EWANGELIA — Ż Y C I E ! M Y Ś L C H R Z E Ś C I J A Ń S K A — J E D N O Ś Ć — PO W TÓ R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A i
HR 4 1 9 7 3
„Dlaczego uważacie za rzecz nie do wiary, że Bóg wzbudza umarłych?”
(Dz. Ap. 26,8)
CHRZEŚCIJANIN
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929
Warszawa, Nr 4., kwiecień 1973 r,
PAN I SŁUDZY ZMARTWYCHWSTAŁ!
ZMARTWYCHWSTANIE ŹRÓ
DŁEM RADOŚCI
NIE WIEDZĄ, CO CZYNIĄ
„BŁOGOSŁAWIONE OCZY...”
SĄD I ŁASKA
PARUZJA — NADEJŚCIE KRÓLA SOBÓR JEROZOLIMSKI
O ŻYCIU DLA INNYCH
SŁUCHACZE PISZĄ DO „GŁOSU EWANGELII”
KRONIKA
Miesięcznik „Chrześcijanin” w ysyłany jest b ezp łatn ie; w ydaw anie czasopism a um ożliwia w yłącznie ofiarność C zytel
ników . W szelkie o fiary n a czasopism o w k r a ju prosim y k ierow ać n a konto Funduszu W ydawniczego Z jednoczonego Kościoła Ew angelicznego: PKO W arsza
wa, I Oddział M iejski, N r 1-14-147.252, zazn aczają3 cel w p łaty n a odw rocie b la n kietu, O fiary w płacane za g ran icą należy kierow ać przez oddziały zagraniczne B an ku P o lsk a K asa Opieki, n a a d res P re z y dium R ady Z jednoczonego Kościoła Ewangelicznego w W arszaw ie, ul. Z a - górna 10.
Wydawca,: Prezydium Rady Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL, Redaguje Kolegium. Józef Mrózek (red. nacz,), M ieczysław Kwiecień (z-ca red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Jan Tołwiński.
Adres Redakcji i Administracji:
00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.
Telefon: 29-52-81 (w. 8 lub 9). Ma
teriałów nadesłanych nie zwra
ca się.
RSW „Prasa”, Warszawa, Smolna 10/12. N akł. 5000 egz. Obj. 3 ark.
Zam . 137. R-105.
Part i słudzy
N a jw a żn ie jszą spraw ą dla każdego człow ieka je st jego sto su n ek do Pana Jezusa C hrystusa. J a k o chrześcijanie i ja k o ludzie w ierzą c y, u w a ża m y się za tych, k tó rzy m a ją u reg u lo w a n y sw ó j sto su n ek do Niego. W szyscy p r z y ję liś m y Go ja k o Jezusa, to je s t Tego, k tó r y zbaw ia lud sw ó j od grzechów ich. D o św ia d czyliśm y tego osobiście. U zn a je m y w N im ta k że C hrystusa, tj.
Bożego P om azańca, M esjasza, Tego, którego B óg w ybrał, a b y był p ie rw o ro d n y m m ię d zy w ielo m a braćmi, aby przed N im zgięło się każde kolano.
N a jtru d n ie j p rzy ch o d zi n a m uznać w N im Pana, tj. Tego, któ ry po w in ien kierow ać n a m i w e w s z y s tk im w spraw ach m ałych i w ielk ich ; Pana, tj. T e go, k tó ry rozkazuje, do którego n a le ży p ierw sze i ostatnie słowo. Jeśli On je s t P anem , to m y je s te ś m y Jego sługam i. S ło w o B oże m ów i, że „głosim y C hrystusa Jezusa, że je s t P anem , o sobie zaś, że śm y sługam i”. (2 Kor. 4,5).
Jeżeli u zn a liśm y w N im Pana, je żeli u zn a liśm y się Jego sługam i, to p o w in n iś m y M u służyć. K a żd y z nas ■—• p rzy n a jm n ie j w e w ła sn ym m n ie m a n iu
— p o d e jm u je ja k ie ś czynności w ty m k ieru n k u . W obec tego p o w in n iśm y postaw ić sobie n ie z w y k le w a żn e p yta n ie i szczerze na nie odpow iedzieć:
Ja k ie są nasze p ra w d ziw e m o ty w y , p o b u d ki i p rzy c zy n y n a szej służby?
C zy s łu ż y m y M u ze strachu przed karą? „Ten zaś sługa, któ ry zn a ł w o lę pana sw ego, a nic nie p rzygotow ał i nie postąpił w e d łu g w oli jego, odbierze w iele ra zó w ” (ŁK, 12,47).
C zy s łu ż y m y M u dla n a g ro d y? „...Każdy w łasną zapłatę odbierze w edług p ra c y s w o je j” (1 Kor. 3,8). „Błogosław iony ów sługa, którego pan jego, gdy p rzy jd zie , zastanie ta k czyniącego, Z apraw dę pow ia d a m w am , że postaw i go nad ca łym m ie n ie m sw o im ” (L k. 12,43—44).
W łaściw ą odpow iedź na to w a żn e p yta n ie m o że m y znaleźć w S łow ie B o ży m . „...Naw róciliście się od bałw anów d o Boga, a b y słu żyć Bogu ż y w e m u i p ra w d ziw e m u i oczekiw ać S y n a jego z niebios, którego w z b u d ził z m a rtw y c h , Jezusa, k tó ry nas ocalił p rze d n a d chodzącym g n ie w e m B o
ż y m ” (1 Tes. 1,9—10).
„A u m a rł za w s zy stk ic h , aby ci, k tó rzy ży ją , ju ż nie dla siebie sa m ych ży li, lecz dla tego, k tó ry za n ic h u m a rł i został w z b u d zo n y ” (2 Kor. 5,15). „Jak b o w iem oddaw aliście czło n ki w asze na słu żb ę nieczystości i niepraw ości k u p opełnianiu niepraw ości, ta k teraz oddaw ajcie czło n ki w asze na słu ż
bę spraw iedliw ości k u pośw ięceniu. T eraz zaś w y zw o le n i od grzechu, a od
dani na słu żb ę Bogu, m acie p o ży te k w pośw ięceniu, a za cel ż y w o t w iec z
n y ” (Rz. 6,19.22).
„ A lb o w iem n ik t z nas dla siebie nie ży je i n ik t dla siebie nie um iera; B o je śli ży je m y , dla Pana ż y je m y ; je śli u m iera m y , dla Pana u m iera m y ; p rzeto czy ży je m y , czy u m iera m y, P ańscy je ste śm y . Na to b o w iem C hrystus u m arł i ożył, aby i nad u m a rły m i i nad ż y w y m i p a n o w a ł” (Rz. 14,7—9).
N asza służba je st w ięc naszą odpow iedzią na m iłość i łaskę okazaną nam przez Jezusa C hrystusa. Jest w y ra ze m n aszej w dzięczności i m iłości ^ do Niego. J e st św ia d o m y m w y b o re m Pana, któ rem u ch cem y służyć. Jest naśla
dow aniem Jego p rzy k ła d u ja k o doskonałego sługi.
Nasza służba nie je st spraw ą talen tu , m iarą naszej in te lig e n cji lub p ra k ty c zn e j przydatności, lecz sto su n k u do Jezusa C hrystusa ja k o Pana. On ze sw e j stro n y w y k o n a ł w s zy stk o i p o w ie d zia ł: „Nie w yście m n ie w y b ra li, alem Ja w as w ybrał, i p rze zn a czyłe m was, abyście szli i ow oc w yd a w a li, i aby ow oc w a sz był tr w a ły ” (Jan 15,16).
P ow ołując nas do sw ojego K ró lestw a i w yb iera ją c nas za sw oje sługi, ka żd e m u z nas P an zleca ja k ie ś zadanie do w ykonania. „K a żd em u z nas dana została łaska w e d łu g m ia ry daru C hrystusow ego” (Ej. 4,7). „Usługujcie dru g im ty m darem łaski, ja k i k a ż d y o trzym a ł ja k d o b rzy szafarze rozlicz
nej łaski B o że j” (1 P tr 4,10). Do słu żb y sw o jej Pan p ow ołuje n iezależnie od w ieku , p o w o łu je dorosłych i dzieci, m ło d yc h i starych. M ów i n a m o ty m przyp o w ieść o n a jm o w a n iu ro b o tn ikó w do w in n ic y (Mat. 20,1—16). Dla w s zy stk ic h pracy je st dość. Jed n a kże nasze lu d zk ie m ożliw o ści i zdolności są p rzem ijające. D latego szczególna odpow iedzialność — za w y k o rzy sta n ie o trzym a n yc h darów i ta le n tó w — spoczyw a na ludziach m łodych, k tó ryc h P an pow ołał do sw o jej słu żb y w m łodości. N a jw ię ce j m ożliw ości, zapału, energii — m a ją w łaśnie ludzie m łodzi.
S łu ży ć Panu m a m y usta w iczn ie, zaw sze. „A ta k , bracia m o i m ili, bądźcie stali, niew zru szen i, za w sze pełn i zapału do pracy dla Pana” (1 Kor. 15,58).
Słu żb a nasza je s t „całodobow a”, w te j słu żb ie nie m a urlopu, nie m a p o sta w y i oblicza od św ięta lub od n iedzieli i na codzień. S łu ży ć P anu m a m y k ażdą czynnością, każdą p o d ejm o w a n ą pracą. „ C okolw iek czynicie, z duszy czyńcie, ja k o dla Pana, a nie dla ludzi, w iedząc, że od Pana otrzym acie ja k o zapłatę d zie d zic tw o , g d yż C h rystu so w i P anu służycie (Kol. 3,23—-24).
Nasza służba p o w in n a być św iadom a i odpow iedzialna w naszych działa
niach i zaniechaniach.
N a to m ia st nie je st rzeczą w ażną ja k ie w n a szej służbie sp e łn ia m y czy n ności, ja k ą pow ierzono n a m fu n k c ję ; n a jw a żn iejsze to na ile w k ła d a m y serca w w y p ełn ia n ie w oli Pana.
P am iętając na obietnicę, że „praca w Panu nie je st darem na” (1 K or 15,58), słu ż m y P anu gorliw ie i z o ch o tn ym sercem w te j sytuacji, w ty m m iejscu i czasie, gdzie O n nas postaw ił, w s z y s tk im i zdolnościam i, ta le n ta m i i m o żli
w ościam i, k tó ry m i obdarzył nas. A nade w szy stk o : „ S łu żm y P anu z ra
dością” (Ps. 100,2).
W. L.
Zm artwychwstał!
„A oto stało się w ielkie trzęsienie ziemi, albowiem Anioł Pański zstąpiwszy z nieba, przystąpił i odwalił ka
m ień ode drzwi i usiadł na nim ”.
(Mt. 38,2)
N oc z piątku na sobotę była wspaniałą nocą dla członków Sanhedrynu, upo
jonych triumfem. Galilejczyk Jezus um arł na krzyżu, ciało Jego zostało zabrane przez Józefa z Arymatei i położone w nowym grobie — mogli więc z tradycyjną ze
wnętrzną radością rozpocząć ucztę pas
chalną.
A jednak myśli ich wracały uporczy
wie do tej sprawy — przypomnieli sobie, że Jezus jeszcze za życia przepowiedział, iż w trzy dni po Swojej śmierci zmartw ych
wstanie. Udali się więc do Piłata i udzie
lając mu rady powiedzieli: „Panie, przy
pomnieliśmy sobie, że zwodziciel ten jesz
cze za życia powiedział: „...po trzech dniach zm artwychwstanę”. Rozkaż prze
to obwarować grób, aby snadź przyszedł
szy uczniowie Jego nie wykradli Go i nie powiedzieli ludowi, że zmartwychwstał.
I będzie błąd ostatni gorszy od pierwsze
go” . — Piłat odrzekł sucho: „Macie straż, idźcie i strzeżcie, jak umiecie”. Żydzi po
stawili więc przy grobie strażników a na wypadek, aby uczniowie Pana Jezusa nie przekupili straży — położyli na okrągłym głazie grobu swoje pieczęcie i przytw ier
dzili ruchomy głaz do skały. Po zastoso
waniu tych ostrożności nikt nie mógł do
stać się do w nętrza grobu, bez zerwania pieczęci, za które odpowiadali żołnierze.
Byli więc zupełnie spokojni.
Pan Jezus wbrew wszelkim usiłowa
niom mocy ciemności zatrzymania Go w grobie — trzeciego dnia zmartwychwstał.
W momencie zmartwychwstania — nikt Pana Jezusa nie widział. Natomiast same
mu zmartwychwstaniu towarzyszyły nie
zwykłe zjawiska. Czytamy w Ewangelii:
„A oto się stało wielkie trzęsienie ziemi.
Anioł bowiem Pański zstąpił z nieba i przy
stąpiwszy odsunął kamień i usiadł na nim.
A było wejrzenie jego jako błyskawica a szata jego jako śnieg” .
Kamień został odsunięty — ale gro
bowiec był już pusty. Jezusa już tam nie było — a kamień, jako zupełnie niepo
trzebny, został odwalony. Było to wczes
nym rankiem w niedzielę. Wstrząsy i wi
dok anioła tak przestraszył żołnierzy, że stali się jak umarli, a następnie uciekli.
Grobowiec nie pozostał opuszczony zbyt długo. Z daleka szła grupa kobiet: były to Maria Magdalenia, Maria, m atka Jakuba, Salome i inne. Szły, aby pomazać ciało Jezusa wg zwyczaju żydowskiego. Maria Magdalenia, która miała najbardziej im
pulsywny charakter i której serce pałało wielką miłością do swego Pana — wy
przedziła opóźniające się towarzyszki, któ
re kupowały jeszcze po drodze wonne m a
ści — i idąc za głosem serca pobiegła sa
ma do grobu. Zobaczyła pusty grób, szyb
ko pospieszyła więc do najbliżej zamiesz
kałych uczniów Pana Jezusa, Piotra i Ja na, aby ich zawiadomić, że nie ma Pana
w grobie.
Pozostałe w drodze niewiasty, naku- piwszy potrzebnych wonności zbliżały się do grobu, po drodze rozmyślając nad tym, kto im odwali kamień ode drzwi grobo
wych. A gdy przybyły już blisko ujrzały odsunięty kamień, a wszedłszy do w nętrza zobaczyły siedzącego młodzieńca w białej szacie, który odezwał się do nich: „Nie bójcie się, szukacie Jezusa Nazareńskiego ukrzyżowanego, powstał z martwych, nie masz Go tu, oto miejsce, gdzie Go złożono.
Ale idźcie i powiedzcie uczniom Jego i Pio
trowi, że zmartwychwstał i uprzedza was do Galilei, tam Go ujrzycie, jako wam powiedział”.
Wróciwszy więc od grobu — szły z wielką bojaźnią, aby podzielić się tą wia
domością z uczniami Pańskimi.
Piotr i Jan, na wiadomość przyniesio
ną przez Marię z Magdali, prześcigając się
wzajemnie, biegli razem do grobu i Piotr wszedłszy do grobowca ujrzał prześciera
dła i chustę, która była na głowie Jezusa, leżącą nie razem z prześcieradłami ale osobno i uwierzył i widząc, że nie m ają tu nic do roboty zawrócili do miasta, roz
myślając nad tym wszystkim i pragnąc podzielić się z innymi uczniami Jezusa.
A Maria Magdalena została przy gro
bie i płakała. Nieutulony żal bowiem nie pozwalał jej tracić nadziei na to, co zda
wało się beznadziejne. Nachyliła się więc do grobu i zobaczyła dwóch aniołów, któ
rzy do niej przemówili słowami: „Niewia
sto czemu płaczesz?” . Ona zaś odpowie
działa: „Wzięto Pana mego, nie wiem, gdzie Go położono” . Mówiąc to rozejrzała się wokoło i wtedy wzrok jej napotkał ja
kąś postać — był to Pan Jezus, który ją zapytał: „Niewiasto czemu płaczesz? ... ko
go szukasz? ... A ona mniemając, że to ogrodnik, odpowiedziała: „Panie, jeśliś ty Go wziął, powiedz mi gdzieś Go położył, a ja Go wezmę”.
Rzecze jej Jezus: „M ario” . I ona zaś, poznawszy głos swego Pana zawołała:
„Rabbuni” , co znaczy „M istrzu” i rzuciła Mu się do nóg. Ale jej Jezus rzekł: „Nie dotykaj się mnie jeszcze, bowiem nie wstąpiłem do Ojca Mego, ale idź do braci Moich i powiedz im: wstępuję do Ojca Mego i Ojca waszego, Boga Mego i Boga
waszego”.
Rozkaz ten z wielką radością i z wiel
kim pośpiechem został wypełniony przez Marię. Lecz uczniowie, posłyszawszy że Jezus żyje i że się jej ukazał — nie uwie
rzyli. Tak więc pierwszą osobą, która spot
kała się ze Zmartwychwstałym Jezusem — była Maria z Magdali — ta z której Jezus wygnał siedem diabłów.
Najbliżsi uczniowie Jezusa nie byli skłonni dawać wiarę temu, co mówiły nie
wiasty natomiast członkowie Sanhedrynu, do których przyszli przerażeni strażnicy — uwierzyli bardzo prędko temu, co im żoł
nierze opowiedzieli. Zebrali się więc na naradę, dali żołnierzom wiele pieniędzy mówiąc: „Powiedzcie, że uczniow ie'Jego przybyli w nocy i w czasie naszego snu wykrali Go. A jeśliby się o tym dowiedział namiestnik, my go przekonamy i nic wam się nie stanie” . Oni tedy wziąwszy pienią
dze, uczynili jak ich nauczono. I rozniosła się ta wieść wśród żydów aż po dzień dzi
siejszy.
Wyjaśnienie, jakie członkowie San
hedrynu podsunęli żołnierzom, było po
zbawione wszelkiej logiki, jak to zresztą bywa przy wszelkiej kłamliwej propagan
dzie.
Jeśli bowiem postawili straż — to po to, aby strzegła grobu, a nie spała, a jeśli strażnicy spali — to nie mogli widzieć co się działo w czasie ich snu.
Jezus zmartw ychwstał ... zwyciężył grzech, szatana i śmierć ... Alleluja ...
Gdyby Chrystus, który jest stwórcą wszystkiego, życiem, światłem i nadzieją wszystkiego stworzenia, nie był zm art
wychwstał, cały wszechświat zostałby wzruszony w swoich posadach, zachwiał
by się naw et tron Boży, a wszelkie obiet
nice Boże i cały plan zbawienia ludzkości runąłby bezpowrotnie. Zapanowałaby śmierć, ciemność i rozpacz.
Lecz chwała Bogu, Chrystus zm art
wychwstał... Z chwilą zmartwychwstania Pańskiego minął okres panowania Zakonu, rozpoczął się nowy okres, okres panowa
nia Łaski. Narodziło się Chrześcijaństwo.
Chwała Zmartw ychw stałem u Panu, że szatan nie ma już mocy nad tym czło
wiekiem, w którego sercu mieszka Pan Je
zus. Chrystus bowiem starł głowę szatana.
On też zwyciężył grzech... „Grzech nad wami panować nie będzie, boście nie pod Zakonem, ale pod łaską” — mówi Ap. P a
weł w Liście do Rzymian (VI w. 14). Jezus zwyciężył i śmierć... „Albowiem jako w Adamie wszyscy um ierają, tak w Chrystu
sie wszyscy ożywieni będą”. „Ale każdy w swoim rzędzie, Chrystus, jako pierwia
stek, a potem ci co są Chrystusowi” . Jezus żyje. On um arł za grzechy na
sze, ale z m artw ych powstał dla usprawie
dliwienia naszego. On to, co słabe posila, co ciemne rozjaśnia, co krzywe — wypro
stuje, gdyż „... Dana Mu jest wszelka moc na niebie i na ziemi” . Alleluja. A m e n .
Stanisław Krakiewicz
4
SZKOŁA NIEDZIELNA
Zmartwychwstanie źródłem radości
„A gdy m inął sabat, Maryja Magdalena, i Mary
ja, matka Jakubowa, i Salome, nakupiły wonnych rze
czy, aby przyszedłszy nam azały Go. A bardzo rano pierwszego dnia po sabacie przyszły do grobu, gdy weszło słońce. I m ówiły do siebie: Kto nam odwali kamień ode drzwi grobowych? (A spojrzawszy, ujrza
ły, iż był odwalony), bo był bardzo w ielki. I wszedłszy w grób, ujrzały młodzieńca, siedzącego na prawicy, odzianego szatą białą; i ulękły się. A le on im rzeki:
Nie lękajcie się; Jezusa szukacie onego Nazareńskiego, który był ukrzyżowany; w stał z m artwych, n ie masz Go tu; oto miejsce, gdzie Go było położono. A le idźcie a powiedzcie uczniom jego, i Piotrowi, że was uprze
dza do G alilei; tam Go oglądacie, jakom wam pow ie
dział”.
Ew. Marka r. 16, w . 1—7
Śm ierć P an a Jezu sa b y ła bardzo p rzy k ry m przeżyciem dla Jego uczniów, apostołów i w szy
stkich tych, którzy kochali sw ojego N auczy
ciela.
T ak w iele w spaniałych cudów uczynił, ta kie w spaniałe nauki wygłosił, ta k w iele błogo
sław ieństw przyniósł ludziom, ta k w iele d o b re
go okazał. A kiedy w W ielki P iątek, przed p ra w ie 2 tysiącam i lat P a n Jezus zm arł w poniże
niu, hańbie i cierpieniu, w szystkie ich nadzieje i plany n a przyszłość okazały się niczego nie w arte. Zostali sami bez N auczyciela. T ru d n o im było pojąć, dlaczego ta k d o b ry przecież czło
wiek, ta k w iele k rzyw dy i przykrości m usiał znieść od tych, któ rym służył, czynił dobrze, których kochał.
Śm ierć P an a Jezusa była dla Jego uczniów i osób Mu bliskich tragicznym w ydarzeniem , k tó re napełniło ich serca sm utkiem , rozpaczą i lękiem o przyszłość.
K ochane dzieci! Pom yślcie sobie ja k w am byw a sm utno, gdy k tórem uś z w as zdarzy się u tra ta n a zawsze ukochanego przedm iotu, za
baw ki lub zw ierzątka, u tra ta serdecznej p rzy jaciółki lub przyjaciół, a cóż dopiero m ówić o u tracie Ukochanej, bliskiej osoby. J a k bardzo w tedy dzieci płaczą po takiej u tracie.
W ielki sm utek ogarnął uczniów P an a Jezu- są. Ich M istrz zmarł, stracili Go n a zawsze. Jego ciało złożono do grobu i grób zam knięto ogrom nym , ciężkim kam ieniem . I jak b y tego było jesz
cze m ało — grób opieczętow ano i postaw iono straże, aby n ik t już nie mógł odm ienić tego faktu.
Trzeciego dnia od tej tragicznej śmierci, bardzo w cześnie rano, gdy ledw ie świtało-, kilka niew iast, które stale chodziły z P anem Jezusem , poszło do grobu ukochanej osoby, aby, zgodnie ze zw yczajem żydowskim, dokończyć czynności pogrzebow ych nad ciałem zmarłego. G dy szły do grobu, do ich sm utku i żalu dołączył się do
datkow y kłopot: kto im słabym 'kobietom, po
może odwalić ciężki głaz z grobu? G dy ta k o tym rozm aw iały, zbliżyły się do grobu i nagle stan ęły jak wrytfe: kam ień b y ł odw alony od gro
bowca, i leżał obok. Z ajrzały prędko do środka.
A tu jeszcze w iększa niespodzianka: oto grób je st pusty, a w nim nie m a ciała P an a Jezusa.
G dy w ielce zakłopotane rozw ażały, co to oznacza, i co m ają począć dalej, nag le zjaw ili się p rzy nich dw aj aniołow ie w lśniących szatach.
P rzestraszyły się k o biety bardzo. Lecz anioło
w ie rzekli do nich: „N ie bójcie się. W iemy, że szukacie Jezu sa ukrzyżow anego. W stał z m a rt
wych. Nie m a go tu. P atrzcie, to jest m iejsce, gdzie złożono Jego ciało. A le idźcie prędko i po- w iedzcie uczniom Jego, że zm artw ychw stał” .
P rzestraszone kobiety, pełne lęku, i zdu
m ienia, a także ogarnięte w ielką radością, po
biegły prędko oznajm ić o ty m uczniom.
P rz y grobie pozostała ty lk o jed n a z kobiet
— M aria M agdalena. Nie m ogła zrozum ieć tego, co się w ydarzyło. Nie zrozum iała słów aniołów.
W iedziała ty lk o jedno: Jezus zm arł i n ie m a n a w e t Jego ciała. S tała w ięc i rzew nie płakała, nie wiedząc, co robić dalej. A kiedy ta k płakała, stan ął przy n iej sam P a n Jezus. Ale on a m ając oczy zalane łzami, nie poznała Go. Pom yślała sobie, że to ogrodnik, opiekujący się cm enta
rzem, k tó ry być może — zab rał ciało. Więc zw róciła się z prośbą: „Panie, jeśli ty Go w zią
łeś, pow iedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go w ezm ę” . W tedy Jezus C hrystus odezwał się do niej jed n y m tylko słow em : „M ario!”
To jedno słowo ja k błyskaw ica dotarło do jej świadomości. Nagle zrozum iała i zobaczyła, że oto p rzy niej stoi żywy, zm artw y chw stały Pan. K rzy kn ęła z radości: „R abbu n i” — co zna
czy „Mój kochany, N auczycielu”, i u p ad ła Mu do nóg.
O, jak a radość, jakie szczęście ją ogarnęło.
W yobraźcie sobie, dzieci, z jak ą radością po
biegła, ja k b y n a skrzydłach, by powiedzieć ucz
niom, że w idziała P a n a Jezusa C hrystusa. Że Ten, k tó ry um arł, żyje.
T aką sam ą radość, ja k M aria, przeżyw ali uczniow ie. T rudno sobie tak ą radość w y obra
zić.
Pom yślcie, dzieci, jak ą radość odczuwacie, gdy nagle odnajdujecie rzecz, k tó rą już bez
p ow rotnie straciłyście. A przecież zm artw y ch w stanie P a n a Jezu sa jest znacznie w iększą ra dością.
O drobinę takiej radości przeżyw ają ludzie zagubieni, którzy po latach o d n ajd u ją się w za
jem nie. Podczas ostatniej w ojn y w ielu rodziców utraciło swoje dzieci lub bliskich, a w iele dzieci
straciło swoich rodziców. O płakiw aniom nie by ło końca. A przecież zdarzały się jeszcze nie
dawno, opisyw ane w gazetach przypadki, że dzieci i rodzice, po w ielu, w ielu lata ch rozłąki odnajdyw ali sw oich bliskich, już opłakanych. Ile radosnego płaczu, uścisków, ucałow ań, ile słów, szeptów i okrzyków szczęścia!
K ochane dzieci! P a m ią tk a zm artw y ch w sta
nia P an a Jezu sa jest w ielkim , radosnym św ię
tem dla każdego, kto uw ierzy, że P a n Jezus
Nie wiedzą, co czynią
„A Jezus rzekł: Ojcze, odpuść im, bo nie w ie
dzą, co czynią” (Łk. 23,34).
W tedy, kiedy trz y krzyże położono n a zie
mi i Jezusa jako pierw szego p rzy b ijan o do krzyża, Syn Boży podczas straszliw ych m ąk wzniósł m odlitw ę do Ojca za w szystkich, k tó rzy byli spraw cam i Jego śm ierci. Z pew nością nic takiego nigdy nie słyszeli ci wszyscy, któ
rzy byw ali św iadkam i ukrzyżow ań skazańców.
Było coś •nadzwyczajnego w tym , że skazaniec m odlił się za swoich wrogów . Jezu s C hrystus nie tylko uczył m odlić się za w rogów, ale także praktycznie pokazał jak to czynić należy. Mod
lił się za w rogów w chwili najstraszliw szych m ąk krzyżow ych.
Jezus C hrystus zw raca się do W szechmo
gącego Boga: Ojcze! Z w raca się do tego sam ego Ojca, którego prosił poprzednio o to, by ten kielich — jeśli m ożna — Go om inął. A le Ojciec Mu — ja k mówi Now y T estam en t — „nie p rze
puścił” . S yn Boży p rzy ją ł śm ierć n a krzyżu jako wolę Ojca Niebieskiego. W ty m je s t także dla nas lekcja duchowa. Jezus C hrystus nie gniew ał się n a Ojca N iebieskiego za to, że do
puścił do takich cierpień. N am także nie w ol
no załam yw ać się W tru d n y c h chw ilach i sy tuacjach naszego życia. Jakże n am często b rak cierpliwości, gdy spotyk ają nas bolesne do
św iadczenia życiowe.
Jezus m odli się! „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” . Czy m ożna zgodzić się z tym , iż człowiek nie wie, co czyni? Czyż n a
praw dę naród ten nic nie w iedział o C h ry stu sie? Przecież jeszcze tak niedaw no, p rzed p ię
ciu dniam i, w itano Go ow acyjnie, gdyż w jeż
dżał try u m fa ln ie do św iętego m iasta. Czyż nie było w śród tłum u pod krzyżem tych, k tó rzy doświadczyli uzdraw iającego dotknięcia Jego mocy? Cały kraj znał dobrze Jezu sa z N aza
retu . A jed n ak Syn Boży mówi, że oni nie w ie
dzą, co czynią. Owszem, nie wiedzieli. Nie po
znali Go jako M esjasza, S yna Bożego. A do tego pomogli im ich starsi: uczeni w Piśm ie, n a j
wyżsi kapłani. Ale choć nie w iedzą, co czynią, jednak są w inow ajcam i. I stąd m odlitw a Jezusa C hrystusa: Ojcze, odpuść im!
C hrystus P an m odlił się za tych, k tó rzy od
dali Go w ręce Jego bezlitosnych w rogów. Mod
li się za tym i, k tórzy staw iali fałszyw ych św iad
ków. Jego m odlitw a obejm uje K ajfasza, Piłata, H eroda i cały S anhedryn, a tak że żołnierzy rzym skich, którzy Go krzyżow ali, i cały zgro-
sw oją śm iercią zgładził jego grzechy i k to odda M u sw oje serce n a własność. A w ted y może za
m ieszkać w nas, te n Z m artw ychw stały, wiecz
nie żyw y Jezus, k tó ry przez Sw oje zm a rtw y ch w stanie nam udzielił d a ru w iecznego życia.
P odziękujm y M u za to serdecznie:
K ochany P a n ie Jezu! D ziękujem y Ci za Tw oje cierpienia, śm ierć i za Tw oje zm artw ych w stanie.
(W.)
m adzony tłum . W szyscy są w inni, w szyscy są odpow iedzialni za n iew in n ą krew .
Sam Ju dasz w w ielkim i straszn ym m oral
n ym cierpieniu uznał, że w y d ał n a śm ierć nie
w in n ą krew . Pieniądze rzucone do nóg k ap ła
nów, św iadczą o tym , co działo się w jego duszy.
A jed n ak A postoł P aw eł m ów i: „żaden z w ładców tego św iata nie poznał, bo gdyby byli poznali, nie b yliby P a n a chw ały ukrzyżo
w ali” (1 Kor. 2,8). Podobnie zw raca się do Ż y
dów Apostoł P io tr: „A teraz, bracia, wiem, żeś
cie w nieśw iadom ości działali, jako i przełożeni w asi” (Dz. Ap. 3,17). Apostoł P aw eł mówi, że On u m arł za grzechy nasze (por. 1 Kor. 15,3).
P ew ien m ąż Boży powiedział, że gdyby Jezus C hrystus n ie m odlił się n a Golgocie za tych, co Go ukrzyżow ali, to spotkałoby ich to samo, co spotkało w rogów Mojżesza. Bóg nie zniósłby u rąg an ia p rzeciw Synow i Sw em u, po
żarłaby ich ziem ia. G dyby nie m odlitw a Syna Bożego za nam i, m y także nie uniknęlibyśm y sądów Bożych. Syn Boży u m ierając n a krzyżu, m iał na uw adze ciebie i m nie. U m ierał byśm y życie w ieczne m ieć mogli. Jeśli inaczej m y
ślim y, to w ted y też nie w iem y, co czynim y.
T ylko Bóg objaw ić może tajem n icę śm ierci J e zusa C hrystusa, a kom u ta taje m n ic a jest obja
wiona, ten w ierzy w to, oo czyta o raz o trz y m u je zbaw ienie dzięki przelanej k rw i B aranka Bożego.
N a tych, k tórzy m odlitw ę Jezu sa słyszeli, nie spraw iła ona żadnego w rażenia. Naśm iew ali się z Niego. Przypom inali Mu, że in ny ch ra to wał, a sam ego siebie ratow ać nie może. Mówili, by zszedł z krzyża, a w ów czas uw ierzą. K iw ali głow am i i naśm iew ali się. Syn Boży zniósł, to spokojnie, ale przyszedł czas, kiedy z rąk tych sam ych R zym ian m iasto doznało straszliw ego cierpienia.
Zło zemści się, nie w cześniej, to później.
Czyniący zło nie u jd ą sądu Bożego. Choć Bóg się z sądem n ie śpieszy, to jed n a k na w szystko przyjdzie swój czas. Syn Boży zapoczątkow ał czas łaski. T en czas jeszcze trw a. K to uw ierzy i zostanie ochrzczony, zbaw iony będzie, ale kto nie uw ierzy, będzie potępiony (por. Mk 16,16).
N ajp ierw czas łaski, potem zdaw anie rach unk u za n iew y ko rzy stany czas łaski ku zbaw ieniu.
Jezus C hrystus doskonale „ m o ż e z b a w i ć n a z a w s z e t y c h , k t ó r z y p r z e z e ń p r z y s t ę p u j ą d o B o g a , b o ż y j e z a w s z e , a b y s i ę w s t a w i a ć z a n i m i ” (Hebr. 7,25).'
S. W aszkiewicz
„Błogosławione oczy, które widzą, co wy widzicie”
K iedy królow a z Etiopii, zw ana królow ą z Saby, dow iedziała się o w ielkiej potędze Boga Izraelskiego, o w spaniałości św iątyni jerozolim skiej oraz o w ielkiej m ądrości i potędze króla Salomona, postanow iła zobaczyć te rzeczy n a w łasne oczy. Dlatego zab rała swój św ietn y dw ór i jako niew iasta roztropna, nie poszła do tak potężnego w ładcy z próżnym i rękam i. Słowo Boże mówi n am w 1 Księdze K rólew skiej (10,2) o tym , że zabrała jako podarki dla Salom ona ty le w onnych rzeczy, ile nig dy n a dw orze króla ani przedtem ani potem się nie znalazło. Oprócz tego wiozła ogrom ne m nóstw o drogich kam ieni oraz 120 talen tó w złota.
K iedy ta k ara w an a królow ej d o tarła do J e rozolimy, i została p rz y ję ta przez k ró la Salo
m ona, w tenczas królow a z Saby zadaw ała k ró low i liczne, zapew ne już poprzednio p rzygoto
w ane, tru d n e pytania, lecz ja k m ówi Pismo, n a w szystkie otrzym ała tra fn ą odpowiedź. I to ją w prow adziło w zdum ienie. Lecz kied y jeszcze obejrzała w spaniałość św iątyni, i budow le, k tó re pozostaw ił król D aw id sw em u synow i i jego bogactw a; kiedy zobaczyła, że codziennie zasiada z królem Salom onem ta k a olbrzym ia liczba ludzi do stołu (1 Król. 4,22), zobaczyła jego w spaniałe pałace, w ted y w ypow iedziała ta k znam ienne słow a: „N iechaj będzie błogosławio
ny Bóg tw ój, k tó ry sobie upodobał Izraela, a tobie darow ał tro n n ad nim i. Błogosław iony lud tw ój i słudzy tw oi, którzy m ogą słuchać słów m ądrości tw o jej” . W ięc ta m ąd ra n iew iasta zro
zumiała, że to jedynie ich potężny Bóg sp ra
wuje, że cały ten lud zażyw a takiej sławy. I sa
m a uw ierzy ła w Niego. Dlatego Słowo' Boże kil
kakrotnie o niej w spom ina, w raz z królem Ni- niw y; że chociaż byli poganam i, to jed nak u w ie
rzyli. S tan ą oni kiedyś n a sądzie przeciw ko ta kim w ierzącym , którzy m im o że uw ierzyli, nie czynili uczynków godnych pokuty. M ożna sobie wyobrazić, co by ona uczyniła, gdyby jej było dane żyć w czasie, w k tó ry m b y ła zesłana n a św iat owa najw yższa M ądrość z góry, z k tó rą m ądrość Salom ona n ie może się równać. Bo m ądrość P a n a Jezusa n ie ty lk o zam ykała usta m ędrkom , k tórzy go probow ali usidlić, lecz ona m ocą miłości pom agała człowiekowi w jego uci
sku, zaspokajała jego potrzeby, p rzyw racała w zrok ślepym , leczyła chorych i p rzy w racała im życie, i co najw ażniejsze, Uwalniała ich z n ie
woli szatana. Lecz była co praw d a spora grupa takich, którzy się doszukiw ali boskości w Nim cielesnym i oczyma. D la n ich On nie m ógł nic uczynić. Bo naszego P a n a m ożna poznać tro jakim sposobem : 1. cieleśnie, 2. cieleśnie i rów nocześnie duchowo, tak jak Go poznali ucznio
wie i ci, k tórzy z Nim żyli, 3. duchowo tak jak m yśm y Go poznali.
K ról Salomon żył w e w spaniałościach, w bogactwie i przepychu, a Synow i Sw em u Bóg przygotował inną drogę. Pew nego razu spotkał Pan Jezus człowieka, k tó ry gdy P a n a poznał
Łuk. 10,21— 23.
rzekł do Niego: „P ójdę za tobą wszędzie i gdzie
kolw iek pójdziesz” . Lecz P a n m u odrzekł: O nie ta k a to łatw a droga, nie znajdziesz n a niej dostojeń stw ani wygód. „Liszki m ają jam y, p ta ki niebieskie gniazda, a Syn Człowieczy n ie m a gdzieby głowę skło n ił” . On obrał tak ą w łaśnie drogę, drogę trudów , zmęczenia, prześladow ań, aż do Golgoty włącznie, abyśm y T y i ja, żyli w w iecznych w spaniałościach. C hw ała M u za to.
„Czego oko nie widziało, czego ucho nie słyszało, co n a rozum ludzki nie w stąpiło, to nagotow ał P a n tym , k tórzy go m iłu ją” . O jak pow inniśm y być M u wdzięczni za to, że nas, k tó rzy chodziliśm y drog ą zginienia w y rw a ł i po
staw ił n a skale nogi nasze. Lecz n ie tylko na górze przygotow ał nam to m iejsce. On pragnie, żebyśm y już tu ta j n a ziemi, żyli bogatym du chowo i owocnym życiem.
Inaczej czulibyśm y się tam kiedyś w górze bardzo niedobrze. W szyscy będą m ieli swoje snopki, a m y z próżnym i rękam i? On m ów i w tej chw ili do nas przez Sw oje Słowo (Jan 7,38)
„K to w ierzy w e Mnie, ja k m ów i Pismo, rzeki w ody żywej popłyną z żyw ota jego” . Czy w ie
rzysz tak ja k m ówi Pism o? Czy te rzeki płyną z tw ojego życia? „B odajbyś b ył zim ny albo go
rący, bo letn ich w y p lu ję z u s t m oich” . Letnich w y p luje P a n jak coś nieprzyjem nego. Lecz żeby żyć ty m w spaniałym życiem, trz e b a spełnić pew ne w a ru n k i: 1. żeby zacząć żyć, to t r z e b a s i ę n a j p i e r w n a r o d z i ć (Jan a 3,5); 2. że
by s i ę p r a w i d ł o w o ' r o z w i j a ć n a le ż y . a) praw idłow o i racjonalnie się odżyw iać (Jana 6,51); —• „Jam ci jest on chleb żywy, k tó ry m z nieba zstąpił. Jeśliby kto jad ł z tego chleba, żyć będzie n a w ieki, a chleb k tó ry ja dam , jest ciało m oje, k tó re ja dam za żyw ot św iata (por. Izaj.
55;l —2), b) przebyw ać w czystej atm osferze (Ef.
5 11; 1 Jan. 1,6— 7), c) sw oje m ięśnie hartow ać w p racy (Mar. 16,15— 17— „Idąc n a w szystek św iat głoście ew angelię w szystkiem u stw orze
niu, kto uw ierzy a ochrzci się zbaw ion będzie, ale kto nie uw ierzy będzie potępion, (por. Rzym.
10,14— 15), d) racjonalnie odpoczywać (Gal. 1, 17—18; Dz. Ap. 12,3—4).
W ielu się nauczyło w o statecznych tru d n y ch duchow o czasach, w jakich bezsprzecznie żyje
m y, bardzo w ygodnego try b u życia chrześci
jańskiego, k tó re ich nic n ie kosztuje. P rzez to ziębnie miłość w ielu. „W iele pan ien posnęło” . Lecz oo n a to m ówi Słowo? „Nie jest uczeń nad P a n a swego, jeśli m ię prześladow ali i w as p rze
śladow ać będą, jeśli m nie słuchali i w as słuchać będą” (Ja n 15,20). Głos przez cały św iat słychać:
P a n blisko. Dlatego należałoby, żeby się każdy w ierzący zastanow ił, czy jest latoroślą, k tó ra przynosi owoce, czy jest gotow y n a przyjście P a n a i czy w oła: „Przyjdź, P an ie Je z u ” .
Józef Szturc
Sąd i łaska
„Ale Bóg, pamiętając o Noem, o w szystkich istotach żywych i o wszystkich zwierzętach, które z nim były w arce, sprawił, że powiał w iatr nad całą ziem ią i wody zaczęły opadać. M iesiąca siódmego, siedem nastego dnia m iesiąca arka osiadła na górach Ararat.
Woda w ciąż opadała aż do m iesiąca dziesiątego.
W pierwszym dniu m iesiąca dziesiątego ukazały się szczyty gór. A po czterdziestu dniach N oe otw orzyw szy okno arki, w ypuścił kruka, ale ten w ylatyw ał i wracał, dopóki nie w yschła woda na ziemi.
Potem w ypuścił z arki gołębicę, aby się prze
konać, czy ustąpiły wody z powierzchni ziem i. Gołę
bica, n ie znalazłszy miejsca, w ró ciła do arki, bo jesz
cze była woda na całej powierzchni ziemi. Noe w y ciągnąwszy rękę schw ytał ją i zabrał do arki. Po siedmiu dniach znów w ypuścił z arki gołębicę i ta wróciła do niego pod wieczór, mając w dziobie św ieży listek z drzewa oliwnego. Poznał w ięc Noe, że woda na ziem i opadła. I czekał jeszcze siedem dni, po czym w ypuścił znów gołębicę, ale ona już n ie powróciła do niego. W sześćset pierwszym roku, w m iesiącu pierwszym, w pierwszym dniu m iesiąca wody obe
schły na ziem i i Noe, zdjąwszy dach arki, zobaczył, że powierzchnia ziem i jest już prawie sucha”.
(1 M ojż. 8, 1:4—13)
Jed en z m in istró w spraw iedliw ości a k te m sp e cja l
nym u łask aw ił p ięciu przestępców skazanych na k arę śm ierci. W k ilk a dni potem p ostanow ił spraw dzić, czy w ydana przez niego decyzja została w prow adzona w życie. W zw iązku z pow yższym w ezw ał do siebie odpow iedzialnego d yrektora. O kazało się, że pow yż
sza sp ra w a została przeoczona p rzez odpow iedzialnych pracow ników i u tk n ę ła w aktach. P ostanow iono n a tych m iast n a d a ć sp ra w ie bieg, a le po sp raw dzeniu okazało się, że na czterech p rzestępcach w y konany został już w y ro k śm ierci. T ak w ięc czterech ludzi poniosło śm ierć z w in y jednego urzęd n ik a, k tó ry nie w ykonał w iernie sw oich obow iązków , i nie dostarczył w porę odpow iedzialnym czynnikom w y konującym w yroki dokum entów u łaskaw iających.
T aki je st człowiek, ta k im i jesteśm y i my, często n iew ierni pow ierzonym n a m obow iązkom i niedosko
nali w postępow aniu swoim. P a n je d n a k m ów i i z a p rasza: przyjdźcie do m nie sp rac o w a n i i obciążeni, a ja w am spraw ię odpocznienie. Je śli p rzyjm iesz J e zusa C hrystusa jako sw ojego osobistego Z baw iciela, k re w Jego p rze lan a na krzyżu G olgoty m a m oc oczy
ścić każdy tw ój grzech, a grzechów przebaczonych Bóg nie w spom ina ju ż w ięcej.
W jednej z cel w ięziennych w ierzący człow iek czytał B ib lię .. Słuchaczam i jego byli przestępcy sk a zani n a długoletnie w ięzienie. Je d en z nich za d a ł m u py tan ie? Czy Bóg może m i m oje p rze stęp stw a p rz e baczyć? oraz , o nich zapom nieć? O dpow iedź była pro sta: k rew Jezusa C hrystusa m a m oc oczyścić i tw oje grzechy. A le m usisz w pokornej m odlitw ie w yznać je Bogu, p rz y ją ć Je zu sa jako sw ojego Z baw i
ciela i n ie grzeszyć ju ż w ięcej. U radow ał się ów p rze
stępca, że i dla niego droga do n ieb a s ta n ę ła otw orem .
Bóg nigdy n ie zap o m in a o tych, k tó rzy przed Nim sw oje se rc a o tw ie ra ją , s ta ją się Jeg o w łasnością. P o słu ch ajm y oo pisze p ro ro k Iza jasz n a te n te m a t: „Czy m oże n ie w iasta zapom nieć o sw ym n iem ow lęciu? Ta, k tó ra kocha sy n a łona swego? A naweit, gdyby one zapom niały, J a n ie zapom nę o tobie. O to w y ry łem cię n a obu d ło n iach ” (Izaj. 49, 15 i 16). Bóg nie za p o m ina. Często pom oc Je g o przychodzi dosyć późno, n ie ra z w osta tn ie j sekundzie, ale zaw sze w p o rę i na czas.
K iedy A b ra h a m n a w zgórzu M o rja przygotow y
w a ł się do złożenia ofiary z syna sw ojego i w szystko było ju ż przygotow ane, w osta tn ie j chw ili usłyszał głos w skazujący m u b a ra n k a zn ajd u jąceg o się w z a roślach, k tó ry m ia ł być złożony ja k o o fiara zastęp cza. Bóg zobaczył m iłu jące ponad w szystko serce, nie zapom niał o nim i dał m u w yjście iz n iezm iern ie p rzy k re j sy tu acji. Bóg n ie zaw iedzie a n i n ie sp raw i nigdy rozczarow ania dziecku sw ojem u. N a dw orze z w yroku Bożego ginęli ludzie, ale Noe był bezpieczny. Dziecko Boże n a w e t w tru d n y c h sy tu a cjach czuje się bezpiecz
nie i m a n a d z ie ję w Bogu. P salm ista w P salm ie 91 zapisał ta k ie sło w a: „K to m ieszka w o ch ra n ie N a j
w yższego, p rze b y w a w cieniu W szechm ocnego może w yznać P a n u : U cieczko m oja, Boże m ój, k tó rem u u fa m ”.
Noe codziennie zgrom adzał sw oich najbliższych i sk ła d a ł im św iad ectw o o Bogu. I n a si n ajb liż si po w inni w iedzieć, że w szystko bierzem y z Bożych rąk.
My w iem y z P ism a Św iętego, że tym , co Boga m iłu ją w szystkie rzeczy służą k u dobrem u. P rzebyw ającego w arce, Noego o g arn ęła tęsknota. On chciał się z n a leźć n a ziemi. Z d aw ał sobie spraw ę, że a r k a je st po m ieszczeniem przejściow ym . I dlatego z u tęsk n ien iem oczekiw ał n a te n 'dzień, kiedy się znajdzie znow u na ziem i, n a now ym m iejscu, k tó re m u Bóg przeznaczył.
P odobnie i m y, Boże dzieci oczekujem y n a niebo, now e m iejsce, k tó re będzie naszym udziałem kiedy ju ż z tej ziem i odejdziem y. A te ra z je ste śm y pod B o
żą opieką i On w zm acn ia n a sz ą w iarę.
I w sp o m n iał Bóg n a Noego — czytaliśm y n a p o czątku, poniew aż w id ział jego tęsk n o tę i pragnienie.
Noe przeb y w ał w arce jed en ro k i dw adzieścia sie
dem dni. K iedy w pu n k cie k u lm in ac y jn y m potopu w ody stan ęły p o n ad najw yższe góry czy do serca Noego nie przyszło zw ą tp ie n ie? Czy n ie pom yślał sobie, że Bóg o nim i o w szystkim co było w a rc e zap o m n iał?
Istn ie ją w życiu człow ieka w ierzącego okresy sm u tk u i załam ania. P ow odem m oże być choroba, u trac o n a p rac a lu b do b rze p ła tn e stanow isko. W tedy tw o ja egzystencja w y d aje się być zagrożona a p o m im o pró śb i m o d litw nie w idzisz w yjścia, pom oc nie przychodzi. J a k ła tw o w ta k ie j sy tu a cji u p a d a w iara, w k ra d a się zw ątpienie. D uch ciem ności w y korzystuje k ażd ą sy tu ację, ażeby odw rócić n a s od Boga.
Do pew nego w ierzącego człow ieka, k tó ry zn alazł się w tru d n e j sy tu a c ji m a te ria ln e j i życiow ej przyszedł jego p rzy ja cie l i p róbow ał go pocieszyć. A le m u on odpow iedział: m ów isz dobrze i gdybym ja b y ł w tw o je j sy tu acji ta k ła tw o bym się n ie załam ał. W tedy ów p rzy ja cie l o tw o rzy ł B iblię i przeczytał m u m iędzy innym i n a s tę p u ją c e sło w a: „kto w y trw a w Bogu nie będzie p o h ań b io n y ”.
Bóg d o trzy m u je sw oich obietnic i o tym nigdy nie zapom inaj. I choć w szystko się załam ie Bóg nas
nigdy n ie opuści. N im Noe w szedł do k o rab ia zn a n e m u były Boże o bietnice a też i p am ię ta ł o przym ierzu, które Bóg z nim zaw arł. Boże słow a św ieciły m u ja k jasne gw iazdy w ciem ną noc. Boże S łow a są p ra w dziwe i dotrzym yw ane. I św iadom ość ta je st dla nas, Bożych dzieci pociechą w każdej sy tu a cji życiowej.
I ty, drogi C zytelniku, jeśli się czujesz zaw iedziony i opuszczony i jeśli tw oi najb liżsi odw rócili się od ciebie, zbliż się do Boga, otw órz sw o je serce przed Nim w m odlitw ie a O n cię zrozum ie. O dczujesz w e w nętrzny pokój i pocieszenie. K to w y trw a ł w w ierze, nie będzie poniżony. „Niebo i ziem ia przem inie, ale
słowa m oje nie p rze m in ą” — m ów i Bóg.
W P iśm ie Ś w iętym z a w a rte je st słowo „Nie bój się” około 365 razy. To znaczy, że każdego ra n k a , kiedy w sta je m y w ita n as pozdrow ienie płynące z n ie
ba: „Nie bój się”. W P iśm ie Ś w iętym z n a jd u je się Około 36 000 obietnic, a je d n a od d rugiej w y d a je się być kosztow niejsza. Czy n ie n a p e łn ia to nas radością i otuchą?
K iedy w okresie okupacji po ra z p ie rw sz y w ezw a
ny zostałem ,na przesłuchanie do ta jn e j policji „g esta
po” przestraszyłem się, poniew aż zd aw ałem sobie spraw ę, że sta m tą d m ogę ju ż n ie w rócić n a w olność.
Ale kiedy uk lęk n ąłem n a ko lan a i otw orzyłem sw oje serce p rze d Bogiem, odczułem w ew n ę trz n y pokój i od
leciał ode m nie strach. Bóg w cudow ny sposób w y prow adził m nie i z tej niebezpiecznej sytuacji.
Często dośw iadczenie je st spraw d zian em w iary naszej. N iezapom inajm y je d n a k i o tym , że naw et w n ajb ard zie j tru d n e j sy tu a cji życiow ej Bóg jest blisko. P ew ien m ąż Boży oświadczył, że dośw iadcze
nia, k tó re m usim y znosić są ja k b y ciężarkam i naszego P ana pogłębiającym i naszą w iarę.
K iedy Bóg stw orzył św iat, to uznał, że w szyst
ko było dobre. O tym d ow iadujem y się ju ż z p ie rw szego rozdziału Biblii. A te ra z potop zniszczył w szyst
ko. Czy ,nie w yglądało to ta k ja k b y Bóg odw rócił się i zostaw ił w szystko sw em u losowi.
I dzisiaj jesteśm y św iadkam i lekcew ażenia przez ludzi Bożych przykazań. P rzestęp stw o i odstępstw o od Boga je st na porządku dziennym u w ielu ludzi.
Ś w iat znow u p rzypom ina czasy Sodom y i Gom ory.
N a początku te k stu czytaliśm y, że „Bóg w spom niał n a Noego” . D aw id w jed n y m ze sw oich P salm ów w ołał: „K im je st człowiek, że o nim p am iętasz i dzie
cię człowiecze bierzesz za sw oje w ła s n e ? ” Bóg w iern y jest sw oim obietnicom i chroni nas. Bóg nie zapom niał o Noem. D opływ w ód zostaje zatrzy m an y , głębo
kie źródła zo stają zakryte. W iatry ro zp ęd zają chm ury i p rze staje p ad ać deszcz. Bogu p odporządkow ane są w szystkie żyw ioły na n iebie i n a ziemi.
Noe uczył się cierpliw ości. P odobnie i każdem u z nas p otrzebna jest cierpliw ość. N ależym y bow iem do ludzi, k tó ry m się ciągle śpieszy. J a k tru d n o jest być cierpliw ym , odczuw am y w tedy, k iedy zn a jd u je m y się w sam ochodzie przed za m k n ię ty m szlabanem , a nam się b ardzo śpieszy. C ierpliw ość i posiadanie nadziei w P a n u w in n o być cechą D ziecka Bożego.
W oczekiw aniu ła tw o je st praeżyć rozczarow anie, ale , pam iętajm y: w cierpliw ości leży błogosław ieństw o.
Podróż trw a ła długo zanim k o ra b osiadł w gó
rach. A le m inęło dalsze d w a i pół m iesiąca i znow u nic się nie działo. J a k b ardzo Noe m u siał się uczyć cierpliwości. M ijają dalsze dni i Noe czeka zdając
egzam in z o p an o w a n ia swojego. I w reszcie po czter
dziestu dn iach w ypuścił k ru k a. K ru k fru w a ł i tu i ta m i choć n ależał do a rk i nie w ró cił do ark i, lecsi w y b ra ł nieprzystosow any jeszcze do życia św iat. K ruk je st oibrazem tych, k tó rzy byli b lisko Jezusa, ale p o ciągnął ic h św ia t i odeszli.
D rogi C zytelniku, czy i ty do n ic h należysz.
P rz y jm m oją serdeczną radę, zostaw te n św iat i przy jd ź do Jezusa. Czas łaski jeszcze trw a, to»bie w olno jeszcze przyjść. U N iego znajdziesz odpocznie
nie, On poda ci sw o ją r a tu ją c ą dłoń.
P o tem Noe w ypuszcza gołębia, gołąb te n je st obrazem ludzi, k tó rzy n ie z n a jd u ją w św iecie spo
k o ju a n i odpocznienia. G ołąb w raca, a Noe w yciąga dłoń i p rzy jm u je go sp o w ro tem d o arki. I ta h istoria p rzypom ina n am w ierzących, abyśm y w skazyw ali szu
k ając y m drogę do Jezusa. P rz y jd ź i ty do Niego, o d d a j m u sw oje życie a nie zaw iedziesz się.
P o siedm iu d niach p ostanow ił N oe znow u w y
puścić gołębia. R adość za p an o w a ła w arce, kiedy gołębica w ró ciła 'do a rk i, a le ju ż z gałązk ą w dziobie.
To był pierw szy z n a k now ego życia, zn a k nadziei.
I gołębica była tego pierw szym radosnym zw ia stu nem . Żyjem y w okresie łaski. Być może, że i do C ie
bie przyszedł w y sła n n ik p o koju i w sk azał tobie Je z u sa, daw cę zbaw ien ia i życia wiecznego, w sk azał też ci i drogę do Niego. Lecz czy sk o rzy stałeś z tego?
Drogi C zytelniku. P rz y jd ź do N iego i ty ze sw ym i problem am i, zm ęczony podróżniku, i odd aj m u sw oje serce.
I znow u po siedm iu dn iach w ypuścił Noe trzecie
go gołębia, a le te n gołąb ju ż nie w rócił. I w ten spo
sób Noe p rzek o n ał się, że ziem ia ju ż obeschła. Trzeci gołąb pozostał ju ż n a ziem i po k ry tej zielenią i zalanej pro m ien iam i słońca.
O braz te n pozw ala nam lepiej zrozum ieć słow a śpiew anej przez n a s pieśni „ J a k będzie nam , gdy po skończonym boju, ciężkim ostatnim przew alczonym już, z obczyzny się p rzeniesieni d o pokoju, p rzez b r a m ę w ieczną do O jczyzny dusz. G dy resztę z naszych nóg strząśniem y pyłu, z oblicza zetrzem p o t o statni raz, G dy ujrzy m to, co n ie ra z n a s krzepiło i now ą m ocą n ap e łn iło n a s” .
Pom im o, że gołąb już n ie w rócił, d rzw i a rk i pozostały zam knięte, nieom ylny znak, że N oe m iał jeszcze przez pew ien czas pozostać w arce. Noe je d n a k zd ją ł dach, p oniew aż b y ł p rzekonany, że ziem ia je s t ju ż dostatecznie sucha. Lecz Bóg w iedział lepiej, że ta k jeszcze n ie je s t i dlatego d rzw i pozostaw ił n a d a l zam knięte. I ten p rzy k ła d pokazuje inam, że ludzie chcą częstokroć lepiej w iedzieć an iżeli Bóg.
W skazując n a naszą niedoskonałość i niecierpliw ość, m iłosierny Bóg nie zapom ni je d n a k o nas, dzieciach sw oich tak jak nie zapomniał o Noem. Bóg przez Słowo Sw oje Ś w ięte p rzypom ina n a m jed n ak , abyśm y służąc Je m u zachow yw ali o p an o w a n ie i cierpliw ość w każ
dej n a w e t n ajb a rd z ie j tru d n e j sy tu a c ji życiowej. P o
słu c h ajm y jeszcze m ów iących n a te n te m a t Słów B ożych: „C ierpliw y je st lepszy n iż mocny, opano
w a n y lepszy od zdobyw cy grodu” (Przyp. Salom . 16, 32). W T renach Jerem , czytam y: „D obrze je s t czekać
w m ilczeniu ra tu n k u od B oga” .
Bóg o dzieciach sw oich nie zapom ni nigdy tak ja k nie zap o m n iał O' Noem.
Kazimierz Muranty