• Nie Znaleziono Wyników

Spotkanie kuzyna i wyjazd do Polski - Krystyna Carmi - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Spotkanie kuzyna i wyjazd do Polski - Krystyna Carmi - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

KRYSTYNA CARMI

ur. 1932; Obertyn

Miejsce i czas wydarzeń Kołomyja, okres powojenny

Słowa kluczowe Kołomyja, Brzesko, okres powojenny, banderowcy, rodzina Gaczyńskich, odnalezienie rodziny, wyjazd do Polski

Spotkanie kuzyna i wyjazd do Polski

Tam banderowcy bardzo grasowali. Był taki wypadek – babcia z dziadkiem i z wnuczką [mieszkali], wnuczka przez okno w Kołomyi uciekła, a babcię i dziadka zabili. On miał taką wysoką trumnę, bo zamarzł, klęcząc, chyba prosząc [o litość]. I to było właściwie takie ostatnie uderzenie, [Gaczyńscy] postanowili wszystko rzucić i wyjechać do Brzeska, skąd pochodziła pani Gaczyńska. Zaczęli sprzedawać swoje meble i tak dalej. I ja na rynku sprzedawałam te meble, pomagałam, miałam taki szynel wojskowy i wojskowe buty. I nagle przyszedł uratowany mój kuzyn, syn brata mojego ojca. I mówi mi: – Patrz, jak ty wyglądasz. Ja jadę do Ameryki, chodź ze mną.

A ja powiedziałam: – Ja do Żydów nie idę. Jego mama przyszła do tej pani Gaczyńskiej i powiedziała: – Oddaj mi to dziecko. To ona powiedziała: – Pytaj dziecka. A ja powiedziałam do ciotki: – Ja do Żydów nie pójdę. To ona mówi: – Przysięgam ci, ja ci postawię obrazy Matki Boskiej od podłogi do sufitu, będziesz się modlić, ile będziesz chciała. – Ja nie pójdę do Żydów. I nie poszłam, oni wyjechali. Ja go spotkałam później, jak byliśmy w Stanach Zjednoczonych. Czego sobie nie mogłam przebaczyć? Nie powiedzieli mi, że wujek, brat ojca, się uratował i że był chory i chciał mnie widzieć. Umierał i chciał mnie widzieć. Ale tego mi nikt nie powiedział. Być może, gdyby mi powiedzieli, złamałabym się i poszła. Sprzedaliśmy te meble i później postanowiliśmy pojechać do Brzeska – tam, skąd pochodziła ta pani Gaczyńska. Jechaliśmy z kozami w pociągu towarowym, dniami i nocami, słyszałam w nocy tututututu... jak tak koła stukały o szyny. Przyjechaliśmy szczęśliwie po paru tygodniach do Przemyśla. Transport się zatrzymał, czekali tam na coś. Było tam takie jakieś bagnisko okolone drutami i byli tam żołnierze węgierscy. Myśmy jechali na zachód, a w drugą stronę jechały pełne pociągi bydlęce, widać było w takich małych zadrutowanych okienkach żołnierzy niemieckich. Myśmy jechali na zachód, oni jechali na wschód. To byli jeńcy.

Była tam siostra w tym transporcie, zaczęła zbierać po kawałku chleba, żeby to rzucić tym żołnierzom. Zebrała trochę tego chleba i rzuciła im przez te druty. Oni zaczęli to

(2)

sobie wyrywać. To też widok, którego nie mogę zapomnieć, to było straszne. Już mieliśmy ruszyć i nagle się okazało, że złapali banderowca, ja go widziałam, miał cały plecak granatów. Prowadzili go dwaj – to jeszcze nie była policja, tylko w cywilnym ubraniu, mieli czerwono-białe opaski i karabiny – okładali go tymi kolbami. On miał te granaty rzucić pod nasz transport. W ostatniej chwili, kiedy mieliśmy przejść przez granicę. Szczęśliwie przyjechaliśmy do Brzeska.

Data i miejsce nagrania 2006-11-17, Riszon le-Cijjon

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Włodzimierz Wołyński, Lublin, okres powojenny , spotkanie z ojcem, ojciec, Awram Józef Opatowski, powrót do Lublina, poszukiwanie rodziny, wyjazd do Palestyny..

Mówiono wtedy bardzo dużo, że nie wolno, nie można jechać, bo jest ta organizacja polska i oni zabierają ludzi z pociągów.. Oprócz tego ja już wiedziałem, że nie mam nikogo,

Ale potem były donosy na nas i na motocyklu przyjechał Peszel [Niemiec], ale to już było chyba szczęście od Boga, bo myśmy się uczyli niemieckiego.. Pani domu z Opola,

Bo jak myśmy byli w Łodzi, jeszcze zanim zrobiłam tę maturę i uczyłam się sama, myśmy nie mieli co jeść, ale ojciec miał pieniądze dla tego studenta, który też był

Spytał mnie, gdzie ja mieszkam w Łodzi, to ja jemu dałam adres, ale ja nie wiedziałam, że on pojedzie tam mnie szukać.. Ja

Oni nie mogli sobie pozwolić was przyjąć do wojska, bo to do tej zfaszystowanej Polski wróciłoby żydowskie wojsko, nie polskie. Nie mogli sobie pozwolić na

W 1948 roku powstało państwo Izrael, [wtedy] powstało poselstwo Izraela w Warszawie i mnie przyjęli do pracy.. To

Nawet gdy przez kilka dni czy tygodni nie do końca wiemy co się wydarzy, zawsze na końcu tej drogi znajdziemy się tam, gdzie czujemy się najbezpieczniej.. Porzucenie tego