• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1960, nr 4-5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1960, nr 4-5"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

C H R Z E Ś C I J A N I N

E W A N G E L I A — Ż Y C I E C H R Z E Ś C I J A Ń S K I E — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A

„Idźcie te d y i czyńcie uczniam i w s zy stk ie narody, chrzcząc je w im ię Ojca, i Syna, i D ucha Ś w ięteg o “.

Ew. Sw. M at. 28. 19

„ A lb o w iem n ie w s ty d z ę się za E w angelię C h rystu so­

w ą, p oniew aż je s t m ocą Bożą ku zbaw ieniu każdem u w ierzącem u

Rzym. 1, 16

Rok założenia 1929 Warszawa, kwiecień— maj 1900 Nr 4 -5

T reść n u m eru : Ż yje nasz P a n — O to J a je ste m z w am i —■ N iedziela — C hciw ość — O fiarność w św ietle Słow a Bożego — C h ry stu s u m iło w ał K ościół —- B iała iszata — D ziw ne p rze m ian y w C hile

— K oresp o n d en cja z K an a d y — Z ża łatanej k a r ty — K ronika.

Ż Y J E N A S Z P A N . . . .

„A p ierw szego dnia po sabacie, bardzo rano p rzy szły do grobu...

i zn a la zły k a m ie ń odw alony... a w sze d łszy w grób, nie znalazły ciała Pana Jezusa".

Ł uk. 24,1—3.

Przyszły niew iasty do grobu, gdzie — m n ie ­ m ały — będą m ogły usłużyć jeszcze raz, o statni raz —■ sw em u drogiem u Jezusow i, P a n u i Mi­

strzowi. Ja k z m iłością usługiw ały żywem u, tak — sądziły — usłużą jeszcze raz — zam ę­

czonemu.

Serca w ypełnione dotąd tylko um iłow aniem , napełnione zostały boleścią. N ie tylko, że nie m a i nie będzie już nigdy Go m iędzy nim i, blisko nich, ale jeszcze i ta pam ięć, i w idok pod pow iekam i palącym i od łez: oszalały od n ien a ­ wiści tłum , a w śród tłu m u On, Jezus, o d trą ­ cony przez Swój lud —M esjasz i K ról, poniżona Miłość i P raw d a Boża, w yśm iany i odrzucony Zbawiciel. A potem..., potem Golgota, obdzie­

ranie z szat, i straszny, głuchy stu k o t m łotów w bijający ch gwoździe w żyw e ciało i drzew o pala, a n ad ty m w szystkim Jego głos, słow a Jego m odlitw y: „Ojcze odpuść im, boć nie wiedzą, co czynią".

W ywyższony został Syn Człowieczy. W ynio­

sła Go nienaw iść diabelska pon ad głow y n ie­

przyjaciół; mogli jeszcze raz widzieć Go, dana im w szystkim została jeszcze jed n a sposobność w życiu, spojrzenia w tw a rz Z baw ienia B o ­ żego; dał im Bóg jeszcze raz m ożność w yboru:

życia wiecznego lub śm ierci w iecznej, dobra

lub zła, p rzy jęcia Jezusa, jako Zbaw iciela, lub — odrzucenia Go.

Je d en z pow ieszonych w raz z N im —■ w y­

b rał; uchw ycił się łaski Bożej w o statnich go­

dzinach życia, zaw ołał o pomoc i ra tu n e k do ukrzyżow anego obok M esjasza: „Panie! pom nij na mnie, g d y przyj dziesz do królestw a Tw ego“ , i w ziął zbaw ienie a w raz z nim tę cudną obie­

tnicę: „...dziś ze M ną będziesz w raju...". N ie­

zm ienne je s t praw o m iłości Bożej: „K to by w zy­

w ał Im ienia Pańskiego —• zlbawion będzie".

A później ten m rok i ciem ności w południo­

w y czas, trzęsienie ziemi, zgroza wszędzie: na ziemi i we w szechśw iecie — oto um iera B ez­

grzeszny, Św ięty,... SYN; um iera za cały r o ­ dzaj ludzik’, u m iera za sędziów i katów swoich, gładzi grzechy w szystkich ludzi bluźnierczo Go odrzucających, u m iera i za tych, k tórzy Go bili, oplwali, biczowali, cierniem koronow ali i naśm iew ali się; u m ierał za tych, k tórzy goniąc za spraw am i ciała, obojętnie m ijali i mijają do dziś drzewo K rzyża.

P ąm iętały uczennice P ańskie w szystko; p a­

m iętały dokładnie, tak jak m iłujące serce nie­

wieście, m atk i zwłaszcza, pam ięta, i m usi i c h c e

pam iętać każdy n ajdrobniejszy, niew ażny n a ­ w et szczegół zw iązany z drogim sercu dziec­

(2)

ranie: „Eli, Eli, L am a S abachtani...“ , i to s tra ­ szne: „P rag nę!11, i później cudow ne w swej w iekuistej, pełnej miłości, treści: „W ykonało śię“, i na koniec psalm m odlitw y: „Ojcze! w r ę ­ ce Tw oje polecam ducha M ojego11. T ak było.

A potem ... straszna, bo-lesna świadomość: k o ­ n i e c ! A więc jjiuż koniec. I jednocześnie z bólem , jak b y cień ulgi w sercu: nie będzie już tak strasznie m ęczył się, cierpiał, nie będzie w ystaw iony na pośmiewisko, w zgardę, p o h a ń ­ bienie. A le co z nam i, bez Niego...

To w szystko było już za nam i, dw ie ciem ne noce, ciężki dzień; ciągły ból w sercu, zam ęt w głowie, i straszliw e zm ęczenie w ciele.

Ale tera z nadszedł czas, czas ich usługi. T e ­ raz one, słabe niew iasty są potrzebne, więcej — m ezbędne. To ich dział usługi — nam aszczenie, przygotow anie ciała do pogrzebu. Nie m ężowie, n :e bracia, ale w łaśnie one' są /potrzebne. Ale...

kto im słab ym niew iastom , jeszcze bardziej osłabłym po przeżytych chw ilach, kto im ten ciężki głaz z grobu P ana odw ali? kto?...

Pełn e prag n ien ia usługi, niosąc wonności do pom azy w ania, szły prędko, ,aż przyszły. I, nie­

potrzebne okazały się m yśli i przew idyw ania:

kam ień odw alony z grobu, ale... nie m a P ana w grobie! Gdzie jest? Może ogrodnik Go zabrał?

może źli ludzie n ie chcieli dać M u spokoju n a­

w et teraz? I znów trw o g a i ból w sercu, d rę ­ czonym obaw ą o ciało Najbliższego.

Nie zostaw ił Pan, i nie zostaw i nigdy ucz­

niów sam ych, dzieci Swoje. M ocne i niezm ien­

ne jest Słowo Boże: „Niebo i ziem ia przem iną, ale słowa M oje nie przem iną... J a m jest On P a ­ sterz D obry i znam Moje... ani ich żaden w y ­ drze z rę k i M ojej11.

Nie pam iętali uczniow ie, nie p am iętały uczen­

nice, ja k i m y najczęściej nie pam iętam y, co P a n nasz Jezus C hrystus m ów ił i mówi. Nie pam iętały niew iasty, gdy m ówił do uczniów w B etanii o nam aszczeniu olejkiem przez M aryję, iż: „...uczyniła to g o tu jąc Mię k u pogrzebow i11, a więc zapowiedział i w y ja śn ił Pan, iż już w ó w ­ czas obrządek pogrzebow y został w ykonany, że już nie trz e b a będzie o to troszczyć się i coś jeszcze czynić.

Nie pam iętali, a i nie rozum ieli nic z tego, co mówił o Sw ym zm artw ychw staniu. Nie p a ­ m iętali w ielu innych, w ażnych p ra w d o któ ry ch im m ów ił Pan, a m ówił przecież, aby ulżyć ich brzem ieniu. O! g dyby pam iętali! O! gdybyśm y my mogli pam iętać co P an mówi. Zapraw dę

i strzeg ą go11. Błogosławieni!...

A le chw ała P a n u naszem u, że nie w edług niepraw ości naszych obchodzi się z nam i, i nie w edług zrozum ienia (lub pam ięci Jego słów.

Nie zapom niał P an o Sw oich ani przez chw i­

lę. Nie pozostaw ia ic h w 'ciemności, w rozterce, niew iedzy.

N iew iastom w ysyła na spotkanie A niołów — aiby tylko nie rozpaczały i nie szu kały z boleś­

cią Ciała, k tó re już przem ienione zostało.

I A niołow ie oznajm iają niew iastom , iż Pan zm artw ychw stał, że chce w idzieć się z ucznia^

m i w Galilei, że jest, że żyje!

Lecz nie poprzestał P a n n a ty m i ukazał się Sam — M aryj i z M agdali, Piotrow i, dwóm ucz­

niom idącym do Em aus, w szystkim Apostołom, a później pięciu set uczniom naraz, aby tylko u w ierzy li tem u, co było m ówione im przez U krzyżow anego, aby uw ierzyli, że prawdziwie zmartwychwstał Pan i żyje!, że stało się zba­

w ienie dla w szystkich ludzi, i uspraw iedliw ie­

nie dla ty ch k tó rzy te m u uw ierzą, że k to uw ie­

rzy i p rzy jm ie do serca U krzyżow anego Jezusa

— te n i obcować będzie z Żyw ym , Z m artw y ch ­ w stałym Jezusem ! I to na w ieki, gdyż ja k J e ­ zus C h rystu s nie um iera, ta k i ten k tó ry W eń uw ierzy — „...choćby też u m arł, żyć będ zie11 (Jan 11,25). O! ta przem ożna moc m iłości Bożej:

gdzie Jeztus — tam i uczniowie, a gdzie ucznio- w ie — tam i Jezus! J a k wówczas, ta k i przez w szystkie w ieki, i dziś! C hw ała Panu!

J a k wówczas w dzień pierw szy po sabacie m ów ił P an do niew iast, tak i dziś P a n Jezus m ów i w szystkim : „Pójdźcie do M nie wszyscy spracow ani i obciążeni, a J a w am sp raw ię od- pocznienie...11, ale m ówi p rzy tym : „...cóż sz u ­ kacie żywego m iędzy u m arły m i11.

Jak że konieczne jest przypom inanie tego, co P a n m ów ił i uczył, i to p rzyp o m inanie nie ty l­

ko raz n a rok, gdyż jeśli i niew iasty i m ężowie ta k blisko Jezu sa będący i m iłu ją c y Go, nie m ogli n ie ty lk o zrozum ieć i p rzy ją ć po prostu , ale i zapam iętać to, co On im m ówił, to ty m bardziej je s t to d la nas tru d n e . I łatw iej im było chcieć służyć zab item u M istrzow i, łatw iej bez lęku, choć z boleścią — przy jść do grobu, i spotkać się n a w e t z zaw odem — boć grób p u ­ sty, w szystko to było i je s t łatw iejsze, jak p rzy ­ jęcie Żywego, Z m artw ychw stałego, tego sam e­

go um iłow anego Jezu sa — Zbaw iciela. N am też nie jest łatw iej, niż im, uw ierzyć i p rzyjąć Z m artw ychw stałego Pana.

(3)

N iew iasty przestraszone w pierw szej chw ili w idzeniem Aniołów, oszołomione cudow ną i niepo jętą w ieścią ,atle posilane łaską Bożą — posłusznie, bez zwłoki, z radością znaniosły m ę- żom -braciom wiadomość, iż P a n żyje, że nasz Pan żyje, że zmartwychwstał!

Ileż jed n a k pracy, osobistego nauczania m u ­ siał P an w ykonać przez czterdzieści dni n a ­ stępnych, aż ta p ełn a świadomość żywej Jego obecności w ciele, stała się dla nich realn y m oparciem , chlebem życia. Dopiero te ra z zro­

zum ieli, zaczęli żyć słowem , k tó re mówił:

„Jam ci jest chleb on żywy, k tó ry m z nieba zstąpił, jeśliby k to jad ł z tego chileba, żyć b ę­

dzie na wieki... k to je ciało Moje... m a żyw ot wieczny..."

I nam uczniom, i w spółczesnem u chrześcijań­

stw u, łatw iej p rzyjść, i przychodzić raczej do grobu P an a Jezusa, ja k do żywego Jezusa.

P rzeciw nik Boży — szatan, tak popsuł już przez pierw szy grzech duchow ą s tru k tu rę czło­

wieka, że grzesznik u n ik a spotkan ia z żyw ym Bogiem. J a k Adam., jak Ewa. Bo żyw y Pan, jest Bogiem żywych. K to zgrzeszył zaś, ten m artw y sta je się dla K rólestw a Bożego; nie może ani n aw et chce przebyw ać z Bogiem, boi się Go i k ry je się i ucieka p rz e d Nim..

P rzeciw nik Boży — szatan, za w szelką cenę chce przeszkodzić spotkaniu się grzesznego

człowieka z żyw ym Bogiem; jak że chętnie p rzy sta je na to, aby człowiek zadaw alał się ja ­ kim ś pozorem w ia ry (tylko, i dlatego nie p rze­

szkadza być „w ierzącym 11, aby ty lko nie było, to w edług P ism a Świętego.

S tąd życie pozoram i chrześcijaństw a, stąd przebyw anie ty lk o z pozornym , trad y cy jn y m Jezusem ; stąd tra d y c ja chodzenia „na g ro b y “, aby oglądać m artw ego, w yrzeźbionego Je zu ­ sa — bo leżący w grobie nie zap yta o nic, nic- nam n ie powie, n ie napom ni, nie spojrzy nam w oczy z pełn ym m iłości wyrzutem.; stą d też paniczny sltrach p rzed żyw ym Jezusem , stąd bo jaźń i u ciek anie przled Ew angelią, D obrą Now iną o zabitym za grzechy św iata, ale zm artw y chw stały m Jezusie dla usp raw ied li­

w ienia w ierzących W eń. Ł atw iej grzesznikow i przyjść do grobu, ja k żyć w obecności Żywego Jezusa!

Ja k ie źródło — tak a woda, jak ie drzew o — tafcie i owoce. W yznaw cy Żywego, Z m artw y ch ­ w stałego Jezusa, w zbudzeni przez Niego z m artw ych, ze śm ierci grzechów sw oich — żyją w Nim i dla Niego, n a wieki! A lleluja!

J a k ta m te niew iasty, ta k i m y, żywi chrześci­

janie, n iesiem y i nieść m am y dobrą nowinę:

ŻY JE NASZ PA N , p rzy jm ij Go — ŻY J i TY!

Z.

OTO JA JESTEM Z WAMI...

W edług Ew angelii św. M ateusza, są to o sta t­

n ie słowa naszego P an a i Z baw iciela Jezusa, przed odejściem z tego św iata.

Bardzo m ało ludzi w ierzących uśw iadam ia sobie doniosłość oraz kosztow ność tej obietni­

cy naszego M istrza. W słow ach ty ch je s t takie zapew nienie: N ie zostaw ię was sierotam i, p rz y j­

dę do was, w praw d zie nie cieleśnie, lecz w D u ­ chu Swoim; „A ja prosić będę Ojca a innego Pocieszyciela da wam , aby z w am i m ieszkał na w iek i“ (Jan 14, 16).

Ja k że bardzo doniosłe znaczenie w życiu w ie­

rzącego człowieka m a stałe uśw iadam ianie so­

bie, iż P a n Jezus jest obecny w D uchu Św ię­

tym. Ju ż P salm ista D aw id znał tę tajem n icę

„A oto Ja m je st z w a m i po w s z y s tk ie dni, aż do sk o ń ­ czenia św iata. A m en ."

Mat. 28, 20

życia w ustaw icznej obecności Bożej. Dlaczego więc ty lu w ierzących żyje życiem bezrados- nyrn, ubogim., nie zwycięskim.? ja k gdyby to nie było p raw d ą i rzeczyw istością, że P a n J e ­ zus jest w D uchu Św iętym , ustaw icznie z nam i, owszem i w was, przez w iarę. (Efez. 3, 17).

P salm 16 (w. 8— 11) m oże n a m posłużyć jako św iadectw o w tej zasadniczej sp raw ie życia chrześcijańskiego. „S taw iałem . P a n a zawsze przed oczyma swym i, a iż On jest po' praw icy m ojej nie będę w zruszony". Co chce przez to powiedzieć P salm ista? w łaśnie to, że z naszej stro n y m usim y w ia rą spocząć w tej obietnicy, a k u tem u w szelkiej pilności dołożyć, aby ,z tej, w iary — w Bożej obecności —■ w yrosła ta

(4)

pewność, to m ocne stanow isko: „...a iż On -jest m i po praw icy nie będą w zruszony"; bo jeśli Bóg z nam i, któż może być przeciw ko nam (Rzym. 8,31). Lecz w tym w łaśnie n a p o ty k a ­ m y u w ierzących na lenistw o, gnuśność i opie­

szałość. N iektórzy m yślą, że to w szystko dzieje się samo przez się, gdy tylko D uch Boży za­

m ieszka w sercu człowieka, to znaczy, że z n a ­ szej stro n y jak b y nic nie p o trzeb a czynić ku tem u. Nie takiej m yśli je st A postoł P iotr, k tó ­ ry napom ina zbory, aby do w ia ry w te kosz­

tow ne obietnice Boże dołożyć w szelkiej p iln o­

ści, aby z tej w ia ry w yrosnąć mógł praw dziw y owoc i czyn (2 P io tra 1, 1—5). N ie to m a zn a­

czenie co w iem y, albo pow iem y o spraw ach Bożych, lecz na ile tym żyjemy.

Z rozum iał to już P salm ista, mąż Starego T e ­ stam entu, i poucza nas o tym , że m ożem y żyć ustaw iczną św iadom ością obecności Bożej. My, dzieci, lud Nowego P rzym ierza, m am y n a to m ocniejsze dowody. Apostoł P aw eł św iadczy A teńczykom o tej rzeczyw istej obecności Bo­

żej w tak ich słow ach: „A lbow iem w N im ży­

jem y, ruszam y się i jesteśm y (istniejem y)...“

(Dz. Ap. 17, 28). To znaczy, że Bóg sam jest jedynie źródłem życia, poza N im jest tylko śm ierć, m artw ota.

Psalm ista dożył tego, że kto żyje ustaw icz­

nie św iadom ością obecności Bożej, stoi na p ew ­ n ym gruncie, stanow isku, nie będzie poruszo­

ny, nie chw ieje się. Żyjąc u staw icznie św ia­

domością obecności Bożej, dożywa się też dw u czynników zachow ujących. P ierw szym z nich jest, że licząc się z tym , iż oko Boże jest u sta ­ wicznie na nas skierow ane, zachow uje nas to

jednocześnie w św ię te j bo jaźni i pow adze,

„...Jakże m ógłbym uczynić ta k w ielką złość i grzeszyć przeciw ko B ogu“ (I Mojż. 39, 9) — w taki sposób odpiera Józef w Egipcie straszn ą pokusę. Pow odem bow iem upadków w ierzących ludzi jest nie liczenie się z obecnością św ięte­

go Boga.

D rugim czynnikiem płynącym z ustaw icznej świadomości obecności Bożej jest możność p ro ­ w adzenia zwycięskiego życia, gdyż „jeśli Bóg z nam i, któż m oże być przeciw ko nam ". O M oj­

żeszu czytam y, że „...jakoby w idział n iew i­

dzialnego (Boga), m ężnie sobie poczynał1' (Żyd.

11, 27).

Z takiego stanow iska w iary w yp ły w a p ra w ­ dziwa radość. „Przetoż uw eselilo się serce m oje i rozradow ała się (zapląsała) chw ała m oja..."

m ówi dalej Psalm ista. Czym serce w ypełnione, tym u sta opływ ają, i stąd rodzi się praw dziw a

chw ała i uw ielbienie Boga. T ak rodzą się p ra w ­ dziw i chwalcy, czczący Boga w d u ch u i p ra w ­ dzie.

A dalszym sk u tk iem takiego stanow iska ży­

cia z w ia ry w obecności Bożej jest to, że „...i ciało m oje m ieszkać będzie bezpiecznie". Dzie­

ło bow iem łaski Bożej w C h rystusie Jezusie, o bejm uje całą isto tę człow ieka, to je s t ducha, duszę i ciało; cały człow iek o g arn ięty jest m o­

cą m iłości Bożej. P rzeto m ożem y spokojnie spocząć w pew ności, że jeśli m y ze swojej stro ­ ny uczynim y w szystko co do nas należy, w tedy błogosław ieństw o Boże sam o przez się spływ a na życie nasze. G dy n auczym y isię żyć w iarą w ustaw icznej obecności Bożej czyniąc ten w y ­ siłek serca i um ysłu, w ted y też będziem y um ieć czerpać z tej pełności Jego łaskę za łask ą (Ja n 1, 16). A to n am służy k u naszem u w zrostow i w ew ­ n ętrzn em u , abyśm y p a trz ąc o d k ry ty m obliczem n a chw ałę Pańską, p rzem ien ian i b yw ali z chw a­

ły w chw ałę od D ucha Jego Św iętego. (2 Kor.

3,18).

K ażda z obietnic Bożych je s t u w a ru n k o w a­

na; jeśli m y ze swej stro n y odw ażym y się na krok w iary sp ełn iając w arunek , to i o bietnica P ań sk a jest odpowiedzią. A ile jest obietnic Bożych, w N im (Jezusie) są ta k i am en ku chwale Bożej przez nas. A ponoć je st tych obietnic Bożych zaw arty ch w Piśm ie Ś w ię­

ty m — przeszło trzydzieści tysięcy! H alle- luja!

Karol Kaleta

| Z O ST A T N IE J CHWILI

$ W ARSZAW A. W d n ia c h 12—15 k w ie tn ia b a w ił

| w W arszaw ie b r a t O ral R o b erts wraz z braćmi

^ A rm stro n g iem i Jo n esem . B ra t R oberts, który przy-

$ był do W arszaw y ze S tanów Z jednoczonych n a zapro-

$ szenie P rezy d iu m R ady K ościoła, p rze m aw ia ł w dn ach

\ 13, 14 i 15 k w ietn ia w Z borze w arszaw sk im do licznie

^ zgrom adzonych b raci i s ó. tr. zarów no m iejscow ych, ja k i p rzybyłych z in n y c h m iejscow ość'. W dn u 15 k w ietn ia goście u d ali się w d a l z ą podróż do M oskwy.

W czasie swego p o b y tu w Polsce zw iedzili stolicę, 1 in te re su ją c się szczególnie p am iątk am i martyrologii n aro d u naszego, a n astęp n ie wraz z b raćm i z Kościoła, złożyli w izytę w U rzędzie do Spraw Wyznań, gdzie przyjęci przez p. dyr. J. Lecha w tow arzystw ie nacz.

| A. W ołowicza, spędź li dłuższy czas na rozmowie.

C hw Iowo n ie m am y m ożności podania, w ięcej szczegółów z p o bytu b ra ta O rał R obertsa, gdyż n um er był już zam knięty i w zględy zarów no czasowe, ja k i techniczne nie pozw oliły n a obszerniejsze spraw oz­

danie.

(5)

N I E D Z I E L A Z pierw szej części D ziejów A postolskich

(2, 46 i 5, 42; por. także1 24, 53) dow iadujem y się, że p ierw si chrześcijanie zgodnie z żydow skim zw yczajem chodzili do św iątyni. Z resztą i Jezus, ilekroć przeby w ał w Jerozolim ie, każdego d n ia uczył w św iątyn i (Mk. 14, 49). Słyszym y je d n a k ­ że, że chrześcijańskie zeb rania zborow e w yszły n iebaw em poza ram y zw yczajów żydowskich.

Uczniowie Jezusow i od samego początku zbie­

rali się w p ry w a tn y m dom u m a tk i J a n a M arka (Dz. 12, 12), w W ieczerniku, w k tó ry m Jezus zgrom adził się z u czniam i p rz y o statn iej w iecze­

rzy (Dz. 1, 13). Tu też zapew ne zstąp ił D uch św. na zgrom adzonych apostołów (Dz. 2, 1).

W yrażenie D ziejów A postolskich (2, 46 i 5, 42) KAT O IK O N m ożna oczywiście- tr a k to ­ wać jako liczbę m nogą i w ty m w y pad k u b ę­

dzie znaczyć, że pierw syz zbór jerozolim ski zgro­

m adzał się na w spólne sw oje nabo żeństw a nie w jednym , lecz na przem ian w różnych domach.

Nie w yd aje się jednakże, alby ta k istotn ie było.

W yrażenie HE K A T OIKON E K K L E SIA po­

dobnie jak EN TO HIERO (w św iąty n i może rów nież dobrze oznaczać liczbę pojedynczą, a w ięc „w dom u", podobnie ja k to się działo

„w dom u“ A hw ili i P ry sk i w Efezie (1 Kor. 16 19) i w R zym ie (Rz. 16, 5), albo ,,w dom u“ F i- lem ona w Kolio,sach (Fm 2), czy „w dom u“

N ym fasa w Laodycei (Kol. 4, 15). R ów nież Rz.

16, 23 pozw ala przypuszczać, że tak i domowy zbór b y ł w Rzym ie.

P ierw si chrześcijanie przy w iązy w ali w ielkie znaczenie do tego, aby zbór zbierał się w j e d- n y m m iejscu. Z ebrania specjaln e n ie b y ły m ile widziane, a Ignacjusz A ntiocheński w y ra ­ źnie ostrzega p rze d takim i, k tó rz y się oddziela­

ją i n ie biorą udziału w e w spólnych n abo żeń­

stw ach.

W późniejszych czasach słyszym y, że m ie j­

scem w spólnych zebrań zborów pogano-chrześ- cijańskich było ,,triclin iu m “. Rozum ie się, że tak a salka nie m ogła pom ieścić w iększej ilości osób. A cta S a tu rin i stw ierdzają, że w p ry w a t­

n ym domu w A b ity n ie zeszło się 47 osób.

D zieje A postolskie stw ierd zają, że nabożeń­

stw a odbyw ały się zrazu codziennie. Początko­

wo tu i owdzie święciło się żydow ski sabat. Nie było to jednakże zjaw iskiem pow szechnym , jak na podstaw ie Mt, 24, 20 sądził H. L ietzm ann (G eschichte d er alten K irche 1932, 57). W yraże­

nie MEDE SABBATION w odpow iadającym

m iejscu u M arka (13, 18) jest opuszczone. Moż­

liw e, że ja k M arek m ógł w ypuścić to w y raże­

nie ta k i M ateusz m ógł to w yrażenie do tekstu

włączyć. ,

P odobnie ja k P ierw szem u Zborow i chodziło 0 to, aby nabożeństw a odbyw ały się na jedn ym m iejscu, podobnie k ład ł on w ielki nacisk n a to, aby odbyw ały się one o jed n ej porze. Ju ż w n a j­

starszy ch czasach u ta rło się odpraw iać nabożeń­

stw a w ściśle określony dzień, w d z i e ń P a ń - s k i (IK or. 16, 21; Dz. 20, 7; O bj. 1, 10; Di- dache 14, 1, itd.). Dniem tym nie był żydowski sabat, (podkr. red.) P ierw si chrześcijanie um y­

ślnie odpraw iali nabożeństw a innego dnia, alby odróżnić się od Żydów. Z am iast siódm y dzień w tygodniu, św ięcili dzień pierw szy. Nie była to rzecz przy p ad k u . Św ięcili dzień pierw szy, poniew aż tego dnia C hrystus w stał z m artw ych 1 ukazał się sw y m uczniom.

D zień P ań sk i pierw szych chrześcijan był zatem św iętem zm artw y chw stania Pańskiego.

K ażdy dzień P ań sk i b y ł św iętem zm artw ych ­ w stania, k tó re w ow ym czasie nie obchodzono tylko w jed n ą niedzielę roku. O ty m sensie n ie ­ dzieli dziś często zapom inam y. M am y tu do czynienia ze św iętem specyficznie chrześcijań­

skim . A że w yw odzi się ono ze zm artw ych w sta­

nia Pańskiego, u w y d a tn ia to jeszcze bardziej sw oisty sens i treść p ierw o tn y ch chrześcijań­

skich nabożeństw . Jeszcze w czasach T ertu lian a (De corona m il. cap. 3) p rzejaw iało się to w taki sposób, że w niedzielę n a znak w ielkanocnej radości nie odbyw ano postów i nie klękano przy m odlitw ie.

Dzień ten zrazu nie b y ł specjalnie oznacza­

ny. J e st on w dalszym ciągu zgodnie z żydow­

skim schem atem chronologicznym nazyw any pierw szym dniem tygodnia. Jak o ta k i pojaw ia się w rela cja c h ew angelistów o z m a rtw y ch ­ w staniu. P odobnie nazyw a go apostoł P aw eł (1K 16, 2). W zyw a on K o ry n tian , aby tego w łaśnie dnia p am iętali o kolekcie dla p o trze­

bujących. D zieje A postolskie (20 7) w relacji

„M y“ stw ierd zają że zebranie, n a k tó ry m P a ­ w eł kazał aż do północy, odbyw ało się w łaśnie

„pierw szego d nia tyg od nia".

D opiero w O bjaw ieniu św. J a n a (1, 10) spo­

ty k am y po raz pierw szy specyficznie chrześ­

cijańskie oznaczenie tego dnia jako „dnia P ań- skiego“. Podobnie czyni to D idache (14, 1),

„N auka d w u n astu apostołów ", niekanoniczne

(6)

pismo z I. w ieku. P am iętać p rzy ty m w inniśm y, że pod słowem „ P a n “ (KYRIOS) chrześcijanie m ieli na m yśli nie Boga, lecz C hrystusa. N ie­

dziela zatem była dniem C hrystusa, dniem zm artw ychw stania C hrystusa.

N iem cy nazy w ają dzień P ań sk i d n :em słońca (Sonntag, por. franc. D im anche od Dornini- ca). W yrażenie to w ielu in te rp re tu je w sensie starotestaim entowego przy k azan ia o sabacie jako dniu Bożym. W ychodząc jed n ak z fa k tu z m a r­

tw y chw stan ia Pańskiego chrześcijanie słusznie przenieśli ustanow iony przez Boga dzień odpo­

czynku, sabatu, na dzień zm artw ychw stania.

Nie zapom inajm y, że nabożeństw o chrześcijań­

skie odbyw a się w dzień, „w k tó ry m Jezus w stał od u m arły ch " (List B arn ab y 15, 9).

Dz:eń ten jest n iejedn o kro tn ie zespalany z

C H C I

d r B i 11 y Chciwość, bliski k rew n y łakom stw a, jest m atką w iększej ilości zła, aniżeli w szystkie inne grzechy. Isto tn ie Pism o Św ięte mówi, że:

„...korzeń w szystkiego zła jest m iłość p ien ię­

dzy" (I Tym. 6, 10). L udzie pędzeni chciw o­

ścią — rabow ali, poryw ali, napadali, p rzy ­ właszczali, szkalow ali i m ordow ali. Chciwość była jed n y m z pierw szych grzechów, k tó ry podniósł swą jado w itą głowę w ogrodzie Eden.

W pierw szej księdze M ojżeszowej (3, 6) czyta­

m y: „W idząc ted y niew iasta, iż dobre było drzew o ku jedzeniu, a iż było w dzięczne na w e j­

rzeniu, a pożądliw e drzew o dla n abycia um ie­

jętności, w zięła z owocu 'jego i jad ła ". Orzech chciwości jest ta k sam o cząstką naturalnego człowieka, ja k oddech. Od m łodości do starości chciwość jest pobudką naszych czynów i k sz ta ł­

tu je nasz sposób postępow ania.

Chciwość uto row ała sobie drogę do naszej ideologii etycznej. T akie w y rażen ia jak: „in­

sty n k t sam ozachow aw czy", „obrona w łasnego życia jest pierw szym p raw em życia", „w ybie­

raj co najlepsze dla siebie", są przysłow iam i chciwości.

Ogród Eden b y ł m iejscem nieopisanej p ięk ­ ności, dopóki nie w k ra d ł się tam g rzech chci­

wości. P otem sta ł się on upio rn y m bagniskiem , z ognistym m ieczem na straży, k tó ry odw racał w szelkie życie. Życie nigdy nie będzie roz­

jaśnione szczęśliwością raju , i człow iek nie bę-

pogańskim k u ltem słońca, w k tó ry m u p a tru je się sym bol zm artw ych w stania. P rzyczyniło się do tego rozpow szechnione w sferach chrześci­

jań sk ich oznaczanie tego dnia jako dnia słońca.

Po raz pierw szy stw ierd za to w sw ej Apologii J u s ty n M ęczennik (I, 67, 3). To w łaśnie skłoniło silnie sy n k rety sty czn ie nastaw ionego cesarza K o n stan ty n a W ielkiego do urzędow ego uznania niedzieli za dzień odpoczynku (por. F elix S ta- h elin: C onstantin der G rosse u n d das C h risten- tum , w Z e:tsc h rift fu r Schweiz. Gesch. 1937, 385). Nie przesądza to jed n a k fak tu , że niedziela z takim i koncepcjam i n ie m a nic wspólnego.

J e st ona specyficznie chrześcijańskim św iętem P razboru. (Pierw szego Z boru — przyp. red ).

O scar Cullman

p r z e d r u k z m ie s . „ J E D N O T A ‘% n r 1160.

W O Ś c

G r a h a m

dzie w stanie zaznać społeczności z Bogiem, do­

póki nie przeżyje zw ycięstw a n ad zgubnym grzechem chciwości i sam olubstw a. Żaden grzech nie niszczy ta k m ocno piękności i b la ­ sku życia, ja k czyni to grzech chciwości.

P rz ejrzy j stro n ice B iblii i zauw aż szlak w strząsającej niedoli, k tó rą spow odow ał ten grzech na przestrzen i h 's to rii ludzkości. Bez­

bożną b y ła ta n ie n a tu ra ln a żądza posiadania i zysku, k tó ra w yw ołana została w sercu króla A chaba przez zazdrość pow stałą na w idok w in ­ nic należących do N abota; a była ona tak sil­

na, że doprow adziła aż do m ord erstw a dla osiągnięcia pożądanego celu.

A le głos P ań sk i ta k przem ów ił do Achaba:

„T ak jako psy lizały k rew N abotow ą, ta k też p ew nie p sy lizać będą k re w tw o ją" (1 Król.

21, 19). Chciwość bierze n a jp ie rw nasze dusze w sw e posiadanie, a jeśli na to przyzw olim y, los nasz zostaje przypieczętow any. Achab w ca­

le nie przypuszczał, że to pozornie n iew in n e ziarno pożądania w jego sercu przyn iesie w końcu ż n i w o śm ierci i sądu. B racia Józefa posiali m ałe ziarno chciwości i łakom stw a, gdy sprzedali swego b ra ta do niew oli, n ie przew i­

dzieli jed n a k oni żniw a głodu i niedoli, jak ie zebrali, gdy ich pożądliwość rozkw itła.

Bogaty człowiek, o k tó ry m m ów ił P a n J e ­ zus, siał ziarna sam o lub stw a i skąpstw a. P o­

w iedział też o nich Pan, że przyniosły obfity

(7)

plon. T en bogacz niebaw em przek o n ał się 0 pustce, k tó ra pochodzi z przep ełn ion y ch s to ­ dół, z pełnych kieszeni, ale jednocześnie gło d ­ nego serca. M iał on n iebaw em paść tru p e m na głos m ów iący z nieba: „O głupi! tej nocy upom ­ ną się duszy tw ojej o d ciebie..." (Łuk. 12,20).

Judasz pędzony chciwością, sp rzedał swego P an a za trzydzieści srebrników , ale p rzekonał się, że życie bez Jezu sa straciło w szelką w a r­

tość. R zucając splam ione sre b rn ik i do stóp chciw ych ludzi, z k tó ry m i dokonał on tego nieszczęśliwego h andlu, w yszedł o d n ich i po­

w iesił się. A le zanim życie uszło z ciała, jego dusza była ju ż m artw a, została uduszona przez chciwość i łakom stw o. Do w szystkich A cha- bów, Judaszów i nierozsądnych ludzi w szyst­

kich w ieków żyjących sam olubnie i chciwie, C hrystus P a n m ówi ja k tem u bogaczowi:

„Takci jest, k tó ry skarb i sobie, a nie je s t w Bo­

gu b o g aty 11 (Łuk. 12, 21).

Chciwość szuka w życiu czegoś w ięcej, an i­

żeli swego. Ona oszukuje, rab u je, m o rd u je 1 szkaluje, aby zaspokoić sw e pożądania. Biblia uczy nas, że rodzim y się z grzechem chciwości.

W księdze p roro ka Jerem iasza (6, 13) czytam y, że „...od najm niejszego z nich, aż do n a jw ię ­ kszego z nich, w szyscy się u d a li za łakom ­ stw em ". M ałe dzieci rodzą się z sam olubną, pożądliwą, łakom ą n a tu rą . Chociaż nie są j e ­ szcze w stanie w yrazić sw ych w y m ag ań sło­

w am i, p rag n ą je zaspokoić na swój w łasny sposób.

•Swego czasu byłem w pew n ym domu, w k tó ­ ry m m atka, babcia, służąca i ojciec biegali dokoła jednego dziecka, aby z w ielkim w ysił­

kiem zaspokoić jego zachcianki. D orastające dzieci są też sam olubne z n a tu ry . „Tatusiu, co k upiłeś m i?11 — je s t zn any m w ołaniem w m oim domu, a także i w waszym .

Jerem iasz, jak było w spom niane, pow iedział:

„...od najm niejszego z nich do najw iększego z nich, w szyscy udali się za łako m stw em 11. Ja k długo m arn o tra w n y syn śpiew ał pieśń: „ d a j­

cie m i...“ — życie jego było nędzą, n ied o stat­

kiem i głodem ; ale gdy zm ienił swą pieśń na:

„Przebacz m i...“ — znalazł się w społeczności rodzinnej, w w ygodzie i dobrobycie.

C harles K ingsley pow iedział: „Jeśli chcesz być człow iekiem nieszczęśliw ym — m yśl o so­

bie, o ty m czego pragniesz, co ci się podoba, o szacunku, k tó ry ludzie pow inni ci okazywać;

wówczas nic nie będzie ci czyste; w szystko zepsujesz, czego tylko się dotkniesz; ze w szy st­

kiego, co jest dobre, uczynisz złe. Będziesz tak dalece nieszczęśliw y, ja k sobie zgotow ałeś11.

Ł akom stw o zostało zaliczone w liście do R zym ian (1, 29) do jaw n ych i cięższych grze­

chów: „N apełnieni będąc w szelką niepraw ością, w szeteczeństw em , przew rotnością, łakom stw em , złością...11, „...pełni zazdrości, m orderstw a, spo­

ru, zdrady, złych obyczajów ...11 (13, 9). Zostało więc ono w ym ienione w raz z m orderstw em , niem oralnością, kradzieżą i kłam stw em . Grzech w ięc chciwości, k tó ry pow strzy m ał duchow y rozw ój ta k w ielu ludzi, je s t uw ażany w Sło­

w ie Bożym na n ajb ard ziej niebezpieczny i za­

bójczy ze w szystkich szatańskich in stru m e n ­ tów. Zasadniczo B iblia posuw a się ta k daleko, iż ostrzega, że łakom i ludzie n ie m ogą odzie­

dziczyć k ró lestw a Bożego (I Kor. 6, 10).

B iblia uczy, że chciwość jest b ałw ochw al­

stw em . K aw ałek sre b ra może być trzy m an y tak blisko tw oich oczu, że nie będziesz w stanie w idzieć słońca; m iłość pieniędzy zaś może tak w ypełnić tw e serce, że dla Boga tam m iejsca nie będzie zupełnie. W naszym zm aterializo­

w an ym w ieku, zachłanna żądza m ate ria ln y c h zdobyczy spowodow ała, iż m iliony ludzi za­

pom niało o słow ach P a n a Jezusa: „Bo cóż po­

może człowiekowi, choćby w szystek św iat po­

zyskał, a szkodow ałby n a duszy sw o jej11 (Mar.

8,36). Jeśli, bilans naszego życia m a w ykazać zysk, gdy księgi naszego żyw ota b ędą osta­

tecznie skontrolow ane, m usi tam być coś w ię­

cej napisane, aniżeli znaki dolarowe.

Miłość pieniędzy w yżera s e r c a ludzkie, niszcząc ich szczęście i stw arzając k o n flik ty pom iędzy nim i. Żądza jednego k raju , aby po­

siąść ziem ię drugiego narodu, tysiąck ro tn ie roz­

p ęta ła w o jn y i nieszczęścia ludności. Pod w p ły ­ w em ty ch sam ych m otyw ów , silni tego św iata zawsze p lądro w ali cudze m ienie i uciskali sła­

bych. P racodaw cy przez długie lata obryw ali w ynagrodzenia robotnika, pom im o że sum ie­

nie mówiło im, że te w ynagrodzenia b y ły zbyt niskie w porów naniu z w yk onaną pracą. Je st to grzech chciwości.

Chciwość też b y ła pow odem tak iej rzeczy ja k niew olnictw o, a też w szelkiego cierpienia, niedoli i śm ierci, k tó re stanow iły u tra p ie n ie ludzkości. M :łość pieniędzy jest podstaw ow ym m otyw em rabu n ków , o k tó ry c h czytam y co­

dziennie w naszych gazetach i jakże często p ro ­ w adzi do m ord erstw a.

J e s t to grzech chciwości, k tó ry skłania m le­

czarza do dolew ania w ody do m leka a w ie ś­

n iak a do kładzenia najlepszych jab łek na

(8)

w ierzch. Je st to grzech chciwości, k tó ry zm u ­ sza adw okata do kłam an ia i giełdziarza do oszukiw ania swoich klientów .

P rzed w iekam i rzym scy ojcow ie m aw iali do swych synów: „Zdobyw ajcie pieniądze uczci­

wie, jeśli możecie, ale w każdym razie zdo­

byw ajcie pieniądze".

W ielkim i grzecham i A m eryki są: łakom stw o i chciwość. Jesteśm y ta k skłonni do zdobyw a­

nia pieniędzy, że n ie m am y czasu dla Boga i p ra k ty k życia duchowego. W iele sklepów jest niepotrzebnie o tw arty ch w niedzielę, p ro ­ fanując w ten sposób dzień Boży, i to jedy n ie dlatego, aby zdobyć kilka dodatkow ych dola­

rów. Ileż to razy zapraszałem m ężczyzn, by szli do (kościoła, a oni zawsze m ów ili mi, że m u ­ szą pracow ać. Są oni ta k zajęci zdobyw aniem grosza, że nie m ają czasu dla Boga.

A m erykanie nie zdają sobie spraw y, że w ich pożądaniu wygody, luksu su i zdobyw ania pie­

niędzy, m ogą oni niebaw em stracić w szystko w n ajb ard ziej p rzerażającym i zastraszający m zniszczeniu, jakie św iat kiedykolw iek przeżył.

B ł a g a m was A m erykanie — obudźcie się, zanim będzie za późno!

J e st to grzech chciwości, k tó ry pow oduje u szulerów gorączkę w y g ra n ia i popycha ich wciąż dalej i zatw ardza ich serca ido tego sto p ­

nia, że nie tylko tra c ą pieniądze, ale także i dusze.

K ilka la t tem u g ru pa turystó w , podróżująca przez D olinę Śm ierci w K aliforni, znalazła szkielet człowieka, k tó ry zm arł w piaskach pustyni. G ruda połyskującego m iejscam i m in e­

ra łu zaciśniętego w skostniałej ręce, a w k tó ­ ry m lśnienie p iry tó w w yw oływ ało w rażen ie złota — oszukało go. Żółte prążk i w ty m k a ­ m ieniu uw ażał on za złoto. Na kaw ałeczku papieru, k tó ry znaleziono pod szkieletem , b y ­ ły nap isan e następ u jące słowa: „Z m arł jako bogacz". On m yślał, że b y ł bogaty, a zm arł z głodu, zagubiony i sam otny. T aka jest zd ra- dliwość bogactw . Jeśli poza pieniędzm i nie posiadam y nic w ięcej, jesteśm y n ap raw d ę biedni.

J e st w ielu ludzi, k tó rzy m yślą, iż są bogaci, posiadając zabezpieczenie m aterialn e, ale w gruncie rzeczy są oni biedni w sw ym stosun­

k u do Boga. Je d n y m z n ajb ard ziej sm u tn y ch obrazów w N ow ym T estam encie jest w idok bogatego, m łodego księcia, k tó ry ze sm utkiem odchodzi od Jezusa, m ając w praw d zie pełne kieszenie, ale p u ste serce. In tereso w ał się on w praw d zie życiem w iecznym , ale nie był go­

tów zapłacić w łaściw ej ceny. I ta k je s t n a ­ p raw d ę w życiu w ielu z nas. W ielu, podobnie do tego bogatego m łodzieńca, zna drogę, ale nie chce ponieść żadnych kosztów.

Nie jest to grzechem być bogatym . Je śli zdo­

byłeś tw o je bogactw o uczciwie, wówczas P an Bóg uw aża się za zarządcę tego, co On ci dał.

A le jeśli tw o je bogactw a zdusiły tw oje ducho­

w e życie, w ów czas sta ły się one grzechem , a ty jesteś n ęd zarzem w oczach Bożych. W B iblii czytam y o k ilk u bogaczach, k tó rzy byli spraw iedliw y m i i pobożnym i ludźm i, którzy i siebie i swój m a ją te k pośw ięcili Bogu.

W p oró w n an iu z resztą św iata, p raw ie każ­

dy A m ery k an in uw aża się za bogacza. A ty m ­ czasem jeśli m asz b u ty na nogach, u b ra n ie na plecach i po k arm dla w yżyw ienia, wówczas jesteś dostatecznie b o gaty w p o ró w naniu z ca­

łym św iatem . T ak więc grzech chciw ości je s t rzeczyw iście w ielkim grzechem , i m ożliwe, że w obecnej A m eryce je s t najw iększą przeszko­

dą do w ejścia do k ró lestw a Bożego.

W ielu ludzi tw ierdzi, że grzech chciwości je st nieuleczalny, i skoro człow iek jest dręczo­

ny ty m grzechem , to n ie m a dla niego zba­

w ienia. Z gadzam się, ze Jezus p rzestrzegał nas, iż łatw iej je st w ielbłądow i przejść przez ucho igielne, aniżeli tym , k tó rzy u fa ją w bo­

gactw ach, w ejść do niebios (Mat. 19, 24). J e d ­ nakże je s t m ożliwość i dla tych, k tó rzy są w in n i tego grzechu. T y możesz być n a w e t biedn ym w łaściw ie człowiekiem , ale łakom ­ stw o i żądza pienięd zy zatw ardziły tw e serce i uczyniły cię gorzkim i zazdrosnym , lecz i dla ciebie istn ieje m ożliwość zbaw ienia. Możesz przyjść do Jezu sa C h ry stu sa i opam iętać się ze swego grzechu, a Jego k re w m oże oczyścić cię ze w szelkiej niepraw ości. Możesz znaleźć cudow ne i w span iałe przebaczenie u stóp K rzyża — niezależnie od tego, ja k i b y ł tw ój grzech.

p rze d ru k z m ies. P rzy ja ciel“

„N iht n ie m o ż e d w ó m p a n o m s łu ż y ć , g d y ż a lb o j e d n e g o b ę d z ie m i a ł w n ie n a w iśc i, a d r u g ie u o b ę d z ie m i ło w a ł; a lb o j e d n e g o t r z y m a ć s ię b ęd zie, a d r u g im p o g a r d z i;

nie m o ż e c i e B o g u s ł u ż y ć i m a m o n i e ” Mat. 6,24

(9)

OFIARNOŚĆ W ŚWIETLE SŁOWA BOŻEGO

Co rozum iem y pod słow em , ,,ofianność“?

Są różne poglądy n a ten tem at — dodatnie i ujem ne, praw dziw e i fałszyw e, jed n i p rzy ch y l­

nie, d rud zy niechętnie odnoszą się do tego sło­

w a; są poglądy słuszne i n ie słuszne, a n iek tó re w ręcz fałszywe. Je d n i są o fiarn i niezależnie od tego, czy są biedni luib bogaci; a inni pozostają obojętni. Ja k a jest przyczyna tego stanu?

My, jalko lud Boży, lud w ierzący, nazyw am y się dziećm i Bożymi. Zastanów m y się więc po­

ważnie, czy nie tracim y błogosław ieństw a Bo­

żego z pow odu naszego skąpstw a, kłam stw a, przez u k ry w an ie tego, co należy Bogu? Czy cza­

sam i ja nie jestem , lub m ogę stać się przyczy­

n ą przekleństw a w zgrom adzeniu P ań sk im — ja k niegdyś sta ł się ta k ą przyczyną Aohan (Jo- zuego 7).

M am y Słowo Boże, k tó re oświeciło nasz grze­

szny um ysł, odkryło nam drogę zbaw ienia, po­

krzepia i prow adzi nas do wieczności. N iech ono oświeca nasze codzienne życie ii u jaw n ia błędy, popełniane przez nas w obec Boga i bliźnich.

Niech nigdy grzech w dziedzinie ofiarności, nie gości w śród ludu Bożego. N ie przystoi oszuki­

wać Boga i krzyw dzić Z bór Pański. A naniasz i Safira, m ieli praw o dać dobrow olną o fiarę na Zlbór, ale n ie m ieli praw a okłam yw ać, dlatego zginęli śm iercią fizyczną i duchow ą (Dz. Ap.

5).

Nie w olno n a m lekcew ażyć p rzy k azań P ana, ani też naszego przyrzeczenia, k tó re składaliśm y przy Chrzcie Ś w iętym : w ierności i posłuszeń­

stw a. N ależy nam' „...zachować przykazania (Pa­

na naszego) i być bez zmazy, bez nagany, aż do do objaw ienia się P an a naszego Jezusa C h ry­

stusa" (1 Tym. 6, 14).

Może powstać p y tan ie: kogo czy też co o fia­

row ać lub poświęcić?

Od samego początku były sk ładane ofiary

„...i w ejrzał P a n n a Abla i na ofiarę jego, ale na K aina i na o fiarę jego nie w ejrzał..." (1 Mojż.

4 ,4 .5 ); „W ejrzał P a n na w ierność i posłuszeń­

stwo A braham a... ponieważeś to uczynił... bło­

gosławiąc, błogosławić ci będę..." (1 Mojż. 22, u — 18).

To błogosławieństwo Boże ja k widoczne było w życiiu A braham a, ta k jest w idoczne i w n a ­ szych czasach. Bóg p rzyjm o w ał ofiary z pier­

wocin zbóż i pierw orodnych; o fiara S tarego T e­

stam en tu z pierw orodnych stw orzeń (kozłów i cielców) w skazyw ała na jedyną, rzeczyw iście

zbaw ienną O fiarę — C hrystusa, K tóry, gdy w y ­ p ełn ił się czas, — „ofiarow ał isamego S iebie na drzew ie K rzyża za grzechy całej ludzkości..."

(Żyd. 9,14. 28).

K rw ią Jezu sa C h ry stu sa jesteśm y odkupieni (1 Kor. 1, 30; Ef. 1,17), a odkupiony n ie należy już do siebie, lecz do Tęgo, K tóry go kupił,, jak m ów i Pism o: „Albowiem eście drogo kupieni...

nie sreb rem ani złotem... ale drogą krw ią, jako b aran k a niew innego i niepokalanego C hry stu­

sa,.. W ysław iajcież ted y Boga w ciele w aszym i w du ch u waszym , k tó re Boże..." (1 Kor.

6, 19. 20).

Od chw ili naszego naw rócenia do Boga je ­ steśm y w łasnością C hrystusa, „ k tó ry się nam sta ł m ądrością od Boga, i spraw iedliw ością, i po­

św ięceniem , i odkupieniem ..." (1 Kor. 1, 30). Od tej chw ili C hrystu s m a panow ać n ad nam i a Jego w ola m a być w ykonyw ana w życiu n a ­ szym. Grzech nie pow inien i nie m oże m ieć m iejsca w życiu naszym . „Bo którzykolw iek D uchem Bożym p ro w adzeni by w ają, ci są syn a­

mi Bożymi..." (Rzym. 8,14).

Istotą ofiary je s t całkow ite oddanie je j Bo­

gu, przez w iarę, n a służbę Bożą. Jeżeli więc w ierzym y, że nasze ciało i duch odkupiony zo­

stał przez C hrystusa — n ależy n am uw ielbiać Boga w tym że ciele i duchu przez C hrystusa P ana. O fiarność nasza, to nic innego jak szafaristwo ,,z m am ony niespraw iedliw ości".

A ja k ta ofiarność m a w yglądać ducho­

wo, m ów i n am o ty m Apostoł Paw eł, zachęcając do ofiarności n ie ty lk o Zbory w K oryncie lub Rzymie, a le w szystkie zgrom a­

dzenia Pańskie. Mówi więc o braciach z M ace­

donii, że „...najpierw sam ych siebie oddali P a ­ nu... a potem i nam ..." (2 Kor. 8,5). Dlatego więc, że oddali się P anu, m ogli ofiarę złożyć n a biednych w Jerozolim ie.

„N ajpierw sam ych siebie oddać P a n u " — oto gdzie p u n k t ciężkości spoczywa, być Pańskim , gdyż inaczej m odlitw a i ofiara będzie obrzydli­

wością przed P anem (Przyp. Sal. 28, 9).

„Proszę w as te d y bracia, przez litości Boże, abyście staw iali ciała w asze (na) o fiarę żywą, św iętą, p rzyjem ną Bogu, to jest ro zum ną służ­

bę w aszą" (Rzym. 12,1). Rozum na służba, to jest uw ielbianie Boga zew nętrznie i w ew n ętrz­

nie. W ewnętrznie — w d u ch u i w praw dzie (Jan 4, 23.24), „O fiaruj Bogu chw ałę i oddaj N ajw yższem u ślub y tw o je" (Ps. 50,14. 15). Tak

(10)

rozum iał i Apostoł P aw eł kiedy pisał: „przez Niego (tj. C hrystusa) o fiaru jm y Bogu ofiarę chw ały ustaw icznie, to jest owoce w arg w yzna- w ających im ieniow i Jego" (Żyd. 13,15). Z e­

wnętrznie, przez okazaną dobroć i dobroczyn­

ność w służbie Bożej: ,,'Wiana bez uczynków m artw a jest" (Jak. 5, 20).

Najczęściej d aje się zauw ażyć w Zborach n a ­ szych składanie ofiary w arg : dużo prośby, a m niej wdzięczności, a... dobroczynności żadnej.

Chcą być zbaw ieni, ale o zbaw ieniu in nych nie m yślą. F orm alnie nic nie czynią, ani d la Zboru ani dla bliźniego, ja k ow e „drzew o bezowocne".

Domy m odlitw y zaniedbane, biedn i, sieroty, w dow y opuszczone. A przecież „...nabożeństw o czyste i niepokalane u Boga i Ojca to je st: n a ­ w iedzać siero ty i w dow y w ucisku ich “ (Jak.

1,27).

Członkowie Z boru w iele w ym agają od braci usługujących i słusznie naw et, ale jakże m ało pom yślą o ty m z czego te n b r a t żyje, jak ie m a w arunk i życiowe ten, k tó ry całe sw oje życie poświęcił dla Pana. A nie m ożna pom inąć tego.

co Słowo Boże m ówi: „Tak też P a n postanow ił tym , k tó rzy Ew angelię opow iadają, a b y z E w an­

gelii żyli." „A prosim y was bracia, abyście po­

znali tych, którzy p racu ją m iędży w am i i n a­

pom inają was, Abyście ich jalk n ajbardziej m i­

łowali dla ich pracy...“ „A niech udziela ten, k tó ry byw a nauczany w Słowie tem u, k tó ry go naucza, ze w szystkich d ó b r“ (1 K or. 9, 14;

1 Tess. 5, 12. 13; Gal. 6, 6). A postoł P aw eł n apo­

m ina: „...abyśm y doświadczyli, k tó ra jest wola Boża dobra, przyjem na i doskonała.1*

W ola Boża objaw ia się w nas, gdy jesteśm y Bogu posłuszni. K ról Saiul n ie u słu ch ał głosu Pańskiego i spotkał go w yrok Boży: „...prźetoż iżeś odrzucił Słowo P ańskie, ted y cię też odrzu­

cił P an" (1 Sam. 15, 23). Pan Jezus powiedział:

„Nie każdy, k tó ry m i m ów i: „Panie, Panie, w e j­

dzie do kró lestw a niebieskiego, a le ten, k tó ry czyni wolę Ojca mego, k tó ry jest w niebiesiech"

(Mat. 7, 21).

J a k Bóg odrzucił o fiarę Saula, ta k rów nież może odrzucić nasze m odlitw y — jeżeli św ia­

dom ie byliśm y przestępcam i Jego woli (Żyd. 10, 26. 27). Nasze ohęci i nasz sposób życia nie mo­

gą być sprzeczne z wolą Bożą. „Lud ten przy­

bliża się do M nie (do Boga) u sty sw ym i i w a r­

gami czci Mnie, ale cerce ich d alek ie je st ode M nie — lecz, próżno M ię czczą, ucząc nauk, k tó re są przykazaniam i ludzkim i" (Mat. 15, 8. 9).

Dlatęgo Apostoł P aw eł m ów ił: „...nie bądźcie niew olnikam i ludzkim i" (1 Kor. 7, 23). N ie ty l­

ko — ludzi, ale swego w łasnego ciała i oczu.

W olą Bożą jest: służyć Bogu czynem . „Czcij P a n a z m ajętności tw ojej i z pierw iastk ów w szystkich dochodów tw oich" (Przyp. Sam. 3, 9). N aw rócone i zbaw ione niew iasty służyły P a n u z m ajętności iswoich (Łuk. 8, 3).

W olą Bożą jest zbawić grzesznika, w ty m ce­

lu w ysyła pracow ników i pow ołuje kaznodzie­

jów (Rzym. 10, 13— 17; 2 Kor. 9, 12— 15). „Żni- woć w praw dzie w ielkie, ale rob otn ikó w m ało"

(Mat. 9, 37. 38).

W olą Bożą jest, a b y w dom u P ańskim była żyw ność n a u trzy m an ie dom u i służebników P ańskich (Mat. 3,10). „C hrystus jak o Syn nad dom em Sw ym panuje, którego dom em m y je ­ ste śm y ../ (Żyd. 3, 6).

W olą Bożą jest pom agać biednym , bezradnym i chorym (Kol. 3, 23. 24; Mat, 25, 31— 46). „Póki czas m am y, dobrze czyńm y w szystkim , a n a j­

więcej dom ownikom wi,ary“ (Gal. 6, 10).

W olą Bożą jest, abyśm y się społecznie m iło­

w ali (Ew. Ja n a 13,34. 35).

W olą Bożą jest, a b y n ie zapom inać ubogich braci i sióstr, a podczas uroczystych św iąt — za­

prosić na ucztę (Łuk. 14,12— 14).

Z w ykonaniem woli Bożej zw iązane je s t b ło ­ gosław ieństw o Boże (5 Mojż. 30, 9. 10).

I. Jaka była ofiarność w czasach apostolskich?

Czytamy, że w pierw szym Zborze byli ludzie, k tórzy całkow icie pośw ięcali swój m a ją te k na dzieło Boże (Dz. Ap. 4., 34— 37). T rzeba bowiem wiedzieć, iż nasz dobytek, życie i zdrow ie nie jest w łasnością naszą, ty lk o Pana, K tó ry nas kupił. Jeżeli nie jest naszą własnością, to d la­

czego jesteśm y dłużni ofiarności na dzieło Boże.

„N ikom u nic w inni nie bądźcie, tylk o abyście się społecznie m iłow ali..." (Rzym. 13,8). „Bóg się n ie da z siebie naśm iew ać, albow iem coiby- kolw iek siał człowiek, to też żąć będzie..." (Gal.

6 ,7 .8 ).

II. Kiedy mamy składać ofiarę?

Słowo Boże m ów i: „Każdego pierwszego dinia tygodnia, każdy z w as n iech odkłada u siebie — zbierając w edług tego, ja k m u się powodzi..."

(1 Kor. 16, 2). A więc w każdą niedzielę, lu b pierwszego d n ia w m iesiącu.

III. Jak mam składać ofiarę?

Ofiarować m am y: szczodrobliwie... n ie jako rzecz przym uszoną... „Ochotnego daw cę Bóg m iłuje..." „Szczęśliwsza je s t rzecz dawać, n i­

żeli brać..." —: „Z m iłości" — wobec Boga i b li­

źniego. — „Dziateczki m oje! nie m iłujm y sło­

w em an i językiem , a le uczynkiem i p raw dą"

(1 Ja n a 3 ,1 7 .1 8 ; 4.20).

Cytaty

Powiązane dokumenty

publikacja przygotowana przez Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów z materiałów seminarium Problematyka autentyczności dzieł sztuki na pol- skim rynku..

Biorąc pod uwagę te obserwacje, możemy stwierdzić, że jeśli K jest ciałem liczbowym, do którego należą współrzędne wszystkich punktów danych do wykonania pewnej konstrukcji,

Celem prezentowanego artykułu jest zaproponowanie zmodyfikowanego kryterium doboru zmiennych objaśniających do liniowego modelu ekonometrycznego.e) Idea tego

Przyszłość ta związana jest, jak się wydaje, z możliwością zachowania idei swoistości ludzkiej świadomości, działania i praktyki (jako jawnych dla samych siebie),

procesu, w którym ludzie motywowani przez różnorodne interesy starają się przekonać innych o swoich racjach, w taki sposób aby podjęto publiczne działania zmierzające

Wrześniowe posiedzenie rady odbyło się, zgodnie z zapo- wiedzią, w nowej siedzibie Delegatury WIL w Kaliszu.. Byłam tam drugi raz po otwarciu i muszę przyznać, że podo- ba mi

Zastosowana metodologia to analiza systemowa w odniesieniu do systemu komunikowania międzynarodowego, w ramach którego jako przedmiot analizy wybrałam radio międzynarodowe, a