• Nie Znaleziono Wyników

Kamena : dwutygodnik literacki, R. XXIV Nr 13 (131), 16.VII/31.VII.57

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kamena : dwutygodnik literacki, R. XXIV Nr 13 (131), 16.VII/31.VII.57"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Przechodniu-powiedz Polsce ZBIGNIEW JAKUBIK MAREK

KULTURA STRASZY

WŚRÓD PUSTYCH

KRZESEŁ

ZBIGNIEW

STEPEK

(2)

Kultura straszy wśród pustych krzeseł

CZESŁAW DOBEK

L U B L I N I J A

TADEUSZ CHRÓSCIELEWSKI

Figura

św. Sebastiana

(3)

ANNA MARKOWA

Akwarium

Spotkanie

Zegar

z barwinku

(4)

R o z m o w a n a w y s t a w i e

W dniu 27 czerwca, celem omówienia Wiosennej Wystawy Lubel- skiego Okręgu ZPAP spotkały się w je) sali trzy osoby: przedstawi- cielka redakcji „Kameny", Maria Bechczyc-Rudnicka, członek Związku Plastyków, Jeremi Królikowski i miody artysta-plastyk z grupy „Zamek", Stanisław Michalczuk. • Podajemy w skrócie ich wypowiedzi.

B e c h c z y c - R u d n i c k a : Inicju- jąc dzisiejszy trój głos o wystawie lu- belskich plastyków, wyobrażałam sobie z góry, że pan Królikowski będzie nie- jako jej komentatorem, pan Michalczuk wysunie pewno postulaty z pozycji buntu młodych, a ja wypowiem kilka myśli „pasażera bez bagażu". Nic wię- cej nie mogłam przewidywać z Jakim takim prawdopodobieństwem, bo pro- gnoza „meteorologiczna" przy swobod- nej wymianie zdań jest oczywistym absurdem... Jesteśmy w sali wystawo- wej, w samym sercu żywego obiektu dyskusji. Spotkanie dzisiejsze da sen- sowny rezultat, jeżeli po sumiennej konfrontacji waszej, panowie, wiedzy o sztuce i moich o niej mniemań — z tym, co mamy tu przed oczami, potra- fimy zrozumieć siebie nawzajem o tyle, by czytelnik, który widział ekspozycję, mógł spojrzeć na nią w pamięci przez pryzmat naszych wspólnych wniosków czy też odrębnych zdań i zaakceptować z nich coś niecoś bądź założyć votum separatum. Ale oto zaczynam właśnie bawić się w meteorologa-, woluntarystę.

A więc do rzeczy. Co jest pańską pierw- szą troską, panie Stanisławie?

M i c h a l c z u k : Sądzę, że przede wszystkim trzeba się zastanowić nad tym. jakie kierunki reprezentuje twór- czość wystawiających plastyków.

K r ó l i k o w s k i : Różne; w zasa- dzie dwa: nowoczesny i tradycyjny, można by go nazwać nawet konserwa- tywnym. Tak Jak wśród społeczeństwa zazwyczaj ścierają się dwa zasadnicze prądy, tak samo dzieje się rzecz jasno wśród artystów, z tym zastrzeżeniem, że widzowi łatwiej jest zmienić swoją postawę i stosunek do tego czy innego

„prądu" artystycznego, dostosować się do wymagań chwili, aniżeli artyście, który kilkanaście czy kilkadziesiąt lat wypracowywał własną koncepcję i po- głębiał zasady 'swojej sztuki. Z drugiej strony postęp, czyli zmiana na lepsze, wzbogaca artystę, jego zasób wiedzy 1 doświadczeń. Są więc na wystawie obrazy najbardziej nowocześnie malo- wane, jest grupa surrealistów, są prace o charakterze przejściowym i sporo prac nie nadających się do „typowania".

B e c h c z y c - R u d n i c k i a : Spór o nowoczesność jest bardzo stary. Do- tychczas wysiłki zmierzające do jej określenia dały doprawdy nikłe wyni- ki. Novum dopiero kiełkuje. Co jest kwiatem, co chwastem — widzi się częściej retrospektywnie. Sądzę, że każdy punkt wyjścia może być począt- kiem drogi do n o w e g o . Świadczą o tym nawroty kierunków pozornie prze- brzmiałych. Przykładem, który aż się prosi o przytoczenie, są kilkakrotne na- wiązywania do antycznego klasycyzmu.

M i c h a l c z u k : Niewątpliwie należy się cieszyć, że wystawy związkowców nabierają posmaku nowoczesności. Za- pewne składa się na to wiele czynni-' ków o zasięgu ogólnopaństwowym i lo- kalnym; wydaje ml się, że niemały wpływ na ten fakt wywarli też lubel-

scy młodzi plastycy. Zastanówmy się jednak, czy wystawione prace wnoszą coś do nowoczesności sztuki w sensie ogólnym (czy są twórcze), czy jedynie idą drogą Innych artystów.

K r ó l i k o w s k i : Pytanie ważne, niemal zasadnicze. W pierwszej chwili, w oparciu o moje doświadczenie, mam ochotę odpowiedzieć, że nie wnoszą nic nowego... trzeba jednak wziąć pod uwagę nasze warunki. W odniesieniu do większości obrazów należy powie- dzieć: „wszystko to już było", ledwie kilka zasługuje na uwagę z tytułu

„nowoczesności sztuki". Nowoczesność w sztuce lubelskich artystów w zasa- dzie nie wychodzi poza granice tego, co się Już widziało; u Filipiaka daje się od- czuwać renesans Inwencji w zmysło- wości i może to Jest najbardziej cie- kawe. W pracach Łukawskiego czy Pola nie ma ekspresji dynamiki włas- nej indywidualności, mimo że czuje się, szczególnie u Łukawskiego, siłę umiaru!

harmonię, planową, mocną kompozy- cję — rysunkową 1 kolorystyczną. Łu- kawski poszedł sobie swoją drogą, Fi- lipiak swoją, Pol swoją, tak Jak ewoją drogą kroczy Zenon Kononowlcz.

B e c h c z y c - R u d n i c k a : Powie- dział wielki strateg, że każdy żołnierz powinien nosić w swoim tornistrze bu- ławę marszałkowską. Widz pragnąłby zastosować tę metaforę do wszystkich Plastyków lubelskich, nie ma Jednak prawa wymagać, by wszyscy naraz sta- u się „marszałkami". Dobrze się Już

1 ^J*411 Poszczególni artyści mają wartościowe osiągnięcia, nowe w ich

•kall indywidualnej... Niewątpliwie obecna ekspozycja różni się znacznie od poprzednich wystaw lubelskiego okręgu

zadecydowała wolność wypowiadania się w sztuce. Szukanie nowych dróg, eksperyment, tendencja naturalna do postępu — znalazły tutaj pełny wyraz.

Ważne jest również zapoznanie się z twórczością Innych narodów, wyciecz- ki, kontakty, mam na myśli ostatni w y - jazd do Holandii, Filipiaka i Łukaw- skiego.

M i c h a l c z u k : Czy wystawa jest przeglądem pracy wszystkich czynnych członków związku?

K r ó l i k o w s k i : Tak, i to za ostatni okres. Jury ustaliło tę zasadę 1 z nielicznymi wyjątkami surowo ją za- stosowało. Chociaż ze względu na po- ziom należało- nie „przepuścić" co naj- mniej dwudziestu paru eksponatów, które nie tylko nie wnoszą nic nowego, ale obniżają poziom wystawy.

B e c h c z y c - R u d n i c k a : Zabrakło tym razem prac Waleszyńskiego, który interesuje dość wybrednych odbior- ców... no ale nie odchylajmy się od ma- gistrali dyskusji.

M i c h a l c z u k : Którzy z wysta- wiających artystów kontynuują, pań- skim zdaniem, własną drogę twórczą?

K r ó l i k o w s k i : Lucjan Pakulski, następnie Łukawski 1 Filipiak, z tym

Jednak zastrzeżeniem, że pierwszy sta- je się monotonny, drugi dopiero od- najduje swoją drogę... Co do Filipia- ka, jego oatatnle osiągnięcia potwier- dzają moje pierwsze wrażenie, że no- woczesność tylko wzbogaca jego ta- lent, a nio spycha na manowce, jak to błędnie wywnioskował pan w swojej notatce, którą wydrukował „Sztandar Ludu".

B e c h c z y c - R u d n i c k a : We mnie Kompozycje II i III Filipiaka budzą dziwny sprzeciw. Wydaje ml się, że ten malarz, którego obrazy wymienialiśmy stale w połączeniu z pochlebnymi przy- miotnikami, zadał tobie gwałt odcho-

teskowe przykazania. Tak czy inaczej, wystrzegajmy się pochopnych sądów.

Kiedy — bodaj rok temu — Łukawski wystawił po raz pierwszy obraz nie- konformistyczny, jeden z jego kolegów powiedział z uśmieszkiem: „picassuje!"

A dziś, któż zarzuci Łukawskiemu, że zabłąkał się na cudzej drodze? Ale na- turalnie można też mnożyć wartości dochowując wiary swojej osobistej tra- dycji w obranym przez siebie kierunku.

— jak to robi Pakulski. Podoba ml się szczególnie jego „Klub".

M i c h a l c z u k : Dlaczego?

B e c h c z y c - R u d n i c k a : Powie- działam „podoba rai się", takie oświad- czenie nie wymaga uzasadnień. U lai- ków jest to często kwestia procesów podświadomych... Natomiast „Sumie-

nie" Pakulskiego ktoś mógłby uważać za „przegadane", działające na widza bardziej koncepcją tematyczną niż środkami malarskimi (bo że ten obraz działa na wyobraźnię — to nie ulega dla mnie wątpliwości).

M i c h a l c z u k : Wydaje ml się, że napomnieli państwo o Zenonie Kono- nowiczu, a przecież on może bardziej niż .kto Inny Jest wierny swojej indy- widualnej malarskiej formie, która szczególnie w pejzażach Jest coraz peł- niejsza w swej doskonałości. Zdziwi- łem się, kiedy powiedziano ml, że to, co napisałem o nim we wspomnianej P ™1 Pana notatce w „Sztandarze Ludu — jest zignorowaniem tego malarza. pk « i c tam: „Z. Kononowlcz

najlepiej czuje się na Rynku Kazimie- rza" — miałem przed oczami jogo

„Targ w Kazimierzu" wystawiony pa- rę lat temu i obecnie pokazany „Pej- zaż", który jest niewątpliwie konty- nuacją tamtego tematu, będąc utwo- rem wysokiej klasy... A propos sumie-

nia: czy twórczość wystawiających związku, tylko kwestia — czy istotnie

in plus?

M i c h a l c z u k : Co zdaniem pana zdecydowało o innym charakterze obec- nej wystawy w porównaniu z wysta- wami poprzednimi.

K r ó l i k o w s k i : Pytanie raczej retoryczne. Pan przecież wie, że o zmianie charakteru obecnej wystawy

dząc tak daleko od własnego stylu.

Podkreślam: w y d a j e m l s i ę , bo artysta sam wie najlepiej, czy to Jest twórczy odskok, czy jałowy wyskok, kpina z coanaitteu^ów bądź koncesja na rzecz „opinii publicznej" narzuca- jącej schematy nowlnkarskle z despo- tyzmem niewiele mniejszym od tyranii, z jaką socrealizm narzucał swoje gro-

plastyków wypływa z ich własnych sumień 1 konieczności?

K r ó l i k o w s k i ; Według wszelkie- go prawdopobieństwa — tak, bo gdy by ona nie wypływała z własnego tu"

rnienią, ale z cudzego, gdyby nie z

w! "n e 3\ a l e 2 cudzej konieczności wtedy nie mogłoby być mowy o twór- czości artystycznej, tylko o mniej iub

więcej zręcznie maskowanym naśla- downictwie.

B e c h c z y c - R u d n i c k a : No.- to są prawdy dawno zaakceptowane' lecz w praktyce bywa niekiedy i S l czej, zwłaszcza w okresach przełomo- wych, kiedy nowe prądy forsując swolZ konwencje wytwarzają nową mooV Dlatego zapewnienie we wstępie do katalogu wystawy, że „otrzySkiiśm?

prace malowane szczerze...", uważała- bym za nieco ryzykowne. Szczerość jest elementem psychicznym nie poddaia- cym się łatwo kontroli, szczególnie w przypadkach dobrze opanowanego rze- miosła. Nawiasem mówiąc, wspomnia- ny wstęp wymaga od czytelnika-widza fldeistycznego stosunku do twierdzeń autora, bo nie operuje konkretami Przepraszam za tę uwagę, ale to tylko pozornie rzecz marginesowa. Katalog.

Jak wiadomo, jest z jednej strony przewodnikiem po wystawie, z drugiej

— dokumentem historycznym, obie funkcje są ważne!

M i c h a l c z u k : Mam wrażenie, że

„casus" Filipiaka jest jakby w centrum naszej dyskusji. Proszę nam powie- dzieć, co pan sądzi o ostatnich jego pracach.

K r ó l i k o w s k i : Obrazy Filipiaka na tej wystawie świadczą o nieco nie- równej ewolucji jego sztuki. „Martwa natura" nie wiąże się z resztą wysta- wionych jego prac. Natomiast „Stare miasto" i „Zagłówki" potwierdzają nie- zmiennie wysoki poziom twórczości.

„Stare miasto", zwarte kompozycyjnie, jest bogate kolorami pergaminowych średniowiecznych miniatur j inicjałów, a starosztychowe ujęcie rysunku nada- j e całości charakter praeciosura l an- tyku. „Zagłówki" zaciekawiają uży- ciem czarnych plam Jako głębi. Skrzy- dła jachtów podkreślają onomatopei- styczne wrażenie szumu i ruchu. Kom- pozycje II i III, słabsze pod względem malarskim, są interesujące ze względu na intensywność inwencji w zmysło- wości. Ostatnie prace Filipiaka nie świadczą o „usiłowaniu zerwania z dotychczasowym postimprcsjonistycz-

nym sposobem malowania*', ani że „Fi- lipiak tkwi wyraźnie na rozdrożu"; ja bym powiedział wręcz przeciwnie: Fi- lipiak coś myśli, coś robi, a że to się nie podoba — to jest już inna sprawa.

Tak samo Filipiak nikogo nie „rozgina na siłę", kto wie, o co chodzi, ten się domyśli, że nie ma żadnej przyjemno- ści w tworzeniu takiej sztuki. Jeżeli ma się talent, to rozginać go trzeba de- likatnie, umiejętnie Na rezultaty nie czeka się długo.

B e c h c z y c - R u d n i c k a : Pan mówi nieco enigmatycznie, ale oczy- wiście „kto wie, ten się domyśli" — rzeczy niedopowiedzianych.

M i c h a l c z u k : Niedawno rozma- wiałem z Filipiakiem — mówił, że ra- czej przypadek zadecydował o takim doborze jego wystawionych prac. Stra- ciły na tym „Kompozycje", wyrwane x dużego cyklu, jaki powstał w ostatnich miesiącach, i powieszone obok prac bar-

dziej formalnie wypróbowanych 1 zwią- zanych z dawniej ustalonym sposobom malowania. Moim zdaniem, „Stare miasto" (które w toku moich odwie- dzin wystawy coraz bardziej ml się podobało, jest najciekawszą z pokaza- nych prac, ze względu na odrealnienie tematu przedstawionego w dojrzałej, mocnej formie. Wiązanie tej pracy ze starosztychowym ujęciem rysunku i barwami średniowiecznych miniatur uważałbym za zbyteczne.

B e c h c z y c - R u d n i c k a : Wydaje rai się, że można Już zamknąć dysku- sję nad „sprawą" Filipiaka. The rest i*

silcncc — powiedziałabym robiąc niego- dziwy użytek ze słów Szekspira—

Przenieśmy kwestię zagadek twórczo- ści na bardziej generalną płaszczyznę, bo pragnę Jeszcze zwrócić uwagę na upokarzającą rozterkę widza, którą przeżywa stykając się co krok z „naz- wą" K o m p o z y c j a . Wszakże każda praca malarska Jest Jakąś kompozycja barw i kształtów. Jeżeli w pracy nie ma nic poza ich malarskim zestawie- niem, wystarczy numer, ten użytkowy znak mnemonlczny (skoro takie ma- larstwo ograniczyło siebie do roli de- koracyjnego), Lecz z chwilą gdy ele- menty malarskie służą dB wyrażenia

(5)

Spadek

GUY DE MAUPASSANT Przełożyła Anna Jakubiszyn

założeń przedmiotowych czy intelek- tualnych, potrzebna jest chyba — zwłaszcza w „trudnym malarstwie" — pomocnicza, konkretna nazwa, tj. la- koniczny komentarz, dzięki któremu założenie twórcy łatwiej mogłoby zna- leźć oddźwięk w świadomości widza...

Ten widz! Mówi się z nonszalancją w

«wolm środowisku: „Odi profanum vulgus'\ a przecież pożąda się napraw-

kontaktu z odbiorcą. Bo dla kogo to wszystko? Te wystawy? Dla kole- gow-piastyków? Dla Sztuki? A Sztuka S ^ M f t ś W *7 D l a Przyszłości? A przyszłość? Chyba dla ludzi, dla wie-

Ale ludzie potrzebują

£ j ? 7, Ż Q i,e i s z o ś c L - A Sztuka po- 'TOouje eksperymentu. Mój Boże, ja- 1-Hn!£. Ł a l r a c o n y- stary Impas! Może E S J J ? * w y i ś c i e' może jest? Kon- serwatyści będą malować według

przyswojonych kanonów 1 nikt im nie wytknie rutyniarstwa, a „przyszlościow- cy" będą nadal pokazywać swoje w y - niki laboratoryjne („wszystkie kwia- ty") i nikt ich nie pomówi o plagiat czy blagę. I przyjdą nowi geniusze, prawdziwi geniusze, i publiczność do- rośnie do rozumienia ich wielkości, i będzie dobrze, dobrze, dobrze... Ale na razie — proszę mi wybaczyć, że zeszłam zupełnie na manowce niefa- chowej gadaniny. Ratujcie, panowie, czym prędzej sytuację jakimś zawodo- wym konkretem.

M l c h a l c z u k : Jest to niewątpli- wie temat ciekawy i zasługuje na dys- kusję. Znane są długie, często zabawne komentarze Matejki do jego historycz- nych cyklów. Zapewne malarstwo oparte na założeniach przedstawienio- wo-llustratorsklch (malarstwo opowia-

dające) wymagało komentarzy. Sztuka obecna, której podstawowym założe- niem jest swoboda, staje się zabawą dla oka (oczywiście dla oka wyrobione- go) i komentarz Jest tu raczej zbytecz- ny. Weźmy np. obraz Łukawskiego

„Amsterdam — Gelderschekade". Obraz ten podobał ml się głównie dzięki ko- listej żółtoczerwonej plamie w gór- nym lewym rogu, świetnie tkwiącej w tle o różnych gradacjach błękitu.

Później powiedziano ml, że kompozycja ta powstała na przesłance tematycznej i opowiedziano mi treść obrazu. Oto w oświetlonym oknie miejskiej kamie- niczki stoi pokazująca swe wdzięki prostytutka, przed kamieniczką z lewej strony stoi świecąca latarnia. I rzeczy- wiście wszystko to jest, ale to nie zbli- żyło do mnie tego obrazu — ja widzę w nim świetne zestawienia barwne, świet- ną kompozycję i to mi zupełnie w y - starcza.

B e c h c z y c - R u d n l c k a : Bo pan Jest malarzem!

M l c h a l c z u k : Chciałbym być!...

Proszę państwa, Jakie środowisko pla- styczne w Lublinie zasługuje waszym zdaniem na uwagę?

B e c h c z y c - R u d n l c k a : O, nad tym już dyskutujcie sami, moi pano- wie, nie chcę kłaść palca między drzwi!

K r ó l i k o w s k i : Pytanie pana jest dość trudne. Malarz, Jak poeta i pisarz, to zdecydowany samotnik. Środowisko nie Jest dla niego celem, ma ono cha- rakter ubocznie związany ze sztuką, prawic towarzyski. Dyskusje, kłótnie, odczyty, pokazy mogą, ale nie muszą zapładnlać twórczo. W Lublinie trudno mówić o środowiskach plastycznych, skoro twórców prawdziwych jest aż...

dwu; trzeci mieszka w Kazimierzu, czwarty czeka na emeryturę, a piąty Jeszcze się nie urodził.

M l c h a l c z u k : Ależ pan Jest hl- perkrytyczńyl Mam wrażenie, że w Lu- blinie można mówić o środowiskach, nie chcę Ich w tej chwili ani wyliczać, ani oceniać; muszę wspomnieć tylko o niedawno zamkniętej wystawie lubel- skiej szkoły plastycznej, której poziom niewątpliwie sugeruje powstanie nowe- go twórczego środowisko... Ciągle mó- wi się o „starych I młodych" plastykach lubelskich, może zechce pan przede

wszystkim powiedzieć, co zbliża a co dzieli ich twórczość.

K r ó l i k o w s k i : Zbliża sala CBWA i to, że wśród plastyków „związkow- ców" są tacy, którzy awansują do gru- py nie-związkowców!' Jedną wystawę do drugiej zbliża ilość prac, dzieli i to zdecydowanie — poziom. Nie ma chyba wątpliwości, podkreślił to m. In.

Jacek Woźniakowski — że „mło- dzi" powinni zacząć od uczenia się rysunku. Obraz związkowca różni się korzystnie od obrazu młodego plastyka amatora (taka jest właściwa nazwa tej grupy) pod wieloma zasadniczymi względami* Sprawa oryginalności gra tu niemałą rolę. Na wystawie ,.mło- dych" spotykało się tzw. „orżynaly", to znaczy obrazy źle skopiowane lub słabe kompilacje z oryginałów (nazwisk ze względów naturalnych nie wymienia się). „Entuzjazm", animusz i różne swa- wolne zachcianki, malowanie „byle jak" — obniżyły poziom wystawy „mło- dych", co nie przeszkadza, że na Ich w y - stawie było kilka prac na poziomie w y - stawy „związkowców" i nawet lepszych.

A więc obie wystawy dzieli jakość prac.

Ale łąccy wspólny cel — sztuka. Ambi- cje młodych są słuszne, uzasadnione, z tyra zastrzeżeniem, że należy rywali- zować w Jakości obrazów 1 wystaw, a nie w dziedzinie plotek, nie mających nic wspólnego ze sztuką. Sprawa „mło- dych* i ,.starych" jest tworem sztucz- nym, złośliwym, niepotrzebnie skłóca- jącym i tak już ubogie w talenty środo- wisko lubelskie. Komu na tym zalety?

M l c h a l c z u k : Zapewne tym. co opowiadają plotki... Niestety, argumen- towanie ogólnikami nie stwarza możli- wości wyjaśnienia zarzutów, Jakimi za- atakował pan „młodych". Brak śmiało- ści w wytykaniu błędów, o których istnieniu tylko się wspomina, nlo może stworzyć zdrowej atmosfery w kręgu omawianych spraw.

B e c h c z y c - R u d n l c k a : No cóż, proszę panów? Choć temat oczywiście nie Jest wyczerpany, ani, zdaje się.

werwa dyskusyjna, trzeba chyba na ra- zie postawić kropkę. Mieliśmy dyskuto- wać o wystawia W jakim stopniu by- łoby to „o" trafne w tytule, niech sądzi czytelnik. Myślę, że na wszelki wypa- dek bezpieczniej będzie zatytułować na- szą gawędę: „Rozmowa n a wystawie".

(6)

CHRZANOWSKI

— poeta staromodny?

JOZEF WIESŁAW ZIĘBA

W A C Ł A W MROZOWSKI

Liryki mazurskie

KAZIMIERZ ANDRZEJ JAWORSKI

Poranek

Spadek

(7)

U dozorcy

STEFAN WOLSKI

(8)

Fabryka artystów

JANINA STASIAK

Z d a l e k a o b l i s k i m

D w u t y g o d n i k l i t e r a c k i „ K a m e n a ' * R e d a g u j e K o l e g i u m • W y d a w c a : O d d z i a ł L u b e l s k i Z w i ą z k u L i t e r a t ó w P o l s k i c h • A d r e s r e d a k c j i 1 a d m i n i s t r a c j i : L u b l i n . u l; „, nlczna 1-e • T e l e f o n : 36-45 • R e d a k c j a r ę k o p i s ó w n i e o d s y ł a • W a r u n k i p r e n u m e r a t y : k w a r t , xl 12, p ó ł r o c z n i e zł 24. r o c z n i e zł 48. Z a m ó w i e n i a i p r z e d p ł a t y p r z y j n j w s z y s t k i e u r z ę d y p o c z t o w o i listonosze. I n s t y t u c j e i z a k ł a d y p r a c y m a j ą c e s i e d z i b ę w m i e j s c o w o ś c i a c h , w k t ó r y c h sn O d d z i a ł y i D e l e g a t u r y „Kuchu1 zarruiiv.

p r e n u m e r a t ę w m i e j s c o w y c h O d d z i a ł a c h i D e l e g a t u r a c h „ R u c h u " . P r e n u m e r a t a p r z y j m o w a n a Jest d o 10-go d n i a m i e s i ą c a p o p r z e d z a j ą c e g o o k r e s Pr e"V.n.u" j P r e n u m e r a t a za granic*;: k w a r t a l n i e zł 1.6.80; półrocznie zł 36,-10; rocznie 72,80. Z a m ó w i e n i a I w p ł a t y p r z y j m u j e P. K. W. Z. „ R u c h " , W a r s z a w a . UJ. Wilcza

N r k o n t a P K O 1-6-100024, L u b e l s k a D r u k a r n i a P r a s o w a ~ U n i c k a 4. Zirni. 2200. ft.VII.87. A-l-l

RYSZARD A. DUNIN

Fraszki

PRAWO ANATOMII

Cytaty

Powiązane dokumenty

Okruchy roz- bitego czasu..

z Katowic RENATA ZWOŻNIAKOWA.. Trzeba te

granicę — Diaczan poleca go swemu przyjacielowi Siengalewiczowi, dyrektorowi gimnazjum lubelskiego. rozpoczyna Łopaciński pra- cę pedagogiczną w Lublinie jako nauczyciel łaciny

Kontakt nasz o tyle Jest ważny dla mnie poza faktem, lż może się Panu w czymś przydam, że zgnlewany bez- denną bezmyślnością książki Galińskiego wziąłem się rok temu

IRENEUSZ OPACKI Polskie Maje.

W wieczór, którego ciepła piję pełny dzbanek, Wychodzę, łowca kwiatów, na muzyczną drogę.. Człowieku niecierpliwy, któryś we

„Może znajdzie się Jednak epik — społecznik czy psycholog, którego zain- teresują żywi mieszkańcy Lublina, Jak znalazł Już Lwów swojego Schrodera,

Omawiając wystawę trudno pominąć subtelne w kolorze prace Jaremianki, zwłaszcza Kompozycją I oraz ładnie malowaną, lecz niestety mało orygi- nalną Kompozycję według Picassa,