• Nie Znaleziono Wyników

"Staroświecczyzna i postęp czasu. O teatrze polskim. (1765-1865)", Zbigniew Raszewski, Warszawa 1963, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 450, 2 nlb. + 8 wklejek ilustr. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Staroświecczyzna i postęp czasu. O teatrze polskim. (1765-1865)", Zbigniew Raszewski, Warszawa 1963, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 450, 2 nlb. + 8 wklejek ilustr. : [recenzja]"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Mieczysław Klimowicz

"Staroświecczyzna i postęp czasu. O

teatrze polskim. (1765-1865)",

Zbigniew Raszewski, Warszawa 1963,

Państwowy Instytut Wydawniczy, s.

450, 2 nlb. + 8 wklejek ilustr. :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 55/2, 559-567

(2)

studia nad życiem i twórczością w ielkiego romantyka. Słowacki w e wspomnieniach

w spółcze snych, W kręgu bliskich poety. L isty rodziny Słowackiego, K alen darz ży cia i tw órczości Juliusza Słowackiego, Korespondencja Juliusza Słowackiego, S ądy współczesn ych o tw órczości Słowackiego i liczne zbiory m ateriałów, jak np. Sło­ w ac ki w Wielkopolsce, są tu osiągnięciem najwybitniejszym .

Rozpoczęcie badań nad recepcją Słow ackiego i nad jego dziejam i scenicznym i dowodzi rozszerzenia kręgu zainteresow ań naukowych. Studia nad twórczością poety prowadzone były chaotycznie i przypadkowo. Warto jednak zaznaczyć, że zwrócono się ku najbardziej zaniedbanej dotąd dziedzinie jego dorobku — liryce. Z poszczególnych utworów jedynie Kordian i Balladyna przyciągały uczonych stale. Niepokojące jest zaniedbanie studiów nad twórczością doby m istycznej. Jeszcze bardziej niepokoi brak zainteresow ania językiem utworów poety oraz ogrom ne luki w naszej w iedzy o stylu i w ersyfikacji Słowackiego. Badania nad recepcją Słowackiego za granicą, z w yjątkiem literatury czeskiej i bułgarskiej, jeszcze nie wkroczyły w stadium opracowania naukowego.

Marian Tatara

Z b i g n i e w R a s z e w s k i , STAROSWIECCZYZNA I POSTĘP CZASU. 0 TEATRZE POLSKIM. (1765—1865). (Warszawa 1963). Państw ow y Instytut W y­ dawniczy, s. 450. 2 nlb. + 8 w klejek ilustr.

W badaniach nad historią teatru polskiego książka Zbigniewa R aszew skiego jest zjaw iskiem w yjątkowym . Autor łącząc w niej erudycję teatrologa oraz h isto­ ryka literatury i kultury — dochodzi dzięki umiejętnem u posługiwaniu się elem en­ tam i techniki różnych dyscyplin naukowych do ustaleń i w niosków otw ierających .szerokie perspektyw y dla głębszego rozum ienia roli teatru w ogólnym procesie rozw oju k u ltu ry’narodowej. Zastosowanie m etody typowej dla „antropologii k u ltu ­ raln ej” daje w w ielu wypadkach wręcz rew elacyjne wyniki. Najpierw podkreślić n ależy indyw idualne w łaściw ości naukowego postępowania autora, który w ychodzi zaw sze od precyzyjnego ustalenia faktów , szczegółów, odtworzenia atm osfery i „bar­ w y czasu” badanej przeszłości, po czym — przez zaskakujące nieraz skojarzenia — w ysu w a w nioski o fundam entalnym znaczeniu. Walory literackie dzieła spraw iają, że czyta się je jak pam iętniki epoki. Autor z powodzeniem kontynuuje oraz unow o­ cześnia takie tradycje narracji naukowej w literaturze polskiej, jakie reprezentują m. in. W acław Borowy, Tadeusz M ikulski i Bohdan Korzeniewski.

Warto przyjrzeć się bliżej kompozycji książki i jej problematyce. Jest to zbiór rozpraw i szkiców, dotychczas nie publikowanych, z wyjątkiem dwóch (S łow acki

1 M ickiewicz wobec teatru romantyczn ego oraz Krakow iaken und Goralen). Tytuł

studium ostatniego: Starośw iecczyzna i postęp czasu, nieprzypadkowo został w y ­ su nięty na czoło, jako łączący całość w jednolitą strukturę. Autor obejm uje sw ym i rozważaniam i stulecie istnienia teatru polskiego: 1765—1865; mimo pozornej różno­ rodności tem atyki poszczególne artykuły wiążą się w jedno ogniwo dowodowe. W pierwszym szkicu pt. Dziwna rocznica zastanawia się Raszewski nad dwiem a sprawam i, szczególnie aktualnymi w obec zbliżającej się rocznicy 200-lecia teatru narodowego. N ajpierw zadaje pytanie, co stanow i o specyfice i istocie teatru naro­ dow ego w Polsce. Odpowiedź, jaką otrzymał w w yniku ciekawego zestaw ienia z innym i instytucjam i europejskim i tego typu, przede wszystkim z Comédie Fran­ çaise, w ypadła szczególnie interesująco. Otóż — w edług R aszewskiego — nie m ożna tu wykazać prawie żadnych analogii, jedynie w ciągłości zadań staw ianych sobie

(3)

przez Comédie Française w idać pew ne podobieństwa do sytuacji polskiej. Był to teatr „na dorobku”, teatr kraju przeżyw ającego zasadnicze przeobrażenia, m ający na celu stałe „organizowanie w yobraźni”. To chyba definicja najsłuszniejsza, spraw ­ dzająca się na ogół w historii pierwszego stulecia istn ien ia teatru narodowego. Taki charakter nadał mu jego twórca — Stanisław August. I tu znowu Raszewski polem izuje ze zw olennikam i rozpoczynania dziejów sceny polskiej od r. 1774, w ykazując, że działalność powołanego w ó w c z a s. do życia teatru stanow iła próbę dyw ersji politycznej zaborców. Pragnę dodać, iż listy agenta saskiego Jana Heinego z lat 1765— 1783 w pełni potwierdzają w yrażony przez R aszew skiego pogląd l.

N astępny szkic: K t o i k ie d y zało żył te a tr krakow ski? , w ypełn ia istniejącą dotąd lu kę w historii sceny narodowej, ukazując „ośw iecone” początki jednego z naj­ ciekawszych teatrów polskich. Oszust to frapująca opow ieść o karierze teatralnej słynnego szarlatana i awanturnika w. XVIII — Cagliostra. B u rm istrz poznański, to m ajstersztyk analizy historycznoliterackiej, w której autor ustala źródła europejskie popularnej w XVIII w. przeróbki Calderona, ukazuje m etodę adaptacji i rozszyfro­ w uje atm osferę polityczną, określa środowisko inspirujące w ystaw ien ie sztuki. Tezą głów ną jest stw ierdzenie ścisłego związku m iędzy pierwszą kreacją m ieszczańskiego bohatera w polskim teatrze ośw ieceniow ym a tendencją polityczną obozu królew ­ skiego, szukającego porozum ienia z bogatym m ieszczaństw em . Zycie Jana Baudouin przynosi nie znaną dotychczas biografię literacką tego zasłużonego, a n ie­ słusznie zapomnianego autora, który odegrał w ybitną, rolę w rozwoju dramatu polskiego XVIII w ieku. R eprezentował on kierunek m ieszczański, w prowadzając do kom edii i opery komicznej bohatera ze stanu trzeciego wraz z bogatym folklorem W arszawy osiem nastowiecznej. Przegrał Baudouin w e w spółzaw odnictw ie z Za­ błockim , a następnie z Bogusław skim , który lansow ał w łoski typ opery komicznej z bohaterem chłopskim. Studium odkrywcze, spełniające ważną rolę w koncepcji naszego teatru w XVIII w., zaprezentowanej przez R aszewskiego.

W rozprawie K rak o w ia k i i Górale z całą precyzją przeprowadził autor rew ela­ cyjną analizę „śpiew ogry” Bogusław skiego. D ow iódł ponad w szelką w ątpliw ość, że sztukę w ystaw iono 1 m arca 1794, a zatem nie była ona inspirow ana przez wybuch insurekcji. Przedstawił rów nież nową interpretację tej komedii, stwierdzając, że m im o przychylnego stosunku do rew olucji w yrażała ona tendencje ugodowe, będące rezonansem planu spiskow ców , m ilcząco aprobowanego przez niektóre koła rosyj­ skich wojskow ych. Po raz pierw szy w badaniach tego typu zostały w łączone do rozważań (podobnie jak i w kilku poprzednich rozprawach) problemy m asonerii, traktow ane z umiarem, w yjaśniające kulisy niektórych akcji politycznych i kultu­ ralnych.

Studium S ło wacki i M ickiewicz wobec teatru ro mantycznego w yw ołało już szeroki oddźwięk, stając w rzędzie najciekaw szych odkryć w badaniach nad teatrem rom antycznym . Podobnie odkrywczy jest szkic K r a k o w ia k e n und Goralen, om aw ia­ jący sytuację w teatrze polskim w okresie m iędzy powstaniem listopadowym a styczniow ym ; zajmuje się w nim R aszew ski dziejam i im prezy P feiffera, który chciał pokazać poziom i repertuar ówczesnej polskiej sceny stolicom europejskim .

Ostatnia rozprawa, S ta roświecczyzna i postę p czasu, stanow i jakby uogólnienie doświadczeń badawczych autora, zawartych w poprzednich studiach, przedstaw iając w praw dzie ograniczony do pew nego punktu w idzenia, ale n iezw ykle interesujący w^ykład głównej problem atyki naszego teatru w pierwszym stuleciu jego istnienia. R aszew ski patrzy na dzieje polskiej sceny poprzez centralne postaci stworzone

(4)

w sztukach kilku pokoleń autorów dramatycznych. Dzieli je przy tym w edług stroju. Teatr stanisław ow ski w prow adził parę bohaterów (amantów) kontrastowych, z których jeden jest nosicielem najgorszych cech sarmatyzmu, zawsze ubrany w „polski strój”, drugi zaś, pozytyw ny, ukształtow any w edług gustów francuskiego Ośw iecenia, nosi z gracją m odny fraczek. Trzecią w ażną postacią jest ojciec panny, do której konkurują obaj ryw ale: Staruszkiewicz, wzór szlacheckiego obskuranta w najgorszym w ydaniu, oczyw iście rów nież ubrany w kontusz. Taki schem at układu bohaterów teatru stanisław ow skiego m iał z jednej strony służyć w alce, jaką Sta­ nisław AugUst w yp ow iedział archaicznej kulturze sarmatyzmu (amant pierwszego typu + Staruszkiew icz), z drugiej zaś lansow ał pozytywny m odel zeuropeizowanego obyw atela R zeczypospolitej szlacheckiej. Raszewski słusznie dostrzega słabość tego pozytywu. W dalszym ciągu swojej frapującej opowieści o bohaterach polskiego teatru ukazuje zasadnicze przem iany, które nastąpiły w ramach tego schem atu. Otóż jeszcze w pełni czasów stanisław ow skich ów modnie, po francusku, ubrany Ernest czy Bezprzyw arski zaczyna być id entyfikow any z fircykiem , i m im o prób rehabilitacji uzyskuje w kom edii ocenę negatywną. Równocześnie pojaw ia się bohater pozytywny, w praw dzie aprobujący pewne reform y zam ierzone przez króla, ale w stroju „narodowym ” (P o w ró t posła). Obserwujem y także powolny proces aw ansu Staruszkiew icza. Po utracie niepodległości sentym ent ku przeszłości po­ w oduje dalsze w ybielan ie tych sarmackich postaci na niekorzyść „europejskich”. Do końca tego okresu (tj. do r. 1865) teatr w Polsce nie stw orzył bohatera now ożyt­ nego, zaangażow anego w zasadnicze przem iany kraju. Pozostał przy stanisław ow skim schem acie, w ypaczając sens, jaki mu pierw otnie nadano. Znakomitym komentarzem, ukazującym tragiczną sytuację naszego teatru w owym czasie, są tutaj dwie w spom ­ niane rozprawy R aszew skiego, poprzedzające S ta roświecczyznę i p o s tę p : o Słow ac­ kim i M ickiew iczu oraz o w ystępach trupy P feiffera w Wiedniu. W ynika z nich, że dramat rom antyczny ściśle zw iązany z problem atyką polską, był pisany dla „instru­ m en tu ”, którego nie posiadał kraj: sztuk tych nie grano w Polsce, ani też nie w y ­ w arły one w iększego w pływ u na życie teatralne ówczesnej Polski. N atom iast próby konfrontacji najlepszego dorobku krajowego z opinią stolicy europejskiej, Paryża, a zarazem z sądam i naszej em igracji — nie zostały zrealizowane.

Ukazanie syntezy rozwoju teatru polskiego lat 1765—1865 na dziejach postaci przez ten teatr stworzonych nie jest tylko chwytem literackim , zastosow anym przez R aszew skiego. Zabieg ów posiada i głębsze, merytoryczne uzasadnienie. W struk­ turze utworu n ajw ażniejszy elem ent stanow i postać bohatera, ona to determ inuje i określa układ pozostałych cząstek kom pozycyjnych. Jak w ykazały badania nad li­ teraturą i dram atem w. XVIII, w targnięcie nowego bohatera spowodow ało zasad­ nicze przeobrażenia w tradycyjnych gatunkach, doprowadzając nawet do ich rozpa­ du i pojaw ienia się nowych jakości. Bohaterow ie są zarazem nosicielam i zasadni­ czych koncepcji społecznych i filozoficznych, dzięki czemu ukazują w sposób w id o­ m y dążenia i konflik ty epoki. W ykreślenie przez R aszewskiego głów nych tendencji polskiego teatru na przykładzie analizy komedii „frak—kontusz” jest jak najbar­ dziej przekonyw ające i otw iera szerokie perspektyw y dla dalszych badań. D yskusji w ym agają propozycje niektórych ujęć szczegółowych, posiadających jednak istotne znaczenie dla obrazu całości. A utor om awiając genealogię pozytyw nych postaci te­ atru stanisław ow skiego stwierdza, że dobór ich był niew łaściw y, zam iast bowiem naturalizow anego cudzoziemca, jakim jest Ernest w M ałż eństw ie z kalendarza, p ow inien zostać w prow adzony „młody Polak, ziem ianin, ale w ykształcony, szlachcic, ale w e fraku; w yzb yty uprzedzeń religijnych czy stanow ych” (s. 300). N astępnie zarzuca kolejnym realizacjom pozytyw nych Bezprzywarskich ich schem atyzm oraz

(5)

nijakość. Wydaje się, że w yjaśnienie tej sytuacji rzuciłoby istotne św iatło na dalsze dzieje bohaterów polskiego teatru.

Dlaczego w pierwszej komedii Bohom olcowej „na th e a tr u m ” pojaw ił się jako wzór do naśladowania spolonizow any cudzoziem iec, a w następnych komediach w y ­ stąpił w7prawTdzie szlachcic polski, ubrany modnie, ale nie w yposażony w żadne ce­ chy konstruktyw ne? Czy król i jego najbliżsi poza odrazą do sarmatyzm u nie potra­ fili się zdobyć na żaden program pozytyw ny wobec szlachty? Aby odpowiedzieć po­ praw nie na te pytania, należy przyjrzeć się bliżej narodzinom koncepcji bohatera literackiego polskiego Oświecenia, nie tylko w komedii, ale przede w szystkim w pu­ blicystyce, powieści i poezji tego okresu. Poniew aż form owanie się m odelu litera­ tury ośw ieceniow ej w Polsce polegało na adaptowaniu na gruncie rodzimym pew - nych w artości literatury m ieszczańskiej, proces ten w ystąpi szczególnie w yraziście na przykładzie kształtowania się postaci bohatera. Zasadniczą rolę odegrał tu „Moni­ tor”. W latach 1765—1774 dokonano w nim olbrzym iej pracy, przeprowadzono gene­ ralny rozrachunek z archaiczną kulturą szlachecką, odrzucono w iele m itów, prze­ starzałych poglądów, zaszczepiano um iejętnie nowet hasła, przejęte z m ieszczańskiej ideologii. Wachlarz dyskusyjny był bardzo szeroki : od rew izjonizm u historycznego, teorii przekładu dzieł literackich — aż po nowe sposoby uprawy roli i potrzeby rozw oju m iast i m ieszczaństw a w Polsce. Uderza pasja i zaangażowanie w krytyce zw yrodnień kultury feudalnej, nie ustępujące nieraz wzorom zachodnim, oraz dość ograniczone propozycje pozytywne. „M onitor” nie stw orzył konkretnego wzoru ośw ieceniow ego bohatera szlacheckiego, ale przedyskutował zasadnicze jego cechy. Jak w prologu do Kordiana, preparowano go z różnych elem entów . Narodzi się on w łaściw ie dopiero w oparciu o doświadczenia „Monitora”, w pierwszej powieści Krasickiego: Mikołaja D ośw iadczyńskiego przypadki. Na przykładzie biografii typo­ w ego kawalera owych czasów przedstaw ił Krasicki swoją propozycję m odelu zeuro­ p eiz o w a n eg o polskiego szlachcica. Jest to najpierw w ychow any w edług najgorszych

w zorów m łodzieniec, produkt sarm ackiej edukacji i powierzchownej mody francus­ kiej, co potwierdzają jego dzieje zakończone na progu w ięzienia w czasie modnego

v o y a g e ’u paryskiego. Na utopijnej w ysp ie N ipuanów przechodzi on reedukację.

Mędrzec Xaoo w ykłada mu R ussow skie zasady pedagogiczne — zbiór podstawowych marzeń ludzi O św iecenia o doskonałym społeczeństw ie, złożonym z obyw ateli ide­ alnie w ychow anych w edług praw natury. W ostatniej części tej powieści Krasicki w prow adza sw ego bohatera, już po reedukacji, do św iata „cyw ilizow anego”. Jest to jednak św iat w yalienow any, w którym Russowski Nipuańczyk nie może dla sie­ bie znaleźć pola do działania. Próby D ośw iadczyńskiego w łączenia się do dzieła „naprawy R zeczypospolitej” spełzły na niczym: społeczeństw o szlacheckie jest przeżarte nieuleczalną chorobą. W edług recepty Russa osiada w ięc polski bohater wr „sam otni”, swój program reform atorski ogranicza do realizow ania zasad nipuań- skiej edukacji wśród swoich najbliższych — rodziny i poddanych chłopów. Po pew nym czasie poznamy go jąko Pana Podstolego, który zrzucił modny fraczek D ośw iadczyńskiego i w'dzial strój narodowy, stał się typow ym szlachcicem polskim o unow ocześnionych nieco poglądach.

Ten wzór, najpełniej w naszej literaturze XVIII w. sform ułowany, zaciążył na w iele lat, doczekał się licznego potom stw a, przeniknął do poezji (co widoczne jest zw łaszcza na gruncie satyry), a jak postaram się w7ykazać, w yw arł w ielki w pływ na koncepcję bohatera teatralnego. Na podobieństwo Pana Podstolego w szystkie „nega­ ty w y ” otrzymują w zorcow e opracowania. W ykpiony w licznych wierszach ksiądz św iecki doczeka się idealnego m odelu w K siędzu Plebanie K ossakowskiego. Pogar­ dzana i ośmieszona w w ielu poem atach postać ciem nego m nicha-pasożyta przejdzie

(6)

ciekawą ew olucję. W w alczącej liryce Zabłockiego — na co nikt dotąd nie zw rócił uwagi — rodzi się pierwsza koncepcja m nicha jako prostego człowieka w guście ośw ieceniow ym , praw dziw ie patriotycznego. Spotkam y go w czasie insurekcji koś­

ciuszkow skiej, jak czynnie w ystęp uje w grupie w arszaw skiego plebsu. Ksiądz Spi- rydion kapucyn Zabłockiego to prawzór księdza Robaka, a nawet — księdza Piotra z Dziadów. Ale w chodzim y tu już w zu pełnie inną sferę zagad n ień 2.

O słabości szlacheckiego bohatera m ów i, jak się w ydaje, przede w szystkim jego bierność, brak zaangażowania w aktualne problem y polityczne, reform atorskie. W ynikało to prawdopodobnie z dość pesym istycznego poglądu króla i działaczy z nim związanych na m ożliw ości przeobrażenia archaicznego społeczeństw a i ura­ tow ania bytu państw owego. S tan isław A ugust nie posiadał w ładzy absolutnej ani innych środków, które m ogłyby przyspieszyć realizację zamierzonych planów. Rus- sowską koncepcję dokonania naprawy św iata poprzez edukację przyjęto w ięc jako deskę ratunku. Może nie jest przypadkiem , że w łaśnie w zacofanej Polsce pow staje pierw sze w Europie nowożytne m inisterstw o ośw iaty — Kom isja Edukacji Narodo­ w ej. Decyzja D ośw iadczyńskiego przy końcu powieści nie jest w ięc całkow itym w ycofaniem się z aktyw nego udziału w życiu ówczesnej Polski, jak to często suge­ rowano przez n iesłuszne w ydobyw anie analogii z Kandydem Woltera, stanow i jed­ nak ograniczenie tej działalności do sfery edukacji od podstaw, którą realizuje Pan Podstoli.

Jak w tej sytuacji rodzi się bohater polskiego teatru zaangażowanego? Pierw sze koncepcje takiego bohatera powstają w łaśn ie w latach 1765—1775, czyli przed stw orzeniem jego pierw ow zoru przez XBW. Bohom olec i Krasicki w postaci Ernesta

(M ałżeń stwo z kalendarza, 1766) nie zaproponowali modelu pozytywnego bohatera,

odpow iedzieli tylko na bezpośrednie zam ów ienie Stanisław a Augusta, który potrze­ bow ał fachow ców dla swoich planów unow ocześnienia Polski, Dlatego też Ernest, naturalizow âny cudzoziem iec, jest wyrazem tej tendencji. Zgodnie zresztą z za­ łożeniam i typow ości w poetyce k lasycystycznej, odbijał on rzeczyw isty układ sto­ sunków. N iew ielu przebyw ało w ów czas w środowisku w arszawskim ośw ieconych sarmatów, których można by było p ostaw ić jako wzór. Natom iast z polecenia pani Geoffrin zjeżdżały do stolicy Polski całe falangi cudzoziemców, różnych „projek- cistów ”, używ anych przez króla do rozm aitych funkcji. Latem 1766 sama ich opie­ kunka zjawiła się w W arszawie, by pom óc królowi w europeizowaniu dzikich Sar­ m atów i urzeczyw istnianiu wskazań francuskich filozofów . Działały tu rów nież pew ne schem aty m yślenia politycznego przejęte z historii państw, które odrabiały w łasn e opóźnienia w t rozwoju przy pom ocy specjalistów społeczeństw bardziej now o­

czesnych. Franciszek I sprowadzał artystów i innych specjalistów z Włoch, Fryde­ ryk I — francuskich hugonotów. Ernest z M ałżeń stw a z kalendarza m iał przekonać uprzedzoną szlachtę o pozytywnej roli ow ych spolonizowanych cudzoziemców,

2 Warto zauw ażyć, że w poezji S ejm u Czteroletniego, Targowicy i pow stania

kościuszkow skiego, nie zbadanej dotychczas zupełnie (mimo licznych publikacji m ateriałowych) i jak najbardziej niesłusznie ochrzczonej generalnie term inem „poe­ zja polityczna”, rodzą się nowe koncepcje bohatera, bliskiego literaturze rom antycz­ nej. Jest to okres w ielkiego eksperym entu poetyckiego; wybuch patriotycznego

uczucia pow oduje pękanie norm klasycystycznych, poeci sięgają do różnych źródeł: staropolskich, ludow ych, powstają nowe techniki wiersza. Uważna lektura tej poezji w ykazuje nieraz zadziwiające paralele stylistyczne z poezją Słow ackiego (Zabłocki), w niej kryją się źródła niektórych p om ysłów Mickiewicza. Zamierzam rozwinąć te obserwacje w przygotow yw anej przeze m nie pracy o związkach literatury rom an­

(7)

przeciw staw iony został nawet sarmackiem u utracjuszowi i oszustow i M arnotraw- skiem u, co w yw ołało szczególne oburzenie szlachty. Następne kreacje pozytywne Bohom olca to już „autochtoni” — postaci bez wyrazu, jak np. kaw aler Sobrecki z Pijaków , Bezprzywarski ze Staruszkiewicza, czy w reszcie Starosta z Pana d o b re ­

go, odmalowane za pomocą jednego rysu, w edług teorii Destouchesa. W szyscy oni

noszą jeszcze m odne francuskie fraczki i w ygłaszają postępowe poglądy, ale istnieją tylko na zasadzie kontrastu z nosicielam i najgorszych cech sarmackich, bardzo czę­ sto postaci dość udanych, w yposażonych w m alow nicze realia obyczajowe. Nieraz rzeczyw iście odnosi się w rażenie, jakby one b yły głównym celem kom edii. Dopiero w Dobrotliwskim , ojcu Starosty z Pana dobrego, możem y się doszukiw ać pewnych rysów późniejszej kreacji Pana Podstolego.

Ukazanie się dwóch w ym ienionych pow ieści Krasickiego n iew ątp liw ie w yw arło w p ływ na kształtowanie się pozytywnego bohatera polskiego teatru. Widać to prze­ de w szystkim w komediach sam ego Krasickiego, które pow stały w latach siedem ­ dziesiątych. Na w stępie w arto zaznaczyć, że Staruszkiew icz przechodzi tu pierwszą ew olucję, jest przedstaw icielem starej szlacheckiej generacji, ale tej oświeconej, aprobującej nowe obyczaje, a naw et posiada już pew ne cechy późniejszego nieco Pana Podstolego (w Lgarzu). W podobnej roli zaczynają w ystęp ow ać liczni przed­ staw iciele tego pokolenia, jak np. Rostropski (Statysta), Pradziadowski (Frant), Spokojski (Krosienka) i Aryst (Pieniacz). Postaci negatyw ne Staruszkiewiczów, np. D ziadusiew icz (Frant), M yślicki (Statysta), A nzelm (Pieniacz) itp. — to raczej gale­ ria dziw aków i oryginałów niż odrażające w sw ojej zbrodniczej głupocie typy S a r ­

m atów z komedii Bohomolca. Interesującą przem ianę przechodzą i dwaj konkuren­ ci. Leander w Łgarzu, przerobionym z le Dissipateur Destouchesa, jest modnym kaw alerem , który w praw dzie rujnuje się całkow icie, ale w końcu przyrzeka poprawę i uzyskuje przebaczenie w spaniałom yślnego w uja Staruszkiewicza. Inni, jak Lean­ der w e Francie czy Erast w Statyście, bliscy są już w zoru rodzimego pozytywnego bohatera, i można przypuścić, że w ystęp ow ali w stroju polskim. W Krosienkach, najlepszej komedii Krasickiego, w idzim y całkow ite odwrócenie schem atu Boho- m olcowego. Praw ie w szystk ie postacie ze św iata szlacheckiego są tu potraktowane z sentym entem : pozytyw ny amant Przystojnicki to postępow y m łodzieniec, ubrany po polsku; nie w yjeżdżał on za granicę, ale oczytaniem i znajomością języków bije na głow ę i ośm iesza sw ego m odnego ryw ala, W iatrakowskiego, który zjechał ze stolicy do cichego polskiego dworku wraz z czeredą fircyków i modną damą, panią Lubską. Przystojnicki broni nawet komedii polskich przed drwinami W iatrakow­ skiego.

Postać europejskiego szlachica, o którego w alczył Stanisław August, coraz b ar­ dziej zostaje identyfikow ana z fircykiem , i w schem acie Bohom olcowym , o zadzi­ w iającej żyw otności na polskiej scenie, zajm uje m iejsce Cerem ońskich i kawalerów de la Corde. Natom iast pod w pływ em Dośw iadczyńskiego i Podstolego zaczynają się pojaw iać schem atyczne i nieudane jeszcze kreacje pozytywnego bohatera, jeśli nie ubranego w kontusz, to w każdym razie bliskiego tej przemiany. Podobnie dzięki wprow adzeniu przez Krasickiego kontr-Staruszkiew icza, wyposażonego w n ie­ które cechy dodatnie i postępowe, dochodzi z czasem do fuzji tych dwu typów szlacheckich o zabarw ieniu dodatnim.

Taką sytuację zastał już okres Sejm u Czteroletniego. Pod w pływ em narastającej fali patriotyzm u, przede w szystkim średniej szlachty, w raca moda stroju polskiego, a zarazem Pan Podstoli staje się pozytywnym wzorem dobrego ojca, naw et Mikołaj D ośw iadczyński porzuca domowe pielesze, w brew sw oim pierwotnym doświadcze­ niom, i w stroju narodowym staw ia się w rzędzie reformatorów. W idzim y to w Po­

(8)

wrocie posła Niem cew icza. Warto dodać, że ostatecznie negatyw ną cechę otrzymuje

tu Szarm ancki — synteza fircyka i zeuropeizowanego szlachcica w edług pomysłu S tan isław a A ugusta. Odwrócenie układu Bohom olcowego dokonało się o 180 stopni i, jak św iadczą w spółczesne źródła, kreacja ta uzyskała ogromny sukces.

Czy m ożna postaw ić ośw ieconym zarzut, że n iew łaściw ie rozum ieli rolę agita­ cyjną teatru w ówczesnej rzeczyw istości, czy m ogli stworzyć postać bardziej interesującą? N iew ątpliw ie życie dostarczało przykładów ciekawych, ale czy bio­ grafia np. K ajetana W ęgierskiego, szlacheckiego hołysza, jednego z najbardziej sk łó­ conych ze św iatem m ożnych feudałów , posłużyłaby jako wzór pozytywny? Oprócz akcentów k rytyki w obec sarmackiego m odelu życia, akceptowanej zresztą w litera­ turze i teatrze, czy jego libertyńską id eologię należało w ysunąć jako hasło europei­ zacji Polski? Czy było to w ów czesnych warunkach m ożliwe? Szlachecki bohater literacki XV III w. jest rzeczyw iście nijaki, kom prom isowy, podobnie jak połowiczne i niesprecyzow ane b yły rezultaty dzieła reform y kraju, przede w szystkim K onstytu­ cja 3 m aja. Miarą now oczesności w kulturze stał się wów czas bohater m ieszczański, jego k on flik ty i program pozytywny. Jeszcze w połow ie XVII w. wyczerpana z kon­ struktyw nych elem entów , kultura szlachecka w Polsce nie otrzymała zastrzyku m ieszczańskich w artości kulturalnych; nie dokonało się to również na poważniejszą skalę w w iek u XVIII. Plan unow ocześnienia Polski, jaki w ysuw ał S tan isław August, n ie m ógł być w pełni zrealizowany; zaciążył on nad następnym i pokoleniami, a z niektórym i jego dezyderatam i nie m oże się uporać jeszcze nasza generacja.

Książka R aszew skiego ukazała ten aspekt życia teatralnego Polski lat 1765—1865 w sposób now atorski i w ysoce inspirujący. Obok przeprowadzenia zasadniczej d yskusji nad kształtowaniem się bohatera szlacheckiego znajdujem y w niej w nikliw e i odkrywcze uwagi o „produkcie ubocznym ” tego procesu, m ianow icie o próbach w prow adzenia do utw orów scenicznych postaci ze stanu trzeciego: mieszczańskich i chłopskich, przede w szystkim w operze komicznej. Są to sztuki Baudouina oraz

K r a k o w ia c y i Górale Bogusław skiego, którzy koronują proces form owania się

w teatrze w. X V III postaci i tem atyki chłopskiej, „narodowej”. Raszewski w skazał na te tendencje jako pew ne praw idłow ości w rozwoju dramatu polskiego czasów O św iecenia. U w agi jego są istotnie zapładniające; odpowiedzią na nie, a zarazem kontynuacją rozważań R aszewskiego p ow inn y być szczegółowe studia nad procesem form ow ania się czegoś w rodzaju polskiej dramy m ieszczańskiej. Zacząć by trzeba znow u od „Monitora”, który pierw szy w szczął w alk ę o rów noupraw nienie bohaterów polskiego stanu trzeciego najpierw na terenie moralnym. Now e perspektyw y dla tego zagadnienia otw ierają rów nież studia Czesława Hernasa z zakresu folklorystyki literackiej XV III w ie k u 3.

N in iejsze uw agi nie w yczerpują oczyw iście całego bogactwa propozycji i prze­ m yśleń zawartych w książce Raszew skiego, lecz mają za cel jedynie ukazanie jej inspirującej roli oraz zasygnalizow anie tej pozycji jako niew ątpliw ego wydarzenia w badaniach nad dziejami teatru polskiego, książki w artej w ielostronnych om ówień i recenzyj.

*

Na zakończenie kilka uwag o erudycyjnei stronie książki. ' Autor dysponuje bogatą bazą źródłową, potrafił ją jednak oddzielić od części dyskursywnej, tak że n ie utrudnia ona lektury, w ręcz przeciwnie: zawsze służy pomocą czytelnikow i w próbach kontroli i w eryfikacji ustaleń i przytaczanych sądów. Podobną rolę

3 Cz. H e r n a s , Wiek p r ef olklory s t y k i polskiej. 1700—1800. „Pamiętnik L ite­ rack i” 1963, z. 2.

(9)

pełnią liczne ilustracje, przeważnie po raz pierwszy reprodukowane, związane ściśle z tokiem rozważań autora. Jedynie w kilku wypadkach udało się dostrzec drobne om yłki czy dorzucić uzupełnienia.

Na stronie 311 czytamy, że Anzelm był żołnierzem „Pińskiej B rygady”, która „Za czasów saskich zwana petyhorską (litew ska odmiana pancernych), od 1776 Drugą Brygadą K awalerii Narodowej, po drugim rozbiorze znalazła się w w iększości za kordonem ”. Otóż gwoli ścisłości należy stwierdzić, że brygada pet.yhorska, czyli pińska powstała w r. 1776, a za czasów saskich brygad kaw alerii narodowej nie było. W roku 1776 stanow iła ona drugą brygadę W ielkiego K sięstw a Litewskiego. Przed reformą r. 1776 istniały oddziały petyhorskie w w ojsku litew skim , ale jako luźne ch orągw ie4.

Kilka nieporozum ień wkradło się do opisu ubioru Bardosa (s. 193). Nie można się tu powoływrać na opis M rozowskiej, ponieważ dotyczy on koletu kadeckiego, a nie rajtroka oficerskiego, w którym w ystęp uje Bardos na ilustracji Fryderyka Lohrmanna. Niedokładnie też określone zostały kolory: obszlegi „kolorow e” zam iast „granatowe”, kaszkiet „czarny” zam iast „granatowy”. Zresztą Bardos na ilustracji Lohrmanna nie nosi kaszkietu, tylko kapelusz. Mimo tych uchybień w nioski autora nie tracą swej słuszności, bo rzeczyw iście paradnym m undurem oficerów kadeckich był rajtrok (a nie kolet), biały z pąsowym i w y ło g a m i5.

N ieścisłe jest również stw ierdzenie (s. 308), że Starosta z komedii B ogusław ­ skiego Dowód wdzięczności narodu był ubrany w strój towarzyszy pancernych, po r. 1717 mało używany. Do połow y panow ania Augusta III pancerni używ ali pan­ cerzy, czyli tzw. zbroi kolczej lub karacenowej, a nie blach. Potem zaczęli używać półzbroi, czyli blachy, i — w edług K itowicza — zostali pancernym i tylko z nazwy. Nieprawda w ięc jest, że strój Kudlicza jako Czarnieckiego zachow ały 4 chorągw ie reprezentacyjne; zachowały one prawdziw y pancerz, a nie blachę. Również „burka starośw iecka” nie była strojem tow arzyszy pancernych, nosili ją tylko od parady oficerow ie pancerni. Strój Czarnieckiego stylizow any jest zatem na im aginacyjną husarię, ma on bowiem konfederatkę zam iast kołpaka i b la c h ę fi.

Warto także dołączyć interesujący szczegół, w yjaśniający realia paszkwilu Baudouina przeciw Jezierskiem u (s. 154). Otóż R aszewski podaje, że Baudouin zarzucał Jezierskiem u kradzieże dokonane na osobie prym asa Podoskiego. Jak się okazuje, Baudouin rzeczyw iście był dobrze poinform ow any i orientował się zna­ kom icie w dość zagadkowej do dziś biografii kasztelana łukow skiego. W wydanej ostatnio m onografii Jezierskiego cytowana jest opinia Kitowicza, że Jezierski jako kom isarz dóbr prym asowskich zdzierał poddanych, oszukiw ał i dorobił się „dwakroć stc tysięcy złotych” 7. Opinie te potwierdzają raporty agentów saskich rezydujących w W arszawie: Essena i Gablentza. Na przykład 18 grudnia 1773 Essen pisze do Drezna, w zm iankując m. in. o kłopotach z lokatorami Pałacu Saskiego:

4 Zob. B. G e m b a r z e w s k i , R o dow ody pu łków polskich i oddziałów rów n o­

rzędnych od r. 1717 do r. 1831. Warszawa 1925, s. 10—11. — M. L e c h , Jazda au to­ ram entu polskiego w o jsk Wielkiego K s ię stw a L ite w skiego w dobie saskiej. War­

szawa 1961, s. 45—93. „Studia i M ateriały do Historii W ojskowości”. T. 7, cz. 2. ’ B. G e m b a r z e w s k i , Żołnierz polski. Ubiór, uzbrojenie i oporządzenie od

w ie k u X I do roku 1960. T. 2: Od 1697 do 1794 roku. Warszawa 1962, tabl. 157—158.

(l W spraw ie definicji: pancerz—blacha zob. ibidem, t. 1: Wiek X I—X V II (Warszawa 1960), s. 544 (skorowidz rzeczowy).

' K. Z i e n k o w s k a , Jacek Jezierski, kasztelan łukowski. (1722—1805). Z d z ie ­

(10)

„U loge encore un Polonais dans ce m ê m e voisinage, n om m é Jesiersky, c i -d e ­ vant commissaire du Primat, et congédié de ce Prélat pour une défectu osité de quelques milliers de ducats qui se tro u ve dans les com ptes de Son Adm inistration, cependant le dit Jezierski, qui généralement n’a pas la meilleure réputation continue à léger iç i” 8

Nieco później, 22 stycznia 1774, pisze Gablentz, że nie może Jezierskiego w yrzucić z m ieszkania w Pałacu — „dass er ein Landbote, noch darzu ein delegir ter und über » dies ein wahrer, ja gefährlicher Sarm atę ist, vor welchem ich bei seinem jetzig en

Vorzüge mich einzulassen hüten muss, hat mich woh lbedächtig davon abgehalten, da ich besonders voraussetzen können, dass in Guten nicht m it ihm auszurichten sein w ü r d e ” 9.

Jedynie tych kilka drobnych n ie śc isło ś c iJ0 dało się zauważyć przy kontroli bazy m ateriałowej książki R aszew skiego. Tezy jego studiów i rozpraw są podparte bo­ gatym i krytycznie opracowanym aparatem źródłowym. Można tu zastosow ać w pełni cytow ane w ielokrotnie zdanie Tomasza Manna: „prawdziwie zajm ującą jest rzecz gruntow na”.

M ieczysła w K lim o w ic z

W i t o l d G i e ł ż y ń s k i , PRASA WARSZAWSKA. 1661—1914. Warszawa 1962, P aństw ow e W ydawnictw o Naukowe, s. 526.

Jubileusz 300-lecia prasy polskiej zastał nas w łaściw ie nieprzygotow anych naukowo. Brak zupełnie m onograficznych opracowań prasy codziennej, znikomo mało bodaj częściow ych opracowań pism periodycznych, niedostatek przy tym m ateriałów źródłowych dostępnych dla badacza, brak bibliografii nowszej prasy (po r. 1900), a co do dawniejszego czasopiśm iennictwa — nie w yszliśm y jeszcze zbyt daleko poza Estreichera.

Nie ustalona w łaściw ie jest m etodologia badań historycznych nad prasą. W obec niedochow ania się archiwów redakcyjnych nawet z okresu m iędzywojennego, .nie

8 Sächsische Landeshauptarchiv w Dreźnie, rkps 3504: Polonica de A° 1773 und

1774, vol. XV, k. 196.

9 Ibidem, k. 207.

10

prZy

sposobności podaję tu kilka przekazanych mi przez autora sprostowań do szkicu K rak o w ia k i i Górale. Strona 201: m owa tu o pobycie N iem cew icza w Dreźnie (za Mikulskim!). W rzeczyw istości N iem cewicz, jak się zdaje, był w tedy w e Włoszech (Rzym? Florencja?). Strona 399: źle przeliczone daty. Jest 9 III nowego stylu. Powinno b y ć- 10 III n. st. (2 5 II 1794 — 10 III 1794). To, nawiasem m ówiąc, naw et wzm acnia tezę autora. Strona 394: rzecz trochę kłopotliw a. Autor w yznaje, że od dawna w ietrzył pastiche w tekście rzekom ego H o s z o w s k i e g o i do końca w ahał się, czy tego w przypisie nie zaznaczyć. O autorstwo posądzał H o r z y c ę , a ponieważ Horzyca umarł, nie bardzo w iedział, kogo wypytać. Wreszcie, po w y ­ daniu książki, wpadł na koncept, by zapytać o to sekretarza Teatru Narodowego, który przedrukował ten tekst w jednym z powojennych programów za dyrekcji Horzycy. Sekretarz uczynnie potw ierdził przypuszczenie: to w łaśnie jest pastiche, zresztą dość zgrabny. Nie napisał go jednak Horzyca, tylko za poduszczeniem Horzycy M. L i s i e w i c z , figurujący w druku jako w ydaw ca. „H oszowski” jest zatem kreacją literacką, a zarazem pseudonim em autora, p. L i s i e w i c z a , który żyje i m ieszka w Anglii. Horzyca, póki żył, nakazywał zachowywać tajem nicę. Teraz pora ją w yśw ietlić.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Badowski podzielił się z zebranymi swymi do­ świadczeniami z okresu 25-letniej pra­ cy w adwokaturze, dotyczącymi spo­ sobu przygotowywania przemówień są­ dowych

Do zakresu działania Naczelnej Rady Adwokackiej należy — poza już istnie­ jącymi kompetencjami — określanie liczby okręgowych rad adwokackich i ich zasięgu

o eksmisję, wniesione przez adwokata bez uiszczenia wpisu, nie podlega odrzuceniu w trybie art. 17 ustawy o kosztach sądowych -w sprawach cywil­ nych zawiera

[r]

Kaftal, podobnie jalk i ja, dopuszcza włączenie w skład przestęp­ stwa ciągłego wykroczeń (a są to czyny, generalnie rzecz ¡biorąc, o *ilkomym stopniu

Do przebiegu zgromadzenia wyborczego stosuje się odpowiednio przepisy regula­ minu w sprawie zasad zwoływania, organizacji i przebiegu obrad zgromadzeń okrę­ gowych

Omawiając problematykę metodyk: pracy adwokata można oczywiście usystema­ tyzować przedmiot rozważań w różny sposób. Niniejsze uwagi nie zmierzają do

Kazimierz Buchała wysunął projekt, aby ad­ wokatura polska wzorem adwokatu­ ry austriackiej i zachodnioniemiec- kiej podjęła się organizacji, np.. co 2 lata, sesji