• Nie Znaleziono Wyników

Wkroczenie Armii Czerwonej na Wileńszczyznę - Maria Butowicz-Romualdi - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wkroczenie Armii Czerwonej na Wileńszczyznę - Maria Butowicz-Romualdi - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIA BUTOWICZ-ROMUALDI

ur. 1939; Punżany

Miejsce i czas wydarzeń Wileńszczyzna, II wojna światowa

Słowa kluczowe Armia Czerwona, Wileńszczyzna, Armia Krajowa, potyczki wojenne, Workuta, historia ojca

Wkroczenie Armii Czerwonej na Wileńszczyznę

Teraz [przejdę] do tych czasów bardzo, bardzo tragicznych. [19]44 rok. Armia Czerwona wkracza jakoś tak wiosną, bo pamiętam, że od mojej mamy oberwałam pokrzywami, czyli już rosły pokrzywy. Akowcy umundurowani stoją w szeregu, uzbrojeni. Rzucić się na tę armię – no, przecież się nie rzucą, ale są niepokorni. I ja chyba na chwilę zatrzymałam tę akcję. Kiedyś drogi były wąskie, za płotem rosły nasturcje. Jeden z czołgów przejechał przez kawałek ogródka i zniszczył nasturcje. I ja, taki dzieciak niemądry, złapałam tę zmiażdżoną nasturcję i jak to dziecko, wylazłam z krzykiem: „Zniszczyłeś moje kwiatki!”. Nie wiem, czy coś rozumiał z tego, może myślał, że to jest powitanie. W każdym bądź razie usłyszałam taki gromki śmiech i krzyk: „Mama, zabierz tego dzieciaka”. Coś tam jeszcze brzydko mówili, klęli. Dowódca na chwilę zatrzymał się i powiedział: „Czy wy chcecie z całą Armią Czerwoną walczyć? Nas jest tak dużo, że nie pokonacie nas”. –„Nie, tylko my chcemy po prostu, żebyście uznali naszą niezależność”. –„No, niestety, jak nie oddacie w ciągu dwudziestu czterech godzin mundurów, traficie do aresztu, źle będzie z wami. Musicie oddać i mundury, i broń”. Tam było takie nieduże miasteczko Podbrodzie, to jest około siedemnastu kilometrów od tych Punżanek, gdzie się urodziłam. Niestety, akowcy nie podporządkowali się. Już w ciągu tygodnia zaczęły się strzelaniny po nocach. Ludzi ubywało nocami. Był człowiek i nie ma człowieka. Ci, co uciekli do lasów, to lepiej zrobili. Niektórzy przetrwali, niektórzy nie. [Mojego] ojca zaaresztowano i wraz z innymi trafił do łagru Workuta. Pociąg ruszał ze stacji kolejowej ze Święcian. To były wagony bydlęce, niektórzy już w wagonach zostali na zawsze, bo to nie były warunki, żeby podróżować. Ojciec dotarł żywy do Workuty, ale tam było strasznie. Bili ich, tłukli: „Masz podawać nazwiska, masz podawać, kto dowodził”. To była masakra tych ludzi. Oni musieli pracować w kopalni, rozbudowywać kopalnię węgla. Ojciec był w tej Workucie katowany, bity. Bity i bliski śmierci. Jak wypuszczono ojca na dwadzieścia cztery godziny, to ja go nie rozpoznałam. Był opuchnięty, posiniaczony i tylko oczy były ojca, i głos. Nic z tego

(2)

dawnego człowieka, eleganckiego, silnego, nic nie zostało po tych paru latach. Więc co robi moja babcia z Żuromskich? Kilka, czy kilkanaście złotych monet, które miała schowane na tak zwane ciężkie czasy, przekazuje temu człowiekowi, który [go]

aresztował, żeby stamtąd ojca wyciągnąć. Dalej, to już AK przerzuciło go ukrytego w pociągu do Zielonej Góry, a tam, w Zielonej Górze, ponoć znowu został aresztowany.

Ale co działo się w tych małych Punżankach w latach [19]44, [19]46 i później?

Kolektywizacja. A raczej wywózki na Sybir. To było straszne.

Data i miejsce nagrania 2017-01-20, Nałęczów

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Agnieszka Piasecka

Redakcja Agnieszka Piasecka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tak, że trudno było przełamać te bariery, ale z drugiej strony [trzeba się starać], skoro już jesteśmy w tej rodzinie i minęła ta akcja, która, jak uważam, była celowo

Już pierwszego stycznia zgłosiłam się do szkoły położnych, jako pomoc

Trzeba było brać pierzynę, żywność, wodę i uciekać.. Były jeszcze wywózki

No i cóż – to święto się pięknie odbyło, ale jeden z komsomolców Polak - Polak, który już miał legitymację komsomolską, zawiadomił władze.. Na koniku sobie pojechał

W radiu zawsze podawano, kiedy są manewry, a jak są manewry, to nie ruszaj się człowieku, bo cię mogą zastrzelić, bo to teren wojskowy.. W czasie, kiedy wyjeżdżaliśmy,

Pracowałam już tam dwa, czy trzy miesiące i nagle zrobiło się głośno [o tym], że młode kobiety, dziewczęta często giną idąc do pracy.. I [kiedyś] ledwie takie

Była taka potrzeba, że śpiewaliśmy te piosenki, że był język polski w domu, że nie dało rady tego wyplenić.. Między innymi to właśnie tak rozdmuchano, że

W każdym bądź razie mój dziadek nie należał do ludzi, którzy się boją, pomimo, że już był wiekowy.. Był wiekowy, ale jego dorośli synowie nie mieli prawa zapalić w