• Nie Znaleziono Wyników

Koledzy Żydzi w przedwojennym Lublinie - Mieczysław Zych - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Koledzy Żydzi w przedwojennym Lublinie - Mieczysław Zych - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MIECZYSŁAW ZYCH

ur. 1926; Nieciecz

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa, Żydzi, koledzy żydowscy, stosunki polsko-żydowskie, obrzezanie, getto

Koledzy Żydzi z przedwojennego Lublina

Pamiętam dwóch dokładnie, przy ulicy Noworybnej mieszkali, ojciec był malarzem pokojowym, on się nazywał Fiszman. Imion do tej pory nie pamiętam, to było dwóch braci i oni z nami się kolegowali. Byli bardzo spokojni. Bardzo dużo nam opowiadali o ich zachowaniach, co tam robią. Ponieważ im się tam urodził brat, to opowiadał nam, sprawozdania zdawał kiedy rzezak przyszedł, co robią z tym napletkiem, później jak opatrunki robią - właściwie to myśmy tam żyli razem z nimi, a nie wiedzieliśmy o tym, jak to wszystko jest. Dopiero on nas uświadomił, że oni napletków nie mają. Tak myśmy wcześniej nie orientowali się, bo nikt nam nie mówił; nie było tak, że to gadali o Żydach: „O, ten Żyd, tamten Żyd, tamten nie Żyd.”. Nie pamiętam przed wojną, żeby ktoś z Polaków czy z naszych kolegów się naśmiewał czy z Żydów, czy komuś przykrość jakąś robił - może dlatego, żeśmy tam się wychowali po prostu.

Jeszcze jeden kolega był, nigdy nie wiedzieliśmy jak on się nazywał, on się tak do nas przypętał. Podczas okupacji przychodził koło Bramy Krakowskiej, sprzedawał papierosy robione, tak zwane papierosy z gilzą. Z tym, że on nie był podobny do Żyda w ogóle, czysto [i] bardzo ładnie mówił [po polsku], dlatego [dopiero] sam nam powiedział, że jest Żydem, a to [i tak] wtedy, kiedy do getta zanosił jedzenie. Tak, że żeśmy szli czasem przy Grodzkiej, jak się zaczyna Grodzka od Rynku, to była przez połowę przecięta ulica i on tędy wchodził, myśmy zagadywali tych Ukraińców, bo tam pilnowali tej bramy [do getta], a on w międzyczasie tam wchodził. Ten Ukrainiec też nie bardzo pilnował. I później, jak już getta nie było, jeszcze go widzieliśmy, tak go na ulicy żeśmy spotkali, ale nie pamiętam czy wspominaliśmy cokolwiek, „Cześć”,

„Cześć” i poszedł. Prawdopodobnie się gdzieś zakotwiczył.

(2)

Data i miejsce nagrania 2006-04-05, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tam było takie porządne przejście pod domami, a były takie przejścia wąziutkie, a tu można było przejść w kilka osób na szerokości. Tam też była fabryka

Nie kupowało się czy nie szyło się żadnych rzeczy gdzie indziej, bo to jednak Żydzi byli, a poza tym to było jakieś ciekawe, mówiło się o tej kulturze żydowskiej, to nie było

Częściej chodziliśmy tylko tu na ulicę Krawiecką i sprzedawaliśmy, takie były skupy żelaza, szmat, to jak żeśmy tam na podwórkach widzieli u siebie jakieś powyrzucane

Chociaż pamiętam szewca jednego, żeby było śmiesznie nazywał się Schumacher - to znaczy szewc po prostu, on miał bardzo mało roboty, ale siedział sobie przed tym warsztatem

Różni byli Żydzi i tam jakieś musiałby być też i sekty, dlatego że myśmy mieli kolegów Żydów, z którymi żeśmy się kolegowali, więc oni się naśmiewali

Rzucali 10 groszy i ona mówiła, wszystko pamiętała, nie zaglądała do żadnych książek, wszystkich pamiętała łącznie z nazwiskami, podawała nazwiska, do kogo się

Były drewniane takie konstrukcje, które na plecach nosili i wodę na plecach, po jednej, po drugiej stronie wiadra.. To przeważnie na Lubartowskiej, u nas tego

To musiała być średnia szkoła dla młodych Żydów, bo tam sami Żydzi, mężczyźni, wchodzili z pejsami, z nakryciem i w chałacie, tak się mówiło. Z góry idąc