• Nie Znaleziono Wyników

"W małym domku", dramat w trzech aktach, Tadeusz Rittner, opracował Zbigniew Raszewski, Wrocław 1954, Zakład imienia Ossolińskich - Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa, Seria I, nr 116, s. LXXIX, 1 nlb., 144, 4 nlb.; "Głupi Jakub", komedia w trzech aktach; "

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""W małym domku", dramat w trzech aktach, Tadeusz Rittner, opracował Zbigniew Raszewski, Wrocław 1954, Zakład imienia Ossolińskich - Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa, Seria I, nr 116, s. LXXIX, 1 nlb., 144, 4 nlb.; "Głupi Jakub", komedia w trzech aktach; ""

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Tomasz Weiss

"W małym domku", dramat w trzech

aktach, Tadeusz Rittner, opracował

Zbigniew Raszewski, Wrocław 1954,

Zakład imienia Ossolińskich

-Wydawnictwo, Biblioteka

Narodowa...: [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 49/4, 572-580

(2)

572 R E C E N Z JE

w id zen ia p ew n y ch k o n w e n c ji gatu n k ow ych , k tóre za zw yczaj sam e n a rzu ­ cają au torow i jak ąś stru k tu rę kom pozycyjną.

T yp ow ość sp ołeczn ą bohatera u d ow ad nia M a ciejew sk i zesta w ien iem d anych o go sp o d a rstw ie B a rtk a ze sta ty sty k ą zam ieszczon ą w k siążce J u lia n a M arch lew sk iego S to s u n k i sp o ł e c z n o -e k o n o m ic z n e w z i e m i a c h p o ls k ic h z a ­

boru p ru s k ie g o (L w ów 1903). N ie w y d a je się, aby ta k ie b ezp ośred n ie w ią ­

zan ie ek on om ii z litera tu rą m iało prak tyczn e znaczen ie. N a w e t stw ierd ze­ n ie na tej p o d sta w ie b raku ty p o w o ści B artk a o n iczym b y jeszcze nie św iad czyło.

M a ciejew sk i słu szn ie zauw aża, że na postaci B artk a kon cep cja chłop« w tw órczości S ien k iew icza zostaje zam knięta. J e st w y n ik iem p ew n eg o kon­ serw a ty zm u p isarsk iego, że p ostać ta została stw orzon a w ed łu g u ogóln ień o p sy ch ice i pogląd ach chłopa w K on gresów ce, do k tórych d oszed ł pisarz w latach 1872— 1875. M a ciejew sk i pisze: „to u o g ó ln ien ie, za sto so w a n e do chłopa w ielk o p o lsk ieg o , k tórego u kład p sy ch iczn y u fo rm o w a n y został in aczej w o b ec d aw n iej tam zaszłych zm ian e k o n o m iczn o -u stro jo w y ch i w o ­ bec dość d łu gich już trad ycji o św iatow ych , to u o g ó ln ien ie sta w a ło w sp rzecz­ ności z k o n k retn y m i p rzyk ład am i i z p ew n y m i n arzu cającym i s ię sy n te ­ ty czn y m i w n io sk a m i“ (s. 141).

D uże zn aczen ie d la k w e stii przejścia od p ro b lem a ty k i w sp ó łczesn ej do h istoryczn ej w tw órczości S ien k iew icza (z B a r t k i e m jak o u tw orem pogra­ nicza) m a u w a g a o decen tryczn ej bu d ow ie części p ierw szej n o w eli. M acie­ jew sk i w opisie b itw y pod G ravelotte d ostrzega te elem en ty obrazu b a ta ­ listyczn ego, k tó re znajdą się później w p o w ieścia ch h is to r y c z n y c h 15.

R ozd ział o B a r t k u Z w y c i ę z c y kończy się o m ó w ien iem w sp ó łczesn y ch recen zji i u w a g a m i o p rzyjęciu n o w eli w W ielkopolsce, k tóre — ze w zględ u na p esy m isty czn e ten d en cje u tw oru — n ie b yło p rzych yln e.

P ro b lem a ty k a rozp raw y M aciejew sk iego przerosła zn aczn ie p oczątk ow e założenia. B rak i p olsk iej sien k iew iczo lo g ii i fa k ty czn a m a rg in eso w o ść zagad­ n ien ia n iem ieck ieg o w rozdziałach o n o w ela ch Z p a m i ę t n i k a p o z n a ń s k ie g o

na u czyciela i Za c h le b e m sp ow od ow ały, że u jęcia badacza są częstok roć

m on ograficzn e. Jed n ak że ta rozbieżność m ięd zy założoną jednorodnością tem atu rozp raw y a jej m onograficzną realizacją zad ecyd ow ała o p ew nych usterkach.

W sum ie k siążk a M a ciejew sk ieg o p rzyn osi rzeteln e w zb o g a cen ie w ied zy o S ien k iew iczu .

T a d e u s z B u jn ic k i

T a d e u s z R i t t n e r , W M AŁYM DOM KU. D ram at w trzech aktach. O pracow ał Z b i g n i e w R a s z e w s k i . W rocław (1954). Z akład im ien ia O ssoliń sk ich — W yd aw n ictw o, s. L*XXIX, 1 nlb., 144, 4 nlb. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . S eria I, nr 116.

T a d e u s z R i t t n e r , G Ł U PI JA K U B . K om edia w trzech aktach. W ILK I W NOCY. K om edia w trzech aktach. O pracow ał Z b i g n i e w R a ­ s z e w s k i . W rocław (1956). Zakład im ien ia O ssoliń sk ich — W yd aw n ictw o, s. CLI, 1 nlb., 331, 5 nlb. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . S eria I, nr 160.

15 Z w rócił już na to u w a g ę P iotr C h m i e l o w s k i w p racy H e n r y k

(3)

R E C E N Z JE 573

C enną w ła ściw o ścią prac Z b ign iew a R a szew sk ieg o jest ich su m ien n ość. R a szew sk i n a w ią zu je do dobrej — n iestety , często dzisiaj lek cew a żo n ej — trad ycji filo lo g iczn ej rzeteln ości, przejaw iającej się w szacunku dla źró ­ d eł oraz dla in terp reto w a n eg o tekstu. P race jego p o w sta ją w w y n ik u d ro ­ b ia zg o w y ch p o szu k iw a ń źród łow ych , n ie d ziw w ięc, że zalecają się e r u ­ dycją i staran n ą m o ty w a cją w y su w a n y ch tez i propozycji. R ó w n o cześn ie z a in tereso w a n ia tea tro lo g iczn e autora o tw ierają n o w e a ciek a w e teren y badań. D zięk i tem u p ostaci R ittn era i Z apolskiej w zb ogacają się w jego u jęciu o cech y dotąd p rzez badaczy n ie dostrzegane.

W sp om n ian e tu w ła śc iw o śc i prac R a szew sk ieg o sta n o w ią m. in. o w a r ­ tości p rzy g o to w a n y ch p rzez n ieg o tom ik ów B i b l i o t e k i N a r o d o w e j , za w iera ją cy ch trzy znane d ram aty R ittnera: W m a ł y m d o m k u , G łu p i J a k u b i W i ł k i w nocy. Ich ed ytor jest bez w ą tp ien ia p ion ierem jako badacz tw ó r ­ czości autora D on Juana. R ittn er b ow iem do d ziś n ie d oczek ał się żad n ego p o w a żn iejszeg o studium , zaś jego sp u ścizn a litera ck a b yła, jak św iad czą badania R aszew sk iego, w y d a w a n a n ie ty lk o w sposób p rzyp ad k ow y i fr a g ­ m en ta ry czn y , lecz tak że n ied b a ły lub n a w et n iech lu jn y. W yd aw ca ob ecn y sta n ą ł tu zatem od razu w ob ec k o n ieczn ości up orząd k ow an ia m a teria łó w źród łow ych , przedarcia się poprzez te k sty ręk o p iśm ien n e oraz m a te r ia ł p u b licy sty czn y i k ry ty czn o litera ck i, na k o n iec zaś — w ob ec k o n ieczn o ści u sta len ia w ła śc iw y c h tek stó w i n aszk icow an ia p ierw szej w dziejach badań nad R ittn erem sy n tezy jego tw órczości. W ypadnie od p ow ied zieć na pykanie, jak s ię badacz w y w ią z a ł z tych w szy stk ich tru d n ości i kłopotów .

Trudność w stęp n a , m ia n o w icie zebranie i w y z y sk a n ie m a teria łó w ź ró ­ d łow ych , z o sta ła przez Z b ign iew a R a szew sk ieg o pokonana znakom icie. Z resztą ju ż w stu d iach nad Z apolską d o w ió d ł on zarów no dużej w n ik liw o śc i b a d a w ­ czej i ta len tu poszu k iw acza, jak pasji i su m ien n ości w grom ad zen iu m a teria łó w . S tu d ia nad R ittn erem p otw ierd zają raz jeszcze w sp o m n ia n e u m iejętn o ści R aszew sk iego. W o m aw ian ych tu tom ikach zgrom adzono b o w iem ro zle g ły m a teria ł źród łow y, k tó ry razem z rozpraw ą R i t t n e r i a n a 1 sta n o w ić m oże p o d sta w ę do dobrego, sy n tety czn eg o opracow ania dorobku litera ck ieg o autora W m a ł y m d o m k u . D obra szk oła filo lo g iczn a łą czy się tu z p a sją teatrologa. S k ru p u latn ie u sta lo n e tek sty, w yk az źródeł, szeroka m o ty w a ­ cja g en ety czn a p o szczególn ych u tw o ró w R ittnera, d rob iazgow e k om en tarze biorące za p o d sta w ę dorobek k ry ty czn o litera ck i pisarza, przedarcie s ię przez ręk op isy, w reszcie tło porów n aw cze zach od n ioeu rop ejsk ie — zo sta ły d op ełn ion e i zaokrąglone b ad an iam i w y d a w cy nad h isto rią rea liza cji te a tr a l­ n ych p o szczególn ych dram atów , nad w y b itn y m i k reacjam i ak torsk im i itd. R aszew sk i sta n ą ł jedn ak że od razu przed niełaLwym do ro zw ią za n ia d ylem atem . P ojem n ość stu d iu m w stęp n eg o do ta k ieg o w y d a w n ictw a ja k B i b l i o t e k a N a r o d o w a jest z k on ieczn ości ograniczona. U m iar i s t o ­ su n k ow o skrom ne proporcje w szy stk ich części sk ła d o w y ch w stę p u są tu p o stu la tem zarów no czyteln ości, jak i ak tu aln ej p rzyd atn ości, celo w o ści rozp raw y w p row ad zającej. G łów n ym jej zadaniem p ow in n o być osad zen ie d ru k ow an ego d zieła w k o n tek ście h istoryczn ym i li.e r a c k im oraz dobra

1 Z. R a s z e w s k i , R it tn e r i a n a . P a m i ę t n i k T e a t r a l n y , V, 1956, nr 1.

(4)

5 7 4 R E C E N Z JE

a n a l i z a utw oru od stron y jego w alorów a rtystyczn ych , p rob lem atyk i, a w reszcie id eologii.

T ym czasem R a szew sk i p ok u sił się o u jęcie sy n tety czn e całej tw órczości R ittn era, u jęcie tym tru d n iejsze, że n ie p op rzedzone p rzez nik ogo stu d ia m i a n a lity czn y m i. Inaczej m ów iąc, ed ytor zm uszony został, a raczej z m u sił się sam do odrabiania p racy pod w ójn ej: do stw orzen ia zaplecza, a n a stęp n ie do zb u d ow an ia syn tezy. T ak ie p rzed sięw zięcie prow ad zi jed n ak n ieo d w o ła ln ie do za ch w ia n ia p roporcji i odbija się n iek o rzy stn ie na k la ro w n o ści ca łeg o w y w o d u . W obu w stęp a ch R a szew sk ieg o proporcje zo sta ły za ch w ia n e na rzecz a n a lity czn y ch stu d ió w źród łow ych . A u tor ch cia ł p rzed sta w ić za dużo: rozw ój tw órczości R ittnera, d zieje in scen iza cji poszczególn ych d ram a­ tó w , zasad y w y d a w a n ia tek stó w itd., rów n ocześn ie m o ty w u ją c w a żn e dla om aw ian ych dram atów tezy teo retyczn e pisarza i dochodząc po tych w s z y s t­ k ich zabiegach do p ew n y ch u o g ó ln ień in terp retacyjn ych . Z w ich n ęło to, rzecz prosta, sch em at i układ całości, a u ogóln ien ia in terp reta cy jn e z o sta ły p rzy ­ tłoczone przez m o ty w a c ję źródłow ą, która w obu w stęp a ch za jęła m iejsce czołow e, n ie n ależące s ię jej choćby ze w zg lęd u na sam ch arak ter tego typ u studium .

N otu jąc w sp om n ian ą sk azę k om p ozycyjn ą w stę p ó w d osk on ale rozu­ m iem y jej genezę, a tym sam ym sw ego rodzaju b ezw y jścio w o ść sytu acji, w jak iej się zn a la zł R aszew sk i. Z astrzeżenie n asze sp row ad za się jed y n ie do tego, że z jed n ej stron y, jak to p ostaram y się u d ow od nić, R a szew sk i prze­ c e n ił n iejed n ok rotn ie p otrzeb ę m o ty w a cji źród łow ej, z d ru giej — n ie prób ow ał u w y p u k lić u o g ó ln ień in terp reta cy jn y ch , św ia d o m ie jak b y w ta p ia ją c je w szczegółow e stu d ia an alityczn e. C echująca R a szew sk ieg o rew eren cja d la źródeł, sk łon n ość do w ierzen ia na sło w o au torow i w y g ła sza ją cem u p ew n e teoretyczn e tezy, je s t z k o lei przyczyną p ew n y ch p o tk n ięć in terp reta cy jn y ch , k tóre ch cem y w sk a za ć w d alszych w yw od ach .

*

P ierw szą w ą tp liw o ść budzi znaczen ie, ja k ie p rzy p isu je R a szew sk i n o ­ w a to rsk iej jak ob y teorii k om ed ii R ittnera. N o w a to rstw o to m a p o leg a ć na od rzuceniu sch em atu k om ed ii rozryw k ow ej na rzecz u tw o ru d ram atyczn e­ go, k tórego p od staw ą je s t sp ecy ficzn y pogląd na is to tę zja w isk a hum oru czy kom izm u. P o prostu id zie o to, aby oddać w tak p o jętej k o m ed ii całą sk o m p lik ow an ą w ielo stro n n o ść życia lu dzkiego. W zw iązk u z ta k sch arak ­ tery zo w a n y m i założeniam i p rogram ow ym i R ittn era n a su w a ją się d w a p y ta ­ nia. P ierw sze: o ile założenia te b y ły n ap raw d ę o ry g in a ln e na tle litera ck iej tra d y cji i litera ck iej w sp ó łczesn o ści? D rugie: czy i o ile u d ało się R ittn e r o - w i zrealizow ać je w e w ła sn ej tw órczości?

N a p ierw sze z ty ch p ytań od p ow iad a w y d a w c a przecząco. R ittn er n o ­ w a to rem n ie b ył an i w śród w sp ó łczesn y ch , an i w sto su n k u do d a w n iejszej litera tu ry . Ze w sp ó łczesn y ch m u dram atu rgów — n ie ty lk o Z apolska i P e - rzyń sk i (te n a zw isk a b ow iem w y m ien ia R aszew sk i), ale i K isielew sk i, i N o - w a czy ń sk i — k ażdy na sw ój sposób, św iad om ie, a bez w ą tp ien ia n iejed n o ­ k rotn ie g łęb iej i lep iej niż R ittn er — sta ra li się b yć „ k olorystam i“, w id zieć ow ą „barw ną n ie k o n se k w e n c ję “ życia, jak ró w n ież to, „że bohater się ją k *

(5)

R E C E N Z JE 5 7 5

i że jego k u ch ark a p ije w k u ch n i w ó d k ę z żołn ierzem ...“ (s. X X X II). W su m ie w ię c n ie o to id zie, że R u tn er m ia ł szczytn e am b icje, ale o to, jak je rea lizo w a ł. W arto sob ie u św iad om ić, że R ittn ero w sk a teoria k om ed ii n ie d o ty czy je d y n ie i w y łą czn ie w a lk i z fo rm a ln y m sch em atem gatu n k u lite r a c ­ k iego. T eo ria ta sięg a g łęb iej — do p o d sta w filo zo ficzn y ch , św ia to p o g lą d o ­ w y ch , je s t sfo rm u ło w a n iem n a jo g ó ln iejszy ch p rzesłan ek filo zo ficzn y ch , k tó ­ rym i k iero w a ł się au tor w sw ej tw órczości. R ealizacja tak ich założeń je s t jed n ak że u zależn ion a w p ierw szy m rzęd zie od m o żliw o ści in telek tu a ln y ch autora. N ie w ie lu pisarzom udało się dostrzec i ukazać w sz y stk ie z a sk a k u ją ­ ce często p arad ok sy otaczającego ich życia. D la teg o w arto tu p rzyp om n ieć n a zw isk a n a jśw ie tn ie jsz y c h w tym w zg lęd zie p ra k ty k ó w — Ż erom sk iego i R eym on ta. T ylk o b o w iem w z e sta w ie n iu z n im i m ożna sp row ad zić w y n ik i r ea liza cji litera ck iej teo rii R ittn era do proporcji w ła śc iw y c h i d op ow ied zieć to, czego n ie p o w ied zia ł R aszew sk i. R zeczy w istą sk a lę p orów nań dla R ittn era b ęd zie sta n o w iła b od ajże Z apolska, a od N o w a czy ń sk ieg o i K isie le w sk ie g o b ęd zie d zielić p isarza ju ż n ie jeden, ale w ie le kroków .

Z akres ob serw a cji sp ołeczn ej R ittn era jest bardzo ograniczony; w g ru n ­ cie rzeczy ob ejm u je m ik ro p ro b lem a ty k ę sp ołeczn ą i obyczajow ą, m a rg in e­ s y ży cia ó w czesn ej p row in cji, dw oru ziem iań sk iego itp. S tru k tu ra fa b u ły d ram atyczn ej tak że n ie je s t orygin aln a. Z arów no G łu p i Ja k u b , jak i W m a ł y m

d o m k u — to sztu k i oparte na w c a le b an aln ych p om ysłach , n ap isan e jed n a k że

ze św ie tn y m zn a w stw em scen y, co zap ew n ia im w y so k ą ran gę arty sty czn ą . N o w a czy ń sk i czy K isie le w sk i biją R ittn era na g ło w ę sw y m n o w a to rstw em k o n stru k cy jn y m i zu p ełn y m od rzuceniem u tartych „w zorków “ d ra m a ­ ty czn y ch . N a przyk ład K a r y k a t u r y i W m a ł y m d o m k u — to sztu k i o n iem a l id en ty czn ie zaw ią za n y m k o n flik cie. I tu, i tam d w ie n iep rzeciętn e in d y w i­ d u a ln o ści m ęsk ie — lu d zie obdarzeni w ie lk im i talen tam i, u w ik ła n i w p ęta o b łu d n ej m ieszcza ń sk iej m oraln ości pon oszą k o n sek w en cje sw y ch n ieo p a trz­ n ych czyn ów . R elsk i, p od ob n ie jak D oktor, k r y je się ze sw ą życiow ą k lę sk ą do „m ałego d om ku“, p od ob n ie jak D oktor dąży do c a łk o w iteg o od cięcia się od ludzi. A le w tym w ła śn ie m om en cie zaczyn ają się różnice m ięd zy d ra­ m a ta m i K isie le w sk ie g o i R ittn era. W ciasn e ścian y m ieszk a n ia R elsk ieg o i Zosi w c isk a się św ia t, od k tó reg o boh ater b ezsk u teczn ie ch ciał się u ch ro ­ n ić. T y m cza sem traged ia D ok tora m a charak ter k am eraln y, rozgryw a się n iem a l w y łą c z n ie w o b ręb ie „m ałego d om k u “, a w ła śc iw ie — w ew n ą trz p s y ­ ch ik i boh atera. P o cią g 1005, k a b o ty ń sk i u w o d ziciel z w ie lk ie g o m ia sta i p a n i sęd zin a jak o w sp ó łp a rtn erzy traged ii m ają w gruncie rzeczy b ezp ośred n i u d zia ł ty lk o w p rzeb iegu h isto rii M arii. S a m o b ó jstw o D oktora dokonuje s ię w w y n ik u a n on im ow ego n a cisk u opinii m a ło m ia steczk o w ej „ so cjety “, która zryw a sto su n k i z fo rm a ln ie u n iew in n io n y m zabójcą.

K isie le w sk i n a to m ia st k o n fro n tu je sy tu a c ję R elsk ieg o z szerok im tłem spraw , k tó ry m i jego b o h a ter żył, ze środ ow isk iem , w k tórym się obracał, z p ersp ek ty w a m i p rzyszłości, k tóre odrzucił — a k on fron tacja ta odbyw a się na oczach w id za . L osy R elsk ieg o w m iarę rozw oju ak cji p rzestają być zd a ­ rzen iem o charakterze in d y w id u a ln y m , n ab ierają cech sp ołeczn ej ty p o w o ści. U tw ór zask ak u je szerok im i p ersp ek ty w a m i zagad n ień m oralnych, sp o łecz­ nych, o b yczajow ych , zn a k o m ity m i stu d iam i środ ow isk ow ym i. P isarz osad ził dram at sw e g o b oh atera tak m ocn o w epoce, że K a r y k a t u r y m ają dziś dla

(6)

576 R E C E N Z JE

h isto ry k a k u ltu ry i o b yczajow ości w a rto ść n iem a l d ok u m en tarn ą. K is ie le w ­ sk i góruje nad R ittn erem tak że w ięk szą su b teln o ścią ch a ra k tery sty k i i u m ie­ ję tn o śc ią d ostrzegan ia szerszej sk a li p rzeżyć p sy ch iczn y ch sw e g o bohatera. J e ś li ocena w a rto ści m oraln ych i treści p sy c h ik i D ok tora jest sp raw ą dość p rostą, to przy próbie jednoznacznej ocen y R e lsk ie g o n a p o ty k a m y po­ w a ż n e trudności. K isie le w sk i pok azu je nam sw e g o b o h a tera n a tle w ie lu i różnych środow isk, k aże nam się za sta n a w ia ć nad sk o m p lik o w a n y m i m o­ ty w a m i jego p o stęp k ó w w każdej now ej sy tu a c ji ży cio w ej, p iętrzy przed n im coraz n o w e zasadzki m oralne, naraża na up ok orzen ia, stw a rza p o k u sy itd.

M istrzostw o p sych ologiczn e K isielew sk ieg o , w ie lo str o n n o ść ch a ra k tery sty ­ k i i jej su b teln o ść są w y so k iej próby, i n a p ew n o ró w n ież w tym p unkcie K isie le w sk i-p sy c h o lo g p rzerasta R ittnera. D oktor je s t ch arak terem jed n olitym , su m a jego p rzeżyć m oraln ych i m o ty w ó w p o stęp o w a n ia je st ograniczona. N a to m ia st p ostęp k i R elsk iego, traged ia, którą p rzeży w a , i proces przem ian m oraln ych , jak ie się w nim d okonują, pok azan e zo sta ły p rzez K isielew sk ieg o w sposób tak su b teln y i w ielo stro n n y , że n ie p rzeszło n ieza u w a żo n e n aw et n ajb ard ziej w sty d liw e przeżycie w e w n ętrzn e boh atera, n a w e t tak ie, które on sam p ragn ął u k ryć przed sobą. N a d ow ód w y sta r c z y p rzyp om n ieć m i­ strzo w sk ie sc e n y z aktu II, zw iązan e z w iz y tą k o le g ó w R elsk ieg o w jego i Z osi m ieszk a n iu „na G rzegórzkach [...] na czw a rty m p iętrze n o w o zbudo­ w a n y c h koszar m ieszk aln ych , r e c te na p oddaszu [...]“.

W yp ad n ie w ię c od p ow ied zieć, w jaki sposób ra tu je R ittn er b an aln ość p ro b lem a ty k i i — co tu dużo m ów ić — m ałą in w e n c ję w zak resie k o n stru k ­ cji fab u ły. O dpow iedź b ędzie brzm iała n ieco p arad ok saln ie: ratu n k iem jest zu ży ty ch w yt w p ostaci w y p o sa żen ia głó w n y ch b o h a teró w w cechy n iezw y k ło ­ ści. W m om encie, gd y R ittn er zrezygn ow ał z szerszeg o tła sp ołeczn ego, za­ m y k a ją c traged ię D oktora w ścian ach „m ałego d om k u “, z ch w ilą g d y o am ­ b icjach bohatera, o jego czyn n ym życiu sp o łeczn y m d o w ia d u jem y się tylko z relacji osób p ostron n ych , gdy n ie m ożem y sk o n fro n to w a ć siły p rzeżyw an ych p rzez D oktora k o n flik tó w z nie uk azan ym na scen ie ich sp ołeczn ym tłem — m u sim y u w ierzy ć w ra z z autorem w p otężn ą in d y w id u a ln o ść jego bohatera i w to, że jego przeżycia i traged ie są do n iej w p r o st proporcjonalne.

In d y w id u a ln o ść D oktora rzeczy w iście rozsadza śc ia n y „m ałego dom ku“, p o sta ć jego m a cech y lw a zam k n iętego w k latce. N ie ła tw o jednak w yzb yć s ię w ą tp liw o ści, czy n ie jest to ty lk o w y n ik doboru partn erów bohatera: g łu p iej żony, jej k a b o ty ń sk ieg o koch an k a i m a ło m ia steczk o w ej dam u lk i — sęd zin y ; przy czym w arto zauw ażyć, że p ierw szo p la n o w y m i stają się u D o­ kto ra cechy b iologiczn e — n ie z w y k ła tęży zn a fizy czn a i b u jn a zm ysłow ość. R ittn er b y ł jednak m istrzem ch a ra k tery sty k i; tu z k o lei n asu w a się po­ d ob ień stw o, ale zarazem i różnica m ięd zy n im a Z apolską. A u tork a S k iz a w taki sam sposób ra to w a ła b an aln e in try g i sw o ich p o w ieści i dram atów : w y sta r c z y przyp om n ieć choćby boh atersk ie g e sty K azim ierza W ielhorskiego

(T a m te n ) czy dem onizm W iśki (R a js k i pta k). T y lk o o ile R ittn er robił to in ­

te lig e n tn ie i zręcznie (biologiczny d em onizm D ok tora je st św ie tn ie u m o­ ty w o w a n y i p rzek on yw ający), o ty le Z ap olsk a „sza rżo w a ła “ i u zy sk iw a ła — n iezam ierzon e e fe k ty hu m orystyczn e.

Jed n ak że z n iezw y k ło ści D oktora nie w y n ik a w c a le w y ższo ść koncepcji id eo w ej W m a ł y m d o m k u nad M oraln ością p a n i D u ls k i e j. N iezw y k ło ść D ok

(7)

to-R E C E N Z JE 577

га słu ży jed y n ie u w y p u k len iu , w y o strzen iu w szy stk ich zaob serw ow an ych przez R ittn era w ła ściw o ści m ieszczań sk iego św ia tk a oraz p od k reślen iu jego zabójczej obłudy, i działa w sztuce tak sam o sk u teczn ie jak n a iw n a g łu p o ­ ta p an i D u lsk iej, dem ask u jącej się co ch w ila w dialogach z b ardziej in t e li­ g en tn y m i partneram i.

W spom niana rew eren cja R a szew sk ieg o d la źródeł p row adzi też do p e w ­ nej lu k i in terp reta cy jn ej w zw iązku z an alizą G łu pie go Jak u b a . W y d a w ­ ca w sk a zu je na za in tereso w a n ie się R ittn era życiem i p sych ik ą R o ck efellera , tw ierdząc, że ciek a w ią cy pisarza problem — p sy ch ik a i m en ta ln o ść fin a n ­ so w eg o p oten tata, poczucie w ła d zy w y n ik a ją ce z posiad an ia p ien ięd zy itd. — b y ł jed n ym z bodźców do n ap isan ia G łu p ieg o J akuba. R a szew sk i n ie d o­ strzega jed n ak że in teresu jącej ew olu cji, p rzez jaką p rzeszed ł ów tem at od p rzy o u szcza ln eg o p ierw ow zoru R o ck efellera do p ostaci Szam belana.

C echy charak teru am eryk ań sk iego m ilion era w R ittn ero w sk iej tr a n s­ p ozycji zo sta ły pozb aw ion e w szy stk ich elem en tó w drapieżności, rozm achu i w ielk o ści. W stw ierd zen iu tym n ie m a p reten sji pod adresem autora sztu k i: rzecz prosta, ani G alicja, ani n a w et c. k. m onarchia a u stro -w ęg iersk a n ie o b fito w a ły w R ock efellerów . W arto jed n ak zauw ażyć, że w yb ór tła d la tej, w ca le n ie sch em atyczn ej przecież w pom yśle, p ostaci p oten ta ta fin a n so w e ­ go dok on ał się w sposób sch em atyczn y. R ittn ero w sk i w ła d ca p ien iąd za b liż ­ szy jest p ostaciom F redry (D o ż y w o c i e ) i B liziń sk ieg o (Pan D a m a z y ) niż s w e ­ m u a m eryk ań sk iem u p ierw ow zorow i. T ego zaś w n io sk u R a szew sk i n ie d op o­ w ied zia ł, choć n asu w a się on z całą o czyw istością, p otw ierd zając raz jeszcze ogran iczon ość h oryzon tów i dośw iad czeń sp ołeczn ych R ittn era oraz jego zasadniczą n ieu m iejętn o ść zrozum ienia i oddania p sych ik i takich postaci, k tó ­ re w ielk o ścią sw oją p rzerastały w ą sk ie podw órko G alicji i w ied eń sk ieg o św ia ta u rzędniczego.

Trudno też zgodzić się z tezą, że lo sy H ani i Jak u b a m ają ilu stro w a ć p ro ­ b lem a ty k ę sp ołeczn ego aw an su . J e śli n a w e t w ią za ł się z nią zalążek ta k ieg o p om ysłu , to w toku rea liza cji rozw in ął się on w dram at p sych ologiczn y, p ozb aw ion y a k cen tó w sp ołeczn ych . M im o że drogą sp ołeczn ego aw an su id zie i Jakub, i H ania, n ie in teresu je R ittnera w b iografii jego boh aterów żaden p rob lem socjologiczny. Z atarta jest także n iem a l ca łk o w icie sp ołeczn a ocena dw u różnych k las, zw łaszcza zaś tej w y jśc io w e j — k la sy Jak u b a i H ani.

P rob lem socjologiczny u stęp u je m iejsca k on fro n ta cji dw u różnych p o sta w m oraln ych w tej sam ej sy tu a cji sp o łeczn o -o b y cza jo w ej. R ittner buduje c h a ­ r a k tery sty k ę w y m ien io n ej pary na p o d sta w ie ostrych k on trastów , ch ciałob y się p ow ied zieć, cza rn o -b ia łeg o schem atu. P ro sto lin ijn y J ak u b to b oh ater p o ­ zy ty w n y , H ania, która p rzy sw o iła sobie m oraln ość dw oru Szam belana, to czarny charakter. Cóż tu w ięc p ozostało z p rob lem atyk i a w an su sp ołeczn ego? Czy m ożna w ja k ik o lw iek sposób p rzeciw sta w ić k la sę H ani i Jakuba k la s ie S zam belana? R ittner n ie stw a rza żadnych p od staw do sp ołeczn ej in terp re­ tacji sw o jeg o dram atu, skoro przez cały czas p u n k t ciężkości sp o czy w a na p sych ologiczn ych i m oralnych k on flik tach w y n ik a ją cy ch z zetk n ięcia d w u różnych ch arak terów ludzi zam ieszk u jących dw orek Szam belana. S p o łecz­ nego sen su dram atu nie uratują fu m y M arty, dla której H ania jest „klasow o obca“, ani n iech ęć Szam belana do p rostactw a Jakuba.

P a m ię tn ik L ite r a c k i, 1958, z. 4

(8)

578 R E C E N Z JE

Ja k w id a ć w ięc, m ocną stroną p isa rstw a R ittn era je st p rzed e w sz y st­ kim ch a ra k tery sty k a , n ie zaś n o w e sch em a ty stru k tu ra ln e czy sk o m p lik o w a n a głęb ia prob lem ów . W grupie w y d a n y ch d ram atów jed y n ie W ilk i w n o c y są utw orem , gdzie p isarz u siłu je zrealizow ać sw o je „ k o lo ry sty czn e“ am b icje w ła śn ie poprzez n ie z w y k ło ść fa b u ły i sp osob u sta w ia n ia k o n flik tó w .

W arto się zastan ow ić, na jak iej zasad zie o d b yw a się w W i lk a c h w n o c y p oszerzenie p łaszczyzn , p o w ięk szen ie ilo śc i R ittn ero w sk ich „kolorów “. N a p y ta n ie to odpow iada R aszew sk i: ak cja k om ed ii rozgryw a się na p rzecięciu d w u św ia tó w — realn ego św ia ta ży cio w y ch zasad i p o g lą d ó w P rok u ratora oraz fa n ta sty czn eg o św iata, w k tórym ż y je M orw icz. N a p rzecięciu ty ch dw u św ia tó w zn ajd u je się żona P rok u ratora i p rzy jej b iern ym zresztą w s p ó ł­ u d ziale dok on u je się p rzew a rto ścio w a n ie sp rzeczn ych ze sob ą zasad e ty c z ­ nych, św ia to p o g lą d o w y ch itp., zw iązan e z k o n flik tem prozy ży cia i ro zw ich ­ rzonej fan tazji.

R a szew sk i w sp om in a, że W i lk i w n o c y n ie są jed y n y m dram atem R itt­ nera op artym na podobnym sch em acie k o n stru k cy jn y m i przep row ad zającym podobną tezę filo zo ficzn ą . S p raw a ta fra p o w a ła ju ż w ie lu k ry ty k ó w , zda­ n ia na tem at in terp reta cji tego filo zo ficzn eg o założenia b y ły pod zielon e.

N a ślad w ła ściw ej in terp reta cji zdaje się p row ad zić a rty k u ł W itold a W a n - d u r sk ie g o 2, w k tó ry m autor zajm uje się C z ł o w i e k i e m z b u d k i su fle ra, stw ie r ­ dzając, że założenia filo zo ficzn e i a rty sty czn e R ittn era id ą w tej sztuce w k ieru n k u u n iezw y k len ia lu d zi „niby z w y k ły c h “ p rzy pom ocy u rok u sc e ­ ny. P o sp o lity k ab otyn — H en ryk n a b iera na scen ie u rok ów p o etyczn ych , ban aln ość w św ie tle k in k ie tó w sta je się p ięk n em . R om an tyczn a iron ia roz­ prasza z k o le i u łu d ę teatraln ą — po to jed n ak , aby o sta teczn ie tym siln iej u w y p u k lić p o tęg ę m agiczn ej n am iastk i życia, ja k ą je s t teatr.

T a ory g in a ln a kon cep cja n ie jest obca i w sp ó łczesn ej literaturze. R ealizo­ w a ł ją sk u teczn ie S z a n ia w sk i — i sądzę, że w ła śn ie D w a t e a t r y p o zw o lą nam dotrzeć do rd zen ia filo zo ficzn y ch założeń R ittn era w W i lk a c h w nocy.

D y rek tor D ru gi w sztu ce S za n ia w sk ieg o m ów i:

„T eatr m ój b y w a często przekorny. D o w ie lu sp ra w podchodzi inaczej, (po c h w i l i ) P a n ie D yrek torze M ałego Z w ierciad ła, P a ń sk i teatr m a n ie w ą t­ p liw ie p rzew agę nad teatrem m oim . Ma sw o je trzy w y m ia ry m ądre, p rak tycz­ ne, celo w e, w y sta rcza ją ce w zu p ełn ości do b u d o w y dom u, w k tórym człow iek b ytu je, dla w y ty c z e n ia drogi, p o k tórej pcha się ta czk ę przez życie, d la u sy ­ pania k opczyka, gd y ju ż się n ie pcha tej taczki. T eatr ten m a lu d zi w y ra ź­ nych i w y ra zisty ch , k tórzy m ów ią jasn o i rzeczow o. M ow a w a sza m a m n óstw o uroku, tak ie p ow ied zen ie, jak »grom ada — to w ie lk a siła« albo »chodźm y na jednego« — to d la nas je s t w p rost czarujące. [...]

„A le w rzeczach n iek tó ry ch teatr m ój P a ń sk ie M ałe Z w ierciad ło p rzew y ż­ sza. J e ż e li trzeba w y k ry ć u k ry te u czu cie — m y to p o tra fim y jak n ik t in n y . [...]

„N ie w sz y stk o się k oń czy po zap u szczen iu k u r ty n y “ s.

2 W. W a n d u r s k i , M a g i c z n y n a m i a s t e k życia. Ś w ia to p o g lą d teatraln y T. R ittnera. L i s t y z T e a t r u , 1924, nr 10.

(9)

R E C E N Z JE 579

W ty m stw ierd zen iu tk w i zasadnicza idea D w u te a t r ó w . I tu r o zw a ża , się p ro b lem a ty k ę etyczn ą, i tu idzie o w p row ad zen ie ow ego czw artego w y ­ m iaru, k tó ry w zb u d zi w w id zu w ą tp liw o ść, czy zbu d ow an y dom ety czn y ch zasad, „w k tórym czło w ie k b y tu je“, oparty jest na dość m ocnych fu n d a m en ­ tach, czy droga, po k tórej „pcha się taczk ę przez ż y c ie “, jest r z eczy w iście prosta. C zw arty w ym iar, w y m ia r teatru snów , od k ryw a przed w id zem n o w e, n ieo cze k iw a n e p ersp ek ty w y , b u d zi w ą tp liw o ści, n iep ok oi su m ien ie. W d ram a­ cie S za n ia w sk ieg o brak iron ii. P rzecin an ie się trzech lu d zk ich „m ądrych, p rak tyczn ych , c e lo w y ch “ w y m ia r ó w ety czn y ch z tym czw artym , d o p o w ia ­ d ającym ciąg d a lszy do sp ra w zd aw ałob y się za m k n iętych i zak oń czon ych , od b yw a się p rzy ca łk o w itej aprobacie autora.

W W ilk a ch w nocy ró w n ież istn ieją trzy w y m ia ry „m ądre, p ra k ty czn e, celo w e“, dom ety czn y ch zasad, „w k tórym czło w ie k b y tu je “, zb u d ow an y na n iew zru szon ych fu n d am en tach . Jed n ak że sposób, w ja k i R ittn er u siłu je p o d ­ w ażyć w ia rę w trw a ło ść ty c h fu n d am en tów , a w ięc w trw ałość „ p rak tycz­ nych“ trzech w y m ia ró w , je s t z gruntu od m ienny. S iła a n typ atii, jaka cech o ­ w a ła sto su n ek pisarza do środ ow isk a m ieszczań sk iego, zad ecyd ow ała, że w d ram acie w y p o w ie d z ia ł się przede w sz y stk im R ittn er-iro n ista . W szy stk ie d źw ign ie k o n flik tó w , k tó re ca łk o w icie podw ażą pozornie n ieza ch w ia n e za ­ sady ety czn e, na jak ich op arte je s t życie P rokuratora, trzym a w ręk ach ch a­ ra k tery sty czn ie dobrana trójk a postaci: żona P rokuratora, Ż aneta i M or- w icz. T a p ierw sza to w gru n cie rzeczy głu p iu tk a, znudzona m ieszcza ń sk a gąska — i w tym też tk w ią p ow od y jej za in tereso w a n ia się n ie z w y k łą p o­ stacią i n iecod zien n ą sp raw ą M orw icza, w n oszącą w m on oton ię ży cia d resz­ czyk sen sa cji; n ie m a w n iej ślad u św iad om ości, że czyn y i sp raw a M orw icza zaw ierają w sobie coś w ięcej niż zw y k łe m orderstw o. C harakter Ż a n ety o k reślił w yczerp u ją co R a szew sk i: to zw y k ła aw an tu rn ica, nie p ozb aw ion a sprytu i in telig en cji, w g ru n cie rzeczy także p łytk a, choć w inny sp osób n iż żona Prbkuratora.

I w reszcie — n a jtru d n iejsza do zd efin io w a n ia z tych trzech p o sta ci, M orwicz. P róba szu k an ia w n im cech „ p o zy ty w n y ch “ czy b oh atersk ich b y ­ łaby w ie lk ą p om yłk ą: M orw icz jest przez całe życie aktorem , św ia t je st d la niego sceną, a lu d zie w sp ó łp a rtn era m i gry. T a k i w ła śn ie sto su n ek M orw icza do św ia ta i lu d zi p o zw a la R ittn ero w i na p rzep row ad zen ie sk o m p lik o w a n eg o rachunku z ety k ą P rok u ratora i jego środ ow isk a. A utor zdaje sobie sp ra­ w ę z k a b o ty ń stw a M orw icza. D ow od em na to jest w ła śn ie ch arak terystyk a bezpośrednich p artn erów M orw iczow ego a k torstw a — żon y P rok u ratora i Ż anety. N a b oh aterstw o M orw icza daje się nabrać je d y n ie żona P ro k u ra to ­ ra, a le już Ż aneta u św ia d a m ia sobie d osk on ale n ieb ezp ieczeń stw o , ja k ie kryje się w k a b o ty ń stw ie jej k ochanka, i stara się za w szelk ą cen ę sp ro w a ­ dzić go ze św ia ta fa n ta zji w g ran ice rzeczy w isto ści. M orw icz jest b o w iem nieb ezp ieczn y: św ia t fa n ta zji, w k tórym żyje, nak azu jący m u tra k to w a ć ży c ie jak scen ę, p ow od u je, że k ieru je się on w y łą c z n ie n ieo d p o w ied zia ln y m i im ­ pulsam i. L udzie p rzed sta w ia ją d la n iego ty lk o doraźną w a rto ść w sp ó łp a rtn e­ rów; g d y id ea ł p oszarzeje, a p artn er w ie lk ie j gry sta n ie się z w y k ły m zja ­ daczem chleba, n a leży się go p ozb yć — trzeba go usunąć.

W obu św ia ta ch te sam e zasad y ety czn e d ziałają w różny sposób. G dy się trak tu je św ia t jako w ie lk ą scenę, ety k a zw y k ły ch lu d zi traci w a żn o ść,

(10)

5 8 0 R E C E N Z JE

spoza trzech zw y k ły c h w y m ia r ó w n iep ok ojąco w y su w a się w y m ia r czw ar­ ty, u ja w n ia ją cy p o w ik ła n ia życiow e.

Z abójstw o, ja k ieg o d o p u ścił się M o r w ic z ,, je s t w tym św ie tle , być m oże, m n iejszy m złem niż k a tu sze, k tó re m u sia ła b y znosić Ż aneta, g d y b y p o zo sta ­ ła żoną D ylsk iego. R ittn e r -ir o n ista prow ad zi sw oje ro zw a ża n ia w sposób k o n sek w en tn y . W ś w ie tle o w ego czw artego w y m ia ru ety czn eg o , u ja w n io n eg o w czyn ie M orw icza, ch w ieje się ca ły gm ach zasad m oraln ych P rokuratora, raz po raz rodzą się w ą tp liw o ś c i w czy sto ść in ten cji tego czło w ie k a , k tóry u w a ż a ł się dotąd za n ie sk a z ite ln ie u czciw ego. P arad ok s n a ra sta z każdą ch w ilą: M orw icz zja w ia się na scen ie i, co krok w yp a d a ją c ze sw e j b o h a ter­ sk iej roli, d em ask u je się jako z w y k ły k ab otyn , a na dom iar e g o ista , tę sk n o ­ ty p an i p rok u ratorow ej okazują s ię zw y k łą żądzą sen sa cji, Ż an eta w y s tę ­ p u je w całej ok azałości jako a w a n tu rn ica — gm ach zasad ety czn y ch P ro k u ­ ratora leży w gruzach.

W łaśn ie teraz n ad ch od zi czas na in te r w e n c ję zasad e ty c z n y c h z k a te g o ­ r ii zw y k ły ch trzech w y m ia ró w , i to w sto su n k u do M orw icza i P ro k u ra to ­ ra. M orw icz „stracił id e a ły “, p rzesta je w ięc grać, p rzyzn aje się do zab ój­ stw a i w porozu m ien iu z Ż anetą porzuca dziecko. O darty z b la sk u ta jem ­ n iczości i n iezw y k ło ści, czyn jeg o okazuje się p o sp o lity m m o rd erstw em . A le P rok u rator już nie in terw en iu je, n ie stać go na to, stra cił sw o ją m oralną w ła d zę. Z brodniarz u ciek a b ezk arn ie, a na scen ie triu m fu je R ittn e r -ir o n ista , k tórem u tym razem r z eczy w iście udało się pok azać całą w ie lo str o n n o ść ż y ­ cia, zd em ask ow ać b ez reszty p ra w o m y śln ą e ty k ę zn ien a w id zo n eg o śro d o w i­ sk a i stw ierd zić w osta teczn ej k o n k lu zji, że to w sz y stk o n ie je s t ta k ie proste. N ie u siłu jm y w dram acie szu k ać p ostaci p o zy ty w n y ch . W ty m d ziw n ym św ia tk u , p o w o ła n y m przez R ittn era do życia, pozory takich p ostaci biorą na sieb ie m ieszcza ń sk a gąsk a i k a b o ty n , oprom ien ion y b lask iem n ie z w y k ło śc i o p ad ającym zeń przy p ierw szej k o n fro n ta cji z życiem . S en s dram atu tk w i w tych n ap raw d ę in te lig e n tn ie p o m y śla n y ch p aradoksach, a n ie w p o z y ty w ­ n y ch sform u łow an iach , których tu n ie ma.

N ie sposób w yczerp a ć w recen zji w szy stk ich p rob lem ów n a su w a ją cy ch się w zw iązku z b o g a ty m i sp o strzeżen ia m i R aszew sk iego. Z w ie lo m a ch ciałob y się jeszcze p olem izow ać — w ię c e j n a leża ło b y p o d k reślić jako w ie lk i su k ces in terp reta cy jn y badacza. W ypada w y ra zić nad zieję, że su m ien n e i in teresu ją ce stu d ia R a szew sk ieg o nad R ittn erem stan ą się p o d sta w ą p ierw szej m on ografii te g o na w p ół zap om n ian ego, a w y so c e in teresu ją ceg o pisarza.

T o m a s z Weiss

M i r o s ł a w a P u c h a l s k a , W Ł A D Y SŁ A W O R K A N . (W arszaw a) 1957. L u d ow a S p ó łd zieln ia W yd aw n icza, s. 211, 5 nlb. + 13 tablic.

M onografia p op u larn on au k ow a to gatu n ek szczeg ó ln ie trudny. W form ie p rzy stęp n ej, choć n ie zw u lg a ry zo w a n ej p ow in n a m ó w ić o d ziejach tw órczości dan ego autora, o ca łej zło żo n o ści p ro b lem a ty k i arty sty czn ej i id eow ej, przy ty m zaś nie w o ln o tu za p o m n ieć o ży w y m czło w iek u , o p ow szed n ich jego k łop otach , zw y cięstw a ch i k lęsk a ch — spraw ach, k tóre od d ziału ją p rzecież na d zieło litera ck ie, a sp ecja ln e zn aczen ie m ają w em o cjo n a ln y m zb liżen iu p o sta ci pisarza d o czy teln ik a . K sią żk a tego typ u w in n a u w zg lęd n ić dzieje czło­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czytając książkę Matwijenki nasuwa się wniosek, że właśnie formie przemówienia poświęca autor zbyt mało miejsca i uwag, rozpisując się za to bar­ dzo

Dla zastosowania art. musi istnieć związek przyczynowy mię­ dzy czynem poszkodowanego a szkodą. Norma ta dotyczy sytuacji, gdy na powstanie jednej i tej samej

[r]

— na dotychczasow ych zasadach

Glosa do uchwały Sądu Najwyższego z dnia 10 września

P rotokół pow inien być ta k sporządzony, aby uw idaczniał m.in.. tam orzeczn

zab o ru rosyjskiego,

W roku 1962 uzyskał wpis na listę adwo­ katów członków Izby rzeszowskiej i przyjęty został w skład członków Ze­ społu Adwokackiego w Kolbuszowej.. Był