• Nie Znaleziono Wyników

O nazwiskach bohaterów komedii polskiej XVIII wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O nazwiskach bohaterów komedii polskiej XVIII wieku"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Stefan Reczek

O nazwiskach bohaterów komedii

polskiej XVIII wieku

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 44/3-4, 217-237

(2)

O NAZW ISKACH BOHATERÓW KOM EDII PO LSK IEJ X V III W IEKU

1

Rozróżnienie im ienia od nazwiska jest zjaw iskiem bardzo póź­ nym. Wiemy, że p ierw otnie osobę identyfikow ano przy pomocy jednego w yrazu, k tó ry w odpow iednim czasie doskonale pełnił rolę dzisiejszego zestaw ienia i m i ę + n a z w i s k o . Ogólnie znany jest fakt, że nazw y osób pochodzą od rzeczowników pospolitych i pod­ legają tem u sam em u rozwojowi, co ich korelaty pisane m ałą literą. Rozwój społeczeństw, ich zróżnicowanie, przy rost n a tu ra ln y itp. w płynęły na oderw anie się im ienia, dzisiejszego nazwiska, od sem an­ tycznej roli w yznaczonej m u niegdyś. To czyni, że dzisiejsze nazw isko nie tylko czasem nie jest jasne pod względem m orfologicznym , ale w odniesieniu do noszącej je osoby nic nie znaczy, je s t jedynie dziedziczonym, m niej lub więcej ogólnie zrozum ianym tw o rem języ­ kowym , przypadkow o zw iązanym z daną osobą. Dla zrozum ienia om aw ianych nazw isk kom edii X V III w. przyd a się tu ta j uw aga o pochodzeniu nazw isk polskich. O pierają się one na w yrazach po­ spolitych, z różnych przyczyn w przeszłości zużytkow anych do n a ­ zw ania ludzi żyjących w jednej społeczności. Przyczyną bezpośrednią była konieczność odróżnienia poszczególnych osobników. Odróżniano ich n a podstaw ie cech i właściwości im w yłącznie danych. A zatem były to np.: a) cechy zew nętrzne: W i e l g o s z , D ł u g o s z , M a l e c itp.; b) cechy ch arak teru: С i c h , M ą d r y ; c) nazw y zawodowe: K o w a l , K o ł o d z i e j itp.; d) podobieństw o do zw ierząt: W i l k , L i s ; e) pochodzenie etniczne: R u s i n e k , N i e m i e c ; f) pocho­ dzenie dzielnicowe lub miejscowe: K r a k o w s k i , B i e l s k i ; g) nazw y od zjaw isk n a tu ry : D e s z c z , S ł o t a . N ajstarsze im iona słow iańskie, k tóre stały się nazwiskam i, w yrażają albo życzenie rodziców w stosunku do dzieci ( B o g u c h w a ł , В o j e m i r) albo

(3)

sław ne czyny b o h aterskie (W r o c i s ł a w , W ł o d z i s ł a w) . Te i wiele in n y ch tw orów stano w ią źródło dzisiejszych nazw isk. K ażdy osobnik n azw an y po raz pierw szy takim nazw iskiem -im ieniem był niew ątp liw ie żyw ym uosobieniem sygnalizow anej nim cechy. Takie nazw isko tra c i n a aktualności, kiedy przejm ie je potom stwo. Przez pew ien czas w n iek tó ry ch k ateg oriach przedłużać się dało ak tu aln ą w artość znaczeniow ą nazw iska-im ienia — z rów noczesnym zazna­ czeniem , że cecha odnosi-się do ojca, a nie do syna — przez p atro n i- m iczne sufiksy, np. -ic, -ow ic: W i l k : W i l c z y c , K o t : K o t o w i c itp. Ale i ta m ożliwość się w yczerpała, w obec czego a k tu aln a treść nazw iska w odniesieniu do osoby noszącej je w n astęp n y m pokoleniu staw ała się niepraw dziw a. Przysłow ie n o m en-om en spraw dza się dziś niesły ch an ie rzadko i przypadkow ym curiosum było nazwisko w rocław skiego w łaściciela cukierni p rzy P lacu Solnym — C i a s t - k o w s к i. P rzy w y k liśm y do tego, że nazw isko nie w y raża obecnie żadnej ak tu a ln ej w łaściw ości noszącego je osobnika. Oczywiście poza snobam i, k tó rz y — ciągnąc w dal nić h isto rii ludzkiej głupoty — już nie w sam ym nazw isku, ale w sufiksie -ski w idzą całą zaw artość „szlacheckości“, n ieraz zresztą całkiem n aiw n ie i — by być dla nich łaskaw ym — zabaw nie.

Je d n ak lu d w iejski, um ysłem nie odw ykły od daw nych sposobów aktu alizow ania cech osobniczych w nazw isku, chodzi daw nym i d ro ­ gami, b u d u jąc poza urzędow ym szlakiem onom astyki bogaty i żywy, bo ak tu aln y , z rą b onom astyki przezw iskow ej. Lud obserw uje, ko­ ja rz y i n ieraz bezlitośnie w y b iera n a w e t od osobnika niezależne cechy (np. kalectw o, niebacznie zdradzony, ale odosobniony pogląd), k tó re sta ją się d ru g im nazw iskiem , niezależnym od zapisanego w gm innej k arto tece ew idencyjnej. N a pew no n ieraz tak i przydom ek, nie pozbaw iony h u m o ru lub złośliwości, o w ysokim ład u n k u em o­ cjonalnym , spraw niej zaprow adzi zabłąkanego krew nego pod pożą­ dany dach niż n ajd ok ład niej zanotow any a d res z nazw iskiem „urzę­ dow ym “. Cel i przyczyna są p ro ste i tak ie same, jak ie kierow ały naszym i p rzodkam i p r z y nazyw an iu bliźnich: dokładny i ak tu aln y

sygnał co do osoby p rzezw anej. I ta k np. za ilu stra c ję niech nam posłuży k ilk a p rzy k ład ó w z p o łud nia P o ls k i1: B l a g a c (= b la g ie r), L a p t a c ( = bajczarz), K u l o s ( ==ułom ny), Ś t y l w o g a ( = kulaw y; doskonale zaobserw ow any sposób chodzenia człow ieka kulaw ego, k tó ry p rzech y la się to w jed n ą to w d ru g ą stronę; n a podstaw ie sko­ jarzen ia z p rzy rz ą d em do m ierzenia rów now agi, którego nazw a

(4)

pochodzi z niem . Stellw age), T u p t a ś ( = o krótszej nodze, u ty k a ­ jący)* S m a r u w a c 2 ( = znachor; od sm arow ania chorych m aścia­ mi), S o b e k ( = m izantrop). Tak więc b ran a je st pod uw agę i cecha zew nętrzna, i w ew nętrzna, zawód, słowem — w szystkie te p rzy ­ czyny, co i daw niej. P ew ne podobieństw o w em ocjonalnym pod­ chodzeniu do zagadnienia nazew nictw a przezwiskowego w ykazuje znany i n am ze szkolnych czasów lu dek uczniowski, k tó ry potrafi w m istrzow ski sposób podpatrzeć i nazw ać profesorów . W życiu ogólnonarodowym , pełnym spraw ważnych, gdzie ludzie sp o ty kają się n a szerszej i bardziej skom plikow anej płaszczyźnie, m iejsca na obserw ow anie cech ludzkich n ie m a. A i ze względów urzędow ych, i społecznych uzasadniony je st fak t dziedziczenia jednego nazwiska. Jed y n y m terenem , gdzie urzędow a zapora u trzym an ia niezm ienności nazw iska nie działała, gdzie żadne rodow e i prestiżow e w zględy nie przeszkadzały w pofolgow aniu sobie w harcach na polu onom a- stycznym , b y ł te a tr X V III wieku.

Chęć i potrzeba pokazania palcem n a tak ą a nie in n ą cechę, na tak i a n ie in n y ty p pieniacza, in try g an ta, baw idam ka, trzp io ta — skłoniły osiem nastowiecznych, kom ediopisarzy do użycia dawno zapom nianego środka charak tery sty k i, jakim je st nazwisko, tu: n a ­ zwisko znaczeniowe. Siła atra k cy jn a tego chw ytu by ła w ielka, przem knęła się n a w e t do rom antyzm u, co praw da, w bardzo ogra­ niczonym zakresie i w um iarkow anej postaci. B arw ny i stro jn y , inaczej może przez p anią m arg rab in ę de R am bouillet pom yślany lud ek pseudoklasyczny przekroczył granice zachodniej ojczyzny i — dobraw szy sobie sarm ackich kom panów lub poprzebieraw szy się za n ich — pląsa po W arszawie. Snuje się na w arszaw skich deskach scenicznych nić in try g i dw orskiej, czasem grubsza, sarm atyzm em niekiedy po fran cu sk u przepleciona, i jakb y sznurek kukiełek po­ rusza fig u ry n k i tancm istrzów , bajczarzy, intrygantów , fireyków i sługusów razem z ich skąpym i panam i, świętoszkam i, hipokrytam i. Zanim jed n ak ów w yraźnie nieraz pożyczany lud ek pojaw ił się na deskach, p rze b ra ł się w polskiej garderobie za polskich W y d r z y - ź n i a l s k i c h , M y ś l i c k i c h , U ś m i e c h i e w i c z ó w . Mimo polskiego p rzeb ran ia w y g ląd ają bohaterow ie tego te a tru n a ty p y nie bardzo rodzim ego chowu, skoro i Niemcewicz zachęca do ich rzetel­ niejszego p rzeb ran ia:

G dy się zasłona podejm ie, rzadko bardzo w id z polski znajduje się u sieb ie, ob ecn ie ze sw ym i, rzadko patrzy na w ła sn y ch b oh atyrów czyny, na w ła -2 A. K a p e c ó w n a , N a z w i s k a lu d o w e z e w s i P o r ę b a W i e lk a p o w ia t u

(5)

sn ych ziom k ów cnoty, obyczaje, śm ieszn o ści i w ady; za w sze p raw ie scena jest w cudzych krajach, w e F rancji, N iem czech , W łoszech, Indiach, K am ­ cza tce n a w et, sło w em — w szęd zie prócz w P o ls z c z ę . . . 3

J a k w iem y, apel te n zastosował Niemcewicz przede w szystkim do siebie. A le i K rasick i nie co innego m iał n a m yśli (zabierając się do m niej d la niego w dzięcznej roboty kom ediow ej) niż dostarczenie narodow ej scenie polskiego s ło w a 4. W łączył się do w alki z zag ra­ nicznym i tru p a m i n a polu polskiej sceny; n ajw ażn iejszy dla nas je st ten fakt, a n ie stopień w pływ u, jakiem u u leg ł nasz najlepszy b ajko­ pisarz. W odniesieniu do innych autorów będzie n as także in tereso­ wać ;nie ty le pochodzenie bohaterów , co ich polskie p rzebran ie. M ając na uw adze p rzed e w szystkim polską szatę nazew niczą b ohaterów tych w szystkich u tw o ró w kom ediow ych, a rty k u ł n iniejszy chce zerw ać z m ilczeniem , któ re zgodnie z uw agą J. Łem pickiej 5 prakty ko w ane było w sto su n k u np. do Krasickiego.

Tak zatem z tym sam ym zadziw ieniem , z jakim widz Oświecenia spotykał się z polskim słow em i polskim b ohaterem na sfrancuziałej scenie, p o staram y się prześledzić nie ty le losy sam ych bohaterów , ile losy i cel ich nazw isk. A zadziw ienie to było niem ałe, skoro p rz y ­ puszcza je Niemcewicz:

...niejeden u ch yb ion y Szarm ant czy Szarm antka, trzepiący cały dzień m ow ą w ięk szej części ziom k ów ich n ieznaną, g d y w ieczorem p rzypadkiem z a w a ­ dzą o teatr, z za d ziw ien iem usłyszą, że m ożna i w m o w ie p olskiej czucia w yrazić i m y śli tłu m a c z y ć 6.

Zobaczym y poniżej, jakim i drogam i chodziło to osiem nasto­ w ieczne odnow ienie języ k a w zakresie onom astyki scenicznej. Gdy zważym y, ja k m onotonna i m onotypiczna staje się postać b oh atera tej sceny, po w tarzan a i p rzerab ian a ciągle od nowa, jak zbladłe i zawsze podobne sy tu acje w zajem nie się gonią, stw ierdzić m usim y, że nazwisko, k tó re dzisiaj np. w pow ieści czy na scenie nie gra w ięk­ szej roli, w ow ym czasie było w ażnym środkiem ch arak tery zacji m onotonnego bohatera. Toteż spostrzeżem y w ielki w ysiłek autorów d ram atycznych w. X V III włożony w nazew nictw o osobowe swoich

3 J. U. N i e m c e w i c z , S am olu b. W arszaw a 1814, s. V.

4 Z. G ą s i o r o w s k a , W p ł y w M olie ra n a k o m e d i e K rasick ieg o . P a- m i ę t n i k L i t e r a c k i , X III, 1914— 1915, s. 257— 283.

5 J. Ł e m p i c k a , D o r o d o w o d ó w p o sta c i w „Panu T a d e u s z u “. P a- m i ę t n i k L i t e r a c k i , X X X II, 1935, s. 422—429.

(6)

postaci. Dla obserw acji w ybraliśm y tu 23 kom edie (Krasickiego, Zabłockiego, Niemcewicza, Drozdowskiego, Bogusławskiego). W ybór ten, poniekąd przypadkow y, pokazuje jednak dość ciekaw ie m etodę, w edług której tw orzono dla b o hatera sceny nazw iska polskie. Ja k zobaczym y, źródło nazw iska czy im ienia nieraz przedstaw ia się b a r­ dzo zajm ująco i opiera n a wiadom ościach historycznych albo ency­ klopedycznych au to ra nazwiska. Zanim przejdziem y do klasyfikacji typów nazw isk w kom edii osiem nastowiecznej, spróbujem y w k ró t­ kości określić, co rozum iem y przez term in nazwisko znaczeniowe. J e st to przezw isko pisane dużą literą, m ające już na w stępie za­ sygnalizować widzowi dom inującą cechę bohatera i określić w ogól­ ności rolę w yznaczoną m u do zaprodukow ania przed publicznością. P odana tu klasyfikacja nazw isk obracać się będzie w obrębie po­ szczególnych k ateg o rii znaczeniowych, w w ypadkach w yjątkow o zajm ujących zw racając uw agę na stronę morfologiczną.

2

Z ebrany ułam kowo w stosunku do możliwości i zasobu m ateriał (około 150 nazwisk) klasyfikujem y podług kategorii, o p atru jąc go

krótkim i uwagam i.

a ) SŁUŻĄCY- B i e g a s z (Mędrzec), C z u p r y ń s k i (Frant; chw ilow a druga nazw a przebranego Niuchnickiego), F i g l a c k i (Pieniacz), F i g l a c k i (Statysta), F i l u t o w i c z (Zabobonni!c), F i- 1 u t o w i с z (Łgarz), F r o n t y n (Balik gospodarski), G i e r w a z i e - w i c z (Solenizant), N i u c h n i c k i (Łgarz), N i u c h n i c k i (Frant), P a n k r a c j u s z (Statysta; to Figlacki p rzeb ran y za doktora), P e- t у n e t t a (Samolub), P r o t a z i ń s k i (Pieniacz), P r o t a z i ń s k i (Solenizant), P u s t a k (Fircyk), P u s t a k (Kobieta sędzią), Ś w i s t a k (Fircyk), T u b a l s k i (Pieniacz; druga nazw a Tubalew icza), W i e r - n i c k i (Szkoła obmowy). Fagasów i przytupyw aczy, lekkoduchych panów zebrała się dość pokaźna grom adka. Biorąc bezwzględnie, tzn. ab strah u jąc m istyfikacje i przebiórki tego samego sługi, naliczym y ich 20. Je st to grupk a najliczniejsza w tym społeczeństw ie służących zebrana. Nie dziwi n as to bynajm niej, skoro zw ażym y, ja k w ielką rolę grał w pseudoklasycznej intrydze scenicznej domowy fagas, praw a ręka pana. Od ich giętkości, sp ry tu i chytrości zależy n a j­ częściej sprężyste prow adzenie intrygi, a ich przem yślności niejeden zakochany filu t zaw ierza losy w łasnej miłości i powodzenia. Toteż najczęściej będą się nazyw ali wedle zadań naznaczonych im do speł­ nienia przez panów . P o dp atru jąc ich nazwiska rów nocześnie sp ójrz­

(7)

m y n a ich palce. I ta k np. N i u c h n i c k i m ochrzcił auto r we Fran­ cie (i Łgarzu) sługę Przem ysłow skiego. Nie w idzim y go n a scenie przy robocie, ale w iem y o nim , że poza k u lisam i p iln u je p o d ejrza­ nych in teresó w Przem ysłow skiego i węszy, gdzieby najlepiej m ógł jego p a n uderzy ć w spółziom ków po kieszeni. Nazwisko utw orzone od n i u c h (= w ę ch ). Oba razy, we Francie i Łgarzu, n ie zn am y go z osoby, jed y n ie z w ynurzeń. Rów nież K rasickiego F i g l a c k i w dw u in n y ch kom ediach (Pieniacz, S ta ty s ta ) je s t niezastąpionym sługą. Jego f i g l e polegają n a w p row adzeniu w b łąd przez p rze ­ bieranie się za kogo innego. W obu kom ediach p rzeb iera się z po­ w odzeniem . Po raz pierw szy za С z u p г y ń s к i e g o, co nam w iele nie m ów i i z a k ra w a n a w esołą dla sam ej siebie nazw ę; drugim razem (Statysta) za P a n k r a c j u s z a i g ra ro lę doktora. N aw et to m i- sty fik acy jn e nazw isko Figlackiego nie je s t bez znaczenia, ukryteg o za nim przez a u to ra kom edii. Ów p rze b ra n y za P a n k r a c j u s z a Figlacki m a oddać sw ojem u p anu, E rastow i, w ażną przysługę, k tó ra je st o statn im ratu n k iem w jego potrzebie p rzeciw M yślickiem u, odm aw iającem u m u córki. Im ię P a n k r a c j u s z dla sługi r a tu ją ­ cego p an a je s t sym boliczne: pochodzi od św. Pankracego, k tó ry je st jed n y m z 14 p atro n ó w katolickich w zyw anych w różnych potrzebach, a straconych w lata ch 303— 304 przez D ioklecjana. Ta eru d y cja u K rasickiego nie dziwi. In n a dostojna p a ra uw ija się po pokojach Solenizanta: G i e r w a z i e w i c z i P r o t a z i ń s k i . Są to pokojow i pełniący opiekę n ad dom em p a n a G dyralskiego. Z adan ia ich są p ro ste i poważne. P a ra ta w y ję ta je s t n a żywo z tra d y c ji kościelnych. U kuł ją K rasicki n a w zór braci G e r w a z e g o i P r o t a z e g o , synów św. W italisa, patro n ó w m iasta R aw enny. T u dla a tra k c ji otrzym ali nazw iska urobione p rzy pom ocy sufiksów -ew icz i -iński. Raz jeszcze P ro taziń sk i p ojaw i się sam o tnie w Pieniaczu, tym razem tylko w y ­ m ieniony poza akcją. P o w tarzan ie tych sam ych nazw isk służących w różnych kom ediach jednego a u to ra lub k ilk u autorów w ydać się może słusznie, np. u K rasickiego, niejak im brak iem fan tazji onom a- stycznej, spow odow anym skądinąd znanym p ow tarzaniem sytuacji i typów podobnych. M y w idzim y tu jeszcze co innego: w idzim y ustalenie się i zw iązanie nazw iska służącego z pojęciem fagasa w ogóle. T ak im ię w łasn e F i г с у к od czasów Zabłockiego stało się dla nas w y razem pospolitym n a określenie człow ieka posiadającego podobne cechy co F ircy k , ta k inne im iona w łasne, staw szy się p rz y ­ słow iow ym i, zeszły do rzęd u im ion pospolitych (np. d o n ż u a n, d o n k i s z o t , k a s a n o w a ) . Pokojow i nasi nie um arli z K rasickim ,

(8)

ale podejrzani są. o przedłużenie swojego życia aż do M ickiewiczow­ skich G e r w a z e g o i P r o t a z e g o , ja k to i w innych w ypad­ kach — tak pod względem postaci ja k i sytuacji, acz nieraz an ty- tezow anych — stw ierdzono 7. Inne figury, również dublow ane — ty m razem np. K rasickiego i Zabłockiego F i l u t o w i c z lub w dwu kom ediach Zabłockiego pow tórzony P u s t a k — oznaczają to, co ówcześnie oznaczały w yrazy pospolite f i l u t , p u s t y (= le k k o - duch, wesołek). Podobnie Ś w i s t a k (Fircyk) itp. Ciekawszą fig urą jest T u b a l s k i vel T u b a l e w i c z , ta sam a osoba, woźny, dw a razy nazw ana, o głosie silnym niby t u b a , ja k n a woźnego p rzy ­ stało. W i e r n i c k i to ty p zacnego i troskliw ego o sp raw y pana sługi, B i e g a s z to jakiś służka-poseł, tekstow o jed nak nie uza­ sadniony. N a pierw szy rz u t oka niejasn e i dosyć dziwaczne w ydają się im iona F r o n t y n (B alik gospodarski) i P e t y n e t t a (Samolub), ale w n e t okazują się francuskim im portem pochodzącym od w y ra ­ zów pospolitych. Sługa F r o n t y n nosi u Zabłockiego to sam o imię, co bohater oryginału opery kom icznej F a v a rta Le Bal bourgeois, której przekładem jest Balik gospodarski8. Je d n a z głów nych po­ staci w L e Bal bourgeois, kapitan, nosi w łaśnie im ię F r o n t y n , lecz z w ojskowością i fro n tem nazw isko to chyba niew iele m a wspól­ nego. N ajpraw dopodobniej pochodzi od nazw y w ina francuskiego z okolic F rontignan, znanego w Polsce pod nazw ą f r o n t y n i a n . Czy Zabłocki rozum iał im ię F ro n ty n jako znaczeniowe, tru d n o tu ustalić, widocznie jed n ak nie chciał z niego rezygnow ać, skoro nadał je służącem u. O debranie im ienia kapitanow i było tu świadom e i m iało cel znaczeniow y: dla polskiego ucha żołnierz jakoś lepiej kojarzy się z b ro nią niż z częstą jego tow arzyszką, butelką. F ra n ­ cuskiego k ap itan a F ro n ty n a Zabłocki ochrzcił F l i n t y n e m (od f l i n t a ) , a to już jest dla nas zupełnie zrozum iałe. O statnia nasza figurka, P e t y n e t t a , sygnalizuje skłonności m ałej kokietki, k tóra u b iera się po k ry jo m u w jedw abie swojej pani i w ym yka się n a bal. Im ię utw orzone od m odnej wówczas tk anin y francuskiej p é t i ­ n e t t e , z której szyto welony, su k nie balowe, rękaw iczki itp. Je st to typow o przezw iskow a id entyfik acja przedm iotu z osobą m ająca z nim przez pew ien czas coś wspólnego.

Tak więc w y gląda nasz w ycinek nazew nictw a służących w ko­ medii. Nie w szyscy zdążyli się dokładnie przebrać z francuskiej

7 J. Ł e m p i с к a, op. cit.

H L. B e r n a c k i , Ź ródła nie których k o m ed ii Fr. Zab ło ckieg o. P a ­ m i ę t n i k L i t e r a c k i , VI, 1907, s. 36—45, 176—201, 310—325.

(9)

szaty, w ynoszą nieraz sw oje nazw iska z odległej przeszłości. Nie dziwi to wobec faktu, że nie tylko osoby, nie tylko pojedyncze sy tu a ­ cje czy in try g i, ale całe kom edie przenoszono do polskiego teatru .

b) w i e k . Innym bardzo w ażnym rekw izytem pseudoklasycznej

akcji i in try g i kom ediow ej, niem iłosiernie w ykpiw anym przez w ięk­ szość kom ediopisarzy, je st s t a r z e c - w y g a, co niebaczny na swój wiek, często zaopatrzony w sporą i ciężką sakiew kę, chce zw abić w m ałżeński p o trzask m łodziutką ofiarę. Tę specyficzną m oralność p ię tn u ją nasi auto ro w ie n a rów ni z zachodnim i. Nie ograniczając się do kopii sam ych postaci z życia lu b pożyczonych z F rancji, po starają się odpow iednio je ochrzcić. O baczm y, ja k k o rzy sta ją tu z nazw isko­ wego śro d k a stylistycznego. F ig u ry starców zbieram y w grupę utw orzoną od nazw isk w skazujących w i e k : D z i a d u s i e w i c z (Frant), P r a d z i a d o w s k i (Frant), S t a r u s z k i e w i c z (Doktor lubelski), S t a r u s z k i e w i c z (Solenizant), S t a r o ś w i e c k i (Doktor lubelski), Z a d a w n i a l s k a (Szkoła obmowy). P ierw si dw aj K rasickiego) są dość bladzi. W arte uw agi jest tylko w ykorzystanie n ieproduktyw nego i w n iek tó ry ch jed y n ie w yrazach na ozna­ czenie w yprzed zan ia używ anego p refik su pra-. Znaczy to, że P ra ­ dziadow ski je st sta rsz y od Dziadusie wicza. Kom izm obiektyw ny tych postaci m ieści się zresztą sy tu acy jn ie w nich sam ych, kiedy naw zajem sobie sw o ją starość w y m aw iają. Z p a ry S t a r u s z k i e ­ w i c z ó w (Zabłockiego i K rasickiego) tekstow o lepiej uzasadniony je st pierw szy. W ydze Zabłockiego każdy czyni bez ogródek p rzy ty k i do w ieku. D la jakichś powodów znajd ziem y to samo nazw isko w tej samej pew nie fu n k cji i w Doktorze lu belskim w postaci S t a r o ­ ś w i e c k i e g o . Postać to jed n a k spoza sceny i pew nie o jej wiek idzie autorow i ze w zględów obiektyw nych, a niekoniecznie dla ko­ m izmu. B ogusław skiego Z a d a w n i a l s k i e j osobiście nie znamy, ale dobrze ją w idzim y w relacji złośliwej W yd rzy źn ialsk iej: ,,A p rze ­ ciwnie, sta ra jej ciotka (Zadaw nialska), chcąc zakryć sw oje pożółkłe zęby, zaw sze w kółko u kłada w argi...“ Ma to nie pozbawione dowcipu nazwisko określić osobę już m ocno w ko k ieterii zapóźnioną, n ib y z a d a w n i o n ą . Na ogół jed n a k nazw iska staruszków n ie p rze­ m ów iłyby do nas bez obejrzenia ich osobiście w kontekście lub na scenie.

Jak o okaz podobny trzeb a by było w spom nieć tu ta j jeszcze i O r g o n a (Balik gospodarski), k tó ry chce poślubić m łodziutką Kasię, co m u się jed n a k dzięki zręczności drug ich i zbiegow i okolicz­ ności nie udaje. Że jed n ak w nazw isku ty m nie w iek, ale skłonność

(10)

do spóźnionych am orów przew aża, zostaw iam y go do odpow iedniego rozdziału.

c) ST A N m a j ą t k o w y . A oto postaci, k tóre fo rtu n a pozbaw iła łub obdarzyła m ajątkiem : B o g a c k i (Szkoła obmowy), H o ł y s z (Balik gospodarski), M a j ę с к a (Bigos hultajski), M a j ę с к i (W ielkie rzeczy), M a j ę t n i c k i (Dziewczyna sędzią), S к a r b n i- k o w i c z (Wielkie rzeczy), W i e l o g r o s z (Bigos hultajski), В i e- d o s z (Bigos hultajski), B i e d a c k i (Pieniacz). N iektóre nazw iska są częściowo um otyw ow ane tekstem . Np. sknera B o g a c k i , k tó ry nie może się zdecydować, kom u spośród krew ny ch oddać ogrom ny m ajątek; np. H o ł y s z , zubożały pan, po prostu g o ł y , bez gro­ sza, podobnie ja k В i e d o s z. W ątpliw y tylko B i e d a c k i , wspom ­ niany, więc poza akcją, jako zm arły. Być może, że nazwisko jego pochodzi nie od b ra k u m ajątk u, ale nosi w sobie odcień współczu­ cia, jak i należy się każdem u zm arłem u znajom em u, ten sam, jak i odczuw am y w pospolitym w yrazie b i e d a k . M a j ę t n i c k i Za­ błockiego to b ankier, widocznie posiadający m ajątek. To samo do­ tyczy M a j ę c k i e g o i M a j ę c k i e j , nazw isk — nie ty le może od m ają tk u w gotówce, co od m ają tk u — posiadłości. Ciekaw szy jest W i e l o g r o s z jako złożenie ty p u w i e l o n ó g itp. S k a r b n i ­ k ó w i с z to nie ty le już bogaty, ile taki, k tó ry zabiega o dostanie w ręce m ająteczku, znany nam zresztą tylko spoza akcji: „Ten Skarbnikow icz m a za sobą przyczynę jakiegoś p an a znacznego, k tó ry ich także popanoszyć m yśli“ . Zresztą nazw iska jasne, bez specjalnych pułapek sem antycznych.

d) m a r n o t r a w s t w o . A by dostarczyć pełnego obrazu nazw isk z dziedziny m ajątkow ej, należy dołączyć do nazw isk powyższych te, k tórym i obdarow ano u traćjuszy: M a r n o t r a w s k a (Samolub), R o z p r o s z y ń s k i (Pieniacz), W y t r z ą s a l s k i . Z nany z akcji jedynie W ytrząsalski, zresztą dość luźnie pow iązany z pojęciem m ar­ notraw cy. J e st to podskarbi L ean dra (Solenizant), k tó ry biedzi się, skądby w y t r z ą ś ć pieniędzy na now ą pohulankę u traćjusza. N a­ zwisko dość uzasadnione ow ą m etaforą w y trząsan ia pieniędzy z rę ­ kaw a. M a r n o t r a w s k a w ystępuje poza akcją; jed y ny m om ent

uzasadniający jej nazwisko to uw aga D elfiny Sam olubow ej, k tó ra chce skłonić m ęża do k u p n a szala: „C udny szal w duże kw iaty ze szlakam i trzem a, Jakiego sam a pani M arnotraw ska nie m a “. R o z ­ p r o s z y ń s k i rów nież poza akcją. J e st to jakiś procesow y zna­ jom ek A nzelm a (Pieniacz), k tó ry o nim mówi. M iał pew nie proces o r o z p r o s z o n y m ajątek.

(11)

e) PIENIACTWO, LICHWA. S p raw y m ajątkow e, reform y rolne i przem ysłow e oraz w iele innych sp raw sk upiają tu ta j niem ałą gro­ m adkę pieniaczy, handlow ców , reform istów , ale zarazem i takich, któ rzy żeru jąc n a naiw ności drugich p ró b u ją uszczknąć cząstkę dla siebie. T en w ianuszek lichw iarzy i pieniaczy, rozbójników scenicz­ nych i oszustów w y g ląda następująco: B r y k o n c z y n o (S a m o ­ lub), С z u b s к a (Pieniacz), F r a n t o w i c z (Zabobonnik), H a n - d l o w i c z (Statysta), K o n d e m n a c k i (Pieniacz), P i e n i a c k i (Pieniacz), P o c h ł o ń s k i (Szkoła obmowy), P r a w n i c k a (Pie­ niacz), P r o c e n t o w i c z (Szkoła obmowy), P r z e m y s ł o w s k i (Frant), R e p e r t o w i c z (Pieniacz), R o l n i с k i (Statysta), U w a - z i e w i c z (Statysta). Z aw rzy jm y n a jp ie rw znajom ość z pien ia­ czami: C z u b s k a , K o n d e m n a c k i , P i e n i a c k i , P r a w n i c k a , R e p e r t o w i c z . C zubska znana n am je s t z długich w yn u rzeń sa­ mego pieniacza i jego chytrego doradcy praw nego — R epertow icza. Zasłużyła n a nazw isko skłonnością do c z u b i e n i a (się), do którego podobny b y ł każdy jej, pełen k rzy k u , proces sądowy. Osobiście jej nie znamy. K o n d e m n a c k i — nazw isko od sław nej staropolskiej k o n - d e m n a t y , potępienia. O b rotny i dla iro n ii rekom endow any przez grodzkiego sędziego jako specjalista od spraw sądow ych. Anzelm czeka n a niego niecierpliw ie, bo — jak słyszał — „m a to być czło­ w iek w p raw ie biegły, obrotu nadzw yczajnego“. Ciekawe, że K ra ­ sicki dla A nzelm a-pieniacza nie zarezerw ow ał nazw iska P i e ­ n i a c k i , k tó ry je s t jego, znów poza ak cją w ystępującym , przeciw ­ nikiem . In n a znajom ka pieniacza A nzelm a to p a n i P r a w n i c k a , tkw iąca rów nież w jak ie jś odległej h isto rii sądowej. C h y try doradca A nzelm a to R e p e r t o w i c z , o rie n tu ją c y się doskonale w a rk a ­ nach sądow ych: „Fraszka, bylebyśm y dow iedli (co je s t essencjalne), iż n iniejsze potłuczenie, n aruszen ie było szkodliwe, dotkliw e, bo­ lesne, znaczne, niebezpieczne; uczynione gw ałtow nie, złośliwie, nie- litościw ie, a co basis et f u n d a m e n tu m : rozm yślne“. „K w eren d u je“ on n ajw y m yśln iejsze sztuczki i m otyw y, k tó re m a ją przyw ieść u p a ­ trzoną o fiarę do stra ty . M arzą m u się w ielkie procesy o m iasta, wsie, hrabiostw a. U tw orzony od łacińskiego r e p ertu m (znalezione). N iby jakiś polski N a t r a f i a l s k i . Zahacza też w pew n y m stopniu o: n o ta ria ln e księgi rep e rto ry jn e .

Oszuści i lichw iarze to B r y k o n c z y n o , F r a n t o w i c z , H a n d l o w i c z, P r o c e n t o w i c z , P r z e m y s ł o w s k i , R o 1 - n i c k i , U w a z i e w i c z . Pierw sze nazw isko (Niem cewicza) n a s trę ­ cza trudności. Z akcji wiem y, że je s t to (zresztą w y stępu jący poza

(12)

akcją) oszust włoski w ykorzystujący naiw ność B uliona, kucharza. Być może, że zaznaczone jest w ten sposób — spolszczonym w y ra ­ zem w łoskim — pochodzenie oszusta; pew nie od włoskiego b r i- g a n t ( = rozbójnik, oszust). Nazwisko F r a n t o w i c z zbudo­ w ane od w yrazu pospolitego f r a n t ( = oszust), z częstym tu i n a d ­ używ anym sufiksem -owicz. Podobnie H a n d 1 o w i с z, co oznacza sp ek ulan ta handlow ego i zw ykłego oszusta, którego m achinacje w prow adzają w podziw poczciwych sarm ató w w iejskich. P o - c h ł o ń s k i i P r o c e n t o w i c z to lichw iarze. Sygnał w m o r- fem ie głów nym jasny: pierw szy p o c h ł a n i a , drugi oblicza w y ­ sokie p r o c e n t y . W łączyliśm y tu ta j jeszcze dw u oszustów: R o 1- n i c k i e g o , k tó ry zajm u je się w ym yślonym i dla naiw nych refo r­ m am i u praw y r o l i , i U w a z i e w i c z a , k tó ry odznacza się jedy ­ nie tym , że n a w szystkie zjaw iska polityczne u w a ż a , w iążąc je n a w e t z k ieru n k iem i siłą w iatrów . P r z e m y s ł o w s k i nie z a j­ m uje się, jak b y śm y dzisiaj przypuszczali, przem ysłem , lecz p r z e ­ m y ś l a nad w ielom a spraw am i, a nade wszystko nad tym , ja k w celu dojścia do m ają tk u przem yślnie i ch y trze w ydrzeć córkę bogatem u ojcu.

f) G ADULSTW O. Garść nazw isk dostarczą nieodzow ni p lotk a­

rze, baj czarze lu b w ogóle ludzie, k tó ry ch in try g a opiera się na języku. R ejestru jem y ich nazw iska: B u r z y w o j (S a r m a ty z m ), G a d u l s k i (Pow rót posła), G d y r a l s k i (Szkoła obmowy), P a- p l o t (Mężowie poprawieni), P l o t k i e w i c z o w a (Szkoła ob­ m ow y), R u b a s i e w i c z (Krosienka), S o b i e s ł a w (M ałżonko­ wie pojednani), S t r ę c z y c k a (Mężowie poprawieni), S u s c e p - t o w i c z (S zkoła obmowy), U ś m i e c h i e w i c z (K rosienka), W ś с i b s к i (Samolub), W y d r z y ź n i a l s k a (Szkoła obmowy), Ż a r t u l i ń s k i (Krosienka). N a ogół w odgadnięciu p rzyczyny ich nazw ania trudności nie ma. K ilka uw ag n iek tórym się jed n a k n a­ leży. Zabłockiego B u r z y w o j m ieści się w ogólnym zam iłow a­ niu pisarza do im ion dwuczłonowych. Nie m a on nic wspólnego, poza form ą, z daw nym i im ionam i słow iańskim i. U zasadniony zna­ czeniowo je st tu człon b u r z y - , bo to Burzyw oj podjudza do nie­ zgody, sam się chw aląc w ielką odwagą. D rugi człon w y d aje się kon­ w encjonalny, analogiczny do innych, uzasadnionych -wojów. Cie­ kaw y jest tw ór, k tó ry m Zabłocki ochrzcił bajczarza: P a p l o t I ten nie dziwi u Zabłockiego, k tó ry pozostaw ał pod silnym w p ły ­ wem francuskiej kom edii. Utw orzone od polskiego dźw iękonaśla- dowczego p a p l a ć z w yabstrahow anym sufiksem sfrancuziałym

(13)

-ot, sp o tyk an y m w w ielu zapożyczeniach fran cu sk ich z tego okresu. S t r ę c z y c k a n ie budzi zastrzeżeń: zn ana i n ielu b ian a rajfu rk a . S u s c e p t o w i c z od łac. s u s с e p t u m ( = zebrane, chwycone) je s t p rzew odnikiem p rzeróżnych plot: „...przez pochlebstw o, przez służące, przez plotki m uszę się w kraść do jej serduszka...“ P l o t - R i e w i c z o w a m ów i sam a za siebie, U ś m i e e h i e w i c z rów ­ nież. Rola jego polega n a p o w tarzaniu sym boli śm iechu (ha, ha, ha) oraz n a idiotycznych żartach. W y d r z y ź n i a l s k a — raz n aw et w przy p ły w ie dobrego hum oru, w k tó ry w p raw iła słuchaczy sw o­ ich b a ja ń przez dow cipną ilu stra c ję m im iczną ich przypadłości, n a ­ zw ana W y d r z y ź n i a l i s i ą — zw raca uw agę przede w szystkim n aśladow aniem obm aw ianych ludzi. Ż a r t u l i ń s k i je st zepsutym typem posługującym się niedow cipnym i rym o w anym i ż a r t a m i . Je d y n y tu ta j sy m p atią przez a u to ra obdarzony ty p to R u b a s i e- w i c z — od rubaszności sw ojej m owy, n a którą, ja k i n a poglądy w niej w ygłaszane — r u b a s z n e , bo rodzim e — sfrancuziali i zepsuci w spółziom kow ie p a trz ą z oburzeniem . N ajw ięcej tych n a ­ zwisk baj Czarskich w y prod uk ow ała Szkoła o b m o w y B ogusław ­ skiego, co je s t zu p ełn ie zrozum iałe, gdyż grom adzi ta k i w łaśnie elem ent.

g) c e c h y w e w n ę t r z n e . O usposobieniu i c h arak terze pewne,] g ru p k i tego społeczeństw a in fo rm u ją nas rów nież n iek tó re nazw i­ ska. B ędą tu ta j ty p y u jem n e i dodatnie, ale zawsze w jak iś sposób n ak reślone k a ry k a tu ra ln ie . Są tu: C i u r s k i (K rosienka), С n i e- h e с к а (K rosienka), C n o t l i w s k a (F ircy k), D u m s к i (So­ lenizant), D z i w o l ą g (Samolub), G ó r n o g ł ę b s k i (Mędrzec.),

G r o ź n i c k i (Czynsz), G u r o n o s (Sarm atyzm), K o k o s z y ń- s к a (Statysta), K o ń c e p t o w i c z (Solenizant), M y ś l i c k i (Sta­ tysta), P o c z c i w s k a (Samolub), P o g r o m s k i (Solenizant), Po- p ę d l i w s k i (Mąż pustelnik), P o w o l s k i (Frant), R o s t r o p s k i fiSta tysta ), S k a r b i m i r (Sarm atyzm), S p o k o j s k i (K rosienka), S t a t e с к i (Czynsz), S z c z ę s n y (W ielkie rzeczy), U c z c i s z e w - s к a (Krosienka), Z a c n i e w s k i (Szkoła obmowy). J a k widać, większość z n ich d otyczy ułom ności ludzkiego ducha, nieraz w y ­ bitnie sarm ackich. A i te, k tó re sp ró b u jem y językow o uzasadnić jak o dodatnie, w kontekście scenicznego dialogu podejrzew ać nam trzeb a będzie jako ironiczne, bo przesadzone w osobach nosicieli nazw iska. I ta k o p ew n y m odcieniu pobłażliw ości lu b b ag atelizu ją­ cej ironii a u to ra św iadczy np. nazw isko C i u r s k i (w spom niany poza akcją, zm arły), p ew n ie od c i u r a (nie = pach ołek obozowy,

(14)

lecz = safanduła). Dość dziwne pod względem k on struk cji je s t ró w ­ nież nazwisko osobiście nam ze sceny nieznanej pan i С n i e h e c- k i e j (od cny z w staw ieniem -he- dla urobienia tem a tu pod naz­ wisko ze -cki). C n o t l i w s k a (od c n o t l i w y ) nieznana rów nież inaczej ja k ze w spom nienia, które nie w ygląda na przesadę i raczej k w alifikuje ją do typów dodatnich. C harak tery styczne d la poglądów rozbawionego i dla p ry w a ty żyjącego ludk u je st nazw isko D z i w o ­ l ą g — pospolity rzeczow nik pisany dużą literą. Człowieka pole­ głego gdzieś pew nie za sp raw y ojczyzny m łodzi sam olubowie chrzczą ty m nazw iskiem . G ó r n o g ł ę b s k i e g o — pom ylonego filozofa siejącego w zniosłym i frazesam i, a w zasadzie dybiącego n a córuchnę D om ownickiego — scharakteryzow ał n ajlep iej jego sce­ niczny tow arzysz Sąsiadow ski: „Szkoda mówić, że te n p a n G ó r~ n o g ł ę b s k i bardzo coś w y s o c e , g ł ę b o c e . . . “ Bo też raz za­ puszcza się w „górnolotne“ poglądy, in nym razem „głębokie“ wypo­ w iada m yśli. Nazwisko kom iczne i dobre. Niedaleko odpadł od niego pieczeniarz K o n c e p t o w i c z , co poronionym ' pom ysłem , niby k o n c e p t e m , raczy przygodnych tow arzyszy: „Nie chcąc być inutilis sub tecto passer, przyniosłem p a n u n iek tó re idee służące do dekoracja m arcepanów ...“ Im aginując sobie pod w pływ em dwu fran tów sw oją w ażną rolę, jak ą m a do odegrania w losach Rzeczy­ pospolitej, p an M y ś l i c k i głęboko i uporczyw ie p r z e m y ś l a nad kolejam i św iata. W stosunku do m ężczyzn przem yślnie nad ęta kolczastą niby-nieprzystępnością p a ra d u je pani K o k o s z y ń s k a ( k o k o s i się). Porów naj nadym ającego się k o k o t a , inaczej ko­ guta (z franc, coquet). Ja k a ś niew yraźna, bliżej nam nieznana jest pani P o c z c i w s k a . Inaczej Z a c n i e w s k i (od z a c n y ) , k tó ry przebiera się z Bogackiego n a biednego chcąc chytrze zgłębić, ja k go też krew n iacy p o trak tu ją. Nazwisko przebiórkow e, jak P ankracjusz p rze b ra n y z Figlackiego. U c z c i s z e w s k a to nazw isko ochm i­ strzyni, k tó rej zadaniem jest, z jednej strony, w ychow yw ać dzieci w czci dla rodziców, a z drugiej piać peany wobec rodziców na cześć dzieci. Zadaniem jej więc: u c z c z e n i e każdego; nazw isko utw orzone dzięki jakiem uś deryw ow anem u sufiksow i -szewska. T y­ pek dość gładki. Z abaw nie działają — nie tylko nazw iskiem , ale i akcją, k tó rą zw alniają przesadzonym i przym iotam i — panow ie: P o w o i s к i, R o s t r o p s k i , S p o k o j s k i , S t a t e c k i . W iado­ mo, od jakich p rzym iotników utw orzono te nazwiska. Ich k a ry k a tu ­ raln ie dodatnie c h a ra k te ry w ypłyną tym w yraźniej n a tle a n ty te - zowanych nazw isk i postaci sarm ackich: D u m s к i e g o, G r o ź

(15)

-n i c k i e g o , G u r o n o s a , P o g r o m s k i e g o , P o p ę d l i w - s к i e g о.

Choć G uronos baje: „Ten [ogród] się nazyw a N o s ó w , t en zaś drugi — G ó r a ; P y tam , skąd się ta w zięła ich n om en k latu ra? Nie widocznaż, żeśm y się od nich m ianow ali?“ — nie zm yli to nikogo. Nie od m iejsca, ale od c h a ra k te ru szlach ciury <pochodzi jego nazwisko: n o s z ą c y n o s g ó r ą , czyli „zadzierający nosa“ . W idać to zresztą w zdaniu: „Dom m ój m iałby pierw szeństw o dać jego domowi? Mnie diabli w ezm ą albo tego, kto ta k m ówi!“ Nazwisko P o g r o m s k i e - m u, hu lace i pijakow i, d ał fa k t zdem olow ania dom u swoich gospo­ darzy. D obrze uzasadniony je s t i P o p ę d l i w s k i , sta ry zazdro­ śnik : „Chłopca n a ty c h m ia st w ypędzę, tę s ta rą czarow nicę spalić każę; zwodziciela żony w yzw ę n a pistolety ...“ Inni, ja k D u m s k i ( = dum ny) i G r o ź n i c k i ( = groźny), uzasadnieni tekstem , choć Dum ski gorzej od drugiego. N a uboczu pozostały n a m dw ie figury: S k a r b i m i r i S z c z ę s n y . P ierw szy to an io ł pokoju u S ar­ m atów Zabłockiego: „W ykrzyknijm y radośnie: kielich pijem zgody!“ Zam iłow any do dw uczłonow ych im ion Zabłocki chciał tu ta j n a ­ zw iskiem S k a r b i m i r oddać znaczenie s k a r b i ą c y p o k ó j , czyli pojęcie m ediatora. H istorycznie biorąc, nie bardzo to udane, ale fu n k cję sty listy czn ą pełni doskonale, nie m a zatem pow odu do narzekań. D rugi, S z c z ę s n y , to n a p ra w d ę m a być przy k ład dla innych: nic m u nie brak, ze w szystkiego zadow olony i nic go nie w yprow adzi z błogiego stanu. Postać n aciąg n ięta i papierow a. T rzym a się bardzo sztyw nie sw ojego nazw iska, co już zdołaliśm y zauw ażyć i u in n y ch postaci i co je s t zrozum iałe, a zarazem ch arak ­ terystyczne: au to ro w ie chcą się z zadania w yw iązać i n aw et przesa­ dzoną m ow ą czy postępkiem nazw isko pom yślane pierw ej u m o ty ­ wować. Nie zaw sze udanie.

h) SZAR M A N C C Y . B ud uarow a m oralność m a i w nazw iskach swoich rep rezen tan tó w . Ze w zględu n a przyd ział nazw iskow y n ale­ żałoby ich podzielić n a dw ie kategorie. P ierw sza g ru pa pokazuje raczej ty p y baw idam ków i lekkoduchów : F i r c y k a ( F ircyk), F i u t y n k i e w i c z a (S zko ła obm ow y), P u s t o s ł a w a (M ałżon­ kow ie pojednani), S z a r m a n c k i e g o (P ow rót posła), Ś w i ę t o - m i r a (M ałżonkow ie pojednani), T r z p i o t a l s k i e g o (Szkoła obm ow y), W i a t r a k o w s k i e g o {K rosienka). Co do F i r c y k a i pochodzenia tego nazw iska p a n u je w iele etym ologicznych dom y­ słów, k tó ry c h p rzy czy ną było pojaw ienie się tego słow a w różnych czasach i znaczeniach (obok m ęskiego określenia baw idam k a znam y

(16)

i f i r с y n e 11 ę,. Fantazy). I tak w yw odzą go od f i r k a ( = vier, drobna .moneta,, co. przeszło n a człowieka m ałej w artości), od j e r- t i g (z czego f e r t y c z n y ) ; od f r c (czes. = żart), od F ü r s t ( = książę), od f e r s i g przym iotnik od Ferse ( = pięta), w reszcie od f ü r w i t z i g ( = dw orny, pilny) lu b od rum uńskiego f î r t î g a u ( = niespokojny, lekki człowiek) itp. W edług nas w szystkie te ety ­ mologie (w ysuw ane w d yskusji dookoła Fircyka, J ę z y k P o l s k i , X X I— X X III, 1936— 1938) są możliwe, ale żadna nie za bardzo prze­ konyw ająca. Od w. X V III fircyk jest dla nas uosobieniem lekkoducha i baw idam ka i tak go pom yślał Zabłocki. Być może, zorientow anie się w bibliotece Zabłockiego i jego w iedzy kulturalno -encyklope- dycznej dałoby nam pew niejsze rozw iązanie. F i u t y n k i e w i c z od dźwiękonaśladow częgo f i u t y n i e c (od f i u ) m a oznaczać lek­ koducha, w ietrznika. P u s t o s ł a w m ów i sam za siebie. P iękne im ię dwuczłonowe, częste u Zabłockiego. Co m iał na m yśli Zabłocki dając m u p a rę w osobie S w i ę t o m i r a, nie w iem y. Z tek stu po­ znajem y go raczej jako koleżkę Pustosław a, k tó ry ze ś w i ę t o ś ­ c i ą n ie m a nic wspólnego. Tkw i w tym jakaś ironia. Nazwisko S z a r m a n c k i je st jasne (od fr. ch a rm a n t—czarujący), ale jako c h a ra k te r postać została przez epokę wypaczona, b o h ater bo­ w iem je st w istocie obłudny, a s z a r m a n c k i tylko z wierzchu: T r z p i o t a l s k i to t r z p i o t : żadnej świętości d la ń nie ma, gdy idzie o zdobycie pieniędzy na hulankę. Dosyć ciekaw e nazw isko zaprezentow ał w K rosienkach K rasicki. Mowa o W i a t r a k o w - s k i m . Poniew aż znam y w i e t r z n i k ó w i p u s t a k ó w , n ib y l a t a w c ó w w. XV III, w ydaw ać się może, że K rasicki począł so­ bie dość dziwacznie, nie ochrzciw szy tej figu ry popraw niej W i e t r z - n i k o w s k i m lu b podobnie. W idocznie jednak nie tylko o sam o w i e t r z n i k o w s t w o chodziło autorow i K rosienek. W i a t r a- k o w s k i su g eru je nam raczej człowieka, k tó ry m a zw iązek z w i a ­ t r a k i e m , nie z w iatrem ; to sygnał donkiszoterii bohatera.

D ruga g ru p k a to sygnał nazw iskow y zainteresow ań erotycznych bohaterów . I ta k L u b к u ś to zakulisow a postać kochanka, L u b ­ s k a (K rosienka) to m iecz kupidynow y W iatrakow skiego, k tó ry używ a jej do pozakulisow ych in try ż ek m iłosnych, m ających m u przynieść zysk. M i ł o s к i (C zynsz) to am ant Polusi, przypuszcza­ jący sztu rm do jej serduszka, ale O r g o n (Balik) to ty p starca-w ygi, k tó ry w zepsutym um yśle pozwala kw itnąć najlubieżniejszym w y ­ obrażeniom przyjem ności płynących ze zdobycia m łodej dziew ­ czyny. Nazwisko utw orzone od znanego już w język u polskim daw

(17)

-nego w y ra z u o r g i a („m ysterium , nocna o fia ra “); a oto on: „Jestem siwy, jestem stary , alem czerstw y, alem ja ry ; i ta k m i k rew w żyłach strzyka, ja k nie lepiej u m łodzika“ .

i ) M ODA. W szystkie te w esołe k ry g i w k ie ru n k u w idow ni uzu­ p ełnia w y g ląd zew n ętrzn y bohaterów , ich u biór lu b w ierność mo­ dzie. I stąd: G ł a d y s z (D oktor lubelski) — poza akcją — w ycze­ ku je od d o ktora R ecepty w ody n a zanik piegów, chce być g ł a d k i . Im ię n ad w yraz uszczypliw e. Za sceną rów nież plącze się К i t a j (Pieniacz). D okładnie nic o nim nie w iem y, przypuszczam y jednak, że nazw isko dał m u u biór z glancow anej baw ełny, przyniesiony z Chin, a n azw an y przez T urk ów к i t a j e m (dla południow ych Słow ian C hińczycy do dziś są К i t a j с a m i). Mimo, że o stro jac h M o d n i c k i e g o (Szko ła obm ow y) n ik t w y n u rzeń nie czyni a n i on sam n a ten tem a t głosu nie zabiera, w jego ubiorze Bogusław ski pew nie pokazał w spółczesnym ostatn i k rzy k m ody, milczące, w zro­ kow e uzasadnienie nazw iska. P an i P i ę k n i c k a (Szkoła obm ow y) je st jed y n ie p rzedm iotem zaw iści w b ajk ach n a jej tem a t szerzo­ nych, zapew ne z zazdrości o jej w ygląd m otyw ow any nazwiskiem . N ajpiękniejszy, w edłu g p a n i L u b s k i e j , k tó ra zgodnie z dyspo­ zycjam i W iatrakow skiego m a go polecić, jest P r z y s t o j n i c k i (Krosienka). Jego przeciw ieństw em je st podstolanka z Pobereża S u c h o t n i c k a (Balik gospodarski). Spoza kulisów jako d ruga ofiara p lo tek złośliw ych znajom ych w yp ływ a w rozm ow ie pani U r o d n i c k a (Szkoła obm ow y). Osobiście jej n ie znam y, a gdy­ byśm y o je j u r o d z i e chcieli powziąć m n iem anie z w y n u rzeń to ­ w arzystw a, byłoby ono bardzo ciekawe. D odam y tu jeszcze jed n ą ofiarę obm owy, pułk o w n ika N o g o m a l s k i e g o (Szkoła obm ow y), praw dopodobnie zaw dzięczającego nazw isko m a ł y m n o g o m , k tó re nie uszły uw agi plotkarzy.

j) N A Z W ISK A ZAW ODOW E. S p ró b u jm y podpatrzeć, w jak i spo­ sób n iek tó rzy znani n am tułacze w arszaw skiej sceny X V III w. usi­ łu ją w sposób zaw odow y zarobić n a chieb. N azw iska dzielą ich n a kilk a grup.

1. T ancerze: K o z i o ł e k i P r y s i d k i e w i c z (obaj w B a liku gospodarskim ). W ięcej ich nie m a. P rz y czym zauw ażm y, że naz­ wisko K o z i o ł e k je s t chw ilow ym pseudonim em Fin taka, P r y ­ s i d k i e w i c z zaś to postać zza sceny, praw dziw y nauczyciel tańca, w spom niany przez F intaka-K oziołka. N aw iązanie Koziołek = n a u ­ czyciel tań ca je st jasne, bo w p adając do dom u O rgona w y w ija к o -

(18)

s i a d - , k ie ru je n as w stro n ę podbiałoruskiego M iędzyrzeca, m iejsca pochodzenia Zabłockiego.

2. Z książką i lite ra tu rą w iążą się dwa nazw iska: A l w a r s k i i R a m o t a . P ierw szy jest pociesznym dyrek to rem L eandra we Francie. Z nany był wówczas szeroko gram atyk Alvares. Gada o nim W ojciech z S a rm a ty zm u : ,,toć ja także z la t m łodych A lw a r gryzłem w szkole“. Nie o tę cechę A lvaresa idzie jed n ak K rasic­ kiem u. W iemy, że A lw arski jest d y rek torem L eandra. T akim d y rek ­ torem św. T eresy był też B althassar A lvares (1533— 1580). I tu leży przyczyna nazw ania naszego A l w a r s k i e g o , nie zaś w n a u ­ czaniu gram atyki. Zw iązany z lite ra tu rą sezonową je st R a m o t a (Szkoła obm ow y), poeta m izerny. Nazwisko „poety“ zidentyfiko­ wano z jego produktem : r a m o t ą (= p isan in ą).

3. Lekarze: R e c e p t a (D oktor lubelski), R e t o r t a (Sarma- tyzm ), R e c e p t a (Szkoła obm ow y), R e c e p t a (Zabobonnik). Ja k w idzim y, w szystkie urobione od jakiegoś przedm iotu z zakresu czyn­ ności ówczesnego lekarza. P rzy czym, ja k przy R a m o c i e , nazw a pod w zględem językow ym jest identyczna z nazw ą przedm iotu, pisana tylko dużą literą. W wyborze pisarze nie byli tu pomysłowi. O dw rotnie niż p rzy określaniu służącego, typ lekarza je st jedno­ stajny , bo też rola jego była w tym św iatku tylko uboczna.

4. W ojskowi: F i n t а к (B alik gospodarski), D y m k i e w i c z (Solenizant), F I i n t y n (Balik gospodarski), T a r a b a ń s k i (Soleni­ zant). Dosyć przypadkow i to wojskowi, którym przyszło się w ła­ ściwie parać nie służbą dla ojczyzny, ale — dla Bacchusa. I tak D y m ­ k i e w i c z zajm u je się fabry kacją prochu, k tó ry posłuży do w iw ato­ w ych w ystrzałów : nazw a od dym u. O F l i n t y n i e , k apitanie w ojska, pisaliśm y wyżej. T a r a b a ń s k i od t a r a b a n u , in s tru ­ m en tu wojskowego, dawnego bębna. N ajbardziej zajm ujący jest F i n t a k . W n a d a n iu tego nazw iska przyśw iecał Zabłockiem u po­ dobny cel, co i K rasickiem u z P ankracjuszem : F in ta k zasłużył sobie n a nie odpow iednim postępow aniem . Poniew aż jed n ak je s t w ojsko­ w ym i przyjacielem k a p itan a F lintyna, nosi nazwisko z zak resu w oj­ skowości, ściślej — szerm ierki, k tó re precyzuje jego rolę. K a­ pitan F lintyn , zakochany w Kasi, używ a F in tak a jako forpoczty m iłosnej i zasłania się nim przed stary m Orgonem. To zm ylenie przeciw nika w grze m iłosnej jest podobne do f i n t y szerm ier­ czej (Scheinstoss), u d erzenia fałszywego, upozorowanego dla zm y­ lenia przeciw nika, k tó ry w następnym m om encie o trz y m u je nie­

(19)

spodziew any cios szpadą. F i n t a k m ówi zresztą sam : „T rzeba do­ brze udać sw oją ro lę “ .

5. In n e nazw iska: B u l i o n (S a m o lu b ; nazw isko oznacza k u ch ­ cika i m ów i za siebie), P u z a n (S o len iza n t), D y n d a ł a (D oktor lu b elski) i M i e c h o d m u c h (Cud m niem any). Trzej o statn i to p rzedstaw iciele m uzyki. P ierw szy je s t kapelm istrzem (od niem . P o s a u n e — puzon), pozostali to organiści. M i e c h o d m u c h nie w ym aga kom entarza, nazw isko drugiego pochodzi od d y n d a ć ( = chw iać się, kołysać), co oznacza tu p ew nie sposób b u jan ia się człow ieka n ad y m ającego m iech organow y.

k) ROŻNE. M am y jeszcze kilkanaście osób, k tó ry ch nie zanoto­ w aliśm y nigdzie. To: B y w a l s k i (Ł garz) m a oznaczać człowieka bywałego, dośw iadczonego lu b często znajdującego się w różnych tow arzystw ach, D o m o w n i c k i (M ędrzec) je st ty p em dom atora. S ą s i a d o w s k i (M ędrzec) to po p ro stu sąsiad dom u M ędrca. Obo­ ję tn e satyrycznie, czasem dodatn ie lu b posiadające jed y n ie ładunek hum oru ze w zględu n a sam o nazw isko, są typy: B o j e m i r (S am o­ lu b , M ężow ie popraw ieni), postać w aleczna i dodatnia, D o b r o - s ł a w (Sam olub), sław n y przez dobroć („H ojny, uprzejm y, ludzki, dla w szystkich w y la n y “), D o ś w i a d c z y ń s k i , co to n ib y wszystr- kiego d o ś w i a d c z a , czynny w M ikołaja przypadkach, a w P ie­ niaczu w spom niany jak o nieżyjący, pan i G r u j s k a (Łgarz), św ia­ dom ie p isan a przez -u-, nie je s t uzasadniona, jak iś K a r p o w i c z (Pieniacz) je s t w ym ienionym spoza akcji sąsiadem pieniacza-A n­ zelm a i m ieszka n ad rzeką (nazw isko zapew ne od p ro fitu ciągnio­ nego z k a rp i w zw iązku z procesam i o rzeki, staw y etc.). Bez spe­ cjalnego uzasadnienia, pew nie dla sam ej wesołej nazw y stw orzona została K o c i u b i ń s k a (Frant) i K o c i u b i ń s k i (Pieniacz), w spom niany poza akcją. K r u p s k i (D oktor lubelski), k lie n t lek a ­ rza R ecepty, w y k azu je podobnie ja k G ł a d y s z jak ieś dalekie po­ w iązanie z к r u p i с ą, znanym naonczas dam skim kosm etykiem . W idocznie i on — ja k G ł a d y s z , co m edycynę n a piegi zam aw iał — chce się ty m sposobem upięknić. M i ł a l u d z i o m i pow abna je s t L u d o m i ł a (Samolub): „ Ja k w każdym ru c h u p e łn a lubości i w d zięk u “. R a d o m i r (S arm atyzm ) nie je s t uzasadniony; stanow i pew nie w y n ik skłonności Zabłockiego do im ion dw uczłonow ych, k tó ry ch tu w iele. Z K ro sien ek p a n S z ł a p a c k i i S z ł a p a c z y ń - s k i z Solen iza n ta — p okrew ni. Pierw szy, spoza sceny, pew nie ja ­ kiś podlejszy szlach ciura (od szłapania = człapania, w olnego cho­ dzenia, ch arak tery sty czn eg o d la biegu nierasow ego konia), drugi

(20)

bliższy końskiem u s z ł a p o w i , bo koniuszy. Ś w i ę t o c h n a (M ę­ żow ie popraw ieni) utw orzona od bagateli: siedziała zgodnie z rozka­ zem ojca w klasztorze, by potem — przyw ołana — poczciwie w yjść za m ąż. Panow ie T r e p k a i T r z e w i k to jed n a osoba. T r e p k ę dla podniesienia efek tu kom icznego nazw ał T r z e w i k i e m jeden z bohaterów sztuki. Sam o w sobie oznacza to nazw isko jak ąś śmiesz­ ność, o k tó rej dokładnie n ie wiemy, bo to osoba z tła, spoza akcji, w ym ieniona jako sąsiad pieniacza. N iew iele o dn ajd u jem y tu naz­ wisk dotyczących osób z ludu, a i te, k tó re m am y, pochodzą prze­ ważnie od Bogusławskiego, k tó ry w C udzie m n ie m a n y m przenosi akcję n a wieś. I ta k B r y n d a s (dla ry m u nieraz B r y n d u s , albo dla p odkreślenia hiperpopraw ności B r y n d a s z), góral, od b r y n ­ d z a . M o r g a l nic by nie znaczył, gdybyśm y go nie pow ią­ zali z gw arow ym m u r g a ( = m ruk, grubianin) i nie zauw ażyli aluzji do M o s k a l a , którego on w ten sposób przedstaw ia, zgodnie z in n ym i aluzjam i, obfitym i w sztuce 9. Tow arzysz B ryndasa, góral S w i s t o s, zapew ne od zw ierzątka górskiego ś w i s t a k a tak prze­ zwany. Z lu d u w prow adza Zabłocki im ię H r e h o r e k , oznaczające jakiegoś ruskiego chłopaczynę (pochodzenie potw ierdza jego mowa: „Czy tu m ieszkaje p an d o k to r?“). Jed en do tąd spotkany Ż yd L e j b a (Sam olub) nosi sw oje im ię rodowe, k tó re m ów i za siebie, nie p otrze­ bując specjalnego nazw iska. W y r o b n i c k a (M ąż p u ste ln ik ) jest w ieśniaczką, jak ą ś pańszczyźnianą w y r o b n i c ą . Nazwisko jasne.

W naszym m ateriale b ra k zupełnie m iłosnej topografii pseudo- klasycznej z powieści p a n i de Scudéry. D obyw am y jed y n ie dw ie nazw y wsi: K l a p a t y ń c e i C i e l ę c i n a . N azw y m ów ią sam e za siebie i jed n ą d a je nam K rasicki, d ru g ą Zabłocki. Noszą w sobie niedokładny adres, ale w połączeniu ze znaczeniem m orfem ów głów­ nych są śm ieszne sam e dla siebie.

O sobny rozdział stanow ią nazw y szczurów, m yszy i kotów oraz innych postaci zw ierzęcych zaprodukow anych przez K rasickiego w M yszeidzie. Szczegółowe rozw ażania na ich tem a t zostaw ić należy do osobnego arty k u łu , nie od rzeczy jed n ak będzie podać sygnał, choćby jeden, o in te resu jąc y c h kulisach tkw iących poza każdym nazw iskiem m yszeidowego zw ierzęcia. P okazują one, ile tru d u zadał sobie K rasicki w celow ym dobraniu tych nazw. I tak np. czytam y m. in. im ię sy n a S erow inda P a r m e z a n i d a s . Bez tru d u wobec S e r o s ł a w a itp. g atu n k ó w szczurzych, specjalistów od sera,

do-я W. B o g u s ł a w s k i , C u d m n iem a n y, c z y li K r a k o w ia c y i górale.

(21)

m yślalibyśm y się takiego, k tó ry je ser, tu ta j: ser p a r m e z a ń s k i . P rzy bliższym poznaniu okaże się przecież, że in geren cje K rasic­ kiego w h isto rię sięg ają głębiej i w yk azu ją może jak iś u k ry ty cel. P rzeczy tajm y stro fę dotyczącą w alecznej śm ierci naszego P a rm e - zanidasa:

P arm ezan idas b ieży z l e w e j 16 strony, Syn S erow in d a, p ięk n y i w a leczn y , W idzi, iż ojciec w k o ło osk oczon y

Od n a ta rczy w y ch k o tó w m n iej bezpieczny...

Zastanow iło nas, dlaczego a k u ra t P arm ezan id as m iałby biec z l e w e j strony. Czy tylko d la rym u? O kazuje się, że je st to ja ­ kieś pow iązanie z dowódcą A leksan dra W ielkiego, k tó ry nazyw ał się P a r m e n i o n i w bitw ie pod G augam elą a sy ry jsk ą w r. 331 p. n. e. p row adził l e w e skrzydło arm ii A leksandra. Ale P arm en ion został zam ordow any jako pod ejrzan y o zd rad ę stanu, zaś P a r m e ­ z a n i d a s poległ w alecznie. N aw iązuje do jego chw alebnej śm ierci sufiks -idas, iden ty czny z zakończeniem im ienia narodow ego boha­ te ra greckiego, staro żytn ego L e o n i d a s a , k tó ry poległ rów nież w nierów nej w alce z Persam i. Może od stro n y onom astyki szczurzej da się w y k ry ć w M yszeid zie głębsze alu zje K rasickiego do chw ili w spółczesnej. A le to ju ż osobno.

Z b ierając te uw agi o onom astyce scenicznej w. X V III trzeb a by je opatrzyć słow em o stronie form alnej nazw isk naszych bohaterów . Z zebranego tu ta j m a te ria łu w ynika, że przeszło 50% stanow ią n a­ zwiska n a -ski. Nie dziw i nas to b y n ajm n iej, bo w iem y, że sufiks -ski, d aw niej dzierżaw czy, dzisiaj już sta ł się przym iotnikow ym i nosi słabe cechy dzierżaw czości. Poniew aż o bohaterów sceny w. X V III py tam y: j a k i to człowiek? — w ięc i odpowiedź będzie przym iotnikow a: W y t r z ą s a l s k i , T r z p i o t a l s k i , M y ś l i c k i . N iem ały m am y p ro cen t im ion dw uczłonow ych ty p u D o b r o s ł a w , a to przez ten d en cję autorów w prow adzających nas w św iat sarm acki. Nazwisk ty ch nie nosi n ik t obcy. Zdecydow anie obcych — ty p u F I i n - t y n , B r y k o n c z y n o — je s t niew ielki procent, co wobec dużej liczby typ ó w ludow ych (B iedosz, Św isto s, L u b k u ś itp.) jest n iew ą t­ pliw ie zjaw iskiem zanikow ym , dow odzącym polonizacji kom edii polskiej. Pow iększą w p raw dzie liczbę obcych A n z e l m y i L e ­ a n d r y , ale to zasadniczo sy tu acji nie zm ienia. N ow ym , ch arak ­ tery sty czn y m zjaw iskiem je s t pojaw ienie się w dość dużej liczbie na~

(22)

zw isk now oczesnych n a -owicz, -ew icz, k tó re pow iązane z osobami ty pu H a n d l o w i c z , R e p e r t o w i c z , P r o c e n t o w i c z poka­ zuj ą rów nocześnie półm etki now obudującej się epoki.

T ak więc nazw isko znaczeniow e kom edii w. X V III to przym io t­ nikow y epitet, przy d aw ka — nie do rzeczow nika ja k w gram atyce, ale p rzy d aw k a do żywego człowieka, k tó ra m u n a scenie i n a afiszu te a tra ln y m służy. E p itet m niej lu b więcej tra fn y i tekstow o uza­ sadniony, ale w większości polski, dow cipny i żywy.

Szkic ten o b ejm u je skrom ny w ycinek osiem nastow iecznych za­ sobów i p rzedstaw ia zagadnienie tylko ułam kowo. Należy się spo­ dziew ać, że kom pletne opracow anie pod ty m w zględem m ateriału przyniesie w iele ciekaw ych i interesu jących h isto ry k a lite ra tu ry szczegółów, k tó re uzupełnią od tej stro n y naszą w iedzę o lite ra tu rz e Oświecenia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rozważania te prowadzą do konkluzji, że pomiędzy prawidłowymi, pełnymi określeniami działalności gospodarczej powodów, prowadzących ją jako osoby fizyczne,

Z jednej strony tekst tego rodzaju buduje narrację, opierając się na zna- nych czytelnikowi morfemach baśni, ale przekształca je w taki sposób, aby nie wywoływały efektu zbyt

Analizę prowadzi się w następujący sposób: pobraną próbkę przenosi się do kolbki stożkowej, dodając 10 ml wody destylowanej, 2 krople fenoloftaleiny i

oznaczaj¡c¡ liczb¦ klientów sklepu

Z kolei kredyt indeksowany (inaczej waloryzowany) do waluty obcej to kredyt wyrażony od początku w złotych polskich i wypłacany w złotych polskich w kwocie

Do wszystkich członków wspólnot: Rycerstwa Niepokalanej, Róż Różańcowych, Margaretek, szczególnie z poza naszej parafii, którzy przyczynili się do piękna tego Domu Matki

łożyły fię młode Hrabiny ftużebnice, które na tego Karmelity, iak na zeiłanego z Nieba w ybaw cę, do uwolnienia ich z leśnego w ię­.. zienia

uznał oskarżoną za winną popełnienia zarzucanego jej czynu z tym, że zmienił jego opis przyjmując, iż oskarżona w czasie i miejscu jak w zarzucie nieumyślnie