• Nie Znaleziono Wyników

Odrodzenie : tygodnik, 1946.04.14 nr 15

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odrodzenie : tygodnik, 1946.04.14 nr 15"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

12 stron Cena 8 zł

ODRODZEŃ T Y G O D N I K

Rok iii Kraków, dnia 14 kwietnia 1946 Nr 15 (72)

W

a l t e r l i p p m a n n

Polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych

1. SO JUS Z „ Z A W IĄ Z K O W Y “ D zisiejszy zw ią z e k m ię dzy S ta n a m i Z je d n o -

° n y m i a W ie lk ą B ry ta n ią , Rosją i C h in a m i

^ je s t z ja w is k ie m n o w ym . Ile k ro ć w ciągi ostatniego stu le c ia nasze ż yw o tn e in te re s y

rażone b y ły na niebezpieczeństw o, z w ra - cahśm y się przede w s z y s tk im k u W ie lk ie j r y ta n ii, R o s ji i Chinom . S to s u n k i nasze z in • y d ii p a ń s tw a m i m ia ły znaczenie drugorzęd- ' ne i decydo w ało o n ic h nasze s tan ow isko

^ obec A n g lii, R o s ji i C h in. Nasza p o lity k a agra niczna b y ła „ w y p ła c a ln a “ , to znaczy asze zob ow iąza nia n e p rz e k ra c z a ły naszych

’ d o p ó k i n ie b y ło po w a żnie jszych ró ż n ic :ędzy n a m i a tym-i trz e m a p a ń s tw a m i.

Z auw ażm y, że żadne z n ic h nie je s t pań- e u ro p e js k im . Jest to dość istotn e, Sdyż rz u c a nieco ś w ia tła na słyn ne o ś w ia d ­ czenie W ashingtona, za w a rte w jego „M o w ie Pożegnalnej“ :

»Europa m a s w ó j w ła s n y u k ła d in te re só w , Lóre nie dotyczą nas w c a le albo ty lk o w b a r - 20 m a ły m sto p n iu . D latego w cią ż n u r tu ją J? spory, k tó r y c h p rz y c z y n y są nam zu p e łn ie Obce“

G dy W a s h in g to n w y p o w ia d a ł te słowa

” w rz e ś n ia 1796 ro k u , N apoleon zaczynał dopiero sw ó j zaborczy pochód na ja zdem na W łochy. P od bó j E u ro p y , a z n im groźba in - A n g lii, a potem n a ja z d na Rosję na- tą p iły znacznie p ó ź n ie j. W o jn y , o k tó ry c h w i ł W ashing to n, m ia ły w s z e lk ie cechy

wo-

en czysto e u ro p e js k ic h i „ n ie d o ty c z y ły nas cale, albo ty lk o w bardzo m a ły m s to p n iu ", e w szesnaście la t p ó ź n ie j N apoleon b y ł ju ż anem całej E u ro p y i się gn ął poza Europę, 1 erza ją c na Rosję. S ta n y Zjednoczone zna-

z y się w te d y w w o jn ie z W ie lk ą B ry ta n ią . 0 lm o to Thom as Je ffe rso n , cz ło w ie k , k tó r y

s rzeg ał p rz e d „ w ik ła n ie m się w sojusze",

* s ty c z n ia 1814 r o k u : „ocz y w iś c ie , że R . z nas n;ie p ra g n ie , b y B o n a p a rte p o d b ił

^ osię i b y w te n sposób cała E u ro p a znala- b 9 si^ u iego stóp. P otem W ie lk a B ry ta n ia

^sazie j u ż ty lk o k ą s k ie m na je de n ząb... Od- a jrn y m u w e w ła d a n ie całą Europę, a zgro- siładzi. 1 z a ła d u je na b r y ty js k ie o k rę ty takie y> że, ja k o żyw o, w o la łb y m się z n im i nie 2 le rz yó“ . D a lszy ciąg tego p ry w a tn e g o lis tu r dzasów w o jn y b rz m i: „W d a łe m się w te

o zw ażania, m ó j p rz y ja c ie lu , gdyż w ie m , że c i f ^).oc^asz niego lis tu do gazet i poniew aż Qtnie p o w ie rz a m C i zadanie w y ja ś n ie n ia ych p o g lą d ó w naszym d o b ry m w s p ó łp ra - o w n ik o m , b y z a s ta n o w ili się na c h w ilę sEppieniu... nad ty m , ja k dalece p o w in n iś - y życzyć p o w o dzen ia B o n a p a rte m u , je ż e li t r u je m y się w y łą c z n ie na szym i w ła s n y m i

^ te r e s a m i“ .

W id z im y w ię c, co ci sam i lu dzie , k tó rz y o rm u ło w a li zasadę niem ie szan ia się do po- 7 e u ro p e js k ie j, m y ś le li o naszych stosun-

^ a°h z zagranicą. Z d a w a li sobie o n i sprawę, e z c h w ilą , g d y ja k ie ś p a ń stw o e u ro p e js k ie am ierza „ w y jś ć z E u ro p y “ bądź dro gą pod-

° j u A n g lii, k tó r a le ży na je d n y m je j s k ra ­ ju . bądź R o s ji, k tó r a le ży na je j d ru g im

cancu — w te d y in te re s y nasze są zagrożone, cżeli z g łę b im y naszą h is to rię , n ie tę, k tó rą

^P ra c o w a li o fic ja ln i h is to ry c y , a n i tę, k tó rą l^ y k ła d a ją n ie k tó rz y nasi p o m n ie js i p o lity c y , ,~cz tę, k tó r ą p rz e ż y ł i tw o rz y ł n a ró d am ery- anski, to p rz e k o n a m y się, że choć n ig d y nie _^rz e jm o w a liś m y się z b y tn io s p ra w a m i E uro - / to je d n a k zawsze żyw o in te re s o w a liś m y

? s p ra w a m i ś w ia to w y m i. U trz y m u je m y ści“

e sto s u n k i przede w s z y s tk im z p a ń s tw a m i P oza eu rop ejskim i. P a ń s tw a m i e u ro p e js k im i

^n te re s u je m y się d o p ie ro w te d y , gdy k tó re n ic h g ro z i na rusze nie m ła d u pozaeuropej- , leSo. Jeże li w ię c z d o ła m y zan alizow ać in - e ie sy A m e r y k i ró w n ie w n ik liw ie i d o k ła d - to u c z y n ił J e ffe rs o n w śró d z g ie łk u s jb a rd z ie j s z o w in is ty c z n e j z w o jen , prze ko- }Carriy . ^ że tra d y c y jn a a m e ry k a ń s k a poli-ty- niem ie szan ia się w s p ra w y e u ro p e js k ie a s t° t b y n a jm n ie j w sprzeczności z w ciąż ra s ta ją c y m z a in te re s o w a n ie m sp ra w a m i

“ W iatow ym i.

t 2 k s ią ż k i w y b itn e g o d z ie n n ik a r z a P t. p 7 Í . í s ty a m e r y k a ń s k ie g o , w y d a n e j w 1943 r . K s ią ż k ę za Sr a n ic z n a S ta n ó w Z je d n o c z o n y c h “ . B ie rz e ’ c m ć w im y o b s z e rn ie w n a jb liż s z y m n u -

..O d ro d z e n ia “ , /

Powszechny ład międzynarodowy

Podczas w o je n n a p o le o ń s k ic h i , podczas obu w o je n n ie m ie c k ic h okazało , się, że nasz na czelny in te re s w E u ro p ie polega n a ty m , by n ie p o w s ta ło tam żadne m o ca rstw o z d o l­

ne do p ro w a d z e n ia w o je n zaczepnych poza E uropą. D latego naszym i n a tu r a ln y m i i sta ­ ły m i a lia n ta m i b y ły i są W ie lk a B ry ta n ia i Rosja. O byd w a te p a ń s tw a po siadają b o ­ w ie m ten sam in te re s zasadniczy: n ie dopu­

ścić do p o w s ta n ia żadnego m o c a rs tw a z a b o r­

czego w E u ro p ie . Jest to dla n ic h k w e s tia b y tu lu b n ie b y tu narodow ego. I dlatego w ła ­ śnie A n g lia i Rosja, m im o spo ry na B lis k im i Ś ro d k o w y m W schodzie i w A z ji, s p rz y m ie ­ r z y ły się p rz e c iw k o N a po leo no w i, p rz e c iw k o W ilh e lm o w i I I ’ i p rz e c iw k o H it le r o w i

O w in te re s zasadniczy, łączący A n g lię i R o­

sję, w s p ó ln y je s t ró w n ie ż A m eryce . Jest on w ię c n a tu ra ln y m podłożem sojuszu ty c h trze ch p a ństw . Od sojuszu tego zależy u tr z y ­ m an ie ła d u m ię dzyn arod ow ego , w któ re g o ob ręb ie z n a jd u je się A m e ry k a . W s p ó łd z ia ła ­ n ie S ta n ó w Z jednoczonych, W ie lk ie j. B r y ta ­ n ii i R o s ji je s t p o d s ta w o w y m .w a ru n k ie m za­

p e w n ie n ia ka żd e m u z ty c h trze ch p a ń s tw m i­

n im u m bezpieczeństwa. Sojusz ic h je s t za­

w ią z k ie m w sze lkie go szerszego system u bez­

pieczeństw a. Bez tego sojuszu „z a w ią z k o w e - go“ niesposób w ogóle p rz y s tą p ić do o rg a n i­

zo w a n ia ta k ie g o system u.

W szystkie nasze w y s iłk i w in n iś m y p o ś w ię ­ cić tw o rz e n iu owego sojuszu „z a w ią ż k o w e - go“ . W p rz e c iw n y m b o w ie m ra z ie n ie z d o ła ­

m y w y p e łn ić sw o ich zobow iązań na A t la n ­ ty k u i na Oceanie S p o k o jn y m .

Bez ta k ie g o sojuszu F ilip in y pozostaną tru d n ą do o b ro n y pozycją, narażoną na ata k ze s tro n y J a p o n ii lu b ja kieg oś b lo k u wscho- d n io -a z ja ty c k ie g o . Bez takie go sojuszu nasze zob ow iąza nia w obec A m e r y k i P o łu d n io w e j będą w y s ta w io n e na ciężką próbę, gdyż A - m e ry k a P o łu d n io w a zagrożona będzie bądź na ja zdem z E u ro p y czy A f r y k i, bądź s to p n io ­ w y m p rz e n ik a n ie m tam w ro g ic h nam sił.

Bez ta k ie g o sojuszu ob ydw a oceany i szlaki lo tn ic z e ,w iodą ce na p ó łn o c i p o łu d n ie , będą w s ta ły m niebezpieczeństw ie, po niew a ż p o r­

ty i lo tn is k a po ta m te j s tro n ie z n a jd ą się w n ie p e w n y c h rękach.

T y lk o p rz y po m ocy ta k ie g o sojuszu — ja k ­ k o lw ie k b yśm y go n a z w a li i c z y m k o lw ie k b y ś m y go p rz y p ie c z ę to w a li — p o tr a fim j' z ró w n o w a ż y ć nasze zob ow iązania. N ie m u s i­

m y chyba w y ja ś n ia ć , dlaczego p ra g n ie m y n a jp ie r w z a ła tw ić rzecz d la nas n a jw a ż n ie j­

szą. S tan y Z jednoczone zaciąg nęły ju ż ty le zobow iązań, że z a n im w y s ta w ią now e w e k ­ sle, w in n y postarać się o ś ro d k i na spłatę starych.

D ośw iadczenia naszych niepow odzeń

w przeszłości, a zwłaszcza tra g ic z n y p rz y ­ k ła d L ig i N a ro d ó w , p o w in n y nas b y ły p o u ­ czyć, że za n im p rz y s tą p im y do o rg a n iz o w a ­ n ia p o k o ju św iatow ego, p o w in n iś m y z w ró c ić się k u ty m p a ństw o m , k tó re p o tra fią nam w ty m p o m ó c P ro je k ty , s ta tu ty , u m o w y,

t r a k ta ty i ośw iadczenia n ie tw o rz ą b y n a j­

m n ie j d z ia ła ją c y c h org a n iz a c y j. Co n a jw y ­ żej re g u lu ją one działa ln ość lu d z i, k tó r z y chcą się zorganizow ać. R odzina n ie je s t tw o ­ re m p ra w a m ałżeńskiego, lecz z w ią z k ie m d w o jg a lu d z i, z a w a rty m zgodnie z is tn ie ją ­ cym p ra w e m m ałżeń skim . N ie K o n s ty tu c ja s tw o rz y ła U n ię a m e ryka ń ską , lecz u c z y n iły to w chodzące w je j s k ła d stany, k tó r e K o n ­ s ty tu c ję u c h w a liły , b y ucz y n ić U n ię dosko­

nalszą. Pow szechny ła d m ię d z y n a ro d o w y po­

w s ta n ie w te d y , gd y n a jp o tę żn ie jsze m o c a r­

stw a p o s ta n o w ią zachow ać łączący je sojussŁ 2. D L A C Z E G O SO JUSZ T E N JES T

K O N IE C Z N Y ?

S po tka m n ie n ie w ą tp liw ie z a rz u t, że z b y t s iln y na cisk k ła d ę na zabezpieczenie ż y w o t­

nych in te re s ó w w ie lk ic h m o c a rs tw , eo je s t sprzeczne z duchem lib e ra liz m u , że le kce w a ­ żę p ra w a m a ły c h n a ro d ó w i n ie doceniam ich' znaczenia dla c y w iliz a c ji o g ó ln o lu d z k ie j.

N ie c h a j k r y t y c y m o i w y s łu c h a ją n a jp ie r w w s z y s tk ic h a rg u m e n tó w . Z ro z u m ie ją w te d y , że sojusz „z a w ią z k o w y “ w ie lk ic h m o c a rs tw — je ż e li m a się w ogóle ostać — m u s i p ro w a ­ dzić p o lity k ę lib e ra ln ą

Z a n im je d n a k p o tra fim y tw ie rd z e n ie to ud ow odn ić, m u s im y w y z b y ć się w s z e lk ic h w ą tp liw o ś c i, że ja k o A m e ry k a n ie m a m y p r a ­ w o i o b ow iąze k troszczyć się przede w s z y s t­

k im o zabezpieczenie ż y w o tn y c h in te re s ó w naszego k r a ju . A lb o w ie m od la t bez m a ła p ięćd ziesięciu S ta n y Zjednoczone ta k dalece z a n ie d b a ły w ła s n e in te re s y , że n ie u c z y n iły nic, by z a p e w n ić im skuteczną obronę. N ie z d o ła ły też prze dsięw ziąć żad nych k ro k ó w d la ra to w a n ia p o k o ju św iatow ego. N ik t n ie w y ­ p o w ie d z ia ł w ciągu ostatniego pó łw ie cza t y lu p ię k n y c h s łó w na te m a t lib e ra liz m u , co S ta­

n y Zjednoczone. A le też n i k t n ie za n ie d b a ł ta k bardzo sw o ich in te re s ó w i n ie u c z y n ił ta k m ało dla u rz e c z y w is tn ie n ia id e a łó w , k tó ­ re bez w y tc h n ie n ia głosił.

D latego też s ta ra m się ta k s fo rm u ło w a ć a m e ry k a ń s k ą p o lity k ę zagraniczną, b y od­

p o w ia d a ła ona ściśle in te re so m k r a ju . Sądzę, że na te j płaszczyźnie społeczeństw o a m e ry ­ k a ń s k ie z p o w ro te m się zjednoczy. D o p ó k i n ie u ś w ia d o m im y sobie w p e łn i naszych w ła ­ dnych in te re s ó w i d o p ó k i n ie zaczn ie m y ic h b ro n ić , d o p ó ty n ie będziem y w stanie pom óc nikom u... N ie w ą tp ię , że na si s o ju szn icy i są-

•jiedzi w o lą , b y a m e ry k a ń s k a p o lity k a zag ra­

niczna b y ła w y ra z e m in te re s ó w n a ro d o w y c h , n iż z b io re m dw uzn acznych o g ó ln ik ó w , k tó r y ­ m i k a r m im y ś w ia t od la t pięćdziesięciu.

N ie w a h a m się s tw ie rd z ić , że p rz e d w s tę p ­ n y m w a ru n k ie m s tw o rz e n ia lepszego ła d a ś w iatow e go je s t sojusz „z a w ią z k o w y " trz e c h v yie lkich m o c a rs tw , k tó re w y jd ą zw y c ię s k o z obecnej w o jn y . Od n ic h zależy w y z w o le n ie E u ro p y z ja rz m a despotyzm u h itle ro w s k ie g o i u w o ln ie n ie D a lekieg o W schodu od im p e ria ­ liz m u ja po ńskie go . Trzeba b y ło najw yższego w y s iłk u w s z y s tk ic h trz e c h m o ca rstw , b y u ra ­ to w a ć ś w ia t od h itle r y z m u i ja po ńskie go im p e ­ ria liz m u . Żadne z n ic h w p o je d y n k ę bez po­

m ocy dw óch pozostałych, a n i n a w e t dw a z n ic h , bez po m ocy trzeciego n ie s p ro s ta ły b y te m u zadaniu. Czemuż w ię c n ie przyzn a ć o tw a rc ie , że t y lk o sojusz trze ch w ie lk ic h m o ­ c a rs tw o c h ro n i ła d ś w ia to w y p rze d n a p a s tn i­

k a m i? N ie w ie m , czy k to ś z a ry z y k u je tw ie r ­ dzenie, że ro z b ic ie tego sojuszu p rz y c z y n i się b a rd z ie j do p rz y w ró c e n ia w o ln o ś c i u ja r z m io ­ n y m lu d o m i do zabezpieczenia ła d u m ię d z y ­ narodow ego, podkopanego przez d w ie niszczy­

cie ls k ie w o jn y św iatow e ?

T y lk o z w a r ty sojusz w ie lk ic h m o c a rs tw może b yć z a w ią z k ie m szerszej o rg a n iz a c ji m ię d z y n a ro d o w e j. O tóż je s t rzeczą o czyw istą, że k o a lic ja ta — m im o , iż spa ja ją w s p ó ln y in te res a lia n tó w — ro z p a d n ie się, je ż e li je j u cze stnicy n ie usza nu ją w o ln o ś c i i p r a w po­

zostałych na rod ów .

W y d a je m i się, że m ożna u d o w o d n ić ponad w sze lką w ą tp liw o ś ć , iż A n g lia , A m e ry k a , Ro­

sja i C h in y (gd y staną się m oca rstw em ) do­

p ó ty pozostaną s o ju s z n ik a m i i p a rtn e ra m i, d o p ó k i ka żd e z n ic h z osobna i w s z y s tk ie ra ­ zem u ż y w a ć będą s w y c h s ił w y łą c z n ie w celu zachow ania wolności opartej n a praw ie.

M in ia tu ra przedstaw iająca bitw ę pod Lignicą w r. 1241 w tzw. Kodeksie Ostrowskim , w y­

konanym przez M ik o ła ja P ruzię z L u b in ia w r. 1353 na zam ówienie L ud w ika, księcia na Brze­

gu. M in ia tu ra dolna w yobraża m om ent śm ierci H e n ryka Pobożnego.

(2)

Str. 2 O D R O D Z E N I E N r tS

S. N IE O D Z O W N Y W A R U N E K JE D N O Ś C I S tw ie rd ź m y n a w s tę p ie , że o b e c n y sojusz a n g lo -a m e ry k a ń s k o -ro s y js k i p o w s ta ł n ie z d o ­ b r e j w o li s o ju s z n ik ó w , ale p o d n a c is k ie m w s p ó ln y c h w ro g ó w . Ile k r o ć na w id o w n i e u ro ­ p e js k ie j p o ja w ia ło się w ie lk ie m o ca rstw o , się­

gające poza E uropę, ty le k r o ć A n g lia , A m e ­ r y k a i Rosja, s iłą rzeczy, s ta w a ły się sojusz­

n ik a m i. A le gd y ty lk o niebezpieczeństw o z n i­

k a ło , p rz e s ta w a ły one doceniać w a rto ś ć tego sojuszu. W te d y b o w ie m na p la n p ie rw s z y w y ­ s u w a ły się ic h sprzeczne in te re s y , k tó re , choć m n ie js z e j w a g i, u s u w a ły w cień in te re s w s p ó l­

n y . Im w iększe zatem zagrażało im n ieb ezpie­

czeństw o — ty m ściślejszy łą c z y ł je . z w ią z e k , im b a rd z ie j c z u ły się bezpieczne — ty m s il­

n ie j ry s o w a ły się dzielące je różnice.

Po b e z w a ru n k o w e j k a p itu la c ji N ie m ie c i J a p o n ii z n ik n ie poczucie ś m ie rte ln e g o n ie ­ bezpieczeństwa,, k tó r e dotychczas s p a ja ło so­

ju s z n ik ó w . Zaczną się d y s k u s je n a te m a t s p ra w spo rnych , k tó re , ja k o m n ie j ważne, p o zostaw ian o dotąd na uboczu. I ja k to z w y ­ k le b y w a w ś ró d z w y c ię s k ic h s o ju s z n ik ó w , n a ­ s tą p ią ro z d ż w ię k i m ię d z y a lia n ta m i. N a K o n ­ gre sie W ie d e ń s k im . ro z d ź w ię k ta k i z a p e w n ił 'p o w o d z e n ie d y p lo m a c ji T a lle y ra n d a . N a K o n ­

fe r e n c ji P o k o jo w e j w r o k u 1919 ;zw ycięska k o a lic ja ro z p a d ła się, z a n im jeszcze p o k ó j zo­

s ta ł z a w a rty . S y tu a c ja ta k a może się z ła ­ tw o ś c ią p o w tó rz y ć , sk o ro ju ż w roiku 1943 w ślad za p ie rw s z y m i ozn aka m i zbliżające go Się z w y c ię s tw a , ry s o w a ć się po częły szczeliny w je d n o ś c i a lia n c k ie j.

S zczelin y te poszerzą się i pogłębią, je ż e li t y lk o poszczególne m o c a rs tw a p rz e ja w ia ć bę­

dą skło n n o ś c i do e k s p a n s ji n a szkodę sw ych w ie lk ic h lu b m a ły c h s p rz y m ie rz e ń c ó w , . J e ś li w ię c A m e ry k a u p ra w ia ć będzie p o li­

ty k ę e k s p a n s ji im p e ria lis ty c z n e j kosztem I m ­ p e riu m B ry ty js k ie g o , to p o d w a ż y ona lu b zniszczy W sp ó ln o tę A tla n ty c k ą . A lb o w ie m W ie lk a B r y ta n ia zm uszona będzie szukać be zpieczeństw a w sojuszu z in n y m i m o c a r­

s tw a m i, b y p o k rz y ż o w a ć zaborcze z a m ia ry A m e ry k i.

Jeże li W ie lk a B r y ta n ia n ie do kona k o n ie cz­

n y c h re fo r m w system ie k o lo n ia ln y m i im p e ­ r ia ln y m d ziew iętna ste go stu le cia , to n a ra z i się na w y b u c h p o w s ta ń w A z ji. na B lis k im W schodzie i w A fry c e . A n g lic y n ie m ogą, rzecz jasna, o cze kiw a ć po m ocy A m e r y k i p rz y tłu m ie n iu ty c h ru c h ó w , m uszą się n a to m ia s t lic z y ć z ty m , że C h in y i R o sja będą po dsy­

c a ły irre d e n tę .

Je że li zaś R o sja w k ro c z y n a t o r y p o lit y k i zaborczej, zag raża jąc w o ln o ś c i s w y c h sąsia­

d ó w w E u ro pię,,, w ó w c z a s .-W ię łk a . B r y ta n ia i A m e ry k a m ię za w o d p ie u z n a j|. jo groźbę d la swego bezpieczeństw a i zaczną zachęcać k r a je e u ro p e js k ie do s ta w ia n ia o p o ru R o sji.

G d y b y R osja p ró b o w a ła e k s p a n s ji n a te re n ie C h in , d o p ro w a d z iło b y to do z e rw a n ia sto­

s u n k ó w ro s y js k o -a m e ry k a ń s k ic h . G d y b y je d ­ n a k z d ru g ie j s tro n y W ie lk a B ry ta n ia , A m e ­ r y k a i p a ń s tw a eu ro p e js k ie , n a ś la d u ją c r o k 1919. p ró b o w a ły w z n o w ić p o lity k ę b lo k a d y czy ro z b ic ia R o s ji, w ó w czas n ie w ą tp liw ie bę­

dzie ona te m u p rz e c iw d z ia ła ć , p o s łu g u ją c się m ię d z y n a ro d o w y m ru c h e m k o m u n is ty c z n y m .

A w re szcie zaborcza p o lity k a C h in w sto­

s u n k u do I n d ii, p ó łw y s p u M a la js k ie g o , In d o - c h in czy I n d ii H o le n d e rs k ic h s po tka się z oporem źe s tro n y A m e ry k i, A u s tr a lii, N o ­ w e j Z e la n d ii, F r a n c ji i H o la n d ii.

Zaborczość jednego lu b k il k u w ie lk ic h a lia n tó w w p rę d c e d o p ro w a d z i do zupełnego m ię d z y n im i ze rw a n ia . A n ie u c h ro n n y m n a ­ s tę p s tw e m z e rw a n ia będzie . w y ś c ig z w y c ię z ­ c ó w o z je d n a n ie sobie p o k o n a n y c h w ro g ó w . T o zaś d o p ro w a d z i do w skrze szen ia potęg m ilita r n y c h , d o piero co z n iw e czo n ych podczas w o jn y . W E u ro p ie k a ż d y ze skłó co n ych a lia n ­ tó w ub ie gać się będzie o w z g lę d y N iem ie c, w, A z ji — o w z g lę d y J a p o n ii. I w ten , sposób z w y c ię s c y sojuszn icy, k tó r y c h chciw ość do­

p ro w a d z iła do w z a je m n e j r y w a liz a c ji, p r z y ­ c z y n ią się do o d b u d o w y po tę g i n a p a s tn ik ó w , k tó r z y ta k n ie d a w n o jeszcze zag ra ża li ic h bezpieczeństw u. A w re z u lta c ie o kre s p o ­ w o je n n y p rz e k s z ta łc i się w n o w y okre s p rz e d ­ w o je n n y .

S tąd w n io s e k , że sojusz W ie lk ie j B r y ta n ii.

R o s ji i A m e r y k i (i e w e n tu a ln ie C h in ) da się u trz y m a ć ty lk o wówczas, gd y działa ć będzie w ra m a c h ła d u m ię dzyn arod ow ego , opartego n a poszan ow a niu w o ln o ś c i w s z y s tk ic h k r a ­ jó w . G d y w ie lk ie m o c a rs tw a zaczną m ię d z y sobą ry w a liz o w a ć o . hegem onię w E u ro p ie ś ro d k o w e j i w s c h o d n ie j lu b ną obszarach A z ji i A f r y k i — ro z p a d n ie się ic h je d n o lity f r o n t z w ró c o n y p rz e c iw k o N ie m c o m i Japo­

n ii. A w te d y n ic ju ż n ie sta n ie na przeszkodzie o d ro d z e n iu po tęgi m ilit a r n e j obu ty c h p a ń stw .

Sojusz ten n ie zdoła ró w n ie ż — w b re w w y s u w a n y m n ie k ie d y ob a w o m — u ja rz m ić a n i w y z y s k iw a ć c a łe j lu dzko ści. G d y b y w sze dł n a tę drogę — ro z le c i się pod w p ły ­ w e m o p o ru p o k rz y w d z o n y c h n a ro d ó w . A lb o ­ w ie m to czy in ne spośród w ie lk ic h m o c a rs tw d o jd z ie w ko ń c u do w n io s k u , że in te re s y jego i s y m p a tie Są po s tro n ie u c iś n io n y c h ..

U c z e stn icy tego sojuszu n ie p o tra fią też p o d z ie lić ś w ia ta n a s tr e fy w p ły w ó w , gdzie k a ż d y z n ic h będzie m ia ł zap e w n io n ą hege­

m o n ię p o lity c z n ą i sw obodę w y z y s k u gospo­

darczego. A lb o w ie m s tr e fy w p ły w ó w zawsze n a siebie zachodzą i są w s k u te k tego, ź ró d łe m z a ta rg ó w m ię d z y w ie lk im i m o c a rs tw a m i. Czy

m ożna ta k p o d z ie lić E u ro p ę , b y s tr e fy w p ły ­ w ó w W ie lk ie j B r y t a n ii i R o s ji z n a la z ły się w osobnych im p e ria lis ty c z n y c h p rz e g ró d k a c h i w z a je m n ie n a sie bie n ie zach od ziły? Jeże li ta k , tó po k tó r e j s tro n ie z n a jd ą się k r a je s k a n d y n a w s k ie ? G d y b y z n a la z ły się w s tre ­ fie ro s y js k ie j, W ie lk a B r y ta n ia b y ła b y za­

grożona z m o rz a i z p o w ie trz a , a g d y b y zna­

la z ły się w s tre fie b r y t y js k ie j — w t a k i sam sposób zagrożona b y ła b y R osja. Czy i gdzie m ożna prze cią gną ć lin ię p o d z ia łu w A fry c e , sk o ro od tego, k to w ła d a A f r y k ą P ółnocną i Z acho dn ią, zależy z je d n e j s tro n y bezpie­

czeństwo A m e r y k i P o łu d n io w e j, a z d ru ­ g ie j — bezpieczeństw o k o t lin y śród zie m n o­

m o rs k ie j? J a k m ożna ro ż g ra n ic z y ć s tr e fy w p ły w ó w n a D a le k im W schodzie, b y n ie n a ­ ru s z y ć a n i bezpieczeństw a C h in , a n i bez­

piecze ństw a n a ro d ó w b r y ty js k ic h A u s tra la z ji, a n i w re szcie zob ow iąza ń a m e ry k a ń s k ic h w s to s u n k u do W ysp F ilip iń s k ic h ?

A zate m w ie lk ie m o c a rs tw a n ie m ogą się s p rz y m ie rz y ć a n i w c e lu p o d z ia łu ś w ia ta na s tre fy w p ły w ó w , a n i w c e lu roztocze nia n a d n im swego pa no w an ia . Sojusz ic h m o ż liw y je s t t y lk o w te d y , g d y u z n a ją bez zastrzeżeń w o ln o ść p a ń s tw , n ie w ch od zących w s k ła d k o a lic ji. W p rz e c iw n y m b o w ie m razie, w ie l­

k ie m o c a rs tw a n ie u n ik n ą r y w a liz a c ji w z a ­ je m n e j, k tó r a d o p ro w a d z i w k o ń c u do a n ta ­ g o n iz m u n a tle dążeń im p e ria lis ty c z n y c h . T y lk o dro gą p o p ie ra n ia w s z e c h ś w ia to w e j o rg a n iz a c ji, o p a rte j n a p o szan ow a niu p ra w a i w o ln o ś c i w s z y s tk ic h lu d ó w , w ie lk ie m o c a r­

s tw a z je d n a ją sobie z a u fa n ie , w s p ó łp ra c ę i p rz y c h y ln o ś ć p o zo sta łych k r a jó w . I t y lk o w ten sposób u tr w a lą ciągłość swego so­

juszu.

Ł a d m ię d z y n a ro d o w y , k t ó r y m o c a rs tw a te zaczęły org an izow ać, bo o d p o w ia d a ł ic h w ła ­ sne j p o trz e b ie bezpieczeństw a, może się ro z ­ w in ą ć ty lk o pod w a ru n k ie m , że będą onę p ro w a d z iły p o lity k ę je d n a n ia sobie z a u fa n ia i p rz y c h y ln o ś c i re s z ty św ia ta . W ysw obodze­

n ie m a ły c h i s ła b y c h k r a jó w z ja rz m a n ie -

T A D E U S Z B R E Z A

W p ie rw s z y m re p o rta ż u z p o d ró ż y do Pa­

ry ż a , k tó r ą świeżo o d b y liś m y z N a łk o w s k ą , Iw a s z k ie w ic z e m i R u d n ic k im , p rz e d s ta w iłe m nasze itin e r a r iu m i o p o w ie d z ia łe m o n a jo g ó l­

n ie js z y c h w ra ż e n ia c h i w zru sze n ia ch ; W spom ­ n ia łe m ró w n ie ż , że w e F r a n c ji z e tk n ę liś m y się z w ie lo m a lite r a c k im i s ła w a m i i m n ó ­ s tw e m m ło d y c h p is a rz y i p u b lic y s tó w . A le dzień nasz b y ł ta k w y p e łn io n y , że n ie m ie - * liś m y czasu n a ro b ie n ie n o ta te k . T oteż tego co p rz y w io z łe m — m a m n a m y ś li m a te r ia ł,' k tó re g o d o s ta rc z y ły n a m ro z m o w y — n ie m ogę podać w fo rm ie w y w ia d ó w z poszcze­

g ó ln y m i osobam i. U c ie k a m się w ię c do w y ­ bieg u, łączę całe g ru p y ro z m ó w w jedną.

R o z m ó w c ó w m o ic h • też n ie będę n a z y w a ł im ie n ie m w ła s n y m bo w te n sposób, w ja k i z a m ie rza m to p rz e p ro w a d z ić , n ie będą ze m ną p ro w a d z iły d y s k u s ji osoby k o n k re tn e , ale je d y n ie ogólne p u n k ty w id z e n ia .

I

M ó j rozm ó w ca, k t ó r y to p o w ia d a , Jest p ro ­ fesorem u n iw e rs y te tu i w y b itn y m k r y ty k ie m :

— M ia s to P a ry ż u w o ln io n e zostało, ja k pan w ie , o p ó ł r o k u w cze śnie j od W a r & a w y czy K ra k o w a . Niezniszczone, w zasadzie oszczę­

dzone przez N ie m c ó w w s w o im n a jc e n n ie j­

szym lu d z k im m a te ria le a rty s ty c z n y m czy n a u k o w y m — p o d ź w ig n ę ło się ju ż. N iedo sta­

te k o p a łu i żyw n ości, k t ó r y nę ka lu d n o ść Pa­

ry ż a , w m n ie js z y m s to p n iu dokucza lu d z io m s z tu k i. K a ż d y z nas m a tu ta j ja k ie ś k o n e k s je ze w sią , k tó r a je s t s y ta i sycić m oże kogo chce. R ó w n ie ż, je ś li cho dzi o p is a rz y , c i spo­

śród nas, k tó r z y u p r a w ia ją p u b lic y s ty k ę l i ­ te ra c k ą czy czysto d z ie n n ik a rs k ą , z n a jd u ją się poza tro s k ą o chleb. P a ry ż w ię c może m yśleć. M a k im , m a gdzie i m a o czym . R a­

dością z od zyskan ej n ie p o d le g ło ś c i n a k a r m ił się ju ż . T eraz z k o le i spra w d za czy je s t ona na p e w n o ta k a sama, ja k ą m ia ł d a w n ie j.

A p rz e k o n a w s z y się, że n ie , za sta n a w ia się n a d je j w a rto ś c ią i d la p o ró w n a n ia te j s w o je j w o ln o ś c i z c u d z y m i w o ln o ś c ia m i, rozg lą da się p o świecie.

— F ra n c ja całą różn o ro d n o ścią s w o ic h m óz­

g ó w m y ś li o przyszłości. Rzecz p ro s ta , że w s p o ­ m in a n ie d a w n ą przeszłość i że s ta ra się r o ­ zeznać w obecnym stan ie, n ie m n ie j p r z y ­ szłość, a ra c z e j s p ra w a w y b o r u m ię d z y k i l ­ ko m a n a rz u c a ją c y m i się p r o je k ta m i na p r z y ­ szłość, to u nas n a jp iln ie js z a spra w a dnia.

P rzyszłość F r a n c ji — choć cała może się za­

w ie ra ć w je d n e j zasadzie — ro z p y tu je się o w s z y s tk o z osobna. T y lk o n ie k tó rz y F ra n ­ cuzi — a są to na jczę ściej k o m u n iś c i — w i­

dzą ją ja k o je d e n o k re ś lim y system . W ię k ­ szość p rz y g o to w u je sobie w m y ś la c h p rz y s z ­ łość ta k ja k sałatkę, k tó r ą r o b i się z ró ż n y c h lis tk ó w i k tó r ą k a ż d y p rz y p ra w ia do swego sm aku . Czy n ie u d e rz y ło p a n ó w w e F r a n c ji

• ) P o r . „ N a s z P a r y ż “ w n r 71 „ O d r o d z e n ia " .

w o li h itle r o w s k ie j i ja p o ń s k ie j n ie w ystarcza , b y tę p rz y c h y ln o ś ć zdobyć. W dzięczność d la o s w o b o d z ic ie li może b y ć szybko zgaszona ic h p ó ź n ie js z y m po stępo w a nie m . M o ty w e m dzia­

ła ln o ś c i m as lu d z k ic h n ie je s t zresztą uczucie w d zięczności, ale poczucie w łasnego, ta k czy in a c z e j po jm o w a n e g o in te re su . W dzięczność osw obodzonych dla oisw obodzicieli p rz e trw a w ię c d o p ó ty ty lk o , d o p ó k i w ie lk ie m o c a rs tw a za ch o w a ją jedność, kon ie czną d la zabezpie­

czenia p o k o ju św iatow e go , i d o p ó k i będą p ro w a d z iły p o lity k ę ta k lib e ra ln ą , że n ie w y ­ w o ła ona n ie z a d o w o le n ia a n i b u n tu p rz e ­ c iw k o is tn ie ją c e m u J a d o w i m ię d z y n a ro d o ­ w e m u.

D ośw ia dcze nie h is to ry c z n e uczy, że s iła skuteczna je s t n a dłuższą m etę t y lk o w te d y , g d y s ta n o w i op arcie p ra w a , zap ew nia ją cego lu d z io m w olność, k tó r ą cenią n a d życie. Różne lu d y w ró ż n y c h epokach ro z m a ic ie p o jm o ­ w a ły zakres i is to tę w o ln o ś c i. A le nieza leż­

n ie od tego, czy je s t to w o ln o ś ć c h rz e ś c ija ń ­ skiego Zachodu, czy w o ln o ś ć ś w ia ta m u z u ł­

m ańskiego, w o ln o ś ć H in d u s ó w , czy też w o l­

ność C h iń c z y k ó w — p ra w o w in n o tę w o l­

ność szanow ać, a s iła stać n a s tra ż y p ra w a . Choć ś w ia t w sp ółcze sny je s t b a rdzo m a ły , n ie n a le ż y sobie w y o b ra ż a ć , że z a p a n u je na n im je d n o lity i po w sze chny system p ra w n y . W schód i Zachód za ba rdzo ró ż n ią się t r a ­ d y c ja m i k u ltu r a ln y m i. A le je ś li sojusz w ie l­

k ic h m o c a rs tw u trz y m a się, to n a c a ły m św iecie może z w y c ię ż y ć zasada, że Siła n ie je s t c z y n n ik ie m n a d rz ę d n y m , lecz je s t p o d ­ p o rz ą d k o w a n a p ra w u . P ra w o zaś podlega d y s k u s ji i może b y ć zm ie n io n e w sposób prze z p ra w o d a w c ę p rz e w id z ia n y .

Ł a d m ię d z y n a ro d o w y n a te j zasadzie o p a r­

t y n ie je s t o czyw iście ła d e m w ie c z y s ty m , ja k o że n ic n ie je s t w ieczne na ty m z m ie n ia ją c y m się świecie.. A le ła d t a k i p rz y n a jm n ie j będzie d łu g o trw a ły . I będzie on d o b ro d z ie js tw e m d la lu d z k o ś c i, gd yż p rz y n ie s ie je j w o lno ść i bezpieczeństw o. A w o ln o ść i bezpieczeństw o są lu d z io m ta k drogie, że k to k o lw ie k w h i-

to , że s to p ie ń te o re ty z o w a n ia m a le je u nas w m ia rę , ja k się p rze cho dzi od k o n c e p c ji le ­ w ic o w y c h n a p ra w o . M a rk s is ta tu te js z y po­

t r a f i z m ie js c a .w y s tu k a ć na s w o je j-m a s z y n c e o d po w ie dź n a w szystko. O d p o w ie d z i- te są u w s z y s tk ic h je d n o m y ś ln e i co w ażniejsze w s z y s tk ie zdolne w s p ó łż y ć raze m w lo g ic z ­ n y m u k ła d z ie . K ie d y je d n a k od m a rk s is tó w c z ło w ie k p rze ch o d zi do lib e r a łó w czy k a t o li­

k ó w , tr a c i poczucie, że się obraca w je d n y m Systemie. W spółczesny lib e r a liz m fra n c u s k i czy nasz k a to lic y z m to system system ów . To z b ió r system ów . A przede w s z y s tk im , je ś li chodzi o ten o s ta tn i, to n ie je s t on po ję cie m je dn ozna cznym . „W ła ś c iw ie R zym e m jesteś­

m y d z is ia j m y !“ —■ n a p e w n o pa n usły s z y to zdanie z n ie je d n y c h u s t k a to lic k ic h . O c z y w i­

ście z u s t pew nego ty p u k a to lik ó w . Is tn ie je n a tu r a ln ie in n y ty p , d la k tó re g o n a d a l ty lk o R z y m je s t R zym em . O to d w a s k ra je naszego k a to lic y z m u . A p o m ię d z y n im i ile ż m ie js c a n a w a ria c je ! A le jeszcze w ię c e j u d z ie la go w s z e lk im w a ria c jo m — lib e ra liz m . T a d o k ­ try n a —- z n ó w .powiem te n z b ió r d o k try n — ró w n ie ż rozciąga się w p rz e s trz e n i m ię d z y d w o m a b ie g u n a m i. O d sce p tycyzm u do u fn o ­ ści. O d p e w n e j zasadniczej p o s ta w y , k tó r a polega n a ro z k rę c a n iu w s z e lk ie j w ia r y na ś ru b k i, żeby w yk a z a ć , że to n ic n ie je st, aż po zasadniczą po staw ę p e w n e j d o b re j w o li in te le k tu a ln e j, pew nego k r e d y tu in te le k tu a l­

nego, ud zie lan eg o k a ż d e j id e i i id e o lo g ii ja k o ta k o lo g ic z n e j. L ib e r a liz m b o w ie m je s t to z b io ro w is k o p o s ta w bądź to n ic u ją c y c h lu b też n a o d w ró t: p o m a g ie rs k ic h , w m y ś l z a ­ sady, żeby ka żd ą ideę czy ko n c e p c ję b ra ć in o p tim u m .

— F ra n c ja je s t k r a je m in te le k tu a lis tó w — p o w ia d a d a le j m ó j rozm ó w ca. — C a ły nasz k r a j z a w ie ra się w d w u słow ach. P ie rw sze — to praca, d ru g ie — to m y ś l. A le im b a rd z ie j F ra n c ja się starzeje, ty m głębsze zachodzą w o b u ty c h p o ję c ia c h procesy. Z zespołu p rz y c z y n , w s k u te k k tó r y c h c z ło w ie k p rz y ­ k ła d a się do p ra c y , z w o ln a bierze górę je d n a je d y n a p rzyczyn a . Z zespołu ja k o ś c i, z k tó ­ r y c h s k ła d a się m y ś le n ie , je d n a ja k o ś ć za­

czyna b ra ć górę. P raca dla współczesnego F ra n c u z a s ta je się fu n k c ją c iu ła n ia , m y ś l — b ły s k o tliw o ś c ią .

— P a n o w ie p r z y b y li do P a ry ż a w p ó łto ra r o k u od jego w y z w o le n ia , a d o p ie ro od n ie ­ d a w n a ś w ia tło e le k try c z n e w ty m m ieście ś w ie c i się n o rm a ln ie . N a to m ia s t ś w ie tlis to ś ć naszej m y ś li p ło n ę ła n ie p rz e rw a n ie przez ca­

ły czas w o jn y aż do dziś. N ie w ie lu z nas za­

p rz e s ta ło n a s k u te k w o jn y pracow ać. P rz e ­ c iw n ie ! W ie lu z nas czas o k u p a c ji z w o ln ił z cod zie nnych o b o w ią z k ó w . Ci, k tó r z y się u k r y w a li, ja k J u li en B onda i ty lu s e t in n y c h , p is a li n ie p rz e rw a n ie . Ci, k tó r z y całą w o jn ę p rz e ż y li n a uboczu, ja k i ci, k tó r z y się schro­

n i l i do A m e r y k i, ja k R om ains czy B em a no s, je d n y m c ią g ie m p r a c o w a li tw ó rc z o . W ten.

s t o r ii p o t r a f ił je ś w ia tu z ap ew nić, te n zdo był sobie p o p a rc ie ogółu. L e g io n y rz y m s k ie roz- n io s ły po św iecie p ra w o rz y m s k ie i dlatego w ła ś n ie Im p e riu m R o m a n u m p rz e trw a ło tak dług o. A k ie d y u p a d ło , p a m ię ć o n im zacho­

w a ła się w ś ró d łu d z i przez ty s ią c le c ie i ma- r z y li o n i o o d z y s k a n iu u traco ne go ideału.

W ła ś c iw e A n g lik o m po szanow anie p ra w a z je d n a ło im s y m p a tie in n y c h lu d ó w . I m im o lic z n y c h p o w s ta ń p rz e c iw k o w ła d z y b r y t y j- : s k ie j, in n e k r a je n a ty c h m ia s t spieszą A n g li- k o m z pom ocą, gd y t y lk o W ie lk a B ry ta n ia je s t 'n a p ra w d ę zagrożona. I n ie będzie to za-1 ro z u m ia ls tw e m z naszej s tro n y , g d y s tw ie r ­ d z im y , że r e p u b lik i P ó łk u li Z a c h o d n ie j po- c z u w a ją się do w s p ó ln o ty in te re s ó w ze Sta-' n a m i Z je d n o c z o n y m i n ie ty lk o ze w z g lę d u n i nasze b o ga ctw a m a te ria ln e , ale przede w szyst­

k im dlatego, że je s te ś m y z w o le n n ik a m i w o l­

ności o p a rte j n a p ra w ie .

4. W N IO S K I D O T Y C Z Ą C E O R G A N IZ A C J I N O W E G O Ł A D U M IĘ D Z Y N A R O D O W E G O

W ś w ie tle a n a liz y ż y w o tn y c h in te re s ó w w ie lk ic h i m a ły c h p a ń s tw n a s u w a ją się na­

stęp ują ce w n io s k i k oń cow e:

B y u s ta n o w ić i u trz y m a ć ła d m ię d z y n a ro ­ d o w y, n a le ż y w z m o c n ić i u t r w a lić sojusz „za- w ią z k o w y “ w ie lk ic h m o c a rs tw .

B y u t r w a lić s w ó j sojusz, w ie lk ie m o c a r­

s tw a m uszą p rz y s tą p ić do o rg a n iz o w a n ia ta ­ k ie g o ła d u m ię dzyn arod ow ego , k t ó r y za p e w n i w s z y s tk im n a ro d o m w o ln o ść w g ra nicach p ra w a . P ra w o to m u s i b y ć szanow ane przez w ie lk ie m o c a rs tw a i prze strze ga ne ob ow iąz­

k o w o przez w s z y s tk ie n a ro d y.

J e ś li w s k a z a n ia te zostaną u rz e c z y w is tn io ­ ne, n o w y ła d m ię d z y n a ro d o w y o p ie ra ć się będzie n ié na sen tym e ntach , lecz na tr w a łe j p o d s ta w ie dobrze zrozu m ian eg o in te re s u . A w te d y będzie to ła d dość s iln y , b y nakazać pow szechny d la sie bie szacunek, a zarazem dość lib e ra ln y , b y szacunek te n u tr w a lić .

W a lte r Lippm ann

sposób p o w s ta ł og rom dz ie ł, k ie ru n k ó w , m y ­ śli, ro z p ra w . B y ła to g łó w n ie płodność teore­

ty z u ją c a , filo z o fic z n a , eseistyczna, k ry ty c z n a , p a m ię tn ik a rs k a . W m n ie js z y m s to p n iu czy?

sto -artystyczna. Podczas waszego p o b y tu na pe w n o będzie p a no m tru d n o znaleźć sobie p rz e w o d n ik a w ty m z a trzęsien iu. B ib lio g ra ­ fic z n ie b io rą c , obecnie nasza w y tw ó rc z o ś ć w o ła co n a jm n ie j setką ty tu łó w n a m iesiąc, Fodczas w o jn y głos je j b y ł ró w n ie ż słysza lny.

T a k i Jea n-P a ul S a rtre , n a jh a ła ś liw s z e dziś z ja w is k o lite r a c k ie F ra n c ji, całą sw ą drogę k u ro z g ło s o w i przeszedł podczas o k u p a c ji.

W je c h a li tu t a j p a n o w ie p ro s to w w ie lk i gąszcz. N a ra s ta ł on ta k , ja k n ie n a ra s ta ł a n i w R o s ji S o w ie c k ie j, an i w A m e ry c e , an i w A n g lii, a n i w N iem czech, an i zapew ne u was. B o F ra n c ja przez w iększość la t w o j­

n y tr w a ła ja k g d y b y w zaw ieszeniu. .Nie w io d ła a n i n o r m a ln e j, eg zyste n cji, a n i nie p ro w a d z iła w o jn y . Od w y z w o le n ia to n a ra ­ sta n ie s ta ło się jeszcze szybsze. Bo w c h w ili ta k d e c y d u ją c e j h is to ry c z n ie , k a ż d y z p is a rz y ł m y ś lic ie li chce coś p o w ie d z ie ć od siebie.

T oteż ko n c e p c je w zasadzie noszące n a so­

bie je d n ą m a rk ę ró ż n ią się b a rdzo od siebie in d y w id u a ln ie . G łos m a ją ró w n ie ż w y z n a n ia filo z o fic z n e , różn e k ie r u n k i i ko n c e p c je zu­

p e łn ie przez w o jn ę s k o m p ro m ito w a n e * A le k le r k o w ie p a ry s c y ka żd e m u z o s ta w ia ją m ie j­

sce na jego grządkę. F ra n c ja n ie zna m y ś li i m y ś lic ie li w s ty d liw y c h . N a w e t ta k i M o u n ie r, c z ło w ie k n a jw y ż s z e j k la s y in te le k tu a ln e j, po­

t r a f i ja k g d y b y n ig d y n ic po db ud ow a ć tę czy in n ą in te le k tu a ln ą tezę m y ś lą zapożyczoną z te k s tó w H itle r a , p o tra k to w a n y c h w tÿ m m om encie ta k , ja k się tr a k tu je n o rm a ln e g o filo z o fa . M y ś l nasza je s t za w io tk a , za cienka, za w y ro z u m ia ła . N a jtw a rd s i, n a jb a rd z ie j z w a rc i są jeszcze na si ne oó ncyklo pe dyści.

W ie rz ą oni, że ognie m y ś li fra n c u s k ie j prze­

w o d z ić będą in te le k tu a ln e j r e w o lu c ji, k tó r a n ie b a w e m p r z e tr a w i ś w ia t.

I m ó w ią c to, m ó j rozm ó w ca w z d y c h a i po c h w ili d o da je:

— Ż e b y to ró w n ie ż n ie b y ły ty lk o ognie b e n g a ls k ie !

I I

P rz y je c h a liś m y do F r a n c ji w ła ś n ie w m o­

m encie, k ie d y u s tą p ił g e ne rał de G aulle.

Podczas k o n fe re n c ji p ra s o w e j na Q ua i d 'O rs a y p y ta m y o pow ód. R zecznik m in is te r ­ stw a n ie p o d a je p rz y c z y n y , ale z ap ew nia , że z m ia na na s ta n o w is k u szefa rz ą d u n ie po­

cią gn ie za sobą żadnych z m ia n. Jeże li n ie po­

c ią g n ie żad nych z m ia n, p y ta m y d a le j, to w ta k im razie po co b y ło zm ieniać? R zecznik śm ie je się. Z w a ln ia m y go w ię c z naszej na­

ta rczyw o ści. Z aprasza nas w te d y do w s p ó l­

nego zdjęcia . K ie d y p o te m og lądam o d b itk ę , ( w id z ę , żeśm y się s fo to g ra fo w a li n a tle p o r- / t r e t u generała.

W A k a d e m ii F ra n c u s k ie j D u h a m e l o ra * n o w o p rz y ję ty c zło n e k p ro f. V a llé ri-R a d o t w y -

Francuskie spotkania

(3)

N r 15 O D R O D Z E N I E Str. 3

Pisarze polscy w Paryżu. N a przyjęciu urządzonym na ich cześć (od lew ej): J. Iwaszkiew icz, F . M auriac, Z . Nałkow ska, Aragon, Y ild ra c i St. Skrzeszewski, ambasador Polski.

P au l Eluard

glaszają tra d y c y jn e prz e m ó w ie n ia . Pod k o ­ niec każdego cere m on ia! dom aga się ja kie g o ś a kce n tu pa trio tyczn e g o . W obu w y p a d k a c h siuży do tego osoba generała. W ychodząc 2 A k a d e m ii z a p y tu ję pew nego fra n c u s k ie g o Pisarza, k t ó r y dużo o p o lity c e w ie .

— Czy p ra w d ą je st, że g e ne rał u s tą p ił d la ­ tego, że...

— N ie ! N ie ch pan n a w e t n ie kończy, bo to na pew n o n ie p ra w d a . De G a u lle u s tą p ił W skutek w szystkie g o tego, co się d zie je te ­ raz w e F ra n c ji. A ra c z e j z p o w o d u tego W szystkiego, co się n ie może tu ta j stać A stać się n ie fnoże nic. Rząd je s t p o ś ro d k u d w u p a r tii, bo s o c ja liś c i to n ie je s t p a rtia , ale p a ra nogaw ek, i^tó re a k u ra t się roze drą W tedy, k ie d y na to p rz y jd z ie czas. Jesteśm y

^atern w ś ro d k u d w u u s tro jó w , d w u kolosów , 2 k tó r y c h jednego to ci, to o w i z nas chcą P oślubić.

— A nie da się b y ć ję zyczkiem ? — p yta m .

— W ła ś n ie de G a u lle p ró b o w a ł. A le cóż?

T y lk o Rosja z a g w a ra n tu je na m R u hrę , ta k samo ja k w a m ty lk o R o sja z a g w a ra n tu je Nysę. A ty lk o A m e ry k a n a k a rm i nas, da ham złoto i m aszyny. Przyszłość nasza, życie nasze je s t w y łą c z n ie fu n k c ją zgody m ię dzy

° b u kolosa m i. W id z i pan, że żaden z ty c h ko- , losów sam n a m n ie w y s ta rc z y , w y s ta rc z y

ty lk o zgoda.

R ozglądam się po u lic a c h za afiszam i. P a r­

t ie się re k la m u ją , ta k ja k tego w y m a g a po- k ty k a . Poza ty m re k la m ę sobie czynią pew ne Pojęcia. „B ó g je s t w ie c z n y !“ , „ K r ó l? Cze- m użb y n ie !“ , „M o s k w a k a te m p r o le ta r ia tu !“'.

“i^Wie o sta tn ie n a le p k i, to n a le p k i kolegów . K o le g ó w po niele ga ln ości. D w ie są b o w ie m P artie , k tó r y m rz ą d fra n c u s k i o d m ó w ił zale­

ga lizo w a nia . R o ja lis to m i tro c k is to m . A le na ty c h n a le p k a c h i na ty c h w ie lk ic h le g a ln y c h afiszach rz a d k o k ie d y s p o ty k a się n a zw iska . F ra n c ja je s t w ' ta k ie j s y tu a c ji, że ro b o tę P ropagandow ą d la p a r t ii le p ie j z a ła tw ia ją tdee n iż tw a rze . Prócz je d n e j je d y n e j! W łaś- Ple de G a u lle ’ a. W id n ie je ona w sklepach, h a lla c h , w b iu ra c h O glądam ją ró w n ie ż

^ P ry w a tn y m m ie s z k a n iu m łodego bardzo le w ico w e go F rancu za, ale jeszcze chodzącego

id eo log iczn ej i p a r ty jn e j w olno ści.

~~ O ! — m ó w ię — Toś ty de g a u lle ’is ta !

~~ S kąd ! T y lk o , że to je s t je d y n a gęba fra n cu ska , na k tó r ą m ożna p a trze ć bez W strętu. I n ie m yś l, żeby to b y ło w y łą c z n ie Paoje zdanie. B o je s te m p e w ie n, że od cza

k a p itu la c ji to b y ło zdanie w s z y s tk ic h Roosevelta, i S ta lin a , i C h u rc h illa . Z d a je S)ę, że z p u n k tu w id z e n ia czysto w ojskow ego, G a u lle je s t w odzem n ie d o b ry m . M ó w ił

*Pi k to ś z waszego w o js k a , że w Polsce, gdzie G a u lle b y ł razem z W eygandem ja k o jego

° fic e r sztabow y, do ra d za ł różne rzeczy pod Względem ta k ty c z n y m ta k ie sobie. P ro je k ty Pfensywne, z ja k im i w y s tą p ił ja k o w ic e ­ m in is te r o b ro n y n a ro d o w e j n a dw a ty g o d n ie Przed u p a d k ie m F ra n c ji, trz e b a dziś oceniać k ry ty c z n ie . Jako p o lit y k od m o m e n tu w e jś c ia

François M au riac

na g r u n t fra n c u s k i z a c h o w a ł się dziw acznie.

R o ose veltow i, w ra c a ją c e m u z J a łty , k tó r y s k ie ro w a ł do niego pism o zapraszające go na k o n fe re n c ję do D a k a ru , o d p o w ie d z ia ł m n ie j w ię c e j ta k , że d z ię k u je za zaproszenie do w łasnego p o r tu — i n ie p r z y j edzie. T h o re z o w i, s e k re ta rz o w i p a r t ii k o m u n is ty c z n e j we F r a n c ji p o w ie d z ia ł, co zresztą po tem p o w tó ­ r z y ł p u b lic z n ie , że k o m u n iś c i n ie m ogą z a j­

m ow ać k lu c z o w y c h s ta n o w is k w p a ń stw ie , bo w szędzie będą służyć obcem u celow i, a n ie s w o je m u k r a jo w i. N ie w ie m , ja c y są w asi k o m u n iś c i, ale w y ra z ić się ta k u nas o k o m u n iz m ie , opoce, n a k tó r e j z b u d o w a n y b y!

nasz op ór, to iry tu ją c e . Dziś, k ie d y de cyd u ją się lo s y F ra n c ji, dziś, k ie d y lu d z ie , k tó rz y rządzą F ra n c ją , c a ły w y s iłe k w in n i w ło ż y ć w to, ab y n ie dopuścić, b y F ra n c ja s ta ła się A lz a c ją i L o ta ry n g ią św ia ta , te n c z ło w ie k obnoszący się ze s p ra w ą swego osobistego h o no ru, k t ó r y m u k a z a ł żądać p e łn o m o c n ic tw , ten c z ło w ie k w c ią ż obnoszący się ze spra w ą h o n o ru F ra n c ji, k t ó r y n ie p o z w a la ł je j an i n a c h w ilę po d p o rz ą d k o w a ć się k o m u k o lw ie k bądź n a świecie, n ie m ó g ł się u trz y m a ć .

— No, ale sam m ów isz, że po k a p itu la c ji on je d e n u ra to w ń ł h o n o r F ra n c ji.

— A le te ra z są in n e po trz e b y . N a ra z ie !

I I I

— C ie k a w je ste m , czy pan się dobrze o rle n tu je , dlaczego za w a m i tu t a j ta k la ta ją ? — z a p y tu je m n ie m ło d y n e o k a to lik , i ó d razu zab ie ra się do odpo w ie dzi.

— B o jesteście k ra je m , k t ó r y się b liz iu tk o po dsu ną ł pod samą Rosję S ow iecką, a R osją S ow ie cką n ie jest. Is tn ie je u nas m n ó stw o lu d z i głęboko p rz e k o n a n y c h o ty m , że F ra n c ję czeka p o d o b n y los. Razem z całą E u ro p ą ! P rócz ja k ic h ś ta m p rz y c z ó łk ó w za g ó ra m i czy w o dą . W ięc G re c ji, S k a n d y n a w ii, W ło ch czy p ó łw y s p u p ire n e js k ie g o . Resztę te j części ś w ia ta czeka los p o d o b n y do waszego. Stąd nasza ciekawość. Bo ty lk o od w as m ożem y się ju ż dziś do w ie dzieć w s z y s tk ic h szczegó­

łó w o naszym p rz y s z ły m życiu . Ja je ste m k a to lik , ja k p a n w ie . O jcie c m ó j je s t socja­

lis tą spod zn a k u B lu m a ! A le cóż? K ie d y po­

ró w n u ję m o je czy m ojego ojca p rz e k o ­ n a n ia z p rz e k o n a n ia m i pierw szego lepszego k o m u n is ty , w id z ę , że m y re p re z e n tu je m y ty lk o pew n e skło n n o ś c i in te le k tu a ln e czy św iatop ogląd ow e . P rz e k o n a n ia zaś m a ją w y ­ łą cznie oni. M a rk s iś c i! F ra n c ja je s t ja k cięż­

k o i zagadkow o chora osoba, na d k tó r ą ze­

b r a ły się różne s ła w y le k a rs k ie . S ła w y te k iw a ją g ło w a m i i w y p o w ia d a ją pe łn e za­

strzeżeń diagnozy. W d rz w ia c h zaś s ta n ą ł znachor, ale te n p rz y n a jm n ie j m a je d n ą ce­

chę kuszącą. Jest c a łk ie m p e w ie n, że u le ­ czy. W te n sposób k o m u n iś c i m uszą dojść w e F r a n c ji do w ła d z y . Co pan na to?

— Przede w s z y s tk im panu, ja k o k a to lik o w i, złożę m o je ko n d o le n cje . N ato m ia st...

— P an ż a rtu je ! M n ie osobiście ja k o k a to ­ lik o w i m ó g łb y p a n składać k o n d o le n c je ty lk o w ty m w y p a d k u , g d y b y w e F r a n c ji z w y c ię ­ ż y li k a to lic y . M ó j ż y w o t in te le k tu a ln y , ż y ­ w o t m o je j m y ś li, ż y w o t w s z y s tk ic h p ism i k ó ł k a to lic k ic h z ro d z a ju tego k a to lic y z m u , k t ó r y w y ra ż a m w m o ich pism ach — z a w is ły je s t w y łą c z n ie od fa k tu , że w k r a ju je s t fr o n t i że na ty m fro n c ie w a lc z y się z K o ścio łe m W. ta k ic h w y p a d k a c h d o piero K o ś c ió ł po brzegach sw o ich m ię k n ie i dopuszcza do g ło ­ su pew n e fo r m u ły w y z n a n io w e , dogm atyczne i filo z o fic z n e , k tó re b y n o rm a ln ie zgn ió tł.

C a ły ś w ie tn y w spółczesny fra n c u s k i oś w ie ­ cony k a to lic y z m w z w y k ły c h czasach zosta ł­

b y w y trz e b io n y ja k o he rezja. Bo zresztą h e ­ re z ją je s t! O isto cie h e re z ji b o w ie m w cale n ie przesądza to czy in n e odstępstw o dogma tyczne, ale sposób odnoszenia się do R zym u K to się odnosi z w yższością do R zym u, je s t h e re ty k ie m . K to R zym w yp rzed za, ulepsza.

K to chce m ie ć w rzeczach w ia r y sw o ją oso­

b is tą o p in ię , choćby n a o s ta tk u w y p a d ła ca ł­

k ie m zgodnie z K ościołem , ju ż je s t h e re ty ­ k ie m . Je że li n a w e t R zym ta k ie g o cz ło w ie k a n ie w y k o ń c z y , z ro b i to z n im m ie js c o w y k a ­ to lic y z m , z a k ry s ty jn y . P rzyszłość c h rz e ś c ija ń ­ stw a, m im o w szystko, n a le ż y do nas. W ierzę w to. A le na to m u s i się po g łę b ić odnow a k a to lic y z m u w naszym k r a ju i w in n y c h , a przede w s z y s tk im w R zym ie. D o p ie ro k ie d y z d o ła m y prze kon ać k o rp u s K o ścioła, same jego >głów ne s iły , że te nasze p a ry s k ie n o ­ w in k i dobre sąxnie ty lk o do k o n ta k tó w z r e ­ w o lu c ją i p rz e w ro ta m i, ale do bre są raz na zawsze d la K o ś c io ła , b y t nasz stanie się trw a ls z y . N a ra z ie dla e le m e n tó w k o n s e rw a ­ ty w n y c h K o ś c io ła jeste śm y czym ś w ro d z a ju h ra h ic z a , syna m a rn o tra w n e g o zacnej ro d ż in y , czarn ej ow cy, k tó ra w s to lic y p o p a d ła w na jg orsze to w a rz y s tw o , ale teraz na w si, podczas n a p a d u b a n d y tó w je s t w p ro s t o p a trz ­ nością, bo p o t r a f i z n im i gadać. P rz y k ry m z ja w is k ie m dla nas je s t ró w n ie ż fa k t, że w po do b n e j s y tu a c ji, ja k a z ap an ow a ła teraz na te re n ie F ra n c ji, m nożą się ja k po deszczu ró ż n i k o n iu n k tu r a ln i k a to lic y naszego ty p u Do w c z o ra j jeszcze b y liś m y d la n ic h zakałą.

B y liś m y dla n ic h p o p rz e b ie ra n y m i w k o - m e ż k i k o m u n is ta m i, a dziś ga rną się do nas.

1 n ie s te ty , chcą n a m i k ie ro w a ć . I n ie k ie d y k ie r u ją ! P on ie w aż te n i ó w z n ic h p ia s tu je w y s o k ie godności kościelne. U siebie w k r a ju n a pe w n o p a n s p o tyka ró w n ie ż ta k ic h ks ię ż y i p ra ła tó w , dla k tó r y c h do w c z o ra j M a r ita in b y ł masonem, a M o un ier uczestnikiem czar-

n y c h mszy. D z is ia j zaś p o d o b n i księża je ś li w o ln o ta k o n ic h rzec, sam i p rz e b ie ­ ra ją się w suta nnę i ogonem n a ta k ą naszą czarną mszę dzw onią. Z ty c h w s z y s tk ic h w z g lę d ó w n a jb a rd z ie j- b o im y się lu d z i z sa­

m ej g łę b i K o ścioła, i ty c h w c ią ż jeszcze k o n ­ s e rw a ty w n y c h i ty c h z k o n iu n k tu r a ln y m dla nas uśm iechem . O n i dla tego, co je s t sm akiem dzisiejszego fra n c u s k ie g o K ościoła, są o w ie le g ro ź n ie js i od k o m u n is tó w . I od r e w o lu c ji!

W y b itn y m ło d y d z ie n n ik a rz k o m u n is ty c z n y p o w ia d a m i:

— K a to lic y i k o m u n iś c i? P an ic h p rz e c iw ­ s taw ia? Z u p e łn ie fa łs z y w ie ! W ty m k r a ju obecnie n a je d n y m bie g u n ie są k a to lic y i k o ­ m u n iś c i, a na d ru g im w s z y s tk o co chce spać, co je s t zmęczone, w szystko to, co za w sze lką cenę chce m ie ć ś w ię ty spokój. M y , k o m u ­ n iści, je ste śm y sobie z m łodzieżą k a to lic k ą bardzo b lis c y . Ł ą c z y nas w ia r a w to, że ś w ia t m ożna p rz e k s z ta łc ić n a lepszy. Łą czy nas w iá r a w to, że są idee. Po p ro s tu w ia ra w w ia rę ! I w to, że c z ło w ie k d o piero w te d y staje się c zło w ie kie m , k ie d y o coś w a lc z y ! O n i i m y , s ta n o w im y je d e n i ten sam brzeg. G o­

lą c y ! Ten d ru g i je s t z im n y . Ten p o d z ia ł F r a n c ji na d w a obozy w y n ie ś liś m y jeszcze z la t k o n s p ira c ji. Proszę!

M ó j rozm ó w ca po da je m i m a łą książeczkę.

T y tu ł: „P é g u y -P é ri“ .

— To je s t je d e n z to m ik ó w „ E d itio n de m in u it“ . Jeden z czte rd zie stu k ilk u . W szyst­

k ie one z a w ie ra ły te k s ty b u n tu i pro te stu.

D ru k o w a n e b y ły i k o lp o rto w a n e kosztem w ie lu o fia r i w ie lk ie g o tru d u . N ie je d e n c z ło ­ w ie k za n ie zginą ł. A le k r z e p iły F ra n c ję i, w ia ra , k tó r ą ro z p rz e s trz e n ia ły , s to k ro tn ie z a p ła c iła za ra n y na m zadane. Jeden z ty c h to m ik ó w to sły n n e „S ile n c e de la M e r “ V er- corsa, n a jp ię k n ie js z e z d z ie ł zrodzonych z n ie w o li. Inn e, to rzeczy M a rita in a , M a u - ria ca , A rag on a, Cassou, B endy, P au lh a n a i E lu a rd a . K a ż d y d a ł te k s t do ksią żeczki o- s ła n ia ją c się pseudonim em . A le b y ła to p rz e j­

rz y s ta zasłona. S ty l z d ra d z a ł a u tora. M a u ­ ria c po s w o im to m ik u m u s ia ł z m ie n ić m iesz­

kan ie . Ten, k t ó r y p a n u pokazu ję, po św ięco­

n y je s t d w u pisarzom . O baj z g in ę li za F ra n ­ cję. Péguy, s ły n n y pisa rz k a to lic k i, podczas ta m te j, P ć ri, w s p a n ia ły p u b lic y s ta k o m u n i­

styczny, podczas te j w o jn y . Z a b ili go N ie m c y W id z i pan, że te n a z w is k a od siebie n ie od­

sk a k u ją . P o jm u je pan ró w n ie ż co je łączy.

N ie ty lk o w s p ó ln a śm ierć. A le prze de w s z y s t­

k im w sp ó ln e życie. K ie d y dla tego bojow ego k o m u n is ty trzeba b y ło znaleźć a d w o kata, z g ło s ił się w p ś ta in o w s k ie j F r a n c ji i b r o n ił go z o lb rz y m ią odw agą i p rz e k o n a n ie m t y l ­ k o je d e n obrońca, m łoda' p a ry s k a a d w o k a tk a . czynna i p ra k ty k u ją c a k a to lic z k a . A podczas k o n s p ir a c ji! , M y k o lp o rto w a liś m y ic h pism a, a o n i nasze. X n ie przez żadną um o w ę o św iadczeniach w y m ie n n y c h . T y lk o ta k ja k d w a j żołnierze, z k tó r y c h k a ż d y m a b ro ń in ­ n e j m a rk i. Ja je m u ja k m ogę do starczam je ­ go na bo i, a on m nie. O! Proszę tu spo jrze ć — m ó j rozm ó w ca w y c ią g a z te c z k i różn e p i­

sm a — tu m a pan n ie d a w n y n u m e r „ A c tio n “ , to je s t pism o ko m u n is ty c z n e . O to a r ty k u ł o a d m ira le T h ie rry m d ’A rg e n lie u . Piszem y o n im ja k o n a jb a rd z ie j naszym c zło w ie ku . A w ie pan, k to to jest. K ie d y ś o fic e r m a ry n a r­

k i. Potem karm elita , a n aw et przeor. Jego k a r-

d y n a ł d a ł m u u rlo p . K a r m e lita przeszedł do de G a u lle ’a, d o k o n a ł p ię k n y c h w o je n n y c h czynów , jeszcze teraz je s t p o trz e b n y F r a n c ji w In d o c h in a c h . W k o ń c u oczyw iście w ró c i do s w o je j ciszy. BÓg z n im ! To je s t chciałe m p o w ie d zie ć — jego rzecz! A m im o to, to je s t k la s y c z n ie nasz czło w ie k. P ró b u je m y tu w ła ­ śnie dać an alizę jego po stępku . P ostępku czło w ie ka, k t ó r y w ie rz y nie dla w łasnego k o m fo rtu , ale d la lu d z i. Jeże li w ja k im ś m o ­ m encie on sam je s t b a rd z ie j p o trz e b n y lu d z io m , n iź li jego w z lo ty , w z lo ty id ą na bok, a on sam rusza na n a jśm ie lsze w o dy. To p ię k n e ! A lb o tu ma pan n a z w is k o M au riaca . W ciąż m ó w im y naszym c z y te ln ik o m o jego w ie lk o ś c i. To je s t c z ło w ie k ' czystej p ra w d y . Jego an aliza ś w ia ta m ieszczańskiego, zresztą jego w łasnego, je s t czynem w ie lk ie g o zna­

czenia społecznego, w ie lk ie g o ro z u m u i prze­

n ik liw o ś c i. A lb o B ernanos. N ie u s tę p liw y , w alczący, b e zko m p ro m iso w y. D o p ra w d y lu ­ dzie się d z ie lą ty lk o na d w a g a tu n k i, na tych , k tó r z y w ie rz ą , że z ś w ia ta jeszcze coś będzie, i ty c h , k tó r z y n ie w ie rz ą . T a k la m ra w ia r y spina naszą p a rtię w je d n o z ty m i w s z y s tk i­

m i, o k tó r y c h tu m ów ię.

’ O d w ra c a m p ie rw s z ą stro n ę n u m e ru k o m u ­ n is ty c z n y c h „L e ttre s F rançaises“ z w ie lk im , p o k ło n n y m a r ty k u łe m o M a u ria c u i p a trzę co je s t na d ru g ie j. Jest. ta m cały. szereg ry s u ­ neczków z osobą Boga O jca w k a ry k a tu rz e . P isarz, z k tó r y m ro z m a w ia m , id zie za m o im w z ro k ie m i p o w ia d a d a ją c p rz ty k a w te r y ­ s u n k i:

— N o ! O czyw iście k a to lic y m a ją sw oje rze­

czy n ie do p rz y ję c ia . N a p rz y k ła d to!

I V

P ie rw s z y Jan K o t t p rz y w ió z ł z P aryża w iadom ość, że p a n u je tam egzystencjalizm - R ó żny od n iem ie ckie go, zwłaszcza od tego, k t ó r y się » d a ł zastosować do nazizm u. A le w czym różn y, K o t t n ie w ie d z ia ł, bo jeszcze p rz y w ie z io n y c h te k s tó w n ie z g ry z ł. Podczas w o jn y tw o re m M a rtin a H eideggera z a jm o w a ł cię w Polsce M ie c z y s ła w M ilb ra n d , k tó r y po­

niósł śm ie rć w p o w s ta n iu . Sama nazw a — e g z y s te n c ja liz m u — pochodzi od K ie rk e g a a r- da. N aczeln y m e ta fiz y c z n y c h w y t te j filo z o ­ f i i m a datę jeszcze wcześniejszą. „Ś w ia t je s t w p ra w d z ie ty lk o z ja w is k ie m , ale cz ło w ie k bez św iata, sam przez się, je s t n ic z y m “ . W te stare szczypce tw ó rc y e g zystencjalizm u, H e i­

degger i Jaspers, u ję li je d n a k m n ó s tw o zu­

p e łn ie now oczesnych m y ś li, czyniąc je , m im o ic h w ie lk ie j a b s tra k c ji, bardzo d zisiejszym i.

W w e r s ji n ie m ie c k ie j w y w o d y te j filo z o f ii są ciężkie, w e fra n c u s k ie j n a to m ia s t, zwłaszcza w w e r s ji J. P. S a rtre ’a, w ła ś n ie są pe łn e po­

w abu, lite ra c k o uw odzące ta k , ja k w s w o im czasie u w o d z ił bergsonizm .

— Co m n ie zach w yca w e g zyste n cja liz- m ie — w y z n a je m i je go m ło d y e n tu z ja s ta — to jego to n t a k i współczesny. T en sam ton, k tó r y w p s y c h o lo g ii w y c z u w a m u A d le ra czy F reuda, a w fiz y c e u E in s te in a czy E d d in g - tona. W e g z y s té n c ja liz m ie nareszcie z n a jd u ję filo z o fię o p o d o b n y m po zio m ie wspóczesności.

Na o b w o lu c ie b ib lii fra n c u s k ic h egzystencja- lis tó w , na „ L ’ ê tre e t le n é a n t“ S a rtre ’ a, w y ­ czyta p a n ta k i napis: — „M y ś lą c o n a czyniu, za is tn ie ją c ą trzeba uznać przede w s z y s tk im pustkę jego ■wnętrza". Jest to z da nie fu n d » -

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oniegin wchodzi, Śród rzędów się przeciska, siadł;.. Po damach w lożach szkłami wodzi, Twarz nową jakąś odkryć

Pozna«': ją można jedynie poprzez wypadkową naszych w ypow iedzi i niecenzurowanych przez

żeby pojąć, co to wszystko znaczy, czy tó nie jest przypadkiem kino, tym bardziej, że nade mną, bizantyjsko, płynęła moja Muza, kobieta z oczyma Natalii,

cierpliwieniu pani adwokatowej, która przyszła' zobaczyć, co robię tak długo. I ta kuchnia taka ciemna. Oknem nic nie widać. Bardzo mała lampka się paliła. był

słow acja.. Na tropacn M onte Cassino. Trzeba sprostow ać błąd, k.. pro za poet.. Szy­. m

Przez gniazdo bunkrów — Belchite, Przez burze i skwar i wichury, Przez grozę i krew pod Madrytem, Przez rozpacz Estramadury.. Św it eksploduje w

Jest mi niewypowiedzianie przykro, że nie mogę być obecnym na tym kongresie, gdzie dane by m i było spotkać tych ludzi dobrej woli, którzy nie lękając się

jąca się wiosna argentyńska wszystkich nabawiła kataru, Duhamelowi chrypką odjęła głos, ja obawiałem się grypy, mnie tym bardziej martwiło, że naza­.. ju trz