• Nie Znaleziono Wyników

Adres Redakcyi: WSPÓLNA Jsft. 37. Telefonu 83-14.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adres Redakcyi: WSPÓLNA Jsft. 37. Telefonu 83-14."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

X°. 3 7 (1631). W arszaw a, dnia 14 września 1913 r. T om X X X I I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W S ZEC HŚW IATA".

W Warszawie:

rocznie rb .

8,

kwartalnie rb.

2.

Z przesyłką pocztową

rocznie rb.

10,

półr. rb. 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W Redakcyi „ Wszechświata" i we wszystkich księgar­

niach w kraju i za granicą.

Redaktor „Wszechświata** przyjmuje ze sprawami redakcyjnemi codziennie od godziny „ 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.

A d r es R ed a k c y i: W S P Ó L N A Jsft. 37. T elefon u 83-14.

F I Z Y C Z N E I C H E M I C Z N E Ś R O D K I O B R O N Y W Ś W I E C I E Z W I E R Z Ę ­

C Y M .

Jeść, lecz nie dać się zjeść — oto p ro ­ blem at, k tó ry s ta je co ch w ila przed k a ż ­ dą is to tą żyjącą. Z w ie rzę ta roślinożerne są p o k a rm e m mięsożerców, k t ó r e również pożerają się w zajem nie. W tej walce o byt, k tó rą p ro w a d z ą w szy scy, zarów no napaść, j a k i obrona, w y tw o r z y ły środki najprzeróżniejsze, n a jb a rd zie j p rze m y śl­

ne, n iek ie d y zupełnie nieoczekiw ane. B ro ­ nią s ta ły się w s z y s tk ie postaci energii:

przy c iąg a n ie m ięd zycząsteczk ow e, ruch, dźwięk, światło, ciepło, elektry czn ość, energia chemiczna. P r z y jr z y jm y się ich zastoso w an iu w św iecie zw ierzęcym .

A.

Fizyczne środki obrony.

I. Energia mechaniczna. S iły cząsteczkowe.

Zbroje naturalne. M iędzycząsteczkow e siły przyle gania z u ż y tk o w a n e z o sta ły na całej rozciągłości d r a b in y zwierzęcej do b u d o ­ w a n ia wałów ochronn y ch , lub b ro n i za­

czepnej: skóra, i n k r u s to w a n a k rzem ion k ą,

lub solami wapiennem i, sz kie let z e w n ę trz ­ ny szkarlupni, sk o ru p y chity no w e s ta w o ­ nogów, m ineralne i konćhiolinowe m uszle mięczaków, p o k ry cia z łusk, piór i w ło­

sów kręgow ców , dzioby lub szczęki, uzbrojone w zęby tnące, piłujące, h a c z y ­ k o w ate i t. p., kleszcze i pazury, żądła i kolce, macki, przyssaw ki i t. d. — oto n a tu r a ln e środki, osłaniające ciało zw ie­

rzęce przed n ieb ezp ieczeństw em zewnętrz- nem. Lecz obok nich widzim y tworzenie p a n c erz y i uzbrojeń sztucznych . Zwie­

r z ę ta m iękkie, w b r a k u s k o ru p y lub m u ­ szli n a tu ra ln e j, b u d u ją sobie p och w y — czasowe lub s ta łe — z p iask u i ka m yk ó w , ta k np. osłonice, głowonogi, pierścienice- rurów ki; t u zaliczyć trz e b a kokony j e ­ dwabników , pochw y n ie k tó ry c h larw, w o ­ skowe kom órki pszczół, sieci pająków i t. d.

Lepki płyn, śluz, w yd zielany przez m ię ­ czaki i inne zw ierzęta — m a również znaczenie ochronne.

Ta sa m a konieczność ob ron y i walki

w y tw orzyła zjaw isko k o m ensalizm u , b a r ­

dzo wśród z w ie rz ą t częste. Mały krab

P in n o th e re s z a m y k a się w muszli ż y w e ­

go om ułka i p rze b y w a w idealnej z nim

zgodzie. J a m ę s k rzelow ą lub u s tn ą wielu

(2)

578 W SZECHSW IAT JVs 37 r y b z a m iesz k u ją m no g ie sk o ru p ia k i, p i e r ­

ścienice, a n a w e t d robne r.ybki. Nie b ę ­ dziem y t u szerzej opisyw ali z n a n eg o p r z y k ła d u w spółżycia B e r n a rd a p u s t e l n i ­ ka z u kw iałem (Adamsia). P a s o rz y tn ic - tw o zw iązane j e s t z k o m ensalizm em s z e ­ r e g ie m form przejściow ych. Stan o w i ono ró w n ież j e d n ę z po sta c i ob ro n y p rze d zagład ą.

P r o b le m a t w z r o s tu ciała u zw ierząt, p o s iad ający ch t w a r d e p rzy k ry c ie , b y w a r o z s trz y g a n y w ro z m a ity sposób. Gdy sk o ru p ę tw orzy m o za ik a z lic z n y c h z e s t a ­ w ionych ka w a łec z k ó w , w y s ta rc z a , b y k a ż d y z n ich w z ra sta ł przez dołączanie się c z ąstec z e k , zarów n o do pow ierzchni, j a k i do brzegów . W ten sposób rośnie sk o ru p a jeż o w có w i żółwi. Muszla m i ę ­ czaków b rzu c h o n o g ó w te o re ty c z n ie je s t osłoną s to ż k o w a tą p u s tą , sp ira ln ie z w i ­ n ię tą wkoło osi. Tu w z r o s t o d b y w a się na poziomie otw oru , lu b otw a rte j p o d ­ s t a w y sto ż k a ,, k t ó r y w y dłu ża się, tw o rzą c nowe s k r ę t y spirali. R ów nocześnie d a ­ w n a część m uszli g ru b ie je . Muszle m a ł­

żów rosną rów nież b rze g a m i wolnemi, g r u b ie ją c ró w no cześnie n a po w ie rz c h n i w e w n ętrzn e j.

S k o ru p a s ta w o n o g ó w nie może w z r a ­ sta ć w ten sposób. J e s t t o p a n c erz zmi- neralizo w any , n iero zciąg liw y , p r z e s z k a ­ d z a ją c y w z ro sto w i, zw ierzę m usi go z m ie ­ niać. W itz o u w y k azał, że linien ie u h o ­ m ara , r a k a , l a n g u s t y z a czy n a się od u t w o ­ r ze n ia się pę k nię c ia p o p rzecznego n a grzbiecie zw ierzęcia, pom iędzy p ie rw s z y m p ie rśc ie n ie m odw łok u , a sk o ru pą , p o k r y ­ w a j ą c ą p r z e d n i ą część głow otułow ia.

P rzez tę w ą z k ą i j e d y n ą szczelinę p rzejść musi całe ciało h om ara, z w y r o s tk a m i, m ack am i, k leszczam i, no g a m i i skrzela- mi. Zw ierzę u w a ln ia n a p rz ó d p rze d n ią część ciała, w y c ią g a kleszcze i łap k i z ich skorupek. W dnie, p o p rze d z a ją c e l in i e ­ nie, p rz y le g a n ie po m ięd zy ciałem a s k o ­ r u p ą zm n ie jsz a się w s k u t e k p o ja w ie n ia się m iędzy nimi n a w p ó ł p ł y n n e j g a la re ty . Pom im o to j e d n a k , h o m a r z t r u d n o ś c ią p r z e s u w a kleszcze przez w ą z k i k a n a ł p ie rw s z y c h sta w ó w łapy, n ie k ie d y też z w ie lk ie g o w y siłk u łapy z o s ta ją o d e r w a ­ ne. N ajczęściej w szakże h o m a ro w i u d a je

się wyzw olić zupełnie p r z e d n ią część ciała; w y s u w a się on przez szczelinę g rz b ie to w ą , zbolały i zmęczony. Dla w y ­ dobycia tylnej części ciała w y k on yw a n a ­ gły sk o k naprzód, w y c ią g a odwłok i o d ­ r y w a go od d a w n y c h osłon.

U owadów p ro b le m a t w z ro s tu ciała roz s tr z y g a się w sposób analogiczny. L i ­ n ienie dotyczę tylko larw; owad dosko­

n a ły nie zm ienia sk ó ry i nie rośnie, z a ­ c h o w u je tę sarnę wielkość, n a w e t żyjąc po k ilk a lat, j a k np. królowe pszczół i m rów ek. Z re sz tą większość owadów żyje zaledwie k ilk a dni, lub k ilk a godzin.

N iek tóre m oty le nie je d z ą nic przez ciąg sw e g o ż y w o ta powietrznego.

Ił. Energia cynetyczna. S iła i szybkość r u ­ chów napastniczych i obronnych. R uch y są spow odow an e przez działanie mięśni, k t ó ­ re, k u rc z ą c się, zbliżają sw e p u n k ty p r z y ­ czepienia i w p ro w a d z a ją w ruch narząd y, do k tó ry c h są p rzytw ie rd z o ne . Poniew aż m ięśnie s k ła d a j ą się z w łókien j e d n a k o ­ w ych, a więc z j e d n o s t e k podobnych, ja- s n e m j e s t , że siła ich, m ierzona ciężarem P, k t ó r y ich k urczliw ość będzie ró w n o ­ w a ż y ł—zależy od ilości włókien, t w o r z ą ­ c y c h m ięsień i j e s t pro p o rc y o n a ln a do je g o p r z e k r o ju poprzecznego. Szerokość zaś ru c h u , t. j. wysokość H, na j a k ą m ię ­ sie ń może podnieść ciężar P, będzie za­

leż n a od długości mięśnia.

T a s a m a w a g a m ię śn ia w y k o n a pracę o w a rto ś c i stałej: P x H ~ C . Lecz m ię­

sie ń g r u b y i k ró tk i podniesie znaczny ciężar P na n ie w ie lk ą w ysokość h, g d y ty m c z a s e m m ięsień długi i cienki po d ­ n iesie m a ły ciężar p na znaczną w y s o ­ kość H.

P X h = C ; pX H— C; P X h = p X H . Z a s a d a pow yższa m a liczne z a sto s o w a ­ nie w ekonom ii zwierzęcej. Ruchom o m ałej skali, j a k np. szczęk naszych, odpow iad ają m ięśnie k r ó tk ie i gru b e, b a r ­ dzo silne. R uchy n a szy c h członków w y ­ k o n y w a n e są przez m ięśnie długie, n i e ­ z b y t g r u b e o wielkie] a m p litu d z ie i ś r e d ­ niej sile.

Z tej samej p rzy c z y n y d rob n e z w ie ­

rzę ta m ają pozornie siłę znacznie w iększą

od z w ie rz ą t dużych. Siła konia, w a ż ą c e ­

(3)

JMs 37 WSZECHŚWIAT 57d go 600 kg, m ierzon a d y n a m o m e tre m Re-

g niera , sta n o w i 2/3 j e g o wagi, tj. 400 kg.

S ą chrabąszcze, ważące 1/6 g, k tó re m ogą zrów no w aży ć 10 g, t. j. w a g ę 66 razy w ięk szą od swojej. Zjaw isko to tłu m a ­ czy się w p r o s ty sposób. Zw ierzęta małe po siadają b ardzo k ró tk ie mięśnie, o ol­

brzym iej ilości włókien na je d n o s tk ę w a ­ gi. Gram m ię śn ia ch ra b ą sz cz a podniesie 100 g na p rze strz e n i 1 cm w ciągu s e ­ k u n d y ; m ięsień k on ia przezw ycięży opór 1 g na p r z e s trz e n i 1 m (na sek.). W obu ra z a c h p r a c a będzie jedn aka:

100 g X 1 cm = 1 ^ X 100 cm■

L ic zb y te oczywiście nie są ilu s tra c y ą ścisłą, gdyż niem ożn a p oró w n yw ać zw ie­

r z ą t ta k oddalonych. A b s o lu tn a siła m ię ­ śni ( t.j. ciężar, k tó ry 1 cm 2 m ięśn ia m o ­ że zrów noważyć) zm ienia się w zależno­

ści od g a t u n k u zwierzęcia: 9 —10 kg dla łydki człow ieka, 3 kg dla m ięśni żaby i 1 kg dla m ięśni kleszczy skorupiaków , m ięśnie m uszli o s tr y g m a ją silę 6 —8 kg na 1 cm3; m ięśnie z w ie rz ą t n iższych są słabsze od naszych.

S zy bko ść r u ch ó w sta n o w i p otężny ś ro ­ dek w walce o byt. M inim um czasu, u p ły w a ją c e g o po m ięd zy napaścią, a r u ­ chem obrony, t a k zw. czas stra c o n y , z a ­ leży od s z ere g u zja w isk fizyologicznych, o d p o w ia d a ją c y c h p e w n e m u stop n io w i iner- cyi lub len is tw a n a szych n a rz ą d ó w n e r ­ w ow ych i m ięśniow ych. W y p ra c o w a n ie w mózgu a k tu woli w y m a g a bardzo o k re ­ ślonego czasu, p rz e k ra c z a ją c e g o 1/10 sek.;

przeniesienie rozkazu z m ózgu do mięśni drogą n e rw o w ą o d b y w a się z s z yb k ością 50 m, na 1 sek. W reszcie m ięśnie m uszą w yjść ze s ta n u bierności, co również czas zabiera.

W ym ierzon o wedle m eto d y H elm holtza (1850) te n czas straco ny; w te n sposób m ożna oznaczyć sz y b k o ść d z ia ła n ia woli lub p o dniety n a n e r w y ru ch o w e . W y n o ­ si to n a seku nd ę:

u człow ieka i ssak ów 4 0 - 5 0 m

» ża b y 30

„ h o m ara 6 — 10 „

„ krocionogów 2 1,/2 m i i 20 cm

„ mięcz.-głow. i b rzuc h . 4 — 1 m i mniej

„ szczeżui 1 cm.

Poniew aż rozm iary z w ie rz ą t niższych są d robne — ich „czas s t r a c o n y “ nie m a p raw ie znaczenia. Byłoby j e d n a k inaczej, g d y b y skorupiaki, lub mięczaki d o się g a ły wielkości wieloryba. P o d n ie ta r u c h o w a dochodziłaby do m ięśni po k ilk u n a s tu s e ­ k u n d a c h . S k o ru p ia k ta k i s ta le b y się w w al­

ce spóźniał.

Autotom ia, czyli okaleczenia obronne. U c ie ­ czka j e s t również środkiem obrony. Gdy różne sposoby zawiodą, g d y zwierzę zo­

s ta je złapane, n ie k t ó r y m —pozostaje o s ta ­ teczne wyjście: złam anie s c h w y ta n e j k o ń ­ czy ny i ucieczka. Padalec, ja s z c z u rk i lam ią ogon; skorupiaki, ow ady i p a ją k i—

łapy; gw iazdy m orskie — ram io n a. K rab może w te n sposób kolejno stra c ić w szy­

stk ie łapy. Złamanie u z w ie rz ą t ty c h m a siedlisko w środku 2 go s ta w u (licząc od ciała) i idzie wzdłuż istniejącej ju ż bró- zdy. W ykazano doświadczalnie, że u k r a ­ ba m artw ego lub ze sp araliżow anym s y ­ ste m e m nerw ow ym , łapy są bardzo o d ­ porne i m ogą znieść ciągnienie = 100 - kro tn ej wadze ciała. Z łam anie zatem j e s t wyw ołane przez r u c h czynny. Krab sam łamie łapę przez sk u rc z e n e rg icz n y m ię ­ śnia, specyalnie do tego służącego. Cie­

kaw e, że auto tom ia j e s t a k te m czysto od ­ rucho w ym ; wola zwierzęcia w nim nie uczestniczy. Odbyw a się on bowiem n a ­ w et po w y rw a n iu węzłów m ózgow ych, lub po p ozbaw ieniu zwierzęcia czucia, lecz w tedy, g d y n e rw p o dw ó jny łapy zo­

s ta je podrażniony przez uszczypnięcie, p rzy du szenie, lub in n y czynnik. J e s t to zatem m echanizm n e rw o w y ślepy. Ranę autotom iczną z a m y k a spe cya ln a błona.

Dodajmy, że najczęściej członek stra c o n y r e g e n e r u je się szybko. Podob n y c h a r a k ­ te r r e ile k s u nerw ow eg o m ają a u totom ie u in n y c h zw ierząt, np. pozbyw anie się podczas napaści przez n ag ie m ięczaki m orskie (Aeolis, T ethys) m ię sisty ch b r o ­ d aw ek g rzb ietow ych. W podobnych oko­

licznościach h o lo tu ry e w y r z u c a ją w n ę t r z ­ ności.

Udawanie śmierci. W iele owadów, p a ją ­

ków, skorup iaków p a d a lub zwija się

w kulę, ud a ją c , że są nieżywe. N iek tóre

mięczaki n ieru c h o m ie ją , s y m u lu ją c m a r t ­

wotę.

(4)

580 W SZECHSW IĄT -N° 37

III. Energia akustyczna. Dźwięk. Głos.

W y daw anie głosu i dźw ięk ó w ma zn a cz e ­ nie fizyologiczne; s p o ty k a się u w ielu ow ad ów i u w ięk szo ści kręgow ców.

O w ad y p o w ie trz n e b rzęczą w s k u t e k p o ­ r u s z a n ia s k r z y d ła m i (m u cha w y k o n y w a 330 p o ru sz e ń n a se k u n d ę, b ą k — 246, p s z c z o ł a — 190, osa — 110 . Marey). W ł a ­ ściw y głos o w adó w j e s t dźw iękiem w y ż ­ szym , w e d łu g L a n d o isa i B u r m e i s tr a po ­ chodzi on z d r g a ń m ały ch b la s z e k s k ó r ­ n y c h , leż ą c y ch n a poziomie s ty g m a tó w . U k o n ik ó w poln ych d r g a rodzaj błony b ę b e n k o w e j, p rz e c ią g n ię te j na s tro n ie g r z b ie to w e j pom ięd zy tu łow iem , a o d w ło ­ kiem . C h a r a k te r y s t y c z n e , o s tre d ź w ię ­ czenie s a m c ó w u w ie lu o w ad ó w pochodzi z m ec h a n iz m u , p o do b neg o do koła z ę b a ­ te g o S a v a rta : c h ity n o w y w y s tę p s k ro b ie z ą b k o w a tą lub r o w k o w a tą p o w ie rz c h n ię błonki, n a p rz e c iw k tó re j leży; s t ą d to n y n a d z w y c z aj o s tre (3 000 — 4 000 n a sek . u ś w ie rsz c za w e d łu g K re id la i Regena).

U skoczków w y p u k ło ś ć c h ity n o w ą t w o - r z y w y s t a ją c a ż y łk a s k rz y d e ł, o n ią p o ­ c iera się s z ere g z ąbków , o sa d z o n y c h na spłaszczonej p o w ie rz c h n i u d a ła p e k t y l ­ n y c h . W ie lk ie zielone k o n ik i polne w y ­ d a ją d źw ięki, p o c ie rają c b r z e g ch ity n o - wry, o b r a m o w u ją c y część p ra w e g o s k r z y ­ dła, o b r ó z d k o w a ty w y s tę p s k rz y d ła le ­ wego. Ś piew ś w ie rs z c z y p o chodzi z p o ­ c ie r a n ia k ra w ę d z i sk rz y d e ł o siebie.

Co do m echan izm u, po w o du jącego k r z y k tru p ie j g łó w k i (A c h e ro n tia a tro p o s), n ie ­ m a jesz c ze zgody. C hrząszcze z g a t u n k u A n o b iu m w y d a ją dź w ię k t y k - t a k z e g a r o ­ wego.

I s tn ie je n iew ie lk a liczb a ry b , w y d a j ą ­ c y c h dźw ięki, lecz d o ty c h c z a s są m ało z ba dan e .

W ęże, j a s z c z u r k i , k ro k od y le, płazy i ss a k i w y d a j ą dźw ięki n a s k u t e k w ibra- ćyi w k r ta n i. P ła z y i ss a k i b y w a ją z a ­ o p a trz o n e w k ie s z e n ie —rez o n a to ry . U p t a ­ k ó w dź w ię k i tw o rz ą się w k r t a n i dolnej, z n a jd u ją c e j się n a poziomie połączenia o s k rz e li z tch a w ic ą .

U w iększości z w ie rz ą t głos m a z n acze­

nie w s to s u n k a c h społecznych, r o d z in ­ n y c h i płciowych. Niekiedy b y w a n a r z ę ­

dziem obrony: przeraża, dem oralizu je i o d ­ dala przeciw nika.

W o s ta tn ic h c z asa c h pojawiło się tw i e r ­ dzenie, że m ow a a r t y k u ło w a n a nie j e s t c e ch ą wryłącznie ludzką, lecz istn ieje w z a cz ą tk u u m ałp c z łe ko kszta łtny c h , a n a w e t u psów.

IV. Energia promienista. Światło.

Tworzenie energii promienistej. Z w ierzęta m o rsk ie z ró żn y c h s k u p ie ń zoologicznych, j a k np.: noctilu ca, m eduzy, sk o ru piak i, r y b y , polipy, ro b ak i, osłoniće (pyrosom a), s z k arłu p n ie , m ięczaki—świecą. P o m ięd zy m ie s z k ań c a m i lą d u w yliczyć m ożna ty lko k ilk a okazów fosforescencyi: krocionogi, o w a d y (robaczki św iętojańskie, Lam py- ris s p le n d id u la , L uciola italica; tro p ik a l­

ne: P y r o p h o r u s noctilucus). Na 1007 r y b g łę b in o w y c h 112 g a tu n k ó w, t. j. zaledw ie V, posiada blaszk i fosforyzujące. Odcień ś w ia tła t y c h z w ie rz ą t b y w a n iebiesk aw y , zielonawy, biały.

Pochodzenie światła. Ś w iatło e m a n u je ze s p e c y a ln y c h n a rz ą d ó w gruczołowych, k t ó ­ r y c h k o m ó rk i w y t w a r z a j ą szczególną sub- s ta n c y ę ś w ie tln ą , jeszcze niew y odrębn io- ną. K o m b in a c y a tej s u b s ta n c y i z tlen em w o becności wody, j e s t p raw do p odo b nie w a r u n k ie m sine qua non zjaw iska. N a ­ r z ą d y fosforescencyi such e p r z e s ta ją ś w ie ­ cić; lecz p roszek z n ich zmoczony w po ­ w ie tr z u ś w ie ci znowru. W y d z ie la n ie się ciepła podczas fosforescency i j e s t z u p e ł­

nie n iez n a c zn e (*np. św iatło ow adów t r o ­ p ik a ln y c h daje 400 ra z y mniej ciepła niż płom ień o tej samej sile świetlnej). Lan- gley, V e ry i Pfeffer uw ażają, że to „zi­

m n e" św iatło zw ierzęce j e s t najekono- m iczniejszą posta c ią ośw ie tle nia n a t u r a l ­ nego.

R. Dubois z b u d o w a ł p ierw sz y lam p y b a k te r y a l n e , t. j. zb iornik i szklane, w y ­ p e łn ia n e hodo w lą B a c te r iu m phospho- re u m . N a w y s t a w i e 1900 r. w' P a r y ż u j e d n a z sal byia w ten sposób ośw ietlo­

na. Siła te g o ś w i a tł a j e s t j e d n a k bardzo

staba; p róby z a sto so w a n ia go do f o to g r a ­

fow ania i do la m p e k g ó rn ik ó w — nie u d a ły

się. G adeau de K erville opisuje, że Plo-

ceu s b a y a in d y js k i um ieszcza e la te r y d y

ś w ie tln e u w e jścia do swTego gniazda,

(5)

M 37 W SZECHSW IAT 581 bądź ja k o d ro go w sk az dla siebie, bądź

dla od straszen ia węży.

Pożytek ekologiczny fosforescencyi. Światło, w ydzielane przez n a rz ą d y fosforyzujące, zastępuje zw ierzętom głęb in o w y m o ś w ie t­

lenie n a tu r a ln e . Inaczej istn ien ie oczu, nieraz olbrzym ich, u zw ierząt, ż y jący ch w zupełnej ciemności, nie m iałoby z n a ­ czenia. P h o to b le p h a ro n p a lp e b r a tu s ( ry ­ ba), oprócz la ta rn i, m a reflek to r, u tw o ­ rzony przez w a r s tw ę k r y s z ta łó w śm iecą­

cych i rodzaj zasłony, k t ó r ą może dowoli przesłaniać światło. N a r z ą d y fosfores- cencyi zw ie rz ą t po w ie rz c hnio w y c h m ają pewno znaczenie p rz y n ę ty , w dzień św iecenie u sta je . W iadom o, że światło przy c iąg a wiele z w ie rz ą t m o rsk ich ( r y ­ ba c y k o r z y s ta ją z tej właściwości; dla p rzyw abienia ryb, k r e w e te k i t. d. u m ie ­ szczają n a brzeg u łodzi pochodnię. R y ­ ba c y z A rc h ip e la g u M alajskiego ja k o św ia tła u ż y w a ją n arządó w fosforescencyi, o d jęty c h ry b o m Anomalops). U n ie k tó ­ ry c h zw ierząt, z a o p atrz o n y c h w n a rz ą d y parzące, św iecenie z a stę p u je b a r w y w i­

doczne i służy do od dalenia n ie p rz y ja ­ ciela. U owadów fosforescencya m a zn a ­ czenie płciowe; u i n n y c h z w ie rz ą t j e s t zapewne n a s tę p s tw e m r e a k c y j katabołicz- n y c h o rg an iz m u i nie p rzyn o si szczegól­

n y c h korzyści (b ak te ry e , sk o ru p ia k i itd.).

Podobieństwo ochronne, M im etyzm . W c h ł a ­ n ianie i odbijanie ś w ia tła słonecznego od po w ierzchni ciała zw ierzęcego w y t w o ­ rzyło sz ere g c ie k a w y c h zjaw isk.

Homochromia stała. Zw ierzęta, zam iesz­

k u ją c e ś ro d o w isk a z a b a rw io n e jednolicie na znacznej przestrzeni, p r z y jm u ją barw ę tego środow iska. N iedźw iedź biały, lis niebieski, zając polarny, k u r a śnieżna i t. p. m ieszk ańcy okolic a r k ty c z n y c h są b a rw y białej, p r z y n a jm n ie j w zimie. Strój śn ie ż n y o c h ra n ia j e w walce o byt; p o­

zw ala zbliżać się do zdobyczy, nieb ęd ąc w idzianym . Lew, szakal, wielbłąd, ga- zella są popielato-żółte, j a k g o rąc e piask i ich ojczyzny. T a „ b a rw a p u s t y n i “ j e s t c h a r a k te r y s ty c z n a dla f a u n y A rabii i S a ­ h a ry . Z w ierzęta wodne s ą prze jrz y ste , j a k woda, w k tó re j p rze b y w ają . D robne ssaki, z a m ie s z k u ją c e pola u p r a w n e , j a k np. chomik, suseł, łasica, z a ją c — m ają f u ­

te rk o koloru ziemi. B a rw y zielone są częstą w łaściw ością owadów, gadów, p ł a ­ zów, ż y jący ch w traw ie, lub na liściach.

Ten rodzaj p rzy sto so w a n ia is to t żyw ych widzim y zresztą na każdy m kroku. Z w ie ­ r zę ta o sukni j a s k r a w e j, p rzy c iąg a ją ce wzrok, zabezpiecza sm ak w s t r ę t n y mięsa, albo p rz y k ry zapach. W allace i Bates badali te z ja w is k a i u w a ż a ją b a rw ę j a ­ s k ra w ą za znak zapobiegaw czy, służący dla odróżnienia od g a tu n k ó w ja d a ln y c h .

Mimetyzm, specyalny. P o d o b ie ń stw o z w ie ­ rząt do przedm iotów otaczających r o z c ią ­ g a się n iekiedy do szczegółów: motyle nocne b y w a ją podobne do u łam ków k o ­ ry; m otyle dzienne — do zeschłych liści;

gąsienice p ro sto sk rz y d ly c h up odobniają się do ło dy g zboża, lub zeschły ch g a łę ­ zi; szarańcza — do k a w a łk ó w kamieni;

P h y llium siccifolium z J a w y m a ba rw ę i k s z ta łt liści.

M imetyzm zmienny. N ie k tó re zw ie rz ę ta udoskonaliły proces hom ochrom ii i z m ie ­ n iają barw ę równolegle do zmiany, j a k a zachodzi w środow isku, w k tó re m żyją.

G ronostaj i wiele zw ie rz ą t s y b e ry js k ic h , zając b iegu no w y i in. są białe j e d y n i e w zimie. Na w iosnę białe uw łosienie zo­

s ta je z astąpione fu te rk ie m b a rw y ziemi.

Zm iana ta o d b y w a się stopniowo w cią­

g u paru tygodni. Ryby, gady, płazy, s k o ­ r u p ia k i i m ięczaki p osiadają tę w ła ś c i­

wość w s to p n iu n a dzw yczajny m . Najkla- s y c zn ie js z y m p rzy k ła d em j e s t kam eleon.

Zm iany z a b a rw ie n ia pochodzą od k u r c z e ­ nia się i rozszerzania chrom atoforów . C hrom atofory są to um ieszczone w s k ó ­ rze m ałe kieszonki, n a p e łn io n e s u b s ta n - cyą b a rw n ą : czarną, bronzow ą, żółtą itd.

Gdy kieszenie te są skurczone, s ta j ą się p raw ie niew idoczne, j e s t to faza j a s n e g o z a b arw ie n ia skóry; rozszerzone — tw o rz ą c ie n k ą w a r s tw ę ba rw ną , — j e s t to faza ciem nego zabarw ienia. Z m ian y te z a ­ chodzą pod w pływ em s y s te m u n e rw o w e ­ go, dzięki m echanizm owi reflek sy jn em u , którego p u n k te m w y jś c ia j e s t działanie św ia tła kolorowego n a oko zwierzęcia.

Ośmiornice, sepie p osia d a ją zbiorniki a tr a m e n tu , k t ó r y m ogą w y le w a ć w cza­

sie ucieczki, lu b gdy s ą n a p a sto w a n e .

A t r a m e n t te n tw orzy w wodzie nieprze-

(6)

582 W SZECHSW IAT ' JS& 37

n ik liw y obłok. S epioła łączy działanie c hrom ato forów z w y le w a n ie m a tr a m e n tu . Gdy pły w a n a p ia s z c z y s te m dnie w peł- n e m słońcu, j e s t ja s n a ; ścigana, ciska a tr a m e n t , k t ó r y j a k czarn y obłoczek o k r y ­ w a je j ślad. Syfonofory i k ilk a m ięcza­

ków n a g ic h w y d z ie la ją za najlżejszem d o tk n ię c ie m obłok p ły n u czerwonego, lub żółtego, czyniąc w odę n ieprzezro czy stą.

M im etyzm właściwy. M im ikry. Z d u m ie w a ­ j ą c e pod obieństw o n ie k tó ry c h m u ch do

bą k ó w u ła tw ia im w la ty w a n ie do gniazd bą k ó w i s k ła d a n ie w nich j a j. L arw y, zrodzone z tych j a j, z ja d a ją miód i z a ­ p asy, przezn aczo n e dla p o to m s tw a g o sp o ­ darza. K ażdy g a tu n e k bąk ów posiada sw ego d w u s k r z y d łe g o w yzyskiw acza.

W iele owadów d w u s k r z y d ły c h u p o d o b ­ nia się do b ło n k o sk rz y d ły c h , z a o p a trz o ­ n y c h w żądło, b ro n ią c się p rzez tę symu- lac yę od n a p a śc i ow adożerców . Motyle z g a t u n k u Sesia m a ją k s z ta łt, b a rw ę i w y ­ g lą d os; wielkie m u c h y bronzow e (Eri- s ta lis tenax), k tó re w lecie k r ą ż ą nad k w ia ta m i, są ba rd z o do pszczół podobne;

do wężów j a d o w i t y c h u p o d o b n iają się p e w n e żmije nieszkodliw e.

W iele z w ie rz ą t dla odparcia w ro g a p r zy b ie ra w yg ląd g roźn y , podnosi sie rść lub pióra, z g rz y ta zębam i i t. d. Rogi g ą s ie n ic „ in e r m e s “ s y m u l u j ą b ro ń s t r a s z ­ liw ą, podobnie kolce i ostrza, p o k r y w a ­ j ą c e p a n cerz n i e k t ó r y c h chrząszczy. G ą ­ sienice H a r p y a w y rz u c a ją nici czerwone, g d y j e niepokoją. Motyl Sph in x z a w d z ię ­ cza s w ą n a z w ą w y glądo w i, k t ó r y m a j e ­ go gąsienica, s y m u lu ją c a zwierzę, p r z y ­ g o to w u ją c e się do walki. Sepia n iep o k o­

j o n a u k a z u je dwie c z a rn e k rą g łe p lam y n a grzbiecie; s y m u l u j ą one oczy ja k ie g o ś f a n ta s ty c z n e g o zwierzęcia.

W e d łu g a rt. Leona Fredericqa w S c ie n tia (R iv ista di scienza) 1 /V II 1913 roku.

N . M.

(D ok. nast.).

P R Ó B Y Z A S T O S O W A N I A W P Ł Y ­ W U P R O M I E N I R A D U D O B A D A Ń

N A D D Z I E D Z I C Z N O Ś C I Ą .

(D okończenie).

W j a k i sposób j ą d r o uszkodzone przez działanie r a d u zo staje w yelim ino w an e ze zdrowej części ja ja , m ają w y k a z a ć spe- cyalnie te m u pośw ięcone b a d a n ia G. i P.

H e rt wigów.

Dowód c y tolo giczny na parten o gene- ty c z n y rozwój larw , p o w s ta ły c h przez k om b in a c y e j a j a norm alnego i plem nika uszkodzonego prom ie n ia m i rad u, G. H e r t ­ wig p rze p ro w a d z a n a e le m en ta c h płcio­

w y ch jeżow ca. Do zapła d n ia n ia u ż y w a ł s p e rm y w y sta w io n ej przez 12 godzin na działanie radu . J a j a dzieliły się w tedy n a t r z y n ieró w n e blasto m eron y, z czego był ta k i s k u te k , że blastule sk ła d a ły się po połowie z wielkich i m ały c h kom órek.

T akie z jaw isko n a s u w a H e rtw ig o w i myśl, że j e d e n z blastom ero nó w m u siał zostać silniej uszkodzony niż drug i. Po 30—40 g o dzin ach p raw ie w sz y stk ie j a j a giną, n ied oszedłszy n a w e t do s ta d y u m ga- stru li. M ikroskopowo zm iany te rozw o­

jo w e p r z e d s ta w ia ją obraz nadzw yczaj cie­

kawy. J ą d r o p lem n ik a jeżow ca, w n ik n ą w ­ szy do j a j a , nie pęcznieje, ale j a k o zbita g r u d k a c h ro m a ty n o w a z a tr z y m u je się z boku j ą d r a jaja, k tó re w y tw a r z a sobie t y m c z a s e m p rom ien io w an ie i przechodzi w zupełnie n o r m a ln y podział karyo kin e- ty cz n y . Za podziałem jąd ra idzie podział p lazm y. W te n sposób niezm ienione j ą ­ dro p l e m n ik a d o s ta je się do któ re g o ś z dw u b lastom eronów . T akie o brazy są rzad sze, częściej z d a rz a się, że g łó w k a p le m n ik a w ę d ru je dalej i do sta je się w obręb w rzecionka, co p ra w d a pozostaje ona t u ta j znow u j a k o z b ita g ru d k a , ale j u ż sw o ją o becnością w tem te r y to ry u m j a j a p o w o d u je to, że c hrom ozom y z j ą ­ d r a j a j a p r z y b i e r a j ą ju ż ułożenie n ie r e ­ g u la rn e i r o zp a d a ją się częściowo n a zia­

re n k a . W t y m p r z y p a d k u p laz m a nie

dzieli się j u ż i n a s t ę p n y podział, m ający

prow a dz ić do c z te re c h blastom eronó w ,

(7)

M 37 WSZECHSWIAT 583 od b y w a się w je d n e m t e r y to ry u m pla-

zm atycznem . J ą d r o p lem n ik a d otychczas zbite, rozpadłszy się n a n ie re g u la rn e zia rn k a, u k ła d a się j a k b y pom ost między obiem a gw iazd am i m a c ierz y ste m i, w k tó ­ ry c h już niem ożna się d o sz u k ać n o rm a l­

ny ch pętli c h ro m a ty n o w y ch , bo poroz- p a d a ły się n a dro b ne ziarnk a. Jeszcze inne obrazy o trz y m u je m y , g d y j ą d r o plem nika po p ierw szym podziale kary o ki- n e ty c z n y m zespoli się z ją d r e m je d n e g o z d w u blastom eronów . Do tego p r z y p a d ­ k u H e rtw ig odnosi blastule, składające się z m ałych i olbrzym ich kom órek. Te o sta tn ie pochodzą właśnie z tego blasto- meronu, k tó ry s k ład a się ze zdrow ego i chorego ją d r a . W razie u życia do za­

płodnienia sp e rm y , na k t ó r ą działał rad (R I, pa trz wyżej) przez 15 godzin, H e r t­

wig sp o ty k a ł podział przez pączkow anie.

W ty m p rz y p a d k u oba j ą d r a zlew ają się ze sobą i ro sn ą do rozm iarów olbrzymich.

J ą d ro to, w k tó rem s p o ty k a j ą się ziarna silnie się barw iące, a k tó re nasz badacz uw a ż a za wakuole, wydłuża się w stronę obu b ieg u n ó w i często u leg a podziałowi am ito ty c z n em u . Objaw t e n H e r tw ig sp o ­ ty k a ł s tosu n k o w o rzadko, częściej zaś zdarzało się, że ją d r o n a d m ie rn ie pow ięk­

szone w y tw a rz a sobie kilka, 3—4, a n a ­ w e t 5, prom ieniow ać. N a te n c z a s osłonka j ą d r a zanika, p o ja w ia ją się m niej lub wię­

cej w y kształco ne 3 pętle c h rom aty no w e, k tó ry c h ilościowo, j a k tw ie rd z i z całą stanow czością, nie j e s t więcej niż w j ą ­ drze $, c h ro m a ly n a zaś p le m n ik a m a być s k u p io n a w 4 bezpostaciow ych g r u d k ac h , sp o ty k a n y c h tu i owdzie w o bręb ie k t ó ­ regoś z prom ieniow ań. J u ż wyżej w spo­

m niałem , że G. H e rtw ig nie znalazł u j e ­ żowców' p o tw ie rd z e n ia f a k t u stw ie rd z o ­ nego u żab, że po d łu ższem działaniu prom ieni r a d u na plem niki rozwój prze­

biega norm alniej. U jeż o w có w rozwój n ig d y nie wychodził poza kilka b la s to ­ m eronów lub patologicznie zm ienio n ą bla- stulę. Tę niezg od no ść t łu m a c z y w ten sposób, że podczas g d y j a j e żaby potrafi zupełnie w yelim inow ać w p ły w rad em uszkodzonego ją d r a , to n a to m ia s t j a j e j e ­ żowca j e s t w ty m w zględzie bezsilne.

U w aża dalej za p raw d o p o d o b n e , że ja je

żaby może w c iąg nąć z p o w ro tem w y ­ dzielone d rugie ciałko k ieru n k o w e i u z u ­ pełnić niedobór c h ro m a ty n y , niedostar- czonej przez plem nik.

Losy c h ro m a ty n y prom ieniam i r a d u zniszczonej w ja ju żaby opisuje P a u la H e rtw ig w rozprawie, w ydanej o sta tn ie - mi czasy. S tw ie rd z a ona tu ta j, że chora część j ą d r a n ig d y nie zlewa się ze z d ro ­ wą, ale dostaje się zawsze w obręb k tó ­ regoś z blastom eronów i t u u leg a powol­

nej karyolizie. J u ż tu ta j muszę z a u w a ­ żyć, że g d y b y ś m y przy jęli z H e rtw ig a m i tw ierdzenie, że tylko j ą d r o j e s t p rz e n o ­ śnikiem w pływ u prom ieni rad u, to w t a ­ kim razie jąd ro , ulegające karyolizie w k tó ry m ś z późniejszych blastom eronów , m usiałoby u je m n y w pły w przenieść n a te n blastom eron, a przez to i na potomne je g o kom órki. W y n ik n ą ć b y z tego m u ­

siały częścią zdrowe, częścią chore z a ­ rodki, gd y ty m czasem , j a k widzieliśmy wyżej, patologiczny w pływ r a d u odbija się n a całych larw ach, a nie n a ich c z ę ­ ściach.

A b y u su n ą ć wszelkie wątpliw ości, że j ą d r o uszkodzone działaniem r a d u zostaje w yelim inow ane i m a się do czy nienia z p a rte n o g e n e ty c z n y m rozwojem, a nie czem intiem, G. H e rtw ig przeprow adza szereg pom iarów. O pierając się n a z n a ­ ny m fakcie, że liczba chrom ozomów z n a j­

duje się w s to s u n k u p ro sty m do pow ierz­

chni j ą d e r , robi p om iary j ą d e r kom órek w ą tro b y i zwojów n e rw o w y c h z larw k o n tro ln y c h i uszkodzonych radem . P o ­ m iary te dały m u rzeczywiście w ynik p rzezeń oczekiwany, bo sto s u n e k okazał się mniej więcej 2 : 1 . B yłby to n a jp o ­ w ażniejszy dowód, że plem nik uszkodzo­

ny ra d e m pobudza je d y n ie j a j e do par- ten o g e n e ty c z n e g o rozwoju, bo z re sz tą wniosek ten mąci badaczowi f a k t małej żyw otności je g o larw, gdy zna n e są p r z y ­ padki z lite r a tu r y (Delage, S h e a r e r i Lloyd, Bataillon, Loeb i Bancroft), że rozwój bezsprzecznie p a rte n o g e n e ty c z n y pozw ala w y h od ow ać larw y aż do m etam orfozy.

W o s ta tn im czasie Bataillon przez z w y ­

kłe tylko nakłucie j a j żaby, o trz y m y w a ł

rozwój, dający się k o n ty n u o w a ć , aż do

sta d y u m przeobrażenia.

(8)

584 W S Z E C IIS W IA T A r2 37 D o ty c h c za s ro z p a try w a łe m d o św ia d cz e ­

nia, czynione z j a j a m i n o rm aln em i, za- płodnionem i obcą g a tu n k o w o s p e rm ą i u s z ­ kodzon ą p ro m ie n ia m i rad u . Oprócz tego, H e r tw ig w y k o n y w a d o św ia d cz e n ia od ­ w ro tn e. U s z k a d z a r a d e m j a j a i zapład- nia j e n orm alną, choć obcą g a tu n k o w o sp e rm ą .

W tej dru giej s e ry i dośw ia d cz e ń r o z ­ wój dochodzi! do s ta d y u m b la s tu li lub najw y żej g a stru li; badacz nasz powiada, że r a d pozbaw ił j a j e j ą d r a , bo o debrał m u w szelkie ce ch y życiowe, przez z apłod­

n ien ie zaś obcą g a tu n k o w o s p e rm ą o t r z y ­ m ano rozwój a r r h e n o g e n e t y c z n y , k tó ry w e d łu g f a k t u stw ie rd z o n e g o przez prof.

G odlew skiego j u n . n ig d y nie p r z e k ra c z a s ta d y u m g a s tru li.

Ze w z g lę d u n a cie k a w e w y n ik i z a t r z y ­ mam się dłużej jeszcze n a d n ajn ow szą ro z p ra w ą 0 . H e rtw ig a , k t ó r a w o s ta tn ic h d niac h zo stała ogłoszona. Za m a te ry a ł d ośw ia d cz a ln y po służyły m u p r o d u k ty płciowe tra s z k i, k tó re w y s ta w ia ł n a d z ia ­ łanie prom ieni p i y , w y s y ł a n y c h przez p r e p a r a ty rad o w e o wartości:

I = 5,3 mg c z y ste g o R a B r 2

II = 2 0 , 0 „ „ | p re p a ra ty II I = 5 1 , 0 ,, „ ) mezotoru.

P le m n ik i t r y t o n a ośw ietlał n a p rz ó d przez 5 m in u t R I i zm ie n io n e m i przez te cz y n n ik i p le m n ik a m i z a p ła d n ia ł n o r ­ m alne ja ja . P ie rw s z y podział n a dw a b la s to m e ro n y o db ył się n o rm alnie, d rug i spóźnił się j u ż nieco, a koniec g a s tr u la - cyi p r z y p a d ł o 48 godzin później niż n o r ­ m alnie, n ie k tó re zaś wogóle nie o sią g n ę ły s ta d y u m g a s tr u li, w y m ie r a ją c n a s t a ­ d y u m blastuli. P o d m ik ro s k o p e m m ożna s tw ie rd z ić , że pow odem te g o są z m ia n y w s a m y c h k o m ó rk a c h , k t ó r e p r z y b r a w ­ szy k s z ta ł ty k u liste, często z cecham i rozpadow em i, u w a ln ia ją się ze z w ią zk u z in n em i i z a p ełn ia ją j a m ę blastuli.

Po u p ły w ie c z te re c h dni la r w y k o n ­ tro ln e są ju ż w y dłu ż o n e z z a m k n ię ty m k a n a łe m r d z e n n y m , a p rzez r a d u s z k o ­ dzone zaledwie p rz e k ro c z y ły s ta d y u m g a ­ s tr u l i i zdołały w y tw o r z y ć iałdy rdzenne.

Różnice te w rozw oju z k a ż d y m dniem się p o tęg u ją: dość powiedzieć, że n a j s t a r ­

sza l a r w a e k s p e r y m e n ta ln a 9-dniowa, k t ó ­ r a zdołała się u tr z y m a ć przy życiu, odpo­

w ia d a 5-dniow em u zaro dko w i k o n tro l­

nem u.

N iem niejsze z a b u rz e n ia w rozw oju p o ­ w o d u je n a św ie tle n ie ra d e m R I p lem n i­

ków przez 15 m in u t. Z p oczątku, j a k zaw sze, rozwój norm alny, ale j u ż n a s t a ­ d y u m b lastuli o b raz y m ikroskopow e o k a ­ zują, że se tki kom órek, k tó re się w y t w o ­ rzyły, niezdolne są do w y tw o rz e n ia j e ­ d nolitego nabło n k a , dążą do p r z y b r a n ia k s z ta łtó w k u lis ty c h i zwolnienia się od s ą sie d z tw a z innem i. Rzecz j a s n a , że t a ­ kie ro zbieżne dążności k o m ó re k nie p o ­ z w a lają n a rozwój pom yślniejszy.

W e d łu g s c h e m a tu , podanego w yżej, roz­

w oju teg o upośledzonego przez k ró tk ie i słabe działanie prom ieni r a d u należało ju ż a priori oczekiwać; n ie zawiodło r ó ­ wnież oczekiwanie, że silne i d łu g o trw a łe działanie p ro m ie n i p i y rozwój larw po­

praw i; zachodzi to wówczas, g d y p r e p a ­ r a t y m ezotorow e o sile 50,0 mg i 20,0 mg c z yste g o R aB r 2 d ziałają przez 2 — 3 g o ­ dzin. P o c z ą te k ro zw o ju poza n iew ielkiem s późnieniem p rze b ieg a zupełnie n o r m a l­

nie aż do piąte g o dnia. Odtąd oznaki chorobowe, n a z w ijm y je dla k ró tk o śc i ra- dogeniczne, p o tę g u ją się z dniem każdym . P rz e d e w s z y s tk ie m r z u c a się w oczy roz­

dęcie brzuc ha , a przez to ścieńczenie ścian larw y , jej m ała ruchliwość, niedo- ksz ta łce nie p e w n y c h organów , np. luków s krz e low yc h. Poza tem l a r w y te są p r z y ­ n a jm n ie j o V, m n iejsze od kon troln ych.

J a k słabe są to larw y , dość powiedzieć, że n ie m ogą się n a w e t uwolnić od z a m y ­ k a ją c e j j e otoczki g a la re to w a te j i trz e b a j e dopiero s z tu c z n ie z t y c h więzów u w a l ­

niać; u w olnione zaś o k azują b r a k r u c h l i ­ wości lub w y k o n y w a ją n a jw y ż e j r u c h y d rg a ją c e albo kołowe, bo m a ją s ta le s k rz y w io n y ogon to w p raw ą , to w le w ą stronę.

O pierając się n a fakcie p rzez H. Polla

s tw ie rd z o n y m , że j a j a traszki m ożna z a ­

płodnić s p e rm ą s a la m a n d r y i d o p r o w a ­

dzić do s ta d y u m b lastu li, 0 . H e r tw ig p o ­

d e jm u je p o d o b n y e k s p e ry m e n t, j a k syn

je g o G iinther. Z ap ład n ia m iano w icie j a j a

t r y t o n a s p e rm ą s a la m a n d r y , w y s t a w i w ­

(9)

JN6 37 WSZECHSWIAT 585 szy je p rz e d te m n a działanie promieni

p i Y d w u p re p a ra tó w m ezotorow ych, k t ó ­ r y c h siłę wyżej podałem , przez 21/ 4 go ­ dziny. J a k należało się spodziewać z w y ­ ników G. H e rtw ig a , rozwój poszedł poza k ry ty c z n e s ta d y u m b la s tu łi i badacz o trz y ­ m u je larw y, k tó re liczą 30 d n i życia. Są to z arodki p rzew ażnie z w?yżej opisane- mi cecham i chorób „rado genicznych";

j e d n a ty lko larw a, k t ó r a n ajdłużej u t r z y ­ m ała się p rzy życiu, poza sw ą k ró tko ścią praw ie że nie różni się od kontrolnej.

W obec ty c h w y n ik ó w nie u le g a w ą tp li­

wości, że część m a te ry a lu p rzez ojca p rz e ­ k a zanego zarod ko w i z ostała w y e lim in o ­ w ana, a b y to przy p u sz c z en ie , że j ą d r a k o m ó re k larw ty c h m a ją połowę no rm al­

nej ilości c h ro m a ty n y , czyli, j a k badacz w edług n o m e n k la tu r y botanicznej się w y ­ raża, są haploidowe, s t a r a się n a fig u ­ r a c h k a ry o k in e ty c z n y c h w y kazać, że m a ­ m y tylko połowę norm alnej ilości chro- mozomów. Aby u n ik n ą ć zarzutu , że j e s t to w y n ik przecięcia j ą d r a , g d y b y się po­

s łu g iw a ł k o m ó rk a m i z o rg an ó w w e w n ę tr z ­ ny c h , u ż y w a do rzeczo nych p o szu k iw ań kom órek z p łe tw y ogonowej, k t ó r a u 3—4 tygodniow ej la r w y j e s t zupełnie p rzezro­

c z y sta i można ją, po z a b a rw ie n iu in to ­ to k a rm in em b o rak so w y m , całą bez po­

k r a ja n ia b ad a ć pod m ikro sk o pem . U pła­

zów, a więc tak ż e u t ra s z k i w e d łu g b a ­ d a ń F łe m m in g a , Mevesa, R abla i t. d.

j ą d r a z a w ie ra ją 24 chrom ozomów. Otóż g d y b y larw y , po w s ta łe z ko m ó rk i u sz k o ­ dzonej przez r a d i z drow ej, ro zw ija ły się nie z c a łk o w itą ilością c h ro m a ty n y , ale j e j połową, to chrom ozom ów w j ą d r a c h k o m ó re k la rw m u sia ło b y b y ć 12. I r z e ­ czywiście b a d a n ia k o m ó rek w płetw ie ogonowej p o tw ie rd z iły to przypuszczenie, j a k w s k a z u ją podane przez H e rtw ig a fo­

to g ra m y i r y su n k i. Założenie 0. H e r tw i­

ga, że j ą d r a k o m ó re k je g o la rw są h a ­ ploidowe, z n a jd u je rów nież potw ierdzenie w pom iarach k o m ó rek o rg a n ó w w e w n ę tr z ­ ny ch, j a k w ą tro b y , s y s te m u nerw ow ego ce n traln e g o , m ięśni, ciałek k rw i i tk an k i łącznej.

Dla j ą d e r k o m ó re k z rd ze n ia p rzed łu ­ żonego (medulla oblong ata) n a sz badacz obliczył średnicę:

dla k o n tro ln y c h 32,5 [x,

dla e k s p e r y m e n ta ln y c h 23,0 [i.

Stąd objętość (gdy przyjm iem y, że j ą ­ dro j e s t kulą) 185 jj .3 dla k o n troln yc h, 110 n 3 dla e k s p e ry m e n ta ln y c h .

Podobne wyniki dały po m iary z kom ó­

r e k wątroby:

r — 5,95 dla ko n trolnych, 4,65 dla e k ­ sp e ry m e n ta ln y c h .

Objętość zaś — 200,0 dla k ontro lny ch, 100,4 dla e k s p ery m en ta ln y c h .

Obliczenia n a ciałkach czerw onych krw i dały ś re d n ią objętość:

dla k o n tro ln y c h 104,0 [j.3,

dla e k s p e ry m e n ta ln y c h 48,23 ji:i.

Pom iary j ą d e r kom órek m ięśni i t k a n ­ ki łącznej dały w yn iki analogiczne. W s z ę ­ dzie sp o ty k a m y sto s u n e k objętości j ą d e r 1 : 2 , a więc i-liczba chromozomów, w e ­ dług przyjętej reguły, że liczby c h ro m o ­ zomów j ą d e r m a ją się t a k do siebie j a k ich objętości, będzie tw o rz y ła proporcyę i : 2.

P rz y jrz y jm y się pokolei każdem u z ty c h tw ierdzeń.

Niezawodnie czytelnik, śledząc w y n ik i e k sp e ry m e n ta ln e , powyżej kró tko z e b r a ­ ne, doszedł do przekonania, że rz e c z y ­ wiście rad, działając na plem nik, u s z k a ­ dza go ta k dalece, iż o dbiera mu moż­

ność u czestniczenia w procesach ro z w o ­ jo w y c h j a j k a i zdaje się nie ulegać w ą t­

pliwości, że w ciągu rozwoju zostaje z u ­ pełnie w yelim inow an y i rozwój biegnie tylko z połową normalnej ilości c h ro m a ty ­ ny, przekazanej przez ją d r o ja jk a . W n io ­ sek s tą d w y c ią g n ię ty , że m a m y z ro zw o ­ je m p a r te n o g e n e ty c z n y m do czynienia, z d a w a łb y się więc zupełnie słusznym . Cóż m y je d n a k u w a ż a m y za parteno g e- nezę, dziew orództw o?—Są to przyp adk i, w k tó ry c h bez udziału plem n ik a rozwój j a j k a zostaje zap oczątkow any, może to być czemś n o rm a ln em u n ie k tó r y c h zw ie­

rząt, lub też d a je się w yw ołać sztucznie, j a k np. w ty m p rz y p a d k u , kiedy B a ta il­

lon przez proste nak łucie j a j a żaby z a ­

początkow uje rozwój i p ro w a d z i go aż

poza m etam orfozę lub,— w k tó ry c h Loeb

działaniem czynników chemicznych p o b u ­

dza j a j e do rozwoju. W dośw iadczeniach

H e rtw igów rzecz się p rz e d s ta w ia inaczej;

(10)

586 W SZECHSW IAT

N °

37

tu ta j plem n ik p o b u d z a j a j e do rozwoju, a więc p o c z ątk u dziewiczego niema. To zaś, że plem nik, d o s ta w sz y się w obręb j a j k a , nie u t r z y m u je się przy życiu i p ra ­

wie zupełnie u s u w a się od w pływu, a j ą ­ dro je g o nie m a ud ziału w budowie j ą ­ d row ego a p a r a tu zarodka, nie upow ażnia do przyjęcia dz iew orództw a. Ściśle m ó­

wiąc, m a m y tu do czynienia z rozw ojem t e l ik a r y o ty c z n y m (^•^Xvc==żeński, xapóov=

j ąd ro ), o p a r t y m je d y n ie na j ą d r z e żeń- skiem , p rzy czem j e d n a k początek całego ro zw oju doszedł do s k u tk u przez w n i k n i ę ­ cie p lem n ik a do j a j k a . Po d ok ładniejsze i n f o r m a c je w ty m k i e r u n k u odsyłam czy­

teln ik a do r o zp ra w y prof. Godlewskiego z z a k re s u fizyologii rozrodu, będącej obec­

nie w d ru k u , a p rz e jd ę do p u n k t u n a ­ stę p n e g o , t. j. do tw ie rd z e n ia , że p r z e n o ­ śnik iem w p ły w u p r o m ie n i r a d u j e s t w y ­ łączn ie j ą d r o k o m ó rk i płciowej.

R e a s u m u ją c tera z głów ne tw ierdzenia, k tó r e po da ją 0. i G. H ertw igow ie, opie­

r a j ą c się n a sw oich d o ś w ia d cz e n ia c h z r a ­ dem, m o że m y j e ' p odc ią gną ć pod t r z y p u n k ty :

1) W razie i n te n s y w n e g o opromienio- w a n ia p le m n ik a ra d e m i zabicia t y m spo­

sobem j e g o j ą d r a , a n a s tę p n ie u życia go do zapłodnienia n o r m a ln e g o j a j a o trz y ­ m u je się rozwój p a rte n o g e n e ty c z n y , dzie- worodczy.

2) P rz e n o ś n ik ie m w p ły w u r a d u j e s t w yłą c zn ie jąd ro .

3) Cechy dziedziczne p rz e n o s z ą się w yłączn ie zapom ocą s u b s ta n c y i ją d r o w e j.

N ajpo w a ż n ie jsz y m d ow odem n a obronę teg o j e s t fakt, że n a w e t w p r z y p a d k u d ł u g o tr w a ł e g o j o p ro m ie n io w an ia p le m n i­

ków, t. j. p rz e z ^ l2 godzin, nie t r a c ą one sw oich w ła sn o śc i ru c h u . Z i n n y c h do ­ wodów przy to c zę ju ż„ w y ż e j w sp o m n ian y , że w j a j k u i p le m n ik u j e s t n ie ró w n a ilość plazmy, a u szkod zenia, w y w o ła n e przez rad w zaro d k u , s ą ’m im o to j e d n a ­ kie. Trzeci wreszcie_ dowód, to n i e p r a w ­ do po dobieństw o p r z y jm o w a n e przez 0 . i G.

H e rtw ig ó w , by plazm a p le m n ik a m ogła się t a k dok ład nie w y m iesz a ć z p laz m ą j a j k a , ż e b y s p ro w a d zić rów ne u s z k o d z e ­ n ia we w s z y s tk ic h k o m ó rk a c h p o to m ­ ny c h . Co do przytoczonej od p orności

p laz m y plem nika n a w p ły w y radu, to z in n y c h dośw iadczeń H e rtw ig a można zauw ażyć, że daleko k ró tsze opromienio- w anie j a j a pow oduje ju ż polisperm ię i dzielenie się n ie re g u la rn e , barokow e, a więc plazm a m u sia ła zostać w ja k iś sposób uszkodzona, jeś li nie okazuje ju ż t e n d e n c y i do podziałów n o rm a ln y ch . P a ­ u la H e r tw ig podaje znowu, że w y s ta w ie ­ nie n a w pły w r a d u jaj g lis ty końskiej pow oduje podziały ją d r a bez podziału p la ­ zmy; pow odem teg o m usi b y ć c h y b a ró ­ w nież u szkodzen ie plazmy. Nierów na ilość p la z m y w obu e le m e n ta c h płcio­

w y c h ta k ż e nie j e s t o sta te cz n y m dow o­

dem, bo plem nik, k t ó r y m a mało plazm y t rz e b a dłużej w y s ta w ia ć n a działanie r a ­ du, j a k to w idzieliśm y w opisie e k s p e ­ r y m e n tó w , a b y w yw o łać w z a ro d k u ta k ie zm iany , ja k i e p ow oduje ju ż k r ó tk o trw a łe u s z k o d ze n ie radow e ja ja . O s ta tn i dowód j e s t czysto h y p o te ty c z n y , op iera ją c y się je d y n i e n a niemożności przyjęcia przez H e rtw ig ó w możliwości w ym ieszan ia się d o k ład n e g o plaz m y p lem n ik a z plazmą ja ja , g d y ty m c z a s e m z dośw iadczeń i n ­ n y c h badaczów w ynik a, że p rąd y w p l a ­ z m i e / k tó re d o s tr z e g a m y podczas z a pło d­

n ienia, nie pozw alają w y łączać tej m o ­ żliwości.

W ocenie dośw iadczeń H e rtw ig ó w na j e d e n f a k t jesz c ze n a l e ż y zwrócić uw agę:

we w n io sk a ch , k tó re badacze ci w y p r o ­ w a d z a ją ze sw y c h e k s p e r y m e n tó w , n ie ­ d o s ta te c z n ie ro zg ra n ic z a ją oni pojęcie d z ie d z ic z e n ia od w a r u n k ó w n iez b ę d n y c h do n o rm a ln e g o ukształtow ania, em bryo na.

O dziedziczeniu lub n iedziedziczeniu mó­

w ić m ożn a tylko w tenczas, g d y w poko­

le n iu n a s tę p n e m pojaw iły się lub nie po ­ ja w ił y pew ne c h a r a k te r y s ty c z n e dla g a ­ t u n k u lub in d y w id u u m r o Izicielskiego c e c h y i gdy m am y g w a ra n c y ę , że się te z n a m io n a przeniosły za p o śre d n ic tw em e le m en tó w ^ p tc io w y ch . Czy o czem ś po- d o b n e m m ożem y’, m ów ić w d o św ia d cz e ­ n ia c h H e rtw igów ? T u w y w o ły w a n o z a ­ b u r z e n i a działaniem prom ieni rado w y c h w sam ych elem entach;! płciow ych i s tą d o b s e rw o w a ć się d a ły n ie d o k s z ta łc e n ia al­

bo zboczenia rozw ojow e w budow ie za­

ro d k ó w , k tó io się z nich rozwinęły.

(11)

No

37 WSZECHSW1AT 587

P r z y jm ijm y naw et, co zdaniem n a sze m nie j e s t z z upełną stanow czością udow od­

nione, że działanie prom ieni rad o w y c h tylk o i wyłącznie w y w o łu je zm iany w j ą ­ drze elem en tów płciowych, nieupośledza- j ą c a bsolutnie plazm y jaj lub plem ników, to wnioski, k tó re z d o św ia d cz e ń Hertwi-- gów dadzą się w y c iągn ąć, stosow ać się m ogą w yłącznie do roli j ą d r a w k s z ta ł­

tow aniu o rganizm u, a nie w dziedzicze­

niu cech rodzicielskich. Z doświadczeń ty c h w yp a d a m ianowicie, że g d y w j ą ­ drac h elem entów płciow ych w y s tą p ią z a ­ burzenia, w te d y n ie n o rm a ln y j e s t ustrój em bryona, in n em i słowy, że do n o r m a l­

nego u k s z ta łto w a n ia z a ro d k a n iez b ę d n a j e s t nieupośledzona, n iez m ie n io n a s tfu k - t u r a ją d ra .

Tyle tylko i nic poza tem z ty c h e k sp e ­ ry m e n tó w wnioskow ać niewolno.

W litera tu rz e d otychczasow ej z zak re su m ec h a n ik i rozwojowej m am y cały s z ere g doświadczeń, zw łaszcza ty ch, k tó re w y ­ k o n y w a n o dla r o z s trz y g n ię c ia s p ra w y epi- g e n e ty c z n ej lub p refo rm a c y jn e j teoryi rozwojowej. Z doświadczeń t y c h wypada, że uszkodzenie s k ła d n ik ó w plazmatycz- nych j a j a w yw ołuje z m ia n y w s tr u k tu rz e em bryonów .

W iadom o, że często isto tn ie tak ie zm ia­

n y i z abu rzenia w e m b r y o n a c h w ten sposób d a ją się w yw ołać (dośw iadczenia Crom ptona, Wilsona, Pischla i wielu i n ­ nych). Tam w yw o ły w ano j e u szko d ze­

niam i p lazm y j a j , tu H e rtw ig o w ie sp o w o­

dowali to zab u rz e n ia m i a p a r a tu j ą d r o w e ­ go. O ile n o rm a ln e w y k sz tałc en ie m o r ­ fologicznej budow y o rg a n iz m u b r a lib y śm y za p o d sta w ę dziedziczenia, to isto tn ie m o­

żemy powiedzieć, że tu j ą d r o j e s t a p a r a ­ te m n iez b ę d n y m w dziedziczeniu. Ale to j e s t d alsza konk lu zya, niebezpośred- nia, n iedokładnie ścisła, n ie o rz e k a ją c a nic o m onopolu j ą d r a w tejże akcyi. P r z e ­ cież w ten sam sposób w n io sk u ją c , dojść m ożna n a p o d sta w ie b a d a ń u czonych, k tó rz y u s z k ad z a li p ro to p la zm ę jaja , że i je j s t r u k t u r a n ie n a ru s z o n a n iez b ę d n a j e s t do dziedziczenia.

Z tych to powodów w y d a je n a m się, że ta nowa d ro g a b a d a ń n a d dziedzicz­

nością, z a p o c z ą tk o w a n a p rz e ’’ u '” ° iń sk i

i n s t y t u t biologiczny, do celu nie dopro­

wadzi na terenie b a d a ń n a d dziedziczno­

ścią. Nieprzecząc ważności biologicznej w yników ty c h doświadczeń, sądzim y j e ­ dnak, że one nie mogą ro zstrz y g n ą ć ani w y jaśnić p ro blem atu lokalizacyi substan- cyj pośredniczących w ak cyi dziedzicze­

nia.

LITERATURA.

Bataillon E . Le problem e de la feconda- tion circonscrit p ar 1‘im pregnation sans am phim ixie efc la parthenogónóse trau m ati- que. A rcb. de zool. exper. T. 6, 1910.

E . Godlewski (jun.). S tudien iiber Enfc- w ioklungs-E rregung. A rch. f. E n tw . Mech.

T. 33, 1912.

Tenże. Physiologie der Zeugung. Iland- buoh der yergl. Physiol., 1912 i 1913.

H ertw ig G. R adium bestrah lun g unbe- fru c h te te r P roscheier und ihre E n tw iok lu ng naoh B efru eh tu n g m it norm alem Satnen.

A rch. f. m ikr. A n at. T. 77, część II, 1911.

H ertw ig G. Das Schicksal des m it R a­

dium bestrah lten S perm achrom atins im Se- eigelei. A rch. f. m ikr. A n at. T. 79, cz. II, 1912.

H ertw ig G. P arthenogenesis bei W irbel- tieren, heryorgerufen du rch artfrem den ra- dium bestrahlten Sam en. A rch. f. m ikr. A nat.

T. 81, oz. II, 1913.

O. H ertw ig. Die R adium strah lu ng in ihrer W irkung auf die E n tw io k lu n g tierisch er E ier. M itteil. v. 28, V, 1910. S itzungsber.

cl. konigl. P reuss. A kad. d. Wiss. XXXIX, 1910.

Tenże. Die R ad iu m k ran k h eit tierisch er Keimzellen. Bonn, P r. Cohen, 1911.

Tenże. M esothorium yersuche an tierischen Keimzellen, ein exp erim enteller Beweis fur die Idio plasm anatu r der K ernsubstanzen.

M itteil. v. 6, V, 1911. S itzber d. konig.

P reuss. Akad. d. Wiss., X L, 1911.

O. H ertw ig. Allgem eine Biologie. Wyd. IV , Jena, 1912.

O. H ertw ig. V eriinderung der idioplasma- tischen B eschaffenheit der Sam enfaden durch physikalische u nd chem isohe Eingriffe. S itz ­ ber. d. kon. P reuss. A kad. d. Wiss. 20, Y I.

T. X L I, 1912.

Tenże. Y ersuche an T riton eiern iiber die E in w irk u n g b e stra h lte r Sam enfaden au f die tierisohe E n tw ick lu n g . Arch. f. m ikr. A nat.

T. 82, cz. II, 1913.

H ertw ig P. D u rch R adiu m b estrah lu n g heryorrufene Y ertinderungen in den K ern- teilungsfiguren der E ie r yon A scaris mega- locephala. A rch. f. m ikr. A n a t. T. 77, oz.

II, 1911.

(12)

588 W SZECHSW IAT JNIś 37 T aż sam a. Das V e rh a lte n des m it R adium

b e stra h lte n S p erm ach ro m atin s im F rosohei.

A rch . f. m ikr. A n a t. T. 81, cz. II, 1913.

Karol Hesseh, a s y s te n t Z a k ła d u e m b ry o lo g ii U n iw . Ja g .

S P O S O B Y O T R Z Y M Y W A N I A T E M P E R A T U R N 1 Z K 1 C H .

W bardzo wielu razach, g d y chodzi o b a d an ie w p ły w u pew nej t e m p e r a t u r y stałej n a j a k i e ś zjaw isko, m u s im y prze- d e w s z y s tk ie m p r z y g o to w a ć różne k ąp iele o t e m p e r a t u r a c h w y ższych lu b też n iż ­ s z y c h od 0°. Do o tr z y m a n i a kąpieli o t e m ­ p e r a t u r z e wyższej p o s łu g u j e m y się t e r ­ m o sta ta m i. P o s tę p o w a n ie z t e m p e r a t u ­ r a m i w y ższem i od 0 j e s t pow szechnie znane, g d y ż s to s u je się n ieraz w p r a k t y ­ ce życia codziennego, a szczegóły je g o n a jw a ż n ie js z e -są od d a w n ie js z y c h ju ż czasów ustalo ne. Mniej znane sposoby o s ią g a n ia stałej t e m p e r a t u r y , niższej od zera, c h cę p r z e d s ta w ić w g łó w n y c h z a ­ r y s a c h .

T e m p e r a tu r ę zera, to j e s t t e m p e r a t u r ę to p n ie ją c e g o lodu, o t r z y m u je m y g d y lód d o k ład n ie ro z d r o b n im y i p o m ieszam y z wodą; podczas ciągłego m ie sz an ia t e m ­ p e r a t u r a coraz niżej o pad a i po n ie ja k im czasie s ta je się sta łą , r ó w n ą zeru. D u ­ żych k a w a łk ó w lodu b r a ć nie należy, g d yż te m a ją we ś r o d k u zazw yczaj t e m ­ p e r a t u r ę niższą od 0. C iśnienie a tm o s fe ­ r y c z n e n a to p n ie n ie lod u w p ły w u p raw ie n ie w y w ie ra . P o w ię k s z e n ie c iśn ie n ia o ca­

łą a tm o s fe rę o b niża p u n k t to p n ie n ia lodu O 0,007°.

By o trz y m a ć t e m p e r a t u r y niższe od 0°

p o s łu g u je m y się r o z tw o ra m i, wuedząc, że z a m a rz a n ie ro ztw o ró w so ln y c h n a s tę p u j e w t e m p e ra tu rz e niższej, niż z a m a rz a n ie rozpuszczalnika. W e ź m y np. 33 części wra g o w y c h soli k u c h e n n e j i z m ie s z a jm y ze 100 cz. w a g o w e m i ś n ie g u lub drob n o p o tłu c z o n e g o lodu. W t y m p r z y p a d k u z c z ę ś c i m ie s z a n in y tw o rzy się r o z tw ó r soli, c i e k ł y w tem p. 0°.

Do ro z p u sz c z en ia soli, j a k również do sto p ie n ia lodu p o trz e b n e j e s t ciepło. C ie­

pło p o trz e b n e do rozpuszczenia i to p n ie ­ n ia z o s ta je p o b ran e z m ie sz an in y o tac z a ­ j ą c e j, ta k , że się ta ochładza. O chładza­

nie s ta j e się coraz silniejsze dotąd, d o ­ póki nie dojdzie do t e m p e r a t u r y z a m a r ­ za n ia n a s yconego ro z tw o ru soli k u c h e n ­ nej, t. j. do—21,3°. M ieszanina n a s y c o n e ­ go ro z tw o r u soli k u c h e n n e j o tem p. — 21,3° z n a d m ia re m stałej soli ku c h e n n ej i n a d m i a r e m lodu m a własność, że ciepło z o s ta je p o c h łanian e ty lko do topienia lo­

du i ro zp u s z c z a n ia soli. Mamy więc m oż­

ność p r z y g o to w a n ia kąpieli o stałej przez pew ien p rz e c ią g czasu t e m p e ra tu rz e — 21,3°.-

W pod ob ny sposób, u ż y w a jąc różny ch soli, o trz y m a ć m ożna większość m iesza­

n in oziębiających od 0° do — 21,3°. A z a ­ te m m ieszając:

o O

I o

1

o

O

<

n

~ i

O I

o 00 ^

>cT r—1

O T —1 i

d,

1 1 1

1

o £ R R

S N 2 t-i O

- K - *

a tc

.CD

3 a bb

£ R * R * -

n

5

o e

- -

c

o o

10 0 8 9 7 7

GO

O

O rH

+ 1

T + + "1“ * + ctf CP

O iH

o" 8 o* 5 3 §

oo O K <5

O l CO c 3 * - , CC

Sd

bc c3

tsa

o

O 1-H JO 05 o

<M th < m io

(13)

JMł 37 W SZECHSW IAT 589

T e m p e r a tu r ę niższą od — 21,°3 o t r z y ­ m ać możemy, m ie sz ają c 39,5 cz. wag.

r o d a n k u am onow ego ((N H JCN S) i 54,5 cz. wag. a z o ta n u sodowego ( N a N 0 3) ze 100 cz. wag. śniegu. T e m p e r a tu r a takiej kfjpiełi w ynosi — 37,' H. W e w s z y stk ic h ty c h m ie sz anin a ch o ziębiających te m p e ­ r a t u r a d o tąd j e s t stała, dopóki sól i lód z n a jd u ją się w na d m ia rz e . Również dla stałości t e m p e r a t u r y trz e b a koniecznie silnie mieszać, b y znieść m iejscow e p o d ­ wyższenia te m p e ra tu r. Je ż e li idzie o ozię­

b ianie m ały ch ilości, to, u ż y w a jąc do m ieszanin oziębiających na c zy ń próżni- cow ych D e w a r a (t. j. n a c z y ń o podw ój­

n y c h ścianach, m ię d z y k tó re m i j e s t próż­

nia) w celu p o w s trz y m a n ia dz ia łan ia c ie ­ pła z e w nętrznego , — m a m y zupełnie stałe i d łu g o trw a łe oziębienie.

Jeszcze w in n y sposób m ożem y stoso ­ w ać ro ztw o ry n a sy co n e soli do o trz y m a ­ nia s ta ły c h t e m p e r a t u r nizkich. W ty m razie p o trz e b n a je s t d r u g a kąpiel o n iż ­ szej te m p e ra tu rz e .

Prz e jd ź m y do bardziej nizk ich t e m p e ­ r a tu r . T u ogólnie u ż y w a n y m środkiem oziębiającym j e s t śn ie g bezw o dn ik a w ę ­ glow ego (C 0 2). Ś n ie g ta k i najłatw iej otrzy m ać, gdy na r u r k ę w y lo to w ą bom by z ciekłym b ezw odnikiem nało ży m y w o r e ­ czek j e d w a b n y . Gdy o tw o rz y m y k ra n ru rk i, n a s tę p u je r a p to w n e silne p a ro w a ­ nie części cieczy, co w y w o łu je obniżenie się t e m p e r a t u r y do tego stopnia, że w o­

r e k n a p e łn ia się ś n ie g ie m bezwodnika węglowego. Śn ieg te n szyb k o p a ru je pod ciśnieniem atm o sferycznem , nieprzecho- dząc w ciecz, a z a te m sub lim uje. T e m ­ p e r a t u r a tej s u b lim ac y i j e s t p r a w ie — 79°.

U ż y w ają c ś n ie g u b e z w o d n ik a w ęg lo­

wego, należy zachow ać pew ne o stro ż n o ­ ści. S ta ły ś n ie g b e z w o d n ik a pod w p ły ­ w e m ciągłego p a ro w a nia oziębia się stale poniżej — 79°. Oziębienie ta k i e z p r z y ­ czyny pulchności, a z a te m wielkiej o b ję ­ tości śn ieg u, może w yn o sić kilka stopni.

P rz y g o to w u ją c kąpiel, r a d z im y sobie w ten sposób, że z a m ia s t s ta łe g o śniegu u ż y w a m y j e g o m ie s z a n in y z alkoholem a b s o lu tn y m lub ete rem . W ty m razie oziębienie p o n i ż e j — 79° w y n o si zaledwie k ilk a d z ie s ią ty c h stopnia, rozum ie się,

g d y u ż y w a m y n a c zy ń próżnicowych; m ie ­ szanina ta k a w dobrze izolowanych n a ­ c z yniach trz y m a się kilka godzin.

T e m p e r a tu r a sublim acy i śn ie g u d w u ­ tle n k u w ęgla zależy od ciśnienia. Z tego k o rzy sta m y , robiąc kąpiele o t e m p e r a t u ­ rze jeszcze niższej. Rozrzedzając silnie gaz nad m ie sz aniną śnieg u C0.2 z a lk o ­ holem lub e te rem , m ożem y otrzy m ać te m p e ra tu rę dochodzącą do — 109°.

Do o trz y m an ia jeszcze niższych t e m ­ p e ra tu r bierzem y pow ietrze ciekłe, k tóre w dużych m ia s ta c h k u p ić m ożemy.

W W a rsz a w ie m am y f a b ry k ę taką. P o ­ w ietrze ciekłe w n aczyniu próżnico wrem m ożna p rz e trz y m a ć jako ta k ie dosyć d ł u ­ go, n a w e t w tem że n a c z y n iu daje się przewozić przez k ilk a godzin. Pod c i­

śnieniem a tm osferyczn em po w ietrze c ie ­ kłe w re w — 192°. Kąpiele z powietrza ciekłego m ają tę niedogodność, że ' t e m ­ p e r a t u r a ich n ie j e s t zupełnie stała. To zależy od tego, że części składow e po­

w ietrza, tlen i azot, m a ją różne sz y b k o ­ ści parow ania. Azot p a ru je prędzej niż tlen; pozostałość p o w ie trz a ciekłego s ta je się bo ga tsz ą w tlen, przez co t e m p e r a t u ­ ra w rzenia podnosi się ciągle. Gdy c h o ­ dzi o te m p e r a t u r ę stałą, należy b rać k ą ­ piel z c z y ste go tle n u ciekłego, k tó ry w re pod ciśnien iem 760 mm w — 183°, a pod ciśnieniem zm niejszonem do 200 mm.

rtę c i w — 194°.

W s z y s tk ie t e m p e r a t u r y od — 20° do — 150° możemy o trzym ać, je ż e li do kąpieli z silnie m ieszany m alkoholem lub e te re m nafto w y m wpuszczać b ę d z ie m y przez r u r ­ kę po kropli z r e g u l a r n ą szybkością po­

w ie trz e ciekłe. Stałość te m p e r a t u r y w t a ­ k ich kąp ielach w razie pewnej w p r a w y można doprowadzić do 0,05°.

Dla te m p e r a t u r niższych od — 194°, po­

s łu g u je m y się kąpielam i z c z y sty c h cie­

kły ch gazów: azotu, wodoru i helu. Azot ciekły b yw a p rz y g o to w y w a n y fabrycznie, lecz do o trz y m an ia ciekłego w odoru p o ­ trz e b n e są duże urządzenia lab o ra to ry jn e , k tó re sp o ty k a m y zaledw ie w k ilk u w s z e c h ­ n icach europejskich. U nas u rzą d z e n ia takie posiada ju ż od czasów ś. p. prof.

W róblew skiego W sze c h nic a J ag iellońsk a.

Cytaty

Powiązane dokumenty

wodory wysokocząsteczkowe, topniejące w tem p eratu rze wyższej niż 300°C; ta ostatnia przemiana jest, zdaje się, wynikiem pyroge- nicznego przekształcenia się

niach swych musi on zwracać szczególną uwagę na ciała przejściowe, znajdujące się w stanie przeobrażania się, gdyż poznanie ich da mu wskazówki o procesach

wań było oznaczenie p ochłaniania przez atm osferę ziem ską.. Rok bieżący 1913 pozostanie zapisany w rocznikach m eteoro­.. logii jako niezw ykły p rzy k ład

Lecz jeżeli są słabe i źle pływają, m ogą pozostaw ać w wodzie tylko przyczepione do roślin (większość hydrofilidów)... podlegają tem u

Ze skał facyi reglowej uw zględnia następujące: wapienie i dolom ity tryasow e, łup ki kajprow e, wapienie i piaskowce rety c- kie, m argle plam iste (jurajskie),

Co dotyczę tracenia masy przez komety, to w rozprawie naszej rozpatrzyliśmy tylko jedno jego następstwo: zmniejszenie ciążenia kom ety k u słońcu. Możliwe i

opisuje, po Części na podstawie m a tery ału zielnikowego, osobliwy sposób czepiania się zapomocą odrębnych pędów, k tó ry c h właściwości są pośrednie

nych badaniach Severiego, odnoszącyoh się do powierzchni algebraicznych regularnych, k tóre zezwalają na nieciągłą g ru p ę prze­.. kształceń