• Nie Znaleziono Wyników

Stosunki polsko-żydowskie w przedwojennym Lublinie - Nechama Tec - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Stosunki polsko-żydowskie w przedwojennym Lublinie - Nechama Tec - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

NECHAMA TEC

ur. 1931; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, Żydzi, stosunki polsko-żydowskie, antysemityzm, ojciec, Roman Bawnik

Stosunki polsko-żydowskie w przedwojennym Lublinie

Chęć asymilacji u ojca wzięła się z tego, że on widział, co się dzieje i jak straszne są rzeczy, które Żydzi cierpieli tylko dlatego, że się urodzili Żydami. Z tego powodu uważał, że nie jest ważne, kim się człowiek rodzi. Z drugiej strony, rodzice nie znali dobrze polskiego. Dlatego on myślał chyba o zasymilowaniu z czasem – że my się pobierzemy z jakimiś Polakami, moja siostra i ja. Jak nam się udało podczas wojny, że nikt nas nie poznał, to by nam się udało i po wojnie. Jemu to wcale nie przeszkadzało. Mówił: „Po co to cierpieć?”. Oczywiście jako człowiek był bardzo tolerancyjny. O tych, którzy byli antysemitami, myślał, że nie mieli dość godności, że nie mieli dość rozumu, że nie mieli dość wiedzy. Ale wiemy, że byli wielcy pisarze, ludzie na wysokich stanowiskach, także inteligentni, którzy byli antysemitami. On uważał, że to jest coś bardzo nieporządnego, bo on nie miał żadnych uprzedzeń do katolickiego Boga. Dlatego ja jako dziecko, kiedy byłam sama i bardzo samotna, jak w tym Otwocku samą mnie zostawili, to chodziłam do kościoła z wielką przyjemnością. Dla mnie tam było cicho i mogłam sobie opowiadać moje sekrety i tak dalej. Nikt nie słuchał i to nie było niebezpieczne.

Widziałam prześladowanie Żydów przed wojną w Lublinie. Ale mnie nikt nie wytykał, bo mnie nie poznawali. Miałam blond włosy i niebieskie oczy. Mała dziewczynka przechodziła. Pamiętam, że sobie myślałam: „Ach, wy tacy głupi jesteście. Wy mówicie o Żydach, ja tutaj stoję, a wy jesteście pewni, że jestem katoliczką. To ja jestem może mądrzejsza od was”. To tylko podkreślało ich głupotę, o czym mi mój ojciec zawsze mówił. To ludzie zabobonni, nie wiedzą, nie znają, bo są niewykształceni. Dla niego wykształcenie to była bardzo ważna rzecz. Natychmiast po wojnie on pożyczał pieniądze, żebyśmy dostały najlepszych profesorów, żeby dogonić, żebyśmy jak najwięcej się uczyły. I moja mama też tego bardzo chciała. Ona nie odebrała dużej edukacji, bo w tamtych czasach w religijnej rodzinie to było normą.

Jej brat tak, bo mężczyzna, ale kobiecie nie wolno było. Ona chodziła do gimnazjum jeden rok, po kryjomu, chowała książki. Jedna nauczycielka Polka się nią

(2)

zaciekawiła. Uważała, że jest zdolnym i mądrym dzieckiem i może powinna chodzić do gimnazjum. I chodziła do państwowego gimnazjum. W sobotę też chodzili i ona się wymykała. Matka jak ją przyłapała, zbiła porządnie i skończyła się jej kariera chodzenia.

Nie miałam polskich koleżanek w Lublinie. Te dwa światy nie przystawały do siebie.

Mój ojciec miał oczywiście ludzi, którzy dla niego pracowali w fabrykach, którzy byli albo Żydami, albo nie-Żydami. On nie robił różnicy. Ale żeby nie-Żydzi przychodzili jako goście, tego nie pamiętam. Przeważnie przychodziła rodzina albo znajomi. Mnie się zdaje, że większość znajomych była Żydami. Jeśli ojciec znał kogoś, to tylko przez interesy, które prowadził, albo ponieważ pracowali dla niego.

Ten katolicki, polski to też nie był jeden świat. Jak patrzałam na tych głupków, którzy stali pod sklepami żydowskimi albo kiedy napadali na Żydów czy bili żydowskie dzieci, to wiedziałam, że nic nie mogę powiedzieć. I mój ojciec mi zawsze tłumaczył:

„Nie wtrącaj się, jak nie możesz nic zrobić”. Rodzice zawsze starali się nam przekazać, że jeśli inni uważają, że jesteśmy czymś mniejszym, to nie znaczy, że to jest prawda i że nie powinnyśmy w to wierzyć. Że to z nimi jest coś nie w porządku.

To było to, co się bardzo podkreślało w rodzinie przed wojną i podczas wojny.

Zawsze.

Zdarzały się małżeństwa mieszane pomiędzy katolikami i żydami. Mojego ojca to nie ciekawiło. On uważał, że nie ma w tym nic ważnego, niech im będzie na zdrowie. Ale religijni Żydzi uważali, że ich dziecko umarło. To zależało od domu. W Niemczech proporcjonalnie było o wiele więcej małżeństw mieszanych aniżeli w Polsce, bo oni żyli w innym świecie. Kulturalnie myśmy byli inni.

Data i miejsce nagrania 2005-10-29, Warszawa

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Byłem prawie najaktywniejszy z dzieci na tej ulicy, gdzie wszystkiego było sześć, osiem domków, to raz, już mieliśmy osiem, dziewięć lat, myśmy się uczyli już proroków i

Żydzi byli bardzo oryginalni, dla mnie to było świadectwo jakiejś takiej innej, odrębnej ludności, ale nie byłam przeciwniczką tego, bo moi rodzice byli nadzwyczaj neutralni

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, stosunki polsko- żydowskie, antysemityzm, ojciec, Awram Józef Opatowski, dzieciństwo, życie codzienne.. Stosunki

Ja miałam koleżanki polskie, ja chodziłam na pogrzeby z nimi, jak się stało coś, ale ja się czułam Żydówką. Data i miejsce nagrania 2006-12-14,

Wtedy ziemia należała do kilku ludzi i to byli, to był hrabia Zamoyski, hrabia… nie pamiętam ich nazwisk, ale cały teren był podzielony pomiędzy czterema albo

Podobno ten pociąg miał gdzieś jechać na wschód, wieźć jakieś towary i właśnie od tego się wszystko zaczęło. O tym słyszałem już w

To była pani, która była córką właściciela domu na Krakowskim Przedmieściu 32, on się nazywał Bromberg, a ona była żoną Glasberga, który był nauczycielem w żydowskiej

Między teatrem lubelskim i następnym domem przy ulicy Kościuszki jest duże podwórze; na tym dużym podwórzu był taki żydowski przedsiębiorca od żelaza, jedyny, który do