• Nie Znaleziono Wyników

Wątki romansowe w straropolskim przekładzie "Orlanda Szalonego"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wątki romansowe w straropolskim przekładzie "Orlanda Szalonego""

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Roman Pollak

Wątki romansowe w straropolskim

przekładzie "Orlanda Szalonego"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 56/2, 347-360

(2)

I.

R O Z P R A W Y

I

A R T Y K U Ł Y

ROMAN POLLAK

W ĄTKI ROMANSOWE W STAROPOLSKIM PRZEKŁADZIE „ORLANDA SZALONEGO”

P artie rom ansow e Orlanda szalonego, o w ie le od w ojen n ych roz- leglejsze, n ie ograniczają się, jak w G ofredzie Tassa, do paru w ątk ów m iłosnych i kilku fan tastyczn ych opisów , a le obejm ują tak bogatą sk alę obrazów, sytuacji, postaci z różnych społecznych kręgów , że można w ty m utw orze w idzieć n aw et częściow e odbicie życia W łoch renesanso­ w ych .

M iędzy częścią 2 poem atu w przekładzie Piotra K ochanow skiego (p. X X V I— XLVI), reprezentującą najdaw niejszą fazę tw órczości naszego tłum acza, a cz. 1, która w w ielk ich pracach K ochanow skiego przedstaw ia etap najpóźniejszy, poprzedzony G o f r e d e m 1 — w idać w spolszczeniu rom ansow ych u stęp ów w ielk ą różnicę w artystycznym ich ujęciu. W po­ czątk ow ym stadium prac nad przekładam i ujęcie to jest jeszcze prym i­ tyw n e, p osługuje się ograniczoną skalą środków ekspresji, uproszczeniam i w charakteryzacji postaci. W ym ow ną tego ilustracją m oże być opow ieść w iejsk iego gospodarza o przygodach Jokonda i jego królew skiego tow arzy­ sza w pieśni X X V III. O pow ieść ta, o charakterze n ow eli obyczajow ej, ma dow ieść, że n ie masz na tym św iecie ni jednej w iernej żony. N arracyjny tok i prostota tego w ątk u nie nastręczały tłum aczow i w ięk szych trudno­ ści. K ied y jednak odtw arzał udaną przy rozstaniu z m ężem rozpacz Jokondow ej żony, w znam ienny sposób odstrychnął się od oryginału (w naw iasach kątow ych ujm uję te w yrażenia tekstu w łoskiego, które nie m ają odpow iedników w przekładzie, oraz te w yrażenia przekładu, które są dodatkam i tłum acza) 2:

1 Zob. R. P o 11 a k, Ze stu diów nad staropolskim przekła dem „Orlanda szalo­ nego”. „Pamiętnik Literacki” 1952, z. 1/2.

2 Cytaty w łoskie pochodzą z wydania: L. A r i o s t o , Orlando furioso. Edizione integra a cura di N. Z i n g a r e l l i . Milano 1934. Cytaty z przekładu oparto na w y­ daniu: L. A r i o s t o , Orland szalony. T. 1—3. Przekładania P. K o c h a n o w ­ s k i e g o . Wydał J. C z u b e k . Kraków 1905. Liczby rzymskie oznaczają pieśń, arabskie — oktawę.

(3)

La notte ch’ando inanzi a quella aurora Che fu il te rm in e estrem o alla partenza, A l suo Iocondo par ch’in braccio muora La moglie, ehe n’ha tosto da star senza: (Mai non si dorme;} e inanzi al giorno un’ora Viene il m arito all’ultim a licenza;

Monto al cavallo e si parti in effetto; E la moglier si ricorco nel letto.

Tej nocy, co już bliski wyjazd poprzedzała, Ledw ie na wdzięcznych jego ręku nie skonała; (Mdleje, trupowi równa, jako m artwa leży,

Strum ień płaczu rzewnego wciąż po piersiach bieży.) On godzinę przed św item w staw szy z łoża swego (I do sług i do brata poszedł rodzonego;)

I pożegnaw szy żonę, w drogę się puszczają,

Którą (w połżywą dziewki) w pościel odnaszają. [XXVIII, 17]

W ersy 1, 2, 5, 7, 8 oddają zaw artość ok taw y oryginału. K ochanow ski dodaje jeszcze w . 3 i 4, o jaskraw ych, przesadnych rysach. W tręt w ostat­ n im w ersie tę jaskraw ość jeszcze w zm acnia. P rzypuszczalnie redakcja p ierw sza w oln a była od tego d w u w ierszow ego w trętu. D odany w ers 6 godzi się z sytuacją.

A oto jak po odjeździe n iepokoje m ałżeńskie przeobraziły piękne o b licze Jokonda:

Par che gli occhi se ascondin ne la testa, Cresciuto il naso par nel viso scarno; De la beltà si роса gli ne resta, Che ne potrà far paragone indarno:

Oczy się w (najeżonem) łbie skryły głęboko, Nos rozw lokły po w yschłem obliczu szeroko, Nie tylko równać mu się gładkością królowi,

A le najszpetniejszem u zabrania gburowi. [XXVIII, 27]

M im o ostrzeżenia w orygin ale, tłu m acz w y silił się na porów nanie — p ow ied zm y — n iezb yt szczęśliw e. Jokond w przekładzie nie w ygląd a na udręczonego niepokojem w ew n ętrzn ym , ale raczej na poszkodow anego w uliczn ej bójce. A w ięc przejaskraw ienie, p rym ityw izm rysunku.

Stan Jokonda coraz je st gorszy;

Langue Iocondo, che 4 pensier malvagio C’ha de la ria moglier, sem pre lo rode: Né ’I v e d er giochi, né musici udire, Dramma del suo dolor puö minuire.

Ten truchleje: (rozkoszna wdzięczność z członków spadła, Trupowi podobniejszy, twarz rumiana zbladła,)

Żadne gry z gonitwam i, słodkie luteń strony

(4)

W Ą T K I R O M A N SO W E W P R Z E K Ł A D Z IE „O R L A N D A S Z A L O N E G O ” 349

U A riosta udręki duszne, n iech ęć do uciech, dramat w ew n ętrzn y — w przekładzie dodane ob jaw y czysto zew nętrzne, szablonow e, także w innych m iejscach w idoczne.

A skoro Jokond pokazał królowi, że i jego małżonka w iary nie do­ trzym uje:

Se parve al Re vituperoso Vatto, Lo crederete ben senza ch’io 4 giuri: N e, fu per аггаЪЫаг, per venir matto, Ne fu per dar del capo in tu tti i muri, Fu per gridar, fu per non stare al patto: Ma forza è che la bocca al fin si turi E ehe Vira trangugi amara et acra, Poi ehe giurato avea su l’ostia sacra.

Tak szkaradny postępek widząc król swej żony, Strętwiał, (twarz się zmarszczyła,) oczy jak szalony Wywraca, prosto ścianą chce tam skoczyć oną. Lecz Jokond obietnicę, przysięgą stwierdzoną, Przypomina; tak zamilkł, gniew przykry połyka, Choć w pół serca uczynek bezecny go tyka; (Z źrzenic skry szczere lecą, twarz pała ogniami,

Gryzie wargi, w łosy rw ie i zgrzyta zębami.) [XXVIII, 44]

N ależy pam iętać, że jest to opow ieść gospodarza — a w ięc odpow iednio przez A riosta ujęta, w przystroju dodatków stosow nych do poziom u narratora. N atom iast dodatki tłum acza są stereotypow e; aplikuje je zazw yczaj, gdy chce u zm ysłow ić gn iew niepoham ow any.

M im iczna gra spojrzeń, u W łochów tak bogato rozw inięta, oczyw iście i u A riosta zaznaczała się w k reślen iu różnych sytuacji. Jakże sobie radził z ty m K ochanowski?

Ben s’adocchiar, ma non ne fer sembiante, Ch’esser notato ognun di lor temette: Ma tosto ch’i patroni e la famiglia Lor dieron luogo, alzar tra lor le ciglia.

Postrzegł ją, (jako prędko z niemi przyjechała — Czegóż m iłość nie widzi, choć ślepą została? —) Lecz z podejrzeniem, zgiełku bojąc się jakiego, Przyw itanie odłożył do czasu pewnego. [XXVIII, 56]

A riosto sam ym odtw orzeniem m im iki w iele w ypow iada, K ochanow ski w gadatliw ości narratora zatraca tę m im iczną ekspresję.

Skarży się przed Fiam ettą kochanek, że porzuciła go na pastw ę udręki:

(Fannosi i dolci mici disegni amari, Poi che sei d ’altri, e tanto m i ti scosti;) lo disegnava, avendo alcun danari Con gran fatica e gran sudor riposti,

(5)

(Ch’avanzato m ’avea de miei salari E de le bene andate di m olti ostż,) Di tornare a Valenza, e domandarti A l padre tuo p e r moglie, e di sposarti.

(Już dotąd ciepły z oczu m ych strum ień popłynie, Póki ciało w proch, a duch w w iatr się nie rozwinie.) Takżeś to już jest cudza, takli m ię odbiegasz,

(Tak serce chcąc rozedrzeć me, gw ałtem go sięgasz!) Jam um yślił, pieniędzy dostawszy z trudnością, Twojem być, {w iecznie tw oją chlubić się miłością,) I nazad w róciw szy się do ojca tw ojego

Prosić, aby mi szczęścia nie zazdrościł tego. [XXVIII, 58J

K ochanow ski odbiega od oryginału. N ie tylk o przeinacza treść w ier­ szy, pom ija ch arak terystyczn e szczegóły, ale też zm ienia zasadnicze rysy kochanka. W orygin ale k ład zie on nacisk na sw oje żm udne ciułanie grosiw a, które ma utorow ać m u drogę do szczęścia, natom iast w sen ty ­ m en ty w cale się nie w d aje. U tłum acza ten prostoduszny, bardzo rea li­ sty czn ie m y ślą cy m łodzian p rzem ienia się w sen tym entalnego, petrarki- zującego dworaka, pobrzękuje zw rotam i n ie licu jącym i z jego prostotą. R edakcja p ierw sza przekładu b yła m niej przesadna, tak n ie „w yd w arzała” (p ierw szy d w u w iersz to przyp u szczaln ie późniejszy do niej dodatek).

Tłum acz u nik ał w rom ansow ych scenach określeń dosadnych, dra­ styczn ych , przeinaczał, uogólniał:

„Come potrô (diceali la fanciulla)

Che sem pre in mezo a duo la notte giaccio? E meco or Vuno o l’altro si trastulla,

E sem pre a l’un di lor mi trov o in braccio”.

„A to jako być może? Czyś zbył — rzekła — swego Rozumu? Ja na rękach tego lub owego

We środku każdej nocy sypiam m iędzy niemi, B aw iąc ich rozm owami do św itu lubem i”. [XXVIII, 61]

Rodom ont spotyka żałosną po stracie Zerbina Izabellę w tow arzystw ie mnicha:

Come ch’in viso pallida e sm arrita Sia la donzella (et abbia i crini inconti;) E jaccian i sospir continua uscita

Del petto acceso, e gli occhi sien duo fonti; (Et altri testim oni d ’una vita

Misera e grave in lei si veggan pron ti;) Tanto perô di bello anco le avanza,

Che con le Grazie Am or v i pud ave r stanza.

A choć tak smutnej twarzy i w ejrzenia była, (Iżby snadno serc dzikich bestyj poruszyła,) Jedno za drugiem gdy śle z wnętrza głębokiego

(6)

W Ą T K I R O M A N S O W E W P R Z E K Ł A D Z IE „ O R L A N D A S Z A L O N E G O ” 351 Westchnienie, (co w iatr grzeje powietrza wolnego,)

Żrzeńce, jako dwie źrzódła, z których ustawiczny

Strumień bieży, (wzrok dwu gwiazd jaśniejszych ćmiąc śliczny,) Przecię m iłość w sw ej władzej w szytkie członki miała

I razy nieuchronne z każdego ciskała. [XXVIII, 97]

I znów w przekładzie dodatki szablonow e, gdzie indziej także do­ czepione, a pom inięte szczegóły, które w spom inają o dusznej udręce.

Rodom ont zdobyw a się na m iłosne deklaracje:

col parlar ch’è fra gli amanti usato, Dicea ch’era il suo core, e la sua vita, (E ’I suo conforto, e la sua cara sperrte, Et altri nomi tai ehe vanno insieme.)

Tysiąc sposobów, które miedzy m iłościam i Zwyczajne, (z gorącemi posyła prośbami;) Mówi do Izabelli: „Żywot, serce moje

Ty jesteś, (bo ja tobie już darował sw oje”.) [XXIX, 8]

W przekładzie zatracił się szczególn ie w ażn y w iersz ostatni oryginału, w yrażający subtelną ironię. N ie okupił tej straty zb yteczn y i p u sty dodatek.

T en p rym ityw izm w rom ansow ych ustępach, zatrącający mocno o Historią o zacnej k ró lew n ie Banialuce i A n t y p a s t y m ałżeń skie, odbił się d otk liw ie na w izeru nk u jednej z najpiękniejszych postaci n iew ieścich A riosta, tj. Bradam anty, która w łaśn ie w cz. 2 poem atu ma p ierw szeństw o przed innym i. Tłum acz w izeru nek jej przełzaw ił. Jej szlachetną prostotę, nurt jej k olejn ych w zruszeń, w oryginale krystaliczn ie czysty — zam ącił natrętn ym i, stereotyp ow ym i szablonam i, jej m iłosną udrękę przem ienił w zrzędność, gn iew liw ość, płaczliw ość. N ic też dziw nego, że sław n y lam en t B radam anty w p. X X X II w spolszczeniu stał się Ikarow ym po­ ry w em ku w yżyn om oryginału. Obraz tęskniącej Bradam anty n ależy do n ajsu btelniejszych w ty m poem acie. U K ochanow skiego rozpływ a się on w powodzi łez:

Ma non pur questo non puô far, ma ancora Non puô dormir di tu tta notte un’or a.

Ale nic nie może

Sprawić, bo częściej, niż śpi, (łzami zlewa łoże.) [XXXII, 12]

Portret nam alow any przez renesansow ego m istrza — w spolszczeniu szty w n ie je w szablonow ym przystroju:

Di qua, di là, v a le noiose piume T utte premendo, e mai non si riposa; Spesso aprir la finestra ha per costume, Per veder s’anco di Titon la sposa Sparge dinanzi al matutino lume II bianco giglio e la vermiglia rosa:

(7)

I po niem się tam i sam ustawnie przewraca, (Wytrzeszczone) do okien źrzenice obraca. Przez które, gdy różaną twarz urumieniła, W jasny św it Tytonowa m ałżonka wchodziła, (Najśliczniejsze po plecach rozpuściwszy włosy,) Z których siała liii je na zaranne rosy. [XXXII, 13]

U A riosta obraz sk oncen trow an y o n ie w ielu szczegółach, a przez to su gesty w n y , w y razisty . W przekładzie przeładow any, rozbity. U w aga n ie skupia się — jak w ory gin a le — na Bradam ancie, ale przerzuca się na postać A urory, d elik a tn ie ty lk o zaznaczonej u Ariosta. „W ytrzeszczo­ n e ” źrenice B radam anty n ie przydają jej okrasy.

W sław n y jej lam ent w p lata tłum acz różne dodatki albo uproszczenia, ob niżające poziom pierw ow zoru:

Sa ąuesto altier ch’io Гато e ch’io l’adoro, Né m i vuol per amante né per serva; Il crudel sa che per lui spasm o e moro, E dopo m orte a darm i aiuto serva: E perché io non gli narri il mio martoro A t to a piegar la sua voglia proterva, Da m e s’asconde [...]

Najokrutniejszy młodzian! w ie on, iż dla niego Schnę, omdlewam, boleję, siła cierpię złego; Cóż za dziw, że w yniosły, twardy, pyszny, srogi I za podłą m ię sługę wzbrania w ziąć niebogi! Co cięższa, aby mych łez, wzdychania, trosk, męki

N ie w iedział, jak najdalej ucieka przez dzięki; [XXXII, 19]

P otoczyste, p ełn e siły w yrazu skargi — w spolszczeniu zastygają n ajp ierw w nagrom adzonych czasow nikach (schnę, om dlew am , boleję, siła cierpię złego), potem w przym iotnikach (w yn iosły, tw ardy, pyszny, srogi), w reszcie w zespole rzeczow n ik ów (łez, w zdychania, trosk, m ęki). A le to całe sty listy cz n e „pospolite ru szen ie” — jeśli tak m ożna p o w ie­ dzieć — na pom oc sk rzyk n ięte, dow odzi najlep szych chęci, dowodzi w y siłk u podziw budzącego, ale tym grom adnym szturm em oryginału w ca le nie zdobyw a.

Deh ferma, Amor, costui che cosi sciolto D in a m i al lento mio correr s’affretta;

Ty sama bohatyra zastanów dzikiego,

Wenus, co na kształt w ichru bieży w skok lekkiego. [XXXII, 20]

O ryginał napom yka ty lk o d yskretn ie, o kogo tu chodzi („costui”), przekład, chyba z R ejow ego słow nika czerpiąc, n azyw a Rugiera „dzikim b ohatyrem ”.

N arzekał już przed p ółw ieczem Górnicki, że skoro przyszło mu przekładać z K astiliona u stęp y o m iłości, to rady sobie dać nie m ógł z polszczyzną, i to i ow o z konieczności om inął. Toż b yło i z naszym

(8)

W Ą T K I R O M A N S O W E W P R Z E K Ł A D Z IE „O R L A N D A S Z A L O N E G O ” 353

tłum aczem . Bo i jakoż, n aw et w ramach strofy z 88 do 104 zgłosek rozszerzonej, m iał w polszczyźnie pom ieścić takie iście koronkow e bo­ gactw o reflek sji lirycznej:

Anzi via pili che del disir m i deggio Di m e doler, che si gli apersi il seno; Onde cacciata ha la ragion di seggio, Et ogni mio poter puo di lui meno: Quel mi trasporta ognior di male in peggio, Né lo posso frenar, che non ha freno; E mi fa certa che m i mena a morte,

Perch ’aspettando il mal noccia piń forte. [XXXII, 22]

K ochanow ski po prostu opuścił tę oktaw ę, odkładając ją do spo­ sobniejszej ch w ili. N ie sądzę, aby stało się to przypadkiem albo żeby to b yło przeoczenie kopisty, bo żaden z odpisów tej strofy nie um ieszcza. W idzę tu raczej trudności artystyczne, które zapew ne przy ostatecznej redakcji m iały być usun ięte. W szak w cz. 1 przekładu brak ty lk o jednej strofy (XX IV, 59) oryginału, w cz. 2 natom iast takich opuszczonych strof jest sporo.

Ż ale Bradam anty okazały się praw dziw ie ogniow ą próbą dla sztuki tłum acza w zakresie u stęp ów treści rom ansow o-lirycznej. W żadnej z tych strof nie zdołał K ochanow ski w yrazić bez reszty zaw artości sw ego wzoru, w każdej coś uszczknął, opuścił, odm ienił, bo albo m iejsca mu w strofie zabrakło, n aw et mimo jej poszerzenia, albo n ie dało się tego po prostu w p olszczyźnie w y słow ić. W łoska Bradamanta im agin uje sobie śm ierć na polu w alk i na oczach Rugiera, a m oże n aw et najbardziej pożądaną dla niej śm ierć z jego w łasn ej ręki jako najw łaściw sze zakończenie ob ecn ych m ęczarni. Taką jej radę podszeptuje jakiś duszek w sercu u k ry ty (X X X II, 43— 44). Polska Bradamanta nie um ie w ysło w ić podob­ n y ch sytuacji, odbiega tu od w łosk iego w zoru i przepędza tego duszka, co się od zyw ał w rozdartym sercu. U A riosta duszek kończy sw oje persw azje nadzieją zem sty na M arfizie, która rzekom o p odstępnie zabiera Rugiera:

„Verra forsę anco che prim a che muori Far ai vendetta d i ąuella Marfisa Che t ’ha eon fraudi e disonesti amori Da te Ruggiero alienando uccisa”.

Więc i to może Bóg dać, że tam pomstę znaczną Wezmę za złamany ślub, za wiarę opaczną, W oczach chytrości pełnych Rugiera zdradnego Łeb Marfizie uciąwszy, co nieszczęścia mego Jest przyczyną. [...] [XXXII, 45]

Bradam anta polska tak nie su btylizuje, nie dram atyzuje, tylu w yim a­ ginow anych sytu acji n ie tw orzy, podszeptów tajem n ych n ie słucha. Jest

(9)

bardziej prostoduszna, chce pom ścić sw oją k rzyw dę i ponad w szelk ie d ram atyczn e sytu acje staw ia ten m om ent, k ie d y na oczach R ugiera po prostu „u tn ie M arfizie łe b ”. Ta pasja Bradam anty znajduje po części w y ja śn ien ie w p. X X X V I, k ied y to istotn ie doszło do w a lk i w ręcz obu bohaterek. A le i tu polska Bradam anta p rzew yższa w zaciekłości p ierw o­ w zór w łoski:

La figliuola d ’Amon, che vuol morire O dar m orte a Marfiza, è in tanta rabbia, Che non ha m e n te di nuovo a ferire

Con l’asta, onde a gittar di nuovo l’abbia; Ma le pensa dal busto dipartire

Il capo mezzo f itto ne la sabbia: G etta da sé la lancia d ’oro...

Am onowa zaś córa, co już um yśliła Sama umrzeć, byle wprzód Marfizę zabiła,

Z konia skoczywszy swego, nie chce drzewem więcej B yć srogą, ale życzy łeb uciąć co pręcej,

Leb Marfizin; odrzuca kopi ją staloną. [XXXVI, 47]

Pow tórzenie: „łeb uciąć co pręcej, Ł eb M arfizin” — jest jaskraw ym w y razem tej pasji, która u A riosta tak dosadnie się n ie w yraża.

U stęp y p ośw ięcon e m iło sn ym niepokojom B radam anty w p. X X X II i X X X III zdradzają w przekładzie duże nierów ności. Raz w idać w nich pow ażne obniżenie poziom u, to zn ów p odn iesien ie się w id oczn e kunsztu artystyczn ego. P ow od em ty ch w ahań m ogło b yć to, że niektóre u stęp y u le g ły popraw ie, a inne p ozostaw ały jeszcze w stanie surow ym . I tak np. trzy strofy w p. X X X III (59— 61), gdzie Bradam anta, oczarowana w id ze­ n iem R ugiera w e śnie, przerzuca się od rozkoszy tego snu do goryczy rzeczyw istości — zastanaw iają n iem al zu p ełn y m brakiem u sterek w sp ol­ szczeniu. W in n y ch zaś m iejscach ze szczególną jaskraw ością przejaw ia się surow izna przekładu i p ry m ityw n e sp osoby techniczne. Oto w ersy op isu jące rozpacz F iord ylizy, k ied y n agle uśw iadam ia sobie, że jej B randym art n ie żyje:

Di cid le resta il cor cosi conquise, E cosi gli occhi hanno la luce a schivo, E cosi ogn’ altro senso se le serra, Che corne m orta andar si lascia in terra.

A l tornar de lo spirto, ella aile chiome Caccia le mani, et aile belle gote ln darno rip etendo il caro nome

Fa danno et onta piu che far lor puote: Straccia i capelli e sparge; e grida, corne Donna talor che ’I demon rio percuote.

Żrzeńce mgłą ćmi, (z których łza gęsta jak deszcz spada,) Potem na ziem ię, zimny trup, ciężko upada;

(10)

W Ą T K I R O M A N S O W E W P R Z E K Ł A D Z IE „O R L A N D A S Z A L O N E G O ” 355 (Zęby, perłom podobne, ścina, tchu żadnego

Nie czyni, traci wdzięczność czoła wesołego.) Gdy zaś przyszła do siebie, (rzewnem płacze głosem,) Głowę szarpie, (pokrzepłem najeżoną włosem,) Drapie najwdzięczniejszą twarz, (łzy gorące pije,) Powtarza słodkie imię, (pięścią piersi bije,) Woła, (wrzeszczy, a prochem skronie posypuje;)

Tak zw ykł broić, gdy zły duch człowieka morduje, [XLIII, 76—77]

W szystk ie objaw y gw ałtow n ej rozpaczy w ezw ał tu tłum acz na pomoc, przebierając w tym m iarę jak w żadnym z u stęp ów podobnej treści. A znów w k rótce potem w p. X L IV rozterki duszne R ugiera tak starannie, p otoczyście, bez w trętów odtworzone, jakby tłum acz te u stęp y cz. 2 pierw ej niż inne popraw ił i w ygład ził.

M otyw m iłosnych p eryp etii Rugiera i B radam anty w y su w a się w cz. 2 poem atu na czoło w ątk ów rom ansow ych. O bserwując kunszt tłum acza u jaw n iający się w ow ych ustępach, dochodzim y do konkluzji, że w tej fazie, którą dziś reprezentuje cz. 2 Orlanda — a w ięc tuż przed ostatnią redakcją Gofreda — K ochanow ski posiadał p ew ien zasób rek w izytów literackich, przy pom ocy których odtwarzał sceny, postaci, sytu acje, „na- rabiał” ograniczonym jeszcze zespołem szablonow ych w yrażeń z zakresu ep ik i i liry k i m iłosnej. Zbyt często w b rew orygin ałow i powtarza się tu sen tym entalizująca, prym ityw na płaczliw ość, twarz blednąca jak chusta, w y g lą d trupi, ogień m iłosny, co w n ętrzn ości rozpala, w estch n ien ie ciężkie, co w iatry zagrzewa. Tu i ow dzie zdarzają się też w przekładzie u stęp y zastanaw iające sw ą udatnością, jakby zapowiedź tych m ożliw ości, jakie o b jaw iły się w niektórych fragm entach rom ansow ych Gofreda, a potem w poprawnej i do druku przygotow anej cz. 1 Orlanda.

*

Jeżeli w cz. 2 przekładu ponad w szystk im i w ątkam i treści m iłosnej góruje w ą tek Rugiera i Bradam anty, to w cz. 1 w ied zie prym w ątek A n gelik i i Orlanda oraz innych jej w ielb icieli. Siedząc jego odbicia w spolszczeniu, dostrzegam y m iędzy obiem a częściam i w yraźne różnice w zakresie techniki artystyczn ej.

P łoch liw ej A n gelice n ie m ożem y przyjrzeć się bliżej. A riosto raz jeden tylk o, w p. X (95— 96, 98— 99), przelotnie ją ukazał przyw iązaną do skały, ale zresztą n ie opisał n igd y jej uroków, tak jak to czynił z innym i piękno­ ściam i poem atu. Z aledw ie się A n gelika ukaże, już znika jak olśniew ające a n ieu ch w y tn e zjaw isko. A le urok przez nią rzucony w ciąż się odnaw ia i stanow i jakby nić tęczow ą, łączącą w iele pozornie luźnych epizodów. W p ieśni I zjaw ia się ona w śród akcesoriów w ła ściw ych tak częstem u w poezji renesansow ej m otyw ow i „la helia addorm en tata n el hosco” . H ym n na cześć jej dziew iczej piękności w ło ży ł poeta w usta Sakrypanta;

(11)

La verginella è simile alia rosa, Ch’in bel giardin su la n ativa spina Mentre sola e sicura si riposa, Né gregge né p a stor se le avvicina: L ’aura soave e Valba rugiadosa,

L’acqua, la terra al suo favor s ’inchina; Gioveni vaghi e donne inamorate Amano averne e seni e te m pie ornate.

Panna jest w łaśnie jako kwiat piękny różany, Ubezpieczony płotem i obwarowany,

Że go pasterz i trzoda m ija, (zioła chciwa;} Słońce m u jest łaskaw e, pogoda życzliwa, Miłem i i w olnem i gładzi się w iatram i,

Odżywia go w czesny deszcz z m okremi rosami, D ziew ki krasne i pięknej urody m łodzieńcy

Radzi z niego skroń zdobią pachniącem i wieńcy. [I, 42J

S trofy pośw ięcon e A n g elice w nieznacznej tylk o m ierze odbiegają od oryginału. Ż adnych opuszczeń, żadnych przejaskraw ień ani w p. I, gdzie dom inuje ta postać zjaw iskow a, ani w dalszych ustępach, gdzie z nią się sp otyk am y — n ie można się doszukać. Drobne dodatki są tu zaw sze z sytu acją, z zaw artością strofy zestrojone.

W yb itnie ren esan sow y charakter posiada opow ieść o G ineprze (V, 5— 74). W prost zaskakuje nas tu w ierność przekładu w odtw orzeniu orygin ału w n ajd rob niejszych szczegółach. N ie w yd aje się m ożliw y p rze­ kład w iern iejszy. G óruje tu narracja sam ej że Ginepry, tj. opow ieść epicka o siln y m podkładzie d ram atycznym ; pierw iastka lirycznego jest stosunkow o mało.

W pieśni VII w ysu w a się na czoło p recyzyjn y opis uroków A lcy n y, w ed łu g kanonu p rzyjętego w poezji w łosk iego r e n e sa n su 3. O czyw iście, że różne subtelności, zrozum iałe g łó w n ie na tle rozw oju w łosk iego m a­ larstw a renesansow ego, b y ły mocno na szw ank narażone w p olszczyźnie nie dość jeszcze w ym ow n ej przy w y sło w ien iu piękna m alarskiego. W ięc też term inologia, „niezam ożność m o w y ”, daje się tu w e znaki. ,,Bionda ch iom a” — to n ie „żółtaw e w ło sy ”, kolor lic „m isto color di rose e di ligu stri” — to u K ochanow skiego „róże z fiołk am i”, co na niekorzyść zm ienia kom binację kolorów . P on iżej nosa w dzięczą się w argi opisane w osobnej oktaw ie:

Sotto quel sta, quasi fra due vallette, La bocca sparsa di natio cinabro; Quivi du e filze son di perle elette,

Che chiude et apre un bello e dolce labro:

3 Zob. M. B r a h m e r, Petrarkizm. w poezji polskiej XV I wieku. Kraków 1927, s. 45 n.

(12)

W Ą T K I R O M A N S O W E W P R Z E K Ł A D Z IE „ O R L A N D A S Z A L O N E G O ” 357

Quindi escon le cortesi parolette Da render molle ogni cor rozzo e scabro; Quivi si forma quel suave riso,

Ch’apre a sua posta in terra il paradiso.

Pod niem wdzięczne, w nie mniejszej zostawając chwale, Są usta, w przyrodzone ubrane korale.

W nie dwa rzędy wybranych pereł zawierają Słodkie wargi i, kiedy trzeba, otwierają. Skąd idą słow a z szczerej złożone ludzkości, Które zmiękczają serca nawiętszej twardości. Tamże się i śmiech wdzięczny rodzi, co wydziera Serca i, kiedy zechce, ziemski raj otwiera. [VII, 13]

Z pierw szego w iersza zn ikn ęło porównanie („quasi jra due v a l l e t t e ”), zastąpione ogólnikow ym frazesem . Podobnie rzeczy się mają w innych strofach tego m isternego opisu (11— 16). N a ogół zespół sześciu strof m alu jących piękności A lcy n y cechuje zadziwiająco m ało niedociągnięć. O pis to n ierów n ie bogatszy w szczegóły aniżeli ten, k tóry Tasso pośw ięcił A rm idzie w p. IV Gofreda.

M iłosne igraszki Rugiera w zam ku A lcy n y nadzw yczaj w iern ie od­ tw orzone, a ślad y przebudow y strofy prawie całkow icie zatarte. W kre­ ślen iu zm ysłow ych rozkoszy przekład d otrzym uje tu placu oryginałow i. D ość p rzytoczyć strofę 28:

Ben che né gonna né faldiglia avesse; Che venne avolta in un leggier zendado, Che sopra una camicia ella si messe, Bianca e su ttil nel piü eccellente grado: Come Ruggiero abbracciö lei, gli cesse II m anto ; e restô il vel suttile e rado, Che non copria dinanzi né di dietro, Piû ehe le rose o i gigli un chiaro vetro.

Acz beła nocnej szaty swej na się nie wzięła, Tylko się w lekką jakąś taftę uwinęła Na koszulę tak piękną, że żadna piękniejsza I cieńsza być nie m ogła ani subtelniejsza. Gdy ją obłapił, to ta cienka, którą miała, Opadła ją, że tylko w samem gźle została, Które tak w szytkich członków kryło tajemnice, Jako lilije kryją przejźrzyste śklenice. [VII, 28]

W e fryw oln ej scenie m iędzy A ngeliką a pustelnik iem w p. VIII — w drobnych szczegółach charakterystyczne zmiany:

Comincia l’Eremita a confortarla Con aląuante ragion belle e divote; E pon l’audaci man, m entr e che parla, Or per lo seno, or per l’umide gate:

(13)

Poi più sieur о v a per abbracciarla; Et ella sdegnose tta lo percuote Con una man nel petto e lo respinge, E d ’onesto rossor tu tta si tmge.

Cieszył ją, że się w ątpić nikom u nie godzi W łasce Pańskiej, i z pism a jej tego dowodzi, I w onej sw ojej m ow ie i nabożnej radzie N a twarz jej i pod brodę śm iałą rękę kładzie. Potem ją chce obłapić i swój z w ielką chęcią Zakon gw ałci; ale mu w piersi dała pięścią I potem go od siebie ręką odepchnęła

I w szytka się na pięknej tw arzy zapłonęła. [VIII, 47]

Jak z jedn ej strony w ło sk i p u steln ik jest nieco śm ielszy w gestach, a w łosk a A n gelik a n ieco delikatniejsza w obronie, tak polska reaguje od razu p ięścią w św ięty m oburzeniu. Poza ty m w przekładzie odstępstw a n iedostrzegaln e. W iernie też oddane dalsze szczegóły tej aż nadto ślisk iej p rzygody. W idocznie, p oczyn ając od R ejow ych Figlików, na fraszkach przy sprośni ejszych n ieźle się już p olszczyzna zapraw iła, i nie b yło w tym w zględ zie w ięk szy ch dla tłum acza trudności.

B ez zarzutu żadnego spolszczony lam en t Orlanda (VIII, 73— 78) i w y z n a ­ n ie w iernej m ałżeńskiej m iło ści przez O lim pię (IX, 49— 56), co „w szytkie p iękności i w szy tk ie m iała w sobie ta d oskonałości”. Z ach w ytom nad nią p o św ięcił A riosto aż sied em ok taw (XI, 65— 71). W zniósł się tu do szczytów sw ej sztuki. Na posągow ą nagość O lim pii p atrzył nie jak m iłośnik po­ żąd liw y m i oczym a, ale jak p raw d ziw y artysta rozm iłow any w idealnym , czy sty m piękn ie. N otow ał w za ch w ycie szczegół po szczególe, w urokach otaczającej p rzyrody od najdyw ał n ajtrafn iejsze porównania. P rzeży te cierpienia i zaw iedziona n ieszczęśliw a m iłość podnosi jeszcze urok tej postaci i n iejak o od w ew n ątrz z niej prom ieniuje. A riosto sw ój zachw yt a rty sty czn y w y sło w ił tak jak żaden z p oetów renesansow ych. W izerunek T assow ej A rm idy, strojny w kuszące zm ysło w e ponęty, m usi stanow czo u stąp ić przed tą w izją O lim pii Ariosta.

K ochanow ski sp olszczył T assową scen ę m iłosną w ogrodzie A rm idy (XVI, 18— 23), obniżając niezn aczn ie k un sztow ne w yrażen ia oryginału 4. Jeszcze w ięk sze trudności dla tłum acza przedstaw iał opis piękności O lim pii. D ow od em jedna z ty ch strof;

Eera il bel viso suo, quale esser suole Da prim avera alcuna volta U cielo,

Quando la pioggia cade, e a un te m po U sole Si sąom bra intorno il nubiloso velo:

E corne rosïgnuol dolci parole Mena nei rami allor del ve rde stelo,

(14)

W Ą T K I R O M A N S O W E W P R Z E K Ł A D Z IE „ O R L A N D A S Z A L O N E G O ” 359

Cosi aile belle lagrime le piw ne Si bagna Am ore, e gode al chiaro lume.

Twarz jej beła podobna na w iosnę pięknemu Niebu, jeszcze niedobrze wypogodzonemu, Gdy deszcz idzie i słońce w tenże czas odgania Chmurę około siebie, która je zasłania. Jako w ięc słowik płacze między przybranemi Dopiero w swą zieloność liściam i gęstemi, Tak w jej pięknych łzach pióra Kupido maczając Lata sobie, jasnego św iatła zażywając. [XI, 65]

Poza różnicą w budow ie strofy żadnej innej m ięd zy oryginałem a przekładem w tej zw rotce i w całym tym ustęp ie n ie dostrzegam . N a takich w yżyn ach m iłosnej poezji opisow ej bodaj nie b yło dotąd śladu polskiej stopy.

S ugestia urzekającego czaru A ngeliki, tak silna już w p. I, u trzym u je się rów nież w p ołow ie poem atu, kiedy w ustronnej chacie pasterskiej zbudziła się w A ngelice m iłość do rannego Medora jako uczucie dotąd jej n ie znane. Z tą chw ilą przem ienia się ona całkow icie. Zjaw iskow a, dum na i stroniąca od m iłośnik ów królew na staje się troskliw ą opie­ kunką rannego, a ta jej troska na tle leśnego ustronia w m iłość się prze­ kształca, z całą prostotą i poezją tej przem iany.

Tę słoneczną sielankę w p ló tł A riosto w p. X IX (17— 41).

W rozw oju głów n ego w ątk u o O rlandzie i A n gelice jest to epizod przełom ow y. Poeta m isternie u w yd atn ił jego w yjątk o w e znaczenie w poem acie. O dm iennie od innych ustępów podobnej treści — w ca le go szeroko nie rozbudował, w ynurzeniam i lirycznym i nie napełnił. W dw u­ d ziestu kilku zaled w ie oktaw ach nakreślił obraz o skondensow anej treści, zw arty, p ełen prostoty, w podtekście w ezbrany całą skalą uczuć.

Spolszczenie tego epizodu dotrzym uje tak że tutaj pola oryginałow i, odtwarza go z równą prostotą i naturalnością narracji, z w iernością n ie­ skazitelną.

A potem w p. X X III powraca w spom nienie tej sielanki m alow anej w słońcu, k ied y do tegoż ustronia zabłądził Orland poszukujący A n gelik i i odnalazł tam w idoczne ślady i echa jej pobytu, kiedy odkrył straszliw ą praw dę sw ej k lęsk i i odczytał m elod yjn y „rym M edora”, błogosław iący to leśn e zacisze. W uszach Orlanda zgrzyta on jak przekleństw o, jak w y ­ rok śm ierci. Rozpaczliw ą skargą drga jego w yznanie, zakończone w y ­ m ow ną przestrogą:

Non son, non sono io quel, che paio in viso, Quel ch’era Orlando è morto, et è sotterra; La sua donna ingratissima l’ha ucciso, Si, mancando di jé, gli ha Jatto guerra:

(15)

Io son lo spirto suo da lui diviso, Ch’in questo inferno torm enta ndosi erra, Acciô con l'ombra sia, che sola avanza, Esempio a chi in amor pone speranza.

N ie jestem tern, czem się zdam z twarzy: już nieżywy, Już dawno jest pod ziem ią Orland nieszczęśliwy; Jego to niewdzięcznica, która go zdradziła, N ie strzym awszy m u wiary, okrutnie zabiła. Jam jest tylko jego duch, ale rozdzielony Od niego, ustaw icznie w tym piekle męczony Przy jego cieniu, który sam został na św iecie,

Przykład wam, co w m iłości nadzieję kładziecie. [XXIII, 128]

Ani zaw artość tej stro fy oryginału, ani jej groza tragiczna n ie zatra­ ciła się w przekładzie. D alek im ech em odezw ała się ona w cz. IV D zia d ó w M ickiew icza 5.

*

P rzytoczone tu lu źn e fragm en ty w ątk ów rom ansow ych oryginału Orlanda zestaw ion e z ich sp olszczeniem dowodzą, że m iędzy obiem a częściam i przekładu w idać znaczną różnicę poziom u artystyczn ego, że su row ą jeszcze, p rym ityw n ą w w y sło w ien iu cz. 2 p rzew yższa niepom ier­ n ie cz. 1, w ykończona starannie, w ycyzelow an a, nad podziw nieraz o rygin ałow i bliska.

Z estaw ienie z n ajd aw niejszym i, obcojęzycznym i przekładam i Orlanda pozw oliłoby jeszcze dobitniej tę ocenę uzasadnić.

5 Zob. R. P o 11 a k, M ic kie wic z i „Orland szalony” Ariosta. „Pamiętnik L ite­ rack i” 1951, z. 2.

Cytaty

Powiązane dokumenty

go studium. Szaleństwo, które wśród humanistycznej dyskusji o godności człowieka, po sukcesie Erazma, lokuje się „w samym sercu rozumu ” i jest pojmowane jako

Krajowa Izba Odwoławcza zwróciła uwagę, że w orzecznictwie dopuszcza się co najwyżej zastąpienie wezwania do złożenia dokumentów wezwaniem do potwierdzenia

Zestawienie planowanych kwot dotacji dla jednostek spoza sektora finansów publicznych w 2012 r. Dział Rozdział Treść Kwota

Zwracając się do wszystkich, Ojciec Święty raz jeszcze powtarza słowa Chrystusa: „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by

3) Najemca oświadcza, że nie będzie wykorzystywać przedmiotowego lokalu na cele mieszkaniowe. Wynajmujący oświadcza, że na dzień zawarcia niniejszej umowy Administratorem

Wypominki za zmarłych nie są już bezpośrednio związane z samą celebracją Eucharystii, ale łączone są z innymi formami modlitwy – szczególnie z nabożeństwem Dro-

Umowa zostaje zawarta na okres 10 lat, licząc od dnia zawarcia niniejszej umowy. Wydzierżawiający zobowiązuje się oddać Dzierżawcy przedmiot dzierżawy i pozostawić go w

WYNAJMUJĄCY oświadcza, że jest właścicielem lokalu użytkowego położonego w Katowicach przy ul. Wynajmujący oświadcza, że oddaje w najem lokal, o którym mowa w §