• Nie Znaleziono Wyników

Była niedziela, gdy ogłoszono stan wojenny - Waldemar Michalski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Była niedziela, gdy ogłoszono stan wojenny - Waldemar Michalski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WALDEMAR MICHALSKI

ur. 1938; Włodzimierz Wołyński

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Ludwik Gawroński, stan wojenny 1981, ulica Królewska

Była niedziela, gdy ogłoszono stan wojenny

Była niedziela, gdy 13 grudnia ogłoszono stan wojenny. Rano wyszedłem do kościoła kapucynów. Rozpoczęła się msza. Usłyszałem, że organista śpiewa z chóru „Gaude Mater Polonia” Pomyślałem: Boże, stan wojenny, co ten organista wyśpiewuje?”

Później się okazało, że był nim Ludwik Gawroński. On nawet nie wiedział, że jest stan wojenny. Nocował u kapucynów i nie słyszał radia. A zima była wtedy dosyć ostra, więc nie wychodził na zewnątrz. Później przez dłuższe lata mu to wypominałem: „Daj spokój, stan wojenny, a ty «Gaude Mater Polonia» . Co ci do głowy przyszło?”.

Poczułem instynktowny zew, żeby wyjść i pójść ratować siedzibę zarządu

„Solidarności”mieszczącej się na ulicy Królewskiej. Przed siedzibą było sporo ludzi.

Skandowali „Solidarność”i tak dalej. Niektórzy chcieli po prostu wejść do wnętrza i pomóc w pakowaniu czy zabezpieczaniu. Pamiętam, że ktoś powiedział: „Uwaga, to może być pułapka, to może być kocioł” I pomyślałem, że rzeczywiście nie widać w oknach tych, którzy tam weszli. Coś się dzieje niedobrego. Zorientowaliśmy się, że ci, którzy wchodzą, już nie wychodzą. I wtedy już było wiadomo, że tu jest kocioł. Służby bezpieczeństwa siedziały wewnątrz budynku. Od razu łapali tego, który wchodził, zabierali na podwórze i wywozili do tak zwanego internowania. Niewiele wtedy brakowało, a też znalazłbym się w budynku.

Wtedy już miały miejsce spontaniczne demonstracje, które przeszły na ulicę Królewską. ZOMO je też rozbijało, jeżdżąc nyskami, wówczas okratowanymi.

Również gazowano. Pamiętam, jak pewien człowiek chciał rzucić kamieniem w jedną więzienną sukę. Wyskoczyli z niej zomowcy i strasznie go spałowali. Przymknięto go w połowie w drzwiach do suki tułowiem do wnętrza, a siedzeniem i nogami na zewnątrz. I strasznie go bili po nerkach. Równocześnie nas rozpędzali. Uciekaliśmy, tak że nie wiem, co sie dalej działo. To są takie szczegóły, które być może jeszcze inni ludzie pamiętają, bo to było bardzo, bardzo dramatyczne. Miałem szczęście, że szybko przemieściłem się w ulicę Kozią. W tym czasie już wiedziałem, że nie ma żartów, że żona z dziećmi niespokojnie czeka.

(2)

Data i miejsce nagrania 2012-09-18, Lublin

Rozmawiał/a Aleksandra Zińczuk

Redakcja Maria Buczkowska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale ponieważ był też Abramow, to podszedłem do niego i powiedziałem: „Wie pan co, mamy podobne nazwiska, tylko pańskie jest krótsze” Też mu wszystko opowiedziałem.

To jest miejscowość na trasie Koszalin – Szczecin, a najbliższa taka większa miejscowość to jest Rymań, która jest siedzibą gminy.. Uczęszczałem do

Mieliśmy pełną świadomość, że zarówno biblioteka, jak i uniwersytet szczególnie w tych dniach będą pod obserwacją Służby Bezpieczeństwa. Należało wykluczyć

Ale ja zawsze mówię, że to jest doskonały uniwersytet trzeciego wieku, bo taki człowiek, na przykład lekarz, prawnik, wojskowy, nauczyciel - ludzi wszelkich profesji znajduję

W tym roku Tadeusz Szkołut, ja i Bohdan Zadura zrzucaliśmy się po dwa i więcej tysięcy, żeby utrzymać „Akcent”.. Miasto tego nie

Nikt teraz ze mną nie chce chodzić, pokazywać się publicznie.. Za ten list wszyscy mnie traktują

Zresztą w pszczelarstwie, w rolnictwie nie może być godzin pracy.. Szczególnie w pszczelarstwie, gdzie sezon

Data i miejsce nagrania 2010-08-01, Katowice Rozmawiał/a Karolina Kryczka, Piotr Lasota. Transkrypcja