t w y p o w ied zi M o s t o w s k i e g o (op. cit., s. 381) : „Jednakże d zieje n asze m ięd zy eu rop ejsk im i są n ajm n iej traiczn e, często zaburzone, lecz za w sze łagod n e; n ie m a w n ich an i tych okropności w w ojn ach , ani oso b isty ch napaści, ani k rw a w y ch od w etów , które g d zie in d ziej to rządzących, to rządzonych k aziły. N aród PO LSK I jest, że ta k rzekę, szczególn iej rom an sow ym . [...] Z darzenia zatem z h istorii naszej p rzen iesio n e na sc e n ę traiczną n ie m ogą w z n ieca ć ani n agłego duszy w strzą śn ien ia , ani przerażać g w a łto w n ie u m ysłu . Z ająć je tylk o zdołają b o leśn ie i czu le [...].

20 Zob. S z y j к o w s к i, op. cit., s. 17 n.

(20)

„św ietnem u pom nikow i sty lu i m ow y p olsk iej'’, w y tk n ął jed n ak b rak i w zakresie „akcji trag iczn ej, d ram aty czny ch obrazów i wzniosłości m yśli i czucia” . W szak to w łaśnie O siński tw ierdził, że „dw a przym ioty tru d ­ ne do osiągnięcia, rzeczy i stylu, w ocenianiu płodów sztuki rozłączać się nie dadzą” 21. Istn ieje podstaw a, aby przyjąć, że Osiński m ógł sobie w y ­ obrazić b ard ziej „godną” okazję do p rzed staw ien ia tragicznego biegu pol­

skiej h isto rii niż obciążone spraw am i państw ow ym i p e ry p e tie sercow e młodego m onarchy, którego rycersk i b lask w sk u tek niedojrzałości i b ra ­ ku odporności nerw ow ej k ró la u cierpiał m ocno w to k u akcji — i że to przede w szystkim skłoniło k ry ty k a do zajęcia się tem atyczną stro n ą dzieła 22.

M ożna także, ja k to uczy n ił niem iecki tłum acz O rion Ju liu s, w y o bra­

zić sobie adresata, k tó ry tragizm i dynam ikę dzieła Felińskiego przeżyje głów nie poprzez o dniesienie jej do tego, co „trag iczn e” i „dynam iczne”

w pozaliterackim , historyczn o-p o lity czn y m rozw oju w ydarzeń . W takim odbiorze zostałyby zaktyw izow ane w szystkie te środki artystyczne, które u w y d atn iają ten zw iązek — a efek t estetyczny polegałby na tym , że klasycy stycznie ab strak cy jn a, zw arta i prosta m etoda przedstaw iania u jaw n iłab y zdolność do w yw oływ ania tak dynam icznych skojarzeń.

P rzy jeszcze in n y m w arian cie k o n stru k cji ad re sa ta m ożna się kiero­

w ać w łasn ą Felińskiego teo rią oddziaływ ania dzieła literackiego. Z akłada ona, że np. p rzerzu tn ia albo zw rot lakoniczny (uzupełnijm y: także cały szereg in n y ch literack ich cech dzieła) czyni w rażenie w tedy, kiedy w y ­ stęp u je rzadko 23. Zatem a d resat p o trafiłb y dostrzec szczegół na dzisiejsze odczucie m ało w yrazisty.

J a k ie dow ody h isto ry czno literackie m ogłyby przem aw iać za praw do­

podobieństw em takiego o d b io ru? S pró bu jm y użyć następującej argum en ­ tacji:

W iadomo, że rozwój polskiej oficjalnej prod u kcji literackiej m iędzy końcem epoki stanisław ow skiej a rokiem 1822 nie polegał na jednoznacz­

nym odchodzeniu od klasycystycznej ortodoksji. M ożna b y n a w e t odna­

leźć linie rozw ojow e, św iadczące o ten d en cjach do w zm ocnienia klasycy­

stycznej w ierności regułom . W tym w łaśnie n u rcie m ieści się Barbara R adziw iłłów na Felińskiego. Owo klasycy styczne usztyw nienie daje się w y ­ jaśnić jako rea k c ja na w p ły w y i erozje an ty reto ryczn e. Zwłaszcza dram at Barbara R adziw iłłów na trz e b a oglądać na tle istnego zalew u im portow a­

nych sztuk anty klasy cy sty czny ch , w tea trz e ow ych czasów. Ta w zorow a

21 L. O s i ń s k i , D zieła . T. 3. W arszaw a 1861, s, 224.

22 Zob. w sp ra w ie tej su p o zy cji p rzyp isy 13 i 19.

23 Zob. cytaty z rozpraw F e l i ń s k i e g o O w ie r s z o w a n iu i O A lfie rim , p rzy­

ta cza n e przez K. W ó y c i c k i e g o (W ie rsz „ B a rb a ry R a d z iw iłłó w n y ” A . F eliń sk ieg o ja k o w zó r p se u d o k la sy c zn e g o tr zy n a s to z g ło s k o w c a . W arszaw a 1912, s. 4 i 7).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/1,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/1,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/1,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/1,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2,

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2,