• Nie Znaleziono Wyników

M a Pan zupełną rację, że naszym błędem było przyjęcie dla wolnego segmentu wyborów z czerwca 1989 roku ordynacji większościowej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "M a Pan zupełną rację, że naszym błędem było przyjęcie dla wolnego segmentu wyborów z czerwca 1989 roku ordynacji większościowej"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Urban*

KOMENTARZ

Przyznaję Panu całkowitą rację co do tego, że badania opinii publicznej odczytywaliśmy błędnie, nie biorąc pod uwagę deformacji procesu badawczego.

Wynikało to po trosze z szukania w nich pokrzepienia, nie zaś prawdy, po trosze zaś z uniwersalnych już właściwości sposobu prezentowania i komen­

towania wyników przez szefów ośrodków badawczych. Ostrzegali oni co prawda, że wyniki są do pewnego stopnia deformowane przez okoliczności badawcze, jednakże robili to językiem specjalistycznym, używając terminologii fachowej nie zawsze dla laików zrozumiałej. Co jednak ważniejsze, większy nacisk kładli na propagowanie perfekcyjności własnej pracy niż radzi byli podważać jej znaczenie relatywizując prawomocność diagnoz.

M a Pan zupełną rację, że naszym błędem było przyjęcie dla wolnego segmentu wyborów z czerwca 1989 roku ordynacji większościowej. Wyolb­

rzymia Pan jednak skutki tego błędu.

Zanim poczynię uwagi do Pana wywodu, zastrzec się muszę, że moja wiarygodność jako świadka zdarzeń, a teraz opiniodawcy jest niewielka.

W 1988 roku i przez cały 1989 rok co prawda uczestniczyłem w większości posiedzeń Biura Politycznego, gdzie wciąż rozważano jak grać i jaka jest sytuacja, nie było to jednak grenium, gdzie rozmowy były szczere ani też rzeczowo skupione na poszczególnych zagadnieniach. Był to z jednej strony dosyć niezdyscyplinowany klub dyskusyjny, z drugiej zaś miejsce, gdzie inic­

jatorzy różnych posunięć wobec opozycji (czy i jak przeprowadzić Okrągły Stół, na co się godzić itp.) zabiegali o aprobatę Biura jako formalnej władzy. Mówili więc tak i to co ułatwiało uzyskanie tej aprobaty.

Poza tym byłem uczestnikiem niezliczonych narad różnych zespołów, jednakże nie tych, gdzie rozważano ordynacje, bo się na tym nie znałem.

Potwierdzam, że polityczni decydenci objawiali znaczną ignorancję w zakresie gry wyborczej. Rozróżnialiśmy tylko pomiędzy ordynacją większościową a pro­

porcjonalną. O STV chyba nikt nie miał pojęcia, chociaż nie wiem czy i jacy eksperci byli przywoływani poza Gebethnerem. Wyborami bezpośrednio stero­

wał zaś potem sekretarz К С Czarzasty, prawnik skądinąd, ale nietęgiego umysłu, który wciąż zapewniał, że wygramy i nie m a się czym przejmować. Uczestnicy posiedzeń nie traktowali go serio, a mimo to on z urzędu kierował wyborami.

W 1989 roku minister - rzecznik prasowy rządu PRL, a następnie przewodniczący Komitetu ds.

R adia i TV. Komentarz jest listem napisanym do M arka M. Kamińskiego w odpowiedzi na otrzymany maszynopis artykułu i jest publikowany za zgodą Autora.

(2)

W miarę obrad Okrągłego Stołu i rozszerzania się ich tematyki kierowni­

ctwo polityczne: Jaruzelski, Kiszczak, Rakowski traciło panowanie nad ca­

łością, rosła samodzielność i znaczenie bezpośrednich negocjatorów rozmawia­

jących z opozycją, wzmagały się ich więzi z negocjatorami z opozycji, a nieco słabły z ich własnym ośrodkiem dyspozycyjnym. Dążenia polityczne refor­

m atorów typu Kwaśniewskiego, Reykowskiego, Baki też autonomizowały się i przestawały być tożsame z rachubami ich szefów. Do pewnego stopnia zaczęli swoich przełożonych stawiać przed faktami dokonanymi lub tworzyć sytuacje dla szefów już przymusowe. Ten czynnik stopniowego przesuwania się ośrodka władzy też trzeba brać pod uwagę, oceniając dążenia strony rządowej, a co za tym szło - wynegocjowane decyzje. Dążenia różnicowały się. No, ale to może są niuanse. Jednakże np. Kwaśniewski już wtedy czuł się bardziej politykiem przyszłej demokracji niż funkcjonariuszem systemu monopartyjnego. Dążenia naszych negocjatorów nie były więc obronno-zachowawcze. Zmierzali oni świadomie do zmiany ustroju i do zachowania w nowym dobrych pozycji dla reformatorów z PZPR.

Zaprzeczam zresztą w ogóle Pana twierdzeniu, że komuniści nie planowali żadnej trwałej zmiany systemu politycznego. To, co Jaruzelski mówił Czechom, jest bez znaczenia, ponieważ wszyscy staraliśmy się uspokajać sąsiadów.

W późniejszej fazie, kiedy Mazowiecki formował rząd, ja sam wysłany zostałem do Moskwy i mówiłem sekretarzowi К С K PZR Falinowi o tym, jak wiele tek PZPR będzie miało w rządzie Mazowieckiego, chociaż w dniu, kiedy przed­

stawiałem te nasze rachuby, one już były nieaktualne (o czym nie wiedziałem).

Rakowski istotnie pragnął przeprowadzać reformy i to nie tylko ekonomiczne nie oglądając się na opozycję, nie czekając na Okrągły Stół. Nazywaliśmy to

„ucieczką do przodu” . Jednakże w początku roku 1988 ani nigdy nie zalecał strategii wzmocnienia represji. Nawet gdyby istniała jakaś taka jego wypo­

wiedź, to jest ona sprzeczna z całą jego polityką i skłonnościami.

A oto niektóre argumenty przemawiające za tym, że już przed Okrągłym Stołem planowaliśmy trwałą zmianę systemu, tyle że ewolucyjną. Ustawy o wolności gospodarczej (zniesienie wszelkich ograniczeń dla własności prywat­

nej, czyli zmiana samych podstaw ustroju) i o kapitale zagranicznym Rakowski stworzył jesienią 1988 r. Rakowski też - w kontekście Okrągłego Stołu - mówił publicznie o dwóch latach przejściowych, po których ograniczenia wolności wyborczej czy brak swobody działania partii politycznych przestaną obowiązy­

wać. (Zmiana systemu na rynkowy i elekcyjny nie była przez nas traktowana jako tożsama z eliminacją od władzy ludzi poprzedniego ustroju i to przewidy­

wanie okazało się trafne).

Przed Okrągłym Stołem sekretarz К С Stanisław Ciosek chodził i pokazy­

wał, rysując zachodzące na siebie kręgi władzy (tak zwane wówczas jaja Cioska) koncepcję Senatu jako izby, w której opozycja będzie miała większość. Wyrażał przy tym akceptowaną przez nasz krąg myśl, że wybory 1989 roku zapewnią

(3)

nam (wraz z koalicjantami) na czas przejściowy większość w Sejmie po­

zwalającą stworzyć rząd, a opozycja będzie miała moc skutecznego obalania ustaw, ponieważ nie będziemy mieć w Sejmie większości konstytucyjnej i po­

zwalającej niweczyć sprzeciwy Senatu. Czyli koncepcją wstępną była władza ustawodawcza i wykonawcza PZPR, ale pod kontrolą opozycji i w zakresie ustawodawczym zależna od jej aprobaty, nie zaś asymilacja opozycji w nie­

tkniętym socjalizmie realnym. Pomysł Senatu przypisywany jest Kwaśniew­

skiemu jako niespodziewanie i na własną rękę wysunięty przezeń w Magdalence - ale istniał on znacznie wcześniej i oznaczał dojrzewanie zgody na podział władzy jeszcze przed Okrągłym Stołem. Takich rzeczy jak podział władzy nie mówiło się jednak głośno w lęku przed całym aparatem i rzeszami partyjnymi.

Siły te mogły obalić „spiskujących z opozycją” przywódców, przynajmniej tak się zrazu zdawało. Wydawaliśmy więc z siebie różne uspokajające twierdzenia na użytek krajowy podobnie jak wobec krajów sąsiednich.

Nasze rachuby na osiągnięcie 20 do 30 procent mandatów, w Senacie i co najmniej 10 z 35 procent wolnej puli sejmowej w wyborach większościowych opierały się m.in. na czynniku, o którym Pan nie wspomina. Mianowicie na kandydowaniu tak zwanych małp. Otóż do Senatu i w obręb wolnych 35 procent sejmowych PZPR wystawiła i popierała bezpartyjnych przyjaciół - różne powszechnie znane osobistości. Byli to wzięci prezenterzy telewizyjni, lekarze z rozgłosem itp., itd. Kandydaci owi w kampanii wyborczej roz­

mazywali swą tożsamość polityczną. Wierzyliśmy więc w opłacalność personal­

nych głosowań w systemie większościowym, mniemając, że osoby znane i łubiane zyskają więcej, niż opozycjoniści w większości mało lub wcale nieznani w swoich okręgach.

O tym, że w czerwcu 1989 roku ludzie zachowywali się w sposób nie- przywidywalny, więc żadne badania opinii publicznej nie mogły być miarodajne dla zachowań wyborczych, świadczy taki epizod. Kandydowałem do Sejmu na m andat dla bezpartyjnych w Śródmieściu Warszawy - okręgu, który obejmował Polaków za granicą. Gdy nadeszły wyniki okazało się, że przegrałem nawet w Ułan Bator, Tiranie i Phenianie, czyli miastach, gdzie wszyscy polscy obywatele to aparatczycy i ubecy ulokowani na ciepłych posadach w polskich przedstawicielstwach.

Na wynik wyborów miał też wpływ nasz błąd dotyczący koncepcji Okrąg­

łego Stołu. Zrazu opozycja chciała szybko np. w 3 dni załatwić zasadniczy kontrakt polityczny. Przynajmniej do tego dążyło jej centrum polityczne, bo opozycyjni przedstawiciele różnych dziedzin życia mieli cele bardziej par­

tykularne. W każdym razie to „strona partyjno-rządowa” chciała długich obrad i podziału na stoliki i podstoliki. Chcieliśmy nie wiadomo po co zyskiwać na czasie, targować się, przeciągać. Efekt był taki, że opozycja przy Okrągłym Stole uzyskała 3 miesiące swojej w istocie kampanii wyborczej w TVP, radiu i oficjalnej prasie. Przegraliśmy wybory już poprzez publiczny rezonans tego co

(4)

codziennie opozycja głosiła zyskując zresztą poparcie dziennikarzy przekazują­

cych ich wypowiedzi, aranżujących dyskusje itp.

Zjawisko, o którym powyżej, nie tylko wpłynęło silnie na wynik wyborów w 1989 roku, ale też skłania do sceptycznego potraktowania Pana opinii, że inna ordynacja wyborcza mogła spowodować istotne skutki polityczne dla Polski i innych krajów socjalistycznych.

Gdyby wynik wyborów przy innej ordynacji był korzystniejszy dla PZPR i Kiszczak uformowałby rząd, mogłoby to nieco odwlec upadek władzy PZPR i międzynarodowe skutki. Jednakże przejęcie władzy dokonałoby się w tej lub innej formie później, lecz stosunkowo szybko bez względu na wynik wyborów w 1989 roku. Nasza strona przy Okrągłym Stole utraciła polityczny grunt pod nogami, zatraciła też zdolność i wolę zachowania władzy, a radykalna re­

orientacja w społeczeństwie rozwijała się dynamicznie. Stało się coś takiego, co znane jest z wojen, kiedy armia m a znaczne środki militarne, ale stają się one bez znaczenia, bo zanika morale wojska. Przebieg zdarzeń mógł być inny niż był (stając się raczej gorszy niż lepszy dla obozu politycznego, którego byłem uczestnikiem), ale biegu historii inny wynik wyborów kontraktowych by nie zmienił. I tu Pana wnioski, że inna ordynacja zmieniłaby bieg historii, wydają mi się podobnie naiwne, jak mniemania niektórych historyków z dawnych epok, że nie byłoby Wielkiej Rewolucji Francuskiej, gdyby Ludwik XVI przystał na monarchię konstytucyjną już latem, czy jesienią 1789 roku, albo, że gdyby Mikołaj II w lutym 1917 roku nadał Rosji konstytucję, to carat był ocalał. W istniejących w Polsce 1989 roku okolicznościach historycznych arytmetyka wyborcza nie miała decydującego znaczenia.

Do listy naszych błędów dopisać trzeba też pogardę dla zwasalizowanych sojuszników, której echo widać w dzisiejszych stosunkach wewnątrz rządzącej koalicji SLD-PSL. Otóż godząc się na to, by PZPR nie miała sama w Sejmie kontraktowym większości traktowaliśmy to jako zniesienie hegemonistycznego stosunku PZPR wobec ZSL i SD, jako ich dowartościowanie i autonomizację.

Nie przewidywaliśmy jednak zupełnie możliwości zawarcia przez nich koalicji z „Solidarnością” mimo, że zachowanie się obu stronnictw przy Okrągłym Stole taką ewentualność wyraziście sygnalizowało. Stronnictwa w wielu sprawach opowiadały się przeciw PZPR przy Okrągłym Stole i objawiały silne, nienawist­

ne emocje właściwie gnębionym mogącym się wreszcie odegrać na gnębicielach.

Kolejny więc to obszar, gdzie zabrakło nam wyobraźni.

I na koniec pewne wspomnienie wskazujące na to, że zanegowanie np. siłą lub jakimiś kruczkami prawnymi wyniku wyborów z czerwca 1989 roku nie było nawet przedmiotem rozważań kierownictwa PZPR. 5 czerwca 1989 roku rano odbyło się posiedzenie Biura Politycznego poświęcone omówieniu wyni­

ków I tury wyborów. Siedząc na nim, napisałem na kartce ze trzy zdania mające ten sens, że wynik jest naszą klęską polityczną i PZPR uznaje polityczne i prawne konsekwencje wyborów bez żadnych ale. Ten tekst ręcznie napisany

(5)

posłałem Jaruzelskiemu, on go odczytał, nikt tekstu, ani rzeczy samej dys­

kutować nie chciał i Jaruzelski przekazał tekst do ogłoszenia Bisztydze jako rzecznikowi К С . Sam ten fakt i ten tekst jest znany, opozycja go przyjęła ze zdziwieniem i aprobatą. Nieznany jest tylko bezdyskusyjny i błyskawiczny tryb uznania przez PZPR, że straciła polityczny m andat do sprawowania władzy w Polsce.

Zaznacza Pan na stronie tytułowej swojej pracy, że nie wolno jej rozpo­

wszechniać. Sądzę, że nie uzna Pan tego za rozpowszechnianie, więc nie postąpię wbrew Pana intencjom, jeśli dam Pana b. interesującą pracę do przeczytania gen. Jaruzelskiemu, prezydentowi Kwaśniewskiemu i dwom spo­

śród trzech (obok Cypryniaka) koncepcjonistom ordynacji wyborczej przy Okrągłym Stole: Stanisławowi Cioskowi i Andrzejowi Gduli, wówczas podleg­

łemu Cioskowi kierownikowi Wydziału К С, teraz doradcy w Kancelarii Prezydenta.

Cytaty

Powiązane dokumenty

– Noo, nie frasuj się tak, nie przystoi – uśmiechnął się zawadiacko Bóg Ciemnej Strony Życia.. – Świat przecież nie zaczyna się, a tym bardziej nie kończy

Aby odczytać liczbę minut, można pomnożyć razy 5 liczbę znajdującą się na zegarze, którą wskazuje wskazówka.. Przedstawia się to następująco: 1 na zegarze to 5 minut, 2

7RPRMHī\FLHRGFVHULDO .REUDRGG]LDâVSHFMDOQ\ RGFVVHULDO 1DVK%ULGJHV RGFVVHULDO 1DVK%ULGJHV RGFVVHULDO 1DSLVDâDPRUGHUVWZR RGFVVHULDO .REUDRGG]LDâVSHFMDOQ\ RGFVVHULDO

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

Ale zażądał, by poddano go egzaminom (ostrość wzroku, szybkość refleksu), które wypadły pomyślnie, toteż licencję, w drodze wyjątku, przedłużono na rok. Kilka lat

• Plakat wyborczy z 1989 roku: od lewej Zdzisław Cieśliński, Paweł Nowacki i Michał Przeciechowski.. druku minęły jakieś

Tak jak łatwiej niż kiedyś aklimatyzują się przybywający tutaj młodzi lekarze, nauczyciele, farmaceuci.. Ale i tak przez długi jeszcze czas czułby się obco

Jak zmieni się odpowiedź, gdy wykonamy rysunek biorąc za jednostkę na osiach śred- nicę atomu (10 −8 cm) lub średnicę jądra atomowego (10 −13