• Nie Znaleziono Wyników

Obrazy rzeczy ostatecznych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Obrazy rzeczy ostatecznych"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Obrazy rzeczy ostatecznych

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (77), 103-114

(2)

D z i w n ą s ł a b o ś c i ą l u d z k i e g o u m y s ł u jest to, że ś m i e r ć n i g d y n i e jest d l a ń c z y m ś p r z e d -s t a w i o n y m , j a k k o l w i e k p o k a z u j e -się z r ó ż n y c h -s t r o n i w n a j p r z e r ó ż n i e j -s z y c h p o -s t a c i a c h [ . . . ] . Ś m i e r t e l n i c y r ó w n i e s t a r a n n i e g r z e b i ą swe m y ś l i o ś m i e r c i , j a k c h o w a j ą z m a r ł y c h .

B o u s s e t w k a z a n i u o ś m i e r c i , r o k 16661

Pisząc o historii sztuki można już tylko próbować poszukiwać wątków nieocze-kiwanych, śledząc idee, które różnie obrazowane u j a w n i a j ą skryte rytmy przemian

kultury. Andrzej Pieńkos2 opowiada o sztuce mierzącej się z kategorią o k r o p

-n o ś c i . Autor -nie zamierzał szokować czytel-nika-widza (jeżeli dzisiejszego od-biorcę w ogóle można zaszokować); interpretacyjna diagnoza zawarta jest w tema-cie; to odpowiedź na wszechobecne obrazy bólu, cierpienia, wojen, z a b i j a n i a . . . Przyzwyczajenie (czyli banalizacja zia) doprowadziło do takiego zobojętnienia, że trzeba okropnościom przywrócić utracony wymiar. Śmierć jest zdarzeniem po-wszechnym i n a j b a r d z i e j pewnym w życiu człowieka. Świadomość śmierci jest też - jak sądzili filozofowie - źródłem d u m n e g o poczucia wielkości, u f u n d o w a n e g o na paradoksie nędzy człowieka.

C z ł o w i e k jest t y l k o t r z c i n ą n a j w ą t l e j s z ą w p r z y r o d z i e , ale t r z c i n ą m y ś l ą c ą . N i e p o t r z e -ba, by cały w s z e c h ś w i a t u z b r o i ł się, aby go z m i a ż d ż y ć : m g ł a , k r o p l e w o d y w y s t a r c z ą , a b y go z a b i ć . Ale g d y b y n a w e t w s z e c h ś w i a t go z m i a ż d ż y ł , c z ł o w i e k b y ł b y i t a k c z y m ś s z l a c h e t -n i e j s z y m -n i ż to, co go z a b i j a , p o -n i e w a ż w i e , że u m i e r a . I z -n a p r z e w a g ę , k t ó r ą w s z e c h ś w i a t m a n a d n i m . W s z e c h ś w i a t n i e w i e n i c o t y m .3

Cyt. za L.V. T h o m a s Wprowadzenie do antropotanatologii, w: Antropologia śmierci.

Mysi francuska, w y b ó r i przeki. S. Cichowicz, J.M. G o d z i m i r s k i , W a r s z a w a 1993, s. 25.

A. P i e ń k o s Okropności sztuki. Nowoczesne obrazy rzeczy ostatecznych, G d a ń s k 2000 (dalej o z n a c z o n e A P z n u m e r e m str.).

(3)

Świadomość śmierci przekłada się na trud definiowania relacji między żywym i umarłym. Doświadczenie nagiej egzystencji, biologiczności śmiertelnego roz-kładu byłoby jednak nie do zniesienia bez oswajających trików kultury - lęk, bojaźń i drżenie wpisują się w panoramę oswajających świadomości śmierci chwytów. Jed-nocześnie nadmierne upodobanie w poszukiwaniu „okropności" śmierci może oka-zać się symptomem wysiłków zmierzających do jej odrzucenia i wypchnięcia ze świadomości.

P o t r z e b a n a m m y ś l i , k t ó r a nie cofa się, z m i e s z a n a , p r z e d o k r o p n o ś c i ą ; t r z e b a n a m też s a m o ś w i a d o m o ś c i n i e u c h y l a j ą c e j się od o b o w i ą z k u e k s p l o r a c j i o b s z a r ó w m o ż l i w e g o aż p o jego k r a ń c e .4

Cytatem z Historii erotyzmu Bataille'a rozpoczyna Andrzej Pieńkos swoją książkę, która - jak sam mówi - ma traktować o okropnościach w sztuce, czyli o próbach przedstawiania rzeczy ostatecznych w plastyce nowożytnej. Ważna jest tu pojawiająca się w tytule liczba mnoga - „okropności", a nie „okropność", bo-wiem

G d y b y ta k s i ą ż k a n a z y w a ł a się „ O k r o p n o ś ć s z t u k i " - d o t y c z y ł a b y s z t u k i d a w n e j . Ta bo-w i e m była o k r o p n a , p o n i e bo-w a ż była s z t u k ą . Okropności sztuki d o t y c z ą s z t u k i n o bo-w o c z e s n e j , to jest t e j po O ś w i e c e n i u . D l a n i e j p r a w d z i w a o k r o p n o ś ć n i e jest d o s t ę p n a , i n t e r e s u j ą ją t y l k o o k r o p n o ś c i : c i e r p i e n i e , ś m i e r ć , c h o r o b a , m a k a b r a . . . Ale za to jak i n t e r e s u j ą ! (AP, s. 6-7)

Wykładnikiem tragicznego losu człowieka jest to, że udaje mu się eliminować refleksję o rzeczach ostatecznych. Śmierć stała się tabu; umierających zamknięto w szpitalach, medycyna ma usunąć chorobę i ból, śmierć z wszelkimi przejawami otoczyła zmowa milczenia. U m i e r a j ą c e m u nie mówi się o jego śmiertelnej choro-bie, którą ze scjentystycznym chłodem nazywa się „terminalną". W miastach śmierć ukrywa się nawet decyzjami o lokalizacjach cmentarzy, ceremonie pogrze-bowe są ciche i - nie wiedzieć, czemu - wstydliwe. Być może kremacja zwłok ułatwia zamianę nekropolii w ogródki z pięknie przystrzyżoną trawą. Pascal pisał:

L u d z i e n i e m o g ą c z n a l e ź ć l e k a r s t w a na ś m i e r ć , n ę d z ę , n i e w i e d z ę p o s t a n o w i l i - a b y o s i ą g n ą ć szczęście - n i e m y ś l e ć o t y m .5

Odsuwanie śmierci jak n a j d a l e j wcale nie pomaga żyć, chyba przeciwnie, potęguje strach przed śmiercią. Myśl taką znaleźć można u Maurice'a Maetrlincka:

I m b a r d z i e j u s i ł u j e m y o d w r ó c i ć myśli od ś m i e r c i , t y m m o c n i e j s z y m i z w a r t s z y m ją o b e j m u j e k r ę g i e m . I m w i ę k s z ą p r z e d nią o d c z u w a m y t r w o g ę , t y m jest s t r a s z n i e j s z a , b o -w i e m c z e r p i e życie z tego s t r a c h u . T e n , k t o c h c e z a p o m n i e ć , p r z e p a j a n i ą m y ś l i s-woje, t e n ,

4 / G. Bataille Historia erotyzmu, przel. I. K a n i a ; cyt. za A. P i e ń k o s Okropności..., s. 5. 5// Cyt. za J. B r e h a n t Thanatos. Chory i lekarz w obliczu śmierci, przei. U. S u d o l s k à ,

(4)

k t o p r z e d n i ą u c i e k a , n i c z e g o p r ó c z n i e j n i e s p o t y k a . N a w s z y s t k o r z u c a s w ó j c i e ń . [...] W y s i l a m y całą u w a g ę , by się d o n i e j o b r ó c i ć p l e c a m i , z a m i a s t w y s t ą p i ć w p r o s t z p o d n i e -s i o n y m c z o ł e m . [...] T r u d n o p o z n a ć tę -silę -s z c z e g ó l n ą , -s k o r o n i g d y n i e p a t r z y m y jej w oczy. C z y ż m o ż e idea ta s k o r z y s t a ć ze ś w i a t ł a , k t ó r e z a p a l a m y d o p i e r o w m o m e n c i e u c i e c z k i ? W n a j k r ó t s z y c h i n a j s m ę t n i e j s z y c h c h w i l a c h życia s p o z i e r a m y w tę o t c h ł a ń . M y ś l i m y o n i e j w ó w c z a s d o p i e r o , k i e d y b r a k n a m siły n i e t y l k o m y ś l e ć , ale n a w e t o d d y -c h a ć .6

Książka Andrzeja Pieńkosa składa się z kilkunastu esejów, w których od Oświe-cenia aż po m o d e r n i z m przedstawia różne aspekty okropności, ich nagromadze-nie, polemikę ze sposobem przedstawiania oraz próbę ucieczki od nich, która przez niemyślenie o ostateczności i nieprzedstawianie jej ma prowadzić do ocale-nia, niszcząc i powodując jeszcze większe cierpienie.

W eseju Nic okropnego, czyli horror oświeceniowy opowiada o początkach procesu marginalizacji śmierci. Rozwój nauki, przemiany cywilizacyjne w okresie Oświe-cenia, oddzielenie cmentarzy od kościołów oraz popularyzacja zasad higieny wodują, że śmierć nie jest już zjawiskiem „codziennym", znikła bowiem z po-wszechnego doświadczenia, z obszarów bezpośredniego obcowania. M i m o to

W s z t u c e w i e k u światła i r o z u m u jest w i e l e scen m r o c z n y c h i i r r a c j o n a l n y c h , a l b o t a k i -m i się w y d a j ą c y c h . Szkielety, w i d z i a d ł a i r o z -m a i t e -m o n s t r a z j a w i a j ą się -m o ż e n a w e t czę-ś c i e j niż d a w n i e j . (AP, s. 12)

Szkielet wyobrażający śmierć (kostuchę) przestaje już straszyć, a w a n s u j ą c do rangi pomocy naukowej w akademiach artystycznych i stając się osobliwym rekwi-zytem, nie zaś przedstawieniem innego świata. Ten proces estetyzacji przebiega stopniowo, na pograniczu starego, alegorycznego już użycia i nowoczesnego dy-stansu lokują się liczne capricci, które staną się formą przejściową między „okrop-nością" - w rozumieniu sztuki dawnej - a stopniowym ośmieszeniem alegoryczne-go przedstawienia śmierci. I tak szkielety w cyklu Varii caprici Giovanniealegoryczne-go Batti-sty Tiepolo pojawiają się w scenach rodzajowych, oswojone i pozbawione grozy. Ich wymowa wanitatywna zostaje znacznie osłabiona. Podobnie rzecz się ma w cy-klu akwafort Piranesiego Groteschi, a autor podkreśla, że sztuka włoskiego baroku i rokoka XVIII stulecia d o k o n u j e swoistego podsumowania nowożytnych wyobra-żeń okropnego, głównie właśnie w odmianach capricci oscylujących wokół dwóch tendencji: nowocześnie prześmiewczej i pobrzmiewającej żalem za odchodzącym modelem okropności. Z a s a d a capriccio p o l e g a ł a n a s t w o r z e n i u modusu w y p o w i e d z i a r t y s t y c z n e j , w k t ó r e j n i e t r z e b a było s t o s o w a ć się d o o b o w i ą z u j ą c y c h r e g u ł , n a l e ż a ł o j e d n a k p r z e d m i o t p o k a z y w a n y p r z e d s t a w i ć z u w y r a ź n i e n i e m d y s t a n s u a u t o r a , f i l t r u z a s t o s o w a n y c h ś r o d k ó w a r t y s t y c z -n y c h . (AP, s. 31) M . M a e t e r l i n c k Śmierć, przeł. F. M i r a n d o l a , W a r s z a w a 1993, s. 8-9.

(5)

Ważną rolę w oświeceniowym ukrywaniu straszliwej natury śmierci odgrywała elegijna dekoracja ogrodowa. Piewca i popularyzator parków krajobrazowych, Jaques Delille, uważał, że w ogrodach należy wystawiać groby sztuczne, znaki śmierci (memento moń) lub marności, ostrzeżenie dla epikurejczyków i nienasyco-nych „chciwców". Symbole śmierci (urny, ruiny, kamienie z n a p i s a m i , melancho-lijne rzeźby itp.) miały skłaniać samotnego marzyciela do zatrzymania się na chwilę zadumy. Poetycka konwencja stopniowo zastępuje epatowanie horrorem i zaskoczeniem, a królestwo nocy z jego groźną scenerią ustępowało powoli reflek-sji wymagającej jedynie estetycznego sztafażu, dekoracji, znaków, nie zaś alegorii i symboli.

C i e m n o ś c i rozświetla s n o p „ c u d o w n e g o " światła w p a d a j ą c e g o z g ó r y d o ś r e d n i o w i e c z n e j krypty. E s t e t y c z n e u r o k i tej s c e n o g r a f i i p o j a w i a j ą się tu tylko po to, by u a t r a k c y j n i ć repor-taż h i s t o r y k a a r c h e o l o g a , dla k t ó r e g o czaszka jest h i s t o r y c z n ą relikwią, a g r o b o w i e c obiek-t e m n a u k o w y c h sobiek-tudiów, e w e n obiek-t u a l n i e k r y j ą c y m obiek-t a j e m n i c e d a w n y c h wieków. ( AP, s. 35)

Nieobecność cierpienia jest jednym z głównych i szczególnych rysów sztuki epoki Oświecenia i t r a k t u j e o tym esej drugi: Podejrzany status cierpienia w sztuce XVIII wieku. Paradoks polega na tym, że chociaż to ludzi cierpiących przedstawia się szczególnie często, to jednak z popularnych wyobrażeń śmierci cierpienie zo-stało wyeliminowane. W konsekwencji

P o s t a ć z m a r ł e g o m ę ż c z y z n y l u b k o b i e t y u k a z y w a n a jest w s p o c z y n k u p e ł n y m s p o k o j u , b e z ż a d n y c h n a p o m k n i e ń o p a r o k s y z m a c h a g o n i i , k t ó r e b a r o k o w i m a l a r z e t a k z r ę c z n i e w s z ę d z i e w y k o r z y s t y w a l i .7

Przedstawienia okrucieństwa i cierpienia pojawiają się głównie po to, by poka-zać ich znaczenie społeczne oraz sposoby eliminowania, wygładzania: sprawiedli-wość, pocieszanie, dobroczynność. Pojawia się swoiście pojmowana „sztuka filozo-ficzna", czyli obrazy ze scenami jałmużny i ratowania biednych. Również starożyt-ne exempla miłosierdzia należą wówczas do szczególnie cenionych realizacji. Jednak m i m o przedstawiania cierpiących istot samo cierpienie się nie uobecnia -k o n -k l u d u j e autor. W efe-kcie prowadzi to do swoistego zamrożenia cierpienia i opowiadania o nim metodą nie wprost. Często przedstawiana w domyśle cier-piąca postać (np. w obrazie J. Wright of Derby Indiańska wdowa) wydaje się być za-stygła w melancholijnej albo skamieniałej kontemplacji, natomiast stan jej ducha i rozpacz wyrażona jest przez d y n a m i k ę żywiołów - wzburzone fale morskie, dymiący wulkan, fantastyczne sceny walki c h m u r na niebie. Oświeceniowa idea opanowanego cierpienia nie pozwala na jego pokazanie i u j a w n i e n i e istoty. Czę-stym zabiegiem jest pojawianie się kontekstu cierpienia głównie zapewne po to, by je z obszaru doświadczenia wykluczyć. Ponadto z p u n k t u widzenia współczesnego odbiorcy dramatyczne sceny cierpienia wydają się być skonwencjonalizowane, czemu t r u d n o się dziwić, bo malowane są zgodnie z kanonem i m i m i k ą gestu

(6)

cuskiej Akademii końca XVII wieku i teatralizacja gestu jest niezwykle widoczna. N a s t ę p n y m etapem wykluczania cierpienia było jego oddzielenie od śmierci. O tym procesie opowiada esej Laokoon - model cierpienia w dobie klasycyzmu. Podda-na została tu drobiazgowej aPodda-nalizie teza, iż El Greco w swojej wersji t e m a t u Laoko-ona przedstawił tragiczną, pozaczasową wizję konfliktu śmiertelnych z nieśmier-telnymi, podczas gdy XVIII-wieczni klasycyści widzieli w Laokoonie dzieło sztuki, w którym n a j p e ł n i e j realizuje się figurę cierpienia taką, jaką dopuszczał reprezen-towany przez nich model kultury. Przywołując przykłady plastyczne i wypowiedzi W i n c k e l m a n n a , Lessinga, Goethego, Diderota i Falconeta, A n d r z e j Pieńkos poka-zuje, jak składają się one na spójną klasycystyczną f o r m u ł ę estetyczną. W e d ł u g niej, cierpienie wyraża się jako stan, w którym człowiek k o n t a k t u j e się z tym, co ponadludzkie.

L a o k o o n c i e r p i n i e p o k a z u j ą c tego, a p r z e c i e ż b o l e ś ć o k r u t n a m o t a go o d k o ń c ó w p a l c a u n o g i aż p o w i e r z c h o ł e k głowy. P r z e j m u j e n a s o n a g ł ę b o k o , n i e w y w o ł u j ą c grozy.8

N a s t ę p u j e więc „ucywilizowanie" rozpaczy i cierpienia polegające na wyelimino-waniu grozy i strachu. Herder, Schiller oraz w s p o m n i a n i już Goethe i Winckel-m a n n zgodnie twierdzą, że należy

s k ł o n i ć a r t y s t ó w , a b y z a n i e c h a l i u k a z y w a n i a o d r a ż a j ą c y c h k o ś c i o t r u p ó w i a b y na p o w r ó t zaczęli się p o s ł u g i w a ć o b r a z a m i s t o s o w n i e j s z y m i .9

W tym kontekście Grupa Laokoona wygrywa z innymi klasycznymi przedstawie-niami cierpienia, ponieważ uważana jest za pełną, z a m k n i ę t ą jego figurę. Cierpie-nie pokazane jest wraz z jego przyczyną bezpośrednią i k o n k r e t n ą oraz we właści-wym momencie, w wyniku czego zostaje ono zasugerowane, a nie zobrazowane.

W drugiej połowie XVIII wieku pojawiło się wzmożone zainteresowanie kata-klizmami: sztormami, lawinami czy wybuchami wulkanów. Przedmiotem analizy kolejnego eseju Kultura spektaklu. Malarstwo katastrof wulkanicznych w Oświeceniu jest właśnie widowiskowy aspekt rzeczywistości.

Często malowanym motywem jest grupka gapiów, zachwycająca się nocnym ob-jawieniem światła, n a j p i ę k n i e j s z y m spektaklem świata - e r u p c j ą w u l k a n u . W miejsce „utraconego", eschatologicznego piekła ludzie zaczęli poszukiwać no-wych, przyrodniczych ostateczności i okropności. Nie mogło być inaczej - to nie-okiełznane zjawiska przyrody mogły zaspokoić potrzeby ekstatycznych przeżyć, które przybierały coraz bardziej estetyczny charakter.

D e l i k a t n y z m y s ł w z r o k u , d o s t a r c z a j ą c y u l o t n y c h w r a ż e ń , jest j e d n o c z e ś n i e p o t ę ż n y i z a c h ł a n n y . O t w i e r a p r z e d ó w c z e s n ą l u d z k o ś c i ą n o w e , o ś w i e c e n i o w o o p t y m i s t y c z n e p e r s p e k t y w y , p e r s p e k t y w y , k t ó r e n a w e t k a t a k l i z m y o d s u n ą w p r z e s t r z e ń „ s z t u c z n y c h n a m i ę t -n o ś c i " , w p r z e s t r z e ń s z t u k i . (AP, s. 78)

D . D i d e r o t ; cyt. za A. P i e ń k o s Okropności..., s. 66.

(7)

Kataklizmy oddane zostaną we władanie kultury wizualnej. Zjawiska poka-zujące grozę w XVIII wieku (burze morskie, lawiny, wodospady, rozbicia okrętu, pożary, ruiny) pozostają w zgodzie z kategorią wzniosłości - jak podkreśla A. Pień-kos - najbardziej zasłużoną dla powstania nowoczesnej estetyki w tym również kultury masowej naszych czasów. Wśród tych wszystkich motywów specjalnością epoki stal się wybuch wulkanu, przy czym szczególnie popularny stal się Wezu-wiusz (ten motyw malowali J.Ph. Hackert, J. Wright of Derby, J. More, M. Wutky, A.L. Ducros, J.Ch. Dahl).

„Spektakl" Wezuwiusza cieszył się taką popularnością, ponieważ - podobnie jak ruiny - zawierał w sobie pierwiastki sztuki, historii i przyrody zarazem. Oświe-ceniowa kultura spektaklu podjęła niezwykły wysiłek artystyczny i filozoficzny w celu unaocznienia i estetycznego opracowania kataklizmów. Obrazowano jed-nak te z nich, które dawały się ująć jako zjawisko estetycznie atrakcyjne, spektaku-larne, inne pomijano.

M o d a na w u l k a n y wygasała, ale p o z o s t a ł ą po n i e j t r w a ł ą skazą k u l t u r y n o w o c z e s n e j była z a c h ł a n n o ś ć na w i z u a l n e a t r a k c y j n e k a t a s t r o f y . N a t y m p r z e c i e ż g ł o d z i e z o b a c z e n i a i sycenia o c z u o p i e r a się w s p ó ł c z e s n a k u l t u r a m e d i a l n a . ( AP, s. 94)

Na przeciwległym biegunie sytuuje się zjawisko, które ulegając banalizacji -z okropności pr-zeks-ztałcało się w coś -zupełnie po-zbawionego tragi-zmu. Mowa o podróżowaniu, które dzięki zmianom technik i społecznej organizacji stawało się doświadczeniem potocznym. Traktuje o tym esej Wypadek w podróży - wydarze-nie wydarze-nietragiczne. Andrzej Pieńkos przywołuje motyw zwykłego wypadku na drodze jako jeszcze jeden przejaw codzienności. Podróżowano coraz więcej i w związku z tym turystyczne przygody zaczęły być również coraz chętniej podejmowanym te-matem w malarstwie.

Zdarzenie podróżowania w świecie ludzi nie jest spowodowane przez przyrodę, ani też nie odbija się echem w jej dramacie. W obrazach coraz częściej zaczyna bra-kować bohatera, pojawia się swoista anonimowość; stopniowo przedstawienia stają się chłodną reporterską relacją bez wymowy moralnej, bez ujawniania walki dobra ze ziem. Nowocześni malarze na granicy rodzajowej zwyczajności i po-rządku wielkich idei poszukują tragedii w nietragicznym świecie.

Poszukiwanie grozy i związanej z nią dreszczu emocji staje się powodem two-rzenia wizji katastroficznych, do których należy potop i liczne przedstawienia roz-bicia okrętów. Sztorm, walka z żywiołem morza tak często występują w sztukach plastycznych, że motyw ten doczekał się już osobnych opracowań. W drugiej polowie XVIII wieku oceany i morza pozostawały nadal w dużej mierze tajemni-czymi obszarami nieznanego i dłużej nawet niż wysokie góry zachowywały swój mityczny wymiar.

Długo jeszcze w XVIII wieku zmagały się ze sobą tradycyjna tendencja malar-stwa marynistycznego i nowoczesna intencja poszukiwania oparcia dla ludzkiej uczuciowości w obrazach szalejącego morza. Powoli dokonuje się przejście od de-koracyjnych przedstawień - w których najważniejsze jest wydobycie estetycznych

(8)

walorów wzburzonego morza - do wyakcentowania dramatycznych zmagań człowieka z żywiołem. I właśnie w tym miejscu spotkać można tropione przez au-tora okropności, przede wszystkim w obrazach C.J. Verneta - straszliwe sceny, w których na skalistych brzegach pojawiają się bohaterowie obrazów: rozbitkowie, a pośród nich trupy tych, którzy walkę z żywiołem przegrali.

Coraz częściej też malowano k o n k r e t n e katastrofy, w oczach nowoczesnej pu-bliczności to historyczna prawda rozstrzygała bowiem o atrakcyjności, a co za tym idzie, popularności przedstawień. Zamiłowanie do konkretu, realna katastrofa, budziła większą grozę niż wymyślona czy alegoryczna. Zatem nawet niewielki wy-padek, wcale niezawiniony przez żywioły, stawał się ważnym tematem obrazu. Do-niesienie o sensacji, reporterski charakter obrazów, przedstawione autentyczne okropności to niewątpliwie p r z e d s m a k tego, co dzisiaj z n a j d u j e m y w prasie po-wszechnie zwaną brukową czy za pośrednictwem nastawionych na oglądalność ko-mercyjnych stacji telewizyjnych.

Traktowanie zwłok, a nawet ich f r a g m e n t ó w (np. tułowia, rąk i nóg), jako mode-li anatomicznych przez długie lata było przywilejem artystów. Bymode-li oni przyzwy-czajeni do bardziej szokujących okropności niż zwłoki ludzkie, traktowali je więc jako osobliwy „warsztat pracy".

W e p o c e n o w o c z e s n e j t r a d y c j a ta p o w o l i z a c z ę ł a w y g a s a ć , a s a m p r o c e d e r bywał j u ż t r a k t o w a n y j a k o p a t o l o g i c z n e o b c o w a n i e z o k r o p n o ś c i a m i , d a j ą c e się w y t ł u m a c z y ć jedy-n i e s k ł o jedy-n jedy-n o ś c i a m i d a jedy-n e g o a r t y s t y d o m a k a b r y . (AP, s. 129)

Pracownia Frankensteina: z czego tworzyć nie wypada? to esej poświęcony pracow-ni XIX-wiecznego artysty, która jest miejscem pracow-nie tylko wyglądającym pracow-niezwykle, ale w którym dzieje się również coś zdumiewającego. Atelier to miejsce tworzenia, szczelnie odizolowane od świata, a d o k o n u j e się w nim przeistoczenie rzeczy doty-kalnych i namacalnych w arcydzieło sztuki. Przez zamknięcie w atelier przedmio-ty uzyskują dodatkową moc, a rzeczywistość pracowni i malarstwa nadają im pole-miczny charakter wobec rzeczywistości zewnętrznej.

M i ę d z y a u r ą p r a c o w n i , o b r a z e m n a s z t a l u g a c h i s y g n a l i z o w a n ą tu j e d y n i e r z e c z y w i s t o -ścią z e w n ę t r z n ą i s t n i e j ą n a p i ę c i a , k t ó r y c h siła s u g e r u j e , że a t e l i e r [...] n i e jest w y ł ą c z n i e w a r s z t a t e m r z e m i e ś l n i k a o d w z o r o w u j ą c e g o j e d n o w y m i a r o w ą r z e c z y w i s t o ś ć p o t o c z n ą . (AP, s. 134)

Pracownia k u m u l u j e energię dzięki t e m u , że gromadzone są w niej ostateczno-ści, zdarzenia wyposażone w wymiary, które na co dzień są niedostępne. To z kolei prowadzi albo do powstania arcydzieła, albo do k o m p l e t n e j artystycznej klęski. Uobecnianie się rzeczywistości eschatologicznej A n d r z e j Pieńkos analizuje na przykładzie pracowni Thodora Gricoulta, w której to n a j b a r d z i e j widać, jak fascy-nacja śmiercią zbliża się do istoty splotu łączącego romantyzm i realizm.

W czasie p r a c y n a d w s p o m n i a n y m w i e l k i m p ł ó t n e m [ T r a t w a „Meduzy" - H J R ] , wy-n a j ą w s z y s p e c j a l wy-n ą p r a c o w wy-n i ę wy-na t y ł a c h j e d wy-n e g o z p a r y s k i c h s z p i t a l i , a r t y s t a „ u m a w i a ł się

(9)

z l e k a r z a m i i p i e l ę g n i a r z a m i , k t ó r z y m u d o s t a r c z a l i t r u p ó w i a m p u t o w a n y c h części ciała. [...] P r z e z kilka m i e s i ę c y p r a c o w n i a G r i c o u l t a była r o d z a j e m k o s t n i c y , g d z i e p r z e c h o w y -wał t r u p y t a k d ł u g o , d o p ó k i nie n a s t ę p o w a ł ich r o z k ł a d ; z u p o r c z y w o ś c i ą p r a c o w a ł w t e j t r u p i a r n i , k t ó r e j c u c h n ą c ą a t m o s f e r ę z t r u d e m tylko, i to p r z e z k r ó t k ą c h w i l ę , w y t r z y m y -wali n a j b a r d z i e j m u o d d a n i p r z y j a c i e l e i n i e u s t r a s z e n i m o d e l e [...]. Ze s t u d i ó w tych za-chowały się liczne r y s u n k i i p r a c e o l e j n e . (AP, s. 136-137)

Malowanie anonimowych trupów i fragmentów ludzkiego ciała było zaledwie wprawką do malowania rzeczy ważniejszych. U łoża śmierci - egzamin prawdziwego artysty to esej poświęcony toposowi wielkiego malarza „bez jednej Izy w oku"

ma-lującego ukochaną zmarłą osobę. W malarstwie temat ten zapoczątkował Łukasz Signorelli, malarz z Cortony uwieczniony przez Vasariego

O p o w i a d a j ą , że g d y w C o r t o n i e z a b i t o m u u k o c h a n e g o s y n a , c h ł o p c a o p i ę k n y m w y g l ą d z i e i z d o l n o ś c i a c h , w tym w i e l k i m n i e s z c z ę ś c i u k a z a ł go r o z e b r a ć i b e z j e d n e j łzy w o k u , z całą silą d u c h a s p o r t r e t o w a ł go, a b y d z i ę k i tej p r a c y m ó c , k i e d y k o l w i e k z e c h c e , z o b a c z y ć to, co dała m u n a t u r a , a co o d e b r a ł m u zły l o s .1 0

Przykładem spełnienia toposu jest Tintoretto malujący swoją zmarłą córkę; motyw ten doczekał się wspaniałych realizacji w sztuce XIX wieku. Ciekawe jed-nak, że żadna z nich nie podnosi problemu malowania śmierci; są to raczej senty-mentalne wersje motywu opłakiwania zmarłego dziecka, przynależne do melodmatu lub d r a m a t u sensacyjnego - produkcji, której zadaniem kulturowym było ra-czej oddalenie myśli o istotnie okropnych rzeczach przez zajęcie całego obszaru możliwości obrazowania śmierci. Wielu malarzy XIX wieku (wedle najlepszych postulatów realizmu) umieszczało na swoich płótnach trupy, ale charakterystycz-ne było to, że mimo portretowania kogoś, kto jest już po stronie śmierci, malarze starannie unikali dotknięcia samego zjawiska.

Intymne sceny umierania należały do klasycznego repertuaru realizmu nasta-wionego psychologistycznie, który zarówno w swojej romantycznej, jak naturali-stycznej wersji w takim samym stopniu poddawał się konwencjom obrazowania śmierci. Sceny te mogły być nadmiernie łzawe albo rzeczowo beznamiętne. W okre-sie romantyzmu następuje proces bardziej intymnego stosunku do śmierci innej,

zwłaszcza bliskiej, osoby. Pisze o tym Ph. Aries1 1 i w jego klasyfikacji jest to wzorzec

t w o j a ś m i e r ć , reprezentujący XIX-wieczną wrażliwość romantyczną. Naj-ważniejsza staje się śmierć bliskiego, kochanego człowieka; w ogóle śmierć przenosi się w krąg rodziny, jest patetyczna, piękna i zachowuje te cechy do końca pomimo długiego konania, zmian w wyglądzie i cuchnących wydzielin chorego ciała. To wte-dy objawia się w pełni niewiara w piekło, topos śmierć - sen (wszak antyczny Hyp-nos jest bliźniaczym bratem Thanatosa) i antropomorficzne widzenie zaświatów.

'0 / / G. Vasari Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbarzy i architektów, t ł u m . K. E s t r e i c h e r ; cyt. za A. Pieńkos Okropności..., s. 149.

' l'' P h . Aries Człowiek i śmierć, przel. E. Bąkowska, Warszawa 1989; część IV: Twoja śmierć, s. 401-545.

(10)

Śmierć jest ziem, ale ziem pięknym. O p ł a k u j e się rozłąkę z umierającym, wierząc w przyszłe spotkanie. Przestaje się też mówić wprost o śmierci, zaczyna być ona ta-buizowana, a przeżywana jest wyłącznie w gronie rodzinnym.

Malarz postawiony w bezpośrednim kontakcie z u m i e r a n i e m musi malować, ponieważ jest artystą. Również dlatego, że nim jest, może wybrać formę zamiast egzystencji; potraktować obraz jak s t r u k t u r ę i posługując się konwencją poprze-stać na formie, starannie u n i k a j ą c pytań o sens eschatologiczny tych sytuacji.

Ówcześni rzeźbiarze częściej niż malarze miewali do czynienia ze śmiercią, po-nieważ angażowani byli do zdejmowania masek pośmiertnych, które miały być wykorzystane przy wykonywaniu nagrobka. Paradoksalnie jednak, m i m o iż rzeź-biarze stale obcowali ze śmiercią, nie pomogło to tej dziedzinie sztuki wyrwać się z kulturowego zaklęcia nowoczesnej kultury, zabraniającego pokazywania rzeczy ostatecznych. XIX-wieczne nagrobki bardzo rzadko p o k a z u j ą artystyczne zainte-resowanie istotą doświadczenia granicznego, którym jest śmierć. Pieńkos twierdzi nawet, że to nagrobki właśnie są dowodem czy świadectwem, że śmierć jest coraz bardziej spychana w sferę tabu. Rzeźbiarze wykorzystując maski pośmiertne przedstawiają wiotczejące ciało, które jest wyizolowanym wyobrażeniem śmierci w sensie klinicznym. Realizm i weryzm także dla rzeźbiarzy jest ucieczką od zmie-rzenia się istotą śmierci.

Kolejny esej poświęcony jest Cierpieniu Chrystusa i walce o realizm. Dążenie do stworzenia nowego typu ikonograficznego - uwzględniającego potrzeby i ograni-czenia nowoczesnego człowieka i opartego na modelu niezwykle p o p u l a r n y m w XIX wieku, na obrazie martwego Chrystusa, pędzla Hansa Holbeina młodszego z 1521-1522 roku - to kolejne wyzwanie dla malarzy-realistów. Z jednej strony sta-wali oni wobec rzeczywistości zredukowanej o wymiar religijny i tylko do takiej mogli się odwoływać, z drugiej - naciski k u l t u r y popychały ich do podejmowania motywów religijnych. Rozwiązaniem stawało się sprowadzenie tematyki religijnej do poziomu widzialnej potoczności, przy tym odpowiednio dosadnej, odwołującej się do okropności wymiaru ofiary Chrystusa jako człowieka.

C z ę ś c i e j c h y b a n i ż i n n e c h r y s t o l o g i c z n e m o t y w y - U k r z y ż o w a n i e , Z ł o ż e n i e d o g r o b u , n i e m ó w i ą c o Z m a r t w y c h w s t a n i u p o j a w i a się w s z t u c e X I X w i e k u w ł a ś n i e p r z e d s t a w i e -n i e m a r t w e g o C h r y s t u s a . L e ż ą c e m a r t w e c i a ł o m ę ż c z y z -n y jest m o t y w e m , w k t ó r y m realis t y c z n a t e n d e n c j a m o ż e realisię w y p o w i e d z i e ć w p e ł n i , b e z k o n i e c z n o ś c i w p r o w a d z a n i a d w u -z n a c -z n y c h e l e m e n t ó w , be-z w n i k a n i a w i s t o t n i e t r a g i c -z n y i d l a t e g o p o d e j r -z a n y a s p e k t o f i a r y S y n a Bożego. O b r a z y te z d a j ą się r y w a l i z o w a ć w n i e u s t a j ą c y m k o n k u r s i e , w w y ś c i g u d o i d e a ł u , k t ó r y m w t y m w y p a d k u był w ł a ś n i e n i e z w y k ł y o b r a z H o l b e i n a m ł o d s z e g o

Mar-twy Chrystus. (AP, s. 205)

Ostentacyjna rezygnacja z pytań natury ostatecznej zdaje się czynić tak skanda-licznymi liczne dzieła malarskie XIX wieku. Zmaterializowanie cierpienia prowa-dziło do odgrodzenia jego wyobrażeń zarówno od religijnych kontekstów, jak i ja-kiejkolwiek idei śmierci.

(11)

Dla myśli pozytywistycznej śmierć była zjawiskiem granicznym i jej malarskie penetrowanie mogło prowadzić do podejrzenia o dwuznaczne fascynacje sferą po-zostającą poza kompetencjami malarza. Ważną intencją impresjonistów francu-skich było w tym kontekście odzwierciedlenie w malarstwie wyłącznie rzeczywi-stości wizualnej w jej najbardziej zwyczajnych przejawach. Wobec takich założeń impresjonistów raczej nie interesowały zjawiska nierealne, a obrazowanie cierpie-nia i śmierci mogły mieć miejsce jako pokazywanie fizjologicznych objawów ze-wnętrznych zjawiska biologicznego. Obraz Moneta Kamila na łożu śmierci jest znaczącym wyjątkiem. Będąc w pełni świadomym wszystkich tych założeń, An-drzej Pieńkos z a j m u j e się interpretacją obrazu Upadek dżokeja Edgara Degas. Płótno to, biorąc pod uwagę twórczość innych impresjonistów, ale również samego Degas, jest intrygującą zagadką. Pieńkos k o n s t r u u j e wywód z pytań, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi, i robi to tak, że lektura staje się pasjonująca jak czytanie kryminału, w którym nie udaje się doczekać rozwiązania.

M a l a r z e r e a l i z m u z b l i ż a l i się do n a p i ę c i a e s c h a t y c z n e g o ; p o s z u k i w a l i f o r m u ł y , k t ó r a p o z w a l a ł a b y p o g o d z i ć z a k a z y s i ę g a n i a do „ n i e r e a l n y c h " rzeczy o s t a t e c z n y c h i n a k a z y ob-r a z o w a n i a ob-rzeczywistości c o d z i e n n e j . K i l k u z n i c h k ob-r ą ż y ł o w o k ó ł k o n c e p t u , na k t ó ob-r e g o ob- ra-d y k a l n e s f o r m u ł o w a n i e ż a ra-d e n się j e ra-d n a k nie zra-dobył: jest to o b r a z ciała l u ra-d z k i e g o , zwłok r z u c o n y c h w nicość. (AP, s. 218-219)

Ponieważ w sztuce realistycznej obrazy dotykające rzeczy ostatecznych o wymo-wie eschatologicznej są rzadkością, autor postanowił znaleźć takie obrazy w wy-obraźni pisarzy. Inspiracją dla rozważań stał się drzeworyt francuskiego fantasty, Grandville'a, Niebezpieczne obrazy z cyklu Inny świat. Przedstawia on „żyjące" dzieła sztuki, które nie mieszczą się w ramach im przeznaczonych, wychodzą z nich, a na dodatek zagrażają zwiedzającym galerię. Pieńkos idzie tropem „obra-zów fatalnych" w prozie, analizując The Prophetic Picture Nathaniela Hawthorne'a, Portret owalny Edgara Alana Poe, Portret Mikołaja Gogola, Pogankę Narcyzy Zmi-chowskiej i najgłośniejszy utwór, w którym pojawia się „obraz fatalny" - Portret Doriana Graya Oscara Wilde'a. Wszystkie te utwory niosą romantyczne

przeświad-czenie, iż ostatecznym spełnieniem sztuki jest zawładnięcie rzeczywistością. Jest to moment graniczny, w którym przetapia się rzeczywistość i środki artystyczne tak, by powstało arcydzieło. Na tym polega tragiczny los realisty - efektu takiego nigdy nie uda mu się osiągnąć. Charakterystyczne jest również i to, że jest to chwi-la bez końca w tym sensie, że po jej przekroczeniu niemożliwe staje się osiągnięcie doskonałości, czyli ukończenie obrazu. Każdy wysiłek, który artysta p o d e j m u j e , stanowi zarazem ostatnią szansę osiągnięcia celu, ale wciąż okazuje się daremny. Wyzwoleniem może być śmierć dosłowna lub symboliczna - artysty, modeli po-zujących lub unicestwienie samego dzieła.

T y l k o p o s t a ć ś m i e r c i z d o l n a jest s t a n ą ć na d r o d z e a r t y s t y c z n e g o d z i a ł a n i a , z a k w e s t i o n o w a ć n a j g ł ę b s z e n a w e t r a c j e b y t u s z t u k i i p o z n a n i a p r z e z s z t u k ę . N a zawsze? C z y na m o -m e n t tylko? Tu ważą się p r z e c i w i e ń s t w a n a j g ł ę b s z e . Toczy się w a l k a s u r o w a i o b n a ż o n a

(12)

z p o z o r ó w . Ś m i e r ć t a k ż e jest w y z w a n i e m . I n n y m niż ś c i g a n i e f o r m y , c h o c i a ż p o d o b n y m i d o tej p o g o n i .1 2

Edward M u n c h uznawany jest za twórcę opętanego śmiercią i chorobą, który cale swoje artystyczne życie poświęcił na zmaganie się z tymi właśnie obsesjami. Towarzyszyły m u konsekwentnie od najmłodszych lat, rzucając cień na całe jego życie. Są t r a u m ą , w obliczu której zdany jest na samego siebie; gdy miał pięć lat umarła jego matka, w wieku czternastu lat stracił ukochaną siostrę, a sam zmagał się ze śmiertelną wówczas gruźlicą. Autor książki skupia się na wczesnym okresie twórczości artysty, ściśle związanym z obrazowaniem przez artystę choroby i ago-nii. Pominął tradycję interpretacyjną, która widziała twórczość M u n c h a wyłącznie w kategoriach ekspresjonizmu. Wyjątkowe miejsce w twórczości M u n c h a z a j m u j e Chore dziecko, obraz wielokrotnie przemalowywany i nigdy nieukończony, a zain-spirowany śmiercią siostry. Przygotowując się do pracy n a d obrazem, artysta sta-rannie zaaranżował pracownię, m.in. wykorzystał fotel, w którym umierali jego bliscy. Rezygnacja z sytuacyjności, która zaciera się we mgle i ogromne skupienie to cechy szczególne, widoczne już na pierwszy rzut oka. W Chorym dziecku ukazane zostało konkretne wydarzenie, jednak bez odniesień do przedmiotów, elementów symbolicznych czy form, które lokalizowałyby go w przestrzeni czy czasie. Nie-możność oddania tego, co ostateczne (Munch uświadamiał to sobie niszcząc i ma-lując ciągle na nowo obraz), rozwiązał artysta za pomocą nowej formuły, którą posłużył się w cyklu obrazów. Andrzej Pieńkos streszcza ją następująco

o s t a t e c z n e d a j e się w y r a z i ć t y l k o n a r r a c y j n i e , n i e m o ż n a go u c h w y c i ć w n i e r u c h o m y o b r a z , m o ż n a j e d y n i e s u g e r o w a ć za p o m o c ą k o n w e n c j o n a l n e g o j ę z y k a z n a k ó w . O b r a z o w a n i e n a j -w a ż n i e j s z e g o -w t -w ó r c z o ś c i M u n c h a t e m a t u ś m i e r c i ulega [ . . . ] -w y r a ź n e j z m i a n i e p o 1892 r o k u . P r z e d s t a w i e n i a te są o d t ą d s y m b o l i c z n y m i o b r a z a m i ż y c i a i ś m i e r c i w ich w z a j e m -n y m p o w i ą z a -n i u . M u -n c h p o s ł u g u j e się w -n i c h c z y t e l -n ą s y m b o l i k ą i d o s a d -n ą f o r m ą , k t ó r e j b u d o w a n i u b ę d ą o d t ą d p o d p o r z ą d k o w a n e w s z y s t k i e ś r o d k i m a l a r s k i e . (AP, s. 240-241)

Książkę zamyka esej poświęcony Ferdynandowi Hodlerowi, jednemu z głów-nych przedstawicieli europejskiego symbolizmu. Zaklasyfikowanie tego artysty wyłącznie do jednego n u r t u , jak twierdzi Andrzej Pieńkos, jest o tyle niepełne, że nie mieszczą się w niej liczne obrazy umierania. Hodler podobnie jak M u n c h na-znaczony został piętnem śmierci, obcował z nią niemal na co dzień. Miał siedem lat, kiedy stracił ojca i czternaście, gdy zmarła mu m a t k a , a na przestrzeni trzy-dziestu lat po kolei stracił siedmioro rodzeństwa. Od początku swojej twórczości próbował obrazować śmierć; jeszcze w okresie studiów rysował zwłoki w prosekto-rium. N a j b a r d z i e j jednak f r a p u j ą c e są zespoły dzieł, świadectwa osobistego zaan-gażowania, które relacjonują umieranie dwóch towarzyszek życia artysty, matek jego dzieci - Augustine D u p i n i Valentine Gode-Darel. H o d l e r posługuje się szki-cem, formą „mniej artystyczną", lecz narzucającą większą pokorę w stosunku do

W. Juszczak Zasłona w rajskie ptaki albo O granicach „okresu powieści"; cyt. za A. P i e ń k o s

(13)

przedstawianego tematu, którym jest proces umierania i śmierć. Szkic pozwala za-pisać doświadczenie egzystencjalne, jako że wobec śmierci skonwencjonalizowana forma artystyczna zdaje się być wręcz nieprzyzwoita. To szkic właśnie, niestabilny w swojej formie, umożliwia dotknięcie tajemnicy.

H o d l e r w y c h o d z i poza r e a l i z m p o j m o w a n y j a k o s z t u c z n a k o n w e n c j a e s t e t y c z n a o b r a -z o w a n i a r-zec-zywistości. W o m a w i a n e j serii m a t e r i a l n o ś ć farby, g ę s t o ś ć „ s t r u k t u r a l n y c h " k r e s e k są - w s p o s ó b dla w i d z a n i e m a l d o t k l i w y - e k w i w a l e n t e m n a m a c a l n o ś c i f a k t u egzy-s t e n c j a l n e g o . [...] W r o k u 1915 z d a r z y ł o egzy-się w egzy-s z t u c e e u r o p e j egzy-s k i e j coś, czego jej t r w a j ą c y od polowy X V I I I w i e k u rozwój n i e p o z w a l a ! o c z e k i w a ć . W b r e w k u l t u r o w e m u z a k a z o w i m a l a r z z n o w u p o z n a w a ł p o r z ą d e k „rzeczy o s t a t e c z n y c h . (AP, s. 278)

Andrzej Pieńkos w swojej bogato ilustrowanej, starannie wydanej przez gdań-skie wydawnictwo Siowo/Obraz/Terytoria książce mówi o tym, że sztuka jest po to, aby pełną tajemnicę okropnego objawiać. Pokazuje, jak malowane, rzeźbione i opisywane są rzeczy ostateczne i jak bardzo nie da się ich opisać, wyrzeźbić i na-malować. Tylko czasem, w tak t r u d n o uchwytnym momencie granicznym, można ich ledwie dotknąć i uchwycić. Wtedy powstają arcydzieła, o których mówimy, że uobecniają śmierć i cierpienie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wykreśl wyrazy, które nie powinny znaleźć się w zdaniu.. Mama przyniosła do domu

Książki z serii Czytam sobie to seria książek dla najmłodszych czytelników, rozpoczynających przygodę z książką.. Dzięki tym książkom możesz nie tylko rozwijać

Teoretycznie możliwa jest również odwrotna sytuacja, zatem nawet wyniki badań typu self-report, w których zakwestionowany został związek między ubóstwem, bezrobociem

niedostateczną. Uwaga 2! Zapowiedź testu. W tym tygodniu nie zadaję do wysłania żadnych zadań obowiązkowych. W kolejnej cześci lekcji matematyki, która tradycyjnie pojawi się w

W przypadku soczewki rozpraszającej cechy obrazu zawsze są identyczne bez względu na odległość przedmiotu od soczewki (naturalnie wartość np. pomniejszenia ulega zmianie wraz

Na tej lekcji przypomnicie sobie definicje prawdopodobieństwa klasycznego, Jesli potrzebujesz przypomniec sobie wiadomości z prawdopodobieństwa, skorzystaj z lekcji zamieszczonych

Ocenianie kształtujące - ocenianie, które pomaga się

Załącznik nr 2 – schemat dla nauczyciela – Czym bracia Lwie Serce zasłużyli sobie na miano człowieka. walczą o