• Nie Znaleziono Wyników

Kamena : miesięcznik literacki Nr 5 (15), R. II (1935)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kamena : miesięcznik literacki Nr 5 (15), R. II (1935)"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

MIESIĘCZNIK LITERACH

15 S T Y C Z N I A 1935 R.

S P I S R Z E C Z Y

S T A N I S Ł A W C Z E R N I K C z w a r t o r z ę d n e m e t a f o r y S T E F A N N A P I E R S K I U ś m i e c h

J A D . K O R C Z A K O W S K A P o d w ó r k o J Ó Z E F Ł O B O D O W S K I R o z m o w a n o c n a

M I E C Z . J A S T R U N D z i e j e .

S E R G . K U Ł A K O W S K I Z m i e r z c h A l e k s a n d r a B ł o k a A L E K S A N D E R B Ł O K Z „ W i e r s z y w ł o s k i c h "

K o l u m n a f r a n c u s k a

G E R A R D D E N E R Y A L P r z e b u d z e n i e w dyliżansie C H A R L E S C R O S

J A N A . R I M B A U D F R A N C I S J A M M E S A N D R E G I D E J A N C O C T E A U

H R . M . D E N O A I L L E S

str. 81

„ 8 3

„ 8 3

„ 84

„ 8 5

„ 86

„ 90

„ 92 P i o s e n k a . . . . „ 9 2 Szczęście . . . „ 92

* * . 93 Z cyklu „Les p o e s i e s d ' A n d r e W a l t e r 9 3

U c i e c h n a d m i a r e m . „ 93

* . * 94

Z życia p o e t y . P r z e g l ą d p o e z y j B O L E S Ł A W P R U S

K. A . J A W O R S K I N o t y

Wkładka Iinorytowa ZENONA WAŚN1EWSKIEGO:

Ilustracja do „Spowiedzi chuligana" S. Jesienina.

9 5 97

100

Redakcja: Kazimierz Andrzej Jaworski, Chełm Lub. Reformacka 43.

Przyjmuje w poniedziałki od 15 do 16-ej.

Wydawnictwo i Administr.: Zenon Waśniewski, Chełm Łub.

Reformacka 15 B.

Redaktor odpowiedzialny: Wawrzyniec Berezecki.

Prenumerata roczna (10 numerów) 4 zł., półroczna (5 numerów) 2 zł. 25 gr.

CENA NUMERU POJEDYŃCZEGO 50 gr.

Tłoczono w drukarni „Kultura" Chełm, Lub. 10.

K A M E N A

ROK II

K A M E N A

NR. 5 ( 1 5 )

(2)
(3)

k a m e n a

miesięcznik literacki

rok II 15 stycznia 1935 r. nr. 5 (15)

C Z W A R T O R Z Ę D N E M E T A F O R Y P I E R W S Z O R Z Ę D N Y C H P O E T Ó W

N a w i ą z u j ę do artykułu Brzękowskiego „Rewizja w imię treści" w nr. 2 12 „ K a m e n y " . Krótkie wywody autora na t e m a t treści, t e m a t u i wielości i n t e r p r e t a c y j stanowią doskonałą pod- stawę do obszerniejszej dyskusji, jako dalszy ciąg rozważań nad c e n t r a l n e m zagadnieniem treści i formy. N i e chciałbym błądzić po peryferiach tego zasadniczego zagadnienia, niestety, muszę zabrać głos w tej p o b o c z n e j sprawie, którą Brzękowski umieścił na k o ń c u swych rozważań.

Jeżeli zjeżdża się z głównego t o r u dyskusji, to p o w s t a j e wtedy zjawisko mieszania rzeczy istotnych z nieistotnemi, czyli to, co Brzękowski mnie zarzucił w związku z m o i m f e l j e t o n e m na temat m e t a f o r („Półmisek radości" i „centryfuga n a t c h n i e ń "

— Kuryer Lit.-Nauk. 1KC. N r . 2 z 1934 r.) J e d n a dygresja wywołuje drugą, — znowu b ł ą d z e n i e po p e r y f e r j a c h dla m a ł o - znacznych historyjek. N i e odrywałbym się od głównego t o r u dyskusji dla tego drobiazgu, gdyby nie k o n i e c z n o ś ć t r o c h ę za- sadniczego wyjaśnienia, ważnego dla naszych spraw poetyckich.

Brzękowski zarzuca mi n i e d o k ł a d n o ś ć , niesprawiedliwość, gołosłowność twierdzeń i zarzutów, mieszanie plew z ziarnem, wartościowych p o e t ó w z czwartorzędnymi naśladowcami, a bo- d a j jeszcze coś więcej. Brzękowski nie wspiera tych zarzutów niczem. Musiałbym zacytować tu cały t e n feljeton, by o b r o n i ć się od tego h u r a g a n o w e g o ognia. Feljeton m ó j omawiał znacze- nie metafory rzeczownikowej i opierał się na materjale, wziętym od pierwszorzędnych p o e t ó w awangardy — Brzękowskiego, Czu- chnowskiego, Kurka, Peipera, Przybosia i Ważyka. W y m i e n i ł e m tylko kilka m e t a f o r Ewy Kowalskiej, jako charakterystyczny przy- kład n a ś l a d o w n i c t w a , a c e n t r y f u g ę n a t c h n i e n i a pożyczyłem od

Michalskiego — wszak wypływa z d u c h a awangardy krakowskiej

(4)

— t e j d a w n e j . N a t o m i a s t p r a w d ą jest, że były plewy w p o s t a c i c z w a r t o r z ę d n y c h m e t a f o r w y m i e n i o n y c h p o e t ó w i kilka z i a r e n e k , k t ó r e j e d n a k zostały b a r d z o wyraźnie o d d z i e l o n e od p l e w . Być m o ż e B r z ę k o w s k i , we w ł a s n e m i towarzyszy i m i e n i u , p o c z u ł się o b r a ż o n y h u m o r y s t y c z n e m p o t r a k t o w a n i e m n i e k t ó r y c h m e t a f o r , z a p o m i n a j e d n a k , że to był zwykły f e l j e t o n , a nie s t u d j u m w r o d z a j u tablic statystycznych O z e n f a n t a . A z drugiej s t r o n y — t r u d n o nie p o ż a r t o w a ć z tych w y m y ś l n y c h m e t a f o r , jak k o n j a k k r w i , r u m nocy, b u l j o n słów, n a p i w e k światła, k o r k o c i ą g t ę s k n o - ty i t. d. „ D u s u b l i m e nu r i d i c u l e il n'y a q u ' u n pas..." N a p r a w d ę ,

trudno z a c h o w a ć p o w a g ę B u d d y . A l e p o c o zaraz o b r a ż a ć się, p o c o w y s t ę p o w a ć z z a r z u t e m n i e s p r a w i e d l i w o ś c i i t p.

Doszliśmy d o m o m e n t u zasadniczego. Z a r ę c z a m B r z ę k o w - s k i e m u i i n n y m p o e t o m a w a n g a r d y , że, pisząc o nich, k i e r o - w a ł e m się zawsze n a j b a r d z i e j d o b r ą wolą, i jeszcze czemś w i ę c e j

— b e z i n t e r e s o w n o ś c i ą . U w a ż a m a w a n g a r d ę za jedyną u nas g r u p ę ś w i a d o m y c h s w e j roli p o e t ó w , — l u b p r a g n ą c y c h mieć tę ś w i a d o m o ś ć . A taka ś w i a d o m o ś ć to r ó w n o c z e ś n i e wiedza o s w e j n i e d o s k o n a ł o ś c i , n i e z g r a b n o ś c i a czasem n a i w n o ś c i w p o c z ą t k o - wych p o s z u k i w a n i a c h , ś w i a d o m o ś ć w ą t p l i w e j w a r t o ś c i d o ś w i a d - czeń, k t ó r e nie są jeszcze o d k r y c i e m . O d r ó ż n i a m p o e t ó w a w a n - gardy od p o e t ó w - a n a l f a b e t ó w , z n a j ą c y c h zaledwie kilka literek p o e t y c k i e g o a l f a b e t u . W i e m , że n i e k t ó r z y p o e c i a w a n g a r d y , n p r z . C z u c h n o w s k i l u b Przyboś stworzyliby już arcydzieła w stylu t r a d y c y j n y m , chodziliby „w sławie jak w s ł o ń c u " . Ale nie m o g ę w y n i k ó w d o ś w i a d c z e ń , o ile zawierają w ą t p l i w o ś ć u w a ż a ć za c u d , jak nie m o g ę o c e n i a ć m e t a f o r nie w e d ł u g ich wartości p o e t y c k i e j , lecz w e d ł u g źródła p o c h o d z e n i a . N a s z e j a w a n g a r d z i e p o t r z e b n a jest s u r o w a krytyka, gdyż lubi p r z e c e n i a ć się i za- sypiać na l a u r a c h , c z ę s t o f i k c y j n y c h . Lecz nie należy się o b r a ż a ć , n a w e t gdyby ta krytyka o k a z a ł a się w o s t a t e c z n o ś c i przykrą.

M u s z ę p o d z i w i a ć C z u c h n o w s k i e g o , że nie o b r a ż a się, gdy s u r o - wo o c e n i a m jego ż m u d n e p i o n i e r s t w o w d r o d z e d o arcydzieła.

N i e s t w a r z a j m y a t m o s f e r y s z t u c z n y c h wielkości, nie w y d y m a j m y się n a k s z t a ł t s k a m a n d r y c z n y c h b a l o n ó w , — taka poza n i e c h po- zostanie i m m u n i t e t e m p o e t ó w s t a r e g o stylu. M ó w m y , jak n a m d a l e k o d o d o s k o n a ł o ś c i , ale że d o n i e j z d ą ż a m y drogą uciąż- liwą i m i m o c a ł e g o s p l o t u m e a n d r ó w - w b r e w p r a w o m po- s p o l i t e j g e o m e t r j i — n a j p r o s t s z ą .

STANISŁAW СZERNIК

Сzas odnowić prenumeratę „ Kameny" na II-e półrocze

(2 zł. 25 gr.)

(5)

К А М E N А

U Ś M I E C H

Kiedy wszystkim p r z e d m i o t o m w m ó w i ę t r w o ż n ą duszę, l a m p a zaświeci w oczy, zegar cykać nie p r z e s t a n i e , znów c z e k a ć b ę d ę na t e j chwili z m a r t w y c h w s t a n i e , k t ó r a w s t r z y m a sprężyny: l e c ; się nie p o r u s z ę , gdy nocą p u s t k a s k r z y d ł e m czoło m e o w i o n i e , nie w z d r y g n ę się, o d d e c h u warg nic już nie zbudzi

—• o d l u s t e r z a p o m n i a n y , k s i ę ż y c ó w i ludzi, śpiący z u ś m i e c h e m , r a m i ę p r z e ł o ż ę p o d s k r o n i e .

STEFAN NAPIERSKI

P O D W Ó R K O

C i a s n e , w y d e p t a n e p o d w ó r k o , z b r u d n y m r y n s z t o k i e m ł y k a j ą c y m c h u d e p o m y j e , z r z ę d a m i o ś l e p ł y c h o k i e n —

czy zawsze t a k s a m o , o s t a t k i e m t c h u żyjesz?

Czy w s u t e r y n i e łysy p a n A n t o n i łata p o d a r t e zelówki?

C z ę s t o myślę o nim...

..Lejba, g a r b a t y s y n e k w e s o ł e j żydówki, i m ł o d a s u c h o t n i c a ćwicząca wciąż gamy, p i j a n y tragarz zlany s i ó d m y m p o t e m , b l a d a k r a w c o w a : „ s u k n i a za trzy złote"...

Mv się już wszyscy r a z e m nigdy nie s p o t k a m y ! Krzyku handlarzy,

m ł o c k o t r z e p a c z e k ,

świecie k u c h a r e k , k r z y w y c h dzieci, p r a c z e k , świecie s k r o f u l i c z n y c h zdarzeń!

Z a b y t k u w s p o m n i e ń p o z b a w i o n y c h słońca!

M o j e p o d w ó r k o !

R z u c i ł a m c i ; , c h c i a ł a m coś w i ę c e j w życiu znaczyć.

Dzisiaj za tobą płaczę..

(6)

R O Z M O W A N O C N A

G Ł O S :

Ziemia sucha jak popiół otwiera pragnące usta.

drzewa biją skrzydłami przed nocnym lotem, o c e a n nieogarnięty idzie na brzegi z łoskotem, dymią świerkowe lasy, łuna w powietrzu stoi,

wierzącym Bóg się objawia w płonących c h r ó s t a c h — i bije zegar z chrzęstem, jak rycerz w zbroi...

O N A :

Nie mogłam spać tej nocy: t w a r d o na zimnej podłodze;

przez o k n o wlewał się księżyc pocięty żelazem krat, w tern świetle siwiznę włosów dostrzegłam po raz pierwszy.

Nie dla mnie drzewa i lasy, nie dla mnie morski wiatr, ani ogniste krzewy k w i t n ą c e przy d r o d z e .

Jestem z a m u r o w a n a , schnąca w a k w a r j u m ryba,

w c i e m n e m , nie m o j e m mieście nie widzę malej córeczki.

Przepływa zmierzch i po s p o c o n y c h szybach o p i e r a cień ciężkich skrzydeł -

n i e r u c h o m i e j ą w ciszy zgubie o d d a n e ciała, o ł o w i a n e m i k r o k a m i powoli idę,

w l o k ą c za sobą stopy w niezawiązanych sandałach.

G Ł O S :

Płoną strażnicze ognie, b ę b n ó w w o j e n n y c h warkot, biją mężowie w tarcze, a tarcze wtórzą im głucho, ciężą oszczepy d ę b o w e schylonym k a r k o m

i bronz powleka piersi o d d a n e wichru p o d m u c h o m ; płakać pobitych w burzy niemeska rzecz,

grozi zatrata wszędzie naszym m u s k u ł o m i ścięgnom, - za nami stryczek i miecz --

nic sami szliśmy na ziemie

i gruzy tysiąca miast w garści p o p i o ł u się lęgną.

O N A :

Miasta się zwalą i wstaną, zniknie trujący czad,

niewolnik krwawym pługiem p o b o j o w i s k o przeorze, wiosna okryje gruzy zielonych bluszczów pianą, na brata brat

wyskoczy z nożem,

szeregi pójdą na siebie zjeżone szczeciną dzid, niemowlęta płaczące obudzi b ę b n ó w zdławiony rytm,

(7)

o t w o r z y ziemia r a m i o n a p o l e g ł y m a r m j o m , —

w i e c z y s t e j m ę c e c z ł o w i e k a b ó l m ó j nie przyda się na nic:

nie zrodzi w y b a w i c i e l a idących d n i k a m i e n n a p u s t k a bez g r a n i c .

G L O S :

R a m i o n d a r e m n e wysiłki o p ł a c z e stypa, rozpacz u ś p i o n y c h kości strawi ż a ł o b n y stos.

W i d z i m y miazgę liści, zielony p u c h na lipach, o k r ą g ł o ś ć puszystych b r z o s k w i ń i s r e b r n e błyski kos:

cieszy nas t u r k o t w o z u i b i a ł o ś ć k o ń s k i c h p ę c i n , d z i e w c z ą t p a c h n ą c e ciała, w r ó ż ą c e r o z k o s z b o g a t ą , — radością życia i siły w i t a m y cię u ś m i e c h n i ę c i ,

idąca p o nas, Z a t r a t o .

JÓZEF ŁOBODOWSKI D Z I E J E

J a k e p o k i g e o l o g i c z n e

Idą d z i e j e , czy idą, czy stoją?

N i e wiesz — n a w e t . I nie p y t a j m i l c z e ń , C o n i e znają t w e g o n i e p o k o j u .

Patrzysz w w o d ę — czy ty płyniesz z nią, Czy też o n a u n o s i cię sobą?

N i e r u c h o m e , p r z e p a s t n e d n o .

S p o j r z y j . Przeraź się! Z a c z n i j na n o w o ! Słyszysz? c z a r n e z a b o b o n u miotły:

N a d s t u l e c i e m , na asfalcie d n i . R ę c e czułe, k t ó r e w i e ń c e splotły, W a r t e r ą k , co pląsały we krwi!

J a k n a w p ó ł mityczny d a n i e l , t u r W g ł ę b i a c h n a f t y z a b a l s a m o w a n y W r a c a w dzieje stary, ludzki s p ó r , O t w i e r a j ą się zaskrzepłe rany.

N a r a s t a j ą ciężkie, t w a r d e warstwy, K o n d y g n a c j e w i e k ó w , neolity,

D u d n i ziemia p o d c z w a r t e m c e s a r s t w e m , M i o c e n y p r z e ś w i t u j ą ś w i t e m .

W ś r ó d stuleci, jak w ś r ó d godzin, sam, I d ą c m i a s t e m nocą n e o n o w ą ,

W h u k u maszyn, w b l a s k u b i a ł y c h l a m p S p o j r z y j . Przeraź się. Z a c z n i j na n o w o .

MIECZYSŁAW JASTRUN

(8)

Z M I E R Z C H A L E K S A N D R A B Ł O K A .

S i e r p i e ń r. 1921 był fatalny dla poezji rosyjskiej: rozstrze- lano M. G u m i l o w a , umarł nawpół obłąkany А. Błok. Zwła- szcza śmierć tego ostatniego wywołała głębokie wrażenie w całem społeczeństwie, odbiła się głośnem echem, o czem świadczą dziesiątki książek o Błoku, setki artykułów, w s p o m n i e - nia, wydania nie d r u k o w a n y c h dzieł, edycje k o m p l e t n e i t. p.

Briusowa można było podziwiać, B a l m o n t e m — zachwycać się, Błoka — jedynie kochać.

W z l o t lat młodzieńczych przepaja „Wiersze o P i ę k n e j Pani" (1905 r.) mistycznem n a t c h n i e n i e m , k t ó r e ma źródło w filozofji Wł. Sołowijowa. Dalej — lata rozterki d u c h o w e j , rozmyślań o życiu c o d z i e n n e m , o Rusi i jej losach, nastroje czarownicze, wiosenne, gdy ziemia zielona ma w sobie dwuli- cowy u r o k djabelski („Radość n i e s p o d z i a n a " 1907 г.). Błok zapala się d o teatru; sztuki jego wykrywają symbolicznie u r o j e - nia świata. O b r a z P i ę k n e j Pani ( u o s o b i o n e j p o n i e k ą d w po- staci żony poety L. Mendelejewej-Błok) zostaje zasłonięty przez obraz rozpętanej, żywiołowej Rusi oiaz d e m o n i c z n e j Kobiety W y s m u k ł e j w czarnej sukni ( u o s o b i o n e j w postaci aktorki N.

W o ł o c h o w e j ) . W n a s t r o j a c h i r y t m a c h śnieżnej wichury powsta- ją liryki, w y d a n e w zbiorze „Ziemia pod ś n i e g i e m " (1908 r.)

Równocześnie postać rycerza P i ę k n e j Pani przeistacza się w obraz poety, który znalazł u k o j e n i e w winie, w rozlewnych pieśniach cyganów. T e n przełom nabiera cech tragicznych.

Żywiołem Błoka była muzyka (dziedzictwo po ojcu).

W rytmach wykrywa poeta istotny sens świata. Błok przysłu- c h u j e się c z u j n i e w owych latach g r z m o t o m przyszłości; zostaje p r o r o k i e m wielkiego kataklizmu dziejowego. W r. 1908 uka- zuje się z n a m i e n n y pod tym względem artykuł; wraz z i n n e m i p o d o b n e m i został w y d r u k o w a n y w r. 1918 pod tytułem „Rosja a i n t e l i g e n c j a " . T e n cykl artykułów zawiera rzeczywiście pro- roctwa o d z i e j o w e m trzęsieniu ziemi, jakgdyby w duszy poety odchylała się wskazówka s e j s m o g r a f u . Tragiczne nastroje poety nabierają wysokiego napięcia. Rytmy pieśni cygańskich, od- dźwięki m a r z e ń o Pięknej Pani kojarzą się w jego liryce z n o w e m i w r a ż e n i a m i wzniosłej s u r o w e j sztuki. Czwarty zbiór liryk ( „ G o d z i n y n o c n e " 1911 r.) zawiera m. in. „ W i e r s z e włos- kie", j e d e n z najpiękniejszych i najdoskonalszych ze względu na f o r m ę , cyklów jego poezji. C a ł o ś ć tych czterech książek stanowi

„ r o m a n s liryczny" Błoka, który w swej twórczości był w y j ą t k o - wo j e d n o l i t y m lirykiem (do tego stopnia, że poematy, dramaty, artykuły jego jakgdyby uzupełniają jedynie ten r o m a n s liryczny).

(9)

Należało wiec zebrać liryki; t r z e c h t o m o w e wydanie „Wierszy zebranych" (1911 — 12 r.) stanowi właśnie „dzieło t w ó r c z e "

Błoka; jeszcze za życia doczekał się - d r u g i e g o (1916 r.) i trze- ciego (1918 — 21 r.) wydania. W trzecim t o m i e drugiego wyda- nia (poza cyklem „ C a r m e n " , p o ś w i ę c o n y m trzeciej miłości ziemskiej poety - śpiewaczce L. Delmas, oraz kilku i n n e m i n i e d r u k o w a n e m i wierszami) z n a j d u j e się nieduży rozdział pod tytułem „ O czem śpiewa wiatr", poświęcony żonie p o e t y . W r. 1914, gdy Blok opracowywał wiersze tego rozdziału, miał 34 lata, (tak s a m o zresztą, jak i jego żona). J e d n a k ż e względ- ność pojęć o starości i młodości z n a j d u j e w d a n y m wypadku potwierdzenie: starość się zbliżyła; poeta marzy o tem, aby razem z żoną-przyjacielem posiedzieć cicho w ciepłe, gdy wiatr, zimny i okrutny, d o b i j a się do zacisznego kącika.

Czytelnika wprowadza w z d u m i e n i e szczególnie j e d e n z tych u t w o r ó w , oparty na znanych wierszach A n a k r c o n t a (o którym zresztą Błok nie wspomina); jest to jedyny motyw helleński w twórczości Błoka — motyw o starcu, który wpu- szcza d o p o k o j u zziębniętego A m o r a . Błok o p r a c o w a ł ten motyw w sposób swoisty; jednakże w kilku miejscach pozostają bardzo charakterystyczne zwroty, zapożyczone z oryginału.

Czyżby z oryginału? W ś r o d k u w. XIX p o e t a L. M e j prawie d o s ł o w n i e przełożył A n a k r e o n t a na język rosyjski; p r z e r ó b k a Błoka odbiega od oryginału jak również od tego tłumaczenia.

N a t o m i a s t bardziej jest zbliżona d o przekładu, którego a u t o r e m jest poeta w. XVIII M. Ł o m o n o s o w ; to ostatnie z n a j d o w a ł o sie w r o z p o w s z e c h n i o n y m p o d r ę c z n i k u szkolnym P. S m i r n o w s k i e g o , z którego, b a r d z o możliwie, korzystał w swoim czasie również i Błok. D o d a ć należy, że wiersze Ł o m o n o s o w a , d o których d o r o b i o n o muzykę, były r o z p o w s z e c h n i o n e bez imienia jako

piosenka s e m i n a r j ó w prawosławnych w w. XIX (o czem w jed- nej z powieści świadczy prozaik M. Leskow). Dla p o r ó w n a n i a p o d a j e m y kilka urywków.

T ł u m a c z e n i e Ł o m o n o s o w a zawiera 12 stron czterowierszo- wych, u t w ó r zaś Błoka — 8 strof czterowierszowych, zakończe- nie t y p o w o b ł o k o w s k i e w 17 wierszach oraz dwa czterowiersze jako wstęp. P o c z ą t e k u Ł o m o n o s o w a ; „Ночною т е м н о т о ю П о к р ы л и с ь небеса"... zaś u Błoka: Вспомнил я с т а р у ю с к а з к у . (Слушай, подруга, меня"...*)

Trzeba przyznać, że artyzm wierszy tego „cyklu starości"

jest znacznie niższy od wielu innych liryk Błoka; r o k 1914 był rzeczywiście zwrotnym p u n k t e m jego twórczości ku s c h y ł k o w i . Przedruk znanych wierszy („Jamby" 1919 r.) wydanie n o w e g o zbiorku („Siwy p o r a n e k " 1920 r. — tytuł zapożyczony z poezji

(10)

I. T u r g i e n i e w a , k t ó r a posłużyła za tekst d o r o m a n s u c y g a ń s k i e g o bez n a z w i s k a a u t o r a ) oraz u k a z a n i e się n i e d r u k o w a n y c h u t w o - r ó w z lat m ł o d z i e ń c z y c h „Za metą d n i m i n i o n y c h " 1920 r. — t y t u ł z a p o ż y c z o n y z p o e z j i A Feta) nie d o d a ł y l a u r ó w d o p i ę k - n e g o w i e ń c a Błoka, a u t o r a „ r o m a n s u l i r y c z n e g o " w t r z e c h to- m a c h . D w a p o e m a t y : p r z e p i ę k n y „ O g r ó d słowiczy" (1918 r.) oraz n i e z a k o ń c z o n y „ O d w e t " ( „ W o z m i e z d i j e " i , pisany w l a t a c h 1911 — 21, o p a r t e p o n i e k ą d o o b r a z y m u z y c z n e , zostały o s n u t e na w r a ż e n i a c h z lat m i n i o n y c h .

N i e m n i e j j e d n a k r. 1918 był z n a m i e n n y w t w ó r c z o ś c i B ł o k a . W ciągu d w ó c h t y g o d n i n a p i s a ł p o e m a t „ D w u n a s t u " , w ciągu j e d n e g o zaś d n i a — p o e m a t „ S c y t o w i e " . T e n o s t a t n i , o c h a r a k t e r z e p a t e t y c z n y m , o s n u t y jest na z a g a d n i e n i u Europy-—

R o s j i — A z j i ; s p o k r e w n i o n y z ideą p a n m o n g o l i z m u W ł . S o ł o w i - jowa, p o e m a t t e n miał i d e o l o g i c z n e z n a c z e n i e w ciągu d a l s z y c h lat 15-tu. „ D w u n a s t u " to d w a n a ś c i e pieśni o d w u n a s t u c z e r w o n o g w a r d z i s t a c h , p r z e d k t ó r y m i w k o ń c u p o e m a t u kroczy w zawiei ś n i e ż n e j C h r y s t u s . C a ł a k o n s t r u k c j a p o l e g a na ś p i e w - ności, na m e l o d j a c h ; zwięzłość m o w y o b r a z o w e j o s i ą g a w y s o k i p o z i o m m i s t r z o s t w a . T r e ś ć i o b r a z y p o e t y c k i e są s p o j o n e z roz- wichrzoną rzeczywistością. U ż y w a n i e n i e k t ó r y c h z w r o t ó w i u- s t ę p ó w j a k o haseł świadczy o t r a f n o ś c i o k r e ś l e ń . N i e k t ó r e ustę- py p r z y p o m i n a j ą s t r u k t u r ą muzyczną c z t e r o w i e r s z o w e pieśni lu- d o w e , tak zw. „ c z a s t u s z k i " . M a j ą c na myśli s t w o r z e n i e w s p ó ł - c z e s n e g o p o e m a t u , Błok n i e w ą t p l i w i e o p i e r a ł się o wzory lu- d o w e . A n a l i z u j ą c t e n słynny u t w ó r Błoka, krytycy nic zwrócili uwagi na to, że a u t o r w y k o r z y s t a ł n a w e t t. zw. „ P i e s i e n n i k i " , zbiory t e k s t ó w pieśni, k t ó r e w życiu c o d z i e n n e m l u d u rosyj- s k i e g o w ę d r o w a ł y bez nazwisk a u t o r ó w ; zbiory te w z n a c z n e j ilości ukazywały się, p o c z y n a j ą c od k o ń c a w. X V I I I aż d o re- w o l u c j i 1918 r.

Z a m i ł o w a n y w „ c y g a ń s z c z y z n i e " , p o e t a p r z e p i s y w a ł r ó ż n e t e k s t y tych r o m a n s ó w i oczywiście miał w r ę k u te l u d o w e

„ P i e s i e n n i k i " . Dzięki t e m u m a m y d w a przykłady, gdy Błok pra- wie d o s ł o w n i e b i e r z e t e k s t z „ P i e s i e n n i k a " j a k o p o c z ą t e k n o w e g o r o z d z i a ł u „ D w u n a s t u " . Jest to rzeczą c h a r a k t e r y s t y c z n ą ; w s k a z u j e b o w i e m na jakiś b r a k s a m o d z i e l n o ś c i t w ó r c z e j . Przy- t a m t a k i e n a ś l a d o w n i c t w o nie m a b y n a j m n i e j nic w s p ó l n e g o z tak z w. r e m i n i s c e n c j ą , to zn. p o d ś w i a d o m e m p o w t ó r z e n i e m o b r a z ó w czy z w r o t ó w i n n y c h p o e t ó w (XIX w.), czego przykła- d ó w w l i r y k a c h B ł o k a z n a j d u j e m y kilka.

Oto anonimowa piosenka:

KaK ПОШЛИ наши подружки В лее но ягоды гулять, Вею, вею, чью, лею, В лес по ягоды гулять!..

„12", rozdz. 3, pocz..

Как пошли паши ребята В красной гвардии служить В красной гвардии служить Б у й н г головy сложить!..

(11)

T a a n o n i m o w a p i o s e n k a z n a j d u j e się w w i e l u „ P i e s i e n - n i k a c h " , m . in. wyd. G u b a n o w a 1900 r. W t y m ż e zbiorze z n a j - d u j e m y „ P i e ś ń w i ę ź n i a " , r ó w n i e ż w c i e l o n ą j a k o a n o n i m o w ą d o t e g o o b s z e r n e g o m a t e r j a ł u ; b a r d z o często wiersze p o e t ó w , na- w e t p o w s z e c h n i e z n a n e (nprz., „ C z a r n y szal" A. P u s z k i n a ) wę- d r o w a ł y j a k o a n o n i m o w e p i o s e n k i . T o s a m o się stało z „Pieśnią w i ę ź n i a " , w y d r u k o w a n ą w a l m a n a c h u „ W e n e r a " ( M o s k w a —

1831 r.) j a k o wiersze p o e t y - r o m a n t y k a A . P o l e ż a j e w a (przy- p i s y w a n o je z n a n e m u p o e c i e - r e w o l u c j o n i ś c i e K. R y l e j e w o w i oraz t r z e c i o r z ę d n e m u p o e c i e T . G l i n c e ) . B ł o k użył p o c z ą t k u t e j pieśni „ a n o n i m o w e j " j a k o „ t r a m p o l i n y " d o 9-go rozdziału

„ D w u n a s t u " :

„Pieśń więźnia" Poleżajewa, pocz.:

Не слышно шуму городского За невской башней тишина, И на штыке у часового Горит полночная луна...

„12", rozdz. 9, pocz.;

Не слышно шуму городского, Над невской башней тишина, II больше нет городового — Гуляй, ребята, без вина !..

P o e m a t „ D w u n a s t u " był o s t a t n i m w z l o t e m p o e t y (styczeń 1918 г.). B l o k z m i e s i ą c a na m i e s i ą c coraz g ł ę b i e j z a m y k a ł się w sobie; pisywał b a r d z o m a ł o . R e w o l u c j a p o t o c z y ł a się swoją d r o g ą , życie s t a w a ł o się z d n i a na d z i e ń t r a g i c z n i e j s z e m . N ę d z a , g ł ó d , c h ł ó d , c h o r o b a d o p r o w a d z i ł y p o e t ę d o z g o n u . G d y się m ó w i o B ł o k u j a k o o r y c e r z u P i ę k n e j P a n i albo j a k o o p r o - r o k u r e w o l u c j i , o b o k tych o b r a z ó w p o w s t a j e p o s t a ć i n n e g o Błoka, k t ó r y od kilku lat przeżywał t r a g e d j e p o w o l n e g o u m i e - r a n i a .

SERGIUSZ KUŁAKOWSKI

*) Łom., nprz.:

Увидел, что крылами Он машет за спиной, Колчан набит стрелами Лук стянут тетивой...

—Я теплыми руками Холодны руки мял, Я крылья и с кудрями Досуха выжимал.

Он чуть лишь ободрился,

„Каков-то, молвил, лук ? В д">жде чать повредился?"

И с словом еТ) елчл вдруг...

--Он громко рассмеялся И тотчас заплясал...

Blok, nprz:

Мальчик стоял на пороге Жалкий озябший, нагой.

Мокрый колчан за плечами, Лук с тетивою тугой.

И усадив на колени Греет бедняжку старик.

Тихо доверчивый мальчик К старому сердцу приник...

...Звонко в ответ засмеялся Мальчик п и -, пол спрыгнул.

„Вот как умею!" — сказал он И тетиву натянул...

**) Dramat „Róża i krzyż" (1916.) jest również związany z prze życiami lat minionych. Co się tyczy innego dramatu „Ramses" — jest to zadziwiająco (jak na poetę) slaby utwór, raczej — nieporozumienie.

(12)

Z „ W I E R S Z Y W Ł O S K I C H "

W E N E C J A Z laguny mrocznej wieje chłodem.

Gondola, jak milczący grób.

Zbolały w taką noc i młody — leżę u lwa groźnego stóp.

Z wieży giganty przebudzone ślą głos północy ponad gród.

Marek wzorz ystych ścian ikonę utopił w głębi srebrnych wód.

W cieniu pałaców, mroku domów, pod blaskiem księżycowych fal przechodzi, kryjąc się Salome, mą krwawą głowę niosąc wdał.

1 wszystko śpi — świat sen ogarnął, tylko widziadła lekki krok,

tylko ma głowa z misy czarnej z tęsknotą patrzy w nocny mrok.

spolszczył Józef Łobodowski S I E N A

Trawa głazy chce zwyciężyć, pochylony plac porasta.

Nad dachami jasny księżyc, jak gromnice — wieże miasta.

Któż ci urok dziwny nadał, — pękiem grotów tkwisz w kołczanie.

Wiarołornstwo, fałsz i zdrada wzięłyć, piękna, w panowanie.

Próżno pola pną się zdołu, nie przeskoczą przez te mury.

Ostrza dzwonnic i kościołów mocnym ciosem wbiłaś w chmury.

Słodkich uczuć oddech wonny kwitnie w mroku krwawą różą, uśmiechają się Madonny i obłudne oczy mrużą.

Niech dziecięciu wróg zagraża, niech huragan niebo mroczy, matka patrzy w mrok ołtarza, przymrużywszy piękne oczy.

spolszczył Józef Łobodowski K A T E D R A W S I E N I E

Gdy twe ostatnie dni nastaną i lęk słoneczny blask zamroczy, — ku katedralnym Sieny ścianom swe utrudzone obróć oczy.

Mów, gdzież jest noc wieczności blada?.

O, tu natchniony głos Sybilli w proroczym szale opowiada o Zmartwychwstania wielkiej chwili.

Spełniaj człowiecze swoje sprawy i mizernego nie gań ciała.

Tutaj pod mistrza dłótem żwawem wszelka doczesność skamieniała.

Tu — chłopiec z ptakiem w ręku biega, tam — mąż pergamin zwija w dłoni, starca nad grobem schylonego

od śmierci szczudło nie obroni.

Milcz, duszo. Próżne wszelkie słowa;

ta pewność w tobie niech zagości:

nadejdzie kiedyś ów surowy jak kryształ jasny dzień miłości.

spolszczył Józef Łobodowski

(13)

K A M E N A

A L E K S A N D R A B Ł O K A

P E R U G I A Dzień napół wesół, napół smętny, niebieskawa mgła od Umbrji gór.

Wtem na chwilę zlewa, wiatr posępny, za otwartem oknem — głośny chór.

Tam pod freskiem Perugina w oknie dyszą piersi, plonie czarny wzrok:

ktoś koszyka smagłą ręką dotknie i pokrywa się odchyli wbok...

A w koszyku — kartka, czarne kreski:

„Ouesta sera... klasztor San Francesco"...

spolszczył Kaz. And. Jaworski D Z I E W C Z Ę Z E S P O L E T O

Jesteś wysmukla jak świeca w kościele.

Wzrok twój przeszywa— ostrych mieczów sztych.

Panno, nie czekam spotkania w niedzielę — pozwól, na stosie niech zginę jak mnich !

Szczęścia nie żądam. Nie trzeba pieszczoty.

Nie chcę pieszczotą obrazić cię, wiesz?

Tylko, artysta, patrzę z poza płotu i kocham ciebie, kiedy kwiaty rwiesz 1 Wiatrem pędzona — dokoła, dokoła, słońcem palona — o, Maryjo, zwól, — niechaj wzrok ujrzy nad tobą anioła, serce niech pozna przenajsłodszy ból!

Cichutko wplatani cenny wierszy diament w kędziorów czarnych tajemniczy bór I Chciwie ciskam serca mego zamęt w błyszczących oczu ciemniejący nurt.

spolszczy! Kaz. And. Jaworski W N I E B O W Z I Ę C I E

Jej owinięte w całun ciało złożono w mchu na skraju lasu.

Od męki ono odmłodniało

pięknością dawnych tamtych czasów.

Wczorajszy zwiastun — cichy, tkliwy do ręki jej, co zwisła blada,

ostatni raz Archanioł siwy

z wzruszeniem białe kwiaty wkłada.

A na zachodzie blask promienny złoci dalekich gór pustkowie i ponad mgłą doliny senną powstają śpiący trzej królowie.

Przywiodła ich tu jak w dni owe spóźniona gwiazda przez manowce.

1 dziś już siwi pastuchowie jak wtedy z gór spuszczają owce.

Na straży ciszy wieczór klęka, dolinę tulą mgieł welony, a między gwiazdą i jutrzenką złocą się nimby nieskończone.

A wyżej strumień mknie wesoły i wonny migdał kwitnie w jarze i nad rozwartym stoi dołem Anioł grobowy z jasną twarzą.

S p o l e t o

spolszczył Kaz. And. Jaworski,

(14)

Z P O E Z J I F R A N C U S K I E J P R Z E B U D Z E N I E W D Y L I Ż A N S I E

I oto co ujrzałem. Drzewa przy mej drodze Jak wojska przemieszane uciekały w trwodze,

A grunt pode mną wichrem ruszony jakgdyby Toczył falami glebę i wzburzone skiby.

Dzwony wiodły tam między zielone doliny Domki tynkiem bielone, ubogie wiosczyny, Które w kółko dreptały jak owce i biegły, Grzbiety mając znaczone dachówkami z cegły.

Słaniały się pijane szczyty gór: a rzeka, Wąż-dusiciel, przed którym równina ucieka, Prężyła się, by legnąć na zdławionem zboczu...

Właśnie się przebudziłem w mym pocztowym koczu.

GERARD DE NERVAL (1809 — 1855) przełożył Stefan Napierski P I O S E N K A

Oto wraca oficer marynarki, ma czarne faworyty.

Muson wzdął mu nozdrza i wargi;

wylicza okręty zdobyte.

Oto wraca oficer marynarki, ma dwa błyszczące galony.

Wnet wypłyną mocne jego barki niespodzianką dla najdroższej żony.

Oto wraca oficer marynarki,

by powitać znów dom swój z podróży, wory mąki, słoninę i garnki

i jabłonkę, pełną jabłek dużych.

Wracaj prędzej, oficerze marynarki, jabłoń ścięta, wory dawno puste, a słoninę już roztopił płomień żarki, a twą żonę porwała rozpusta.

Wracaj prędzej, oficerze marynarki, znów się powierz dalekim falom.

Będziesz białe miał faworyty, zgięte barki i naszyjesz trzeci galon.

CHARLES CROS (1842 — 1888) spolszczy! Kazimierz And. Jaworski S Z C Z Ę Ś C I E

Pory roku, twierdz ruiny ! Któraż dusza jest bez winy ?

Magją dotrzeć chcę do reguł Szczęścia, co nie dla każdego...

Codzień szczęście owo chwalę, kiedy śpiewa kogut Galji.

Nigdy niem się nie nasycę — odwróciło się me życie...

Duch i ciało — bój widomy — i wysiłki i pogromy...

Pory roku, twierdz ruiny ! Dzień odlotu — o nieszczęście — dniem skonania jest najczęściej...

Pory roku, twierdz ruiny !

JAN ARTUR RIMBAUD (1854 — 1891) spolszczył Józef Czechowicz

(15)

P O E Z J I F R A N C U S K I E J

Wiem dobrze, ludzie twierdzą, że starość jest słodka, ale ja się starzeję i żal mi młodości,

i żal ml gry w krokieta i darów miłości:

pieszczoty ręki, kiedy jej rękę napotka.

Ach, kiedyż przyjdzie czas ten, gdy będę radosny błogosławił bez żadnej już w sercu goryczy dzieci, oddychające żywicą i wiosną

w jarze, pełnym róż dzikich i wonnych słodyczy.

Szczęśliwy ten, kto może w cichem wiejskiem lecie o godzinie, gdy słychać dzwon nieszpór zoddali, połączyć dłonie dwojga reześmianych dzieci, które się zaręczyły gdzieś wśród krzaków malin.

FRANCIS JAMMES (ur. 1868) spolszczył Kazimierz And. Jaworski

Z cyklu: „ L E S P O E S I E S D ' A N D R E W A L T E R "

I

Nie było tego roku wiosny, moja miła;

Pod kwiatami nas piosnka lekka nie bawiła, Ni kwiecień, ani śmiechy, płoche, ni przemiany;

Różany wieniec nawet nie będzie splatany.

Pod blaskiem lamp byliśmy jeszcze pochyleni, Na (i książki zimy, które zasłaniały gwiazdy:

Podówczas zaskoczyło nas słońce jesieni, Czerwone i lękliwe, jak morskie rozgwiazdy.

Powiedziałaś: — Ach, wrzesień za oknem.

Czyśmy tak długo spali?

Jeśli nam przyjdzie żyć tak dalej Pośród tomów, to będzie monotonne.

Może już wiosna — nie do wiary — Bez nas strwoniła wonne blaski;

Podnieś do góry kotary, A szyby zarumienia brzaski. — Deszcz padał. Bladych lamp pełganie Wznieciliśmy, by światła było więcej, I znów podjęliśmy czekanie

Jasnej wiosny, która nadejdzie.

ANDRE GIDE (ur. 1869) przełożył Stefan Napierski U C I E C H N A D M I A R E M

(z „Vocabulaire'')

To szczęście nasze grąży się uciech nadmiarem.

Co też złego czynicie, życia mego pszczoły ? Braknie odwagi, w szczęście zatraciłem wiarę, gdy jak domostwo zbrodni wasz ul sterczy goły.

(16)

Z P O E Z J I F R A N C U S K I E J Pod tygrysem królewskim ż trwogi i rozkoszy

Umiera róża. Prawda: ten tygrys ma skrzydła.

Lecz anioł-stróż, co lalki okrutnie patroszy, On również jest skrzydlaty, jak panienka brzydka.

Zwalane atramentem i śniegiem anioły, jak zecerzy, niekiedy drukują obłoki.

Ze skrzydłami na plecach umykają z szkoły, fruwając, gdzie popadnie, i kradnąc, jak sroki.

W dłoniach, losem wybranych, śnieg krzepnie w marmury, od marmuru do soli dla Venus się bieli

droga, a potem w ciało. 1 wyrasta z chmury na plaży, gdzie się kąpią o każdej niedzieli.

Lecz, znając kręte ścieżki od ciała w posągi, Venus usypia, stojąc, i w Luwrze się budzi.

Nie naraża się na nic: mordowała ongi i w tysiąc lat odkryto, że zabiła ludzi.

Pod maszynę do szycia uśnijże potrochu dzieciństwo, serce s:rogie, spragnione udręki.

Oto osa umarła i mdły zapach prochu, słońca przebite sztucznie w głębi pustej wnęki.

Chrystus, łotry, przybite nad wioską wysoko:

wczoraj żołnierzy tutaj witała muzyka, obawiono się burzy i czekano zmroku,

a śmierć pisała słowa: V i v a t R e p u b l i k a ! Jeden oddech miłości: i umiera raca,

otwiera oczy modre: bo tak łabędź śpiewa, lecz wiedząc, że gawiedzi ta śmierć się opłaca, zamyka je,'i wzdycha, i opada w drzewa.

Och! zostaw mnie w spokoju, ty sielskie ustronie, nie każ, aby wspomnienie ścięło róży oczy;

na wysokościach miasta o dach tłukę skronie i mój cień, jak atrament, wokoło mnie broczy.

Oto miody zebrane przez pszczoły me: cienie, które mnie wydrążają, jako korek płochy, lżejszy od piany, jednak opadam w przestrzenie, gdzie ów z śniegu i Venus stroją straszne fochy.

JEAN COCTEAU (ur. 1892) przełożył Stefan Napierski

* * *

Piszę poto, by wtedy, gdy mnie już nie będzie, wiedziano, jak mię cieszył wiatr — wiosny orędzie i by ta książka ludziom przyszłym wieść zaniosła, jak życie ukochałam i naturę wzniosłą.

Na chat istnienie baczna i prace rolnicze, notowałam codziennie pór roku oblicze, bo woda, ziemia, niebo i ogień pastuszy

nigdzie nie są tak piękne jak w głębi mej duszy.

Mówiłam to, co czuło, i to, co widziało me serce, które zawsze do prawdy się rwało, i w zapale tajemnie wkradła się myśl płocha, że może i po śmierci też mnie ktoś pokocha.

1 że kiedyś młodzieniec, czytając, te zwrotki, przeze mnie pozna serca swego ciężar słodki i o kochankach żywych na chwilę zapomni, będzie wolał mnie sd nich i pomarzy o mnie.

HR. MATHIEU DE NOAILLES (um. 1933) spolszczył Kazimierz A n d . J a w o r s k i

(17)

K A M E N A

Z Ż Y C I A P O E T Y

„Przetoż mi i żywot omierzł: bo mi się nie podoba żadna rzecż, która się dzieje pod słońcem; albowiem wszystkie sn marnością i utrapieniem ducha".

Przypuśćmy czytelniku, że jesteś gimnazjalistą, który dzięki zbiegowi nieprzewidzianych okoliczności, przeszedł z klasy dru- giej do trzeciej.

Przypuśćmy, że akcja zaczyna się na p o c z ą t k u roku szkol- nego, i że ty, dzięki m a ł e m u wzrostowi, usiadłeś w ławce pierwszej.

Przypuśćmy, że lekcje rozpoczęły się, o d c z y t a n o przepisy, spisano imienną listę, kilku twoich przyjaciół klęczało, kilku odsiadywało kozę, słowem, szkoła f u n k c j o n u j e już na d o b r e , gdy wtem...

Do klasy wprowadzają n o w e g o kandydata!... Przypatrujesz mu się uważnie. Na jego g ł a d k o uczesanych włosach lśni po- mada, na jego szyi świeci b l a d o różowy krawacik, na jego szczupłych rączkach widzisz ze z d u m i e n i e m n o w e rękawiczki, a na b a r a n i e j fizjognomji lekkie pomieszanie, Sadzają go o k o ł o ciebie i przekonywasz się, że chłopaczek ten jest d j a b e l n i e chu- dy, ale to tak chudy, że mu się aż żebra zarysowują na ele- ganckim tużureczku; twarz jego p r z y p o m i n a sztokfisz, figura i zapach - b u t e l k ę po k o l o ń s k i e j w ó d c e . Sądząc z ubrania, od- gadujesz, że rodzice jego muszą być m a j ę t n i , wstążeczki u «lan- sowanych k a j e c i k ó w zawiadamiają cię o tem, że jest o t o c z o n y płcią piękną i ponieważ milczy jak ryba, posądzisz go więc o głupotę....

Powoli j e d n a k rozjaśnia się tajemnica: t w ó j kolega jest to jakiś I l d e f o n s , A r t u r , Eugenjusz, lub też coś p o d o b n e g o d o tamtych. Jego wujaszek jest wielkim artystą, jego ciocia jest

wielką powieściopisarką, jego m a m ę zamłodu uwielbiał jakiś poeta, zmarły na wyschnięcie mlecza pacierzowego i t. d. i t. d.

Pewnego dnia inny za wami siedzący kolega, chłopiec niesfor- ny, z włosami p r z y p o m i n a j ą c e m i szczotkę d o mycia podłóg, dał m o c n e g o byka w u c h o b l a d e m u . B l a d y zemdlał, ty go wy- prowadzasz na korytarz, kropisz wodą... O n otwiera oczy, uś-

miecha się melancholicznie, zlekka ciśnie twoją rękę i o f i a r u j e ci przyjaźń dozgonną wraz z zaprosinami na wieczory do siebie.

Przez ten czas wasz zdemoralizowany kolega o n a j e ż o n v c h włosach d o s t a j e silne u p o m n i e n i e , wymierzone ku tej stronie jego indywidualności, która z ławką szkolną miewa najczęstsze stosunki.

(18)

W k r ó t c e b l a d y w p r o w a d z a cię d o siebie. Poznajesz jego m a m ę , która ze łzami w oczach dziękuje ci za współczucie okazane n i e w i n n i e p r z e ś l a d o w a n e j i s t o c i e , — po- znajesz jego p o k o i k p e ł e n książek, kwiatów, firanek, woni i melodji...

M a m a oddala się i przysyła wam przekąskę, b l a d y zbliża się i otwiera przed tobą swe serce. Słuchasz, słuchasz i słuchasz jego długiej i tkliwej historji, o t o ona:

B l a d y urodził się według zasad w medycynie przewi- dzianych, lecz ponieważ był słabowitym, więc k ą p a n o go d o 10-go r o k u życia w b a r a n i c h nóżkach. Stąd rozwinęły się w n i m instynkta poetyczne. W dalszym biegu życia uczył się pięknych wierszyków, s a l o n o w e g o obejścia i gry f o r t e p i a n o w e j . P o t e m p o k o c h a ł swą kuzynkę, p a n n ę z zadartym n o s k i e m i na jej cześć napisał sonet. P o t e m na imieniny mamy napisał po- winszowanie. P o t e m z okazji czyjejś śmierci, pożaru, powodzi lub kradzieży, napisał odę. Później zakochał się po raz drugi i o d t ą d sypią się z niego wiersze jak sieczka z dziurawej torby.

Wszystkie te wiersze odczytuje ci b l a d y bez względu na to, że już trzy godziny upłynęło p o przekąsce, że się rumienisz, kręcisz na stołku i t. d., słowem, że radbyś go, z p o w o d ó w od ciebie niezależnych, jak najrychlej pożegnać. Wreszcie żegnasz się z całym d o m e m i wychodzisz przekonany, że b l a d y jest poetą!...

O d t ą d jesteście ze sobą tak, jak bat z biczyskiem. Ty by- wasz u niego, o n u ciebie... aż d o ukończenia szkół.

W ciągu tych lat kilku b l a d y k o c h a ł wiersze i uczył się ich n a p a m i ę ć , lubił literaturę i historją i uczył się ich n a p a m i ę ć ,

znosił łacinę i geografją i uczył się ich n a p a m i ę ć , nienawidził m a t e m a t y k i i n a u k przyrodzonych i znowu uczył się ich na- pamięć.

Po u k o ń c z e n i u szkół, o n wyjechał w świat, a ty opłakałaś go, już sądząc, że umarł. P e w n e g o dnia j e d n a k czytasz w

„ T y g o d n i k u I l u s t r o w a n y m co następuje:

„ P a n u X. X. wiersze p. n. „ D o t r u m n y " , „ Ł a b ę d z i ś p i e w zdruzgotanego s e r c a " , „ D o " i t. d., nie kwali- fikują się do d r u k u " .

O d t ą d o d p o w i e d z i p o d o b n y c h znajdujesz coraz więcej, aż wreszcie p o upływie kilku lat czytasz jakiś sonet przez Х.Х. w j e d n e m z pism ilustrowanych. S t o p n i o w o wierszy takich pojawia się coraz więcej; - p o kilku m i e s i ą c a c h t w ó j dawny przyjaciel zostaje pochwalony przez któryś z „ K u r j e r ó w " i zbesztany przez k t ó r ą ś z „ G a z e t " . Recenzje pojawiają się coraz częściej,

(19)

aż wreszcie... b l a d y puszcza jakąś wierszową r a m o t ę , na za- sadzie k t ó r e j j e d n a p o ł o w a prasy w a r s z a w s k i e j ogłasza go za g e n j u s z a , d r u g a za i d j o t ę .

Po pierwszej r a m o c i e w y c h o d z i kilka i n n y c h , o b e j m u j ą c y c h sonety, ody, t r a g e d j e i t. d. T w ó j przyjaciel na g ł ę b o k i e j p r o - wincji robi f u r o r ę , w W a r s z a w i e t w o r z y nową szkołę p o e z j i , a wreszcie... u m i e r a .

„ T y g o d n i k " i „ K ł o s y " umieszczają jego w i z e r u n e k , wy- dawcy p r o c e s u j ą się o jego dzieła, a cała prasa pisze n e k r o l o g i , zaczynające się od słów: „ W d n i u tym a tym, j e d e n z n a j - większych p o e t ó w przeszedł d o n i e ś m i e r t e l n o ś c i " . . .

BOLESŁAW PRUS (przedruk ze zbiorku „To i owo", t. 1 pis m B. Prusa pod znakiem

Р. A k. Lit. nakł. Gebethnera i Wolffa.) P R Z E G L Ą D P O E Z YJ

Z B I G N I E W F O L E J E W S K I - . G Ł O S W C Z E L U Ś C I , p o e m a t . B i b l j o t e k a „ G a z e t y L i t e r a c k i e j " 1934. Po „ D o m u w G o r c a c h " — z n a j g ł ę b s z y c h przeżyć m ł o d o ś c i w y s n u t y p o e m a t o w o j n i e „ G ł o s w c z e l u ś c i " . P r o s t o t a i e k o n o m j a słów, s k o n d e n s o w a n i e treści, a j e d n o c z e ś n i e s u g e s t y w n o ś ć o b r a z ó w (zwłaszcza w d r u g i e j części).

W t r z e c i e j części g ó r u j e r e f l e k s j a - tak c h a r a k t e r y s t y c z n y dla p o e t ó w p o w o j e n n y c h , n i e t y l k o u c z u c i o w o , lecz c z ę s t o i w s p o - m n i e n i a m i z w i ą z a n y c h z o k r e s e m w a l k w y z w o l e ń c z y c h , l e i t m o t i v :

„ T e r a z , t e r a z zaczyna się walka zła i trud.... O j c z y z n ę w y d z i e r a ć t r z e b a z r ą k o p a s ł y c h i b r u d n y c h " . C a ł o ś ć s k ł a d a się n a u t w ó r w a r t o ś c i o w y , s t a n o w i ą c y dalszy krok w r o z w o j u t w ó r c z y m p o e t y . L E O P O L D L E W I N : S E N Z I M O W Y , W a r s z a w a 1934, na- k ł a d e m F. H o e s i c k a . Z b i o r e k w z b o g a c a naszą d o ś ć u b o g ą po- w o j e n n ą p o e z j ę t a t r z a ń s k ą . Czy a u t o r w n o s i j e d n a k d o n i e j n o w y ton? P r z e d e w s z y s t k i e m są to T a t r y , o g l ą d a n e „ p o d o l s k u " , d o ś ć p o w i e r z c h o w n i e . P o e t a o g r a n i c z a się d o o d m a l o w a n i a o ś n i e ż o n y c h lasów, hal i d o l i n , nie s i ę g a j ą c d o serca g ó r . Ele- ment: s p o r t o w y , t a k ważną rolę o d g r y w a j ą c y w zimie, u w z g l ę - d n i o n y w s t o p n i u b a r d z o m a ł y m . P u n k t w i d z e n i a \vvłącznie estetyczny. Stąd też wypływa ta p o p r a w n o ś ć , n i e m a l k l a s y c z n o ś ć tych nazbyt już w y c y z e l o w a n y c h z w r o t e k . S t ą d i c h ł ó d , bijący o d tych nieraz ł a d n y c h wierszy. A o T a t r a c h , n a w e t p o g r ą ż o - nych w „ ś n i e z i m o w y m " , trzeba pisać g o r ą c o .

j E R Z Y P U T R A M E N T : W C Z O R A J P O W R Ó T , W i l n o 1935, n a k ł a d e m Zw. Zaw. Liter. Polsk. D e b i u t P u t r a m e n t a o d r a z u wy- znacza m u m i e j s c e w n a j w y ż s z e j r a n d z e żagarystów, jeśli n i e o b o k Miłosza, t o p r z y n a j m n i e j przy Z a g ó r s k i m . Z 16-u wierszy, w c h o d z ą c y c h w skład z b i o r k u , d o n a j c i e k a w s z y c h należą u t w o r y egzotyczne, n i e b e z p i e c z n y r o d z a j p o e z j i , na k t ó r y m ł a t w o się p o t k n ą ć , w p a d a j ą c w c u k i e r k o w ą m a n i e r ę W i e r t i ń s k i e g o czy

(20)

Siewierianina (jak to się przydarzyło przed dziesięciu laty in- n e m u wilnianinowi S. O d y ń c o w i w „Błękitnym golfie") bądź też w tandetną d e k o r a c y j n o ś ć (a la J. Brzęczkowski w „Stepach i c h o d n i k a c h " czy „ D r ó g skrzyżowaniu"). Przemyślana egzotyka P u t r a m e n t a przekonywa czytelnika trafnością wizji poetyckiej.

W innych wierszach P u t r a m e n t sięga po tematy f r e u d o w s k i e , nie p o z b a w i o n e również pierwiastku egzotycznego („Sny pana d y r e k t o r a " , „Góry księżycowe"). Wyróżnić jeszcze należy intere- sującą, choć n i e r ó w n ą , „Warszawę", świeże „ W a k a c j e " i piękny pejzaż „Pełni lipcowej".

S T A N I S Ł A W P I Ę T A K : A L F A B E T O C Z U , Bibljoteka Dźwigarów, Lublin 1935. „ A l f a b e t e m o c z u " nazwał autor swoją książkę. Istotnie to p o e m a t o pierwszem a b с wrażeń, które chwyta dziecko, a później chłopiec, stykając się z życiem i świa- tem. W i ę c począwszy od tej zasadniczej chwili, gdy n a s t ą p i ł o właściwe odkrycie świata, rozróżnienie ja p o d m i o t u , odbiera- jącego wrażenia, od otoczenia („przeczułem czteroletni chłopiec p o raz pierwszy o d d a l e n i e d ł o n i " ) poprzez szereg doniosłych przeżyć, z k t ó r y c h n i e j e d n o urazem psychicznym wryło się w duszę autora (pierwsza podróż koleją, wojna, głód, wczesne do- znania erotyczne) aż d o chwili narodzin poety, który wita

„ w p ł y w a j ą c ą " w jego wiersz „nizinną, nieśmiertelną ziemię".

U t w ó r cały, oparty na psychologji w s p o m n i e ń , przypomina cza- sami „ G o d z i n ę myśli" Słowackiego. Poszczególne obrazy po- e m a t u mają bądź c h a r a k t e r zupełnie realistyczny, bądź też wkra- czają w dziedzinę fantastyki i s e n n e g o widzenia („Pejzaże ze s n u " — t e n tytuł nadawałby się nietylko d o pierwszego frag- mentu). N i e k t ó r e ustępy (np. „ G ł ó d " , „ D z i e ń z igieł" i wiele innych) są s k o ń c z o n e j piękności i stawiają Piętaka w rzędzie tęgich p o e t ó w awangardy.

A D A M B I E L E C K I : „ S P I E K O T A " , G e b e t h n e r i W o l f f , Kraków 1934. Jest to już druga książka o b i e c u j ą c e g o poety krakowskiego. Z n a j d u j e m y tu zarówno utwory r e f l e k s y j n e , jak czysto opisowe. I n t e r e s u j ą c e podejścia d o t e m a t ó w (np. „ A h a s w e r " ,

„ C h a c o n n e " ) . C i e k a w e i s a m o d z i e l n e „chwyty", jak n p . nieraz s t o s o w a n e odpoetyzowywanie klasycznie poetycznych t e m a t ó w przez n i e o c z e k i w a n e p o r ó w n a n i a (o morzu: „wiew słony owija wonią mydła, świeżością m o k r e j bielizny" albo „żagiel t r z e p o c z e jak wysychający f a r t u c h " ; o górach: cały wiersz „ M o r s k i e O k o " , pełen rzeczowych uwag, n a d a j ą c y c h się d o plakatu p r o p a g a n d o - wego; o nocy księżycowej: „ k a m i e n i c e stoją jak rondle na czy- stych półkach księżyca"). U r b a n i z m : „lubię wrzask m e g a f o n ó w , lubię tłum", „pragnę być zestandaryzowany", „lubię to, co m n i e zaciera, niweczy" i szczere wyznanie: „ m i e s z c z u c h e m j e s t e m " -

(21)

K A M E N А

nie przeszkadzają p o e c i e o d c z u w a ć p i ę k n a natury, na k t ó r ą p o t r a f i p a t r z e ć o r y g i n a l n i e . W p ł y w a w a n g a r d y bezsprzeczny, w t a k i e m p o w i e d z e n i u : „ s k u l o n y nad b i u r k i e m , z głową cięższą o T a t r y " d o p a t r y w a l i b y ś m y się n a w e t echa Przybosia. A l e Bie- lecki zbyt jest krytyczny, by ulegać w p ł y w o m c a ł k o w i c i e . T y l k o j e d n o należałoby a u t o r o w i poradzić: pisać zwięźlej, u n i k a ć roz- l e w n o ś c i , w k t ó r e j się często gubi. „ S p i e k o t a " byłaby d w a ra-

zy lepsza, gdyby ją s k r ó c i ć o p o ł o w ę . N o i rażą t a k i e jeszcze p o z o s t a ł o ś c i m ł o d o p o l s k i e w s ł o w n i c t w i e , jak „słysz" lub „ l i c " . Ś W I E Ż A W S K I : „ W O Z Y J A D Ą C E " ( K r a k ó w , B i b l j o t e k a Gazety L i t e r a c k i e j t. I V 1933). A u t o r zawodzi czytelnika, k t ó r y po z a p o w i e d z i „ Ś m i e c h u w zieleni" o c z e k i w a ł o d z d o l n e g o poety k r a k o w s k i e g o r ó w n i e świeżej, jeśli nic lepszej, książki, U t w o r y , zawarte w n o w y - zbiorku, są n i e r ó w n e j w a r t o ś c i . W miłym wierszu „ D o m a t k i " wyraźny w p ł y w J e s i e n i n a („wy- glądasz z p r o g u , ręką p r ę d k o p r z e s u n ę ł a ś p o o c z a c h " , „ t o b i e j e d n e j na świecie z u f n o ś c i ą się p o w i e r z ę " , „widzę cię jak światło n a d moją d r o g ą " ) k t ó r e m u , n a w i a s e m m ó w i ą c , wraz z C z e c h o w i c z e m z a w d z i ę c z a m y na r y n k u dzisiejszej p o e z j i pol- skiej istny p o t o p wierszy m a t r j a r c h a l n y c h . D o b r z e u t r z y m a n e w n a s t r o j u jest „ L a t o " , ł a d n a „ R d z a " , s u g e s t y w n e „ M u r y " , u d a t n y „ W o d o s p a d " , c i e k a w a „Księżyców szczęśliwa c h w i l a " , d o b r y „ K o ń " („Sza!" P o d k o w i ń s k i e g o ?). A l e e k s p e r y m e n t o w a - nie m n i e j się u d a j e S w i e ż a w s k i e m u ( a l i t e r a c j e w „ C z e r e ś n i a c h "

zbyt łatwe, zapożyczenia z poezji r o m a n t y c z n e j w „ S ą s i e d z i e s a d u " n i e p r z e k o n y w a j a c e ) . N i e k t ó r e wiersze ( „ R a n o " , „ I d ą c " , f r a g m e n t y „ W a k a c y j " czy „ S ą s i a d a s a d u " ) o b c i ą ż a j ą k s i ą ż k ę zbytecznym b a l a s t e m . R e a s u m u j ą c : w z e s t a w i e n i u ze „ Ś m i e c h e m w z i e l e n i " — zbiorek o t o n niższy.

E D W A R D K Ł O N I E C K I : „ K W I A T Y M Ł O D O Ś C I " (Za- k o p a n e 1933). Z b i o r e k wierszy m o c n o s p ó ź n i o n y c h , k t ó r y przed wojną m ó g ł b y jeszcze znaleźć p e w n e u s p r a w i e d l i w i e n i e ; dzi- siaj m i m o s z l a c h e t n y c h nieraz myśli razi n a s k a t a r y n k o w y m r y t m e m , m n ó s t w e m b a n a ł ó w i w y ś w i e c h t a n y c h f r a z e s ó w , n p .

„ C h y b a nigdzie w całym świecie t a k i c h c u d ó w nie z n a j d z i e c i e , nie d o z n a c i e tych zachwytów, jak tu w T a t r a c h — ś r ó d g r a n i t ó w ! "

albo „ W i o s n a w g ó r a c h — c h w i l a pokus!... błyszczą oczy... d z w o n i serce... T u z p o d ś n i e g u wyjrzał k r o k u s ! t a m p i e r w i o s n k ó w lśnią kobierce!..."

W i ę c m o ż n a m i e s z k a ć u p o d n ó ż a T a t r i tak o T a t r a c h pisać?!..

KAZIMIERZ ANDRZEJ JAWORSKI Rozpoczynamy rubrykę, poświęconą przeglądowi nadesłanych do redakcji zbiorków poetyckich. Zamieszczać ją będziemy stale w odstępach dwumiesięcznym. Brak miejsca w „Kamenie" nie pozwala na szczegołow- sze analizowanie książek, musimy, niestety, omawiać je zwięźle.

Cytaty

Powiązane dokumenty

I wciąż mi szepczą myśli żwawe, że już od niepamiętnych lat rządzi się takiem samem prawem i ludzki, i anielski świat.. A ten, którego skroń uświetnił Bożej

Pomijamy wstęp „artykułu", w którym autor rozpływa się nad uchwały endeckiej większości łódzkiej Rady Miejskiej; mocą tej uchwały nagrodę literacką miasta Łodzi

Tu mieści się sztab operacyjny białoruskiej literatury radzieckiej.. Na dole — pracownie,

Pigoń urodził się w jakiejś Komborni galicyjskiej, i może on jest pochodzenia chłopskiego.. Teraz ma

Miłości tej poświęca Rusinek najdoskonalsza karty swojej powieści, zdobywając się nieraz w „Burzy nad brukiem" na prawdziwie mistrzowskie miejsca (śmierć matki).

Ale jeśli powiemy, że technika awangardy jest najwyższym do- tąd osiągniętym szczytem, który trzeba było zdobyć, to zastoso- wanie te i techniki d o celów ściśle nawet

T y m pro- blemem „korzennym" jest idea współdziałania — szlachetnego krzyżowania się kultury inteligenckiej z kulturą ludową — sło- wem, „arka przymierza" Nasi

A z za kart zadrukowanych patrzy na nas oblicze tego, co je pisał. O d wieków już może nie żyje, ręka, co wiersze książki kreśliła, świeci gdzieś bielą kości lub z