• Nie Znaleziono Wyników

Uwrażliwianie sumienia.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Uwrażliwianie sumienia."

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N IK I F IL O Z O F IC Z N E T o m X X V II, z e s z y t 2 — 1979

Zespól Redakcyjny niniejszego tom u „Roczników Filozoficznych” zwrócił się do Przyjaciół i Uczniów Dostojnego Ju b ila ta z prośbą o wypowiedź n a te m a t: „ Ja k widzę jako etyk sw oją rolę i posłannictw o wobec m oich

w spółczesnych?” Poniżej publikujem y nadesłane wypowiedzi.

JERZY W. GAŁKOW SKI

UW R AŻLIW IANIE SU M IENIA

R olą etyki, zgodnie z celem poznan ia filozoficznego, którego etyk a jest częścią w e d łu g tradycyjn ego i szacow n ego ok reślen ia, jest poznan ie i p ełn e (ostateczne) w y ja śn ien ie m oralności. Zgodnie z tym rolą etyka, rolą pierw szorzęd ną na p ła ­ szczyźn ie teoretycznej, byłob y poznaw anie, zaś na płaszczyźnie sp ołeczn ej byłoby przek azyw an ie w y n ik ó w tego poznania. Sam o przek azyw an ie inform acji u zysk a­

nych p oznaw czo m a już p ew n ą fu n k cję kształtującą, form ującą społecznie. N a ­ tu raln y dyn am izm o sob y lud zk iej, sk iero w a n ie czło w iek a d o dobra, „instyn kt do­

bra” sp raw ia, że poznan ie dobra n ie jest o b ojętn e dla osob y i jej spraw czości. To p ozn aw cze d ośw iad czen ie dobra m ob ilizu jące i a k tyw izu jące lud zk ie d ziałan ie jest fak tem znanym i uznanym n ie ty lk o przez tradycyjn ą filo zo fię bytu, ale ró w n ież przez w sp ó łczesn ą filo zo fię języka. R. Trigg, w sp ółczesn y filozof brytyjsk i n aw iązu jący do m y śli L. W ittgen stein a tak to ujm u je: „T w ierdzenia etyczne ta­

kie jak: „To jest dob re”, c zęsto p rzeciw staw ia s ię z w yk łym tw ierd zen iom o faktach takich, jak: „To jest skrzynka p o czto w a ”. Podczas gdy z faktu, że jak iś przed­

m iot jest sk rzynk ą pocztow ą, n ie w y n ik a k o n ieczn ie żadna lin ia działan ia, n ie­

sp ójn ie b yłob y pow ied zieć, że jak ieś d ziałan ie je st dobre, a nie sądzić, że p ow in ­ no b y ć zatem w yk on an e. T w ierd źen ia etyczn e zazw yczaj przew od zą działan iu w sposób, w jak i w ie le tw ierd zeń tego n ie czyni. R ozpoznaw szy, że działan ie jest złe, zobow iązałem s ię d o u n ik an ia go. N ie zobow iązałem się do w y sła n ia listu, gdy rozpoznałem , że przed m iot je st sk rzynk ą pocztow ą. P odczas gd y m ogę być o b ojętn y w ob ec w ie lu sta n ó w rzeczy, o k tórych m oże być m ow a, m oje u życie ję ­ zyka m oraln ości w y k lu cza logiczn ie w szelk ą obojętność. Moc p rzew od zenia dzia­

łan iu jest częścią jeg o zn a czen ia ”

W yjaśn ien ie fak tu dyn am izm u i zaangażow ania m oraln ego człow iek a li tylk o n a płaszczyźn ie język ow ej, bez sięgan ia do pod m iotow ości człow iek a, do przeżycia c zło w iek a oraz do o d słon ięcia jego ontycznych struktur, jest d aleko n iew ystarcza­

jące. T ym n iem n iej d ośw iadczany fa k t .d yn am izow an ia człow iek a przez poznane dobro jest ży w y rów nież i w e w sp ółczesn ej filozofii. P ozn anie aksjologiczne, b ę ­

d ące „częścią” cało ścio w eg o poznania lu d zk iego poprzez zew n ętrzn y dynam izm człow iek a, d yn am izm spraw czy, jest w' sposób isto tn y pow iązan y z lud zk ą p r a - x i s, która dom aga si’ę racjon aln ie uzasad nionego p ok ierow an ia przez człow iek a,

i T r i g g . R ozum a zaangażow anie. Warszawa 1977 s. 27.

18 — R o c z n ik i F ilo z o f ic z n e

(2)

i to pok ierow ania m ającego na w zględ zie w ła śn ie ow e poznan e w artości. Tak w ię c poznan ie jest zarazem częścią ludzkiej m oralności, częścią lud zk iego d ośw iad cze­

n ia m oralnego, którym jest „samo w sob ie praktyk ow an ie m oralności zarów n o w profilu osobow ym , jak i społecznym [...]” 2. Stąd w ła śn ie w ety ce bierze się obok tendencji „teoretycznej” rów nolegle tendencja „praktyczna” i „w ychow aw cza”, czyli uk azyw anie racjonalnych dróg działan ia i m oralnego kształtow an ia człow iek a,

„spełniania” go, której to tendencji przed staw icielem jest np. O. J. W oroniecki.

Zgodnie z zasadą agere se ą u itu r esse sposób istn ien ia człow ieka, „kształt”

podm iotu przejaw ia s ię w jego działaniu. Co w ięcej podm iotow ość człow iek a, stru­

ktura jego su m ien ia — przez naturalną tendencję człow iek a dążenia do pozna­

nego dobra — sam e sta ją się pierw szoplanow ym przedm iotem czyn u osoby, są przezeń kształtow ane, przez c o osoba ludzka sp ełnia się. Zarazem w ięc e s s e lud zk ie jest tw orzone przez jego a g e r e .

Sp ołeczn e p rzek azyw an ie poznania, w tym w yp adk u p rzek azyw an ie praw dy 0 dobru, jest n ie ty lk o przek azyw an iem inform acji teoretycznych, ale rów nocze­

śn ie pobudzaniem ludzkich dynam izm ów m oralnych, p rzek onyw an iem do uk azy­

w an ych w artości, jest pom ocą w podejm ow anych decyzjach m oralnych. Tak w ię c drugorzędna z punk tu w id zen ia tradycyjnej etyk i jak o teorii filozoficznej ^ ale pierw szorzędna z punktu w id zen ia działania osobow ego i społecznego, z punktu w id zen ia sp ełn ian ia się osoby, je st rola pobudzania ludzkiej w rażliw ości m oralnej.

1 choć zap ew n e sp ołeczn ych ról etyka m ożna by w ym ien ić w ięcej, na niej ch ciał­

bym skupić uw agę.

W sw ojej ostatn iej, znakom itej książce J.-M . A u b e r t8 pisze, że przem iany ja ­ k ie d ok onały się w ostatn ich latach w K ościele spow od ow ały, że niektórzy chrze­

ścijanie czują się zagubieni i zdezorientow ani. Rozsądne i odp ow ied zialne działa­

n ie za ś w ym aga p ew n ego m inim um inform acji. Chodzi o inform ację w zakresie struktury w artości m oralnych i w arun ku jących je kon cepcji człow iek a i działania, oraz w zakresie sytu acji św iata, będącej „tw orzyw em ” działania. D ezorientacja ta zresztą dotyk a po prostu k ażdego w sp ółcześn ie żyjącego człow ieka. P rzysp ie­

szone zm iany św iata dokonujące się pod w p ły w em gw ałtow n ie rozw ijającej się nau­

ki i sprzężonej z n ią techniki, ziń ian y cyw ilizacyjn e, kulturow e, sp ołeczn e i o b y ­ czajow e pow odują, że nieraz su m ien ie lud zk ie n ie m oże za n im i nadążyć. I chyba ow o n ienad ążan ie za szyibkością zm ian sp ow od ow aną bu rzliw ym doskonaleniem tech niki, zafascyn ow an ie m ocą ludzkiej pracy, sp rzyja p ow staw an iu i u trw alaniu się now ych form św iad om ości i postaw ludzkich: p ostaw y konsum pcyjnej i tech ­

nokratycznej. C harakteryzują się one p ew n ym w ew n ętrzn ym rozdarciem czło w ie­

ka, zagubieniem czy m oże n aw et odrzuceniem w ew n ętrzn ej jedności poznan ia i d ziałan ia ludzkiego. P rzede w szystk im zaś jest to radykalne odd zielenie w arto­

ści m oralnych od innych. Czytając pew n e an alizy odn osi się n ieraz w rażenie, że w artości m oraln e tw orzy czło w iek w osobnych, sp ecjaln ych aktach d ziałan ia, a w inn ych — w artości ekonom iczne, społeczne, kulturow e, itp. A lb o też odn osi się w rażenie, że w ogóle n ie istn ieje m oralna w artość działan ia ludzkiego, gdyż redu­

k u je się ona do inn ego typu w artości, czyli to co m oralne, w yzn aczon e jest przez skuteczność działan ia m aterialnego, przez' dobroibyt i postęp m aterialny, przez fun kcjonalność społeczną. M ogłoby s ię w yd aw ać, że te w y żej ukazane p ostaw y w o ­ bec w zajem n ego zw iązk u w artości n ie m ają ze sobą w ie le w spólnego. Jest w

1 K a r d . K . W o j t y ł a . P roblem doświadczenia w etyce. „ R o c z n ik i F ilo z o f ic z n e ” 18:1969 z . 2 s. 17.

s j . - M . A u b e r t . V ivre en chretien au X X e sie cle. T . 1-2. M u lh o u s e 1976-1977.

(3)

nich jednak że p ew ien w sp ó ln y rdzeń: przekonanie, że w artości m oralne są czym ś drugorzędnym , m argin aln ym i n ieistotn ym dla człow iek a, a w artości m aterialn e są w o b ec n ich nadrzędne. T ym czasem w artości m oraln e są d la człow iek a czym ś n ajb ard ziej istotnym . W d ziałan iu 'ludzkim w artości m oralne są tw orzon e n a bazie in n ych i przez in n e w artości. S w oje p ełn e i ostateczn e znaczenie i w artościow ość w a rto ści m aterialn e, sp ołeczn e i ku ltu row e u zysk ują przez o d n iesien ie ich do norm y personalistyczn ej, jak m ów i kard. K. W ojtyła. Istn ieje w ięc m ięd zy nim i istotn e p ow iązan ie, chociaż n ie są hom ogenne.

W obec zasadn iczej zm ien n ości sytu acji człow iek a, zm ienn ości coraz szybszej, oraz w o b ec coraz szybszego p ojaw ian ia s ię now ych problem ów życiow ych na p łaszczyźn ie m oralnej potrzeb na jest szczególn a troska o su m ien ie. Potrzebna jest troska o w zm o cn ien ie su m ien ia lu d zk iego w jego fu n k cji p oznaw czego ujm ow ania w artości m oraln ej i w jeg o fu n k cji kierow niczej w szczególn ie w rażliw ych m iej­

scach lu d zk ieg o bytow ania.

C zyn lu d zk i m a d w a w ym iary: jed en sk u tk ów i w artości w ew n ątrzpod m io- tow ych, drugi sk u tk ó w i w artości zew n ętrznych, odn oszących się do drugiej o so­

by lub d rugich osób. Zgodnie z an alizam i przeprow adzonym i przez kard. K . W oj­

tyłę 4 k a żd y czyn jako pierw szorzęd n y przedm iot m a sam podm iot działający.

W n im przed e w szy stk im tw orzon e je st dobro i zło sam ego d ziałan ia, przezeń sp ełnia s ię sa m pod m iot stając s ię dobrym , lub się n ie-sp ełn ia , stając się złym . Tak w ię c poprzez czyn (w o d n iesien iu d o n orm y personalistyczn ej, n orm y m o­

ralności) p o d m io t sam so b ie „daje” w artości m oralne. D aje sob ie sam te w arto­

ści — w p ro st i bezpośrednio, jak b y tw orząc się sam przez to. N ie jest to zdoby­

w a n ie w a rto ści istn iejących zew n ętrzn ie, ale p oszerzan ie i w zam cn ianie sw eg o w ła s ­ n ego istn ien ia ja k o osoby. D latego tw o rzen ie w artości m oraln ych , bu dow anie się w dobru, sam otw orzen ie s ię m a w ła śn ie w y m ia r egzystencjalny.

W obec drugiego c zy n m ieści się przede w szy stk im i bezpośrednio na innej płaszczyźn ie w artości. D rugiem u przez czyn przek azyw ać m ożna w p rost takie w artości, jak: ekonom iczn e, k u ltu row e, sp ołeczn e, itp. D ziałan ie w ob ec drugiego czło w iek a m a n a c e lu zasp ok ajan ie potrzeb, które rozp ozn aw ane są dośw iadczalnie w sp otk an iu z nim . R ozpoznaw anie, a szczególn ie zasp ok ajan ie potrzeb drugiego m ieści się ty lk o n a lin ii „ ja -ty ”. R elacja ta dok onu je s ię na szerszej p łaszczyźnie różnorodnych z w ią zk ó w sp ołeczn ych , jest ich częścią i sam a na n ie w p ływ a. D la­

tego też relacja „ ja -ty ” jest w y p a d k o w ą zw ią zk ó w ontycznych i przeżyciow ych, bezpośrednich i tw orzących „atm osferę” sp ołeczn ą. W niej odb ijają się uk ształ­

tow an ia w ew n ą trzo so b o w e pod m iotów w chod zących w relacje bezpośrednie, oraz k ształtow an ia in n ych osób, tw orzących sw o is ty „ św iat” osob ow y, jak też struktura społeczna. O dbijają się w n iej u p raw n ien ia i o b ow iązk i osob ow e i społeczne. W czy n ie od n oszącym się do d rugiego p rzejaw ia się nie ty lk o podm iotow ość i przed- m iotow ość osob y d ziałającej, ale także tej, do której od n osi się o w o działan ie.

Z arazem je st to k ształtow an ie przed m iotow ości i' p od m iotow ości innych.

D om aga się to w ię c poznan ia dogłębn ego sieb ie sam ego i innych, dom aga się poznan ia struk tury p rzed m iotow ej i pod m iotow ej, jak rów nież struk tury relacji fak tyczn ie zachodzących m ięd zy „ja” a „ty”, czy zach odzących w „m y”. D om aga się to rów n ież poznania tych relacji, które ze w zg lęd u na struk turę osobow ą po­

w in n y zaistn ieć, oraz sp osob ów w p row ad zen ia tych relacji (będących w artościa­

mi) w życie. W szystk o to ob jęte jest tradycyjnym p ojęciem praw a naturalnego.

W p ojęciu tym p ow in no b yć z sy n tety zo w a n e: pod m iotow a p ostaw a w ob ec drugiego,

4 K a rd . K- W o j t y ł a . O soba i c z y n . K ra k ó w 1969.

(4)

która określa sposób odn oszen ia się do niego (jak działać), czy li p ostaw a m iłości lub szacunku, oraz „m aterialne" treści odnoszenia się do drugiego (co robić), w y ­ znaczone potrzebam i drugiego i szerszą sytu acją społeczną.

Odnoszenie się d o drugiego człow ieka, zaspokajanie jego potrzeb (jak zresztą i w łasn ych ), p olegające na tw orzeniu i przekazyw aniu p ew n ego typu w artości (eko­

nom icznych, społecznych, kulturow ych, itp.) ma nie tylko zn aczen ie doraźnego zaspokajania tych potrzeb. P ersp ek tyw a jest tu o w ie le szersza. P ozn aw an ie i czyn­

n e odn oszen ie s ię do drugiego jako g łów n y czy bezpośredni ce l m a zaspokajanie aktu aln ych potrzeb, ale w tle tego '(co n ie znaczy, że jest to m ało w ażne) jest poznanie n ie ty lk o tej konkretnej potrzeby, lecz zrozum ien ie p ełnego człow iek a, a rów nież poznan ie potrzeb i pełnej (na ile to jest m ożliw e) osob ow ości innych, c z y li drugich „ja”, oraz struktury i potrzeb „m y”. T ak w ięc d ziałan ie w ob ec dru­

giego „ja” jest zarazem pośrednim d ziałan iem w ob ec in n ych „ja” i w ob ec „my”.

R ozpoznanie tej sytu acji i pok ierow anie w łasn ym d ziałan iem w ob ec niej jest sp raw ą su m ienia. W ten sposób każde od n iesien ie się d o drugiego ze w zględ u na jego potrzeby jest zarazem odn iesieniem się m oralnym z punktu w id zen ia pod­

m iotu d ziałającego. N ie m a w ięc sp ecjaln ych a k tó w człow iek a, które byłyby-

„czysto” m oralne; są on e w arun kow an e aktam i na płaszczyźnie ekonom icznej, spo­

łeczn ej, technicznej, p olitycznej itp. Czyny lud zk ie m ogą być w ię c analizow ane z punktu w id zen ia m oralnego oraz m etodam i w ła ściw y m i naukom zajm ującym się tego typu w artościam i. M ogą b yć w ięc rozw ażane ze w zględ u na ich znacze­

nie d la organizm u ludzkiego, struktury relacji m iędzyludzkich, psychiki, ale ró w ­ nież pod kątem ich znaczenia dla człow iek a jako p ełn i osob y i osobę tę sp ełn ia­

jący. Charakter m oralny czy n ó w odnoszących się (bezpośrednio lub pośrednio) do drugiego je st d la n ich istotny. Co w ięcej, płaszczyzna w artości m oralnych jest nadrzędna, a w ię c tw orzenie innych w artości p ow in no być podporządkow ane tw o­

rzeniu w artości m oralnych.

C zyn lud zk i ma znaczenie m oraln e n ie ty lk o .dla podm iotu d ziałającego (tw o­

rzącego), ale rów nież i d la osoby-przedm iotu, d o którego jest sk ierow any, oraz dla w spólnoty. D ośw iadczenie b o w iem różnorodnych w artości przez osoby-przed- m ioty czyn u nie kończy się tylk o na p rzeżyw aniu ich jako w artości zaspokaja­

jących jednostkow e potrzeby cielesn e czy psychiczne, ale polega rów nież na przeży­

w an iu ich bardziej dogłębn ym , jako sk ierow an e przez osob ę-p odm iot d zia ła ją cy dla sp ełn ian ia się osoby-przedm iotu. W ścisłym w ięc i istotnym p ow iązan iu w artości m oralnych z inn ym i poprzez p ow iązan ie „ja” i „ty”, poprzez p ow iązan ie w „m y”, dzięki w sp ółb yciu i w sp ółd ziałan iu następ uje w sp ółk ształtow an ie się osób, w sp ó ł- sp ełn ian ie się. Osoba d ośw iad cza rozum iejąco działania dru giego jako dobre m o­

raln ie (lub złe) i przez to sam o m oże podejm ow ać je jak o sw o je i tw orzyć się jako dobra. D ośw iadczenie dobra d ziałan ia drugiego człow iek a dyn am izuje osobę dośw iadczającą, czyli bonu m e st d iffu siv u m sui.

K ształtow anie się m oralne osoby, sp ełn ia n ie się, dok on yw an e jest w ła śc iw ie na w szystk ich polach d ziałaln ości ludzkiej, gdyż na nich w szy stk ich tw orzon e są w arun ki m oralnego kształtow an ia się człow iek a. N ie m a w działan iu lud zk im sfer obojętnych m oralnie. R ozwój m aterialny, społeczny, naukow y, tech niczny czy polityczny pow odu je p ojaw ien ie się coraz to n ow ych problem ów , jak na przykład zastosow an ie tech n ik i d o życia sp ołeczn ego i osobow ego, organizacji pracy i w y ­ poczynku, k szta łto w a n ie c y w iliza cji i przyrody. Są to zagad n ien ia, k tórym i z a j­

m u ją się odp ow ied nie d yscyp lin y nau k ow e i tech n ologiczn e. Jednak że ich fu n ­ kcjonow anie i sk uteczność „techniczna ’, jeśli tak m ożna pow iedzieć, n ie jest jeszcze p ełnym ok reślen iem ich w artości d la osoby ludzkiej. Z astosow anie ich m oże być dla

(5)

czło w iek a korzystne lu b szkod liw e. Przyporządkow anie ich osobie, m oraln e po­

k ierow an ie nim i jest istotn ą i nieodłączną sp raw ą lu d zk iego sum ienia. D latego też u w ra żliw ia n ie su m ienia na w szy stk ie przejaw y istn ien ia i d ziałan ia lu d zk iego n a leży do n ajw ażn iejszych zadań sp ołeczn ych lu d zi zajm ujących się etyką.

S T A N IS Ł A W G R Y G IE L

O D SŁA N IA Ć OSOBOW Y CHARAKTER LUDZKIEGO ISTN IEN IA

P ytan ie, jak w id z ę ja k o e ty k sw oje p o w ołan ie-rolę-p osłan n ictw o dla inn ych , zm usza d o w yzn ań , które trzeba by podać w jak iejś uogólnionej form ie, aby n ie m iały jed y n ie w a lo ru osob istego św ia d ectw a i dokum entu. K rótki czas, w jakim ta w y p o w ied ź m a być sform ułow an a, n ie p ozw ala n a szuk anie d la niej w p ełn i

„ob iek tyw n ego” kształtu. M uszę w ię c ryzykow ać, że proponow ane przeze m n ie filo ­ zofow an ie (bo n ie w ą tp liw ie chodzi tu o p ew n ą kon cepcję up raw ian ia filozofii) spotka s ię z zarzutem „ su b iek tyw izm u ”, „irracjonalizm u”, „idealizm u”, „relacjoni- zm u” (w k on cep cji osoby) i w szy stk ich inn ych pok rew n ych , bardzo brzydkich rzeczy. D użo b y o ty m m ów ić. M oże jeszcze n ad arzy s ię okazja, aby spróbow ać p o k a zie, ja k to, c o uw ażają niektórzy za realizm , obiektyw izm , racjonalizm , sta ­ n ow i w ła śc iw ie od w rotn ość tych nazw . W ystarczyłoby tylko m yśleć nie dźw iękam i słów , ale słó w tych d esygn atam i i w id z ieć te o sta tn ie w kon tek ście osob ow ej całości człow iek a.

N a istn ien ie o sob ow e patrzę jako na b ycie czło w iek a idącego ku sw ojej Tran­

scendencji, w której m ieści się sp ełn ie n ie lud zk iej istoty. S p ełn ien ie człow iek a, do­

kon uje s ię w sp ełn ia n iu przez niego osob ow ych w artości, takich jak: m iłość, spra­

w ied liw o ść, w oln ość, nad zieja itp. Sam o sp ełn ien ie s ię lud zk iej isto ty jest jakby darem, n ie tłu m aczy się bow iem sam ym sp ełn ia n iem w artości przez człow ieka.

W szystko, c o czło w iek czyni, w y p ły w a z jego osob ow ego istnienia, każdy czyn ob ja w ia je g o osobę, jej w ielk o ść albo jej m ałość. I w szystko, c o c zło w iek czyn i, zarazem k o n stytu u je albo n iszczy jego osob ow e bycie. D latego całą lud zk ą rzeczy­

w istość, ca ły lud zk i św ia t w id z ę su b ra tio n e boni e t m ali. Ż adnego regionu ludzkiej rzeczyw istości n ie w yłączam z filozoficzn ej, etycznej reflek sji. W szystk ie on e m ają w n ie j sw o je m iejsce, przynajm niej, jeśli w oln o tak rzec, w irtu aln ie.

R zeczyw istość w id zian a w persp ek tyw ie m oralnego dobra oraz m oralnego zła, pojm ow an ych jak o sp ełn ian ie albo „niszczenie osoby, sta w ia przed n am i zadania.

W parze z zadaniam i id zie p rzeżycie p ow in ności. Jest to pow in n ość sp ełnian ia zad an ych w a rto ści oraz pow in n ość w ią żą ceg o s ię z tym przem ien ian ia sieb ie (m e­

tanol). W łaściw e zatem dla etyk a m yślen ie n ie m oże dok onyw ać się w czysto po­

jęcio w y ch , form aln ych kategoriach, ale m usi uw zględniać i budzić p rzeżycie po­

w in n ości, a w ię c m usi być m yślen iem zaangażow anym i angażującym poprzez sw o ją zaw artość w to, na co w skazuje.

O kreślić sw oje pow ołan ie jako filozofa up raw iającego etyk ę znaczy określić w ła s n ą tożsam ość; znaczy bow iem odp ow ied zieć na pytan ie, za kogo się m am , kim jestem . N ie w ystarczy tu zdać sp raw ę że sw ojej form aln ej m yśli, ze sposobu

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po trzecie, w odróżnieniu od klasycznego kolorowania krawędzi minimalna rozpiętość pokolorowania zwartego, czyli liczba użytych kolorów, nie jest uzależniona od

Dziedzictwo obok mnie – poradnik zarządzania dziedzictwem w gminach, zespół redakcyjny: Aleksandra Chabiera, Anna Kozioł, Bartosz Skaldawski, Narodowy Instytut Dziedzictwa,

Namiastką ideo- logii stał się egoizm, traktowany jako zrozumiała sama przez się.. postawa

Pszczoły, o których myślimy, patrząc na słoik miodu, nie tylko zbierają kwietny nektar, ale także bogaty w białko pyłek.. Oba produkty potrzebne

Niestety nasiona niektórych bardzo waż- nych dla leśnictwa gatunków drzew, przede wszystkim buka, jodły czy jawora, mimo odporności na podsuszenie, mogą być przechowane

Kiedy rodzice przenieśli się do Lublina.. Gdzieś w 1925 czy

nym Śląsku pisze w r. 201, że „n ajistotn iejszym i elementami p o ło ż e ­ nia tkaczy były niebywale niskie płace, spow odow ane konkurencją tow arów produ

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie