C H R Z E Ś C I J A N I N
E W A N G E L I A — Ż Y C I E C H R Z E Ś C I J A Ń S K I E — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A
„Idźcie te d y i czyńcie uczniam i w s zy stk ie narody, chrzcząc je w im ię Ojca, i Syna, i D ucha Ś w ięteg o “.
Ew. Sw. M at. 28. 19
„ A lb o w iem n ie w s ty d z ę się za E w angelię C h rystu so
w ą, p oniew aż je s t m ocą Bożą ku zbaw ieniu każdem u w ierzącem u
Rzym. 1, 16
Rok założenia 1929 Warszawa, kwiecień— maj 1900 Nr 4 -5
T reść n u m eru : Ż yje nasz P a n — O to J a je ste m z w am i —■ N iedziela — C hciw ość — O fiarność w św ietle Słow a Bożego — C h ry stu s u m iło w ał K ościół —- B iała iszata — D ziw ne p rze m ian y w C hile
— K oresp o n d en cja z K an a d y — Z ża łatanej k a r ty — K ronika.
Ż Y J E N A S Z P A N . . . .
„A p ierw szego dnia po sabacie, bardzo rano p rzy szły do grobu...
i zn a la zły k a m ie ń odw alony... a w sze d łszy w grób, nie znalazły ciała Pana Jezusa".
Ł uk. 24,1—3.
Przyszły niew iasty do grobu, gdzie — m n ie m ały — będą m ogły usłużyć jeszcze raz, o statni raz —■ sw em u drogiem u Jezusow i, P a n u i Mi
strzowi. Ja k z m iłością usługiw ały żywem u, tak — sądziły — usłużą jeszcze raz — zam ę
czonemu.
Serca w ypełnione dotąd tylko um iłow aniem , napełnione zostały boleścią. N ie tylko, że nie m a i nie będzie już nigdy Go m iędzy nim i, blisko nich, ale jeszcze i ta pam ięć, i w idok pod pow iekam i palącym i od łez: oszalały od n ien a wiści tłum , a w śród tłu m u On, Jezus, o d trą cony przez Swój lud —M esjasz i K ról, poniżona Miłość i P raw d a Boża, w yśm iany i odrzucony Zbawiciel. A potem..., potem Golgota, obdzie
ranie z szat, i straszny, głuchy stu k o t m łotów w bijający ch gwoździe w żyw e ciało i drzew o pala, a n ad ty m w szystkim Jego głos, słow a Jego m odlitw y: „Ojcze odpuść im, boć nie wiedzą, co czynią".
W ywyższony został Syn Człowieczy. W ynio
sła Go nienaw iść diabelska pon ad głow y n ie
przyjaciół; mogli jeszcze raz widzieć Go, dana im w szystkim została jeszcze jed n a sposobność w życiu, spojrzenia w tw a rz Z baw ienia B o żego; dał im Bóg jeszcze raz m ożność w yboru:
życia wiecznego lub śm ierci w iecznej, dobra
lub zła, p rzy jęcia Jezusa, jako Zbaw iciela, lub — odrzucenia Go.
Je d en z pow ieszonych w raz z N im —■ w y
b rał; uchw ycił się łaski Bożej w o statnich go
dzinach życia, zaw ołał o pomoc i ra tu n e k do ukrzyżow anego obok M esjasza: „Panie! pom nij na mnie, g d y przyj dziesz do królestw a Tw ego“ , i w ziął zbaw ienie a w raz z nim tę cudną obie
tnicę: „...dziś ze M ną będziesz w raju...". N ie
zm ienne je s t praw o m iłości Bożej: „K to by w zy
w ał Im ienia Pańskiego —• zlbawion będzie".
A później ten m rok i ciem ności w południo
w y czas, trzęsienie ziemi, zgroza wszędzie: na ziemi i we w szechśw iecie — oto um iera B ez
grzeszny, Św ięty,... SYN; um iera za cały r o dzaj ludzik’, u m iera za sędziów i katów swoich, gładzi grzechy w szystkich ludzi bluźnierczo Go odrzucających, u m iera i za tych, k tórzy Go bili, oplwali, biczowali, cierniem koronow ali i naśm iew ali się; u m ierał za tych, k tórzy goniąc za spraw am i ciała, obojętnie m ijali i mijają do dziś drzewo K rzyża.
P ąm iętały uczennice P ańskie w szystko; p a
m iętały dokładnie, tak jak m iłujące serce nie
wieście, m atk i zwłaszcza, pam ięta, i m usi i c h c e
pam iętać każdy n ajdrobniejszy, niew ażny n a w et szczegół zw iązany z drogim sercu dziec
ranie: „Eli, Eli, L am a S abachtani...“ , i to s tra szne: „P rag nę!11, i później cudow ne w swej w iekuistej, pełnej miłości, treści: „W ykonało śię“, i na koniec psalm m odlitw y: „Ojcze! w r ę ce Tw oje polecam ducha M ojego11. T ak było.
A potem ... straszna, bo-lesna świadomość: k o n i e c ! A więc jjiuż koniec. I jednocześnie z bólem , jak b y cień ulgi w sercu: nie będzie już tak strasznie m ęczył się, cierpiał, nie będzie w ystaw iony na pośmiewisko, w zgardę, p o h a ń bienie. A le co z nam i, bez Niego...
To w szystko było już za nam i, dw ie ciem ne noce, ciężki dzień; ciągły ból w sercu, zam ęt w głowie, i straszliw e zm ęczenie w ciele.
Ale tera z nadszedł czas, czas ich usługi. T e raz one, słabe niew iasty są potrzebne, więcej — m ezbędne. To ich dział usługi — nam aszczenie, przygotow anie ciała do pogrzebu. Nie m ężowie, n :e bracia, ale w łaśnie one' są /potrzebne. Ale...
kto im słab ym niew iastom , jeszcze bardziej osłabłym po przeżytych chw ilach, kto im ten ciężki głaz z grobu P ana odw ali? kto?...
Pełn e prag n ien ia usługi, niosąc wonności do pom azy w ania, szły prędko, ,aż przyszły. I, nie
potrzebne okazały się m yśli i przew idyw ania:
kam ień odw alony z grobu, ale... nie m a P ana w grobie! Gdzie jest? Może ogrodnik Go zabrał?
może źli ludzie n ie chcieli dać M u spokoju n a
w et teraz? I znów trw o g a i ból w sercu, d rę czonym obaw ą o ciało Najbliższego.
• Nie zostaw ił Pan, i nie zostaw i nigdy ucz
niów sam ych, dzieci Swoje. M ocne i niezm ien
ne jest Słowo Boże: „Niebo i ziem ia przem iną, ale słowa M oje nie przem iną... J a m jest On P a sterz D obry i znam Moje... ani ich żaden w y drze z rę k i M ojej11.
Nie pam iętali uczniow ie, nie p am iętały uczen
nice, ja k i m y najczęściej nie pam iętam y, co P a n nasz Jezus C hrystus m ów ił i mówi. Nie pam iętały niew iasty, gdy m ówił do uczniów w B etanii o nam aszczeniu olejkiem przez M aryję, iż: „...uczyniła to g o tu jąc Mię k u pogrzebow i11, a więc zapowiedział i w y ja śn ił Pan, iż już w ó w czas obrządek pogrzebow y został w ykonany, że już nie trz e b a będzie o to troszczyć się i coś jeszcze czynić.
Nie pam iętali, a i nie rozum ieli nic z tego, co mówił o Sw ym zm artw ychw staniu. Nie p a m iętali w ielu innych, w ażnych p ra w d o któ ry ch im m ów ił Pan, a m ówił przecież, aby ulżyć ich brzem ieniu. O! g dyby pam iętali! O! gdybyśm y my mogli pam iętać co P an mówi. Zapraw dę
i strzeg ą go11. Błogosławieni!...
A le chw ała P a n u naszem u, że nie w edług niepraw ości naszych obchodzi się z nam i, i nie w edług zrozum ienia (lub pam ięci Jego słów.
Nie zapom niał P an o Sw oich ani przez chw i
lę. Nie pozostaw ia ic h w 'ciemności, w rozterce, niew iedzy.
N iew iastom w ysyła na spotkanie A niołów — aiby tylko nie rozpaczały i nie szu kały z boleś
cią Ciała, k tó re już przem ienione zostało.
I A niołow ie oznajm iają niew iastom , iż Pan zm artw ychw stał, że chce w idzieć się z ucznia^
m i w Galilei, że jest, że żyje!
Lecz nie poprzestał P a n n a ty m i ukazał się Sam — M aryj i z M agdali, Piotrow i, dwóm ucz
niom idącym do Em aus, w szystkim Apostołom, a później pięciu set uczniom naraz, aby tylko u w ierzy li tem u, co było m ówione im przez U krzyżow anego, aby uw ierzyli, że prawdziwie zmartwychwstał Pan i żyje!, że stało się zba
w ienie dla w szystkich ludzi, i uspraw iedliw ie
nie dla ty ch k tó rzy te m u uw ierzą, że k to uw ie
rzy i p rzy jm ie do serca U krzyżow anego Jezusa
— te n i obcować będzie z Żyw ym , Z m artw y ch w stałym Jezusem ! I to na w ieki, gdyż ja k J e zus C h rystu s nie um iera, ta k i ten k tó ry W eń uw ierzy — „...choćby też u m arł, żyć będ zie11 (Jan 11,25). O! ta przem ożna moc m iłości Bożej:
gdzie Jeztus — tam i uczniowie, a gdzie ucznio- w ie — tam i Jezus! J a k wówczas, ta k i przez w szystkie w ieki, i dziś! C hw ała Panu!
J a k wówczas w dzień pierw szy po sabacie m ów ił P an do niew iast, tak i dziś P a n Jezus m ów i w szystkim : „Pójdźcie do M nie wszyscy spracow ani i obciążeni, a J a w am sp raw ię od- pocznienie...11, ale m ówi p rzy tym : „...cóż sz u kacie żywego m iędzy u m arły m i11.
Jak że konieczne jest przypom inanie tego, co P a n m ów ił i uczył, i to p rzyp o m inanie nie ty l
ko raz n a rok, gdyż jeśli i niew iasty i m ężowie ta k blisko Jezu sa będący i m iłu ją c y Go, nie m ogli n ie ty lk o zrozum ieć i p rzy ją ć po prostu , ale i zapam iętać to, co On im m ówił, to ty m bardziej je s t to d la nas tru d n e . I łatw iej im było chcieć służyć zab item u M istrzow i, łatw iej bez lęku, choć z boleścią — przy jść do grobu, i spotkać się n a w e t z zaw odem — boć grób p u sty, w szystko to było i je s t łatw iejsze, jak p rzy jęcie Żywego, Z m artw ychw stałego, tego sam e
go um iłow anego Jezu sa — Zbaw iciela. N am też nie jest łatw iej, niż im, uw ierzyć i p rzyjąć Z m artw ychw stałego Pana.
N iew iasty przestraszone w pierw szej chw ili w idzeniem Aniołów, oszołomione cudow ną i niepo jętą w ieścią ,atle posilane łaską Bożą — posłusznie, bez zwłoki, z radością znaniosły m ę- żom -braciom wiadomość, iż P a n żyje, że nasz Pan żyje, że zmartwychwstał!
Ileż jed n a k pracy, osobistego nauczania m u siał P an w ykonać przez czterdzieści dni n a stępnych, aż ta p ełn a świadomość żywej Jego obecności w ciele, stała się dla nich realn y m oparciem , chlebem życia. Dopiero te ra z zro
zum ieli, zaczęli żyć słowem , k tó re mówił:
„Jam ci jest chleb on żywy, k tó ry m z nieba zstąpił, jeśliby k to jad ł z tego chileba, żyć b ę
dzie na wieki... k to je ciało Moje... m a żyw ot wieczny..."
I nam uczniom, i w spółczesnem u chrześcijań
stw u, łatw iej p rzyjść, i przychodzić raczej do grobu P an a Jezusa, ja k do żywego Jezusa.
P rzeciw nik Boży — szatan, tak popsuł już przez pierw szy grzech duchow ą s tru k tu rę czło
wieka, że grzesznik u n ik a spotkan ia z żyw ym Bogiem. J a k Adam., jak Ewa. Bo żyw y Pan, jest Bogiem żywych. K to zgrzeszył zaś, ten m artw y sta je się dla K rólestw a Bożego; nie może ani n aw et chce przebyw ać z Bogiem, boi się Go i k ry je się i ucieka p rz e d Nim..
P rzeciw nik Boży — szatan, za w szelką cenę chce przeszkodzić spotkaniu się grzesznego
człowieka z żyw ym Bogiem; jak że chętnie p rzy sta je na to, aby człowiek zadaw alał się ja kim ś pozorem w ia ry (tylko, i dlatego nie p rze
szkadza być „w ierzącym 11, aby ty lko nie było, to w edług P ism a Świętego.
S tąd życie pozoram i chrześcijaństw a, stąd przebyw anie ty lk o z pozornym , trad y cy jn y m Jezusem ; stąd tra d y c ja chodzenia „na g ro b y “, aby oglądać m artw ego, w yrzeźbionego Je zu sa — bo leżący w grobie nie zap yta o nic, nic- nam n ie powie, n ie napom ni, nie spojrzy nam w oczy z pełn ym m iłości wyrzutem.; stą d też paniczny sltrach p rzed żyw ym Jezusem , stąd bo jaźń i u ciek anie przled Ew angelią, D obrą Now iną o zabitym za grzechy św iata, ale zm artw y chw stały m Jezusie dla usp raw ied li
w ienia w ierzących W eń. Ł atw iej grzesznikow i przyjść do grobu, ja k żyć w obecności Żywego Jezusa!
Ja k ie źródło — tak a woda, jak ie drzew o — tafcie i owoce. W yznaw cy Żywego, Z m artw y ch w stałego Jezusa, w zbudzeni przez Niego z m artw ych, ze śm ierci grzechów sw oich — żyją w Nim i dla Niego, n a wieki! A lleluja!
J a k ta m te niew iasty, ta k i m y, żywi chrześci
janie, n iesiem y i nieść m am y dobrą nowinę:
ŻY JE NASZ PA N , p rzy jm ij Go — ŻY J i TY!
Z.
OTO JA JESTEM Z WAMI...
W edług Ew angelii św. M ateusza, są to o sta t
n ie słowa naszego P an a i Z baw iciela Jezusa, przed odejściem z tego św iata.
Bardzo m ało ludzi w ierzących uśw iadam ia sobie doniosłość oraz kosztow ność tej obietni
cy naszego M istrza. W słow ach ty ch je s t takie zapew nienie: N ie zostaw ię was sierotam i, p rz y j
dę do was, w praw d zie nie cieleśnie, lecz w D u chu Swoim; „A ja prosić będę Ojca a innego Pocieszyciela da wam , aby z w am i m ieszkał na w iek i“ (Jan 14, 16).
Ja k że bardzo doniosłe znaczenie w życiu w ie
rzącego człowieka m a stałe uśw iadam ianie so
bie, iż P a n Jezus jest obecny w D uchu Św ię
tym. Ju ż P salm ista D aw id znał tę tajem n icę
„A oto Ja m je st z w a m i po w s z y s tk ie dni, aż do sk o ń czenia św iata. A m en ."
Mat. 28, 20
życia w ustaw icznej obecności Bożej. Dlaczego więc ty lu w ierzących żyje życiem bezrados- nyrn, ubogim., nie zwycięskim.? ja k gdyby to nie było p raw d ą i rzeczyw istością, że P a n J e zus jest w D uchu Św iętym , ustaw icznie z nam i, owszem i w was, przez w iarę. (Efez. 3, 17).
P salm 16 (w. 8— 11) m oże n a m posłużyć jako św iadectw o w tej zasadniczej sp raw ie życia chrześcijańskiego. „S taw iałem . P a n a zawsze przed oczyma swym i, a iż On jest po' praw icy m ojej nie będę w zruszony". Co chce przez to powiedzieć P salm ista? w łaśnie to, że z naszej stro n y m usim y w ia rą spocząć w tej obietnicy, a k u tem u w szelkiej pilności dołożyć, aby ,z tej, w iary — w Bożej obecności —■ w yrosła ta
pewność, to m ocne stanow isko: „...a iż On -jest m i po praw icy nie będą w zruszony"; bo jeśli Bóg z nam i, któż może być przeciw ko nam (Rzym. 8,31). Lecz w tym w łaśnie n a p o ty k a m y u w ierzących na lenistw o, gnuśność i opie
szałość. N iektórzy m yślą, że to w szystko dzieje się samo przez się, gdy tylko D uch Boży za
m ieszka w sercu człowieka, to znaczy, że z n a szej stro n y jak b y nic nie p o trzeb a czynić ku tem u. Nie takiej m yśli je st A postoł P iotr, k tó ry napom ina zbory, aby do w ia ry w te kosz
tow ne obietnice Boże dołożyć w szelkiej p iln o
ści, aby z tej w ia ry w yrosnąć mógł praw dziw y owoc i czyn (2 P io tra 1, 1—5). N ie to m a zn a
czenie co w iem y, albo pow iem y o spraw ach Bożych, lecz na ile tym żyjemy.
Z rozum iał to już P salm ista, mąż Starego T e stam entu, i poucza nas o tym , że m ożem y żyć ustaw iczną św iadom ością obecności Bożej. My, dzieci, lud Nowego P rzym ierza, m am y n a to m ocniejsze dowody. Apostoł P aw eł św iadczy A teńczykom o tej rzeczyw istej obecności Bo
żej w tak ich słow ach: „A lbow iem w N im ży
jem y, ruszam y się i jesteśm y (istniejem y)...“
(Dz. Ap. 17, 28). To znaczy, że Bóg sam jest jedynie źródłem życia, poza N im jest tylko śm ierć, m artw ota.
Psalm ista dożył tego, że kto żyje ustaw icz
nie św iadom ością obecności Bożej, stoi na p ew n ym gruncie, stanow isku, nie będzie poruszo
ny, nie chw ieje się. Żyjąc u staw icznie św ia
domością obecności Bożej, dożywa się też dw u czynników zachow ujących. P ierw szym z nich jest, że licząc się z tym , iż oko Boże jest u sta wicznie na nas skierow ane, zachow uje nas to
jednocześnie w św ię te j bo jaźni i pow adze,
„...Jakże m ógłbym uczynić ta k w ielką złość i grzeszyć przeciw ko B ogu“ (I Mojż. 39, 9) — w taki sposób odpiera Józef w Egipcie straszn ą pokusę. Pow odem bow iem upadków w ierzących ludzi jest nie liczenie się z obecnością św ięte
go Boga.
D rugim czynnikiem płynącym z ustaw icznej świadomości obecności Bożej jest możność p ro w adzenia zwycięskiego życia, gdyż „jeśli Bóg z nam i, któż m oże być przeciw ko nam ". O M oj
żeszu czytam y, że „...jakoby w idział n iew i
dzialnego (Boga), m ężnie sobie poczynał1' (Żyd.
11, 27).
Z takiego stanow iska w iary w yp ły w a p ra w dziwa radość. „Przetoż uw eselilo się serce m oje i rozradow ała się (zapląsała) chw ała m oja..."
m ówi dalej Psalm ista. Czym serce w ypełnione, tym u sta opływ ają, i stąd rodzi się praw dziw a
chw ała i uw ielbienie Boga. T ak rodzą się p ra w dziw i chwalcy, czczący Boga w d u ch u i p ra w dzie.
A dalszym sk u tk iem takiego stanow iska ży
cia z w ia ry w obecności Bożej jest to, że „...i ciało m oje m ieszkać będzie bezpiecznie". Dzie
ło bow iem łaski Bożej w C h rystusie Jezusie, o bejm uje całą isto tę człow ieka, to je s t ducha, duszę i ciało; cały człow iek o g arn ięty jest m o
cą m iłości Bożej. P rzeto m ożem y spokojnie spocząć w pew ności, że jeśli m y ze swojej stro ny uczynim y w szystko co do nas należy, w tedy błogosław ieństw o Boże sam o przez się spływ a na życie nasze. G dy n auczym y isię żyć w iarą w ustaw icznej obecności Bożej czyniąc ten w y siłek serca i um ysłu, w ted y też będziem y um ieć czerpać z tej pełności Jego łaskę za łask ą (Ja n 1, 16). A to n am służy k u naszem u w zrostow i w ew n ętrzn em u , abyśm y p a trz ąc o d k ry ty m obliczem n a chw ałę Pańską, p rzem ien ian i b yw ali z chw a
ły w chw ałę od D ucha Jego Św iętego. (2 Kor.
3,18).
K ażda z obietnic Bożych je s t u w a ru n k o w a
na; jeśli m y ze swej stro n y odw ażym y się na krok w iary sp ełn iając w arunek , to i o bietnica P ań sk a jest odpowiedzią. A ile jest obietnic Bożych, w N im (Jezusie) są ta k i am en ku chwale Bożej przez nas. A ponoć je st tych obietnic Bożych zaw arty ch w Piśm ie Ś w ię
ty m — przeszło trzydzieści tysięcy! H alle- luja!
Karol Kaleta
| Z O ST A T N IE J CHWILI
$ W ARSZAW A. W d n ia c h 12—15 k w ie tn ia b a w ił
| w W arszaw ie b r a t O ral R o b erts wraz z braćmi
^ A rm stro n g iem i Jo n esem . B ra t R oberts, który przy-
$ był do W arszaw y ze S tanów Z jednoczonych n a zapro-
$ szenie P rezy d iu m R ady K ościoła, p rze m aw ia ł w dn ach
\ 13, 14 i 15 k w ietn ia w Z borze w arszaw sk im do licznie
^ zgrom adzonych b raci i s ó. tr. zarów no m iejscow ych, ja k i p rzybyłych z in n y c h m iejscow ość'. W dn u 15 k w ietn ia goście u d ali się w d a l z ą podróż do M oskwy.
W czasie swego p o b y tu w Polsce zw iedzili stolicę, 1 in te re su ją c się szczególnie p am iątk am i martyrologii n aro d u naszego, a n astęp n ie wraz z b raćm i z Kościoła, złożyli w izytę w U rzędzie do Spraw Wyznań, gdzie przyjęci przez p. dyr. J. Lecha w tow arzystw ie nacz.
| A. W ołowicza, spędź li dłuższy czas na rozmowie.
C hw Iowo n ie m am y m ożności podania, w ięcej szczegółów z p o bytu b ra ta O rał R obertsa, gdyż n um er był już zam knięty i w zględy zarów no czasowe, ja k i techniczne nie pozw oliły n a obszerniejsze spraw oz
danie.
N I E D Z I E L A Z pierw szej części D ziejów A postolskich
(2, 46 i 5, 42; por. także1 24, 53) dow iadujem y się, że p ierw si chrześcijanie zgodnie z żydow skim zw yczajem chodzili do św iątyni. Z resztą i Jezus, ilekroć przeby w ał w Jerozolim ie, każdego d n ia uczył w św iątyn i (Mk. 14, 49). Słyszym y je d n a k że, że chrześcijańskie zeb rania zborow e w yszły n iebaw em poza ram y zw yczajów żydowskich.
Uczniowie Jezusow i od samego początku zbie
rali się w p ry w a tn y m dom u m a tk i J a n a M arka (Dz. 12, 12), w W ieczerniku, w k tó ry m Jezus zgrom adził się z u czniam i p rz y o statn iej w iecze
rzy (Dz. 1, 13). Tu też zapew ne zstąp ił D uch św. na zgrom adzonych apostołów (Dz. 2, 1).
W yrażenie D ziejów A postolskich (2, 46 i 5, 42) KAT O IK O N m ożna oczywiście- tr a k to wać jako liczbę m nogą i w ty m w y pad k u b ę
dzie znaczyć, że pierw syz zbór jerozolim ski zgro
m adzał się na w spólne sw oje nabo żeństw a nie w jednym , lecz na przem ian w różnych domach.
Nie w yd aje się jednakże, alby ta k istotn ie było.
W yrażenie HE K A T OIKON E K K L E SIA po
dobnie jak EN TO HIERO (w św iąty n i może rów nież dobrze oznaczać liczbę pojedynczą, a w ięc „w dom u", podobnie ja k to się działo
„w dom u“ A hw ili i P ry sk i w Efezie (1 Kor. 16 19) i w R zym ie (Rz. 16, 5), albo ,,w dom u“ F i- lem ona w Kolio,sach (Fm 2), czy „w dom u“
N ym fasa w Laodycei (Kol. 4, 15). R ów nież Rz.
16, 23 pozw ala przypuszczać, że tak i domowy zbór b y ł w Rzym ie.
P ierw si chrześcijanie przy w iązy w ali w ielkie znaczenie do tego, aby zbór zbierał się w j e d- n y m m iejscu. Z ebrania specjaln e n ie b y ły m ile widziane, a Ignacjusz A ntiocheński w y ra źnie ostrzega p rze d takim i, k tó rz y się oddziela
ją i n ie biorą udziału w e w spólnych n abo żeń
stw ach.
W późniejszych czasach słyszym y, że m ie j
scem w spólnych zebrań zborów pogano-chrześ- cijańskich było ,,triclin iu m “. Rozum ie się, że tak a salka nie m ogła pom ieścić w iększej ilości osób. A cta S a tu rin i stw ierdzają, że w p ry w a t
n ym domu w A b ity n ie zeszło się 47 osób.
D zieje A postolskie stw ierd zają, że nabożeń
stw a odbyw ały się zrazu codziennie. Początko
wo tu i owdzie święciło się żydow ski sabat. Nie było to jednakże zjaw iskiem pow szechnym , jak na podstaw ie Mt, 24, 20 sądził H. L ietzm ann (G eschichte d er alten K irche 1932, 57). W yraże
nie MEDE SABBATION w odpow iadającym
m iejscu u M arka (13, 18) jest opuszczone. Moż
liw e, że ja k M arek m ógł w ypuścić to w y raże
nie ta k i M ateusz m ógł to w yrażenie do tekstu
włączyć. ,
P odobnie ja k P ierw szem u Zborow i chodziło 0 to, aby nabożeństw a odbyw ały się na jedn ym m iejscu, podobnie k ład ł on w ielki nacisk n a to, aby odbyw ały się one o jed n ej porze. Ju ż w n a j
starszy ch czasach u ta rło się odpraw iać nabożeń
stw a w ściśle określony dzień, w d z i e ń P a ń - s k i (IK or. 16, 21; Dz. 20, 7; O bj. 1, 10; Di- dache 14, 1, itd.). Dniem tym nie był żydowski sabat, (podkr. red.) P ierw si chrześcijanie um y
ślnie odpraw iali nabożeństw a innego dnia, alby odróżnić się od Żydów. Z am iast siódm y dzień w tygodniu, św ięcili dzień pierw szy. Nie była to rzecz przy p ad k u . Św ięcili dzień pierw szy, poniew aż tego dnia C hrystus w stał z m artw ych 1 ukazał się sw y m uczniom.
D zień P ań sk i pierw szych chrześcijan był zatem św iętem zm artw y chw stania Pańskiego.
K ażdy dzień P ań sk i b y ł św iętem zm artw ych w stania, k tó re w ow ym czasie nie obchodzono tylko w jed n ą niedzielę roku. O ty m sensie n ie dzieli dziś często zapom inam y. M am y tu do czynienia ze św iętem specyficznie chrześcijań
skim . A że w yw odzi się ono ze zm artw ych w sta
nia Pańskiego, u w y d a tn ia to jeszcze bardziej sw oisty sens i treść p ierw o tn y ch chrześcijań
skich nabożeństw . Jeszcze w czasach T ertu lian a (De corona m il. cap. 3) p rzejaw iało się to w taki sposób, że w niedzielę n a znak w ielkanocnej radości nie odbyw ano postów i nie klękano przy m odlitw ie.
Dzień ten zrazu nie b y ł specjalnie oznacza
ny. J e st on w dalszym ciągu zgodnie z żydow
skim schem atem chronologicznym nazyw any pierw szym dniem tygodnia. Jak o ta k i pojaw ia się w rela cja c h ew angelistów o z m a rtw y ch w staniu. P odobnie nazyw a go apostoł P aw eł (1K 16, 2). W zyw a on K o ry n tian , aby tego w łaśnie dnia p am iętali o kolekcie dla p o trze
bujących. D zieje A postolskie (20 7) w relacji
„M y“ stw ierd zają że zebranie, n a k tó ry m P a w eł kazał aż do północy, odbyw ało się w łaśnie
„pierw szego d nia tyg od nia".
D opiero w O bjaw ieniu św. J a n a (1, 10) spo
ty k am y po raz pierw szy specyficznie chrześ
cijańskie oznaczenie tego dnia jako „dnia P ań- skiego“. Podobnie czyni to D idache (14, 1),
„N auka d w u n astu apostołów ", niekanoniczne
pismo z I. w ieku. P am iętać p rzy ty m w inniśm y, że pod słowem „ P a n “ (KYRIOS) chrześcijanie m ieli na m yśli nie Boga, lecz C hrystusa. N ie
dziela zatem była dniem C hrystusa, dniem zm artw ychw stania C hrystusa.
N iem cy nazy w ają dzień P ań sk i d n :em słońca (Sonntag, por. franc. D im anche od Dornini- ca). W yrażenie to w ielu in te rp re tu je w sensie starotestaim entowego przy k azan ia o sabacie jako dniu Bożym. W ychodząc jed n ak z fa k tu z m a r
tw y chw stan ia Pańskiego chrześcijanie słusznie przenieśli ustanow iony przez Boga dzień odpo
czynku, sabatu, na dzień zm artw ychw stania.
Nie zapom inajm y, że nabożeństw o chrześcijań
skie odbyw a się w dzień, „w k tó ry m Jezus w stał od u m arły ch " (List B arn ab y 15, 9).
Dz:eń ten jest n iejedn o kro tn ie zespalany z
C H C I
d r B i 11 y Chciwość, bliski k rew n y łakom stw a, jest m atką w iększej ilości zła, aniżeli w szystkie inne grzechy. Isto tn ie Pism o Św ięte mówi, że:
„...korzeń w szystkiego zła jest m iłość p ien ię
dzy" (I Tym. 6, 10). L udzie pędzeni chciw o
ścią — rabow ali, poryw ali, napadali, p rzy właszczali, szkalow ali i m ordow ali. Chciwość była jed n y m z pierw szych grzechów, k tó ry podniósł swą jado w itą głowę w ogrodzie Eden.
W pierw szej księdze M ojżeszowej (3, 6) czyta
m y: „W idząc ted y niew iasta, iż dobre było drzew o ku jedzeniu, a iż było w dzięczne na w e j
rzeniu, a pożądliw e drzew o dla n abycia um ie
jętności, w zięła z owocu 'jego i jad ła ". Orzech chciwości jest ta k sam o cząstką naturalnego człowieka, ja k oddech. Od m łodości do starości chciwość jest pobudką naszych czynów i k sz ta ł
tu je nasz sposób postępow ania.
Chciwość uto row ała sobie drogę do naszej ideologii etycznej. T akie w y rażen ia jak: „in
sty n k t sam ozachow aw czy", „obrona w łasnego życia jest pierw szym p raw em życia", „w ybie
raj co najlepsze dla siebie", są przysłow iam i chciwości.
Ogród Eden b y ł m iejscem nieopisanej p ięk ności, dopóki nie w k ra d ł się tam g rzech chci
wości. P otem sta ł się on upio rn y m bagniskiem , z ognistym m ieczem na straży, k tó ry odw racał w szelkie życie. Życie nigdy nie będzie roz
jaśnione szczęśliwością raju , i człow iek nie bę-
pogańskim k u ltem słońca, w k tó ry m u p a tru je się sym bol zm artw ych w stania. P rzyczyniło się do tego rozpow szechnione w sferach chrześci
jań sk ich oznaczanie tego dnia jako dnia słońca.
Po raz pierw szy stw ierd za to w sw ej Apologii J u s ty n M ęczennik (I, 67, 3). To w łaśnie skłoniło silnie sy n k rety sty czn ie nastaw ionego cesarza K o n stan ty n a W ielkiego do urzędow ego uznania niedzieli za dzień odpoczynku (por. F elix S ta- h elin: C onstantin der G rosse u n d das C h risten- tum , w Z e:tsc h rift fu r Schweiz. Gesch. 1937, 385). Nie przesądza to jed n a k fak tu , że niedziela z takim i koncepcjam i n ie m a nic wspólnego.
J e st ona specyficznie chrześcijańskim św iętem P razboru. (Pierw szego Z boru — przyp. red ).
O scar Cullman
p r z e d r u k z m ie s . „ J E D N O T A ‘% n r 1160.
W O Ś c
G r a h a m
dzie w stanie zaznać społeczności z Bogiem, do
póki nie przeżyje zw ycięstw a n ad zgubnym grzechem chciwości i sam olubstw a. Żaden grzech nie niszczy ta k m ocno piękności i b la sku życia, ja k czyni to grzech chciwości.
P rz ejrzy j stro n ice B iblii i zauw aż szlak w strząsającej niedoli, k tó rą spow odow ał ten grzech na przestrzen i h 's to rii ludzkości. Bez
bożną b y ła ta n ie n a tu ra ln a żądza posiadania i zysku, k tó ra w yw ołana została w sercu króla A chaba przez zazdrość pow stałą na w idok w in nic należących do N abota; a była ona tak sil
na, że doprow adziła aż do m ord erstw a dla osiągnięcia pożądanego celu.
A le głos P ań sk i ta k przem ów ił do Achaba:
„T ak jako psy lizały k rew N abotow ą, ta k też p ew nie p sy lizać będą k re w tw o ją" (1 Król.
21, 19). Chciwość bierze n a jp ie rw nasze dusze w sw e posiadanie, a jeśli na to przyzw olim y, los nasz zostaje przypieczętow any. Achab w ca
le nie przypuszczał, że to pozornie n iew in n e ziarno pożądania w jego sercu przyn iesie w końcu ż n i w o śm ierci i sądu. B racia Józefa posiali m ałe ziarno chciwości i łakom stw a, gdy sprzedali swego b ra ta do niew oli, n ie przew i
dzieli jed n a k oni żniw a głodu i niedoli, jak ie zebrali, gdy ich pożądliwość rozkw itła.
Bogaty człowiek, o k tó ry m m ów ił P a n J e zus, siał ziarna sam o lub stw a i skąpstw a. P o
w iedział też o nich Pan, że przyniosły obfity
plon. T en bogacz niebaw em przek o n ał się 0 pustce, k tó ra pochodzi z przep ełn ion y ch s to dół, z pełnych kieszeni, ale jednocześnie gło d nego serca. M iał on n iebaw em paść tru p e m na głos m ów iący z nieba: „O głupi! tej nocy upom ną się duszy tw ojej o d ciebie..." (Łuk. 12,20).
Judasz pędzony chciwością, sp rzedał swego P an a za trzydzieści srebrników , ale p rzekonał się, że życie bez Jezu sa straciło w szelką w a r
tość. R zucając splam ione sre b rn ik i do stóp chciw ych ludzi, z k tó ry m i dokonał on tego nieszczęśliwego h andlu, w yszedł o d n ich i po
w iesił się. A le zanim życie uszło z ciała, jego dusza była ju ż m artw a, została uduszona przez chciwość i łakom stw o. Do w szystkich A cha- bów, Judaszów i nierozsądnych ludzi w szyst
kich w ieków żyjących sam olubnie i chciwie, C hrystus P a n m ówi ja k tem u bogaczowi:
„Takci jest, k tó ry skarb i sobie, a nie je s t w Bo
gu b o g aty 11 (Łuk. 12, 21).
Chciwość szuka w życiu czegoś w ięcej, an i
żeli swego. Ona oszukuje, rab u je, m o rd u je 1 szkaluje, aby zaspokoić sw e pożądania. Biblia uczy nas, że rodzim y się z grzechem chciwości.
W księdze p roro ka Jerem iasza (6, 13) czytam y, że „...od najm niejszego z nich, aż do n a jw ię kszego z nich, w szyscy się u d a li za łakom stw em ". M ałe dzieci rodzą się z sam olubną, pożądliwą, łakom ą n a tu rą . Chociaż nie są j e szcze w stanie w yrazić sw ych w y m ag ań sło
w am i, p rag n ą je zaspokoić na swój w łasny sposób.
•Swego czasu byłem w pew n ym domu, w k tó ry m m atka, babcia, służąca i ojciec biegali dokoła jednego dziecka, aby z w ielkim w ysił
kiem zaspokoić jego zachcianki. D orastające dzieci są też sam olubne z n a tu ry . „Tatusiu, co k upiłeś m i?11 — je s t zn any m w ołaniem w m oim domu, a także i w waszym .
Jerem iasz, jak było w spom niane, pow iedział:
„...od najm niejszego z nich do najw iększego z nich, w szyscy udali się za łako m stw em 11. Ja k długo m arn o tra w n y syn śpiew ał pieśń: „ d a j
cie m i...“ — życie jego było nędzą, n ied o stat
kiem i głodem ; ale gdy zm ienił swą pieśń na:
„Przebacz m i...“ — znalazł się w społeczności rodzinnej, w w ygodzie i dobrobycie.
C harles K ingsley pow iedział: „Jeśli chcesz być człow iekiem nieszczęśliw ym — m yśl o so
bie, o ty m czego pragniesz, co ci się podoba, o szacunku, k tó ry ludzie pow inni ci okazywać;
wówczas nic nie będzie ci czyste; w szystko zepsujesz, czego tylko się dotkniesz; ze w szy st
kiego, co jest dobre, uczynisz złe. Będziesz tak dalece nieszczęśliw y, ja k sobie zgotow ałeś11.
Ł akom stw o zostało zaliczone w liście do R zym ian (1, 29) do jaw n ych i cięższych grze
chów: „N apełnieni będąc w szelką niepraw ością, w szeteczeństw em , przew rotnością, łakom stw em , złością...11, „...pełni zazdrości, m orderstw a, spo
ru, zdrady, złych obyczajów ...11 (13, 9). Zostało więc ono w ym ienione w raz z m orderstw em , niem oralnością, kradzieżą i kłam stw em . Grzech w ięc chciwości, k tó ry pow strzy m ał duchow y rozw ój ta k w ielu ludzi, je s t uw ażany w Sło
w ie Bożym na n ajb ard ziej niebezpieczny i za
bójczy ze w szystkich szatańskich in stru m e n tów. Zasadniczo B iblia posuw a się ta k daleko, iż ostrzega, że łakom i ludzie n ie m ogą odzie
dziczyć k ró lestw a Bożego (I Kor. 6, 10).
B iblia uczy, że chciwość jest b ałw ochw al
stw em . K aw ałek sre b ra może być trzy m an y tak blisko tw oich oczu, że nie będziesz w stanie w idzieć słońca; m iłość pieniędzy zaś może tak w ypełnić tw e serce, że dla Boga tam m iejsca nie będzie zupełnie. W naszym zm aterializo
w an ym w ieku, zachłanna żądza m ate ria ln y c h zdobyczy spowodow ała, iż m iliony ludzi za
pom niało o słow ach P a n a Jezusa: „Bo cóż po
może człowiekowi, choćby w szystek św iat po
zyskał, a szkodow ałby n a duszy sw o jej11 (Mar.
8,36). Jeśli, bilans naszego życia m a w ykazać zysk, gdy księgi naszego żyw ota b ędą osta
tecznie skontrolow ane, m usi tam być coś w ię
cej napisane, aniżeli znaki dolarowe.
Miłość pieniędzy w yżera s e r c a ludzkie, niszcząc ich szczęście i stw arzając k o n flik ty pom iędzy nim i. Żądza jednego k raju , aby po
siąść ziem ię drugiego narodu, tysiąck ro tn ie roz
p ęta ła w o jn y i nieszczęścia ludności. Pod w p ły w em ty ch sam ych m otyw ów , silni tego św iata zawsze p lądro w ali cudze m ienie i uciskali sła
bych. P racodaw cy przez długie lata obryw ali w ynagrodzenia robotnika, pom im o że sum ie
nie mówiło im, że te w ynagrodzenia b y ły zbyt niskie w porów naniu z w yk onaną pracą. Je st to grzech chciwości.
Chciwość też b y ła pow odem tak iej rzeczy ja k niew olnictw o, a też w szelkiego cierpienia, niedoli i śm ierci, k tó re stanow iły u tra p ie n ie ludzkości. M :łość pieniędzy jest podstaw ow ym m otyw em rabu n ków , o k tó ry c h czytam y co
dziennie w naszych gazetach i jakże często p ro w adzi do m ord erstw a.
J e s t to grzech chciwości, k tó ry skłania m le
czarza do dolew ania w ody do m leka a w ie ś
n iak a do kładzenia najlepszych jab łek na
w ierzch. Je st to grzech chciwości, k tó ry zm u sza adw okata do kłam an ia i giełdziarza do oszukiw ania swoich klientów .
P rzed w iekam i rzym scy ojcow ie m aw iali do swych synów: „Zdobyw ajcie pieniądze uczci
wie, jeśli możecie, ale w każdym razie zdo
byw ajcie pieniądze".
W ielkim i grzecham i A m eryki są: łakom stw o i chciwość. Jesteśm y ta k skłonni do zdobyw a
nia pieniędzy, że n ie m am y czasu dla Boga i p ra k ty k życia duchowego. W iele sklepów jest niepotrzebnie o tw arty ch w niedzielę, p ro fanując w ten sposób dzień Boży, i to jedy n ie dlatego, aby zdobyć kilka dodatkow ych dola
rów. Ileż to razy zapraszałem m ężczyzn, by szli do (kościoła, a oni zawsze m ów ili mi, że m u szą pracow ać. Są oni ta k zajęci zdobyw aniem grosza, że nie m ają czasu dla Boga.
A m erykanie nie zdają sobie spraw y, że w ich pożądaniu wygody, luksu su i zdobyw ania pie
niędzy, m ogą oni niebaw em stracić w szystko w n ajb ard ziej p rzerażającym i zastraszający m zniszczeniu, jakie św iat kiedykolw iek przeżył.
B ł a g a m was A m erykanie — obudźcie się, zanim będzie za późno!
J e st to grzech chciwości, k tó ry pow oduje u szulerów gorączkę w y g ra n ia i popycha ich wciąż dalej i zatw ardza ich serca ido tego sto p
nia, że nie tylko tra c ą pieniądze, ale także i dusze.
K ilka la t tem u g ru pa turystó w , podróżująca przez D olinę Śm ierci w K aliforni, znalazła szkielet człowieka, k tó ry zm arł w piaskach pustyni. G ruda połyskującego m iejscam i m in e
ra łu zaciśniętego w skostniałej ręce, a w k tó ry m lśnienie p iry tó w w yw oływ ało w rażen ie złota — oszukało go. Żółte prążk i w ty m k a m ieniu uw ażał on za złoto. Na kaw ałeczku papieru, k tó ry znaleziono pod szkieletem , b y ły nap isan e następ u jące słowa: „Z m arł jako bogacz". On m yślał, że b y ł bogaty, a zm arł z głodu, zagubiony i sam otny. T aka jest zd ra- dliwość bogactw . Jeśli poza pieniędzm i nie posiadam y nic w ięcej, jesteśm y n ap raw d ę biedni.
J e st w ielu ludzi, k tó rzy m yślą, iż są bogaci, posiadając zabezpieczenie m aterialn e, ale w gruncie rzeczy są oni biedni w sw ym stosun
k u do Boga. Je d n y m z n ajb ard ziej sm u tn y ch obrazów w N ow ym T estam encie jest w idok bogatego, m łodego księcia, k tó ry ze sm utkiem odchodzi od Jezusa, m ając w praw d zie pełne kieszenie, ale p u ste serce. In tereso w ał się on w praw d zie życiem w iecznym , ale nie był go
tów zapłacić w łaściw ej ceny. I ta k je s t n a p raw d ę w życiu w ielu z nas. W ielu, podobnie do tego bogatego m łodzieńca, zna drogę, ale nie chce ponieść żadnych kosztów.
Nie jest to grzechem być bogatym . Je śli zdo
byłeś tw o je bogactw o uczciwie, wówczas P an Bóg uw aża się za zarządcę tego, co On ci dał.
A le jeśli tw o je bogactw a zdusiły tw oje ducho
w e życie, w ów czas sta ły się one grzechem , a ty jesteś n ęd zarzem w oczach Bożych. W B iblii czytam y o k ilk u bogaczach, k tó rzy byli spraw iedliw y m i i pobożnym i ludźm i, którzy i siebie i swój m a ją te k pośw ięcili Bogu.
W p oró w n an iu z resztą św iata, p raw ie każ
dy A m ery k an in uw aża się za bogacza. A ty m czasem jeśli m asz b u ty na nogach, u b ra n ie na plecach i po k arm dla w yżyw ienia, wówczas jesteś dostatecznie b o gaty w p o ró w naniu z ca
łym św iatem . T ak więc grzech chciw ości je s t rzeczyw iście w ielkim grzechem , i m ożliwe, że w obecnej A m eryce je s t najw iększą przeszko
dą do w ejścia do k ró lestw a Bożego.
W ielu ludzi tw ierdzi, że grzech chciwości je st nieuleczalny, i skoro człow iek jest dręczo
ny ty m grzechem , to n ie m a dla niego zba
w ienia. Z gadzam się, ze Jezus p rzestrzegał nas, iż łatw iej je st w ielbłądow i przejść przez ucho igielne, aniżeli tym , k tó rzy u fa ją w bo
gactw ach, w ejść do niebios (Mat. 19, 24). J e d nakże je s t m ożliwość i dla tych, k tó rzy są w in n i tego grzechu. T y możesz być n a w e t biedn ym w łaściw ie człowiekiem , ale łakom stw o i żądza pienięd zy zatw ardziły tw e serce i uczyniły cię gorzkim i zazdrosnym , lecz i dla ciebie istn ieje m ożliwość zbaw ienia. Możesz przyjść do Jezu sa C h ry stu sa i opam iętać się ze swego grzechu, a Jego k re w m oże oczyścić cię ze w szelkiej niepraw ości. Możesz znaleźć cudow ne i w span iałe przebaczenie u stóp K rzyża — niezależnie od tego, ja k i b y ł tw ój grzech.
p rze d ru k z m ies. P rzy ja ciel“
„N iht n ie m o ż e d w ó m p a n o m s łu ż y ć , g d y ż a lb o j e d n e g o b ę d z ie m i a ł w n ie n a w iśc i, a d r u g ie u o b ę d z ie m i ło w a ł; a lb o j e d n e g o t r z y m a ć s ię b ęd zie, a d r u g im p o g a r d z i;
nie m o ż e c i e B o g u s ł u ż y ć i m a m o n i e ” Mat. 6,24
OFIARNOŚĆ W ŚWIETLE SŁOWA BOŻEGO
Co rozum iem y pod słow em , ,,ofianność“?
Są różne poglądy n a ten tem at — dodatnie i ujem ne, praw dziw e i fałszyw e, jed n i p rzy ch y l
nie, d rud zy niechętnie odnoszą się do tego sło
w a; są poglądy słuszne i n ie słuszne, a n iek tó re w ręcz fałszywe. Je d n i są o fiarn i niezależnie od tego, czy są biedni luib bogaci; a inni pozostają obojętni. Ja k a jest przyczyna tego stanu?
My, jalko lud Boży, lud w ierzący, nazyw am y się dziećm i Bożymi. Zastanów m y się więc po
ważnie, czy nie tracim y błogosław ieństw a Bo
żego z pow odu naszego skąpstw a, kłam stw a, przez u k ry w an ie tego, co należy Bogu? Czy cza
sam i ja nie jestem , lub m ogę stać się przyczy
n ą przekleństw a w zgrom adzeniu P ań sk im — ja k niegdyś sta ł się ta k ą przyczyną Aohan (Jo- zuego 7).
M am y Słowo Boże, k tó re oświeciło nasz grze
szny um ysł, odkryło nam drogę zbaw ienia, po
krzepia i prow adzi nas do wieczności. N iech ono oświeca nasze codzienne życie ii u jaw n ia błędy, popełniane przez nas w obec Boga i bliźnich.
Niech nigdy grzech w dziedzinie ofiarności, nie gości w śród ludu Bożego. N ie przystoi oszuki
wać Boga i krzyw dzić Z bór Pański. A naniasz i Safira, m ieli praw o dać dobrow olną o fiarę na Zlbór, ale n ie m ieli praw a okłam yw ać, dlatego zginęli śm iercią fizyczną i duchow ą (Dz. Ap.
5).
Nie w olno n a m lekcew ażyć p rzy k azań P ana, ani też naszego przyrzeczenia, k tó re składaliśm y przy Chrzcie Ś w iętym : w ierności i posłuszeń
stw a. N ależy nam' „...zachować przykazania (Pa
na naszego) i być bez zmazy, bez nagany, aż do do objaw ienia się P an a naszego Jezusa C h ry
stusa" (1 Tym. 6, 14).
Może powstać p y tan ie: kogo czy też co o fia
row ać lub poświęcić?
Od samego początku były sk ładane ofiary
„...i w ejrzał P a n n a Abla i na ofiarę jego, ale na K aina i na o fiarę jego nie w ejrzał..." (1 Mojż.
4 ,4 .5 ); „W ejrzał P a n na w ierność i posłuszeń
stwo A braham a... ponieważeś to uczynił... bło
gosławiąc, błogosławić ci będę..." (1 Mojż. 22, u — 18).
To błogosławieństwo Boże ja k widoczne było w życiiu A braham a, ta k jest w idoczne i w n a szych czasach. Bóg p rzyjm o w ał ofiary z pier
wocin zbóż i pierw orodnych; o fiara S tarego T e
stam en tu z pierw orodnych stw orzeń (kozłów i cielców) w skazyw ała na jedyną, rzeczyw iście
zbaw ienną O fiarę — C hrystusa, K tóry, gdy w y p ełn ił się czas, — „ofiarow ał isamego S iebie na drzew ie K rzyża za grzechy całej ludzkości..."
(Żyd. 9,14. 28).
K rw ią Jezu sa C h ry stu sa jesteśm y odkupieni (1 Kor. 1, 30; Ef. 1,17), a odkupiony n ie należy już do siebie, lecz do Tęgo, K tóry go kupił,, jak m ów i Pism o: „Albowiem eście drogo kupieni...
nie sreb rem ani złotem... ale drogą krw ią, jako b aran k a niew innego i niepokalanego C hry stu
sa,.. W ysław iajcież ted y Boga w ciele w aszym i w du ch u waszym , k tó re Boże..." (1 Kor.
6, 19. 20).
Od chw ili naszego naw rócenia do Boga je steśm y w łasnością C hrystusa, „ k tó ry się nam sta ł m ądrością od Boga, i spraw iedliw ością, i po
św ięceniem , i odkupieniem ..." (1 Kor. 1, 30). Od tej chw ili C hrystu s m a panow ać n ad nam i a Jego w ola m a być w ykonyw ana w życiu n a szym. Grzech nie pow inien i nie m oże m ieć m iejsca w życiu naszym . „Bo którzykolw iek D uchem Bożym p ro w adzeni by w ają, ci są syn a
mi Bożymi..." (Rzym. 8,14).
Istotą ofiary je s t całkow ite oddanie je j Bo
gu, przez w iarę, n a służbę Bożą. Jeżeli więc w ierzym y, że nasze ciało i duch odkupiony zo
stał przez C hrystusa — n ależy n am uw ielbiać Boga w tym że ciele i duchu przez C hrystusa P ana. O fiarność nasza, to nic innego jak szafaristwo ,,z m am ony niespraw iedliw ości".
A ja k ta ofiarność m a w yglądać ducho
wo, m ów i n am o ty m Apostoł Paw eł, zachęcając do ofiarności n ie ty lk o Zbory w K oryncie lub Rzymie, a le w szystkie zgrom a
dzenia Pańskie. Mówi więc o braciach z M ace
donii, że „...najpierw sam ych siebie oddali P a nu... a potem i nam ..." (2 Kor. 8,5). Dlatego więc, że oddali się P anu, m ogli ofiarę złożyć n a biednych w Jerozolim ie.
„N ajpierw sam ych siebie oddać P a n u " — oto gdzie p u n k t ciężkości spoczywa, być Pańskim , gdyż inaczej m odlitw a i ofiara będzie obrzydli
wością przed P anem (Przyp. Sal. 28, 9).
„Proszę w as te d y bracia, przez litości Boże, abyście staw iali ciała w asze (na) o fiarę żywą, św iętą, p rzyjem ną Bogu, to jest ro zum ną służ
bę w aszą" (Rzym. 12,1). Rozum na służba, to jest uw ielbianie Boga zew nętrznie i w ew n ętrz
nie. W ewnętrznie — w d u ch u i w praw dzie (Jan 4, 23.24), „O fiaruj Bogu chw ałę i oddaj N ajw yższem u ślub y tw o je" (Ps. 50,14. 15). Tak
rozum iał i Apostoł P aw eł kiedy pisał: „przez Niego (tj. C hrystusa) o fiaru jm y Bogu ofiarę chw ały ustaw icznie, to jest owoce w arg w yzna- w ających im ieniow i Jego" (Żyd. 13,15). Z e
wnętrznie, przez okazaną dobroć i dobroczyn
ność w służbie Bożej: ,,'Wiana bez uczynków m artw a jest" (Jak. 5, 20).
Najczęściej d aje się zauw ażyć w Zborach n a szych składanie ofiary w arg : dużo prośby, a m niej wdzięczności, a... dobroczynności żadnej.
Chcą być zbaw ieni, ale o zbaw ieniu in nych nie m yślą. F orm alnie nic nie czynią, ani d la Zboru ani dla bliźniego, ja k ow e „drzew o bezowocne".
Domy m odlitw y zaniedbane, biedn i, sieroty, w dow y opuszczone. A przecież „...nabożeństw o czyste i niepokalane u Boga i Ojca to je st: n a w iedzać siero ty i w dow y w ucisku ich “ (Jak.
1,27).
Członkowie Z boru w iele w ym agają od braci usługujących i słusznie naw et, ale jakże m ało pom yślą o ty m z czego te n b r a t żyje, jak ie m a w arunk i życiowe ten, k tó ry całe sw oje życie poświęcił dla Pana. A nie m ożna pom inąć tego.
co Słowo Boże m ówi: „Tak też P a n postanow ił tym , k tó rzy Ew angelię opow iadają, a b y z E w an
gelii żyli." „A prosim y was bracia, abyście po
znali tych, którzy p racu ją m iędży w am i i n a
pom inają was, Abyście ich jalk n ajbardziej m i
łowali dla ich pracy...“ „A niech udziela ten, k tó ry byw a nauczany w Słowie tem u, k tó ry go naucza, ze w szystkich d ó b r“ (1 K or. 9, 14;
1 Tess. 5, 12. 13; Gal. 6, 6). A postoł P aw eł n apo
m ina: „...abyśm y doświadczyli, k tó ra jest wola Boża dobra, przyjem na i doskonała.1*
W ola Boża objaw ia się w nas, gdy jesteśm y Bogu posłuszni. K ról Saiul n ie u słu ch ał głosu Pańskiego i spotkał go w yrok Boży: „...prźetoż iżeś odrzucił Słowo P ańskie, ted y cię też odrzu
cił P an" (1 Sam. 15, 23). Pan Jezus powiedział:
„Nie każdy, k tó ry m i m ów i: „Panie, Panie, w e j
dzie do kró lestw a niebieskiego, a le ten, k tó ry czyni wolę Ojca mego, k tó ry jest w niebiesiech"
(Mat. 7, 21).
J a k Bóg odrzucił o fiarę Saula, ta k rów nież może odrzucić nasze m odlitw y — jeżeli św ia
dom ie byliśm y przestępcam i Jego woli (Żyd. 10, 26. 27). Nasze ohęci i nasz sposób życia nie mo
gą być sprzeczne z wolą Bożą. „Lud ten przy
bliża się do M nie (do Boga) u sty sw ym i i w a r
gami czci Mnie, ale cerce ich d alek ie je st ode M nie — lecz, próżno M ię czczą, ucząc nauk, k tó re są przykazaniam i ludzkim i" (Mat. 15, 8. 9).
Dlatęgo Apostoł P aw eł m ów ił: „...nie bądźcie niew olnikam i ludzkim i" (1 Kor. 7, 23). N ie ty l
ko — ludzi, ale swego w łasnego ciała i oczu.
W olą Bożą jest: służyć Bogu czynem . „Czcij P a n a z m ajętności tw ojej i z pierw iastk ów w szystkich dochodów tw oich" (Przyp. Sam. 3, 9). N aw rócone i zbaw ione niew iasty służyły P a n u z m ajętności iswoich (Łuk. 8, 3).
W olą Bożą jest zbawić grzesznika, w ty m ce
lu w ysyła pracow ników i pow ołuje kaznodzie
jów (Rzym. 10, 13— 17; 2 Kor. 9, 12— 15). „Żni- woć w praw dzie w ielkie, ale rob otn ikó w m ało"
(Mat. 9, 37. 38).
W olą Bożą jest, a b y w dom u P ańskim była żyw ność n a u trzy m an ie dom u i służebników P ańskich (Mat. 3,10). „C hrystus jak o Syn nad dom em Sw ym panuje, którego dom em m y je ste śm y ../ (Żyd. 3, 6).
W olą Bożą jest pom agać biednym , bezradnym i chorym (Kol. 3, 23. 24; Mat, 25, 31— 46). „Póki czas m am y, dobrze czyńm y w szystkim , a n a j
więcej dom ownikom wi,ary“ (Gal. 6, 10).
W olą Bożą jest, abyśm y się społecznie m iło
w ali (Ew. Ja n a 13,34. 35).
W olą Bożą jest, a b y n ie zapom inać ubogich braci i sióstr, a podczas uroczystych św iąt — za
prosić na ucztę (Łuk. 14,12— 14).
Z w ykonaniem woli Bożej zw iązane je s t b ło gosław ieństw o Boże (5 Mojż. 30, 9. 10).
I. Jaka była ofiarność w czasach apostolskich?
Czytamy, że w pierw szym Zborze byli ludzie, k tórzy całkow icie pośw ięcali swój m a ją te k na dzieło Boże (Dz. Ap. 4., 34— 37). T rzeba bowiem wiedzieć, iż nasz dobytek, życie i zdrow ie nie jest w łasnością naszą, ty lk o Pana, K tó ry nas kupił. Jeżeli nie jest naszą własnością, to d la
czego jesteśm y dłużni ofiarności na dzieło Boże.
„N ikom u nic w inni nie bądźcie, tylk o abyście się społecznie m iłow ali..." (Rzym. 13,8). „Bóg się n ie da z siebie naśm iew ać, albow iem coiby- kolw iek siał człowiek, to też żąć będzie..." (Gal.
6 ,7 .8 ).
II. Kiedy mamy składać ofiarę?
Słowo Boże m ów i: „Każdego pierwszego dinia tygodnia, każdy z w as n iech odkłada u siebie — zbierając w edług tego, ja k m u się powodzi..."
(1 Kor. 16, 2). A więc w każdą niedzielę, lu b pierwszego d n ia w m iesiącu.
III. Jak mam składać ofiarę?
Ofiarować m am y: szczodrobliwie... n ie jako rzecz przym uszoną... „Ochotnego daw cę Bóg m iłuje..." „Szczęśliwsza je s t rzecz dawać, n i
żeli brać..." —: „Z m iłości" — wobec Boga i b li
źniego. — „Dziateczki m oje! nie m iłujm y sło
w em an i językiem , a le uczynkiem i p raw dą"
(1 Ja n a 3 ,1 7 .1 8 ; 4.20).