• Nie Znaleziono Wyników

Cześć Świętych Polskich. R. 4, nr 4=14 (1937)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Cześć Świętych Polskich. R. 4, nr 4=14 (1937)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok IV Warszawa 1937

CZEŚĆ ŚWIĘTYCH POLSKICH

W I E R Z Ę . . . W Ś W I Ę T Y C H O B C O W A N I E . . .

O R G A N P O Ś W IĘ C O N Y S P R A W O M K A N O N I Z A C J I I C Z C I Ś W IĄ T O B L IW Y C H , B Ł O G O S Ł A W I O N Y C H i Ś W IĘ T Y C H P O L S K IC H

Kwartalnik Październik-Grudzień

Nr. 4(14)

-Ś w ię ty m s ła ł s ię na z ie m i, kto u m ia ł p rz y ja ź ń z a w rz e ć z e Ś w ię ty m i".

O . Jan B e yzym

T r e ś ć z e s z y t u : O d R e d a k c ji, s tr. 2 — Z o r g a n iz o w a ć c z c ic ie li Ś w ię ty c h P o ls k ic h , s tr. 3 — 0 b e a ty fik a c ję O . B e y z y m a , s tr. 5 — D z iw n a na sza o b o ję t­

n o ść, s tr. 9 — C z y ż to n ie w s ty d ? s tr. 1 1 — O . H o n o r a t K o ź m iń s k i, s tr. 1 2 — C z e ś ć b ł. K in g i n ie u s ta je , s tr. 1 4 — S p ra w a b e a ty fik a c ji k a rd . H o z ju s z a ; s łr. 15*.

(2)

Od Redakcji

Z n o w y m r o k i e m — t a k , j a k z a p o w i e d z i e l i ś m y z w i o s n ą b. r. — i t o d z ię k i p o p a r c i u S z a n . C z y t e l n i ­ k ó w — R e d a k c j a n a s z a p r z y s t ę p u j e d o p o w i ę k s z e n i a o b j ę t o ś c i k w a r t a l n i k a „ C z e ś ć Ś w i ę t y c h P o I s k i c h “ —i t o b e z p o d n o s z e n i a p r e n u m e r a t y . D o k a ż d e g o z e s z y t u k w a r ­ t a l n i k a d o d a n y b ę d z i e t y c h s a m y c h r o z m i a r ó w z e s z y t , o b e j m u j ą c y ż y c i o r y s j e d n e g o z n a s z y c h Ś w ię t y c h .

Z w r a c a m y się p r z e t o z u p r z e j m ą i g o r ą c ą p r o ś b ą d o P . T . D u c h o w i e ń s t w a , a o s o b liw ie P . T . P r e f e k t ó w S z k ó ł n a c a ł y m o b s z a r z e R z e c z y p o s p o l i t e j , d o P . T.

A l u m n ó w S e m i n a r i ó w D u c h o w n y c h i d o N o w i c j a t ó w Z a k o n n y c h , a b y r a c z y l i — jeż e li p r a g n ą s k ł a d a ć t o m y z p o s z c z e g ó l n y c h ż y c i o r y s ó w — n a d s y ł a ć w c z e ś n i e p r e n u m e r a t ę r o c z n ą w s u m i e 1 zł., g d y ż w r a z i e w y ­ c z e r p a n i a w s p o m n i a n y c h z e s z y t ó w , d la u z u p e ł n i e n i a b r a k u j ą c y c h z p o w o d u s p ó ź n i o n e g o z a m ó w i e n i a , n o ­ w y c h n a d d r u k o w y w a ć n ie b ę d z i e m y .

R e d a k c j ą k w a r t a l n i k a „ C z e ś ć Ś w i ę t y c h P o l s k i c h "

o d n o w e g o r o k u 1938 k i e r o w a ć b ę d z i e ks. F r a n c i s z e k B a r d e l, s p r a w i e p o d n i e s i e n i a c z c i n a s z y c h Ś w i ę t y c h c a ł y m s e r c e m o d d a n y .

Kto pozyska dwóch n o w y c h p r e n u m e r a t o r ó w i prześle nam z adresam i p rzed p łatę roczną ich i swoją razem kwotę 3.— zł. i załączy 25 gr. na przesyłkę, otrzym a odw rotną pocztą jako nagrodę, książeczkę p. t. „Poczet Ś w ię­

tych i B łogosław ionych Patronów Polski", (str. 128

z 55 rycinami).

(3)

Zorganizować czcicieli Świętych Polskich

...= = ---— -■■■■■■■■.. .... ... ... - " = 3

Już w r. 1924 na tam a ch w arszaw skiego „Przeglądu Katolickiego", a potem w osobnej, sporej broszurce p. t.

„O cześć i kanonizację P a tro n ó w Polski" (Kielce 1929, stron 47), niestrudzony p ro p ag a to r k u ltu Św iętych Polskich;, o. Franciszek Ś w iątek , redem ptorysta, nawoływał do zorga­

nizow ania w szystkich czcicieli Ś w iętych Polskich na zie­

m iach naszych. W oła ł bardzo słusznie:

„społeczeństwo polskie katolickie powinno wystąpić z akcją zorganizowaną, by kult swych P atronów p rzypro­

wadzić do dawnej świetności. D obre ch ęci, wysiłki p o je ­ dynczych osób, n ik ły w y d ad zą rezu ltat, a n a w e t z góry sk a z a n e są n a n ie p o w o d ze n ie o ile dotyczą spraw b e a ty ­ fikacyjnych (względnie kanonizacyjnych), jeżeli ich nie poprze całe społeczeństw o k a to lic k ie : planow ą i zorganizo­

w a n ą a k c ją ”.,. („O c z e ś ć . s t r . 42).

I dlatego wzyw ał do powołania do życia „Kom itetów dla popierania kultu naszych Św iętych Patronów".

W ezw anie to nie zostało zrealizowane. A le — nie przeszło bez echa. W W a rsz a w ie bowiem g a rstk a odw ażnych ósób, ożywionych płom ienną czcią dla naszych Św iętych R odaków , skupiła się, celem podjęcia — choćby w jak najskrom niejszych ram ach na razie — stałej p r o p ag a n d y tej c z c i :

Pod patronatem entuzjasty kultu Świętych Polkich, o. A le k s a n d ra Piotrowskiego, redem ptorysty, rozpoczęto w ydaw anie broszur propagandowych, a co najw ażn iejsze:

stałego organu, na razie kwartalnika, p. t. „Cześć ś w ię ­ tych Polskich" (W arszaw a, ul. W ilcza 25, m. 6). Szkoda — że dotąd nie p ow ołano do życia organizacji, która by skupiała na catym obszarze R zeczypospolitej czcicieli .„Świętych Polskich i stała się moralną i finansow ą pod­

porą d la czasopisma.

Zw róciłem się przed rokiem do J. Emin. Ks. K a rd y n a ła

P ry m a sa Dra A u g u s ta Hlonda, p rzed k ład ając mu gotowy

projekt statutu (i regulamin) „Związku czcicieli św ięty ch

(4)

4

Polskich, prosząc Go o łaskaw e zainteresow anie się plan o ­ w a n y m Z w ią z kie m i o przedłożenie projektu n a Konferencji Episkopatu.

W dniu 9 lipca 1936 r. otrzym ałem od K siędza P r y m a ­ sa następującą odpow iedź :

„Przedłożyłem ostatniej Konferencji E piskopatu sp ra w ę i s ta tu ty „Zw iązku czcicieli Św iętych Polskich". K onfe­

rencja, z a p oznaw szy się z celami zam ierzonego Z w ią z k u i z jego strukturą organizacyjną, postanow iła Z w ią z k u tego nie pow oływ ać do życia jako organizacji ogólnopolskiej, n a to m ia st p oszczeg ó ln i Księża Biskupi, o ile b ęd ą tego zdania, mogą dopuszczać tego rodzaju organizację

W

obrę­

bie w łasnych d iecezyj“.

( P o d p is a n o : A u g u s t K ard. Hlond).

Spra w a w eszła zatym w tę faze, że została o d d a n ą pod op iek ę p oszczególn ych naszych N ajdostojniejszych flrcypasterzy, którzy — wedle swego u zn an ia — mogą p o ­ w ołać do życia w spom niany Z w ią z ek w r a m a c h swych diecezyj.

Oczywiście, że „ Z w ią ze k czcicieli Św iętych Polskich*, m usi rozłożyć sw e prace i zadanie celow o, jak to już prz e d laty projektow ał o. Świątek, w ytyczając potrójne ro­

dzaje pracy trzem osobnym sekcjom , a m ia n o w ic ie : 1) sekcji hagiograficznej, 2) sekcji kanonicznej i 3) sekcji finansow ej.

1. S ek cja hagiograficzna m iałab y za z a d a n ie : w y d a ­ w anie żywotów świętych i świątobliw ych P olaków i Polek, ich obrazów i t. d. Z a ję ła b y się ona również ogłoszeniem d rukiem pism n a szych świętych Rodaków , co jest ogromnie w a ż n y m dla ich kultu i dla sam ego społeczeństw a. W y s ta r ­ czy tu przytoczyć nie w y d a n e dotąd p ism a teologiczne Iza­

jas z a Bonera, kard. Hozjusza, k a z a n ia bł. Szym ona z Lipnicy, dz ie ła m istyczne W iel. M. M archockiej, olbrzym ią w iększość pism o. S ta nisław a P a p c z y ń sk ie g o . W ysta rcz y przypom nieć, że znane za granicą dzieła ascetyczne o. K a s p ra Drużbic- kiego i o. Mikołaja Łęczyckiego w języku łacińskim — nie zostały przysw ojone P olakom i t. d. (Porów. o. Świątek

„ O c z e ś ć . . s t r . 42 i n., j. w.).

(5)

2. Sekcja kanoniczna zajęłab y się p rzed e wszystkim sp ra w am i beatyfikacyjnym i, b ędącym i przez półtora wieku w zastoju. W sekcji tej m usieliby się skupić fachowcy, znający przepisy, zw yczaje i p ra k ty k ę Kościoła św. w s p ra ­ w ach beatyfikacji i kan o n iz a c ji Sług Bożych, a w pierw szym rzędzie postulatorzy diecezjalni dotyczących spraw.

A są przecież s p ra w y niektóre zupełnie dojrzałe, j a k : beatyfikacja X. P apc z y ń sk ie g o i X. W yszyńskiego, kanoni- zacja bł. Kingi i bł. S zym ona z L ipnicy (porów. o. Świątek, j. w. str. 43).

3. S ekcja finansow a zajęłaby się w ażną spraw ą m a ­ terialnego p oparcia kultu P atronów Narodu. H ojne zapisy n a szy c h przodków na cele k a n o nizacyjne zagrabili najeźdźcy, now e fundusze trz e b a zbierać od nowa... A le przecież nie b ę d z ie o nie trudno, gdy akcja będzie należycie zorganizo­

w ana. Jest nas przecież katolików p o n a d d w adzieścia milionów w P o l s c e !

*

Czas najw yższy ruszyć z m iejsca i zakończyć okres z a n ie d b a n ia ! x). Kg Henryk Weryński.

O beatyfikację O. Beyzyma

Sprawa m adagaskarsko- polska.

(W e r) W łuckim tygodniku p. t. „Życie Katolickie"

(z 8 sierpnia r. b.) czytam y na naczelnym miejscu bardzo c ie k a w y artykuł, zw iązany z tegoroczną 25-tą rocznicą zgonu ks. Beyzyma.

Parę tygodni tem u um ieściliśm y wiadom ość, że trę d o ­ w aci n a M a d ag a sk a rz e zwrócili się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego o. Jana B eyzym a T. J. Daleko od nas ten M a d ag a sk a r, wielka, do A fryki p rzynależna w yspa, a jed n a k w ystąpienie jego m ieszkańców , czarnoskórych Malgaszów, obchodzi nas

' =.. = = = ... ... ■ g

*) P o ró w , u lo tk ę .Sm ut na p ra w d a ’ ... ks. W ery ń sk ieg o , którą w y s y ła ją P. P. No rbe rtan ki, Kraków, Z w ie r z y n ie c .

(6)

6

szczególnie blisko. Bo o. Jan Beyzym, o którym oni piszą do Stolicy Apostolskiej, to nasz rodow ity szlachcic wołyński, z wielu naszym i rodami w ołyńskim i spokrew niony. Choć obecnie za kordonem sowieckim, ale na W ołyniu przecie jest wieś Beyzymy W ielkie w pow. zasław skim , w której on, w dom u swego stryja, w r. 1850 przyszedł na świat. W p o ­ wiecie zw iahelskim jest wieś jego rodziców O nackow ce, w której spę dził on swe dzieciństwo. W naszym w ołyńskim Ł a b u n iu przyjął pierw szą K om unię św. G d y m ają te k r o d z i­

ców po po w sta n iu 1863 r. został skonfiskowany, p rz e b y w a ł często u swoich krew nych na Podolu, we wsi Śledziach.

G im n az ju m ukończył w Kijowie. Słowem p o sta ć to zw iązana blisko z całym i naszym i Kresami, a zw łaszcza z W ołyniem .

jak ż e to się stało, że o szlachcica wołyńskiego Jana Beyzym a tak się troszczą czarni M algasze z M a d a g a s k a ru ? Jak się stało, że szlachcic wołyński Jan Beyzym poczyna sięgać po najw yższą chwałę, po w yniesienie na o łta rze ?

„Jakimże to praw em , mości Beyzymie, — chcielibyśm y z a ­ p y ta ć słowy Sienkiewicza, — chcesz wejść tam , dokąd ni urodzenie, chociażby ta k zacne jak twoje, ni sen ato rsk ą godność, ni urzędy koronne, ni m a je sta tu n a w e t purpury, jeszcze sam e przez się wolnego wstępu nie d a ją ? dokąd nie gościńcem szerokim, w poszóstnej karecie, z hajd u k a m i się jedzie, ale stromą, ciernistą drogą cnoty w sp in a ć się trzeba"?

T w a r d ą drogą, drogą pow ołania zakonnego i ciężkiej ofiary, doszedł do tego Jan Beyzym. Do sta nu duchow nego czuł pow ołanie od wczesnej młodości, to też miało go oglą­

d ać w swoich m urach, jak o tym m arzył, sem inarium żyto­

mierskie. J e d n ak zrządzeniem Bożym w y p a d ło mu znaleźć

się za ówczesną granicą austriacką, gdzie p rze byw ał po

po w sta n iu jego ojciec. Z a m ia s t do sem inarium , w stąpił do

now icjatu o. o. jezuitów. W tym zakonie, po dłuższej pracy

w słynnym chyrow skim z a k ła d z ie w ychow aw czym , p o s ta n o ­

wił poświęcić się służbie najnieszczęśliw szym , najbardziej

opuszczonym , trę dow a tym . W y je c h a ł w tym celu na M a d a ­

g a s k a r i tam, jak b y żywcem pogrzebany, w najokropniejszych

w a ru n k a ch , spędził ostatnie 14 lat swego życia, od r. 1898

do r. 1912. Myślał w praw dzie w ostatnich lata ch o opusz*

(7)

7

c zeniu tej placówki, ale po to tylko, by pośw ięcić się p ra c y m oże jeszcze cięższej, bo wśród katorżników na Sachalinie.

Nie doszło do tego. N a swoim M a d a g a s k a rz e d o k o n a ł ofiarnego życia, a choć z m a rł n a febrę, je d n a k m iał w ó w ­ czas sam początki trądu, k tórym się z a ra z ił przy pielę g n o ­ waniu chorych.

P o b u d k ą do tak wielkiego pośw ięcenia było j e d n o : m iłość. O. Jan Beyzym bo lał n a d n ę d z ą d u c h o w ą i cielesną n ieszczęśliw ych trę d o w a ty c h , p ra g n ą ł ulżyć ich cierpieniom doczesnym , a z a ra z em sprawić, by w z a m ia n za te cierpie­

nia mogli osiągnąć rad o ść w ieczną w życiu przyszłym . W tym celu w yrzekł się na zaw sze pobj^tu w e własnej O jczyźnie, u d a ł się na daleki M a d a g a s k a r, p ę d z ił życie w w a ru n k a c h ciężkich pod k a ż d y m w zględem , p rze z w y c ię ­ żył w sobie w strę t do obrzydliw ych ran, a, co najgroźniejsze, n a ra ż a ł się każdej chwili na za ra ż en ie się straszliw ą i n ie ­ uleczalną chorobą. Był to ten stopień miłości, o którym P a n jezus m ów i: W iększej n a d tę miłości żaden niema, aby kto duszę swą p o ło żył z a p rzyja cio ły swoje (Jan 1 5, 13).

Stąd słu sz n a jest z aniesiona w 25 roku od d n ia zgonu o. Beyzyrna p ro śb a m ieszkańców M a d a g a s k a ru , aby Kościół z b a d a ł d o k ła d n ie życie wielkiego o p ie k u n a trę d o w a ty ch i w y d a ł orzeczenie, iż miłość jego się g a ła istotnie g ran ic bo h a te rs tw a. Z d a j e się, iż s tw ie rd z e n ie tego faktu nie po­

winno n a p o tk a ć n a w iększe trudności. Jeżeli jeszcze P a n u Bogu się sp o d o b a stw ierdzić świętość o. B eyzym a cudami, b ę d z ie m y mogli się s p o d z ie w a ć beatyfikacji, a potem k a n o ­ nizacji w iernego sługi Bożego.

Poruszona przez M a d a g a s k a r s p ra w a musi obchodzić żywo całą Polskę. A le przejąć się nią p o w in n a szczególnie dzielnica w ołyńska. O. Jan Beyzym, g d y b y został w y n ie ­ siony na ołtarze, byłby n a s zy m szczególnym pa tro n e m i na szą wielką chlubą. D oty c h c za s m am y z W ołynia tylko jed n e g o świętego k a n o n iz o w a n e g o : św. Jozafata Kuncew icza.

Po w in n iśm y p ra g n ą ć i s ta ra ć się, a b y liczba n a s z y c h św ię ­

tych się zw iększyła. Nie jest to rzeczą niemożliwą, gdj'ż

postaci, rokujących nadzieje na możliwość kanonizacji, m am y

w ie le : jezuita Jan Beyzym, b ry g id k a A n n a O m ie c irs k a ,

(8)

której zwłoki spoczyw ają pod k a te d r ą w Ł ucku, biskup T o ­ m asz U jejski w k a te d r z e żytomierskiej\ a kto wie, czy i nie kto z now szych, ja k ks. Kazimierz C haszczyński, proboszcz z Kodni pod Żytom ierzem .

Jeżeli o. Beyzym b y łb y p o ż ą d an y m jako p atron dla całego W ołynia, to tym bardziej byłby takim dla tych miejscowości, z którym i był zw iązany najbliżej, d la ziem, z najd u jąc y c h się obecnie pod rządam i bolszewickimi. T a m ­ tejszym katolikom jest najciężej, im potrzeba jak najwięcej pom ocy Bożej. Dla nich świadomość, że uzyskali nowego p a tro n a w niebie, b y ła b y bodźcem do dalszego w ytrw ania, jeżeli m iałoby być wolą Bożą, aby ucisk religijny w tej dzielnicy trw ał aż do czasu be a ty fik a c ji o. Beyzyma.

Będąc tak blisko z a interesow any poruszoną przez m ieszkańców M a d a g a s k a ru spraw ą, W ołyń winien dołożyć s ta ra ń ku dalszem u pom yślnem u jej rozwojowi. Na czym m a ją polegać te s ta r a n ia ? Najpierw trzeba dążyć do tego, a b y c ała na sza ludność p o z n a ła bliżej tę świątobliwą postać.

Posłużą do tego w y d a n e już życiorysy o. Beyzyma, a z w ła ­ s zcza jego prześliczne listy, p isa n e z M a d a g a s k a ru , odczyty i p o g a d a n k i o nim, wizerunki z m odlitw ą o jego beatyfikację.

N a stęp n ie są p o trz e b n e m odlitw y dusz pobożnych o b e a ty ­ fikację, a tak ż e i o potrzebne do niej cuda. W reszcie może i n a m w y p a d a ło b y poprzeć prośbę trę d o w a ty ch z M a d a g a ­ s k a ru swoimi prośbam i, zanoszonym i do Stolicy Apostolskiej a opatrzonym i licznymi podpisam i.

M usim y się ruszyć. Niech to nasze wezwanie znajdzie zrozum ienie wśród dusz gorliwych na n aszym W ołyniu.

N iech z n a jd ą się apostołowie, którzy postaw ią sobie za cel dążenie do beatyfikacji o. Ja n a Beyzym a. Ich m odlitw y i starania nie pozostaną bez skutku. A silny ruch w tym kierunku przyczyni się bez w ą tp ie n ia i do podniesienia ogólnego poziomu religijności na Wołyniu. C.

U k azał s i ę n i e d a w n o te m u na pó łk ach k s ię g a r s k i c h krótki, ale p i ę k n y ż y c i o r y s z m a r łe g o w o p in ii ś w ię t o ś c i 0. Bernarda Łubieńskiego, n a ­ p i s a n y pr z ez O. J ó z e fa P a le w s k i e g o . (Str. 80, Kraków, N ak ła d em O O . Re­

d e m p to r y stó w ).

(9)

9

Dziwna nasza obojętność

D ziw ne to d o p ra w d y , że my Polacy, na ogól ta k o bo­

jętni jeste śm y dla swoich Św iętych. Jakże inaczej jest pod tym w zględem zagranicą.

W z b u d z i P a n Bóg ja sn e g o d u c h a w narodzie — o p ro ­ m ienionego aureolą świętości — oczy wszystkich z w ra ca ją się ku niem u ja k ku nowej, pięknej g w i e ź d z i e : chlu b ią się nim i podziw iają — podziw p rze o b ra ża się w kult. Nie tylko naród, ale cały św iat musi o nim w iedzieć, czcić go i p o ­ dziwiać. I nie spoczną szczęśni rodacy, aż swego ziom ka w yniosą na ołtarze.

U nas cicho o n a s z y c h Św ię ty ch w P o l s c e . . . a z a g r a ­ n ic ą ? sz koda m ó w i ć . . . jeżeli my sami nie tylko nie dbam y, ale w ręcz niec hę tnie p a tr z y m y n a w y b ra ń c ó w łaski. Lecz n i e s t e t y . . . i da w nie j nie było lepiej.

R ozdzierające skargi w y p isy w a ł s ta ry Długosz na w spół­

czesnych ziom ków do J a k ó b a ze Sienna, b isk u p a k rak o w ­ skiego, we w stę p ie do „ Ż y w o ta Bł. K in g i“, że o kanonizację tej Świętej P olacy nie d b a j ą . . . Coby p o w ie d z ia ł dzisiaj, g d y b y z grobu się zb u d z ił i usłyszał, że od jego bolesnej i w sty d e m nas palącej skargi u p ły n ęło praw ie sześć wieków, a Polacy nie tylko, że ka n o n iz a c ji bł. Kingi nie p r z e p ro w a ­ dzili — ale jej błogosław ioną p a m ię ć o b rzu c a ją stekiem obelg i kalum nij *).

Skargi D ługosza na nied b a lstw o Polaków o cześć P a ­ tronów p o d trz y m y w a ł w d a lsz y m ciągu M iechowita, p o d ­ n o sz ąc — że kości naszych św iętych n iep a m ię ć w p ro ch u zostawia.

A czy teraz, gdy P o lsk a z m a rtw y ch w sta ła, w iększą im c ześć o k a z u je m y ?

O tóż n ie d a w n o z a p y ta łe m p rze ło żo n ą p ew nego klasztoru czy m ają w swym Z g r o m a d z e n iu ja k ą w y b itn ą heroinę świętości, b y m ożna jej życie d ru k ie m ogłosić?

— T a k , owszem, m am y, o d p a rła . M atka J . — ś.p. m istrzyni naszego nowicjatu, to p ra w d z iw a Św ięta i w ielka Święta.

*) P o w i e ś ć „ D u c is s a C u n e g u n d i s '

(10)

10

— A jest — pytam — jaki kult, Jaski, starania o b e a ­ tyfikację ?

—- Ależ, ktoby tam o tym m y śla ł! Świętą była, dobrze jej w n i e b i e — ciało cicho czeka z m a rtw y ch w sta n ia — d a jm y jej lepiej pokój !

T e n w yrok m ag istra ln y w y p o w ie d z ian y na św iątobliw ą Siostrę swego Z akonu w yw ołał w mej jaźni n a ty c h m ia s to w y s k u te k : ręce mi b e z ra d n ie o pa dły, jęz y k a z a p o m n iałe m w ustach, nie p a m ię ta m p o ż e g n a n i a . . . tylko w u sz a c h mi szumi d o ty c h c z a s: „Świętym w Polsce trz e b a d ać spokój!"

I d a je się im spokój. A le czy to n a m w Polsce na dobre wychodzi ?

G d y b y tak św. T e r e s a od D zieciątka Jezus m ia ła nie­

szczęście narodzić się na n a szych łana c h, co cały św iat zele ktryz ow a ła wonią m istyczną Swej świętości — czyby nie podzieliła losu wielu naszych P atronów ? Czybyśm y sami o niej coś niecoś w i e d z ie li ! _ _ ^ _ _

U . b r. o w i ą t e k C . o s . K .

O d siebie m usim y dodać, że jakkolw iek b y w a ło do tej pory, to od pew nego czasu cześć Ś w iętych Polskich w n a ­ szym narodzie budzić się z a czyna i z n a jd u je u ogółu z k a ż ­ dym dniem coraz w iększe zainteresow anie.

Św iadczą o tym coraz liczniejsze pielgrzym ki do Krakowa, do grobu królowej Jadwigi i św iętych P a tro n ó w Polski, procesje każdego roku u rzą d z a n e w Iwkowej do p u ­ stelni św. U rb a n a , a w T ropiu do pustelni św. Jędrzeja Zó- raw ka, w których biorą u d z ia ł sąsiędnie parafie.

Św iadczy o tern także w n io se k Sodalicji U rzędników z Poznania, pow zięty na zjeździe d e le g a tó w Z w ią z k u S oda- licyj M ariańskich Inteligencji Męskiej, odbytym p o dczas Z ie lo n y c h Świąt r. b. w Katow icach, treści następującej :

„ro zw in ąć w p o ro z u m ie n iu z fik c ja K ato lick ą p ro p a g a n d ą za k a n o n iz a c ją i b e a t y f ik a c ją n a s z y c h św iąto b liw y ch ro d a k ó w i rodaczek'*. Św iadczą o tem wreszcie s ta ra n ia czynione w S andom ierzu o urządzenie grobow ca dla świąto­

bliwej T e re s y Izabeli M orsztynówny, której ciało utrzym uje się w dobrym stanie.

R E D A K C JA .

(11)

~ --- -- - ... : ... ... U

Czyż to nie w s ty d ?

Czyż to nie wstyd, że M algasze trędow aci z M a d a ­ g a sk aru wnoszą prośbę o be a tyfika c ję Polaka, ś. p. ks. Jana B eyzym a T. J., a m y nie pom yślim y naw et o należytym uczczeniu 25-ej rocznicy jego z g o n u ? . .

Czyż to nie w styd, że o n a szych św iątobliw ych R o d a ­ k a c h niekiedy wiedzą więcej za granicą, n.p. o M. Siedliskiej, o O. K alinow skim ? . . .

Czyż to nie wstyd, że do d n ia dzisiejszego nie r u sz y ­ liśmy z m iejsca ze s p r a w ą zrzeszenia czcicieli Św iętych Polskich n a ziemi naszej ? . . .

Czyż to nie w styd, że je d y n e p isem k o , p o św ię c o n e czci n aszy ch Ś w ięty c h P atro n ó w , p. t. „Cześć Świętych P o ls k ic h ” (W arszaw a, ul. W ilcza 25, Czytelnia) z trudem z d o b y w a a b onentów , w p ła c ają cy c h p ren u m e ra tę , p rzy przeszło dw u d z ie sto milionowej ludności katolickiej w Polsce ? ...

Czyż nie pow inniśm y tego jedynego organu prasow ego kultu n a szych Św iętych p odnieść należycie co do treści przez w s p ó łp ra c ę ? Czy nie pow inniśm y zdobyć w każdej parafii chociaż jed n e g o (dosłow nie: l!) p r e n u m e ra to ra dla tego pisem ka, w y d a w an e g o b o h a te rs k im uporem garsteczki idealistów ? . . .

O d p o w ie d z m y n a te p y ta n ia rychło!

Ks. Henryk Weryński.

Z nikom a ilość k ościołó w p o d w ezw an iem św ięty ch P a tro n ó w P olski. W e d łu g d a n y c h s ta ty sty c z n y ch z osta t­

nich lat na obszarze R zeczypospolitej p r z y p a d a na k a ż d e

sto zaledw ie siedem kościołów pod w e z w a n ie m świętych

P a tro n ó w Polski. Czyż to nie w sty d ?

(12)

12

Wierny Sługa Najświętszej Panny O. Honorat Koźmiński

( D o k o ń c z e n i e )

Ojciec H onorat nie przestaw ał korespondow ać z Fe­

licjankam i, ale to mu niew ystarczało. Bo co robić z nowymi powołaniami., których nie b rak o w a ło ? Czyż można pozba*

wiać kraj najszlachetniejszych jednostek i w ysyłać je z a g ra ­ nicę ? T o być nie może!

Z a k ła d a więc zgrom adzenia ukryte, tak dla mężczyzn, jako też dla niewiast. Stolica A p o sto lsk a ten sposób życia zakonnego z atw ierdziła 1889 roku.

Członkowie zgrom adzeń ukrytych byli równocześnie tercjarzam i czyli członkam i 111-go Z a k o n u św. F ra n c is z k a : prowadzili życie wspólne, podlegali swym przełożonym oraz składali śluby z a k o n n e : czystości, u b ó stw a i posłuszeństw a.

W obec swych znajomych, a nierzadko naw et wobec bliskiej rodziny, a tym bardziej wobec rządu rosyjskiego uchodzili za ludzi świeckich. T o praw da , że łączyły się z tem różne nieraz trudności, ale był to jedyny sposób uratow ania setek, a może i więcej pow ołań z akonnych. I tylko dzięki tym zgrom adzeniom ukry ty m nie był kraj pozbaw iony d o b ro ­ dziejstw życia zakonnego. Siostry utrzym yw ały i prow adziły szkoły, internaty, ochronki, z a k ła d a ły czytelnie, opiekow ały się służbą domową, ułatw iały odpraw ianie rekolekcyj zam ­ kniętych, organizow ały kółka żywego różańca i wszędzie od d z ia ły w a ły n a społeczeństwo, zw łaszcza na lud w duchu katolickim.

Z g ro m a d z e n ia ukryte pozostaw ały zrazu pod wyłącznym kierownictwem ojca H onorata, a później — jeszcze za jego życia — przeszły pod zw ierzchnictwo biskupów poszczegól­

nych diecezyj. Różniły się m iędzy sobą rozmaitością zadań, jakim się oddaw ały.

W Polsce niepodległej znaczenie ich zmalało wprawdzie, ale — jeżeli weźm iem y pod uw agę ich działalność apostol­

ską — to nie m ożna bynajm niej ich lekceważyć. Z a k o n n ica

ukryta, może się bardzo łatwo znaleźć na takiej placówce,

lub pełnić taką pracę, do której h a b it zam knąłby jej drogę.

(13)

u

Jakim ogromem p ra c y w ypełniony był ostatni okres życia ojca H o n o ra ta ! K ierow ał tylu d u sz am i w konfesjonale, w s p ó łp ra c o w a ł z tylom a z g rom adzeniam i ukrytym i; prócz tego s p e łn ia ł jeszcze od 1895 roku aż do swej śmierci obo­

wiązki ko m isa rz a K a p u c y n ó w n a z a b ó r rosyjski.

I ten człowiek — pracując tak wiele — znalazł jeszcze dosyć czasu n a pisa nie książek religijnych, w których od- zw ie rc ia d la się jego dusza. W e źm y d la p rzy k ła d u „Powieść n a d powieściami*. Co za dziw ny tytuł, urobiony w idocznie n a wzór biblijnej „Pieśni nad pieśn ia m i". K tóżby się z nas dom yślał, że pod tym tytułem z n a jd z ie m y p o w a ż n e dzieło ascetyczne. G d y się p rz e g lą d a k a rty tej p ięk n e j książki^

opiew ającej dzieje miłości Boga ku ludziom, by duszę lu d zk ą podnieść i pobudzić do wzajem nej miłości, staje przed nam i w ca ły m m aje s ta c ie swej boskości, królująca n a d całym św iatem p ostać Słowa W cielonego. T e karty — zdaje mi się — p rz y ró w n a ć by m ożna jed y n ie do głębokich utworów b e n e d y k ciń sk ie g o opa ta , O. M arm ione.

O. H o n o r a t nie o dłączał nigdy N iepokalanej P a n ien k i’

od Jej Boskiego S y n a : i dlatego jego głęboka, gorąca i b o h a te rs k a ^ miłość Jezusa i Marii stała się złotą nicią zdobiącą^ ta k jego życie, jako też jego dzieła. A miłość ta b y ła p e łn a franciszkańskiej prostoty i poezji. R ozlew ała się nie tylko n a ludzi, ale tak ż e na rośliny i zw ierzęta, tow a­

rzyszy naszego w ygnania. Nie by ło w niej nic ponurego-.

R o z ja śn ia ła w szystko w s z echw ładnie.

Nie Fzamykał oczu n a klęski, jakie s p a d a ją na ludzkość i na cierpienia, jakie ją dotykają. W id z iał w nich zbaw cze działanie.

Nie są to praw dziw e nieszczęścia —■ m aw ia ł — bo tym,- którzy miłują Boga, um ożliw iają pe łn ie n ie cnót takich, jak;:

cierpliwość, miłosierdzie, p rze b a c z a n ie uraz, a na skronie w y b r a n y c h w k ła d a ją n a jp ię k n ie jsz y wieniec m ęczeństw a.

Dla ludzi zaś złych mogą być jed y n y m środkiem n a w ró c e ­ nia, a więc jed y n ą drogą do z b aw ienia i o sta tn ią deską ratu n k u .

Nie ż ałow ał ten b o h a te rsk i k a p u c y n , że p rz y p a d ło mu

żyć w n ieszczęsnych lata ch niewoli. Z Bogiem bowiem

(14)

14

w sercu m ożna znieść — n a w e t niewolę. Ale — ja k mógł, tak pracow ał dla swojej ukochanej O jczyzny. W e źm y tę prostą, skrom ną dla ludu p rzeznaczoną książeczkę p. t.

„Polski miesiąc Marii". Są to śliczne czytanki religijne, poświęcone Jasnogórskiej Pani, w których znaleźć m ożna tyle wiadomości, z w iązanych z naszym i dziejami, poezją, kulturą. W s z a k ta k a książeczka, to dla wielu je d y n y na owe czasy podręcznik historii polskiej, n iepode jrz a ny przez wrogą cenzurę.

Nie doczekał O. H o n o ra t o s w obodzenia Polski z niewoli.

Niejeden ciężki krzyż u s chyłku życia m usiał dźwigać na swych utrudzonych b a rk a c h . Przeżył okropności wojenne przy zajm ow aniu przez Niemców K rólestw a K ongresowego i złączone z bojami, jakie toczyły się w pobliżu klasztoru w Nowym Mieście, w którym u m arł 16 gru d n ia 1916 roku.

Dr. Zofia A niela Karłowska.

Cześć bł. Kingi nie ustaje

Od zeszłorocznego odpustu dotąd zgłoszono w klaszto­

rze w St. Sączu około 70 łask n a d zw yczajnych, d o z n a n y ch za przyczyną bł. Kingi. Od stycznia do 23 lipca 1937 r.

włącznie przelano przez kubek bł. Kingi 436 flaszek wody ze źródła bł. Kingi. Nadto 24 lipca przelano około 100 flaszek, a 25 lipca około 1000 flaszek, które wierni zabrali ze sobą do domów, jako dow ody czci i ufności w zględem bł. Kingi.

B o c h n i a

Uroczystość bł. Kingi rozpoczęła się w sobotę 24 lipca nieszporam i. Na zaproszenie ks. prał. dr. W ł. K uca uśw iet­

nił ją swymi k azaniam i O. A le k s a n d e r Piotrowski. R e d e m p to ­ rysta z Wilna, które głosił na t e m a t: „Jakie czynniki toro­

w a ły drogę bł. Kindze do świętości i o łask a c h za Jej p rzy ­ czyną d o z nanych".

„To w szystko daje coraz lepsze poznanie B o g a ”.

(15)

15

Krościenko - Pieniny

Z powodu całonocnego i rannego deszczu odpust w tym roku nie w y p a d ł tak imponująco, jak po inne lata. Jednak mimo tej trudności od b y ła się w grocie Msza św. i krótkie k a z an ie w obecności około 30 osób, w ytrw ałych czcicieli bł. Kingi.

Sprawa beatyfikacji

kardynała Stanisława Hozjusza

Donoszą z W a ty k a n u , że m a być w y d a n y dekret w spraw ie otwarcia procesu beatyfikacyjnego kard. S ta n is ła ­ wa Hozjusza, słynnego bojow nika t. zw. kontrreformacji, a postoła św. W ia ry katolickiej i przew odniczącego obradom Soboru T rydenckiego.

K a rd y n a ł Stanisław Hozjusz urodził się w Krakowie w pierwszej połowie X V I wieku. Początkow e n auki pobie­

rał w Wilnie, a n a s tę p n ie w Krakowie i Bolonii, gdzie uzyskał doktorat. Po powrocie do kraju piastuje szereg urzędów w kancelarii królewskiej, zdobyw ając sobie szerokie uznanie dzięki nauce, zdolnościom i prawości. P o rzuca jed n a k służbę cywilną i przyjm uje święcenia kapłańskie. N ie b a ­ w em otrzymuje w z arząd biskupstw o chełm ińskie, a n a ­ stępnie warmijskie.

O d tą d głów nym polem Jego działalności stał się Kościół

i literatura kościelna. N a synodach i sejm ach w ystępow ał

zawsze, jako dzielny szermierz spraw y katolickiej. Dzięki

niem u u p a d ł projekt kościoła narodowego. Papież Pius IV,

oceniając Jego zdolności i cnoty, wezwał go do Rzym u

i zam ianow ał Go sw ym doradcą. Kiedy wrócił znów do

Polski rozwinął z C om endonim skuteczną działalność nad

w prow adzeniem w życie u c h w a ł soborowych. Jemu należy

przypisać, że Kościół Katolicki w naszym kraju powstał

(16)

16

z u p a d k u i zwyciężył. Pod koniec swego życia widzim y Go znów w Rzymie, gdzie z właściwym sobie zapałem broni spraw Kościoła i Polski. Z licznych dzieł apologetycznych, które pozostawił, najw ażniejszym jest „ W yzna nie wiary", tłum aczone na wszystkie niemal języki europejskie. W R zy­

mie pozostawił po sobie kościół św. Stanisława, oraz szpital dla Polaków. U m a rł 5 sierpnia 1579 r. Doczesne Jego szczątki złożono w Bazylice Najświętszej Maryi P a n n y na Z atybrzu.

NA P RA SĘ Z Ł O Ż Y L I:

Koło R ekolekcyjne im. św. Jędrzeja Ż ó ra w k a Koło Rekolekcyjne im. św. Klem ensa

Kalendarzyk

D z ie ń P a ź d z i e r n i k

1 Bł. Jana z Dukli w y z n a w c y 10 P o d zię k , z a z w y c . p o d C h ocimem 17 Św. Jadw ig i, k s ię ż n e j i w d o w y 20 Św. Jana Kantego, w y z n a w c y

L i s t o p a d

12 Ś w ię t y c h B en e d y k ta , Jana, M ateu sza, Izaaka, Krystyna pustel. i m ę c z e n n i k ó w

13 Św. Stanisława K ost ki, w y z n a w c y 14 Św. Jó zefata, b isk up a i m ęcz en nika 17 Bł. Sa lom e i, d z iew ic y

Redakcja i Administracja: Warszawa, ul. Wilcza Nr. 25. Konto P. K. 0. 12.504.

Przedpłata roczna z przesyłką

1 zł. Ce na p o j e d y n c z e g o nu mer u 20 g ro szy

P R E N U M E R A T Ę P R Z Y JM U JĄ :

Redakcja „ C z e ś ć Ś w ię ty c h P o ls k ic h ’’, ul. W ilc za Nr. 25, oraz „Kronika Rodzinn a” u!. P o d w a le Nr. 4.

Redaktorka: St efania Ottowa W yda w cz yn i: IW. Chlewińska

DR U K O W A N O ZA ZEZWOLENIEM WŁADZY D U C H O W N E J

Z a k ł. D ru k . „ Z n i c z ” P ru s z k ó w , t e l. 2 3 . K a n to r W a rs z . S ie n n a 3 , t e l . 2 4 1 -9 9 .

Cytaty

Powiązane dokumenty

B rat Albert modli się często przed nią.. Oczyma artysty widzi

go zgadzania się z wolą Najwyższego, z pomocą którego ciężar życia staje się lekkim , a cierpienie zm ienia się w radość.. Piotrze Sem enence. Nie ma

W ojciecha po jego śm ierci łączył się ściśle z czcią, jak ą w ierny lud chrześcijański otaczał niebios Królowę.. A przecież właśnie Święci przywracali

nych. Dla kilku spraw iedliw ych Bóg był gotów zlitować się n ad Sodomą i Gomorą. Niechaj zawsze i silnie płoną te ogniska miłości Bożej i

Zresztą, na taki stan rzeczy, jaki jest obecnie, co do obchodu uroczystości św. Stanisława, głównego i pierwszego patrona Polski, zdaje się, żaden gorliwy

Do tego kościołka ciągną rzesze wiernych tak z Krakowa, jak też i okolicy, by pomodlić się u grobu Wielebnej M atki Teresy Marchockiej, za przyczyną której, jak

dzający w formalny sposób dwa takie cuda, totóre się zdarzyły w 1419 r., zachował się dotychczas.. Jeden z tych aułów , opisanych szczegółowo we wspomnianym

Chociaż nie jest jeszcze ogłoszony śwłętym, to wiemy i wierzymy, że jest także w niebie i gdyby nie upadek Polski, bylibyśmy się starali o jego