• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1973, nr 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1973, nr 6"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

NR 6

1 9 7 3

„Odchodzę i przyjdę do was” — Jezus Chrystus—

por. Jan 14,28

(2)

CHRZEŚCIJANIN

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rek założenia 1929

Warszawa, Nr. 6, czerwiec 1973r.

• MOWA GRZEGORZA...

• „ODCHODZĘ I PRZYJDĘ DO WAS...”

• ZIELONE ŚWIĘTA

® DZIAŁANIE DUCHA SW.

• STANOWIMY JEDNO

• KOMUNIKAT

• BIBLIA I TEOLOGIA:

WNIEBOWSTĄPIENIE CHARYZMAT

® „GŁOS EWANGELII” :

• KLUCZ DO SKARBNICY

• LISTY...

® BOG JEST MOIM ŚWIADECTWEM (XI)

® PIĘĆDZIESIĄTNICA 73

• DAWID WILKERSON OPOWIADA

• II KURS SZKOŁY BIBLIJN EJ

® KRONIKA

M iesięcznik „C hrześcijanin” w ysyłany jest bezp łatn ie; w ydaw anie je d n a k cza­

sopism a um ożliw ia w yłącznie o fiar­

ność Czytelników . W szelkie ofiary na czasopism o w k ra ju prosim y kierow ać n a konto Z jednoczonego K oś­

cioła Ew angelicznego: PKO W arsza­

wa, I Oddział M iejski, N r 1-14-147.252, zaznaczając cel w płaty n a odw rocie b la n ­ kietu. O fiary w płacane za granicą należy kierow ać przez oddziały zagraniczne B an­

k u P olska K asa Opieki, n a ad res P re z y ­ dium R ady Z jednoczonego K ościoła Ewangelicznego w W arszaw ie, ul. Za- górna 10.

W ydaw ca: P rezydium R ady Z jed n o­

czonego K ościoła E w an geliczn ego w PRL. R edaguje K olegium . Józef M rózek (red. nacz.), M ieczysław K w iecień (z-ca red. nacz.), Edw ard C zajko (sekr. red.), Jan T ołw iń sk i.

A dres R edakcji i A d m in istracji:

00-441 W arszaw a ł , ul. Z agórna 10.

T elefon : 29-52-61 (w . 8 lu b 9). M a­

teriałów n ad esłan ych n ie zw ra ­ ca się.

RSW „Prasa”, W arszaw a, Sm olna 10/12. N akł. 5000 egz. Obj. 3 ark.

Z am . 743. R-100.

Mowa Grzegorza z Nazjanzu

Ś w ię c im y P ię ć d zie sią tn ic ą , p r z y jś c ie D u ch a , z a p o w ie d z ia n y p r z e z o b ietn icą t e r m in i s p e łn ie n ie n a d zie i. Co to za ta je m n ic a . J a k ż e w ie lk a i czcigodna.

O to s k o ń c z y ły się s p r a w y c ielesn e C h ry stu sa , a r a c z e j te, k tó r e się o d n o siły do Jeg o c ie le sn e j o b ecn o ści (...): z a c z y n a ją się s p r a w y D ucha. Ci, k tó r z y sp r o w a d z a ją D u ch a Ś w ię te g o do r z ę d u s tw o r z e ń , o b ra ż a ją G o i są z ły m i słu g a m i, i to n a jg o r s z y m i w ś r ó d n a jg o r szy c h . Ci zaś, k tó r z y u w a ż a ją G o za B oga, są m ę ż a m i D u c h e m B o ż y m n a tc h n io n y m i i m ą d r z e p o stę p u ją . D u c h Ś w ię ty b y ł z a w s z e , je s t i b ę d zie , b e z p o c z ą tk u i b ez ko ń ca , a z a w s z e w je d n y m r z ę d z ie i ś c is ły m p o łą c z e n iu z O jc e m A S y n e m , g d y ż n ie w y p a ­ dało, a ż e b y z b r a k ło a lb o O jc u S y n a , a lb o S y n o w i D ucha. B y ł w ię c (D uch Ś w ię ty ) z a w s z e w s p ó łu c z e s tn ik ie m , n ie ty l k o z d o ln y m do w s p ó łu c z e s tn i­

c tw a ; d o s k o n a lą c y m , n ie d o s k o n a lo n y m ; u z u p e łn ia ją c y m a n ie u z u p e łn ia ­ n y m ; u św ię c a ją c y m , n ie u ś w ię c a n y m ; p r z e b ó s tw ia ją c y m , n ie p r z e b ó s tw ia - n y m ; i z a w s z e je s t ta k i sa m dla sie b ie sa m e g o i d la T y c h , z k tó r y m i je s t w je d n y m r z ę d z ie : n ie w id z ia ln y , p o za k a te g o r ia m i cza su i m ie js c a , n ie ­ z m ie n n y , n ie o g r a n ic z o n y ja k o ś c ią , w ie lk o ś c ią , fo r m ą , n ie ty k a ln y ; p o r u s z a ­ ją c y sa m sieb ie, p o r u s z a ją c y się w ie c z n ie , s a m o w o ln y , s a m o w ła d n y , w s z e c h ­ w ła d n y ; a je ż e li p o d o b n ie ja k w s z y s tk ie p r z y m io ty D u ch a o d n o szą się do p ie r w s z e j p r z y c z y n y — to je s t O n i ż y c ie m , i tw ó rc ą ży c ia ; św ia tło śc ią i sp ra w c ą św ia tło ś c i; sa m ą d o b ro cią i ź r ó d łe m d o b ro ci; D u c h e m p r a w y m , p r z e w o d n ik ie m , P a n e m , w y s y ła ją c y m , o g ra n ic za ją c y m , b u d u ją c y m so b ie ś w ią ty n ię , w s k a z u ją c y m drogę, d z ia ła ją c y m j a k chce, ro z d z ie la ją c y m d a ry;

D u c h e m u s y n o w ie n ia , p r a w d y , m ą d ro śc i, r o z u m ie n ia , p o zn a n ia , p o b o żn o ści, ra d y, siły, bo ja ź n i (B o że j), c z y li od d a w n a z n a n y c h d a ró w . P r z e z N iego O jciec z o s ta je p o z n a n y i S y n u w ie lb io n y , i p r z e z N ic h je d y n ie je s t zn a n y . J e m u p o d o b n a g o d n o ść, je d e n k u lt, je d n a cześć, p o tęg a , d o sko n a ło ść, ś w ię ­ tość. W s z y s tk o , c z y m je s t O jciec, je s t p r z y m io te m S y n a , z w y ją t k ie m tego, że je s t n ie z r o d z o n y . W s z y s tk o , c z y m je s t S y n , je s t p r z y m io te m D ucha, z w y ­ j ą t k ie m zro d ze n ia .

T e n D u ch r a z e m z S y n e m w s p ó łd z ia ła i w s tw o r z e n iu , i w z m a r t w y c h ­ w s ta n iu . N ie c h a j cię o t y m p r z e k o n a ją sło w a : „ S ło w e m P a n a n ie b io sa z o ­ s ta ły u tw ie r d z o n e , a D u c h e m u s t Je g o cała ic h m o c ” (Ps. 32,6). T e n D uch

— je s t b o w ie m n a jm ę d r s z y i n a jm iło s ie r n ie js z y — je ś li og a rn ia p a sterza , c z y n i go lu tn is tą , z a m a w ia ją c y m g rą z łe d u c h y , i o głasza go k r ó łe m Izra e la ; je ś li p a ste rza k ó z i h o d o w c ę d z ik ic h fig , c z y n i go p r o r o k ie m . P r z y p o m n ij sobie D a w id a i A m o s a . J e śli o g a rn ie p a c h o lę i sta rc ó w . Ś w ia d c z y o t y m D aniel, k tó r y z w y c ię ż y ł lw y w ja m ie . J e śli z n a jd z ie r y b a k ó w , ło w i ic h dla C h ry stu sa , a b y c a ły ś w ia t siecią sło w a s c h w y ta li. W e ź ta k ie g o P io tra i A n ­ d rz e ja , i s y n ó w g ro m u , k tó r z y m io ta li g r o m y d u c h o w e . J e ś li z n a jd z ie c e l­

n ik ó w , p o z y s k u je ic h n a u c z n ió w i c z y n i n a b y w c a m i d u sz. S tw ie r d z a to M a te u sz, w c z o r a j c e ln ik , d ziś e w a n g e lista . J e ś li z n a jd z ie ż a r liw y c h p r z e ­ śla d o w c ó w , z m ie n ia ic h ż a r liw o ś ć i P a w łó w c z y n i z S a u ló w , o ty le g o rli­

w y c h w p o b o żn o ści, o ile b y li g o r liw y m i w n ie p r a w o ś c i (...)

A b y ł to c u d d la n ie w ie r z ą c y c h , n ie d la w ie r z ą c y c h , a b y b y ł o s k a r ż y c ie le m w ie r n y c h , ja k o n a p isa n o : „Bo in n y m i j ę z y k a m i i in n y m i w a r g a m i b ędę m ó w ił do te g o lu d u , a i ta k m n ie n ie p o sły szą , m ó w i P a n ” (Iza j. 28,11).

A w ię c sły sze li. T u się tr o c h ę z a t r z y m a jm y i z a s ta n ó w m y n a d tru d n o śc ią in te r p r e ta c ji zd a n ia , bo w y r a ż e n ie z a w ie r a ja k ą ś d w u z n a c z n o ś ć , k tó r ą tr z e ­ ba r o z s tr z y g n ą ć in te r p u n k c ją . C zy b o w ie m s ły s z e li k a ż d y w s w o im n a r z e ­ c zu — n a p r z y k ła d , ż e ty lk o je d e n glos się ro zleg ł, a w ie łe d o c h o d ziło u sz u słu c h a c zy , ta k ja k g d y b y w ie le o d b ija ło się w p o w ie tr z u , c zy li, m ó w ią c d o ­ k ła d n ie j, w ię c e j g ło só w p o w s ta w a ło z je d n e g o ? C zy te ż n a le ż y p o sta w ić k r o p k ę p o „ sły sze li”, a sło w a „ m ó w ią c y c h ic h j ę z y k a m i ” łą c z y ć z n a s tę ­ p u ją c y m i, a b y b y ło : „ g d y m ó w ili ję z y k a m i w ła s n y m i s łu c h a c z ó w ”, to je s t:

„ o b c y m i”? T o o s ta tn ie b a rd z ie j m i o d p o w ia d a . W p ie r w s z y m b o w ie m w y ­ p a d k u cu d n a le ż a łb y r a c z e j do s łu c h a ją c y c h n iż do m ó w ią c y c h . (...)

J e d n a k na p o c h w a łę za s łu g u je tu ta j d a w n y ro z d zia ł ję z y k ó w — k ie d y to w ie ż ę b u d o w a li lu d z ie , z g o d n i w g r z e c h u i p r z e c iw s ta w ia n iu się B ogu, g d y ż p o m ie s z a n ie ję z y k ó w sp o w o d o w a ło z e r w a n ie w s p ó ln y c h z a m ia r ó w i p o s ta ­ w iło k r e s p r z e d s ię w z ię c iu . A le je s z c z e b a r d z ie j g o d n y p o d z iw u je s t cud d z is ie js z y . A lb o w ie m je d e n D u ch r o z d zie la ję z y k i m ię d z y w ie lu i z a p r o ­ w a d za z n o w u h a r m o n ijn ą jed n o ść.

(Z M ó w W y b r a n y c h G rzeg o rza z N a z ja n z u , 330—390)

E. Cz.

2

(3)

„ O d c h o d z ę i p r z y jd ę d o w a s ...”

Po swoim zm artw y ch w stan iu C hrystus Pan spotkał się ze swoim i uczniam i, m ów ił im 0 K rólestw ie Bożym, u tw ierdzał ich w iarę i do­

daw ał im odwagi do w yznaw ania, do w y trw a ­ nia na W ąskiej Drodze. Czterdziestego dnia po Z m artw ychw staniu, C hrystus rozstał się z apo­

stołam i i uczniami, w stąp ił na niebiosa i za­

siadł na p raw icy Bożego M ajestatu. Przed odejś­

ciem z ziemi, C hrystus dał uczniom nast. pole­

cenie: „Nie oddalajcie się z Jerozolim y lecz oczekujcie obietnicy Ojca, o k tó rej słyszeliście ode Mnie. (...) W eźmiecie moc D ucha Św iętego, k tó ry zstąpi na was, i będziecie m i św iadkam i w Jerozolim ie Ju d ei i w Sam arii, i aż po k ra ń ­ ce ziem i” (DA 1,4.8).

W ielu ludzi zap y tu je: po cóż to C hrystus polecił uczniom czekać w Jerozolim ie? I a rg u ­ m en tu ją: czy nie było b y lepiej, gdyby w yz­

naw cy Z m artw ychw stałego niezw łocznie p rzy ­ stąpili do głoszenia Ew angelii — nie tracąc cza­

su na siedzeniu na m iejscu? Jednakże uw ażne czytanie tek stu P ism a Św. dostarcza odpow ie­

dzi na pow yższy problem :

1) w yznaw cy P a n a nie tracili czasu; dzie­

sięciodniow y okres oczekiw ania n a przyjście Ducha Św iętego spędzili n a m odlitw ie. Zgro­

m adzeni w liczbie około 120 osób trw a li „jed ­ nom yślnie w m odlitw ie w raz z niew iastam i 1 z M arią, m atk ą Jezusa, i z braćm i Jeg o” ; (DA 1,14).

2) św iadkow ie Z m artw ychw stałego p o trze­

bowali duchowego przygotow ania n a przyjęcie

— najlepszej broni, jak ą w całej swej ziem skiej h istorii otrzym ał Kościół Boży do swej dyspo­

zycji, to znaczy — m ocy D ucha Św., zupełnej zbroi Bożej (por. Ef 6,1 On.). Tą m ocą i zbroją jest dla chrześcijan Duch Św ięty.

Głoszenie Ew angelii w yzw olenia i w zyw a­

nie ludzi do przyjęcia — w ia rą i w m odlitw ie

— Jezusa C hrystusa jest duchow ą bitw ą, w y ­ m ierzoną przeciw m ocy ciemności. W tej bitw ie nie m ają żadnego znaczenia ludzkie m etody uz­

b rojenia i staczania bitew , poniew aż bój doty­

czy spraw i w artości duchow ych. I z tego po­

wodu do zw iastow ania E w angelii zbaw ienia nad ają się tylko duchow e środki i m etody w al­

ki. W d niu W niebow stąpienia Pańskiego ucz­

niowie nie byli jeszcze przygotow ani do tego, żeby sprostać obowiązkom ciężkiej, duchow ej bitw y o zbaw ienie dusz ludzkich z m ocy grze­

chu. Potrzebow ali obecności Bożego W spom o­

życiela i Obrońcy, tego „innego Pocieszyciela”, którego nadejście zapow iedział C hrystus Pan.

W istocie: potrzebowali obecności samego Zmartwychwstałego Chrystusa Pana działające­

go — wśród nich i przez nich — w Duchu Świętym.

W dzień Zielonych Ś w iąt Jerozolim a p rze­

pełniona była tłum am i pielgrzym ów : poboż­

nych prozelitów przyb y ły ch ze w szystkich stron starożytnego św iata oraz gorliw ych w yz­

nawców Zakonu mojżeszowego, k tó rzy brali udział w w ielkiej cerem onii — obchodzonego

w ty m dniu — Św ięta Ż niw i P am iątk i n ad a­

nia Zakonu. W yznaw cy jedynego Boga z Azji M niejszej, z A rabii i znad M orza Czarnego, z diaspory żydow skiej w A leksandrii, ze w szy­

stkich zakątków P alesty n y i ze stolicy ówczes­

nego św iata — z Rzym u, k rąży li po ulicach i placach Św iętego M iasta, przeżyw ając raz jesz- szcze szczegóły w ielkiej św iątecznej litu rgii. Oto a rcykapłan w otoczeniu kapłanów , chóry lew i­

tów — śpiew ających i recytu jących pochw alne i dziękczynne Psalm y, cerem onialne gesty, przenikliw a w oń rozchodząca się od ołtarza ofiarnego, n a k tó ry m składano W szechmogące­

m u w hołdzie chleby przygotow ane z ziarna pochodzącego z now ych zbiorów, rzesze w ie r­

nych, radosne, spontaniczne okrzyki: „H osan­

n a ” i „H allelu ja” rozlegające się w śród w ielo­

tysięcznego tłum u, gw ar w ielu języków, pod­

niecenie i upojenie radością — tw orzyło ów n iepo w tarzalny n astró j dziękczynnej litu rg ii Zielonych Św iąt. I ten to dzień, pięćdziesiąty dzień po Zmartwychwstaniu Chrystusa Jezusa, wybrał Wszechmogący Bóg, aby w yw yższyć i uwielbić Syna swego umiłowanego; wybrał ten dzień, żeby ugruntować społeczność Jego Cia­

ła — to znaczy Kościół.

Nie opodal św iątyni, obleganej przez tłu ­ m y pielgrzym ów , znajdow ał się m ały, niepo­

zorny dom, w k tó ry m na piętrze, „w G órnej Izbie” trw ało w jednom yślnej m odlitw ie około 120 osób — św iadków Z m artw y ch w stania P a ń ­ skiego. Ludzie ci, będący bez w y ją tk u Żydami,- pochłonięci byli bez reszty swoim Panem tak, że zapom nieli o w szystkich w spaniałościach św iątecznego cerem oniału odbyw ającego się na teren ie św iątynnym . Oto Chrystus Jezus tak w ypełnił ich m yśli i serca, ta k głęboko w płynął n a k ieru n ek ich życia, że stał się dla nich Kimś najw iększym , a więc w iększym naw et niż w spa­

niała św iątyn ia i jej św iąteczny cerem oniał.

S tał się ich Panem ! Zatopieni b y li w m odlitw ie i w spom inaniu Jego Słów i czynów. Serca ich w ypełniła w ielka nieopisana radość.

Dochodziła dziew iąta rano, gdy na ze­

w n ą trz zaczęło dziać się coś niezw ykłego — w pow ietrzu, w przyrodzie, w otoczeniu, a po­

tem rów nież w ew n ątrz nich, w ich sercach.

Usłyszeli, jak b y z nieba pochodzący, szum gw ałtow nego w iatru . Szum w zm agał się i n a ­ rastał, zbliżał się do nich. O lśnieni dośw iad­

czyli nagle, iż znaleźli się —- jak b y — w sa­

m ym sercu szalejącej b u rzy lub w gw ałtow nym , huraganow ym wichrze. Jednakże nie odczuli trw ogi; izba w k tórej przebyw ali pozostała nie­

naruszona, cicha i zatopiona w spokoju.

Serca uczniów pełne dotąd radosnego w y ­ czekiw ania, wypełniła teraz pewność; stali się św iadkam i w ypełn ienia obietnicy Bożej. Od­

czuli, bardziej niż zrozumieli, że Chrystus, któ­

ry odszedł, znajduje się wśród nich, i to tak blisko, że dotknąć Go może każda wyciągnięta ręka wiary.

(4)

O, jakaż radość i pew ność przepełn iła ich m yśli i serca. A natężenie radości stało się ta ­ kie ogromne, iż n a u sta zaczęły się cisnąć sło­

wa chwały, wdzięczności i uw ielbienia Boga za d a r zbaw ienia d an y w C hrystusie Jezusie.

Bo oto Ten, k tó ry odszedł, znalazł się znowu w śród swoich apostołów i uczniów. W ypełnił ich sw oją obecnością. Miłość do C hrystusa p rzepełniła z tak ą m ocą ich serca, jak iej dotąd nigdy nie przeczuw ali. Ze zdum ieniem spos­

trzegli, iż niezliczone płom yki — jak b y z og­

n ia — opanow ały w n ętrze W ieczernika, w k tó ­ rym się zgrom adzili. Szczęście, w ielkie szczęś­

cie zalało dusze uczniów. Płom ienie jak b y og­

nia, pełzając i unosząc się, spoczęły n a każdym z nich. Słyszeli w sobie Słowa P an a:

Jesteś m oim ukochanym dzieckiem ! Swo­

je życie dałem za Ciebie, zbaw iłem Cię od grze­

chów i niepraw ości; od nieszczęścia w ieczne­

go potępienia. W yplątałem Cię z sideł grzechu i diabła, i nogi Tw oje postaw iłem n a skale, k tó ­ rą Sam jestem . Jestem tw oim P an em i Tw oim bratem , tw oim przyjacielem ! Przeze m nie i w Moim im ieniu możesz wołać do W szechmogą­

cego «Abba, m ój um iłow any, dobrotliw y O j- cze». Takiej m odlitw y nie m ają p raw a zanosić ani aniołowie, ani archaniołow ie, an i żadne in ­ ne doskonałe duchow e stw orzenia przeb y w ają­

ce wokoło Bożego T ronu chw ały. Ale w moim im ieniu i przeze Mnie, możesz odtąd tak wołać do Boga W szechmogącego i usłyszy i p rz y j­

mie Tw oją m odlitw ę! Ojciec i Stw orzyciel Twój rad u je się p atrząc na Ciebie, poniew aż w idzi w Tobie, M nie samego — Jezu sa C hrystusa. O, raduj się i chw al Boga!

W duszach uczniów rozbrzm iew ały z now ą mocą Słow a P an a: „A J a prosić będę Ojca i da w am innego O rędow nika, aby b y ł z w am i na wieki. D ucha P raw dy, którego św iat p rzy jąć nie może, bo go nie w idzi i nie zna; w y go znacie bo przebyw a w śród w as i z w am i będzie.

Nie zostaw ię w as sierotam i, p rzy jd ę do was.

(...) D uch Św ięty, którego Ojciec pośle w im ie­

niu moim, te n nauczy w as w szystkiego i p rzy ­ pom ni w am w szystko, com w am powiedział.

(...) Niech się nie trw oży serpe w asze i nich się nie lęka. (...) Odchodzę i przyjędę do was...” (Jan 14,16-18 i 26-28).

Odw aga w ypełniła ich serca i p ragnienie podzielenia się p rzeżytą radością z ty m i ludź­

mi, k tó rzy krążyli po ulicach Jerozolim y: w k ieru n k u do i od św iątyni. Chcieli —• oto — ogłosić św iatu całemu, że Jezus C hrystus jest zm artw ychw stałym Panem , że On n ap raw d ę żyje, i chce m ieszkać w sercu każdego człow ie­

ka. T eraz już nie zastanaw iali się, i nie czekali.

W yszli z W ieczernika i zaczęli głosić o w ielkich czynach Bożych. Zaczęli m odlić się. Nie m ieli żadnej trudności w porozum ieniu się z rzesza­

m i pielgrzym ów , przybyłych z całego św iata.

Rozum ieli ich język i dialek ty : m ezopotam ski, grecki, arabski, łaciński i w iele innych. Nie tylko je rozum ieli, m ogli rów nież m ówić ty m i językam i, dialektam i i narzeczam i. Z tak ą gor­

liwością rozpoczęli głoszenie św iadectw a o C hrystusie Panu, że część ludzi niezaangażo-

w anych w Boże sp raw y zaczęła drw ić z nich:

„M łodym w inem się u p ili” (w. 13).

Wówczas P io tr apostoł, k tó ry stał się •—

w Z m artw y chw stały m P anu, i dzięki Jego m ocy — now ym człowiekiem , z odw agą zw ró­

cił się do tłum ów i odrzucił to bluźniercze os­

karżen ie: „Ludzie ci nie są pijani, jak m niem a­

cie, gdyż jest dopiero trzecia godzina dnia (tj.

dziew iąta rano). Ale tu ta j jest to, co było zapo­

w iedziane przez p rorok a Joela. (...) Posłuchajcie ty ch słów Jezu sa N azareńskiego, męża, którego Bóg w śród w as u w ierzy teln ił przez czyny n ie­

zwykłe, cuda i znaki, jak ie Bóg przez Niego m iędzy w am i uczynił, ja k to sam i wiecie. Gdy w edług pow ziętego z góry Bożego postanow ie­

nia i plan u został w ydany, tego w yście rękam i bezbożnym i ukrzyżow ali i zabili. Ale Bóg Go w zbudził, rozw iązaw szy w ięzy śm ierci, gdyż było rzeczą niem ożliw ą, aby przez nią b y ł po ­ konany. (...) Tego to Jezu sa w zbudził Bóg, cze­

go m y w szyscy św iadkam i jesteśm y. W yw yż­

szony ted y praw icą Bożą i otrzym aw szy od Ojca obietnicę D ucha Świętego, sp raw ił to, co w y teraz w idzicie i słyszycie. (...) Niechże tedy w ie z pewnością cały dom Izraela, że i Panem i Chrystusem uczynił Go Bóg, tego Jezusa, któ­

regoście w y ukrzyżowali. (...) Każdy, kto bę­

dzie w zyw ał imienia Pańskiego zbawiony bę­

dzie...” D uch Św ięty działający przez m odlitw y i kazanie apostołów i uczniów , przedstaw ił słu­

chającym postać U krzyżow anego P ana. P o ru ­ szeni do głębi wołać zaczęli do P io tra i pozos­

tały ch uczniów : „Co m am y czynić, żeby nie spadł n a nas straszliw y sąd Boży?”

D ziałający z rozkazu Bożego, P io tr apostoł obw ieścił zgrom adzonym rzeszom w odpow ie­

dzi: „U pam iętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić w im ię Jezu sa C h rystu sa na od­

puszczenie grzechów waszych, a otrzym acie d ar D ucha Św iętego. Obietnica to bowiem odnosi się do was i do dzieci waszych oraz do w szyst­

kich, którzy są z dala, ilu ich Pan Bóg nasz, po­

woła. (...) Ratujcie się spośród tego pokolenia przewrotnego”. W odpowiedzi na w ezw anie Apostoła, trz y tysiące ludzi oddało C hrystusow i P a n u swoje serca.

Głos Bożego w ezw ania docierający dzisiaj do Twojego u m ysłu i serca, drogi Czytelniku, w zyw a i ciebie do przyjścia (w iarą w m o dlit­

wie) do Jezu sa C hrystusa. I do Ciebie, który czytasz te słow a teraz, odnoszą się te obiet­

nice. Ciebie rów nież oczekuje W szechmogący Bóg, i jak D obry Ojciec p rzy ją ł Syna m arn o ­ traw nego, ta k i Ciebie czeka Bóg; w yciąga w Tw oją stron ę — w łaśnie do Ciebie — swoje ram iona. On m ów i: „Oto stoję u drzw i i koła­

czę; jeśli ktoś usłyszy głos m ój i otw orzy drzw i, w stąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze m ną. ...Kto m a uszy, niechaj słucha, co D uch m ówi do Z borów ” .

O dpow iedz jeszcze dzisiaj na Głos Bożego w ezw ania, a przeżyjesz w swoim sercu i w swoim życiu praw dziw e Zielone Św ięta — obec­

ność i zbaw ienną moc C hrystusa Jezusa w y ­ wyższonego.

M. K w .

(5)

Z i e l o n e Ś w i ę t a

Dzień p am iątk i Zesłania D ucha Św iętego zstępującego w postaci ognistych języczków na ludzi zgrom adzonych w W ieczerniku był bło­

gosław ionym przeżyciem . W ydarzenie to m iało m iejsce w dziesięć dni po W niebow stąpieniu, a pięćdziesiąt po zm artw ych w staniu Jezu sa C hrystusa. Po stuleciach oczekiw ania w ypełnił się czas Bożej obietnicy i Bóg zesłał S yn a sw e­

go Jednorodzonego n a ziemię. P rzez okres trzech lat chodzili uczniow ie z Jezusem i byli św iadkam i Jego błogosławionej działalności.

Widzieli, jak leczył chorych, k arm ił głodnych i w skrzeszał um arłych. P rzysłuchiw ali się Jego w spaniałym naukom i naśladow ali Go. A po­

tem byli św iadkam i Jego poniżenia i cierpień, które skończyły się n a Golgocie. Przeżyli też Jego śm ierć i try u m f zm artw ychw stania. A po­

tem byli św iadkam i słów Jezusa, k tó re pow ie­

dział im przed swoim w niebow stąpieniem : idę do Ojca, ale w y w eźm iecie moc D ucha Św ię­

tego, kiedy zstąpi n a was, i będziecie m i św iad­

kam i w Jerozolim ie i w całej Judei, i aż po krańce ziemi.

Oczekiwali więc obiecanego Pocieszyciela i spodziewali się cudow nych przeżyć z Nim, a ich serca były otw arte ja k rozchylony kielich kw iatu otw iera się na św iatło i ciepło słonecz­

ne. Uczniowie św iadom i byli polecenia P a ń ­ skiego, k tó re brzm iało: „Idźcie n a cały św iat i głoście Ew angelię w szystkiem u stw orzen iu” . Lecz nie byli pew ni, czy podołają tem u zada­

niu. I dlatego tak bardzo oczekiwali na zesłanie Ducha Św iętego i to było ich najw iększym pragnieniem . Oczekiwali, zgrom adzali się r a ­ zem i m odlili się.

I wreszcie nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, dzień D ucha Świętego. J a k w ielką łaską by­

łoby dla nas, gdybyśm y m ogli przeżyw ać to, co przeżyw ali pierw si uczniow ie Jezusa. Szum z nieba, Boży w ia tr w iejący z Bożego tro n u w y ­ pełnia odwagą i radością Boże dzieci. Duch Św ięty w postaci ognistych języków spoczywa na każdym z nich i w ypełnia ich serca. Nam wierzącym , czytającym Słowo Boże, znane jest w ydarzenie ze Starego T estam entu, z życia proroka Eliasza, kiedy Eliasz m odli się n a gó­

rze K arm el, a n a głos jego m odlitw y spada ogień z nieba i zapala złożoną Bogu ofiarę.

Pan Jezus pow iedział swego czasu: „ Ja p rzy ­ szedłem na ziemię, ażeby zapalić ogień”. D ro­

dzy Czytelnicy! Ten ogień pali się w sercach ludu Bożego. D uch Św ięty jest obecny. On działa i dziś i dlatego obchodzim y pam iątk ę J e ­ go zstąpienia n a ziemię. Ale ty, czy gotów je ­ steś otw orzyć sw oje serce na działanie Ducha Świętego?

„I gdy się w y p e łn ia ł d zień P ięćd ziesią tn icy , b y li w sz y ­ scy jed n o m y śln ie n a jed n y m m iejscu . I sta l się n agle z n ieb a szum , jak b y nadchodzącego w ia tru g w a łto w ­ nego i n a p ełn ił w szy stek dom , gd zie sied zieli. I u k a ­ za ły się im rozd zielon e język i n a k szta łt ognia, i u sia d ł n a k ażdym z nich . I n a p ełn ien i zo sta li w szy scy D uch em Ś w ię ty m i p o częli m ów ić in n y m i językam i, jak D uch d a w a ł im w y m a w ia ć ” (D zieje A postolskie, rozdz. 2,1—4).

Uczniowie Jezu sa w yw odzili się z p ro ste­

go ludu. K iedy D uch Ś w ięty zstąpił na nich, stali się ludźm i now ym i, ludźm i św iatłym i, o zdecydow anych przekonaniach i postępow aniu.

N iech p ragnien iem każdego z nas będzie, ażeby ogień z góry pochodzący dotknął i naszych serc. N apełniony D uchem Św iętym człowiek w ierzący m iłu je Boga i bliźnich i w skazuje drogę zbaw ienia ginącym grzesznikom . K iedy w dzień Zielonych Ś w iąt D uch Św ięty zstąpił n a uczniów, um ocniona została ich w iara. Stali się gorliw si w służbie P ańskiej. Zostali całko­

w icie zw yciężeni i pozyskani dla spraw y Bo­

żej. D uch Ś w ięty dał im zrozum ienie tajem n i­

cy krzyża C hrystusow ego. D otąd tego nie rozu­

m ieli, a po u krzyżow aniu stracili nadzieję i w iarę w Jezu sa C hrystusa. Lecz kiedy Jezus zm artw ych w stał i w stąp ił do nieba, Duch Św ię­

ty całkow icie zm ienił serca uczniów.

N ajlepszym tego przykładem je s t apostoł Piotr. P rzedtem trz y razy zapierał się, a potem, po zesłaniu D ucha Św iętego, n aw et kiedy gro­

żono m u w yrokiem śm ierci, m ów ił odważnie przed najw yższą ra d ą żydow ską — S an h en d ry - nem — że bardziej trzeb a słuchać Boga aniżeli ludzi. K iedy P a n Jezus p rzedtem m ów ił m u o swoim poniżeniu i cierpieniu, w ted y P io tr od­

radzał M u i prosił Go, aby nie w chodził na tę drogę w iodącą n a śm ierć. A tera z on sam bez bojaźni m ówi i św iadczy z mocą, że nie złotem ani srebrem jesteśm y * odkupieni, ale drogą k rw ią Jezu sa C hrystusa, p rzelan ą na k rzyżu Golgoty. Uczniowie Pańscy zm ienili się zupełnie, a tak ą Duch Ś w ięty daw ał im moc, że n aw et cuda czynili w im ieniu Jezusow ym . To przecież P io tr z Ja n e m u w ró t św iątyni uzdrow ili kulaw ego człowieka.

K iedy D uch Ś w ięty zam ieszka w sercu człowieka, w ted y życie jego zm ienia się zupeł­

nie. Człowiek pyszny staje się pokorny, k łótli­

w y spokojnym , sm u tn y pełny m nadziei i r a ­ dości n aw et w doświadczeniu.

C zytam y w tekście, że kiedy D uch Św ięty zstąpił n a uczniów zaczęli m ówić innym i języ­

kam i. S tał się praw d ą fakt, że to, czym było napełnione serce, w ypow iadane było ustam i.

Uczniowie m ów ili obcym i językam i, a zgrom a­

dzeni cudzoziem cy rozum ieli ich każdy w swo­

jej ojczystej mowie. Jeśli my, dzieci Boże, od­

dam y m iejsce w sercach naszych Duchowi Św iętem u, to P a n będzie przez nas mówił.

M ożna chodzić reg u larn ie na nabożeństw a i m niem ać o sobie, że się jest w ierzącym . Ale uczęszczanie do kościoła nie może być m iern i­

kiem praw dziw ej w iary. Człowieka wierzącego poznajem y po jego postępow aniu, po owocach D ucha Świętego. Jeżeli człowiek kłam ie, oszu­

5

(6)

kuje, mówi źle o bliźnich, w ted y Bóg nie przyjm ie go do siebie, lecz spotka go p o tępie­

nie i wieczna kara. Pierw sze kazanie zielono­

świątkow e, wygłoszone przez apostoła P io tra w mocy D ucha Św iętego, okazało się jakże bło­

gosławione. Około trzech tysięcy ludzi przyszło do poznania p raw d y i przyjęło Jezu sa jako swojego Zbawiciela. Apostoł P io tr w swoim kazaniu zielonośw iątkow ym w zyw ał otaczają­

cych go ludzi do u p am iętan ia się i zerw ania z grzechem . Z dajem y sobie spraw ę z tego, że większość ludzi jest niepo jedn ana z Bogiem.

Dlatego i dziś w zyw am y ciebie, drogi czytelni­

ku, do pokuty, dopóki czas łaski trw a i ostrze­

gam y przed w iecznym zginieniem . Pism o Św ię­

te przypom ina nam , że „ciasna jest b ram a i w ąska droga, k tó ra prow adzi do żyw ota, i n ie­

w ielu jest tych, którzy ją z n a jd u ją ”. K to p rz y j­

m ie Jezu sa C hrystu sa jako swojego osobistego Zbaw iciela i rozpocznie z Nim now e życie, ten stanie się Bożym dziecięciem i odtąd D uch Św ięty w ypełni jego serce i prow adzić go bę-

Działanie Ducha

W n a s z y m p ra g n ie n iu o g lą d a n ia z e w n ę trz n y c h m a n ife s ta c ji D u c h a Ś w ię te g o n ie w o ln o n a m p o p a ść w n ie b e z p ie c z e ń stw o z a p o m in a n ia o d z ia ła n iu D u c h a Ś w ięteg o w n as. J e s t to s p r a w a n a d e r w a ż n a . Bóg p rz e z D u c h a Ś w ięteg o p r a g n ie d z ia ła ć w n a s i p rz e z nas.

II. D uch Ś w ię ty m u si n a s posiąść. D o b rz e czy ­ n im y , g dy p o d k re ś la m y f a k t p rz y ję c ia D u c h a Ś w ię ­ teg o p rz e z n a s. N ie w o ln o n a m je d n a k z a p o m in a ć o s p r a w ie w a ż n ie js z e j, a m ia n o w ic ie o ty m , że D u ch Ś w ię ty m u si n a s p o siąść całk o w ic ie. P o w in n iś m y u św ia d o m ić so b ie is tn ie ją c ą w sp ó łz a le ż n o ść w ty m w zg lęd zie. T a k j a k w k a ż d e j d z ie d z in ie n aszeg o ż y ­ cia z B ogiem , tu t a j ta k ż e n a jw a ż n ie js z y m c z y n n ik ie m je s t w ia r a (G al. 3, 13— 14). P rz e z w ia r ę m u s im y o d ­ d a ć się do d y sp o z y c ji D u ch o w i Ś w ię te m u . W 2 K or.

8,5 c z y ta m y : „ a le s a m y c h sie b ie o d d a li n a p rz ó d P a ­ nu, p o te m i n a m z w o li B o ż e j”. J e ś li D u c h o w i Ś w ię ­ te m u o d d a m y się d o d y sp o zy cji, to o d d a m y s ię ta k ż e lu d zio m , b y im słu ży ć. T o oo je s t do z ro b ie n ia z n a ­ szej s tro n y — t o c a łk o w ite o d d a n ie się. Z a le ż y o n o o d n a sz e j w o li, m y m u s im y chcieć. W te j m ie rz e w j a ­ k ie j m y się o d a je m y D u ch o w i, w ta k ie j i O n p r z y j­

dzie do n a s i b ę d z ie w n as. M u s im y p o d d a ć p o d d z ia ­ ła n ie D u c h a Ś w ię te g o n a s z ą p rz e d ś w ia d o m o ść . T u ta j je s t n a jw a ż n ie js z e p o le J e g o d z ia ła n ia w nas.

2. P od św iad om ość b yw a oczyszczona i uśw ięcon a.

P o d św ia d o m o ść o b e jm u je m .in. t e rz e c z y w n a sz y m życiu, k tó r e p ra g n ie m y u k ry ć , p rz y p u s z c z a ją c , że n ie b ę d zie m y z a n ie o d p o w ie d z ia ln i a n i p rz e d B o g iem , a n i p rz e d lu d źm i. K to ś m ą d rz e p o w ie d z ia ł: „N ie je s te ś m y w s ta n ie z a p o b ie c te m u , b y c z a rn e k r u k i la t a ły n a d n a sz y m i g ło w am i, m o żem y je d n a k n ie d o p u ś c ić d o t e ­ go, 'by u w iły g n ia z d a n a n a sz y c h g ło w a c h ” . P o d o b ­ n ie w ta rg n ię c iu n ie c z y sty c h , g rz e sz n y c h m y ś li d o ma­

dzie przez życie do Bożej Chw ały. Dlatego przyjd ź dziś d'o Jezu sa i otw órz przed Nim swo­

je serce, a nie zawiedziesz się.

Drogi C zytelniku! Nic ci nie da uroczyste obchodzenie Z ielonych Św iąt, jeśli nie staniesz się Bożym dziecięciem i D uch Ś w ięty nie w y ­ pełni tw ojego serca. W dniu Pięćdziesiątnicy pow stał pierw szy zbór Dzieci Bożych. W tym pierw szym Kościele objaw iała się moc Ducha Św iętego. W sercach lu d u Bożego w idoczna b y ­ ła w iara, panow ała m iłość i triu m fo w ała n a ­ dzieja. N ikt z w ierzących nie b y ł b iern y i nie stał na uboczu. M iłosierny Bóg w łasce swojej uczynić chce i ciebie now ym człowiekiem . On o fiaru je ci now e życie w D uchu Św iętym .

Panie nasz i Boże nasz! Spraw , ażeby i dziś p rzy jm u jący ch Tw oje Słowo dotknęła ła­

ska i m iłosierdzie Tw oje św ięte i ażeby pod w pływ em Słowa Tw ojego św iętego rozpoczęli now e życie w D uchu Św iętym .

K azim ierz M uranty

Świętego w nas

P sa lm 51, 8; E w . Jan a 14, 17

szej św ia d o m o śc i n ie je s te ś m y w s t a n ie z a p o b ie c (Ps.

51,7— 112). A le m o żem y — j a k p o w ia d a A p o sto ł P a ­ w e ł — „ k a ż d ą m y ś l p o d b ija ć p o d p o słu sz e ń stw o C h ry s tu s o w e ” .

S u m ie n ie o d z y w a się z g o d n ie z n a s z ą p o d ś w ia ­ d o m o ścią. C zęsto o n o m ó w i: T a m y ś l b y ła g rzeszn a.

M y je d n a k z m u s z a m y s u m ie n ie d o m ilc z e n ia , o d p o ­ w ia d a ją c : N ie szk o d zi, n i k t o ty m n ie w ie. N ie z d a ­ je m y so b ie s p r a w y , że s p y c h a m y w ó w czas g rz e c h do n a sz e j p rz e d ś w ia d o m o śc i. D la te g o je s t r z e c z ą w ie lk ie j w a g i, b y s u m ie n ie i D u ch Ś w ię ty m o g ły z e s o b ą w s p ó łp ra c o w a ć . S u m ie n ie z a s ta je p rz e b u d z o n e p rz e z n a w ró c e n ie i w ia r ę , a o czy szczo n e z o s ta je p rz e z k re w C h ry s tu s o w ą (H ehr. 9,14). M o żn a je d n a k s u m ie n ie p rz y tłu m ić , z a n ie czy ścić, z ra n ić . W k o ń c u p rz e s ta je o no o d z y w a ć się , a n a sz e w e w n ę trz n e życie u le g a s k o ­ stn ie n iu . Ż y cie z B oga s t a j e się w ó w c z a s d la n a s obce. A g d y je s te ś m y w ta k im s ta n ie , to tr u d n o w ogóle d o n a s p rz e m ó w ić . Słow o' B o że i D u c h B oży p rz e c h o d z ą o b o k n a s z e j d u sz y — t a k to m o ż n a o k r e ­ ślić. T o je s t s t a n tra g ic z n y . A le m o że o n u le c z m ia ­ n ie p rz e z n a w ró c e n ie , u p a m ię ta n ie . D a w id t a k p o s tą ­ pił, g d y p ro r o k N a ta n d o n ie g o p rz e m ó w ił. W y zn ał sw ó j g rz e c h : „ P rz e to ż g rz e c h m ó j o z n a jm iłe m T obie, a n ie p ra w o ś c i m o je j n ie k ry łe m , a T y ś o d p u ś c ił n ie ­ p ra w o ś ć g rz e c h u m e g o ” .

M y śli n a sz e , s ło w a i p o stę p o w a n ie , o k tó r y c h w ie d z ie liś m y , że s ą złe, z e p c h n ę liś m y do p o d ś w ia d o ­ m ości, są d ząc, iż w te n sp o só b s p r a w y te z o s ta ły z a ­ ła tw io n e ra z n a zaw sze. J e d n a k p o d św ia d o m o ść je s t ź ró d łe m n a s z y c h myśAi i m o ty w ó w n a sz e g o p o s tę p o ­ w a n ia . A w ię c ja k ż e w a ż n ą je s t s p r a w a o c zy szczen ia

| u ś w ię c e n ia n a sz e j p o d św ia d o m o śc i. W e w n ę trz n e u św ię c e n ie je s t ź ró d łe m ra d o ś c i i p o k o ju . D u c h B oży s ta je s ię w n a s z y m w n ę tr z u ź ró d łe m w o d y żyw ej

(J a n 7,37— 39).

6

(7)

3. M oc w ew n ętrzn a i radość. M oc z e w n ę trz n a je s t w y n ik ie m w e w n ę trz n e j h a rm o n ii i w e w n ę tr z n e j r a ­ dości. O ciężałe rę c e i z e m d lo n e b o la n a p o w o d u ją n ie ­ p ew n y chód n a z e w n ą trz . A b y słu ż y ć K ró le s tw u B o ­ żem u, m u s im y p o sia d a ć m o c w e w n ę tr z n ą i p e w n y chód. Z a sa d n ic z ą p o d s ta w ą te j m o cy je s t J e z u s C h ry ­ stus. O n m ie sz k a p rz e z w ia r ę w s e r c a c h n a s z y c h (Efez. 3,17). C h ry s tu s je s t n ie w z ru s z o n y m f u n d a m e n ­ tem , i O n z a w sz e je s t te n sa m (H ebr. 13,8). P o w in ­ n iś m y by ć z a w sz e n a N im z b u d o w a n i. P rz e ż y c ie s u ­ b ie k ty w n e je s t p o trz e b n e , a le n a n im n ie m o żem y b u d o w ać. To, co o b ie k ty w n e i s u b ie k ty w n e w ży ciu c h rz e ś c ija ń sk im , m u s i tw o rz y ć całość. P rz e ż y c ia n ie m o g ą by ć o d e rw a n e od f a k tó w h is to ry c z n y c h i n a o d w ró t. Je z u s „i c z y n ił i u c z y ł” (Dz. A p. il,l).

N a u c z a n ie b e z p rz e ż y ć p ro w a d z i d o fo r m a liz m u , a p rz e ż y c ia b ez n a u c z a n ia p ro w a d z ą d o f a n a ty z m u . T e d w a k o ła isą p o tr z e b n e n a s z e m u „p o w o zo w i p e n te k o - s ta ln e m u ”. F a n a ty z m s z e d ł z a n a m i j a k -cień. M u s im y się p o zb y ć teg o c ie n ia , b y lu d z ie m o g li z o b aczy ć w ła ­ ściw y obraz.

D u ch Ś w ię ty p o s id a tę s a m ą n a tu r ę , co B óg O j­

ciec i Je z u s C h ry stu s, a z w ła sz c z a je s t w ie m y i w ie c z ­ ny. O n d a je n a m d u c h a p ra w e g o . W szy scy lu d z ie teg o p o trz e b u ją , g d y ż z n a tu r y je s te ś m y w e w n ę tr z n ie ro z ­ d w o je n i. P rz y c z y n ą te g o je s t u p a d e k w g rzech . K ie d y p rz y c h o d z i D u ch Ś w ię ty , u d z ie la n a m S w ej m o cy i czyni n a s w ie rn y m i. W id zim y to n a P io trz e . P rz e d P ię ć d z ie s ią tn ic ą b y ł b a rd z o c h w ie jn y , a p o P ię ć d z ie ­ s ią tn ic y m a m y n o w e g o P io tra . J e g o w e w n ę tr z n a is to ta z o sta ła w z m o c n io n a p rz e z D u c h a Ś w ięteg o . T o je s t w o lą B ożą, a b y ś m y b y li n a p e łn ie n i m o c ą D u c h a , b y ś ­ m y d o św ia d c z a li J e g o p ełn o ści. Co to z n a c z y ? B óg je s t m iło ścią, d la te g o te ż B oża p e łn o ś ć je s t B o żą m iło śc ią . B o g a te życie d u c h o w e m u s i o k a z a ć s ię sz c z e g ó ln ie b o ­ g a ty m w m iło ści. D u c h Ś w ię ty m iło ś ć tę ro z le w a w se rc a c h n a sz y c h (R zym . 5,5). N a jle p s z y m z n a m ie n ie m b ogatego ż y c ia duchow reg o i p e łn i D u c h a je s t m iło ść o k a z a n a w c zy n ach , m iło ś ć d o b ra c i. W m iło ść b r a ­ te r s k ą je s t ta k ż e w łą c z o n a m iło ś ć d o w s z y s tk ic h l u ­ dzi. W sz y stk ie d a ry ła s k i, ja k ie p o s ia d a m y czy p o s ia ­ d ać b ęd zie m y , m u s z ą b y ć p o d d a n e e g z a m in o w i m i­

łości (1 K o r. 13,1—4). T a k sa m o i P a n n a s z p o w ie ­ dział, że d rz e w o p o z n a je m y p o ow o cach . O w o cu D u ­ c h a n ie z a s tą p ią d a ry D u ch a.

4. D ojrzałość i ro zw ó j czło w iek a w ed łu g p lan u Bożego. B óg m a o k re ś lo n y p la n d la ż y d a k a ż d e g o z n a s. G ło siciele S ło w a Bożego' p o w in n i b y ć b a rd z ie j p ra k ty c z n ie d o św ia d c z o n y m i. „I o n p o s ta n o w ił je d ­ n y c h a p o sto ła m i, d ru g ic h p ro r o k a m i, in n y c h e w a n ­ g e lista m i, a in n y c h p a s te r z a m i i n a u c z y c ie la m i” (Efez.

4,11). P o s ia d a ją o n i ró ż n e p o w o ła n ia i ró ż n e w y p o ­ sa ż e n ia . D la r o z s ą d z a n ia p o s e ls tw a z w ia s tu ją c y c h p o ­ tr z e b n a je s t d o jrz a ło ść d u c h o w a . T e j w ła ś n ie d o jr z a ­ ło ści b r a k b y ło w K o ry n c ie , d la te g o p o szczeg ó ln i w y ­ z n a w c y z g ro m a d z ili s ię d o o k o ła s w y c h fa w o ry tó w ,

u lu b ie ń c ó w : P a w ła , K e fa sa , A p o lo sa. K a ż d a g ru p a u w a ż a ła „ sw eg o ” k a z n o d z ie ję za te g o n a jle p sz e g o . I ta k p o w s ta ł b r a k je d n o śc i.

B óg p ra g n ie p rz e z u s łu g ę z w ia s to w a n ia ró ż n y c h n a rz ę d z i d o p ro w a d z ić ś w ię ty c h do d o sk o n ało ści. Z w ia ­ s tu ją c y S ło w o p rz e z s w o ją ró ż n o ro d n o ść m a ją s ię n a ­ w z a je m u z u p e łn ia ć p rz y n o s z ą c Z b o ro w i w ła ś c iw y p o ­ k a r m p o tr z e b n y d o d u c h o w e g o w z ro stu .

D o jrz a ło ść d u c h o w a o z n a c z a ta k ż e m i n . to , że p o ­ tr a f im y p ra w id ło w o ro z są d z a ć , o cen ić p o w o ła n ie i z a ­ d a n ie k a ż d e g o z u s łu g u ją c y c h p o s e ls tw e m E w a n g e lii.

T ej d o jrz a ło ś c i b r a k b y ło w K o ry n c ie i d la te g o p o ­ w s ta ły ro z ła m y .

B óg p rz e z n a c z y ł d la w z ro s tu poszczeg ó ln eg o c h rz e ś c ija n in a p e w ie n o k re ś lo n y czas. T o zn aczy , że B óg lic z y n a to, iż g d y w ie rz ą c y p rz e ż y je z P a n e m p e w n ą lic z b ę la t, to o sią g n ie p e w n ą d u c h o w ą d o j­

rz a ło ść . W p o d o b n y sp o só b P a n J e z u s p o m n a ż a ł się w m ą d ro ś c i i w ła s c e u B oga i lu d z i (Ł uk. 2,52). P o ­ d o b n ie ży cie C h ry s tu s o w e w n a s p o w in n o w z ra s ta ć i p o m n a ż a ć się. Z a d a n ie m D u c h a Ś w ię te g o je s t u c z y ­ n ie n ie n a s p o d o b n y m i d o C h ry s tu s a . D u c h Ś w ię ty p r z e k s z ta łc a n a s n a o b r a z i p o d o b ie ń s tw o C h ry stu sa .

5. D zia ła n ie D ucha Ś w ię te g o w n a s przygotow uje n a s n a p rzyjście Jezusa. B óg p ra g n ie , a b y ś m y p o s ia ­ d a li b o g a tą m ia r ę J e g o D u c h a , b y śm y p rz e z to b y li g o to w i n a p rz y jś c ie J e z u s a C h ry s tu s a . D u ch Ś w ię ty ro z le w a m iło ś ć w n a s z y c h s e rc a c h . W cza sa c h o s t a ­ te c z n y c h m iło ść z o s ta n ie w y s ta w io n a n a p ró b ę . M i­

ło ść u w ie lu o z ię b n ie . O z n a k ą p ra w d z iw e j m iło ści je s t ró w n ie ż w ie rn o ś ć w o b e c o b ja w io n e g o S ło w a B ożego i w o b e c J e z u s a C h ry s tu s a ja k o P a n a i Z b a w ic ie la . P a n J e z u s p o w ie d z ia ł, że t a m iło ść b ę d z ie c z y n n ik ie m d e c y d u ją c y m w c h w ili J e g o p o w tó rn e g o ' p rz y jśc ia . Z b ó r w E fezie p o s ia d a ł p rz y m io ty , k tó r e P a n docenił.

A le w y tk n ą ł m u o p u sz c z e n ie p ie rw s z e j m iło śc i (O bj.

2,1 n.). D la te g o n a w o ły w a ł d o u p a m ię ta n ia . Oo t o je s t ta p ie r w s z a m iło ść i j a k s ię o n a u z e w n ę trz n ia ? K to ś p o w ie d z ia ł, że je s t to c o d z ie n n y p ła c z u s tó p G olgoty.

A lbo, j a k p o w ie d z ia ł M a rc in L u te r, c o d z i e n n a p o k u ta p rz e d o b lic z e m Ś w ię te g o B oga.

(na podstaw ie k azan ia H. S v artd ala z Norw egii, wygłoszo­

nego n a E u ropejskiej K onferencji Zielonośw iątkow ej w B er­

nie w 1972 r.)

o p ra c o w a ł: Jan K om inek

Stanow im y

jedno

Słow a: „ J e z u s - je s t P a n e m ” są najstarszym , najk ró tszy m i najprostszym określeniem isto­

ty w ia ry chrześcijańskiej. Ja k wiadomo, słowa te stanow iły p ierw o tn ą form ę chrześcijań­

skiego w y zn an ia w iary, k tóre nowo naw róceni, katechum eni, składali podczas chrztu.

D w a w ielkie tw ierd zen ia są zaw arte w ty m w y znan iu w ia­

ry. Po pierw sze, że Jezus żyje.

On nie jest tylko postacią his­

toryczną. On żyje jako nam współczesny. Po drugie, że J e ­ zus jest suw erenem . Jego suw e­

renności podlega cały wszech­

św iat. I jest On P anem życia tych, k tó rzy w ierzą w Niego.

Słow a powyższe zatem w yraża­

ją zarów no doktrynę, jak i oso­

b isty stosunek. Te słowa brzm iały przez w ieki i w ielu św iętych chrześcijańskich m ęż­

czyzn i n iew iast żyło pod inspi­

racją tej w iary. Dzisiaj m y

(8)

wszyscy, chrześcijanie różnych ras i różnych Kościołów, jedn o ­ czymy się m iędzy sobą i z chrześcijanam i pierw otnym i w tej ra d o sn e j'p ro k la m a c ji naszej wiary.

W obecnej chwili stare in sty ­ tucje chrześcijańskie tracą swo­

ją siłę. Podczas gdy przez w ie­

ki były one nosicielem w iary chrześcijańskiej, teraz często p rzedstaw iają chrześcijaństw o, które w ygląda na zmęczone, konw encjonalne, form alne-

W ielu dzisiaj jest gotow ych pójść za Jezusem , i g d y spo­

glądają na kościoły in sty tu cjo ­ nalne, pow iadają: „Gdzie jest ta - prom ienna radość, k tó rą chrześcijaństw o pow inno in sp i­

rować? Gdzie jest m iłość i duch ofiary, które szokują i niepoko­

ją? 'Gdzie jest ta au tenty czn a społeczność, k tó rą prak tyk o w ali pierw otni chrześcijanie?”. W ie­

lu m łodych ludzi om ija kościo­

ły insty tucjo naln e i znajd u je społeczność z Jezusem w no­

wych, żyw ych ruchach, k tó re obrały im ię Jezusa jako swoje zawołanie. Słowo „Jezu s” po­

rusza ich i inspiruje. O kościo­

łach zaś mówią, że są nudne.

Tak w ięc nowe podziały się pojaw iły. D aw ny, znany po ­ dział istniał między katolikam i rzym skim i, protestan tam i, an- glikanam i, p rezbiterianam i, m e­

todystam i, kwakrami itp. Nowy podział pow staje między w szy­

stkim i stary m i stru k tu ra m i in ­ stytucjo n aln ym i z jedn ej stro­

ny, a now ym 'Chrześcijaństwem przeżycia, k tó re znajdujem y w różnych grupach i społeczno­

ściach — z drugiej strony.

Harvey Cox w sw ojej książ­

ce The Secular C ity (Świeckie miasto) tak pisze: „Praw dziw y kryzys ekumeniczny dzisiaj nie m a m iejsca m iędzy katolikami i protestantam i, ale m iędzy tra ­ dycyjnym i i przeżyciow ym i fo r­

m am i życia kościelnego” . I da­

lej: „Jeśli przyw ódcy kościelni nie Uznają tego, to za kilka dziesięcioleci zobaczym y w Ko­

ściele rozłam podobny do tego, który m iał m iejsce w szesna­

stym Wieku”. Przyw ódcy ko­

ściołów są świadom i tego pro­

blemu. Ju ż od pew nego sza su stoim y przed nim. M usim y ten problem dokładnie rozważyć.

Źródłem siły, źródłem życia

D rugi od p raw ej, a u to r a rty k u łu , abp M. R am sey, trzeci od p ra w ej: ew angelista Billy G raham .

w Chrześcijaństw ie je s t Duch Św ięty. To w łaśnie w m ocy D ucha Św iętego m ożem y w y ­ znać: „Jezu s je s t P a n e m ”. I gdzie D uch Ś w ięty działa — nadzw yczajne, nowe, n iep rz e ­ w idziane rzeczy się zdarzają.

W dniu Pięćdziesiątnicy m ała gru p a w ierzących m ów iła języ ­ kam i podczas inspirow anej w y­

powiedzi. A św. P io tr zwrócił się do m iasta z odwagą, k tórej nigdy p rzedtem nie m iał. A w spólnota stw orzona przez D u­

cha przełam ała w szelkie b a rie ­ ry, b a rie ry osobowości i b a rie ­ r y ‘rasow e. Gdzie dzisiaj są po­

dobne znaki D ucha Św iętego?

Nie w ątpię, że jeśliby św.

Paw eł b y ł z nam i, to pow ie­

działby, że te znaki są z całą pew nością w idoczne w e w spół­

czesnych ruchach, k tó re głoszą im ię Jezu sa i ruchach, które dośw iadczają tych n a d p rzy ro ­ dzonych zinaków znan ych m u z o kresu apostolskiego. P ow ie­

działby: „m ów ienie językam i?

Tak. D uch Św ięty je s t w tym . Żyw a, gorąca społeczność? Tak.

Duch Ś w ięty jest w tym . Ek­

staty czn y entuzjazm wobec J e ­ zusa ta k silny, że pokonuje moc nark o m an ii? Tak. W tym je s t Duch Ś w ięty ” . Ale nie m o­

żem y w ątpić, że P aw eł szedłby dalej i pow iedziałby nam , w la­

tach siedem dziesiątych d w u ­ dziestego w ieku, to, co pow ie­

dział chrześcijanom w latach pięćdziesiątych pierw szego s tu ­

lecia. D ucha Św iętego w idzim y także w pokorze, uprzejm ości, w cierpliwości, w m ądrości i — ja k zaw sze — w sposób n a j­

w yższy w miłości.

K iedy P aw eł podał sw oją li­

stę d aró w D ucha dla. członków Kościoła, w ym ienił języki, p ro ­ roctw o i uzdrow ienie (dary, k tóre podniecają, ekscytują), ale w ym ienił także d ary , k tó re w ogóle nie ek scytu ją: naucza­

nie, służba diakonalna, szafar- stw o kościelne, ad m inistracja i zdolność d a w a n ia dobrych rad.

W szystko to są d a ry Ducha, w szystkie one są potrzebne, ża­

d en z nich nie jest bardziej po­

chodzenia boskiego niż inny.

W szystkie one służą pom ocą chrześcijanom w szędzie być jedn ym ciałem, b yć ciałem C hrystusow ym w e w zajem nej wolności, w spólnie w zrastającej w Nim.

Dzisiaj w w ielu k rajach przeżyciow e, n iein sty tucjo naln e chrześcijaństw o często pojaw ia się w dw u przeciw staw nych form ach. Są tacy, k tó rz y są niecierpliw i w m odlitw ie, n a­

bożeństw ie, kontem placji czy kulcie. Sądzą, że „ to są rzeczy przestarzałe. S ta ra ją się służyć C hrystusow i w yłącznie w dzie­

dzinie społecznej i politycznej aktyw ności, z p asją zajm ując się spraw am i rasizm u, ubóstw a i Trzeciego Św iata. Ż drugiej stro n y są także tacy, k tórzy ra ­

(9)

czej zw racają, się ku m istycyz­

mowi, m odlitw ie, kontem placji;

są spragnieni k o n ta k tu z rze ­ czywistością wychodzącą poza w ąską rzeczyw istość n ajbliż­

szego otoczenia. Oczywiście, te dwie dążności nie :są w yklucza­

jące się w zajem nie, ale k o n ­ tra s t jest realny.

W swej najnow szej i b a r­

dziej w zruszającej książce The Feast of Fools (Święto błaz­

nów), H arvey Oox n azy w a te dw a ty p y now ym i m ilitan tam i (wojującym i) i now ym i m isty ­ kami, i pisze: „Tak ja k k a to li­

cy i protestanci po trzeb u ją je d ­ ni drugich w Kościele, ta k sa­

mo celebranci życia w d n iu dzi­

siejszym i poszukiw acze sp ra­

wiedliwości dla dnia ju trz ejsze ­ go p o trzeb u ją siebie naw zajem w świecie. C elebracja bez poli­

ty k i staje się bezsilna i pusta.

Polityka bez celebracji staje się m ierna i m ała (...). Stanow ią one jedno ”.

Stanow ią one jedno. R uchy duchow e w swojej żarliw ości i napięciu m ogą stać się izolowa­

ne i prow adzącym i do podzia­

łów. M nóstw o przykładów z his­

torii pokazuje nam to. I m ogą one —■ pogardzając in sty tu cjo ­ nalizm em — dojść do utw orze­

nia w łasnych form in sty tu cjo ­

nalnych. My w szyscy stanow i­

m y jedno.

. Św iadectw o aktyw izm u spo­

łecznego i politycznego oraz św iadectw o m odlitw y i kon­

tem placji p ilnie p o trz e b u ją sie- bie w zajem nie. C i,. którzy p ro ­ w adzą stare, zinstytucjonalizo­

w ane życie Kościoła, ta k często śpiące i zadow olone z siebie, m uszą spotkać w yzw anie i, sąd now ych, żyw ych ru ch ó w i za­

py tać siebie sa m y c h : gdzie są znam iona D ucha? A każdy no­

w y ru c h zawdzięcza w ięcej niż zdaje sobie z tego sp ra w ę tr a ­ dycy jnem u Kościołowi — w każdym razie n iek tó re z n ich w stary ch Kościołach, k tó re p rze ­ kazały im poznanie, że Jezus je st P anem , w w y zn an iu w iary, w litu rg ii i p rak ty czn y m życiu chrześcijańskim . W szystko to stanow i jedno.

Jezus, k tó ry jest Panem , pragnie nas w szystkich zjedn o­

czyć. M ożem y być pew ni, że On nie prag n ie w idzieć nas w jed nej sztyw nej organizacji.

Ale O n p rag n ie w idzieć nas dzielących się Pism em Św ię­

tym , sa k ra m en ta m i i w y zn a­

niem w ia ry jako znakam i jed ­ nej społeczności, znakam i jed ­ nego Św iętego Kościoła P ow ­ szechnego, w k tó ry m istnieje

zarów no tra d y c ja przekazana przez wieki, jak i ożywienie, eksperym enty, tw órczość każ­

dej generacji, Stanow ią one jedno.

„N ikt nie może rzec: Jezus je s t Panem , chyba tylko w D u­

chu Ś w iętym ” (1 Kor. 12,3)” . Niech D uch Św ięty w zbudzi w nas w szystkich w iarę, k tó ra w ty m obcym i cierpiącym świecie wie, iż jest Ktoś, kto m a su w eren ną moc — Jezus, k tó ry u m arł i zm artw ychw stał, J ezus, którego suw erenność jest o fiarn ą miłością.

Niech Duch Św ięty wzbudzi także w nas w szystkich w ier­

ność Jezusow i jako naszem u P anu, którego w olę m usim y ściśle w ykonyw ać w służbie bliźniem u. Niech Duch Św ięty jednoczy n as ta k ja k On chce, skoro dla n as w szystkich to jedno zdanie znaczy więcej niż jakiekolw iek inne zdanie, które m oglibyśm y w ypow iedzieć:

JEZU S JE S T PANEM.

A . M ich ael R am sey, A rc y b is k u p C a n te rb u r y , P ry m a s K o śc io ła A n g lik a ń sk ie g o .

„T he Episcopaliari”, lipiec 1972 tłu m . E. Cz.

K o m u n i k a t

W z w ią z k u z n a d a l lic z n y m i z a p y ta n ia m i w s p r a w ie n ie k tó ry c h n a sz y c h p o z y c ji w y d a w n ic z y c h , k tó r y c h n a ­ k ła d y z o s ta ły ju ż d a w n o w y c z e rp a n e , p rz y p o m in a m y , że D ział W y d a w n ic z y K o śc io ła p o d a je s p is y p o z y c ji w y d a w n ic z y c h b ę d ą c y c h t y l t o a k tu a ln ie n a sk ła d z ie . B ra k ja k ic h ś ty tu łó w k s ią ż e k c z y b r o s z u r w n a sz y m sp isie o z n a c z a w ięc, że d a n a p o z y c ja z o s ta ła ju ż w y ­ czerp an a. P rz y p o m in a m y ró w n ie ż , że D z ia ł W y d a w ­ niczy n ie w y s y ła B ib lii i in n y c h k s ią ż e k , w y d a n y c h p rzez in n e K ościoły, w z g lę d n ie in s ty tu c je . W z w ią z k u z p o w y ższy m p o d a je m y sp is b ę d ą c e j a k tu a ln ie n a sk ła d z ie lite r a tu r y re lig ijn e j:

1. W ędrów ka P ielgrzym a — 10.—

2. D zieje L udzkiej D uszy

opraw a p łócienna — 15.—

opraw a kartonow a — 10.—

3. Ż ycie w C hrystusie

opraw a p łócien n a — 15.—

opraw a karton ow a — 10.—

4. C hrześcijanie ew a n g eliczn i w P o lsce — 3.—

5. Co to znaczy b yć p ra w d ziw y m u czniem

Jezu sa C hrystusa — 15.—

6. K lejn o ty O bietnic B ożych — 30.—

7. E w a n g elia którą gło sim y — 5.—

8. D u ch ow e przeb u d zen ie — 20.—

9. W p oszu k iw an iu p raw d ziw ego szczęścia — 50.—

10. D ary d u ch o w e a słu żb a k o ścieln a — 10.—

11. P ie śn i k o ścieln e na chór m ieszan y — 50.—

12. Ś p iew n ik P ielgrzym a, cz. II z n u tam i —- 25.—

13. Ś p iew n ik P ielgrzym a, cz. I i II z n u tam i — 70.—

14. K alendarz „C hrześcijanina” na rok 1973 — 25.—

15. A by n as p rzyprow adzić do Boga — 15.—

16. N o w y T estam en t i P sa lm y — 25.—

17. P ozn aj B ib lię, tom II — 50.—

18. P ozn aj B ib lię, tom III — 70.—

19. S zk ice B ib lijn e, tom I do V II (kom plet) — 30.—

20. S zk ice B ib lijn e, tom V III i IX (kom plety) — 40.—

Z a m ó w ie n ia n a l i te r a tu r ę p ro s im y k ie r o w a ć : Z jedno­

czon y K ościół E w an geliczn y, Z agórna 10, 00-441 W ar­

sza w a 1.

9

Cytaty

Powiązane dokumenty

pocznie się z chw ilą osobistej ingerencji Boga w uporządkow anie historii... N ikt jed n ak nie jest w stanie określić

W teologii Jego panow anie nad stw orzeniem jest zazwyczaj przedstaw iane za pom ocą trzech przym iotników , k tóre określają Jego relacje w zględem stw orzenia..

A gdy miłość straci możliwość istnienia, Boża świętość nie może uzewnętrznić się inaczej jak tylko w gniewie i sądzie. Reakcją Bożej świętości na

Dlatego Bóg chce najw yższego dobra dla każdego człowieka, dla każdej

W iedziałem , że okażę się dokuczliw ym , ale nie ividziałem innego sposobu, by dostać się do tych chłopców.. D

A gdy przybyły już blisko ujrzały odsunięty kamień, a wszedłszy do w nętrza zobaczyły siedzącego młodzieńca w białej szacie, który odezwał się do nich:

cie w ykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego lecz drogą krw ią Chrystusa, jako Baranka niewinnego i nieskalanego.. Lecz przy

Ludzie po prostu naśladują trochę Pana Boga, starając się okazać sobie wzajemnie życzliwość i przyjaźń. Od tej chwili On