• Nie Znaleziono Wyników

JM 15. Warszawa, d. 10 Kwietnia 1892 r. T o m X I.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "JM 15. Warszawa, d. 10 Kwietnia 1892 r. T o m X I."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

J M 1 5 . Warszawa, d. 10 Kwietnia 1892 r. T o m X I .

TY G O D N IK P O P U L A R N Y , POŚW IĘCONY NAUKOM P R ZY R O D N IC ZY M .

P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W I A T A " . W W a r s z a w ie : ro c z n ie rs. 8

k w a r ta ln ie „ 2 Z p r z e s y łk ą p o c z t o w ą : ro c z n ie „ 10 p ó łro c z n ie „ 6

Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicy.

K o m ite t R e d a k c yjn y W s ze c h ś w ia ta stanow ią panowie:

A leksandrow icz J ., D eike K „ D ickstein S., H oyer H ., Ju rk iew icz K ., K w ietniew ski W ł., K ram sztyk S., N atanson J., P rauss St., Sztolcm an J . i W róblew ski W .

„ W s z e c h ś w ia t" p rz y jm u je o g ło sz en ia , k tó r y c h treś ó m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rs z z w y k łeg o d r u k u w szp alcie a lb o je g o m ie js c e p o b ie r a s ię za p ierw szy r a z k o p . 7 '/ i

za sześć n a s tę p n y c h r a z y k o p . 6, za d a lsze k o p . 5.

-A.dres IReciaiscsri: Kretlco-wsfeie-Frzecłnaieście, 3 STr e©.

1.

Sźnac&enie -psac jecj-o d-Ca zoo,woju c f i e m t i ozyan ic& n ćj.

T rzecieg o L u teg o b. r., w samą 44 rocz­

nicę sw oich urodzin, um arł w Petersburgu jed en z n ajzd oln iejszych chem ików naszych, E dw ard W rób lew sk i. Im ię jeg o m ało było znane w śród n aszego społeczeństw a. Całe życie, skrócone jeszcze przez ciężką a d łu ­ gotrw ałą chorobę, p o św ięcił pracy w zaw o­

dzie m ało popularnym , u m ysł jeg o obracał się w sferach, do których przystęp mają n ieliczn e, n ie ty lk o u nas, ale i na całym św iecie, in telig ie n c y je, a bogate ow oce swojej pracy w ytężonej i usilnej sk ład ał w skarbcu p ow szechnym um iejętności, nie- troszcząc się w cale o rozgłos wśród tłum u.

Ż yciorys W ró b lew sk ieg o da się streścić w krótkich w yrazach. U ro d ził się w G ro­

dnie i tam p rzeszed ł nauki średnie. W roku 1864, z szóstój klasy gim nazyjum w y jech a ł do P etersb u rga, gd zie m iał ju ż spędzić w iększą część pozostałych lat sw oich. T u ­

taj, ja k o jeszc ze m łody student In stytu tu tech n ologiczn ego, oddał się studyjom ch e­

m icznym , k tóre zaw czasu z w ró ciły nań uw agę przew odników . W 1871 r. p rzed ­ sta w ił u n iw ersytetow i w G ietyn d ze d w ie rospraw y (O p ew n ych pochodnych ch lo ro w ­ cow ych toluolu i O produktach zastąpienia przez chlor w toluidynach izom erycznych i o ich pochodnych), za które otrzym ał s t o ­ pień doktora filozofii. W 1873 uniw . p e­

tersburski p rzyzn ał mu stopień m agistra chem ii za rospraw ę O syn tezie pochodnych brom ow ych tolu olu , a w 1876 — doktora tejże nauki za rospraw ę H ip oteza K ek u lćg o o budow ie zw ią zk ó w arom atycznych i jej spraw dzenie. W cześniej jeszcze, bo w roku 1870, t. j. zaraz po ukończeniu Instytutu, został kierow n ik iem pracow ni chem icznej tego zakładu, a w r. 1875 przeznaczono go do w ykładania tamże chem ii analitycznej.

W m łodych w ięc latach przek roczył z w y ­

cięsko te strom e szczeble, które otwierają

drogę do karyjery naukow ej i zdaw ało się,

że stoi ona przed nim otw orem . N a d zw y ­

czajne zdolności w rodzone w połączeniu

z pracow itością i zapałem do nauki, b y ły b y

go zap row ad ziły bezw ątpienia bardzo w y ­

soko. N iestety, jed n ocześn ie z tym ś w ie t ­

(2)

226 W SZEC H ŚW IA T. N r 15.

nym postępem rozw ijała się też straszna, niedająca się zw a lc z y ć choroba n erw ow a.

W 1881 roku W róblew ski doznał n ajok ro­

pniejszej k lę s k i— str a cił w zrok całk ow icie.

P raw da, że w bujnym tym um yśle zostało ty le jeszcze św iatła i siły , że w y sta rczy ło na lat k ilk a m ateryjału do dalszej pracy, na­

turalnie, już tylk o teo retyczn ej. Bądźco- bądź jed n ak , trudno bez w zru szen ia p o m y ­ śleć o podobnym losie. I co za d ziw n y z b ie g okoliczności: starszy o rok brat E d ­ w arda, Z ygm unt, um iera w tych sam ych m nićj więcćj latach sw ego życia, niedoko- n a w szy rospoczętych badań, n iezd ążyw szy przeprow adzić m nóstw a w ażnych zam iarów nau k ow ych *).

Ż eb y w ykazać g łó w n ą za słu g ę E d w ard a W rób lew sk iego dla ch em ii, m uszę sięgn ąć do epoki, latam i n iezb y t w p raw d zie, p o ję ­ ciam i jednak n iezm iernie od d alon ej. P rzed trzydziestu paru la ty chem ija organiczna przed staw iała się zu p ełn ie inaczej, an iżeli w ch w ili obecnej. O grom na liczba znanych ju ż w ów czas z w ią zk ó w w ęg lo w y ch stan o­

w iła las p ra w d ziw y , wśród k tórego w yna- le ść drogę zd aw ało się rzeczą niepodobną.

Istn ia ły w praw dzie najrozm aitsze u k ład y, a teoryja typ ów w pew nej c h w ili zad aw al- niała naw et w szelk ie w ym agania, ale, kom u znane są form y m nóstw a zw ią zk ó w , o d k r y ­ tych w czasach p óźn iejszych , niechaj spró­

buje przedstaw ić sobie, ja k w y g lą d a ły b y one, gd yb yśm y je w e d łu g tej teoryi z e ­ ch cieli układać i objaśniać w ch w ili obec­

nej. S zczególn iej też ta grom ada z w ią z ­ ków w ęgla, którą znam y pod nazw ą arom a­

tyczn ej, tak je st bogata w zw ią zk i o s k ła ­ dzie niezm iern ie z a w iły m i k tórych w prost niepodobna podciągnąć pod żadne typy w daw niejszem ich rozu m ien iu , że stu d yja nad nią b y ły b y do n ajw yższego stopnia u trudnione, g d y b y n ie istn ia ły dw ie w ie l­

k ie zasady, w p row ad zon e m ięd zy 1859 a 1865 rokiem g łó w n ie przez K ek u iego.

P ierw szą z n ich , stosującą się do w szystk ich c ia ł organicznych, je s t zasada czterow arto- ściow ości w ęgla, drugą — w y p row ad zen ie całej g r om ad y arom atycznej od benzolu

') 0 Z y g m . W ró b le w s k im p is a ł s. p . D ziew u lsk i w 22 i 23 n -rz e W s z e c h ś w ia ta z 1888 r.

i hipoteza bud ow y tego ostatniego. W roz­

w in ięciu i poparciu poglądów K ek u ieg o na budow ę benzolu i ciał od n iego p ochodzą­

cych p rzyjęło u d ział bardzo w ielu c h e m i­

ków całego świata i m ożna pow iedzieć, że ani jed n a hipoteza naukow a n ie u zysk ała tak liczn ych za sobą dow odów w czasie sto ­ sunkow o bardzo krótkim , ja k w łaśn ie to przypuszczenie. O tóż, pom iędzy uczonym i, k tórych prace najbardziej p rzy czy n iły się do u g ru n tow an ia p oglądów na budow ę b en zo ­ lu , jed n o z n ajw yd atn iejszych m iejsc zaj­

m uje E d w ard W róblew ski.

P ragn ąc objaśnić i mniej obeznanym z chem iją czyteln ik om , na czem p olegają za słu g i W rób lew sk iego w spraw ie u za sa ­ dnienia teoryi zw iązków arom atycznych, m uszę w krótkich słow ach streścić hip otezę K ek u ieg o . B en zo l, który je s t punktem w yj­

ścia dla w szystkich zw iązk ów arom atycz­

n ych , je st to w ęglow od ór, posiadający w składzie sw ej cząsteczki sześć atom ów w ęg la i tyleż atom ów wodoru. P rzed sta ­ w iam y go zatem przez w zór C6 H 6. L ecz, je ż e li pojedyńczy atom w ęg la jest cztero- w artościow y, czy li obdarzony zdolnością u trzym yw an ia w złączeniu ze sobą aż czte­

rech atom ów w odoru, to pow staje pytanie, jakim że sposobem sześć atom ów w ęgla, k tó­

re do nasycenia sw ej siły chem icznej, jako cztero w artościow e, w ym agałyb y razem aż 24 atom ów wodoru, poprzestać tu m oże na sześciu atom ach tego ostatniego p ierw ia st­

ku? K ek u ie pow iada, że w benzolu, podo­

bnie ja k i w innych zw iązkach w ęglow ych , zaw ierających w iększą niż 1 liczbę atom ów w ęgla, jak aś część siły chem icznej m usi być u żyta na zw iązan ie m iędzy sobą samych atom ów w ęgla i w benzolu w łaśnie w tym celu zużyw a się aż ,8/ 24 c zy li % całej tój s iły . P on iew aż u m ysł ludzki, choćby n a j­

bardziej do rozum ow ań abstrakcyjnych p rzyzw yczajon y, czuje zaw sze potrzebę u zm ysław iania pojęć, przeto K ek u ló, c z y ­ niąc zadość tej konieczności, ozn aczył czte- row artościow ość atomu w ęg lo w e g o , w sp o­

sób graficzny, zapom ocą czterech lin ijek , otaczających sym b ol węgla:

— c — I

(3)

Nr 15. w s z e c h ś w i a t . 227 Chcąc teraz przedstaw ić graficznie zw iązek,

w którym sześć takich atom ów łączy się ze sobą osiem nastu jednostkam i swojej w a rto ­ ści, m usim y atom y ow e ustaw ić w postaci figury gieom etrycznój zam kniętej, której boki są u tw orzon e naprzem ian to przez je - dnę, to przez d w ie lin ijk i. F ig u ra ta będzie z konieczności sześciokątem praw idłow ym

—c c—

''~»0==s

i, ja k k o lw ie k k szta łt jej je s t rzeczą p rzy­

padkow ą, niemającą. żadnego w pływ u na d alszy rozw ój hipotezy, ani też bynajmniej nie stan ow i k oniecznego następstw a pojęć o rozm ieszczeniu istotnem atom ów w prze­

strzeni, je s t ona znana w chem ii pod nazwą sześciokąta benzolow ego, K om uby jed n ak n azw a taka w yd aw ała się niew łaściw ą ze w zględ u na to, że w prow adza pewne n ie­

uzasadnione i niedające się uzasadnić w yo­

brażenia o budow ie m ateryjalnćj cząsteczki benzolu, ten, za przykładem w ielu chem i­

ków , może figurę ową zw ać pierścieniem K ek u lógo.

(dok. nast.).

Zn.

Z DZIEJÓW

WSPÓŁCZESNEJ miOMETM

(D o k o ń c ze n ie).

P rzech od ząc do rospatryw ania czaszki z przodu (norm a fron talis, fig. 4), T opinard i określa i w ym ierza oczodoły. Są one c z w o ­ roboczne, lecz kąty mają zaokrąglone.

W ysok ość oczod ołów Avynosi 35 m m . S zerokość oczod ołów 38

W skaźnik przeto oczod ołow y wynosi: 9 2 ,1 . D la przeciętnej paryżanki: 86,4 ‘).

Na podstaw ie takiego w skaźnika, oczo­

doły w czaszce Corday zaliczyć należy do nadm iernych (m egasem es a). P om im o to, ja k tw ierdzi autor, są one w zgodzie z ty ­

pem norm andzkim .

P rzed ział pom iędzy oczodołam i, tak z w y ­ kle charakterystyczny, je st tu absolutnie europejski.

Przystępując następnie do budow y nosa, Topinard podaje jeg o w ym iary:

W ysokość jam y nosow ej: 50 mm.

Szerokość otw oru nosowego: 24

F ig . 4.

Stąd w skaźnik nosow y wypada 48. D la przeciętnej paryżanki: 47.

') P r z e s tr z e ń o b ję ta o b w o d e m k rę g u o czo d o ło ­ w ego ( a ir e o r b ita ir e ) w y n o si w c zaszce C o rd ay 138 c e n ty m e try k w a d ra to w e . W c z a sz k ac h p r z e c ię ­ tn y c h p a ry ża n ek : 126.

*) N a p o d sta w ie w s k aź n ik a o czodołow ego B ro c a w sposób n a stę p n y d zieli oczodoły:

N a d m ie rn e (m eg a se m e s) p rz e d s ta w ia ją w sk aź n ik 89,0 i p o n a d tę c y frę .

M ie rn e (m eso sem es) o d 88,9 d o 83,0.

P o d m ie rn e (m ic ro se m e s) 82,9 i n iżej.

O to są, w s k aź n ik i o czodołow e d la w ażn ie jszy c h g rn p e tn ic zn y c h :

C h iń czy cy — 93,1.

P o lin e z y jc z y c y 92,5.

C zerw o n o sk ó rzy 90,6.

E sk im o s i 87,8.

L a p o ń c zy c y 85,9.

G allow ie 86,3.

P a ry ż a n ie 82,9.

R a s a z C ro-M agnon 61,3.

(4)

228 w s z e c h ś w i a t . Nr 15.

K a podstaw ie przeto ta k ieg o w skaźnika czaszka ta zalicza się pod w zg lęd em nosa do m iernonosych (m esorhinien ‘).

K ąt tw arzow y Cam pera 2) w yn osi 85°.

B rakuje mu ty lk o 5 stopni, by był prostym , co się n ig d y nie zdarza ani u kobiet, ani u m ężczyzn w stanie norm alnym . W ięc czaszka ta w ykazuje zu p ełn y ortognatyzm .

R osp atryw an ie czaszki z d ołu (norm a ba- silaris) przedstaw ia trzy n a jw a żn iejsze pu n ­ k ty oryjentacyjne do przecinania g ło w y . W czaszce C orday trzy punkty: bregma, bnzion i środek otw oru słu ch o w eg o m ie sz­

czą, się na jednej p ła szczy zn ie (bregm a o 1 m ilim etr z niej w y ch o d zi), która prze­

cin a czaszkę tę na d w ie p o ło w y w id oczn ie rów ne. P od o b n y zb ieg linij je s t rzadki i, ja k tw ierdzi T opinard, u rzeczy w istn ia on id eał typu czaszki eu rop ejsk iej. C o jeszcz e się bardziśj p otęgu je tem , że p łaszczyzn a obu osi oczod ołow ych , p łaszczyzn a S ch m i­

dta 3) i p ła szczyzn a, przechodząca pom ię­

d zy punktem zęb od ołow ym i k ły k c ia ­ mi (plan a lv eo lo — c o n d y lie n ), są do siebie ró w n o le g łe.

N ak on iec rospatrując ja m ę czaszkow ą T opinard odkryw a w niej jed en szcz eg ó ł na

') W s k a ź n ik n o so w y d la m ie rn o n o s y c h (m e s o rh i- n ie n s ) m o że sig w a h a ć p o m ię d z y 48 i 52,9. N a d m ie rn o n o s y m i są w ą sk o n o si ( le p to r h in ie n s ) , d la k tó r y c h w s k a ź n ik n o so w y z a c z y n a sig od 47,9 i id zie w g ó rę. P o d m ie rn o n o s y m i są s z e ro k o a o s i i p ła s k o n o si z a ra z e m (p la ty r h in ie n s ) , d la k tó r y c h w s k a ź n ik n o so w y z ac z y n a sig o d 63 i id z ie w d ó ł.

Co sig ty c z y g r u p e tn ic z n y c h w s p ó łc z e s n y c h , to n e g r y a fry k a ń s c y i o c e a n ijs c y są s z e ro k o n o s i; lu d y ż ó łte są m ie rn o n o se ; e u ro p e js k ie — w ą sk o n o s e. W ś ró d lu d ó w p r z e d h is to r y c z n y c h n a jb a r d z ie j w ą sk o n o sy m b y ł lu d , k t ó r y g rz e b a ł sw y ch z m a r ły c h w ja s k in i H o m m e -m o rt. W s k a ź n ik noso w y sig z w ię k s z a ł d la w z n o sic ie li d o lm e n ó w i z n o w u się z m n ie js z a ł w e p o c e g a llijs k ie j, b y je s zc ze r a z się z w ię k szy ć w ra z z p rz y b y c ie m d o Grallii F r a n k ó w m e ro w iń - sk ic h (T o p in a rd : E le m . d ’A n th r o p . g e n . p . 295).

2) J e ś li p rz e p ro w a d z im y d w ie lin ije , p ie rw sz ą o p a r tą n a c zo le (A ) do p u n k tu s c h o d z e n ia się zę­

b ó w g ó rn y c h i d o ln y c h (B ), a d r u g ą p rz e z w y ro ­ s te k n o so w y (C) i ś r o d e k o tw o ru słu c h o w e g o (D ), to s p o tk a n ie sig ic h ( E ) u tw o rz y k ą t A E D , n a ­ z w a n y o d w y n a la s c y C a m p e ra (w 1770 r.) k ą te m C a m p e ra . S łu ż y on, j a k w id z im y , d o m ie rz e n ia w y s u n ię c ia sz c zę k n a p r z ó d , c zy li p ro g n a ty z m u .

3) P ła s z c z y z n a S c h m id ta p r z e c h o d z i p o m ię d z y g ła d y s z k ą i p u n k te m , n a jb a r d z ie j w y s ta ją c y m n a k o ś c i ^ p o ty lico w ej.

który zw raca uw agę. W d o le tyln ym cza­

szk i (fossa cranii posterior) narówni z nad- karczkiem zew nętrznym (inion extern e) leży nadkarczek w ew nętrzny (i. in tern ę). T w o ­ rzy go w yn iosłość k rzyżow a, czy li połą­

czen ie vv kształcie krzyża grzebienia p o ty li­

cow ego w ew nętrznego z grzebieniem p o ­ przecznym . R am ię górne tego krzyża, czyli część grzeb ien ia p o tylicow ego górna, ponad nadkarczkiem w ew nętrznym , jest p ojed yn ­ cza; ram ię zaś dolne, czy li część grzebienia p o ty lico w eg o , idąca ku d ołow i do otw oru p o ty lico w eg o , rozdw aja się. L ew e o d g a łę­

zien ie w net się spłaszcza i ginie; praw e zaś utrzym u je się, chociaż rów n ież coraz się bardziej spłaszcza. O tóż pom iędzy temi dw om a odgałęzieniam i istn ieje m ałe z a g łę ­ b ien ie, rospoczynające się od punktu roz­

dw ojenia i idące na prawo ku dołow i.

O pisaw szy to za g łęb ien ie (la fosse ceró- b elleuse m oyenne, ja k n azyw a), Topinard rzuca pytanie: czy o n o je st ju ż samo w sobie niepraw idłow ością? I odpow iada, że w e ­ d łu g n iego n ie je st. A tłum aczy je jako usposobienie norm alne, prostą odm ianę m or­

fologiczną in dyw idualn ą, która się sp ostrze­

ga w e w szystkich rasach.

T ak w ięc rezultatem zbadania czaszki C orday, dokonanego tak szczegółow o przez P . T opinarda, je s t u zn an ie jej przez niego za norm alną w ogóle, a pod pew nem i w z g lę ­ dami za typow o kobiecą i typow o euro­

pejską, naturalnie przy tem z ostatniego okresu rozw oju europejczyków .

S p ostrzeżon e n iep raw id łow ości w czaszce C orday nie rażą zbytecznie T opinarda, skoro jed n e usp raw ied liw ia i podciąga pod p le ­

m ien n e, lu b często przytrafiające się in d y ­ w idualne odm iany, do innych zaś nie p rzy­

w iązuje nader w ielk iego znaczenia. O sta ­ teczn ie zw raca on tylk o u w agę na trzy rzeczy w tej czaszce i ja k b y je zapam iętać zmusza: czoło n iskie, p łask ie sk lep ien ie, (p latycefalizm ) i ślad w yrostka szyjow ego.

II.

W sp ółcześn ie z P . T opinardem zajęli się badaniem czaszk i C orday dwaj in n i znani an trop ologow ie.

P ierw szy z nich, M. B en ed ik t, rezultat

sw ych badań o g ło sił w A rch ives de l ’A n -

(5)

Nr 15. W SZECHŚW IAT. 229 th rop ologie crim in elle (z M aja, 1890 r.) (

w rosprawie: E tude du cró.ne de Charlotte Corday. D rugi C. L om broso w najnow - szem dziele pod tytułem : N ou velles re- cherches de P sy ch ia trie et d ’A ntropologie crim inelle (1892), w rozdziale I, zaw ierają­

cym A n om aliesm orp h ologiq u es podajesw ój pogląd na czaszk ę C orday wraz z oceną p ogląd ów sw oich poprzedników i w yw oda­

mi w łasnem i.

P ozn an ie czaszki Corday pod p rzew od n i­

ctw em P . T opinarda pozw ala nam obecnie przystąpić ju ż bespośrednio do w yników tych ostatnich poszukiw ań.

P rzed ew szystk iem M. B en ed ik t odkryw a w tój czaszce w iększą i w w iększćj ilości w ypadków asym etryją, niż poprzednio w y ­ kazał był Topinard. W ed łu g niego w n ie­

których n aw et punktach i zboczeniach ta asym etryja dochodzi do 5 m ilim etrów . N a ­ stępnie zw raca u w agę na to, co poprzednik jeg o b ył p om inął, czy też nie u zn ał, że łu k b rw iow y je st na czaszce C orday siln ićj, niż to byw a z w y k le u kobiet, zagięty, wskutek czego prom ień tego łu k u j e s t krótszy; co w łaśnie nadaje czołu Corday w ygląd czoła m ęskiego. N akonicc podnosi znaczenie istnie­

jącego na czaszce tój zagłębienia potylico­

wego.

C. L om broso ju ż na w stępie swój rospra- wy, zresztą bardzo k rotk iśj, o czaszce Corday (o. c. 25 — 32) n azyw a tę czaszkę anorm alną dla kobiety. Jako podstaw ę takiego sw ego orzeczenia podaje: jej platycefalizm (w y k a ­ zany przez T opinarda); w ygląd męski jój czoła w części nadbrw iow śj (w ykazany przez B enedikta); ow o za g łęb ien ie p o ty li­

cow e średnie (którego znaczenie zostało pod n iesion e przez B enedikta); w ydrążenie zbyt w ielk ie oczod ołów i ich asym etryją (le w y je s t zn aczn ie w iększy od praw ego, ja k tw ierd zi).

Dalój C. L om broso w ykazuje now e cechy;

ja k naprzykład, asym etrjyą łu k ów jarzm o­

w ych. Patrząc z g ó ry (ob. fig. 1. Norm a verticalis), w id zim y łu k jarzm ow y praw y, lew ego zaś n ie w idzim y. N astępnie, w y­

gięcia w szw ie koronow ym (ob. fig. 1).

P rzy połączeniu szw u strzałk ow ego z k o ­ ronow ym , ten ostatni form uje niby literę S , do którćj środka szew strzałk ow y d o ­ tyka. Z w iększa znaczenie przez T opinarda

.

w ykazanych, naprzykład, kostki m iędzy- szw ow ćj (os worm ianum ) w pterionie. Z bi­

ja określenie T opinarda pojem ności czaszki Corday. W yn osi ona 1,360 centym etrów kubicznych, co sobie przypom inam y. P o ­ jem n ość przeciętna czaszek paryżanek, co I rów n ież przypom nieć sobie możemy, w ynosi 1,337. T opinard przeto nazw ał pojem ność czaszk i Corday średnią dobrą pojemnością.

L om broso nazyw a ją w iększą niż średnią.

N akoniec uw ydatnia znaczenie w ogóle i w szczegółach asym etryi, wykazanój g łó ­ wnie przez M. B enedikta i w yrokuje, że te niepraw idłow ości, które P . Topinard p o ­ czy ty w a ł za odm iany in dyw idualn e, dla n ie ­ go stanow ią anom alije p atologiczne.

Oprócz w yw od u , w słow ach Lom broso uderza ton polem iczny, a naw et pewna za­

ciekłość.

Skąd w ięc ona pochodzić może?

III.

H istoryja, aczkolw iek krótka, an trop olo­

g ii w X I X w. w ykazała jed n ak że dostate­

cznie znaczenie antropom etryi, a zw łaszcza kraniom etryi, dla pochw ycenia cech w łaści-

| w ych pew nym grupom etnicznym i u tw o ­ rzenia typów etnicznych.

L ecz od pom iarów rozm aitych okazów ludności na całćj k u li ziem skiej, od p om ia­

rów dzikich ludzi na w szelkich w yspach oceanijskich, od pom iarów kości, zn ajd ow a­

nych w w arstw ach ziem i czw artorzędow ych i na cm entarzyskach przedhistorycznych i historycznych, łatw o w dalszym ciągu przejść było do pom iarów lu d zi, żyjących w u cy w ilizo w a n y ch społeczeństw ach.

N astąpiła przeto kolćj na m ierzenie ludzi odznaczających się dodatnio i ujem nie, na gienijuszów i przestępców .

C ezar Lom broso, profesor psychiatryi i m edycyny sądow ój w u n iw ersytecie tu - ryńskim , opierając się na obserw acyjach i pom iarach przestępców rozm aitych, d o k o ­ nanych bądź przez siebie, bądź przez in nych, stara się z cech pojedynczych i in d y w id u a l­

nych, schw ytanych w przestępcach, u tw o­

rzyć typ przestępcy, na w zór tego, ja k A n ­

tr o p o lo g ia w y tw o rzy ła ty p papua lub lcał-

m uka, negryta lub p olin ezyjczyk a.

(6)

230 W SZECH ŚW IA T. Nr 15.

W y tw a rz a w ięc n ow ą z k o n ieczn o ści m e­

todę. G dy bow iem dla utw orzenia danego typ u etn iczn ego dość b y ło dokonać pewnój liczby obserwacyj i pom iarów , by otrzym ać przeciętną cyfrę, dla u tw orzen ia p oszu k i­

w anego typu p rz estęp cy n ależy badać p o ­ rów naw czo lu d zi n orm aln ych z przestęp ca­

mi i ze stosunków p rocen tow ych sp o str z e ż o ­ n ych u je d n y c h i d ru gich faktów w n o ­ sić cok olw iek b ąd ź o d an ych otrzym anych w cyfrze.

N aprzykład: L om broso bierze 100 ludzi zw yczajn ych i 100 przestępców i w yk azu je, że u zw yczajn ych na 100 łu k i jarzm ow e w ybitne zd arzyły się 29 razy, u przestępców na 100 — 80 razy; u p ierw szych p latycefalizm razy 15, u d r u g ic h —22; u p ierw szych asy- m etryja tw arzy —6, u d ru g ich — 25; u p ierw ­ szych gład yszk a siln ie zapadła 13, u d ru ­ gich — 31; u p ierw szych os worm ianum w pterionie 16, u drugich 23; u p ierw szych czoło w ty ł p och yłe 18, u drugich 36;

u p ierw szy ch za g łęb ien ie p o ty lico w e śre­

dnie 4,1> u drugich 16. Z tego w ięc wnosi, że te cech y przew ażające w stosunku p ro­

centow ym wśród p rzestęp ców tw orzą, wraz z innem i w ielu, w łaśn ie typ p rzestęp cy.

P o n iew a ż p oszu k iw an y typ zaw sze byłby zaw ieszon y, n ib y w p o w ietrzu , wśród sp o łe ­ czeń stw żyjących, n a leża ło przeto zw iązać go z p rzeszłością i rozw ojem czło w iek a na ziem i. O pierając się na p ew n ych w sp ó l­

n ych cechach p rzestęp ców z ludźm i dzikim i, a tych, z ludźm i p rzedhistorycznym i, L o m ­ broso tw ierd zi, że typ przestępcy, je ś li tylko nie pow stał ze zw y ro d n ien ia , p ow stał drogą ataw izm u. P rzestęp ca w śród w sp ó łcz esn e­

go nam sp ołeczeń stw a je s t okazem p a to lo ­ g iczn y m , lub odrodzonym , a raczój p o w tó ­ rzonym człow iekiem przed h istoryczn ym .

G łó w n e p odstaw y sw ych teoryj i ich o b ­ szerne zastosow anie L om broso p odał w d z ie ­ le pod tytułem : U om o delinquente.

G dy dokonany p rzek ład tego dzieła z 4-go w ydania w ło sk ie g o na ję z y k francuski z a ­ p o w ied zia ł szersze rosp o w szech n ien ie się te o ry i L om brosa '), P . T opinard w obszer-

' ) L lio m m e c rim in e l. C rim in e l-n e , fou m o ra ł, e p ile p tią u e . Ź tu d e a n th ro p o lo g ią u e e t m ed ic o - leg a le. P a ry ż , 1887.

; nym artykule p. t. L ’anthropologie crim i- nelle, pom ieszczonym w Revue d’A n th ro- pologie za 1887 r. (p. 6 5 8 —691) przystąpił do zbadania podstaw jój naukow ych oraz oceny jój z punktu an tropologii, na którój b y ła w zniesioną i opartą. I oto jak iem i sło w y zam yka krytykę dzieła L ’hom m e c r i­

m inel: „ W rezultacie, C. L om broso, ani zapomocą sw oich dokum entów kraniom e- trycznych i antropom etrycznych, a również i sw oich op isów , ani też, mojem zd a n iem ,d o ­ wodam i w yciągn iętem i z fotografii, n ie d o ­ w iódł istnienia typu ogólnego przestępcy, a tembardziój typu przestępcy od urodzenia (crim in el-n ó)... L ista anom alij zn ajd ow a­

n ych w g ło w ie i czaszce u przestępców i u ludzi zw y k ły ch , utw orzona przez niego, m oże w ykazać, że takie anom alije częścićj m ogą zd arzać się u p ierw szych , niż u d ru­

gich; lecz nie m oże doprow adzić do utw o­

rzenia typu, który, ze swój natury, polegać pow inien p rzed ew szystk iem na cechach anatom icznych i fizyjologiczn ych ...

„Lom broso utrzym uje, m ówi dalój T o p i­

nard, w swojój teoryi ataw izm u, że taki typ sięga bardzo od ległych czasów, rów nież ja k i typ rasow y; lecz utrzym uje bez n aj­

m n iejszych dow odów bespośrednich, na p odstaw ie in tu icy i, którój fizyjologija nie podpiera. N ie! pom iędzy rodzajem ludzkim a jeg o przodkam i filogien iczn ym i, p o m ię ­ dzy rasami w spółczesnem i a rasami pierw o- tnem i w szelaka ciągłość znikła. N ić łą czą ­ ca w skutek w yd łu żen ia i ścienienia pękła.

M iędzy rasam i przedhistorycznem i i nasze- mi p ow stało i znikło m nóstw o innych ras pośrednich... O koliczności mogą sp o w o d o ­ w ać, że niektórzy wśród nas są podobni do p ierw otn ych ludzi dzikich, a n aw et poczu­

wać in sty n k ty zwierzęce; lecz nie n ależy te- I go w cale p rzy p isy wać ataw izm ow i i jak im ś w p ły w o m utajonym . B ezw ątp ien ia, zbro- d n iczość, a rów nież tak zw an y typ p rzestęp ­ cy nie je st spadkiem przekazanym na oso­

bę trzecią, z pom inięciem n ajb liższego sp a d k o b iercy ...”

N a p od staw ie rzeczonćj odm aw ia T o p i­

nard naw et praw a nazyw ania pom ysłów

N ie m a ją c p o d rę k ą o r y g in a łu z te g o w ła ś n ie

p r z e k ła d u p o c z e rp n ą łe m p o w y żej p rz y to c z o n e c y ­

f r y (p . 1 7 0 - 1 7 1 ) .

(7)

N r 15. w s z e c h ś w i a t . 231 L om broso antropologiją krym inalną. P o ­

niew aż, tw ierd zi, „typy przestępców nie są typam i antropologicznem i lecz typam i spo- lecznem i, niem a antropologii k ryininalnśj, lecz tylko socyjologija krym inalna (R . d’A . p. 3 4 6 )”.

C. L om broso na burzącą k rytyk ę T o p i­

narda odpow iada dw iem a now em i pracami, m niejszem i co do rozm iarów , lecz ju ż we francuskim ję z y k u napisanem i. W nich je d n a k ż e ani podstaw now ych sw ym teo- ryjom nie daje, ani też zm ienia m etody p o ­ szukiw ania typu przestępcy. T o, co b y ł już w yp ow ied ział raz w głów nój swój pracy (U om o d elin q u en te), w tych dwu stara się podtrzym ać now em i obserw acyjam i.

W p ierw szem d ziełk u , którem u nadał w łaśn ie ty tu ł w zbroniony (L ’anthropologie crim in elle et ses rćcents progrós, 1890) g łó w n ie zw raca u w a g ę na szybkie rospo- w szech n ien ie się sw ych poglądów .

W drugiem , znanem ju ż nam z tytułu, w ykreśla z pocztu bohaterów w ielkićj re- w olucyi francuskiej K arolin ę de C orday i m ieści ją w tłu m ie przestępców tuż obok H u g o n a Sch en k a, m ordercy kilkunastu ko­

biet w celu rabunku.

A to na takiój podstawie:

W czaszkach norm andzkich platycefalizm nie je s t zw yczajną rzeczą. Czoło przy tem kobiece je st zaw sze mniój w ysokie stosun­

k o w o , niż czoło m ęskie. W czaszce przeto Corday platycefalizm je s t podw ójnie anorm alny.

P ojem n ość czaszki je st większą, niż śre­

dnia.

R ów n ież przestrzeń, objęta obwodem k rę­

gu oczod ołow ego, w czaszce Corday o 10 cent. kw . przew yższa cyfrę przeciętną dla paryżanek.

T a czaszka przedstaw ia kostki m iędzy- szw ow e (ossicula w orm iana) w pterionie, co się zdarza bardzo rzadko u lu d zi zw y cza j­

n ych ') (8 razy na 100 2), zw łaszcza u ko-

*) A ż trz y ty p y p te r io n u n a o siem z k o s tk a m i m ięd zy szw o w em i (o b . fig. 3 N r V I— V III) czego in e g o dow odzą.

2) W e w z m ia n k o w a n ej ta b lic y a n o m a lij tu ta j c y frę 16 z n a jd u je m y n ie 8, u k o b ie t zaś p rz estg - p n y c h 3 r a z y n a 100; u d z ik ic h 66, u o b łą k a ­ n y c h 18.

biet; tym czasem u przestępców zdarza się często (23 na 100).

Pom iędzy punktem szyjow ym i lew ym k łyk ciem p otylicow ym istn ieje w yrostek szyjow y.

W ielk a asym etryja oczodołów ; asym etryja czaszki ')• W y g lą d m ęski czoła. S zw y proste. P ołączen ie strzałow ego z k o ro n o ­ w ym asym etryczne. N ak on iec zagłębienie p otylicow e. Zdarza się ono tylko 5 razy na 100 u ludzi zw yczajnych; u kobiet zaś 3.

U przestępców w szelako 16 razy na 100 2).

Zaiste zamało pow odów i zam ałe p ow o­

dy do zaliczenia Corday do przestępców od urodzenia, zresztą typ takiego p rzestęp cy dla antropologów nie istnieje.

L ecz jakie są przyczyny, że szkoła L om - brosa nie upada, lecz w zrasta, czego d ow o­

dzą coraz n ow e nazw iska pracow ników we w skazanym przez L om brosa kierunku, p i­

sma peryjodyczne i zjazdy naukow e w celu badania kw cstyj przez niego poruszanych.

O to C. Lom broso dotyka bolącój strony życia społecznego i dotyka w im ię nauki i hum anitaryzm u. J e śli środki, dostarczane przez antropologiją, zaw iodły go i nie o d ­ k ry ł typu anatom icznego i fizyjologicznego zbrodniarza od urodzenia, od k rył zato typ sp ołeczn y zbrodniarza, w ykazał p ow staw a­

nie zbrodniarzów w skutek zw yrod n ien ia ro­

dzin i w arunków istnienia całych klas w sp ołeczeń stw ie. Zamiast w ięc wołać:

w zm acniajcie kary, woła: n ie p rzygotow u j­

cie zbrodniarzów . I te słow a budzą m yśli n ow e i uczucia lu d zk ie.

N a przytoczonych przez Lom brosa do stu n azw isk pracujących na drodze przez niego w ytkniętój, lub w obozie przeciw nym , nie spotykam y ani jed n eg o nazw iska naszego.

*) „ L ’a s s y m e trie so it d n cr&ne, so it d e la face p a r a i t jo u e r u n g r a n d ro le: o r elle e s t d e regle d a n s les crftnes n o rm a u x . T o p in a r d , R. d ’A. 1887.

p. 674.

2) O. c. p. 26 —28. D la o c e n ie n ia je d n a k ż e r z e ­

czy w istej d o n io sło śc i w s k az an y c h fak tó w n a le ż y

p rz y p o m n ie ć sobie, co T o p in a rd o k a ż d y m z n ic h

tw ie rd z i.

(8)

232 w s z e c h ś w i a t Nr 15.

N iem ogąc, ja k w idać, sam i zab ierać głosu w tak doniosłej spraw ie n a u k o w o -sp o łecz­

nej, przynajm niej bądźm yż nią za in ter eso ­ w ani.

W szak ju ż przed dw om a tysiącam i lat jed en rzym ianin w yrzek ł:

H om o sum et n il hum anum a me alienum esse puto.

1. R adliń ski.

CHEMOTAJIS.

W yrazem p ow yższym o zn a c zy ł P feffer ') nader ciek aw e zja w isk o , p o leg a ją ce na p rzyciągan iu , lub od p ych an iu d robnoustro­

jó w odznaczających się sam odzielnem i r u ­ cham i, a m ian ow icie m ikrobów , zarod n i­

k ó w , w od orostów , cia łek nasiennych, bez­

barw nych cia łek krw i i t. p. przez rostw ory pew nych przetw orów ch em iczn ych .

J e ż e li np. n ap ełn im y szk la n e rurki w ło s- kow ate rosczynem badanej su b sta n cy i c h e ­ micznej i, zam k n ąw szy je d e n ich koniec, d ru gi p ogrążym y w cieczy, zaw ierającej or­

gan izm y m ik rosk op ow e p ew n ego gatunku, natenczas zauw ażym y: 1) albo prąd tych istot ku o tw orow i rurki, w której po u p ły ­ w ie p ew n ego czasu znajdą się w w ielk iej ilości, 2) albo ruch ich w kieru n k u p rze ciw ­ nym , poczem w rurce danych d robnoustro­

jó w n ie znajdziem y, 3 ) albo w reszcie żadnej zm iany w ruchu zaw artych w cieczy d r o ­ bnoustrojów ży w y ch .

W pierw szym razie m ów im y o chem otaxis dodatniej, w drugim o ujem nej, w trzecim o obojętnej. Zam iast rurek w łosk ow atych u żyć m ożna tak zwanej kam ery w ilgotnej lub k u lek z w aty, badanym rosczynem m ateryi chem icznej zw ilż o n y c h . S to so w n ie do cha­

rakteru w łasności chem otaktycznych tej m a­

teryi w jój stosunku do d rob n ou strojów za ­ w artych w badanym p ły n ie, w kam erze (w a c ie ) znajdziem y bądź całe czop k i z tych

*) U e b e r c h e m o ta k tis c h e B e w e g u n g e n v o n B ak - t e r i e n , F la g e lla te n u n d V o lv o c in e e n . (U n te rs u c h . a. d . b o t. I n s t i t u t in T iib in g e n ).

drobnoustrojów złożon e, bądź n ieliczn e drobnoustroje, bądź ich brak zu p ełn y ').

D la badań w ew n ątrz tkanek, specyjalnie dla o cen y chem otaxis białych ciałek krw i, w prow adzam y do tkanki rurkę, z obu stron zam kniętą, napełnioną badanym płynem , a dopiero po założeniu jej w tkance prze­

łam ujem y ją pośrodku. O sile i charakte­

rze chem otaxis w nioskujem y z ilości zn ale­

zion ych w rurce leukocytów .

B adania chem otaktyczne za jęły żyw iej bijologów , g d y L eb er w skazał, że chem o- taxis przyjm uje pow ażne znaczenie w spra­

w ie chorobow ej zw anej zapaleniem . Z w ią­

zek m iędzy działalnością drobnoustrojów i objaw am i zapalnem i b y ł dotąd teoretycz­

n ie bardzo lu źn y. N ie um iano dokładnie w yrozum ow ać przyczyny, która spraw ia n agrom adzenie białych ciałek k rw i w p e w ­ nej okolicy tkanki, w yw ołu jąc objaw y za­

palne. N a zasadzie chem otaxis można owo nagrom ad zan ie w ytłu m aczyć jak o skutek dodatnio chem otaktycznego w p ływ u protein bakteryjnych na leukocyty.

C hem otaktyczne w łasności cia ł różnych w stosunku do leu k o cy tó w najobszerniej zb ad ał G ab ryszew sk i 2). J ak o ujem nie chem otaktyczne badacz ten w ylicza: sk o n ­ centrow ane rostw ory soli sodu i potasu, rostwory: 5% ch in in y, 10% alkoholu, w odę chloroform ow ą, kw as m leczny, 2°/0 rostwór jeq u irity , l ° / 0 do 10°/o g licery n y , żółć, m ło ­

de h od ow le ch olery kur. J ak o obojętnie chem otaktyczne: w odę, sole sodu i potasu w rosczyn ie od 0 ,l°/o do 1% , kw as karbolo­

w y, l ° / 0 rostw ory an typ iryn y, florydzyny, papajotyny (d la żaby), g lik o g ien , pepton, odw ar m ięsny, krew , ciecz wodną (hum or aquaeus), proszek karm inu w w odzie. Jako dodatnio chem otaktyczne w ylicza: 1% ro s­

tw ó r p ap ajotyn y (d la królika) i h od ow le następujących bakteryj: bacillus p yocya- neus, b. typ h i abdom inalis, b. p rodigiosus, staph. p y o g en es albus, laseczn ik i czer­

w on k i św iń i stare hodow le ch olery kur.

') J e ż e li w cieczy b a d a n e j z n a jd u ją sig ró ż n e g a tu n k i d ro b n o u s tro jó w , je d n e z n ic h m o g ą p o r u ­ szać się k u r u r c e , in n e w k ie ru n k u p rz e c iw n y m , sto so w n ie do sw y c h w ła s n o ś c i c h e m o ta k ty c z n y c h .

2) S u r les p r o p r ie te s c h im io ta c tią u e s d es L eu c o -

c y te s. A n n a les d e 1’i n s t it u t P a s te u r . 1890.

(9)

Nr 15. w s z e c h ś w i a t . 233 B adania B uchnera p osunęły sprawę, o k tó­

rej m ówim y, o pow ażny krok naprzód. W e ­ d le je g o zdania, bakteryje działają chem o- tak tyczn ie, dzięki proteinom bakteryjnym , ja k ie pow stają przy ich obum ieraniu, lub przem ianie w stecznej '). N ie produkty przem iany m ateryi bakteryj będących w p e ł­

nym rozw oju sprow adzają przeciw sobie armiją fagocytów (białych cia łek ), p rz e c i­

w nie, przem iana w steczna bakteryj je st przyczyną pow staw ania ciał chem otaktycz- nie na leu k ocyty działających. D lategoto m łode h od ow le ch olery kur posiadają inne w łasności chem otaktyczne, aniżeli stare, w których w ielka ilość trupów bakteryj w y w ią zu je w iele protein.

D o szeregu G a b ryszew sk iego dodaje B u ­ chner jeszcze w łasn e poszukiw ania. Zadał on sob ie m ianow icie pytanie, czy inne pro­

tein y roślinne n ie mają podobnych w łasn o­

ści, ja k p rotein y bakteryjalne. R zeczy w i- ście zn alazł, że n aw et św ieżo przygotow ane g lu ten o-k azein i legum in, zaw iesina mąki pszennej, do których uniem ożliw iony b ył dostęp bakteryj, w yw ierały chem otaxis na leu k ocyty.

N astępnie badał B. w łasności chem otak­

tyczn e części sk ład ow ych tkanek ciała z w ie­

rzęcego, doprow adzając je bądź do stanu zasadow ych alb u m in atów , bądź do stanu materyj chem icznych od tych ostatnich p o ­ chodzących. A lb u m in aty zasadow e z m ię­

śni, w ątroby, p łu c, nerek królika okazały silną, ze krw i i żółtka kurzego słabą, z w łók - nika i białka kurzego żadnej chem otaxis.

H em ialboza działa dosyć siln ie, pepton b ia ł­

k ow y p rzeciw n ie nie o k azyw ał żadnego skutku, klćj zaś d ziałał dodatnio chem o- taktycznie, ch ociaż przygotow any b ył w w a­

runkach ścisłój aseptyki.

Z tych dośw iadczeń w nioskuje Buchner,

„że nie końcow e produkty roskładu (ja k kreatyna, kreatynina, m ocznik i t. d. a na­

w et pepton), n ie ostatnie ogn iw a spraw y utleniania w ciele zw ierzęcem są przyczyną w p ły w u ch em otak tyczn ego na leu k ocyty, lecz raczej p ierw sze ogn iw a przem iany m a­

te r y i”. Za takie uw ażać n ależy ju ż alb u ­ m inaty zasadow e, są to bow iem zm ienione

ł) P a t r z W sz e c h ś w ia t N r 11 z r. b.

substancyje białkow ate, przy pow staw aniu których w yd ziela się am onijak i siark o­

wodór.

P ow yższe spostrzeżenia tłum aczą więc n iety lk o m echanizm spraw y zapalnej, ale objaśniają zarazem i m echanizm rezorpcyi obum arłych części tkanek i udział, ja k i przy tem przyjm ują chem otaktycznie zw a­

bione leukocyty. M ateryje chem iczne, po­

zornie obojętnie chem otaktyczne, działają na tkanki niszcząco, a pow stające przy za ­ m ieraniu tkanek p ierw sze produkty p rze­

m iany są przyczyną nagrom adzania się bia­

łych ciałek, które, u le g łszy dalej dezorga- nizacyi, stają się ciałkam i ropnem i. (W e ­ d łu g artykułu prof. W eigerta w „Fort- schrifte der M ed icin ”).

Se.iv. Sterling.

N A J N O W S Z E

W YPRAW Y FRANCUSKIE

W A F R Y C E .

(D o k o ń c z e n ie ).

M iasto K o n g , albo P o n g liczy 1 2 0 0 0 do 1 5 0 0 0 m ieszkańców , w yłącznie m ahom etan i przytem um iejących czytać i pisać; w s z y ­ scy piszą po arabsku i kom entują koran, niebędąc jednak takim i fanatykam i, jak p u lo w ie i arabow ie. W ied zą o istnieniu trzech w ielk ich religij, albo „di'óg” M ojże­

sza, Jezusa i M ahom eta, które n aw et w ich m niem aniu, są id en tyczn e co do znaczenia i w artości, poniew aż prow adzą do jed n ego B oga.

Ruch h an d low y w K o n g je s t bardzo oży­

w ion y, bo oprócz artyk u łów żyw ności na

rynku tutejszym dostać m ożna w szelk ich

tow arów europejskich. M onetą obiegow ą

są m uszle kauri i piasek zło ty pochodzący

z B on d u k u , G urunsi i in n ych m iejscowości

na wschód p ołożon ych . P rzem ysł polega

na w yrobie tkanin baw ełnianych, roscho-

dzących się po całej krainie N igru, n ie w y -

łączając aszantów i w ybrzeża Z łotego oraz

(10)

234 w s z e c h ś w i a t . N r 15.

p ierw otn ych farbiarniach, barw iących na kolor in d ygo, w lic zb ie o k o ło 150. Z aj­

m ują się też hodow lą k on i.

P o trzytygod n iow ym p o b y cie w K o n g , B in ger w y ru szy ł teraz na p ó łn o c, poraź drugi p rzeb ył rzekę K om oe i d otarł do n a j­

bardziej zachodniój g a łęzi W o lty , m ian ow i­

cie W o lty C zarnej. Ze spostrzeżeń B in ge- ra, łą c zn ie z w iadom ością przyniesioną przez K rau sego, w ynika, że system at t6j rzeki w ypada zn aczn ie dalej ku p ółn oco-zach o- dow i posunąć, niż to dotąd przypuszczano;

źródła W o lty zachodniej albo Czarnej p o ło ­ żone są w pobliżu źró d eł K om oe oraz rzeki D ie li dążąc6j do M ayel D a n ev el na p o ch y ­ łościach jed n e g o i teg o sam ego w zgórza N atinian Sikaso, którego w ysokość B in g er ocenia na 780 m nad poz. m.

P rzez kraj G u runsi, pogrążony w ted y w łaśnie w anarchii i p ustoszony p rzez r o z ­ bójnicze bandy H aussa, p odróżnik sz c z ę śli­

w ie d ostał się do W a g a d u g u , sto licy k r a ­ ju M ossi i z tym krajem zam ierzał za ­ w rzeć traktat oddający g o pod protektorat F ran cyi. P ro jek t ten nie u d a ł się, p o n ie ­ waż do W a g a d u g u d oszła w ieść o zb liżan iu się w yp raw y uzbrojonej (n iem ieck iej von F ran ęois z T o g o ), sk u tk iem czeg o w czar­

n ych obudziła się nieufność i B in g er zm u ­ szony został n ie ty lk o opuścić W agadugu, ale i cofnąć się z kraju M ossi. Z tem w ię k ­ szą p rzykrością zrzek ł się nasz francuz d a l­

szeg o p osuw ania się na p ółn oco-w sch ód , że pierw otną je g o m yślą b yło topograficznie z łą czy ć sw oję m arszru tę z drogą B artha w L ib tak o i stam tąd przez n ad n igiersk ie krainy B urm ę i B ussang dotrzeć do S a la g i nad W oltą.

K raj M ossi p rzed staw ia zupełną rów n in ę, urodzajną i sz czeg ó ln ie nadającą się do r o l­

nictw a i h od ow li bydła. Z ajm ują się tutaj i hodow lą koni, w szelako n a jlep sze b yd lęta sprow adzane są z m iejscow ości g ra n iczą ­ cych z M assiną; zato w ysok o ro zw in ięta je st h od ow la o słów . W drodze z W a gad u gu do S a la g i przez kraj G urunsi n ie ob yło się bez p rzygód , g d y ż w m iejscow ości W ale- W ale podróżnik, zm ożony trudam i d alekiej d rogi, zach orow ał ciężko i w ciągu 45 dni le ż a ł w dom u jed n e g o m uzułm anina. B in ­ g er n ie ma słó w dla o p iek i i gościn n ości, ja k iej od m ieszk ań ców w tym czasie doznał;

dość pow ied zieć, że im an m iejscow y i jeg o gospodarz p osyłali po m asło dla n iego do m iejscow ości o dw a dni d rogi o d le g łe j.

W innej znow u ok olicy n a czoln ik ż y c z li­

w ość sw oję tak daleko posunął, że p odróż­

nikow i, notabene k aw alerow i, d arow ał aż trzy kobiety m łode z tem, żeby zaraz z n ie­

mi w stąpił w dozgonne związki; B in g er nie m iał n ic lep szego do zrobienia, ja k w ydać je za sw oich trzech służących. P o drodze do S a la g i podróżnik p rzeb ył okolice z a lu ­ dnione przez p ółd zik ie plem iona, żyjące w podziem iach um yślnie wykopanych: nie w ypadało odm aw iać gospodarzom , ofiarują­

cym sw oje nory na n ocleg, ale przejście było straszne wobec m iryjad krw iożerczych ow adów napastujących w nocy.

W Październiku B in g er znalazł się ju ż w Saladze, położonej w łaściw ie w pew nem oddaleniu od W olty. Jestto bardzo w ażny punkt h an d low y w Sudanie; handel p ro w a ­ dzi się g łó w n ie solą, ale i w odą, której tu brak, drzew em , orzecham i kola i tow aram i europejskiem i, przychodzącem i z A k k ry na w ybrzeżu Z łotem . P o ło żen ie S a lagi ma być okropne w ed łu g opisu Bingera: w sz ę­

dzie naokoło i w ew nątrz tego m iasta lic z ą ­ cego 6 000 m ieszkańców znajdują się błota i kału że, zatruw ające m iazm atam i pow ie­

trze i w ytw arzające gorączki zaraźliw e, szk o d liw e n aw et dla czarnych; brak w ody zdatnej do picia niem ało p rzyczyn ia się do pogorszenia zdrow otności, nieochędóstw o m ieszkańców trudne do w yobrażenia. B i n ­ ger w ysok ość S a la g i ocenia na 200 m nad poz. m orza, podczas gd y von F ranęois na 170.

Z S a lagi szed ł B in ger dalój praw ym brze­

giem W o lty do K intam po, pośród ok olicy niskiej i błotnistej ale pokrytej p rzepysz­

ną, bujną, zw rotnikow ą roślinnością, która w zbudzała zach w yt n a w et w czarnych to­

w arzyszach podróżnika (lija n y , paprocie, sterculia, bom bax i t. d.). T y lk o p rzen i­

kająca w szystko w ilgoć, zjad liw e m rów ki i krocie w ężów sta n o w iły odw rotną stronę teg o krajobrazu. K intam po je s t m iejsco­

w ością zdaw na ze sw eg o h andlu znaną,

p rzew ażnie orzecham i kola, pim entem , n ie ­

w olnikam i, p iask iem złotym i tkaninam i,

te ostatnie id ą na p o łu d n ie do A szantów ;

lic z y 3000 m ieszkańców ; w ysokość K intam -

(11)

Nr 15. W SZECHŚW IAT. 235 po nad poziom m orza B in ger ocenia na 220

m etrów .

Nad W oltą u słyszał B in ger o p rzebyw a­

niu jed n eg o ze sw oich ziom ków w Bondu- ku, zanim jed n ak że dotarł do tego miasta, ju ż tam ten w yru szył z powrotem do K onga.

Po 10-d n iow ym pobycie w B onduku, m iej­

scow ości, prow adzącej bardzo ożyw iony handel z w nętrzem kraju i wybrzeżem , zna­

nej ju ż w X t stuleciu przez arabów z handlu zlotem , B in ger p osp ieszył czem prędzej do K on ga, gd zie zastał w d. 5 S tyczn ia 1889 r.

T reich - Lapl&nea, rezydenta francuskiego w W ielkim Bassam ie, w ysłan ego przez rząd francuski z zapasam i żyw ności na pom oc podróżnikow i, o k tórego lo sy sp o łecz eń ­ stw o zaczęło się ju ż na dobre niepokoić.

P ierw szy to raz B in ger m ógł użyć m ow y ojczy stśj, po dwu latach m ów ienia języ k a m i m andingo i bambarra. W porę p rzy b y w a ­ ła pom oc dzielnem u badaczow i, bo już w Bonduku zd ech ł mu ostatni koń, środki m ateryjalne zu p ełn ie się w yczerpały i n a d ­ zw yczajn e znużenie ogarnęło jego osobę, tak, że sam on ju ż zaczął w ątpić o tem, czy k ied yk olw iek ujrzy ojczyznę. O statnią część podróży, zdobyw ając się na praw dzi­

wy w y siłek en ergii, p rzeb y ł B in g er p ie­

chotą i nieopisaną była je g o radość, w yn i­

kająca ze spotkania rodaka.

P r zez ciąg k ilk u dni pobytu w K o n g , obadwaj podróżnicy zaw arli z królem K a- ram oko um ow ę, na mocy której państwo je g o oddało się pod protektorat F rancyi i stało się eo ipso ow ym m ostem , łączącym posiad łości francuskie nad N igrem z w y ­ brzeżem K ości S ło n io w ej. P o u sk u tecz­

nieniu tego kroku podróżnicy udali się w drogę do W ielk ie g o Bassam u, trzym ając się jed n a k biegu K om oe, która na znacznej przestrzen i je st spław ną. P o drodze po­

dróżnicy jeszcze zaw ierali traktaty z oko- liczn em i ludam i, tak, że w ten sposób W ie l­

ki Bassam zw iązan y został zapom ocą n ie ­ przerw anej sieci państw przyjaznych — z K ongiem i porzeczem N igru.

P ozo sta je nam jeszcze zreasum ow ać re­

zu ltaty osięg n ięte przez w yp raw ę B ingera, w ykazać jej znaczenie dla orografii ih id r o - grafii Sudanu Zachodniego.

C ały kraj p rzeb yty przez kapitana B in ­ gera na w schód od górn ego N igru nie '

przedstaw ia w yraźnych łańcuchów g ór­

skich, lecz tylk o odosobnione szczyty g ra ­ nitow e mało w ystające nad otaczającą p o ­ wierzchnią płaskow yżu. S zczyty te n a ­ praw dę nie zasługują na nazw ę gór, lecz raczej w zgórz, z których przew ażna w ięk ­ szość nie w yższą je st od naszych gór Ś w ię ­ tokrzyskich, a k ilk a zaledw ie ja k m asy

w N auri na południo-w schod zie od W aga- dugu (1 800 m nad poz. m.), jak szczyt K o - m ono (1 4 5 0 m), który zm usza rzekę K om oe do zw rócenia się nagle na południe, zasłu ­ gują na porów nanie z B abią Górą i P ilsk o w zachodnich Beskidach. K u południow i w yżyn a niebardzo raptow nie się obniża w kierunku dolnego biegu W o lty , K om oe i in n ych rzek spływ ających na wybrzeże zatoki G w inejskiej. Na wschód od Bagoe N iger nie otrzym uje już w iększych d op ły­

w ów w krainie objętej jeg o łukiem , a w ody w ew nętrzne w yżyn y zasilają drugorzędno rzeki Lahu, D abu, K om oe i W oltę; w ynika stąd, że wbrew istniejącym dotąd poglądom zlew isk o N igru musi uledz zm niejszeniu na mapie.

W obszarze N igru panują piaskow iec i ruda darniow a jak o części składow e gru n ­ tu; roślinność, w ogóle biorąc, jest nędzna i tylk o w w ilgotn ych m iejscach i dolinach rozw ija się bujniej. O bszaf K onga składa się przew ażnie z granitów ; tutaj rolnictw o j w praw dzie dobrze się rozw ija, ale szkodzi mu brak w ody; palm y i banany mają p rze­

w ażne znaczenie. Tem peratura od M arca do C zerw ca je st nieznośna: przeciętną tem­

peraturę dnia obserw ow ał B in g er w cieniu + 4 0 ° C., gd y w słońcu upał d ochodził do + 60° C. W części północnej obszaru N i­

gru h od ow la bydła i koni (kraje M ossi i M assina) stanow i głów n e zajęcie m iesz­

kańców; w p ołu d n iow ej, w porzeczu dolnej W o lty , B inger, ja k w iem y, zach w ycał się bujną zw rotnikow ą roślinnością — palmą o leistą, sterkuliją, baobabem , bom baksem i t. p. P o d gąszczem n ieprzebytym lijan i paproci ukryw ają się tu n ajbogatsze m oże w A fryce złotodajne pokłady kwarcowe;

toteż w yd ob yw an ie piasku złotego i ziarn złotych stanow i tu g łó w n e zajęcie w ielu bardzo m iejscow ości. B in ger dokładnie zba­

d ał obszar rosprzestrzenienia się rozm ai­

ty ch roślin upraw ianych i drzew ow oco-

(12)

236 W SZECH ŚW IA T. Nr 15.

wych; m y tu przytaczam y ty lk o , że upraw a prosa i sorgo n ie sięga poza 8° ku p o łu ­ d n iow i, ignam y zaled w ie dochodzą 12° na p ółn oc, m iędzy 8° a w ybrzeżem niem a w ca ­ le zboża, tylk o upraw iane są: kukurydza, m aniok, ignam y i p rzed ew szy stk iem ba­

nany.

S zlak swojćj drogi B in ger zd ją ł zapom o- cą b u soli, a nadto n ad ał m u jeszcze p e w ­ n iejszą pod staw ę przez 13 astronom icznych oznaczeń m iejsca. N ie b yło to ła tw e zada­

nie w obec tego, że podróżnik m u siał u k r y ­ w ać sw oje narzędzia przed krajow cam i, a od czytyw ać azym uty pokryjom u; u tych lu d ów w idok z w y k łe g o św istk a papieru m oże być p rzyczyn ą zgu b y podróżnika i stanow ić o pow odzeniu w yp raw y. N ie ­ stety, narzędzia takie jak chronom etry, ba­

rom etry i term om etry pod koniec p o d r ó ­ ży u le g ły uszkodzeniom g łó w n ie w skutek zm ian tem peratury i czyn n ik ów atm osfe­

rycznych; d latego ostatnie ozn aczen ia B in - gera w ym agają spraw dzenia. C ałkow ita d łu gość drogi przebytój i zm ierzonój przez B in g era w yn osi b lisk o 4 0 0 0 kilom etrów . D zię k i swojój znajom ości ję z y k ó w sudań- skich podróżnik zebrał bardzo szczeg ó ło w e w iadom ości o punktach bardzo o d leg ły ch od sw ojego szlaku i przez to znakom icie rosszerzył zakres naszych w iadom ości o S u ­ danie.

R ozum ie się, n ajciek aw szą stroną podró­

ży kapitana B in g e r a , ze w z g lęd u na je g o p op rzed n ie prace lin g w isty czn e, je st cha­

rakterystyka etnograficzna p rzebytych o k o ­ lic i do nićj, zdaje się, p odróżnik zebrał n aj­

bogatsze m ateryjały w postaci liczn y c h słow ników ; d zieło to jed n a k , o ile m nie wiadom o, nie zostało dotych czas ogłoszon e.

W o g ó le w części Sudanu, której d otk n ęła podróż B in gera, istn ieje siedem w iększych grup etn iczn ych . G rupa m ande (m andingo, bam bara-m alinke i in .) zam ieszkuje pań­

stw o Sam ory i K o n g , zresztą liczn e k olon ije tego szczepu rosproszone są po rozm aitych stronach S udanu — je stto rasa zd ob yw cza par excelen ce. D alój B in g er odróżnia g ru ­ pę sien ere albo sien u -fo w p ań stw ie T ieb y , g u ru n ga w G urunsi i B u ssan g, grupę mo w kraju M ossi, haussa po obu stronach N i­

gru środ k ow ego i na p ółn oco-zach od zie od S o k o to , grupę aszanti i w r e s/c ie p u lów ,

których B in ger w id ział około D żenne i w M assinie, a którzy chociaż bardzo ros- p ow szechnieni m iędzy Senegalem a N igrem nie sięgają tutaj dalój 11° szerokości ku po­

łu d n io w i. B ogactw o jed n ak etniczne tćj części Sudanu na tem się nie ogranicza:

B in ger znalazł tu ludy, których stanow isko pośród szczepów afrykańskich m ocno go zastanaw ia, albow iem języ k i ich głęboko się różnią od wspom nianych grup. C ałe szczęście, pow iada B in ger, że ludy M ande i H aussa są tak handlujące i że ich w szę­

dzie w obszarze N igru znaleść można: ze znajom ością tych ję zy k ó w i arabskiego m oż­

na przejść w szystk ie kraje, objęte łukiem Nigru.

P od róż kapitana B ingera pow iększyła n iety lk o w iedzę gieograficzną, ale zarazem przyniosła niem ałe korzyści h andlow e i p o ­ lity czn e francuzom . P o lity k a , zain au gu ro­

w ana przez F aidherbea w k o lo n ii S en egal, od n iosła za G allien iego św ietne zw ycięstw o przez rosszerzenie w p ływ u francuskiego aż do górn ego N igru; kapitan B inger szczęśli­

w ie u zu p ełn ił te korzyści przez zaw arcie traktatów z państwam i T ieb y, K on g, B on- duku, jak o też z pom niejszem i państew kam i aż do w ybrzeża K ości S łon iow ej. T akie za o k rą g len ie i rosszerzenie posiadłości fran­

cuskich m iędzy Senegalem a N igrem i nad zatoką G w inejską budzi we francuzach chęć ląd ow ego połączenia Seneg^m bii i k ra ­ jów nad N igrem z A lg ie r y ją i stw orzenia w ten sposób państwa k olon ijaln ego, które- by ob jęło całą zachodnią A fryk ę od A lgie- ryi i T unetanii aż do wybrzeża S łon iow ego.

O w iele bliższe i ła tw iejsze do urzeczyw ist­

nienia korzyści otw orzyła podróż kapitana B in gera pod w zględem handlow ym : zjaw ia się bow iem m ożność skierow ania o ży w io n e­

go handlu z rynków K o n g i B onduku do francuskich faktoryj w A ssin ie i W ielk im B assam ie i p rzez to nadania tym punktom , pędzącym dotąd m arny żyw ot, w iększego znaczenia han d low ego, chodzi tylk o o ener- giją w kupcach francuskich, któraby p o ­ z w o liła im w ytrzym ać w sp ółzaw od n ictw o an g lik ó w na Z łotem w ybrzeżu i niem ców w T ogo.

N a zakończenie muszę dodać, że tak sz c z ę ­

śliw a w sw oich w ynikach podróż kapitana

B in gera w y w o ła ła w latach 1890— 91 cały

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dla realizacji Umowy Zespół zobowiązuje się do dołożenia wszelkich starań by zapewnić Przyjmującemu zamówienie pełny i nieodpłatny dostęp do środków i aparatury

Student definiuje wszystkie wymagane ogólne zasady prawa unijnego dotyczące stosowania prawa UE przez organy administracji publicznej, ale nie potrafi ocenić.. konsekwencji

Dostrzega związek pomiędzy posiadaną wiedzą a możliwościami rozwiązywania problemów, potrafi podać kilkanaście przykładów.. Bejgier W., Ochrona osób i mienia,

Z powyższych przyczyn pow innyby więc wszystkie, szczególnićj wysokie i położeniem swem na uderzenie pioruna narażone budynki publiczne, być zaopatrzone w

ZASADA OGÓLNA załatwienie sprawy wymagającej przeprowadzenia postępowania dowodowego powinno nastąpić bez zbędnej zwłoki, jednak nie później niż w ciągu miesiąca, a

Reasumując, Dwie rocznice… są pozycją, którą można polecić wszystkim miłośnikom historii Polski XX wieku, ale także uczniom i studentom kie- runków takich jak historia

P2 Cele i zakres prowadzonej działalności, zasady funkcjonowania, tryb pracy, metody i formy pracy poszczególnych wydziałów czy też wyodrębnionych komórek

Rozumie potrzebę uczenia się przez całe życie oraz konieczność ciągłego rozwoju osobistego i zawodowego z zakresu stosowania systemów informatycznych w