,\» 37 (1120). Warszawa, dnia 13 września 1903 r. Tom XXII.
T Y G O D N I K P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y NAUKOM P R Z Y R O D N I C Z Y M ,
P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W I A T A 44.
W W a r s z a w i e : roczn ie rub. 8 , kw artalnie rub. 2.
Z p r z e s y ł k ą p o c z t o w ą : roczn ie rub. 10, półroczn ie rub. 5 .
Prenum erować można w R edakcyi W szech św iata
i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.
R ed a k tor W szech św ia ta p rzy jm u je ze sprawami redakcyjnem i codziennio od god zin y 6 do 8 w ieczorem w lokalu redakcyi.
A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A N r . 118.
DOCENT DR. B. GRZYBOWSKI.
P O C Z Ą T E K Ż Y C I A N A Z IE M I.
O dczyt, w yg ło szo n y w K ra k o w ie d. 9 marca r. b.
Z agadnienie o początku życia oddawna zajm uje um ysły ludzkie. Jeżeli starożytnym brakło um iejętnych metod i środków, jakie- m i posługuje się nauka nowoczesna, jeżeli obserwacya ich była powierzchowna i nie
krytyczna, je ż e li nie znali wartości doświad
czenia, to z drugiej strony zm ysł filozoficz
n y pozw alający im szeroko ująć przejaw y p rzyrod y i sprowadzać je do jednolitych przyczyn, wskazał im w wielu przypadkach drogę do racyonalnego tłumaczenia zjawisk.
T o samo stosuje się i do zajm ującego nas zagadnienia. Przed 27 wiekam i fd ozof g r e cki A naxagoras w yp ow ied zia ł zdanie, że ż y cie powstało z w ody pod w pływ em ciepła słonecznego. P ra w ie że do tej samej treści dają się sprowadzić, ja k zobaczym y, i opinie dzisiejszej nauki.
Jakże jednak różnemi są podstawy tych dwu praw ie jednobrzm iących zapatrywań.
D la A naxagorasa je g o hypoteza początku życia jest tylk o jedną z dedukcyj, ja k ie w y p ływ ają z je g o tezy o jed n olitym początku świata. Jak w form ułowaniu tego zdania nie miała żadnego znaczenia obserwacya, jak była błędną i niekrytyczną, naiwną, naj
lepiej ilustruje fakt, że w 3 w ieki jeszcze po
tem Arystoteles, podnosząc ten sam począ
tek życia, przytacza, że z mułu w odnego powstają ryby lub żaby.
20 i kilka w ieków potrzeba było czekać zanim do tej „fiz y k i14 starożytnych, zamąco
nej w wiekach średnich kosm ogoniam i teo- zoficznemi, przyłożono skalpel krytycyzm u.
Potrzeba było zbudować od podstaw całą naszę obecną w iedzę przyrodniczą zanim nauka ośmieliła się w yciągnąć rękę ku uchy
leniu zasłony, otaczającej tajem nicę tw o rze nia. Jeszcze przed dwudziestu kilku la ty obow iązyw ało zdanie, że „Ignorab im u s11—
nie będziem y n ig d y w ied zieli—jest kresem i granicą dla ludzkiego poznania. Dziś śmielsze um ysły nie wierzą ju ż w tę granicę nie do przebycia. Próbują, choćby hypotezą narazie, sięgnąć poza nią.
Jeżeli w zględem zagadki życia nauka ośmieliła się dziś pow ziąć takie hypotezy, to zaw dzięcza to olbrzym iem u postępowi, ja k iego dokonała na polu g eologii, paleonto
logii, nauk biologicznych, a w ostatnich cza
sach i chemii, które się w tym w zględ zie na
w zajem dopełniają. P rzyp a trzm y się pokrót
ce tym rezultatom i zacznijm y od paleonto
logii.
N ajdaw niejsze dające się oznaczyć ślady
organizm ów, ja k ie w warstwach skorupy
ziemskiej spotykamy, należą do t. zw. epoki
kam bryjskiej. Jest to do 20000 m gruby
562
W S Z E C H Ś W I A TJSfó 37
układ łupków, kw arcytów , piaskow ców , w ięc bez żadnej w ątpliw ości skał osadzonych w wodzie, leżący bezpośrednio na łupkach krystalicznych. ,
Szczątki organizm ów , ja k ie tu spotykam y, należą do różnych grup.
W dolnej części teg o kompleksu, w t. zw.
piętrach Harlech i M enevian spotykam y nie
liczne tylk o okazy zw ierząt z gru p y ram io- nopław ów z rodzaju L in g u la (L . ferru gi- nea) m ałe parom ilim etrow ej długości cienkie owalne skorupki, z rodzaju Obolus (0 . A p o l- linis), rów nież parom ilim etrow ej średnicy okrągłe skorupy, tudzież szczątki w ym arłej g ru p y skorupiaków t. zw. trylob itów . Z w ie rzęta te norm alnie niew ielkie, jed n o lub pa- rocentym etrow ej długości, rzadko dochodzą
ce w iększych rozm iarów , znane są jed y n ie z najdaw niejszych w arstw skorupy ziem skiej. Zew nętrzną budową przypom inają one cokolw iek dziś żyjące stonogi, posiada
ją c szkielet zew n ętrzn y w apienny cien
ki, złożony z poszczególnych półpierścieni, u m ożliw iający niektórym przyn ajm n iej ro
dzajom , podobnie ja k u niektórych rodzajów stonogów, zw inięcie ciała w kulkę, z w y r a ź nie oddzieloną tarczą g ło w o w ą i ogonową, żyjące w w odzie morskiej.
W w yższych piętrach fo rm a cy i kam bryj- skiej przyłączają się do tego rzadkie skoru
p y m ałżów, ślim aków, w ystępu je na w i
downi w ym arła prędko gru pa szkarłupni, t. zw. Cystoidea, zbliżone do lilio w c ó w m or
skich, lecz różniące się o d fn ic h silnie nie- um iarową budową kielicha, obok zaś nich, lecz cokolw iek później lilio w ce z w ym a rłych jednakow oż grup; w ystępu ją gąbki, okazują się g ło w o n o g i z g ru p y pokrew nej dziś ż y ją cemu N autilusow i (Ortoceras, Piloceras), jed nakże o skorupie prostej; try lo b ity w ystępu ją liczniej i w rozm aitych rodzajach, obok nich pojaw ia się inna grupa skorupiaków t. zw. m ałżoraczki (P rim itia , L ep ord itia ), do daw niejszych przyłączają się now e rodzaje ram ionopławów. N ie brak śladów, że istnia
ły i robaki w ówczesnych m orzach, śladami ich pełzania tłum aczy się niektóre zachow a
ne w płaskorzeźbie znaki h iero glificzn e na pow ierzchni w arstw tyc h że pokładów . W spom nieć należy rów nież zagadkow e d łu go fo rm y g rap tolitów , o w yd łu żo n ych prę
cikach, obłych w przekroju, z zazębieniam i
z jednej lub obu stron osi, prostych lub spi
ralnie skręconych, a które się zalicza dziś do typu jam ochłonów, jako fo rm y w ym arłe gru p y rurkopławów. C ały ten świat z w ie
rzęcy poruszał się wśród rozległych podm or
skich łąk i lasów w odorostów, jakich szczątki dochow ały się z pokładów kambryjskich, a o których prawdopodobnej bujności m ogą dać wyobrażenie dzisiejsze zarośla sargas- sowe w A tlantyku .
C zy te w ym ienione postaci zwierzęce m o
żem y uważać za pierwotną i pierwszą w o g ó le faunę ziemską?
Choćbyśm y nie m ieli innych wskazówek, ja k ich nam dostarcza geologia i teorya de- scendencyi, to po bliższem przypatrzeniu się, zwłaszcza faunie dolnokam bryjskiej, musimy odpow iedzieć przecząco.
Faunę tę cechuje przedewszystkiem ogrom ne je j ubóstwo i jednolitość; gdziekolw iek odnaleziono skamieniałości w pokładach dol- nokam bryjskich, zawsze są to te same ra- m ionopławy, L in g u la i Obolus, i te same try lo b ity z rodziny Paradoxidae. W przeci
wieństwie do fau ny m órz dzisiejszych otw ar
tych, lub pokładów z takichże m órz osadzo
nych w epokach dawniejszych, gd zie nawet w obec stosunkowego ilościow ego ubóstwa życia panuje rozmaitość typ ów , jednolitość fau n y dolno-kam bryjskiej dow odzi pewnego zaniku życia. Podobne ob jaw y spotykam y z regu ły, jeżeli fauna danego morza znajdu
je się w zaniku, spowodowanym albo odcię
ciem danego morza od reszty oceanu, albo pogłębieniem się jeg o . W w ielkich głębiach panuje zawsze jednostajna fauna na dużych obszarach, złożona z niewielu form , które, zdoław szy przystosow ać się do now ych w a runków życia, ocalały, podczas g d y inne m niej oporne u legły wym arciu. T a k i szczą
tek fauny dawniejszej przedstaw ia nam prawdopodobnie i fauna dolno-lcambryjska, szczątek ocalały, ja k przypuszczają, po p o głębieniu się mórz. N a to, że fauna ta przed
stawia faunę głębokom orską m am y zaś inne dow ody, które podaje Suess i Neum ayr.
M ięd zy najstarszemi z pośród trylob itów średnio-kam bryjskich znajdują się gatunki ślepe. O czy trylob itów są w o g ó le dobrze w ykształcone i podobnie ja k u innych człon- kon ogów wielokrotne, tworzące siatkę.
Ilo ść tych oczek składających się na jedno
JM® 37
W S Z E C H Ś W I A T563
oko waha się u różnych gatunków m iędzy 14000 a 15000. W rodzajach Coroceryptes, A gru tu s spotykam y gatunki nie posiadające oczu. N ie można przypuszczać, że gatunki te ślepe przedstaw iają nam pierwotne fo r my, bo ściślejsza obserwacya przeczy temu.
I tak w id zim y u niektórych form , że siatki oczek niema, pozostał jednakże słupek, na którym oko było umieszczone, u innych form , ja k u Trinucleus, na szeregu in d yw i
duów w różnych stadyach rozw oju w ykazać się udało, że fo rm y młode posiadają oczy, z wzrostem jednakże zw ierzę je traci. T e okoliczności dowodzą, że ślepota rozwinęła się jako zjaw isko następcze, że form y ślepe są późniejsze. Z e względu, że w pokładach zaw ierających fo rm y ślepe znajdują się rów nież gatunki z nadmiernie rozw iniętem i oczami, Suess i N eum ayr w yprowadzają wniosek, że zw ierzęta te utraciły wzrok ż y ją c w wielkich głębiach, gdzie nie dochodzi światło słoneczne. P rzy k ła d y podobnego przystosowania w id zim y i w dzisiejszych faunach głębinow ych, gdzie obok zw ierząt ślepych ży ją zw ierzęta z olbrzym iem i tele
skopowemu oczyma, zdolnem i reagow ać jesz
cze na słabe św iatło fosforyczne organiz
m ów głębokom orskich.
In n i paleontologow ie są zdania, że ślepota ta niekoniecznie jest skutkiem życia w znacz
nych głębokościach, czego nie dowodzi zbyt stanowczo rodzaj osadu, lecz skutkiem życia w mule dna m orskiego. D la nas ostatecznie kw estya powodu utraty oczu jes t obojętna.
W y k a zu je ona jed yn ie, że zwierzęta, o które tu idzie, rozw in ęły się z form posiadających oczy, w ięc dawniejszych, i to' zapewne w cią
gu długiego okresu wieków, że zatem ta grupa stworzeń, które spotykam y jako pierwsze najdawniejsze ślady organizm ów, nie jest fauną pierwotną, lecz przed nią w dawniejszej epoce istnieć musiała fauna o innym składzie, której ślady nam się nie dochowały.
Jaką m ogła być ona? Paleontologia nie może dać nam tu odpow iedzi wprost, bo śla
dów takiej fau ny nie zna. Ż e jednakże ż y cie organiczne jakieś było, teg o w skazówki daje nam geologia.
W a rs tw y kam bryjskie spoczywają na bar?
dzo grubym , na 20000 m miąszości liczącym się kompleksie w arstw t. zw. łupków krysta
licznych. Struktura tych skał okazuje bu
dowę podobną ja k t. zw. skały masowe krystaliczne, te, które u tw orzyły się ze sto
pu, okazuje złożenie z kryształów różnych m inerałów składowych, głów n ie kwarcu, miki, skaleni, amfibolu, augitu. W skałach tych ani śladu organizm ów n igdy nie znale
ziono. I z drugiej strony skały te okazują t. zw. łupko watość, t. j. ułożenie cząstek w warstwach rów noległych, podobnie jak to ma miejsce w skałach osadzających się z w o
dy. T eorya tych utw orów przyjm uje obec
nie, że skały te osadziły się pierwotnie w w o
dzie mórz pierwotnych, może bogatszych w rozpuszczone części mineralne, m oże g o rętszych, i że dopiero w ciągu długich w ie
ków późniejszych u legły przekrystalizowa- niu, czy to dostawszy się pod ciśnienie póź
niejszych osadów i w cieplejsze głębie skorupy ziemskiej, czy też pod w p ływ em olbrzym ich ciśnień w następstwie fałdow ania się tejże skorupy. Okoliczność, że skał tych z regu ły nie w idzim y w pierwotnem położeniu hory- zontalnem, lecz zawsze silnie pogniecione i pofałdowane, przem awia za ostatnim spo
sobem ich powstania. Stąd nazwa takich skał metamorficznych. Stopień krystalizacyi poszczególnych m inerałów jest również róż
ny; w gnejsie, k tóry przedstawia duże ma
kroskopowe kryształy ortoklazu, kwarcu, m i
ki, m am y cały szereg różnych łupków m iko
wych, amfibolowych, o rozm aitym składzie, mniej lub w ięcej w yraźnie krystalicznych, aż do skrytokrystalicznych fyH itów, w któ
rych dopiero pod mikroskopem odróżnić mo
żem y drobniutkie kryształki.
W tej to seryi pokładów występują czę
sto tu i ow dzie potężne gniazda wapieni krystalicznych. W apień, ja k wiadom o, w y ją tk o w o i w niewielkich ilościach występuje w przyrodzie ja k o osad chemiczny, g łów n e je g o masy są produktem organizm ów w y dzielających g o z w ody i tworzących zeń swe skorupy, a po śmierci tychże organ iz
m ów ich szkielety wewnętrzne lub zew nętrz
ne, nagromadzone, są źródłem tworzenia się w arstw wapienia. N ie m am y powodu p rzy puszczania innego początku dla wapieni w arstw m etam orficznych. I jeg o ziarnisty w yglą d i budowę krystaliczną przypisać na
leży późniejszemu przekrystalizowaniu, co
zresztą w idzim y często i na późniejszych
564
W S Z E C H Ś W I A TJS6 37
wapieniach. W sku tek tak iego przekrysta- lizow ania w szelki ślad organizm ów , je ż e li istniał kiedykolw iek, u legł zupełnemu znisz
czeniu. Obok w apieni spotykam y g ra fit, a zatem w ęgiel, który, o ile nie jes t dyam en- tem, ja k wiadomo, w ystępu je w p rzyrodzie zawsze ja k o produkt organ izm ów w yłączn ie praw ie roślinnych. Sp otyk am y rzadko, p ra w da że w niew ielkiej ilości, łu pki bitumiczne, a bitumina wszelkie w yp row adza się dziś w yłączn ie ze szczątków organicznych.
Ten wapień, g ra fit, bitum ina dowodzą zatem, że i w tej epoce, t. z w. archaicznej, życie istniało i z te g o w zględ u należałoby zerw ać z nazwą okresu azoicznego, ja k ą się nadaje jeszcze temu p eryo d ow i w kształto
waniu się ziemi, i pozostać p rz y nic pod tym w zględ em nie tw ierdzącej nazw ie ok re
su archaicznego.
Jakie to jednak ż y c ie było, z jakich ele
m entów się składało— na to paleontologia nie może nam dać odpowiedzi.
N ie znaczy to jednak, żeby próby odpo
w iedzi przynajm niej się w yrzekła, nie w prost wpraw dzie, nie w swojem imieniu, ale dając silne poparcie, w ielk i m ateryał do w od ow y innej gałęzi nauk przyrodniczych , a miano- w icieb iologii, w szczególności zaś teo ry i de- scendencyi.
P rzy p a trzm y się zkolei temu m ąteryałow i.
Form acya kam bryjska, o której przed chwilą wspominaliśmy, rozpoczyna szereg skał osadowych aż do dzisiejszych, a w ich obrębie ściślejsze serye objęto nazw ą okresu paleozoicznego, na k tó ry składają się, idąc od najdawniejszej, form acye : sylurska, de- wońska, w ęg lo w a i permska.
Rozpatrując ślady organizm ów , okazują
cych się nam kolejno w tych form acyach, w id zim y ju ż w drugiej z rzędu form acyi, t. j. sylurskiej, w ystępujące w szystk ie typ y, w których ram ie system atyka .mieści św iat zw ierzęcy, prawda, że w odm iennych posta
ciach, w odm iennych grupach, do dzisiej
szych zgoła niepodobnych, ale dających się z mniejszą lub większą łatw ością zaliczyć do grup w ydzielanych w faunie dzisiejszej. M a
m y zatem ślady pierw otniaków i gąbek, ma
m y korale w w ym arłej gru p ie korali cztero- prom ienistych, m am y szkarłupnie z g ru p y cystoideów o pierw otn ych n iezd ecyd ow a nych jeszcze kształtach, i niedłu go potem
pokrewne im regularnie zbudowane liliow ce, później rozgw ia zd y i jeżow ce, m am y z mięcza
ków małże, ślimaki, m am y głow on ogi, w ie l
kie prostoskorupne przodki dzisiejszego nau- tilusa, członkonogi, reprezentowane przez wspomniane w ym arłe potem trylob ity, przez rów nież w ym arłe olbrzym ie raki pancerne z m aczugowatem i odnożami i drobne małżo- raczki.
B rak jeszcze najw yższego typu zw ie rzą t—
k ręgow ców .
D opiero z samym końcem form acyi sylur
skiej zjaw iają się i to w najniższej swej or- gan izacyi ja k o ryby; w następnej dopiero fo rm a cyi dewońskiej najnowsze te tw ory przyrod y poczynają się rozw ija ć i zajm ować stanowisko dominujące. A le ry b y te zgoła niepodobne b y ły do dziś żyjących; gło w a ich i przód ciała okryte jed n olitym pancerzem, na ty le ciała dw ie p ły ty kostne ochraniały ciało, którem u m iękki chrząstkow aty szkie
let nie m ógł dać dosyć tęgości.
A ż dotąd, do form acyi dewońskiej, mamy w yłącznie praw ie pokłady w morzu powsta
łe i w nich śledzim y praw ie nieprzerwanie rozw ój życia. W następnej form a cyi w ęg lo
wej spotykam y się poraź pierwszy z osadami utworzonem i wśród lądów.
N ie znaczy to, żeby w epokach ubiegłych lądów nie było. W rozm aitych zlepieńcach, konglom eratach, m am y w yra źn y ślad, że w arstw y te osadzały się w blizkości lądów, jednakże brak nam w yraźnych śladów osa
dów wód lądow ych. Olbrzym io bogata i buj
na roślinność, jaka się w ow ym czasie na dalekich i zaginionych potem lądach w y tw orzyła, a zachowana w warstwach w ęg lo
wych, um ożliw iła nam dokładne rozpozna
nie w nich osadów śródlądowych. W skutek tej okoliczności m ożem y sobie mniej w ięcej od tw orzyć ówczesne rozm ieszczenie lądów i mórz.
Przypuszczać musimy obecność w ielkiego lądu południow ego, k tóry musiał istnieć ju ż oddawna, na którym m usiały być olbrzym ie g ó ry , na k tórym roślinność daleko dawniej istniała, skoro równocześnie kiedy u nas ist
nieje tylk o flora w idłaków i paproci, tam spotykać się daje roślinność w yższa, drzewa iglaste i sagowce, które u nas ukazują się dopiero znacznie później.
W tej form a cyi m am y pierwsze ślady
M 37
W S Z E C H Ś W I A T565
zw ierząt lądow ych: ow ad y— pajęczaki, w ije, i płazy. D o dzisiejszych niepodobne, w prze
ciw ieństwie do naszych nagich żab, tra
szek i salamander nagich, opancerzone na grzbiecie i brzusznej stronie ciała, o kręgach niezrośniętych jeszcze, półchrząstkowatych, płazy te przedstaw iają nam pierwsze niedo
łężne stworzenia lądowe, jed yn e kręgowce lądow e w epoce w ęglow ej, bo dopiero z koń
cem okresu paleozoicznego w form acyi perm- skiej w id zim y pierwsze ślady jaszczurek.
D ru gi okres, m ezozoiczny, na który skła
dają się form acye tryasowa, jurska i kredo
wa, ma odmienne cechy w swej faunie.
Z w ierzęta niższe, morskie, jakie z nadej
ściem tego okresu się pojawiają, przedsta
w iają dalszy etap w rozwoju tych samych typ ów , ja k ie ju ż poprzednio widzieliśm y, jak k olw iek inne grupy, inne rodzaje zajm u
ją miejsce dawniejszych. W ie le lądów staje się znów łupem mórz, a w nowe te morza napływ a nowa odmienna fauna, do tego cza
su gdzieindziej rozwinięta. T a k przodków g łow on ogów tryasow ych, amonitów odnaj
dujem y aż w morzach indyjskich poprzedza
jącej epoki w ęglow ej i permskiej.
Naczelne m iejsce w świecie zw ierzęcym zajm ują teraz gady. W id zim y je w morzu, gdzie ży ją ja k dzisiejsze delfiny olbrzym ie ichtyosaury, plesiosaury, w idzim y rozliczne i dziwaczne fo rm y lądowe, opancerzone, ro
gate, stąpające ja k kangury, olbrzym y o 30 m długości, 7 m wysokości; w idzim y je zdobyw ające pow ietrze— smoki jaszczurze, na nietoperzych skrzydłach, o ptasim dziobie.
Obok tych królów stworzenia ukazują się, cokolw iek później od najstarszych płazów z końcem epoki tryasow ej, pierwsze niepo
zorne, małe, drobne stworzonka, których uzę
bienie dow odzi przynależności do zwierząt ssących z grupy torbaczy. Chyba w swej małości i łatw ości ukrycia się znajdowały obronę przed żarłocznością potw ornych ra
busiów, jakiem i b y ły płazy mezozoiczne.
Jest ich jednak znikom o m ało i zaledwie tu i ow dzie odnajdują się niepewne ich śla
dy w Europie; liczniej lecz bez porównania słabsze znajdujem y je w pokładach tryaso
w ych A fr y k i południowej.
Z daw nego typu k ręgow ców ry b y u legły zmianie; ju ż w epoce w ęglow ej spotykam y ry b y podobniejsze do dziś jeszcze żyjących,
lecz opatrzone łuskami kostnemi, o chrząst
kowym szkielecie. Dopiero z końcem okre
su, w form acyi kredowej, zjaw iają się ry b y kostnoszkieletowe. Z końcem epoki ju r
skiej przybyw ają rów nież pierwsze najdaw niejsze ptaki. Zm ienia się i tło krajobra
zu — roślinność.
W okresie kenozoicznym , który nastąpił po poprzednim, naczelne miejsce w króle
stwie przyrody przypada zwierzętom ssą
cym. W ystępują one tu nagle; z początku liczne torbacze obok zw ierząt łożyskowych, potem zwolna pierwsze ustępują, wypierane przez potężnie rozw ijających się przodków dzisiejszych naszych zwierząt. Zaznaczają się gru p y zwierząt mięsożernych, gryzoniów , kopytow ych ju ż w najdawniejszych w ar
stwach eoceńskich okresu kenozoicznego, a w następnych form acyach mioceńskich i plioceńskich kształtuje się pow oli ta fauna i w tem rozmieszczeniu, ja k ie dziś w idzim y.
W ystęp u ją one tak nagle, w tak w ielkiej ilości, tak nie poprzedzone jakiem iś pośred- niemi form am i, ani Zapowiedziane przez rzadkie chociażby wystąpienia poprzedni
kó w w form acyi kredowej, że jeżeli gdzie, to tu m ogłaby mieć zastosowanie teorya ka
taklizm ów i now ego potem aktu stworzenia.
B liższe jednak studya nad fauną tą, w zw iąz
ku z geografią zwierząt, ukazują nam oko
liczności, wśród jakich nastąpiło to ich na
g łe wystąpienie. R ozw ój ten musiał nastą
pić w innych stronach, na zaginionych dziś lądach: i tu mamy nową wskazówkę koniecz
ności przypuszczenia faktycznego lądu po
łudniowego, k tóry b y ł ich ojczyzną. W y stępowanie torbaczy dziś jed yn ie w A u stralii i A m eryce południowej, w związku z w ystę
powaniem najdawniejszych torbaczy w trya- sie A fr y k i południowej wskazuje nam ten ląd. Połączenie lądów z A ustralią musiało zostać przerwane, istniało jednak jeszcze po
łączenie z Indyam i. D ow odzą tego niektóre rysy w faunie dzisiejszej obu tych krajów, dowodzą analogiczne pokłady, dow odzi obecność m ałpiatek (Lem u rów ) na M adaga
skarze i w Indyach, i od tych zw ierząt hypo- tetyczn y ląd ten nazwano Lem uryą. W m ia
rę, ja k skutkiem zapadlin od ryw ały się czę
ści lądu tego od siebie i pokryw ały głębiam i
morskiemi, w miarę ja k skutkiem procesów
górotw órczych w yn u rzały się z głębi mórz
566
W S Z E C H Ś W I A TJVÓ 37
nowe lądy, łącząc w n ow y sposób, w nowe ko n tyn en ty ocalałe ułam ki kontynentów dawnych, fauna tej L em u ry i przenosiła się w nowe okolice, ju ż gotow e, ju ż to w ro zw o ju, a dostawszy się na świeżo w ydarte morzu
kredowem u ziem ie, na nowych tych ziem iach now e znajdując warunki, rozw ija ła się i po
tężniała dalej, kolonizując coraz dalsze i co
raz now sze okolice.
Z epoką dyluw ialną zjaw ia się wreszcie na w id ow n i świata i człow iek.
(D N ) '
J. REYNOLDS GKEEN.
F E R M E N T A C Y A A L K O H O L O W A .
(Ciąg dalszy).
Jako trzeci przykład ferm entacyi alkoho
low ej, związanej z innemi przem ianam i che- micznemi, służyć m oże sposób w yrabiania w niektórych prow incyach A n g lii napoju musującego zw anego ginger-beer. Napój ten z w ielu w zg lęd ó w zbliża się do kauka
skiego kefiru. Jakkolw iek p iją go ju ż od bardzo w ielu lat, składem je g o za jęto się jednakże dopiero w r. 1887, ścisłych zaś ba
dań nad organizm em tej ferm en tacyi doko
nał M arshall W a rd dopiero w r. 1891. O rga
nizm ten, z w yg lą d u podobny do g rzyb k a ke
firow ego, u tw orzon y jest z białej napół prze
zroczystej masy niepraw idłow ej fo rm y i w ła sności żelatyny. W ielk ość grudek tych wa
ha się m iędzy w ielkością g łó w k i od śpilki a jed n ym decym etrem . W cieczy ferm en tującej rosną one bardzo szybko i stają się bardziej m iękkie i śluzowate niż w stanie suchym. M arshall W a rd tak opisuje fer- m entacyę gin g er-b eeru : „ W y ż e j opisane grudki organizm u w ykazu ją swe charakte
rystyczne własności, g d y je w ło ż y się do roztw orów cukru, najlepiej w taki sposób.
N apełnia się butelkę w :{/4 roztw orem P a steura lub podobnym roztw orem cukru i do tego dodaje się trochę „ ginger-beeru “ i parę ziarnek organizm u. B utelkę następnie za- k orkow uje się szczelnie i stawia się w cie
płem miejscu, zw racając na nią od czasu do czasu uwagę. P o 24— 48 godzinach, zależ
nie od p o ry roku, tem peratury i t. p. ciecz staje się coraz mętniejsza, zaczynają się w y dzielać pęcherzyki gazu, ferm entacya postę
puje szybko, i korek jeżeli nie jest doskona
le obw iązany sznurkiem lub drutem, często zostaje w ysadzony w powietrze. M ętnienie cieczy jest spowodowane w yłącznie prawie przez obecność niezm iernie licznych kom ó
rek drożdżowych, które uw olniw szy się z ziarnek dodanego organizm u rozmnażają się w cieczy; w krótce opadają one na dno i tw orzą na niem szary osad. P o skończo
nej ferm entacyi otrzym uje się m niej lub więcej gęstą przesyconą bezwodnikiem w ęg lo w ym ciecz; gęstość ta wszakże nie zależy od obecności cukru lub innego ciała podobne
go, g d y ż z czasem zwiększa się ona, i ciecz staje się tak gęstą, że pęcherzyki gazu w zno
szą się w nim nadzwyczaj powoli. Zjaw isko to przypisać trzeba obecności w cieczy nie- tylk o komórek drożdżowych, g d y ż te opada
ją w krótce na dno, lecz niezliczonych na- pęczniałych lub śluzowatych ciałek robacz- kowatych, zawieszonych w całej cieczy. Z a
rów no dają się zauw ażyć m iliardy pałeczko- w atych bakteryj. Gringer-beer ma w yraźnie kw aśny smak, a kolor je g o jest bledszy od cieczy, z której powstał."
D rogą bardzo ścisłych i żmudnych badań dało się ustalić, że ziarnka „organizm u gin- ger-beerow ego“ składają się z kilku organ iz
m ów, z których dwa stańowią głów ne skład
niki; na inne można zapatryw ać się jako na zanieczyszczenie. Jeden z tych dwu orga
nizm ów jes t Saccharomyces pyriform is, dru gi zaś— Bacterium verm iform e. M ar
shall W a rd otrzym ał rzeczywistości „orga- ganizm gin ger-b eerow y“ zm ieszawszy czy
ste kultury dwu tych m ikroorganizm ów, izolow anych przez niego z cieczy ferm entu
jącej.
B acterium verm iform e jes t to szczególny m ikroorganizm , składający się z laseczkowa- tych lub niteczkowatych, często jednorod
nych, zw iniętych, razem splątanych ciałek, rozpadających się często na krótkie sztabki lub nawet k o k k i, przyczem kom órki układają się w łańcuchy. Oddzielne nitki są otoczo
ne napęczniałą błonką żelatynową, nadającą organ izm ow i temu właściw ą konsystencyę.
Z d a je się, że właśnie pom iędzy tem i zwinię-
tem i żelatynow em i nićmi mechanicznie za
M 37
W S Z E C H Ś W I A T567
w ierają się kom órki drożdżowe. T a k po
w staje roślina sym biotyczna, podobna do porostu, w którym drożdże zastępują m iej
sce wodorostów.
„R o ślin a “ ta powoduje ferm entacyę roz
tw orów cukrów gron ow ego i trzcinowego;
łatw iej jednak działa na ten ostatni. Od
„g rzy b k ó w k e firo w y ch 1' zaś różni się tem, że nie posiada zdolności sferm entow y wania laktozy. P o ukończeniu ferm entacyi, ciecz oprócz bezwodnika w ęglow ego, alkoholu i kwasu octow ego zawiera jeszcze wielką ilość innego kwasu, który, jakkolw iek nie został dokładnie zbadany, zdaje się zbliżać do kwasu m lecznego. A lk oh o l i kwas octo
w y tw orzą się w pierwszem stadyum fe r
mentacyi, zaś ten dru gi kwas zjaw ia się do
piero później.
In n y jeszcze organizm podobnej natury został opisany w ostatnich czasach przez J. R.
Greena razem z Marshallem W ardem . Z ja w ia się on jako pasorzyt na trzcinie cukro
wej i początkow o sprowadzony został z M a
dagaskaru. Składa się, podobnie ja k i orga
nizm ginger-beeru, z drożdży i bakteryj, tw orzących razem żelatynow ate masy. Bak- terya ta bardzo jest podobna do Bacterium verm iform e.
O rganizm ten sferm entow uje cukier trzci
nowy, maltozę, dekstrozę i lewulozę, ale nie zmienia laktozy. Jako produkt tej fermen- tacyi otrzym uje się alkohol, dwutlenek w ę
g la i kwasy, przew ażnie octow y i burszty
nowy. H odując ten organizm na roztw o
rach cukru trzcinow ego, otrzym ujem y ciała lepkie, które, ja k się z d a je ,. powstają z roz
rzedzonych błonek bakteryj. Substancyę tę można otrzym ać w w ielkiej ilości z czystych kultur tej bakteryj; składa się ona z dwu m odyfikacyj celulozy, zbliżających się do dekstranów lub hemiceluloz rozmaitych autorów. D rożdże w ytw arzają obok alko
holu i C 0 2 jeszcze niewielką ilość kwasu bursztynowego, zaś bakterye wyrabiają kwas octow y z cukru, a nie z alkoholu, g d y ż nie są zdolne oddziaływ ać na niego tak, ja k czynią bakterye kwasu octowego.
B akterye niniejsze . należą do niewielkiej gru p y organizm ów zdolnych w ydzielać in
wertazę.
Oprócz drożdży i podobnych do w yżej opi
sanych organizm ów sym biotycznych, jesz
cze pewne g rzy b y posiadają własność w y w oływ ania ferm entacyi alkoholowej. Chiń
czycy, np., w yrabiają pewien napój w ysko
k o w y przy pomocy masy t. zw. koji. K o ji owo przygotow u je się szczepieniem spor Eurotium (Aspergillus) oryzae na świeżo sparzonym ryżu. Ziarna ryżu parzy się w ciągu 12 godzin, aż staną się miękkie;
w tedy rozkłada się je na matach słomianych aby w ystygły. G d y temperatura ich spad
nie do 28°— 35° C, niewielką ich ilość mie
sza się ze sporami grzyba, a tę mieszaninę z pozostałą ilością parzonego ryżu i pozosta
w ia się to wszystko na 18— 24 godzin w piw nicy, aby ze spor m iały czas rozwinąć się grzybnie. G d y to nastąpi, cały mate
ry a ł w ygniata się ręką, składa się do kubła i stawia się w najcieplejszem miejscu p iw n i
cy. P o 12 godzinach w ygniatanie powtarza się znowu, przyczem masę ochładza się i zw ilża wodą. Potem masa w ygn ia ta się jeszcze raz i po 14— 16 godzinach koji jest ju ż zupełnie gotow e do użycia w celu wyrabiania napoju. Działającą część skła
dową tej masy stanowi właśnie grzyb, który w yd ziela diastatyczne, inwertujące i inne enzym y, a przeto posiada zdolność w ytw a rzania alkoholu z cukru, otrzym anego przez niego z m ateryału zawierającego mączkę, z którym został zmięszany. N a laktozę wszakże nie działa.
In n y grzyb o podobnych własnościach został opisany przez W ehm era i nazwany Aspergilus W en tii. G rzyb ten zbliża się do Aspergillus oryzae; otrzym ać go wszakże można tylk o przykryw ając przegotow any i wysuszony z pow ierzchni groch liśćm i Hi- biscus tileacus, g d y ż na nich tylko on ro
zw ija się i daje łatw o zauważyć z powodu swej blado-czekoladowej barwy. Sposoby zbierania tego grzyba są praw ie identyczne z temi, jakiem i posługują się chińczycy w fa brykacyi araku. A ra k w yrabia się na Jaw ie z mączki ryżow ej zapomocą substan
cyi, zwanej przez tubylców „R a g g i*. Jest to masa zawierająca obfitość mikrobów i grzybów , lecz w łaściw y organizm, w y w o łujący ferm entacyę alkoholową, nie jest jeszcze znany. W najnowszych czasach
„r a g g i“ było badane przez W en ta i Prinsen- Geerlischa, którym udało się otrzym ać z nie
g o czyste kultury kilku organizm ów. Jeden
568
w s z e c h ś w i a tJMś 37
z nich został przez nich nazw any Chlamydo- mucor oryzae; jest to grzyb , tw orzący boga
to rozgałęzioną niepodzielną grzybn ię, aero- bijny, w yd zielający podpuszczkę1) i diastazę, lecz nie inw ertu jący cukru trzcin ow ego i nie zdolny do sferm entow ania dekstrozy.
D ru gi w yd zielon y z ra g g i g rzy b nazwano M onila javanica. T e n znów m oże w yw oła ć ferm entacyę dekstrozy, lew u lozy, rafinozy, m altozy i cukru trzcin ow ego, po poprzed
niej inwersyi. G łów n ym zaś tw órcą alko
holu w fa b ryk a cyi araku zdaje się być praw d ziw y Saccharomyces, nazw any przez w yżej w ym ienionych badaczów Saccharo
myces Tordemanii.
Jeżeli Mucor racemosus będzie w y c h o w y w an y w roztw orze cukru, w te d y zamiast zw ykłej dla n iego g rzy b n i tw orzą się krągłe lub eliptyczne kom órki, bardzo podobne do drożdżow ych i rozm nażające się pączkow a
niem. Podobnież zachowują się i inne g a tunki M ucorów i m ogą one w tedy sfermen- tow yw ać dekstrozę, lecz prawdopodobnie zupełnie nie działają na lew ulozę, g d y ż w razie hodowania ich w cukrze in w ertow a nym po ferm entacyi pozostaje jeszcze w cie
czy połow a początkow ej ilości cukru. ¥ o - g óle ferm entacya w yw ołan a przez te g r z y b y jest słabsza od tej, którą pow odują drożdże, i w ytw orzon y alkohol daleko prędzej w y w o łuje zakończenie tego procesu.
M ucor erectus m oże w y tw o rzy ć w ro ztw o rze cukru 8% alkoholu, M u cor racemosus—
3$, Mucor stolonifer tylk o 1,3%. M u cor ra
cemosus nie w ytw a rza alkoholu w takim stosunku do C 0 2, ja k drożdże (t. j. 100:96,3) lecz, ja k w ykazał F itz , w stosunku 123,1 do 100, przyczem alkohol zaw iera w sobie tro chę aldehydu, a także i kwasu bu rsztynow e
go. C zy zaś przytem tw o rzy się i g lic e ry na, jeszcze nie w yjaśniono.
R ozm aite zresztą M u cory nie m ogą sfer
m entow ać cukru trzcinow ego, g d y ż nie po
siadają inw ertazy, przez co nie m ogą in w er
tow ać w ielosacharydów.
Penicillium glaucum i R hizopus nigricans m ogą ja kob y też w yw oła ć ferm entacyę alko
holową.
P e rd rix opisał w r. 1891 szczególn ego Ba-
J) Enzym ścinający mleko przez działanie na kazeinę.
cillusa, którego izolow ał z w o d y Sekwany.
M ięd zy innemi m ikroorganizm ten, hodowa
n y w środowiskach zawierających mączkę m oże w ytw arzać alkohol. Mączka przytem zm ienia się najpierw w cukier, ten zaś sfer- m entow uje w części. W roztw orze 4,5 g m ączki w 200 cm3 w ody, do którego dodany został ów Bacillus, bez przystępu pow ietrza nastąpiła fermentacya; po ferm entacyi w cieczy otrzym an o: 3,52 g cukru, 0,347 g alkoholu etylow ego, 0,082 g alkoholu amy- low ego, 0,08 g kwasu octowego, 0,175 g kwasu masłowego, a także w yd zieliło się 0,407 g C 0 2 i 0,022 g H 2.
M ikrob ten przez odkryw cę został nazwa
n y Bacillus am ylozym e; sferm entowuje on m ączkę pszenną, kukurydzową, żytnią i jęc z
mienną. Za dodaniem do płynu drożdży, oba te organ izm y pracują sym biotycznie i w ytw arzają 90% ilości teoretycznej alko
holu.
F itz znalazł, że alkohol, podobnież ja k z cukru, otrzym yw ać można i z gliceryn y,
| a to zapomocą mikroba, nazw anego przez niego Bacillus aethylicus, który został w yd zielon y z nalewki na siano. Hodując g o w 0,1%' rozw orze ekstraktu mięsnego L ie- biga, do którego dodano 3% gliceryny, w yżej wspom niany autor w ylic zy ł, że z 200 g g li
ceryn y otrzym uje się 25,8 g alkoholu.
T e n sam organizm był hodow any i przez Em m erlinga, który znów znalazł, że B acil
lus aethylicus m oże w ytw arzać alkohol nie
tylk o z gliceryn y, lecz i z mannitu. Oprócz tego E m m erlin g dowiódł, że Grranulobacter butylicus przerabia dekstran na alkohol bu
tylo w y .
A lkoh ol, jako produkt uboczny, tw orzy się często w w ielu innych fermentacyach, lecz o tem pom ów im y kiedyindziej przy sposobności.
W y tw a rza n ie alkoholu jednak nie jest tylk o własnością w yżej w yliczonych ro
ślin niższych. W ie le fa k tów przem awia za tem, że jest to własnością w ogóle żyjącej zarodzi, i że zdolność ta przejaw ia się tylko w tedy, g d y zaródź znajduje się w warun
kach nienormalnych, np. g d y ją pozbawiono tlenu.
Pierw sze spostrzeżenia w tym kierunku
zostały dokonane przez Berarda w r. 1821,
i ja k k o lw iek są one dość niedokładne i mają
JSfo 37
W S Z E C H Ś W I A T569
w iele braków, dow iadujem y się z nieb je d nak, że podczas przechow yw ania pewnych ow oców w naczyniach zamkniętych, zaw ie
rających bezw odnik w ęg lo w y lub inny jaki gaz obojętny, stale rozw ija s ię C 0 2; zjawisko to autor ów zw a lił na karb swoistej ferm en
tacyi.
Pierw sze objaśnienie tego zjawiska za
w dzięczam y L ech a rtierow i i Bellamyemu.
Ich spostrzeżenia, ogłoszone w latach 1869 i 1872, rzu ciły w iele światła na ferm entacyę alkoholową w ogóle. Badacze ci czyn ili do
świadczenia przew ażnie z owocem i soczyste- m i (jabłkam i, gruszkami, wiśniam i i agre
stem), a także z ziemniakami i ziarnkami pszenicy.
M ateryały te, g d y zostały pomieszczone w naczyniu zamkniętem, zaopatrzonein W rurkę, pogrążoną w rtęci, pochłaniały w zupełności całą ilość tlenu w olnego, w y dzielając jednocześnie dwutlenek węgla.
W ytw a rza n ie tego ostatniego gazu, ja k k o l
w iek z czasem coraz słabsze, trw ało i po zu
życiu przez owoce całej ilości tlenu. Owoce podczas doświadczenia nie d otykały się ani w zajem nie, ani też ścianek naczynia, w któ- rem je umieszczono. P o kilku miesiącach owoce w yjęto, rozmiażdżono, i masę otrzy
maną przedestylowano, przyczem oddzieliła się znaczna ilość alkoholu. Szczegółow e ba
dania m ikroskopowe w ykazały zupełną nieobecność wszelkich drobnoustrojów. P r z y toczę szczegółow o jedno z doświadczeń L e- chartiera i B ellam yego. D nia 12 listopada dw ie gruszki, ważące jedna 157 g, druga 125 g, położono w środku naczynia tak, aby nie d otyk a ły się wzajem nie. W naczyniu oprócz tego znajdow ał się jeszcze chlorek wapnia, aby pow ietrze zaw arte w niem było w ciąż suche. N aczynie to zamknięto szczel
nie i przechow yw ano do d. 19 lipca roku na
stępnego. Okazało się, że przez ten czas w y tw o rzy ło się 1762 cni:i C 0 2, a owoce za
w iera ły 2,62 g alkoholu. Z ew nętrzn y w y gląd ow oców b y ł normalny, lecz skórka ich zm arszczyła się. A n aliza wykazała, że stra
ciły one 134 g w ody, zatrzym aw szy jej w so
bie jeszcze 70$ swej w agi. W yd ziela n ie się dwutlenku w ęg la pod koniec stało się słab- szem, tak że od 3 marca do 8 kw ietnia w y dzieliło się tego gazu tylko 28 cm3; potem zaś nic go ju ż nie przybyło. Z tych danych
autorowie w yw nioskow ali, że działalności m ikroorganizm ów w opisanem doświadcze
niu przyjm ow ać niepodobna; badania m ikro
skopowe stw ierdziły ten wniosek w zupełno
ści. Jeżeli zaś, ja k to było w niektórych doświadczeniach, w miąższu owoców znalaz
ły się przypadkowo komórki lub spory droż
dży, to ferm entacya szła inaczej, niżeśmy tylko co opisali; zacząwszy się raz, trw ała ona wciąż nie ustając.
W ciągu tej czasowej ferm entacyi owoc znacznie zm ienił się; tkanka w części lub w całości stała się syropowatą, nasiona zaś straciły zdolność do kiełkowania.
Doświadczenia Lechartiera i B ellam yego zostały powtórzone i w yn iki ich stwierdzone przez Pasteura.
W owocach po zerwaniu przechow yw a
nych w powietrzu, alkohol nie w ytw arzał się, co oczyw iście dowodzi, że w pow yżej opisa
nych doświadczeniach fermentacya alkoho
low a spowrodowana była tylk o przez szcze
gólne warunki zewnętrzne.
Dalsze badania, B refelda w r. 1875 i de Lu ca w r. 1878, dokonane nad nasionami, liśćmi i gałęźm i dały podobne rezultaty.
W ty m samym czasie M iin tz znalazł, że przez hodowanie kw iatów doniczkow ych w atm osferze czystego azotu, zamiast bez
wodnika w ęglow ego, w komórkach żyw y ch w ytw arza się alkohol, i że rośliny użyte do doświadczeń tych pozostają w zupełnem zdrowiu. R eak cya jod oform ow a w ykazała obecność alkoholu w ich komórkach.
W r. 1896 Gerber także dowiódł, że za- ródź roślin w yższych może powodow ać fe r
mentacyę alkoholową. U czon y ten badał procesy, dokonyw aj ące się w owocach pod
czas dojrzewania, kładąc g łó w n y nacisk na proces oddychania ich w tym peryodzie.
Szczególne zainteresowanie budzi dojrzew a
nie ow oców zaw ierających wielką ilość sub- stancyj garbnikow ych. M ięd zy takiem i o w o
cami szczególnej zasługuje na uwagę chiń
ska Diospyros K a k i, zawierająca w sobie po dojrzeniu nadzw yczaj przyjem nie pachnącą i lotną substancyę. Jeżeli owoc ten dojrze
w ał w bardzo słabym dostępie powietrza, to w miąższu je g o w y tw o rzy ło się aż 10%
alkoholu etylow ego, zmieszanego z innemi
alkoholami, m iędzy którem i ilościowo g łó w
ne miejsce zajm ow ał am ylow y. Oprócz tego
570
W S Z E C H Ś W I A TN » 37
daje się zauw ażyć i obecność kwasu octow e
go; arom atyczną zaś substancyę tw o rz y mie
szanina octanów etylu i amylu, ze śladami takicbże zw iązk ów kw asów en antylow ego i pelargonow ego. G arbnik podczas tego dojrzew ania znikł, lecz alkohol w y tw o r z y ł się nie z niego, ale z cukru zaw artego w ow o
cu, przyczem , w ed łu g Gerbera, okoliczność ta zależy od braku pow ietrza w czasie ostat
nich stadyów dojrzew ania owocu. Podobne rezultaty otrzym ano i z D iospyros costata.
Owoc ten w tem peraturze 30° C pochłaniał tlen w stosunku do w yd zielan ego C 0 2 — 1:3,12, w 15° C zaś stosunek ten był 1:1,26, t. j. praw ie norm alny; w pierw szym razie w owocu w y tw o r z y ł się alkohol, w drugim zaś ani śladów je g o nie daw ało się w yk ryć.
Ferm entacyę tę trzeba oczyw iście przypisać temu, że ilość tlenu danego nie była dosta
teczna do przem iany m ateryi z owocu, któ
ra stała się silniejszą wskutek podniesienia tem peratury; w tem peraturze zaś 15° 0 w szystko szło normalnie.
Podczas dojrzew ania tych ow oców dały się zauważyć następujące zjawiska:
W pierwszych stadyach w y d y ch a ły one więcej C 0 3 niż w dych ały tlenu, garbnik zni
kał zupełnie, w edług Gerbera, u tleniając się w zupełności na C 0 2 i H 20. P o zniknięciu garbnika pektoza, znajdująca się w błon- kach kom órkow ych, zm ieniała się w p ek ty nę, czego dow odzi to, że m iąższ stał się m iększym. Pektyna, ja k to je s t jej w łasno
ścią charakterystyczną, pęczniała, a w sku tek tego w szystkie kanały m iędzykom órko
w e zatyk a ły się i dostęp pow ietrza, a w ięc i tlenu stawał się utrudniony. W 15° C ilość tlenu, przenikająca przez tak zw ężone kana
ły m iędzykom órkow e, w ystarczała jeszcze kom órkom do zaspokojenia potrzeb swoich co do tlenu, lecz w 30° 0 ju ż to nie m ogło mieć m iejsca i następowało sw ego rodzaju duszenie się. P rzez to dalej w tej tem pera
turze rozw inęła się zauważona ferm entacya i ilość w yd zielan ego dwutlenku w ęgla p o częła wzrastać, tak że stosunek 1 : 1,26 zm ienił się na 1 : 3,12.
Podobne w yn ik i G erber otrzym ał także z bananami i melonami, um ieszczając je w tych samych warunkach. Z tych w szyst
kich fa k tó w w yw n iosk ow a ł on, podobnie ja k Lech a rtier i B ella m y i Pasteur, że p rzyczyn ę
tej ferm entacyi alkoholowej upatryw ać trze
ba w zmniejszeniu się ilości tlenu dostarczo
nego komórkom, że jest to tylk o w alka z za- czynającein się duszeniem. A lkohole, otrzy
mane przez niego nie b y ły jednak w stanie w olnym , lecz związane z innemi ciałami w estry, powodujące zapach owoców.
(iw;
Tłum . Ad. Cz.
F A T A M O R G A N A
N A M IĘ D Z Y M O R Z U M E S S Y Ń S K 1 E M .
Podobnie ja k Brocken słynie ze swego
„w id m a “ , m iędzym orze messyńskie znane jest oddawna z tego, że w pewnych w y ją t
kow ych warunkach atm osferycznych oglą
dać nad niem można wspaniałe zjawisko, zwane fata m organa. P o w ołan y w r. 1899 na katedrę fizyki w kolegium technicznem w R e g g io dr. W ik to r E . Boccara w swej prelekcyi wstępnej dał historyczne i k ry tyczn e studyum nad tem zjawiskiem ; w y n i
k i sw ych badań ogłosił on w Rozpraw ach Tow a rzystw a w łoskiego spektroskopistów t. X X X I , 10.
Z pośród badaczów starożytnych w spom niano im ię A rystotelesa, lecz je g o w iadom o
ści o fata m organa dużo nastręczają w ątpli
wości. K orneliusz A g rip p a m ów i o odbiciu w pow ietrzu gór, zw ierząt i innych przed
m iotów ; Hom er, Apoloniusz Polycletus, D a- mascius i Pliniusz też wzm iankują o zjaw ia niu się obrazów przedm iotów w powietrzu, lecz opisy ich nie są dokładne. W zm ian k i o fata m organa znajdujem y również w pis
mach historycznych Tom aszaFazzello (1550), Józefa Carnevale (1591) i M arka A n ton iego P o liti (1617), lecz pierwszą próbę opisu zja wiska dał ojciec A n gelu cci w liście, ogłoszo
nym w r. 1671 przez A ta n a zego K irchera, w którym opisuje zjaw isko, oglądane ran
kiem w dzień W niebow zięcia (d. 15 sierpnia) r. 1634. K irc h er przypisuje to zjaw isko od
biciu przez kryształy w pow ietrzu i tw ier
dzi, że potrafił od tw orzyć je sztucznie przed w ielkiem audytoryum .
W r. 1773 ojciec A n ton i Minasi ogłosił
„dysertacyę o zjawisku, pospolicie zwanem
fa ta m o r g a n a w której odróżnia trz y roz
N° 37 571
m aite postaci, m ian ow icie: m organę morską, m organę powietrzną i morganę tęczową (iri- descente). Minasi ilustruje swój opis bar
dzo dobrym rysunkiem, w yobrażającym te trz y rodzaje.
W dziele, ogłoszonem w Neapolu w ro
ku 1824, kapitan P io tr Ribaud opisuje m or
ganę morską z lipca r. 1809 i podaje wykład szczegółow y warunków m eteorologicznych, niezbędnych do je j zjaw ienia się. Prócz spo
kojnego, ciepłego pow ietrza Ribaud uważa za konieczne, b y pary, w ydzielające się pod działaniem ciepła słonecznego z różnorod
nych substancyj antymonialnych, szklistych, olejowatych, słonych i innych, w jakie obfi
tują brzegi i gru n ty K a la b ry i i Sycylii, nie b y ły unoszone przez wiatr. T o też najbar
dziej sprzyjającym czasem dla ukazywania się m organy jest czas, poprzedzający zm ia
nę pogody.
Pierw szym , k tóry w ytłum aczył morganę przez załamanie światła, b ył prof. Salvatore A rc o v ito (1838), k tóry wszakże uważał to zjaw isko za pokrew ne ze zjawiskiem słońca pobocznego (parhelia). Oocopardi sam nie w idział n igd y m organy, lecz na podstawie roztrząsań teoretycznych podzielał poglądy M inasiego i Kirchera. R egald i oglądał to zjaw isko dnia 20 lipca roku 1848 i opisał, ja k nagle zjaw iła się w pow ietrzu część brzegu i stanęła, zdało się, w środku ka
nału.
Przechodząc do czasów najnowszych, znaj
dujem y opis w ,,Zagarze“ z r. 1891 przez bezimiennego. B ia ły m glisty pas, przecho
dzący przez brzeg sycylijski, rozproszył się ja k przezroczysta zasłona i ukazał sklepie
nia, wieże i kolumnady, płynące na morzu, dom y i lasy różnobarwne.
N ie mniej w yraźn ie pisze prof. F ilip Ca- pri, k tóry opisuje w ,,Zagarze“ morganę z d. 20 czerwca 1884 r., oglądaną od g. 8-ej do 9-ej zrana. P o w ie trze b yło tak gorące, że zniszczyło zbiór gruszek bergamotek; ja k i w innych razach, zjawisko poprzedziła biała m gła. U k a za ły się b rzegi z w illam i i drzewam i, płynące pośrodku ja k wyspa.
Dr. D ieg o Corsa, w ezw any do wytłum acze
nia zjawiska, p o w tórzy ł błędne poglądy M i
nasiego; atoli na m ylne te zapatrywania uderzył prof. Canale, lubo nie odw ażył się dać własnej w yraźn ie sformułowanej teoryi
m organy, którą zresztą w idział tylko raz jeden.
P ro f. Boccara m ów i na podstawie do
strzegania osobistego o trzech ukazaniach się m organy w trzech różnych postaciach, m ianowicie m organy powietrznej d.27 czerw
ca 1900 r., której świadkami b y li on sam, kapitan W in cen ty Pon zi z Chiaggia i prof.
H en ryk Puccini; m organy morskiej d. 2 lip ca 1901 r., również widzianej przez p r o f. P u c
ciniego; oraz m organy wielokrotnej d. 26-go marca 1902 r. Opisy swe ilustruje prof. B oc
cara reprodukcyam i bardzo udatnych zdjęć fotograficznych.
P ro f. Boccara przypisuje wszystkie te zjaw iska zmianom w gęstości atmosfery, w yw ołującym efek ty załam ywania się świa
tła. Zauw ażyć wypada, że stosowanie za
sady najkrótszej d rogi rozchodzenia się pro
mieni świetlnych łatw iej tłumaczy warunki niezbędne do pojawienia się m organy, niż korzystanie z prawa załamania w postaci zw ykłej, t. j. stosunku wstaw. A u to r używ a terminu fata morga na jed yn ie dla oznacza
nia zjawisk, ukazujących obrazy proste, nie- odwrócone. Jeżeli obrazy są odwrócone, to zjaw isko takie jest w ynikiem odbicia się światła i nazyw a się m irażem i rów nież nie
rzadko bywa oglądane na brzegach S y cylii.
Okolice portu R e g g io znajdują się w w a runkach szczególnie sprzyjających zjaw ie
niu się fata m organy, albowiem składają się na to zarówno ich osobliwości topograficzne, jak i m eteorologiczne. W arunki m eteorolo
giczne, których zbieg jest niezbędny dla ukazania się m organy, są następujące : ran
na godzina, gorące powietrze, nadzwyczajna przezroczystość pow ietrza (przyczem , w sze
lako, musi się rozpościerać nad brzegiem sy
cylijskim cienka zasłona m glista), oraz p o w ietrze spokojne lub słaby w iatr północny;
stosuje się to do m organy morskiej. Dla m organy powietrznej najlepszą porą dnia jest czas od g. 10-ej przed południem do 1-ej po południu, nad brzegiem sycylijskim w in na się unosić słaba warstw a obłoków, m orze ma być spokojne lub praw ie spokojne, w y soka temperatura i w iatr, ja k pow yżej.
M organa w ielokrotna jest daleko rzadsza, niż fo rm y proste i ta, którą oglądano w mar
cu r. 1902, była znacznie słabsza niż inna,
572
W S Z E C H Ś W I A TJST» 37
którą obserw ow ał dwadzieścia lat przedtem prof. Screbo i A lo i, a której rysunek znajdu
je m y rów nież w pracy d-ra Boccara.
(W ed łu g ang. Naturę). m. h. li.
K O R E S P O N D E N C Y A W S Z E C H Ś W I A T A .
Spędzając lato w roku bieżącym wśród jezior w augustowskiem zauważyłem niektóre niezwykłe zjawiska w świecie roślinnym, zjawiska pozosta
jące w związku z podaną przez niektóre nasze i zagraniczne pisma wiadomością o t. z w. „dru
giej wiośnie11. Zauważyłem mianowicie d. 26 i 27 sierpnia na brzegach Czarnej Hańczy i jezio
ra W igierskiego znaczną ilość kw itnących Caltha palustris L . i Menyanthes trifoliata L . Obie ro
śliny kwitną zw ykle na wiosnę. Nasuwa się przypuszczenie, że w ylew rzek, który się zdarzył w lipcu r. b. w naszym kraju, mógł być przyczy
ną tego niezwykłego zjawiska, gd yż wiadomo, że obie rośliny zakwitają zw ykle po rozlewach wio
sennych. Wiadomością tą pragnąłbym zachęcić
■czytelników Wszechświata do zwrócenia uwagi na te same i inne rośliny wiosenne w tych róż
nych okolicach kraju, gdzie woda występując z koryta rzek zalała na pewien czas nadbrzeżne łąki. Czy i gdzieindziej ta „druga wiosnau nie da się zauważyć?
K a zim ie rz Kulwieć.
K R O N I K A N A U K O W A .
— T e m p e ra tu ra słońca. W r. 1894 W . E.
W ilson i Gray pracowali nad pomiarem tempera
tury słońca: w jeden z otworów radyometru różniczkowego Boysa puszczali pęk promieni sło
necznych, odbitych przez heliostat, gd y na dru
gi otwór padało promieniowanie rozżarzonej szta
by platyny, której temperatura była znana. Sze
reg zgodnych ze sobą obserwacyj dał 6 200° C jako rzeczywistą temperaturę słońca.
Od owego czasu W ilson pracował nieustannie nad udoskonaleniem tej metody7. Sztabę rozża
rzonej platyny ochronił od przeciągów powietrza przez otoczenie je j futerałem z pozłoconej miedzi napełnionym wodą, następnie zastąpił go rurą porcelanową, wreszcie rurą żelazną ogrzewaną płomieniem gazowym.
Temperaturę tego radyatora kontrolował przy
rząd elektryczny Callendera. Promieniowanie ku radyomikrometrowi regulował ekran o zna
nym otworze.
Ogrzewano rurę do możliwie najwyższej tem
peratury i skoro temperatura była stałą regulo
wano mikrometr tak, by radyacya rury równo
ważona była przez promieniowanie słoneczne.
Nadto braki w regulowaniu rugowano przez kolejne puszczanie promieniowań to na ten, to znów na tamten otwór, przez permutacyę otwo
rów radj^ometru.
W ed łu g „Proceedings of the Royal Society of London14, średnie otrzymanych wyników wahają się między 5 768n a 5 779" C skali absolutnej, jeżeli przyjmiemy współczynnik absorpcyi atmo
sferycznej Rosettiego, t. j. 0,29; jeżeli zaś na
damy współczynnikowi temu wartość 0,41 poda
ną przez Langleya, tedy temperatura wypad
nie 6085°.
Jeżeli uwzględnimy absorpcją atmosfery sło
necznej i oprzemy się przytem na wynikach ba
dań Wilsona i Rambauta, to dla rzeczywistej temperatury słońca otrzymamy 6 863° C według skali absolutnej czydi 6 590° C.
m. h. h.
—