• Nie Znaleziono Wyników

Spółdzielca Lubelski. R. 6, nr 15 (1922)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Spółdzielca Lubelski. R. 6, nr 15 (1922)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok VI.

\ Q l O ^ J

L u b lin , 12 M a ja 1922 r . JY& 15.

S P Ó Ł D Z I E L C A

R e d a k c ja i A d m in .: Z am oj­

sk a 10 otw arta od 3 — 5 w.

1L U B E L S K I

P ren um erata roczna 500 mk.

N um er p o jed yń czy 10 m arek

Dwutygodnik poświecony sprawom oświatowym, spóldzioltzym i zawodowym.

O r g a n W y d z ia łu S p o łe c z. - W y c h ó w . Lubel. S półd zieln i S poży w có w . MY NOW E ŻYCIE ST W O RZY M SAMI — I N OW Y ZA P R O W A D ZIM LAI)!

B E Z K O Ń C A .

N ad o b re rozstroiły się stosunki gospodarcze w Polsce. Nic nie pom agają pom ysły ministra skarbu. Polska, poza R osją, stała się pań­

stwem o najniższej walucie.

Co za przyczyny pow o d u ją taki stan rzeczy?

Bezwątpienia — mamy tu cały splot przyczyn.

Pierwszą i najw ażniejszą przyczyną nieujarzmionej drożyzny jest zbyt powolne odradzanie się przemysłu polskiego, drugą — rozmnoże­

nie się pośrednictwa handlowego, no i niespotykane nigdzie gdziein­

dziej rozwydżenie się stanu kupieckiego (czytaj— paskarskiego).

Polska i przed w ojną miała dosyć wszelkiego rodzaju kupców.

U padek przemysłu spowodował, że ogromne rzesze zd em o bilizo w a­

nych żołnierzy i repatrjantów, nie znajdując zajęcia w swoim fachu, jęło się handlu. W szyscy ci ludzie potrzebują ż y ć — i to dobrze, coraz lepiej żyć, w miarę ja k coraz gruntowniej zaprawiają się do handlu.

My, spożywcy, musimy tę całą masę trutniów w y ż y w ić,— płacąc coraz wyższe ceny za towary.

Pozatem pośrednicy napychają również kieszenie i producentom.

Dawniej chłop przywoził wieprze, masło, jaja do miasta, na targ. T u ­ taj kupujący miał większy w ybór tych towarów, mógł się potargować, gdyż jeżeli nie od jednego to od drugiego nabył co mu było potrzeb­

ne. Chłop, nie chcąc towaru wieźć z powrotem do domu — opuszczał w cenie. Była konkurencja.

Dziś cała falanga przekupniów nie może czekać na jarmark czy targ; w pogoni za zyskiem — jedzie na wieś, żebrze u chłopa, aby sprzedał kopę jaj, funt masła, niedotuczonego wieprza. C h ło p się dro ży — ma czas, zaczeka, aż przyjdzie jeszcze inny pośrednik i da w ię ­ cej. Jarmarki, targi — są puste, handel przeniósł się na podw órka i obejścia chłopskie. Konkurencji w sprzedaży niema zupełnie, jest konkurencja w kupnie. Ceny więc rosną z zawrotną szybkością. C h c i­

wości chłopa i pośrednika niema granic. Jeżeli robotnika i w yrobnika miejskiego nie stać na kupno zbyt drogiego produktu — produkt ten potrafią obrotni kupcy wyw ieźć tam gdzie on jest jeszcze dro ż­

szy — na kresy, zagranicę.

J ak a ż rada na to wszystko zło?

Należy przedewszystkiem o d b u d o w a ć przemysł; dlątggo juależy

(2)

2. „SPÓLDZIELCA“ Jv*2 15.

otworzyć rynki zbytu. To też widzimy, że minister S kirm unt na kon­

ferencji gienueńskiej zabiega usilnie o nawiązanie stosunków handlo­

wych z Rosja,, nieraz wyłam ując się nawet z ,pod kurateli Francji.

Przemyśl zatrudni część mnie] szczęśliwych kupców, g d y ż ci, który m się w handlu dobrze powodzi nie porzucą swego rzemiosła.

D a l e j —należy dążyć do zmniejszenia pośredników przez rozbudowę spółdzielni. K u p io n y przez spółdzielnię u producenta towar — nie staje się przedmiotem handlu, nie przechodzi z rąk do rąk, lecz służy bezpośrednio do zaspokojenia potrzeb spożywcy. Sklepy spółdzielcze w miastach stanowią tamę zachłanności kupieckiej — kupiec musi się liczyć z cenami praktykow anem i w spółdzielni, nie może drożej sprze­

dać i nie kupi towaru jeżeli on mu się nie 'kalkuluje. S p ó łd z ie l­

nie stanowią bardzo w ielką i skuteczną broń w rękach spożywców, skuteczniejszą, niż to nam się nawet wydaje.

T o też nawet i minister skarbu, zawiódłszy się na daninie i na innych misternie obmyślanych środkach zaradzenia złu, w okólniku rozesłanym w ubiegłym tygodniu do w ojewodów poleca' popieranie kooperatyw jako jednego z najskuteczniejszych środków przeciwdzia­

łania drożyźnie.

A le słowa uznania nam nie wystarczają. M y żądam y poparcia finansowego dla Spółdzielni, kredytów tanich i długoterminowych.

My jednak, członkowie Spółdzielni, nie możem y się oglądać tylko na R ząd — chlubić winniśmy się z pow ołania do życia własnych organizacji gospodarczych i popierać je z całych sił swoich przez w pła ­ canie dodatkowych udziałów, przez drobne choćby w kładki do kasy

oszczędności.

PIERW SZY MAJA W LUBLINIE.

l-szy maja w roku bieżącym w Lublinie w ypad! nadzwyczaj im­

ponująco. Klasa robotnicza, jak g dyby w odpowiedzi na oszczerstwa pism burżuazyjnych pokazała, że stoi twardo i niewzruszenie przy czerwonym sztandarze. W przeddzień święta majowego, pisma m ie j­

scowe, a przeważnie „Głos Lubelski", uży ły całego steku oszczerstw, ażeby w oczach nieświadomych robotników zochydzić ruch robotniczy.

Jakież musiało być rozczarowanie tych panów, gdy zobaczyli, że w

dniu 1

maja cała klasa robotnicza

Lublina

wystąpiła solidarnie, rz u ­ cając tem samem wyzwanie niecnym oszczerstwem. Jakże się panom z „Głosu Lubelskiego" oczy rozszerzyły, gdy zecerzy z ich własnej drukarni oświadczyli, że i

oni

przerywają pracę w dzień

1

maja, a są to przecież robotnicy najbardziej urabiani przez panów z Głosu.

Rzeczywiście w dniu 1 majo bezrobocie było prawie powszechne;

nawet w restauracjach usługiwać musieli sami właściciele.

Pochód w ypadł imponująco, — takiego pochodu już dawno nie było w Lublinie, chyba w pamiętne dni po ustąpieniu okupantów. To też pochód ten spełnił swoje zadanie z jednej strony pokazał w y zy ­ skiwaczom siłę klasy robotniczej, z drugiej — podniósł ducha wśród samych robotników, którzy dzięki rozterkom partyjnym w znacznym stopniu go utsacili. Robotnicy zobaczyli jaka ich jest gromada, gdy

v

(3)

Ns 15. „SPÓŁDZIELCA*1 3.

ich nie dzielą kramiki partyjne, i poczucie siły,' dzięki temu, zaczyna w nich wstępować.

To, że święto pracy w L ublinie w ypadło tak imponująco, w zna­

cznej mierze należy zawdzięczyć Konferencji Zarządów Z w ią z k ó w Z a ­ w odowych, zwołanej z inicjatywy trzech Z w iązkó w Zaw odow ych, a mianowicie: Metalowego, R o b o tn ik ó w Miejskich i Dozorców D o m o ­ wych. Konferencja wezwała wszystkie Zw iązki Z aw o do w e do w zię ­ cia udziału w jednym w ielkim pochodzie, zaś do partji politycznych zw róciła się z propozycją, by zaniechały podczas przemówień wza­

jem ny ch przeciwko soDie wycieczek. To zdecydowało o pow odzeniu Ś w ię ta Pracy. Robotnicy, wiedząc, że nie będą zmuszeni w ysłuchi­

wać w przemówieniach wzajemnych wymyślań, ale że przemówienia będ ą traktow ały o żywotnych interesach klasy lobotniczej, na pochód tłumnie się stawili.

Ciekaw y jest udział poszczególnych Z w ią z k ó w w pochodzie i w strzymanie się od pracy: przedewszystkiem, uchodzący za najw ię­

kszy w L u b lin ie — Z w iąze k R o ln y — zupełnie prawie swego udziału w święcie nie zaznaczył; brało udział w pochodzie tylko kilkunastu for­

nali. Socjalizm widocznie wśród robotników rolnych nie zapuścił na­

leżytych korzeni. Należy jeszcze dużo położyć pracy organizacyjnej i oświatowej, zanim nastąpi wzajemne zrozumienie interesów robotni­

ków miast i wsi. Z a to Z w iąze k Metalowy w całości udział brał w święcie: wszystkie fakryki i przedsiębiorstwa, nawet najdrobniejsze, b y ły dniu 1 Maja nieczynne. Robotnicy zorganizowani w Zw. M e ­ talowym, w myśl uchwały Konferencji K o m ite tów Eabrycznych, rano zebrali się przy swoich fabrykach i całemi grupami dopiero w yrusza­

ły na miejsce zbiórki. Fabryki, które posiadały swoje sztandary, szły ze sztandarami na czele. O nastroju, jaki panował wśród robotników metalowych może świadczyć fakt, że gdy następnego dnia po przy ­ stąpieniu rebotników do pracy, rob. fabr. M. W o ls k i dowiedzieli się, że jeden z robotników, nazwiskiem Kosiński Stanisław, praoowal w dniu 1 maja, nie ścferpieli tego i wywieźli go na taczkach z fabryki.

Znacznie słabiej swój udział w święcie zaznaczyli robotnicy miej­

scy. Elem ent mało wyrobiony, łatwo deje się pow odow ać różnym niepowołanym opiekunom. I w tym w ypadku, dzięki agitacji Blasika A d a m a — pracowała część rob. w W y d z iale Sanitarnym. Charaktery­

styczne jest, że straż ogniowa i kominiarze, którzy tak często w sw o ­ ich uniformach uświetniają pochody i uroczystości burżuazyjne— w dniu 1 m aja swój udział zaznaczyli bardzo słabo.

Kolejarze na miejsce zbiórki przybyli bardzo licznie z orkiestrą, należy tylko żałować, że kolejarze b io rą udział, co prawda nie tak licznie ja k w dniu 1 maja, we wszystkich obchodach i uroczystościach burżuazyjnych i również z orkiestrą.

Drukarze, należy stwierdzić z zadowoleniem, w całości wstrzy­

mali się od pracy.

Robotnicy Budow lani w tym roku nie pracowali i brali bardzo liczny udział w pochodzie.

Częściowo wstrzymali się od pracy rob. gastronomiczni, szewcy, garbarze, dozorcy domowi. I cała ta masa wyległa na ulicę, ażeby zademonstrować swą siłę. J a k g d yb y sama przyroda sprzyjała wysił­

kom klasy robotniczej, g o m im o że wiosna tego roku jest zimna i drży-

(4)

„SPÓ ŁD ZIELC A 11 N°, 15.

sta, dzień 1 Maja by ł nadzwyczaj piękny. Pod promieniami w iose n ­ nego słońca szły olbrzymie tłumy robotników z pieśnią na ustach

„ M y nowe życie stworzym sami“ .

Jedno należy tylko ujemnie podkreślić, że bardzo dużo ro b o tn i­

ków, a nawet świadomych towarzyszy— zamiast iść w pochodzie— t ło ­ czyli się trotuarem. C hodziło im napewno o bucie, tak drogie obec­

nie, ale przecież powinni zrozumieć, ż e 1 manifestacja m ajow a ma za cel zademonstrowanie siły proletarjackiej wobec burżuazji, a przecież tych co podczas pochodu idą trotuarem— burżuazja ma za swoich.

W godzinach popołudniow ych odbył się szereg odczytów i za­

baw. T a k od godz. 3 po poł. na Osadzie za cukrownią przed u b ra ­ nym zielenią i czerwienią sklepem 12-ym L. S. S. zgromadziło się około pięciuset osób, zwłaszcza kobiet i dzieci. D o zgromadzonych w krótkości prze m ów ił tow. Fenert, poczem przybyły specjalnie chór L. S. S. odśpiewał szereg pieśni robotniczych, następnie vice-prezy- dent miasta, tow. W l a d . Uziembło wygłosił pogadankę na temat Ś w ięta Pracy.

O tej samej godzinie tow. Ekiert w ygłosił pogadankę na Brono- wicach — przy wypełnionej sali.

O d godz. 3 po poł. rozpoczęła się zabawa L u d o w a w O grodzie Bronowickim, organizowanem przez lokalną organizacje P. P. S. W cza­

sie zabawy, prócz orkiestry, koncertowały rów nież chóry L. S. S.

W ieczorem od godz. 8 w sali tow. Muzycznego staraniem W Ł S .W . specjalnie przybyły z W a rsza w y tow. Jerzy Heryng, wygłosił odczyt na temat Ś w ięta Pracy, poczem koncertowały znów* chóry L. S, S.

Tak proletarjat lubelski śwtęcił 1 M aja w roku bieżącym.

Z RADY MIEJSKIEJ.

Jak w każdej innej dziedzinie życia społecznego, tak i w Radzie Miejskiej lubelskiej coraz bezwzględniej panoszą się klasy posiadające, działając na szkodę klasy robotniczej i większości ludności miejskiej.

Trzy miesiące temu postawiono na Radzie Miejskiej wniosek na­

gły, ażeby z pow odu bezrobocia założyć bezpłatne kuchnie dla bezro­

botnych. Na ten cel rząd przysłał do L u b lin a 3 miljony mk. Trzeba było, aby Magistrat d ołożył drugie tyld, aby wszyscy bezrobotni wraz z rodzinami mogli dostać 2 razy dziennie pożywienie w przeciągu lu ­ tego, marca i kwietnia — w miesiącach najcięższych dla robotników.

K lub narodowy wraz z bogatymi żydam i odrzucili nagłość wnios­

ku i odesłali go do komisjidla rozpatrzenia. W komisji trzymali przez 2 miesiące, mówiąc, że miasto nie ma na to pieniędzy. G d y jednak przyszła sprawa uchwalenia podatku od spirytusu, a więc możność otrzymania pieniędzy, wystąpili rektyfikatorzy (p. Zylber) i kupcy (p.

W ojciechow ski) i wołając, że to zabije handel i przemysł, utrącili p o ­ datek i również odesłali do komisji. Dopiero na ostatnim p o ­ siedzeniu uchwalono podatek od spirytusu ale zmniejszony do połow y tego, co nawet pobiera W arszawa.

Z a to, pom imo protestu lewicy, uchwalono podatek od węgla— p o ­ mimo, iż węgiel jest produktem pierwszej potrzeby i sam ten podatek

(5)

Na 15. „SPÓ ŁD ZIELC A 1* 5.

przyczyni się do podrożenia węgla o 20 marek na pudzie. Nasi to­

warzysze na posiedzeniu Rady Miejskiej protestowali przeciwko takie­

mu podatkowi, żądając wprowadzenia podatku od w zbogacenia się. G d y przyszła sprawa rozkładki na straż ogniow ą i czyszczenie miasta, to prawica również w ypowiedziała się początkowo przeciwko pokryciu wydatków, radząc zmniejszyć ilość robotników, ale potem uchwa­

lili ten podatek ale zamiast tego żeby koszta pokrywali kamienicznicy jak to było w zeszłym roku— uchwalono w iększą część w ydatków roz­

łożyć na lokatorów.

W ten sposób większość burżuazyjna Rady Miejskiej obciąża p o ­ datkami najbiedniejszych łub artykuły pierwszej potrzeby jak sól w ę ­ giel, a duże podatki, które m o g łyb y dać z ludzi bogatych pieniądze na roboty budowlane — « c h y la , żądając „oszczędności" na robotnikach i urzędnikach.

Trzy lata ciągnie się sprawa wniesiona przez K lub Radnych Socjalistycznych udzielenia Radzie Z w ią zk ó w Zaw odow ych placu pod D o m Ludowy.

D w a lata odkładał tę sprawę Magistrat, a teraz różne komisje R a d y Miejskiej szukają coraz to nowych przyczepek, aby tylko utrud­

nić klasie robotniczej budowę D o m u Ludowego.

Tymczasem na Teatr Miejski prowadzony specjalnie dla zam o ż­

nych, do którego robotnicy nie mają prawie dostępu, wydaje Magistrat dziesiątki m iljonów.

Spraw ę teatru nasi towarzysze podnosili na R adzie Miejskiej, ż ą ­ dając aby teatr wysthwiał sztuki kulturalne i żeby był dostępny i dla robotników.

W ię kszo ść jednak Magistratu uważa, że tak ja k jest, jest dobrze i postanowiła w zeszłym tygodniu pozostawić teatr pod dotychczaso­

w ym kierownictwem, wrogiem klasie robotniczej.

W ten sposób odwlekając i przeciągając sprawy ważne, zrzuca­

jąc ze siebie wszelkie ciężary podatkowe ładnemi słow ami i czynami judaszow ymi działają przedstawiciele klasy zbogaconej na swoją ko­

rzyść w Radzie Miejskiej i Magistracie. Zgodnie klub „narodowy"

polski z żydowskiem „centrum". P. T.

UROCZYSTE ZAMKNIĘCIE ROKU SZKOLNEGO NA KURSACH DLA DOROSŁYCH L. S. S.

Uroczyste zamknięcie roku szkolnego na kursach dla dorosłych L. S. S. odbyło się w dniu 30 kwietnia b. r. w obecności większości słuchaczy, całego grona nauczycielskiego i gości w sali W . S. W . przy ui. Bernardyńskiej Na 2. Kierowniczka kursów, tow. Zagrobska, przypomniała powstanie kursów', wskazała na trudności, jakie ciało nauczycielskie m iało do przezwyciężenia przy tej pierwszej próbie szkoły robotniczej, podkreśliła wytrwałoś tych, którzy dotrwali do końca (niestety tylko 112 na blisko 300 ochotników początkowych) i wzy­

wając do dalszego wytrwania, zaznajomiła słuchaczy z planem przyszło­

rocznym, w edług którego na kursa przyjmować się będzie tylko tych, którzy ukończyli 18 lat życia i na które m ają być wprowadzone jeszcze

(6)

6. „SPÓŁD ZIELCA11 X° 15.

nowe przedmoty jak: nauki społeczne, administracja gospodarki robot­

niczej i etyka.

Następnie w poważnych, g łęboką wiedzą historyczną ugruntow a­

nych zdaniach przedstawił najstarszy z grona profesorskiego, ob. Marecki, historję rozwoju kultury poprzez całe wieki niewoli ludzi pracy aż do czasów obecnych, kiedy to po wiedzę sięga i kulturę na swych bar­

kach dalej podejm uje się nieść jedyny tej kultury przyszły wznosiciel proletarjat miast i wsi. Gorące oklaski słuchaczy były wyrazem ich uznania za tak godne stanięcie inteligencji zawodowej w rzędzie uświa­

domionego klasowo proletarjatu.

Uznanie również znalazły następne wyw ody przedstawiciela W . S . W . i L .S .S . który — obrawszy za motto znane hasło >marxowskie: „ W y z w o ­ lenie robotników musi być dziełem samych ro b o tn ik ó w ", na dosadnych przykładach wskazał, że prawda ta odnosi się nietylko do ruchu po­

litycznego i zawodowego, lecz w równej mierze i do kulturalno-oświa­

towego i przypomniał rolę spółdzielczości wogóle a L. S. S, w szcze­

gółach miejscowych co do rozbudzania samodzielnych prądów nauko­

wych i kulturalno-artystycznych wśród zorganizowanych spółdzielczo robotników. Zakończył przedstawiciel W . S. W . prostem ale serdecz- nem podziękowaniem dla grona nauczycielskiego za pracę nad naszą klasą robotniczą — jakoteż dla dyrekcji S em inarjum Naucz, za bezinte­

resowne użyczanie sal wykładowych przez rok cały, na co ob. Morccki odrzekł, iż praca ta to dług, jaki oni — nauczyciele, spłacają społe­

czeństwu za to, że mogli dłużej się kształcić niż inni; że nie p ro d u ­ kując, mieli m ożność kształcenia się, podczas gdy inni — robotnicy fizyczni, także dla nich pracowali.

Szczerymi objawami wdzięczności dla grona nauczycielskiego były następne trzy przemów ienia słuchaczy, z których każdy podkreślał to, co za najcenniejsze w szkole uważa.

Dw ie dalsze deklamacje słuchaczy były skromną p ró b ą w y k a ­ zania owoców swej kursowej pracy nad poznaniem języka i literatury krajowej; poważne, robotnicze a następnie' wesołe wiejskie piosenki znanego wszystkim C hóru L. S. S. zakończyły artystycznie u ro ­ czystość tę.

Nastąpiło ju ż potem imienne odczytanie tych, którzy przeszli na kurs wyższy. Liczbowo przedstawia się w ynik tych promocji jak następuje:

Przygot. a (analfabeci) promowanych 5, pozostało na rok przyszły 2

» b „ 16 „ „ „ » ~-

^ w 21 „ „ » ^

^ » 6 » >} » u ^ ^

ł® „ 10 n » u » ł ^

*1 u 17 „ » » n ^

O g ó łe m promowanych 75 37

W e zw a n ie m przedstawiciela W . S. W ., by słuchacze korzystali podczas ferji letnich z Bibljoteki L. S. S., w której znajdą setki broszur i książek naukowych, dopełniających i podtrzymujących z d o ­

(7)

Ks 15. „SPÓŁD ZIELCA11 7.

b y tą na kursach wiedzę— uczestnicy rozeszli się zadowoleni w ew nętrz­

nie i niewątpliwie z dobremi myślami o Kursach, o przyszłej szkole średniej może i o przyszłym uniwersytecie — nie księżym, lecz ro b o ­

tniczym w Lublinie. Uczestnik.

Prsyp. Red. O wszystkich poczynaniach w sprawie kursów jesiennych na czas zawiadamiać będziemy oczywiście na łamach „Spółdzielcy Lub.“.

P R Z E G L Ą D P R A S Y .

M iędzy „ Ś w iate m P racy“ a „Kolejarzem S p ó łd z io lc ą '1 w yw iązała się dyskusja na temat przym usowego ściągania dopłat do udziałów .

Dr. Gross w N° 6 „Św ięta Pracy" uważa, że jeżeli walne Z e ­ branie „ S p ó łd z ie ln i'1 uchwali podniesienie udziałów , to dopłaty z człon­

ków należy ściągnąć ebow iązkowo pozostaje tylko w ybrać drogą p o ­ stępowania przymusowego.

„Wykluczenie członków nieposłusznych uśmierci spółdzielnię. Pozosta­

wałaby droga procesu. Ta jednak — pomijając już tę okoliczność, iż narazi spółdzielnię na bardzo znaczne koszta, których w wielu wypadkach od po­

zwanych członków się nie odzyska—odstraszy innych członków i do celu nie doprowadzi11

„Zamiast skargi, procesu i egzekucyjnego zajęcia poborów czy zarobku przedłożą zarząd spółdzielni pracodawcom wykaz zaległych, a więc mimo upływu terminu płatności nieuiszczonych rat udziałowych od członków, a to celem potrącenia tychże rat przy wypłacie zarobku".

S po só b ściągania udziałów proponow any przez „Święso Pracy"

m ożnab y zuży tko w y w ać— ale za zgodą samych zainteresowanych ro­

botników, tymczasem tutaj proponowało się jakieś metody rygorów ustawowych nic w spólnego z w oln y m zrzeszeniem spółdzielczym nie mających wspólnego. Jak widzimy, autor niebyłby przeciwny nawet procesowania się z członkami, g d y b y tylko ten sposób doprow adził do celu.

Tow. M. Orsetti w „Kolejarz S półdzielca1' nazywając powyższy projekt „ d z ik im ", słusznie dodaje:

„Zaisle, nie można wymyślić lepszego sposobu dla zohydzenie wśród klasy robotniczej ruchu spółdzielczego! Autor, obcy widać zupałnie psycho- logji ruchów społecznych, nie rozumie, że cennem dla spółdzielni jest prze- dewszystkiem przywiązanie członka i jego do browolne z nią spółdziałanie.

Na tę replikę odpow iada „ Ś w ia t pracy" już w redukcyjnym ar­

tykule wycieczkami osobistem i— w rodzaju:

„Pani Orsetti nie jest i nie była, o ile wiemy, soejalistką. Jej wogóle socjalizm nie odpowiada. Pannę Orsetti mierci przymus, nawet demokratycz­

ny, idący z dołu. Jest to zrozumiałe przychologicznie u zdeklarowanych inteli- gientów szlacheckich, zwłaszcza w Polsce.

l a k więc dyskutuje się obecnie w pismach robotniczych o n aj­

bardziej żyw ych zagadnieniach spółdzielczych— i robią to ci, którzy mają niby nam poradzić.— Jeżeli ktoś nam m ów i niem iłą prawdę, m o ­ żna mu naw ymyślać, „zdeklasow ać", odsądzić od wszelkich zasług—

o, wtedy napewno słuszność będzie po naszej stronie.

(8)

8. „SPÓ ŁD ZIELC A 11 Ns 15.

,;Głos Niezależny'1 organ m łodzieży akademickiej w Ns 9 (5) słu­

sznie oburza się na stanowisko polskich pism socjalistycznych wobec w y s tąpie ń poszczególnych mocarstw na konferencji gienueńskiej:

Jesteśmy wyrozumiali dla dyplomacji Europy. W ybaczam y już wszystko mężowi Anglji nie pamiętamy bodaj o żadnem jego kuglarstwie politycznem, Nie pamiętamy oświadczeń jego w Izbie z przed dwu lat, iż nie wolno ręki podać „bolszewikom11, łotrom i zbrodniarzom.

Pobłażliwie spoglądamy na sabotaż pp. Poincarił, Barthou, Colrat. Ale ilekroć dojrzymy jakiś krok delegacji bolszewickiej, oceniony ujemnie przez prasę burżuazyjną, wówczas gotowe już mamy nagłówki dla depesz— „krętact­

wa i szajchrajstwo bolszewickie11. Choćby nawet krok ten był ostatecznością.

Choćby nawet był nieuniknionym rezultatem polityk obłudy i nieszczerości strony przeciwnej. Dla „bolszewików11 mamy jedno tylko słowo—potępienia i pogardy.

Można być zdecydowanym przeciwnikiem polityki Partji Komunistycz­

nej w Polsce. Można być socjalistą przekonań umiarkowanych. Ależ przecie tam, w Genui, rozstrzygają się zagadnienia w innej zgoła płaszczyźnie. Prze­

mawiają przedstawiciele rządu. Przemawia wielki, miljonowy naród. I głos- jego zasługuje na poważne traktowanie. Boć jedno jest niewątpliwe: w swej polityce zagranicznej rząd sowiecki jest przedstawicielem narodu.

Rzeczywiście, cieszymy się z każdego niepowodzenia bolszewi­

ków narówni z pismami burżuazyjnem i, zapominając, że chodzi tutaj o pom oc dla wielkiego, umęczonego narodu, który cierpi i rzuca się w konwulsjach nędzy i głodu.

Tabela porównawcza cen artykułów pierwszej potrzeby na rynku i w sklepach L. S. S.

N A Z W A w d. 27 marca w d. 11 maja w L.S.S. na rynku w L.S.S. na rynku

S ło n ina f. 320 320 350 370

Bielidło f. 49 55 71 70

H erbata — f. 1200 1400 1200 1400

Kasza grycz. f. 86 90 106 110

jaglan. f. 61 75 73 80

„ jęczm. f. 90 90 106 115

M ydło f. 246 280 278 300

Nafta litr. . 135 140 135 140

R y ż f. * 130 130 135 150

Cl)łeb razowy f. 160 180 220 240

„ pytlów, f. 270 280 350 360

,, sitny - f. 240 240 275 275

i '

,, parowy f. 90 100 100 100

Redaktor i wyd. odp. Józef Dominko. Druk. Kossakowska w Lublinie

Cytaty

Powiązane dokumenty

grafu 58, w którym m ówiło się o ewentualnym dokompletowa- niu Zarządu przez członka specjalnie zajmującego się W y ­ działem Społeczno-Wychowawczym.. Szeroką i

Tygodnik w ydaw any staraniem

W celu wywoł ani a zniżki cen, c hoćby przed świętami, zmniejszono dziesięciokrotnie cło na zagraniczne art ykuł y pi erwszej pot rz

3. Protestujemy przeciwko przyjęciu do Związku dnia 30 marca r. Zniesienie tej uchwały pociągałoby za sobą konieczność rewizji uchwał Rady, odnoszących się do

wane, które należy zbierać, układać w edług kolorów (każdy kolor ma inną wartość) i co jakiś czas, gdy się tych kw it­.. ków więcej uzbiera — oddawać

DwmfssdDik poświecony sprawom oświatowym, spóidzieiaym i zawodowym.. Organ Wydziału

rozpocznie s ię w paw ilonie fabryki W olskiego uroczysta Choinka dla dzieci naszych członków i przyjaciół naszego ruchu, Ze prócz samej Choinki i zabaw

Tygodnik w ydaw any staraniem