• Nie Znaleziono Wyników

Nietzscheanizm Wyspiańskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nietzscheanizm Wyspiańskiego"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

Aniela Łempicka

Nietzscheanizm Wyspiańskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 49/3, 37-66

(2)

NIETZSCH EAN IZM W Y SPIA Ń SK IEG O O jak im nietzscheanizm ie mowa

T erm in ,,nietzscheanizm u dla ludzi, k tó rz y przeżyli hitlery zm , ma fata ln ą barw ę uczuciową. W jakiej m ierze historyczne koleje filozofii Nietzschego b y ły zgodne z jej istotnym i założeniam i? L ukâcs rzeczowo i sk ru p u la tn ie udow adnia reakcyjność nauki niem ieckiego filozofa i w yciąga konkluzję, że m im o w szystkich w ulgaryzm ów in te rp re ta c y jn y ch , jakich dopuścili się naziści, są oni praw ow ity m i dziedzicam i m yśli N ietzscheańskiej к

N ietzsche i po ostatniej w ojnie m a jednak swoich gorących obrońców. Z nalazł się w śród nich rów nież A lb ert C a m u s 2. O broń­ cy N ietzschego p ró b u ją uratow ać niem ieckiego filozofa od p rz y ­ właszczeń narodow ego socjalizm u.

D ługo pew nie będziem y jeszcze dociekać, jak w ygląda cała praw da w fatalnej przygodzie nietzscheanizm u. Nie jest m oim za­ m iarem w tej rozp raw ie ani podw ażanie oskarżeń Lukacsa, ani polem ika z Cam usem i in ny m i obrońcam i Nietzschego 3. P a d a ­ jący na tę filozofię cień k rem ato rió w dom aga się nad nią sądu m yślicieli. A le cień ów nie pow inien przesłonić ani całej złożono­ ści filozofii N ietzschego i jej późniejszych kolei, ani tego, że oprócz tragicznej służby politycznej należy w dziejach m yśli

1 G. L u c â c s , N ie tz s c h e i f a s z y z m . M y ś l W s p ó ł c z e s n a , 1947, nr 3, s. 305 i n.

2 A. C a m u s , N ie tz s c h e et le nih ilism e. L e s T e m p s M o d e r n e s , 1951, nr 7, s. 203: „Dans l’his to ire de l’in tellig ence, e x c e p t io n faite pou r M a r x ,

l’a v e n tu r e d e N ie tz s c h e n ’a pas d ’éq u iv a l e n t, nous n ’auro ns ja m a is fini d e ré p a r e r l’in j u s t ic e qui lui a été faite. On c o n n a it sa ns d o u te d es ph ilosoph ies qui on t été tr a d u ite s , e t tr a h ie s d an s l’histo ire . Mais j u s q u ’à N ie tz sc h e et le n a tio n a l- so c ia lis m e , il é ta i t sans e x e m p l e qu ’une p e n s é e to u t e n tiè re écla irée p a r la n o b le s s e et les d é c h ir e m e n t s d ’u n e â m e e x c e p t io n n e ll e ait été il l u ­ s trée a u x y e u x du m o n d e p a r une p a r a d e d e m en s o n g es, e t p a r l’a f f r e u x e n ta s s e m e n t des c a d a v r e s co n c e n tr a ti o n n a ir e s “.

3 W ym ien ić tu przede w szy stk im w y p a d a reh a b ilitu ją cą N ietzsch eg o m o­ nografię W. А. К a u f m a n n a, N ietzsch e: P hilosopher, P sych o lo g ist, A n t i ­

(3)

ludzkiej zapisać na jej konto niejedno odkrycie k sz ta łtu jąc e świadomość człowieka X X stulecia.

W łaściw a filozofia Nietzschego zostaje zresztą poza ram am i niniejszych rozw ażań. M ówiąc o nietzscheanizm ie W yspiańskiego nie m am na m yśli zespołu poglądów stanow iących in d y w id u aln ą własność niem ieckiego filozofa. Chodzi m i raczej o jej p u n k t w yjścia, o założenia generalne b y tu i o w izję św iata, k tórej do­ pracow yw ały się i k tó rą przeżyw ały wówczas szerokie europejskie koła in telek tu aln e. Pod piórem Nietzschego ferm en tu ją c e w ty m ruchu um ysłow ym poglądy otrzym yw ały ty lk o najb ard ziej n ie ­ ustraszony i parad o ksalny w ygląd, k tó ry zapew nił im niezw ykłą moc agitacyjną.

C harak teryzu jąc w k ilku pun k tach najw ażniejsze cechy rodzą­ cego się św iatopoglądu należy zacząć od stw ierdzenia, że c e n traln e m iejsce o trzy m uje w nim problem ogólnej s tru k tu ry bytu . J e st to tem a t epoki, tak ja k do niedaw na tem atem epoki było spo­ łeczeństwo i jego organizm . Nie podzielałabym negatyw nego stosunku Lukacsa do p asji dekadentyzm u dla generalnych za­ gadnień b y tu i człow ieka4. Tem at ten przygotow ała nauka dzie­ w iętnastego stulecia, przede w szystkim nauki przyrodnicze, a w nich biologia i d arw inizm , oraz odkrycie dialekty ki. To po­ łączenie pozwoliło na rew izję ogólnego m odelu św iata w skali powszechnej świadomości ludzi w ykształconych. O statecznie sta je się n ieak tu aln y m odel b y tu ukształtow any przez w yobrażenia tra - dycyjne, k tó ry m patronow ała r e lig ia 5. Je st to p u n k t, w k tó ry m nietzscheanizm spotyka się z egzystencjalizm em . O krzyk N ietzsche­ go: „Bóg u m arł!“ — znalazł, jak wiadomo, u egzystencjalistów duży rezonans. Oba k ieru n k i um ysłow e różnią się natom iast w postaw ie, jak ą zajm u ją wobec św iata uw olnionego od Boga.

Toteż jako dru g ą cechę nietzscheańskiego n u rtu m yśli trzeb a w ym ienić — fascynację życiem. Je st to czas, w k tó ry m przez E u ­

4 G. L u k â c s , I deologiczn e p o d s t a w y a w a n g a r d y z m u . Z e s z y t y T e - o r e t y c z n o - P o l i t y c z n e , 1957, nr 9/10.

5 M on ografista N ietzsch ego (J C.. L a n n o y , N ie tz s c h e ou l’his to ire d'un é g o c e n tr ism e ath ée. T raduit du néerlan d ais. P a ris 1952, s. 361) op isu jąc

rozm iary w in y n iem ieck ieg o filo zo fa w ob ec św ia to p o g lą d u relig ijn eg o , łączy go w prostej lin ii z F eu erbachem i M arksem : „C o m m e ch e z F euerbach e t M arx,

cet a th é ism e est une é m a n c ip a tio n de l’h o m m e , une réh a b i li ta t io n de la v a le u r n a tu r elle d e l’h o m m e, v a le u r qu e la relig ion a v a i t s u p p r im é e . A in s i l ’a th é i s m e est le côté n é g a tif de l’h u m a n i s m e n ie tzsc h é e n qui m e t l’h o m m e au c en tr e de l’u n iv e r s, a la pla ce qui a p p e r t ie n à D ie u “.

(4)

ropę przeszła bu rza nihilizm u. Rozpadowi w szystkich w artości w y­ daje się opierać jedy nie w artość najbardziej elem entarna. Życie — na pew no istn ieje i ono jedno stanow i w artość bezsporną. O dkrycie to sta je się n ajsiln iejszym przeżyciem m odem y, p u n k tem arch i- m edesow ym filozofii Nietzschego, i nie kończy się z m oderną; przeciw nie, rozw ija się w dw udziestoleciu, unow ocześniając z bie­ giem lat swój strój filozoficzny.

Trzecia cecha — to d ialek tyk a jako zasada bytu . N ietzscheanizm przynosi w izję św iata rozszarpyw anego przez sprzeczności, p ojm u ­ je b y t jako n ieu stan n ą w alkę.

C zw arta — w ynika z poprzednich. J e s t nią proklam ow anie ko­ nieczności przew artościow ania w artości i próby dokonania tego przew artościow ania.

P ią ta — to apostolstw o siły, p o stu lat woli mocy. W zór m oralny a k ty w n e j, agresyw nej, ale i b o haterskiej postaw y wobec życia z ajm u je m iejsce daw nego w zoru zaparcia się siebie dla dobra w szystkich.

W tej w ersji nietzscheanizm w y w arł — ja k w iadom o — w pływ n a pisarzy X X w. tej rangi co G ide i M ann, w bliskim związku z nim pozostaje futu ry zm . W różny sposób całe dw udziestolecie kon tynuow ało zarów no rozpoczętą w m odernie pracę nihilizm u, ja k ew angelię pełni życia i walczącego silnego człowieka.

F akt, że hasła nietzscheańskie znalazły się na hitlerow skich sztandarach, zniechęcił w spółczesnych do m anifestow ania na głos postaw y uznającej życie i jego siłę za najw yższe w artości by tu. To m ilczenie nie oznacza jed n ak jej nieobecności. W m iędzyczasie stała się ona bow iem w łasnością niczyją, chlebem powszednim nowoczesnego człowieka. Po ostatnich k atastro fach , k tó re zgo­ tow ała sobie ludzkość, i w obliczu m ożliw ych now ych k atastro f — w artości życia i siły u tra c iły w iele z pierw otnego optym istyczne­ go sensu. E gzystencjaliści — jak w iadom o — propo nu ją postaw ę boh atersk ą nie w w ersji zaborczej, lecz obronnej — m ęstw o jako szansę ocalenia godności człowieka skazanego na przem oc i za­ gadki św iata.

P rzeciągnięta tu linia od m yśli m odernistycznej do współczes­ nej nie służy doraźnej tylk o aktualizacji. Choć ciągle jeszcze m a­ m y dla m oderny tylko gest lekcew ażenia, to tam , od ruchów um ysłow ych ostatniego przełom u wieków poczyna się świadomość nowoczesnego człowieka.

(5)

O kreślenia „now oczesny“ używ am nie dając m u znaczenia w artościującego. Nowoczesność m yśli nie przesądza ani jej słusz­ ności, ani jej rangi. (Nowocześni są i kom uniści, i faszyści.) O kre­ ślenie „nowoczesny“ w łącza natom iast przedm iot określenia w k rąg rzeczy isto tn y ch dla naszych czasów i w ten sposób n ad aje m u jed n ak pew ną w artość — w artość życia. Póki poznanie sam ych siebie będzie interesow ało ludzi, słowo „now oczesny“ m a rację b y tu — nie m a co się od niego odżegnywać. W ty m sensie n u rt nietzscheanizm u jest n iew ątpliw ie nowoczesny, choć przeszło pół- wieczna genealogia naszej nowoczesności w skazuje, że jest ona rzeczywiście już dosyć sta ra i że pora już może, aby znów „cza­ su Bóg postąpił krok iem “ .

Recepcja nietzscheanizm u w polskiej lite ra tu rz e m odernistycz­ nej stanow i w ielki tem at h istorycznoliteracki, nie p o djęty przez naszych uczonych. W iadomo, że popularność nietzscheanizm u była u nas olbrzym ia, w iadom o rów nież, że jego w pływ b ył na ogół bardzo pow ierzchow ny. M ieliśm y dekadencki nietzscheanizm P rz y ­ byszew skiego i estetyzujący T etm ajera, ud rapo w any nietzschea­ nizm S taffa i sarm acki Nowaczyńskiego. G łębszy n u rt nietzsche- ańskich problem ów znajdziem y u Kasprow icza, Żerom skiego, Be­ renta. Chodzi tu jednak ciągle o postaw y, n astro je, gesty, p ro k la ­ m acje, przeżycia. Obca nam pozosfała natom iast b u rza in te le k tu ­ alna bijąca z książek niem ieckiego filozofa. D ram atyczn a d y sk u ­ sja z całym ludzkim dorobkiem um ysłow ym , jak ą prow adził nie­ ustan n ie Nietzsche, nie została przez nas przem yślana ani przysw o­ jona.

Poniew aż nie zajm u ję się w pływ em Nietzschego na W yspiań­ skiego, lecz spraw ą zaangażow ania się twórczości W yspiańskiego w nietzscheanizm — tak, jak go scharakteryzow ałam , pom inę pro­ blem znajom ości dzieł niem ieckiego filozofa u* W yspiańskiego i ew entu alne ślady tej lek tu ry w jego utw orach. M yśli, o k tó re mi chodzi, są tak ogólne, że nie potrzeba było studiow ać dzieł Nie­ tzschego, aby je poznać — stanow iły w spólną własność epoki. Z resztą w całkow itej nieznajom ości utw orów Nietzschego nie sposób b yło się w ty m czasie uchować. .W piśm ie, k tó re co tydzień przechodziło przez red akcję arty sty czn ą W yspiańskiego, mógł on czytać ch arak tery sty czn e w ersety z przedm ow y do Z arath u stry :

— Z aklinam W as, bracia m oi, z o s t a ń c i e w i e r n i z i e m i i nie w ierzcie tym , którzy m ów ią W am o nad ziem sk ich nad ziejach ! T o są tru ci­ ciele — św iad om ie lub nie.

(6)

— Są to w zgard ziciele życia, ob um ierający i sam i zatruci, którym i ziem ia je s t znużona: niech w ięc giną.

— N ieg d y ś zbrodnia p rzeciw k o B ogu b yła n a jw ięk szą zbrodnią, ale B óg um arł, a razem z n im u m arli i ci zbrodniarze. . N a jstra szn iejszą rzeczą je st teraz dopuszczać się zbrodni przeciw k o ziem i i w yżej cen ić w n ętrze N iezb ad an ego niż treść z ie m i! 6

Z ty m w szystkim o w pływ ie nietzscheanizm u na W yspiańskie­ go należałoby mówić raczej oględnie. T erm in „w pływ “ su geruje jak iś zew nętrzn y elem ent ,w twórczości i osobowości pisarza. T er­ m in ten dobrze określa nietzscheanizm S taffa czy B erenta, u W y­ spiańskiego m ożna w ty m sensie mówić o w pływ ie np. M aeterlin- cka. To, co nazyw am jego nietzscheanizm em , jest postaw ą tak a u ­ ten ty cznie jego w łasną i tak konsekw entnie od pierw ocin tw ó r­ czych m u przynależną, że słowo „w pływ “ m iałoby tu jakiś sens wyw łaszczy ci elski.

Tragiczna czy nietzscheańska w izja b y tu

K ry ty cy , któ rzy zajm ow ali się innym i niż narodow y tem atam i dzieł W yspiańskiego, spostrzegli od daw na, że m otyw życia zajm u ­ je w tw órczości jego m iejsce ogromne. Najm ocniej podkreśla go Tadeusz M akowiecki:

P o d sta w ą św ia ta w yob raźn i, św ia ta p ojęć i przekonań, trzonem osob ow ości W ysp iań sk iego, przeb ijającym się przez jego tw órczość m a ­ larską, p oetyck ą i teatraln ą, przez jego listy i rozm ow y, przez prace i zam ierzen ia, jest — życie 7.

Inni zw racali uwagę na to, że w ielkim m otyw em jego d ram a- - tów jest śm ierć. Pow stał stąd naw et spór, czy W yspiański je st poetą życia czy śm ierci. S tefan Kołaczkowski słusznie połączył oba m otyw y w całość, w jeden m otyw antynom ii życia i śm ierci.

W lite ra tu rz e o W yspiańskim książka Kołaczkowskiego p rz y ­ nosi najpełniejszą i najbardziej p recyzyjną ch ara k te ry sty k ę ogól­ nej postaw y filozoficznej poety. Toteż rozw ażania niniejsze z ko­ nieczności będą nieraz układąć się w rodzaj dialogu z K ołaczkow ­ skim . Często nie pozostanie mi nic innego jak pójść za nim , p rz y ­ pom inając jego in te rp re ta c je. Piszę jed n ak te uwagi także po to, ab y podjąć z nim dyskusję.

6 F. N i e t z s c h e , P r z e d m o w a Z a r a th u s tr y . Ż y c i e , II, 1898, nr 47,

s. 622— 623.

7 T. M a k o w i e c k i , P o e ta - m a la r z . S tudium o S ta n isła w ie W yspiańskim . W arszaw a 1935, s. 169.

(7)

Je st zasługą Kołaczkowskiego, że opisując wizję św iata, ja k ą odczytać m ożna z utw orów W yspiańskiego, na pierw sze m iejsce' w ysunął w niej cechę sprzeczności jako zasadę bytu. Życie i p rze­ m ijanie, triu m f i śm ierć, czyń i grzech — oto sprzeczne elem enty św iata w a ru n k u ją c e się wzajem . W ty m n ieu stan n y m i nieprze- zw yciężalnym konflikcie w artości widzi K ołaczkow ski tragiczną koncepcję bytu.

Sam b iologiczn y proces życia, jako taki, pojm u je W ysp iań sk i p a r

e x c e l l e n c e tragicznie. Już w jed n y m z n a jw cześn iejszy ch u tw o ­ rów , M e leagrze, m am y ten pogląd: „Życie tak sam o je st jak ogień, który zżera tej g ło w n i w sz y stk ie sok i i m iąższ po k aw ale; p a li nas, dając nam b lask i ciepło przez ch w ilę p rzem ijającą“ (s. 57). Ż ycie w ięc bez w zg lęd u na to, co je st jeg o treścią, jest sam o w sob ie tragiczne, życie jest śm iercią, karm i się w ła sn y m spalaniem , — jest procesem nieu sta n n eg o zbliżania się ku śm ierci, która n ie z zew nątrz, a [w] nim sam ym leży: „każda ch w ila p rzyn osi ja k ieś sk o n a n ie“ 8.

Podobnie w W yzw o le n iu pochodnia staje się sym bolem życia. Lecz te n symbol życia w yobraża jego tragiczną obosieczność:

P och od n ia, ogień, św ia tło , żar Ś w ie c i i razem spala

I ciep ła razem n iesie dar, I p ożaram i w gruz obala. R ozjaśnia, ale niszczy razem ; O gniem żyjącym zabić z d o ln a 9.

W ch a ra k te ry sty c e św iatopoglądu W yspiańskiego nie sięga n a ­ tom iast Kołaczkow ski po określenie — nietzscheanizm . Nazwisko Nietzschego nie pojaw ia się u niego bodaj w ogóle w in te rp re ta ­ cjach szczegółowych, w rozdziałach syn tetycznych spotkam y je raz z okazji Kazimierza Wielkiego i W yzw olenia — w sensie ra ­ czej um niejszającym w agę zjaw iska 10. Tym czasem w izja życia-ży- wiołu, bogatego ale rozrzutnego, w k tó ry m najcenniejsze zjaw iska pow stają na gruzach uprzednich bytów i trw a ją chwilę, b y ulec strato w an iu przez now e kolejne b y ty — stanow i fu n d am en t św ia­ topoglądu zarów no polskiego poety, ja k niem ieckiego filozofa. Je st to zarazem w izja b y tu , k tó ra razem z nietzscheanizm em odegrała

8 S. K o ł a c z k o w s k i , S ta n i s ł a w W y s p ia ń s k i . R zecz o tragediach i tra­ gizm ie. P ozn ań 1922, s. 68.

9 Ta m że, s. 68— 69. 10 T a m że , s. 53.

(8)

zasadniczą rolę w kształtow an iu świadomości filozoficznej czło­ w ieka X X wieku.

N iew ątpliw ie jest w tej w izji tragizm . Nie w yczerpuje on je d ­ nak jej treści. W tej samej m ierze, w jakiej p rze jm u je ona tra g iz ­ m em , fascynuje d y n am ik ą i dialektyką, dziw nym porządkiem tego chaosu, w k tó ry m w szystko jest splecione ze w szystkim w je d ­ ność istnienia rozw ijającego się w n ieu stan nej w alce ze sobą. U rze­ ka wielkością i urodą w idow iska. U rzeczenie życiem stanow i ude­ rzającą, opisyw aną przez w ielu k ry ty k ó w cechę poezji W yspiań­ skiego; K ołaczkow ski w ielokrotnie zresztą sam to stw ierdza. I tę jed n ak cechę podporządkow uje on tragizm ow i, k tó ry uznaje za naczelną kategorię św iatopoglądu poety. Pisze:

T r a g i k i e m b o w i e m n i g d y n i e j e s t w m r o k a c h p o ­ g r ą ż o n y o f i a r n i k - a s c e t a . T r z e b a ż y w i o ł o w o o d c z u ­ w a ć m o c , p o t ę g ę i u r o k ż y c i a , t r z e b a i n s t y n k t e m p r o s p e r o w a n i a j e g o w a r t o ś c i s i ę d o p o m i n a ć , s i l ­ n y m , z d r o w y m i n s t y n k t e m p r z e c i w z a t r a c e n i u s i ę b u n t o w a ć , b y j a k ą ś p r z e k o r n ą t e n d e n c j ą , z m i e r z a ­ j ą c ą k u z a g ł a d z i e s i ł ą , w y d a ł o s i ę t o , c o ż y c i e n i ­ w e c z y . [...] W ła śn ie k w o li lep szego zrozu m ien ia tragizm u podkreślam tak m ocno, iż W y sp ia ń sk i m ia ł jak iś w y ją tk o w y zm ysł dla prostej i jędrnej rad ości b y to w a n ia , dla zm ysłow ego uroku życia, dla w sz y st­ kiego, co sy m b o lizu je „jabłko k ras“, które dzierży Ż yw ią u .

Pozornie nic nie m ożna zarzucić tem u rozum ow aniu. W rzeczy­ wistości ' Kołaczkow ski skupiając w szystkie ak cen ty w c h arak te­ rysty ce św iatopoglądu W yspiańskiego na tragizm ie, zm ienia — m oim zdaniem — w zasadniczy sposób treść postaw y filozoficz­ nej poety. K ry ty k o w i tej ran gi co K ołaczkow ski w ybór tem atu badania nie zwęża p ersp ek ty w całości zagadnienia. Podniesienie tragizm u do naczelnej kategorii w izji św iata utw orów W yspiań­ skiego nie jest więc, oczywiście, ubocznym w ynikiem oczyszczenia pola badania z elem entów nie w iążących się z obranym p rzed ­ m iotem rozw ażań. Raczej, m ożna przypuszczać, rzecz się m iała odw rotnie: przekonany, że tragizm stanow i najbardziej istotną cechę św iatopoglądu W yspiańskiego, postanow ił K ołaczkow ski n a­ pisać rzecz o trag edii i tragizm ie. Nie darm o pozostaje K ołaczkow­ ski pod w pływ em M aksa Schelera, u którego uczyli się również egzystencjaliści. O perując dzisiejszym i pojęciam i, m ożna postaw ić K ołaczkow skiem u zarzut, że egzystencjalizuje W yspiańskiego. T ra­

(9)

gizm w izji św iata połączył on w bardzo su b teln e k o n stru k c je z m etafizycznym i sugestiam i d ram ató w poety, przede w szystkim z ideą Boga sankcjonującego tragizm bytu dla w yższych, sobie znanych racji.

W m oim przekonaniu trag izm ńie jest naczelną ani najb ard ziej isto tn ą kateg o rią w izji św iata utw orów W yspiańskiego, choć sta ­ nowi jed ną z jej przejm u jący ch stron. W ażniejszą niż tragizm jest sam a w izja, całość obrazu. Św iat ru chliw y , zm ienny, pełen przeciw ieństw , w k tó ry m życie pow staje w w yniku śm ierci, rze ­ czy k ru ch e i radosne w w yniku b ru ta ln y ch , a triu m f niesie ze sobą czas zagłady dla triu m fa to ra — to św iat o w ielu obliczach. Przeszyw a tragizm em , poryw a rozm achem , siłą, w ielokształtnością istnienia. Ta dwoistość oceny ch arak tery sty czn a jest w łaśnie dla nietzscheańskiej w izji by tu , co do k tó rej k ry ty c y nie mogą się porozum ieć, czy jest pesym istyczna, czy optym istyczna; obie k la­

syfikacje p asują do niej rów nie dobrze.

U Nietzschego — pow tórzm y raz jeszcze — przeżycie filozo­ ficzne ogólnej s tru k tu ry b y tu pow stało w następ stw ie ostateczne­ go uw olnienia b y tu od Boga. B yt został sam bez celu istnienia i nie posiada w artości poza sobą sam ym . Człowiek rów nież nie posiada celu istn ien ia w perspek ty w ie ogólnego porządku b y tu . D opiero w tedy jednak, kiedy życie okazuje się jed y n ą istniejącą w artością, staje się ono w artością bezcenną. Podobnie ja k rom an ty zm odkrył w poezji przeżycie miłości, m oderna od kry ła przeżucie istnienia, poezję biologii i życia w jego najbardziej elem entarny ch p rzeja­ wach: miłości, w alki, śm ierci.

Polski poeta nie zdobędzie się na proklam ow anie ateistycznej genezy swojej w izji św iata. Przeciw nie, chętnie su geruje w swoich utw orach obecność nadprzyrodzonego porządku rzeczy, poprzesta­ jąc, co praw da, na sugestiach bardzo dalekich od dosłowności. Te aluzje czy tęsk no ty pozostają jed n ak w niekonsekw encji z jego w alką o w artość życia i jego ziem skiej treści. Podobnie ja k Nie­ tzsche i nietzscheanizm za rację decydującą w najw ażniejszych

swoich utw orach uzna rację życia, a w nim — jego siły lub in ­ tensyw ności.

B ru talizacja poezji

J e s t rzeczą ch arak tery sty czn ą nie tylko dla W yspiańskiego, że urzeczenie życiem i siłam i ziemi nie prow adzi koniecznie do zajęcia się w poezji środow iskiem jak najbardziej żyw ym — bo żyjącym

(10)

współcześnie. Przeciw nie: m it, baśń, legenda, m otyw historyczny, p arafraza literack a — sta ją się od samego początku ulubioną for­ m ą poetyckiej w ypow iedzi W yspiańskiego. W skrzesza on św iat u m arły lub literacki, rzadko p rzedstaw ia św iat autentyczny. K ry ty k a w idziała w ty m paradoks. Oto opinia Brzozowskiego:

P o eta w ie, że do życia nie w y sta rcza pam ięć m ogił, że śm ierć zryw a raz na zaw sze w sz y stk ie w alk i, że życie m usi snuć z sieb ie w ła sn ą treść, ale sam on zna ty lk o m ow ę um arłych: jest, jak ży w y duch, za m k n ięty w sarkofagu. J e st isto tn ie jak K raków , z k tórego w y r ó sł grob ow iec szyd zący z ż y w y c h 12.

P rzed ty m w yrokiem wziął W yspiańskiego w obronę Mako*- wiecki. Sam on rów nież uw aża za słuszny postulat, b y poeta życia zajm ow ał się rea ln y m życiem. Broni W yspiańskiego udow adnia­ jąc, że fan ta sty k ę jego m ożna sprow adzić do rzeczyw istych źródeł: apologeta życia n ie m ógł odczuw ać szczególn ego pociągu do tw orów urojenia, tw orów , k tóre n igd y n ie żyły. M ógł i z całą p asją sw ej w yob raźn i rzu cał się w tajem n icze m roki w ew n ętrzn eg o życia p raw ­ dziw ych ludzi, k tórzy is tn ie li n ap raw d ę [...].

W in n y m m iejscu stw ierdza:

W szystk ie postaci, n a w et drugorzędne, ośrodek sw eg o b ytu a rty sty cz­ nego m ają realn y, p raw d ziw y, w z ię ty z rzeczy w isto ści. B a, n aw et postaci w yraźn ie fa n ta sty czn e bardzo często p o w sta w a ły i o trzym ały sw ó j cha­ rakter z rzeczy w isty ch posągów i m a lo w id e ł13.

Obrona ta, k tó ra m a dowodzić r e a l i z m u w yobraźni i utw o­ rów W yspiańskiego, w ydaje m i się pom yłką M akowieckiego. W spie­ rając się o rzeczyw iste źródła, fa n ta sty k a W yspiańskiego spełnia po prostu n o rm alne p raw a fan tasty k i, k tó ra nie tw orzy swoich w izji z niczego. J e st oczywiście rzeczą in teresującą, że W yspiański lubi układać swoje w izje d ram aty czn e w inscenizow ane obrazy m alarskie lub literackie. W utw orach W yspiańskiego nie chodzi jed n ak o realizm rzeczywistości dram atyczn ej, k tó ra jest zawsze podporządkow ana w yłącznie w yrażaniu określonych treści poetyc­ kich i ideow ych. Toteż i zarzu t Brzozowskiego^ jest niezupełnie słuszny. To nieistotne, że poeta sięga do m otyw ów zam ierzchłych lub nierzeczyw istych, isto tn e jest, co m ówi za ich pośrednictw em . Użycie m itu , baśni, m otyw u historycznego do w yrażenia poezji 12 S. B r z o z o w s k i , Sta n. W y s p ia ń s k i . (W ydanie pośm iertne). S ta ­ n isła w ó w 1912, s. 129.

(11)

życia nie jest tak im paradoksem , jak b y się zdawało. Ta form a w y ­ powiedzi, służąc dogodnościam i ekspresji poetyckiej, pozwala roz­ patrzeć spraw y ludzkie poza kom plikacjam i rzeczyw istości, speł­ niając postu lat ab strakcji. Pozw ala rów nież na przedstaw ienie ży­ cia w jego form ach najprostszych. Z podobnych pow odów p ier­ w otnych form życia szuka R eym ont w środow isku chłopskim , T etm ajer w góralskim .

In n a spraw a, że nie w ychodzi lite ra tu rz e na dobre, jeśli za­ n ad to usłużnie spełnia p o stu lat abstrakcji. P rzeb y w ając zbyt długo w rejonach ta k mało m aterialnych, zapada na anem ię, której nie u k ry w a ją n ajw ym yślniej ozdobne szaty poetyckiej ekspresji. U tw o­ ry W yspiańskiego niejedn o k rotn ie ten los spotyka. Śm iałe i w iel­ kie ogólniki brzm ią w ted y głośno i pusto. I w ty m znaczeniu za­ rzu t Brzozowskiego, że W yspiański zna tylk o m ow ę u m arłych, m iałby za sobą pew ne racje.

Poezja życia nie m a u W yspiańskiego nic w spólnego z gładko­ ścią. Życie fascy n u je u niego b u jn ą siłą, z całą brutalnością ży­ wiołu. Jego bohaterow ie są gw ałtow ni, ich język szorstki, uczu­ cia prostacze, akcesoria sztuki surow e. Prow adzi to poetę do b r u ­ talizacji g atunków literackich, tra d y c y jn ie estetyzujących — baśni, m itu, legendy — w k tó ry ch kom ponow ał sw oje d ram aty .

P rzy k ład ów na to dostarcza w obfitości cała twórczość W y­ spiańskiego. A le godne podkreślenia, że fw ard a w izja życia w y­ stępu je od razu w pierw szych jego drukow anych utw orach, nad k tó ry m i nie p an u je on jeszcze jako tw órca. O brutalizm ach tu spotykanych nie zawsze m ożna powiedzieć, że są w ynikiem św iado­ m ych zam ierzeń autora. Tym bardziej św iadczą one o a u te n ty z ­ m ie treści poetyckiej, z k tó rą wchodzi do lite ra tu ry now y dram a­ turg.

W Legendzie I dw orzanie K rak a widząc, że obrona zamku nie odeprze najeźdźcy, spuszczają bram ę, odcinając w łasnym żołnie­ rzom odw rót i skazując ich na wycięcie przez w roga. Z d rad y tej dopuściły się podacie, k tó ry m a u to r w yznaczył • w sztuce role po­ zytyw ne. Zgodziła się na nią W anda, heroina narodow a, k tó ra za chw ilę w ybierze dla siebie śm ierć, poniew aż ta k a je st cena zw y­ cięstw a nad w rogiem . P rzed W yspiańskim sy tu a c ja taka była nie do pom yślenia w balladzie, chyba w lite ra tu rz e nieuczonej. Z a­ cytow any b ru ta liz m (raczej spontaniczny niż św iadom y) łam ie m oralnestetyczne konw encje lite ra tu ry na rzecz szczerości w

(12)

o-bec życia. M ożna tu — jeśli kto chce — m ówić naw et o realizm ie, oczywiście o realizm ie w idzenia św iata, nie poetyki.

Z jaw isko b ru ta liz a cji poezji nie ogranicza się u W yspiańskiego do m om entów fabuły; sięga rzeczy o w iele ściślej zw iązanych z m ate rią poetycką: języka, ry tm u , obrazu poetyckiego. Nie w y ­ klucza jed n ak , przeciw nie, idzie w parze z p asją o rnam entacy jną. Jeśli np. W yspiański chce rozbudow ać widowiskowość legendy poetycznością głęb iny , nie przed staw i postaci fantastyczn ych ty p u Św itezianki lu b G oplany. Jego syrena to pół-chłop, pół-ryba. Po- etyczność — to g ru b e zalecanki R usała i W ilkołaka do dziew ek nad wodą. Oczywiście trzeb a pam iętać, że tego ty p u w yobraźnia poetycka nie rodziła się na p ustyni. Insp irow ały ją w spółczesne ten d en cje a rty sty c z n e — dla L egendy isto tn e będą pokrew ieństw a z W agnerem i z m alarstw em Boecklina i M alczewskiego.

W latach, w k tó ry c h W yspiański pisze swoje d ram aty , hasło życia i apologia jego siły stają się już sloganam i. P o w staje now y nietzscheański szablon poetycki. Z nam y go np. z utw orów T etm a­ jera , u któ reg o w obfitości spoty kam y rów nież drasty czn e m om en­ t y fabu larn e. T e tm a je r jed n ak — jakże często — postępuje od­ w rotnie niż W yspiański — poetyzuje gw ałt i dlatego w pada w nie­ znośny szczebiot o rozpętanych nam iętnościach. W yspiański nie obłaskaw ia gw ałtu, przeciw nie, eksponuje jego brutalność, każąc rów nocześnie w idzieć w n im frag m en t tej samej energii, z któ rej pow staje wzniosłość, wielkość i po p rostu sam proces życia. B ru ­ talizując poezję, d obija się W yspiański now ych jej źródeł, ty ch sam ych, z k tó ry ch czerpać będzie poezja X X w ieku. Co praw da, ja k w iele innych, rów nież i ten ek sp erym ent W yspiańskiego nie zawsze w ychodzi o b ro nn ą ręk ą z zapasów z poezją. Jego zdobycze poetyckie w y n a tu rz a ły się łatw o w m anierę.

B ru talizacja poezji pełni w ażną rolę w kom pozycji określonej w izji św iata, ew okuje m ianow icie jego ziemskość. R ozrzutność w y­ obraźni W yspiańskiego przedstaw ionem u w sztuce życiu nad aje bez tru d u i bez tro sk i o ry g o ry d ram atyczne cechy ruchliw ości i obfitości. W Legendzie w jednej chw ili zaludni a u to r całą scenę orszakiem W odników , W iślanek, W ilkow yjów , W ilkołaków , Koźlo- nogów, B araniogłów , Turoniów , W iedźm itp. odzianych, jak in ­ form uje, w sk ó ry k ro w ie plam iste. Ta rew ia d em o nstrująca tłu m dziw aczny, żyw y, ru ch liw y , od którego zakotłow ało się na scenie, p rzedstaw ia w sztuce w targnięcie sił ziem i (ziemi w znaczeniu tak szerokim , aby objęło rów nież stw orzenia wodne) w los człowieka.

(13)

N arodziny mocnego człowieka

W następ n ych k olejnych d ram atach W yspiańskiego coraz m niej trzeb a w izję przedstaw ionego w nich św iata rekonstruo w ać z p o e ty ­ k i — p rzed o staje się ona coraz dobitniej do sfery pro b lem aty k i jego sztuk. Ju ż w K lątw ie ziem ska siła życia, w jak ą w yposażył au to r M łodą, stanow i m otyw literacki w porów naniu z Legendą 0 w iele bardziej eksponow any. W Legionie scena, k iedy o zagubioną w pokusach m ęczeńskiego ascetyzm u duszę M ickiewicza w alczą w spaniałe słoneczne pogańskie postacie poezji jego m łodości, posiada doniosłą w ym ow ę ideow ą. W Bolesławie Śmiałym, siła w italn a ziem i uosobiona w K rasaw icy, w pogańskim otoczeniu dw oru i w reszcie w sam ym K rólu, staje się jed n ą ze stron w d ram atyczny m ko n flik ­ cie sztuki.

Ś w iat ruchliw y, zm ienny, b u jn y i tw a rd y w ym aga p a rtn e ra , k tó ry by m u sprostał, człowieka w ielkiego form atu, potężnych uczuć, silnej woli. Je st rzeczą znaną, że m odelowi takiem u odpo­ w iada w sztukach W yspiańskiego każdy niem al bohater: W anda, M łoda z K lą tw y , Chłopicki i M aria z Warszawianki, w pew nym sensie M ickiewicz z Legionu, K onrad z W yzwolenia, p o stu lat w iel­ kości program ow o spełn iają Bolesław i Biskup, dalej bohaterow ie hom eryccy, zwłaszcza dw aj ukochani: H ektor i A chilles, w reszcie Odys i jego syn. Nie m a takiego bohatera w Weselu, któ re stanow i saty rę na małość współczesnych. B ohaterow ie ci zwykle, w yposażeni są przez au to ra w denerw u jącą nieraz cechę iście nietzscheańskiej arogancji. A le p raw dą jest rów nież, że:

żyją, od czu w ają i d ziałają na szczytach m ożności człow ieka, n a jsze­ rzej i n ajm ocniej, na k raw ęd zi istn ien ia, o krok od zagłady, prąc m im o to n ieu stra szen ie w yżej i d a l e j u .

S iln y m i w ielkim bohaterom przypada w udziale sw oją osobą 1 losem egzem plifikow ać jednostkow o siłę i wielkość św iata. Z a­ danie to staw ia ich z reg u ły w k onflikt z otoczeniem , z grom adą ludzką, ponad k tó rą w yrośli, z porządkiem św iata, z historią i z w łasnym losem. Staw ia ich rów nież w k o n flik t z m oralnością.

C h arakterystyczne, że tego ostatniego k o n flik tu W yspiański przez pierw sze lata swojej twórczości poetyckiej nie podejm uje; całą uw agę poety zap rząta wielkość bohatera, siła i malowniczość jego postaci. B oh ater ginie zw ykle w nierów nej w alce ze św iatem , ale śm ierć jego nie przekonuje do żadnej tezy m oralnej, jest ko­

(14)

niecznym n astępstw em s tru k tu ry b y tu , którego zasadę stanow i w alka i śm ierć. W Meleagrze A talan ta w ypow iada uwagę:

tak ich lu d zi n ie m a, k tórzy b y ja k iek o lw iek d zieło sp ełn ili bez żadnej w in y lu b u jem n ej strony, którą starają się k r y ć 15.

(Kołaczkowski podkreśla tragizm podobnego poglądu. K ontekst sztuki pozw ala w uw adze A ta la n ty d opatryw ać się raczej rozsąd­ ku niż tragizm u.) Za w iny te przy jd zie im może zapłacić życiem, ale jest to nie ty le problem m oralności, co losu. Z różnych w zglę­ dów ani W anda, ani A ltea, ani Chłopicki, ani naw et Młoda z K lą ­ t w y — k tó ra popełnia w końcu przestępstw o wobec Boga, nie l u d z i 16 — nie wnoszą do sztuk, w k tóry ch działają, praw dziw ego k o n flik tu m oralnego, choć n ik t z nich, złapany w p ułapkę losu, nie w yjdzie z niej żyw y.

D ram aty ogólnej stru k tu ry b ytu

Przychodzi jed n ak czas, kiedy W yspiański uśw iadam ia sobie pow szechnie dziś dyskuto w an y k o n flik t m iędzy porządkiem życia i porządkiem m oralnym . Je st to w ogóle czas, w k tó ry m porzuca on d y stan s estetyczny w stosunku do pisanych przez siebie sztuk i pisze d ram aty -d y sk u sje, podporządkow ane jednej w yraźnej idei, k tó ra staje się tem atem sztuki. W Legionie, Weselu, W yzw olen iu i rów nolegle pisanych rapsodach podejm uje gorączkowo' i rów no­ cześnie idee narodow e i ogólnofilozoficzne. Pozostaw m y na boku problem , czy poglądy dotyczące spraw narodow ych u kształtow a­ ły jego idee na tem a t ogólnej s tru k tu ry b y tu , czy odw rotnie — od p rzem yślenia m odelu św iata doszedł on do historiozofii i polityki, czy też oba ciągi ideow e rozw ijały się równocześnie, przenikając się naw zajem . Dość, że rok 1902 przynosi d ram a t Bolesław Śm iały. P otem n a stę p u ją Akropolis, Achilleis, Ska łka i Powrót Odysa.

L ite ra tu ra k ry ty czn a o W yspiańskim pośw ięcała ty m utw orom 0 w iele m niej m iejsca niż Warszawiance, Weselu, W yzw o len iu 1 N ocy listopadowej — sztukom , z k tó rych stw orzono kanon po­ ezji d ram atycznej W yspiańskiego. Również pierw sze sztuki W y­ spiańskiego — od Meleagra po K lą tw ę — cieszyły się w iększym 15 S. W y s p i a ń s k i , D zie ła [ = D zieła], P ierw sze w y d a n ie zbiorow e w op racow an iu A dam a C h m i e l ą i T adeusza S i n к i. T. 2. W arszaw a 1924, s. 56.

16 P rzed m iotem k o n flik tu d ram atyczn ego je st stosu n ek z k siędzem , n ie za ś ofiara z w ła sn y c h dzieci.

(15)

zainteresow aniem k ry ty k i niż grupa d ram ató w od Bolesława po Odysa. Są wszelkie dane do przypuszczenia, że k ry ty c y po p ro stu znacznie słabiej rozum ieli te d ram aty , rzeczywiście niełatw o czy­ telne. D opiero Kołaczkow ski śledząc elem ent trag izm u w tw órczo­ ści W yspiańskiego odw rócił p rzy ję te p ro po rcje krytj^czne i zain­ teresow ał czytelników W yspiańskiego w ielką filozoficzną tre śc ią Bolesława, Skałki, Akropolis i Pow rotu Odysa.

Ale i sam Kołaczkow ski, i piszący po nim nie w yzw olili się do końca z u ta rty c h szablonów krytyczn ych. W ym ieniona gru pa d r a ­ m atów nie w ystępow ała w k ry ty c e jako g rup a tem atycznie jed n o ­ rodna. P isano dużo i ciekawie o ogólnofilozoficznych ideach W y­ spiańskiego, ale przeoczono, że istn ieje szereg w ielkich d ram ató w , w k tó ry ch idee te nie pojaw iają się jak o m niej lub bardziej akcen­ tow ane m otyw y ideowe, lecz stanow ią t e m a t sztuki, i że podo­ bieństw o tem atu łączące tę grupę sztuk każe w nich uznać d ra m a ty generalnych spraw by tu.

M yślę, że w odczytaniu właściwego sensu ty ch d ram ató w p rz e ­ szkadzały k ry ty c e dw a naw yki. Pierw szy kazał dopatry w ać się w szędzie u W yspiańskiego znaczeń i sym boli narodow ych. D rugi — n aw yk odbioru lite ra tu ry w edług zadom ow ionych już w niej śro d ­ ków ekspresji — nie pozw alał dostrzec nowej fa k tu ry d ra m a tu , w k tó ry m w ątek fab u larn y , z reguły w zięty z tra d y c ji k u ltu ra ln e j, staw ał się tylko p retek stem d ram atycznym i m aterią ek spresyjną sztuki, nie zaś jej przedm iotem . Opowieść o M eleagrze np. m a w tragedii W yspiańskiego pozycję autonom iczną — jest tem atem sztuki. W Achilleis n atom iast sceniczna p a ra fra z a Iliady je st ty lk o okazją poetycką dla filozoficznych reflek sji i lirycznej spowiedzi poety. Z tego ty p u d ram atem widz się oswoił nieprędko. D opiero rozbijająca w szelkie konw encje sztuka dw udziestolecia nauczyła rozumieć* wiele w cześniejszych zjaw isk poetyckich. K ry ty cy W y­ spiańskiego, przytłoczeni i tak zawiłościam i jego ekspresji, nie b a r ­ dzo orientow ali się w specyfice nowej p o e ty k i17.

17 P róbując na p rzyk ład zie zjaw W es ela sch arak teryzow ać podobny sposób k szta łto w a n ia p rzed staw ian ej w sztu ce rzeczy w isto ści, m ó w iła m o jej lite ­ rackim charakterze. L iterackość polega, po p ierw sze, na tym , że literatu ra ek sp lo a tu je tu sam a sieb ie — m it, leg en d ę lub po prostu zn an y m o ty w lite ­ racki; po drugie, że u żyw a tak iego m o ty w u n iem a l zu p ełn ie bez troski o ilu zję rea ln o ści p rzed sta w io n eg o na scen ie św iata, obnażając jego fu n k cję p o ety ck o -ek sp resy jn ą . O siągn ięto w ten sposób n ow y stop ień u m ow n ości fik c ji d ram atycznej, n ie znany przed m oderną. W yk orzystał go w p ełn i

(16)

Tak pow stał usankcjonow any przez całą k ry ty k ę pogląd, że Akropolis jest d ram a te m narodow ym . Pisano często i tra fn ie o po­ w racającym w utw orach W yspiańskiego m otyw ie życia i śm ierci. Pow ołując się na Akropolis pisał o ty m S tanisław B rzozow ski18. Sinko ty tu łu je pośw ięcony tej sztuce rozdział: Poezja życia i ży - ciorodnej ś m i e r c i 19; m ówi o Akropolis, że jest w ielkim hym nem na cześć życia — Tadeusz M ako w iecki20. O kazuje się jednak, że i Brzozowski, i Sinko p o jm u ją sztukę jak o d ram a t narodow y. Brzo­ zowski m ówi o n ie j, że to „obchód żałobny po Polsce historycznej, tej, co um arła, i tej, co życiem sw ym życiu u rą g a “ 21. Sinko widzi w A kropolis dalszy ciąg Wesela i W yzwolenia, wizję przyszłości, w k tó re j nastąpi uw olnienie narodu od k lą tw y -n ie w o li22. M ako­ w iecki tłum aczy kom pozycję sztuki koncepcją „coraz wyższego budzenia się do coraz wyższego życia“ , ale nie wiadomo, czy i w ja ­ kiej m ierze je st to koncepcja przeciw staw na in te rp re ta c ji A k r o p o ­ lis jak o sztuki narodow ej; w końcu jedność kom pozycyjną utw oru dostrzega w yłącznie w m uzycznej ork iestracji m otyw ów d ram a ­ tycznych 23. I n aw et K ołaczkow ski, k tó ry tak w nikliw ie pisze 0 tragizm ie b o h aterstw a H ektora i o wzniosłej w alce Ja k u b a z A niołem Konieczności, umieszcza Akropolis w pośród „utw orów pośw ięconych zagadnieniom życia n a ro d u “ 24.

Bolesława Śmiałego i Skałką pow szechnie uważa się za sui ge­ neris d ram a ty histo ry czne z dziejów polskiego średniow iecza, tyle, że genre poetycki zw alnia je z w ierności wobec realiów opoki 1 ścisłości w stosunku do przekazów naukow ych. P o jm u je się je p óźniej teatr G i r a u d o u x i jego d zisiejsi k on ty n u a to rzy — A n o u i l h , S a r t r e . O p retek sto w y m charakterze m itologiczn ej leg en d y w tym teatrze pisze T h ierry M a u l n i e r w k w a rta ln ik u L e T h é â t r e d a n s l e M o n - d e (nr VI/4). Zob. M i t y w d ra m a c ie w s p ó ł c z e s n y m . D i a l o g , III, 1958, nr 3, s. 130— 131.

18 B r z o z o w s k i , op. cit. (rozdział: Ż y c i e i śm ie r ć w tw ó r c z o ś c i S t a ­

n is ła w a W ys p ia ń sk ie g o ).

19 T. S i n k o, A n t y k W y s p ia ń s k i e g o . W yd. 2, u zu p ełn ion e i rozszerzone. W arszaw a 1922, s. 194. 20 M a k o w i e c k i , op. cit., s. 175. 21 B r z o z o w s k i , op. cit., s. 128. 22 Dzie ła, t. 4, s. C X X — C X X I. 23 T. M a k o w i e c k i , M u z y k a w t w ó r c z o ś c i W y s p ia ń s k i e g o . Toruń 1955, s. 82, 83

24 W grupie pod takim ty tu łem K o ł a c z k o w s k i (op. cit., s. 159— 189) om aw ia 'W a rsz a w ia n k ę , L e le w e la , W esele , W y z w o l e n ie , A k ro p o lis.

(17)

jako udram atyzow ane dzieje teren u i udram atyzow ane legendy narodu, p rzy czym Ostap O rtw in stw ierdza w nich ry gor ścisłości szczególnego rodzaju:

Że zaś w śród tak ich w c ie le ń rozm aitych form acyj św ia d o m o ści p o­ w szech n ej n ie m a m iejsca na in d y w id u a ln e i su b iek ty w n e k o m b i­ nacje, że tutaj d an y m a teria ł o b iek ty w n ie w y o b ra źn ię w ią że i k ręp u ­ je, tym się tłu m aczy ta n iesły ch a n ie ścisła, w y ją tk o w a o b iek ty w n o ść W yspiańskiego, tym zn aczen ie i rola jego dram atu jako d r a m a t u z b i o r o w e g o i n a r o d o w e g o 25.

Tak pojm ow ano d ram a ty bolesławowskie. N atom iast Achilleis i Powrót Odysa określano zw ykle, posługując się k lasyfik acją for­ m alną, jak o d ra m a ty osnute na m otyw ach greckich.

Tym czasem cała ta g rup a dram atów o trz y m u je zupełnie in n y sens, jeśli ich tem a tu poetyckiego nie p o jm uje się w sposób fo r­ m alny. Jeśli uw olnić je od bezpodstaw nie narzuconej sym boliki n a ­ rodow ej, sta ją się one d ram atam i p rzejrzy sty m i (oczywiście w g ra ­ nicach, w k tó ry ch sztuki W yspiańskiego dopuszczają użycie tego określenia) w łaśnie jak o d ram a ty generalnych zagadnień bytu. 0 nietzscheanizm ie W yspiańskiego pisze się najczęściej z okazji jego narodow ych proklam acji ideow ych w Kazimierzu W ielkim 1 w W yzw oleniu. A le to tu, w tych d ram atach W yspiański n ajg łę­ biej przeżyw a i poddaje dyskusji filozoficzne propozycje nie- tzscheanizm u.

K ry teriu m mocy

W przeciw ieństw ie do Akropolis i Achilleis d ram a t Bolesław Ś m ia ły jest isto tn ie w jak iejś m ierze poetyckim d ram atem h isto ­ rycznym . Taki zam ysł au to ra m ożna odczytać w słow ach Not do „Bolesława Śmiałego

jeszcze napiszę, gdy m i się spodoba, grać w w yob raźn i m ej zaczną postacie, jaka to P ia stó w była p ierw sza doba, w szak nic nie w arte to, co dotąd m acie w sferze dram atu, o M ieszku, R yhezie, O ttonie trzecim , w ie lk im B o lesła w ie,

25 O. O r t w i n , O „S k a łc e “ W y s p ia ń s k i e g o . W książce: P r ó b y p r z e k r o ­

jó w . Ze stu d ió w nad teatrem , liryk ą i p ow ieścią. 1900— 1935. Ze słow em

w stęp n y m J u liu sza K l e i n e r a i W ład ysław a K o z i c k i e g o . L w ó w 1936, s. 103.

(18)

jacy (...) b y li sp rytn i knezie,

jak ślu b o w a li P ia sto w icze S ła w ie 26.

Jednakże nad in ten cją oddania głosu h istorii i jej bohaterom wzięła górę wola autora, b y przem ów ić od siebie i napisać d ram at o bardzo generalnej problem atyce filozoficznej, do k tó rej zresztą historia i legenda bolesław ow ska daw ały znakom itą okazję. Tak też ujm u je kw estię K ołaczkow ski, pisząc o obu bolesław ow skich d ram atach, że „historię tra k tu je [w nich W yspiański] jako fu n d a ­ m ent pod zrąb traged ii m e t a f i z y c z n e j [...]“ 27. W książce jego znajdziem y rów nież gotową precyzyjną in te rp re ta c ję obu utw orów . Choć zam iarem W yspiańskiego było uczynić z tych dw u sztuk jed en d ram a t, wolę w om aw ianiu ich utrzym ać porządek chronologiczny, aby nie m ącić linii rozw oju po staw y filozoficznej poety. Z ajm ijm y się więc na razie w yłącznie Bolesławem Śm iałym .

Zgodnie z in te rp re ta c ją Kołaczkowskiego, K ról i B iskup re ­ p rezen tu ją dw ie odm ienne postaw y i dw ie odm ienne idee porządku św iata. Biskup przedstaw ia ideę chrześcijańską, chrześcijański Ko­ ściół w ojujący, K ról zaś, gw ałtow nik i sam odzierżca, rep rezen tu je ideał w ładczej, srogiej mocy. Po jego> stronie opowie się K ra ­ saw ica — w cielenie pogańskiej, ziem skiej potęgi i urody życia.

W ybieraj krew , w yb ieraj krew , k rew w yb ierz, królu k rw aw y! N ie błąkaj się , n ie spieraj, jen o dobądź m iecz p raw y i tnij a tnij na p r z e ła j28.

W dialektyce św iata proklam ow anej w Bolesławie Ś m ia ły m przypom ina się Słow acki, k tó ry w d ram acie ty m spotyka się z N ietzsch em 29. Jak k o lw iek jedn ak o wiele łatw iej niż ślady lek­ tu ry Nietzschego wskazać m ożna w dziełach W yspiańskiego piętno poezji Słowackiego, widoczne rów nież i w m otyw ach m etafizycz­ n ych eksponow anych przez W yspiańskiego, tak ich ja k palingene- za, przeznaczenie oraz pojęcie Boga realizatora pozam oralnego po­ rządku św iata — jest jed na bardzo zasadnicza i znam ienna różnica m iędzy ideam i obu poetów.

26 Dzieła, t. 7, s. 270.

27 K o ł a c z k o w s k i , op. cit., s. 207. 28 Dzieła, t. 3, s. 302.

2Я O m otyw ach id eow ych N i e t z s c h e g o i S ł o w a c k i e g o w tw ó r­ czości W y s p i a ń s k i e g o por. W. В a r b a r z, W y s p i a ń s k i na tle r o m a n ­

(19)

U Słowackiego dobroczynność owej o krutn ej d ialek tyki św iata spraw dza się na losie ogółu. N aw et w y b rani — m ocarze, k ró le -d u - chy — m ają znaczenie nie sam i dla siebie, lecz na sk u te k roli, jak ą pełnią w śród ludzkiej grom ady. Poza ty m n aw et najk rw aw sza „m ę­ ka ciał“ nie jest czymś ostatecznym w m odelu św iata, w k tó ry m najw yższym sensem b y tu jest duch. U Słowackiego rozw ija się on w w alce z ziem ią, w ydzierając jej w bólu coraz nowe i w yż­ sze form y istnienia.

W yspiańskiem u chodzi o w artości ziemskie. Będzie się o nie spierał z rom antyzm em , k tó ry w jego m niem aniu niebacznie i w ręcz zbrodniczo od nich się odwrócił. M ocna indyw idualność V/ ujęciu W yspiańskiego m a znaczenie sam a dla siebie — jako w spaniały frag m en t życia. Jeżeli ideą jej jest działanie zgodne z dobrem grom ady, w śród której żyje, jest to jej w łasna spraw a. Z p ersp ektyw y m odelu św iata nie grom ada jest ważna, lecz bo­ hater. Nie T rojańczycy ginący po klęsce, lecz H ektor, k tó ry w y ­ bierając swój los, czyni to dla siebie, nie dla rodaków . W rozm o­ wie z P riam em mówi:

H E K T O R M oja w ola! W alczyć! P R IA M Za nas? Za m iasto? H E K T O R

A czem że w y jesteście? T en p od ły gach z n iew ia stą , co s ię stroi w robrony fircy n ela , — w am m iły ; — to ja m am m oje siły dla w a s w ażyć? [...]

S ła w a m n ie rodzi. Tu sto ję jej na s t r a ż y 30.

W Bolesławie Śmiałym, w postaci władcy, w ojow nika, bohatera i ty ra n a u kazuje W yspiański w spaniałe bogactw o energii życiowej. Oto człowiek — sam żywioł życia, człowiek nieulękły, tw ard ą ręk ą k sz ta łtu jąc y św iat w edług swej woli. Pozostaje on w nieprze- zw yciężalnym konflikcie z Biskupem . Id eał pełni, mocy, działania przeciw ideałow i dobra. Ideał w alki przeciw’ ideałowi spokoju.

(20)

Z upełnie słusznie in te rp re tu je Kołaczkow ski, że sprzeczność ta bierze początek w „p raźródle“ : i K ról, i B iskup pow ołują się na m isję, k tó rą pow ierzył im Bóg. Ale od tego m iejsca — koniec zgody! K ołaczkow ski w yrzuca ze sztuki całą jej treść nietzscheań- ską, bu d u jąc na opróżnionym m iejscu zawiłą k o n stru k cję m eta­ fizyczną. W edług niego, postaw a K róla, rola, jak ą w yznaczył m u w dram acie au to r, i m isja, jak ą sam Śm iały św iadom ie podejm uje, m isja w alki o rozm ach i moc życia — okazują się tragiczną pom ył­ ką. B ył on bow iem jed y n ie narzędziem Boga, k tó ry dla sobie tylko znanych celów p osługuje się w y b ran y m i przez siebie ludźm i i ich dziełam i w sposób osobliwy.

[B olesław ] P o p ełn ia [...] zbrodnie, bo sądzi, że p op ełn ia je w im ię B oga, w ierzy , iż co k o lw iek czy n i p om azaniec — słu szn ie czyni. J est on w i n i e n i n i e w i n i e n : — istotn ie j a k i e ś przeznaczenie B oga sp ełn ił, a le n i e t o , o k tórym sam m y śla ł. M niem ał, że B óg z nim „zbrodnie d źw ig a “, — B óg zaś czy n i go za zbrodnie od p ow ied zialn ym . T ragizm tej p o m y łk i zw ia stu je m u już w ieszcz-R ap sod .

T y jak o boży sierp chcesz żąć, W iedz, żeś jest ty lk o z b r o d z ie ń 31.

Z daniem m oim , K ołaczkow ski nie ty lk o egzystencjalizuje, ale i sp iry tu alizu je d ram a t W yspiańskiego. A kcent ideow y sztuki nie pada w cale n a k o n stru k cję m etafizyczną, której subteln a logika je st o w iele ponad stan filozoficznej zaw artości sztuki. Bolesław Ś m ia ły nie je st d ram atem o dziw nej w ładzy Boga, jest natom iast d ram atem dw u ra c ji i dw u porządków św iata. Mówiąc o porządku św iata, średniow ieczny król i średniow ieczny biskup m ówią o w y ­ rokach Boga. Nie chcę tw ierdzić, że są to w sztuce jed yn ie poję­ cia um ow ne; in te n c je W yspiańskiego w tej m aterii są zawsze tru d ­ ne do sprecyzow ania.

Jeżeli postać Bolesława jest tragiczna, jest to trag izm nie pom yłki, lecz p raw d y . W łaśnie dlatego, że sprzeczność dw u po­ rządków i dw u sił m a swoje pośw iadczenie w „praźród le“ , że po­ chodzi od Boga, obojętne, czy pojm ow alibyśm y go jako symbol porządku św iata, czy bardziej dosłow nie i m etafizycznie. (Obie w er­ sje są rów noupraw nione przez autora.)

Dwa przeciw staw ne porządki przedstaw ione w dram acie nie pozostają ze sobą — w brew poglądom K ołaczkow skiego32 — w peł­

31 K o ł a c z k o w s k i , op. cit., s. 213. P od k reślen ie K ołaczk ow sk iego. 32 Ta m że , s. 207—208.

(21)

nej rów now adze. Postać K róla góruje nad B iskupem rozm achem , urodą, wielkością. P ra w d a K róla jest rów nież bardziej sugestyw na, choćby dlatego, że w stosunku do ideałów B iskupa jest nowa. Sło­ wem , widać, że W yspiański m iał dla niej więcej serca. Je d n ak , choć d ram a t jest program ow ym utw orem k o n fliktu m ocy i m oralności, i choć W yspiański solidaryzuje się z ideałem mocy, nie roz­ strzy g a d ram a tu w sposób jednokierunkow y. P o w spaniałej scenie k lątw y ak t III przedstaw ia K róla-olbrzym a w opuszczeniu i pustce. Oczywiście je st to inscenizacja historycznej legendy o zagrobo- w ym zw ycięstw ie świętego 33. Legenda potępiła w ten sposób K róla. W dram acie niew ątp liw y jest los K róla, potępien ie n ato m iast p ro ­ blem atyczne. Nie, darm o k ry ty ę y m ów ią o reh ab ilitacji Bolesław a. Jakże różna jest w ym ow a obrazu poetyckiego legendy i sztuki W yspiańskiego. Tam po śm ierci B iskupa dzieją się cuda — p rz e ja ­ w y łaski boskiej: pocięte szczątki św iętego z ra stają się w ciało. D ra m a t p rzedstaw ia triu m f — tru m n y .

R ozstrzygnięcie jednoznaczne znajdziem y w rów nocześnie p i­ sanym (ale nie drukow anym ) rapsodzie S w . Stanislaw. D okonało się jed n ak ono na innej płaszczyźnie zagadnień — tem atem rap so ­ du są w yłącznie losy narodu. Na tej płaszczyźnie a u to r ro zstrz y ­ ga k onflik t m iędzy obu postaciam i bez w ątpliw ości — p rzeciw Biskupow i, k tó ry stanąw szy na Polski cm en tarzu spow iada się ze sw ojej winy:

P o lsk a zaś cała w m oim już im ien iu rozkochana i do m nie m odląca,

gdy ja p a m iętn y krzyw d w zlęk ły m su m ien iu i gd y su m ien ie to Ś w ięto ść odtrąca [...].

P rzek ląłem króla, ja niepom ny, że z królem naród pada [ ...]31.

33 W arto przyp om n ieć op in ię O r t w i n a , op. cit., s. 109: „T ragizm B o le ­

sła w a Ś m ia łeg o u W ysp iań sk iego [...] zasadza się na p rzed ziw n ie trafn ej, n atu raln ej i w e d le d zisiejszego stanu sp raw y jed y n ie racjon aln ej k o n cep cji króla, k tóry z w ia rą w słu szn ość i u p raw n ien ie sw eg o sta n o w isk a p o d ej­ m u je beznadziejną w a lk ę z w ra sta ją cą i w zm agającą się z b ieg iem d ziejów legen d ą, co się toczy jak law in a, aby go w reszcie ciężarem sw y m p rzy ­ gn ieść i pokonać. W alka zatem , jaką w dram acie stacza [...], od b yw a się na p rzestrzen i w ie k ó w w św iad om ości p o w szech n ej, która w ty m k o n flik ­ cie w y zn a cza czynom jego taką, a n ie in n ą r o lę “.

(22)

K ry teriu m życia

Postać Bolesław a by ła może zbyt krw aw a, by auto r, nieza­ leżnie od rygorów legendy, chciał przy niej zostawić zwycięstwo. W Akropolis pro b lem zostanie u ję ty inaczej.

P lastyczne w yposażenie k a te d ry dostarczyło w ątku czterem przypow ieściom -paraf razom o jednej idei przew odniej. Akropolis — jak już m ów iono — jest isto tn ie jed n y m w ielkim hym nem na cześć życia. W targnęło ono do starej, pełnej pam iątek św iątyni, oży­ wiło posągi i obaliło jej m roczny ład. N arodow e obsesje tra k tu je tu W yspiański żartobliw ie. Oto ożyw iony posąg z któregoś n a ­ grobka — P a n n a — podchodzi do posągu W łodzim ierza Potockie­ go i puka w płaszcz złożony u jego stóp.

P O S Ą G W Ł O D Z IM IE R Z A PO T O C K IE G O

• Sław o!

P A N N A

Ja nie sław a. [...] zeszłam , bom zakochana. A ty? —

W Ł O D Z IM IE R Z

M am odeprzeć tyrana!!

P A N N A

Jakiego? Kogo? — N ie ma. N ik ogo n ie m a. — Ty ‘się m ylisz. P o ch y l się! — G dy się p ochylisz, u jrzysz, żem jest tu sam a

przy tobie, w ciebie patrząca. Zestąp! [...]

W Ł O D Z IM IE R Z (z e s k a k u j e )

O tom przy tobie.

P A N N A

Co? — W idzisz to, żem ła d n a ? 35

W akcie II, w następnej przypow ieści parafrazu jącej historię trojań sk ą z gobelinów k atedry , pochw ałę prostych w artości życia w yraża W yspiański w p row okacyjnym zakłóceniu h ierarchii w a r­ tości, uśw ięconej w uciem iężonym k ra ju . Na W aw elu-A kropolis radosne głupstw o rozkochanej p ary , H eleny i P arysa, otrzym a tę

35 T a m ż e , t. 4, s. 497— 498. W prow ad^ ino tu p op raw k i w ed łu g p ie r w o ­ druku — A. Ł.

(23)

samą lokatę w śród w artości św iata co heroiczny los H ektora, obroń ­ cy ojczystego m iasta, ukochanego b o hatera W yspiańskiego.

W stosunku do Bolesława Śmiałego obraz życia w Akropolis przesuw a akcent z m om entu m ocy na m om ent radości, wielo- kształtności i obfitości istnienia. I tu jed nak życie jest żywiołem surow ym i gw ałtow nym . M iłosna przygoda P a ry sa i H eleny jest je ­ dynie uroczym fragm entem św iata, ty m cenniejszym , że kruchy m i bezbronnym wobec losu. Za chw ilę H ekto r podejm ie sw oje fataln e bohaterstw o, a potem w szystko s tra tu je nieunikniony bieg historii. N aw et wesoła pochw ała życia z ak tu I sztuki daleka jest od sielanki. Życie jest tu przecież w y d arte śm ierci, jest k o n tra ste m do stuleci m artw o ty . Z ostaw iając tru m n ę biskupa swoim losom, używ ając ca­ łu n u na m iłosne posłanie, anielscy kochankow ie wesoło i beztrosko depcą dostojną treść k ated ry , dokonują zam achu na historię. A a u to r ich błogosławi. A by istnieć, życie m usi deptać i b u ­ rzyć. Im pełniej żyje, ty m lepiej burzy. Św it zm artw ych w stan ia zwali w gruzy całą kated rę.

P roblem Bolesław ow y — konflikt życia i m oralności — wróci w dziejach J a k u b a 36. Ja k u b nie jest k rw aw y m w ładcą, p racą po­ m naża sw oje bogactw a, ale jeśli nie może inaczej, w ydziera św iatu swój łup przez bezpraw ie. O szustw em zagrabił b ra tu pierw oródz- two, oszustw em zagrabił ojcow skie błogosław ieństw o. W yspiański, podobnie jak i w bolesław ow skim dram acie, nie sta ra się złago­ dzić sensu czynów swego bohatera. Sam Ja k u b nazyw a swój w y­ stępek po im ieniu i m ęczy się w stydem grzechu. Błogosław ieństw o życia zasobnego w bogactw a i płodnego w m nogie pokolenia jest szansą, za k tó rą w a rto jed n ak zapłacić cenę oszustw a. Ja k u b w y­ biera życie za cenę grzechu i w ybierać tak będzie jeszcze wielo­ krotnie. B ib lijn y szachraj m ężnie w alczy o sw oje ziem skie cele. Stopniow o staje się w zniosły. W scenie w alki z A niołem Ja k u b u ra ­ sta do w yraziciela ziem skiej mocy człowieka. Zuchw ały, siłą chce zmusić A nioła do błogosław ieństw a. A gdy ten odm aw ia:

N ie rzek ę słó w zb aw ien ia T y kłam ca, ty p r z e k lin a n y 37. — Ja k u b m u odpowiada:

36 K o ł a c z k o w s k i (op. cit.) ak cen tu je w h isto rii b ib lijn ej Jakuba zagadnienie: czło w iek i los. W idzi w h isto rii tej św ia d ectw o tragicznej kon­ cep cji św ia ta sk azan ego na w a lk ę p rzeciw ień stw , i życia, które „ jest jedno­ ścią k ryjącą rozłam i n ied o sy t i *hieskończoność p ragn ień “ (s. 189).

(24)

W ładczą czło w ie k a potęgą, pan nad stw orzen iem żyw ym , z tobą się zm ierzę straszliw ym , tw ego uroku potłum ię.

Ty, co n ie znasz lito ści i chadzasz w a n ielsk iej dum ie lo tó w w ielk im i sk r z y d ła m i...38

A nioł m a na im ię Konieczność; oto jej w yrok: G odzinę tw oją od w lek asz

na zbrodnie, na now e czyny. Przez w ie k i pójd ziesz w alczący, jak oś się zm agał ze m ną, w b olu na b y t n ieśm ierteln y , w pracy i rąk ciągłym trudzie i w tw o im rozpoznasz ludzie tw ój trud i oręż darem ny.

J A K U B

B ło g o sła w ie ń stw o to tw oje? 39

I choć Ja k u b a w y ro k te n przy gn iata, dla czytelnika p y tan ie o trzy m u je sens w cale n ieretoryczny. W yrok A nioła to wróżba dzie­ jów nie tylk o Izraela, lecz opis doli człowieczej i losów ludzkich w ogóle. Złych czy dobrych?

Dwuznaczność w yroku A nioła dotyczy dziejów ludzkich, nato­ m iast cały sens przypow ieści potw ierdza rację Jakubow ego w y­ boru. W konflikcie życia i m oralności decydujące jest k ry te riu m

życia. *

W zakończeniu Akropolis, w dzień zm artw y chw stan ia Salw a- tor-A pollo druzgoce swoim ry d w an em m u ry k ated ry , ustanaw iając triu m f życia nad jego n ajdostojniejszym i więzam i. Sym bol ten zaw iera jednak elem ent odbierający piorun obrazoburstw u autora. J e s t nim synteza C hrystusa-A polla. J a k całe zakończenie sztuki, synteza ta podana została na praw ach m arzenia o możliwości peł­ nego radosnego triu m fu życia, w k tó ry m w eźm ie udział rów nież zm artw ychw stała Polska. Ale osoba C hrystusa m a rów nież sens pojednania m iędzy skłóconym i w artościam i życia i dobra. P ojedna­ nie to w prow adzone w sytuację, w k tó rej nic się nie jedna — przecież podw ójne deus ex machina dokonuje a k tu zniszczenia na

38 Ta m że, s. 582. 89 T am że, s. 584— 585.

(25)

rzecz triu m fu życia — spraw ia w rażenie jakiegoś tuszow ania od­ wagi idei d ram atu . Zjaw isko często u W yspiańskiego sp o ty k an e w b rew gestom nieustraszoności ze stro n y autora.

H eraklitow a rzeka życia

Z zadum y poety nad g en eralnym i p roblem am i życia pow stało rów nież Achilleis. Do sztuki tej, podobnie ja k do P ow rotu Odysa, szczególnie dobrze p asu je uwaga F a b re a o analogii m iędzy W y­ spiańskim a S a rtre m i G iraudoux w podjęciu dialogu w spółczesnych z G rekam i 40.

W tej opowieści, w której a u to r baw i się tym , że postępuje krok w kro k za Iliadą i jednocześnie w lew a w te kanonizow ane form y treść poetycką X X w., przedm iotem d ram aty czny m je st zadziw iająca rzeka życia. Z adziw iająca ze w zględu na obfitość i różnorodność swoich nu rtó w . Oto bohaterow ie spod Troi — każ­ dy żyw y, nam iętn y, skory do czynów w ielkich i do m ałych zło­ ści, i każdy inny, na swój w łasny sposób cieszący w yobraźnię autora. Oto sław ni najeźdźcy i sław ni oblężeni, dw a w rogie obozy, dwa n aro d y różnego stroju, w ierzeń, obyczaju. I choć inaczej uk ładają ręce w pow itaniu i in nem u bogu sk ładają ofiary:

Taka różnica w a s jed n ych od drugich,

że G recy w lokach krótkich, a w y w lokach długich. W y się z tak ich śm iejecie, co g ło w y n ie zdobią; a tam śm iech, że T rojanie pudło ze łba r o b ią 41.

W ty m żyY^ym tłu m ie ludzi i narodów w spółzaw odniczą ze sobą różne racje, tak jak k o n k u ru ją różne k sz ta łty życia, układające się coraz to inaczej w każdej z postaci Iliady. M am y rację P ria - m a i rację obozu najeźdźców, rację H ektora i rację P ary sa, Lao- koona i Achillesa. Ś cierającym się racjom swoich bohaterów od­ m aw ia a u to r jakiegoś nadrzędnego, porządkującego klucza. Życie zn ajd u je m iejsce dla H ektora i P arysa, i nie wiadom o, k tó ry z nich bliżej je st p raw d y św iata i w znioślejszy w w yborze sposobu swego uczestnictw a w życiu. W szak P a ry s uroczyście głosi, że to nie patrioty zm H ektora, lecz jego w łasne m isteriu m m iłości je s t ta r ­ czą obrony dla. Troi. Conocny jego związek z A frody tą każdego dnia odracza — na dzień — w yrok zagłady dla Ilionu.

40 J. F a b г e, W y s p i a ń s k i i je go te a tr. P a m i ę t n i k T e a t r a l n y , V I, 1957, z. 3/4, s. 403.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przywożone z tropików nie mają często możliwości zaaklimatyzowania się, przewóz jest dla nich bardzo wyczerpujący, w rachubę wchodzi też stres,

Z pom iędzy różnych teoryj zdaje się być najbliższą praw dy podana przez M otturę, inżyniera kopalń we W łoszech, a objaśniająca pow stanie siarki reakcyam i

Przestrzeń ilorazowa X/V ma naturalną strukturę przestrzeni wektorowej, ale jeżeli V nie jest podprzestrzenią domkniętą, to nie ma w X/V topologii takiej, że rzut kano- niczny

[r]

[r]

[r]

tem świat zmienił się tak, że metaświat skonceptualizowany przez Wallersteina nie jest już dziś wystarczającym punktem odniesienia. Joanna

strumienia stojana z wykorzystaniem pomiarów napięcia i prądu stojana oraz modelu neuronowego (Grzesiak i.