PRZYRODZONY
U S T R Ó J S P O Ł E C Z N Y
Copyright by „Wolność", Warsaw, Królewska 16.
D i L E ON ŚWI EŻAWSKI
PRZYRODZONY
USTRÓJ SPOŁECZNY
WARSZAWA
„W O L N 0 Ś Ć" Sp. z o, o.
1935
T E G O Ż A U T O R A :
B ó g R o z s ą d e k — Zasady religji wiarygodności, godnej rozsądnego człowieka.
W-wa, 1929, str. 519. . . . . zł. 5.—
porto . „ 0.70 T r a g e d j a I n t e l i g e n c j i
Tragedja ślepej wiary, Tragedja gospodarstwa,
Tragedja kultury, cywilizacji, re
ligji człowieka.
W-wa, 1932, str. 97 . . . • . zł. 1 — porto . „ 0.30
Do nabycia: „ W o l n o ś ć " Sp. z o. o.
Warszawa, Królewska 16,
Zakł. Graf. L. W olnickiego, W arszaw a, Długa 46, t. 11.37-00
POTĘGA JEDNOSTKI
Inteligentnie oglądam y dzieje ludzkości przynajm niej sze
ściu tysięcy lat. Podziw rosnącej mocy człowieka! P rzeraże
nie i ból z powodu potęgi jednostki człowieka, zaś niemocy i poddaństw a ogółu jednostek t. j. ludzkości. Ludzi jakby nie było. Sam ow ładny samozwaniec, sam olub i indyw idualista, otoczon zb rojną kliką w ierną z powodu w spólnych zysków, skuw ał ludzkość w niewolę, deptał, pław ił się w jej krw i, du
szom rozkazyw ał nie myśleć, nagiąć k a rk u i w ciężkim niedo
statku lub bladej biedzie pracow ać, pracow ać, pracować.
Ludzkość bez świadomości, bez woli, bez dążeń, bez duszy, żyła i żyje (Gafem i instynktem . P anow ał i rządził, panuje i rządzi miecz i m istyczny nadziem ski rozkaz! Życie było i jest cięż
kie! Tak było „od początku4' i jest tak, od kiedy znam y dzieje ludzkości. Dawniejsze nędze i głody — obecnie zastępują k ry zysy i bezrobocia.
W m iarę rozrostu pokoleń, sam olubni m ocarze człowieczej potęgi m nożyli się w grupach i kołach aż do najm niejszych i najdalszych osiedli ludzkich. W stolicy panow ał w ładca, im perator, na czele zbrojnej dygnitarskiej bestii ludzkiej. Szero
kim kręgiem panoszyli się pom niejsi. Każdy z nicli część w ła
dzy m usiał oddaw ać im peratorow i, część oddaw ał w łasnem u sam olubstw u i nadm iernem u zyskowi. B ezkarnie rabow ał i kradł, patrząc, czy w iernie służy władcy. Tym sposobem za
sięg zbrojnej bestji ludzkiej docierał do szałasów i nam iotów , do wsi i grodów. Swą m oc tracił dopiero w puszczach. L u
dzie w trwodze słuchali, pracow ali, płakali, biedowali i um ie
rali bezimiennie. Tylko niektóre plem iona i to okresowo, ła godniejszym żyły obyczajem.
Sam olub i indyw idualista, sam ow ładny pan, niezm iennie 1 zawsze chciał być najpotężniejszy, najbogatszy, zagarnąć 5
i
najwięcej. Każdy ze zbrojnej gw ardji podobnie. W raz z dy
gnitarzam i w ażył więc siły w łasne i siły okolnych sam ozw ań
ców i wodzów, dzierżących okólne ludy i ziemie. U patrzył spo
sobny czas! R ozw inął sztandary i zadął w róg! Poddanych podniecił do boju w im ię „św iętych" zaw ołań, któ re ludowi w m ów ił z daw na. K tóry z ludu w olał zacisze swej chaty, zaw i
snął na drzewie lub skonał w inny sposób. Przeto darły zastę
py i hordy w ziemie sąsiada, m ordując, paląc, gwałcąc. Zwy
cięstwo! Łaska boga! Nowe łupy do rozdziału między w ier
ne kohorty w spólników i pom ocników panow ania. L ud nic nie otrzym ał! Z pow rotem w dom przyniósł kalectwo, choro
by, po daw nem u m usiał z pow rotem w przągnąć się w jarzm o pracy dla panów. W w ypadku klęski napastnika, sąsiedni w ładca w dzierał się w odwet w rów nie okrutnej naw ale k rw i i pożogi. Zm agały się bestje ludzkie. Fizycznie silniejszy — p an o w ał!
Tym czasem m oc jednostki człowieka w rozw oju rosła, zjaw iła się „cyw ilizow ana" dusza. W m iarę rozw oju dusza pożądliwie żądała pokarm u. Dlatego m usieli pow stać czaro
dzieje, pieśniarze, kapłani, poeci, artyści. W reszcie uczeni.
P o k arm u dla „cywilizowanej “ duszy zażądali władcy, sam o lubni m ocarze człowieczej potęgi. Twórczość w ybranych ku tem u niewolników dlatego w spaniałym wieńcem przede- wszystkiem oplotła zam ki, pałace, dwory. Dla silniejszego je
dynie przyw iązania poddanych, władcze zbrojne kliki sprytnie posyłały w lud pieśniarzy i czarodziejów (kler) tam , gdzie po- tulność poddanych nie w ym agała „miecza spraw iedliw ości'4.
Uczeni rów nież służyli panom , gdyż inaczej nie istnieliby.
Poniew aż człowiek, t. j. ludzie, ponad trwogę lub uległość wobec potęgi jednostki, bezwzględnie i nieom ylnie m uszą u le gać swej przyrodzie człowieka, czyli m uszą być sam olubni i indyw idualni tw orząc w łasne potęgi jednostek, b u n t podda
nych zrodził się rów nocześnie z im peratorstw em najm ocniej
szych. Zrazu popędy instynktów pierw otnych ludzi w arkotem ujaw niały b un t niezadowolonych. Z czasem m oc duszy po
częła przerastać bierność instynktów . Zjaw iały się bunty świa
dom ych swej krzyw dy lub niedopuszczonych do pańskich sto
łów. Dusza bogacąc się w zdolności coraz szerszym kręgiem zdobyw ała samodzielność. J e d n o s t k o w o ś ć r ó ż n i c o w a ł a s i ę ! K tóra jednostka zbyt jednak w zrosła sam o
dzielnością lub zbyt głośno poczęła myśleć, konała w własnej krw i, w lochach, na gorejących stosach. Silniejsza jednostka uciskała lub dław iła tysiące słabszych jednostek. Ludzkości jakby nie było. Zbiorowo nie działała. Żyła i żyje w rozbiciu, w niemocy, bez ratu n k u.
Taki stosunek jednostki, jednostek i rzesz jednostek, t. j. ludzkości niezm iennie trw a po dzień dzisiejszy! Zm ienia
ją się jedynie z ew 11 c i r z n e f o r m y , od daw nych naj dzikszych do obecnych niewiele łagodniejszych. Istota faktów i przyrody człowieka po dzień dzisiejszy nie zinieniła się) Sze
rokie dzieje ludzkości t. zw. h isto rja spisana w księgach, to dzieje jednostek! Nazw iska i nazw iska! Jednostki i jednostki!
Wodzowie, im peratorzy, dyktatorzy; bohaterow ie państw , n a rodów, p a rty j; bogowie, prorocy, święci, cudotwórcy; wieszcze, artyści, uczeni; demagogowie, agitatorzy. Jednostki, jednost
ki, setki, tysiące jednostek i nazwisk. Ludzi i ludzkości jakby iiie było. Olbrzymie rzesze ludzkości zawsze ciemne i m ało
duszne, jednostkam i były tylko w zaciszu ciężkiej pracy i pod
daństw a. Pod tytułem publicznego życia ludzkości, żyły i dzia
łały j e d n o s t k i ! Nadewszystko w yrastały bru talne i bez
względne jednostki w swych grupach do dziś panujące olbrzy
m iej ludzkości, obecnie dw um iłjardow ej bezim iennej ludz
kości.
Przyrodzony rozwój jednostki jednak trw ał postępowo i n ieustan nie! K ultura i cywilizacja w y ł ą c z n i e t w o r z o n a p r z e z j e d n o s t k i n a j i n t e l i g e n t n i e j s z e , potęgą cudownego czaru idej praw dy, piękna i spraw iedliwo
ści, w rozw oju poczęła wywierać swoistą i prom ienną siłę. Zda
rzało się, że słoneczna ta siła chw ilam i górow ała nad duszą krwiożerczego im p eratora i jego w iernej pańskiej gw ardji.
W ówczas dyktatorzy łagodnieli, m ieli nastroje tkliwości i przy
lepiali kojące plastry na ran y poddanych. Uszczęśliwieni swem dobrem sercem rozrzucali wówczas złoto zawsze zrabow ane ogółowi jednostek czyli ludzkości, budow ali w spaniałe św iąty
nie, k arm ili poetów i artystów . Lecz czujności nie tracili. Im peratorzy w raz z w ierną gw ardją, po dzień dzisiejszy, srodze rozkazali, że licznem „niższem “ jednostkom nie wolno zbyt gorliwie orędow ać kulturze i cywilizacji. Każdy śmielszy ruch, bez względu, czy szlachetny lub m ądry, czy bandycki, szarża policji po dzień dzisiejszy jednakow o likw iduje bez różnicy
7
i pardonu. Działacze zapełniają więzienia. Bandyci wielo
kroć chodzą wolno ’
Średniowiecze sk o n a ło ! Gdy w starożytnej m ądrej Grecj i, później w Rzymie, jednostka człowieka, t. j. ludzkość zwolna w kraczała w praw o w łasnych p raw człowieka, chrześcijańscy im peratorzy śrerlniowiecza z pow rotem w ym usili obyczaje najdzikszych czasów pierw otnych. Gdy jednak średniowiecze zgodnie z przyrodą rozw ijających się jednostek m usiało w resz
cie przerodzić się w nowożytność — dzieje człowieka naw ią
zały nić do przedchrześcijańskiej grecko-i'zymskiej doby (Od
rodzenie) i żywiołowo k u sam odzielnem u życiu przyzw ały co
raz liczniejsze jednostki. Coraz liczniejsze, dlatego coraz śmielsze grupy rozpoczynały żyć praw em jednostki człowieka, indywidualnie, potęgą coraz liczniejszych jednostek zwolna zwyciężając m oc sam oluhstw a najbezwzględniejszych, lub moc bogów -kapłanów nakazujących służyć dobru nielicznych pa
nów w poddaństw ie pokory. Tak z czasem j e d n o s t k o w a ś w i a d o m o ś ć m i l j o n ó w w zrosła do sam olubnej i ra dosnej potęgi zrozum ienia o d w i e c z n e j p r a w d y p r z y r o d y , ż e k a ż d a j e d n o s t k a c z ł o w i e k a p o s i a d a t e s a m e p r a w a c i a ł a i d u s z y , czyli każda jednostka pow inna być panem i gospodarzem swego żywota i swej doli. Po zrozum ieniu tej przyrodzonej praw dy, w wie
lu silnych jednostkach pow stała wola urządzenia takiego ustroju, k tó ry r ó w n e m i p r a w a m i obdzieliłby możliwie najw iększą ilość przyrodzenie rów noupraw nionych jednostek.
Zwolna liczne m il jony jednostek przejęły się tą wolą i wytwo
rzyły s t a n p s y c h i c z n y wspólny t y m m i l j o n o m j e d n o s le lc, w idny w dziejach tak wyraziście, że już nie m o
żem y przypuścić możliwości cofnięcia się rzesz jednostek w stan psychiczny m iniony, owszem, m ożem y przypuścić silny r o z w ó j p o c b o d u k u r ó w n o ś c i p r a w c z ł o w i e - k a, pochodu zagarniającego coraz liczniejsze m iljony jedno
stek. Tym sposobem (znanym już w przeszłych dziejach człowieka) dziś stw ierdzam y istnienie t. zw. nowej e p ok i dziejów duszy człowieka, której przewodzi dana wytyczna idea jako duch czasu!
Obecna epoka w swym duchu czasu w yraźnie nastaw iona jest n a przew artościow anie w szystkich w artości wielotysięcz
nego okresu panow ania grup wielm ożnych panów nad olbrzy- 8
m ierni rzeszam i szarych, ubogich poddanych. W ślad za wolą urządzenia znacznie sprawiedliwszego u stro ju m iędzyludzkie
go pożycia — w potężnych indyw idualnie jednostkach nowo
czesna epoka w yw ołała twórczość. Jednostki oświecone do
skonalszym rozum em nowego ducha czasu (postęp istnieje wszędzie, zatem i w duchu czasu) zaprojektow ały kilka nieco m arzycielskich planów idealnych stosunków m iędzy ludźmi, które nazw ano „socjalizm em utopijnym ", nadewszystko do czasu pojaw ienia się niniejszej pracy j e d y n y l o g i c z n i e u z a s a d n i o n y plan społecznego m aterjalnego gospodar
stw a ludzkości na zasadzie rów noupraw nienia ludzi pracy, do czasu pojawienia się niniejszej pracy jedyny względnie i teore- tycznie sprawiedliwy, jedynie „m aterjaln ie" g o s p o d a r c z o uporządkow any, któ ry nazw ano „socjalizm em naukow ym ".
Zdawałoby się, że gdy istnieje jedyny plan logiczny, względnie sprawiedliwy, podnoszący dobrobyt ludzkości, k a ż d y c z ł o w i e k p r a c y i o b o w i ą z k u (t. j . przy
najm niej 95% ludzkości) po k ró tk im okresie poznania i zro
zum ienia planu, w inien plan przyjąć ochotnie i szczerze i jednym aktem w yborów do parlam entów um ożliw ić jego najszybsze wykonanie.
Tym czasem po 100 latach usilnej agitacji za socjalizm em , dziś p rzy jm uje go (przeciętnie) najw yżej 35% ludzkości, ludzi pracy i obowiązku. Ludzkość pracy i obow iązku w ilości 60%, żyjąc w n arastającej biedzie niedostatku nie chce przyjąć so
cjalizm u, innego planu nie stw arza i bezm yślnie wlecze swą biedę z dnia na dzień.
Zatem m usi tu tkw ić w a ż n a z a s a d n i c z a p r z y c z y n a c i ę ż k i e j n i e u f n o ś c i i n i e p o p u l i a r n o - ś c i logicznie pom yślanego planu społecznego czyli socjali
stycznego. Logiczny ten plan społecznego gospodarstw a dla dobra ludzkości stw orzył myśliciel, żyd, K arol Marks. Dalecy od jakiegokolw iek odm aw iania rów nych praw jakiem ukol
w iek człowiekowi rasy lub pochodzenia, m usim y jednak stwierdzić, że swoista psychika myślącego żyda m usiała oprzeć się na wyłącznym rachu n k u zysku i stra t m aterjalnego gospo
darstw a, oraz na stosunku m iędzy kapitałem bogaczy, a pracą niedopłacanych robotników . W konsekw encji myśliciel ten zaw yrokow ał, że przy stale w zrastającem uprzem ysłow ieniu wszystkiego i wreszcie niem al doszczętnem zagarnięciu całego
9
gospodarstw a w obręcz skartelizow anego pryw atnego kapitału, ludzkość coraz silniej popadając w niewolniczą zależność, zczasem stanie się niem al ogólnie robotnicza. W ówczas w swych m asach zorganizuje się i m asą zdoła przem óc i zniszczyć najdotkliw sze nieszczęście ludzkości: panow anie panów bogaczy z ich gw ardją, czyli panow anie kapitalistów , szlachty obszarniczej, sprzym ierzonego kleru i w iernych im karjerow iczów . W yzyskiw ani r o b o t n i c y f a b r y c z n i , najubożsi ludzie, czyli t. zw. p r o l e t a r j a t rew olucyjną przem ocą m iałby uchw ycić rządy całą ludzkością i jako „dyk
ta tu ra p ro letarja tu “ drogą rozkazu urządzić ludzkości dobro
byt na podstaw ie logicznie przem yślanego państw ow o kap itali
stycznego planu.
P arty jn ość planu z pow odu użycia tylko pew nej grupy, m usiała ulec kilku ciężkiem przeoczeniom ! W alkę przeciw m aterjalnem u ubóstw u czyli najdotkliw szem u nieszczęściu
^ludzkości, jednostronność i partyjność silnie z w ę z i ł a nie
m al do ram w alki fabrycznej, ponadto ludzkości zagroziła n o - w ą d y k t a t u r ą czyli now ym im perjalizm em i niewolę.
Nadewszystko z a p o m n i a ł a o p r z y r o d z i e c z ł o w i e - k a naw et w stosunku do „robotników ", którzy tylko j a k o l u d z i e czyli s a m o l u b n e jednostki, rew olucyjnie i dyktatorsko m ieliby walczyć dla dobra „posłusznej1* ludz
kości.
„M ateijalista“ z a p o m n i a ł o p r a w i e p r z y r o d y c z ł o w i e k a ! W obec tego bardzo ciężkiego błędu dziś nie dziwimy się, że w alka o dotychczas względnie najspraw ie
dliwszy plan popraw y m aterjalnego bytu ludzkości, toczy się.
bez szerszego uznania, tępo, bez zrozum ienia, bez odpowied
niej siły, pośród większości zajadłych wrogów, szalonych w ro
gów, którzy z racji swego bytu w ciężkiej pracy i obowiązku ("nie m ając nic innego na świecie) w socjalizm ie m ogliby osiągnąć rzeczywisty m aterjaln y dobrobyt.
Używszy fantazyjnego słowa „m aterjalizm “ (przyroda nie zna nialerjaljzm u ani idealizm u) m istrz p a r t y j n e j logiki zapom niał o podstaw ow em pojęciu, o p r z y r o d z i e c z ł o w i e k a .
W jakiemkolwdek zam ierzeniu dotyczącem popraww ogól
nego bytu człowieka, nie w olno zapom inać o praw ie przyrody człowieka! Człowiekowi dobrze może być tylko w spełnieniu
swej przyrody człowieka! F akty naukow e dowiodły, że każde jestestw o ziemi może zm ienić się w skali kilkudziesięciu tysię
cy lat, lecz dla nas zm ienia się niedostrzegalnie, czyli nie zm ie
n ia się. T ransform izm u jestestw , więc człowieka, nie dokona
ją żadne p art je, ani plany. T ransform izm bezwzględnie zależy od wszechwładnej, odwiecznej, wszechobecnej i wszechmocnej energji organizacyjnej świata, której nietyłko ludzie, ale i bóg teologiczny zm ienić ani uform ow ać nie może. Bezpośrednio i ściśle, ja k wszystkie istoty, człowiek zależy od twórczości przewiecznej mocy świata. Terorem , gw ałtem , dyktaturą, wy
szkoleniem, pozornie m oglibyśm y zm ienić z e w n ę t r z n e f o r m y obyczajów i zachow ania się człowieka, lecz przyrody człowieka z m iejsca nie ruszym y! Odkąd znam y dzieje czło
wieka, t. j. ludzkości (tu przyjęliśm y 6 tysięcy la t), stw ierdza
my, że p r z y r o d a c z ł o w i e k a n i e z m i e n i ł a s i ę ! Niezmiennie człowiek przedstaw ia się jako t ę p o m y ś l ą c y sam olub i indyw idualista! P o t ę g a j e d n o s t k i t o n a j w ł a ś c i w s z y p o p ę d c z ł o w i e c z e ń s t w a ! Popęd podobny lub identyczny z resztą jestestw ziemskich. Potęga silnych jednostek bezwzględnością i gw ałtem u jarzm ia i do po
kory zm usza ciemne i m ałoduszne rzesze jednostek, ale p o d m i o t o w o ś c i i c h n i e z m i e n i a !
Stosunkowo jedyny, lubo rów nież zew nętrzny w pływ na człowieka w ywiera indyw idualna oświata, nadewszystko w olna oświata, t. j. m yśl wolna. Im szerzej epokam i m nożyła się ośw iata czyli inteligencja jednostek, w yraźnie i znam iennie w rzeszach rosła k u ltu ra i cywilizacja — zawsze w kieru nk u poczucia praw i znaczenia osobowości. Poniew aż z powodu zwolna szerzącej się oświaty ludzkość m yśli względnie coraz światłej, dożyliśmy obecnej epoki, której duch czasu w wielo
m ilionow ych rzeszach budzi popęd do samodzielności, do sta
nowczego przyznania sobie rów nych praw każdej jednostki człowieka. Mimo chwilowe pozorne przesunięcia — rozwój człowieka zwolna dąży do wyzwolenia jednostkowości... do w olności!
Przeciw tej przyrodzie człowieka, jak wogóle przeciw przyrodzie najwyższej potęgi wszechżycia, nie uda się trw ale żaden plan popraw y bytu, chociażby był doskonałością logicz
nego rozum ow ania. Ś m i e s z n y m d y l e t a n t e m b y ł b y p r o j e k t o d a w c a m a r z ą c y o w y c h o w a n i u c z ł o
ił
w i e k a w e d l e s w e g o p i a n u. Obecnie silniej niż kiedy
kolw iek człowiek um acnia się. w poczuciu swej rów noupraw nionej osoby i żąda spełnienia swych rów nych p raw każdego człowieka. Mimo pozornie szczerego uznaw ania b arbarzyń
skich dy ktatur faszyzm ów lub kom unizm ów , jakakolw iek dyk
ta tu ra nowoczesnem u człowiekowi staje się nieznośną. W o 1 -
11 o ś ć i d o b r o b y t staje się m arzeniem m ożhwem do spełnienia drogą zrzucenia nienawistnego jarzm a panów i uprzyw ilejow anych ciemięzców. Ogólne to, lecz b a r d z o p o w o 1 n e rozjaśnianie się dusz w m iijonow ych masach, na razie jest tylko podśw iadom ym duchem czasu, lecz tak w y ra
zistym, że m ożem y rozpoznać kierunek przyrodzonego rozw o
ju ludzkości k u pełni jednostkowego człowieczeństwa. (Obecne now om odne dyktatury faszyzm ów lub kom unizm u to przej
ściowe barbarzyństw a zam ętów budzącej się nowej epoki, jako w ściekła obrona kończącej się potęgi panów, albo dyktatorska doktryna fanatyków logiki).
K ierunek przyrodzonego rozw oju ludzkości rozpoznajem y przez obserw ację ludzi dzisiejszych. Miasteczko i okolica m e
go zam ieszkania. Jeszcze w całej pełni panuje tu strach, teror, policja, p anuje pan, kapitalista, szlachcic, kler, dygnitarz, ka- rjerow icz. Pańszczyzna i im perjalizm . Mimo to daw ne pod
daństw o w duszach niknie. Opór skryty, często nienawistny,
■chowa się w tajniach duszy, niekiedy w zaciśniętej pięści. Sa
modzielność m yślenia zwolna budzi się w każdej jednostce.
Jednostki poczynają rozum ow ać i czuć siebie. Rodzi się sam o
dzielny człowiek. Sam olubstw o i indyw idualizm w zrasta.
Każda jednostka poczyna się uw ażać za najm ędrszą i bardzo w ażną na świecie. Interes jednostki jest dla niej najw ażniej
szym interesem . Słyszymy codziennie i wszędzie: „dbam tyl
ko o siebie, nic i n ik t inny m n i e rjie obchodzi". Tylko oso
bisty interes jest dobry, zysk drugiego praw ie zawsze wyda]e się krzyw dą. Jednostki zarozum iale p rag n ą wywyższać się nad inne. W każdej (prócz w yjątków ) jednostce czai się chciwość, chytrość, oszustwo, podstęp, kłam stw o, czai się żądanie. Dla osobistego zysku większość jednostek zdolna płaszczyć się wo
bec możnych, zdradzać, szpiegować, denuncjować. Pewność siebie i salonowa „cyw ilizacja" panów sugestywnie działa na masy. Splendor panów i w ładzy dziwnie służalczo przygniata kolosalną większość ludzi. G óruje jednak duch czasu jako
peine żądanie rów ności p raw jednostki i żywiołowa gotowość zagarnięcia dóbr i przem ocy panów, zawsze w żądzy zdobycia m ożliw ie największej osobistej zdobyczy. Osobisty zysk pie
niężny jest niem al w szystkiem . I n s t y n k t u s p o ł e c z n e g o n i e m a ! (W yjątków nie liczym y). W szyscy są tylko lu d ź m i!
W kasach chorych stw ierdzam y już doskonałe królestw o sam olubnej i bezwzględnej jednostki. Leczą się „robotnicy".
Poczucia społecznej zbiorowości nie tylko zgoła niem a tu śla
du, lecz przeciwnie, sam olubsiw o i żądza zakochanej w sobie jednostki jest tu szałem jednostkowości. Połow a leczy się m a
sowo z dolegliwości tak błahych, że niepodobna je nazw ać cho
robą. Ci delikatni ludzie ra b u ją połowę zasobów kas chorych.
Próbujm y skłonić ich do w strzem ięźliwości w leczeniu, ucząc, że tym sposobem ciężko chorzy zyskaliby pieniądze na inten- zywniejsze leczenie. Bez w yjątku niem al, w kasach chorych sterczy bezwzględne „ ja “ jednostki. Odpowiedzi jakby zm ó
wione są jednakie: „n ik t inny m n i e nie obchodzi" — „ j a płacę, to m i się należy" — „m o i m obowiązkiem dbać n a j
pierw o siebie, drugi może robić, co m u się podoba". Nie m ilknie człowiecze „ja". W w ypadkach chorobowych robo
czego i wiejskiego tłum u, kasy chorych z powodu lepszego do
statku i możliwości leczenia leczą znacznie lepiej, niżby to m o
gli uzyskać ludzie ubodzy leczący się pryw atnie. Mimo to lekko chorzy, w leczeniu nienasyceni, dlatego zawsze niezadowoleni, zniesław iają i przeklinają tę h u m a n itarn ą społeczną instytu
cję. Nagi dokum ent człowieczej duszy. Lecz istnieje inny na
gi dokum ent: gdy osobnik straci praw o do kasy chorych, cho
ciażby w zrósł pieniężnie, w 70% p r z e s t a j e s i ę l e c z y ć z a d o w o l o n y z u p e ł n i e . W lekkich w ypadkach bowiem nie czuje potrzeby leczenia, zaś nie m a sposobności wyzyskiwa
nia socjalizmu.
Kto przeszedł szkołę kas chorych, ten poznał człowieka.
Tępy, samolub, zachłanny i bezwzględny, ulegający sugestji, nastrojow i, przemocy, gwałtowi. Gdzie dają, bierze bez upa- m iętania, gdzie biją, pokornie drży o całość skóry swej osoby.
W rozlicznych odm ianach, odpowiednio do cywilizacji danych k rajów — taki jest człowiek!
Gdyby człowiek był inny, m ianow icie d u c h o w o w y - ż e j r o z w i n i ę t y — w postępie tysięcy lat, obecnie już
13
.znacznie m niej byłoby potw ornych zbrodni, nieprawości, ło- trostw , bezrobocia, nędzy i ubóstw a, niedoli i niewoli; m ordów , wojen, bezlitosnych okrucieństw bestji ludzkiej, cierpień olbrzym iej większości biednych tak bardzo ciężko o byt w al
czących. Nadewszystko t. zw. uniw ersytecka inteligencja daw no porzuciłaby nieinteligentną służbę panom i m ocarnie k ro czyłaby w pochodzie k u ltu ry i cywilizacji.
W iele tysięcy la t trw ający ucisk w pariskiem jarzm ie ciężkiej w alki o byt, w rozm yślnie przez panów i kler utrzy
m yw anej ogólnej ciemnocie, u n i e w i n n i a olbrzym ie m a
sy ludzkie. Mimo to trw a w pełni sm utny fak t i praw da nie
istnienia śród rzesz jednostek poza swem „ ja “ jakiegokolw iek szczerszego poczucia ogólnoludzkiego i społecznego. Ogół jednostek znam iennie rozw ija się w uznaniu rów now artości każdej jednostki i osobistych praw bytu. Dlatego ogół jedno
stek nie pojm uje niezbędnego istnienia w ykonaw cy praw jednostki, t. j. społecznego obow iązku w zajem nej pomocy. Żą
danie w szystkich praw , zaś obojętność wobec społecznego obowiązku, okazuje w łaściw ą przyrodę bezm yślnego samolub- stwa. Każdy człowiek (prócz w yjątków ) jest taki, jakie w biegu tysięcy Jat im peratorskie kliki. W żądzy zdobyczy lub panow ania w zrasta potęga jednostki. Praw ie zawsze potęga Tnaterjalna, fizyczna. Dawniej miecz, dziś k arabin m aszyno
wy, podstęp, oszustwo, gw ałt z chciwości.
A l b o w i e m p o z i o m r o z w o j u c z ł o w i e k a , w s w e j p o w o l n o ś c i , obecnie d o s k o n a l s z y b y ć n i e m o ż e ! Istniały i istnieją indyw idualnie m ądre i potężne dusze, niektóre w potężnym rozum ie lub talencie u rastające do bóstw a genjuszów! Są to przypadkow e sharm onizow ania dzielności mózgo nerw ow ej pew nych osobników. Istnieje po
nadto w ielka liczba dzielnych jednostek, żądnych szczęścia i do
brobytu ludzkości. Indyw idualizm w nich jest wyższy nad sa- m olubstw o, atoli niezm iernie bujny, różny i między sobą nie
zgodny. Lecz ogół ludzkości? W ogólności dusze rzesz ludz
kości to instynkt i bezm yślne praw o życia, to pojem ny mózg doskonałego zwierzęcia. Nic więcej. T o n i e t y l k o c i e m n o t a . Rozum iem y, że usilnie szerzona w olna ośw iata (poza kościelną i urzędow ą) w k ilkunastu latach m ogłaby znacznie zm niejszyć klęskę ciem noty um ysłow ej. Rozumiemy, że od setki lat w niezliczone rzesze ubogich pracow ników i poddanych
bestji klik pańskich padł ogrom oświaty. Masa ludzka już daw no m ogłaby zrozum ieć, którędy droga do wolności i dobro
bytu. Rozum iem y, że ideowcy i agitatorzy oświecający rzesze mogliby już daw no porozum ieć się do wspólnej wytycznej w walce przeciw kapitalistom , szlachcie, klerow i i ich k arjero - wiczom, odwiecznym gwałcicielom i złoczyńcom ludzkości.
Nie. Nic. Mimo szerzonej oświaty, ludzkość — człowiek niem al trw a w m iejscu! T rw a ten sam i taki sam tępy sam o
lub, jednostko wiec, indyw idualista, jaw ny lub skryty im perja- lista. Łącznie z t. zw. uniw ersytecką inteligencją.
Przyczyna i podstaw a tkw i tu w przyrodzie m ózgu czło
wieka. W stosunku do nielicznych m yślących dokładnie, bez
stronnie i w szechstronnie, ogół ludzi w ykazuje zdecydowaną n i s k ą m o ż n o ś ć u m y s ł o w ą ! Znaczne zdolności czło
wieka w kierunk u jednostronnym zawodowym praw dopodob - nie w yczerpują dusze w ykształconych jednostek. Ogół zaś jednostek wobec w ym ogów dokładnego m yślenia jest m ózgo
wo niedorozwinięty, niedołężny, myślowo niew praw ny, w trw a
łej przym usow ej niewoli m yślenia z woli panów lub w wirze haseł i naw oływ ań oświecających i demagogów. To nie tyl
ko ciemnota. To obecna przyrodzona niezdolność rozum ie
nia najprostszych i jasnych spraw . To obecny b rak dostatecz
nej umysłowości. To niedorozwój rozum ow y. P oprostu obecnemu przeciętnem u mózgowi człowieka jeszcze n ie 'n a ro sło kilka dekagram ów spraw nej m asy mózgu. W drastycznej, lecz praw dziw ej nazwie... to przyrodzona g ł u p o t a jedno
stek, w swej głupocie siebie uw ażających za m ądrych, wszyst
kich innych za głupich.
„G łupota ludzka je st bezgraniczna4" — „G łupota ludzka jest nieśm iertelna". Oto powszechny głos. Przysłow ie tw ierdzi:
„Co głowa, to rozum “.
Bez poniżania ludzkości, lecz w trzeźwej rozw adze nad w yborem najprostszej i możliwie realnej drogi popraw y bytu człowieka, m usim y uw zględnić obecną niską możność mózgo
w ą człowieka i pam iętać, że g ł u p o t a l u d z i j e s t f a k t e m c i ę ż k i e j w a g i ! G łupota sięga aż do mózgów wielu inteligentów i przewódców. B ezstronnem u w ykształconem u um ysłow i wiele razy tru d n o ustrzec się przed niedokładnością myślenia. A m asie ludzkiej olbrzym iej? Niedom oga wyczu
cia i rozum ienia jest faktem ciężkiej wagi!
15
Rzesze ludzi pracy i obowiązku stanow iące 95% ludzko
ści pragnące w alki o lepszy los i byt, jednak rozum ieją donio
słość masowej w alki o zdobycie rów nych i powszechnych praw człowieka. Przedew szystkiem rozum ie to połowa ludz
kości, t. j. ubodzy lub nędzarze. W masowej czynnej walce w yczuw ają możność zdobycia osobistej korzyści. W ięc w alka m asow a i
Mimo to masowej w alki n ik t nie toczy! Zdarzają się spo
radyczne w ypadki zgrom adzeń, zmów, strajków . To wszyst
ko. Instynktów społecznych brak. Osobistą m ałow artościo- w ą zdobycz jednostka przekłada nad w ysiłek masowej walki, upragnionej jedynie w m arzeniu. Oby tylko bez trudu ciała i w ysiłku duszy. Jednostka wyczuwa, że dla masowej w alki trzeba poświęcić się, zdobyć energję um ysłową, w gorętszej walce wystawić się na niebezpieczeństwo, może dać zdrowie lub życie. Zakochane w sobie sam olubstwo chce brać. Nigdy nie chce dawać. Sam olubstwo poświęca wszystkich prócz sie
bie. Miljony jednostek patrzy, czeka walki, k tó rą rozpocząć m a drugi. D l a t e g o n i k t n i e w a l c z y ! Blady strach, widmo krw aw ej zem sty ze strony jaśnie wielmożnych przy
tłacza ludzi zależnych. Obawa niezależnych, aby nie nazw ano ich „bolszewikami", „socjalistam i”, już w ystarcza do w strzy
m ania się od w alki licznych szeregów tych szczęśliwych głup
ców, którzy jako niezależni nic stracić by nie mogli w poważ
nej i pokojow ej walce. Szanujące się sam olubstwo nieustan
nie bezdźwięcznie pow tarza straszny w yrok głuchego bezczy- n u : j e d n o s t k a n i c n i e u c z y n i , j e d n o s t k a n i e p o r a d z i ! Między rzesze ludzkie od tysięcy lat wlecze się trujący zaduch tej przeklętej i bezdusznie głupiej, lękliwej gw ary: j e d n o s t k a n i e p o r a d z i — j e d n o s t k a n i c n i e z n a c z y ! N ajgłupsze i najniepraktyczniejsze uparte poczucie gnuśnej wygody sam olubstwa. Genialne łajdactw o jakichś zam ierzchłych jaśnie pańskich prabandytów wtłoczyło i w nieustannem pow tarzaniu do dziś w tłacza w tępe dusze niewolników przeklęte te krótkie a straszne słowa. „Jednostka nie poradzi" szem rzą od tysiącleci m iljony uciemiężonych poddanych, w pokorze skom lących lepszego losu. W chwilo
wej podniecie tłum ionej nienawiści przeciw samozwańczym tyranon, poddani jęczą w estchnieniem : „niech inni zaczną — pójdę — jednostka nie poradzi". „Niech inni zaczną!"
Aż kiedy niekiedy w tych lub owyeli krainach ziemi, z po
w odu nadzw yczajnych i bez m iary dręczących w ydarzeń
„p s y c h o 1 o g j a j e d n o s t e k " doznaje rwącego w strzą
su lub dziwny nagły duch czasu nadciąga ja k b u rza z p ioruna
mi. W ówczas bezwiednie półprzytom ne rzesze tracą samo- wiedzę sam olubów i ja k hurag an zryw ają się w rew olucyjnym szale! W zbiorow ym popędzie półprzytom ne jednostki prze
m ieniają się w stado człowieka. Świadoma p s y c h i k a j e d n o s t k i zatraca się w zbiorowej podświadom ej p s y - c li i c e t1 u m u. Ludzie podniecają się masowo, rw ą, walą, tra tu ją , niszczą wszystko bez m iary, złe i dobre, ślepo, bezce
lowo, porywem chwili i haseł rozkazujących wodzów. P onad dusze jak dzwony g rają gwałtowne, częstokroć piękne i szla
chetne zaw ołania! Rewolucja w k rw i zwycięża lub w krw i ginie. Po rew olucji jednostki z pow rotem uzyskują świado
mość swego „ja". Szczęśliwy przew ódca zwycięza, nieszczę
śliwy kona. Lecz ktokolw iek zwycięża, pan im perator, czy przew ódca człowieka, zwycięsca w raz z swą gw ardją z pow ro
tem u jm u je berło jedynego władcy. Przeciw ników dławi, m o rd uje dyktatorsko. Życie pow raca do praw idłow ego o k ru
cieństwa bestji ludzkiej. Jednostki i jednostki! Nazwiska i nazw iska! Dlatego ogół wyczuwa, że rew olucja niczego nie zmienia (rew olucja francuska, w iosna ludów 1848 r., rew olu
cja rosyjska, kilka rew olucyj faszystowskich, bezlik rewolucyj am erykańskich — praw dopodobny w yjątek stanow i bezkrw a
wa rew olucja hiszpańska). Z m ieniają się praw i lub lewi dyk
tatorzy, zm ieniają się zewnętrzne nic nie znaczące formy ustrojow e, lecz bestja ludzka po daw nem u szuka żeru, n adal ogół jednostek sam olubnie i indyw idualnie patrzy w łasnej ko
rzyści, nadal nik t inny jednostki nie obchodzi, nadal strasznie bezczynnie powszechnie pow tarza się „jednostka nie poradzi".
Rany goją się. Czas zapom ina. Zbyt w idoczna niem oc psy
chiki tłumu i rew olucyj, po daw nem u rodzi nowy im perjalizm , now e potężne jednostki, nowe gw ardje i kliki jednostek. Hi- sto rja wielokrotnie dowiodła, że po rew olucji „ludu" zwycię
żała reak cja panów, a zawsze now ych dyktatorów . Potęga jednostki, siła i spraw ność jednostki stale i przyrodzenie po dzień dzisiejszy okazuje się jedyną realn ą w artością m iędzy
ludzkich stosunków.
Zgodnie więc z przyrodzonem p r a w e m r o z w o j u 17
d u s z y człowieka (ktorego n ik t z ludzi w raz z teologicznym bogiem ani celowo nie uform uje, an i nie przyśpieszy) w śród barbarzyiistw a rew olucyj i reakcyj stw ierdzam y b a r d z o p o w o l n y w z r o s t d u s z y j e d n o s t k i c z ł o w i e k a , w yrażający się rozw ojem coraz ogólniejszych i głębszych po
jęć k ultu ry i cywilizacji.
Znam ieniem tego w zrostu duszy człowieka jest nowocze
sna epoka i duch czasu objaw iony (jak już oświadczyliśmy) m asow em zrozum ieniem i uznaiuem odwiecznej praw dy przy
rody, że każda jednostka człowieka posiada te sam e praw a cia
ła i duszy, dlatego każda jednostka m a rów ne praw a do wol
ności i możliwie dostatniego bytu. To w duchu czasu obecnie staje się naczelnym rozkazem woli i dążeń uczciwego człowie
ka. Ludzkość pragnie urządzenia takiego międzyludzkiego porządku, aby każdy człowiek posiadł w o l n o ś ć i d o b r o b y t !
Ten fak t epokowych w spólnych myśli, pragnień i haseł olbrzym ich rzesz czyni szczególne w r a ż e n i e j e d n o l i t e j z b i o r o w o ś c i . Bojownicy o lepszy ustrój między
ludzkich stosunków spostrzegli tę jedność zbiorow ą i nie
stety ulegli złudnem u w rażem u, iż pow staje z b i o r o w a j e d n o s t k a ludzkości. Złudzeniu i ciężkiemu błędowi ulegli dlatego, że nie rozum ieją rozkazodawczej m ocy przyro
dy człowieka i nie przebyli kilkuletniego k u rsu w kasach cho
rych. Stw ierdzając fakty jednobrzm iącego w yrazu ducha czasu, odnieśli złudne w rażenie, że niem al powszechne żądanie uznania p raw każdego człowieka jakby oderw ało się od jednostki, stało się nieosobowe, zawisło ponad ludzkością, tw orząc ogólną publiczną duszę, rzekom ą z b i o r o w ą j e d n o s t k ę l u d z k o ś c i . Zachęcające to złudnie w yobra
żone uproszczenie organizacji u stro ju międzyludzkiego wy
dało się im abstrakcyjnym przedm iotem , k tó ry p o n a d l u d ź m i m ożna urobić p l a n o w o , czyli pochód rzekom ej zbiorowej jednostki w m yśl teoretycznego pro g ram u pchnąć w ściśle oznaczonym kierunku i dowolnie nadać m u ściśle oznaczone form y, p raw a i przykazania.
Mimo to z m iejsca zrozum ieli, że pochód rzekom ej zbio
rowej jednostki pobudzić m ogłyby t y l k o j e d n o s t k i i tylko w sposób im peratorski, pański, dyktatorski, czyli bez
praw ny i samozwańczy, tylko w potędze silnych jednostek. To
też w program ie przyjęli dyktaturę, w ypróbow any system be-
*lji ludzkiej, dawniej miecza, dziś k arab in u maszynowego i zgóry postanow ili przym us i niewolniczą uległość wobec roz
kazów rządzącej kliki. Gdy więc w złudzeniu przyjęli rzeko
m ą możliwość istnienia zbiorowej jednostki, postanow ili:
„jednostkę podporządkow ać państw u lub społeczeństwu (rzą
dzącej klice) “ — „wytworzyć zorganizowanego i karnego du
cha jednostek (zakaz (!) m yśli w olnej) “ — „karność i rygor klasow y” — „przepisany porządek społeczny“ — „nieskom pli
kow ane i uspołecznione myślenie jednostek" — „więź spo
łeczną" — „obowiązek podporządkow ania interesów jednostek Interesom państw a iub społeczeństwa". W ym yślili przytem absurd przyrodniczy i logiczny „wyższość p raw a ludu lub pań
stwa nad praw o człowieka". P l a n o w o i przym usow o w tych celach postanow ili c z ł o w i e k a w y c h o w a ć i w y s z k o l i ć k u spełnieniu policją nakazanych p rog ra
m ów „uszczęśliwienia człowieka". Socjalizm . Kom unizm . Przym usow y ustrój n a korzyść panów i kapitalizm u zw any faszyzm em .
W szystko to w tych strasznych doktrynach oparto n a £a- talnem przeoczeniu i dyle tan ckiern przyjęciu możliwości istnienia jednostki zbiorowej. Myślano długo i niekiedy m ą
drze o jedzeniu, lecz zapom niano o żołądku. Zapom niano o widzialnie i dotykalnie w szechmocnie panującym jedynym rządcy, o m ajestacie przyrody, ponad ludzkie zam iary w ładną-
•cej nieskończenie potężnie i nieustępliwie.
Co okazuje niezwalczony m ajestat przyrody?
Przyroda nie zna zbiorowej jednostki!!!
P rz3rroda zna i uznaje jedynie z b i ó r samodzielnych j e d n o s t e k . P rzyroda ustanow iła psychikę jednostki jako twór stały i właściwy. Psychikę tłum u jako tw ór niestały, zmienny, luźny, krótkotrw ały!
Niema zbiorowej traw y, zbiorowej kury, zbiorowego psa.
Istnieje jedynie zbiór traw , zbiór ku r, zbiór psów. Zbiorowi
sko. T ak samo istnieje zbiorow isko klim atów , ziem, światów.
T ak sam o istnieje zbiór, zbiorowisko indyw idualnych jedno
stek człow ieka. Zbiorowej jednostki nie było, niem a i nie bę
dzie. Fantastycznie moglibyśm y m ów ić o zbiorowej jednostce istot rozw iniętych bardzo nisko, nieskom plikow anie, żyjących
19
niekiedy w olbrzym ich zbiorow iskach (np. ko rale), gdyż du
sze w nich prym ityw ne, m ało indyw idualne, o psychice niem al jednolitej, czynią pow ierzchowne w rażenie istnienia zbiorowej jednostki. W jednakow ych w aru n kach każda tak a jednostka osobnicza żyje i czyni niem a! w jednostajnej przyrodzie są
siednich i zresztą w szystkich takich sam ych jednostek. Gdy
by jednak w arunk i trw ały nadal n i e z m i e n n i e , lub gdy
by ani jedna osobnicza jednostka indyw idualnie n i e m o g ł a r o z p o c z ą ć generacji o nieco wyższym rozw oju, grupa taka pozornie żyjąca jako zbiorow a jednostka, stale zależna w za
jem nie od innych jednostek, w swych b e z i n d y w i d u a l - n y c h jednostkach uległaby pow olnem u zw yrodnieniu, po
w olnem u zanikaniu zdolności życiowych, pow olnem u wyginię
ciu rodzaju. Dlatego zgodnie z ogólną przyrodą nieśm iertelną tw órczynią życia i rozw oju, zbiorow a jednostka o w spólnym zorganizow anym przym usie bytu, w nakazanych w arunkach życiowych, w tożsam ości w arunków , m usiałaby zwyrodnieć i wyginąć. Z m iana w arunków zew nętrznych pobudzająca jednostki do w alki o byt lub każda przyrodzona indyw idualna zdolność jednostkow ej dzielności, oswobadza jednostkę i w peł
ni praw pow oduje jej sam odzielny rozw ój. Każda jednostka może dać początek odm iennej generacji i rodzajowi. Każda jednostka, chociażby w olbrzym iem zbiorowisku, żyje sam o
dzielnie naw et w tych prym ityw nych tw orach, każda posiada pełne praw a do osobniczego bytu i rozw oju, każda jest sobą jako sam odzielny odrębny organizm , w arunkow o zdolny do w łasnych losów. Zbiorowisko jednostek istnieje dlatego, ż e i m z t e m d o b r z e , w przeciwnym w ypadku zbiorowisko zm ieniłoby się w odrębne osobnicze życie. To wszystko przy
rodzone zasadniczo dzieje się już w najprym ityw niejszych tw orach. Zaś w tw orach wyżej- i doskonalej zorganizow a
nych? Samodzielność i zdolność jednostkow a s t a l e i n i e z m i e n n i e p o t ę g u j e s i ę w rosnącym szeregu indywi
dualizm u wyższych zw ierząt aż do człowieka, k tó ry jako jednostka najw yżej zorganizow ana, psychicznie, i fizycznie najindyw idualniejsza, w nieustannym rozw oju w samodzielno
ści potężnieje, spełniając przyrodzone w łasne praw o życia i rozw oju! Zaiste, tylko ignorant praw wszechmocnej przyro
dy, człowiek bez pojęć naukow ych, w aży się śnić o zbiorowej jednostce... zm aszynowanej powolnej śmierci.
Nieodparte jest przyrodzone praw o jednostkowego życia i rozwoju!
J e d n o s t k a c z ł o w i e k a w l u d z k i e j z b i o r o w o ś c i j e s t w ł a ś c i w y m , i s t o t n y m t w o r e m p r z y r o d y.
Zdobyliśmy prawo, ścisły w skaźnik i jasn ą drogę do w yj
ścia z labiryntu usiłowań urządzenia lepszego i spraw ie
dliwszego międzyludzkiego spółżycia. P raw o zdobyliśmy dro
gą faktów i praw d naukow ych pobranych w najdoskonalszej, nieomylnej organizacji przyrody. Ta zdobycz to p o d s t a w o w e p o j ę c i e rokujące możliwość urządzenia lepszego i szczęśliwszego społecznego u stroju , rokujące m o ż l i w o ś ć u n i k n i ę c i a b ł ę d ó w praw icow ych czy lewicowych utopij.
Dobry projekt lepszego i sprawiedliwszego społecznego gospodarstwa musi służyć jednostce człowieka i opiewać na jednostkę człowieka.
Usiłowanie urządzenia zbiorowej jednostki, zbiorowej psychiki, nieodłącznie z powyżej w yliczonym i ciężkim i rygo
ram i niewoli i przym usu człowieka, m usi być usiłow aniem wbrew przyrodzie człowieka, zatem usiłow aniem fantazyjnem , n i e n a u k o w e m, ro ku j ącem ciężkie błędy i dalszą anarchję.
Pojęcie i zagadnienie stanow iska i w artości jednostki, nie
możliwość zaistnienia zbiorowej jednostki, uzasadniłem praw dą praw przyrody, których zwalić lub zm ienić n ik t nie może.
Rzeczywiste podstawowe pojęcie.
G z e m u z a s a d n i o n o plan u stro ju zbiorowej jednostki podporządkow anej rządzącem klikom i dyktato
rom ? Mniemam, że dotychczas n ik t nie usiłow ał uzasadnić, gdyż niepodobna uzasadnić słuszności siły n ad praw em
| jednostkowej dyktatorskiej sam ow oli tkwiącej u końca wy
lotu karabinu maszynowego. Nie uzasadniono cham skich gwałtów faszyzmów, jak nie uzasadniono semickiego zabar
wienia logiki „m arksistów " A bstrakcyjne rozum ow anie
„m arksistom " dało logikę m aterjalnego gospodarczego po
rządku. Logiczny plan w rozum ow aniu zawieszono w w ła
snych jednostkowych um ysłach, poza wiedzą naukow ą o życiu fi praw ach życia. Dlatego pojęto, że w ykonanie abstrakcyjne
go dowolnego planu pociąga konieczność tyrańskiej „w ładzy"
21
partyjnej dyk tatu ry dyktatorów p ro letarjatu. Nie zapierają..
W R osji wykonali.
R ozum ują: zbiorow ą jednostkę w ytw orzym y drogą w y c h o w a n i a i w y s z k o l e n i a ludzkości. To znaczy, zapanujem y nad w szechmocnym i nieom ylnym m ajestatem św iata i nie p ytając woli jedynowładczej przyrody, będziemy usiłow ali w ynaturzyć człowieka i nagiąć go do planów i pro
gram ów .
Byli już tacy. Fantastyczny zam iar nie spełnił się i nie spełni. Posiadam y dokładnie znane doświadczenie wielu ty sięcy lat. Od tysięcy lat w ychowywano i szkolono, bez rywali, z nakładem niezm iernie silnej i celowej energji z użyciem w szystkich środków bez m iary posiadanych przez wychowaw
ców. W ychow yw ano i szkolono dla uwiecznienia potęgi i pa
now ania cezarów, królów , panów! • Skutek? Żaden. P o
w strzym yw ano um ysłow y rozw ój, ogłupiano — m im o to n i
kogo nie wychowano i nie wyszkolono. W ładcy, im peratorzy, zbrojne gw ardje panów, od tysiącleci dzierżyły swe królestw o nad ciałem i duszą olbrzym ich, szarych, poddanych tłum ów . Kazalnice, św iątynie teologicznych bogów, szkoły, tresura, nie
wola — wszystko służyło w bijaniu w ludzkie m ózgi splendoru i zbawczości władzy pom azańców . Jedyne szczęście w ojcow
skiej opiece panów! Bez skutku! Powolny w zrost postępo- i zbawczości władzy pom azańców. Jedynie szczęście w ojcow- jednostek. Mimo tak usilne wychowanie przyszedł czas. Ce
zarów i królów napędzono! Królestwo panów obecnie kona i niebaw em skona! Zbliża się epoka samodzielnego, wolnego,,
w zajem nie rów nego sobie człowieka.
Podobnie stało się z ślepą w iarą, z chrześcijanizm em . P o
w ołano wszystkie potęgi panów im peratorów i kleru, wszyst
kie środki w ychow ania i szkolenia jakie m ogły i m ogą istnieć.
Sugestja najintenzyw niejsza, jak ą m ożem y pomyśleć. U topja ta w powodzi innych utopij dwa tysiące lat tłoczyła się w dusze ludzkie nam iętnością w spaniałych obrzędów, zaklęciam i na boga, w ołaniem do najwyższego szczęścia no śmierci. Niepo
słusznych wychow ywała grozą wiecznego piekła, za życia k a tuszą iub paleniem żywcem na stosach. W ychowywano i szko
lono niekiedy genialnym sprytem i bezm iarem sił i środków ku chwale kleru, panów, wreszcie teologicznego boga. W szyst
ko darem nie. Prócz w yjątków , chrzęścijanizm ani jedną od-
rosłą nie w rósł w duszę człowieka. Prócz czczej zewnętrznej form y kłam anej pozoram i — „chrześcijaństw o" nigdy nie istniało! Człowiek pozostał tępym, indyw idualnym sam olu
bem kochającym siebie nadewszystko. Dziś chrześcijanizm staje się rażąco obojętnem pow ierzchow nem widowiskiem zwyczaju. W więcej oświeconych k raja ch poczyna zam ierać.
Poczucie samodzielności ducha w ludzkości stale w zrasta.
W przyszłość ludzkości zwolna w kracza ateizm , t. j. obywanie się bez uto p ji zmyślonego teologicznego boga. W m iarę w zm a
gającej się oświaty w zm aga się poczucie sam ostarczalności coraz samodzielniej szego ducha.
Oba przykłady w ystarczą do zrozum ienia, że człowieka rozwija i prow adzi wyłącznie i w szechwładnie niepokonalne prawo przyrody, p r a w o w ł a s n e j e n e r g j i ż y c i a . Z naukowem uzasadnieniem m ożem y twierdzić, że utop ja wy- phowania i wyszkolenia „zbiorowej jednostki" rów nież po
dzieli los innych ludzkich w ychow ań i szkoleń. W najlepszym w ypadku zdobędzie tylko now ą z e w n ę t r z n ą f o r m ę bez treści i to gw ałtem i d yktaturą zbrojnych potężnych jednostek.
Przym usem tw orząc pozory i form y, nie popraw i losu i bytu ludzkości.
Ponieważ odpowiada to bladej trw odze o siebie ze strony sam olubnej jednostki, jedyne przyrodzenie dopuszczalne „wy
chowanie" udało się: upiorna niem oc bezwoli, przez panów i samozwańców panow ania w ym yślone straszne hasło bezczy- nu „jednostka nie poradzi"! Niestety, nieopatrzni ignoranci przyrody, w naśladow nictw ie dyktatorskich m etod panów, no
wocześni utopiści rzekom o zbawczej „zbiorowej jednostki", chcąc dać ludzkości lepszy los i byt, podjęli trucicielskie zawo
łanie panów i nadal głoszą uśm iercające hasło bezczynu:
jednostka nie poradzi — jednostka niczego nie dokona!
Bojownicy o lepszy los ludzkości, zam ierzający obdarzyć ją „dyktatoram i p ro letarja tu ", złą przysługę oddają ludzkości.
W brew prawu przyrody-nie chcąc jednostki powołać do walki o w łasny los, do zbiorowego czynu nie chcąc skupiać sam o
dzielnych jednostek, łudząc się nieosiągalnym porządkiem ko
m enderow anej „zbiorowej jednostki" przym usow o wychow a
nej i wyszkolonej przez dyktatorów , dowodzą, że człowieka nie znają.
Dzieje ponad wątpliwość wykazały, że jedyny i jedynie
istotny w p ł y w n a człowieka w yw iera oświata! Dzieje wykazały, że tę najw yższą m oc nad ludzkiem i duszam i prze- dewszystkiem posiada w o l n a o ś w i a t a (każdy oświeca ja k m u dyktuje ro zu m ), ponieważ tylko w olna ośw iata budzi nieham ow aną m y ś l w o l n ą i swobodny rozwój um ysłu.
Owi reform atorow ie, w olni budziciele m yśli w idni w dziejach, stali się pogrom cam i w ychow ania i szkolenia. W ielcy znani, ogrom na ilość nieznanych codziennych budzicieli myśli, stule
ciam i uczących myśleć, lo zwycięscy i cierpliwi budowniczy przyszłego rozsądnego u stro ju wolnej i sytej ludzkości. W olna ośw iata doprow adziła um ysłow y rozwój do obecnej nieza
chw ianej j e d n o ś c i żądania rów nych praw ze strony każ
dego człowieka i ducha czasu doprow adziła d o t e j j e d n o l i t e j i d e i powolnie, w niedalekiej przyszłości w iarygodnie skuteczniej, niż jakikolw iek plan dyktatorskich rozkazów.
Pew ien myśliciel, znawca przyrody człowieka, w yrzekł w ielką praw dę: „każdy człowiek w yznaje tak ą filozofję, jak a odpowiada jego indyw idualności". Indyw idualność m ożna je
dynie oświecić do woli zbiorowego czynu wyzwolenia, atoli tyl
ko pod w arunkiem dostatecznej spraw ności m ózgu danego osobnika i celu odpowiadającego ogólnej przyrodzie czło
wieka.
Nie przeciw staw ia się powyższem praw dom opowieść rze
kom o dowodząca nadzwyczajnego skutku działania „zbioro
wej jednostki". Pew ien ojciec siedm iu synów, każdem u z nich kazał złam ać laskę. Gdy potem zw iązał siedem takich lasek, (żaden z synów razem zw iązanych lasek złam ać nie mógł. Dał jm drogow skaz do życia. Osobno działających los (dyktalor) złamie, w spójni i łączności będą niezwalczeni. Piękna bajecz
k a bynajm niej nie dowodzi konieczności i fak tu istnienia
„zbiorowej jednostki", ponieważ siedem zw iązanych lasek nie stworzyło zbiorowej laski, ani siedm iu synów zespolonych w działaniu nie utw orzyło „zbiorowej jednostki". Każdy z sy
nów świadomie i osobno zrozum iał pożytek jedności. To uczyniła o ś w i a t a udzielona przez ojca.
W obec w yrazistego doświadczenia dziejowego, wobec zawsze zwycięskiego rozw oju i w zrostu dusz w oświacie jednostek, wobec faktów przyrody, iż najpotężniejsza istność na ziemi, dusza - m yśl jedynie pokonyw a i pokona w ycho
w anie przez praw ych lub lewych samozwańczych dyktatorów ,