• Nie Znaleziono Wyników

Z nieznanej korespondencji Wacława Berenta : wybór listów

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z nieznanej korespondencji Wacława Berenta : wybór listów"

Copied!
39
0
0

Pełen tekst

(1)

Ryszard Nycz

Z nieznanej korespondencji Wacława

Berenta : wybór listów

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 77/3, 203-240

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V II, 1985, z. 3 P L IS S N 0031-0514

Z NIEZNANEJ KORESPONDENCJI WACŁAWA BERENTA

W YBÓ R LISTÓ W O pracow ał R Y SZA R D NYCZ

Z a in tereso w a n ie tw órczością W acław a B erenta, jak ie od d aw n a utrzym u je się n a n ie z m ie n n ie w y so k im p oziom ie, n ie ty lk o u sta b ilizo w a ło w y b itn ą p o zy cję p is a ­ rza w litera tu r ze p olsk iej ostatn iego stu lecia, ale też przyniosło spory dorobek b a ­ d aw czy, u m o żliw ia ją cy lep sze zrozu m ien ie jego d zieł oraz, osob liw ych nierzadko, d ziejó w ich r e c e p c j i Z e w zrastającą w ied zą o tw ó rczo ści n ie szła jednak w parze c ią g le słab a znajom ość b iografii B erenta, p ełn a h ip otetyczn ych lub pośrednich d a ­ n ych , jak ró w n ież zw y k ły ch lu k , św iad czących o braku ja k ich k o lw iek inform acji 0 p ew n y ch ok resach czy a sp ek ta ch osob istego i zaw od ow ego życia pisarza. Z acho­ w a n a k oresp on d en cja B eren ta (zasadniczo jednostronna w sk u te k zniszczen ia jego a rch iw u m z częścią zb iorów B ib lio tek i N arod ow ej w czasie drugiej w o jn y św ia to ­ w ej) jest w tej m ierze n ieza stą p io n y m źródłem inform acji, choć o czy w iście jej zn a­ czen ie do tego się n ie ogranicza. Z aw iera ona b o w iem tak że ciek a w e u w a g i o e ste - ty czn o lite ra ck ich pogląd ach i upodobaniach B eren ta, w zm ian k i o n ap isan ych przez n iego u tw orach (w tym i takich, o k tórych p ow stan iu , n ie m ów iąc już o za g in ię­ c iu , nic do tej pory n ie b yło w iadom o), r e fle k sje o sy tu a cji k u ltu raln ej i p o lity cz­ nej — sk ła d a ją ce się w su m ie na in teresu ją cy d okum ent b io g ra fii tw órczej, życia literack iego, jak i gen eraln ej „duchow ej atm o sfery ep o k i”, w k tórej B eren t p isa ł 1 żył.

P rzy g o to w a n a dla W yd a w n ictw a L iterackiego ed ycja L i s t ó w B erenta obejm uje ponad 160 pozycji. N ie jest to w ie le — je ś li porów nać ją z p a ro ty sięczn y m i zb io­ ram i k oresp on d en cji S ie n k ie w ic z a czy P rzyb yszew sk iego; a le n ie jest i m a ło — je ś li zw ażyć, że w N o w y m K o r b u c ie zarejestro w a n e są ty lk o 42 p ozycje, a n a j­ o b szern iejsze dotąd op racow an ie listó w B erenta, dokonane przez B arbarę K aczm a­ rek pod k ieru n k iem J erzego P aszka, u w zg lęd n ia ich n ieco ponad 70. Z grom adzony zbiór, ja k k o lw iek n ie zaprzecza op in ii o p o w ścią g liw o ści pisarza i n iech ęci do n a ­ ru szan ia in tym n ości jego życia o so b isteg o tak że w p ryw atn ej k orespondencji, nie zaw odzi jednak n ad ziei na istotn e w zb ogacen ie in form acji o b iograficzn ym k o n ­ tek ście tw ó rczo ści autora O z im in y . O głoszony tu w yb ór listó w z ow ego w y d a n ia za w iera 17 pozycji. Z ob szern iejszych b lo k ó w k oresp on d en cji z M arianem W aw rze- n ieck im (13 listó w ) oraz W ła d y sła w em H ein rich em (23 listy ) w ybrano te, k tóre liczy ć m ogą na n a jży w sze za in tereso w a n ie c zy teln ik ó w „P am iętn ik a L itera c k ieg o ”,

1 O za in tereso w a n iu tw órczością B eren ta w ostatn ich la ta ch zob. inform acje (oraz b ib liografię) w e W p r o w a d z e n i u J. P a s z k a do S t u d i ó w o Berencie (K a to w i­ ce 1984); zain teresow an iu , k tórego sam ó w tom jest zresztą k o lejn y m św ia d ectw em .

(3)

a „b eren tologów ” w śród n ich — w szczególn ości. N ied aw n o od n alezion y p rzez p. Zo­ fię P ach oń sk ą zesp ół 6 listó w B erenta do p rofesora Jana Z b ig n iew a P a c h o ń sk ie g o

p odaję n atom iast w całości.

Z am ieszczone tu listy do M ariana W aw rzen ieck iego i W ła d y sła w a H ein rich a pochodzą z la t 1896— 1902 i m ów ią o fa k ta ch w w ięk szo ści zu p ełn ie n iezn a n y ch . Lata poprzedzające p u b lik ację P róch n a to z p ew n o ścią n ajm n iej zb ad an y o k res w życiu B erenta. W iadom o o n im b yło w gru n cie rzeczy ty le , że p o o p u b lik o w a ­ niu W p u s z c z y i n a w ią za n iu w sp ó łp ra cy z przyrodniczym cza so p ism em „W szech­ św ia t” za m ilk ł na k ilk a la t jak o pisarz. P raw dopodobnie przez dw a la ta m n iej w ięcej p rzeb yw ał w N iem czech (głów n ie w M onachium ), p od różow ał też po S z w a j­ carii i W łoszech. W ydaje się, że w ła śn ie ó w p ow tórn y pobyt w M on ach iu m (p ierw ­ szy m ia ł m iejsce w la ta ch 1891— 1893) odegrał d ecyd u jącą rolę w u k sz ta łto w a n iu się estety czn o -litera ck ich p o g lą d ó w autora Próchna. E fek tem n o w y ch d ośw ia d czeń było p o w sta n ie n ie ty lk o p ierw szej w e r sji ow ej p o w ieści, jak m ożna b y p rzyp u sz­ czać, ale tak że — w cześn iej jeszcze? — „n o w eli n ie m ie c k ie j”, o k tó rej B eren t w spom ina w jed n ym z listó w , oraz M arze ń: „ trzech ak tow ego dram atu jeszcze n ie wydatnego, w k tórym p s y c h e a rcy w sp ó łczesn eg o a rty sty na tle szerok iej m a k a ty w ielk o m iejsk ieg o życia jest rzucona z tak ą przed ziw n ą su b teln ością efektów T [...]” 2. S ztuka została ukończona, już po pow rocie do kraju, la tem 1900 roku, lecz m im o starań pisarza n ie doszło ostateczn ie do jej w y sta w ie n ia w teatrze.

N iep om yśln e w y n ik i tych zab iegów przyp ad ły na krótki, lecz w y ją tk o w o tru d ­ n y okres życia B erenta: n iep ow od zen ia u czu ciow ego, n iep orozu m ień ro d zin n ych , k ło p o tó w fin an sow ych , b ezow ocn ych p oszu k iw ań od p ow ied n iej pracy, k ry zy su p sy ­ chicznego w reszcie — z którego w y d o b y ła pisarza dopiero op iek a M iriam a i w sp ó ł­ praca z „C him erą” oraz b lisk ie k o n ta k ty z grupą lite r a tó w i a rty stó w z n ią z w ią ­ zanych. S u k ces zaś ogłoszon ego w niej P ró ch n a osta teczn ie od m ien ił jego sy tu a cję, zap ew n iając m u też zarazem p ierw szo p la n o w ą p o zy cję w ruchu m od ern istyczn ym . Ta zm iana w ży cio w ej i psych iczn ej k on d ycji pisarza uderza zw łaszcza w to n ie i stylu piątego listu do H ein rich a oraz trzeciego listu do W aw rzen ieck iego. Trzy k oń cow e listy do tego ostatn iego przynoszą ponadto in teresu ją ce szczeg ó ły o w sp ó ł­ pracy z o w y m h ip erm od ern istyczn ym p la sty k iem , w a żn ej zarów no dla graficzn ego, jak i m erytoryczn ego k szta łtu p ierw szego w y d a n ia p ow ieści.

L isty do H einricha, n a jo b fitsze w c iek a w e in form acje, b y ły dotąd n ie znane. L isty do W aw rzen ieck iego znane b y ły od jak iegoś czasu jed yn ie z „ustnej trad y­ c ji” w ąsk iego kręgu badaczy. P rzyp ad ek listó w do P a ch o ń sk ieg o jest jeszcze in ­ nego rodzaju. Od d aw n a w iad om o b yło o istn ien iu tej k oresp on d en cji, lecz n ie w ied zian o, co fa k ty czn ie zaw iera. N iezn an a jej zaw artość zrodziła n a w et p ew n ą legen d ę o jej praw dopodobnej treści oraz u d ziale, ja k i m iał w y b itn y badacz d zie­ jó w leg io n ó w polsk ich w u sta la n iu m erytoryczn ego k szta łtu „O p ow ieści b io g ra ficz­ n y ch ”. L isty pochodzą z la t 1934— 1936, o statn iego okresu tw órczości ^ u zn a n eg o w ów czas pisarza starszej gen eracji.

Szczupły, ale cen ion y dorobek z a p ew n ił a u torow i N u r tu znaczącą (acz n ie cen ­ tralną) p ozycję w literatu rze okresu m ięd zy w o jen n eg o oraz tr w a ły au to ry tet a r ty ­ styczn y i in telek tu a ln y , o ficja ln ie n iejak o p rzy p ieczęto w a n y sta tu sem człon k a P o l­ sk iej A k ad em ii L iteratu ry, jak i przyzn an iem nagród literack ich : m iasta W arsza­ w y (1929) oraz p a ń stw o w ej nagrod y litera ck iej w r. 1933 (za rok 1932) — tej o sta t­ niej za p ierw sze części N urtu , którego w y d a n ie k sią żk o w e b yło w ła śn ie pow odem

2 A. N o w a c z y ń s k i , W a c ł a w B erent. R ękopis (p o w sta ły na p rzełom ie lat 1900 i 1901) zach ow an y w B ibl. P u b liczn ej m. st. W arszaw y (sygn.. 2607, k. 5). S y lw e tk ę tę p rzygotow u ję do druku łączn ie z n iezn a n y m ręk o p iśm ien n y m tek stem S. B r z o z o w s k i e g o o Próchnie.

(4)

Z K O R E S P O N D E N C J I W . B E R E N T A

205

k o resp o n d en cji z P ach oń sk im . L ek tu ra listó w n ie p ow in n a rozczarow ać za in tereso ­ w a n y ch . P o tw ierd za ją one w k ażd ym razie op in ię o głęb ok iej w ied zy h istorycznej B eren ta, dbającego przy ty m o jej rzeczow e z w ery fik o w a n ie w k om p eten tn ym są ­ d zie h isto ry k a . O rygin aln ość jego u jęcia leg io n o w y ch d ziejów — tak jak o ry g in a l­ n ość jego tw órczości w ogóle — ok azu je się głęb ok o zgodna z ow ą „sum iennością w ob liczu źr ó d e ł”, w której N orw id (poeta szczególn ie cen ion y przez B erenta) w i­ d z ia ł „orygin aln ości is to tę ”.

W szystk ie listy op u b lik o w a n o na p od staw ie ręk o p isó w (o m iejscu ich przecho­ w y w a n ia podano in fo rm a cje w k om entarzu) i zgrupow ano w ed łu g adresatów , w p o­ rządku ch ron ologiczn ym w ram ach każd ego z zesp ołów , o k tórych k o lejn o ści d ecy ­ d ow ała data p o w sta n ia listu p ierw szeg o . P oszczególn e zesp oły listó w poprzedzane są n otk am i b io g ra ficzn y m i o ad resatach . P iso w n ię i in terp u n k cję zm odernizow ano w ed łu g o b o w ią zu ją cy ch zasad; w szczególn ych przypadkach zachow ano oryginalną in terp u n k cję. U jed n o lico n o i p op raw ion o p iso w n ię n a zw w ła sn y ch i ty tu łó w . S k ró ­ ty u ży w a n e przez p isarza, a n ie n a su w a ją ce trudności w zrozum ieniu tek stu , p o­ zo sta w io n o bez zm ian. O w szelk ich p op raw k ach dokonanych przez w y d a w cę in for­ m u ją przyp isy: a o jego u zu p ełn ien ia ch i in g eren cjach w tek ście — n a w ia sy k w a ­ dratow e. O b ja śn ien ia za w a rte w k om en tarzach u zu p ełn ion o in fo rm a cja m i o k sią ż ­ kach p o ch od zących z k sięgozb ioru B eren ta, a zw iązan ych z osobam i w zm ia n k o w a ­ n y m i w lista c h . D ed yk acje, ja k im i opatrzona jest w ięk szo ść z tych k siążek, rzu ­ cają d o d a tk o w e św ia tło na stosu n k i B eren ta z ich autoram i, zaw ierają n iezn an e in form acje; b y w a n a w e t i tak, że są jed y n y m i b ezsp orn ym i św ia d ectw a m i k o n ­ ta k tó w p isarza z osobam i, k tórych zw ią zk i z B eren tem zd ążyły już obrosnąć lic z ­ n y m i le g e n d a m is.

P o d zięk o w a n ia zech cą przyjąć: p an i d ocent Ja d w ig a H einrich, która u d zieliła m i u p rzejm ie in fo rm a cji o k on tak tach pisarza ze sw y m ojcem ; pani Z ofia P ach oń - sk a, która zech ciała w y ra zić zgodę na op u b lik ow an ie listó w do Jana Z bigniew a P a ch o ń sk ieg o w „ P a m iętn ik u L itera c k im ”; pan profesor H en ryk M arkiew icz, k tó ­ rego r e c e n z ji w y d a w n ic z e j zaw d zięczam m .in. sk orygow an ie jak też u zu p ełn ien ie w ie lu ob jaśnień; oraz W yd aw n ictw o L iterackie, za w y ra żen ie zgody na op u b lik o­ w an ie, z p rzy g o to w y w a n ej dla tej o ficy n y edycji, w yboru k oresp on d en cji W acła­ w a B eren ta w „ P a m iętn ik u L itera c k im ”.

8 M yślę tu m .in. o d ed yk acji, jaką B ro n isła w a O strow ska, z którą łą czy ła po­ noć B eren ta w ielk a , w zajem n a, n iesp ełn io n a m iłość — opatrzyła przesłan e p isa ­ rzow i O p a le (W arszaw a 1902; egz. w B ibl. N arodow ej, sygn. II 164.837; akc. 1941

D 1167) —■ na s. przedtyt.:

W ybierz Pan, P a n ie W acław ie, z tej k siążk i, co w niej jest i co nas łączy, przyjm ij to w zam ian za p ięk n e ch w ile, k tóre nam d a łeś jako arty sta i dobre czucie jako czło w ie k — a w ierzaj, że n ie tylk o k sią żk ę bierzesz. R esztę odrzuć.

(Edm a M ierz i) B ron isław a O strow ska W arszaw a 5/X I 902

P o n a d to na s. ty t. okrągła p ieczęć z in icja ła m i k sięgozb ioru B erenta: WB. B ib lio tece B eren ta, ocalałej, lecz sk u teczn ie rozproszonej (zaginęła tym razem od p ow ied n ia k sięg a a k cesyjn a) w zbiorach B ib lio tek i N arod ow ej, n ależy się z p e w ­ nością osobna uw aga.

(5)

DO M A R IA N A W AW RZENIEC K IEG O

M arian W a w r z e n i e c k i (1863—1943) — a rty sta m alarz, ilustrator, p u b licy ­ sta, archeolog i etn olog-am ator. S tu d io w a ł w W a rsza w sk iej Szkole R y su n k o w ej (1880— 1881), w S zk o le S ztuk P ięk n y ch w K ra k o w ie (1881— 1883, 1886— 1887 pod k ieru n k iem m .in. M atejki) oraz w S zk ole S ztu k P ię k n y c h w M onachium (1884— 1885). W roku 1887 w y sta w ił p ierw szy obraz w T P S P w K rak ow ie. S ta le w sp ó ł­ p racow ał z T ZSP w W arszaw ie (1911, 1922, 1928 — w y sta w a in d yw id u aln a), T P S P w K rakow ie, S a lo n em K ry w u lta , G alerią „C h im ery”. C złonek K om isji do B ad ań nad H istorią S ztu k i w P o lsce (od 1897) oraz K o m isji A ntrop ologiczn ej (od 1903) przy A k ad em ii U m iejętn ości. A utor liczn ych rozp raw ek z zak resu h istorii sztu k i (np.

R ozróżnia nie s t y l ó w w a r c h i te k t u r z e , 1900; z Cz. D om an iew sk im ), m on ografii Jan M a t e jk o (1928), prac p u b licy sty czn o -k ry ty czn y ch (D ł a w e e , 1901; D la czego w 1912 roku w W a r s z a w i e z n i k ło p o j m o w a n i e m a l a r s t w a h is to r y c z n e g o [...], 1912), p rzy ­

czy n k ó w arch eologiczn ych (K u r h a n y na p o łu d n i u g u b e r n i k ie le c k ie j, 1916), etn o lo ­ giczn ych (Wżeś M y s ł a k ó w . N o t a t y lu d o z n a w c z e , 1907) oraz narracji h isto r y c z n o -li­ terack ich (K r w a w e w i d m a , 1909; Ja k u w o d z i l i d z i e w c z ę t a , 1923). Jak o ilu strator i pu b licysta w sp ó łp ra co w a ł m .in. z „A ten eu m ”, „C h im erą”, „P rzegląd em T y g o d n io ­ w y m ”, „S fin k sem ”, „T ygod n ik iem Ilu stro w a n y m ”, „ W ęd row cem ”, „W isłą”, „Ż yciem W oln ym ”. Jed en z najb ard ziej zn am ien n ych m alarzy p o lsk iej secesji, o in d y w id u a l­ nym , w y ra zisty m i d ek oracyjn ym sty lu oraz odrębnej i nader ch a ra k tery sty czn ej dla niego tem a ty ce (p rasło w ia ń sk o -ero ty czn o -m a rty ro lo g iczn ej). B lisk ie i częste k on tak ty B erenta z W aw rzen ieck im na p rzełom ie w ie k ó w u leg ły zerw an iu , jak m ożna sądzić, w k ró tce po op u b lik ow an iu Próchna.

1

Szanowny i drogi Panie! List Pański spraw ił mi szczerą radość, był

naw et pewnym zadośćuczynieniem instynktów towarzyskich w mym

więcej niż samotnym obecnie życiu. Niech mi P an wierzy, że nie trzeba

wyjeżdżać aż pod Miechów 1, by być odciętym od świata, można nim być

tu w Warszawie, gdzie jest jak obecnie 5 te a tró w 2, dwa koncerty co­

dziennie 3, jeden ty n g iel-tan g iel4, kilkudziesięciu literatów , mnóstwo do­

mów gościnnych i panien na wydaniu. Zresztą i Pan wie o tym znako­

micie. — Mógłbym zatem i ja oddawać się kontemplacjom nad szczęśli­

wością byka, gdybym go miał w sąsiedztwie, zabijać kuropatw y, gdyby

w Warszawie były kuropatw y, mógłbym zastanawiać się nad znaczeniem

pewnych słów w pieśniach ludu, gdyby nie to, że „M ałgorzatka” z bied­

nej dziewczyny (wyśpiewuje ją ustawicznie kucharka z przeciwka) nie

była już dostatecznie rozważona w „K urierze” 5. Doświadczam wszakże

w rażeń analogicznych. Nie zazdroszczę bykowi, ale zazdroszczę rosyjskie­

mu urzędnikowi, który zamieszkał w prost moich okien w raz ze swoją

utrzym anką (któż z nas może mieć utrzym anki, jeśli nie ci panowie?).

Pani ta ma długie złotopłowe włosy koloru ram y od lustra, jest nie­

słychanie kształtną i ma płeć białą na tw arzy, a różową na ramionach,

piersiach etc. Jest wysmukłą, nietęgą, ale jędrną w ciele, jest to wresz­

cie kobieta z łóżka: jedna z tych, co na ulicy, w pokoju, giną niepostrze­

(6)

Z K O R E S P O N D E N C J I W . B E R E N T A

207

żenie, ale za to na tle poduszki i własnych włosów są wprost piękne.

Proszę sobie przedstawić, że ta gracyja wieczorami w najgrubszym ne­

gliżu staje ze świecą w ręk u przed oknem i każe mi się podziwiać. Jest

pan malarzem, więc łatwo sobie pan przedstawi, jak wygląda takie zja­

wisko wśród ciemnej nocy w rudym , migotliwym blasku świecy, ujęte

jak w ram y fram ugą okna. — Oczywiście, że nie flirtuję, tylko mruczę

jak Pański byk w Mieroszowie. Więc już jedno wspólne wrażenie. —

Ale wolę Pana nie nudzić tą wspólnością i mymi w rażeniam i,. przejdę

do rzeczy, które Go będą więcej interesowały.

Wczoraj byłem na pogrzebie Pawińskiego (diejstw. tajnogo sowiet-

nika Stanisława Adolfowicza Pawinskogo — jak opiewała pierwsza po­

łówka nekrologu)6; osób, jak na bardzo złą pogodę, było mnóstwo. Na

miejscu na Powązkach czekało drugie tyle. Mowy wygłosili K o rzo n 7

i jeszcze dwóch panów nie znanych m i 8. Dwie pierwsze były ściśle rze­

czowe i ciekawe, ostatnia była śmiałą. Wieńców było około 40, wszystkie

z napisami, między innym i „od studentów uniw ersytetu”, „od wycho-

wańców szkoły głów nej”, „od młodzieży polskiej znakom itemu polskiemu

historykow i”, ,*,od m iasta Zgierza”, „od miasta Łomży”, „od Piotrkow a”,

„od Akademii K rakow skiej”, „od warsz. uniwiersitieta” 9, „od rosyjskiego

tow arzystw a archeologicznego” etc., etc. Były wieńce z sentencjam i —

ale o nich kiedy indziej. Korzon reprezentow ał Akademię U m iejętno­

ści. — W ogóle wrażenie było silne i pocieszające. Pokazuje się, że

i u nas potrafią czasami uczcić kogoś wedle m iary i zasługi. Dodam, że

mów słuchał tłum cały podczas potężnego deszczu i przy dobrym zmierz­

chu. Szczegóły znajdzie Pan w „K urierze” 10, ale i moje nie były chyba

zbyteczne.

Niech Pan prędzej w raca do Warszawy, mówię szczerze, że mi pusto

bez Pana i nie ma z kiem [!] porozmawiać „po duszy” n . A tymczasem

proszę niech Pan pisze, kiedy można się Jego pow rotu spodziewać.

Silny uścisk dłoni

Wacław

Nie potrafię niestety odwdzięczyć się Panu kaligrafią, odwzajemniam

się jednak tytulacją.

B ib lio tek a P u bliczna m . st. W arszaw y, rkps akc. 2607, k. 5—6.

C ienki biały p apier lis to w y w lin ie, złożon y na pół. F orm at 212 X 132 mm . A tram en tem czarnym zap isan e stron ice 1—4. B. m . i r. (W zm ianka o pogrzebie P a w iń sk ieg o pozw ala sądzić, że lis t b y ł p isa n y w W arszaw ie pod k on iec sierp n ia 1896.)

1 W aw rzen ieck i p ro w a d ził w ó w c z a s w ok olicach M iechow a b adania a rch eolo­ giczne, k tórych częścio w e w y n ik i o g ło sił w pracy pt. P o s z u k i w a n i a arc heologic zn e

w L e lo w ic a c h i M i e r o s z o w i e w g u b e r n i k ie l e c k ie j (K rak ów 1895).

2 W W arszaw ie d zia ła ły w ty m okresie: T eatr W ielki, T eatr R ozm aitości (w gm achu T eatru W ielkiego), T eatr L etn i (w O grodzie Sask im ), T eatr M ały (przy

(7)

D an iłow iczow sk iej 10) i T eatr N o w y (przy K ró lew sk iej 11). P on ad to czyn n y b y ł w lecie T eatr na W yspie (w parku Ł azien k ow sk im ) oraz k ilk a tea tró w ogród k o­ w ych.

8 W edług P r z e w o d n i k a ilu s t r o w a n e g o po W a r s z a w i e , Ł o d z i i oko lica ch f a b r y c z ­

ny c h (W arszaw a 1897, s. 106): „Sal k on certo w y ch w ła śc iw y c h W arszaw a nie p osiada.

K on certy d aw an e b y w a ją w salach: A lek sa n d ry jsk iej, w gm achu R atusza, w salach red u tow ych , w gm achu teatrów , w sa li M uzeum p rzem y słu i roln ictw a, K ra k o w ­ sk ie P rzed m ieście 6 6, oraz w salach resu rsy o b y w a telsk iej, K ra k o w sk ie P rzed ­ m ieście 64 i resursy k u p ieck iej, S en atorsk a 40”. K o n certy o rk iestrow e i k a m e r a l­ ne d aw ało 'W arszaw skie T ow arzystw o M uzyczne, sy m fo n iczn e i oratoryjn e zaś In­ sty tu t M uzyczny. S ta łą ork iestrę sym fon iczn ą u zysk ała W arszaw a po zb u d ow an iu gm achu F ilh arm on ii w 1900 roku.

4 „ T in g el-ta n g el” (z n iem „T in g e l ta n g e l” — w y ra żen ie d źw ięk o n a śla d o w cze, od brzęku talerzy blaszan ych w orkiestrze) — restau racja lub k aw iarn ia, w której o d b yw ały się w y stęp y estra d o w o -k a b a reto w e. Tu zap ew n e m ow a o jed n ym z ogród­ k o w y ch teatrzyk ów . H. M a ł k o w s k i (Ze w s p o m n i e ń akto ra. W zbiorze: W a r ­

s z a w a n a s z e j młodości. W arszaw a 1955, s. 167) w sp om in ał: „W arszaw a b y ła w p ełn i

la ta 1896 r. Z aczynał się sezon tea tró w ogród k ow ych . N a N o w y m Ś w ie c ie b y ł »W odew il«, na C h m ielnej »B ellevu e«, na D łu giej »E ldorado«”. Z tych trzech d zia­ ła ją cy ch w ów czas tea trzy k ó w program „E ldorado” b y ł n ajb liższy k ab aretow em u ; K. W r o c z y ń s k i (Z m o j ą m ło d o ścią p r z e z stolicą. W arszaw a 1957, s. 132) określa go jako „nocny tin g e l-ta n g e l”.

5 W ad liw a budow a tego zdania w y n ik a z n ałożen ia jego k ilk u w ersji, o czym św ia d czy parę sk reśleń i p op raw ek w ręk op isie.

K urier — tu raczej jako ogólna n azw a pop ołu d n iow ych p ism cod zien n ych o ch arakterze ro zry w k o w o -sen sa cy jn y m (w odróżnieniu od p o w a żn iejszy ch poran­ n ych „ gazet”).

e A d o lf P a w i ń s к i (1840— 1896) — zasłu żon y h istoryk, o p ogląd ach lib e r a l­ nych. Po stu d iach w P etersb u rgu , D orpacie, B erlin ie i G etyndze, od 1868 w y k ła d a ł w S zkole G łów nej. Od roku 1871 p rofesor u n iw ersy tetu ro sy jsk ieg o (d aw n ej S zk o ­ ły G łów nej), od r. 1875 dyrektor A rch iw u m G łów n ego w W arszaw ie, od 1891 członek A U w K rak ow ie. S p e c ja liz o w a ł się w b adaniu p o w sta w a n ia i fu n k cjon o­ w an ia in sty tu cji p a ń stw o w o -u stro jo w o -g o sp o d a rczy ch . Z asłu żon y w y d a w ca źródeł, m.in. cennej serii w y d a w n iczej „Ź ródła D ziejo w e” (z A . Jab łon ow sk im ). O p ubli­ k o w a ł m .in. S k a r b o w o ś ć w Polsce i j e j d z i e je z a S te f a n a B a to reg o (1881), P o lsk a

X V I w . p o d w z g l ą d e m g e o g r a f ic z n o - h is t o r y c z n y m (od 1883), S e j m i k i z i e m s k i e

(1894). — „D i e j s t w i t i e l n y j t a j n y j s o w i e t n i k [...]” — r z eczy w isty tajn y radca. S ta ­ now isk o to p ia sto w a ł P a w iń sk i od 1890 roku.

7 T adeusz K o r z o n (1839— 1918) — w y b itn y historyk , p rzed sta w iciel w a r sz a w ­ skiej szk oły h istoryczn ej, zab ierający tak że często głos w sp raw ach p ublicznych jako u zn aw an y au torytet m oraln y i patriotyczn y. U k o ń czy ł u n iw e r sy te t w M os­ k w ie. W latach 1861—1867 w ięzio n y i zesła n y do O renburga, za u d ział w m a n ife ­ stacjach patriotyczn ych . Od roku 1869 w W arszaw ie, u czył w szk ołach p r y w a t­ nych. Od 1897 bib liotek arz B ib l. Z am oysk ich . O p u b lik ow ał m .in. W e w n ę t r z n e d z i e ­

je P o lsk i za S ta n i s ł a w a A u g u s t a (t. 1— 4, 1882— 1886), K o ś c iu s z k o (1894), D zie je w o j e n i w o j s k o w o ś c i w Polsce (t. 1— 3, 1912; t. 3 — z B. G em b arzew sk im ).

8 D w ie pozostałe m o w y w y g ło sili k olejn o W. Z ak rzew sk i i A. R em b ow sk i. W incenty Z a k r z e w s k i (1844— 1918) — h istoryk sp ecja lizu ją cy się w dziejach reform acji i X V I-w ieczn ej h isto rii P olsk i. P rofesor h istorii p o w szech n ej n a UJ (1873— 1908), człon ek A U (od 1881). A lek sa n d er R e m b o w s k i (1847— 1906) — historyk p a ń stw a i praw a, w y d a w c a źródeł, b ib liotek arz i b ib lio fil. Od 1894 czło­ n ek A U . R edaktor „B ib lio tek i U m iejętn o ści P r a w n ic z y c h ” (od 1876) i d w u ty g o d

(8)

-Z K O R E S P O N D E N C J I W . B E R E N T A

209

n ik a „ N iw a ” (1891— 1892). Obaj p o św ięcili P a w iń sk iem u osobne szkice. Zob. W. Z a - k r z e w s k i , A d o l f P a w iń sk i. Z a r y s d z i e j ó w ż y w o t a i p r a c y (1897). — A . R e m - b o w s к i, A d o l f P a w iń s k i. „B ib liotek a W arsza w sk a ” 1896, t. 4, z. 2.

9 „Od U n iw e r sy te tu W a rsza w sk ieg o ”.

10 W „K urierze W arszaw sk im ” z 28 V III 1896 (nr 238) u k azała się relacja

P o g r z e b śp. P a w iń s k ie g o , w której p ew n e fra g m en ty zb iegają się z n iek tó ry m i

m o ty w a m i listu : „W arszaw a stw ierd ziła w czoraj, że um ie złożyć hołd pracy w d zied zin ie n au k ow ej, że człow iek a, k tóry pracow n ik om na ty m p olu tak za­ szczy tn ie p rzod ow ał, o cen ić i b oleć nad jego stratą potrafi. D o w ió d ł tego w czoraj­ szy p ogrzeb śp. prof. A d o lfa P a w iń sk ieg o .

Ju ż na god zin ę p rzed w y ru szen iem żałob n ego orszaku przed K ościołem św . K rzyża zgrom ad ziły się tłu m y n ie ty lk o k w ia tu in telig en cji, a le i tych , którzy m oże n a w e t d zieł zm arłego n ie czytali, a ty lk o sły sz e li o jego za słu g a ch n iesp o ­ ży ty ch . [...] [przytoczono m .in. m o w ę K orzona] G dy K orzon sk oń czył s w o ją m ow ę, zaczął padać d eszcz coraz siln iejszy . Z orszaku żałobnego n ik t p rzecież nie u b y ł”.

(D alej n a stęp u ją streszczen ia m ó w Z ak rzew sk iego i R em bow skiego.) 11 K a lk a w y ra żen ia rosyjsk iego: „po d u s z e ” — 'o tw a rcie’.

2

K ochany Panie,

Nie znajdując innego papieru pod ręką, piszę na tej oto ćwiartce,

pod świeżym wrażeniem pańskiego listu. Im bardziej czuję, jak mało

swym milczeniem na niego zasłużyłem, tym mocniej ściskam dłoń pań­

ską, któ rą (— tak mi się zdaje w tej chwili) — w mojej trzym am dłoni.

W oczy P an u nie patrzę: — boję się posądzenia o sentym entalizm . Jak

to dobrze jednak, że na świecie obok kobiet, które lgną do nas, gdy n ą

nie pora przyjdzie i gdy my im się na drodze nawiniemy, obok przyja­

ciół, którzy nas kochają za to, że „K urierek” o nas napisał, — są inni

jeszcze ludzie, co w nas widzą i cenią człowieka i jako o takim — naw et

pam iętają! Ta pamięć jest pańską cnotą. Świadczyć o niej będę przed

Bogiem Ojcem, bodajby z czyśca (jeśli i po śmierci do Galicji się do­

stanę).

Ale, ale!... Pan ma zamiłowanie do starożytności, do przeszłych zabyt-"

ków. Czy tem u nie zawdzięczam po części zainteresowanie się moją

osobą. Jako praw dziw y z czyśca pokutnik, zazdroszczę, jak pan widzi,

cnocie, a zazdroszcząc staram się ją zdyskredytować. Zaś dyskredytując,

rozrzew niam się nią zarazem, niby stary rozpustnik.

Jakkolw iek bądź, poczułem na sobie życzliwsze spojrzenie od tych,

które mnie naokół otaczają. W takich razach rozwiązują się usta, o szcze­

rość łatw iej niż zwykle.

Niech więc pan słucha.

Po wyjeździe z Warszawy odbyłem krótką wycieczkę do Szwajcarii

(pieszo), k rótką i pełną treści jak sen w gorączce. Przywiozłem stam tąd

garść dobrych wrażeń, bo zaczerpniętych w samotnym obcowaniu z przy­

rodą, nieco zdrowsze nerw y i wyczuty [?] z wyniosłej powagi, ciszy

(9)

i martwego piękna górskich widoków (włóczyłem się wysoko ponad

światem roślinnym: poprzez Gothard, przejście Furki, G rindelwaldu,

dzień cały spędziłem na lodowym polu [?]1 — jakiś spokój dziwny i ugię­

cie się przed koniecznością. Powróciwszy do K rakowa zacząłem robić

starania w sprawie mej belferki. Listy polecające spotkał ten los, jaki

Pan im przepowiadał. Obyło się tylko bez efektu całopalenia: zostawi­

łem je po prostu w walizce, gdzie do dziś dnia leżą. Nigdy w życiu żad­

nych spraw osobistych nie załatwiałem. Z ludźmi miałem tylko takie

stosunki, jakie mieć chciałem. Znaczenie „listu polecającego” zrozumia­

łem dopiero tu, w Krakowie, poczuwszy tutejszą atmosferę. A zrozu­

miawszy — splunąłem.

Jakoż obyłem się bez nich, dzięki tutejszym zoologom. Trafiłem tam,

gdzie mi było potrzeba, zawierzając kilku informacjom. Nie obchodząc

dróg austryjackiej form alistyki bocznymi ścieżkami osobistych „przyczy­

nień się”, — doszedłem po kilku miesiącach praktyki szkolnej i idiotycz­

nego przekuw ania dawno w kutych, lecz zapomnianych mądrości na tzw.

egzamin nauczycielski — doszedłem do tego, że w miesiącu styczniu c.k.

M inisterium z Wiednia odmówiło mi praw a zdawania egzaminu na za­

sadzie braku m atury filo[lo]gicznej2. „P aragraf № taki a taki, opiewa...

itd ”.

Taki owoc przyniosła półroczna abnegacja i umysłowy post nad sta­

rym i podręcznikami.

Dziś dłubię coś niecoś w laborat. zoologicz., udzielam lekcji w szkole

jako prak tyk an t (przerwać rozpoczętych nie mogę). Uczyniono mi 2 pro­

pozycje asystentury. Jedną (zoolog.) odrzuciłem ze względu na osobę pro­

fesora 3, drugą (anatomia porównawcza) zapewne przyjm ę 4.

Dłużej rozpisywać się nad tym wszystkim nie mogę. Są to rzeczy

bardzo niewesołe. Dodam tylko, że mam dnie bardzo zajęte.

Przed dwoma dniami list ten pisać zacząłem. Pragnąc go dziś dokoń­

czyć, muszę przede wszystkim pominąć to wszystko, co by mi nasuwało

niewesołe myśli i pióro z ręki wytrącało. — Powiem więc coś o wspól­

nych naszych znajomych. Tichego 5 spotkałem raz jeden. Widziałem się

również z Cerchą 6, odwiedziłem go nawet. Rewizytą nie zaszczycił mnie

jednak i od tego czasu już go nie widziałem. W ogóle żyję w Krakowie

zupełnie osamotniony. Dotrzym uje mi tow arzystw a H ein ric h 7 i ćwiczy

mnie tym w wyrozumiałości i pokorze... O P anu zdarzyło mi się tu i ów­

dzie spotkać wzmianki (o w ystaw ieniu obrazów dowiedziałem się z ga­

zet 8), czytywałem również Jego artykuły, o ile pojaw iały się w „Prze­

glądzie” 9. Czy miał P an w ręku „Życie”? I co pan sądzi o tym przy­

tułku naszego modernizm u literackiego i ilustracyjnego. W dziale poezji

znaleźć tam można praw ie arcydzieła.

Przypuszczam, że ze swej podróży przywiezie Pan nie tylko pełną

torbę ciekawych zabytków, ale i pełną duszę świeżych wrażeń. Nie pró­

buje ich pan czasami przenieść na papier?

(10)

Z K O R E S P O N D E N C J I W . B E R E N T A

211

Jak bym ja rad pana zobaczyć! Nie wybiera się Pan czasem do Mie­

chowa, Kielc etc. Przyjechałbym tam za przepustką. Chcę wierzyć, że

list pański nie był chwilowym grymasem i że częściej spraw i m i Pan

podobną uciechę.

Do widzenia więc, jak najprędszego. Korzystam ze sposobności, by

szan. Matce Pańskiej 10 przesłać wraz z ukłonem w yrazy najgłębszego

poważania.

Zawsze jednaki

Wacław B erent

Długa, 13/III

B ib lio tek a P u b liczn a m. st. W arszaw y, rkps akc. nr 2607. K sięga w tw ard ej p łó cien n ej o p raw ie, na s. tyt. (odręcznie): L i s t y lu d z i w y b i t n y c h pis ane do M ar ian a

W a w r z e n i e c k i e g o , u czn ia Ja n a M a t e jk i . N a s. p otyt. (odręcznie): „Po m ej śm ierci

m a być oddany T o w a rzy stw u B ib lio tek i P u b liczn ej w W arszaw ie. M arian W aw rze- nieck i. W arszaw a 27 V 1915 r.” (D alej: księga.)

K arta 4. A rk u sz b ia łeg o papieru złożony na czw oro. F orm at 210 X 170 mm. A tr a m e n te m czarn ym zap isan e stro n ice 1— 4. B. m. i r. (O dniesienia rzeczo w e p o zw a la ją sądzić, że lis t p isa n y b y ł w 1899, praw dopodobnie 13 III 1899 w K ra­ kow ie.)

1 P rzełęcz Ś w . G otharda le ż y na w y s. 2108 m n.p.m.; p rzełęcz F urka — 2431 m. G rin d elw a ld — w ó w cza s w ie ś w k a n to n ie b ern eń sk im , u podnóża góry F in ste r a - arhorn, ośrodek sportu zim ow ego. W pobliżu dw a w ie lk ie lodow ce: O berer G rin- d e lw a ld g letsch er i U n terer G rin d elw a ld g letsch er.

2 B eren t został za p isa n y do S zk o ły R ealn ej W. G órskiego w 1885 r. pod n rem 1199, ale jej nie ukończył; w w y k a zie u czn iów fig u ru je w d ziale „U czn iow ie G ór­ sk iego — a b so lw en ci in n ych szk ół w latach 1878— 1904” (zob. W o jciech G ó r s k i

i jego sz koła . Pod red ak cją J. L a s o c k i e g o i J. M a j d e c k i e g o . Ze sło w em

w stę p n y m ks. p rym asa kard. S. W y s z y ń s k i e g o i przedm ow ą prof. S. L o ­ r e n t z a . W arszaw a 1982, s. 46, 488). Jak m ożna sądzić, B erent u k oń czył sied m io ­ k la so w e gim n azju m (m aturę filo lo g iczn ą d a w a ło gim n azju m ośm iok lasow e), po czym w y je c h a ł na stu d ia do Z urychu (jesień 1889).

8 D yrek torem g a b in etu zoologicznego b y ł w ó w cza s A n ton i W i e r z e j s к i (1843— 1916), od 1889 p rofesor an atom ii p orów n aw czej, w latach 1891— 1912 p ro fe­ sor zoologii U J, człon ek A U (od 1891), sp ecja lista w d zied zin ie fau n ologii i h ydro­ biologii (m.in. op racow ał fa u n ę jezior tatrzańskich).

4 D yrek torem gab in etu an atom ii p orów n aw czej b y ł H enryk H o y e r (mł.) (1864— 1947) — an atom i h istolog. W latach 1894— 1934 profesor anatom ii p orów ­ n a w czej UJ, człon ek A U i P A U (od 1902), rektor U J (1929— 1930), sp ecja lista w za­ k resie a n atom ii p o ró w n a w czej oraz rozw oju naczyń k rw io n o śn y ch i lim fa ty czn y ch k ręgow ców . B eren t nie fig u ru je w sp isie a sy ste n tó w żadnego z p rzyrodniczych

g a b in etó w UJ.

5 K arol T i с h у (1871— 1939) — m alarz. S tu d io w a ł w S zk ole S ztuk P ięk n y ch w K rak ow ie, M onachium i P aryżu . P rofesor m a la rstw a w S zk ole S ztu k P ięk n y ch w W arszaw ie, w sp ó łz a ło ż y c ie l „Ł adu” i „P olsk iej S ztu k i S to so w a n e j”. Z ajm ow ał

się tak że portretow an iem , sztuką stosow an ą i scen ografią teatraln ą.

® S ta n isła w С e г с h a (1867— 1919) — m alarz. S tu d io w a ł w K rak ow ie i M ona­ chium . C złonek K o m isji do B adania H istorii S ztu k i w P o lsce przy A U . P o rtreci­ sta i m alarz rod zajow y. Jak o historyk sztu k i m .in. dok oń czył dzieło sw eg o ojca, w y d a ją c P o m n i k i K r a k o w a .

(11)

7 W ład ysław H ein rich (zob. listy do W. H einricha) p ra co w a ł w ty m ok resie jako a sy sten t przy k ated rze fiz y k i UJ.

8 W roku 1898 W a w rzen ieck i w y s ta w ił sw e obrazy w S a lo n ie K ry w u lta . K o ­ m entarze o tej w y sta w ie streszczono w „P rzeglądzie T y g o d n io w y m ” w arty k u le Co m ó w i ą s p r a w o z d a w c y o w y s t a w i e M. W a w r z e n ie c k ie g o (1899, nr 2, s. 17— 18; przedruk m .in. z „G azety P o lsk ie j”).

9 W roku 1898 W aw rzen ieck i o p u b lik o w a ł 13 a rty k u łó w w „P rzegląd zie T y­ g o d n io w y m ” (był sta ły m sp raw ozd aw cą a rtystyczn ym tego pism a): W y s t a w a a r ­

t y s t ó w „ S z t u k a ” (nr 1), J. M ehoffer, „U w a g i o s z tu c e ” (nr 3), Z b ió r r y s u n k o w y p o m n i k ó w g r o b o w y c h M. C e r c h y (nr 12), W y s t a w a T Z S P (nr 13), Z salon u A. K r y ­ w u l t a (nr 19), W y s t a w a p ra c n i e ż y j ą c y c h m a l a r z y p o ls k ic h (nr 22), W y s t a w a w i o ­ s enna w salonie a r t y s t y c z n y m (nr 23), N a j n o w s z y o b r a z S ie m i r a d z k i e g o (nr 30), W y s t a w a o b r a z ó w w salonie p. A. K r y w u l t a (nr 40), „ K o n iec ś w i a t a ” J. W a l t e ń b e r - g e ra (nr 48), K o n k u r s na r z e ź b y z d o b ić m a j ą c e p r z y s z ł y g m a c h T Z S P (nr 49); oraz d w ie sy lw etk i: P rof. W ł a d y s ł a w Ł u s z c z k i e w i c z (nr 21), S a m u e l H i r s z e n b e r g (nr 52). 10 H elen ie W aw rzen ieck iej.

3

7/VI 02

Szanowny i Kochany Panie,

Zwlekałem z listem do Pana w nadziei, że „C him era” bądź co bądź

kiedyś wyjdzie i że Pan będzie wolał rysować inicjały rozejrzawszy się

w treści, chociażby w celu nadania im w jak najogólniejszym pojęciu

tego charakteru rysunkowego, który w pańskim przekonaniu najbardziej

harmonizowałby z charakterem literackim rzeczy. — Dziś wszelkie me

nadzieje co do wychodzenia „C him ery” w odstępach czasu ratujących

przynajm niej samo wydawnictwo, — dziś te nadzieje opadły do zera^

Po prostu powiem Panu, że nie wiem, co mam sądzić o celu, dla jakiego

wydaw anym jest to pismo, które uczyniło ze swej strony w s z y s t k o ,

aby zerwać wszelkie nici wiążące je z garstką szczerze przychylnych

czytelników i prawdziwie oddanych przyjaciół. Dla kogo wyjdzie obecnie

te 6 numerów? Obecnie, w porze w akacyjnej? 1 Przecież to nie jest słow­

nik sanskrycki dla specjalistów?

Mówić o tym z Miriamem i w ogóle z kimkolwiek było mi trudno, bez

narażania się na ewentualność takiego zarzutu, że oto sam rw ę się do

czytelników. Dałem dostateczne chyba dowody i dobrej woli, i cierpli­

wości, i jak najrzetelniejszego stosunku do pisma i redaktora, aby mnie

P an nie posądzał o wyłącznie osobiste m otyw y w tym ostatecznym wy­

czerpaniu się wszelkiej cierpliwości.

Co za siła wyższa, co za nieszczęście pow strzym uje to wydawnictwo?

Jakkolw iek bądź, muszę ja tę swoją powieść przepchać do form y książ­

kowej i nie czekając na „w yjście” „C him ery” myśleć o nakładzie książ­

kowym.

Jeżeli P an nie zniechęcił się do tego wszystkiego, ma czas i ochotę

i zechce mi przygotować one inicjały, to poproszę i przypomnę się o nie,

nie oglądając się absolutnie na „C him erę”. Jakem to P anu mówił, jest

tam rozdziałów 17 2. L itery początkowe są następujące:

(12)

Z K O R E S P O N D E N C J I W . B E R E N T A

213

1) N. 2) B. 3) K. 4) A. 5) S. 6) D. 7) M. 8) W. 9) W. 10) J. 11) P. 12) D.

13) M. 14) R. 15) N. 16) G. 17) N . 3

Przeryw niki 1 i n i j n e pozostawiam zupełnie pańskiem u uznaniu i do­

brej woli.

Przypom inam sobie w tej chwili, że Pan coś mówił o porze w akacyj­

nej jako nieodpowiedniej dla Pana dla tego rodzaju zajęć. W razie gdyby

P an nie zechciał się tym i inicjałam i zająć, poproszę o kilka słów powia­

domienia. Niech mnie tylko P an nie wini za opóźnienie; spóźniałem się

w najlepszym zamiarze, wciąż myśląc, że gdy pan powieść przeczyta,

um ów im y się łatw iej.

Mam z sobą wprawdzie egzemplarz rewizyjny, ale chcę w nim poro­

bić zmiany i korekty, przesłać więc go nie mogę. Co pan porabia przez

ten czas w akacyjny? Czy wyjeżdża Pan do Rawy i na jak długo.

Poproszę P ana bardzo o powtórzenie Mamie mego ukłonu i wyrazów

najgłębszego poważania.

Proszę o kilka słów odpowiedzi i ściskam serdecznie Pańską dłoń.

Wacław B erent

M ontreux (Planckes), Villa „H autebelle”.

B ib lio tek a P u b liczn a m. st. W arszaw y, rkps akc. 2607, k. 7—8.

A rk u sz k rem o w eg o papieru listo w e g o ze zn ak iem w odnym , złożony na pół. F orm at 178 X 114 m m . A tra m en tem fio le to w y m zap isan e stronice 1— 4.

1 6 zaległych n u m e r ó w „C him ery” z r. 1901, a m ian ow icie: t. 3, z. 7/8 (lip iec— sierp ień ); t. 3, z. 9 (w rzesień ), t. 4, z. 10— 11— 12) p aźd ziernik—listop ad — grudzień) — uk azało się o sta teczn ie p raw ie ró w n o cześn ie z k oń cem lip ca 1902. Z a w iera ły one m .in. p ozostałą, zn aczn ą część P ró ch n a (jego początek ukazał się w z. 4/5 i 6 to ­ m u 2 z 1901 r.).

2 C yfra 17 w p isa n a po p rzek reślen iu cy fry 18.

8 K olejn ość in ic ja łó w odpow iada k o lejn o ści p ierw szy ch liter in cip itó w k o le j­ nych rozd ziałów w w e r sji ogłoszonej w „C him erze”, z w y ją tk ie m opuszczonego tu in icja łu „Z” z rozdz. 5 („Zochna sta ła w cią ż jeszcze przy oknie...”). W skazuje to na zam iar (o stateczn ie n ie zrealizow an y) zrezygn ow an ia z tego rozdziału lub też w c ie le n ia go do rozd ziału p op rzed zającego (co potw ierd za zm iana liczb y rozdzia­ łó w z 18 w „C h im erze” — na 17, jak podano w liście). W „C him erze” w ięk szość in icja łó w i p rzery w n ik ó w w y k o n a ł S. T u rb ia-K rzyształow icz, w yk orzystan o też ozdoby S. D ęb ick iego, H okusaia, K. K rzyżan ow sk iego, T. N o sk o w sk ieg o , E. O kunia, J. S ta n isła w sk ieg o (m ow a ty lk o o o p ra w ie graficzn ej P r ó c h n a ).

4

16/VI 02

Szanowny i K ochany Panie,

Dziękuję P anu serdecznie za te litery i przeryw niki, a jeśli natrafię

na Pańskie dobre usposobienie, będę go prosił i piłował o jeszcze kilka

przerywników. Jest ich w powieści coś kilkadziesiąt. Mówiłem już Panu,

że nie chciałbym przeładowywać ozdobami i radbym , żeby się przeryw ­

niki pow tarzały. Ale 3 to zdaje się będzie za mało. Żeby choć z 10 *.

(13)

Obfitość liter pozwoli mi każdy rozdział zacząć od innej. Tam, gdzie się

u mnie litery pow tarzają (2 D, 3 M i 2 N), zmienię odpowiednio tekst,

stosując się do zasobu Pańskich lite r 2.

Myślałem, by dać te rzeczy natychm iast do roboty u Wierzbickiego 3,

ze względu jednak na łatwość większą przeprowadzenia k orekty druku,

będę nalegał, żeby książka była drukow ana w Krakowie. Tamże, myślę,

zrobią naw et lepiej klisze. Zaś za klisze warszawskie należałoby w K ra­

kowie płacić cło.

Chyba, żeby P an pragnął, aby te klisze robione były pod Jego nad-*

zorem; bo i one w ym agają wszak nieraz korekty?

Jak więc P an uważa?

Ja tu nic nie wiem, co się dzieje w Warsz. O śmierci Dygas. 4 dowie­

działem się od ojca i od Pana. Życzliwi, serdeczni i kochani przy kie­

liszku dotychczas nie obdarzyli mnie ani jedną kartką, ani jednym sło­

wem. Mój Panie, jeśli P an będzie pisał o wystawie „najm łodszych”,

czyby mi P an nie zechciał przesłać odpowiedniego num eru „Przeglądu” 5.

Chciałbym więcej wiedzieć, jak się oni tam przedstawiają.

Co zaś do liter i przeryw ników to będę z nakładcą co do tego osobno

pertraktow ał, ostatecznie będzie się musiał umawiać z Panem . Niech P an

tych słów nie uważa za zbyteczność. Poszanowanie cudzej pracy i czasu

sprowadza myśli i na to, tym bardziej że wiem, jak to było z „Chim erą”

i jak prawdopodobnie z L em ań sk im 6. Mnie to samego iry tu je, że Pan

wszędzie i wszystko robi za „honorowe” honoraria. Co do mnie, jakkol­

wiek bądź wypadnie umowa z księgarzem, nie zapomnę, że w książce bę­

dzie się mieściła i część Pańskiej pracy.

P rzy sposobności załączam P anu i jego Matce życzenia najmilszego

pobytu w Rawie; Panu zaś specjalnie bogatych zdobyczy archeologicz­

nych.

Uścisk dłoni

Wacław Berent

M ontreux (Planckes), Villa „H autebelle”

B ib lio tek a P u b liczn a m. st. W arszaw y, rkps akc. 2607 (księga), k. 2.

A rk u sz k rem o w eg o p ap ieru listo w e g o ze zn ak iem w od n ym , złożony na pół. F orm at 178 X 115 m m . A tram en tem fio le to w y m zap isan e stronice 1—4.

1 W w y d a n iu 1 P róchna (P o w i e ś ć w s p ó łc z e s n a . O zdoby M. W a w r z e n i e c - k i e g o . W arszaw a 1903) p rzery w n ik ó w jest 70, w ty m k ilk a n a ście różnych.

2 W w y d a n iu 1 P róchna ro zd zia łó w jest 18 (tak jak w p ierw odruku w „Chi­ m erze), a in icja ln e litery k o lejn y ch ro zd zia łó w są n a stęp u ją ce: 1 — P, 2 — B, 3 — K, 4 — A, 5 — Z, 6 — S, 7 —· D, 8 — R, 9 — W, 10 — J, 11 — J, 12 — P, 13 — L, 14 — U, 15 — H, 16 — L, 17 — R, 18 — U. J a k w id ać, w p orów n an iu z po­ daną w liśc ie poprzednim k o lejn o ścią in icja łó w , B eren t p oczyn ił liczn e popraw ki w in ic ja ln y c h p artiach 9 rozd ziałów (tj. 1, 8, 10, 13, 14, 15, 16, 17, 18), jed n ak że n ie w k ieru n k u su g ero w a n y m w liście, w w y d a n iu k sią żk o w y m pow tarzają się b o w iem d w u k ro tn ie litery: J, L, P, R, U.

8 „ B o lesła w W ierzbicki i S k a ”. — zakład fo to ch em ig ra ficzn y (z drukarnią ak­ cyd en sow ą), założony w 1897 roku. Jed n o z n a jw ięk szy ch p rzed sięb io rstw poligra­

(14)

Z K O R E S P O N D E N C J I W. B E R E N T A 2 1 5

fic z n y c h w ó w cza s w W a rsza w ie (pow yżej 100 pracow n ik ów ), sp ecja lizu ją ce się w w y k o n y w a n iu k lisz c y n k o g ra ficzn y ch i św ia tło d ru k ó w , a tak że m ap g eo g ra ficz­ nych, reprodukcji oraz prac foto g ra ficzn y ch dla ce ló w p rzem ysłow ych i tech n icz­ n y ch . Z w y so k iej ja k o ści k lisz ch em ig ra ficzn y ch W ierzbick iego k o rzy sta ł Z. P rze­ sm yck i, p ow ierzając fir m ie w y k o n a n ie m ateriału ilu stra cy jn eg o dla „C him ery”.

4 A d o lf D y g a siń sk i zm arł 3 VI 1902 po ciężkiej chorobie, w za k ła d zie le c z n i­ czy m d oktorow ej B o ja siń sk ie j w G rodzisku pod W arszaw ą. B erent w y so k o cen ił

D ygasiń sk iego. O sto su n k u B eren ta do starego pisarza św iad czy w sp o m n ien ie Z. D y g a s i ń s k i e j - W o l e r t o w e j (Ze w s p o m n i e ń o ojcu. W: A. D y g a s i ń ­ s k i , L is t y . W stęp J. Z. J a k u b o w s k i . K om en tarz biograficzn y A . G ó r s k i . P rzy g o to w a n ie te k s tó w i red ak cja T. N u c k o w s k i . W rocław 1972, s. 890—891): „U tarł się ta k i zw y cza j i tr w a ł całą resztę lata i jesień , że całe to to w a rzy stw o [lite r a tó w i a rty stó w z k ręgu „C h im ery”, sp otyk ających się w pracow n i O strow ­ skich przy W spólnej 63 w 1901 r.] przychodziło do nas, do naszego p ełn eg o sło ń ­ ca m ieszk an k a na 4 -ty m piętrze. C ała ta grom adka: oboje O strow scy, J a n L em ań ­ ski, W acław B erent, F ra n cisze k F iszer filo zo fe m zw any, n iek ied y M iriam — za­ sia d a li w m ałym śro d k o w y m salon ik u , a ojciec z ferw o rem i n iesły ch a n ie b a r w ­ n ie op ow iad ał im ró żn e »historie«. [...] W p ew n ej c h w ili ojciec opuścił pokój; n a ­ sta ła zupełna, n ieza m ą co n a cisza, gdy n agle p. W acław B erent zw raca się do m nie: »Wie pani, n ig d y n iczeg o w życiu n ikom u n ie zazdrościłem , ale p an i ojca to zazdroszczę«. B yły to słow a, w e d łu g m nie n a jw y ższeg o p odziw u i uznania, dlatego też do dziś dnia je so b ie za p a m ięta ła m ”.

5 W roku 1902 W a w rzen ieck i n ie p isy w a ł spraw ozdań z b ieżących w y sta w a rty sty czn y ch w „P rzegląd zie T y g o d n io w y m ”.

* Z ap ew n e m ow a o w y d a n iu J. L e m a ń s k i e g o B a je k (W arszaw a 1902). Na 3 stron ie okładki zn a jd u je się inform acja: „In icjały w tej książce, oznaczone l i ­ te r a m i M. W., w y k o n a ł M arian W aw rzen ieck i; reszta ozdób za czerp n ięta z m o­ ty w ó w »C him ery«”. Z n ajom ość L em ań sk iego z B eren tem zw iązan a b yła zasad n iczo z ok resem w sp ó łp ra cy w „C h im erze” oraz z opieką, jaką w 1903 r. w P a ry żu roz­ to czy ł B eren t nad jeg o chorą żoną, M arią K om ornicką. W księgozb iorze B eren ta zn a jd o w a ły się trzy k sią żk i z d ed y k a cja m i od L em ańskiego:

1. J. L e m a ń s k i , P r o z a i r o n ic z n a .' B a jk i . B a je c zk i. P r z y p o w i a s t k i d la d z i a te k .

S iela n k i. W arszaw a 1904 (egz. w B ibl. N arodow ej, sygn. I 47.960; akc. 1941 D 827).

N a s. potyt. B a j e k :

W a cła w o w i B eren tow i

w dow ód n a jg łęb szeg o szacunku i p rzyjaźn i tę k siążczyn ę

ofiaru je

Jan L em ań sk i 14— 17 I 1905

Na s. tyt. ok rągła p ieczęć z in ic ja ła m i k sięgozb ioru B erenta: WB.

2. J. L e m a ń s k i , C olloquia albo R o z m o w y . L w ó w 1905 (egz. w B ib l. N a ro ­ dow ej, sygn. I 47.961; akc. 1941 D 837). N a s. p otyt. cz. 1 C olloquia l o c u t a :

W a cła w o w i B eren to w i

w n a jserd eczn iejszy m podarunku Jan L em ań sk i 17/IV 1905

N a s. tyt. ok rągła p ieczęć z in icja ła m i k sięgozbioru B erenta: WB.

3. J. L e m a ń s k i , W k r a j u słońca. W arszaw a b. r. [1919] (egz. w B ib l. N a­ rod ow ej, sygn. I 505.974; akc. 1941 D 1082). N a s. przedtyt.:

W a cła w o w i B eren to w i w serd eczn ym upom inku

Jan L em ań sk i 14-X I-1919

(15)

5

Szanowny Panie,

Ostatecznie załatwiłem rzecz u Geb. 1 Proponowany przez nas form at

został przyjęty, papier „Chim ery” 2, druk Skiwskiego. — Klisze w zm niej­

szeniu wskazanym przez Pana robić ma również Tow. A rtystyczne 3.

Uścisk dłoni

Wacław B erent

B ib lio tek a P u b liczn a m. st. W arszaw y, rkps akc. 2607, k. 3.

B ia ły „ liścik ” k o resp on d en cyjn y z p ostrzęp ion ym i brzegam i, zło żo n y n a pół. Z a p isa n y w y b la k ły m a tram en tem fio leto w y m . F orm at 161 X 124 m m . N a o d w ro ­ cie adres: W ielm ożn y P a n M arian W a w rzen ieck i / H oża № 10. U k o śn ie w le w y m d o ln y m rogu: p. z. B. m. i r. (List p isa n y p raw dopodobnie po p o w ro cie B eren ta do W arszaw y jesien ią 1902.)

1 N ak ład em G eb ethnera i W olffa B eren t w y d a ł Pró ch no, a w la ta ch trzy d zie­ sty ch P is m a w 9 tom ach.

2 P ap ier dla „C h im ery”, na k tórym w yd ru k ow an o Próchno, w y tw a rza n o sp e ­ cja ln ie w fabryce C. A. M oesa „ P ilica ”.

8 T ow arzystw o A rty sty czn o -W y d a w n icze — sp ółk a p o lig ra ficzn o -w y d a w n icza założon a w W arszaw ie w 1899 r. przez Jana S k iw sk ieg o i O ttona F ieck a . Jej b a ­ zę p o lig ra ficzn ą sta n o w iły drukarnia i w y d a w n ic tw o firm y „Em il S k iw s k i” oraz za k ła d d ru k arsk o-litograficzn y O. F ieck a . S p ółk a k o n ty n u o w a ła d ziałaln ość firm y S k iw sk ieg o , w y d a ją c k siążk i oraz czasopism a: „B iesiad a L itera c k a ”, „P rzyjaciel D z ie c i”, „T ygodnik M ód i P o w ie śc i”, „W iadom ości B ib lio g ra ficzn e”. P o d w u letn iej d zia ła ln o ści, w lipcu 1901, została połączona (fak tyczn ie w ch łon ięta) z T o w a rzy ­ stw e m A k cy d en so w y m „S. O rgelbrand i S y n o w ie ”, k tóre stało się w ó w cza s m o­ n o p o listą w śród drukarń w W arszaw ie.

DO W Ł A D Y SŁ A W A H EIN R IC H A

. W ła d y sła w H e i n r i c h (1869— 1957) — psycholog, filo zo f. W la ta ch 1888— 1894 s tu d io w a ł w Z urychu na p o litech n ice m a tem a ty k ę i przyrod ozn aw stw o, po czym p rzen ió sł się na k ilk a sem estró w do M onachium , by w ró ciw szy do Z urychu stu ­ d io w a ć filo zo fię pod k ieru n k iem R. A ven ariu sa. Po dok toracie (1894) w y je c h a ł na u zu p ełn ia ją ce studia do W iednia (1895— 1896). Od roku 1897 pracow ał jako a sy sten t w Z ak ład zie F izy k i U n iw e r sy te tu J a g ie llo ń sk ie g o w K rak ow ie, k iero w a n y m przez prof. A. W itkow skiego. W roku 1901, d zięk i sty p en d iu m im . P ileck iego, w y jech a ł do P aryża, zapoznając się z o sią g n ięcia m i k lin ik i w S a lp êtrière, k ierow an ej ongiś przez J. M. C harcota (zm. w 1893). W roku 1902 w zią ł u d zia ł w K on gresie P sy ch o ­ lo g ic z n y m w C am bridge. W la ta ch 1905— 1906 w y je c h a ł n a sty p en d iu m n au k ow e

(im . O sław sk iego) do S ta n ó w Z jednoczonych v i a B erlin i L ondyn. Od roku 1912 profesor zw yczajn y filo zo fii. W 1919 za in icjo w a ł założenie S tu d iu m P edagogiczn ego U J, k tórego został d yrektorem . Od 1922 do 1934 red a g o w a ł założony przez siebie, a w y d a w a n y przez P A U „ K w artaln ik F ilo z o fic z n y ”. W roku 1934, m im o prze­ k roczen ia „granicy w ie k u ”, p o zo sta w io n y na k ated rze na d alszych la t 5; w 1939 p rzen iesio n y w stan sp oczynku. P o w o jn ie, od sty czn ia 1945, ob ejm uje pow tórn ie o b o w ią zk i p rofesora filo zo fii U J i dyrek tora W ydziału H isto ry czn o -F ilo zo ficzn eg o P A U . W latach 1950— 1955 em ery to w a n y . W la ta ch 1956— 1957 po raz trzeci p od ej­

(16)

Z K O R E S P O N D E N C J I W . B E R E N T A

217

m u je ob ow iązk i w y k ła d o w o -d y d a k ty czn e. C złonek w ie lu to w a r z y stw i a k a d em ii k ra jo w y ch i m iędzynarodow ych. P o ło ży ł w ie lk ie zasłu gi dla rozw oju p sy ch o lo g ii ek sp erym en taln ej w P olsce. C eniony h istoryk filo zo fii i organizator życia n a u k o ­ w ego. O publikow ał m .in. Die m o d e r n e p h ysio lo g isch e in D e u tsc h la n d (Zürich 1895, w yd . 2: 1899), Zur P r in z ip e n fr a g e d e r P s ych o lo g ie (Zürich 1899), Teorie i w y n i k i

b a d a ń p s ych o lo g iczn ych (W arszaw a 1902), Filozofia g re c k a od P la to n a (W arszaw a

1925— 1930).

Z najom ość z W acław em B eren tem sięg a ła cza só w szk oln ych (w edług in fo rm a ­ cji córki, p. doc. J a d w ig i H einrich). W latach 1885— 1888 obaj b y li u czn iam i S zk o ły R ealnej W. G órskiego (zob. W o jciech G ó r s k i i je g o sz koła . W arszaw a 1962). P óźn iej obaj stu d io w a li w Z urychu, gdzie przez p e w ie n czas n a le ż e li do socja ld em o k ra ty cz­ n ej grupy kierow an ej przez R óżę L u xem b u rg i J u lian a M arch lew sk iego. Z n ajo­ m ość kon tyn u ow an a na przełom ie w ie k ó w w K rak ow ie i W arszaw ie rozlu źn iła się zasadniczo po p ierw szej w o jn ie św ia to w ej.

W szystk ie listy B eren ta do W ład ysław a H ein rich a zn ajd u ją się w A rch iw u m U n iw e r sy te tu J a g iello ń sk ieg o , rkps D X X V I 16.

1

Nie pisałem do Was, zanim nie otrzym ałem dokładnego adresu, prze­

widując, że list mój będzie Was szukał po świecie. Od tygodnia m am

wprawdzie Wasz adres zu rićh sk i1, ale w tedy właśnie byłem właśnie [!]

przy najgorętszej robocie... przepisywania i nic jeszcze o sobie powiedzieć

nie mogłem prócz tego, że się kąpię. Obecnie przepisałem mą sztukę 2.

Jest gotowa do przepisania ew entualnie do druku. Tylko tam tych innych

rzeczy nie ruszyłem, bo nie miałem kiedy. Jeśli inaczej się nie da, wezmę

je do Warszawy, nie dłużej jednak niż na 2 tygodnie, licząc że (tak

czy inaczej) do Krakowa prędzej nie przyjedziecie. Ja wyjeżdżam stąd

""już za 3-4 dni, może na dwa dni do Zakopanego, a może też wprosti

przez K raków do Warsz. Jaka szkoda, że się nie zobaczymy! — Tu ład­

nie bardzo, lecz à la longue 3 dosyć smętnie. Z p. Wiśn. 4 w iduję się po

południu o 5 praw ie codziennie, najwięcej z Zakrzewskimi [? ]5, bo p. W.

zajęta. Zresztą tam kwasy, aw antury, kłótnie i — czegom dawniej nie

widział — mnóstwo „des ewig Bürgerlichen” 6. Cel. 7 zaręczyła się z Dą­

browskim. Mama niby rada [cieszy się (?)8], papa w grób się kładzie

z rozpaczy, — [zresztą zacni ludzie (?)9].

Na drugi raz bym tu mimo wszystko nie przyjechał. Żyd. drożyzna.

Piszcie, proszę bardzo, Kraków-poczta.

Ściskam dłoń

Wacław

K oresp on d en cyjn y list (bilet) pocztow y, zielon y z zew nątrz, b ia ły w ew n ą trz, złożony na pół. Z apisany drobnym , trudno czy teln y m pism em , a tram en tem cza r­ nym . O statnie zdania (z braku m iejsca) dopisane p oprzecznie na lew y m m a rg in e­ sie. N a rogach atram en t rozm yty. D a ty stem p li pocztow ych: S zczaw n ica 25.8.00;

(17)

1 W. H einrich m ia ł w r. 1900 cyk l od czytów w Zurychu.

2 C hodzi o trzy a k to w y dram at pt. Marze nia , który w ó w cza s B eren t n a p isa ł. Zob. lis ty 2 i 3 oraz za ch ow an y w ręk op isie szkic A. N o w a c z y ń s k i e g o

W a c ł a w B eren t (Bibl. P u b liczn a m. st. W arszaw y, rkps 2607). 8 „ A la lo n gu e” (franc.) — na długo.

4 P raw d op od ob n ie m ow a o M arii z P rus G łow ack ich W iśn iew sk iej, pseud. T u - rzym a (ok. 1870— 1922) — pisarce i działaczce sp ołecznej. Z a m ieszk aw szy po r. 1891 na sta łe w K rak ow ie, prow ad ziła „m łod op olsk i” salon literack i, gd zie b y w a li m .in. P rzy b y szew sk i i W yspiański. A k ty w n a d ziałaczka P P S i ruchu em a n cy p a cji k o ­ biet. R ed agow ała tygod n ik em a n cy p a cy jn y „N ow e S ło w o ” (1902), w sp ó łza ło ży cielk a „Z w iązku K o b iet”. W czasie rew o lu cji 1905 r. działała w P P S zaboru ro sy jsk ieg o . Przed p ierw szą w ojną zam ieszk ała w e L w ow ie, czyn n ie u czestn icząc w pracach P P S - F rak cji R ew o lu cy jn ej i Z w iązk u S trzeleck iego. W ok resie p ierw szej w o jn y prow ad ziła d ziałaln ość p o lity czn o -w y w ia d o w czą ; po w o jn ie zajm ow ała się pracą pedagogiczną w W arszaw ie. O p u b lik ow ała m.in.: N a d b r z e ż n e ja l e (1899), M a t k a

P o lk a (1901), W y z w a l a j ą c a się k o b i e t a (1906); w sp ółau tork a w y d a w n ic tw a „Głos k o b i e t ” w k w e s t i i k o b ie c e j (1903). Zob. S łu ż b a O jc zy ź n ie . W s p o m n ie n i a u c z e s t n i ­ c z e k w a l k o nie p o d leg ło ś ć 1915— 1918. W arszaw a 1929.

5 P raw dopodobnie m ow a o H elen ie, późniejszej p ow ieściop isarce, i K o n sta n ­ ty m (1876— 1948), p rofesorze fiz y k i d ośw iad czaln ej UJ, Z akrzew sk ich .

8 „D es e v ig B iirg elich en ” (niem .) — ow ej w ieczn ej m ieszczań sk ości.

7 N ie udało się u sta lić b liższy ch danych. N ie m ożna w y k lu czy ć, że chodzi o E linę (stąd m oże C elina?) D ąb row ę-D ąb row sk ą, p lastyczk ę, zajm u jącą się tk a c ­ tw em a rtystyczn ym , żonę E u gen iu sza D ą b row y-D ąb row sk iego (1870— 1941), m alarza, k tórego B erent m ógł poznać w M onachium . E. D ąb row a-D ąb row sk a b y ła autorką recen zji o Pró ch nie B erenta („N ow e S ło w o ” (K r a k ó w ) 1903, nr 2).

8 W yraz n iem al n ieczy teln y . 8 W yraz n iem al n ieczy teln y .

2

Co do mnie, nie mam po co siedzieć w Krakowie: wyjeżdżam ju tro

rano. Ze sobą biorę wszystkie rękopisy, gdyż ze sztuką będę jeszcze

próbował w Warszawie. Stało się to tak. W Szczawnicy bawił Rapacki,

poznałem go na wyjeździe dopiero, chce moją rzecz jednak przeczytać.

Tym niemniej wróżę sobie mało, bardzo mało z tego wszystkiego. I te atr

warsz., i Rapacki — nie sm akują prawdopodobnie w sztukach wycho­

dzących choć cokolwiek z ram najpospolitszego szablonu francuskiej

komedii. —

Poszlę i jemu, aby... aby próbować do ostatka. Co do Pawlikowsk.,

mówiono mi, że czyta te tylko sztuki, które mu osobiście ktoś p o leci1.

We Lwowie m ają już być jakoby — „składy” nadesłanych sztuk, z któ­

rym i załatw iają się hurtow nie Solski, W ęgrzyn 2 itp. — Co robić?

Sztukę przepisałem: bóg żywy [!] dotychczas cenię ją sobie najb ar­

dziej. Za to po przeczytaniu najnowszym powieści3 trochem się zachwiał

[?], czy ją drukować, podobnie jak i nowelkę n iem ieck ą4. Zresztą wszak

znacie obie rzeczy? Rozważcie dobrze i podeprzyjcie mię swoim sądem,

gdyż ja dalibóg nie zdobędę się'ch yb a na postanowienie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

dany prostokąt miał pole

Podsumowując tę część zajęć, nauczyciel podkreśla wielki trud, na jaki zdobył się Pinokio, aby stać się prawdziwym chłopcem. Ten trud musi podejmować każdy człowiek, mały

Maja Skibińska, Katedra Sztuki Krajobrazu, Wydział Ogrodnictwa, Biotechnologii i Archi- tektury Krajobrazu, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego (skibinska_maja@wp.pl)

Zdaniem Thomasa Szlezáka rozpoczynając lekturę pism Platona trzeba przede wszystkim dokładnie zdać sobie sprawę z własnych oczekiwań, jakie wiąże się z tym

Tolerancja jest logicznym następstwem przyjętego stanowiska normatywnego, jeśli to stanowisko obejmuje jedno z poniższych przekonań: (1) co najmniej dwa systemy wartości

Mechanizm leżący u  podstaw podwyższonego ciśnienia tętniczego u  osób z  pierwotnym chrapaniem nie jest w pełni wyjaśniony, ale może mieć związek ze zwiększoną

Wypowiedzi zniechęcające Wypowiedzi wzmacniające Miałaś się uczyć – co

24.04 2015 (Międzynarodowy Dzień Świadomości Zagrożenia Hałasem) 7 Przeprowadzenie przesiewowych badań słuchu Strona www. Pracownicy PPP w