(MESCfflNIN
[POMNIK MIKOŁAJA IKOPERNIKt
W TORUNIU EWANGELIA—-ŻYCIE i MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA— JEDNOŚĆ — POWTÓRNE PRZYJŚCIE GHRYjSTUSA
NR 10
1 9 7 3
C H R Z E Ś C I J A N I N
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929
Warszawa, Nr 10., październik 1973
■
MIKOŁAJ KOPERNIK NA OKRĘCIE
TROSKA O MATKĘ BIBLIA I TEOLOGIA:
BÓG I WSZECHŚWIAT
MEZITES — JEDYNY POŚREDNIK DAWID WILKERSON OPOWIA
DA (IV)
ANNA MORAWSKA O KSIĄŻCE WILKERSONA
W PRASIE CZYTAMY
SZKOŁA NIEDZIELNA: WIELKIE I MAŁE CZYNY
KRONIKA
M iesięcznik „ C h rześcijanin ” w y sy ła n y jest b ezp łatn ie; w y d a w a n ie jed n a k cza
sop ism a u m ożliw ia w y łą c z n ie ofiarność C zytelników . W szelkie ofia ry n a cza so pism o w kraju p rosim y k iero w a ć na k on to Z jed n oczon ego K ościo ła E w a n g e
liczn eg o : PKO W arszaw a, I Oddział M iej
ski, Nr 1-14-147.252, zazn aczając c e l w p ła ty n a odw rocie b lan k ietu . O fiary w p ła cane za granicą n a leży k iero w a ć przez oddziały zagran iczn e B an k u P o lsk a K a
sa Opieki, n a ad res P rezyd iu m Rady Z jednoczonego K ościoła E w a n g e liz n e g o w W arszawie, ul. Zagórna 10.
Wydawca: Prezydium Rady Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium. Józef Mrożek (red. nacz.), M ieczysław Kwiecień (z-ca red. nacz.), Edward Ćzajko (sekr. red.), Jan Tołwiński.
Adres Redakcji i Administracji:
00-141 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.
1 Telefon: 29-53-61 (w. 8 lub 9). Mate
riałów riaidcsląnych nie zwraca się.
ESW „Prasa”, Warszawa* Smolna 10/12. Nakł. 5000 egz. O bj. 3 ark.
Zam. 1316, R-89,
Mikołaj Kopernik
R o k 1973 został ogłoszony ro kiem n a u k i polskiej. O bchodzim y b ow iem w ty m roku; setną rocznicę pow stania A k a d e m ii U m iejętności w K rakow ie, diausetną rocznicę pow stania K o m isji E du ka cji N arodow ej, która była p ie rw szy m w św iecie M in iste rstw em O św iaty oraz — przede w s z y s tk im — pięćsetną rocznicę u rodzin naszego w ielkiego astronom a, M ikołaja K o p er
nika.
Pięćsetna rocznica u ro d zin genialnego astronom a ż T orunia stała się p r z y czyną do napisania d ziesią tek prac m ono g ra ficzn ych pośw ięconych K o pern iko w i. W yd a je się, że w s zy stk o co o K o p e rn ik u m ożna by p o w ie dzieć zostało ju ż pow iedziane. H istoria o d kryw a je d n a k przed n a m i w ciąż now e tajem nice, któ re p rzy b liża ją n am postać geniusza sprzed pięciu w ie ków . M ąż ta k n ieprzeciętny, ta k m ocno w y c h y lo n y w przy szłść nie pozo
sta w ił n a m je d yn ie sw ego dzieła stronom icznego. Pozostała n a m rów nież m yśl K o p e rn ik a odniesiona do Ziem i. P rzyglądając się czyn o m K o p ern i
ka m o że m y stw ierd zić ja k n ie n a w id ził zła, zgorszenia, p o dstępu i obłudy;
w ie m y co m yśla ł o spraw iedliw ości społecznej, p o lity c zn e j i ekonom icznej, 0 obow iązkow ości w w y k o n y w a n iu p ow ierzonych zadań i o n iesieniu po m ocy sta rym i chorym .
M ikołaj K o p e rn ik urodził się 19 lutego 1473 ro k u w Toruniu, a ród jego ze stro n y ojca pochodził ze Śląska. M atka zaś, z do m u W atzenrode, była rodow itą torunianką. D zieciństw o K opern ika nie je st dostatecznie w y ja ś
nione. Z a p ew n e w m ieście ro d zin n ym uczęszczał do szko ły przykościelnej.
Dalsze n a u k i pobierał w szkole Braci W spólnego Ż ycia w Chełm ie, albo ive W łocla w sku . N astępnie udał się do K ra ko w a i w stą p ił na U niw ersytet Jagielloński, gdzie stud io w a ł teologię i praw o. A le ju ż w te d y zaczęła go bardziej interesow ać m a tem a ty ka , a przede w s z y s tk im astronom ia. W szech
nica Jagiellońska słynęła w okresie studiów K opern ika ja k o n a jp rze d n ie j
sza w Europie szkoła astrono m iczn o -m a tem a tyczn a . W yd a je się pra w d o podobne, że m istr ze m m łodego K o p e rn ik a był W ojciech z B rudzew a, pro
fesor filo zo fii a ry sto te leso w sk iej p ry w a tn ie nauczający astronom ii. T u roz
budziły się za interesow ania astronom iczne K opernika. Na życzenie w uja, biskupa Ł u k a sza W atzenrode, któ ry opiekow ał się n im p o śm ierci ojca 1 ło ży ł na jego w ykszta łcen ie, udał się K o p e rn ik do W łoch, gdzie odbyw ał dalsze studia w P adw ie, Ferrarze, B olonii i R zym ie . Po u ko ń c ze n iu s tu diów za granicą, 31 m a ja 1503 r. został p ro m o w a n y na doktora praw a ka
nonicznego.
Po pow rocie do kra ju osiadł w e F rom borku, gdzie jako k a n o n ik nale
żał do kolegium ka n o n ikó w w a rm iń skic h i przez ja k iś czas był tego k o le
gium sk a rb n ik ie m i sekretarzem . U czestniczył ży w o w ży c iu p u b lic zn y m F rom borka i całej W arm ii. Z a jm o w a ł się te ż ekonom ią, zw ła szcza spra
w am i pieniądza i biciem m onet. N apisał kilka rozpraw z te j dziedziny.
P ra k ty k o w a ł ró w n ież jako lekarz.
P rzede w s z y s tk im je d n a k za jm o w a ł się astronom ią. Z bu d o w a ł sobie we F rom borku o bserw atorium i proicadził w n im sam odzielne badania i ob
serw acje nieba. S tu d iu ją c p ilnie dzieła d a w n iejszyc h astronom ów rychło doszedł do w niosku, że teoria P tolem eusza, w edług k tó re j nieruchom a Z ie m ia zn a jd u je się w śro d k u w szechśw iata, a w o k ó ł n ie j krą ży Słońce, p la n e ty i g w ia zd y — je st błędna.
S fo rm u ło w a ł w ięc zam iast sy stem u geocentrycznego sy stem heliocentrycz- ny, w edług którego Z iem ia je st jedną z planet krążących dookoła Słońca.
N a jw a żn ie jszy m dzie łe m K o p e rn ik a z d zie d zin y astronom ii je st obszerny tra k ta t pt. De revo lu tio n ib u s — O obrotach, w y d a n y 10 N orym berdze w 1543 roku. D zieło to p oprzedził K o p e rn ik p rze d m o w ą 10 form ie listu do papieża P aw ła III. U św iadam iając sobie w pełn i przełom ow e znaczenie sw ego odkrycia dla rozw o ju noiuoczesnej nauki, w ie lk i uczony w tych słow ach sfo rm u ło w a ł spraw ę niezależności n auki: „Być m oże, że znajdą się tacy, co — lubiąc bredzić i m im o zu p e łn e j nieznajom ości n a u k m a te m a tyc zn yc h roszcząc sobie p rzecież praw o do w yp o w ia d a n ia o nich są
du na podstaw ie jakiegoś m iejsca w P iśm ie Ś w ię ty m , tłum aczonego źle i w y k rę tn ie , odpow iednio do ich za m ie rzeń — ośm ielą się potępiać i p rze
śladow ać tę m o ją teorię. O tych je d n a k nie dbam , do tego stopnia że sąd ich m a m n a w e t w pogardzie jako le k k o m y śln y ". Pogląądy astronom iczne K op ern ika długo nie b yły uznaw ane. Dzieło K o p ern ika „De revo lu tio n ib u s”
Kościół w pisał do in d e k su ksiąg zakazanych. Dopiero na przełom ie XVI I I
i X I X w. teoria M ikołaja K opernika została pow szechnie uznana, (c)
N a o k r ę c i ś
„Ale Pan zesłał na morze gw ałtowny w iatr I powstała w ielka burza rid morzu, tak, że okrętowi groziło rozbicie, Przerazili się w ięc żeglarze i każ
dy w ołał do sw ojego bóstwa; rzucili w morze ładunek, który był na okrę
cie, by uczynić go lżejszym . Jonasz zaś zszedł w głąb okrętu, położył się i twardo zasnął. Przystąpił w tedy do niego dowódca żeglarzy i rzekł mu:
„Dlaczego śpisz? Wstań, w ołaj do Boga twego, może wspom ni Bóg na nas
i nie zginiem y”. (Jon. 1,4—6)
Istnieją ludzie, k tórzy p rag n ą żyć po jed
nani z Bogiem, lecz są też i tacy, k tó rzy u w a
żają, że Bóg jest im w życiu niepotrzebny. P rz e czytany tek st przedstaw ia nam ucieczkę Jo n a sza od Boga. Bóg go pow ołał do służby i dał m u zadanie, lecz Jonasz nie posłuchał się. J e d yną jego m yślą było uciec od Boga i jego po
leceń ja k najdalej. Taki jest człowiek. Woli żyć w łasnym niepodporządkow anym Bogu ży
ciem i przebyw ać tam , gdzie nic się o Bogu nie mówi. Jonasz w siadł w o kręt i tą drogą chciał oddalić się od zadań, k tó re m u Bóg pow ierzył.
Był pom yślny w ia tr i Jonasz w n et stracił r o dzinny k raj z oczu. W taki sposób znalazł się na drodze ucieczki od Boga. Czy dobrze m u się powodziło? S krył się w śród m ary n arzy i był pewien, że n ikt go nie znajdzie i nie rozpozna.
A jedn ak wszechm ogący Bóg w idział go i w y słał za Jonaszem sw ojego gońca, k tó ry m był sztorm. Morze w zburzyło się i w ydaw ało się, że fale zatopią okręt. M aszty łam ały się, roz
ry w ały się żagle, a m aryn arze drżeli ze strachu, poniew aż takiego sztorm u jeszcze nie przeżyli.
Nie orientow ali się jednak, że Bóg m ocną ręk ą opanow ał okręt. W zburzone fale jak b y m ów iły:
nie uciekaj grzeszniku; w róć do Boga a On przebaczy ci tw ój grzech i p rzy jm ie cię takim jakim jesteś. U przednio Bóg zlecił Jonaszow i ażeby odstępczem u m iastu N iniw ie zw iastow ał Słowo o up am iętan iu i sądzie.
Jonasz nie posłuchał się, jed n ak Boży plan m usiał być w ykonany choćby do tego zm obili
zowany został cały św iat. Z dajem y sobie sp ra wę, że podobnie ja k w idział Bóg Jonasza, w i- dżi i nas. Lecz czy z upodobaniem ? Bóg w idzi lepiej aniżeli człowiek. Człowiek widzi to co m a przed oczyma. Bóg widzi serce. Jego w zrok jest i n a ciebie skierow any. D latego ta k w ażnym jest abyś sw oje życie uporządkow ał przed Nim.
A jeśliś tego nie uczynił, to czyń dopóki nie będzie za późno. Biada nieułaskaw ionem u grzesznikow i jeśli w padnie w ręce Boże. J o nasz ucieka, lecz sztorm jest posłańcem, k tó ry nieposłusznego Jonasza m a zatrzym ać i zaw ró
cić ze złej drogi. Posłańcy Boży są różni. Dla Noego w ysłańcem o Bożej w ierności b y ł deszcz.
Balaam owi m ów iąca oślica przypom niała o je go nieuczciw ym postępow aniu. K ruk i uśw ia
dom iły Eliasza, że jest nadal pod Bożą opieką.
Prom ienie słońca i gw iazdy na niebie, to przyjaciele naszego życia m ówiący nam o Bożej wielkości i dobroci.
Co chce owa dobroć? O na chce skierow ać człowieka do pokuty. Bóg przez słowo Sw oje chce każdem u człowiekowi okazać sw oją m i
łość. A jeśli człow iek pom im o w szystko św ia
dom ie odchodzi od Boga, w ted y Bóg może użyć innych środków. I w ted y człowiek może p rz e żyć p raw dę przysłow ia, k tó re m ów i: „kto nie chce słuchać, te n m usi cierpieć” . Często przez wiele dośw iadczeń m usi przejść n iew iern y Bo
gu i popadający w zw ątpienie człowiek, zanim naw róci się i stanie n a praw dziw ej drodze wio
dącej go do Boga, k tó ry stw orzył cię na obraz i podobieństw o sw oje chce, abyś b y ł Mu po
słuszny i szedł drogą w iodącą do praw dziw ego szczęścia w Chw ale Bożej. C ierpienie i dośw iad
czenie nie zaw sze są karą, lecz m ogą przybliżyć i w prow adzić na drogę w iodącą do dom u Ojca.
Często choroba, k tó rą Bóg zsyła jest po to, abyś zam knął drzw i łączące cię z grzechem i nało
gam i tego św iata, abyś m iał czas zastanow ić się i pom yśleć n ad dalszym swoim życiem. Bolesny w ypadek śm ierci często także jest m ow ą w iel
kiego Boga. S m utne dośw iadczenia n ie zawsze są karą, lecz w y n ik ają z miłości do ciebie, k tó
ra cię w oła do pow rotu. Bo On cię m iłuje i idzie za Tobą. Boża, szukająca miłość jest zna- kifem m iłosierdzia dla w szystkich grzeszników.
Bóg zesłał nam swego jednorodzonego Syna, aby każdy kto w niego uw ierzy nie zginął ale m iał żyw ot w ieczny” . I dlatego On cierpiał i um arł za w szystkich ludzi — grzeszników na K rzyżu Golgoty. Życzeniem Bożym jest, aby n ik t z ludzi nie zginął, lecz poznał rzeczyw istą praw dę, p rzy jął Jezu sa jako swojego osobistego Zbawiciela, pojednał się z Bogiem i odziedzi
czył życie wieczne.
Ludzie, którzy podobnie jak Jonasz w spo
sób św iadom y odchodzą od Boga, postęp ują źle i w brew ich woli k arząca ręk a Boża dosięgnie ic-h. Niech te słowa będą dla ciebie przypom
nieniem i ostrzeżeniem , drogi C zytelniku.
U ciekający Jonasz znalazł się w śm iertel
nym niebezpieczeństw ie. G roziła m u bowiem śm ierć w otchłani m orskiej a w raz z nim i lu dziom p rzebyw ającym n a okręcie. Całej zało
dze w ydaw ało się, że o kręt lada chwila rozer
w ie się na kaw ałki.
M arynarze byli niew ątpliw ie odważnym i ludźm i, lecz podczas tej w ielkiej b urzy drżeli ze strachu. W m orskich falach czaiła się śmierć.
F aktem jest, że w obliczu śm ierci człowiek boi się. W iadomo, że większość ludzi na tem at śm ierci mówić nie lubi. Szczególnie zaś ludzie znajdujący się w tow arzystw ie u n ik ają tego te m atu. A jed n ak każdy wie, że czeka go śm ierć
i noc go od niej nie uchroni. W jedn ym ze
swoich psalm ów K ról Daw id tak m ów i: „naucz
mię Boże pam iętać, że um rzeć m uszę i uczyń m nie m ąd ry m ”.
Co czyni załoga zagrożonego o k rętu ? Oni w ołają o ra tu n e k do Boga. To zdanie w yjaśnia, że ci poganie n a swój sposób byli ludźm i w ie
rzącym i. To, czego Jonasz nie w ykonał oni czy
nili. W Biblii czytam y: proście, a będzie w am dano” wołaj w potrzebie a u ra tu je cię” . Z do
św iadczenia w iem y ja k bardzo te p raw d y za
w a rte w Piśm ie Św iętym spraw d zają się w ży
ciu ludzi w ierzących. C zytaliśm y dalej, że w szystko co obciążało o k ręt m ary n arze w y rz u cali za b u rtę. Zapew ne w m orze w yrzucano i kosztow ne przedm ioty, przedstaw iające dużą w artość pieniężną. P ra w d ą jest, że w obliczu śm ierci prócz życia w szystko tra c i sw oją w a r
tość. My, ludzie w ierzący w iem y doskonale, że przed bram ą wieczności w szystko, co ziem skie i m aterialn e staje się bezw artościow e.
Zastanów się z czym tw o je serce n a jb a r
dziej zw iązane jest w ty m świecie. N iech b a last nieprzebaczonych grzechów, pokusy i ucie
chy tego św iata nie zagradzają ci drogi do ży
cia wiecznego w chwale. P ojednaj się z Bogiem dopóki jest czas. K to po tam tej stronie grobu i śm ierci chce wieść błogosławione życie, ten m usi uw ierzyć w moc krw i Sy n a Bożego p rze
lanej n a odpuszczenie grzechów n a krzyżu Golgoty i przyjąć Go jako sw ojego Zbaw iciela i już tu n a ziemi rozpocząć z Nim now e życie.
Gdy zaistniało niebezpieczeństw o Jonasz skrył się pod pokładem i zasnął. Tym czasem ciem ne wody śm ierci opasały okręt. A ni zerw ane m asz
ty ani h u k fal podczas rozszalałego o rk anu nie m ogły go w zruszyć ani obudzić.
Takim jest człowiek, k tó ry nie uporządko
w ał swojego życia przed Bogiem, zatw ardził sw oje serce przed Nim i nie usłuchał jego gło
su.
Jonasz stał się tw ard y m i obojętnym na w szystko, nic go nie mogło w zruszyć ani obu
dzić. W ielu ludzi nie zdaje sobie sp raw y z ta kiego stan u i śpiąco idzie n a śm ierć. Pew ien człowiek podczas w spinaczki w górach w padł w szczelinę skalną i w ted y zaczął w zyw ać po
mocy. W swej tru d n e j sytu acji w ołał też i o pomoc do Boga. Po pew nym czasie usłyszano jego wołanie. R atow nicy w yciągnęli go p rzy po
m ocy liny. K iedy został u rato w a n y w ted y m ię
dzy innym i pow iedział: „Boże, ty możesz czy
nić co zechcesz, ale m nie ju ż nie d ostaniesz” . Taka szydercza w ypow iedź jest dla nas lu dzi w ierzących przykra. Dlaczego Bóg zlitow ał się i człowiek ten nie zginął, za szyderstw o i niewdzięczność? G dyby on chociaż podziękow ał Bogu za ratun ek. Podobnie ja k ów człowiek czyni w iele ludzi. Pism o Św ięte uczy nas, „nie błądźcie, Bóg nie da się z siebie naśm iew ać” . Każdy, k to zlekcew ażył i nie docenił Boga b ę
dzie m usiał przed Nim w brew swojej w oli od
powiadać. Bóg Św ięty jest i biada niepojedna- nem u z Nim grzesznikow i w paść w Jego ręce.
Jonasz spał pom im o w ielkiego sztorm u sza
lejącego n a 'zew nątrz.. M arynarze podchodzą do Jonasza i krzyczą. Dlaczego śpisz? W stań ospal
cze i módl się do swego Boga. Ale Jonasz nie może się modlić. U ciekającem u słowa m odlitw y
zam ierają n a ustach. K to posiada praw idłow y stosunek do Boga te n może przed Nim otw ie
rać sw oje serce w m odlitw ie. Jesteśm y św iad
kam i ja k w ielu ludzi nie m odli się i dlatego nie m a radości w ich życiu.
Najczęściej przeszkodą jest tu grzech, k tó ry oddala każdego człow ieka od Boga. Każdy grzech jest w rogiem m odlitw y. K ról D aw id tak m ów ił po u p a d k u sw oim : (Ps. 32, 3) „Póki m il
czałem schnęły kości m oje w śród nieustannych m ych narzek ań w każdym d n iu ” .
N ieuporządkow ane życie przeszkadza w praw idłow ej m odlitw ie do Boga. I d latego po
stanów m y sobie. N iech św iadom y grzech odej
dzie od życia naszego. W życiu Jo nasza zaist
n iała pow ażna przeszkoda, k tó ra niepozw alała m u się modlić.
Przeszkodą m odlitw y pow odującą jej nie- w ysłuchanie jest m .in. w rogi, n iepo jedn an y sto
sunek do bliźniego. Jeśli jesteś dla kogoś w ro giem, to idź i pojednaj się z nim . U czyń ty pierw szy krok. Inaczej tw o je m odlitw y nie do
trą przed m aje sta t Boży i nie będą w ysłuchane.
Tam, gdzie nie m a przebaczenia, tam nie m a pokoju i błogosław ieństw a Bożego. J a k w aż
ny m to zagadnienie było dla Jezu sa p o tw ier
dzają Jego słow a w ypow iedziane w m odlitw ie P ańskiej. „I odpuść n am nasze w in y jako i m y odpuszczam y naszym w inow ajcom ” . Jeśli i tę prośbę w ypow iadam y z niepo jedn any m sercem, to m odlim y się n a próżno.
S tern ik — k a p ita n o k rętu dow iedział się, że Jonasz śpi, poszedł więc do niego, schw ycił za ram ię p otrząsnął i zapytał: „Dlaczego śpisz” ? Od tego k a p ita n a człowiek w ierzący może się cze
goś nauczyć.
W stań i w ołaj do swego Boga. Oni wołali do sw ych bożków, ale n a próżno. N ieistniejący m artw y bożek nie może w ysłuchać człowieka będącego w potrzebie. J a k w ielki w sty d pow i
n ien ogarnąć Jonasza, kiedy poganie przypom nieli m u o obow iązku m odlitw y. Czy i w n a szym otoczeniu zbyt często ludzie niew ierzący nie zaw stydzają w ierzących?
I w reszcie Jonaszow i stało się w szystko jasne. Zrozum iał, że on je s t w szystkiem u w i
nien. Jego grzech nie m ógł być już dłużej za
k ry ty . W szechwidzący Bóg widzi i nasze postę
pow anie. I ty swoich grzechów przed Nim nie ukryjesz. P rzyjdzie czas, że w szystko co było i je s t niezgodne z w olą Bożą w tw oim życiu, w y j
dzie na jaw . I będziesz m usiał stanąć przed Bogiem sędzią spraw iedliw ym . Jeśli tw oje ży
cie nie jest uporządkow ane, to m am serdeczną radę dla ciebie; pojednaj się z Bogiem. P o
w iedz M u w serdecznej m odlitw ie, że jesteś grzesznikiem . Poproś o przebaczenie grzechów i przyjm ij Jezusa jak o swojego osobistego Zba
wiciela.
Jego m iłość je s t w ielka. On p rzyjm ie każ
dego pokutującego grzesznika. Moc- Jeg o Św ię
tej K rw i na krzyżu Golgoty oczyści każdy twój grzech. Z aufaj Mu, przy jm ij Go. On m a dla ciebie zadanie. Pozostań Mu w ierny, i nigdy nie odchodź od Niego.
Kazimierz Muranty
Troska o m a t k ę
„A gdy Jezus ujrzał matkę i ucznia, którego m iłow ał, stojącego przy niej, rzekł do m atki: N iewiasto, oto syn twój. Potem rzekł do ucznia: Oto matka twoja. I od onej godziny w ziął ją ów uczeń do siebie”.
Jan 19, 26—27
Ju ż blisko trz y godziny w isiał Jezus C h ry stus n a krzyżu w m ękach nie do opisania. Zno
sił u rąg an ia i szyderstw a tych, co Go ukrzyżo
w ali i nie odpow iedział im n a Sw oje u sp ra w iedliw ienie — ta k jak przed tem P iłatow i — ani słowa. Przeciw nie m odlił się za swoich w ro gów i odpowiedział jedynie n a prośbę p o k u tu jącego ło tra dając m u obietnicę w prow adzenia go do raju . I tym potw ierdził Sw oje słowo, iż przychodzącego do Niego nie w yrzuci precz.
Zw róćm y teraz uw agę n a tych, którzy byli uczniam i P a n a i chodzili za Nim. Otóż nie w i
dzim y na Golgocie uczniów Jego z w y jątk iem jedynie Jana. W idzim y Jego m atkę z n iek tó ry mi niew iastam i, któ re przyszły aż z G alilei i to w arzyszyły Synow i Bożem u aż na Golgotę. Nie w idzim y n a Golgocie ani Józefa, ani braci J e zusowych, ani Łazarza czy innych, k tórzy byli w iernym i uczniam i Jego.
Przybliżał się m om ent śm ierci Syna Boże
go, kulm in acy jn y p u n k t w alki życia ze śm ier
cią. Jezus C hrystus nie w ydał z Siebie ani jed nego jęku, nie dał w y razu Swoim m ęczarniom . Nie przyjął octu z żółcią, k tó ry daw ali M u żoł
nierze. Nie p rzy jął środka znieczulającego ból, ale świadom ie p ragn ął w ypić kielich goryczy i cierpień za grzeszny św iat.
Ciemności zaczęły ogarniać św ięte miejsce, k tó re stało się m iastem najw iększej zbrodni, i w tych ciem nościach zbliżyła się do samego k rzyża m atk a Jego i uczeń, którego m iłow ał J e zus. W ówczas Syn Boży zwrócił w zrok na m a t
kę i w yrzekł do niej te słow a: „Niewiasto, oto syn tw ój” . T utaj na górze Golgocie w ypełniło się proroctw o w ypow iedziane ongiś do M arii, m atki Jego: „Tw oją w łasną duszę przeniknie m iecz” (Łk 2,35). T eraz m iecz p rzen ik n ął jej serce jako m atki, z k tó rą P a n nasz żył do trz y
dziestu lat. Składała ona w iele rzeczy do serca swego, nie zrozum iała Go, ale będąc posłuszną Bogu, od początku do końca w ykonyw ała sw o
je ziem skie powołanie. P rzyszła teraz do Tego, k tó ry przez w szystkich został opuszczony, do um ierającego w strasznych cierpieniach, w e
spół ze złoczyńcami. Jego m atk a i tu Go nie pozostawiła.
N iektórzy m ówią, że Jezus w ypow iadając słowo: „N iew iasto”, nie chciał n arażać Sw oją m atkę n a to, by wrogow ie zwrócili na nią uwagę. P ragnął, by odeszła ona z Golgoty i nie oglądała Jego o statnich cierpień i Jego konania.
Oddał ją pod opiekę Jana, m iłego ucznia Sw e
go: „Oto m atk a tw o ja” . Od tej chw ili w ziął ją uczeń do siebie. Można przypuszczać, że ząbrął
ją do swego dom u i była ona pod troskliw ą opieką J a n a aż do końca swego życia.
M isja m atk i Jezu sa b yła w ielka i św ięta.
B yła ona narzędziem , przez k tó re Słowo stało się ciałem. Jezusow i by ły znane przeżycia Jego m atki. Ona przeżyw ała, gdy Sym eon proro k o
wał, że m iecz przeniknie jej duszę. Przeżyw ała i podczas zw iastow ania, k tó re głosiło, że stanie się m atk ą M esjasza. Było to niem ałe przeżycie dla m łodej dziew czyny, k tó ra nie znała męża.
Przeżyciem w ielkim była dla niej podróż z N a
zaretu do B etlejem u, by poddać się spisowi ce
sarskiem u. Przeżyciem była dla niej ucieczka do E giptu, zw iązana z w ielkim i trudnościam i i nie
bezpieczeństw em . P rzeżyciem było dla niej po
zostanie Jezu sa w Jerozolim ie podczas święta, gdy przez trz y dni b ył poszukiw any. O na p rze
żyw ała, gdy opuścił Swój dom rodzinny, nie rozum iany także przez Swoich dom owników.
O na nie raz płakała z pow odu ciężkich do
św iadczeń swego S yna; płakała, że nie jest tak, jak by pragnęła, gdyż nie rozum iała planów Bożych. C ierpliw ie jed n ak czekała do końca.
Aż doczekała się końca. O statni raz spojrzała w tw a rz skrw aw ioną, n a głowę w koronie cier
niow ej, n a wiszącego z napisem : K ról Żydow ski. M ożna w pro st podziw iać jak w ytrzym ało jej serce i jak m ogła ona trag ed ię tę przeżyć.
A jed n ak przeżyła. Po Z m artw y ch w stan iu w i
dzim y ją razem z uczniam i n a m odlitw ie o ze
słanie D ucha Św iętego. Może niek tórzy chcie
liby usłyszeć o jej dalszej służbie w niebie „za n am i grzesznym i”, ale n ieste ty Słowo Boże o niej w ięcej nie w spom ina. Służbę sw oją spełni
ła ona na ziemi. W niebie O rędow nikiem n a
szym jest Jezus C hrystus, k tó ry u m arł za nas i zm artw ychw stał i odk upił nas k u żyw otow i w iecznem u, dla N ieba, gdzie jest m atk a Jego, apostołow ie i święci Boży prorocy.
Przez całe w ieki słowo „m atk a” brzm iało najm ilej i n ajp rzy jem n iej. Je j kołysanki, jej troski, jej bezsenne noce, jej zm artw ienia, jej uśm iech i jej płacz, jej oczekiwanie, jej w ielkie serce. P op atrzm y na Syn a Bożego i uśw iadom m y sobie, że kto nie idzie drogą Bożą i zapom i
na o swoich rodzicach, popełnia straszliw y grzech, k tó ry się n a nim zemści jeszcze za życia w doczesności.
Syn Boży odpow iedział pew nem u człowie
kow i n a jego zap ytan ie co m a czynić, aby odziedziczyć żyw ot w ieczny: „nie zabijaj, nie cudzołóż, nie krad n ij, nie m ów fałszywego św ia
dectw a, c z c i j o j c a i m a t k ę , i m iłuj bliź-
(dokończenie ną stj\ Ę)
BIBLIA I TEOLOGIA
B ó g i w s z e c h ś w i a t
Przedm iotem naszego opracow ania będą re lacje zachodzące m iędzy Bogiem i w szechśw ia
tem. C ztery aspekty tego zagadnienia należy po
ruszyć. N ajpierw poruszym y kw estię stworzenia w szechśw iata przez Boga, a n astęp n ie Boże pa
nowanie n ad w szechśw iatem . Dalej, spojrzym y bardziej dokładnie na szczególny tw ó r Boga ja
kim jest człowiek, a w reszcie om ówimy to, jak społeczność m iędzy Bogiem i człowiekiem zosta
ła naruszona przez grzech.
STWORZENIE
B iblijna n a u k a o stw orzeniu jest bardzo prosta. Językiem popularnym , przed-naukow ym przedstaw iona, nie podaje nam zawiłych, filozo
ficznych teorii, lecz proste stw ierdzenia, z k tó rych w ym ienim y następujące:
Stworzenie przez Boga (1 Mojż. 1)
Pism o Św ięte nie p rzedstaw ia w szczegó
łach procesu stw orzenia, lecz podaje nam poe
tycki opis faktu, że w szechśw iat został stw o
rzony przez Boga. Bóg stw orzył w szechśw iat.
A utor b iblijny w ym ieniając w szystko, co w idzi na tym świecie, powiada, iż w szystko zaw dzię
cza swój początek, sw oje pochodzenie jedynie Bogu.
Z tego też w zględu zadania jakie stoją przed praw dziw ym uczonym i praw dziw ym teologiem bardzo rzadko są sobie przeciw staw ne. Uczony zajm uje się poszukiw aniem odpowiedzi n a p y ta nie: Co?, w odniesieniu do w szechśw iata; stara się on opisać św iat i w ytłum aczyć jak on „dzia
ła” . Zadaniem zaś teologa jest p ró b a odpowiedzi n a p y tan ie: Dlaczego?, w odniesieniu do w szech
św iata; zajm u je się on rozw ażaniam i nad jego początkiem, nad jego przeznaczeniem oraz nad
TROSKA O MATKĘ
(dok oń czenie ze str. 5)niego swego, jak siebie sam ego” (Mt 19,18— 19).
Z ty m zw iązana jest obietnica długiego życia na ziemi oraz dobrobytu. W ierzący człowiek przestrzega tego, co Jezus pow iedział i pokazał czynem Swoim.
M atka Jezusa w racając z Golgoty m iała sy
na, m iała opiekuna, Jan a. A Syn Boży poszedł do Ojca, w szedł do chw ały, k tó rą m iał przed za
łożeniem św iata. Poszedł, by każdem u z tych, k tórzy w Niego uw ierzyli przygotow ać m iejsce w niebiesiech. A stam tąd przyjdzie jeszcze raz.
S. W aszkiewicz
jego m oralnym znaczeniem . Prace w ielu uczo
nych, którzy są rów nież chrześcijanam i, m ówią nam , że w tej dziedzinie nie m uszą istnieć sprze
czności m iędzy n a u k ą a teologią.
Stworzenie z niczego (Rzym. 4,17)
A utorzy pogańskich m itów, a także rzecz
nicy w czesnych prób naukow ego zrozum ienia pochodzenia w szechśw iata, m ieli zazwyczaj na m yśli pew nego rodzaju uprzednio istniejący
„ m a teriał”, z którego Bóg ukształtow ał w szech
św iat, podobnie ja k garncarz kształtu je i fo r
m u je kaw ałek gliny. Je d n a k Pism o Św ięte w w ierszu podanym w yżej (por. także 1 Mojż. 1,1;
H ebr. 1-1,3); w yraźn ie u trzy m u je, że Bóg stw o
rzy ł św iat ex nihilo (z niczego); m ate ria ł Bóg zarów no stw orzył, ja k i ukształtow ał. M ożemy n aw et pójść dalej i powiedzieć, że i czas i p rze
strzeń zostały stw orzone przez Boga.
Boża transcedentalność (Izaj. 40,12 nn.)
Istn ieje bardzo sta ry system filozoficzny zw any panteizmem, k tó ry naucza, że w szech
św iat sam jest Bogiem. T a teo ria nie m a uzasad
n ienia w Piśm ie Św iętym , k tó re naucza o brans- cedentalności Boga. Bóg jest inny. Bóg nie może być utożsam iany z w szechśw iatem ! Je st On da
leko w iększy niż to w szystko, czego jest Stw órcą i Panem , i nie może być ograniczony przez małe w ym iary, naw et gdy są one m ierzone w latach św ietlnych. Bóg napełn ia wieczność (Izaj. 57, 15).
W łaśnie dlatego Pism o Ś w ięte tak stanow czo przeciw staw ia się bałw ochw alstw u, k tó re jest oddaw aniem czci stw orzeniu zam iast Stw órcy (Rzym. 1,25)
Nieustanne stwarzanie (Psalm 104)
N iektórzy uczeni w spółcześni są zdania, że w szechśw iat je s t stale zaopatryw any w świeże elem enty stw orzonej m aterii. Bez w zględu n a to, czy ta teo ria jest praw dziw a czy nie, Pismo Św ięte utrzym u je, że tw órcze działanie Boga i Jeg o tro sk a o w szechśw iat nie skończyły się z chw ilą stw orzenia, k tó re p rzedstaw ia nam G e
nesis 1 (1 Mojż. 1). Bóg nie jest podobny do ze
garm istrza, k tó ry po w yprodukow aniu i uru ch o
m ieniu zegara, pozostaw ia go jego w łasnej mocy.
N a ty m polega błąd tzw. deizmu. Bóg stale czu
w a nad św iatem i stale sp raw uje nad nim k o n t
rolę. Jeśliby Bóg tego nie czynił, św iat po prostu p rzestałb y istnieć (por. Kol. 1,17).
6
Stworzenie przez Jezusa Chrystusa (Hebr.
1 ,1 - 3 )
Jezus C hrystus jest cen traln ą postacią nie tylko nowego, duchowego stw orzenia; jest On także cen traln ą postacią w Bożym początkow ym dziele stw orzenia. Nie je s t On głów nym Spraw cą wszechśw iata, pozycja jest zarezerw ow ana dla Boga Ojca — ale jest, że tak pow iem y, P o śred nikiem, przez którego w szechśw iat został stw o
rzony oraz Tym, dla którego istnieje (1 Kor. 8,6).
W podobny sposób D uch Św ięty jest złączony z dziełem stw orzenia (1 Mojż. 1,2). T ak więc w szystkie trz y Osoby T rójcy są zaangażow ane w dzieło stw orzenia, a stw orzenie istn ieje dla chw ały Trój jedynego Boga.
PAN WSZECHŚWIATA
Panowanie (Psalm 148)
Pism o Św ięte m ówi nam o Bogu nie tylko jako Stw orzycielu wszystkiego, ale także jako Panu, S uw erenie nad w szystkim , co stw orzył.
W teologii Jego panow anie nad stw orzeniem jest zazwyczaj przedstaw iane za pom ocą trzech przym iotników , k tóre określają Jego relacje w zględem stw orzenia.
Po pierw sze, Bóg jest wszechmocny. Je st On w stanie uczynić w szystko, co uczynić za
pragnie (por. Izaj. 40,21— 31). Oczywiście, nie znaczy to, że jest On w stanie uczynić to, co jest sprzecznością samo w sobie lu b absurdalne.
N ie potrzeba przeto głowić się, jak ktoś kiedyś, nad tym „czy może Bóg stw orzyć ta k ciężki kam ień, że go Sam nie udźw ig nie?” . Ale znaczy to, że Bóg jest w stanie uczynić to, co p rze k ra cza ludzkie pojęcie i co w y d aje się niem ożliw e dla naszego ograniczonego u m y słu (np. w ciele
nie, przez które sam Stw órca stał się stw o
rzeniem).
Po drugie, Bóg jest wszechwiedzący. Bóg zna w pełni i rozum ie w szechśw iat, k tó ry został przez Niego stw orzony, i nic, co się w nim dzieje nie jest sk ry te przed Jego oczami (por.
Rzym. 11,33— 36; Kol. 2,3).
Po trzecie, Bóg jest wszechobecny. T utaj łatw o o nieporozum ienie polegające n a przeko
naniu, że Bóg jest podobny do jakiegoś rozrze
dzonego gazu, flu id u lub fal n apełniających każdą przestrzeń. T akie rozum ienie byłoby zwodnicze. G dy m ów im y o wszechobecności Boga m am y n a m yśli to, że żadna część w szech
św iata nie jest zam knięta dla Boga i dla Jego działania. J a k u b stw ierdził, że nie może znaleźć się poza obecnością Boga uciekając z dom u (1 Mojż. 28,10 nn., szczególnie w. 16), a p salm i
sta śpiewa, że jest rzeczą niem ożliw ą uciec od Boga ani w dzień ani w nocy, ani w życiu ani w śm ierci (Psalm 139). Ludzie m ogą znaleźć Boga i m ieć z N im społeczność w szędzie i w każdym czasie (Mt 28,20).
N ależy jeszcze przy ty m dodać, że chłodny w yraz tych trzech przym iotników nie pow inien być powodem naszego m yślenia, że stosunek Boga do św iata jest zim ny, chłodny i a b stra k
cyjny. Nie jest to praw da. A lbow iem Bóg obja
w ia Swój ch a ra k te r miłości i świętości wzglę
dem nas. O bjaw ia w postaci Sw ojej opatrzności.
Opatrzność (Psalm 107)
Słowo „opatrzność” w teologii mówi nam 0 tym , że Bóg ak ty w n ie troszczy się o w szech
św iat, św iat i jego m ieszkańców oraz zaspokaja ich potrzeby. T ak w ięc autorzy biblijni bieg p ó r roku, deszcz i słońce p rzy p isu ją łaskaw ej trosce Boga o ludzi i o inn e Jego stw orzenia.
A utorzy bib lijn i w ierzyli także, że w pew nym sensie ta tro sk a m iała zw iązek z postępow aniem ludu Bożego: kiedy Izrael żył spraw iedliw ie dośw iadczał dobrobytu, kiedy zaś służył fałszy
w ym bogom następow ało nieszczęście (1 Mojż.
1,29 n.; 8,22; 5 Mojż. 28; P salm 104; M t 6, 25— 34; 10,29— 31).
N au ka o O patrzności nie jest łatw a do zro
zum ienia przez współczesnego człowieka. Na pew no nie istn ieje dokładna współzależność m iędzy ludzkim postępow aniem , a Bożym za
spokajaniem potrzeb człowieka, i dla w ielu lu dzi tru d n o pogodzić obecność cierpienia, bólu i zła na świecie z O patrznością m iłującego Boga.
T rudności te ściśle się łączą z problem em zła, 1 chociaż ostatecznego rozw iązania nie sposób podać, to jed n a k trudności te nie są w ystarcza
jące dla obalenia n au k i o O patrzności. Dośw iad
czenia m ężów i n iew iast w Piśm ie Św iętym oraz dośw iadczenia chrześcijan w szystkich w ie
ków potw ierdzają tezę A postoła Paw ła, że „Bóg w spółdziała w e w szystkim k u dobrem u z tym i, k tórzy Boga m iłu ją ” (Rzym. 8, 28).
NATURA CZŁOWIEKA
W św ietle Pism a Św iętego człowiek jest szczytem i koroną stw orzenia Bożego. Jego wyższość nad w szystkim i in ny m i stw orzeniam i w yw odzi się stąd, że został on uczyniony na obraz Boży (1 Mojż. 1,26 n.). Znaczy to, że czło
w iek jest w p ew nym sensie podobny do Boga, swego Stw orzyciela. Dzięki tem u posiada on m oralną n atu rę, p a n u je nad św iatem przyrody, jest w stanie spraw ow ać k on tro lę nad swoim środow iskiem oraz je s t zdolny do tw orzenia now ych rzeczy. Tylko on spośród isto t stw orzo
nych jest zdolny do m oralnego postępow ania:
zna różnicę ja k a istn ieje m iędzy dobrem a złem, m iędzy m iłością a nienaw iścią. J e st on zdolny do społeczności z inn y m i ludźm i i z sam ym Bogiem. A więc pow iedzenie, że człowiek został uczyniony na obraz Boży znaczy, że posiada on m oralną i duchow ą naturę.
T ak jak B iblia nie usiłuje podać nauk i o św iecie w sposób naukow y, tak samo nauki o n atu rze człow ieka nie podaje przy użyciu te r m inologii naukow ej. I stąd jest rzeczą niebez
pieczną usiłow anie budow ania biblijnej „psy
chologii”, poniew aż te same term in y psycholo
giczne różnie są stosow ane w poszczególnych
księgach Pism a Św iętego; w poszczególnych
księgach m ają one in n y sens i inne znaczenie.
Ogólnie jednak m ożem y powiedzieć, że w S ta
rym. Testam encie człowiek jest w idziany jako stw orzenie m ający ciało i kości; jako będący (nie „m ający”) duszę żyjącą, k tó ry otrzym ał życie dzięki tech nieniu Boga (2 Sam. 19,12 n.;
1 Mojż. 2,7). W Now ym Testam encie, człowiek składa się z ciała i krw i (1 Kor. 15,50) oraz m a (lub jest) duszę (gr. psyche) i ducha (gr. p neu - ma) — 1 Tes. 5,23. K rótko mówiąc, słowo „cia
ło” określa człowieka jako istotę fizyczną, m a
terialną, słowo „dusza” — jako b y t m ający związek z innym i ludźm i, a słowo „duch” okre
śla człowieka jako b y t m ający społeczność z Bogiem.
Człowiek został stw orzony po to, by — zgodnie z określeniem jednego ze znanych k a techizm ów p rotestanckich —• „chw alił Boga i m iał z Nim społeczność na w iek i” . Życie czło
wieka m a być poświęcone chw ale Bożej. Czło
wiek jest obdarzony p rzyw ilejem posiadania żywej społeczności z Bogiem i z in ny m i ludźm i (Efez. 1,12; 1 Kor. 1,9; 1 J a n 1,3). Pism o Św ię
te w yraźnie naucza, że ludzie m ają żyć nie jako izolowane jednostki, lecz jako członkowie wspólnoty, k tó rej podstaw ow ą kom órką jest rodzina (por. Efez. 3,15).
TAJEMNICA ZŁA
R ozpatrzyliśm y w yżej relacje zachodzące m iędzy Bogiem i św iatem nie uczyniw szy wzm ianki na tem a t fak tu zła. M usim y teraz spojrzeć na to, jaki w pływ na te relacje w y w iera istniejące n a świecie zło.
Wejście grzechu na świat (1 Mojż. 3)
Zgodnie z przekazem biblijny m po stw o
rzeniu człowieka nastąpiło w ejście zła do jego serca. Jak o istota posiadająca wolność w y bo ru m iędzy dobrem i złem, m iędzy posłuszeństw em a nieposłuszeństw em , człowiek — za podusz- czeniem kusiciela — podjął złą decyzję, i grzech ze w szystkim i sw ym i okropnym i konsekw en
cjam i wszedł na św iat (por. Rzym. 5,12— 21;
2 Kor. 11,3).
Pow inniśm y zwrócić uwagę, że przekaz 1 Mojżeszowej (Genesis) przedstaw ia nam tylko fak t w ejścia grzechu; nie mówi jak i dlaczego to się stało. Nie mówi nam także o tym jak k u siciel pojaw ił się na świecie, k tó ry by ł „bardzo d obry” . Co p raw d a m am y pew ne u stęp y Pism a, które zdają się sugerow ać pew nego rodzaju b u n t w śród bytów anielskich przed stw orzeniem św iata (1 Mojż. 6,1—8; Izaj. 14,12— 15; Ezech.
28,12— 19; Ju d a 6), ale to jed y n ie określa jako w cześniejszy początek problem u, a nie w y ja śnia spr.awy pochodzenia zła.
Ból i cierpienie (Job 24)
Istn ieje zło n a świecie nie tylko w sensie ludzkich złych czynów. Istn ieje na świecie ta k że zło w sensie bólu i cierpienia. Ludzie cierpią z powodu niepraw ości swoich bliźnich, m am y
klęski żywiołow e w przyrodzie, istn ieją śm ier
teln e b a k te rie i trucizny, któ re pow odują cier
pienie i śm ierć człowieka. Nie zawsze m ożna powiedzieć, że nieszczęścia, k tó re sp oty kają lu dzi są proporcjonalne do ich osobistej n iep ra wości. I dlatego p y tan ie : „Dlaczego niew inny cierp i?” jest bardzo realne.
Podaw ane są różne propozycje odpowiedzi na to pytanie, ale w pełni zadow alającej odpo
wiedzi znaleźć nie sposób. Istnienie zła, bólu i cierpienia — to tajem nica, k tórej nie sposób w yjaśnić. W każdym razie Pism o Św ięte stw ie r
dza w yraźnie, że zło nie jest częścią składow ą Bożego p lan u odnośnie do w szechśw iata, i że nie m ożna powiedzieć, iż Bóg jest za istniejące zło odpow iedzialny (1 Mojż. 1,31; Jak . 1,13).
N iem niej jest rów nie jasne, że jesteśm y u p a d łym stw orzeniem , żyjącym w upad łym świecie.
Biblia nie w yjaśnia pochodzenia zła. Z a in te re sow ana jest o w iele bardziej spraw ą Bożego zw ycięstw a nad grzechem i złem w K rzyżu i Z m artw ych w staniu Jezu sa C h ry stu sa oraz obietnicą Bożą dot. nowego nieba i now ej zie
mi, gdzie ani bólu, ani sm u tk u już nie będzie.
Istota grzechu (Rzym. 1,18— 32)
Chociaż pochodzenie grzechu je s t dla nas tajem nicą, to jed n a k m ożem y bardzo dużo po
w iedzieć o tym , jak grzech działa w sercach ludzi. R ozpatrzm y tę kw estię z trzech p unktów w idzenia.
W odniesieniu do Boga, grzech jest bun tem przeciw ko Niem u, rebelią, w y rażającą się w n ie
posłuszeństw ie Jego w oli i Jego p raw u (Izaj.
1,2; 63,10; 5 Mojż. 17,2; 1 Król. 8,50), w n ie
dostosow aniu się do Jego w ym ogów dot. ludz
kiego postępow ania (Łk 15,18.21; Rzym. 3,23) oraz w kulcie innych bogów lub bałw ochw al
stw ie (2 Mojż. 20,3— 6; Łk 12,13— 21; 1 Kor.
10,14— 22). G rzech jest odrzuceniem Boga jako naszego P an a i Króla, co w rezultacie prow adzi do zniekształcenia naszej w iedzy o Nim (Rzym.
1,18— 23; 2. Kor. 4,4).
W odniesieniu do bliźnich, do ludzi, grzech uzew n ętrznia się w niem oralności (Rzym. 1, 18— 23) i b rak u m iłości (1 J a n 3,15; 4,8; Rzym.
13,9 n.). G rzesznik jest osobą, k tó ra nie chce respektow ać p raw in ny ch ludzi, i k tó ra n a ru sza społeczność miłości, k tó ra jest Bożym za
m iarem w zględem ludzi. J e s t on podobny do dziecka podczas gry, k tó re w sw ojej determ in a
cji co do odniesienia zw ycięstw a za wszelką cenę, gwałci zasady gry, by tylko pokonać p rze
ciw nika.
W odniesieniu do siebie samego, grzech jest postaw ą pychy i sam ow ystarczalności (Mai. 4,1;
Łk 1,51: Jak. 4
,6
;1 J a n 2,16). J e st to n a s ta w ienie człowieka, k tó ry sprzeciw ia się w szel
kiej in terw en cji z zew nątrz w bieg swego ży
cia, gdyż nie troszczy się o nikogo poza sobą i swoim i w łasnym i przyjem nościam i, i ponie
w aż czuje się W stanie prow adzić sw oje w łasne
spraw y bez b ran ia pod uw agę praw a Bożego,
Grzech jest pych ą „serca zagiętego k u sobie”.
A więc grzech oddziały w uj e na wszelkie relacje człowieka: względem Boga, względem bliźniego i w zględem siebie samego. Jego w pływ w idzim y w każdej dziedzinie życia człowieka.
Grzech kala wszystko, co człowiek m yśli, co mówi i co czyni. To nie znaczy, że każdy czło
w iek jest zły aż do tego stopnia, jak to tylko możliwe, ale znaczy, że żadna część człowieka nie jest całkowicie w olna od skalania grzechem . To w łaśnie jest to, co teolodzy określają jako
„totalne zepsucie” .
Skutki grzechu (Rzym. 2,1—16)
Choć tu ta j będą nas interesow ać skutki grzechu w życiu ludzi, to jed n ak nie należy za
pom inać, że grzech posiada sku tk i o c h a ra k te rze kosmicznym. M ożem y m ówić o całym wszechświecie jako — w pew n y m sensie —
„upadłym ”. W Piśm ie Św iętym klęski w p rzy rodzie, ciężka i n iep roduk tyw na praca, choroba itd., są trak to w an e jako sk u tk i tego, iż w szech
św iat nie b ył w stanie spełnić Bożych planów odnośnie do swojej egzystencji (por. 1 Mojż.
3.14— 19; Rzym. 8,19— 22; J a n 9,1— 3).
D rugim skutkiem grzechu jest cierpienie zarów no w innych, jak i niew innych. Grzech gwałci Boży model, wzór życia i w konsekw en
cji rozbija społeczność człow ieka z in n y m i ludź
mi, zatw ardza grzesznika, p rzery w a jego spo
łeczność z Bogiem i sprow adza nieszczęścia już w doczesnym życiu (Rzym. 1,18—32; Gal. 6,7;
Izaj. 59,2; Rzym. 2,5). Je d n y m z n ajbardziej okropnych skutków grzechu jest to, że jego konsekw encje ponosi nie tylko pojedynczy grzesznik, ale także w ielu innych ludzi, którzy nie m ieli udziału w k o n k retn y m grzechu d a
nego człowieka.
Trzecim skutkiem grzechu jest fak t znie
wolenia grzesznika. G rzech nie jest po prostu spraw ą pojedynczych grzesznych m yśli i uczyn
ków. Je st on złą siłą, k tó ra zniew ala człowieka, że człowiek staje się coraz bardziej niezdolny do czynienia tego, co w łaściw e i dobre (Rzym.
7.14—20).
Po czw arte, grzech doprow adza do stanu w iny przed obliczem Bożym. W ina nie jest po p ro stu uczuciem w stydu, które człowiek może m ieć lub nie m ieć po uczynieniu czegoś złego.
W ina — to obiektyw ne określenie stanu czło
w ieka w św ietle p raw a : człowiek, k tó ry n a ru sza, łam ie praw o jest obiektyw nie w inien, bez względu n a jego sub iek ty w n e odczucie. Gdy człowiek łam ie Boże praw o, staje się w inny przed Bogiem i zn ajdu je się w sferze Bożego potępienia (Rzym. 3,19; Jak . 2,10).
I wreszcie, grzech doprow adza do śmierci.
Nie jest łatw o zdefiniow ać pojęcie śmierci, ale m ożem y pom yśleć o niej jako o zaprzestaniu życia Bożego w człowieku. Przez grzech spo
łeczność, k o n tak t człow ieka z Bogiem zostały przerw ane. G rzesznik boi się obecności Bożej (1 Mojż. 3,8; Łk, 5,8; 1 J a n 2,28). Przechodzi on spod opieki Bożej i troski pod panow anie mocy grzechu (Rzym. 1,24 nn.). Tak więc m ożna po
wiedzieć, że duchow a śm ierć człowieka ma m iejsce już wówczas, gdy fizycznie człowiek jeszcze żyje. A sam a śm ierć fizyczna jest sym bolem i częścią składow ą tej duchow ej śmierci (1 Mojż. 2,16 n.; Rzym. 5,12 nn.; 6,23). W końcu grzesznik zostaje całkowicie w yłączony ze sfe
ry obecności Bożej. I to się nazyw a piekłem lub w tó rą śm iercią (Mt 25,41; 2 Tes. 1,9; Obj. 20, 11— 15).
A więc grzesznik znajduje się w stanie śm ierci n aw et w ty m życiu (Efez. 2,1— 5) i ma pilną potrzebę ra tu n k u zanim jego obecny nie
szczęsny stan nie przekształci się w ostateczne potępienie.
W ten sposób nau k a o grzechu staw ia nas przed p ytaniem o możliwość ratu n k u , zbaw ie
nia. P ora więc, b y nasza uw aga została prze
niesiona na ostatniego Adam a, Jezu sa C h ry stu sa, k tó ry przyszedł, b y przynieść w ybaw ienie.
W Nim Bóg rozpoczął dzieło nowego stw orze
n ia w celu zniszczenia skutków grzechu w tym świecie.
E. Cz.
M EZITES — jedyny Pośrednik
MAŁY SŁOW NICZEK NOWEGO TESTAM ENTU (8)
1. Pochodzenie i znaczenie słowa
M ezites (gr. m esites) — to je d en z w ielk ich no- w ótestam entow ych ty tu łó w Je zu sa C hrystusa. Słowo to je st najczęściej przetłum aczone w B iblii za p o średnictw em słow a „pośrednik”. Je st to słowo pocho
dzące z greckiego „m eos”, (co znaczy dosłow nie „w pośrodku”) ; stąd też „m ezites” oznacza „człow ieka stojącego pośrodku i tego, k tó ry doprow adza części do jedności”. Nowy T estam e n t używ a tego słow a w odniesieniu do M ojżesza (Gal. 3, 19) i Jezu sa (1 Tym.
2,5; Hebr. 8, 6; 9, 15; 12, 24). O ta k iej w łaśn ie osobie z całej duszy w ołał Ijob w sw oim nieszczęściu: „Nie masz m iędzy nam i rozjem cy” (mesites) (Ijob. 9, 33).
W klasycznej grece słowo to nie było pow szech
nie używ ane, n ato m ia st stosow ano sens tego słowa.
K iedykolw iek p o ja w ia się te n w yraz lub jego odpo
w iedniki, ich użycie zaw sze odnosiło się do dwóch n astęp u jący c h znaczeń:
1. 1. Słow a te odnosiły się do arb itra , sędziego.
Z arów no greckie ja k i rzym skie praw o przyw iązy
w ało w ielkie znaczenie do rozsądzania spraw . W s ta rożytnych A tenach istn iała in sty tu cja tzw. „C zterdzie
stu ”, w skład k tó rej w chodziło po czterech p rz e d sta w icieli każdego z dziesięciu plem ion.
L udzie m ający spór przychodzili do „C zterdzie
stk i’', a „C zterdziestka” w yznaczała rozjem cę lub po-
śred n ik a do za ła tw ien ia spraw y. Rozjem ców d o b ie ra no spośród w szystkich obyw ateli ateńskich, którzy osiągnęli w iek sześćdziesięciu lat. R ozjem ca n ie mógł odm ówić swego udziału w załatw ien iu sporu, je śli zo
stał do tego w ybrany.
Jego obow iązkiem było doprow adzenie, za w szel
k ą cenę, do za ła tw ien ia sporu i p o je d n an ia m iędzy dw iem a poróżnionym i stronam i.
W Rzym ie istn iała n ato m ia st instytucja, której członków nazyw ano „arbitri”. P rz y p ad k a m i sp raw czy
sto praw nych, zajm ow ał się sąd iu d e x ; lecz kiedy sp raw a dotyczyła słuszności, n a p rzy k ła d sp ra w a od
szkodow ania za długi lub podobne spraw y, w ów czas podejm ow ał d ziałanie „ a rb ite r”, którego obow iązkiem było doprow adzenie do za ła tw ien ia sporu.
A rbiter, rozjem ca, pośrednik, m ezites — to była osoba, k tó rej podstaw ow ym obow iązkiem było pogo
dzenie dwóch n iechętnych sobie ludzi, zlik w id o w a
nie w ystępujących m iędzy nim i spornych kw estii. W ła
śnie ta k ie zadanie spełnił Jezus C hrystus m iędzy n a m i a Bogiem.
1. 2. Słowo „m ezites” oznaszało rów nież „poręczy
ciela”, „g w a ra n ta ” lu b n a w e t „kau cję” . Człow iek, k tó ry ręczył za czyjeś staw iennictw o do sądu, był ta k w łaśnie nazyw any. Odnosiło się to szczególnie do g w a
ran c ji i poręczania za długi. Je śli ktoś chciał w ziąć pożyczkę np. z banku, m u siał znaleźć poręczyciela (mezites). Ów „m ezites” był tym , k tó ry gotów był zapłacić długi sw ego p rzyjaciela. Jezus je st w ła ś
nie ta k im G w arantem , P oręczycielem (mezites), k tó ry spłacił, zlikw idow ał nasze długi w obec Boga.
Zaw sze „m ezites” oznacza osobę sto jącą m iędzy ludźm i, których należy pogodzić. Żydzi często u ży w ali tego o kreślenia w odniesieniu do M ojżesza. To w łaśnie M ojżesz był p ośrednikiem m iędzy Izraelem
a Bogiem. W późniejszych czasach Żydzi w ierzyli, że m o d litw y ich były zanoszone do Boga przez aniołów .
W ierzący człow iek nie p o trze b u je: an i ludzkiego, an i anielskiego p o śred n ik a ; dla niego C hrystus je st ogniw em łączącym go z Bogiem.
2. Jezus jedynym Pośrednikiem
W zw iązku z tym , że P a n Jezu s C hrystus sta ł się jedynym P o śred n ik iem (mezites) ustanow ionym przez Boga, p am iętać należy o trzech w ielkich sp raw ac h :
2. 1. Jezus je st Bożym Pośrednikiem. On je st tym ogniw em łączącym człow ieka i Boga. Je st królew skim zw iastunem , stojącym m iędzy B ogiem i człow iekiem nie po to, by ich rozdzielać, lecz, aby łączyć i godzić.
2. 2. G łów nym zadaniem pośred n ik a je st p o je d n a nie ludzi, którzy są skłóceni. B ardzo często sta ro ż y t
ne zapiski pap iru so w e m ów ią o w yznaczaniu p o śre d n ik a (mezites) d la w prow adzenia zgody m iędzy sp ie rają cy m i się ludźm i. D ziełem Je zu sa było w łaśn ie u s u nięcie b arie ry stojącej m iędzy B ogiem i człow iekiem .
2. 3. A by p o śred n ik m ógł działać skutecznie, m usi doskonale reprezentować obie strony. Starożytny O j
ciec Kościoła, Ireneusz, opisuje Je zu sa C hrystusa, jako Tego, k tó ry ob jaw ił (pokazał) ludziom Boga, i ludzi
— p rze d staw ił Bogu. Ju ż sam o to słowo w sk azu je n am n a w ielk ą ta jem n icę C hrystusa, Tego, k tó ry je d nocześnie je st doskonałym Bogiem i doskonałym czło
w iekiem . D latego On tylko m ógł stać się jedynym p o śred n ik iem m iędzy Bogiem i człowiekiem .
(Na p o d s t.: W, B a r c la y ’a: N ew T estam en t Words)