• Nie Znaleziono Wyników

Przyjdź Królestwo Twoje Eucharystyczne. R. 6, nr 9 (1900)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przyjdź Królestwo Twoje Eucharystyczne. R. 6, nr 9 (1900)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok VI. W rzesień 1900. tor. 9.

„PRZYJDŹ KRÓLESTWO TWOJE"

Przedmiot do rozmyślania

podczas adoracyi, do użytku stowarzyszonych.

„ A v e M a r y a r o z w a ż a n e u s t ó p J e z u s a . G ratia plena, Ł ask iś pełna.

I. U W I E L B I E N I E .

N ajpierw p o zd ro w ić trz e b a Ciebie o Jezu, Z baw icielu hasz drogi, jako p raw d ziw ie pełnego Jaski i c h w a ły ; Ciebie S praw co i P o śre d n ik u łaski.

P o T obie jest stw o rz e n ie w y b ran e, k tó re odebrało z n ieb a tak ie p o z d ro w ie n ie : Zdrow aś, łaskiś p ełn a! p o w ie ­ dział archanioł do pokornej D ziew icy, która m iała zostać M atką T w oją i zasłużyć na ty tu ł M atki łaski Bożej.

O Maryo, pozw ól, abym , łącząc się z P o słan n ik iem n ie ­ biesk im , m ogła ta k ż e z uszan o w an iem p o w ie d z ie ć : Zdrow aś, łaskiś p e łn a ! T yś m oją św ię tą M istrzynią, naucz m ię w ięc, ja k czcić m am Syna T w ego, naucz mię, ja k spełniać w z g lę ­

dem N iego o b ow iązek uw ielbienia, d ziękczynienia, w y n a g ra ­ dzania i prośby, naucz m ię, ja k mam p o stęp o w ać,5 aby być z a w sz ę w stan ie łaski, b yć w ie rn y m łasce, u staw iczn ie w z ra ­ stać w łasce.

Ja k ż e m ógłbym uw ielb iać Pana, nie m ając łaski ? Bez łaski nie zdołam n a w e t w ym ów ić Im ien ia Jez u s zasługującor jak żeb y m w ięc potrafił spełnić ten , ta k w zniosły ak t bez ła ­ ski ? A kt adoracyi w ym aga w ielk ich cnót, bez łaski n ie p o ­ dobna, aby ich zap rag n ąć p rzy n ajm n iej. C hcąc uw ielbiać, po­

zostając g rzeszn ik iem , byłoby o kropne p rz e c iw ie ń stw o , gdyż adoracya je s t n ajw y ższą m iłością, a g rz e c h jest n ajw y ższą w zgardą.

Abym był zdolny adorow ać, m uszę się podobać Bogu, bo bez tego hołdy moje i dary zasługują na o drzucenie. Ł a ­ ska Boża, ona sam a czyni m ię m iłą oczom Bożym. Ł ask a je s t darem n ad n atu raln y m , w n ę trz n y m mojej duszy, k tó ra zm a- zuje każdą skazę, p rzen ik a duszę św ięto ścią i p ię k n o śc ią , zdolną zachw ycić S erce sam ego Boga.

(2)

— 258 —

R ozum iem teraz, dlaczego M arya je s t szczególną Ado- ra to rk ą : bo je s t p iękną i bez z m a z y ; zachw ycającą w oczach B oga; że otrzym ała ze w szy stk ich stw orzeń najw ięcej św iatła do ro zw ażan ia rzeczy B o ż y c h ; jed n em słow em , że je s t pełną łaski. N ajw yższym szczytem Jej adoracyi Je st zupełne i jasne poznanie sw ej w łasnej w obec Boga nicości.

U. D Z I Ę K C Z Y N I E N I E .

Z drow aś, łaskiś pełna! — P o zd raw iając Cię, jako łaski pełną, pozdraw iam y Cię jako M atkę i w z ó r dusz w dzięcznych.

T yś n ajw dzięczniejszą ze w sz y stk ic h stw o rzeń , boś naj­

w ięcej pełną łaski, boś p rzejęta życiem Bożem , boś obsypana daram i Bożymi.

R ozw ażm y, czem je s t łaska, ja k w ielk ą je s t jej n iezró ­ w n an a w artość, rozw ażm y, że P rz e n a jśw ię tsz a D ziew ica, Sa­

m a otrzym ała w ięcej łaski, niż w szy scy aniołow ie i ludzie, rozw ażm y, ja k M arya z tych łask k o rzystała, a zapragniem y żyć życiem łaski i dziękczynienia, na w z ó r naszej M atki Bożej.

N ajpierw rozw ażm y, co to je st łaska u czy n k o w a, czyli posiłkującą. L aska posiłkująca je s t to d ar Boży darm o duszy udzielany, przez k tó ry z łatw o ścią sp ełn iam y ak ty życia nad­

przyrodzonego, to je s t ow e św iatło, zadow olenie, natchnienie ku dobrem u, ogień k tó ry ogrzew a, podpora, k tó ra w spiera, pociąg, k tó ry poryw a.

Ł ask a Boża, pośw ięcająca, ro zlew a się w duszach n a­

szych, czyrii je m iłem i Bogu, dziećm i Bpźęm i, przyjaciółm i Bożym i. Ł ask a to w spółuczestnictw o w życiu n ie sk o ń c z o n e m ; to życie Boże przy ćm io n e tak , abyśm y je znieść m ogli. Ła­

ska pośw ięcająca sp rzeciw ia się ta k jak i u czy n k o w a nam ię­

tn o ści, złem u usposobieniu, opiera się p o k u sie i zw ycięża złego ducha.

Ł ask a czyni nas u czestn ik am i n atu ry i (Jpbr Bożych. To u czestn ictw o m oże bez ogran iczen ia w zrastać, bo dobro p rzy ­ chodzące nam p rzez łaskę, nie m a gran ic. J-estto dobrodziej­

stw o w szelk ich dobrodziejstw , do k tó reg o odnoszą się w sz y st­

k ie inne, k tó ry ch nam Bóg udzielił, nie w yłączając W c ie le ­ nia i E ucharystyi. To b ry la n t kosztow ny, k tó ry nam kupił n asz O blubieniec za cenę K rw i Sw ojej. Z łask ą p rz y szły nam je d n e m słow em w sz y stk ie in n e dary ; p rzez nią posiadam y dobro nad w szelk ie dobra, Boga sam ego, w T rójcy je d y n e ­ go, Ojca, S yna i D ucha.

(3)

- 259 —

A te ra z ro zw ażm y , jeżeli cząstka łaski je s t ta k cenną i cudow ną, cóż m usiała działać w M aryi • nadobfitość ła sk i?

Od p ierw szej chw ili sw ego N iepokalanego Poczęcia, była M arya ozdobioną m nóstw em ła sk w ięk szy ch i ,zasług ja śn ie j­

szy ch od chórów anielskich, choćbyśm y zebrali ich w szy st- Kie zasługi p rzez tysiące lat. Jakiż sk arb w ielki łask zebrała M arya, k tó ra je zw iększała ciągle, jak o P an n a w ie rn a !

O m oja Boska M a tk o ! R ozum iem , żeś została obsypaną daram i, a , pom nażając je u s ta w ic z n ie , m ogłaś zaśpiew ać:

U w ielbiaj duszo m oja P an a, bo u czy n ił mi w ielk ie rz e c z y ; ro zu m iem dlaczego, ja k m ów i św ięty B o n aw en tu ra tak czę­

sto w śró d ro z m o w y n aw et p o s ta rz a ła ś , te raczej z nieba jak z ziem i, p o c h o d z ą c e sło w a : Bogu dzięki! Bogu dzięki!

| S W Y N A G R O D Z E N I E .

Bądź pozd ro w io n a, łask iś pełna! — Jako łaski pełna je ste ś o Maryo tak że najw yższą w ynagrodzicielką. N ie m ia-’

łaś za co w y n a g ra d z a ć ‘ze w zg lęd u na siebie, bo n igdy nie obraziłaś Boga, bo zaw sze byłaś w iern ą łasce, tej łasce, k tóra stru m ien iem w lew ała się w S erce Tw oje. Ale m iałaś u c z e st­

niczy ć w zb aw ien iu św iata, a życie T w oje, ró w n ież ja k ży ­ cie T w ojego Syna Boskiego, było ciągłym k rzy żem i m ę­

czeń stw em . T w oja m iłość i czystość niepokalana uczyniła z C iebie w dzięczną ofiarę. Miłość bez cierpienia, być nie m oże, m ów i pięknie a u to r »N aśladowania«. Jakże n ie m iałaś cierpieć, w id ząc ludzi, gardzących łaską, tracących ją ta k ła ­ tw o , tę łaskę, k tóra ty le łez i K rw i koszttfw ała Zbawcę n a ­ szego. My sam i, nędzni g rzesznicy, gdybyśm y się zastano­

wili, zapłakalibyśm y, że m y sam i i inni tak łatw o tracim y ła ­ skę. T racąc jed en stopień łaski, traci się w ięcej niż cały w szechśw iat z w szy stk ą w ielkością i w spaniałością. N ajw ię­

cej nam nad tem ubolew ać należy, że ludzie zostają oboję­

tn y m i w zg lęd em źródła głównpgo łask w szelkich, którem je s t P rzen. E u ch ary sty a.

IV. P R Ó Ś B A.

Zdrow aś, łask iś p e łn a ! — O Maryo, jeżeli je s te ś pełną łaski, to nie dlatego tylko, że od pierw szej chw ili życia, bez zasługi obdarzoną byłaś bło g o sław ień stw em Bożem, ale dla­

tego, że, ja k m ów i P a w e ł św ięty i T y pow iedzieć m ogłaś.

L ask a P a ń sk a pró żn ą w e m n ie nie była. T yś k orzystała z każdej łaski o trz y m a n e j; p rag n ęłaś i łaknęłaś łaski. Znałaś

(4)

— 260 —

jej w artość lepiej niż w szy scy i prosiłaś o nią u sta w ic z n ą m od litw ą: O Maryo, pom nij, że jak jeste ś m orzem , o cean em , przepaścią łask, tak w zględem nas jesteś ty ch łask p rzep ro - w a d z ic ie lk ą ; T yś p rzew o d n iczk ą naszą do źródła łask U proś nam w ierność w szystkim łaskom Bożym, abyśm y godnie uw ielbiali i do serca przyjm ow ali T w ó rcę łask żyw ego i o b e . cnego w P rzen . S akram encie ołtarza. P an i nasza od P rz e n . S ak ram en tu Matko i W zo rz e adoratorów , m ódl się za nam i k tó rzy sio do C iebie u c ie k a m y !

Heroiczna prośba.

Mała, dziew ięcioletnia dziew czynka, rz e k ła do sw ej m a­

tk i. — Mamo, m am prośbę do cieb ie; p raw d a, że jej rad o ść u czy n ię? T rudno mi to pow iedzieć, ale P a n Bóg ch ce tego.

Jeźli Pan Bóg chce, m atk a odm ów ić nie m oże. — Ale to brudno! — N ie je s t nic tru d n em , czego Bóg żąda. — N ie dla m nie je st to tru d n em . ale dla m am y. — O! — rz e k ła m atka śm iejąc się panna sądzi, że m niej silną je ste m ! Pow iedz mi jed n ak , czegóż to P a n Bóg. żąda o d em n ie? — P ro szę cię, mamo, abyś była tak dobrą i łajała m ię czasem przy siost­

rach, abyś m ię czasem , odtrąciła od siebie, gdy p rzy jd ę cię uściskać, ale nie zbyt często.

A dlaczegóż tak, rzek ła m atka w zru szo n a. — D latego gdyż jestem zbyt szczęśliw ą — od rzek ła d z ie w czy n k a — nic nie cierpię dla Boga, a czuję że trz e b a cierpieć. W reszcie chciałabym zostać św iętą, a do tego trzeb a, abym się nie gniew ała, nie skarżyła, żebym była ze w szy stk ieg o zad o w o ­ loną i um iała w szy stk o znosić'. U czyń to m am o, o co cię p ro ­ szę, a zobaczysz, że cię w ięcej jeszcze kochać będę.

M atka ucałow ała z p ew n em u szan o w an iem czoło córki, a zw ró ciw szy oczy zroszone łzam i na krucyfiks, rzekła c ic h o : D zięki Ci Boże.

Rozważanie o krzyżu.

Niedaremnie, nie bez powodu, nie bez znaczenia głębszego Pan Jezus wybrał krzyż, za narzędzie, za łoże swej męki i śm ierci.

Zatrzymajmy nasze myśli, patrząc na ukrzyżowanego Chry­

stusa Pana, i rozważajmy przyczyny dla jakich, wedle nauki św.

(5)

— 261 Ife

"Tomasza z Akwinu, „Umarł Pan Jezus na krzyżu, wszak mógł ponieść śmierć zbawienny dla ludzi w inny sposób” i dalej mówi te n ż e święty z św. Augustynem „Że trza było, ażeby w narzędziach męki, objawiały się tajemnice krzyża — ofiary — tajemnice po­

święcenia Miłości i zadość uczynienie expiacyi — sprawiedliwości -Bożej. Znamiona to przewyższające wszelkie nauki — i wszelką wiedzę rozumu ludzkiego o tej niepojętej Miłości Pana Jezusa —

>i sposobie ja k nam okazał tę Miłość na krzyżu8.

Wpatrując się w krzyż rozważajmy zewnętrzne znamiona'

■tegoż, a to : „Wysokość — szerokość - - długość — głębokość*.

Wewnętrzne znaczenie: Wielkość — Wszeehmocność spra­

wiedliwość — Miłosierdzie.

W nijdźm y duszą miłosną w głębinę tych zbawiennych zna- .mion krzyża — i tak zewnętrznie uważmy.

„Szerokość krzyża0,

Belka poprzeczna, to jest ramiona krzyża, oznacza Miłość Pana Jezusa, z jaką rozciągnął Najśw. Swe ręce, jakby chciał wtej ostatniej chwili życia ziemskiego objąć w swoje ramiona świat cały — wszzystkich ludzi, wszystkich grzeszników — niewyłą- czając nawet swoich bluźnierców — krzyżowników— by przeba­

czając im, przytulić do Swego ojcowskiego łona — i w tem mi­

łosno bolesnem uścisku oddać nas wszystkich Swemu Przedwie- -cznomu Ojcu słowy „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią“.

O Miłości bezbrzeżna —- bezgraniczna — kto jest Panie, żeby

•Cię nieukochał? i nie rzucił się w Twe ram iona?

„Długość krzyża".

Ta część na której spoczęło Najśw. Ciało Chrystusa Pana — oznacza — Ofiarę expiacyjną na przebłaganie grzechów naszych długość to całość niepodzielnej ofiary. — Z tej uczmy się, że i życie nasze powinno być całością ofiary dla Boga — ofiary nie­

podzielnej na jakieś cząstki, trochę służbie Bogu trochę świata —

•uczmy się wytrwałości, na drodze cierpień, mordęgi życia, dążenia ciągłe do chrześcijańskiej doskonałości, stając się umierającymi świa­

tu — miłości własnej. — Długośćkrzyża uczy nas, że nie przez jeden dzień nawet nie kilka tylko lat, ale cała długość życia naszego powinna być praca wytrwała — praca długa — jednostajna w postępowaniu na drodze praw Bożych — przykazań Bożych.

„Wysokość krzyża".

Ta wysokość krzyża ponad belką poprzeczną oznacza wy­

soką cenę ofiary Boga - człowieka, który śmiercią krzyżową wraca fludziom życie wiecznej szczęśliwości w Niebie — oznacza nadto

(6)

262

„nadzieje* Sursum c o rd a ! Serca w g ó rę! Patrz w górę — tan*

okazuje się Niebo — życie przyszłe — zmartwychwstanie — n a ­ groda — Sam Bóg. Patrzaj na wysokość krzyża wśród ucisku twej, duszy — patrzaj wśród ciężkiej doli twego życia — wśród łez — boleści zranionego serca — wśród bolesnych strat — krzyż ci wskaże — gdzie znajdziesz drogie ci osoby — gdzie znajdziesz ulgę, ukojenie, swobodę, spokój duszy w twych cierpieniach.

Kto niespogląda na krzyż w górę — i niema się krzyża- wśród przeciwności losu — świata — zginie pośród walki — pokns — nieprzetrwa próby życia.

„Głębokość krzyża".

Ta głębokość krzyża ukryta w głębi ziemi, oznacza głęboką pokorę — fundam ent budowy chrześcijańskiego życia — to łaska>

Boża ukryta w sercu człowieka w duszy rozmiłowanej w cierpie­

niach dla Miłości PanaJezusa ukrzyżowanego; — Głębokość - - ofiary z jaką do ostatniej kropli krwi Swojej najśw, wyniszczył się- na krzyżu umiłowawszy ludzi.

Głębokość jego zaparcia się od żłóbka —* aż do krzyża — ofiara poświęcenia — milczenia wśród obelg, naigryw ań od krzy- żowników — bluźnierców.

Toż niech miłość Chrystusa Pana s.-ft- miłość eierpień — krzy­

ża — wykopio w sercach naszych głęboki dół pokory. — W tern- dole zasadźmy nasze krzyże, któremi Bogu podoba się naś w ży­

ciu nawiedzać — a krew opływająca z najśw. Ran Zbawiciela użyźni je — da im rozrost — na wzór krzyża Chrystusowego — ' w szerokość — długość— wysokość — głębokość — cnót, wiary — nadziei — miłości bliźniego — zamiłowanie cierpień — rezy- gnacyi — zgadzanie się z Wolą Bożą — poznanie swej nicości — pokuty — wytrwałości. — Oto znamiona królewskie krżyża Nie- lękajmy się krzyża — Pan Jezus Swoją męką i śmiercią odjął —■- osłodził srogość krzyża.

A teraz przejdźmy do rozważania znamion wewnętrznych krzyża.

„Wielkość".

Wielkość Miłości Boga poświęcającego się dla okupu upadłego- w grzechach człowieka — i tak rozmyśl — Bóg a stworzenie — Bóg stwórca świata — Bóg, którego „wielkość" zdumiewa wszystf kich mieszkańców nieba — przed którym cherubiny serafiny,, upadają — „Wielkość" niemogąca być objęta żadnem ludz- kiem rozumem, boć jest „Wielkość" nieszkończona, bezgraniczna,,

od wieków do wieków będąca, istniejąca i pozostająca w całą.

(7)

263 —

wieczność. — „Wielkość mnogością gwiazd, planet, na całem fir­

mamencie, „Wielkość" w rozmaitości na ziemi, „Wielkość* wstwo- rzeniu od istoty człowieka, do najmniejszego robaczka — w ich cudownym organizmie — „Wielkość" w misternej tkaninie kwia­

tka, roślinki na dnie morza — Wszędzie Bóg — wszędzie

„Wielkość" Boga — Mistrza w dziełach Swej Wszechmocy, wszechwiedzy — Pomnij i tu „Wielkość w najgłębszem uni- ie n iu ;— poniżeniu —- w unicestwieniu, zawisła na krzyżu.

Spytaj d k kogo? — dla czego?

„Wszechmocność".

. Wszechmocnpść w słowie „stań się" i stało się, co było — co je st — i co będzie na świecie je st działaniem wszechmocnego sło w a— »stań się". — Tem słowem powstał cały wszechświat — tem słowem „żyje" umiera z nakazu wszechmocnego słowa — Wszechmocnem słowem a— przychodzi Zbawiciel na świat, ażeby człowieka zepsutego przez grzech, odrodzić na dziecko Boże — 'Wszechmocnem słowem zamienia kapłan chleb na ciało Chrystusa, a wino w przenajsłodszą krew Zbawiciela.V-W szechmocnem sło­

wem rozgrzesza grzesznika pokutującego. — Wszechmocnem Chle­

bem karmi na żywot wieczny. — Wszechmocnem słowem obiecuje dobremu łotrowi zbawienie, Niebo. — I rozważ tu Wszechmo­

cność — staje się powolną człowiekowi, dopuszcza przybić się

^na krzyż.

Czyż nieukochasz krzyż Chrystusów ?

„Sprawiedliwość".

Sprawiedliwość wymaga zadośćuczynienia. Chrystus Pan, Zbawca świata, poniósł tak srom otną mękę i śmierć na kczyżu, czyni zadość tej sprawiedliwości, za grzechy, nieprawości ludzkie, straszną sprawiedliwość na sądzie ostatecznym, łagodzi krzyżowa śmierć Zbawiciela.

Czy lękać będziesz się krzyża ?

„Miłosierdzie".

Miłosierdzie Chrystusa na krzyżu okazane zbawiło całą ludzkość. — Miłosierdzie krzyża wyjednało grzesznikowi przeba­

czenie. — Miłosierdzie z krzyża osłoniło nas przed gniewem Boga- Ojca. — Miłosierdzie dokonało na krzyżu dzieła pojednania Boga ze stworzeniem — Miłosierdzie na krzyża dało poeałunek pokoju Bożej sprawiedliwości a nam dało przebaczenie i łaskę żywota wiecznego. „W ielkość-— Wszechmocność — Spfawiedliwość — Bóstwo Syna- Bożego, ukryte-w człowieczeństwie zawisło jak wią- .zanka mirry na krzyżu. Oto tajem ne znamiona krzyża C hrystu­

(8)

— 264 —

sowego. O wpatrujmy się, rozważajmy często te tajemnice a cał$

uwagą, słuchajmy głosu, co przemawia do nas z krzyża.

Chcesz .być bawionym chwyć się krzyża, ukochaj krzyż — przytul się do krzyża, a usłyszysz głos — sfowa Zbawiciela „Ojcze przebacz im, jako ja w Tobie, tak oni niech będą. w n as“.

Pójdźmy do krzyża — krzyż to drogoskaz do N ie b a — krzyż:

to dyplom na N iebo!

Myśl panująca na miesiąc wrzesień 1900'.

Częstsza Komunia, nadewszystko wśród mężczyzn.

Ju ż za czasów św . Jan a C hryzostom a skonstatow ano, ż e tylko szczupła .część ch rześcijan p rzy stęp o w ała często do Ko­

m unii. Św . Ja n C hryzostom bardzo nad tern ubolew ał, ale gdy­

by p rz y szed ł pom iędzy nas, p rzek o n ałb y się, że nie co innego,, ja k b rak częstej K om unii je s t przy czy n ą zab u rzeń i niepokojów

socyalnych. Stąd też św ia t je s t coraz n ieszczęsliw szy, bo w ię ­ ksza część ch rześcijan, jakby zerw ała z T ym , k tó ry je st D rogą, P ra w d ą i Ż yw otem . M ężczyźni szczególnie zapom nieli spożyw ać C hleba o ż y w ia ją c eg o ; nie znają ju ż drogi do Stołu P ań sk ie g o i rzadko kiedy, po pierw szej K om unii, przyjm ują, sw ego Boga. Cóż w ięc dziw nego, że stają się n iew olnikam i i ofiaram i sw oich nam iętności, a nie chcąc, żeby Je z u s nad nim i królow ał, m uszą znosić stra sz n e p an o w an ie szatana.

P a trząc na to, co się dzieje, zdaw ać by się mogło, że- są dw ie E w an g ielie, je d n a dla m ężczyzn, d ru g a dla kobiety p ie rw sz a zo staw iająca ludziom do w oli, druga, polecająca niew iasto m św . K om unię c z ę stą ; ja k o b y praw o Boże nie było dla w sz y stk ic h je d n o ; ja k b y m ężczyźni nie p o trzeb o ­ w a li p o k arm u dla życia nadnaturalnego.

W sz a k w y, m ężczyzni, jeste śc ie w szęd zie na p ierw szem m iejscu : na czele ro d zin y , na czele sp raw p olitycznych, so­

cy aln y ch , literack ich , arty sty czn y ch , p rzem y sło w y ch . D lacze­

góż byś.cie m ieli być ostatnim i, gdy chodzi o re lig ię ? W y je ste śc ie o dpow iedzialnym i w odzam i ro d zin y i społeczeństw a,, w am p o trzeb a łask, pom ocy n a d z w y c z a jn e j; gd zież ją znaj­

dziecie, je żeli nie w E u c h ary sty i?

Jeszcze w szelakoż je s t je d n a przyczyna, dla której m ężczyźni p o w in n i kochap E u ch ary sty ą, a tą je st, że Jezus- C hrystus, S yn Boży, Bóg C złow iek u stan o w ił P rzen . S a k ra­

(9)

- 265 -

m e n t w śród sam ych m ężczyzn, w śró d d w u n astu A postołów S w oich i m ężczyznom dał n ajp ierw p ie rw sz ą K om unię a tylko m ężczyznom dany je s t zaszczy t k o n sek ro w an ia i ro zd aw an ia Bożego C hleba. To te ż m ężczyźni p o w in n ib y się o d znaczać szczególnem n ab o żeń stw em do P rzen . S ak ram en tu .

D odajm y jeszcze, że żyjem y w czasach złych, w czasach u staw iczn y ch niepokojów ; aby się o przeć pokusom i w alczyć p rzeciw sekciarzom ,. u d erzający m na K ościół św ięty , trz e b a być m ężnym i żołnierzam i. T rz e b a nam w ięc ludzi o d w ażn y ch i p ełn y ch m iłości C h ry stu so w ej, ludzi, w który ch b y żyłach p łynęła Krew ta, k tó ra płynie na o łtarzu, i m ogłaby uczynić nas bohateram i, a w p o trzeb ie i m ęczennikam i, tak ich lu d zi nieda nam coroczna a n a w e t com iesięczna K om unia. P r a ­ w dziw ym sposobem o dnow ienia św iata i zb aw ien ia społe­

czeń stw a je s t rada, dana 1848 p rzez księdza D esg en ettes, proboszcza od Matki Bożej Z w ycięskiej. Do znacznych panów te n św iętobliw y kapłan p ow iedział w chw iii, gdy ci w cale nie m ieli ochoty go słu ch ać: „P anow ie, k o m u n ik u jcie co ty d z ie ń ”.

Jeżeli w ejdziem y w intencje P a n a Jezu sa i K ościoła św iętego, poznam y, że ideałem , co do K om unii je s t, aby w szyscy ch rześcijan ie kom unikow ali jak m ożna najczęściej i ja k m ożna najlepiej. R ozum ie się sam o p rzez się, że uw zględniając oko­

liczności, nie m ożna żądać od w iększej części ludzi, aby co­

dzien n ie kom unikow ali, trz e b a się w ięc zadow olić tem , co m ożebne, a je s t m ożebnem i zastosow anem do trad y cy i od czasów apostolskich aż do P iu sa IX i L eona XIII, je s t Ko­

m u n ia ty godniow a dla p rzew ażn ej części chrześcijan.

Pójdźmy do Krzyża.

O krzyżu! święte drzewo, na którem zawisło Najśw. Ciało Zbawiciela mego, krzyżu poświęcony najdroższą krwią Jezusa Chrystusa przyjm mnie na swe ramiona, niech spocznie rozpła­

kana sierota na drogiem drzewie krzyża, na którym spoczęło Najśw. Ciało Chrystusa Pana, Boga, człowieka.

0 Panie, krzyż Twój pociąga ranie, tulę się ze św. F ran ­ ciszkiem Seraf. do przebitych stóp Twoich, błagam Panie daj mi całego Siebie z Twoją sromotą, z Twoją męką, śmiercią, boleścią z Twoją miłością. O Panie, jam nędzna grzesznica, ale na Twe

(10)

— 266 —

wezwanie. „Synu, córko, daj mi swe serce”, oddaję to biedne serce moje, niegodne być ofiary dla Ciebie Panie, bo nie ma tam płomiennych aktów miłości, łez, skruchy, żalu, pozostały gruzy, ruiny, spruchniałych lat m łodości! wytlałe wulkany miłości w ła­

snej próżności, żądz, namiętności I Czyż Panie zachcesz przyjąć taką ofiarę? I zamieszkać w takiem sercu? Gdzie jeszcze na schyłku tyle burz, zamieszania zwątpień, niepokoju, gdzie wichry zaburzeń targają, żagle ufności, nadziei, a wśród tego zaburzenia w duszy, zaciemnienia umysła biorę jak ongi apostołowie „Jezusa za widmo, a widmo za Jezusa". Panie, powiedz cb począć w ta­

kiem zam ieszaniu? Wołam z św. Piotrem : „Panie ratuj, bo gi­

niemy 1*

O Jezu, Zbawicielu mój, niechże usłyszę głos T w ó j: „Uspo­

kój się — Ja z tobą,". I spocznę pod krzyżem Twoim Panie, bo głos Twój przemawia do duszy przygnębionej, uspokaja rozbolałe serce. O pójdę, pójdę pod krzyż Twój Panie. Krzyż swemi ramiony przytuli sierotę opuszczoną, pod krzyżem znajdzie matkę. Ona sama rozbolała stratą syna, syna Boga, zrozumie jęki, żałość d u ­ szy sieroty. O pójdę, pójdę pod krzyż, chociaż ciężko, bolesno uchwycić się krzyża, nie puszczę krzyż i, przytulę się do krzyża, konając z miłości pod krzyżem. Panie, Ty nie ustąpiłeś ze swego krzyża, umierając za nas, toć i ja z mego sierocego krzyża nie ustąpię. Daj Panie tylko Swej łaski, siły, miłości tej świętej, rezygnacji w sercu, w słowach, ażebym bez skargi, bez szemra­

nia, w cichości, w milczeniu niosła krzyż mój, aż na górę K al­

waryi tam umarła skruszona, rozmiłowana w spełnianiu Woli Bożej, łącząc z Twoją Panie śmiercią, śmierć moją.

O jak święte są śluby, które mnie z krzyżem wiążą. O p ra ­ gnę dopełnić tych moich zaślubin, które zawarłam, gdy krzyżem z dziecka grzechu pierworodnego,’ wodą sakramentu Chrztu św.

zostałam odrodzona na dziecko Boże, dziecko dla Nieba, wyrze­

kając się czarta i spraw jego.

Później jak wiotka roślinka, małoduszna na drodze chrze­

ścijańskiej doskonałości stanęłam pod sztandarem krzyża. Chryzma św. a łaska spływająca z tegoż Sakramentu, umocniła, utwierdziła mnie na tej drodze życia, 'walki ze światem, czartem i sobą samą.

Lecz żal się Boże, czy na tej drodze zostałam wyższą, wielko­

duszną? Ileż razy upadałam dając się uwieść namiętnościom, ułudom świata ? Upadałam w głębi nieprawości, nagromadziłam wiele chwastów, kąkolów w mej duszy. I ciemno, duszno, ciężko było w moim sercu, straszny ten ciężar gniótł duszę moją, smu­

(11)

^ - - 2 6 7

tek dręczył mój umysł. W tem rozstroju duoha, tracąc odwagę sama w sobie, jakby przepaść otwierała się przedemną. Słyszę głos słodki, głos srebrzysty płynie z krzyża: „Nie bój się, miej odwagę wieleś zawiniła, ale Jam zawisł na krzyżu za ciebie, idź pod krzyż, tam znajdziesz przebaczenie,znajdziesz uspokojenie, znajdziesz sługę Bożego kapłana, który w imię krzyża Mego skru­

szonej, wyznającej swe winy, odpuści grzechy. I stanie pod krzy­

żem umowa między Bogiem a twą duszą, przebaczenie i ślub po­

prawy, usłyszysz głos, głos Boży: „Rozgrzeszam cię V idź w spo­

koju, „nie grzesz więcej«. O jakaż radość, uspokojenie spłynie z krzyża w rozbolały duszę twoją.

O zrozum duszo mowę krzyża, na którym twoje zbawienie dokonał Chrystus Pan, mowa to Boga-człowieka, zna twą duszę,

zna twe serce, zna twoje cierpienie, sieroctwo i wieje w twoją, duszę balsam spokoju, szczęścia, rozkoszy macierzyńskiej. Boć słu­

chaj dalej. Oto płynie słodki, miłosny głos Zbawiciela z krzyża,, słuchaj duszo, słuchaj: „Dziś będziesz ze Mną w raju “. O, gło­

sie Boga, gdzież mamy szukać tego raju ? O śpiesz duszo z pod krzyża pokuty do ołtarza Eucharystycznego, tam Bóg twój ukryty, do ołtarza Miłości, do raju niebiańskiej rozkoszy, Bóg osłonięty w biały obłoczek czeka, miłośnie wygląda cię, w oła: Pójdź dziś, będziesz zemną w raju. O raju, który dajesz nam rozkosz, szczę­

ście przewyższające rozkosze aniołów, dajesz nam dary nad dary, w pożyciu św. Komunii samego Siebie. O Panie, niechcę, Kró­

lestwo Twoje będzie w sercach przyjmujących Cię. O zaprawdę umiłowawszy nas Jezus, umiłował aż do śmierci na krzyżu, mi­

łuję w Eucharystyi św. do końca świata.

Niechże Panie Miłość Twoja przykuje nas do Twego krzyża, do Eucharystycznego ołtarza Twej Miłości.

Panie dozwól, niech z otwartego włócznią na krzyżu Serca Twego płyną iskry płomiennej miłości do serca mego. Miłość doda siły i ducha dźwigać krzyż «iężki, krzyż sieroty, razem z Tobą Panie słodkie jarzmo krzyża. Daj Panie doznać tych m i­

łosnych uczuć, jakimi przejęta była Marya Magdalena, gdy u stóp krzyża skłoniła smutną swą głowę i zamarła z boleści nad sro- mot§, cierpieniem i śmiercią Chrystusa Pana.

W tem żałośny głos płynie z krzyża: „Pragnę". O mój Jezu, Panie czegóż to pragniesz? C?em mogłabym zaspokoić Twe pragnienie? O wiem, wiem Panie czego pragnę. Nie napoju, nie skarbów, ale dusz, serc ludzkich, za które umierasz na krzyżu, pragniesz naszej pokuty, naszych łez skruchy. O błagam Cię

(12)

— 268 —

Panie o te łzy, daj mi obfitość łez, ż a lu ! Co jeszcze pragniesz Jezu mój, powiedz Panie, serce moje odgaduje siłę, potęgę Twego pragnienia. Pragniesz chwały. Ojca twego, pragniesz zbawienia świata, pragniesz dusz, za które uwisłeś na krzyżu, za które do­

puściłeś, że Ci bok otworzono włócznią, ażebyś okazał Swą bez­

mierną miłość ku ludowi. Pragniesz, by Swą śmiercią utwierdzić wiarę w Bóstwo, Twoje złączenie z człowieczeństwem, pragniesz dać fundament swą nauką Królestwu Bożemu na ziemi, a chwałę i tryum f w Niebie.

Panie lecz jakże- nędzne stworzenie potrafi i zdoła temu pragnieniu zadość uczynić? W tem naszem niedołęstwie, ma- luczkości, braku miłości niezaporainajray, że na górze Kalwaryi pod krzyżem jest Marya Matka Chrystusowa, Matka boleści, Matka pełna żałości.

O Maryo, Matko Boga, pod krzyżem Syna swego stojąca, Tyś pierwsza uczennica w tej bolesnej szkole cierpienia, łez, smutku, sieroctwa, T jś pełna uczuć najboleśniejszych. Temi uczuciami macierzyńskiego serca ugaś pragnienie Syna Twego.

Łzami zbolała, smutkiem złamana Setnem, tysiącznem objęciem Uścisk i pocałunki daje I każdą ranę, każdem cięciem Zal nowy serce jej kraje, Śmiercią nad swem dziecięciem O Matko, błagamy Cię,

Za nasze serca, daj serce Twe.

Komunia duchowna

n stóp Tabernakulum.

D u s z a . — Jakże mi miło, o Jezu, przyjść do Ciebie i spę-!

dzić kilka minut z Tobą, w* samotności, spokoju, w modlitwie Jakże szczęśliwą, jestem, myśląc, żeś Ty je st tutaj, ukryty drzwicz­

kami złotemi Przybytku, że mię widzisz, że mię słuchasz 1 Chcia­

łabym o Jezu, abyś opuścił dziś to więzienie miłości , i przyszedł do mnie przez Komunię sakramentalną.

Lecz niestety, nie dosyć jestem przygotow aną, nie mogę dziś przystąpić do Uczty Eucharystycznej z duszami pobożnemi i kochającemi.

Nim ciebie jednak opuszczę, przyjdź do mnie, Panie, przez Komunię duchowną. Dusza moja Cię pragnie, jak spragniony jeleń

(13)

269

wody źródlanej, ona Cię kocha, jak dziecię ojca swogo. Ona Cię 'potrzebuje, Drogi Jezu. Ona je st rośliną zwiędłą, proszącą Cię o kropelkę rosy ; ona jest kwiatem, błagającym o promyczek słońca;

■ona jest żebraczką zgłodniałą, wołającą o pożyw ienie; ona je st -ubogą, proszącą, abyś ją wzbogacić raczył.

Przyjdź więc, o mój Zbawco, przyjdź do mnie. Bez Ciebie niczem nie jestem, nic nie mogę.

J e z u s . — Usłyszałem błaganie twoje i przychodzę do twego serca, chcę w niem zamieszkać i założyć sobie tu ogród rozkoszy>

w którymby rosły boskie kwiaty miłości, łagodności, miłosierdzia*

cierpliwości, czystcści i gorliwości. Ja ci pomogę w walce^ żywota, ale dziecię moje, ja jestem Bogiem zazdrosnym, żądam więc, aby twoje serce zupełnie do mnie należało, bez żadnego rozdzielenia.

D u s z a . — O Jezu uwielbiam Cię w głębi serca mego;

-o nie opuszczaj mię już nigdy więcej. Przemień mię, nawróć mię, oddal odemnie wszystko, co się Tobie nie podoba; zostań tylko że mną na zawsze. Żyć nie mogę bez Ciebie, boś Ty je st moją miłością, moją radością, mojem szczęściem, moją pociechą, mojem

•wszystkiem,

J e z u s . — Dobrze, dziecię moje, jestem zadowolony z twego usposobienia! Idź bez bojaźni do zajęć twoich: do których wola moja Cię wzywa; bądź błogosławioną przez Serce moje, Królową

‘niebieską* Aniołów i Świętych, którzy mię otaczają; jam z Tobą

■wszędzie. Amen.

Miłość chrześcijańska.

Tadzio ma dopiero cztery lata, ale ma złote serduszko.

"W tej chwili trzyma dwa grosze w jednej rączce, a w drugiej rogal. Właśnie przechodzi koło niego mały kominiarczyk, który pracował w tym domu. Dziecię, myśląc, że czarny kominiarczyk je st bardzo nieszczęśliwym, zbliża się do niego, daje mu dwa grosze i ściska go serdecznie... Nadehodzi matka, patrzy, a Tadzio ma twarzyczkę osmoloną, pyta o przyczynę i gniewa się. — Mamo — odpowiada grzecznie Tadzio, tu był mały kominiarczyk...

dałem mu pieniądze i rogal i uścisnąłem go.

Ukazanie się Dzieciątka Jezus w Hostyi i nawrócenie Witekunda.

Na wielkanoc 785 roku, w obozie frankońskim, rozbitym nad brzegami Elby, obchodzono z wielką radością te uroczyste święta.

Po Mszy, cudzoziemiec, łachm anam i okryty, zbliżył się do żoł­

nierza i rzekł: „Gdzie je st cesarz Karol"? Chcę z nim pomówić,

naprowadź mię do niego. - ,

(14)

— 270 —

Mimo pokornej postawy i ubioru podróżnego, ton mowy roz­

kazujący przeniknął żołnierza, tak, że bez żadnych badań, polecił podróżnemu iść za sobą. Karol przyjął przybyłego pod swym namiotem,,

gdzie było wiele panów i biskupów. — Któż ty jesteś? — zapy­

ta ł cesarz. — Jam je st Witikind, rzekł podróżny spokojnie, ale z pewnym odcieniem dum y!

Witikund,- W itikund! powtarzali panowie obecni, patrząc na . strasznego Saxona wzrokiem, w którym się przebijała ciekawość i zdumienie.

Cóż to, zawołał Karol, ty miałbyś być Witekindem, na^

szym nieprzyjacielem i tak się sam nam oddawać? Bóg prowadzi- mię do ciebie cesarzu. — Wiedz, że, w innym celu przyszedłem, do twego obozu przebrany. Jako szpieg, chciałem własnemi- oczyma zbadać twoje środki obrony i umyślić sposób pokonania, ciebie. Nie wiedziałem, że dzień, w którym wszedłem do obozu,, był dniem świątecznym, poszedłem w głąb, zrozumiawszy, że za- późno byłoby wracać. Przed ołtarzem, jaśniejącym od złota i świa­

teł ujrzałem poważaych kapłanów, zajętych jakąś wzniosłą czyn­

nością. Zbliżyłem się, i wyznaję, z uczuciem wzgardy raczej niż.

uszanowania. Ale wnet zmieniły się moje uczucia. Kapłan pod*

niósł nad złotem naczyniem, ponad ołtarz rodzaj chleba okrągłego i delikatnego, który wy, jak mi się zdaje, hostyą nazywacie. Ale- Karolu, sędzio mojego zdziwienia, nagle w miejscu tej Hostyi zo­

baczyłem postać prześlicznego Dziecięcia, jakiego nigdy nie wi­

działem. Rysy jego twarzy były niezrównanej piękności, oczy za­

chwycały słodyezą. a uśmiech rozwierający usta Boskie, pociągał mię taką siłą, że serce tęskniło w mej piersi, jakby chciało wy-- biedź naprzeciw ślicznego Dzieciątka. Serce moje zmieniło się- od razu. Nie jestem już twoim wrogiem Karolu, ale udaję się do ciebie, abyś mi dopomógł zostać wiernym sługą Boga, którego-

widziałem. .

Zamiast odpowiedzieć, cesarz powstał z tronu i zbliżył się z radością rozpromienioną twarzą do wodza Saksonów,- podał mu ręce, a potem uścinął go serdecznie jak ojciec syna po powrocie z dalekiej wyprawy. Następnie przygotowano namiot dla Witi- kinda, w sąsiedztwie namiotu Karola, a wkrótce potem w zamku- Attigny przyjął ten barbarzyńca chrzest, a zdaje się, że jego oj­

cem chrzestnym był sam cesarz.

Tego samego dnia Witikind w obecności biskupów i baro­

nów odnowił przysięgę- wierności, której dotrzymał do końca, życia.

(15)

— 271 —

Potęga muzyki kościelnej.

W pewnej cnotliwej rodzinie, która znaczną część m a ją tk i poświęcała na wsparcie ubogich, byfo przecież wiele do życzenia.

Ludwik, najstarszy z dzieci, umieszczony w znacznym domu handlowym, w mieście, gdzie jego rodzice mieszkali, wypełniał swoje obowiązki ku zupełnemu zadowoleniu swych panów ; towa­

rzystwo złe jednak zachwiało jego wiarę.

Gdy około Wielkiejnocy zaniedbał przystąpić do Komunii1 świętej; matkę jego zmartwiło to bardzo, zwłaszcza, że ani rady ani namowy nie skutkowały. Rodzina uciekła się wówczas do- modlitwy, ufając, że łaska Boża nawróci nowego Augustyna.

Ksiądz proboszcz, wielki miłośnik muzyki zorganizował swoim, kosztem chór dobranych głosów, nie mających żadnych styczności z teatrem . Towarzystwo muzyczne coraz bardziej * zrastało i chwa­

liło Pana Boga dzwięcznymi głosami.

Było to w roku 1778; wówczas sława Mozarta rozeszła się była daleko, a ostatnia jego kompozycya „Ave verum“ wprawiła w podziw całe katolickie Niemcy. Śpiewacy księdza proboszcza wyuczyli się starannie prześlicznej melodyi nowego utworu- i mieli ją zaśpiewać w uroczystość Bożego Ciała. Ponieważ ojca Ludwika nie było, w domu, Ludwik musiał towarzyszyć matce do Kościoła, zwłaszcza, że byłatrochę cierpiąca. Po nieszporze, mło­

dzieniec z widoczną niecierpliwością słuchał przemowy księdza proboszcza i myślał pod jakimby pozorem wyjść z kościoła, gdy wtem odezwały się organy przygrywką arcydzieła Mozarta. Tony święte, jakby za rękę powstrzymały Ludwika, a gdy głosy dobrane odezwały się, uczuł, że serce doznaje dziwnego wzruszenia, jakiego- niedoświadczał od czasu pierwszej Komunii. Upadł, płacząc, na kolana i długo trw ał na modlitwie. Nim ukończono hymn święty łaska weszła w to serce żałująee. Klęcząc, nie spostrzegł kiedy matka wyszła i Kościół został opróżniony i on, który chciał wyjść najpierwszy, był teraz sam w świątyni. Proboszcz wysze­

dłszy z zakrystyi, by się udać do pomieszkania, spostrzegł w cie­

niu osobę i zbliżył się, myśląc, że ktoś usnął w Kościele. Poznał' jednak Ludwika i zaw ołał: — Co tu robisz Ludwiku o tym czasie? — Czekałem na księdza proboszcza, <— odrzekł młodzie­

niec, podnosząr- łzami zalane oczy; chciej wysłuchać mię w try­

bunale Pokuty. Wyszedłszy z Kościoła ze swym czcigodnym- przyjacielem, pobiegł Ludwik do matki, rzucił się do nóg i za-

(16)

— 272 —

•wołał: — Przebacz mi matko to wszystko, co wycierpiałaś i mojej przyczyny i... pobłogosław marnotrawnego syna; —

dodał równocześnie wchodzący kapłan.

Matka płakała z radości wraz z synem i kapłanem, szczęście wróciło do pobożnej rodziny.

Skoro się Mozart o tem dowiedział, dziękował Bogu, że go użył jako narzędzie i czemprędzej posłał księdzu proboszczowi zbiór swoich utworów z prośbą, aby mu wyjednać w niebie miejsce wśród serafinów, śpiewająch wiecznie Hosanna.

Pastuszek: Papież, Pius V. święty.

W październiku 1513, szło dwóch zakonników Dominikanów, przez Włochy. Wśród pola ujrzeli małego pastuszka. Dziesięcio­

letn i chłopak bawił się właśnie z kozą, ale ujrzawszy zakonników, porzucił zabawę, przybiegł i ucałował ich ręce.

Jak się nazywasz? zapytał przeor. — Michał. -t- To wielki patron, moje dziecię, a znasz ty go? To pewnie biskuo jaki ? — O nie, ojcze, mój patron, święty Michał jest archaniołem, wodzem aniołów. Gdy Lucyper pierwszy z duchów niebieskich, się zbuntował i pociągnął za sobą wielu innych aniołów, święty M ichał zawołał: Któż jako B óg? i z dobrymi aniołami wypędził złych z nieba i wtrącił do piekła. — ' Czy o tem wiesz od księdza proboszcza? — Ksiądz proboszcz je st chory i nie

•może już nauczać. — Gdzież się tego nauczyłeś? Bo przecież czy tac nie um iesz? Umiera, ojcze, mama mię nauczyła czytać, ona mię zawsze uczy wieczorami, gdy trzódka już w oborze. Opo­

wiada mi his orye, nanczyła mię o świętym Michale i wiele innych rzeczy. Umiem już i pisać... A więc twoja matka bardzo uczona. Jakże się nazywa ? Mama się nazywa Dominika, tak, jak

^ a s z patron święty. 0 1 ty znasz i świętego Dominika i jego zakonników !

Jeden z Ojców miał kazania w naszym kościelef dał mi ten H óżaniec i nauczył mię go odmawiać.

- — Czy odmawiasz codziennie Różaniec ?

Tak jest, odmawiam, rozmyślając tajemnice radosne, bolesne i chwalebne. Ojciec ten mi obiecał, że jeżeli w tem wytrwam i przy tem nauczę się po łacinie* mogę dostać Ojcem kaznodzieją ja k i on. — A więc uczvsz się po łacinie ? O nie, Matka Naj­

(17)

- 273 —

świętsza nie chce. Ojciec mój je st biedny; jnuszę mu pomagać.

Ale trzeba mi spieszyć, bo mi się trzódka rozprasza.

To spotkanie nasunęło zakonnikom myśl założenia przy kla­

sztorze Yoghera szkoły tak zwanej apostolskiej to jest schroniska

•dla ubogich dzieci, któreby mogły później powiększyć liczbę kapłanów. Następnej wiosny, założono szkolę. Młodszy z dwóch zakonników, o których mówiliśmy, poszedł do ustawicznie cho­

rego księdza proboszcza i zapytał, czy zna Michała, pastuszka 7.e swej parafii.

To mój m inistrant, odrzekł proboszcz, jego pobożną matkę komunikuję zawsze, ilekroć mogę odprawić Mszę świętą.

, — Znamy go trochę i chcielibyśmy zrobić z niego brata kaznodzieję.

To mi się niemożebnem wydaje. Jego rodzice są to biedni wygnańcy z Bolonii. M chiłek jest ich jedyną podporą nie je st więc przeznaczonym na .i.nicha, ale na rolaika. £*< Ależ księże proboszczu, ja właśnie mam wiele nadiiei, co do tego dziecka, mówiłem Różaniec na jego iutencyę i koniecznie coś zrobić m uszjl — W takim razie udaj się do rodziny nazwiskiem Ghisleri, a może się jakoś porozumiesz. ■— Ojciec Michała po­

zwolił chętnie i chłopak poszedł do szkoły 0 0 . Dominikanów.

Przyjął habit w piętnastym roku życia, został kapłanem w dwu­

dziestym czwartym. — W roku 1556 papież Paweł IV mianował go biskupem z Nepi i Sutri, a w roku następnym kardynałem.

Pius IV, następca Pawła IV umarł w 1565, a święty Karol Bo- romeusz kardynał, arcybiskup Medyolanu, skierował wszystkie głosy na kardynała Ghisleri, który przez siedm lat rządził Kościołem z mądrością i ciw ałą, a przez swe cnoty i cuda zasłużył być policzonym w poczet świętych. Cicimy go na dniu 5. maja, pod nazwiskiem Piusa V. Jego to starauiem chrześcijaństwo odniosło wielkie zwycięstwo nad Turkami w roku 1571 pod Lepantó.

Wspomnienia

z Kongresu Eucharystycznego w Lourdes.

7. — II. sierpnia 1899.

Z g r o m a d z e n i e p a ń .

Święte niewiasty, zgromadzone pod przewodnictwem M aryi, szły za Zbawicielem, służąc Jem u i Apostołom, to też czcigodny biskup z Lieże umyślił zrobić miejsce niewiastom chrześcijańskim

(18)

— 274 -

w Kongresach Eucharystycznych, aby i niewiastom dać poznać różne sprawy, w których mogłyby wziąśó udział i sposób, w jaki to spełnić mogą. W istocie niewiasty biorą udział we wszystkiera, co dotyczy czci Przen. Sakram entu, z wyjątkiem adoracyi nocnej.

Msza święta, Komunia obecność Pana Jezusa w Tabernakulum wymaga poświęcenia się ze strony niew iast chrześcijańskich.

Wielkiej pomocy oczekiwać mogą od nich kapłani, jeżeli nie­

wiasty będą dobrze pouczone i pokierowane. Co się szczęśliwie zaczęło w Brukselii, to się powtórzyło i rozwinęło w Lourdes.

Panie miały prócz posiedzeń wspólnych jeszcze osobne dla siebie codziennie, o dziesiątej zrana, w schronisku św. Józefa. Spieszyły one tam pilnie, a za każdym razem ogromna sala była pełna.

Biskup z Lieże zaszczycał każde posiedzenie swą obecnością, co wielkie robiło wrażenie na całe towarzystwo. Chociaż schroni­

sko św. Józefa nie je st kościołem, gdzie niewiastom głosu zabie­

rać nie wolno, nie udzielono głosu i tutaj. Być może, że w przy­

szłości będą mogły osoby, oddane dziełom Eucharystycznym, czy~

tać swoje sprawozdania z działalności. Tym razem wszakże tego nie było.

Przemawiało kilku zacnych kapłanów, jak ksiądz Adelni ge­

neralny wikaryusz paryski, który mówił o nauczaniu biednych dzieci. On sam je st dyrektorem katechetów dobrowolnych, a ma ich dwa tysiące pod swoim kierownictwem. Ksiądz Lenfant wy­

kazywał ważne ść dzieła opieki nad młodemi dziewczętami, za­

prowadzone w wielkich miastach. Ojciec Lemius, który w Mont­

m artre założył dzienną adoracyę niewiast, mówił z zapałem o tem dziele. Wykazał potrzebę ustanowienia takiej adoracyi po wszy­

stkich kościołach i kaplicach na świecie, o ile to jest możebuem, aby wszędzie Chrystus miał świadków swego poświęcenia się dla rodu ludzkiego. — Ksiądz kanonik Dononine mówił o ustawicznej.

Adoracyi Przen. Serca Eucharystycznego, założonego w jego pa­

rafii k Passy. — O. Durand mówił o wychowaniu dzieci, o roz­

grzewaniu ich serc pobożnością Eucharystyczną. Ojciee Pangon Jezuita, mówił o duchu Eucharystycznym, który owiewa niektóre zebrania niewiast. — Ksiądz biskup Doumani z Tripali rozczulił do łez słuchających, opowiadając o bochaterstwie Armeńczyków w wyznawaniu swej wiary w Encharystyą i w czuwaniu, aby za­

chować Przon. Sakram ent cd zniewagi, gdy diikie mordestwa Turków, przed kilku laty, rozszerzyły się, a obojętność sąsiadów zostanie im hańbą na zawsze.

(19)

— 275 —

O. Tesniere m ów ił: o „Jezusie wzgardzonym i zapoznanym w Eucharystyi, aby pobudzić serca do niesienia Mu pociechy. — Zwracając się do serca niewiast z natury czułych na Cierpienia, wyjaśnił, jako ma się rozumieć boleść, cierpienie Serca Bożego/

które to wyrażenia są przyjęte i pozwolone; potem żąd'ał współ­

czucia dla najuboższego, najbardziej prześladowanego, najwięcej opuszczonego; a przytem najhiewinniejszego, najgodniejszego po­

cie c h y : Chrystusa, związanego słabośeią, zostającego w samotności, niknącego w pyle stanu Eucharystycznego!

Rozmaitości.

Historya dla matek.

W pewnem mieście żyła chrześcijańska rodzina. Pociechą jej największą był chłopczyk, śliczny jak cherubinek, w którego błękitnych oczach przeglądała się czysta i pogodna dusza, pię­

kna jak poranek wiosenny. Niedawno przystąpił chłopczyk do pierwszej Komuni, a rodzice myśleli o jego losie, i nieraz, gdy chłopczyk spał, pytali jedno drugiego, co by z nim zrobić. Dnia jednego zapytali o to księdza proboszcza, ten chciał zająć się chłopczykiem, posyłać go do szk ó ł,'ab y został księdzem. Diięki Bogu wiele je st rodzin, któro na pierwsze wezwanie łaski spieszą za nią i nie żałują Panu Bogu swego dziecięcia.. W wielkich jednak miastach, wśród rzemieśników bywa inaczej, rodzice nie

chcą zrozumieć głosu Bożego. Tak stało się niestety, i tu ta j!

Matka nie mogła się zdobyć na rozdział z synem , bo cho­

ciaż chrześcijanka, dała się zaślepić zbyt ludzkiej czułości i za kilka tygodni oddała syna do bezbożnego rzemieślnika, jakich nie- brak po wielkich miastach.

Po sześciu latach kapłan stoi w przedpokoju dyrektora w ię­

zień. Już tu trzeci raz przychodzi. Dwa razy daremnie prosił, by mu pozwolono widzieć się z więźniem, dziś zaopatrzony w pozwo­

lenie od władz, ma nadzieję,-że mu się uda Z trudnością jeszcze- ale zezwolono. Kapłan przeszedł przez kilka kurytarzy, d ługich i ciemnych w towarzystwie uzbrojonej straży, w końcu wpro­

wadzono go do celi więziennej. Tam na tapczanie siedział ośmnastoletni młodzieniec, który dopuścił się był okropnej zbro­

dni. Chcąc ukraść pieniądze, zamordował staruszkę, która nieraz

(20)

— 276 —

świadczyła mu dobrodziejstwa. Włosy blond, oczy błękitne, spoj­

rzenie zimne i nieczułe, zdradzało walkę duszy.

Czy poznajesz mnie, moje dziecko ? — zapytał kapłan, a w tych słowach przebijała miłość, nadzieja, prośba, troska, mo­

dlitwa, żałość okropna z przyczyny tego, który bez ruchu siedział na tapczanie; odpowiedział parę słów z gniewem a wkrótce straż zaw ołała: Księże proboszczu czas odwiedzin upłynął.

Po trzech dniach młody zabójca stanął przed sądem. Roz­

prawy były długie i żywe. Młodość i poczciwość rodziców prze­

mawiała za nim, sędziowie okazali się łagodnymi. Młodzieniec został skazany do ciężkich prac do końca życia. W chwili, gdy straż odprowadzała go do więzienia, kobieta podeszła, blada z tro­

ski i złamana utrapieniem, wzniosła oczy na krucyfiks, w kruż­

ganku wiszący i płacząc w yszeptała: „O mój Boże, sprawiedliwie się zemściłeś, nie miałam prawa odmawiać ci mojego dziecka.

Jezus i żalaca sie dusza.

D u s z a : O jak to życie jest puste — jałowe — aeh jaka próżnia koło mnie, jak upragnione jest szczęście, a jak znikoma jego wartość — tylko cierpienia są długotrwałe — one nas nieod- stępują od młodości, do starości. — Dla ezegoż cierpieć — dlacze­

góż nie mam używać w całej pełni rozkoszy świata ?

J e z u s: Obiedne dziecko! Jak ty jesteś małoduszną — czyż całkiem straciłaś nadzieję? odwagę? — wszak cierpienia są szkołą ducha — uzaoniają go, uszlachetniają wznoszą go nad poziom znikomości świata. Patrz na mnie — jam uniżył się — jam cier­

piał, ten przykład zostawiłem dla ciebie dziecię moje. — Toż weż swój krzyż cierpień — idź za mną — a daremnie chodzić nie bę­

dziesz ze mną — bom ja za ciebie w ogrojcu walczył — na krzy­

żu za ciebiem umarł... a ty krzyża się lękasz — krzyżem gardzisz i dla mnie nic cierpieć niechcesz?

D u s z a : Gdy widzę innych w rozkoszach, i przyjemnościach życia opływających — serce moje omdlewa, pierś pęka ze żałości — ja jednej chwili nie mam radosnej w życiu — nie mam żadnej przyjemności; zawsze — i — zawsze cierpienia — zawody — zawsze krzyż — ciernie ze mną — i przy mnie — o bez liczby są moje cierpienia. — Żebym chociaż jednej chwili doznała serca rozkoszy — życia przyjemności...

(21)

— 277 ~

J e z u s : O jak mało znasz szkolę mego ducha — co się tro­

szczysz o drugich — jak jest ciasny twój umysł, wiedz, że ci, c a tu w świetności — w blasku szczęścia — rozkoszy świata opły­

w ają — również będą doznawać cierpień, katuszy — z tą różni­

cą że ty kiedyś za twoje tu cierpienia, doznasz świetnej nadgrody — bo to ci Bóg obiecuje — a wiara każe ci wierżyć, — że Bóg w swych prawach nieomylny. Oni opływając w znikome rozko­

sze — tam za grobem dłuższych cierpień doznawać bedą — chcesz 'się przekonać o znikomości świata — otwórz g ró b ! —

D u s z a : Ja wierzę — i wierzyłem w te prawdy, — zawsze jednak zdaje się mi, że srogiemu losowi mego nieszczęścia, moich zawodów w życiu, niema końca, bo on hojną ręką obdarza mnie swemi darami, — ciągła walka — z cierpieniem — niepowodze­

niem, stratą — zawodami — ani jedna chwila nie przynosi mi w życiu pociechy — ulgi — spokoju — uznania pracy — poświę­

cenia. Ach ja chyba jestem igraszką zawistnego losu - - ale nie dzieckiem Najlepszego Boga — Ojca, bo cierpieć i cierpieć — i ciągle cierpieć jest za wiele. —

J e z u s : O! jak łakomą jesteś szczęścia — powodzenia, przy­

jemności życia — jak ubogą w naukę życia chrześcijańskiego — jak małoduszną w nadzieję — »Co niedaję — dać mogę« O jak m aluczką jesteś w miłości dla mnie — Czy dziecko myślisz — gdy tak narzekasz? Dajesz się unosić falom uczuć twych — które sprawiają zamieszanie w umyśle ale pokoju ducha nie dają. — 0 gdybyś ochotnem sercem wzięła swój krzyż — który ja dla ciebie z miłości dźwigałem — natenczas mówiłby ci o miło­

ści — która jest twoim obowiązkiem — bo Bóg jest Miłością — Miłość szczęście a ty go nie spełniasz — bo narzekasz — a kto narzeka — niemiłuje mnie — i szczęście nie zakosztuje.

D n s z a ; Panie chętnie słucham głosu Twego i chętnie nio­

słabym mój krzyż, ale zawsze myślę, że za wiele już cierpię — 1 ten krzyż zdaje się mi jest dla mnie za ciężki. Dlaczegóż inni nie mają tych cierpień — tych krzyłów ? O zaprawdę to mnie zadziwia, to mnie udręcza. — ja miałam i mam dobrą wolę speł­

niać przykazania, obowiązki, lecz na cóż mi się to wszystko przyda,, kiedy cierpię i końca niema moich zawodów, —'a inni niecierpią — i mają szczęście — radują się — a to mi jest nieznośne — to mi odbiera ochotę do wszystkiego.

J e z u s : Czy zegar życia twego już ustał — dla czego w ąt­

pisz? że wszystko jest w mocy mojej zmienić w pomyślność, p a co to ciągłe narzekanie. Nieuchylisz się od moich rządów — po

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przez to samo słowo Kościół objawia swoje pragnienie wiedzenia wiernych zawsze zgromadzonych dla oddawania czci Bogu, i szczęśliwy skutek wstawiennictwa, które

Ofiara ta jest złożona przez k apłana; Jezus Chrystus się ofiarowuje przez urząd kapłanów śmiertelnych, zastępujących Jego miejsce, tak, jak sam się

Jej uwielbienie ma jeszcze wyłączną wartość, gdyż Ona jest Królową potężną, wyniesioną ponad wszystko stworzenie, bo jeźli adoracya polega na poniżeniu

bliższej obecności. Nie potrzebujemy pytać, wchodząc do naszego m ieszkania: Panie gdzie mieszkasz? Niech obraz monstrancyi lub jakiś inny będzie ustawicznym

wiekowi byt i szczęście zapewnić może. Jeżeli jednakże mimo to panuje w swiecie nieład i nędza i szerzy się w zastraszający sposób, przjczyną tego jest

dością spogiądają aniołowie na taką parafię oddalają od niej wszystkie nieszczęścia i udzielają jej wielkich łask... Obecnie ten sposób modlitwy, nieustająca

Proces b e atyfik acyjn y tej Błogosław ionej już rozpoczęto; w ielka liczba biskupów i generałów zakonnych pisemnie zło żyła to ośw iadczenie, że M arya

Będąc raz w Tuluzie, aby zbijać błędy Albigenzów, wszczęła się między nim, a jednym ze zwolenników herezyi sprzeczka- co do Przen. Jeżeli wobec ludu,