• Nie Znaleziono Wyników

Te książki zbójeckie...

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Te książki zbójeckie..."

Copied!
251
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

autorów, zbiory artykułów), jak i książki współczesnych badaczy, zbiorowe oraz indywidualne.

Redaktor serii

Maria Cieśla-Korytowska

Dotychczas ukazały się:

DZIEDZICTWO ODYSEUSZA. PODRÓŻ, OBCOŚĆ I TOŻSAMOŚĆ, IDENTYFIKACJA, PRZESTRZEŃ, pod red. M. Cieśli-Korytowskiej, O. Płaszczewskiej, Universitas 2007

ARCHIPELAG PORÓWNAŃ. SZKICE KOMPARATYSTYCZNE, pod red. M. Cieśli-Korytowskiej, Universitas 2007

Jan Gwalbert Pawlikowski, MISTYKA SŁOWACKIEGO, pod red. M. Cieśli-Korytowskiej, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2008

OBLICZA NARCYZA: OBECNOŚĆ AUTORA W DZIELE, pod red. M. Cieśli-Korytowskiej, I. Puchalskiej, M. Siwiec, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2008

Ilona Woronow, ROMANTYCZNA IDEA KORESPONDENCJI SZTUK. STENDHAL, HOFFMANN, BAUDELAIRE, NORWID, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2008

Małgorzata Sokalska, OPERA A DRAMAT ROMANTYCZNY: MICKIEWICZ, KRASIŃSKI, SŁOWACKI, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2009

LITERATURA A MALARSTWO - MALARSTWO A LITERATURA. PANORAMA MYŚLI POLSKIEJ XX WIEKU, oprać. G. Królikiewicz, O. Płaszczewska, I. Puchalska, M. Siwiec,

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2009

Magdalena Siwiec, ROMANTYZM I ZATRZYMANY CZAS, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2009

Olga Płaszczewska, PRZESTRZENIE KOMPARATYSTYKI - ITALIANIZM, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2010

PERSEFONA, CZYLI DWIE STRONY RZECZYWISTOŚCI, pod red. M. Cieśli-Korytowskiej, M. Sokalskiej, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2010

W przygotowaniu:

Mieczysław Brahmer, WŁOCHY W LITERATURZE FRANCUSKIEJ OKRESU ROMANTYCZNEGO, pod red. O. Płaszczewskiej

PRACE HERKULESA. CZŁOWIEK WOBEC WYZWAŃ, PRÓB I PRZECIWNOŚCI, pod red. M. Cieśli-Korytowskiej, O. Płaszczewskiej

(3)

Te książki zbójeckie...

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego

(4)

R EC EN ZEN T

D r hab. K w ir y n a Z ie m b a , p ro f. U n iw e rsy tetu G d a ń skieg o

P R O JE K T OKŁADKI T o m a sz G a w ło w sk i

Na okładce biblioteka klasztoru n a Strahow ie w Pradze. Fot.© Y. Shishido, h ttp://com m ons.w ikim edia.org/w iki/F ile:Strahov_M onastery_001.jpg R ED A K TO R PROW A DZĄCY

L u c y n a S a d k o

AD IU STA CJA JĘZYK O W O -STY LISTY CZN A E lż b ie ta B ia ło ń

KOREKTA D o r o ta B e d n a r sk a SKŁAD I ŁAM ANIE W ojciech W o jew o d a

© C o p y rig h t b y M a r ia C ie ś la -K o ry to w s k a & W y d a w n ic tw o U n iw e r s y te tu J a g ie llo ń s k ie g o

W y d a n ie I, K ra k ó w 2 0 1 1 A ll r ig h ts re s e rv e d

Niniejszy utw ó r ani żaden jego fragm ent nie m oże być reprodukow any, p rzetw arzany i rozpow szechniany w jakikolw iek sposób za pom ocą u rządzeń elektronicznych, m echa­

nicznych, kopiujących, nagryw ających i innych o raz nie m oże być przechow yw any w żad­

nym systemie inform atycznym bez uprzedniej pisem nej zgody Wydawcy.

ISB N 9 7 8 - 8 3 - 2 3 3 - 3 1 7 3 - 5

!WYDAWNICTW()]

UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO

www.wuj.pl

W y d a w n ic tw o U n iw e r s y te tu J a g ie llo ń s k ie g o R e d a k c ja : u l. M ic h a ło w s k ie g o 9 / 2 , 3 1 - 1 2 6 K ra k ó w te l. 1 2 - 6 3 1 -1 8 -8 1 , t e l . / f a x 1 2 -6 3 1 -1 8 -8 3

D y s try b u c ja : te l. 1 2 - 6 3 1 -0 1 -9 7 , t e l ./ f a x 1 2 -6 3 1 -0 1 -9 8 te l. k o m . 0 5 0 6 - 0 0 6 - 6 7 4 , e -m a il: s p r z e d a z @ w u j.p l

K o n to : PEKAO SA, n r 8 0 1 2 4 0 4 7 2 2 1 1 1 1 0 0 0 0 4 8 5 6 3 3 2 5

(5)

d e ł i w y ła m a ły do g ó ry ”1 - czyli n au c zy ły m arzy ć, w p o iły id ealizm , d ą ż e n ie do w zn io sło ści (״g ó rn o śc i” !), tę s k n o tę d o w ielkiej m iłości, p o g a rd ę d la ziem skiego obrotu rzeczy - co d o p ro w a d z iło go do ro z ­ paczy, z której sp o w ia d a się K siędzu (i n a m ) w IV części Dziadów.

N ikt je d n a k n ie b ierz e p o d u w a g ę fa k tu , że m o g ły go te ż skrzyw dzić m o ra ln ie ...

W y rzu t Ty m nie zabiłeś! - ty m nie nauczyłeś czytać! m o ż n a tra k to ­ w a ć d o sło w n ie. Nie d o tyczyłby tego , że Ksiądz p o d s u n ą ł G u sta w o ­ w i książki, k tó re te n określił m ia n e m ״ zbójeckich”, lecz że - n au c zy ł G u staw a sztuki czy tan ia. Tak oczyw iście n ie je st. M o żn a też, rzecz ja s n a , u z n a ć , że to Ksiądz sk iero w ał u w a g ę sw ojego u c z n ia n a t a ­ kie książki, k tó re d o p ro w a d z iły go, w k o nsek w encji, aż do g rz ech u sam o b ó jstw a. Jeśli tak, to G u staw zn a la złb y się w d łu g im szereg u nieszczęśników , k tó rz y stali się o fiarą lektury.

Jak ie to książki? G u staw w y ra ź n ie m ów i: ״św ieckie”. Z je d n e j strony, z a p ew n e , p rz e c iw sta w ia je ״św ięty m ” księgom , czy p rz y n a j­

m n iej religijnym , k tó re Ksiądz w in ie n był czytać, a m o że i p o lecać m u d o lektury. N ależy je d n a k ro z u m ie ć to o k re śle n ie szerzej: ״świec- k ie” - czyli ״n ie św ięte”, a w ięc n ie m a ją c e za z a d a n ie p o d su w a ć w z o rcó w p o stę p o w a n ia , w p a ja ć w arto ści, p rz eciw n ie: w jak iś sp o ­ sób szkodliw e, m o że sp ro w a d z a ją c e n a m an o w c e, m o że o tu m a n ia ­ ją c e ... zbójeckie:

1 Czyli w pozycji d o lo tu . M o żn a p ró b o w a ć m eta fo rę ״o sa d y sk rzy d eł” p o tra k to ­ w a ć w m iarę d o sło w n ie i o d n ieść d o z a s a d y a ero sta ty k i (p raw o B ern o u llieg o z 1738 ro k u ), d o w o d z ąc e j, że tak ie u sta w ie n ie sk rzy d eł p o m a g a w e w z n o s z e n iu się. O czy­

w iście m o ż n a też p o d u w a g ę w ziąć n a p rz y k ła d o b ra z ״w a b io n y ch m iłością g o łęb i”

(por. D an te, Piekło, P ieśń V, w. 8 2 ), sta n o w iąc y ch czło n p o ró w n a n ia , d o ty cząceg o F ran cesk i i P aola - o czym niżej, a tak ż e lo su w sze lk ich g rz esz n ik ó w z n am ię tn o ści, m io ta n y ch w ic h rem w p iek le D an teg o . Z a ró w n o w s p o m n ia n e o b ra z y literack ie, ja k i - m o żliw a - w ie d z a fizyczna p o e ty m o g ły się p rzy czy n ić d o p o w s ta n ia w y o b ra ż e ­ n ia ״w y ła m a n ej d o g ó ry o sa d y sk rzy d eł” G u sta w a, p rzy czy n y je g o ״p o z o s ta w a n ia n a w y so k o ściach ” (już nie m o g łem na dół skręcić lotu, p o w ia d a - skoro sk rz y d ła z o stały w y ła m a n e , n ie zaś w z n ie s io n e ).

— 5 —

^ --- 150 mm---

^

(6)

Wszak lubisz książki świeckie?...

Ach, te to, książki zbójeckie!

(s. 49, w. 154-155)2

T ru d n o o b ard ziej je d n o z n a c z n ie n e g a ty w n e o k re śle n ie w p ły w u le k tu ry n a b o h a te ra . J a k ą ro lę w k s z ta łto w a n iu p o k o le n ia ro m a n ty ­ kó w o d e g ra ły o w e książki i ja k dalej p o to czy ły się losy teg o i n a s tę p ­ n ych p o k o leń , k tó re d o z n a ły „ u k ą szen ia ro m a n ty z m e m ”? Co ta k ie ­ go w y czy tać m ó g ł z ow ych „książek zbó jeckich ” G ustaw , co zm ienić m iało b ieg je g o życia i je g o m yśli?

U źró d eł ro m a n ty z m u leg ło kilka w a ż n y c h d la ń (nie tylko d la G u sta w a /K o n ra d a ) d zieł literack ich , k tó re k a z a ły przy szły m r o m a n ­ ty k o m i ich n a stę p c o m w p e w ie n o k reślo n y sposób p a trz e ć n a rz e ­ czyw istość i n a n ich sam ych. D laczego? Czy to atra k cy jn o ść p rz e d ­ staw ian y c h w d aw n y ch „księgach” idei, u cz u ć i u cz y n k ó w m o g ła sp o w o d o w a ć u p o to m n y c h chęć n a ś la d o w a n ia , czy też m o że coś in n e g o : sposób persw azji, do jak iej u ciek ali się a u to rz y ? Ja k w y g lą ­ d a ła o w a p ersw azja , czego dotyczyła, sk ąd się w y w o d ziła, czy i ja k ą zn a la z ła k o n ty n u a c ję - oto p y ta n ia , ja k ie w a rto zad aw ać.

Z anim je d n a k sp ró b u jem y n a nie odp o w ied zieć, trz e b a u św ia d o ­ m ić sobie, że sk arg a G u staw a nie je s t b y n ajm n iej czym ś w y jątk o ­ w ym . W d ziejach lite ra tu ry i k u ltu ry książki n ie ra z o sk arżan e były o to, że skrzyw dziły czytających, że w z b u d ziły w n ich em ocje, k tó re d o p ro w a d zić m iały ich do zguby, że p ró b a n a ś la d o w a n ia o pisany ch w k sięgach postaw , czynów, n a d e w szystko zaś u czu ć skończyć się m ia ła d la czytających trag iczn ie. Ś w iadom ość ta to w arzy szy ła p isa­

rz o m od d aw n a: p rz y k ła d cudzych (literack ich!) losó w m ó g ł m ieć, zd a n ie m licznych, ta k w ielk ą siłę o d d ziały w a n ia, że d ecy d o w ał 0 przeży ciach i d zia ła n ia c h czytających - p o p y ch a ł ich do d ziała ń niesłu szn y ch , n iem o ra ln y c h , niek o rzy stn y ch d la nich. Jak ie idee 1 ja k ie u czu cia m iały najw ięk szą m oc o d d ziały w a n ia? I d laczego te w łaśn ie, a n ie in n e?

N ajbardziej b odaj z n a n ą o fia rą le k tu ry w y d a je się C erv an teso w - ski b o h ater, d o n K ichote. J a k p am iętam y, o ״ zb ro d n ię u w ie d z e n ia ”

2 A. M ickiew icz, D zia d y cz. IV, w: D zieła, t. III, o p ra c. Z. S te fan o w sk a, W arszaw a 1995.

6

(7)

o sk a rż o n e są ta m p ow ieści rycerskie, k tó re ta k o cz aro w a ć m iały czytającego, że, w b r e w r o z s ą d k o w i , p o sta n o w ił sw oje życie u k sz ta łto w a ć n a w z ó r o p isan y ch w n ich ideałów . W d w ó ch d z ie d z i­

n ac h : w a lk i rycerskiej o ra z m iłości do id ealn e j w y b ra n k i. W ob y­

d w u d o n K ichote p o n ieść m ia ł klęskę, o której p rz y czy n a ch n ie b ę ­ dzie tu m owy. W arto zaznaczyć, że C e rv a n te s w y ra ź n ie p o d k re śla to, że źró d łe m b łę d u d o n K ichote’a b y ła iluzja, złu d ze n ie, iż w życiu d a się zrealizo w ać książko w y id eał. Iluzja p rz e c z ą c a ro zsąd k o w i, a p ły n ą c a z n a d m ia ru em ocji, ja k ie le k tu ra w z b u d z iła w b o h a te rz e . Z a p a m ię ta jm y to p rz eciw staw ie n ie : r o z u m - u c z u c i e , bo ono o d g ry w a w a ż n ą rolę. Z ap a m ię ta jm y ró w n ież, iż w p rz y p a d k u d o n K ichote’a m a m y d o cz y n ien ia z f a ł s z y w y m p o s t r z e g a n i e m rzeczy w istości, sam eg o siebie, in n y ch ludzi:

(...) ów szlachcic, w chwilach, kiedy nie miał nic do roboty (co zdarzało się przez większą część roku), wczytywał się w księgi rycerskie z takim zapałem i lubością, że o polowaniu zgoła zapominał oraz gospodarkę swych włości zaniedbywał (...) a ponad inne wynosił te, które ułożył słynny Feliciano de Silva; bowiem blask jego prozy i zawiłe wywody zdawały się szlachcico­

wi istnymi perłami, szczególnie (...) rozczytując się w owych wyznaniach miłosnych lub wyzwaniach rycerskich (...). Z tej przyczyny [absurdalnych i alogicznych wywodów autorów owych ksiąg; przyp. - MC-K] stracił biedny rycerz rozsądek i głowił się, by zrozumieć i rozwikłać sens, którego nie wydobyłby i nie pojął sam Arystoteles, choćby po to tylko zmartwych­

wstał. (...) Krótko mówiąc, tak się zapamiętał w swej lekturze, że na czy­

taniu trawił całe noce, od zmierzchu do świtania, i całe dni, od świtu do zmierzchu; dlatego też i z braku snu, a zbytku czytania, tak mu mózg wy­

sechł, że wreszcie rozsądek utracił; nabił sobie wyobraźnię tym wszystkim, co w książkach wyczytał; były to same czary, zwady, bitwy, pojedynki, rany, zaloty, miłości, udręki i niemożliwe niedorzeczności. Tak sobie wbił do gło­

wy, że cała ta wyczytana machina owych sennych majaczeń jest prawdą, iż nie było ju ż dlań pewniejszych dziejów na świecie. (...) W rezultacie, rozum straciwszy, wpadł na najdziwniejszy pomysł, jaki by kiedykolwiek w świe- cie największemu szaleńcowi przyszedł do głowy. Uroił sobie, że stosowne i konieczne jest dla blasku jego sławy oraz dla służby państwu zostać błęd­

nym rycerzem, wyruszyć w szeroki świat, konno i zbrojnie w poszukiwaniu przygód i dokonywać wszystkich czynów, jakich dokonują błędni rycerze,

o których czytał (...) (cz. I, ks. I, rozdz. I7, s. 29 -3 1)3.

3 M iguel d e C e rv an tes S a a v ed ra , P rze m yśln y szlachcic D on K ichote z M a n czy, tłu m . A.L. C zern y i Z. Czerny, K raków 2 0 0 9 . (...) este sobredicho hidalgo, los ratos que estaba

׳

7 ־

.

(8)

P arad o k s p o le g a n a tym , że, chcąc u k a z a ć fa ta ln e skutki lek ­ tury, ż a rtu ją c i iro n izu jąc4, C erv a n te s stw o rz y ł - w sp o sób n ie z a ­ m ierzo n y ? - b o h a te ra , k tó ry b u d z i n a s z ą sy m p atię, w sp ółczucie, a n a w e t sza cu n ek . Z je d n e j stro n y (w z a m ie rz e n iu ) w ięc p rzy jął p e rsp e k ty w ę ״ra c jo n a ln ą ”, w e d le której książki (ro m a n se rycersk ie) p o zb a w ić m o g ą ra c jo n a ln e g o o g lą d u św ia ta i ro z są d n e g o p o s tę p o ­ w a n ia , d o p ro w a d z ić do ta k z a b u rz o n e g o p o strz e g a n ia rz ecz y w isto ­

ocioso (que eran los m as del a n o ) se daba a leer libros de caballerias con ta n ta afición y gusto que olvidó casi de todo p u n to el ejercicio de la caza, y a u n la adm in istra ció n de su hacienda (...) de todos n in gunos le parecian ta n bien com o los que com puso el fa m o so Feliciano de Silva: p o rq u e la claridad de su prosa, y aquellas intrincadas razones suyas, le parecian de perlas; y m as cuando llegaba a leer aquellos requiebros y cartas de desafio (...). Con estas y sem ejantes razones perdia el pobre caballero el juicio, y desvelabase p o r entenderlas, y desentranarles el sentido, que no se lo sacara, n i las entendiera el m ism o A ristóteles, si resucitara p a ra sólo ello (...). E n resolución, el se enfrascó ta n to en su lectura, que se le p a sa b a n las noches leyendo de claro en claro, y los dias de turbio en turbio, y asi, del poco d o rm ir y del m ucho leer, se le secó el cerebro, de m a n e ra que vino a perder el juicio. Llenósele la fa n ta s ia de todo aquello que leia en los libros, asi de encantam ientos, com o de pendencias, batallas, desafios, heridas, requiebros, amores, to rm en ta s y disparates imposibles, y asentósele de tal m odo en la im aginación que era verdad toda aquella m a q u in a de aquellas sonadas invenciones que leia, que p a ra el no habia otra historia m as cierta en el m undo. (...) En efecto, rem atado y a su juicio, vinó a d ar en el m a s extra n o p en sa m ie n to que ja m a s dió loco en el m u n d o , y f u e que le pare- ció convenible y necesario, asi p a ra el a u m e n to de su honra, com o p a ra el servicio de su republica, hacerse caballero andante, e irse p o r todo el m u n d o con sus a rm as y caballo a buscar las aventuras, y a ejercitarse en todo aquello que el h a bia leido, que los ca­

balleros a n d a n tes se ejercitaban (...). Ź ródło: h ttp ://w w w .d o n q u ijo te .o rg /s p a n is h la n - g u a g e /lite r a tu r e /lib r a r y /q u ijo te /l.a s p . W szystkie c y ta ty o b co języ czn e p o c h o d z ą ze ź ró d eł in te rn e to w y c h zn ajd u jąc y ch się w d o m e n ie p u b liczn ej (a d res p o d a w a n y je s t tylko p rz y p ierw szy m c y to w an iu , c h y b a że c y to w an o z d w ó c h ź ró d eł). Z am ieszczan ie fra g m e n tó w te k s tó w w o ry g in ale w y n ik a z o c zy w isteg o faktu, iż w tłu m a c z e n ia c h sens n iek tó ry ch z nich b y w a o d m ie n n y o d o ry g in a łu (z ró żn y ch p rzy czy n ), co m o że p ro w a d zić d o n iesp ó jn o ści in te rp re ta c ji z te k s te m ź ró d ło w y m ; o ry g in a ł p o z w a la p o ­ n a d to c zy teln ik o w i zw ery fik o w ać z am iesz c zo n e in te rp re ta c je o ra z u lo k o w ać je w ich k o n tek ście. O d sy łan ie d o ź ró d e ł in te rn e to w y c h n a to m ia s t (tak ich ja k stro n y u n i­

w ersy teck ie, n a ro d o w y c h b ib lio te k in te rn e to w y c h , p ro jek t G u te n b e rg itp .) u ła tw ia z n a lez ie n ie o w eg o k o n te k s tu , z w aży w szy n a tr u d n y d o s tę p d o n ie k tó ry c h te k s tó w o ry g in aln y ch .

4 K w estia w p ły w u (z g u b n eg o , ch o ć tu p o tra k to w a n e g o b u ffo ) k siążek n a los b o ­ h a te r a p o s ta w io n a je s t n a sam y m p o c zą tk u p o w ieści C e rv an tesa, ale w ra c a ć b ę d zie też w d a lszy m jej ciągu. Iro n icz n y (ż arto b liw y ?) d y sta n s, z az n a c z o n y p rz ez a u to ra w sto su n k u d o sw ego b o h a te ra , sta w ia tę p o w ieść w in n ej pozycji, niż w ięk szo ść

״k siąg zb ó jeck ich ” : w ięcej n a te n te m a t w ro z w a ż a n ia c h n a te m a t p o w ieści F la u b erta, s. 148 i dalej.

8

(9)

ści i sam eg o siebie, że n ie w ą tp liw ie u zn a lib y śm y je dzisiaj za ch o ­ ro b ę psy chiczną. Z dru g iej je d n a k - u k a z a ł w z n io sło ść p o sta w y d o n K ichote’a, jej p ięk n o . S tw o rzy ł b o h a te ra , k tó ry w sk u te k le k tu ry traci ro z u m , pozycję i życie5, ale zyskuje p ię k n e z łu d z e n ia i choć śm iesz­

n y - w p ó źn iejszy m o d b io rze staje się w zniosły6, ja k b o h a te ro w ie czy tan y ch p rz e z e ń książek. A p o c h o d z ą c e o d im ie n ia b o h a te ra o k re śle n ie ״d o n k isz o te rii” n ie zaw sze m a z a b a rw ie n ie p ejo ra ty w n e, lecz m o że o zn a cza ć sz la c h e tn e z a p a m ię ta n ie .

N iew ątp liw ie ry z y k o w n a b y łab y teza , że - n ie o c z e k iw a n a w k o n ­ tek ście całej akcji IV części, sk upio nej n a sam ej osobie G u staw a - sce n a d o m a g a n ia się p rz e z n ieg o od K siędza p rz y w ró c e n ia św ięta D ziadów je s t ro d z a je m d o n k iszo terii b o h a te ra , d z ia ła n ia w b re w ro zsąd k o w i, skoro je s t rz e c z ą oczyw istą, że ta k się n ie stan ie. Ry­

zykow na, gdyż w istocie słu ży o n a raczej a u to ro w i do w y ło że n ia p ew n ej idei, n iż d o s c h a ra k te ry z o w a n ia G ustaw a.

J e d n a k le k tu ra n ie p o p c h n ę ła d o n K ichote’a do g rz ech u ; zaszko­

d z iła je g o ro z u m o w i, p o strz e g a n iu św iata, n ie p o d w a ż y ła n a to ­ m ia st je g o ethosu - a w ręcz, w p e w n y m sensie, go w z m o c n iła , skoro z d e cy d o w a ł spieszyć n a p o m o c in n y m . S y tu a cja d o n K ichote’a je s t w ięc in n a, niż ty ch po staci, k tó re le k tu ra d o p ro w a d z iła n ie do u t r a ­

5 C e rv an tes m ów i o ״u tra c ie zd ro w eg o ro z są d k u ” (rem atado y a su ju icio - ״p o rzu ciw - szy z d ro w y o s ą d ”), o ״w y sch n ię ciu ro z u m u ” (se le secó el cerebro). W p o ró w n a n iu zaś pisze, że je g o b o h a te r w p a d ł n a pom ysł, k tó ry ״ n ig d y ż a d n e m u szaleń co w i nie p rz y ­ szed ł d o g ło w y ”, nie n a zy w a w ięc go w p ro s t ״ sz a le ń ce m ” (el loco). Z m ia n a p e rsp e k ty ­ w y n a s tę p u je z w łaszcza w d ru g iej części p ow ieści, w któ rej zak o ń c ze n iu b o h a te r tra c i życie. Do takiej z m ia n y za k o ń c ze n ia skłonić m ia ł C e rv a n te s a in n y p isa rz h isz p ań sk i, który, w p lag iacie, zak o ń czy ł p o w ieść u m ie sz c z e n ie m b o h a te r a w d o m u w ariató w . 6 D o tak iej in te rp re ta c ji tej po w ie ści przy czy n ili się ro m an ty cy (m .in . H e rd e r i H egel, B yron, H e in e i - oczyw iście - S ło w ack i), p o su w ają c się n iek ie d y d o teg o , b y ״b ro n ić ” b o h a te r a p rz e d je g o a u to re m . S am au to r, w k o ń co w y ch sło w ach sw ojej k siążk i z w ra ­ cając się d o czy teln ik a, p o d k re śla to , że je g o in te n c ją b y ło je d y n ie z d y sk red y to w a n ie

״k siąg ry cersk ich ” i ich w p ły w u n a czy teln ik ó w : bo w iem je d y n y m m o im p ra gnieniem było w ohydę u lu d zi p o d a ć zm yślo n e i dziw aczne opowieści ksiąg rycerskich, które dzię­

ki m e m u p ra w d z iw e m u [w p rz ec iw ie ń stw ie d o b o h a te r a z p astiszu ; p rzy p . - MC-K]

D on K ichotow i j u ż u ty k a ją i n ieb a w em całkow icie upadną. Vale! (cz. II, rozdz. LCXXIV, s. 7 2 0 ). (...) no ha sido otro m i deseo que p o n e r en aborrecim iento de los hom bres las fin g id a s y disparatadas historias de los libros de caballerias, que, p o r las de m i verdadero

don Quijote, van y a tropezando, y h a n de caer del todo, sin d u d a alguna. Vale!

W n a w ia s a c h k w a d ra to w y c h z am iesz c zo n e zo stają k o m e n ta rz e w p le cio n e w tek st c y to w an y o ra z tłu m a c z e n ia w ła sn e a u to rk i książki.

9

(10)

ty ro z sąd k u , lecz - w oli i zm ysłu ety cznego . Tak, ja k to m a m iejsce w p rz y p a d k u F ranceski d a R im ini, sk azan ej p rz ez D a n teg o n a p o ­ b y t w p iekle za g rzech cu d z o łó stw a , d o k tó reg o d o p ro w a d z iła ją, w sp ó ln a z m ężc zy zn ą n ie b ę d ą c y m jej m ęże m , le k tu ra .

M otyw ״ z a ra ż e n ia m iło śc ią” w z a je m n ą , ale n ie d o z w o lo n ą , sk a­

z a n ą n a k arę i p o tę p ie n ie , a b ę d ą c ą b e z p o śre d n im sk u tk iem czy­

ta n ia o cu d zy ch u czu ciach , m a d łu g ą trad y c ję lite rac k ą. W spólna le k tu ra w ogóle (nie tylko książek o m iłości) w y d a je się zbliżać i m o że stan o w ić p o b u d k ę do za k o c h a n ia się w to w a r z y s z u /to w a ­ rzyszce le k tu ry 7. A belard w sw oim p a m ię tn ik u H istoria calam ita- tu m pisze, że to w sp ó ln a le k tu ra zbliżyła go do H eloizy 8; w ą te k te n p o d ejm ie R o u sseau (któ reg o z kolei w ra z z M arylą czytać b ęd z ie G u staw ). W o b y d w u p rz y p a d k a c h m a m y do cz y n ien ia z le k tu rą m a ­ ją c ą k ształcić um ysł, n ie zaś c z y ta n ą d la czystej p rzy jem n ości, ja k w p rz y p a d k u b o h a te r a M ickiew icza (i, ja k zobaczym y, b o h a te ró w D a n te g o ). I A belard, i b o h a te r R ou sseau byli b o w iem n au c zy ciela m i sw oich p rzyszły ch u k o ch a n y ch , co w in n y sposób, niż w p rz y p ad k u F ranceski i Paola, o kreśla zależn o ść m ię d z y n im i i ro d zaj o d p o w ie ­ d zialn o ści za rozw ój sytuacji.

J e d n a k n a jsły n n iejszą b o d aj p a r ą kochanków , k tó rz y p o d ąży li d ro g ą zg u b y (czyli p ro sto do p iek ła!), byli F ran c esca i P aolo9 D a n ­

7 Por. L iterature is o penly allusive; m o st w ritte n stories refer to others, as D a n te’s C anto V alludes to P yra m u s a n d Thisbe, Tristan a n d Iseult, a n d so m a n y o th er texts. T h a t al­

lusive q u a lity is an appropriate reflection o f m oral thought. R e a d i n g a l i t e r a r y w o r k t h a t v i v i d l y d e s c r i b e s l o v e c a n c h a n g e o u r e x p e r i e n c e o f l o v e i t s e l f ( w h e t h e r f o r b e t t e r o r w o r s e ) [podkr. - MC-K]. P. Levine, R efo rm in g the H um anities. Literature a n d Ethics f r o m D ante through M odern Tim es, PALGRAVE MACMILLAN 2 0 0 9 , s. 8 9 . [L ite ra tu ra je s t ja w n ie alu zy jn a; w ięk szo ść n a ­ p isa n y ch o p o w ieści o d w o łu je się d o in n y ch , tak , ja k P ieśń V D a n teg o czyni aluzję d o P y ra m a i Tysbe, T rista n a i Iz o ld y o ra z w ie lu in n y ch tekstów . Ten alu zy jn y c h a ­ ra k te r sta n o w i w ła śc iw y p rz e d m io t refleksji ety czn ej. C zy tan ie d z ie ła literack ieg o , k tó re w żyw y sp o só b o p isu je m iłość, m o że zm ien ić n a sz e w ła sn e p rz e ż y w a n ie m iłości (w d o b ry m lu b złym k ie ru n k u ).]

8 C hoć zbliżyć się d o niej z a p la n o w a ł w cześn iej, n a w ieść o jej w ie d zy i in telig en cji;

por. p rzy p . 38.

9 F ran cesca, w isto cie d a le k a k re w n a D an teg o , p o ślu b io n a z o sta ła sta rsz e m u m ę ż ­ czyźnie, G ia n g io tto w i M alateście, ze w z g lę d ó w po lity czn y ch . M iała zak o ch ać się w je g o b ra cie, P aolu. P rz y jm o w an ie za rzecz oczy w istą, że id zie tu o n iego, stało się tra d y c ją in te rp re ta c ji te g o fra g m e n tu P ie kła . S k ą d in ą d ciek aw e, że D a n te u k a z a ł

10

(11)

teg o . O ile b o w iem A belard i H elo iza sw oje n ieszczęście za w d z ię ­ czali b ard ziej m o że z ła m a n iu re g u ł sp ołeczn ych , niż m o ra ln y c h 10, o tyle F ran c esca i Paolo, p o p e łn ia ją c cu d z o łó stw o , zgrzeszyli p rz e d e w szy stk im p rzeciw ko k o n w e n cjo m etycznym , sp o łecz n y m zaś d o ­ p iero w d ru g im rz ę d z ie 11.

P rzypo m nijm y: D an te, w czasie w ę d ró w k i p o piekle, w d ru g im k rę g u sp o ty k a tych, k tó rz y zgrzeszyli n a m ię tn ą m iłością. W sposób szczególny je g o z a in te re so w a n ie b u d z i m io ta n a w ic h re m 12 p a ra , k tó rą pro si o o p ow ieść o jej losach: n a p ro śb ę tę re a g u je F ra n c e ­ sca, krótko p rz e d sta w ia ją c - i u sp ra w ied liw ia jąc! - h isto rię sw ojego g rz ech u i o d w o łu jąc się do u cz u ć słu ch acza, m ięd zy in n y m i żaląc się n a g w a łto w n ą śm ierć, ja k a zo sta ła z a d a n a jej i jej u k o c h a n e m u 13.

W arto ju ż tu zaznaczyć (w ró cim y d o te g o ), że F ran c esca w y ra źn ie - i skutecznie! - m a n ip u lu je słu ch ac zem , ta k p rz e d sta w ia ją c fakty, żeby zyskać je g o sy m p atię, w sp ó łcz u cie i zn a le źć u s p ra w ie d liw ie n ie d la sw ego czynu.

S p o só b m a n ip u la c ji p o leg a, u o g ó ln iając, n a ek sp o n o w a n iu ״ko- n ie c z n e g o ” c h a ra k te ru m iłości, o b w in ia n iu ״le k tu ry ”, b u d z e n iu w sp ó łcz u cia i em p atii, u k a z y w a n iu (ró w n ież p o p rz e z o k reślo n e w y ra ż e n ia i określen ia, w sferze języ k o w ej) ״m alo w n ic z e g o ” c h a ­

je d y n ie je g o p o sta ć (a raczej o b ecn o ść) w to w a rzy stw ie F ranceski, k tó ra się p r z e d ­ sta w ia z im ie n ia i m iejsca p o c h o d z e n ia - je j ukochany, c ie rp ią c y w p iek le w ra z z nią, je s t tylko jej m ilczącym to w a rzy sz e m .

10 W y stęp ek A b e lard a m ia ł tro ja k i c h a ra k te r: p o p ie rw sze , u w ió d ł sw o ją u cze n n ic ę (i to w sp o só b zam ierzony, je ś li w ie rzy ć je g o sło w o m - por. p rzy p . 3 8 ), k tó rej k s z ta ł­

cen iu m ia ł się po św ięcić - o n a zaś m u u leg ła . Po w tó re - p o ślu b ił H elo izę w b re w z a s a d o m (jako klerk, w y k ła d o w ca , nie m ia ł p ra w a się ż en ić). Po trze cie w reszcie - o ż en iw szy się, z a ta ił te n fakt, b y nie stracić m ożliw ości w y k ła d a n ia , i o d e s ła ł H elo izę w ra z z ich d z ie ck ie m d o rodziny.

11 N a te m a t h isto rii P aola i F ran cesk i o b sz e rn ie p isa ło w ie lu b a d a c z y B oskiej K om edii D a n teg o . B a d an ia te p rz y w o łu je m ię d z y in n y m i P. L evine, R efo rm in g the H u m a n i­

ties..., w zb o g ac a ją c je o a n a liz ę e ty c zn ą sytu acji D an tejsk ich kochanków .

12 M ożem y d o strz e g a ć oczyw isty, choć p o z o rn ie p a ra d o k s a ln y w p ły w tej scen y n a p o sta ć u n o sz ą ce j się w p o w ie trz u Zosi (z II cz. D zia d ó w ), ״d z iew czy n y z tej w io sk i”, k tó ra , p rzeciw n ie, nie c h c iała przeży ć m iłości, ״d o tk n ą ć ziem i”. P o zo rn ie p a ra d o k s a l­

ny, g d y ż w k reacji Zosi, co nie ch ciała k o c h ać i p o n io sła za to k arę, m o ż n a d o p a trz y ć się realizacji a rebours m aksym y, w y g ła sz an e j p rz ez F ran cesk ę - por. niżej; w p ły w y p o szczeg ó ln y ch d z ie ł n a sieb ie nie n a le ż ą je d n a k d o te m a tu .

13 To, że z ad a ć m ia ł ją z a z d ro sn y m ąż, n a le ż y je d y n ie d o sfery aluzji i - in te rp re ta c ji tek stu .

11

(12)

ra k te ru u cz u ć i uczynków , n a ich ״u w z n io śla n iu ”. F ran c esca ap e lu je do u czu ć słu c h a c z a (D an teg o - w ę d ro w c a , ale i n aszy ch !) po to, by o d w ieść go (n a s?) o d o cen y etycznej jej p o stę p o w a n ia . J e s t w tym m istrz y n ią rom antyków , ró w n ie ż i G u staw a.

Miłość, co łatwo serc zacnych się chwyta, Skuła go czarem mej ziemskiej postaci;

Wzdrygam się pomnąc, ja k była zabita.

Miłość, co zawsze miłością się płaci, Tak mi kazała w nim podobać sobie, Że go nie zgubię ju ż ni on mię straci.

Miłość nas śmiercią położyła w grobie...

(Pieśń V, s. 44, w. 100-106)14

W yw ód F ranceski je s t b ard zo z re to ry z o w a n y i z m ierza d o p rz e ­ k o n a n ia D a n teg o o, w istocie, b ra k u w in y jej i jej k o ch a n k a. Roz­

p o cz y n a o n a o d stw ie rd z e n ia o p o w sze ch n ej sk ło nn ości do m iłości u lu d zi o ״szlac h etn y m sercu ” (Ta miłość, któ ra szybko się r o z ż a r z a / w szla ch etn ym sercu15) - by, kolejno, w yzn ać, iż jej p ięk n o (bella p erso n a 16) w z b u d ziło m iłość w m ężczy źn ie i p rzejść do m aksy m y

14 D. A lighieri, B oska Kom edia: Piekło, tłu m . E. P orębow icz, W arszaw a 1961.

A w tłu m a c z e n iu A. Kuciak:

Tę miłość, któ ra szyb ko się ro zżarza w szla ch etn ym sercu, tchnęła w eń m a postać, w zięta m i w sposób, co m n ie w cią ż obraża.

Miłość, co m iłość chce z a m iłość dostać, ta k m n ie osobą jego zachw yciła,

że z nim , j a k w idzisz, się nie m ogę rozstać.

M iłość do śm ierci nas zaprow adziła.

(D. A lighieri, P iekło, tłu m . A. Kuciak, P o z n a ń 2 0 0 2 , s. 4 5 ).

Am or, c h ’al cor g en til ra tto s ’apprende prese costui de la bella persona

che m i f u tolta; e’l m odo ancor m ’offende.

Am or, c h ’a nullo a m a to a m a r perdona, m i prese del costui p iacer s'1 fo rte, che, com e vedi, ancor non m ’abbandona.

A m o r condusse noi a d u n a m orte.

Ź ró d ło : h ttp ://w w w .lib e rlib e r.it/b ib lio te c a /a /a lig h ie ri/la _ d iv in a _ c o m m e d ia _ e d iz io - n e _ s c a rta z z in i_ v a n d e lli/p d f/la _ d iv _ p .p d f

15 Te c y ta ty p o c h o d z ą z tłu m a c z e n ia A. K uciak; por. p rzy p . 14.

16 N a te m a t z n a c z e n ia o k re śle n ia bella persona istn ie je w ie le in te rp reta cji: o g ó ln ie rzecz b io rąc, o z n a c z a o n o nie tylko o so b ę p ię k n ą fizycznie, ale, ja k b y ś m y dziś p o ­

12

(13)

m ów iącej o k o n ieczn y m c h a ra k te rz e w z ajem n o ści: Miłość, co m iłość chce za m iłość dostać17, a n a s tę p n ie p o żalić się n a p o n ie sio n ą śm ierć, której p rz y czy n ą m ia ła być w ła śn ie m iłość. O siąg a swój cel, w z ru ­ szając D a n teg o - w ę d ro w c a aż do o m d len ia.

N a w iasem m ów iąc, n a co u w a g ę zw rócili k o m en tato rzy , n ie w ia ­ d o m o z p ew n o śc ią, ja k ciężki by ł g rz ech F ran ceski i jej u k o ch a n eg o . Z jej słów d o w ia d u je m y się, że, w trak c ie cz y ta n ia p rz e z n ich o pisu p o c a łu n k u in n y ch cudzołożników , L ancelo ta i G inew ry, żo n y k ró la A rtu ra (Lancelot z Jeziora), p o ca ło w ali się, ״n a ś la d u ją c ” b oh ateró w .

Raz dla zabawy czytaliśmy boje, Gdzie wpadł Lancelot w miłosne więzienie;

Byliśmy sami, bezpieczni oboje.

Czasem nad księgą zbiegło się spojrzenie I zdejmowało z lic barwy rumiane - Ale nas zmogło jedno okamgnienie.

Kiedyśmy doszli, gdzie usta kochane Rycerz całował w nieowładnej chęci, On, z którym nigdy ju ż się nie rozstanę,

Drżący do ust mych przywarł bez pamięci;

Księga i pisarz Galeottem byli - W ten dzień jużeśmy nie czytali więcej.

(Boska Komedia: Piekło, Pieśń V, s. 44, w. 127-138)18

w ied zieli, o so b ę ״ z k la s ą ”. W iąże się ró w n ież z c a łą śre d n io w iec zn ą k u ltu rą m iło ­ ści d w o rn e j, f i n ’am or, d o k tó rej p o b u d k ą m iało być w ła śn ie ta k ie d u ch o w o -fizy c zn e p ięk n o w y b ran k i. To o sta tn ie o k reślen ie n a le ż y tu ro z u m ieć d o sło w n ie , gdyż k a w a ­ le r w y b i e r a ł sobie d a m ę serca n a p o d sta w ie w ła śn ie p o s ia d a n ia p rz ez n ią o w eg o p rz y m io tu . N a te n te m a t por. też Wstęp, w: Tristan i Izolda, tłu m a c z e n ie i o p ra c o w a ­ nie J. G orecka-K alita, W ro c ław -W a rsz aw a -K ra k ó w 2 0 0 6 .

17 M aksym y, sk ą d in ą d o p a rte j n a k o n cep cji m iłości, o b ecn ej m .in . w tra k ta c ie A ndrei C a p e lla n u s a De am ore (1 1 8 6 ).

18 N oi leggiavam o u n giorno p e r diletto di L ancialotto com e a m o r lo strinse;

soli eravam o e sen za alcun sospetto.

Per p iu fia te li occhi ci sospinse quella lettura, e scolorocci il viso;

m a solo u n p u n to f u quel che ci vinse.

Q uando leggem m o il disiato riso esser basciato da co ta n to am ante, questi, che m a i da m e non f ia diviso,

— 13 —

(14)

D a n te p o z o sta w ia n a s je d n a k w n iep ew n o ści tego , czy p o c a ­ łu n e k był ich n ajw ięk szy m g rz ech e m , k a ż ą c F ran cesce w y zn ać, iż

״teg o d n ia ju ż n ie czytali w ięcej”. M o żn a te sło w a zro zu m ieć tak , ja k n ie k tó rz y krytycy, czyli jak o w y z n a n ie b o h a te rk i, iż p o c a łu n e k z a p o c z ą tk o w a ł m a łż e ń sk ą z d rad ę, ale m o ż n a te ż u zn a ć, iż w strz ąs, ja k im by ł ów n ie sp o d z ie w a n y p o c a łu n e k , n ie p o zw o lił im k o n ty n u ­ ow ać le k tu ry - m o że n a w e t p o w o d u ją c w y rz u ty su m ien ia? - choć teg o n ic n ie d o w o d zi. Jak k o lw iek było, D a n te - a u to r p o sła ł ich do p iek ła, su ro w o o ce n ia jąc g rz ech (k tó ry w tym d ru g im p rz y p ad k u byłb y zn aczn ie m niejszy ). K azał n a w iek i p rz eb y w ać ra z e m i n ie m ó c zn aleźć sp o cz y n k u 19. A D a n te - b o h a te r zem d lał...

S y tu a cja G u staw a b y ła in n a niż F ranceski (p rz y p o m in a raczej sy­

tu a c ję W e rte ra i S aint-P reux, o czym d alej): nie za k o ch ał się w m ę ­ żatce, lecz w dziew czynie, k tó ra w y szła pó źn iej za m ąż. J e d n a k i je g o m iłość zro d ziła się p o części w sk u te k lektury, choć w inny, m n iej g w a łto w n y sposób: książki ro z b u d z iły w n im w y o b ra źn ię i o cz ek iw an ie id e a łu , k tó reg o d łu g o n ie m ó g ł zn a le źć20. U tra ta ow ej

״boskiej k o c h a n k i”, k tó rą w reszcie sp o tk ał, w y d a je m u się sk ra jn ą n iesp ra w ied liw o ścią.

G u staw p rz y p o m in a F ranceskę w sp oso bie p rz e d sta w ia n ia sw ojej h isto rii tak , by n ie tylko w z b u d zić w n a s w sp ó łczu cie, ale i b y p rz e k o n a ć do sw oich racji. C ała je g o o p ow ieść m ó w i o b ó lu w s p o m in a n ia m in io n ej rad o ści w chw ili sm u tk u , choć n ie w y g ła ­ sza aforyzm ów , ja k F rancesca: N ie m a dotkliw szej bo leści/ N iźli dni szczęścia w sp o m in a ć w niedoli21, k tó ra cytuje - B oecjusza (Conso- latio p h ilosophiae), k tó ry z kolei p rz y ta c z a sto ick ą m aksym ę: N a m

La bocca m i bascio tu tto trem ante.

G aleotto f u ’l libro e chi lo scrisse:

quel giorno p iu n o n vi leggem m o avante.

19 To, że są m io ta n i w ic h rem , sy m b o liczn ie u k a z u je c h a ra k te r ich g rz e c h u - n a m ię t­

ności.

20 W arto tu w s p o m n ie ć o le k tu rz e , d o k tó rej alu zję ro b i D ziew ica z I części D zia d ó w , Valerie M m e d e K rü d e n er (1 8 0 3 ), a k tó ra w y w rze ć m ia ła n a n ią w p ły w p o d o b n y ja k w s p o m n ia n e w yżej p o w ieści n a G u staw a .

21 B oska K om edia, P ieśń V, s. 44, w. 1 2 1 -1 2 2 . (...) N essun m aggior dolore

che ricordarsi del tem po felice ne la m iseria (... )

— 1 4 —

(15)

in o m n i adversitate fortu n a e infelicissim um est genus in fo rtu n ii fuis- se felicem [w każdej p rzeciw n o ści losu najw ięk szy m nieszczęściem je s t to, że kiedyś było się szczęśliw y m ]22. W y głaszan ie afo ry zm ó w to raczej d o m e n a K siędza; te n a k u ra t m ó w i coś in n eg o , o d w o d z ą c o d b o lesn eg o w sp o m in a n ia : (...) boleść p r z y p o m n ie n ia / N as sam ych traw i, a nic w koło nas nie zm ien ia ! (s. 78, w. 8 5 1 -8 5 2 ) .

F rancesca, m ów iąc, że księga i p isa rz G aleottem byli23, k ład zie n ac isk n a to, że to opis u cz u ć L an celo ta i G inew ry, a o sta te c z n ie ich p o c a łu n k u o d e g ra ł ro lę p o d o b n ą do G ustaw o w y ch ״k siążek zbójec­

kich ”. S am D a n te zresztą m a św iad o m o ść p ew n ej ciągłości ״trad y cji n ieleg a ln e j m iłości” (k tó rą cu d z o ło ż n ą n az y w am y w o d n ie sie n iu do etyki, a k tó ra m a ró w n ie ż a sp e k t z ła m a n ia p e w n e g o spo łeczn eg o ta b u ), k aż ąc F rancesce alu zy jn ie p rzy w o ły w ać dzieje ta k ic h po staci, ja k L ancelot i G inew ra, a ta k ż e u m ieszc zając w ty m sam y m k ręg u

co F ranceskę, T ristan a24.

W arto zw rócić u w a g ę n a to, że, o ile F ran c esca (b o h a te rk a D a n ­ teg o ) m ia ła swój p ie rw o w z ó r w rzeczy w isto ści25, o ty le zaró w n o T ristan i Izolda, ja k L ancelot i G inew ra, byli ״k o ch a n k am i k siąż­

k ow ym i” (czy, ostro żn iej, k reacjam i lite rac k im i!). P odk reśla to rolę le k tu ry ja k o źró d ła m iłości - i c u d z o łó stw a z a raz em . A w ięc d e p r a ­ w u ją c ą ro lę książki.

A czy G u staw m ó g łb y określić d zieło D an teg o m ia n e m ״książki zbójeckiej”? D obre p y tan ie, choć b e z se n so w n e . D obre, gdyż p o d n o si k w e stię tego, czy ro m a n ty k m ó g łb y zd y stan so w ać się, p o p ierw sze, do d zieła o tak iej w y m o w ie, ja k B oska K om edia, po w tó re - do d z ie ­ ła ta k zak o rze n io n e g o w k u ltu rz e . B ezsen so w n e zaś, gdyż doty czy G u staw a. P o stać lite ra c k a n ie m a, ja k w iem y, żad n ej p o ten cja ln o śc i;

22 Ź ródło: h ttp ://w w w .g u te n b e r g .o r g /f ile s /1 3 3 1 6 /1 3 3 1 6 - 8 .tx t. Por. Bo w e w sz ys t­

kich przeciw nościach losu n a jw iększy m nieszczęściem je s t p a m ię ć o tym , że się było szczęśliw ym . A nicius M an liu s S ev e rin u s B o eth iu s, O pocieszeniu ja k ie daje filo zo fia , III, 4, tłu m . W. O lszew ski, W arszaw a 1 962, s. 31.

23 G a leo tto - to G a leh a u t, m ars z a łe k d w o ru k ró la A rtu ra , p o śre d n icz ąc y m ięd z y L an celo tem i G in ew rą, ż o n ą k ró la A rtu ra, ja k o k o ch an k a m i.

24 W isto cie p o w in ie n się tu z n aleź ć p rzy n ajm n ie j w to w a rzy stw ie Iz o ld y - z a s k a k u ­ ją c a je s t je j n ieo b e cn o ść (w k o ń c u to o n a b y ła z a m ę ż n a , a w ięc jej sy tu acja b ard ziej p rz y p o m in a sy tu ację F ran cesk i!).

25 Z n ac zn a część jej h isto rii, o p o w ia d a n e j czę sto tak , ja k b y sta n o w iła część fab u ły P iekła, p o ch o d zi, j a k w iem y, sp o z a tek s tu , i sta n o w i re z u lta t d o c ie k ań badaczy.

— 15 —

(16)

je s t ty m i tylko tym , co zech ciał o niej n a p isa ć jej tw ó rc a - a o n k a z a ł G ustaw o w i w sp o m n ie ć je d y n ie o W erterze i H eloizie. Błąd, p o leg ają cy n a zig n o ro w an iu teg o fa k tu (por. przy p. 2 6 ), p o p e łn ia ją n ajw y b itn iejsi znawcy, sk ą d in ą d św iad o m i w szelk ich g ranic, is tn ie ­ ją c y c h m ię d z y tw ó rc ą a tek stem , b io g rafią a u to ra a k re acją po staci, lecz stw ierd z ający m im o to, że b o h a te r ״p o w in ie n ”, ״m ó g łb y ”, ״ zdo- ła łb y ” coś uczynić, lu b p rz eciw n ie - czegoś zan iech ać. W p e w ie n sp osó b w ięc p o stę p u ją tak, ja k p o staci lite rac k ie , k tó re opis u czu ć - lu b p o c a łu n k u - a n g a ż u je w ta k im sto p n iu , że p o d je g o w p ły w e m u le g a ją em o cjo m ״p a p ie ro w y c h ” boh ateró w .

In n ą k w e stią je s t p y tan ie, czy - i e w e n tu a ln ie d laczeg o - G u­

s ta w p o w i n i e n (jakkolw iek a b su rd a ln ie to b rzm i) za ta k ą księ­

gę - zbójecką - u z n a ć Piekło. Inaczej m ów iąc, czym m o g łab y m u zaszkodzić, ja k w ypaczyć je g o poglądy, dlaczeg o sk iero w ać go ku n iew łaśc iw y m w yborom .

G ustaw , p rz e k lin a ją c lek tu rę , p o stę p u je p o d o b n ie ja k F rance- sca26: zrzu ca o d p o w ied z ia ln o ść za sw oje p rzeży cia, za swój los, n a książki, p o b u d z a ją c e w y o b ra źn ię, sk łan iając e d o p o sz u k iw a n ia id e ­ a łu - i ro z p a la ją c e zm ysły:

Nie cierpiąc rzeczy ziemskich nudnego obrotu, Gardzący istotami powszechnej natury,

26 S k ą d in ą d F ran cesc a, ja k o rz e k o m a n a m ię tn a czy teln iczk a (a zasó b jej le k tu r p ie ­ czo ło w icie o d tw o rz y li liczni k o m e n ta to rz y B oskiej K om edii n a p o d sta w ie cytatów , p rz y p o m o cy k tó ry c h w y ra ż a o n a sw oje m yśli i uczu cia, o czym pisze m .in. A. Ku- ciak, D ante ro m a n tyk ó w , P o z n a ń 2 0 0 3 , s. 1 1 5 ), m ia łab y p o n o ć zgrzeszyć p rz e d e w szy stk im n iew łaściw y m sp o so b em c zy tan ia . Z a g a d n ie n iu te m u p o św ięcił cały ro z ­ d z ia ł V P. L evine, R efo rm in g the H u m a n ities... P o d o b n a in te rp re ta c ja w y n ik a, m o im z d an iem , z n a d m ie rn e g o ״u s a m o d z ie ln ia n ia ” b o h a te ra , tra k to w a n ia go ja k o o so b y re aln ie istn iejącej, nie zaś o g ra n ic zo n e j ra m a m i te k s tu , w o b rę b ie k tó re g o istn ieje.

Levine d o w o d z i, że F ran c esca ״ źle c zy ta ” lite ra tu rę , b o n a p rz y k ła d p rz e rz u c a o d ­ p o w ie d zialn o ść za p o c a łu n e k z G in ew ry n a L an c elo ta (czyli, w jej p rz y p ad k u , Pa- o la ), m yli o k o liczności (T ristan m iał p o c ało w a ć Iz o ld ę p rz y g rze w szachy, nie p rz y le k tu rz e ). P o strz e g a p o n a d to siebie p o n o ć w k a te g o ria c h cliche, ja k o ״ zak o c h u ją cą się p o p rz e z le k tu rę ” - tak , ja k Lyropie i Floris, c zy tający o p o w ieść O w id iu sz a o Py- ra m ie i Tysbe, itd . M im o p o z o rn ie p rz e k o n u jąc e g o w y w o d u tak ie ujęcie w y d a je się n a zb y t w s p ó łc z esn e i z a p e w n e o b ce m yśli D an teg o . N ie u w z g lę d n ia o n o p o n a d to teg o , że ״b łę d y ” b o h a te rk i w c y to w a n iu p rz ec zy ta n y ch k siążek m o g ą nie być z a m ie ­ rz o n e (p rze z a u to ra ) p o to, b y j ą sc h a ra k tery z o w a ć ja k o ״ złą czy teln icz k ę”, lecz być b łę d a m i a u to ra - zam ie rz o n y m i (w jak im ś in n y m celu ) lu b nie, alb o re z u lta te m je g o z a m ia ru arty sty czn eg o .

— 1 6 —

(17)

Szukałem, ach! szukałem tej boskiej kochanki, Której na podsłonecznym nie bywało świecie, Którą tylko na falach wyobraźnej pianki Wydęło tchnienie zapału,

A żądza w swoje własne przystroiła kwiecie.

(Dziady cz. IV, s. 49-50, w. 161-167)

״K ochanek M aryli” n ie m ó w i je d n a k , ja k F rancesca, że to sam opis p o c a łu n k u p o staci książko w ych sp ro w o k o w ał w y b u c h jeg o u c z u c ia 27: o in n y ch p o d o b ie ń s tw a c h m ięd zy o b y d w o jg iem była ju ż m o w a, a m ian o w icie o o b w in ia n iu (zn ó w b ard zo p o d o b n ie ja k F ran cesca!) ״ z e w n ę trz n y c h okoliczności”, ״n ie u c h ro n n e g o c h a ra k ­ te ru m iłości” itp. G u staw za sw oją m iłość o d p o w ie d z ia ln y m uczyni (już nie tylko, choć ró w n ie ż) w sp ó ln ą z u k o c h a n ą le k tu rę (ży w o t Heloisy, ogień i łzy W ertera), ale i - ״n a tu rę rzeczy w isto ści”, ״z a sad ę m e ta fiz y c z n ą ”, a w istocie sam eg o B oga, z k tó reg o w oli, w e d le jeg o słów, n a m iłość sk az an i są ci, k tó ry c h p o łączy ł ze so b ą w chw ili stw o rz e n ia . Jeg o słow a

Grzechy? i proszę, jakież moje grzechy?

Czyliż niewinna miłość wiecznej godna męki?

(s. 54, w. 252-253)

w istocie b rz m ią ta k sam o, ja k p ró b y u sp ra w ie d liw ie n ia F ranceski.

W yw ód:

Ten sam Bóg stworzył miłość, który stworzył wdzięki.

On dusze obie łańcuchem u r o k u [podkr. moje MC-K]

Powiązał na wieki z sobą!

Wprzód, nim je wyjął ze światłości stoku, Nim je stworzył i okrył cielesną żałobą, Wprzódy je powiązał z sobą!

(s. 54, w. 252-259)

u z n a ć m o ż e m y za o d p o w ie d n ik a rg u m e n tu o ״kon ieczn o ści k o c h a ­ n ia ”. M ickiew iczow skie ok reślen ie ״u ro k ” w y d a je się w jak iś sp o ­ sób p o d o b n e do o k re śle n ia bella persona - zw ażyw szy n a p o ły fi­

27 To, że w e rsy p o św ię c o n e p o c ału n k o w i (z a ró w n o u s u n ię te ze w z g lę d ó w c en z u ral- nych, ja k te, k tó re p o z o stały ) b e z w ą tp ie n ia z a in sp iro w a n e m o g ły zo stać w y n u rz e ­ n iam i b o h a te rk i D an teg o , d o ty cz y je d n a k a u to ra i je g o d z ie ła, nie b o h a te r a (o b e z p o ­ śre d n im w p ły w ie F ran c esk i n a G u s ta w a nie m am y ż a d n e g o p o w o d u m ó w ić).

— 1 7 —

(18)

zyczny, n a p o ły d u c h o w y c h a ra k te r o d d z ia ły w a n ia teg o p rz y m io tu . A G u staw o w e sło w a Teraz, kied y złych ludzi odłącza nas ręka (s. 54, w. 2 6 0 ) - p rz y p o m in a ją alu zję F ran ceski do krzyw dy, ja k ą w y rz ą ­ d ził im ״te n zły” (czyli m ąż) - choć b y ła o n a n ie p o m ie rn ie w iększa, bo F ran c esca i jej k o c h a n e k zginąć m ieli z ręki o w ego m ę ż a 28. In n y a rg u m e n t: p o d o b ie ń stw o w ieku, w y g ląd u , u p o d o b a ń (czy tan ie!), m yśli i u cz u ć k o ch a n k ó w te ż zbliża a rg u m e n ty G u staw a d o a rg u ­ m e n tó w Franceski:

Równi, choć różnych zdarzeń wykształceni ciekiem, Postawą sobie bliscy, jednostajni wiekiem,

Ten sam powab we wszystkim, toż samo niechcenie, Też same w myślach składnie i w czuciach płomienie.

(s. 82-83, w. 954-957)

Tak w ięc - gdyby p rz y zn ać G u staw o w i ja k ą ś p o ten cja ln o ść , g dy­

by cz y tał był P iekło29, m o ż n a b y u zn a ć, że u le g ł je g o w pły w ow i, ta k ja k F ran c esca - h isto rii L an celo ta i G inew ry, że M ickiew icz30 (p o d o b ­

28 P a m ię ta m y cały czas, że alu z ja ta je s t cz y teln a tylko w ó w czas, g d y u z n a m y za oczy w iste, iż u D a n teg o m am y d o c zy n ien ia z h is to rią re aln ie istn iejąc y ch lu d zi: F ra n ­ ceski d a R im ini i P aola M a la tes ty i ich losów , nie zaś p o sta ci w y k re o w a n y ch , k tó ry ch los, n ieo p isa n y w tekście, nie p o w in ie n być o d tw a rz a n y p rz ez p ro s tą a n alo g ię d o ich d o m n ie m a n y c h pierw o w zo ró w .

29 Ś la d ó w tak iej le k tu ry m o ż n a b y się d o p a try w a ć też w ro z w a ż a n ia c h G u s ta w a n a te m a t w sp ó ln y c h lo só w k o c h a n k ó w po śm ierci (k o n cep cja z w ią z a n a być m o że ró w ­ n ież z m ite m T ristan a i Izoldy, por. p o n iżej) i zależn o ści lo su k a ż d e g o z n ich o d teg o , ko g o o b d a rz y ł uczu ciem :

Kto z n a la z ł drugą sw ojej po ło w ę istoty, Kto n a d św ieckiego życia w yla tu ją c krańce, D uszą i ciałem g u b i się w kochance,

Jej tylko m yślą m yśli, je j oddycha tchnieniem , Ten i p o śm ierci ró w n ież w ła sn ą bytność traci, Ip r z y c z e p io n y do lubej postaci,

Jej tylko staje się cieniem.

Jeśli, żyjąc, św ięte m u był uległy p a n u , N iebieską z nich chw ałę dzieli;

A lbo ze z ły m do w iecznej strą co n y topieli, Jest bolesnego w sp ó ln ikie m stanu.

N a szczęście Bóg m ię zro b ił p o d d a n y m anioła,

Dla niej i dla m n ie p rzyszło ść śm ieje się wesoła. (s. 95, w. 1 2 5 2 -1 2 6 4 )

30 N a te m a t zw iąz k ó w z B oską K om edią III części D ziadów por. Z. S tefan o w sk a, O dantejskości trzeciej części ״ D zia d ó w ”, w: Próba zdrow ego ro zu m u , W arszaw a 2 0 0 1 . T am że n a te m a t u s ta le ń w cześn iejszy ch badaczy.

— 18 —

(19)

n ie ja k D a n te ?) n ie za zn aczy ł sw ojego d y sta n su do słó w stw o rz o n ej p rz e z siebie p o staci. Tak je d n a k n ie je st. D a n te u m ieścił b o w iem F ran cesk ę i P ao la w piekle, co, ja k w idzieliśm y, stoi w opozycji do sp o so b u , w ja k i k a z a ł się w y p o w ia d a ć sw ojej b o h a te rc e , i św iadczyć m u si o je g o o sąd z ie m o ra ln y m ich cz y n u 31. M ickiew icz n a to m ia st, m im o gorączk o w eg o o raz, z p u n k tu w id z e n ia lite rac k ie g o i e m o ­ cjo n aln eg o , n a d e r p rz ek o n u jące g o m o n o lo g u G u staw a (sk ą d in ą d u p io ra !), n ie p o z o sta w ił m u o sta tn ie g o sło w a - w k a ż d y m ra zie n ie n a zaw sze. K azał m u się ro z sta ć ze sw oją o sob ow ością, stać się K onradem . D ojrzeć. O dm ien ić. Nie w p iekle, lecz w w ięz ie n iu . P rzek ro czyć e ta p bycia n arcy sty czn y m p ro d u k te m le k tu ry i stać się żyw ym (choć n a p isa n y m ) człow iekiem . A w cześn iej - u św iad o m ić sob ie swój s ta n i je g o p rzy czyny32.

W racając do IV części D ziadów , e ta p u w sp ó łcz u cia a u to ra d la b o h a te ra , w a rto zauw ażyć, że sposób, w ja k i G u staw m ó w i o m ężu

31 Por. P. Levine, k tó ry p o w o łu je się n a w c ze śn iejszy ch k rytyków : D a n te ’s c o m m it­

m e n t to austere principles clashes w ith his evident love o f h u m a n p a rticularity. H is s y m ­ p a th y vies w ith his stern m orality. The p ilg r im n a m ed ״ D a n te ” is often a t odds w ith the a u th o r /n a r r a to r w h o bears the sa m e nam e. R efo rm in g the H u m a n ities..., s. 5. [W yzna­

w a n ie p rz ez D an teg o su ro w y ch z asad stoi w sp rzeczn o śc i z o czy w istą m iłością, ja k ą żyw i d o p o szczeg ó ln y ch lud zi. Je g o e m p a tia kłó ci się z p o w a g ą je g o m o raln o ści. P iel­

g rzy m z w an y ״ D a n te m ” czę sto nie zg ad z a się z a u to re m /n a rra to re m , k tó ry n o si to sam o m ia n o .]. W szystkie tłu m a c z e n ia tekstów , p o d a n e w k w a d ra to w y c h n a w iasa c h , p o c h o d z ą o d a u to rk i k siążki. L evine d o w o d z i, że D a n te ja k o n a r ra to r i ja k o b o h a te r p re z e n tu ją d w a o d m ie n n e sp o so b y p o d e jścia d o h isto rii F ran cesk i i P aola: D a n te - w ę d ro w iec p o p iek le d a je się zw ieść o p o w ie ści F ran c esk i i żyw i d la niej w sp ó łczu cie (k ieru je się u c zu c ie m ), p o d c za s g d y D a n te - p o e ta i filozof p o tę p ia c u d zo łó stw o , nie z n ajd u jąc d la ń ra c jo n a ln e g o u sp ra w ie d liw ie n ia w św iecie w y z n a w a n y c h p rz ez siebie w a rto śc i (k ieru je się ro z u m e m ). Z a u w a ż a m arg in a ln ie , iż ro m an ty cy b ez reszty z a ­ w ierzy li D a n te m u - w ę d ro w c y i p o szli w je g o ślady, u w a ż a ją c za u s p ra w ied liw io n e k a ż d e p o stę p o w a n ie , w y n ik a ją ce z u c z u c ia - ja k k o lw ie k ro z u m ian e g o , dodajm y.

32 W ydaje się, że, p o d o b n ie ja k D an te, a u to r D zia d ó w p rz e sz e d ł o d w sp ó łc z u cia do ro z u m o w ej i ety czn ej o cen y sw o jeg o b o h a te ra . M ickiew icz z je d n e j stro n y u k a z u je go ja k o g rz esz n ik a, z d ru g iej - ap elu je d o c zy teln ik ó w o w sp ó łc z u cie d la niego, z ro ­ zu m ie n ie , a p ro b a tę . N ieśw iad o m o ść te g o fa k tu leży u p o d ło ż a b łę d n y c h in te rp re ta c ji - n a p rz y k ła d tra k tu ją c y c h W ielką Im p ro w izację ja k o w y p o w ie d ź, z k tó rą a u to r się id en ty fik u je, a p o sta w ę K o n rad a - ja k o a p ro b o w a ln ą . T ym czasem M ickiew icz u k a z u ­ je b łą d tk w iąc y w p o sta w ie je g o b o h a te r a (z e ty czn o -relig ijn eg o p u n k tu w id z e n ia ) - i k a że m u p o k u to w a ć, c ałk iem ja k D a n te sw oim p o sta cio m , a czyni to w sposób p o z w ala ją c y n a m w sp ó łc z u ć K o n rad o w i (a zw łaszcza G u sta w o w i), p o d z ie lać je g o u czu cia. N a te m a t d w ó c h ro d z ajó w p o sta w y w o b e c b o h a te ró w : w sp ó łc z u cia i o cen y m o raln ej; por. ta k ż e Levine, R eform ing the H u m a n ities..., s. 56 i d alsze.

— 1 9 —

(20)

M aryli (p o d k reślając je g o s ta tu s i m a ją te k - ״h o n o ró w św iecąca b a ń k a ”, ״ zło to ”), je g o sam eg o u sta w ia n iejak o z g ó ry w roli L an­

ce lo ta - m ło d eg o k o c h a n k a G inew ry, żo n y k r ó l a A rtu ra, czy Tri­

s ta n a - k o c h a n k a Izoldy, żo n y k r ó l a M arka, czy P aola, zaś ow ego m ę ż a - w roli ״stare g o k ró la”33. M iłość d w o jg a m ło d y ch (i p ię k ­ n ych !) w e w szy stk ich ty ch (i licznych późn iejszy ch !) op o w ieściach je s t n a tu ra ln a , n ie z a w in io n a , k o n ieczn a. Z w iązek m a łż e ń sk i (n a o g ó ł ze stary m , m o żn y m , lu b p rz y n ajm n ie j b o g aty m !) - czym ś, co ciąży i p rz e sz k a d z a p ra w d z iw e j m iłości. Tego n ie w ym yślili ro m a n ­ tycy - oni w zięli to z le g e n d a rtu ria ń sk ic h , z op ow ieści o T ristanie i Izoldzie, z D a n teg o i p ó źniejszych... i p rz e k a z a li p o to m n y m .

S y tu a cja G u staw a b y ła je d n a k , zaznaczm y, o d m ie n n a o d sytuacji T ristan a czy P ao la - p o d o b n ie ja k W e rter czy S ain t-P reu x k o ch ał

״d ziew icę”, k tó ra d o p ie ro m ia ła w yjść za m ąż za in n eg o ; p o d o b n ie ja k ci o sta tn i n ie p o p e łn ia ł cu d z o łó stw a , lecz cierp iał z p o w o d u m i­

łości do cudzej żony, k tó ra n ieg d y ś b y ła je g o u k o c h a n ą . To ró ż n ic a w sto su n k u d o b o h a te ró w D antego, z a sa d n ic z a z p u n k tu w id z e n ia etyki. Czy je d n a k ro z strzy g ając a?

״R o m an ty czn y ” c h a ra k te r takiej m iłości - n iem o żliw ej, z g ó ry sk azan ej n a klęskę, ale n ie o d p a rte j ja k p o ry w b o h a te ró w D a n teg o - je s t k w e stią w a rtą oso b n y ch ro z w a ż a ń . D an te o ce n ia j ą n e g a ty w n ie z p u n k tu w id z e n ia etyki, p o sy łając F ran cesk ę i P ao la do p iek ła, lecz za raz em , ja k b y ła m o w a, p rz e d s ta w ia w tak i sp osó b, że czy telnik je s t sk ło n n y u to ż sa m ia ć się u czu cio w o z k o ch an k am i, w sp ó łcz u ć im - m o że i w z b u d z a ć w sobie p ra g n ie n ie n a śla d o w a n ia . Czyli - zn a jd u je się (z o sta je p o staw io n y ) w sytu acji o w ych ״u w ied zio- n ych le k tu rą ” - sk az an y ch n a piekło. M a p ra w o p rz e k lin a ć księgę...

D a n te - je g o Piekło - staje się sam o w sobie le k tu rą , k tó ra m o że p o p y ch a ć do g rzech u , w p isu ją c ą się w trad y cję, d o której w łoski p o e ta n aw ią zy w a ć k aż e sw ym b o h a te ro m . M oże stać się p rz y czy n ą

״u k ą sz e n ia ”34.

33 Co w o d n ie s ie n iu d o P u ttk a m e ra b y ło szczeg ó ln ie n ie z a s a d n e , ale za to zg o d n e z ״ ro m an ty cz n y m p a ra d y g m a te m ”.

34 Por. też: R eading a b o u t love w ith o u t concern f o r details - a n d y e a r n in g to be a ro­

m a n tic hero or heroine like those in hackneyed stories - is a sta te o f m in d a k in to lust.

I t is narcissistic., L evine, R efo rm in g the H u m a n ities..., s. 141. [C zytanie o m iłości b e z d b a ło ści o szczeg ó ły - i m a rz e n ie o b y c iu ro m a n ty c z n ą b o h a te rk ą lu b b o h a te re m ,

20

(21)

N a czym p o le g a to zjaw isko, z czego w y nika? Z p o d w ó jn eg o , ja k się w y d aje, p rz e k a z u w y sy łan e g o odbiorcy. J e d e n je s t sk iero w a­

n y do je g o ro z u m u i p o cz u cia słuszn o ści (lub, szerzej, m o raln o ści, etyki) i głosi, że cu d z o łó stw o , ła m a n ie ob ietn ic, grzech , u le g a n ie n ie k o n tro lo w a n y m p o ry w o m itp . są złem i z a słu g u ją n a p o tę p ie ­ n ie: w p rz y p a d k u D a n teg o - n a piekło. D rugi je s t sk iero w an y do em ocji i instynktów , n ie k ie d y n ieśw iad o m y c h , cz y teln ik a i sk łan ia go p e w n e g o ro d z a ju p o d s tę p e m do u to ż s a m ia n ia się z u czu ciam i i p o sta w a m i b o h ateró w , k tó rz y u p a d a ją . Nie b ez z n a c z e n ia je s t też este ty c z n y w y m ia r o p isu teg o , co ״ złe”, ״n ie s łu s z n e ”, lecz p ięk n ie o p isan e. P iękno i su g esty w n o ść o p isu z d e cy d o w a n ie sk łan ia n a s r a ­ czej do reakcji estety czn o -u czu cio w ej n iż ra c jo n a ln o -e ty c z n e j35.

p o d o b n y m d o b o h a te ró w ty ch b a n a ln y c h o p o w ieści - j e s t s ta n e m d u c h a b lisk im lu- b ieżn o ści. J e s t n a rcy z m e m .]. S ło w a te m og ły b y być o d n ie s io n e w p ro s t d o b o h a te rk i F la u b e rta - o czym niżej.

35 Por. ro z w a ż a n ia n a te n te m a t N o ela C arro lla: E m o tions p u t us in touch w ith our values. T hey enable us to size up a situ a tio n in term s o f value. B y p o rtra y in g a situ a tio n in term s o f an em otive optic, then, an a u th o r or director can m obilize so m e o f o ur m o st im p o rta n t a u to m a tic m echanism s f o r detecting value a n d th en f o r com prehending the situ a tio n s in question u n d e r its aegis. (...) E m o tions are a tool f o r m a k in g ju d g m e n ts w hich do n o t require reflection on abstract principles, b u t w hich size up circum stances autom atically. (...) the typical n arrative can en list the em otions in the service o f ethical understanding, sh a p in g the situ a tio n in a w a y th a t m a kes it m o ra lly intelligible, th a t sh o w s us w h a t is a t stake, a n d how to evaluate it.; (...) the em o tio n s them selves are suspect as sources o f m oral understanding. (...) everyone kn o w s th a t the em o tio n s can be m a n ip u la te d (...). There is no gen u in e clarity to be h a d fr o m typical narratives. A t best th eir distortions are m ista ken f o r clarity as the result o f the em o tio n a l m a n ip u la ­ tion o f readers, listeners, a n d v iew ers.; N a rra tive a n d the E thical Life, w: A r t a n d Ethical Criticism, ed . b y G a rry L. H ag b erg , B lackw ell P u b lish in g 2 0 0 8 , s. 4 2 - 4 3 . [Em ocje p o z w a la ją n a m w c h o d zić w k o n ta k t z n aszy m i w a rto śc ia m i; u jm o w ać sy tu ację w k a ­ te g o ria c h w a rto ści. P o rtre tu ją c ja k ą ś sy tu ację w k a te g o ria c h o p ty k i e m o c jo n aln ej, a u to r lu b reży ser m o że z m o b iliz o w ać n iek tó re n a sz e a u to m a ty c z n e m e c h an iz m y w y ­ k ry w a n ia w a rto ści i p o jm o w a n ia ich p o d ty m k ą te m . (...) U czucia są n a rz ę d z ie m w y d a w a n ia sądów , k tó re nie w y m a g a ją refleksji n a te m a t a b strak cy jn y ch z asad , lecz a u to m a ty c z n ie o c e n ia ją sytuacje. (...) ty p o w a n a rra c ja m o że p o słu ży ć się e m o cjam i, b y u m o żliw ić n a m z ro zu m ie n ie ety c zn e, o k reślen ie sytu acji w sp o só b m o ra ln ie intel- ligibilny, u k a z a ć n am , o co c h o d zi i ja k to oc en iać. (...) sam e em o cje są p o d e jrz a n e ja k o ź ró d ło m o ra ln e g o z ro zu m ie n ia. (...) k a ż d y w ie, że u c z u c i a m i m o ż n a m a ­ n i p u l o w a ć [podkr. - MC-K]. W ty p o w y ch n a rra c ja c h nie istn ie je p ra w d z iw a czy­

stość. W n a jle p szy m ra zie p rz e k rę ca n ie w n ich fa k tó w m o że być m y lo n e z czystością w s k u te k em o cjo n aln ej m an ip u la c ji c zy teln ik am i, słu ch aczam i, w id z am i.].

21

Cytaty

Powiązane dokumenty

 Fizyka, 7.3: wyjaśnia powstawanie obrazu pozornego w zwierciadle płaskim, wykorzystując prawa odbicia; opisuje zjawisko rozproszenia światła przy odbiciu

W mojej pierwszej pracy trafiłem na towarzystwo kolegów, którzy po robocie robili „ściepkę” na butelkę i przed rozejściem się do domów wypijali po kilka

Równocześnie nie sposób nie zauważyć, że chaos stał się tak stałym elementem naszej rzeczywistości, że wy- daje się, że zarówno zarządzający, personel medyczny, jak

Podobno ten pociąg miał gdzieś jechać na wschód, wieźć jakieś towary i właśnie od tego się wszystko zaczęło. O tym słyszałem już w

W listopadzie 2019 roku, w piątą rocznicę śmierci, rozpoczął się proces beatyfikacyjny lekarki i misjonarki, której życie – jak napisał przewodniczący

Dwunastu chłopców, wśród których są Kowalski i Nowak losowo dzielimy na trzy równoliczne drużyny.. Odcinek CD jest cięciwą

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

Choć z jedzeniem było wtedy już bardzo ciężko, dzieliliśmy się z nimi czym było można.. Ale to byli dobrzy ludzie, jak