Z a le c o n o do b ib lio te k n a u c z y c ie ls k ic h i lic e a ln y c h p ism em M in is tra O św ia ty n r IY /O c-2734/47
W ydano z pom ocą finansow ą P olskiej A kadem ii Nauk
>
TREŚĆ ZESZYTU 7—8 (2307— 8)
J. V e t u 1 a n i, B łędy i fa łs z e rs tw a n a u k o w e ... 149
G. B a r t o s z , W y s iłe k fiz y c z n y — r a c j o n a l n i e ... 154
W . W o j c i e c h o w s k a , R e c e p ty w n a p o w ie rz c h n ia z n a m ie n ia słu p k a k w ia to w ego ..._ ... 157
P. I n d y k i e w i c z, E w o lu cja b u d o w a n ia g n ia z d i z a c h o w a n ia lę g o w e g o p ta ków ... 161
W . K a r n k o w s k i , W y s tę p o w a n ie i z n a c z e n ie m ró w k i fa r a o n a w P o lsce . . 164
M.Z. S z c z e p k a , D rogi czy b e z d ro ż a s y s te m a ty k i g rz y b ó w w y ższy ch ? . . . 167
J. K u ż n i e w i c z , R ola w ilk a w p rz y ro d z ie i je g o d alsze l o s y ... 170
N o w o c z e sn e m e to d y fizy k o c h e m ic z n e S p e k tro s k o p ia o p ty c z n a w z a k re s ie p o d c z e rw ie n i (M. H a n d k e ) 172 D ro b iazg i p rz y ro d n ic z e P r o to a v is — n a js ta rs z y p ta k ? (W . M izersk i) ... 176
O g ro d y na. ż y w y c h o w a d a c h (H. B e d n a r e k - C c h y r a ) ... 176 *
Z w ierzęta m o z a ik o w e w p o p u la c ja c h n a tu r a ln y c h (H. S zarski) ... 177
W s z e c h ś w ia t p rz e d 100 l a t y ... 180
R o zm aito ści ... 178
W s z e c h ś w ia t n ie to p e rz y n r 5 (opr. B. W o ł o s z y n ) ... 182
R e cen zje A c id ific a tio n T o d a y a n d T o m o rro w (W. K. F eleszk o ) . 183 D. i R. A i c h e I e, H .-W . i A. S c h w e g l e r : B lum en in W a ld u n d F lu r (E. K ośm icki) ... 184
J. R e g ó s: D ie’ g ru n e H ó lle — ein b e d ro c h te s P a ra d ie s (K. K ow alski) . . . 184
W ł. S z a f e r , St. K u l c z y ń s k i , B P a w ł o w s k i : R o ślin y P o lsk ie (M. Z S zczepka) ... 185
K ro n ik a O b o zy n a u k o w e s tu d e n tó w z T o ru n ia w P u szczy B o reck ie j (K. W o łk ) . . . 185
S p i s p l a n s z
I. Z N A M IO N A SŁUPK ÓW EUK ALIPTU SÓW . F ot. D. J. B oland i M. S ed g ley (do art.
W . W o jc ie c h o w sk ie j)
II. Z N A M IO N A SŁU PK Ó W ty p u W N C lu c e r n y i k o n ic z y n y . Fot. J. M acew icz (do a rt. W . W o jc ie c h o w s k ie j)
III. R Y JK O W IE C p o ro ś n ię ty k ę p k a m i m chu. Fot. F. V e rd o n k (do art. H. B ed n arek - -O ch y ry )
IV. R ÓŻN E TYPY G NIA ZD PTA SIC H . F ot. J. R o m a n o w sk i (do a rt. P. In d y k iew icza) W . W o jc ie c h o w sk ie j)
II. Z N A M IO N A SŁU PK Ó W ty p u W N C lu c e r n y i k o n ic z y n y . I a rt. W . W o jc ie c h o w s k ie j)
III. R Y JK O W IE C p o ro ś n ię ty k ę p k a m i m chu. Fot. F. V e rd o n k (:
-O ch y ry )
IV. R ÓŻN E TYPY G NIA ZD PTA SIC H . F ot. J. R o m a n o w sk i (do V. A LEJA TO PO LI W Ł O SK IC H (p ira m id a ln y c h ). F ot. W . S tro jn y VI. SPO TK A N IE CIEKŁYCH KRYSZTĄ ŁÓW . Fot. A. A d am czy k VII. ZUBRZYCA w a ta k u . Fot. J. H e re ź n ia k
VIII. STALAGM IT. Fot. Z. H a jd u k
O k ł a d k a : I. K A JM A N CK U LA R O W Y C a im a n c r o c o d ilu s c r o c j d i l u s (syn. Caim an sc lerops). Fot. A. P ra d e l. II. SPĘK A N A GLEBA. Fot. W . S tr o jn y
P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E
O RG AN POLSKIEGO TO W ARZYSTW A PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA
TOM 90 LIPIEC-SIERPIEŃ 1989 ZESZYT 7-8
(ROK 108) (2307— 8)
JERZY VETULANI (K raków )
BŁĘDY I FAŁSZERSTWA NAUKOWE
nazwiska głównych bohaterów wszystkich tych afer zaczynają sią na B, ale jest to oczy
wiście tylko koincydencja.
W nauce, jak w każdej dziedzinie życia czło
wiek może popełniać i popełnia błędy. Wyniki fałszywe spowodowane wadliwą aparaturą, błędem obserwacji czy interpretacji zdarzają się stale, a postęp wiedzy polega właśnie na ich wykrywaniu i prostowaniu błędów. I nikt też nie odmówi w ielkości uczonym lat minio
nych, którzy bezpośrednio przyczynili się do obecnego rozwoju wiedzy, chociaż ich poglą
dy w dobie obecnej byłyby całkowicie błędne.
Byłoby śmieszne wypominać Kopernikowi, że jego system opierał się na epicyklach, N ew to
nowi — że wierzył w absolutny czas, a nawet Lamarckowi, że wierzył w dziedziczenie cech nabytych. Błędy popełniane w dobrej woli są zresztą łatwe do sprostowania, chociaż sprosto
wanie takie może być bolesne dla zaintereso
wanych. Czasami błędy są jednak wynikiem poważniejszych zaniedbań, niewłaściwego do
boru grup kontrolnych itp. Ich osąd jest już su
rowszy. N iekiedy mamy do czynienia z wyraź
nym fałszerstwem. W ówczas nie ma wątpliwo
ści, że popełniający je stanowią zakałę środo
wiska naukowego i powinni być surowo ukara
ni. W artykule tym podamy cztery ostatnie spektakularne przykłady błędów i fałszów, ujawnionych w ostatnim roku, ku nauce i przestrodze. Dziwnym zbiegiem okoliczności
1 W s z e c h ś w ia t 78/89
BENVENISTE: NIEUDANY ATAK N A PODSTAW Y NAUKI
Mniej więcej rok temu, w ostatnim dniu pierwszego półrocza 1988 r., jedno z najpoważ
niejszych czasopism naukowych świata,
Naturę,
opublikowało pracę z niemożliwymi, n ie
prawdopodobnymi wynikami. Głównym jej au
torem był francuski chemik, prof. Jacąues Benveniste, a głównym wnioskiem, chociaż nie sformułowanym explicite, że istnieją zja
wiska fizyczne, mierzalne ale całkowicie nie
wytłumaczalne w ramach poglądów nauko
wych.
Benveniste i jego grupa stwierdzili, że reak
cję degranulacji ludzkich leukocytów zasado- chłonnych, bazofili — jedną z typowych reak
cji powodowanych działaniem przeciwciał i bę
dącą wskaźnikiem alergii — można obserwo
wać nawet wówczas, kiedy wywołujące ją przeciwciało rozcieńcza się w sposób homeo
patyczny, a więc tak, że praktycznie ani jedna cząsteczka przeciwciała nie powinna znajdo
wać się w otoczeniu bazofila. Homeopatyczne
150 W s z e c h ś w ia t, t. 90, n r 7— 8/1989
rozcieńczanie polega na przygotowywaniu roz
tworów seryjnych, gdzie oryginalny roztwór rozcieńcza się dziesięciokrotnie, tak powstały rozcieńcza się znów dziesięciokrotnie itd. Ko
lejne rozcieńczenia nazywa się potencjami: po
dobno mają one działać coraz silniej, ale jeżeli uświadomimy sobie, że w litrze roztworu jed- nomolarnego (np. 18°/o roztworu glukozy) znaj
duje się „tylko" ok. 6.23X1023 molekuł związ
ku, to w potencji 24. na litr będzie przypadać mniej niż 1 molekuła cukru, a przy potencji 50.
jedna molekuła powinna się błąkać w objęto
ści około stukrotnie większej niż objętość na
szego globu. Tymczasem Benveniste zauważył, albo sądził, że zauważył, że w miarę stosow a
nia coraz to wyższych potencji roztworów przeciwciał, dochodzących do 120, uzyskuje w pewnych przedziałach (np. w okolicy potencji
115) typow y efekt przeciwciała.
Benveniste był przekonany o prawidłowości swych wyników, ale
N aturędługo nie chciała ich publikować. Redakcja ustąpiła dopiero po dwóch latach, kiedy Benveniste przedstawił dane, że analogiczne rezultaty zostały również osiągnięte w ośrodkach w trzech innych kra
jach — we W łoszech (A. Miadonna i A. Tedes- chi w Poliklinice Uniwersyteckiej w M ediola
nie), w Kanadzie (B. Pomeranz i P. Fortner w Zakładzie Zoologii Uniwersytetu w Toronto) i w Izraelu (J. Amara i M. Oberbaum w Instytu
cie Immunologii Klinicznej w Kapłan Hospital oraz B. Robinzon w Zakładzie Nauk Zoologicz
nych Hebrajskiego Uniwersytetu Jerozolim
skiego w Rehovot).
Osobista uczciwość Benveniste nie ulega wątpliwości, a on sam, jak pisze, był niezmier
nie zdumiony zaskakującymi wynikami. Jak to podkreślił w pierwszym komentarzu John Maddox, redaktor naczelny
Naturę,francuski uczony z wielkimi niedogodnościami dla sie
bie starał się odpowiedzieć na w szelkie krytyki ze strony recenzentów i zgodził się na prowa
dzenie niezależnych (lecz przezeń inspirowa
nych) doświadczeń w różnych punktach nasze
go globu. Tym niemniej wyniki budziły zasad
nicze podejrzenia. O ile bowiem nowe, niespo
dziewane odkrycia, mieszczące się jednak w ramach naszej nauki (np. postulowane, chociaż wciąż nie potwierdzone odkrycie ,,piątej siły''1) są witane przychylnie, o tyle obserwacje Ben- veniste nie tylko sugerowały istnienie n ow e
go zjawiska, ale podważały korzenie naszego racjonalistycznego poglądu na zjawiska fizycz
ne. W otoczeniu bowiem badanych bazofili nie mogły się znajdować cząsteczki przeciwciał przeciw IgE, które powodowałyby degranula- cję. „Racjonalne" wytłumaczenie, które zapro
ponował Benveniste, a mianowicie, że cząste
czki przeciwciał pozostawiają jakiś ślad w strukturze wody, jest z punktu widzenia naszej wiedzy absolutnie nonsensowne, choćby dlate
go, że wiemy o istnieniu ruchów Browna.
N a turęopublikowało w końcu pracę sygnowaną przez 13 autorów z czterech ośrodków, zamie
szczając jednakże własne zastrzeżenia i oświad
czając, że druk pracy wymusiło w pewnym
1 W s z e c h ś w ia t 1988, 89: *.
sensie przedostanie się plotek na temat „od
krycia" Benveniste do prasy codziennej we Francji i zapowiadając, że za zgodą Benveniste w yśle specjalny zespół do sprawdzenia w yni
ków uzyskanych w INSERM U 200, oryginal
nym miejscu odkrycia.
Gdyby wierzyć w przesądy, można byłoby uważać, że 13 nie była szczęśliwą liczbą dla odkrycia degranulacji bazofili przez „odciski"
przeciwciał w strukturze wody. Zespół „kon
trolny" z
N aturęrzeczywiście przybył do Pa
ryża, a jego skład obudził pewne zdziwienie, znajdowali się w nim bowiem oprócz redakto
ra naczelnego czasopisma nie immunolodzy, ale specjaliści od śledzenia fałszerstw i niedo
kładności naukowych, wśród nich były magik Randi oraz p. Walter Stewart z amerykańskie
go Narodowego Instytutu Zdrowia (NIH) w Bethesdzie.
Randi jest znany głównie jako demaskator różnego rodzaju oszustw, mających udowodnić istnienie zjawisk parapsychologicznych, takich jak telekineza czy telereportacja. Jako magik zna on w iele sztuczek i łatwiej jemu niż rozen
tuzjazmowanym, albo nawet i krytycznym, ale naiwnym uczonym wykryć, w jaki sposób me
dium dokonało swojego parapsychologicznego wyczynu. Działalność Randiego niewątpliwie przyczyniła się do upadku zainteresowania pa
rapsychologią wśród wszystkich poza jej bez
krytycznymi wyznawcami, których i tak nikt nie przekona (do Redakcji
W szechśw iatateż przychodzą listy atakujące nas za druk artyku
łów podważających idee istnienia Kosmitów czy UFO). Stewart natomiast jest znany jako wyszukiwacz nieścisłości w pracach nauko
wych: był on przed laty jednym z recenzen
tów, który protestował (bezskutecznie) przeciw opublikowaniu w
Naturęartykułu Ungara o istnieniu skotofobiny: chemicznego przenośni
ka pamięci lęku przed ciemnym pomieszcze
niem. Pracę opublikowano w r. 1972, poczem wyniki jej okazały się niepotwierdzalne i fał
szywe, chociaż błąd wyniknął nie z powodu świadomego oszustwa, ale nieodpowiedniej metodyki badań.
Zespół przeprowadził kontrolę, przy której bledną wysiłki naszych NIKów i Inspekcji Ro
botniczo-Chłopskich. Tak np. dane z zaszyfro
wanymi kodami doświadczeń przyczepiano na noc do sufitu, aby uniknąć możliwości fałszer
stwa. W szystkie te zabiegi zrobiły raczej złą prasę Maddoxowi i jego grupie: uważano ich za grupę inkwizycyjną, a sam Benveniste w wywiadzie do paryskiego Le Monde mówił po
tem o czarownicach z Salem, maccartyźmie i łysenkiźmie. Cokolwiek jednak by powiedzieć zespół z
N aturęnie doszukał się żadnego oszu
stwa (czego Maddox się obawiał, sądząc, że mo
że dokonał go ktoś z pracujących w paryskim zespole), ale wykazał, że opublikowane wyniki są bezpodstawne, jako uzyskane niew łaściw y
mi metodami. Raport, który ukazał się w
N a turęcztery tygodnie po artykule Benveniste mówi, że doświadczenia francuskie „nie miały odpowiedniej kontroli statystycznej, nie podję
to usiłowań wyeliminowania błędów systema
W s z e c h ś w ia t, t. 90, n r 7— 8/1989 1 5 1
tycznych, a także wynikających z nastawienia obserwatora, a interpretację wyników zaburza fakt, że odrzucano te doświadczenia, których wyniki nie pokrywały się z oczekiwaniami''.
Zarówno artykuł Benveniste, jak i raport
Naturęw yw ołały falę komentarzy. W iele z nich było nieprzychylnych dla Maddoxa, gdyż uważano, że czasopismo naukowe powinno al
bo zlecić wykonanie analogicznych doświad
czeń innemu, całkowicie niezależnemu zespo
łowi, albo, w ostatecznym razie, przeprowa
dzić „kontrolę" przed podjęciem decyzji o opu
blikowaniu kontrowersyjnej pracy. Redaktor w ielce poważanego
N e w England Journal otM
edicine,Arnold Relman, stwierdza, że redak
cja czasopisma naukowego nie powinna być organem śledczym, zwłaszcza w stosunku do opublikowanych przez siebie prac, gdyż w ów czas staje się ona równocześnie sędzią, ławą przysięgłych, prokuratorem i — w pewnym sensie — oskarżonym. Jedynym wytłumacze
niem postępowania Maddoxa może być chęć całkowitego skompromitowania Benveniste, znanego zresztą z anglofobii, forsującego publi
kację swoich „odkryć" poprzez publikatory, a także, a może przed wszystkim, chęć dowiedze
nia bezzasadności pseudonaukowych koncepcji biologicznych i wykazanie, jak wielką rolę mo
że grać uprzedzenie w badaniach naukowych.
Dwóch z trzynastki współautorów oryginalne
go artykułu, to praktykujący homeopaci, a gdyby opisane wyniki okazały się rzeczywiste, oznaczałyby usankcjonowanie tej co najmniej nieortodoksyjnej praktyki lekarskiej (często zresztą przynoszącej pozytywne wyniki, ale raczej na zasadzie znanego efektu placebo).
BALTIMORE: NOBLISTA PRZESŁUCHIW ANY PRZEZ PODKOMITET IZBY REPREZENTANTÓW USA
Wspomniany wyżej członek „grupy kontrol
nej"
Naturę,Walter Stewart, działa nie tylko w Paryżu, ale i na swoim podwórku, w NIH.
Wraz z dr Nedem Federem wysunęli oni za rzuty niedokładności w pracy dotyczącej wpły
wu obecności transgenów (genów jednego szczepu myszy wprowadzonych sztucznie do genomu myszy innego szczepu) na produkcję różnych typów immunoglobulin. „Atrakcyjno
ści" dodaje sprawie fakt, że jednym z autorów kwestionowanej pracy jest laureat nagrody Nobla, odkrywca odwrotnej transkryptazy, współprzewodniczący Komitetu do Spraw AIDS Amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk, David Baltimore.
W yników tej pracy, opublikowanej w 1986 r.
w czasopiśmie
Celi,nie udało się powtórzyć dr Margot O Toole, a „strażnicy czystości", Ste
wart i Feder, rozdmuchali sprawę, zarzucając, że praca zawiera niedopuszczalne błędy meto
dyczne. Obu „strażnikom" można zarzucić, że sami nie mają żadnych znaczących sukcesów naukowych, że na stanowisko „stróżów nauki"
powołali się samozwańczo, a także, że są po prostu nudnymi superpedantami. Ponadto nie są na pewno ekspertami w zakresie immunolo
gii. Tym niemniej, a może właśnie dlatego, po
trafili tak rozdmuchać „aferę Baltimore", że zainteresowała ona amerykańsko publikatory i w końcu zainteresował się nią i postanowił przeprowadzić odpowiednie przesłuchania or
gan Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczo
nych, Podkomitet Nadzoru i Dochodzeń Komi
tetu Energii i Handlu, kierowany przez wybit
nego kongresmana polskiego pochodzenia, Joh
na Dingella, demokraty z Michigan (jego oj
ciec był również członkiem Izby Reprezentan
tów i wsławił się dramatycznym przemówie
niem, w którym w imieniu Amerykanów pols
kiego pochodzenia apelował do prezydenta Roosevelta o wycofanie się ze stanowiska przyjętego na konferencji jałtańskiej).
Opinie ekspertów na temat kwestionowanej pracy są, na ogół, przychylne dla Baltimore i jego zespołu i uważa się, że o ile nawet kw es
tionowana praca miała pewne błędy metodycz
ne (np. arbitralne przyjęcie, które wyniki uznać za pozytywne, a które za negatywne, czy niska swoistość odczynników użytych do różnicowa
nia pochodzenia fragmentów przeciwciał itp.), to nie podważały one głównego sensu pracy, która wykazuje, że pewne fragmenty transge- nu ulegają przekształceniu w komórce, do któ
rej trafiły. Sprawa nabrała charakteru sporu personalnego, w którym wprawdzie nie zarzu
ca się fałszu, ale sugeruje niechęć przyznania do rzekomo popełnionego błędu.
Amerykański świat naukowy z dużym zain
teresowaniem ale i niepokojem czekał na skut
ki przesłuchań przez Komitet Dingella. Nikt nie wątpił w nieposzlakowany charakter i czy
stość intencji parlamentarzystów wchodzących w skład jego grona, ale powszechnie uważano, że zostawianie politykom a nie specjalistom decyzji o tym, co stanowi, a co nie stanowi poprawne badania naukowe i uczciwe przed
stawienie wyników może doprowadzić do błęd
nych rozstrzygnięć trudnych do naprawienia.
Komitet Dingella podjął chyba słuszną decy
zję, w wyniku której sprawy o niewłaściwe postępowanie w publikacji wyników nauko
wych pozostawiono do rozstrzygania uczonym, ale poza Narodowym Instytutem Zdrowia. Za
proponowano bowiem pewne zmiany w przy
gotowywanym obecnie akcie prawnym regulu
jącym działania NIH. W myśl tych propozycji Inspektor Generalny amerykańskiego Minis- sterstwa Zdrowia (Department of Health and Humań Services, DHHS) ma powołać „Biuro Uczciwości Naukowej” i wyznaczyć jego dy
rektora. Biuro to, w skład którego będą wcho
dzić uczeni, ma prowadzić wszelkie dochodze
nia w sprawie zarzutów o fałszowanie w yni
ków naukowych. Ponadto ministerstwo ma opracować instrukcję dla czasopism nauko
wych, mającą wyeliminować publikowanie prac, których wyniki nie zostały uyskane w sposób rzetelny. Definicja rzetelności jest jed
nak sprawą — wbrew pozorom — niełatwą.
Komitet proponuje jako definicję nierzetelno
ści: zmyślanie danych, fałszowanie, plagiator- stwo oraz wprowadzanie w błąd. Jak się w y daje, jest to definicja dość szeroka i nieprecy
zyjna. Czasopisma, które nie zgodzą się stoso
152 W s z e c h ś w ia t, t. 90, n r 7— 811989
wać instrukcji, miałyby być umieszczone na czarnej liście, przygotowanej przez Narodową Bibliotekę Medyczną USA.
Utworzenie organizacji kontrolującej, nieza
leżnej od NIH, jest niewątpliwie wyrażeniem niezadowolenia z powolnego i niechętnego wszczynania postępowania wyjaśniającego i słabej kontroli rzetelności pracy przez władze Instytutu. Cóż, w ydaje się, że może uczeni są sobie sami trochę winni.
BERGER: M A N IPU LA C JA DANYMI KONTROLNYMI
Każde doświadczenie naukowe musi mieć odpowiednią grupę kontrolną. Uczeni wiedzą o tym doskonale i nigdy eksperymentem nie na
zwą tego, co np. dzieje się często w szkolnic
tw ie czy ekonomice, gdzie nagle zmienia się wszystko dla wszystkich grup, a wyniki próbu
je się porównywać jedynie z okresem poprzed
nim. Oczywiście brak kontroli uniemożliwia prawidłową interpretację wpływu wprowadzo
nych zmian na ostateczny efekt.
Aby uzyskać wyniki wskazujące na istnienie istotnych różnic między grupami kontrolnymi a tzw. eksperymentalnymi (chociaż oba typy grup są w zasadzie eksperymentalne), istotne są dwa czynniki: w ielkość absolutna różnicy oraz liczebność grup. Im mniejsza różnica bez
względna, tym liczniejsze muszą być grupy, aby wykazać, że różnica ta nie jest wynikiem przypadku, ale badanego czynnika. O grupy kontrolne łatwo w doświadczeniach na zw ie
rzętach, ale bardzo trudno w badaniach klinicz
nych, prowadzonych na ludziach: trudniej o znalezienie zdrowych, chcących poddać się ba
daniom, niż o chorych, na których badania pro
wadzi się (za ich zgodą, oczywiście) w czasie leczenia. Problem ten jest tym większy, im bar
dziej niemiłe są metody badań, a szczególnie tzw. punkcja lędźwiowa: pobieranie płynu mózgowo-rdzeniowego, jest zabiegiem, na któ
ry nie zgłaszają się ochotnicy. W w ielkich kli
nikach amerykańskich istnieją wobec tego banki danych, do których spływają m.in. dane od osób mogących stanowić grupę kontrolną.
Dane te są w ykorzystywane do porównań w innych pracach. Zachodzi jednak pytanie, czy w szystkie takie dane mogą być rzeczywiście uważane za dane kontrolne?
Ostatnio na U niwersytecie Stanforda zakw e
stionowano 11 prac dotyczących zmian bioche
micznych w płynie mózgowo-rdzeniowym u osób cierpiących na różne schorzenia psychicz
ne. W czasie zarządzonej przez Narodowy In
stytut Zdrowia Psychicznego
(National Institu- te oi M ental Health,NIMH) kontroli prac oka
zało się, że pewna grupa pacjentów, licząca 14 osób, była w jednych publikacjach traktowana jako grupa chorych z rozpoznanym łagodnym otępieniem starczym, ale w innych — jako grupa kontrolna. Tych ostatnich publikacji b y
ło 11. Ich autorami byli różni ludzie, ale w 9 z nich jednym z autorów był Philip Berger, do maja 1987 dyrektor centrum psychiatrycznych badań klinicznych uniwersytetu. Berger zrezy
gnował z pracy ponieważ zarzucono mu złe
wykorzystanie przyznanych przez NIMH fun
duszy na badania i w rezultacie Uniwersytet Stanforda musiał zwrócić 128 000 dolarów z za
rządzanego przez Bergera pięciomilionowego grantu. W łaśnie wtedy NIMH zarządził spraw
dzenie ostatnich dziewięciu rocznych sprawo
zdań centrum kierowanego przez Bergera i sprawa niewłaściwych kontroli wypłynęła na jaw. Komitet powołany do badania towarzyszą
cych temu okoliczności nie dopatrzył się świa
domego fałszowania wyników, ale uznał umie
szczenie grupy pacjentów, raz uznanych za chorych, jako grupy kontrolnej, za poważne odstępstwo od powszechnie uznanych zasad prowadzenia badań.
W iększość autorów omawianych prac nie była klinicystami i przeprowadzała tylko bada
nia kliniczne dostarczonych próbek. Są oni oburzeni oświadczeniem Uniwersytetu, że jako współautorzy kwestionowanych prac są współ
winni publikacji kwestionowanych danych.
Berger natomiast, główna postać zamieszana w tę sprawę, sądzi, że diagnoza omawianych pac
jentów była mylna, nie cierpieli oni na żadne otępienie, i traktowanie ich jako osobników kontrolnych (a w ięc zdrowych) było uzasad
nione. O tym, że omawiana grupa była rzeczy
wistą, uczciwą grupą kontrolną byli przekona
ni w szyscy autorzy kwestionowanych 11 prac.
Komitet badający sprawę uważał, że jest spra
wą możliwą, że omawiana grupa nie różniła się od pozostałych kontrolnych pacjentów, ale przeprowadził tzw. „analizę najgorszego przy
padku", czyli sprawdził, jakie wyniki da anali
za statystyczna tych prac po usunięciu z nich danych dotyczących 14 spornych przypadków, a w ięc zmniejszeniu grupy kontrolnej. W yniki wykazały, że w ośmiu pracach wnioski pozo
stają uzasadnione, należy tylko wprowadzić kilka wyjaśnień i poprawek. Wnioski z trzech z omawianych 11 prac nie można uważać za udokumentowane gdyż analiza statystyczna danych po zmniejszeniu grup kontrolnych nie wykazała, że rzeczywiście różnice między gru
pą kontrolną i pozostałymi nie były dziełem przypadku (ściślej, że szansa na to, że różnice są nieistotne, była większa niż 1 : 20). Dalsze, później opublikowane badania, wskazują, że w jednym przypadku oryginalne wnioski po
twierdziły się. W pozostałych dwóch pracach sytuacja jest gorsza, zwłaszcza, że okazało się, że niektóre badane osoby przed badaniami za
żyw ały leki psychotropowe, mogące zmienić wynik analizy płynu mózgowo-rdzeniowego.
Sprawa Bergera, niegdyś bardzo płodnego badacza podstaw biochemicznych schorzeń psychiatrycznych, który obecnie otworzył pry
watną praktykę lekarską, uczy, jak ważną rze
czą jest dokładne prowadzenie badań i przeka
zyw anie informacji, zwłaszcza, jeżeli chodzi o prace w ykonyw ane we współpracy dwóch róż
nych laboratoriów. Uczy też, że zapewnienie odpowiednich grup kontrolnych, problem częs
to niedoceniany zwłaszcza przez młodszych pracowników naukowych, ma zasadnicze zna
czenie dla wiarygodności wyników i ostatecz
nej wartości pracy.
W s z e c h ś w ia t, t. 90, n r 7— 8/1989 1 5 3
BREUNING: N AUKOW IEC — FAŁSZERZ PRZED SĄDEM
Dotychczas omówione spraw y dotyczyły błędów popełnionych przez uczciwych uczo
nych w dobrej wierze. Są to sprawy, któ re zdarzać się będą ta k długo, jak długo nauka będzie w rękach ludzkich, a być może nie usu
nie ich naw et całkow ita autom atyzacja i kom puteryzacja procesu zdobyw ania wiedzy o świecie.
Znacznie gorzej przedstaw ia się jednak sp ra
wa w yników świadomie fałszowanych. Presja na pozytyw ny w ynik naukow y jest nie tylko m otorem postępu, ale może doprow adzić do działań sprzecznych z ideą nauki i etosem uczonego. P resję tę znają dobrze liczni uczeni w k rajach zachodnich, w których panuje b a r
dzo skuteczny zresztą system grantów czyli przyznaw ania funduszy na badania naukow e przez różne insty tu cje centralne, na podstaw ie szczegółowo opracow anych planów propono
w anych doświadczeń, z których potem należy się rozliczyć tak finansowo, jak i m erytorycz
nie. Znają tę p resję rów nież i polscy nauko
wcy, oddający coroczne spraw ozdania nauko
we z badań finansow anych w ram ach C entral
nych Planów Badań Podstaw ow ych czy Rozwo
jowych, w k tó ry ch w yniki pow inny zgadzać się z przedstaw ionym wcześniej planem pod rygorem odrzucenia rap o rtu i groźnych konse
kw encji finansowych.
N ikt nie wie, jak często pod presją taką n a ukow cy uginają się i świadomie publikują w y
niki fałszywe. Czasami fałszerstw o wychodzi na jaw, ale nie wiadomo, czy te ujaw nione w y
padki to tylk o szczyt góry lodowej, czy też proces samooczyszczania się wiedzy przez sy stem recenzji jest skuteczny i sfałszowane da
ne jedynie z rzadka przedostają się do prasy naukow ej. N iestety, w ydaje się, że coraz częś
ciej w nauce zdarza się rozm yślne publikow a
nie danych niepraw dziw ych, z nie przeprow a
dzonych doświadczeń, lub pom ijanie części wyników, nie pasujących do założeń czy hipo
tez badacza. . Fałszerstw a tak ie mogą być po
zornie niewielkim i, niewinnym i „naciągania- mi" wTyników. W y starczy czasem np. napisać, że dośw iadczenie prow adzono na grupach li
czących po 12, a nie np. 9 zw ierząt dośw iad
czalnych, aby — bez zm iany średnich w yni
ków — uzyskać w ynik statystycznie istotny zam iast nieistotnego. Badacz, k tó ry w ierzy w sw oją hipotezę jest często przekonany, że ty l
ko oszczędza czas i m ateriały, gdyż w yniki są ew identne, a konieczność osiągnięcia poziomu istotności dla w nioskow ania tra k tu je jako zbę
dną pedanterię. Kto wie, czy nie dlatego tak w iele obecnie publikuje się wyników, których nie można potem potw ierdzić, bądź otrzym uje się rezultaty diam etralnie różne.
Zjawisko falsyfikacji w yników musi budzić niepokój, zwłaszcza, że społeczność naukowTa niezbyt kw api się do w yciągania ostatecznych konsekw encji w obec w innych, często stojąc na stanow isku, że „dżentelm eni nie dyskutują o wyniku, ale tylko o in terp retacji”. W ynik jed
nak może być uzyskany metodami niegodnymi dżentelm ena, i w nauce, podobnie jak w spor
cie, dżentelm eni nie znajdują się obecnie w przewadze.
W tym stanie rzeczy w ytoczenie pierw szego procesu sądowego o fałszerstw o naukowe, i to procesu zakończonego przyznaniem się pod- sądnego do świadomego podania niepraw dzi
w ych danych w spraw ozdaniach naukowych, jest zjawiskiem przełomowym. Rzecz działa się w USA, w stanie Pensylw ania, a oskarżonym był dr Stephen Breuning, pracow nik U niw ersy
te tu w Pittsburgu i w icedyrektor Polk Center, stanow ego ośrodka dla niedorozwiniętych.
Breuning prow adził badania nad środkami stosowanym i w leczeniu nadm iernej pobudli
wości dzieci niedorozw iniętych i podał, że leki pobudzające — am fetam ina i m etylofenidat — były skuteczniejsze od szeroko stosow anych dotychczas leków uspokajających. Publikacje te m iały istotne znaczenie praktyczne, gdyż na ich podstaw ie w iele stanów w USA zmieniło w ytyczne co do sposobu leczenia takich dzieci, przebyw ających w ośrodkach zarządzanych przez adm inistrację stanową.
W yniki Breuninga obudziły podejrzenia in
nego w ybitnego specjalisty od problem u po
budliwości dzieci niedorozw iniętych, Roberta Sprague, profesora na U niw ersytecie Illinois.
Początkowo uderzyła go niespotykanie w yso
ka zgodność w yników obserw acji, prow adzo
nych rzekomo przez dw óch niezależnych ob
serw atorów , następnie zaś zorientow ał się, że opisanych przez Breuninga doświadczeń nie sposób było w ykonać w ta k krótkim czasie, jak podawał.
Sprague powiadom ił o swoich zastrzeżeniach NIMH, ten przekazał je do U niw ersytetu w Pittsburgu, Breuning podobno naw et przyznał się przed pow ołaną do w yjaśnienia spraw y k o misją uniw ersytecką, że niektóre podane przez niego dane były fałszywe, ale cała spraw a w łaściw ie ucichła i Breuning dalej prowadził badania na niedorozw iniętych dzieciach. Po pięciu latach takiego stanu rzeczy Sprague nie w ytrzym ał i napisał list skierow any do n a jb a r
dziej prestiżowego, w ysokonakładow ego am e
rykańskiego czasopisma naukow ego, Science.
To dopiero doprow adziło do ponownego zaję
cia się spraw ą Breuninga, ogłoszenia przez NIMH, że Breuning „świadomie, dobrow olnie i w ielokrotnie podaw ał oszukańcze inform a
cje", i doprow adziło 36-letniego psychologa na ławę oskarżonych jako pierw szego naukow ca- -fałszerza. U niw ersytet w Pittsburgu musiał zwrócić do NIMH koszty ap aratu ry i pensje personelu technicznego zatrudnionego przez Breuninga, co w yniosło ok. 163 000 dolarów, a sam Breuning został skazany na 60 dni p racy przym usow ej w rygorze półwięziennym , prze
pracow anie 250 godzin w usługach kom unal
nych, zwrot 11 352 dolarów pobranych jako pensja uniw ersytetow i w Pittsburgu i zakaz pracy w dziedzinie psychologii w pięcioletnim okresie próbnym.
W yd aje się, że spraw a Breuninga zasługuje
na uw agę społeczności naukow ej. O czyw iście
w konkretnym przypadku chodzi głów nie o to,
że skutki postępow ania w icedyrektora Polk
Center, to nie tylko zam ieszanie w nauce czy
154 W s z e c h ś w ia t, t. 90, n r 7— 8/1989
w yciąganie od państw a pieniędzy pod fałszy
wym pozorem (Breuning sfałszow ał sw oje w y niki ubiegając się o przyznanie ponad 200 000 dolarów na badania), ale rów nież n araż en ie na szw ank zdrow ia i jakości życia dziesiątków ty sięcy niedorozw iniętych dzieci. A le czy d o p ie
ro w tedy należy k arać naukow ca za oszustwo?
Czy pow olne działania ciał uniw ersyteckich, pow ołanych do czuw ania nad czystością p racy naukow ej i spraw dzania zarzutów w y su w a
nych pod adresem tych, k tó ry ch w yniki n asu w ają uzasadnione w ątpliw ości nie je st groź
nym symptomem? Czy niechęć do w yciągania konsekw encji w stosunku do oszustów, choćby tylko na poziomie uczelni czy instytutu, można uspraw iedliw ić?
O szustw a naukow e, czasami spow odow ane patologiczną osobowością w ybitnie uzdolnio
nego spraw cy (np. casus M arka Spectora, k tó ry fałszow ał w bardzo pom ysłow y sposób w y niki badań nad fosforylacją białek n ow otw oro
w ych2), ale częściej „uspraw iedliw ioną" p re sją na w ynik w yw artą na m iernego uczonego, p o w inny być k a ra n e szybko i skutecznie, a p rzy szłym uczonym i pracow nikom naukow ym w czasie studiów pow inno w szczepiać się p rz e świadczenie, że podaw anie w yników sfałszo
w anych, naciąganych, przem ilczanie części w yników itp. to nie ty lk o zachow anie grożące niem iłym i konsekw encjam i, ale i niegodne lu dzi nauki. O szustw a bowiem przynoszą w iele w ym iernych i niew ym iernych szkód i rzucają
cień na całą społeczność uczonych. W ielkie tu pole dla prow adzących ćw iczenia lab o ra to ry j
ne ze studentam i, gdyż często student sądzi (nie zawsze niesłusznie), że asystent oczekuje popraw nego w yniku, niezbyt dbając, czy zo
stał on osiągnięty w popraw ny sposób.
Z drugiej strony, wiedząc, że n atu ra ludzka jest ułom na, należy podjąć działania, aby do sensow nych rozm iarów zredukow ać p resję na w ynik pozytyw ny. Uczony, k tó ry stwierdził, że rzeczyw istość rozm inęła się z planem, i to nie z jego winy, nie pow inien obaw iać się przed
staw iania praw dziw ych wyników, chociaż m niej efektow nych od spodziewanych. W pol
skich w arunkach dotyczy to zwłaszcza sposobu odbierania spraw ozdań z prac w ykonyw anych w ram ach planów centralnych i oceny pracy nie przez urzędników (nawet z tytułam i nauko
wymi) pod kątem zgodności w ykonania z p la
nem, ale przez zespoły uczonych, pod kątem rzetelności roboty. Tę uw agę należy dedyko
wać zwłaszcza tym , od k tó ry ch decyzji zależy jak pow inna w yglądać spraw ozdaw czość z prac naukow ych, aby pom agała w rozw oju n a uki a nie staw ała się biurokratycznym nonsen
sem.
W p ły n ę ło 23.XII. 1988
Prof. d r h ab . J e r z y V e tu la n i je s t k iero w n ik iem Z ak ład u Bioche
m ii In s ty tu tu F a rm a k o lo g ii PA N w K rak o w ie.
GRZEGORZ BARTOSZ (Łódź)
WYSIŁEK FIZYCZNY — RACJONALNIE
„S p o rt to z d ro w ie " . S lo g a n te n z n a m y w sz y sc y . Czy je s t on p ra w d z iw y ? Z p e w n o ś c ią ta k , zw ła sz c z a je ś li ch o d zi o z a c h ę c e n ie do u p ra w ia n ia w y siłk u fizy czn eg o k o g o ś, k to po k ilk u g o d z in a c h p ra c y w p o z y c ji s ie d z ą c e j w ra c a do dom u, b y p rz e d te le w iz o re m sp ęd zić re s z tę d n ia. T o o c z y w iśc ie s k r a jn y p rz y k ła d , a le z p e w n o ś c ią z n a k o m ite j w ię k sz o ś c i z n a s d oza o d p o w ie d n ie g o w y s ił
k u fiz y c z n e g o b a rd z o w y s z ła b y n a z d ro w ie i do w z ię c ia te j s p ra w y p o d u w a g ę w a rto b y ło b y sk ło n ić ró w n ie ż C z y te ln ik ó w W s z e c h ś w i a t a . S łu szn o ść s lo g a n u m o ż e b u dzić w ą tp liw o ś c i w o d n ie s ie n iu do s p o rtu w y c z y n o w e g o , a le te n n ie s ie w so b ie p rz e c ie ż ta k ż e in n e w a rto ś c i. N ie z a le ż n ie je d n a k od te g o , z ja k ic h w z g lę d ó w n a w ią z u je m y zn a jo m o ść ze s p o rte m i w co ta z n a jo m o ść się p rz e ro d zi, w a rto p o d e jś ć do n ie j ra c jo n a ln ie : z a s ta n o w ić się n a d fiz jo lo g ic z n y m i u w a ru n k o w a n ia m i n a s z e j a k ty w n o ści fizy czn ej i p ra k ty c z n y m i w n io sk a m i s tą d w y n ik a ją cym i. A r ty k u ł te n m o że b y ć w ta k im w ła ś n ie z a m ie rz e n iu p o m o cn y .
BIEG PO ZDROW IE
S p o rt i w y s iłe k fizy czn y są n ie o d łą c z n y m i s k ła d n ik a m i n a sz e g o ż y c ia sp o łeczn eg o . M a s o w e g o c h a r a k te r u n a
b ie r a ją ró w n ie ż s p o r ty w y m a g a ją c e e k s tre m a ln e g o w y siłk u fizy czn eg o , ta k ie ja k m a r a to n czy tr ia tlo n . P o d czas g d y p rz e d d w u d z ie stu la t y ty lk o n a jle p s i le k k o a tle c i b ra li u d z ia ł w b ie g a c h m a ra to ń s k ic h , o b e c n ie s ta n o w ią o ni z n ik o m ą m n ie js z o ść u c z e s tn ik ó w m a s o w y c h b ieg ó w te g o ty p u ; w ię k sz o ść sp o ś ró d b io rą c y c h w n ic h u d z ia ł to lu d z ie w w ie k u 20— 60 la t b ie g a ją c y p o p ro s tu dla p rz y je m n o śc i. O d 1974 r. w b ie g a c h m a r a to ń s k ic h b io rą u d z ia ł ró w n ie ż k o b ie ty .
W la ta c h 70. n a s tą p iło sz e ro k ie ro z p ro p a g o w a n ie w y s iłk u fiz y c z n e g o i s p o rtu m aso w eg o , w y n ik łe z ro s n ą c e go p rz e k o n a n ia e k s p e r tó w m e d y cz n y ch , że sie d z ą c y tr y b ży c ia , c o ra z b a rd z ie j p o p u la rn y o b ecn ie , je s t p o d w ie lo m a w zg lęd am i sz k o d liw y d la zd ro w ia. O ty ło ść, z a b u rz e n ia je lito w e , z w ię k sz o n e ry z y k o sc h o rz e ń u k ła d u k rą ż e n ia , w p ó ź n ie jsz y m w ie k u c u k rz y c a , to ty lk o n ie k tó r e sp o ś ró d n a s tę p s tw sie d z ą c e g o try b u życia. O d p o w ie d n i p o zio m w y siłk u je s t ta k ż e n ie z b ę d n y d la z ró w n o w a ż o n e g o ro z w o ju fiz y czn eg o dzieci i m ło d zieży . R eg u la r n y w y s iłe k fiz y c z n y z a le c a n y je s t ja k o ś ro d e k te r a p ii w fa z ie re k o n w a le s c e n c ji p a c je n to m ze sc h o rz e n ia m i u k ła d u k rą ż e n ia o raz osobom c ie rp ią c y m n a o ty ło ść , c u k rz y c ę w y s tę p u ją c ą w sta rsz y m w ie k u i sz e re g in n y c h sc h o rz e ń . D o d a tn i w p ły w na s ta n z d ro w ia m a je d n a k g łó w n ie a k ty w n o ś ć w y m a g a ją c a d łu g o trw a łe g o , lecz r a
W s z e c h ś w ia t 1982. 83:177
W s z e c h ś w ia t, t. 90, n r 7— 8/1909 155
czej u m ia rk o w a n e g o w y siłk u , ja k np. ja z d a n a ro w erze, dłuższe b ieg i czy w io sło w an ie. S p o rty p o le g a ją c e n a b a r dzo in te n sy w n y m w y s iłk u trw a ją c y m przez k ró tk i o k res c z a i u są p o d ty m w zg lęd em znaczn ie m niej sk u teczn e lu b w o g ó le n ie sk u te c z n e .
Je ż e li z d e c y d u je m y się n a u p ra w ia n ie sp o rtu lu b na ćw iczen ia fizy czn e d la zrz u c e n ia n a d w a g i czy zm n iejsze
n ia ry z y k a zaw ału , m u sim y p a m ię ta ć o k ilk u w a ru n k a c h , k tó re m uszą b y ć sp e łn io n e , o ile p o d e jm o w a n a a k ty w n o ść fizyczna m a p rz y n ie ść p o ż ą d a n y sk u te k . Po p ie rw sze, k o n ie c z n a je s t s y s t e m a t y c z n o ś ć : m usim y ćw iczy ć co n a jm n ie j trz y lu b c z te ry ra z y w ty g o d n iu , p rzez co n a jm n ie j 30 m in u t, je ś li ch cem y liczyć n a d o d a tn i w p ły w w y siłk u n a s ta n n aszeg o zd ro w ia. W a ru n e k d ru g i to w y t r w a ł o ś ć : m u sim y ćw iczy ć stale. K o
rz y s tn e e fe k ty w y siłk u fizy czn eg o z a n ik a ją w p rzeciąg u m n iej w ięcej ro k u po z a p rz e s ta n iu ćw iczeń. T rzeci w a ru n e k to o d p o w ie d n ia i n t e n s y w n o ś ć w y siłk u . Z a
p o b ie g a n ie sc h o rz e n io m u k ła d u n a c z y n io w e g o w y m ag a o d p o w ied n io in te n s y w n e j p ra c y serca, k tó re m usi u d e rzać p o d czas te ra p e u ty c z n e g o czy p ro fila k ty c z n e g o w y siłk u co n a jm n ie j 150 ra z y n a m in u tę u osób p rzed c z te r
d ziesty m ro k ie m ży cia i co n a jm n ie j 140 ra z y w ciągu', m in u ty u o só b b a rd z ie j, o k re ś lm y to w te n sposób, d o j
rzały ch .
M ożem y o czek iw ać, że b ęd zie m y zdrow si, je ś li z a d a m y so b ie tr u d re g u la rn e g o w y siłk u fizycznego. Powin-i n iśm y rz a d z ie j p rz e z ię b ia ć się, b y ć b a rd z ie j o d p o rn i na stre s, m n iej u sk a rż a ć się n a b ezsen n o ść, o ty ło ść, n ie stra w n o ść . C zy b ę d z ie m y je d n a k żyć d łużej? N ie ste ty , n ie k o n ie c z n ie . B ad an ia p rz e p ro w a d z o n e n a g ru p ie le k k o a tle tó w w y k a z a ły , że w c a le n ie są oni d ługow ieczni.
BIEG PO SUKCESY
U p ra w ia n ie sp o rtu w y czy n o w eg o n ie s ie w so b ie sze
re g p o te n c ja ln y c h n ie b e z p ie c z e ń stw , z k tó ry c h dobrze je s t zd aw ać so b ie sp ra w ę . Je d n o z n ich to p rz e tre n o w a nie. Spocnt w y c z y n o w y w y m a g a tre n in g u , c z y li zw ię k sz e n ia sp ra w n o śc i o rg a n iz m u d ro g ą s y s te m a ty c z n y c h ć w i
czeń. T re n in g w y k o rz y s tu je zasa d n ic z ą w łaściw o ść n a szego o rg an izm u (k tó rą d zielim y ze w szy stk im i o rg a n i
zm am i żyw ym i), ja k ą je s t zd o ln o ść do a d a p ta c ji. C elem tr e n in g u je s t zw ię k sz e n ie sp ra w n o śc i n ie ty lk o m ięśni, lecz w s z y stk ic h o rg a n ó w z a a n g a ż o w a n y c h w w y siłe k fizyczny.
W sp o c z y n k u , w a rto ś c i p a ra m e tró w c h a ra k te ry z u ją cy ch s ta n o rg an izm u p o z o s ta ją s ta łe (jeśli p o m in ąć c y k liczn e ich zm ian y z w ią z a n e z is tn ie n ie m ry tm ó w biolo-, gicznych). K ażd a in n a zm ian a w a rto ś c i ty c h p a ra m e tró w re je s tr o w a n a je s t ja k o o d c h y le n ie od n o rm y i o rganizm s ta ra się ją sk o ry g o w a ć . P o d czas w y siłk u fizy czn eg o w y tw a rz a n y je s t k w as m lek o w y , w y d z ie la się ciepło, w k o m ó rk a c h z u ż y w a n e są zw iązk i w y so k o e n e rg e ty c z n e , zach o d zą z m ian y stę ż e ń jo n ó w . Te (i inne) p ro c e s y p ro w ad zą do u p o ś le d z e n ia fu n k c ji organizm u. Po z a p rz e s ta n iu a k ty w n o ś c i o rg an izm s ta ra się p rz y w ró c ić s ta n d y n am iczn ej ró w n o w a g i (ściślej m ó w iąc s ta n sta c jo n a rn y ) c h a ra k te ry s ty c z n y dla sp o czy n k u . W p rz eciąg u kilk u godzin zach o d zi o d tw o rz e n ie w ła śc iw y c h w a rto ś c i stę ż e ń jo n ó w i k w a so w o ś c i (pH) w k o m ó rk a c h i w p ły n a c h po- z a k o m ó rk o w y c h o ra z p o w ró t do n o rm y te m p e ra tu ry c ia ła. O d tw o rz e n ie z a p a só w w ę g lo w o d a n ó w (glikogenu) w w ą tro b ie i w m ię śn ia c h tr w a d łu żej (często p o n a d 24 g o d z in y po in te n s y w n y m w y siłk u ). B ardzo duży w y siłe k m oże p o w o d o w a ć n a w e t d ro b n e u szk o d zen ia m ięśni, śc ię g ie n i w ią z a d e ł; ich n a p ra w a m oże w y m ag ać n a w e t k ilk u dni. Im b a rd z ie j in te n s y w n y w y siłe k , ty m w ięcej
czasu p o trz e b u je org an izm dla o d tw o rz e n ia sw ego n o r m aln eg o stanu. M asaż po tre n in g u m oże p rzy sp ieszać te n p ro ces, p ra w d o p o d o b n ie dzięk i p o le p sz e n iu k rą ż e n ia krw i, n a to m ia s t n ie p o tw ie rd z o n o sk u te c z n o śc i in n y ch p ro p o n o w a n y c h m eto d , ta k ic h ja k zw ięk szen ie d ługości snu, sa u n a czy n a ś w ie tla n ie p ro m ien io w an iem u ltra fio le tow ym .
G d y b y org an izm po p ro s tu sto p n io w o p o w ra c a ł do sta n u sp rzed w y siłk u , tre n in g n ie m iałb y sensu. R eak cja o rg an izm u n ie je s t je d n a k ta k p ro s ta : w ięk szo ść p ro c e sów „ n o rm a liz a c ji” p a ra m e tró w ś ro d o w isk a w e w n ę trz n e go n ie u s ta je po o s ią g n ię c iu w a rto ś c i p raw id ło w y ch , lecz p o s tę p u je jeszcze n ie c o d a le j (ryc. 1). Z ach o d zi nad k o m - p e n sa c ja , p rz e k ro c z e n ie w a rto ś c i p ra w id ło w e j w k ie r u n ku p rzeciw n y m . T re n in g o p ie ra się n a z ja w is k u n ad k o m - p e n sa c ji; je ś li n a s tę p n y w y siłe k b ęd zie m iał m ie jsc e w fazie n a d k o m p e n s a c ji po p o p rzed n im w y siłk u , o rganizm z o sta n ie „ z d e z o rie n to w a n y ” i zaczn ie tra k to w a ć p o d w y ż
szo n e w a rto ś c i o d p o w ied n ich p a ra m e tró w ja k o w arto ści n o rm a ln e . O znaczać to b ęd zie n p . zw ięk szen ie tem pa b io s y n te z y b ia łk a i a k ty w n o śc i enzy m ó w z a a n g a ż o w a n y ch w m etab o lizm e n e rg e ty c z n y w m ię śn ia c h , a po dłuższym czasie ta k ż e zm ian y n a poziom ie m o rfo lo g icz
ny m (zw iększenie ilo ści n ac z y ń k a p ila rn y c h w m ię ś niach , z g ru b ie n ie i ty m sam ym w zm o cn ie n ie kości, śc ię g ien i w iązadeł).
Po d czas tre n in g u p o le g a ją c e g o n a dużym w y siłk u fi
zycznym k ilk a ra z y w ty g o d n iu is to tn e je s t, b y k aż d y n a s tę p n y w y siłe k p rz y p a d a ł n a fazę B k rz y w e j re g e n e ra c ji o rg an izm u p rz e d s ta w io n e j n a ryc. 1. Je ż e li b ęd zie on m ia ł m ie jsc e w fazie A, m oże w y stą p ić e fe k t p r z e t r e n o w a n i a . W a rto ś c i p a ra m e tró w fu n k c jo n a ln y c h o rg an izm u są cią g le niższe od o p ty m a ln y c h , a n o w y w y siłek ob n iża je jeszcze b ard ziej. E fektem je s t szy b k ie w y c zerp an ie, ból m ięśni, u tr a ta a p e ty tu , b ezsen n o ść i n ie sta b iln o ść e m o c jo n aln a. N ie m oże b y ć w ta k ie j sy tu a c ji lep szeg o rem ed iu m niż p rz e rw a n ie lu b is to tn e o g ra n ic z e n ie tre n in g u . D o d a tk o w y m czy n n ik iem , k tó r y m oże w y w o ły w ać p rz e tre n o w a n ie je s t p rz e z ię b ie n ie czy g ry p a.
Z w iązan e z g o rą c z k ą p o d w y ż sz e n ie tem p a m etab o lizm u p rzy ró w n o c z e sn y m b ra k u a p e ty tu zm usza o rg a n iz m do m o b iliz a c ji re z e rw e n e rg e ty c z n y c h , o b e jm u ją c e j m.in.
zw ięk szo n ą d e g ra d a c ję b ia łe k m ięśn i. W ię k sz o ść za w o d n ik ó w ch ce o d z y sk a ć form ę m ożliw ie n a js z y b c ie j po
R yc. 1. K rzy w a p rz e d s ta w ia ją c a sc h e m a ty c z n ie z a c h o w a nie się p a ra m e tró w fizjo lo g iczn y ch o rg an izm u (p) p o d czas i po w y siłk u fizycznym . P o d czas w y siłk u organizm u le g a w y c z e rp a n iu (część A k rzy w ej). R e g e n e ra c ja sta n u o rg an izm u po w y siłk u p rz e b ie g a z w y k le w ta k i sposób, że w a rto ś c i sp o cz y n k o w e p a ra m e tró w fizjo lo g iczn y ch z o s ta ją p o c z ą tk o w o n a w e t p rz e k ro c z o n e (nadkom pensacja,-
część B k rzy w ej)
1 5 6 W s z e c h ś w ia t, t. 90, n r 7— 8/1989
c h o ro b ie i p o d e jm u je tr e n in g z w y k le z b y t w cześn ie, g d y o rg a n iz m n ie zd o łał jesz c z e z re g e n e ro w a ć sk u tk ó w c h o ro b y . S tres p sy c h ic z n y m oże ró w n ież p rz y c z y n ia ć się do p rz e tre n o w a n ia .
In n e n ie b e z p ie c z e ń stw o z w iązan e z in te n s y w n y m w y siłk iem fizycznym , w ty m z u p ra w ia n ie m s p o rtu w y c z y n o w eg o , d o ty c z y u s z k o d z e ń a p a r a t u l o k o m o t o r y c z n e g o . A d a p ta c ja do w y s iłk u m a m ie js c e ta k ż e w k o śc ia c h , m ię śn ia c h , c h rz ą s tk a c h i w tk a n k a c h p o d trz y m u ją c y c h , je d n a k w ty c h e le m e n ta c h c ia ła zm ia
n y z a ch o d zą w o ln ie j, b o w iem p o w o ln ie jsz e je s t te m p o ic h m etab o lizm u . W o ln ie js z a je s t ró w n ie ż r e g e n e r a c ja .
Z ależn ie od ro d z a ju in te n s y w n e g o w y siłk u fizy czn eg o (w sz czeg ó ln o ści od u p ra w ia n e j d y s c y p lin y sp o rto w e j) ró ż n e s tr u k tu r y c ia ła m o g ą b y ć sz c z e g ó ln ie o b ciąż o n e.
P o d czas b ie g u n o g a o d b ija się szy b k o od p o d ło ż a i w ty m m o m en cie d z ia ła n a n ią siła p rz e w y ż s z a ją c a dw u- lu b tr z y k ro tn ie c ię ż a r ciała. T a k ie o b c ią ż e n ie , c zęsto p o w ta rz a n e , m oże p o w o d o w a ć m ik ro sk o p o w e z m ia n y w k o śc ia c h n ó g czy w śc ię g n ie A c h ille sa . J e ś li te m p o p o w s ta w a n ia zm ian p rz e w y ż sz a tem p o r e g e n e r a c ji, m oże ro z w in ą ć się lo k a ln e sc h o rz e n ie . G ro m ad zen ie się „ o d p a d ó w s tru k tu r a ln y c h " w ja k im ś m ie js c u u ru c h a m ia m e ch an iz m y o b ro n n e o rg an izm u , czego w y n ik ie m je s t lo k a ln y s ta n z a p a ln y i b o le sn o ść . U szk o d zen ia a p a r a tu lo k o m o to ry c z n e g o m o g ą ró w n ie ż p o w sta w a ć w n a s tę p s tw ie n ie s p o d z ie w a n e g o o b c ią ż e n ia p rz e w y ż sz a ją c e g o to , do k tó re g o o rg a n iz m je s t z a a d a p to w a n y (lip. je ś li b ie g a c z k tó r y tr e n o w a ł n a m a k s y m a ln y m d y s ta n s ie 15 k m p o b ie g n ie n a o d le g ło ść 21 km).
O rg an izm n a p ra w ia d ro b n e u sz k o d z e n ia śc ię g ie n i w ią za d e ł w p rz e c ią g u je d n e g o do k ilk u ty g o d n i; u sz k o d z e n ia m ię śn i g o ją się z w y k le c a łk o w ic ie w c ią g u d w ó ch ty g o d n i.
K o le jn y m n ie b e z p ie c z e ń stw e m je s t o d w o d n i e n i e . N a d m ia r c ie p ła w y tw a rz a n e g o p o d c z a s In te n sy w n e g o w y siłk u u s u w a n y je s t g łó w n ie d zięk i siln e m u w y d z ie la n iu i o d p a ro w y w a n iu p o tu . W o d a w y d z ie la n a w p o c ie c z e r
p a n a je s t z oso cza k rw i; in te n s y w n e w y d z ie la n ie p o tu o z n acza w ięc z m n ie jsz e n ie o b ję to ś c i o so cza k rw i (zatę- ż a n ie k rw i). T o z k o le i m oże p o w o d o w a ć s p a d e k c iś n ie n ia k rw i i u p o ś le d z o n e u k rw ie n ie tk a n e k . B a d a n ia w y k a z a ły , że u tr a ta p ły n u o d p o w ia d a ją c a 4°/o m a s y c ia ła (czyli 2,8 k g w p rz y p a d k u o s o b y o m a s ie 70 kg) m a ju ż z d e c y d o w a n ie u je m n y w p ły w n a s p ra w n o ść o rg an izm u . J e ś li u tr a ta p ły n u je s t o d p o w ie d n io duża, d alsze w y d z ie la n ie p o tu u le g a o g ra n ic z e n iu . M oże w te d y d o jś ć do p r z e g r z a n i a c ia ła i w z ro stu te m p e r a tu r y do n ie b e z p ie c z n e g o pozio m u (p o w y żej 41°C). P rz e g rz a n ie m o że w y s tą p ić sz c zeg ó ln ie ła tw o p rz y w y s o k ie j te m p e ra tu rz e i w y s o k ie j w ilg o tn o ś c i p o w ie trz a . O d w o d n ie n ie i p rz e g rz a n ie z a b u rz a ją k rą ż e n ie k rw i i fu n k c jo n o w a n ie u k ła du n e rw o w e g o , czego n a s ę p s tw e m m oże b y ć n a w e t u t r a ta św iad o m o ści.
D łu g i w y s iłe k w w a ru n k a c h n is k ie j te m p e r a tu r y i d u żej w ilg o tn o śc i o to c z e n ia m o że n a to m ia s t p ro w a d z ić do p r z e c h ł o d z e n i a c ia ła . P ły w a ją c w w o d zie o te m p e ra tu rz e n iż s z e j n iż 20°C, lu d z ie ch u d zi, n ie p o s ia d a ją c y g ru b e j-p o d s k ó r n e j w a rs tw y tłu szczu , m o g ą tra c ić w ię c e j c ie p ła niż w y tw a rz a ją go w s k u te k w y siłk u , co p ro w a d z i do s to p n io w e g o s p a d k u te m p e ra tu ry c ia ła . Po 30 m in u ta c h te m p e ra tu ra c ia ła m oże o b n iży ć się do n ie b e z p ie c z n e j g ra n ic y 34°C, p o n iż e j k tó r e j w y stą p ić m o g ą z a b u rz e n ia lu b n a w e t u tr a ta św iad o m o ści.
lic z n e g o u w a ln ia n ia e n e rg ii p rzez organizm . G łów nym ź ró d łe m e n e rg ii d la m ięśn i są c u k ro w c e (w ęg lo w o d an y ) i tłu szcze. J e d n o g o d z in n y b ieg o so b y w a żącej 70 kG z sz y b k o ś c ią 15 k m /g o d zin ę o zn acza zu ży cie ok. 4190 k J czyli z m e ta b o liz o w a n ie 250 g c u k ru lu b 100 g tłuszczu.
W ę g lo w o d a n y z m a g a z y n o w a n e są w o rg an izm ie cz ło w ie ka g łó w n ie w fo rm ie g lik o g en u , k tó r y w ra z ie p o trz e b y ro z k ła d a n y je s t, ja k w iem y, do g lu k o zy , b o w iem je s t ona
„o b ie g o w y m " c u k re m u s tro ju . Z apas g lik o g e n u w w ą tro b ie i w m ię śn ia c h w y s ta rc z a z w y k le n a o k o ło go d zin y in te n s y w n e g o w y siłk u .
J e ż e li w y siłe k tr w a d łużej, z a p a sy g lik o g e n u z o s ta ją z u ż y te i poziom g lu k o z y w e k rw i ob n iża się. G lukoza je s t je d y n y m źró d łem e n e rg ii d la k o m ó re k m ózgu, w ięc w ty c h w a ru n k a c h fu n k c jo n o w a n ie u k ła d u n e rw o w e g o u le g a z a b u rz e n iu . H ip o g lik e m ia (o b n iżen ie poziom u g lu k o zy w e k rw i) p o w o d u je u c z u c ie słab o ści, p o c e n ie się, z a w ro ty głow y. N a le ż y w ięc coś jeść p o d czas in te n s y w n e g o w y siłk u tr w a ją c e g o d łu ż e j n iż godzinę. P o ja w ia się je d n a k p e w n a k o m p lik a c ja ; p o d czas w y siłk u dop ły w k rw i do u k ła d u p o k a rm o w e g o je s t o g ra n ic z o n y i s p r a w n o ść tr a w ie n ia je s t u p o śle d z o n a . Z teg o w zg lęd u czę
sto s to s u je się w te j s y tu a c ji stę ż o n ą p ły n n ą o d ży w k ę b o g a tą w w ę g lo w o d a n y . J e s t on a ła tw ie j a b so rb o w a n a , m n ie j o b ciąż a u k ła d p o k a rm o w y i p o m ag a u trz y m a ć b i
la n s p ły n ó w w o rg an izm ie. Is to tn e je s t stę ż e n ie ta k ie j p o ż y w k i, bo w iem stę ż o n e ro z tw o ry c u k ró w n a jp ie rw roz
c ie ń c z a n e są p rzez so k ż o łą d k o w y i d o p iero w ted y , gdy p ły n w ż o łą d k u s ta n ie się iz o to n iczn y z k rw ią, je s t on p rz e s u w a n y do je lit.
C h o c ia ż sp o ż y w a n ie p o ż y w ie n ia p o d czas dłu ższeg o w y
siłk u je s t k o n iecz n e, je d z e n ie p rzed w y siłk ie m m oże sp o w o d o w a ć n ie o c z e k iw a n e k o m p lik a c je . P o d w y ższen ie p o zio m u g lu k o z y w e k rw i p o w o d u je w y d z ie la n ie in s u li
n y p rz e z tr z u s tk ę (in su lin a je s t k o n ie c z n a dla u ła tw ie n ia p rz y s w a ja n ia g lu k o z y p rzez kom órki). Im w y ższe stę ż e n ie g lu k o z y w e krw i, ty m w ięk szy je s t w y rz u t in su lin y . J e d n a k p o d czas w y siłk u w y d z ie la n ie in s u lin y je s t z a b lo k o w a n e , a p rz y s w a ja n ie g lu k o z y p rzez m ięśn ie p rz e s ta je być z a le ż n e .o d in su lin y . Je ś li sp o rto w ie c sp o ż y je p o k arm b o g a ty w w ę g lo w o d a n y w p rz e c ią g u g o d zin y p o p rz e d z a ją c e j w y siłe k , poziom in su lin y m oże być jeszcze w y so k i w c h w ili ro zp o c z ę c ia w y siłk u , co, w w a ru n k a c h in te n s y w n eg o p o b ie ra n ia g lu k o z y przez m ięśnie, sp o w o d o w ać m oże b a rd z o sz y b k i s p a d e k pozio m u g lu k o zy w e k rw i i h ip o g lik e m ię . S p o rto w c o m ra d z i się w ięc, by w cią g u g o d z in y p o p rz e d z a ją c e j in te n s y w n y w y siłe k n ie sp o ż y w ali w ęg lo w o d a n ó w , n a to m ia s t je d li w czasie tr w a n ia w y siłk u , bow iem w te d y n ie p ro w a d z i to już do w y d z ie la n ia in s u lin y i h ip o g lik em ii.
In n y sp o só b z a p o b ie g a n ia d e fic y to w i e n e rg e ty c z n e m u p o d c z a s w y siłk u p o le g a n a p o d n ie s ie n iu poziom u g lik o g en u p o p rzez z a sto so w a n ie o d p o w ie d n ie j k o m b in a c ji d ie ty i tre n in g u . D łu g i in te n s y w n y tr e n in g k ilk a ty g o dni p rz e d zaw o d am i p o w o d u je w y c z e rp a n ie z a p a só w g li
k o g en u . P otem w p rz e c ią g u k ilk u dni in te n s y w n o ś ć tr e n in g u je s t zm n iejszo n a, a z a w o d n ik ż y w io n y je s t p o ży w ie n ie m u b o g im w w ę g lo w o d a n y . Tuż p rz e d zaw o d am i sp o rto w ie c p rz e c h o d z i n a d ie tę b a rd z o b o g a tą w w ę g lo w o d a n y . T ak a p ro c e d u ra m oże p o zw o lić n a p o d w o je n ie z a p a só w g lik o g e n u . J e s t o n a c zęsto sto so w a n a p rzez m a ra to ń c z y k ó w ; je j z a le tą je s t zao szczęd zen ie k o n iecz n o ści o d ż y w ia n ia się p o d c z a s biegu.
W p ł y n ę ł o 22.1.1988
PRZEZ ŻOŁĄDEK DO SUKCESÓW ^ Doc. d r hab. G rzeg o rz B arto sz Jest p ra c o w n ik ie m nau k o w y m. j . ,
A i . ___ r- • . i i i w K a te d rz e B iofizyki na U n iw e rsy tec ie w Łodzi.
A k ty w n o ś ć fiz y c z n a w y m a g a in te n s y w n e g o k a ta b o - ______________________________ ___________________________
I. Z N A M IO N A SŁUPK ÓW EUKALIPTUSÓW . Fot. D .J. B oland i M. S ed g ley . N r 18— 21: Z d jęcia spod m ik ro sk o p u sk a n in g o w e g o , n r 22— 23: Z d jęcia p rz e k ro jó w b a rw io n y c h a u ra m n ą 0 dla u w id o c z n ie n ia k u tik u li n a zn am ien iu i w k a n a le sz y jk i — m ik ro sk o p św ie tln y . S kala: 100 nm. 18 — E u c a l y p ‘us alba, 19 — E. melliodora , 20 — E. crenu- lata, 21 — E. m ic r o c o r y s , 22 — E. ca m m a ld u n en sis , 23 — E. s i d e r o x y lo n . R e p ro d u k c ja z A u s tr . J. Bot. 1986, 34: 578 za z g o d ą a u to ró w i w y d a w c y
to ^*.2 fl ? M m N.Q . CJ M
£ ’S M
£ c
£ N
£ o
£ £ *
5 a .2 C C
._ o o
c g S
* s
Puo
rtf1 G
73
£
tO*
X
CD
£ O J *
£fd N O
• ^ 43 u t • o
0) —. £ M
* °
* &
" x 1.(2
s > o ^
S s 3 0)
o
^
O. o ■£•£•
^ ^ -S a. *-< <D
, 3 ^ o• or <d a t-
-Q N O) O)"' o
6
OJ
U Z
ź
D
£
(—4OJ g
N _ 2 ^
^ V >
N ? O
0 « ■
I
& .2 s- 5 B ; -
>-S S .2OJ N U
3
-, • ,
— • 0)
ar r—’ fG
s S 2
S - S N O 3
3! ^ QJ ^ O •«—> (D
OJ C
^ M n a 'O g A t; ^
N ^ ^
. <0 n rd G u
Oh
D vj
« 2 o
§
<
2 N
■ n