J. K. Dębowski
Zygmunt Hajkowski
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 36/1-2, 174-175
G dy ziimą 1941—2 udało się uruchom ić O ddział W a rsz a w ski T o w a rz y stw a M ickiew iczow skiego, do najpilniejszych ucze stników zeb rań w u stro n n y m dom u profesorskim na Brzozo^- wej należał Z ygm unt H ajkow ski. Od niedaw na bawił na bruku w arszaw skim , gdzie początkow o gnębiła go niew iarogodna bieda, rychło jedn ak o trz y m ał zajęcie jak o nauczyciel w M iej skiej Szkole Zaw odow ej i w ted y w łaśnie zapalił się do p rac y , od k tó rej o d e rw a ły go w y d a rz en ia w ojenno-okupacyjne. Nie stety , nie trw a ło to długo. W z ię ty z m ieszkania i w yw ieziony do obozu w Oświęcim iu, po kilku ty go dn iach pobytu padł ofiarą tero ru w m arcu 1942.
N ależał H ajkow ski do tego rzadk ieg o ty p u polonistów, k tó ry b ard zo ży w e ale z a razem b ardzo specjalne z ain tereso w ania naukow e łączy z dużym i zdolnościam i p rak ty czn o -o rg a- nizacyjnym i. W ych o w an ek środo w isk a łódzkiego (ur. w kw iet niu 1889 w Szczercow ie pod Ł askiem ), w k tó ry m spędził m ło dość, b o ry k ają c się z trudnościam i nie ty lko m aterialnym i, już na ław ie szkolnej o d g ry w ał niepoślednią rolę jak o o rg an iz ato r kółek-uczniow skich. P o ukończeniu u n iw ersytetu w K rakowie, pow rócił do Łodzi i tu taj p rzez lat dw ad zieścia uczył, najpierw w szkole pow szechnej, później w gim nazjum , czas po zaszkolny pośw ięcając p ra c y publicystycznej, organizow aniu p rzeró żny ch im prez k ulturaln ych , w reszcie studiom naukow ym . W dzie dzinie pierw szej zapisał się jako re d a k to r dziennika „ P ra c a “ (1920— 26), w drugiej jak o ław nik m agistracki, z ram ienia N arodow ej P a rtii Robotniczej, p rzew o dn iczący W y działu O św iaty i K u ltu ry w m agistracie, n ade w sz y stk o zaś jak o członek sto w a rz y sz eń naukow ych, zain tereso w an y spraw am i regionu łódzkiego, takim i jak opieka nad k o legiatą w Tum ie pod Ł ęczy cą, ja k in w e n ta ry za c ja druków łódzkich, jak coraz to częstsze i ży w sz e w latach bezpośrednio p o p rzed zający ch w ojnę w y d aw n ictw a naukow e, św iadczące, iż Łódź powoli p rz e k sz ta łc a ła się w doniosły ośrodek ruchu naukow ego.
Z aintereso w an ia te, ściśle zw iązane ze znam iennym i dla H ajkow skiego zam iłow aniam i bibliofilskimi (pam iętam , z ja kim zadow oleniem ofiarow ał m i k ied y ś rzad ki druczek L iedera
i z jakim przejęciem wspom inał, iż udało mu się ocalić piękną bibliotekę), w y zn aczy ły c h a ra k te r części jego dorobku nauko wego, pośw ięconego spraw om łódzkim w łaśnie. Należą do nich dw a jego studia, drukow ane w „P racach polonistycznych“ , g runtow na ro zp raw a z p o granicza litera tu ry i folklorystyki o diable łęczyckim („B oruta w literatu rze pięknej“) oraz szkic o „A rturze G liszczyńskim , pierw szym poecie łódzkim “, p rz y pom inający jednego z ty ch praw ników z przed pół wieku, któ rz y znajdow ali dość czasu nie tylko na czytanie, ale również na pisanie w ierszy. (Nazwisko to wspom inałem nieraz w dzię cznie, w któ ry m ś bowiem z an ty k w ariató w w arszaw skich tr a fiłem na całe dziesiątki tom ików lirycznych z pierw szych lat stulecia, zaop atrzo n y ch w exlibris Gliszczyńskiego a należą cych do istnych białych kruków .)
R ów nocześnie H ajkow ski ogłaszał w „Pam iętniku literac kim “ i „Ruchu literack im “ drobne rozpraw ki, zw łaszcza o tw ó r czości Kochanowskiego, zaw sze z dużym zajęciem czytan e przez m iłośników rzetelnej w iedzy i p ra c y naukow ej. O K ochanow skim napisać dzisiaj coś nowego jest trudno, jeśli nie wniknie się b ardzo głęboko w jego tw órczość, k ry ją c ą tyle nierozw ią zanych zagadek. A szkice H ajkow skiego, takie jak o w y k r y j tych przezeń „A krostychach K ochanow skiego“ (Ruch lit. 4), lub o zw iązku „T renó w “ z m ową pogrzebow ą poety (tam że), czy „O jednej pieśni Kochanow skiego“ (Pam . Lit. 1930) do w odzą b ard zo rzetelnego zży cia się b ad acza z tw órczością um iłow anego poety.
D ośw iadczenia w ojenne spraw iły, iż w ydanie k ry ty czn e K ochanowskiego, op arte na pierw odrukach, któ ry ch unikatv zacho w ały się przew ażnie w bibliotekach niemieckich, jest p a lącą koniecznością. Ktoś, kto do p rac y tej p rzy stąpi, bardzo dotkliwie odczuje, iż w śród jej uczestników nie będzie Z y gm unta H ajkow skiego.
J. К . Dybow ski