• Nie Znaleziono Wyników

Żydzi w przedwojennym Dęblinie - Stanisław Ciechan - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Żydzi w przedwojennym Dęblinie - Stanisław Ciechan - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

STANISŁAW CIECHAN

ur. 1920; Krasnystaw

Miejsce i czas wydarzeń Dęblin-Irena, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Dęblin-Irena, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa, Żydzi, stosunki polsko-żydowskie, wygląd Żydów, obóz pracy, praca

Żydzi w przedwojennym Dęblinie

[Mieszkało] dużo Żydów w środku tej – ja to osadą nazywam w zasadzie, nie miastem – ale raczej w śródmieściu, bo przecież Żydzi przede wszystkim handlowali, sklepy były żydowskie, później niektóre zawody, takie jak szewc, krawiec.

Żydzi nie byli widziani dobrze, tak nazwijmy, bo przecież nikt krzywdy im nie robił, ale były nawet takie hasła, żeby kupować u Polaków. „U Polaków” to jest złe powiedzenie, „u chrześcijan” może lepiej powiedzieć, ale mówiło się „u Polaków”, czyli taki bojkot był. To nie był rządowy [bojkot], tylko chyba ci, co mieli sklepy, ci tak zwani goje chcieli, żeby do nich przychodzić, bo były też sklepy właśnie chrześcijańskie.

[Żydzi ubrani byli] w chałaty tak zwane, te mycki i [mieli] pejsy. Może też nie wszyscy, bo byli Żydzi, którzy byli ubrani tak samo jak goje, ale przede wszystkim byli właśnie ortodoksyjni Żydzi. Na co dzień to Żyda było z daleka czuć cebulą, bo ich wyżywienie było inne niż nasze, nie schabowy, kapusta, tylko kura, rosół z kury, tłuszcz z kury.

Wiem, bo miałem przecież i kolegów Żydów. Pamiętam, że w szkole, to było w siódmej klasie, była klasówka z polskiego, to było dyktando, o ile pamiętam dobrze i najlepiej wypadł Żyd, Cukierman się nazywał. Jedyny napisał na bardzo dobrze i pani specjalnie zwróciła uwagę, że: „Żydek lepiej napisał niż wy, Polacy”, bo to tak się utarło: Żyd i Polak się mówiło, [ale] wiemy, że i Żyd mógł być Polakiem przecież, czy był Polakiem, bo miał obywatelstwo polskie. Niektórych to się pamięta. Tak jak pamiętam z Krasnegostawu, taki Pedalmutter, którego ojciec miał młyn.

W okresie okupacji to tam i obóz był dla Żydów. I pracowałem [wtedy] z Żydami, bo w zasadzie tam nie można było pracować, że się samemu chciało, tylko zależnie od umiejętności przerzucali nas. Najpierw pracowałem − Niemcy mieli listy, że uczyłem się – tam na lotnisku w takich warsztatach. Później mnie przeniesiono do takiego przedsiębiorstwa, które rozbudowywało stację kolejową, szczególnie tę towarową tak zwaną stację. Tam właśnie pracowałem z Żydami, a najwięcej było tych Żydów

(2)

czeskich. I to była praca dzień i noc. Ja to nie miałem pracy dzień i noc, ale musiałem być na każde zawołanie, bo moja praca polegała na ucinaniu aparatem tlenowym tych szyn i wywiercaniu otworów tym aparatem, tam gdzie się łączą. Jak już doszło do tego, że byłem potrzebny, to mnie zaraz wołano i tam siedziałem sobie i mogłem spać nawet, z tym że do domu w ogóle nie mogłem [iść].

Data i miejsce nagrania 2005-04-11, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tak, w Puławach nawet Żydzi byli przeważnie tu, przy tej Lubelskiej ulicy po prawej stronie, ale tam na działkach to już nie było Żydów, ja nie wiem czy oni w

Na dole miał, jak sobie przypominam, te żydowskie przyprawy, chały, te gęsi pieczone, a mój tatuś miał znowu w rogu stolik i miał wędlinę ze świń, wędlinę robił i kiełbasę,

Na Grodzkiej ulicy mieszkał i ja nie wiem czy to był brat Langfusa, ja nie chcę powiedzieć, bo nie jestem pewna, ale on był też bardzo inteligentny chłopak i

W czasie wojny był tam chyba ośrodek zdrowia, od kiedy pamiętam, to straż ochotnicza była.. Był także areszt przy

Na pewno wielu zajmowało się handlem, to było powszechne, ale byli też rzemieślnicy, krawcy, szewcy i było sporo wykształconych osób, które uprawiały wolne zawody,

Nie kupowało się czy nie szyło się żadnych rzeczy gdzie indziej, bo to jednak Żydzi byli, a poza tym to było jakieś ciekawe, mówiło się o tej kulturze żydowskiej, to nie było

Nie było sztywnych cen, tak jak dzisiaj, że idzie się do sklepu, [jest cena] i koniec – niech się zepsuje, niech zgnije, niech pójdzie na nie wiadomo co, tylko był towar

A jak się rozpoczęła wojna i mama uciekła i później przyszła w środku soboty, to babka nic nie powiedziała, ale mama zapaliła ogień, żeby nagrzać jedzenie i widocznie