• Nie Znaleziono Wyników

Wyjazd do Przybyłowa i ukrywanie się - Irena Karczewska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wyjazd do Przybyłowa i ukrywanie się - Irena Karczewska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

IRENA KARCZEWSKA

ur. 1928; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Przybyłów, II wojna światowa

Słowa kluczowe II wojna światowa, Przybyłów, ukrywanie się, Ciężkowice, pani Gramschowa, oficer AK, Niemiec Peszel, ucieczka

Wyjazd do Przybyłowa i ukrywanie się

Majdanek się budował, i moja mama, i mój brat stryjeczny, który był starszy dziesięć lat ode mnie, zdecydowali że musimy pojechać do Ciężkowic, do rodziny. I tam byliśmy u takiej cioci Rakoczowej, tam były warunki bardzo dobre. A potem stamtąd trzeba było uciekać, bo byliśmy uprzedzeni, granatowa policja dała znać, że nalot będzie niemiecki na nasz dom. Poszliśmy więc do Gramschowej, do majątku, Przybyłów się nazywał.

To w ogóle było na płaskiej górze, dojazdu nie było. Można było furą dojechać, na motocyklu, a tak niczym innym, samochodem się nie pojechało, to było miejsce dosyć bezpieczne. Był tam agronom - on taki agronom, jak ja baletnica albo śpiewaczka w operze - to był oficer Wojska Polskiego, który przyjmował zrzuty dla AK. To była płaska, twarda góra, do tego długa, więc można było zrzuty przyjmować. Pani Gramschowa, to była bohaterka i miała jeszcze nas [na głowie]. Ale potem były donosy na nas i na motocyklu przyjechał Peszel [Niemiec], ale to już było chyba szczęście od Boga, bo myśmy się uczyli niemieckiego. Pani domu z Opola, świetną niemczyzną mówiła, piękną literacką, jak on to zobaczył wszystko... Ona mówi do Stefci: „Stefciu, może tam jeszcze jakaś kawa się uratowała?” Mama jeszcze zrobiła mu kawę, no już był w ogóle… Ale potem był drugi donos. Pracownica ciotki przeleciała na skróty i natychmiast moja matka się zapakowała, i wszystkie rzeczy, i tak żeby nie było widać. Przyjechał ten Peszel znowu, no już nie było tak rozkosznie, ale nie było śladu po nas już, więc nie mógł się czepić. Ale już potem one podpadły i były nękane, a on [oficer] dalej przyjmował te zrzuty.

(2)

Data i miejsce nagrania 2016-01-22, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Lasota

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Izrael 2009, Zamość, Izbica, II wojna światowa, ukrywanie się, kryjówki.. Ukrywanie się

Później mieliśmy [kryjówkę] tak na poddaszu, była tam altana, to byliśmy na dachu w altanie, ale też jak nie było ludzi, można było zejść.. To było nie za pieniądze,

Przyszłam tam, zaczął tam się mnie pytać, kim ja jestem, ten Niemiec mi powiedział: – Daj mi fotografię, żebym ja mógł posłać do tej wsi, skąd ty jesteś, by

Potem Niemcy weszli, były kartki, nie było co jeść, wieś nas utrzymywała, bo przychodzili z mlekiem, to się od razu kupowało pięć-sześć litrów, to

A musiałam i w domu coś zrobić, i firanki, i trzy razy okna myłam w ciągu roku, w ogóle roboty miałam dużo, ale zawsze miałam coś upieczonego, zawsze nasz dom

Robiła aplikację i nie skończyła tej aplikacji celowo, dlatego że powiedziała, że już nie znosi tych pyskówek z tą milicją i tego wszystkiego, a wytwórnia surowic

Myślę, że on wiedział, że ja jestem Żydówką, ale prawdopodobnie było mu mnie żal i powiedział, że tego i tego dnia mam się zgłosić i nas zabiorą do Niemiec na

Często, jak [uczeń] nie miał odrobionej lekcji albo źle się uczył, to nauczyciel mówił, że jak się tak będzie dalej uczył, to pójdzie do PGR-u albo do budowlanki..