• Nie Znaleziono Wyników

Ziemia : ilustrowany miesięcznik krajoznawczy, 1947.09-10 nr 9-10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ziemia : ilustrowany miesięcznik krajoznawczy, 1947.09-10 nr 9-10"

Copied!
48
0
0

Pełen tekst

(1)

X V I I I W A R S Z A W A , W R Z E S IE Ń - P A Ź D Z IE R N IK 1 9 4 7

STROWANY MIESIĘCZNIK A

1 A J O Z N A W C Z Y

I NR 9 - 10 (567 - 568

Ę K N O P O L S K I

Fot. Mgr K. Brański.

Pieniny: Widok z Trzech Koron ku Czorsztynowi,

(2)

FELIKS KANCLERZ

Z A B Y T K I A R C H IT E K T O N IC Z N E W A R S Z A W Y

Ś R E D N IO W IE C Z N E J

Część II

S re d n io in ie c z n e k o ś c io ły W a rs z a iu y i0 najsta rszym kościele S tarej Warsza w y , założonym na początku ja ko k a p lic a św. Jerzego zakonu kanon k ó w re g u la r­

nych z C zerw ińska, należy wspomnieć, choć dziś ju ż fiaw et tru d n o doszukać się w ru iu ie dom u Nr. 10 p rz y ul. Ś w ię to je r- s k ie j szczątków tego perw szego sakralne­

go b u d y n k u sto licy Mazowsza. W zniesiony w X I I w ie ku ja ko d re w n ia n y, w X V w ym u row anv, został w 1818 ro k u przebudow any na fa b ry k ę noży i zniszczał późn iej osta­

tecznie.

'N ajw ażniejszym kościołem Starego M iasta je st kościół św. Jana C h rzcie ela.

Ongiś ja k o m ała k a p lic a zam kowa w X III w ieku, w następnym stuleciu został rozbu­

dow any do późniejszych rozm iarów . Pbd- iniesiony w 11402 ro k u przez Janusza I do stopnia k o le g ia ty wobec przeniesienia S'e- d zib y księc:a z Czerska do W arszaw y, zo­

staje w l lTO7 ka tedrą a w 4818 A rc h ik a te ­ drą. U le g a ł lic z n y m ale ty lk o p o w ie rz­

chow nym przebudowom tak, że zasadni czy u kła d trz y n a w o w e j b u d o w k ty p u h a ­ lowego t, j. o nawach ró w n e j wysokości, d o trw a ł aż do zniszczenia przez iNiiemców w 1944 r.

[Dzisiejsze ru in y p o zw alają nam stw ie r dzid pełnię cech średniowiecznych te j w sp a n ia łe j niegdyś b u d o w li Dzisiejsze p re zb ite r um to w łaściw ie ja dawna k a p li ca zamkowa, gdy gród obronny położony b v ł tuż poza obecną lin ią u lic y D z ie k a n ie j.

W id zim y tam dawne o tw o ry ostrołucznych okien, pó źn ie j przem urow anych, ślady bo­

gato rozczłonkow anego lu k u tęczowego, k tó ry w X V w ie k u oddzielał p re zb ite riu m od n a w y g łó w n e j, ponadto śla dy n a jsta r szego sklepienia ostrołukow ego, wspartego na zachowanych potężnych p rzyp o ra ch w narożnikach absydy.

Dawne fila r y ośmioboczne, wzm ocnio ,ne w X IX w ie k u k la m ra m i i lis tw a m i że­

laznym i, n ieste ty le g ły w gruzy, ta k ja k i większość ścian z p o k ry w a ją c y m i je

Ryc. 87

Ruiny Katedry — midok na’prezbiterium

i portal kaplicy Baryczków ¡,. • / ! Rys: Inż, F. Kanclerz.

(3)

'fU S fó j SZKBŁY PBiłoijSHi/iltJ

W GDAŃSKU

pom nikam i i e p ita fia m i sław niejszych mie szczan. 'Gdy p rzyp o m n im y sobie dach, na k ry w a ją c y Katedrę przed zniszczeniem, to wysokość jego, w te d y dla nas bardzo za­

dziw iająca, b y ła ty lk o połow ą wysokości dawnego dachu średniowiecznego, ja k i możemy jeszcze w idzieć na starych w ido kach Warszawy,.

Poza Katedrą św. Jana m am y jeszcze w W arszawie S tarej trz y inne kościoły wzniesione w epoce średniowiecznej..

Położeniem swym i b ry łą a rc h ite k to ­ niczną w y ró ż n ia się kościół 'N. M. Panny na Now ym Mieście. W zniesiony na s k ra ju skarpy z c h a ra kte rystyczn ym pre zb ite ­ riu m o strze listym dachu odw rócony od W i­

sły, b ro n io n y b y ł przez w ysoką i mocno zbudowaną wieżę-dzw onnicę, k tó re j s y l­

w e tka zakończona ty p o w y m dla g o tyku nadw iślańskiego szczytem arkado w vm , w snarta potożnvm i przynoram i, widoczna b y ła ju ż z d a ^ d 'a zbi ja ją c y c h się W isłą lu b od Pragi podróżnikom .

B udow le te na c vp lu Nowego Miasta, pochodzące z X V w ieku, fundowane przez w ładcó w Mazowsza, w X IX w ieku u le g ły rów nież różnvm szpecącym przebudowom i tv lk o dzwonnica ocalała przed ta k cha­

ra k te ry s ty c z n y m dla nrnionego w ieku d ą ­ żeniem do „oczyszczania“ daw nych budo w li-

N iestety — i ten nom nik k u ltu r y naszej nie o "ta ł się przed Nemcami..

Jeszcze b a rd z ie j zniszczonym jest ko ściół św. M a rcin a na P iw n e j. Fupdacia Ksi żny M a zo w e ckie j dla oo augustianów w X IV w i°k u , z początku d re w n ia n y, po­

tem często p rzebu dow yw any nie zachował nic charakterystycznego ze średniowiecza, je d y n ie ru in a dzw onnicy nosi na sobie p e ł­

ne cechy g o tyku , w sklepionym ostrołuko- w o p rzyzie m iu oraz ośmiobocznych gór­

nych kondygnacjach, opatrzonych m ałym i, rów nież ostro łu czn ym i okienkam i.

N a jle p ie j zachowanym kościołem w tym polu ru n je st kościół św. A n n y — oo. b e r­

n a rd y n ó w na K ra k o w s k im Przedmieściu W zniesiony przez Ks. Annę Mazowiecką w 1454 ro k u poza m ura m i miasta, na ó w ­ czesnym Czerskim Przedmieściu, stanowi w raz z klasztorem i okazałą dzwonnicą

Ryc, iiil. Katedra śiu. Jana po przebudowie ui XIX u;, według projektu arch. A. Idzikowskiego. Styl t. zu).

«perpendy kulamy» — gotyk angielski.

m onum entalny kom pleks zabudowań. I ten zaby tek podlegał szeregowi przeobrażeń w sku te k pożarów i zniszczeń w o je n n ych .

Wobec tych zmian dokonanych prze de w szystkim w X V II i X V III w , do naszej epok, d o trw a ły w stanie w zględnie nie­

zm ienionym ty lk o pewne frag m en ty. Lecz 1 te nie'iczne z a b v tk i czystego średniowie cza w ty m kościele świadczą o w y s o k im poziom ie k u ltu r y a rc h ite k to n ic z n e j Ma­

zowsza.

Absyda prezbite rium , odrestaurow ana przed 1939 rokiem , przedstaw ia s:ę ja k o ty powa budow la niżu nadwiślańskiego o w ie- lobocznym zam knięciu, podparta m ocnym i w fo rm ie i masie u sko ko w ym i p rzyp o ra m i.

Że cała budow la b y ła w ty m s ty lu w zn ie ­ siona, św iadczy przenikanie ceglano-gotyc- k ic li ścian absydy w p re z b ite riu m , w tłocz­

ne od stro n y Nowego Zjazdu p rz y K a p lic y B ł Łady.sława z G ielniow a, oraz niedawno

(4)

Fot. l i ii - F ■ Kanclerz.

Ryc. 89. Kościół św. Anny u Bernardynów od strony Wisły - gotycka absyda z XVI w.

odsłonięty p o rta l g o ty c k i w bocznej ścia­

nie p rz y w iry d a rz y k n pod dzwonnicą.

. Jednakże najciekaw szym zabytkie m w ty m zespole XV-wieczń.ym, jest odsłonięte niedaw no w całości o ryg in a ln e sklepienie t zw k ryszta ło w e , w daw nym kru ż g a n k u kla szto rn ym p rz y zakrystii:. C ztery pola p o k ry te są charakterystyczną siatką skle­

pienia c o fa n e g o , bardzo rzadko w y stę p u ­ jącego C a łkow ite odnow ienie i odpow ied­

nie dostosowanie ścian oraz przyw rócen ie o tw o ró w ostro!ucznvch da nam w re z u lta ­ cie cennv p rz y k ła d bud o w n ictw a średnio­

wiecznego. Jednocześnie w a rto wspomnieć, że w obecnym k o ry ta rz u p rz y p ra w e j na w ie łączącym k ru c h tę z za krystią , po o d b i­

ciu ty n k u p rz y oknach, stw ierdzono p o ­ nad w szelką w ą tpliw ość, że mimo p rz y ­ k ry c ia k rz y ż o w y m sklepieniem baroko­

w ym , m u rv tego k o ry ta rz a są gotyckie, co p o tw ie rd z iły p ro filo w a n e c e g ły ościeży okien ostrołucznych. iZ tego widać, że przy

w łaściw ych poszukiwaniach, będzie można jeszcze w ie le śladów średniowiecza s tw ie r­

dzić i w yd o b yć na ja w .

Budouile śuiieckie

Stara W arszawa poza bud ow lam i spe c ja ln y m i ja k m ury, fo rty fik a c je i kościo­

ły , w pew nych w iekach swego istnienia budow ała sic niem al ca łko w icie z drzewa.

Nieznane są b k ż e j p rzyczyn y, dlaczego mieszczanie nie zastosowali do wznoszenia swych domów cegły, k tó re j ta k dobrze u- ż y łi do m u ró w obronnych i kośoiołow. W ia­

domym jest natomiast to, że w łaśnie te drew niane budow le u le g a ły ta k częstym pożarom, w k tó ry c h niszczone b y ły ró w ­ nież i m urowane św ią tyn ie w obrębie d zie l­

nic o b ję ty c h ty m żyw iołem , że po w ie lk im pożarŁ w 1431 ro k u sp e cjalnym dekretem księcia zabroniono stawiać dom y drew n ia­

ne, n a jp ie rw w ry n k u , a w kró tce wogóle w obrębie m u ró w obronnych. Tak w ięc m u ry kam ienic staro m iejskich z re g u ły po­

chodzą z p o ło w y X V w ie k u i dziś można w yśle d zić p a rtie m urów , wznoszonych z dużych cegieł, u kła d a n ych ty m znanym ju ż nam systemem „p o ls k im “ w k rz y ż — n ie je d n o k ro tn ie aż do poziom u pierwszego piętra, fra g m e n ty obram ow ać okiennych czy też p o rta li z cegieł p ro filo w a n y c h lu b in n ych detali średniowiecza.

Stara W arszawa je d n a k, stawszy się stolicą państwa w 15'96 roku, po p rzenie­

sieniu się Zygm unta I I I W azy z K ra ko w a , podległa ta k g ru n to w n e j przebudow ie w duchu panującego wówczas baroku, że tru d n o b v ło dziś, poza układem sieni : k la ­ te k schodowych, dop a trzyć s;ę w kam ieni cach p a try c jm z o w s k ic h daw nych średnio­

w iecznych kam ieniczek.

Jako widoczne z a b y tk i g o ty k u świec­

kiego w id z im v ściany z czerw onej cegły z o s tro łu k o w y m i n yża m i w kam ień cy K siążąt M azow ieckich na rogu R yn ku i Wąskiego D u n a ju . W edług ty c h fragm en­

tó w możemy sobie przedstaw ić w yg ląd R y n k u S tarom iejskieg o w X V w ie k u , oto­

czonego podobnym i kam ienicam i. W tejże ka m ie n icy m am y jeszcze zachowane w podziem ach około 9 m e tró w po n iże j pozio­

mu u lic y , o ry g in a ln ą basztę, o krą g łą ,

(5)

w sp artą niegdyś na palach, dziś om urowa- w anych. 'S łużyła ona w w iekach średnich za w ięzienie, gdy w te j kam ien icy urzędo­

w a ł przedstaw icie1] księcia w W arszawie.

Na te j samej stronie R y n k u p od Nr. 21 w i­

dzim y jeszcze dwa spiętrzone łu k i gotyckie z cegieł p ro filo w a n ych . Jest to dawna ka m ienica Zam brznskich, przebudowana w X V II w ieku. Jako fa k t h is to ry c z n y można podać, że zm a rł w ty m domu Hugo K o łłą ­ ta j, jeden z tw ó rc ó w K o n s ty tu c ji 3-go Ma­

ja . iSzczęśliwym zbiegiem okoliczności ze straszliw ego zniszczenia 11944 ro k u ocalały te najstarsze cegły, podczas gdy reszta jest dziś sm utnym zw ałem gruzu.

Jeszcze w dwóch m iejscach u ka za ły się z pod ty n k u i późniejszych p rzym u ro w e k szczątki średniow iecznych ścian. Na ry n k u (Starom iejskim , po stron ie od W isły, pod N r. <22 stoją rozpaczliw e r u in y d a w n e j ka ­ m ie n icy (Gianottich, sła w ne j ro d z in y patry- c ja tu warszawskiego [ w te j to ka m ie n icy

Ryc. 90. Sklepienie kryształowe z X V II u), tu kruż­

gankach klasztoru oo. Bernardynów w Warszawie.

Ryc. 91. Kościół N. M. Panny z XV w., na Nowym Mieście.

frag m en t ściany fro n to w e j z łu k ie m p o r­

ta lu , zdobnego herbem daw nych w ła ści­

cie li, posiada w y ra ź n ie zachowany u kła d po w ie rzch n i ja k w k a m ie n icy X X Mazo­

w ie ckich , t j. w yso kie nyże okolone cegła­

m i p ro filo w a n y m i.

P rzy ul. N o w o m ie js k ie j 7 w id z im y ró w ­ nież frag m en t p o rta lu z cegieł p ro filo w a ­ nych, zachowany pod późniejszym becz­

k o w y m sklepieniem z czasów X V II-w ie c z - n e j przebudow y.

W 4946 ro k u p rz y odgruzow aniu p la ­ c y k u K a n o n ii przy* zbiegu z Jezuicką, z pod w ie rz c h n ie j w a rs tw y starych cegieł, stw ie rd za ją cych ja kąś bardzo dawną prze­

budow ę o d k ry to szczątkow y fra g m e n t p o r­

ta lu gotyckiego z cegieł p ro filo w a n y c h , polanych glazurą w ko lo ra ch żółtym , zie­

lo n y m i niebieskim . (Jest to bodaj n a jc ie ­ kawsze znalezisko tego ty p u w W arszaw ie średniow iecznenj. J a k w ie m y, Kanonia pobudowana w X V w ie ku , może więc i ten g la z u ro w y p o rta l odnosi się do początku w ie k u XV.

Poza ty m każda n iem a l kam ienica, o ile ocalała z pożogi pow stania 1944 roku, posiada u k ry te i czekające na ry c h łe od­

słonięcie i opracow anie pozostałości g o ty c ­ k ie j epoki, k tó re zebrane, u w y p u k lą w ła ­ ściw y w iek. ‘Starego M iasta i jego w a lo ry architektoniczne.

Przyszłe losy «Starómki»

W pla n ie od b u d o w yw a n e j W arszaw y Stare Miasto je s t p o tra kto w a n e odpowied-

(6)

r

Fot. Inż. F. Kanclerz.

Ri]c. 92.

Most «Bramy Nomomiejskiej» u) 1945 r.

nio do sw e j h is to ry c z n e j i a rch ite kto n icz­

nej w artości. Choć w id o k obecny je st roz­

paczliw y, choć c a ły tere n zalegają z w a ły gruzów i ty lk o n ik ła część sta rych kam ie­

niczek w yszła w zględnie cało z zawieruch, a k o ścio ły niem al w szystkie leżą w prochu, je d n a k w sze lkie są dane, b y kolebce W ar szawy, tem u orlem u gniazdu 'Mazowsza w daw nych w iekach, p rz y w ró c ić postać w ła ­ ściwą. S tare M iasto, opiewane po w ielekro ć przez poetów, dające sw ym i b a rw n y m i i p e łn ym i u ro k u uliczka m i natchnienie dla m a la rzy, zostanie odbudowane.

Po usunięciu szpetnych naleciałości X IX i X X w ie kó w , po usunięciu gruzów z tych budow li, dla k tó ry c h odbudow y niema zad

nych m a te ria łó w dokum entarnych, „ A n ­ tiq u a Civitas V arsoviensis“ , udekorow ana n a jw yższym i odznaczeniami w o je n n y m i P olski zbudzi się do życia. Odbudowana starannie i z czcią, należną p ra sta rym n u ­ rom i pam iątkom , znów św iecić będzie ja ko pom nik k u ltu r y p o ls k ie j w śród w ie kó w .

(Tyle ra zy w roga dło ń w a lc z y ła z naszą stolicą, zadając 'Jej bolesne rany. Za każ­

dym razem niespożytą siłą ducha swych m ieszkańców i całego 'Narodu jeszcze p ęk niejszą dźw igała się z ru in . T ak samo bę­

dzie i teraz, a z całą (Warszawą odrodzi się i Stare M iasto.

Inż. arch. F eliks K anclerz, W arszaw a

WOJCIECH WALCZAK

KARKONOSZE - GÓRY PRASTARE B

J a k g ig a n tyczn y 1000-metrowy m u r za m yka ją Karkonosze od p o łu d n ia Jele­

niogórską K o tlin ę . W y ra s ta ją z j e j p ła ­ skiego dna zrazu rządem zalesionych pa­

górów nad M iłk o w e m , Podgórzynem i P ie­

chow icam i. W net je d n a k za tą gór forpocz- tą w y ła n ia ją się ja k k u lis y na w ie lk ie j scenie p rz y ro d y strome zbocza głównego pasma, p o k ry te wąw ozam i srebrnow stę-

gieh stru m ie n i, s p ły w a ją c y c h w d ó ł wśród zieleni lasów. Szklarka, K ochanów ka, Śnie- żnica, C zerw ony iPótok i Łomnica, oto naz­

w y znaczniejszych. W szystkie one, p łyn ą c k u p ó łn o cy zasilają sw ym i b y s try m i w oda­

m i w iją c ą się dnem k o tlin y k rę tą wstęgę iBobru. M iejscam i w sw ych górskich bie­

gach muszą te rzeczki przebyw ać nie lada przeszkody. P rzeciskają się przez wąskie

(7)

Ryc. 93..

W'<lok na Kotlinę jelenio­

górską.

Fot, W. Walczak

gardziele skalnych parow ów , to znów rz u ­ cają się w przepaście, tw orząc huczące spienionym i kaskadami wodospady. 'W ła ś c iw y je d n a k u ro k gór nie k r y je się w skalnych wąwozach i w m rocznym cieniu lasów na zboczach. Siedliskiem jego są sza­

rzejące nad ciemną zielenią św ierkow ych b o ró w w yniosłe g rzb ie ty. I o te j to g ó r­

s k ie j k ra in ie chcemy dzisiaj m ówić.

Przeszłość geologiczna

¡Nie są ¡Karkonosze w sw e j rzeźbie po­

dobne do innych w ysokich gór. Nie m ają d z ik ie j śmiałości tatrzańskich tu rn i. B ra k

•im ostrości bielo nych śniegiem grani. Nie p rz y p o m in a ją niczym beskidzkich „ w ir - chów “ . M a ją in n y, ró ż n y od tam tych, so bie w ła ś c iw y charakter, ta k ja k inne b y ły dzieje ich tw orzenia. Znać w n ich powagę i dostojeństwo, b iją ce z fo rm w .e lkich , a k rę p ych , bez ostrych lin ii, ja k rom ańskich b u d o w li s tru k tu ra . I słusznie. 'Geologicznie są to g ó ry bardzo stare. R ów nie stare ja k Ś w iętokrzyskie, choć w m n iejszym stopniu zębem czasu strawione.. iPlam.ętają wioś- niane dzieje naszej sta ru szki ziemi, gdy na p o łu d n iu nie śniło się jeszcze o ostrych grzebieniach A lp i T a tr a m a te ria ł na nie zaczynał się dopiero zbierać na dnie ów czesnego śródziemnego morza T e ty d y .

(Było to temu la t ze trzysta m ilionó w . W morzach obok dziw acznych głowono- gów i lilio w c ó w ż y ły pierwsze r y b y a na lądach panoszyły się ow ady. Duszną ciszę ówczesnych pap ro ciow ych lasów zakłócał ty lk o b rzę k skrzyd e ł o lb rzym ich ważek, w ielkością d o ró w n u ją cych dzisiejszym j a ­ strzębiom. Czasy te nazwano karbonem.

Potężny g ó ro tw ó rczy paroksyzm s p ię trz y ł w te d y w sercu naszego k o n tyn e n tu potęż­

ne g ó ry fałdow e, paleozoiczne A lp y E u ro ­ p y , H e rcynidam i dziś zwane. Ślady ich cią ­ gną się w ie lk im lu k ie m od Irla n d ii, przez W a lię , 'Południową A n g lię i Francuskie P lateau C e n tra l, Wogezy, Sźw arcw ald, iTuryngslci iLas, Czechy aż po Sudety z K a r­

konoszami i Ł y s o g ó ry na Wschodzie.

A le są to ty lk o znikom e re sztki niegdyś potężnych górskich łańcuchów. W czasie fa łd o w a n ia w d a rły się z głębi w skorupy ziemską masy skał m agm owych, granitó w , p o rfiró w i in. Cne to n a jd łu ż e j przeciw sta­

w ia ły się swą tw ardością późniejszem u n i­

szczeniu. Bowiem przez dwieście następ­

n ych m ilio n ó w la t k ru s z y ło g ó ry w ie trz e ­ nie, ż ło b iły rz e ki, z m y w a ły fale mórz. I oto w rezultacie w m ie js c u d a w niejszych gór w id z ie liś m y 60 m ilio n ó w la t temu le k k o fa listą rów nię, nad k tó rą w z n o s iły b y się ła godne p a g ó rk i z od p o rn ie jszych s k a ł zbu­

dowane.

(8)

G r a n it y

L u p k i k r y s t a l i c z n e i g n e js y S t r e f a k o n ta k to w a

R e s z tk a p o w ie r z c h n i z ró w n a n ia Główne g r z b i e t y

Ryc. 94. Szkic geologiczny Karkonoszy.

Tak b y ło w okresie staro-trzeciorzędo- w ym . Przyszedł je d n a k n ajm łodszy góro­

tw ó rc z y wstrząs s k o ru p y ziem skiej. ¡NT,a po łu d n iu d ź w ig n ę ły się ła ń cu ch y A lp id ó w a ich nacisk na wcześniej sfałdowane, z ró w ­ nane ju ż k a d łu b y gór bercyń skich spow o­

d o w a ł potrzaskanie ich uskokam i w k r y i p o w ypiętrzanie. I to część ta k ie j «fałdo­

w a n e j, przedtrze ciorzędó w ej pow ierzchni

zrów nania, na nowo w yd źw ig n ię ta , dała początek obecnej rzeźbie K arkonoszy.

(Znów zaczęła się uśpiona ju ż praca rzek.

Oid now a zaczęły wcinać swe górne biegi w g ó ro tw ó r i rozszerzać obszary swych źró d lisk, w y s z u k u ją c m iejsca najsłabsze, n a jb a rd z ie j na zniszczenie podatne. Do głosu p rz y s z ła odporność skał, w a ru n k u ją ca dzisiejszy kształt.

Budowa geologiczna

P ojł względem b u d o w y Karkonosze skła d a ją się z granitow ego m asywu, stano­

wiącego ich ją d ro a otulonego od wschodu i południa resztką płaszcza krysta liczn ych łu p k ó w i gnejsów. O d słon ięty spod łu p ­ kó w k ry s ta lic z n y c h przez denudację ma­

syw g ra n ito w y b u d u je n a jw y ż s z y wodo d zie ln y g rzb ie t z n a jw ię k s z y m i ¡kulm ina­

cjam i, ciągnący się od stóp Śnieżki k u za chodowi. N a jw y ż e j wznosi się nad nim j e ­ dynie Śnieżka ¡11605 m. n .p .m ., zbudowana z o dp orniejszych od g ra n itu skał k ry s tu licznych, należących do tzw . s tre fy ko n ­ ta k to w e j łu p k ó w k ry s ta lic z n y c h z masy wem g ra n ito w ym . W strefie te j w czasie g dy w okresie hercyńskiego fa łd o w a n ia w sąsiedztwo za krze p łych łu p k ó w k ry s ta ­ licznych w d a rła się magma granitow a, na stąpiła pod jego w p ły w e m m etamorfoza

Fot. W. Walczak.

Ryc. 95.

Ś n i e ż k a 1605 m., najwyższy szczyt Karkonoszy i Sudetów.

(9)

łu p k ó w na rogowiec. D z ię k i jego tw ardości m ogła (Śnieżka le p ie j p rze ciw sta w ić się zniszczeniu n iż reszta gór. Rozgałęzienia K a rko n o szy na południu, leżące w strefie łu p k ó w k ry s ta lic z n y c h są niższe, a ró w n o ­ cześnie inaczej urzeźbione niż grzbiet g ra ­ n ito w y . P rze ja w ia sic tu właściwość b ud u­

ją cych je skał.

Dzisiejsza rzeźba.

W ukszta łto w a n iu głównego grzbie tu d o m in u ją łagodne fo rm y jego le k k o fa li­

ste j szerokiej w ie rzch o w in y. W obszarze bow iem granitow ego m asyw u rozciągają się w poziom ie około 1100 do 1420 m .n.p.m . ocalałe przed zniszczeniem re s z tk i przed- trze cio rzę d o w e j pow ierzchni zrównania.

N ajw iększym j e j fragm entem je st szeroka rów nia* k tó ra ciągnie się od stóp Śnieżki aż po r u in y Schroniska IKs. H e nryka , leżące na kra w ę d z i p o w ie rzch o w in y nad W ie lkim Stawem. M niejsze j e j fra g m e n ty zachowa­

ły się około Pańskiego Kamienia, m iędzy Ś nieżnym i 'Jamami a 'Szrenicą i w strefie łu p k ó w k ry s ta lic z n y c h na grzbiecie m ię­

dzy Śnieżką a Czarną Kopą na wschodzie.

P o k ry w a ją pow ierzchnię ty c h .ró w n i roz­

ległe to rfo w is k a , porośnięte kępam i kosów­

ki,, w śród k tó ry c h p rze b łysku ją b a jo ra po- deszczowej w ody.

W je d n y m m iejscu, w środku sw e j d łu ­ gości, g rz b e t g ra n ito w y obniża się znacz­

nie p o n iże j zachowanych resztek prasta-

Ryc. 97. r

Fot. W. Walczak.

Ryc. 96. Śnieżne Jamy.

r e j ró w n i. Ma to m iejsce m iędzy Panień­

skim Kamieniem, a M a ły m Szyszakiem w tzw . Przełęczy Szpindlerow sikiej (ok. 4200 m .n.p.m .). Przyczyną obniżenia je st silna e rozja wsteczna Czerwonego Potoku od p ó łn o cy i ź ró d lis k Ł a b y od południa. Prze-

(10)

Ryc. 98.

Fot. W. Walczak.

Granit głównego grzbietu wietrzejąc rozpada się na regularne boczne bryły.

łęcz 'Szpindlerowska, nazwana tak od sto jącego tu w ie lk ie g o czeskiego schroniska- h otelu „S p in d le ro v e j b u d y“ , je st najdo godniejszym przejściem w poprzek grzbie­

tu. iZ p o lskie j stro n y prow adzi na nią d ro ­ ga z P rzesieki i Ja g n ią tko w a a z czeskiej doskonała szosa samochodowa. Łączy ona w yso ko g ó rski czeski ośrodek w y p o c z y n ­ k o w y , na k tó r y składa się szereg zgrupo­

w a n ych tu w ie lk ic h schronisk-hoteli, z w nętrzem k r a ju . D z ię k i tem u dogodnemu d o ja zd o w i hotele te są przez c a ły ro k t łu ­ mnie odwiedzane.

Ponad fa lis tą w ierzchow inę granitów go grzbietu, zwanego Śląskim Grzbietem, wznoszą się kopulaste szczyty lu b w y n io słe g ru p y skalne, ja k idąc od Śnieżki ku zachodowi: Poledni K a m ień lu b P ołud nik 1(4)88 m, M ałe K o ło 11388 m, -Mały Szyszak 1436 m, (W ie lki Szyszak il'404 m, W ie lk ie K oło 11908 m, Szrenica 13162 m (We wzniesie­

niach ich w y d o sta je się na pow ierzchnię spod płaszcza z w ie trz e lin y granit, k tó ry w ie trz e ją c <i rozpadając się p o k ry w a zbo­

cza polam i skalnego gruzu.

(Jeżeli p rz y p a trz y m y się kształtom b lo ­ k ó w g ra n ito w ych w rum ow iskach, czy spękanym jego w ychodniom , b u d u ją cym dziwaczne fo rm y skalne, zauw ażym y ła ­ tw o drugą p rz y c z y n ę łagodności fo rm w

obrębie głównego grzbietu. 'Oto g ra n it ten, w ie trz e ją c pod w p ły w e m działania zmian term icznych, m rozu ńtp. pęka w zd łuż p ro ­ stopadłych do siebie pionow ych i pozio­

m ych płaszczyzn. W rezultacie dzie li się na dość regularne ó-boczne b r y ły , ja k b y ręką kam ieniarza obrobione. Katom iast w obrębie łu p k ó w k ry s ta lic z n y c h , b u d u ją ­ cych na p o łu d n iu tzw. Czeski G rzbiet, spę­

kania p rz y w ie trze n iu , następujące w zd łuż cienkiego uław icenia ty c h skał, d a ją w re

zultacie raczej fo rm y ostre, ja k to w id zi się n a jle p ie j w s k a lis te j grani Koziego Grzbietu.

iW p o w ie rzchn i g ra n ito w y c h skał g łó w ­ nego g rzb ie tu w id z i się często orygin aln e p ó łk u lis te g ła d kie w yżarcia, śre d n icy i g łę ­ bokości do (1 m, od k tó ry c h biegną n ie k ie ­ d y ro w ki, ja k b y sztucznie w yżłobione.

¡Pierwotnie uważano je za dzieło p rze d h i­

storycznego człow ieka, k tó r y m ia ł w tych miejscach składać bóstwom k rw a w e o fia ­ ry. 'Stąd poszła nazwa „m is y ofiarnicze ".

Dziś je d n a k w iem y, że fo rm y te nie m ają n ic wspólnego z p rze d h isto ryczn ym czto w iekiem , natom iast są dziełem chemicznego w ie trz e n ia s ka ły, natrafiającego w pe w ­ nych miejscach na ła tw ie j m u ulegające zgrupow ania m ineralne.

W ie lk i kontrast z łagodną w ie rzch o w i ną K arkonoszy stanowią ich strome zbocza,

(11)

Ryc. 99.

K a r k o n o s z e . Mały Staw, wypełniający wklę­

słe dno polodowcowego karu-

Fot. W. Walczak.

zwłaszcza północne, zwrócone k u K o tlin ie Je leniogórskie j. Ta w łaśnie różnica m iędzy strom ym i zboczami, p ociętym i przez m ło ­ dociane e ro z y jn e d o lin y strum ie ni a sta r­

czą ró w n ią w ie rzch o w in y, je s t n a jb a rd z ie j c h a ra kte rystyczn ym rysem rzeźby tych gór, upo dabn iającym je do dalekich p ó ł­

nocnych p ła sko w yżo w ych fie ld ó w N o rw e ­ gii. K u p o łu d n io w i zbocza opadają m n ie j stromo, odgałęzienia grzbie tu w obrębie płaszcza łu p k ó w k ry s ta lic z n y c h , budujące ró w n o le g ły do głównego 'Czeski ¡Grzbiet i je g o liczne odnogi, u ła tw ia ją od południa

■nie ty lk o dogodne w e jście ale i budowę szos samochodowych, doprow adzanych aż

•do czeskich schronisk na w ierzchow inie.

Stromość północnych zboczy potęgu ją jeszcze w ystę p u ją ce tu m alow nicze k a ry lodow cow e o p io n o w ych ska ln ych ścia­

nach, za m yka ją cych półkolisto, na ks z ta łt klubow ego fotela, płaskie, a czasem w k lę ­ słe dno. W zachodniej części Śląskiego G rz b ie tu m am y 3 ta kie fo rm y a to; sławne Śnieżne Jam y u stóp W ie lkie g o K o ła, na k tó re skła d a ją siię dw a połączone k a ry M a ły i Duży, oraz C zarny K ocioł u stóp 'Małego Szyszaka ze źró d lis k a m i Śnieżnicy nad Jagniątkow em . We wschodnią część

¡grzbietu w ż e ra ją się k a ry W ie lkie g o i M a ­ łego Stawu nad ¡Bierutow icam i. ¡Po czeskiej

stronie k ilk a m n ie j w y ra ź n ie zachowanych k a ró w w y s tra m ia zbocza g rzb ie tu K a rk o ­ noszy u stóp K o te la i p o n iże j ź ró d lis k Ła­

b y, oraz w obszarze ź ró d lis k U p y u stóp 'Studnicnego.

U tw ory lodowcowe

Śmiałe fo rm y k a ró w , dodające K a rk o ­ noszom ty le dzikiego w ysokogórskiego u - ro ku , zaw dzięczają swe pow stanie epoce lo d o w e j, okresow i, k tó r y p o p u la rn ie choć niesłusznie o b e jm u je m y nazwą d y 1 u- w ii u m.

W tym okresie, k tó r y zaczął się około p ó ł m ilio n a la t temu, a skończył się przed około 10 ma tysiącam i la t, p rz e w a la ły się przez Nuż E u ro p e js k i aż do ¡stóp gór docho­

dząc, potężne cielska s p ły w a ją c y c h ze S ka n d yn a w ii lądolodów , a bv w okresach ocieplenia k lim a tu znów cofać się na da­

le ką północ. Równocześnie w górach na p o łu d n iu od g ra n icy lądolodu p o w sta w a ły na p e w n e j wysokości z mas nie to p n ie ją ­ cych śniegów, nagrom adzonych w źró d li- skow ych niszach rzek, lo ka ln e lodowce górskie, w y p e łn ia ją c e sw ym i ję zo ra m i górne o dcinki dolin. O d ks z ta łc a ły one, fo r­

mę nisz ź ró d ło w y c h rozszerzając i w y - stra m ia ją c ich ściany i po g łę b ia ją c dno,

(12)

oraz zm ie n ia ły p ro fil poprzeczny zajętych przez siebie -dolin z V -kształtnego na U- k s z ta łtn y . M a te riał, k tó ry w y k ru s z y ły z podłoża w y n o s iły w m a rzn ię ty na przed pole i tu w m iejscu topnienia -swego jęzora u s y p y w a ły z niego podłużne lu b p ó łk o li ste w a ły tzw . m ore ny boczne i czołowe -Możemy je dziś obserwować w dolanie (Łomnicy, p o n iże j W ielkiego i (Małego Sta­

w u aż po -Schronisko Br. Czecha, a także na dnie i p o n iże j k a ró w Śnieżnych Jam.

Fo stopnieniu się lodow ców , w zagłę- b ie n iic k dna k a ró w pozostały w y p e łn ia ­ jące je o krągław e je zio rka , ja k p rze p ię k­

n y W ie lk i i M a ły S taw lu b szczątkowe -stawki na dnie Śnieżnych Jam. Ciemne w o ­

dy W ielkie go (Stawu, osiągającego głębo kość 23 m p rz y długości 551 m a szerokości

117(2 m k r y ją w sobie ciekaw e g a tu n k i r e lik ­ to w e j fauny, p rz e trw a łe j tu od epoki lo ­ dow ej, zwłaszcza gatunek m aleńkiego raczka. (Podobnie w -Małym -Stawie (220 m d łu g im i (150 szerokim) osiągającym głębo­

kość -6,5 m b y tu ją pewne g atunki re lik to ­ we a prócz tego ż y ją pstrągi.

S u row y k lim a t epoki lo d o w e j p rz y c z y ­ n ił się do ostatecznego u fo rm o w a n ia rzeź b y gór i nadania im dzisiejszego w yglądu.

Wzmożone wówczas procesy w ietrzenia mechanicznego, przyspieszając rozpad sikał, w y tw o rz y ły grubą p ow ło kę gruzu i zw ie trz e lin y , o tu la ją cą dziś w ie rz c h o w i­

nę i zbocza K arkonoszy.

D r. W o jc ie c h W a lcza k W ro c ła w

ZBIGNIEW CIEKLIŃSKI

ZABYTKI WOJEWÓDZTWA ŁÓDZKIEGO POD OPIEKĄ KONSERWATORSKĄ

Na terenie w o je w ó d ztw a łódzkiego z n a jd u je się znaczna ilość z a b ytkó w a rc h i­

te k tu ry , nad k tó ry m i opiekę roztacza W o­

je w ó d z k i U rząd K o nserw atorski.

Zabytki te w dużym stopniu u c ie rp ia ły na skutek działań w o je n n ych i przeszło 50 o b ie któ w za b ytko w ych uległo c a łk o w ite ­ mu lu b częściowemu zniszczeniu. Urząd K o n se rw a to rski w Łodzi, w ciągu p ie rw ­ szych la t po zakończeniu w o jn y , zabiegał przede w szystkim o zabezpieczenie zabyt­

ków , obecnie zaś p rz y s tę p u je do re a liz a c ji planu ich odbudow y, czerpiąc ś ro d k i un ten cel z subw encji M in is te rs tw a K u ltu ry i (Sztuki i z d o ta c y j (Centralnego Urzędu Planowania.

W ro k u bieżącym będą odbudowane i remontowane przede w szystkim n a js ta r­

sze budow le zabytkow e naszego w o je ­ w ó dztw a — ko le g ia ta pod wezwanie św.

Aleksego w ru m ie pod Łęczycą, kościół i zabudow ania poklasztorne w (Sulejowie oraz kościółe k św. Idziego w In o w ło d z i nad P ilicą. W szystkie tr z y pochodzą z X I I w.

i należą do n a jc e ln ie js z y c h za b ytkó w ar c h ite k tu ry rom a ńskie j na tere nie Polski.

N a jg o rz e j obeszła się w o jn a z ko legia­

tą w Tum ie, gdzie w s k u te k działań w o ­ je n n ych s p a lił się dach oraz z a w a lił się stron n a w y g łó w n e j i hełm p ra w e j w ieży.

-Dzięki je d n a k k a p ita ln e j przebudow ie bę­

dzie można usunąć późniejsze n ie fo rtu n n e p rz e ró b k i i w ró cić do pierw otnego w y g lą ­ du sta re j św ią tyn i.

W p raw dzie w o jn a oszczędziła kościół i zabudowania poklasztorne dawnego k la ­

sztoru cystersów w 'S ulejow ie, to je d n a k czas i b ra k ja k ie jk o lw ie k op ie ki i ochrony ze stro n y obecnych w ła ścicie li s p ra w iły , że je d y n y ten w -swoim ro d z a ju zabytek, zna­

la z ł się obecnie w stanie s tra s z liw e j dew a­

s ta c ji i je d y n ie natychm iastow a pomoc może go uratow ać od zu p e łn e j ru in y . W ty m ro k u p rzystą p i się do całkow ite go rem ontu k a p itu la rza , będącego p ra w d ziw ą p e rłą p o ls k ie j a rc h ite k tu ry ro m a ń skie j, a następnie w y m ie n i .się, w zględnie uzupełni wiązania dachowe b u d y n k ó w poklasztor- n ych oraz m a lo w niczych wież- (Również

(13)

przeprow adzi się re k o n s tru k c ję i przebu­

dowę ty c h m u ró w w b ud ynkach gospodar­

czych, k tó re w c h w ili obecnej grożą zawa­

leniem. (Po przeprow adzeniu gruntow nego rem ontu b u d o w li poklasztornych, W o je ­ w ó d z k i W y d z ia ł K u ltu r y i S z tu k i nosi się z zam iarem umieszczenia tam ja k ie jś in ­ s ty tu c ji k u ltu ra ln e j, k tó ra b y s tw o rzyła w S u le jo w ie ż y w y ośrodek a rty s ty c z n y na w zó r przedw ojennego K rzem ieńca czy Kazim ierza. Pewną część b u d y n k ó w prze­

znaczyłoby się na wczasowisko dla p ra ­ c o w n ik ó w k u ltu ra ln y c h , a m alow nicze po­

łożenie .dawnego opactwa nad P ilicą, w śród ro zle g łych sadów, posiada k u tem u ideal­

ne w a ru n k i.

Z in n y c h b u d o w li za b ytko w ych , prze­

p ro w a d z i się częściowo rem ont zamku w 'Oporowie, będącego je d n y m z n a jle p ie j zachowanych .b u d yn kó w za b ytko w ych te ­ go ro d z a ju na terenie naszego w o je w ó d z ­ tw a. Położony .na w ysp ie w śród starego p a rk u , nadaje się zamek w O porow ie, po przeprow adzeniu rem ontu, na pomieszcze­

nie tam ja k ie jś in s ty tu c ji, k tó ra b y , u ż y t­

k u ją c go, zapobiegła dalszej dew astacji, ta k zam ku ja k i p arku. To samo odnosi się do renesansowego zam ku w B ykach obok 'Piotrkowa, k tó r y jeszcze do r. '1939 znajdo- w ą ł się w stanie używ alności, a dopiero dzięki n iszczycielskiej i ra b u n ko w e j go­

spodarce obecnego w ła ścicie la popadł w

Ryc. 100. Tum pod Łęczycą. Kolegiata śiu. Ale­

ksego (XII u j.). Stan z r. 1940.

stan zupełnej ru in y , zaś otaczający go sta­

r y p a rk został p ra w ie w zupełności w y c ię ­ ty m im o zakazów w ładz konserw atorskich.

W praw dzie w ro k u u b ie g ły m w yko nano ro b o tv zabezpieczające i w yrem ontow ano częściowo p o k ry c ia dachowe, to je d n a k w pie rw szym rzędzie n a le ży przeprow adzić przym usow e w yw łaszczenie obecnego u- żytkow ca, ponieważ w dzisiejszym stanie przeprow adzany rem ont m ija się z celem

(14)

Fot. Zb Ciekliński.

Rpc. 102. Orłów; Kościół parafialny. Płyta nagrobna nieznanego rycerza herbu Ciołek

(XV tu.)

Przewidziany) je s t rem ont poważnie zniszczonych w czasie działań w o je n n ych , za b y tk o w y c h kościołów : w Paradyżu, św.

¡M iko ła ja w W lieluniu, w S krzyńsku, O r­

ło w ie, Regnowie, Przedborzu, Kazanowie i (Babsku.

Również w ro k u obecnym będą odrę

montowane następujące o b ie k ty : zamek w P iotrkow ie , dom Kazim ierza Jag ie llo ń ­ czyka w ¡Sieradzu, zamek w (Łęczycy, ra ­ tusz w Pabianicach i dom z a b y tk o w y w Ł o ­ w iczu, gdzie po odnow ieniu zostaną po ­ mieszczone i uruchom ione m iejscow e m u ­ zea regionalne. W c h w ili obecnej, bogate i interesujące zb io ry ty c h muzeów z n a j­

d u ją się przew ażnie w pakach z pow odu b ra k u odpow iednich pomieszczeń.

W o je w ó d zki W yd zia ł K u ltu r y i ¡Sztu­

k i wszczął energiczną a k c ję celem ra to w a ­ nia n ie liczn ych ju ż na terenie w o je w ó d z ­ tw a za b ytko w ych kościołów drew nianych, k tó ry c h stan ko n se rw a cji pozostaw iał w ie ­ le do życzenia zarów no w s k u te k działań w o je n n ych ja k i dew astacyjnego postępo­

w ania okupanta. W ro k u bieżącym będzie subwencjonowani}, re s ta u ra c ja kościołów w Gidlach, Rososze, Stobieoku i Boguszy- cach.

Z a b y tk o w y pałac w ra z z p a rkie m w N ieborow ie oraz A rk a d ia , będące cennym pom nikiem k u ltu r y p o ls k ie j X V I I I w. a pozostające obecnie pod zarządem Muzeum Narodowego w W arszawie, są pod czujną opieką w ładz konse rw atorskich. Ponieważ pałac w N ieborow ie je s t często odwiedza n y przez zagranicznych gości, musi być u trz y m a n y w stanie d a w n e j świetności.

I o samo odnosi się do historycznego pałacu w W alewicach, związanego z oso­

bą s ły n n e j pani W a le w skie j, k tó ra odegra­

ła ta k ważną ro lę w życiu Napoleona.

Ryc. 103.

Przedbórz, powiat Opoczno; Kościół pod wezwań, św.

Aleksego (XIV w.)

(15)

. W pałacu ty m szereg poko i pozostawio­

no w stanie niezm ienionym i w przyszłości będzie utw orzone tam muzeum, poświęco­

ne pam iątkom le j epoki.

Pod kom petencję O ddziału Muzeów 4 O chrony Z a b ytkó w podlegają rów nież m iejsca ka źn i i m a rty ro lo g ii N arodu Pol­

skiego z czasów ostatniej w o jn y . W: c h w ili obecnej dobiega końca re je s tra c ja tych m iejsc, k tó re się zabezpiecza przez um ie­

szczenie krz y ż a i p a m ią tko w e j ta b lic y .

W końcu n a le ży wspomnieć o opiece nad za b ytka m i p rz y ro d y oraz p a rka m i po­

d w o rs k im i, k tó re n ieste ty coraz b a rd z ie j giną pod siekierą niszczycielskich je d n o ­ stek i ty lk o energiczna a k c ja m ia ro d a j­

n ych c z yn n ikó w może zapobiec zupe łne j dew astacji ty c h zabytków .

Mgr Zbigniew C ie k liń s k i Ł ó d t

ZOFIA ZGORSKA-ŚMIAŁOWSKA

W E M G L E I W S Ł O Ń C U

D u ży sam ochód1— ro p n ia k — z trudem pnie się serpentynam i na O bidową. Je­

steśmy na .szczycie. Stamtąd m im ow o li w z ro k k ie ru ję k u Tatrom, spodziew ając się u jrz e ć ów przecudny, ta k bardzo znany a n ig d y nie opatrzony w id o k — lecz nie­

ste ty *— gór ani śladu. ¡Nad nami b łę k it i pierzaste chm ury, przez k tó re p rz e b ija ­ ją prom ienie wczesnojesiennego słońca.

Na horyzoncie szary, n ie p rze n ikn io n y w a ł m gieł.

Im b liż e j Zakopanego ty m bardziej szaro, M g ły rozciągają swe w ła d ztw o na d o lin y wabiące jeszcze wspom nieniem lata i s k ra p la ją się w gęsto m rzący deszczyk.

Słoneczne ciepło pozostało gdzieś za mną, ogarnia m nie w ilg o tn y , p rz e jm u ją c y ziąb.

Zakopane ocieka wodą. Na u licach pust­

ki. S tukot k o p y t konia dorożkarskiego roz­

lega ,się m a to w ym pogłosem na szerokiej, b ru k o w a n e j szosie k u ź n ic k le j. M odrzewie przydrożne, m uśnięte je sien nym p od m u­

chem, u tra c iły ju ż żyw ą zieleń. Ściemniałe owoce ja rz ę b in y zw isają p rz y w ię d ły m i kiścia m i wśród pozłocistych liści. Te złote , liście ja rz ę b in i jesionów a czerw ieniejące • bukó w , są je d y n y m momentem b a rw n y m w śród szarzyzny dzisiejszego dnia.

Na .stacji k o le jk i lin o w e j b ra k pasaże­

ró w i muszę długo czekać. Jako je d y n y pa­

sażer wzbudzam zdziwienie, ty m większe, że celem moim jest o ko lica H a li Gąsieni­

cow ej.

Z zadum y oczekiw ania w y r y w a m nie tu rlik a n ie dzw onów i hukanie juhasów . Z gór ciągnie ostatni k ie rd e l owiec. (Miękką b ia łą fa lą sp ływ a po pochyłości stoku obszczekiw any przez rozgonione w spania­

łe ow czary. M róz w yg oni? owce z hal, c ią ­ gną w ięc do dołu, wieszcząc zbliżanie się zimy.

„O d ja z d “ .

Kołysze się p u sty w a g o n ik w podm u­

chach silnego w ia tru .

Na M yś le n ic k ic h ITurniach dłuższy po ­ stó j; n a b ie ra ją w o d y do zb io rn ika , um ie­

szczonego w śro d ku wagonu. Ruszamy.

M g ła gęstnieje. P łyn ie m y w te j m g lis te j przestrzeni nie odczuw ając ruchu. T y lk o k ó łk o na lin ie tu rk o c e monotonnie. 'Zimne podm uchy w raz z m głą w c is k a ją się do w nętrza.

Na K a sp ro w ym skłębiona m gła i zu­

pełna pustka.

Ubieram plecak. Narzucam pelerynę.

Zapinam się szczelnie.

Na gra n i .szara m gła ogranicza w id o cz­

ność do p a ru k ro k ó w . Z najom a droga sta­

je się nagle obca i tajem nicza.

Schodząc we mgle tracę orientację, co­

fam się w ięc do granicznika, skąd w lew o je s t w y ra ź n a ścieżka na Halę Gąsienicową.

Przyspieszam k ro k u . M ro k szybko za­

pada. Muszę zdążyć jeszcze przed nocą.

W yra źna ścieżka zanika w d o ln e j p a r­

t i i w traw ach. Jest ślisko. Idę o stro żnie j,

(16)

Ryc. 10-4.

Fot. E Dąmbska.

Obóz 1-y. Hala Gąsieni­

cowa «Dolina Szumiącego Potoku».

b y nie zwichnąć nogi. W y p a tru ję znaków.

Jeszcze n ig d y ta k p iln ie ic h szukałam >— w pogodny dzień zbiega się doskonale w p rost

— teraz najw ażniejsze, b y nie trac:ć cza­

su na krążenie, b y nie nałożyć drogi, lu b nie w p akow ać się w kosów kę. A teren m y ­ li, b y le wniesienie w yra sta w m gielnych oparach do p o tw o rn y c h rozm iarów .

Droga się dłuży. Zdeptana tra w a , śla­

d y owiec świadczą, że m ija m koszary i po­

b lis k i szałas, w te j c h w ili zupełnie n ie w i­

doczny. Znów w y ra ź n a ścieżka, znów szyb­

szy k ro k .

W śród ciszy w y ła w ia m szum potoku, płynącego od S ta w kó w (Gąsienicowych.

Nad ty m po to kie m je s t obóz El)—R u p rz y pogodzie ła tw y do znalezienia, gdyż b y ł u podnóża spiętrzonych m a lin ia kó w , w i­

doczny z drogi —• lecz dziś?

Przechodzę obok małego, czarnego niemal w nadchodzącej nocy staw ku. Pb k ilk u n a s tu kro ka ch staję. Zdaje m i się, że jestem w pobliżu. ¡Śmiało w ięc schodzę z drogi w praw o . W ysokie m okre tra w y w trz e p u ją całą swą w ilg o ć do m oich b u ­ tów. iNie bardzo na to zważam. Za ch w ilę b ę d ę .w namiocie, wysuszę się:

¡Pola k o s ó w k i zacieśniają się coraz b a r­

dziej. N a tra fia m na p rzerąban y szlak — schodzę stromo w d ó ł po korzeniach — - teraz w lew o przez głazy — chcę ju ż k rz y

knąć — dać znak — jeszcze k ilk a k ro k ó w do d o tlin k i i . . .

Co za zawód! Namiotu nie ma!

W ygnieciona tra w a świadczy, że b y ł — i to bardzo niedawno.

Więc co się stało?

S ta ję zmęczona i bardzo rozczarow a­

na. Plecak w y d a je m i się w te j c h w ili b a r­

dzo ciężki a m ó j pośpiech i radość, k tó re mnie tu p ro w a d z iły r— bez sensu.

Tymczasem m g ły trochę ro z s tą p iły się, lecz m ro k gęstnieje.

Trzeba powziąć ja kąś decyzję i szyb­

ko działać.

Opuszczam obóz ¡Nr. 2 i p rzedzierając się przez kosówkę, k tó ra oblew a m nie rzę­

siście zim n ym i k ro p la m i, dochodzę do obo­

zu Nr. 1, w k tó ry m miałam, znaleźć kores­

pondencję. ¡Rozrzucam k o p czyk kam ien ny i z n a jd u ję wiadomość: „...p rz e n ie ś liś m y obóz '8 września wieczorem. W yw ieś na m iejscu obozu Nr 2 na ś w ie rk u rę czn ik — za piętnaście m in u t będę p rz y tobie 1— R u“ . D oskonały pom ysł: „w y w ie ś rę c z n ik “ . Ru nie p rz e w id z ia ł te j m g ły , k tó ra znów gęstnieje ta k, że na k ro k nic nie widać a cóż dopiero m ów ić o 15-to m in u to w e j od­

ległości!

Mimo to w racam w zd łu ż potoku do obozu N r 2, p rz e s k a k u ją c po oślizłych gła ­ zach stawek.

„¡Hop! hop! R u u ! . . . ‘ w o łam głośno.

Cisza. 'Odpowiada m i ty lk o szum poto­

ku. i szelest spadających k ro p e l deszczu.

(17)

Ryc. 105.

Zaczynam krą ż y ć w o k ó ł obozowiska, p rze d zie ra ją c się przez kosów kę i w spina­

ją c się po głazach stoku Małego Kościelca w pobliżu w o d y D arem ny tru d . Obozu nie z n a jd u ję .

Tymczasem zrobdo się zupe łn’e ciemno.

D ecyduję o dw ró t. Raz jeszcze za trz y m u ję się w obozie N r 1 dla pozostaw ienia wiado mości, że jestem w „M u ro w a ń c u “ 1— do j u ­ tra.

Przez m okre tra w y i p rz e rw y w polach kosów ki w ychodzę na ścieżkę Jakiś (ptak spłoszony p o d ryw a m i sic spod nóg, odia tu je n iskim lo tem w m rok. Przez mgłę m głę p rz e b ija ją s’ę mętne św iatełka z okien schroniska.

Następnego dnia rano pogoda nie lep­

sza. M g ły snują się le n iw ie po h a l’, to rzed­

ną, to znów gęstnieją i pada d ro b n y deszcz.

Koło godziny d z ie w ią te j d e cyd u ję s:ę na w y jś c ie K ie ru ję się znów do obozu iNr 1

~~ k a rtk a m oja leży nieruszona pod kam ie­

niem :—1 przechodzę w ięc do obozu N r 2.

Deszcz ustaje, m g ły rozchodzą sic zwolna.

Rozpoczynam znów w ędrów kę.

N a w ołuję . iSzum w ia tru miesza się z szumem potoku, poza ty m cisza. Wołam w ięc znowu T ym razem dochodzi mnie ja- k ś odzew. K ie r u ję w ołanie w stronę, skąd

— zdaw ało m i się '— szedł glos. T eraz ju ż w y ra ź n ie słyszę — to iRu. 'Znów odzew, lecz dalszy.

Zbiegam do d o tlin y obozu N r 2 — jest zguba. Nareszcie!

Z zapytań j odpow iedz’ d o w ia d u ję się w końcu, że obóz został przeniesiony z tego ty lk o powodu, że zapragnęli szerszego w i­

doku i w ęcej słońca. U sa d o w ili się na p rze ­ łę czy U h ro c:a Kasprowego.

Oczywiście stamtąd nie m ogli usłyszeć mego głosu, natomiast p rz v pogodzie do­

skonale w dać z g ó ry m iejsce obozu iNr 2.

■Wody na storze nie ma, schodzą po nią w łaśnie tu ta j, zgodnie z m ym i p rz e w id y ­ waniam i, że spotkam eh rano p rz y „w odo

<Poju“ .

Ru szoruje naczynia tu rystyczne, na­

biera w o d y do m anierek i w sze lkich posia­

danych flaszek, b y zapas sta rczył możl wie na c a ły dzień, ponieważ „ta m i z p o w ro ­ tem do źródła z a im u je co n a jm n ie j go­

dzinę czasu i jest dosyć uciążliw e przez stromość wchodzeń a.

Zajęci rozm ową nie zauw ażyliśm y na­

wet, że m g ły w z n io s ły się w zw yż i rozszar Pane na o strych tu rn ia ch , gin ę ły. W y ła n a- ją się raz po raz skalne szczyty, przedziera się słońce przez z w a ły chm ur, dając uprag nione św iatło i c epło.

Ru w ska zuje k ie ru n e k obozu. N am iotu nie widać, lecz po c h w il’ zauważam ciem ­ ną postać 1 z te j odległości bardzo m ałą - poruszającą się żyw o na przełęczy. Powie wam do n ie j ręcznikiem — E ł się odw za­

jem nia. Teraz wierzę, że ręcznik m ógł b \

(18)

Ryc. 106.

Tatry: Widok z Roztoki' na otoczenie doliny Biaiej

Wody.

być w id o czn y z g ó ry na ś w ie rk u w oboz.

N r 2 — g d y b y nie mgła.

Po skończonej toalecie Ru bierze m ój plecak — bo jest bardzo ciężki, ja zbieram jego g ra tk i i paczkę żywnościową, k tó rą u k r y ł' tu ta j wśród kam ieni. W spinam y się prosto w górę, w y m ija ją c rozlegle pola kosówek, natom iast nie w y m ija m y k rz a ­ k ó w borów ek i gogodzów, k tó ry c h n ie z li­

czona ilość obrosła stok.

Ru trochę stęka pod c:cżarem, lecz po- cleszam go, że w a r t o się pomęczyć, bo tam są same sma k o łv k i.

El zbiega kilkana ście m e tró w w dół — w ita m v się serdeczne, m ó w im y jedno przez d ru g ;ego. Mówią, że m ie li zam iar dziś w racać do ¡Zakopanego. bo deszcz m d o ku czył — ja zaś nie przychodziłam , choć w y p a try w a li m nie codziennie. G dyby nie przypad kow e spotkan:o w „D o lin ie Szu­

miącego Potoku“ , b y lib y ś m y się rozm inęli.

Zawiadam iam El, że na dole czeka j e j ojciec. Zebrała się w ięc szybko i pobiegła granią na K a s p ro w y do k o le jk i.

Ru zabiera się żyw o do przyrządzania śniadania, ja ko rzysta m z praw a gośc:a — n ic m u p rz y ty m nie pomagam, ty lk o w chłaniam w id o k i.

Położenie obozu śliczne — nam iot chro n io n y z dw óch stron w yso ką kosów ką od w ia tru — w id o k ro z le g ły na T a try , a z d ru g ie j stro n y na K o tlin ę N ow otarską

i Gorce. (A g d y się siedzi w namiocie, w i­

dać przez o tw a rte d rz w i u rw is te ściany G ładkiego Jaw orzyńskiego, na tle le kko zam glonej panoram y d o lin y Dunajca.

M g ły zan k ły p ra w ie zupełnie. M ię d zy k łę b ia s ty m i chm uram i coraz w ięcej b łę k i­

tu i coraz w ięcej słońca. M okre po deszczu stoki skale skrzą s ę w jego blasku, a S ta w ­ k i Gąsienicowe migocą, załam ując w le k ­ k ie j fa li złotaw e p ro m ie n e św iatła.

Lecz mimo słońca je st zimno. W łażę w ięc z przyjem nością do nam iotu. Ustaw ia­

m y „s tó ł“ (paczka UN1RRA), n a k ry w a m y serwetą — co za w y k w in t w ty m lo k a lu — i w yciągam z plecaka dużo różnego pieczy­

wa, co wzbudza n a jw ię k s z y entuzjazm . W zamian dostaję ku b e k wspaniałego k a ­ kao i inne pyszności.

Po zaspokojeniu głodu \ u po rzą dkow a­

n iu w n ętrza nam iotu zam ykam y d rz w i i. id ziem y granią w k ie ru n k u Kasprowego.

Jesień u b a rw iła stoki lUhrocia złotą rdzą { czerw ienia. Również rdzaw o m ieni się rozległa grań Ż ó łte j T u rn i oraz stoki D ubraw iska, przechodząc p o n iże j w ciem ną, zmutowaną zieleń kosodrzew u i lasu.

P rz y w ię d ła nieco ju ż zieleń hal. Sza­

ła s y s to ją puste i ciche. Życie zeszło w dół.

W śród skalnych tu rn i szamoce się zim ny w ia tr i gna szare m g ły , narastające z głę

•bokich k o tłó w n ib y dym y. W s p in a ją się po żlebach i urw iskach, pełzną przez krze-

(19)

Ryc. 107.

Tatry: ujidok z Roztoki ku Szerokiej J Jauiorzyń- skiej i doi. Spis—Micha-

łoiuej.

sanice i tu rn ic z k i, p rze le w a ją się granią i opadają k u stawom szeroką, szarą falą.

Z n ika ją góry, znika słońce za gęstą osło

■ną. Z im ny w ia tr gwiżdże w śród skał — za­

w ra ca m y do obozu.

Po „ w y k w itn y m “ obiedzie odwiedzam y grań w k ie ru n k u M agóry. Wąska, kam ien­

na perć w i je s'ę wśród pól kosówek. W do­

le odsłania się w id o k na rąbek Czarnego 'Stawu. ¡Bezruch i cisza p a n u ją dokoła. Je­

dyna oznaką żvcia ludzkiego na Kali jest wąska smuga dym u wznoszącego się z ko­

m ina „M u ro w a ń c a “ .

T znowu suną m g ły w w ędrów ce bez końca 1— 1 p rze sła n ia ją c raz po raz Kozi W ierch i świnicę.

P rzy zachodzie słońca spada g w a łto w ­ nie tem p era tura tak, że dość wcześnie w su w a m y się pod dach namiotu. Ru jeszcze raz zbiega po wodę, potem k o la c ja i u k ła ­ danie się do snu. (Wciągamy w szystkie cie­

płe rzeczy, o w ija m y się kocami.

W dolinie k u p ó łn o cy ro z b łv s ły świa­

tła , na ¡Gubałówce rozciąga się ja k ś w ie tli- sta gąsienica szlak k o le jk i. Lecz św iatła te szybko m ę tn ie ją , w końcu gasną za gęstą zasłoną m gieł, k tó re o p a d ły teraz aż do dna dolin. Gęstą zasłoną m gielną rozsrebrza m ętn y blask księżyca, płynącego gdzieś w ysoko nad Tatram i. Rozsrebrzona mgła ń a a ą je w id m o w e k s z ta łty gęstym koso- drzew om kołyszącym się z szelestem w po­

b liż u nam iotu. ’ ' '

W nocy bud zim y się k ilk a k ro tn ie z zimna m im o c ie p łych u b rań i o kryć.

Rano g ru b y szron osiadł na dachu nam io­

tu, tra w a ch i ig łach kosów ki. Term om etr w sk a z y w a ł —'6° C.

Nad nami niebo blade, zasnute opara­

mi. Prom ienie wschodzącego słońca p rzę ­ dz e ra ją się z tru d e m przez okna w m gle i ro z p a la ją poszczególne szczyty m iedzia­

ną czerwienią. W dolinach le ży jeszcze gę­

sta w a rstw a szarej m gły.

Rozgrzani herbatą w y c h o d ź m y k u Ka­

sprowemu.

Płońce wznosi się coraz w y ż e j.

Ciepło słoneczne roztaoia g ru b y szron, k tó r y z n re n io n y w k ro p e lk i rosy, gra tę ­ czow ym i barw a m i, kurcząc się i m alejąc aż znika zupełnie. (Zanikają m g ły nad Za­

kopanem, m o k re dachy p o ły s k u ją sreb­

rem.

Niebo b łę k itn ie je coraz s iln ie j. S kłębio­

ne, pojedyńcze c h m u rk i p ły n ą w ysoko, o m ija ją c złociste słońce, k tó re coraz sze- szej rozlew a swe blaski, w c h ła n ia ją c d łu ­ gie cienie strz e lis ty c h tu rn i, o żyw ia ją c ciemne tonie ¡Stawów Gąsienicowych.

Na k o le jc e lin o w e j zaczyna się ruch.

Już pierw sze w a g o n ik i tu rk o c ą na linach.

Za c h w ilę w id z im y postać zbiegającą po zboczu Kasprowego k u nam. N ie w ą tp liw ie BI — bo k tó ż b y tą strom ą i bardzo n ie w y godną percią schodził?

— „H op —i h o p !“

(20)

U y^. .O j. iu t r y . l\o ..d lo u ja .

— „H op — h o p !“

Zadyszana w spina sic do nas z ciężk ni plecakiem . To obow iązek każdego tow a­

rzysza obozowiska, b y nie p rzych o d ził z pustym O jc a w y p ra w ła ju ż w pow rotną dróg na „g ra n io w e “ legowisko.

W nam iocie częstujem y ją obficie śnia­

d a łe m , gdy w adomo „g ło d o m o re k“ po przebyciu ta k ie j pod ró ży ..nie grzeszy b ra ­ kie m a p e ty tu “ .

Teraz rozstrzygam y co d a le j robić.

M iałam zejść do (Zakopanego, lecz n e mam w ie lk ie j ochoty G d yb y deszcz padał, to co innego, lecz pogoda ro b i się coraz p ię k ­ niejszą. W zastępstwie m oim idzie R u po dalsze zapasy.

Pozostajem y same z El.

Słońce dogrzewa coraz s iln ie j.iM im o to lo d o w a ty w ia tr h u la po naszej grani, łom o­

cąc nam iotem i szarpąc gęstą kosów ką, k tó ra z trzaskiem i szumem ugina się ku ziemi.

R ozkładam y więc koce w zagłębieniu pod osłoną w ysokich tra w i odd aje m y się błogiem u lenistw u.

Nie można jednak długo leżeć. Jest zb yt c liło Ino M ała przechadzka po grani i znów p ow ró t. iNa kocach naszych rozgo śc ł y się k o n ik i polne Jest ich coraz w ię ­ c e j: zielone, brązowe, skaczą i swawolą, nic sobie z nas nie robiąc. G dy je strząsamy na traw ę, znów w ra ca ją za chw ilę. Nagrza n y słońcem koc odpowiada :m widocznie le p ie j, niż chłód zmrożonych tra w .

Zbliża się obiadowa pora 1— El idzie do pracy. Za ch w ilę słyszę szum prim usa t u r y ­ stycznego i pobrzęk alum iniow ych naczyn.

Po p ołudn iu E l zbiega do źródła.

Znów w y d łu ż a ją się cienie gor, zalew a­

ją c coraz szerze j kam eniste k o tlin y . Ciem­

n ie ją staw ki, szarzeje kosów ka a lasy ro ­ bią się coraz b a rd z ie j mroczne.

Na naszej grani jeszcze świeci słońce, m'mo to p rz y zbieraniu b o ró w e k g ra b ie ją nam palce.

Czekamy n ie c ie rp liw ie na Ru. 'Wresz­

cie p rz y b y w a ostatnią k o le jk ą , zgrzany, z z ia ja n y j z łv —1 bo głodny. iNf:e m ia ł czasu na obiad, k o la c ję więc ro b im y o b fitą — a po n ie j h u m o ry p o p ra w ia ją s ę.

Po późnej w ieczerzy u k ła d a m y się do snu.

Wśród ciem nej nocy ro z b ły s k a ją św ia ­ tła w dolinach, migocąc z oddal ja k błę d ­ ne o g n ik i — jest ich coraz w ięcej, b y po c h w i'i z n k h ą ć za zasłoną gęstej m gły.

Następny dzień pow sta je szary i b a r­

dzo zim n y N ieodw ołalnie d e cyd u je m y po­

w rót. 'Zw ja m y obóz;

O bładow ani id zie m y k rę tą percią wśród ko so d rze w in y k u P rzełęczy pod K o ­ pą M agury, a potem w dół do d o lin y Stare Szałasiska O g a rn ia nas m łe uczucie cieko- wości: jeszcze te j d ro g i j te j d o lin y nie znamy.

Szerokie, tra w aste zbocze zwęża się k u dołow i, przechodząc w śliski piarg, na­

stępnie w kam ieniste łożysko potoku. Stok je st coraz b a rd z e j zacieniony smrekami.

A sm reki tu przepiękne. (Strzeliste, p ro ­ ste, w sparte o ziemię gęstwą gałęzi. Pora­

stają zw arcie całe strome zbocza aż pod u rw iste ściany. G ładkiego Ja w o rzyń skie -

(21)

go. Przeciw ległe zbocze zarosłe je s t też n ie p rze n ikn io n ym lasem.

W górze, w koronach szum i w ia tr, lecz tu w dole je s t zacisznie. Potok szypoce w śród b ru n a tn ych kam ieni w ą tły i n ik ły , ja k w szystkie p ra w ie potoki tatrzańskie — gdyż ro k ten h y ł w y ją tk o w o suchy.

B iw a ku je m y pod p a ra m e tro w ą ścianą skalną, skąd mamy tpiękny w id o k na graf 'Giewontu.

Na p o k ry ty m skłę b io n ym i chm uram i niebie z rzadka p rz e b ły s k u je je sie n n y b łę ­ k it i św iatłość słońca. N aw et parę kro p e l deszczu wypłasza nas z b iw a k u — je d n a k nie długo to trw a i możemy sp o ko jn ie po­

dążać dalej.

Doi ina je s t wspaniała, pełna czaru pierw otności.

Idziem y w zdłuż potoku, z a trzym u ją c się często, tak bardzo p rz y k u w a n eskala ne p ię kn o p rz y ro d y ..

Od gładkich ścian ja w o rz y ń s k ic h s p ły ­ w a ją strome p ia rg i zaw alające dno d o li­

n y rozłu p a n ym i głazami i morzem usypi­

ska. W spina się po n ich w górę las, obra­

stają je grube w a rs tw y mchów, dopóki ich znow u nie zsunie nowa fa la la w in y skalnej lu b śn ie żn e j.

ROMAN AFTANAZY

O S S O L I N E U M N A D O

ITak ju ż lo sy zrzą d ziły, że zarówno lw o w ski gmach Ossolineum, ja k też w ro ­ cław ski, są b u d y n k a m i p o kla szto rn ym j. Na lw o w skim piętno kościelne pozostało do dziś bardzo w yraźne, na w ro c ła w s k im jest ono słabsze, nie m n ie j je d n a k rzucające się w oczy.

¡Fundatorami domu p rz y ul. Szewskiej nr. 37 we W ro c ła w iu , czy': dzisiejszego Ossolineum, znajdującego się w pobliżu U n iw e rsyte tu , tu ż nad brzeg era O d ry , b y ­ li tzw . „R ycerze K rz y ż o w i z czerw oną gw iazdą“ . 'Przeznaczeniem nowowznoszo- nego gmachu m ia ł być szpital. D zieje zaś pow stań a te,f fu n d a c ji sięgają polskich czasów.

Bo ju ż ks. H e n ry k I I (1238—41) nosił się z m yślą w yb udow ania szpitala obok za-

M ic k k a tra w a porasta dolinę w b lis k o ­ ści po to ku a wśród n ie j w y c h y la się nowe pokolenie m alutkich sm reków. Gdv zginą starę sm reki od w ich ró w , h a lniaków czy la w in , one zajm ą ich miejsce, b y szumieć do w tó ru potokom i chronić w gęstwie ga­

łęzi niezl czone rzesze ptactwa, w deszczo­

we i zimne noce tatrzańskie.

W słuchani w g ó rn y szum lasów w ch o ­ dzim y w d o lin ę Kaisprową, szeroką, rozle­

głą i bardzo smutną przez widoczne tu rą- baniska leśne. ’Sterczące pniaki, niektóre omszone i sczerniałe, n ie któ re lśniące św e~

żym ścięciem, robią zawsze wrażenie ja k ie ­ goś cm entarzyska, przeoranego g w a łto w ­ nym kataklizm em :

W śród tych rąbanisk sterczą stalowe p o d p o ry k o le jk i lin o w e j, p rz y w ra c a ją c myśl nasze ku śprawom dnia codziennego.

Zw ał y m gieł p rze w a la ją się granią K a­

sprowego. w ch łan iając terkocący w agonik f ta k samo, jak wówczas, gdy parę d n i te­

mu w kraczałam w pełen u ro k u i ta je m n i czośc świat, skalny.

Z o fia Z górska-Śm ialow ska, K ra k ó w

D R Ą __________________ H

łożonego przez sieb e w 1240 r. kla szto ru M inorytów ) (pierw szych Franciszkanów ) dziś św. W incentego, w k tó ry m władca ten został pochowany Lecz dopiero w dow a po nim ks. A n n a (zm ;1i2I65 r.), siostra bł.

Agnieszkę w p ro w a d z iła w czyn jego zamie­

rzenie, fu n d u ją c szpital pod wezwaniem sp o kre w n io n e j z nią św. E lżbiety. Jako k o ­ ściół s z p ita ln y została przekazana do u ż y t­

ku braciom mała ka p lica dw orska, poświę­

cona św. (Maciejowi ‘W ten sposób fu n d a ­ c ja o trzym a ła nazwę o fic ja ln ą „szp ita la św Elżb e ty domu bł. M a c ie ja “ ,

O czywiście, że dzisiejszy b u d yn e k św.

M acieja nie sięga swą przeszłością aż do średnbw iecza W latach bowiem Ić&O — 17115 p o le c ili Fycerze K rz y ż o w i dwom ar ehitektom w m iejsce skrom n ych stosunko-

189

Cytaty

Powiązane dokumenty

N ie tylko dzięki już ¡istniejącym 'udogodnieniom, które napewmo będą coraz większe, ale przede wszystkimi dlatego,, iż te warstwy, które dotychczas nie

[r]

[r]

[r]

stały silnie zniszczone i obrabowane przez górali. Dawne schronisko „M akkabi“ na Boraczej zostało obrabowane przez ludność miejscową, jednakże obec«. nie na

re były wynikiem sił przyrody, działających przez całe tysiąclecia, a których stworzyć ponownie już się nie zdoła.. Oczywiste są więc przyczyny serdecznego

Rower jest sprzętem lekkim, nie wymaga garażu, jest łatw y w obsłudze. Rower marzenie niejednego chłopca — przez to, że wymaga różnych napraw i pielęgnacji

Zbudowano wówczas kościół na tym miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się za­.. krystia