• Nie Znaleziono Wyników

Przyroda i Technika, R. 12, Z. 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przyroda i Technika, R. 12, Z. 2"

Copied!
52
0
0

Pełen tekst

(1)

PRZYRODA i TECHNIKA

c z a s o p i s m o , p o ś w i ę c o n e p o p u l a r y z a c j i n a u k p r z y r o d n i c z y c h i t e c h n i c z n y c h

W y c h o d z i r a z n a m i e s i ą c z w y j ą t k i e m l i p c a i s i e r p n i a

K O M I T E T R E D A K C Y J N Y : Przewodniczący prof. E. R o m e r , w iceprzew . prof. M. S i e d l e c k i R E D A K C J A : Dr. A n n a d’A b a n c o u r t - K o c z w a r o w a, K atow ice, ul. Sienkiewicza 19 A D M I N I S T R A C J A : Lw ów , Czarnieckiego 12. P . K . 0 . 149.598

3 3

T R E S C

Artykuły. Lambor J . : Zjawiska lodowe i akcja lodoła- mania na Wiśle. — Demel K . : Nieco danych o pro­

gnozie rybackiej dla naszego morza. — Szumański T . : Zagadnienia nafty.

Postępy i zdobycze wiedzy. Głębinowe badania ocea­

niczne. — Zaraza roztoczowa u pszczół. — Sprzężni- ce. — Nowy przykład symbiozy. — O zaczynach, roz­

kładających białko w organiźmie człowieka.

Rzeczy ciekawe.

Co się dzieje w P olsce? Osadnictwo niemieckie w wie­

kach średnich na Pomorzu niemieckiem i w innych krajach lechickich. — Kalendarzyk astronomiczny na miesiąc marzec 1933 r.

Ruch naukowy i organizacyjny. W alka z zadymieniem miast.

Książki nadesłane, świat i życie. — Gąsiorowski H .:

Przewodnik po Beskidach W schodnich. — Romer E.

i Szumański T .: Polska fizyczna.

Słowniczek wyrazów obcych i term inów naukowych.

Aktywator.

R O K XII ZES ZYT 2

L U T Y 1 9 3 3 P renum erata ro czn a z ł. 8'40

N A K Ł A D S. A . K S I Ą Ż N I C A - A T L A S T . N. S. W. , L W Ó W - W A R S Z A W A

(2)

Uwagi dla P. T. Współpracowników Przyrody i Techniki.

A rtyku ły i notatki uprasza się nadsyłać p r z e p i s a n e n a m a s z y n i e , lub pisane odręcznie w sposób b a r d z o c z y ­ t e l n y . A rtyku ły te i notatki są honorowane w wysokości 60 zł.

za arkusz, o ile ukażą się w druku.

Oprócz honorarjum może autor otrzymać bezpłatnie 20 egzem­

plarzy odnośnego zeszytu. Odbitki wykonuje się tylko na wyraźne życzenie autora na poczet honorarjum . Autorzy, reflektujący na odbitki, winni zaznaczyć, w jakiej form ie życzą je sobie otrzymać (w okładce, bez okładki, z nadrukiem tytułu lub bez, łamane lub nie i t. p .).

R ęk opisów ani m aszynopisów red akcja nie zwraca.

Uwagi dla P. T. Prenumeratorów.

Pism a w spraw ie prenum eraty nadsyłać należy ty lk o p o d adresem A dm i­

n istra cji P rzy rod y i T e c h n ik i: K sią żn ica -A tlas, Lw ów , C zarnieckiego 12.

Prenum eratę n ajlep iej w płacać blankietem P . K . O. na nr. 149.598.

Prenum erata roczn a zł. 8,40, półroczn a zł. 4,20.

Zeszyt p oje d y n cz y zł. 1,— .

S k ł a d y g ł ó w n e : Książnica-Atlas, O ddział w W arszaw ie, ul. N ow y Św iat 59. — Księgarnia św. Wojciecha, Poznań, p la c W o ln o ści 1, L u blin i W iln o . — S. A. Krzyżanowski, K ra k ów , L in ja A—B.

R. Jasielski, Stanisław ów . — W. Uzarski, Rzeszów .

S k ł a d y h u r t o w e : K sięgarnia K atolicka, K atow ice, św. Jana 14.

S. Seipelt, Ska z ogr. od p ., Łódź, Piotrkow ska 47.

Baczność!

„Świat i Życie“

Patrz strona 94 tekstu.

(3)

liOK XII. LUTY 1933. ZESZYT 2.

PRZYRODA I TECHNIKA

CZASOPISMO POŚWIĘCONE POPULARYZACJI NAUK PKZYRODN. I TECHNICZNYCH W SZELK IE PR AW A ZASTRZEŻONE. PRZEDR U K DOZWOLONY ZA PODANIEM ŹRÓDŁA.

Inż. JU L J A N L A M B O R , Tczew.

Z J A W I S K A L O D O W E I A K C J A L O D O Ł A M A N IA N A W IŚ L E .

Ryc. 1. Lodołamacz „Gabrjel Narutowicz“ na Wiśle pod mostem w Tczewie.

R zeki E u rop y p ółn ocn ej, płyn ące z południa na półn oc, do k tó­

rych należy także i W isła, rok rocznie w porze zim ow ej p ok ryw a ją się skorupą lodow ą. Zlodzenie zwłaszcza silnie w ystępuje na rzekach rosyjsk ich ja k W ołga, Ural, Peczora, D źw ina i trw a przez 4 do 51/*

m iesięcy w roku, p ow od u ją c w tym czasie przerw ę w żegludze, przez co zm niejsza się stopień w yzyskiw ania ty ch rzek ja k o d ró g w o d ­ nych. Okres żeglugi trw a w tym w ypadk u zaledw ie 61/ 2 do 8 mie­

sięcy w rok u a przez resztę m iesięcy d roga w odna jest martwa.

Główna arterja naszych d ró g w od n ych t. j. W isła rów nież prze­

chodzi niem al co rok u ten p rzy k ry okres zastoju m niej w ięcej w cza­

sie od p o ło w y grudnia do końca marca, sezon n a w ig a cy jn y trw a zatem 8— 9 m iesięcy w roku. W latach szczególnie m roźnych zlo­

dzenie i p och ód śryżu następuje ju ż w p ołow ie listopada, ja k rów ­ nież b yw a ją lata, jak to miało m iejsce w r. 1931, że skutkiem nie­

(4)

zbyt niskiej tem peratury W isła p rzy swej chyżośei w od y nie dopu ­ ściła do utw orzenia się p o k ry w y lodow ej. Jednak i podczas takiej ciep łej zim y ruch żeglu gow y zamiera, bo tow arzystw a żeglugowe, spodziew ając się poch od u kry, w grudniu starają się ściągnąć statki d o p ortów m acierzystych i zw ija ją p ływ ające przystanie żeglugow e, a arm atorzy i szyprow ie obaw iają się w y jech a ć w dalszą drogę, nie wiedząc, czy będą m ieli um ożliw iony p ow rót w tym okresie do d o­

mu, czy p och ód k ry nie zastanie ich w drodze.

Pierw szym zwiastunem m artw ego okresu na rzece jest śryż, k tóry zjaw ia się nagle i ja k zam oczony, skrzepły, luźny śnieg płynie na wodzie. Nie jest to jeszcze kra, do k tórej śryż nie jest p odobn y ani sw oją budową, ani też zewnętrznym w yglądem , a dla żeglugi stanowi nie m niejszą przeszkodę, ja k tafle p łyn ącej kry, bo p rzycze­

pia się do dziobu i burt statku, zwłaszcza prom ów i berlinek i p o d ­ b ija się p o d dnem, tw orząc tak znaczny opór, że niema m ow y o ho­

low aniu p ociągu w tym stanie. Już nawet płynąca tw arda kra sta­

now i m niejszy op ór w jeździe i p rzy holowaniu, ale znów stwarza niebezpieczeństwo uszkodzenia poszycia statku. Przebicie statku przez płyn ącą krę zdarza się nawet p rzy objek tach zbrojon ych bla­

chą 5 mm grubą, co tern bardziej jest niebezpieczne dla statków z burtam i drewnianemi.

Tw orzenie się śryżu (zw anego po niem iecku „das flo ck ig e Treibeis“ ) jest bardzo ciekaw e a trudne do zaobserwowania. O ile pochodzenie p łyn ą cej ta fli k ry łatw o m ożem y ustalić od chw ili je j narodzin, to trudniej przedstawia się ta sprawa z tworzeniem się śryżu, k tórego form ow ania się nie widzim y. Z ja w ia się na pow ierzchni w od y nagle i m iejsca pochodzenia je g o ustalić nie można. P ojaw ia się często niespodziewanie w różnych odcinkach rzeki. D ługi czas przypuszczano, że śryż tw orzy się p rzy brzegu, skąd odczepia się i płynie w nurt. D opiero na podstaw ie szczegółow ych obserw acyj i badań tem peratury w różnych punktach p rofilu rzeki, przeprow a­

d zonych w N iemczech, okazało się, że tem peratura w od y w całym p ro filu jest praw ie identyczna i że pochodzenia śryżu należy szukać na dnie rzeki, n ajczęściej właśnie w nurcie. Tam tw orzy się t. zw.

lód denny, t. j. małe kryształki lodu, pow stające n ajczęściej tia po wierzch ni kamieni i pom iędzy kamieniami, które łączą się razem w luźny lo d o w y szlam. G dy siła unoszenia w od y pokona adhezję igieł lodowych., w ypływ a na powierzchnię, łącząc się znowu w pła­

skie b ry ły o powierzchni średnio 1/ 4— 1 m2. Na powierzchni rzeki proces krzepnięcia postępu je ju ż w dalszym ciągu. O dennem p o ­ chodzeniu śryżu św iadczy nadto ta okoliczność, że jest on często zmieszany z mułem i lekkim piaskiem, do k tóry ch pierw otnie na dnie b ył poprzyczepiany. To też lód, p o k ry w a ją cy rzekę, ma zawsze dolną pow ierzchnię nieregularną, gąbczastą i m ocno zanieczyszczoną szlamem, co przeważnie p och odzi od osadzającego się od spodu brud­

nego śryżu.

Na W iśle śryż zjaw ia się p od koniec jesieni, po paru m roźnych dniach, gd y tylk o tem peratura w od y dojd zie poniżej 0,1° C. W zimie 50 Zjawiska lodowe i akcja lodołamania na Wiśle.

(5)

w r. 1929/30 śryż p o ja w ił się na doln ej W iśle 21 grudnia, na środ­

k ow ej 24 grudnia a p o d K rakow em dopiero 19 lutego. W rok u 1931 pierw szy śryż zaobserw ow ano p od W arszaw ą i P łock iem 25 listo­

pada a n iejedn ok rotnie zja w ia się on ju ż w p oczątkach listopada.

Na doln ej W iśle śryż p o ja w ia się dzień lub dw a w cześniej niż na środ k ow ej, co stoi w zw iązku z ogólnem i zjaw iskam i m eteorologicz- nemi te j p oła ci kraju .

Śryż jest pierw szym zwiastunem zim y na rzece i m artw ego okresu dla żeglugi i rybak ów . W parę dni po ukazaniu się śryżu można spodziew ać się p och od u k ry, n ajpierw zrzadka na J/ 4 lub 1/ 3 szero­

kość rzeki a potem całą szerokością koryta. Na górn ej W iśle pod K rakow em p o ch ó d k r y nieraz rozpoczyn a się w cześniej niż p o ja w ie ­ nie się śryżu, a to skutkiem bliskości górskich dopływ ów , na dolnej i środ k ow ej W iśle należy to niem al do w y ją tk ów .

L ó d tw orzy się n a jp ierw p rzy brzegu, k oło fila ró w m ostow ych, w ysp, na m ieliznach i t. d. a stąd, od ry w a ją c się, płynie w postaci kry. W czasie silnych m rozów grubość k ry i je j pow ierzchnia p o ­ większa się coraz bardziej, d och odząc do kilkudziesięciu cm gru­

bości, skutkiem tego z łatw ością zatrzym uje się na odsypiskach i m iejscach p łytkich , co następnie ułatw ia p roces zlodzenia rzeki na całej szerokości. Zlodzenie to z łatw ością postęp u je w górę rzeki.

N adto ciągle n ap ływ a jąca k ra zgóry często p od ch od zi p o d w ierzch­

nią skorupę lodow ą, p o w o d u ją c zatkanie k rą całego p ro filu rzeki i w dalszym ciągu spiętrzenie zw ierciadła w o d y p ow yżej tego ro ­ d za ju korka. Tak p ow staje zator lod ow y , k tó ry staje się niebez­

pieczn y w czasie silnego p och od u kry. Zlodzenie W isły na ca łej sze­

rok ości n ajła tw iej następuje w je j u jściu do morza, gdzie chyżość w o d y jest minimalna a zwłaszcza, gd y zim ny p ółn ocn y w iatr nie w ypuszcza n a p ływ a ją cej k ry na otw arte morze. Tu rozp oczyn ające się m arznięcie rzeki szybko postępu je w górę. Kównież p łytk ie m ie j­

sca, fila r y m ostowe, p rzeszkody w nurcie często d a ją p o w ó d do lo ­ kalnego tw orzenia się skoru py lod ow ej, która ciągnie się kilom e­

tram i. Tak p ow staje zam arznięcie całej rzeki. Nie znaczy to, żeby rzeka rzeczyw iście od u jścia do źródeł była p ok ryta nieprzerw aną skorupą lodow ą, bo zawsze tra fia ją się m iejsca, w olne od lodu, cią­

gnące się nieraz na d ość znacznej przestrzeni, zależnie od chyżości w o d y w danem m iejscu. Na W iśle często można obserw ow ać t. zw.

oparzeliska, k tóre nie zam arzają nawet p rzy silnych m rozach. Z ja ­ w isko to pozostaje w zw iązku ze źródłam i o tem peraturze w od y znacznie w yższej niż w od a w rzece.

G rubość p o k r y w y lo d o w e j byw a rozmaita, zależnie od tem pera­

tu ry i lokaln ych w arunków . Średnio w ynosi kilkanaście cm a tra­

fia ją często m iejsca, gdzie ló d sięga do samego dna, na głębokości paru m etrów. W miarę trw a ją cy ch m rozów grubość p o k ry w y lo d o ­ w ej wzrasta, pow ięk szając sw oją grubość od d ołu i d och odzi do kilkudziesięciu cm. Odw rotnie, p rzy podw yższaniu się tem peratury, gru bość lod u m aleje, u byw a go od dołu, ja k rów nież zm ienia się je g o zwięzłość, spoistość, staje się m niej tw a rd y i łatw o łam liw y.

Zjawiska lodowe i akcja lodołamania na Wiśle. 51

4*

(6)

W ytrzym ałość lod u tw ardego jest znaczna. P rzy grubości 7 cm m o­

gą po lodzie sw obodnie przechodzić pojed yn cze osoby a p rzy gru­

bości 15— 18 cm nawet całe kolum ny kaw alerji i w ozy. P rzy 25 cm grubości można przew ozić po lodzie nawet ciężkie działa i ciężarow e sam ochody, z warunkiem oczyw iście, że lód na całej sw ej przestrzeni spoczyw a na w odzie a nie w isi w powietrzu.

Z nastaniem wiosny, zw ykle w dru giej połow ie m arca, p rzy w zra­

stającej temperaturze obserw ujem y pękanie lodu, a rów nocześnie, skutkiem topnienia śniegów , podnosi się stan w od y w rzece, k tó ry ułatwia odprow adzanie grom adzącej się kry. Im stan w o d y w k o­

rycie jest niższy, tern łatw iej pow stają zatory, ponieważ p rą d w o d y ma m niejszą siłę unoszenia a małe głębokości i w ystające z w o d y m ielizny łatw o d ają p ow ód zatrzym yw ania się na nich kry. Ta gro­

madząc się na całej szerokości rzeki, tw orzy zator, nieraz parę me­

trów wysoki. N apływ ająca tym czasem zgóry rzeki kra p o d b ija się pod spód, zatyk ając aż do dna k ory to rzeki i pow iększa zator od góry. M orze on ciągnąć nawet kilometrami, jeżeli nie przystąpi się dość wcześnie do rozbicia zatoru.

P rzy w zrastającym stanie w od y w korycie w od a może unieść cały zator, k tóry w tym swoim pochodzie niszczy p o drodze w szyst­

kie m osty i ob jek ty, nawet o n ajsilniejszej k on stru k cji. Z atory lo ­ dow e stanowią plagę dla ludności nadrzecznych m iejscow ości ju ż od n ajdaw n iejszych czasów. W oda , nie m ogąc przez zator p rzepły­

nąć, w' całej swej ilości spiętrza się p ow yżej i zatapia całe wsie.

N astępuje pow ódź o takich rozm iarach, jak ich nie spotyk a się na­

wet przy największym wylewie w ody swobodnie płynącej. Z atory lodow e stanowią rów nież groźne niebezpieczeństwo dla o k o lic obw a­

łow anych. W ysok ość wałów , obliczona dla najw iększej w ielk iej w od y, ja k a trafiła się p rzy dotychczasow ych w ylew ach (z rezerw ą ok oło półtora m etra), w razie powstania zatoru może się okazać n iew y­

starczająca. W od a spiętrza się pow yżej k oron y wału, przelew a się przez wał, stopniow o go rozm yw ając, co u łatw iają jeszcze przew a­

lają ce się b ry ły lod u i tak może d ojść do przerw ania w ału i zato­

pienia ok olicy obw ałow anej. Obrona wału jest w tym w ypadk u bar­

dzo trudna.

W czasie poch od u w ielk iej w od y i lod ów a k cja ratow nicza je st zgóry przygotow an a i specjalnem i rozporządzeniam i w ładz państw o­

w ych (w ojew ód ztw a wzgl. Ministerstwa Spraw W ew n .) określona i unorm owana. Specjalna „in stru k cja w spółdziałania“ zapewnia szybką p om oc oddziałów w ojsk ow ych , które zg ó ry m ają w yznaczony przydział na zagrożone odcink i rzeki. Dzień i n oc bez p rzerw y jest czynna służba obserw acyjna i sygnalizacyjna, która w razie tw o ­ rzenia się zatoru lub niebezpieczeństwa uszkodzenia w ału lub ob- jek tu natychm iast zawiadamia centralę specjalną siecią telefoniczną, kom unikuje stany w o d y i p rogn ozy wszystkim w ładzom państw o­

w ym i sam orządowym , związkom w ałow ym i t. d. S pecjalne ma­

gazyny m ają p rzygotow an y wszelki sprzęt ratow niczy, służący do 52 Zjawiska lodowe i akcja lodołamania na Wiśle.

(7)

Zjawiska lodowe i akcja lodołamania na Wiśle. 53 rozbijan ia lod u i ob ron y wałów . W razie w iększego niebezpieczeń­

stwa ew akuuje się zawczasu zagrożone okolice. L ecz pom im o wszel­

kich środ k ów ostrożności żyw ioł ten rok rocznie w yrządza nieobli­

czalne szkody.

Z a tory lod ow e pow inno się lik w idow a ć na samym początku ich powstawania, starając się nie dopuścić do utw orzenia zatoru w w ięk­

szych rozm iarach, poniew aż w ów czas w alka z nim jest trudniejsza.

Z ator usuwa się partjam i od dołu, p rzy u życiu drągów -bosaków , siekier, p ił do lodu, ręczn ych i m otorow ych p łu gów lod ow y ch i t. d.

a jeżeli to nie wystarcza, uciekam y się do rozsadzania zatoru środ-

Ryc. 2. Pochód lodu na dolnej Wiśle.

kam i w ybuchow em i, w zględnie pociskam i armatniemi. Jako środ­

k ó w w y b u ch ow y ch używ a się p roch u czarnego, trotylu, ekrazytu i p y ro k s y lin y ; dynam itu dzisiaj nie używ a się ze w zględu na skutek je g o zamarzania. Proch czarny, ja k k olw iek p rzy w ybuchu nie p o ­ w od u je w ielk ich w yrw , nadaje się dobrze do wysadzania lodu, p o ­ nieważ na szerokiej przestrzeni w y w ołu je wzruszenia i pękanie lodu, podczas g d y m aterjały kruszące, ja k ekrazyt czy trotyl, kruszą lód w o k ó ł doszczętnie, tw orząc w ielkie w y rw y , lecz ślady działania tych środków nie sięgają daleko. Pociski armatnie stosuje się w yjąt­

kow o.

U życie środk ów w ybu ch ow ych jest ograniczone, gdyż nie można ich stosow ać w bliskości objek tów , m ostów i osiedli. W ty ch w y ­ padk ach pow inno się u żyw ać termitu, k tóry z dobrym powodzeniem stosow ano w ostatnich latach w A m eryce. Termit jest materjąłem , k tó ry nie w ybucha, tylk o p rzy spalaniu w ytw arza bardzo w ysoką tem peraturę, stapiając w ok ół lód. Stosuje się go w bom bach wT kształ­

cie żelaznych w a lców o średn icy 10— 60 cm, w agi 15— 50 k g a na­

w et w ięcej. M a terjał ten nie znalazł u nas jeszcze szerszego zasto­

sowania, ale sądzić należy, że w przyszłości odegra on dom inującą rolę p rzy tego rod zaju robotach. Topienie term item p o k ry w y lo d o ­ w e j na p łyn ą cej w odzie nie d aje d obrych w yników , ja k tego d o­

(8)

54 Zjawiska lodowe i akcja lodołamania na Wiśle.

w iod ły próby, przeprow adzone w tym kierunku na dolnej W iśle przed dwoma laty.

D la zm niejszenia m ożliw ości tw orzenia się zatorów prow adzi się na doln ej W iśle rok rocznie akcję łamania lodów , m ającą na celu usunięcie z rzeki p o k ry w y lod ow ej, żeby z wiosną, g d y lo d y ruszą,

m iały one sw obodn y odpływ . Lodołam anie przeprow adza się przy p om ocy specjaln ych statków -lodołam aczy, które dzięki sw ej kon­

stru k cji są odpow iednio przystosow ane do tej czynności.

Lodołam acz jest to statek śrubowy o napędzie parowym (paro­

w ie c), czasem ropnym (statek m o to ro w y ), o silnych maszynach i spe­

cjaln ie silnej kon stru k cji kadłuba, zbrojon ego grubszą niż norm al­

nie blachą, dla zabezpieczenia przed uszkodzeniem poszycia bryłam i lodu. D olna kon stru kcja przedniej części statku jest tak w ykształ­

cona, że statek może w y jech a ć dziobem na pow łok ę lodow ą, zała­

m ując ją następnie swoim ciężarem. Na przedzie statku jest umie­

szczony silny reflektor, u m ożliw iający pracę w n ocy. Śruba jest umie­

szczona nisko, dla zapewnienia łatw iejszego ściągania się lodołam a- cza z lodu p rzy p ra cy m aszyn wstecz, w zględnie tylna kom ora w o ­ doszczelna d aje się szybko napełniać wodą, celem głębszego zanu­

rzenia tyłu statku. W czasie p ra cy lodołam acz w jeżdża pełnym bie­

giem na pow łokę lodow ą, ciężarem swym załam uje ją w prom ieniu kilkudziesięciu i w ięcej m etrów a kra wielkiem i płatam i spływ a w dół rzeki. Następnie lodołam acz co fa się na pew ną od ległość i znów atak sw ój system atycznie powtarza.

A k cję lodołam ania rozpoczyna się w połow ie zimy, w ych odząc od u jścia W isły, i prow adzi się system atycznie w górę rzeki, dociera jąc normalnie do N ogatu a w y ją tk o w o do F ordon u a nawet Torunia.

W y ż e j a kcja lodołam ania nie dochodzi, tern bardziej, że p rzy ni­

skim stanie w ody, ja k i w tym okresie zw ykle się trafia, lodołam a- cze z trudem przedostają się przez płytkie m iejsca na doln ej W iśle.

W r. 1929 lodołam anie skończyło się przed Piekłem , p ow yżej Tczewa, nie m ogąc dostać się dalej skutkiem niskiego stanu w ody, a w yżej usuwano p ok ryw ę lodow ą p rzy zastosowaniu m aterjałów w ybu ch o­

w ych. P rzy lodołam aniu na doln ej W iśle p ra cu ją zw ykle trzy lodo-

(9)

łamacze najsilniejsze na czole akcji, ja k o t. zw. lodołam acze czo­

łowe, k tóre łam ią p ok ryw ę lodow ą, p ra cu ją c w je d n e j lin ji w p o ­ przek k oryta rzeki. A ta k sw ój prow adzą zw ykle równocześnie, w spom agając się w zajem nie w razie trudności ściągnięcia się z lodu czy z m ielizny. Specjalnie ułożona sygn alizacja syren pozw ala na wzajem ne porozum iew anie się ze sobą. K ierow n ictw o a k cji spoczy­

wa w ręku inżyniera-hydrotecłm ika, k tóry ponosi odpow iedzialność za przeprow adzenie i postęp a k cji i bezpieczeństw o ob jek tów . Służba sygn alizacyjn a i depeszow a przyn osi ciągle w iadom ości na czoło a k cji o p ra cy inn ych ob jek tów , zmianach w pok ryw ie lo d o w e j i sta­

nie w o d y z przestrzeni całej W isły i dopływ ów . P race lodołam ania p row adzi się często w dzień i w n o cy p rzy świetle reflektorów , je ­ żeli oczyw iście sytu a cja tego wym aga.

Czołowe lodołam acze p osu w a ją się w górę rzeki średnio o parę kilom etrów na dobę, zależnie od grubości p o k ry w y lod ow ej i stanu w ody, w yłam u jąc w nurcie rzeki rynnę 80— 150 m szeroką. Na osw o­

bodzonej części rzeki pełnią służbę lodołam acze lin jow e, k tóry ch za­

daniem jest nie dopuścić na pow ierzon ej sobie p artji do ponow nego zamarznięcia rzeki, rozszerzać w ytw orzon ą rynnę i rozb ija ć spły­

w a ją ce od czoła większe p ła ty kry. Sama fala, ja k ą lodołam acz w y tw a ­ rza swą śrubą, p rzejeżd ża ją c całą parą blisko kraw ędzi lodu, w ystar­

cza do odłam yw ania przybrzeżnego lodu, rozszerzając przez to w y ­ robioną przez lodołam acze czołow e rynnę. P atrolow anie lodołam aczy lin jo w y ch jest zwłaszcza ważne w u jściu rzeki i zadaniem ich jest niedopuszczenie do zam arznięcia rzeki w ujściu, co łatw o może na­

stąpić, zwłaszcza p rzy zim nych w iatrach p ółn ocn ych , k tóre odpły- Zjawiska lodowe i akcja lodołamania na Wiśle. 55

Ryc. 4. Lodołamacz wjechał na lód i nie może się cofnąć; ściąga go holownik.

w ającą do m orza krę lod ow ą co fa ją w k ory to rzeki, a mała p ręd ­ kość w o d y w u jściu ułatw ia zm arznięcie i związanie k ry w jed n ą bryłę lodow ą. Zlodzenie takie postęp u je łatw o w górę rzeki i prace lodołam ania trzeba p oprostu na tej przestrzeni powtarzać. To też w u jściu k rzyżu ją zw ykle przyn ajm n iej dw a lodołam acze.

(10)

56 Nieco danych o prognozie rybackiej dla naszego morza.

Prócz lodołam aczy czołow ych i lin jow y ch p ra cu ją lekkie lodo- łamacze ¿depeszowe, k tóry ch zadaniem jest przew ozić wiadom ości i polecenia z czoła do p ortów i na lin ję i odw rotnie, transport in­

wentarza, m aterjałów , wym iana załogi i t. d.

Lodołam acz na przestrzeni nie zawsze zn ajd u je się dość blisko portu, skąd m ógłb y zaopatrzyć się w b raku jący w ęgiel. N aprzykład, jeżeli lodołam aczom , p racu jącym na czole poniżej Tczewa, braknie węgla, m usiałyby w racać aż do E inlage dla napełnienia bunkrów.

D latego wślad za lodołam aczam i podąża lodołam acz-węglarka, specjalnie przystosow any sw oją kon stru k cją do przewożenia węgla, braku jące zapasy natychm iast uzupełnia a sam bunkruje w n ajbliż­

szym porcie zimowym, którym i s ą : Einlage, Tczew, Korzeniewo, Gru­

dziądz i t. d.

Jak widzim y a kcja lodołam ania zatrudnia dość dużo objektów . P rzy norm alnie prow adzonej w pełnym toku a k cji lodołam ania na doln ej W iśle pracu je 7— 10 lodołam aczy a w ięc cała flotyla , w ła­

sności R ad y Portu i D róg W od n y ch w Gdańsku, instytucji, złożo­

nej w p ołow ie z przedstaw icieli Polski a w połow ie z przedstawicieli W . M. Gdańska. Koszta całego przedsięwzięcia, zresztą dość w yso­

kie, pokryw a się z funduszów R ad y P ortu w Gdańsku. Związki w a­

łowe, leżące na całej przestrzeni W isły osw obodzonej z lodów , par­

ty c y p u ją w niew ielkiej w ysokości.

D o flo ty ll gdańskich lodołam aczy należy jedenaście lodołam aczy 0 sile 110— 500 K. M., wszystkie o nazwach, p och odzących od d op ły­

w ó w W isły. Statki te są ze w zględu na sw oje znaczne zanurzenie mało przystosow ane do p ra cy na W iśle p ow yżej Tczewa.

D yrek cja D róg W od n y ch w Toruniu d yspon u je dotychczas je d ­ nym lodołam aczem czołow ym , zbudowanym przed 3— ma laty, to jest

„G a brjel N arutow icz“ , i jed n ym lekkim lodołam aczem o napędzie ropnym , to jest „R ek in “ . Lodołam acze te są n ow ej konstrukcji 1 dzięki nieznacznemu zanurzeniu lepiej dostosowane do wykonywania sw ej p ra cy na W iśle, a zwłaszcza do likw idow ania m ałych zatorów, które dopiero się tworzą.

K A Z I M I E R Z D E M E L , Hel.

NIECO D A N Y C H O PROGNOZIE R Y B A C K IE J D L A N A SZEG O M O R ZA .

Jednym z ważnych celów w spółczesnego rybactw a m orskiego jest prognoza, m ożność m niej lub w ięcej zbliżonego do rzeczyw istości przew idyw ania p ołow ów dla określonych terenów . W ażność tego celu w ynika z naczelnej, kardynalnej zasady rybactw a m o rsk ie g o : w yzyskania w m aksym alnym stopniu i n ajra cjon a ln iej tych bogactw , k tóre morze dostarcza człow iekow i w postaci ryb użytkow ych, ow ych ostatnich zazw yczaj ogn iw p ro d u k cji życia w odnego. Oczywiście,

(11)

zbytecznem chyba dodaw ać, że dalecy jesteśm y jeszcze nietylko od maksymalnego i najracjonalniejszego wyzyskania bogactw morskich, lecz rów nież i od m niej lub w ięcej zbliżonej do rzeczyw istości p ro ­ gn ozy ryba ck iej, jed n ego z etapów do realizacji naczelnej zasady ry ­ bactw a m orskiego. A jed n ak praca w tym kierunku rob i znaczne postępy. Przez analizę statystyki rybackiej, przez badanie biologji i w arunków życia ry b u żytkow ych , przez uw zględnianie sezonow ości i rozleglejszyeh zmian per jo d y cznych, przez badanie warunków h yd rogra ficzn ych , wahań poziom u, prądów , term iki, zasolenia etc.

w reszcie przez konieczne uw zględnianie czynników m eteorologicz­

nych, szczególnie w ażnych przez sw ój w p ły w na w arunki h yd rog ra ­ ficzne, grom adzą się ob ficie m aterjały do p rog n ozy ry ba ck iej dla określonych, praw da, m niej rozległych re g jo n ó w morskich, co z je d ­ nej stron y jest zrozum iałem w obec w ielu czynn ików w grę w ch odzą­

cych, a k tóre dokładnie można poznać na m niejszej przestrzeni, co z d ru giej znów strony utrudnia sprawę, w ob ec konieczności poznania w arunków w tych sąsiadujących, czy też dalszych rejonach, skąd ry b y p rzybyw ają.

Czy rozporządzam y danemi, k tóre u praw n iałyby nas do stawiania w pew n ych razach ogóln ej p rog n ozy p ołow ów dla naszych wybrzeży, prognozy, opartej na analizie ścisłej statystyki p ołow ów , oraz na danych tych czynników h ydrograficznych względnie meteorologicz­

nych, k tóre d e cy d u ją o w ędrów kach ryb ku naszym brzegom ? N iech na to od pow ie tych kilka przyk ładów , z którem i pragnę zapoznać C zytelników „P rz y r o d y i Techniki“ .

Nieco danych o prognozie rybackiej dla naszego morza. 57

Lata

W iatry pozytyw n e

W i N

w czerw cu

"/o

W iatry pozytyw n e

W i N w lip CU

O/o

Poziom morza przy Helu

Czerwiec

P ołow y flon der Czerwiec

kg

P ołow y letnie (VII— IX)

m akreli kg

1929 73 80 36,6 229.235 38.544

1930 55 70 35,1 155.210 3.245

1931 80 40 35,9 169.088 5.328

C z e r w c o w e p o ł o w y f l o n d e r — p r o g n o z ą p o ł o ­ w ó w m a k r e l i . P rzy porów n yw an iu naszych czerw cow ych p o ło ­ w ów flon d er z połow am i m akreli za ostatnie lata uderza dość w y ­ raźnie zaznaczająca się zgodność. O bfitszym czerw cow ym połow om flon d er od pow iadają obfitsze letnie p o ło w y makreli. Parallelizm jest tern bardziej charakterystyczny, że w ystępu je w latach dużych oscy- la c y j p ołow ów , jakim b y ł okres kilku lat ostatnich, k ied y to p rzy­

p a d ł rek ord ow y za całe nasze trzynastolecie rok m akrelo w y 1929, sąsiadujący z zupełnie biednym co do p ołow ów m akreli rokiem 1930.

Z god n ość ta, oczyw iście, nie je st w yrazem związku przyczyn ow ego, lecz zależy od czynników trzecich, w p ły w a ją cy ch zarówno na p ołow y

1 Por. „P rzy rod a i Technika“ . R . 1929, zesz. 10, str. 433.

(12)

czerw cow e flon der, ja k i na po nich następujące letnie p ołow y ma­

kreli. M iesiąc czerw iec jest miesiącem wchodzenia w ytartej makreli do B ałtyku, która w okresie sw ego letniego życia pelagicznego od ­ byw a rozproszone w ęd rów k i w zgodzie z prądami. W i a t r y z a ­ c h o d n i e , spiętrzające poziom w ód w cieśninach, w szczególności w Skagerraku, i odw racające, w zględnie ham ujące, prąd zwierzchni z B ałtyku, s p r z y j a j ą t e r n s a m e m n a j w i d o c z n i e j o b ­ f i t s z e m u w c h o d z e n i u m a k r e l i d o B a ł t y k u , co zre­

sztą potw ierdza zgodn ość p ołow ów m akreli z ilością tych w iatrów w czerwcu. Te same w iatry zachodnie, p ow odu jące prąd, naprow adza­

ją cy wzdłuż południow ych brzegów Bałtyku, sunący z W na E, s p rzy ja ją rów nież obfitszem u p rzybyw aniu na nasze tereny flon d er o d zachodu. Z god n ość istnieje rów nież pom iędzy połow am i flon der a poziom em morza, ow ym zewnętrznym przejaw em działania w iatrów i prądów .

Ponieważ jed n ak czerw cow e p o ło w y flon d er p oprzedzają u nas p o ło w y makreli, które od b yw a ją się w okresie od lipca do końca września, m ogą one do pew nego stopnia służyć za praw dopodobn ą prognozę p ołow ów makreli. S praw dzić się jed n ak ona może p od w a­

runkiem, że nietylko w czerw cu będą w iać ob ficie w iatry zachodnie, ułatw iające w ędrów kę m akreli przez cieśniny, prow adzące do B ał­

tyku, lecz i w okresie p ołow ów w lip cu i w sierpniu przesuną je j ła­

w ice z duńskich terenów ku w schodow i. Tak też zapewne b yło w ro ­ ku 1929, ow ym rok u m akrelow ym , k tó ry dał nam 38.544 kg, gdy D u ń czycy, norm alnie w B ałtyku p oła w ia ją cy rocznie około 70.000 kg, siedm iotrotnie w ięcej niż w ynoszą nasze przeciętne roczne połow y, w pow yższym rok u złapali m niej niż my, bo zaledw ie 30.000 kg. P o ­ nieważ tylk o m y i D u ń czycy łapiem y m akrele w B ałtyku, należy przypuszczać, że większość duńskich połowów w tym szczęśliwym ro­

ku m akrelow ym 1929 nam przypadła w udziale. W p ły w w iatrów b ył w idoczny. Po 75°/0 w iatrów p ozytyw n ych w czerw cu m ieliśm y 80°/0 takich w iatrów w lipcu, gd y w rok u 1931 o m ałych zupełnie p o ło ­ w ach (5.328 k g.) po o b fity ch w iatrach zachodnich w czerw cu ilość ich w lip cu spadła zaledwie do 40°/0. W r. 1930 nie było znów dosta­

tecznej ilości w iatrów zachodnich w tym najw ażniejszym dla „cią g u "

m akreli miesiącu czerwcu.

N a c o w s k a z u j e z g o d n o ś ć p o m i ę d z y m a j o w e m i p o ł o w a m i ł o s o s i a a l e t n i e m i p o ł o w a m i f l o n d e r ? Niem niej ciekaw ą zgodność za cały dwunastoletni okres naszej m or­

skiej statystyki ryba ck iej dostrzegam y pom iędzy m ajow em i p o ło ­ wami łososia (pław nicam i), a po nich następującemi letniemi poło­

wami flon d er. D la tego, k to zapoznany jest z sezonow ością naszych m orskich p ołow ów i warunkam i p ojaw u poszczególn ych gatunków u żytkow ych, ow a zgodność jest bardzo w ym ow na. M iesiąc m aj, p o ­ d o b n ie ja k dla m akreli czerw iec, jest dla łososi tym „czu łym " mie­

siącem, kiedy po okresie zimowego skupienia na głębszych wodach rozp oczyn a ją swe tłumne w ędrów ki odżyw cze ku nagrzew ającym się w odom przybrzeżnym . Zn ów w iatry zachodnie i przyłączające się 58 Nieco danych o prognozie rybackiej dla naszego morza.

(13)

do nich u nas p ółn ocn e d e cy d u ją o ow ych prądach, naprow adza­

jących od zachodu, z którem i przychodzą świeże zapasy flon d er na nasze tereny (ry c. 1 ).

Majowe połow y łososia są tylko wskaźnikiem tych prądów w uza­

leżnieniu od w iatrów p ozy tyw n y ch i p rzebiegają w n ajściślejszej z niem i harm onji, ja k to gdzie indziej u dow odn iliśm y.2 Jesteśm y w ięc do pew n ego stopnia upraw nieni, op ierają c się na dwunasto- letniem dośw iadczeniu naszych p ołow ów , do postawienia korzystnej p rogn ozy ogóln ych letnich p ołow ów flon der, jeżeli b y ły dobre p ołow y

Nieco danych o prognozie rybackiej dla naszego morza. 59

łososia w m aju. D okładna dzienna analiza letnich p ołow ów flon d er w uzależnieniu od w iatrów , d ziałających przez pośredn ictw o prądów , wskazuje na n ajzupełniejszą zgodność m iędzy dw om a przebiegają- cem i zjaw iskam i p rzy Helu. U zupełnia ona prognozę, opartą na ma­

jo w y ch połow ach, potrzebą ponadto takich w iatrów korzystnych i w okresie letnich m iesięcy. M aj jed n ak dla flon d er, podobn ie ja k czerw iec dla makreli, u w zględn iając w ęd rów ki obir tych gatunków, w najw iększym stopniu d ecy d u je o w ysok ości ogóln ych połow ów .

Z i m o w e p o ł o w y d o r s z a d e c y d u j ą o l e t n i c h . W przeciw staw ieniu do flon der, ry b ciepłow odn ych, masowo poła­

w ianych u nas latem w tem peraturze p ow yżej 8° C, z w yjątkiem jed n ego gatunku zim nicy (Pleuronectes lim an da), dorsz jest gatun­

kiem zim now odnym , k tórego optym alne granice term iczne mieszczą się między 6° a — 2°. U nas poławiany jest średnio przez cały rok, choć najw iększe je g o p ołow y p rzyp ad ają na okres m iesięcy zim owych,

2 Rola Wisły, wiatrów i stanu morza w naszych morskich połowach ło­

sosia w publikacji: Od czego zależą dobre połowy ryb przy Helu, Biblj.

Ryby, Nr. 5, Bydgoszcz 1931, str. 24—28.

(14)

z kulm inacyjnym miesiącem listopadem . Z końcem września i przez październik mamy obfitszy je g o n apływ od zachodu, w h arm on ji z takiem iż prądam i i wiatrami. Latem poław iany jest rów nież, ale ty lk o bądź w głębszych, zim niejszych w odach zatoki Gdańskiej, bądź też i p ły cie j, k ied y to w następstwie w iatrów lądowych z w y p r o ­ w adzającym prądem podch odzi spodem p o d brzeg zimna, głębsza woda, w k tórej w okresie ciepłych m iesięcy n ajw id oczn iej stale b y ­ tu je .3 Z godność, ja k a się d aje obserwować m iędzy zimowemi p o ło ­ wami dorsza ( X I — I V ) a letniem i (V I— V III) (ryc. 2) w okresie uwarstwienia term icznego, tłum aczy się naszem zdaniem tern, że, przeciw nie do ciepło w odn ych flon der, u da ją cych się na zim ow y okres rozrod czy na głębszą, cieplejszą w odę, zim now odny dorsz skupia się latem na głębszej, zimnej w odzie, w szczególności w w odach głębi Gdańskiej, jeżeli chodzi o nasze tereny. Ilość tych skupionych latem dorszy pow inna b yć p rop orcjon aln ą do p rzyb yłych zimą od zachodu.

Tm w ięcej ich zimą, tern w ięcej będzie i latem. Stąd zgodność p oło­

w ów , stąd m ożliw ość m niej lub w ięcej uzasadnionej ilościow ej p ro­

gn ozy na okres letnich m iesięcy na podstaw ie poprzednich zim ow ych połow ów . Istn ieje tylk o przeciw staw ność zim ow ych p ołow ów i letnich co do czynn ik ów m eteorologicznych, które d ecyd u ją o sam ych po- jawach. Jest ona w ynikiem zimno w odn ej natury dorsza i zrozumiałą się staje w świetle szczególnych warunków, p an u ją cych u naszych brzegów, spow odow anych istnieniem głębi Gdańskiej. G dy zimowe p ołow y p rzebiegają w harm onji z wiatram i zachodniem i, które z zimnemi wodam i n aprow adzają nam dorsze od zachodu, letnie p o ­ ło w y p odw yższają się p rzy w iatrach lądow ych, w schodnich i p ołu ­ dniow ych ,4 p odp row ad za ją cy ch zimne w od y głębi Gdańskiej pod brzeg, u łatw iając w ten sposób p ołow y b ytu ją cego w nich dorsza.

„Zapas“ jed n ak dorszów letnich w tych zim nych w odach pochodzi, względnie zasilany jest z rok u na rok, przeważnie z zim ow ego na­

pływ u od zachodu i to najpraw dopodobniej z basenu Bornholmskiego B ałtyku. W skazuje na to ogólna zgodność p od względem ilościow ym p ołow ów zim ow ych z następuj ącemi po nich letniemi, a tern samem m ożność ogóln ej p rogn ozy opartej na rów noległości tych p ołow ów za okres dwunastoletni.

Z a l e ż n o ś ć p o ł o w ó w o d w i a t r ó w o c e a n i c z n y c h . Trzy pow yższe p rzyk ła d y a w ięc zależność p ołow ów letnich makreli w szczególności od ilości w iatrów zachodnich w czerw cu, dalej let­

nich p ołow ów flon d er od takich wiatrów w m aju, w reszcie letnich p ołow ów dorsza od w iatrów zachodnich w okresie zim y poprzedza­

ją cej, wraz z uzupełniającem i warunkami, o których mówiliśmy, w skazuje na znaczenie tych korzystnych w iatrów oceanicznych dla naszego rybactw a m orskiego. Są one istotnie tym czynnikiem n a j­

ważniejszym , zaznaczającym swe działanie rów nież na połow ach 3 N iew yzyskane p ołow y dorsza p rzy H elu. (O d czego zależą dobre p o ­ łow y ryb p rzy Helu, Bibljoteczka R yby, Nr. 5, B ydgoszcz 1931).

4 Z h ydrograficzn ych i rybackich badań w pobliżu H elu, Przyroda i Technika, Nr. 10, 1929.

60 Nieco danych o prognozie rybackiej dla naszego morza.

(15)

śledzi jesienią i łososia zimą. Ich w p ły w oczyw iście nie jest bez­

pośredni. D ziałając na cieśniny, łączące B ałtyk z morzem Północnem, w iatry te ham ują norm alny od p ływ w ó d B ałtyku, i jednocześnie zm ieniają w zdłuż połu d n iow ych je g o brzegów prąd na naprow adza­

jący, sunący z W na E. P rąd ten, przebiegając w szczególności wzdłuż p ółn ocn eg o brzegu p ółw yspu H elskiego z N W na SE, odsuw a od na­

szych b rzegów i naszych terenów ryback ich zimne, n iep rod u k cyjn e w od y głębi Gdańskiej, oraz k ieru je ku w sch odow i w y lew y wiślane,

Nieco danych o prognozie rybackiej dla naszego morza. 61

k tórych szczególnie u jem n y w p ły w p rzy w iatrach przeciw nych za­

znacza się w iosną na p ołow ach łososia.

W p ł y w w i a t r ó w l ą d o w y c h . Nie ulega w ątpliw ości, że w pierw szym stopniu obecnością w sąsiedztwie naszych terenów łow u głębi Gdańskiej, ow ego rezerw oaru zimnych, s p o d e m zalegających wód, oraz sąsiedztwem u jścia W isły należy sobie tłum aczyć szko­

d liw y w p ły w na nasze p o ło w y w iatrów lądow ych , w sch odn ich i p rzy­

łączających się do nich u nas ze w zględu na swe efek ty h yd rog ra ­ ficzne w iatrów p ołu dniow ych . Są to dw ie zagrody, jed n a spodnia, druga wierzchnia, roztaczające swe ujem ne panow anie na naszych terenach łow u, gd y w ie ją w iatry lądow e. One też, p rzy dłuższem działaniu, redu ku ją do minimum nasze p o ło w y najw ażn iejszych ga­

tunków, niekom pensując byn ajm n iej strat, spow odow an ych nikłemi stosukowo letniem i połow am i dorszów. Przez położenie naszego w y ­ brzeża w sąsiedztwie dw óch tych czynników , nieustannie zaznacza­

ją cy ch sw ój w pływ , w ysuw a się tern pilniejsza potrzeba z jed n ej strony w yzyskiw ania pierw szych w iatrów lądow ych, d ają cy ch chw i­

lowe zw yżki, spow odow ane połow am i ry b odchodzących, z dru giej potrzeba ja k n ajdok ład n iejszego poznania i racjon aln ego w yzyskania tych czynników oceanicznych, które przez pośrednictw o w iatrów

(16)

i w ich następstwie p ow stających prądów , przynoszą stałe bogactw o naszym rybakom morskim i naszemu wybrzeżu.

P r o g n o z a p o z y t y w n a i p r o g n o z a n e g a t y w n a . Może nieco odbiegliśm y od naszego tematu, lecz zatrąciliśm y o te kwestje z konieczności, ponieważ wiążą się one jak najściślej z zagad­

nieniem prognozy rybackiej dla naszych w ód morskich. Niewąt­

pliw ie dalecy jesteśm y jeszcze od m ożności m niej lub w ięcej d ok ład ­ nego przepowiadania naszych połowów, tern bardziej, że większość na­

szych ryb u żytk ow ych pozostaje, ja k w idzieliśm y, p od względem swych wędrówek w ścisłem uzależnieniu od działania czynników m etereologicznych, k tó ry ch nie można przew idzieć w sposób dokład­

n y na dalszą metę. Czynniki te, działając zwłaszcza przez pośred­

nictw o cieśnin, łączących B ałtyk z morzem Północnem, na prądy, wahania term iczne, oscyla cje poziom u m orza i in. czynniki h yd ro­

graficzne, d e cy d u ją tem samem o w ędrów kach ryb u naszych brze­

gów .5 A naliza pulsacyj p ołow ów zarówno z rok u na rok, ja k z mie­

siąca na miesiąc a, co najw ażniejsza, z dnia na dzień, przebiegająca w harm onji z temi czynikam i,6 pozw ala nam rozum ieć zjaw isko, da­

ją c p ew n y m aterjał, w jakim kierunku należy podążać, ja k kolw iek — należy o tem zawsze pam iętać — progn oza pozytyw na, czyli zapo­

w iadająca p ołow y, zawsze z natury swej musi mieć charakter mniej lub w ięcej w zględny. M oże się sprawdzić, lecz niekoniecznie musi.

A żeby m ogła się spraw dzić całkow icie, m usielibyśm y „m ieć w ręku“

wszystkie czynniki, d ecyd u ją ce o p rzyb yciu ryb do naszych brzegów, a w ięc nietylko u nas lokalnie działające, lecz i na tych terenach, skąd do nas ry b y p rzybyw ają. W praktyce, zwłaszcza m orskiej, jest to szczególnie trudne, w obec obszaru środowiska, k om p lik a cji czyn ­ n ików oraz ich działania z od leglejszych rejon ów , ja k szczególnie w B ałtyku m am y tego d ow ód (działanie w iatrów poprzez cieśniny).

Tem niem niej m ając ju ż początki pewne, a zachęcające, nie należy zrażać się, lecz dążyć w ytrw ale przez stopniow e rozszerzanie terenu badań, ku realizacji takiej właśnie pozytyw nej prognozy. Łatwiejszą jest prognoza negatywna. Tę możemy zupełnie zdecydowanie posta­

w ić. Jeżeli p od w pływ em w iatrów lądow ych w yciągnięte zostają p od brzeg zimne w o d y głębi Gdańskiej, zalew ając od spodu nasze p rz y ­ brzeżne tereny, znikną niew ątpliw ie flo n d ry i inne ciepłow odne ga­

tunki, odch odząc ku zachodow i, podobn ie ja k wiosną w następstwie ty ch sam ych w iatrów mętne w o d y wiślane, skierowane na nasze te­

ren y łow u, w yklu czą u naszych brzegów p o b y t łososi, potrzebujących ta k bardzo czystej, dobrze utlenionej m orskiej w ody. W tych razach negatyw na prognoza okazuje się łatw ą i niewątpliwą.

02 Nieco danych o prognozie rybackiej dla naszego morza.

5 Poziom morza — wskaźnikiem połow ów , Areh. H ydrob. i Rybactwa, t. V . 1931.

Bliższa kategoryzacja w iatrów ze względu na ich efek ty hydrograficzne p rzy H elu, Areh. H y d rob . i Rybactwa, t. V I 1932.

6 Od czego zależą dobre p ołow y ryb p rzy H elu, B ibljoteezka R y b y Nr. 5, B ydgoszcz 1931.

(17)

Zagadnienia nafty.

63

T. SZ U M A Ń S K I, Strasburg.

Z A G A D N IE N IA N A F T Y .

I. G o s p o d a r c z e i p o l i t y c z n e z n a c z e n i e r o p y n a f t o w e j .

Mało artykułów handlu światowego posiada dziś w gospodarce powszechnej tak ogromne znaczenie, ja k ropa naftowa. Zaledwie wę­

giel, żelazo, kauczuk, bawełnę i zboże zalicza się zazwyczaj, obok ropy, do rzędu artykułów' o wielkiem znaczeniu gospodarczem. R opa w ybija się jednak pod pewnym względem na pierwsze miejsce. Dzięki swym zastosowaniom ma ona w yjątkow e znaczenie nietylko gospodarcze, lecz i polityczne i wojskowe.

Jeszcze w roku 1890 światowa produ kcja rop y naftow ej wynosiła niespełna 11 mil jon ów tonn m etrycznych; w dziesięć lat później wzmo­

gła się prawie w dwójnasób (21 m ilj. t o n n ) ; w przeddzień wybuchu w ojn y światowej, w r. 1913, przekroczyła 531/ 2 m ilj. ton n ; w roku 1929 dosięgła maksymalnej c y fr y 206 m iljonów ton n ; następnie spadła w r. 1930 do 196, w r. 1931 do 181 m ilj. tonn.

Zatem w czterdziestu latach (1890— 1930) w ydobycie rop y wzrosło w stosunku 1 :18. Żaden produkt kopalniany nie uczynił w tak krótkim okresie czasu podobnych postępów ; dla ru d y żelaznej odnośna p rop or­

cja wynosi zaledwie 1 :3, dla węgla 1 :21/ 2.

W roku 1930, pod wpływ em kryzysu, światowa produ kcja ropy uległa coprawda zniżce, która wzmogła się jeszcze bardziej w r. 1931;

zniżka ta jednak uzależniona jest ściśle od warunków zewnętrznych, i źródeł je j nie można dopatryw ać się w samej strukturze przemysłu naftowego.

Czem należy tłumaczyć owe niezwykłe postępy, dokonane w ostat- niem czterdziestoleciu przez produkcję rop y n aftow ej?

P rzyczyn iły się do tego daleko idące udoskonalenia w metodach eksploracji terenów naftow ych, coraz to większa specjalizacja i do­

św iadczenie g e o lo g ó w ; p rzyczy n iły się także ulepszenia techniczne w y d o b y cia ropy, m ożność dosięgania coraz to w iększych głębokości i coraz to d okładn iejszego zużytkow ania p okładów , udoskonalenia środ k ów transportu i przeróbki ropy.

Głównym jednak impulsem b ył tu przedewszystkiem w z r o s t z a ­ p o t r z e b o w a n i a r o p y i j e j przetworów na rynku światowym.

Można powiedzieć, że do roku 1900 jed yn ym poważnym spożywcą oleju skalnego była lampa naftowa. Ropa, przetworzona na naftę, była jedyn ie materjałem świetlnym, zn ajd u jąc na dobitek i tutaj dość p o­

ważnego konkurenta w gazie świetlnym.

D opiero w latach 1900— 1910 wynalezienie m otoru benzynowego i rozpowszechnienie się automobilizmu (a później lotnictwa) było dla przemysłu naftow ego pierwszym potężnym bodźcem. Zwłaszcza wzra­

stająca niezwykle szybko ilość samochodów1 wzmogła poważnie zapo­

1 W roku 1931 było ich na kuli ziemskiej około 35,7 miljonów (1 na 55 mieszkańców), z czego około 27 miljonów w Stanach Zjednoczonych A. P.

(1 na 4 mieszkańców).

(18)

trzebowanie rop y na rynku światowym. Mimo to jednak ówczesne zna­

czenie rop y pozostawało wciąż jeszcze stosunkowo ograniczone i nie w y­

trzym ywało żadnego porównania z światowem znaczeniem produktów tej wagi, co żelazo lub węgiel. Ten ostatni zwłaszcza odgryw ał jeszcze podówczas bezapelacyjnie rolę podstawowego miernika siły ekonomicz­

nej państw.

Nowo wynalezione m otory zużywały prawie wyłącznie benzynę. P o ­ nieważ zaś niektóre gatunki rop y zawierają bardzo m ały odsetek skład­

ników lekkich, pozw alających na produkcję benzyny, przeto nieraz 60 do 7 5 % rop y brutto pozostawało niewyzyskanych i było odrzucanych jako t. zw. odpadki ropne („M azout“ , „fu e l oil“ ), ewentualnie zuży­

wanych częściowo jako prym itywne smary.

W roku 1910 wynalazek m o t o r u D i e s l a usunął tę ostatnią zaporę w eksploatacji rop y i pchnął przemysł naftow y na zupełnie nowe tory, pow odując w całym świecie przewrót gospodarczy.

M otor Diesla w ykorzystuje energję cieplną, zawartą w bezwarto­

ściow ych dotychczas częściach ropy, i ja k o taki, zastąpić może dosko­

nale wielkie i ciężkie maszyny parowe tam, gdzie ilość wolnego m iej­

sca i obciążenie odgryw ają poważną rolę. Dlatego też m otor ten zna­

lazł natychmiastowe zastosowanie we flo c ie ; początkowo na małych szalupach rybackich i kabotażowcach, potem na towarowych statkach transoceanicznych, wreszcie na szybkobieżnych okrętach pasażerskich i największych statkach wojennych.

Przejście z opalania węglem na opalanie ropą przedstawiało szcze­

gólne korzyści dla flo ty w ojennej. P rzy tym samym ciężarze i tej sa­

mej cenie ropa (po wyeliminowaniu z niej składników lekkich) daje o 7 0 % więcej kaloryj niż węgiel, obciąża zatem statek w o wiele m niej­

szym stopniu niż węgiel (podobnie zresztą jak motor, w którym się ją spala). Ponadto jest łatwiejsza do m anipulacji, gdyż wystarczy odkrę­

cić kurek od zbiornika, w którym się znajduje, by sama spłynęła do motoru spalinowego: pozwala przez to na znaczną oszczędność robo­

cizny. Z tych samych względów umożliwia częstsze zmiany chyżości biegu statku. W reszcie, co najważniejsza, pozwalając na zaopatrzenie zbiorników okrętowych w paliwo na dłuższy okres czasu, powiększa promień zasięgu statku o blisko 5 0% , pozostawiając przytem o 3 0 % więcej wolnego miejsca na pokładzie; to wolne miejsce wypełnić mogą dodatkowo czyto ładunki towarowe, czy pasażerowie, czy wreszcie ciężko-kalibrowe działa.2

Dlatego też dziś cała prawie flota wojenna i blisko połowa tonażu3 flo ty handlowej świata, opalane są ropą. W ęgiel schodzi zdecydowanie na drugi plan. A n glja i Stany Zjednoczone, dwie największe potęgi morskie świata, konstruują dziś niemal wyłącznie jednostki, przystoso­

wane do popędu ropnego. Bez nich b yły by niejako rozbrojone, nie m ogłyby sprostać żadnemu współzawodnikowi, posiadającemu flotę

2 F . Delaisi „L e p e trole ". P aryż 1921, str. 38.

3 4 2 % w lipcu 1931. („Statistisches Jahrbuch fiir das Deutsche R e ich ".

Berlin 1931).

64 Zagadnienia nafty.

(19)

Zagadnienia nafty. 65 opalaną ropą, a władza ich na morzu byłaby zagrożona. Inne państwa pośpieszają szybko w ich ślady, by nie dać się zdystansować w konku­

rencji handlowej i m óc obronić w razie w ojny.

Z ogółu statków, w yprodukowanych w latach 1925/26 przez stocznie całego świata, 68,4°/0 należało do typ u opalanych ropą a tylko 31,6%

przystosowanych było do opalania węglem. Jeszcze w okresie 1918/19 stosunek powyższy przedstawiał się nieomal przeciw nie: na statki opa­

lane ropą przypadało 33,8% , węglem 66,2% .4

Dzięki wynalazkowi Diesla znaczenie ropy naftow ej wzrosło zatem ogromnie, nietylko gospodarczo, ze względu na kolosalne wzmożenie się zapotrzebowania tego produktu na rynku światowym, lecz także p oli­

tycznie, z uwagi na bezpośrednie wmięszanie się interesów poszczegól­

nych mocarstw w problem rozporządzania tern najważniejszem nowo- żytnem paliwem. W tych warunkach posiadanie rop y stało się dla każdego państwa, a głównie dla państw morskich, kwestją życia i śmier­

ci. Tereny naftow e stały się przedmiotem targów dyplom atycznych i walk o koncesje, spow odowały wielokrotnie poważne zamieszki we­

wnętrzne i zbrojne interwencje państw obcych, zrodziły tak zwany „im - perjalizm n aftow y“ .

II. C h a r a k t e r y s t y k a p r z e m y s ł u n a f t o w e g o . Przemysł naftow y obejm uje trzy główne fazy : l-o w y d o b y c i e , 2-o t r a n s p o r t i 3-o p r z e r ó b k ę ro p y naftow ej. W każdej z tych faz rzuca się w oczy podstawowa cecha charakterystyczna oma­

wianego przemysłu, a mianowicie konieczność koncentracji.

Już w ydobycie rop y z ziemi, wraz z całą wstępną pracą badawczą, eksploracyjną i wierceniową, wymaga od początku, jeśli nie wielkich wysiłków technicznych, to w każdym razie ogrom nego nakładu kapita­

łów. W ystarczy zaznaczyć, że średnio około 9 8 % -wierceń naftow ych nie daje pozytywnego rezultatu, z tych zaś, które doprowadzają do od­

krycia ropy, zaledwie 3 3 % produkuje.5 Co w ięcej, krótki zazwyczaj okres eksploatacji poszczególnych szybów wymaga p rod u kcji na szer­

szą skalę, by móc „rozłożyć ryzyko“ i uniezależnić je od warunków ściśle lokalnych. W tym celu tworzą się duże przedsiębiorstwa, rozpo­

rządzające wielkiemi kapitałami i rozległemi terenami naftow em i; in- nemi słowy, w przemyśle w ydobywczym rop y następuje k o n c e n ­ t r a c j a .

Konieczność owej koncentracji wzmaga się jeszcze bardziej w dru­

giej fazie przemysłu naftowego. R afin erje i zbiorniki ropne zn ajdu ją się często bardzo daleko od ośrodków kopalnianych, bądź dlatego, że obsłu gu ją rów nocześnie w ielką ilość szybów , znacznie nieraz od siebie

4 A . Demangeon „L es aspects actuels de l'économ ie internationale“ . A n ­ nales de G éographie. P aryż 15. I. 1929.

5 Paul de Rousiers „L es Grandes industries modernes“ . Paryż 1924, tom I, str. 170.

5

(20)

oddalonych (np. wielkie rafinerje amerykańskie w Sabine, Galveston, Houston, Port A rth u r i t. d .), bądź też, że centra produkcji rop y prze­

sunęły się zczasem w odleglejsze okolice, po w yczerpaniu pierw otnych źródeł (np. zanik dawnego ośrodka produkcji w P ennsylw anji), bądź wreszcie na skutek polityki producentów, zdążającej do koncentrowa­

nia przemysłu rafineryjnego możliwie najbliższej ośrodków konsumcji (np. rafin erje angielskie w Swansea, Glasgowie, L iverpoolu ; amery­

kańskie w Nowym Jorku, F ila d elfji, Bostonie, Baltimore, Charlestonie i t. d .), lub też w pewnych punktach strategicznych (np. w Singapore, P ort D arw in i i . ) . W yn ik a stąd konieczność transportu rop y na bardzo wielkich odległościach. Transport ten odbywa się na lądzie przy po­

m ocy kolei żelaznej (w agonów-cystern), samochodów lub bardziej n o­

wożytnych rurociągów (pipe lines) ; na morzu zaś p rzy pom ocy całych flotylli specjalnie na ten cel skonstruowanych statków-rezerwuarów (tanków ), czyli „n aftow ców “ . Jasnem jest, że transportem takim, po­

ciągającym za sobą olbrzymie koszta inw estycyjne i eksploatacyjne, zajmować się mogą jedynie przedsiębiorstwa, rozporządzające wiel- kiemi kapitałami, a zatem przedsiębiorstwa „skoncentrowane“ . One tylko zdolne są budować długie nieraz na dziesiątki i setki kilometrów ru rociągi6 i utrzym yw ać je w ciągłym ruchu zapom ocą potężnych pomp ; one jedyn ie rozporządzać mogą flotyllam i naftowców, dosięga­

ją cych pojem nością 15 i 18 tysięcy tonn rej.7 Przedsiębiorstwo na małą skalę jest tutaj wykluczone.

K oncentracja dochodzi do szczytu w trzeciej fazie przemysłu n afto­

wego, to jest w przemyśle rafineryjnym . Z natury sw ojej rafinerja n a fty jest wielką, niejednokrotnie kolosalną fabryką, wym agającą ca­

łego szeregu skomplikowanych i kosztownych instalacyj, zaopatrzoną w wielkie zbiorniki dla rop y i produktów gotowych, posiadającą wła­

sne środki transportowe, nieraz własne biura handlowe i agencje dla zapewnienia zbytu produktów. Nadto, celem racjonalnego wykorzysta­

nia wszystkich produktów ubocznych, buduje się zazwyczaj w są­

siedztwie rafin eryj szereg fabryk pomniejszych, wytwarzających wosk, wazelinę, parafinę i t. p. O czy wistem jest, że w tych warunkach w y­

łącznie potężne i zasobne w kapitały przedsiębiorstwa mogą zajmować się przeróbką rop y naftowej.

Koncentracja finansowa czy techniczna jest zatem koniecznością we wszystkich trzech fazach przemysłu naftowego.

Tendencja taka musiała doprowadzić do uform owania się wielkich przedsiębiorstw (t. zw. koncernów, trustów lub kompanij naftow ych ),

6 B u rocią g Baku— Batum w ynosi 887 km d łu g ości; rurociąg kolu m bij­

ski łączący okręg D e M ares z portem Cartagena, 600 km. Łączna długość sieci rurociągów w Stanach Z jedn oczon ych w ynosi 160.000 km. (J . Filhol i Ch.

Bihoreau „L e P étrole“ . P aryż 1929, str. 6.

7 P . Maurette „L es grands marchés des matières prem ières“ . P aryż 1928, str. 174. W roku 1928 łączny tonaż okrętów, służących do transportu ro p y naftow ej i je j przetw orów , w ynosił 6,620.000 tonn rej., a zatem 1/ 10 ogólnego tonażu flo t y św iatow ej. (F ilh ol i Bihoreau str. 131).

66 Zagadnienia nafty.

(21)

Zagadnienia nafty. 67 m onopolizujących w swych rękach ogromną większość przemysłu i han­

dlu naftowego. Początkowo b yły to towarzystwa transportowe, posia­

d ają ce ru rociągi oraz flo ty lle n aftow ców i obsłu gu jące kopalnie i rafi- nerje nafty. Z biegiem czasu jednak uzależniły one od siebie całkowi­

cie producentów rop y i zawładnęły rafinerjam i. Później, ponieważ w in­

teresie ich leżało zabezpieczenie posiadanych urządzeń transportowych i przetwórczych od bezrobocia, spowodowanego brakiem surowca, „k om - p an je“ poczęły nabywać coraz to więcej terenów naftow ych ju ż eks­

ploatowanych lub m ogących być przedmiotem eksploatacji w przyszło­

ści, tak że dziś, obok własnych rafin eryj, naftowców, rurociągów, p o­

siadają one własne kopalnie, rozporządzają własnymi geologami i eks­

ploratorami, którzy przebiegają kulę ziemską w poszukiwaniu nowych terenów naftowych.

K om panij naftow ych jest bardzo wiele, dom inujące jednak stano­

wisko zajm ują wśród nich wszystkich trzy u grup ow an ia:

1. Trust amerykański, „ S t a n d a r d O i l C o “ , kontrolujący gros prod u kcji Stanów Z jednoczonych i posiadający duże udziały w p ro­

duk cji Meksyku, W enezueli, K ołum bji, Peru, A rgentyny, Kanady, Ja- ponji, R um unji i i.

2. Grupa angielsko-holenderska, „ R o y a l D u t c h — S h e l l T r a n s p o r t C o “ , w ładająca n aftą archipelagu Sundajskiego i E gip ­ tu, a posiadająca prócz tego tereny w Meksyku, Wenezueli, K ołum bji, na wyspie Trinidad, w R um unji, Kanadzie, a nawet w Stanach Z jed n o­

czonych.

3. Grupa angielska, uform owana przez dwie wielkie kom panje „ A n- g l o - P e r s i a n O i l C o “ i „ B u r m a h O i l C o “ , której w pły­

wy rozciągają się głównie na Persję, Irak i In d je angielskie.

Te trzy najpotężniejsze koncerny zawładnęły bezpośrednio lub p o­

średnio większością terenów naftow ych świata, walcząc z sobą i rywa­

lizując zaciekle, wobec słabszych zaś konkurentów stosując bezwzględną politykę aneksjonistyczną.

W latach pow ojennych p ojaw ił się na rynku światowym czwarty potężny koncern naftow y, państwowy k o n c e r n s o w i e c k i , u fo r­

m owany po nacjonalizacji kopalń naftow ych rosyjskich. K ontroluje on wszystkie bez w yjątku tereny naftow e Z S R R . i dzięki temu od gry­

wa na rynku międzynarodowym bardzo poważną rolę.8

W roku 1927 udział wielkich koncernów naftow ych w produ kcji światowej rop y b ył n astępu jący:0

8 N acjon a liza cja terenów n aftow ych rosyjskich, będących uprzednio głów nie p o d kontrolą g ru p y anglo-holenderskiej, i p o d jęcie przez Z S R R . sze­

roko zakrojon ego eksportu r o p y p o cenach dum pingowych, w yw ołały rodzaj w ojn y gospodarczej m iędzy trustem sowieckim a większością innych u gru p o­

wań naftow ych. W o jn a ta trw a do dziś dnia, zwiększając trudności, jakie w obecnej chw ili n apotyka przem ysł n aftow y świata.

9 W przybliżeniu w edług danych „P rzegląd u G ospodarczego“ . W a r ­ szawa 15. Y . 1928.

(22)

68 Zagadnienia nafty.

Grupa amerykańska „Standard Oil Co“ i inne wielkie trusty Stanów Z j e d n o c z o n y c h ...41 °/0

„R oya l Dutch — Shell Transport Co“ ... 10°/o

„A nglo-P ersian“ i „B urm ah Oil Co“ ... 4°/0 K oncern s o w i e c k i ... 6°/0 Inni p r o d u c e n c i ... 39°/0 B adając poszczególne rynki produ kcji ropy w świecie, należy mieć na uwadze dom inujące znaczenie wielkich koncernów naftowych, któ­

rych polityka wywiera nieraz zasadniczy wpływ na kształtowanie się warunków i rozwój produ kcji w danym kraju.

III. G e o g r a f i c z n e r o z m i e s z c z e n i e i o b e c n e t e n d e n c j e r o z w o j o w e p r o d u k c j i r o p y n a f t o w e j .

Poniższa tabela przedstawia udział poszczególnych krajów w świa­

towej produ kcji ropy naftow ej, w latach 1913, 1929, 193010 1931.”

Kraj produkcji

1913 1929 1930 1931

tysiące

tonn °/o tysiącetonn °/o tysiącetonn °/o tysiącetonn «/o Stany Zjednocz. 34.030 63,3 138.122 66,9 122.894 62,6 113.370 62,5

ZSRR. 9.193 17,0 14.193 6,9 18.757 9,5 20.846 11,5

W enezuela 20.427 9,9 20.457 10,4 16.009 8,8

Rumun ja 1.848 3,4 4.837 2,3 5.749 2,9 6.178 3,4

Persja 248 0,5 5.589 2,7 6.023 3,1 6.011 3,3

Meksyk 3.838 7,1 6.760 3,3 5.979 3,1 4.404 2,4

Indje Holend. 1.526 2,8 5.239 2,5 5.386 2,7 4.376 2,4

K olum bja — — 2.923 1,4 2.917 1,5 2.432 1,3

Argentyna 19 0,1 1.370 0,7 1.300 0,7 1.562 0,9

Peru 276 0,5 1.780 0,9 1.652 0,8 1.347 0,8

Trinidad 90 0,2 1.213 0,6 1.269 0,7 1.301 0,7

Indje angielskie 1.089 2,0 1.219 0,6 1.154 0,6 1.044 0,6

Polska 1.114 2,1 675 0,3 663 0,3 600 0,35

Sarawak 20 0,1 760 0,4 839 0,4 445 0,25

Japonja i Form. 269 0,5 281 0,1 300 0,2 299 0,2

Egipt 13 0,05 271 0,1 278 0,1 246 0,1

N iem cy 121 0,2 103 0,1 174 0,1 237 0,1

Ekwador — 192 0,1 222 0,1 233 0,1

Kanada 29 0,1 145 0,1 194 0,1 211 0,1

Irak 106 0,05 100 0,05 160 0,1

Inne kraje 10 0,05 97 0,05 118 0,05 120 0,1

Świat 53.733 100,— 206.302 1 0 0 , - 196.425 100,— 181.431 ¡100,—

10 W ed łu g „Statistisches Jahrbuch fü r das Deutsche R eich“ . Berlin 1931.

11 W ed łu g „R ecu eil de Statistique de l ’Institut International de Com­

m erce“'. Bruksela 1932, zeszyt 3 ; p o przeliczeniu baryłek na tonny metryczne.

(23)

Jak wynika z powyższych danych, ropa wydobywana jest w bardzo wielu punktach na kuli ziem sk iej; a zaznaczyć należy, że obecność oleju skalnego w większych lub m niejszych ilościach stwierdzono również w całym szeregu innych krajów, nie objętych powyższem zestawieniem.

Tereny te, ja k A m eryka Środkowa, B oliw ja, B razylja, północno-za­

chodnia i południowa A fryk a, Madagaskar, kraje bałkańskie, Mała A zja, Chiny, F ilip in y, Nowa Gwinea, południowo-wschodnia Australja, A owa Z elan dja i inne, do tej p ory ropy nie produkują lub też wyka­

zują pi’odukcję minimalną, stanowią jednakże nietkniętą rezerwę oleju skalnego, która prawdopodobnie wykorzystana będzie w przyszłości.

Zagadnienia nafty. 69

P rzypatru jąc się cyfrom w ydobycia rop y naftow ej w roku 1931 i zestawiając je z cyfram i z lat ubiegłych, stwierdzamy przedewszyst- kiem, że produkcja światowa w roku 1931 spadła w porównaniu z ro­

kiem 1930 o okrągło 15 miljonówT tonn (czyli o 7,6°/0), w porównaniu zaś z rekordowym dotychczas rokiem 1929 — o blisko 25 m iljonów tonn (12°/0). R aptow ny ten spadek związany ściśle z powszechnym kryzy­

sem gospodarczym, wyw ołany został w większości krajów redukujących produkcję rozmyślnie, celem wstrzymania katastrofalnego spadku cen rop y na rynku światowym.

B adając cy fry , dotyczące poszczególnych ośrodków produkcji, wi­

dzimy, że pierwsze i dom inujące miejsce w świecie zajm ują tu S t a n y Z j e d n o c z o n e , reprezentujące 62,5% p ro d u k c ji św iatow ej. Jak w y ­ nika z powyższego zestawienia, od roku 1913 do 1929, a więc w prze­

ciągu lat 16-tu, produkcja Stanów Zjednoczonycli wzrosła przeszło 4 razy. Pow ażny spadek w ydobycia ropy, zaobserwowany w ostatnich dwu latach (w r. 1931 1 8 % spadku w porównaniu z r. 1929) znajduje swe wytłumaczenie nie w w yczerpaniu się zapasów ropnych, lecz w po­

lityce czynników zainteresowanych, dążących rozmyślnie do ogranicze­

nia produkcji, celem wywołania zwyżki poziom u cen rop y i zaradzenia w ten sposób kryzysowi, jaki panuje w tej gałęzi życia przemysłowego w związku z ogólnem przesileniem gospodarczem .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie jest tak trudno zetknąć się z tern niebezpiecznem dla życia stężeniem CO w powietrzu, jeżeli wreźmie się p od uwagę zawartość tlenku węgla w

sunku 4,5° /0 rocznie. Oczywiście krajowe zakłady olejarskie nie są w stanie udzielać swym odbiorcom tak daleko idących ulg w kredytach i cenach. Nic więc

Z rozpadającej się chrom atyny ją d e r komórkowych pow stają naokoło pojedynczych pasorzytów właśnie wielościenne kryształki, w których m ikroorganizm po

Niewątpliwie przy niskiej cenie przyczyni się ten pierwszy podręcznik ochrony przyrody do zrozumienia i rozpowszechnienia idei ochrony przyrody wśród szerszego

W szczególności Zjazd zwraca uwagę odnośnych pracowników naukowych na konieczność naukowego zajęcia się zagadnieniami z dziedziny geografji politycznej, która

barwieniem uczuciowem i t. Jeszcze większe trudności nasuwają się wtedy, gdy bada się dźwięki, wymawiane nie przez nas samych, lecz przez kogoś innego. Wtedy

Jest nią przem ijające podniesienie ciśnienia osm o- tycznego w otacz ającem jajo środow isku... ferm entacja alkoholow a,

danej wyżej liczby porządkowej dla atomu wodoru, zawiera jeden atom tego gazu tylko jeden elektron, przeto jego jon dodatni składa się tylko z samego jądra