• Nie Znaleziono Wyników

Rok 1927

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rok 1927"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok 1927

Palestra 38/7-8(439-440), 162-167

1994

(2)

’Palestra” przed laty

Rok 1 9 2 7

Henryk Kamecki

K rasom ów stw o sądow e

- c z y n n ik k o n ie c z n y

w y k sz ta łce n ia ad w ok ack iego

Wśród d ążn ości do opanow ania obszarów wiedzy adwokackiej k raso­ m ów stw o sądow e do tej pory traktow ane było u n a s po m acoszem u , zdolność wym owy uw ażano za przyrodzoną, nie ćw iczono jej zgoła. Inaczej n a zachodzie, np. we Francji, gdzie nietylko od adw okata lub działacza politycznego wym agają, aby był dobrym m ów cą, ale gdzie uczony, bodaj najpoważniejszy, aspirując do katedry uniw ersyteckiej, m u si być w wym owie w ydoskonalony. Cicero twierdził, że k rasom ów st­ wo adw okackie w ym aga najwięcej pracy i najwięcej talentu: ,,in ca u sa - rum con ten tion ib u s, m agnum e st quoddam opus; atque h a u d sciam an de h u m a n is operibus longe m axim um ”. W spraw ach sądow ych, w k tó­ rych zda się rozgrywać los i honor p oszczególnych jed n o stek , nierzadko rzucane s ą n a szalę rozpraw w ielkie problem aty polityczne, in teresy d on iosłości ogólnej, których rozwiązanie w pewnej m ierze zależne je s t od sp osob u ujęcia przez m ów cę sądow ego. Zresztą poza rozprawam i sądow em i zn a n ą je st d on iosła rola adw okatów w życiu politycznem . A odegranie tej roli w ym aga elokwencji. W ystarczy przyjrzeć się w tej m ierze dziejom politycznym Francji i roli, ja k ą w tych dziejach odegrali przedstaw iciele palestry, że w ym ieniam y tylko niektóre nazw isk a u w y­ datnione od czasów Rewolucji, jak M alesherbes, Target, Tronchet, B am ave, Barrere, Merlin, Berryer, Berville, Marie, Bethm ont, Cre- m ieux, J. Favre, Allou i in. Nie m ało przyczynków w tej m ierze dostar­ cza nam i chw ila obecna, a w n aw iązaniu do sto su n k ó w n aszych w ydatna rola, ja k ą p alestra odegrała przy odbudow ie Państw a Pol­ skiego.

Dzieje literatury i krasom ów stw a św iadczą, że rozwój ob u tych d zie­ dzin idzie w parze. Przygotowanie do w ym owy obrończej, obok kon iecz­ n o ści w ykształcen ia ogólnego, w ym aga też z sam ej n atury rzeczy d b ałości o język, o popraw ność stylu , wyrabia u m iłow anie pięknej

(3)

Palestra przed laty

formy. A w ięc w yćw iczenie w krasom ów stw ie, obok ogólnego w ykształ­ cen ia, da pobudkę do d b ałości o czystość i popraw ność języka. I nie napróżno we Francji w ielcy adw okaci i m is trze słow a m ają dostęp do Akadem ji n ieśm ierteln ych narów ni ze św ietnym i przedstaw icielam i literatury.

Przy stu d jach nad krasom ów stw em nie należy zapoznać tego co m ów ił znakom ity fran cu ski adwokat Berville: ,,od m ówcy w ym aga się d u sz y w zniosłej i silnej, wyobraźni potężnej, rozum u głębokiego, sp o ­ jrzenia szybkiego i pew nego. W trybunałach, w sen a cie, w zgrom adze­ n iu narodow em , w szędzie gdzie głos krasom ów stw a odwołuje się do su m ien ia ludzkiego, m a on jed n ą tylko podstaw ę - cnotę, jed n o źródło - praw dę”. Studja nad życiem i m owam i w ielkich m istrzów słow a, jak u n a s Adolf Pepłowski, które pow inny towarzyszyć zapraw ianiu się do krasom ów stw a, stw ierdzają prawdziwość powyższej tezy.

Na zjeździe adw okatury polskiej w 1919 roku poru szaliśm y k on iecz­ n o ść utw orzenia na wydziale prawnym n aszy ch w szech n ic katedry teorji krasom ów stw a sądow ego oraz jego dziejów. Przedłożony przez n a s w tej m ierze w n io sek został przez zjazd uchw alony. Nawiązując m yśli n asze do studjów w zakresie aplikacji sądowej i adwokackiej, m niem am y, iż podw aliną tych studjów pow inno być krasom ów stw o sądow e oraz jego dzieje. O ile przedm iot ten w czasie n au k i u niw er­ syteckiej m ieć m oże zn aczenie dodatkowe, o tyle zasad n icze i pierw szo­ planow e w czasie przygotow ania do zaw odu adwokackiego, bądź pro­ kuratorskiego i sędziow skiego.

Studjow anie teorji krasom ów stw a, życia i m ów w ielkich m istrzów słow a pouczy, że krasom ów stw o nie m a nic w spólnego z w ielom ów noś- cią, h ałaśliw ością, pozą, efektam i rąk, tonem m elodram atycznym i p a­ tosem , że prawdziwe krasom ów stw o cechuje prostota i um iar. A przy- tem, studjując życiorysy w ielkich mówców, widzimy, że sam dar im ­ prowizacji słow a w iąże się z gruntowną, niezm ordow aną pracą, że sam a łatw ość krasom ów cza, nie poprzedzona żadnem i pow ażnem i studjam i, nie zasilona pracą, je s t nied ostateczn a. „Adwokat upojony sw em i pierw szem i w ystępam i, który zaufa jedynie łatw em u pow odzeniu, nie zajdzie daleko. Jeżeli zaniedbuje pracę, ćw iczenie się w stylu, w zboga­ cenie pam ięci, n ieu sta n n e zw iększanie sw ych zadatków przez obserw a­ cję, rozum ow anie, konw ersację a szczególnie czytanie, sta n ie się szyb ­ ko oklepanym , b an aln ym i intelektualnie bezpłodnym ” (Henri Robert - ,,L’Avocat”).

Studja nad krasom ów stw em i jego dziejami m ają więc w ielkie zn acze­ nie ćw iczące i pedagogiczne w zakresie przygotowania do zaw odu prawniczego. Pouczające s ą nietylko cudzoziem skie wzory, ale przede- w szystkiem życiorysy i m ow y wielkich m istrzów słow a polskiego, którzy w ciężkich w aru nk ach zaboru potrafili zam ieniać trybunę obrończą na

(4)

m ów nicę sp ołeczn ą. Ćwiczenie się n a tych św ietnych wzorach je s t to jed n ocześn ie zapraw ienie d u ch em obyw atelskim , który pow inien przy­

św iecać nietylko orędow nictw u w zakresie polityczno-parlam entam ym , gdzie w szech w ład ną je s t potęga słow a, ale i w popieraniu tezy sądowej - bądź apologetycznej, obrończej, bądź oskarżycielskiej, prokurators­ kiej. Zresztą m ów ca sądow y, u siłu jący rozwikłać na trybunie obrończej poplątaną tkaninę zawiłej sprawy, w ustrojach parlam entarnych czy w sto su n k a ch m iędzynarodow ych oddaje swój talent i energję najpięk­ niejszej sprawie - spraw ie sw ego kraju.

Prawo tea tra ln e

S ąd Kasacyjny orzeczeniem z dnia 2 4 styczn ia 1927 r. (Cass) uchylił wyrok trybunału Sekw any, uznający, iż przedsiębiorca teatralny m oże : zerwać um ow ę z artystą, o ile pierwszy w ystęp nie u d ał się i p u bliczność zam anifestow ała sw e niezadow olenie. Zdaniem Sąd u Kasacyjnego, try­ b u n ał obraził art. 1 134 K.C., gdyż nie u stalił ani istn ien ia w um owie klauzuli, któraby zezw alała przedsiębiorcy n a zerwanie um ow y ju ż po pierwszym w ystępie w razie niezadow olenia p u bliczn ości, ani też is t­ n ienia zwyczaju, któryby przedsiębiorcę do tego upraw niał. Powyższe orzeczenie zgodne je s t z doktryną, która uznaje istn ien ie zwyczaju, iż przedsiębiorca obow iązany je s t dać artyście m ożność po pierwszym nieu d an ym w ystępie, w ystąp ienia po raz drugi, a naw et trzeci. Przewa­ żnie um ow y teatralne zawierają specjalne zastrzeżenia w tej materji.

M.L.

Prawo tw órcy do d zieła

Izba III Trybunału Sekw any w dniu 8 listopada r.b. rozpoznaw ała bardzo ciekaw y spór, który w ynikł pom iędzy m alarzem francuskim Cam oin a pow ieściopisarzem Francis Carco.

O koliczności spraw y przedstaw iają się, jak następuje.

Malarz Cam oin zniszczył kilka obrazów w łasn ego pędzla i wyrzucił do skrzyni n a śm iecie. Pow ieściopisarz Francis Carco p od niósł je, zrekon­ struow ał obrazy, oprawił w ram y i pow iesił w sw em m ieszkaniu, a n astęp n ie po upływ ie pew nego czasu sprzedał handlarzom .

(5)

Palestra przed laty

Czy m iał do tego prawo? Oto przedm iot zagadnienia i tło sprawy. Obrona pow ieściop isarza i nabyw ców wywodzi, że porzuconem i w śm ietn isk u szczątk am i obrazów m ógł zaw ładnąć każdy i stać się ich w łaścicielem (art. 7 1 4 K.C.). Przez fakt podarcia obrazów i w yrzucenia ich do śm ietn isk a p. Cam oin wyraził wolę sw oją - utraty prawa w ła sn o ści. W tym sta n ie rzeczy zaw ładnięcie „p łótn em ” stw arzało dla p o siad acza prawo nieograniczonej w ła sn ości (art. 5 4 4 K.C.), prawo używ ania i rozrządzania. Z zasad tych p. Carco w ładny był obrazy zrekonstruow ać, nakleić n a św ieże płótno, oprawić w ram y i pow iesić w m ieszk an iu , a naw et zniszczyć je, a tembardziej sprzedać.

O dm iennego zd an ia je s t strona przeciwna.

Prawem twórcy do dzieła je s t nie kodeksow e prawo w łasn ości. J e s t to prawo szczególne - prawo autorskie. Składa się ono z dwóch elem en ­ tów, a m ianow icie z prawa, pod którem rozum iem y prawo odtwarzania i rozpow szechniania, i które je s t natury majątkowej i m oże być przenie­ sion e n a inne osoby, oraz z prawa osobistego, m oralnego twórcy. O statnie to prawo - m oralne - je st to em anacja woli artystycznej twórcy. Ja k się w yraża prof. Fr. Zoll, słu ży ono ,,do obrony interesów d u ch ow ych (idealnych), psych iczn ych , w zasadzie w ieczyste, nieprze- n o śn e , terytoijalnie nieograniczone” (Polska u staw a o prawie auto- rskiem i konw encja b ern eń sk a z objaśnieniam i prof. Dr. Fryderyka Zolla, W arszawa, 1926, str. 7). Objawia się ono głów nie w tem , że autor jed yn ie w ładny je s t odpow iedzieć n a pytanie, czy dzieło jego nadaje się do oddania go pod sąd pu bliczn ości. J e s t to prawo bezwzględne. Prof. Zoll rozstrzyga n a przykładzie, że malarz, skoro przyszedł do przekona­ nia, iż portret je s t lichy i że go kom prom ituje, je st upraw niony do niew ydania go zam aw iającem u, bowiem w tym w ypadku prawo o so b is­ te m alarza m a przewagę (op. cit., str. 59). N iszcząc obraz, twierdzi obrońca interesów m alarza, m alarz wyraził niew ątpliw ą wolę wyjęcia dzieła sw ego z obrotu. J e s t z obrazu niezadow olony, słu szn ie czy n iesłu szn ie uw aża, że obraz nie stoi na poziom ie jego tw órczości, i nie życzy sobie, aby p u bliczn ość go oglądała. W tej intencji drze go i w y­ rzuca. Szm aciarz m a prawo p od n ieść go i sprzedać n a szm aty, nikom u jed n ak nie w olno obrazu tego rekonstruow ać i w tym stan ie sprzeda­ w ać.

Trybunał S ek w an y podzielił to stanow isk o i uznał, że zdecydow ać tu w inno prawo m oralne twórcy, który przez fakt porzucenia obrazów uzew nętrznił sw ą wolę - wyjęcia obrazów z obrotu i u su n ię cia z widoku publicznego - i w rezultacie nakazał zwrot obrazów malarzowi, sk a zu ­ ją c jed n ocześn ie p ow ieściopisarza i nabyw ców n a w ynagrodzenie szkód

i strat po 5 .0 0 0 franków każdego.

(6)

ORZECZNICTWO DYSCYPLINARNE

Wyrok Sądu Dyscyplinarnego Rady Adwokackiej w W arszawie

z dnia 20 listopada 1926 r.

(Sprawa Nr D. 6 6 /2 6 )

D nia 2 0 listopada 1926 roku Sąd D yscyplinarny rozpoznaw ał spraw ę adw okata X., przeciwko którem u, zgodnie z u ch w a łą R ady Adwokackiej z dnia 28 w rześnia 1926 roku, w drożone zostało p ostępow an ie d yscyp ­ linarne z zasad n astępu jących. Firma N.N. p rzesłała Radzie A dw okac­ kiej list adw okata X., w którym adwokat ten, proponując firmie N.N. zredukow anie do 50% n ależn o ści jej od W., klijenta adw okata X., dodaje, że, jeżeli n a propozycję tę firma N.N. się nie zgodzi, to W. ujawni kwity firmy N.N., stw ierdzające, że firma N.N., celem u n ik n ięcia opłat stem plow ych, w ystaw iła dow olne term iny p łatn o ści w eksli, co będzie m iało ten sk utek , że firma N.N. zapłaci k o losaln ą karę.

Sąd D yscyplinarny, po rozpoznaniu treści w sk azan ego listu i w yjaś­ n ienia adw okata X., uznaje, że okoliczności spraw y bynajmniej nie uspraw iedliw iają w sk azan ia przez adw okata X. w liście do firmy N.N., iż, w razie nieprzyjęcia propozycji polubow nego załatw ienia sprawy przez zredukow anie n ależn o ści do 50% firma N.N. n a leżn ość sw ą nieprędko w yegzekwuje, a W., broniąc się, będzie zm u szon y ujawnić w ładzom sądow ym pokw itow anie z dnia 25 m arca 1 925 roku z odbioru od niego w eksli, w którem udow odni, że firma N.N., celem u n ik n ięcia opłat stem plow ych, w ystaw iła dowolne term iny p ła tn ości tych w eksli, a co zatem idzie, zapłaci k olosaln ą karę, tytułem kontrawencji.

Adwokat X., w w yjaśnieniu sw em zaznacza, że w sk azan ie przez niego w liście n a m ożliw ość zapłaty kary kontrawencyjnej było uczyn ion e nie w celu wywarcia presji n a stronę przeciw ną, a jedynie z obowiązku uprzytom nienia stronie konsekw encji p rocesu , do czego upow ażniły adw okata X. w yjaśnienia klijenta jego i dokum enty, przez tegoż okaza­ ne.

Jak w idać jed n ak z listu adw okata X., p rzesłanego przez firmę N.N., W. nie kw estjonow ał bynajm niej sam ego długu, jak o takiego, a u ch ylał się jedynie od sp ła cen ia d łu gu w w ysok ości i term inach, w sk azan ych w w ek slach , przez sieb ie w ydanych i proponował zredukow anie n ależ­ n o ści do 50%. U jawnienie w ięc kwitu, ustalającego w ystaw ienie „dow o­ lnych term inów p ła tn o ści w ek sli”, o którym je s t m owa w liście

(7)

ad-Palestra przed laty

w okata X., bynajmniej nie było potrzebne klijentowi X. dla obrony sw oich praw w ew entualnej przyszłej jego sprawie, dotyczącej tych w eksli. Ujawnienie tego kwitu nie byłoby n atu raln ą „kon sekw en cją p ro cesu ”, lecz specjalnym zabiegiem ze strony W., m ającym n a celu nie obronę sw oich praw, lecz w ywołanie kary fiskalnej dla firmy N.N.

Groźba ujaw nienia takiego kwitu m ogła oddziałać zastraszająco na firmę N.N., pobudzając ją do zrzeczenia się sw ych praw i zaak cep ­ tow ania propozycji W., przytoczonych w liście adw okata X.

Sąd D yscyplinarny uznaje, że adwokat X. nie m ógł nie dostrzec tych, tak oczyw istych, okoliczności i, że, używając w tych w arunkach w liście do firmy N.N. groźby ujaw nienia owego kwitu, m u siał zdawać sobie spraw ę, że

za stra sza przeciwnika wskazaniem na rzekome jedyn ie

konsekwencje procesu, usiłując w ten sposób uzyskać dla klijenta

nienależne mu - z mocy samego obligu

-

ulgi.

Sąd D yscyplinarny uważa, że ten czym adw okata X., uchybiający god n ości i powadze sta n u adwokackiego, w ym aga surowej represji dyscyplinarnej i uznaje za odpow iednią k a r ę n a g a n y .

Z tych zasad Sąd D yscyplinarny postanow ił: adwokatowi X udzielić nagany.

Cytaty

Powiązane dokumenty

osobno da zawsze tylko jedną trzecią prawdy - a pdnię dojrzy tylko ten, kto zechce, pofatyguje się i przyjedzie naprawdę zainte- resowany krajem zwanym

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

Ponadto, w niektórych sytuacjach jest lub może okazać się konieczne przetwarzanie danych osobowych Klientów dla celów innych niż wskazane wyżej, a niezbędnych z uwagi

Szybko jednak ten ping-pong się skończył i wszyscy skupili się na merytorycznych aspektach systemu..

Ze złej formuły promującej „nabijanie” procedur przechodzimy na tak samo złą, jeżeli nie gorszą: „Czy się stoi, czy się leży, pińćset złotych się należy”.. Jasne, że

Namiêtnoœæ osi¹ga swe apogeum wówczas, gdy wola przekonuje siê, ¿e jednost- ki bardzo dobrze siê dobra³y i potrafi¹ razem sp³odziæ now¹ jednostkê, odpowia- daj¹c¹

Przypomnijmy, że zgodnie z tymi prze- pisami postępowania w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej lekarzy nie wszczyna się, a wszczęte umarza, jeżeli obwiniony zmarł;

Wynika z nich jednoznacznie, że Bóg nie tylko jest wierny swoim umiłowanym, ale także inten- syfikuje swą miłość wobec tych, którzy nie mogą liczyć na własną