• Nie Znaleziono Wyników

Praca przymusowa w getcie na Majdanie Tatarskim - Sarah Tuller - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Praca przymusowa w getcie na Majdanie Tatarskim - Sarah Tuller - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

SARAH TULLER

ur. 1922; Piaski

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W poszukiwaniu Lubliniaków. USA 2010, projekt Lublin.

Pamięć Zagłady, getto na Majdanie Tatarskim, praca przymusowa

Praca przymusowa w getcie na Majdanie Tatarskim

Chodziłam do pracy do Lublina, nie pamiętam, czy dwa, czy trzy, czy od czasu [do czasu], żeby pisać te listy do ludzi, do Polaków, co mieli sklepy i co byli nam winni [pieniądze]. Bo cały interes, jak handel dzisiaj też, jest na kredycie. Jak nie ma kredytu, to nie ma handlu. Jak mój ojciec posłał, powiedzmy, do Wrocławia paczki, to oni mu posyłali pieniądze, powiedzmy, dwa tygodnie później, trzy tygodnie później. W międzyczasie nasza paczka poszła. Tak, że ciągle przychodziły pieniądze. Jak wojna wybuchła, te pieniądze przestały przychodzić. Ścięte. Jeden Niemiec… ja jestem pewna, że to nie było związane z wojną. Tylko jeden Niemiec, mądry, co przyszedł do tego miejsca, i już wtedy moja mama zabrała te materiały, to już materiałów nie było, ale papiery zostawiła. Po co jej te papiery. I on widzi, tam papiery, że taki i taki we Wrocławiu jest winien, w Częstochowie jest winien, w Warszawie z polskiej strony. To zrobił papier z napisem, że to jest z państwa niemieckiego order from the German Government i potrzebował kogoś [do pisania listów]. To wtedy przypadkowo, jak on przyszedł, wtedy dowiedział się, że my żyjemy i jednego dnia on zawołał ojca i myśmy myśleli, że już to jest koniec. I zapytał się ojca co, jakie były, i mnie, i wszystko wiadomości, co do interesu. Ojciec powiedział mu wszystko. To on zrobił te listy. I mój ojciec powiedział: „Moja córka pisze na maszynie i ona pracuje dla Niemców, to ona może pracować dla ciebie”. To on odpowiedział „Jawohl, jawohl.

Jawohl, jawohl”. I ja zostałam zawołana, a drugiego dnia przyszłam do pracy.

Tymczasem moje pisanie na maszynie było trochę rusty, bo ja po pierwsze uczyłam się bardzo mało. W Polsce w szkołach nie uczono pisania na maszynie. Jak wojna się zaczęła, to się dziewczynki zaczęły się uczyć, że może będą mogły pracować dla Niemców. Myśmy myśleli, że my będziemy pracować dla nich, nie być zabity. To każdy myślał, że będą potrzebować dziewczynki do pracy, to każdy się uczył trochę pisać na maszynie. I ja byłam pomiędzy nimi. Z początku pisałam wolno, co go

(2)

denerwowało, to dlatego mi kazał umyć podłogę chusteczką, a później się nauczyłam pisać. Chodziłam dwa, czy trzy razy na tydzień, czy od tygodnia, raz dwa, raz trzy. A jak tam nie szłam, to szłam budować Majdanek.

On pracował w naszym interesie. Wtedy interes był pusty. Przychodziłam do Lublina, on przejął nasz interes, mieszkanie naszego interesu, gdzie już nie było towaru, ale maszyny jeszcze były. Typewriter jeszcze stał tam, desk był. To było na Świętoduskiej, gdzie interes był.

[Do pracy szła] cała grupa. Cała grupa szła. Może sto osób. Osiemdziesiąt, sto. Do innych robót. Inne prace w Lublinie, inne prace. Ale już wtedy nie szli pracować tylko przestawiać kamienie. Tylko kto szedł, to miał pracę gdzieś. Czy do pisania gdzieś, czy do pracy, czy miał jakiś fach w ręku i szedł tam pracować. Fachu nie trzeba było mieć. Jak oni pytali, czy ktoś powiedzmy jest dobrym stolarzem, już kto był podniósł rękę. Nikt z nich nie był stolarzem. Ale wiedzieli, że jak pójdą, to będą robić. Nauczą się. Będą robić. Mój mąż się stał w Rosji takim od galwanizacji. Nie miał pojęcia, co galwanizacja jest. Poszedł na jedną noc do biblioteki, przeczytał i stał się i pracował w Rosji w galwanizacji. Tak, że potrzeba uczy cię. Jak będziesz głodny jutro i ci powiedzą, że masz się stać blacharzem, you learn. Pójdziesz tam, weźmiesz tą blachę, weźmiesz ten gwóźdź i zaczniesz bić. Czy to będzie dobrze zrobione, czy nie, to jest inna sprawa [śmiech], ale będziesz bić.

Większość [osób z Majdaka Tatarskiego] cały dzień chodziła pracować. Ta grupa, to była jedyna grupa, co szła do pracy do Lublina. To było jakie sto osób. Reszta szło tylko na Majdanek pracować, budować ten obóz. Nas wyjęli, bo potrzebowali pewnych robotników w Lublinie. To wybrali tą grupę. Ja byłam w tej grupie, bo ja byłam potrzebna temu panu, co pisał te listy po pieniądze. To dlatego mnie wzięli. A reszta to pracowali tam.

Data i miejsce nagrania 2010-12-14, Boynton Beach

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Magdalena Kożuch

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Potem spod szopy znowu były układane bale i była ekipa do zimnego wożenia cegły do pieca. Znowu tam płoty

Natomiast nikt się nie spodziewał i rząd polski liczył, że na terenach wschodnich, gdzie była masa bagien, lasów, że będzie można się bronić do upadłego, dopóki

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, okupacja niemiecka, rodzice, ojciec, prześladowanie Żydów, Majdan Tatarski, wysiedlenie na Majdan Tatarski, akcje niemieckie, tyfus

Później żeśmy się przeprowadzili na ulicę Ogródkową, też na Wieniawie, ponieważ ten dom, to mieszkanie, w którym żeśmy mieszkali, było bardzo zimne, słabe..

A sekretarka tego szefa, to była Polka i ona była jego kochanką, więc jej też dał trochę pieniędzy czy złota, ja nie wiem co jej dał, i ona podpisała to, dała szefowi też

Czasami mówili o czymś, co mama mnie posłała do mojego pokoju: „Już późno, masz iść spać” Na tym się to skończyło.. To myśmy we trójkę [z braćmi], wszyscy

Tą fotografię mam, bo [Jehuda Trachtenberg] ją [mi] zostawił, jak myśmy uciekli z Majdanu Tatarskiego i pojechaliśmy do tej rodziny w [Lublinie].. Przed wyjazdem ja chciałam, żeby

Pamiętam jak moja mama mówiła, bo mój ojciec to był taki, że jak można coś zrobić, załatwił, ale wtedy mężczyźni jeszcze tak nie oddawali się dzieciom, jak