CHRZEŚCIJANIN
EWANGELI A — Ż Y C I E I M Y Ś L C H R Z E Ś C I J A Ń S K A — J EDN OŚĆ — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A
1 9 7 3
„ C h r z e ś c ija n in nie m oże czuć się za d o wolony z tego, że po
siada zb y t w ie le , jeśli inni posiadają zbyt
C H R Z E Ś C I J A N I N Jezusowe współczucie
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929
Warszawa, Nr 9., wrzesień 1973 r.
■
JEZUSOWE WSPÓŁCZUCIE
POKUTA — TO RATUNEK RÓWNIEŻ DLA WIERZĄCYCH
DZIS BĘDZIESZ W RAJU TAJEMNICA TRZECH DNI POWRÓT DO SPOŁECZNOŚCI BIBLIA I TEOLOGIA:
• O BOGU
• SOTERIA — ZBAWIENIE
® PODRÓŻE MISYJNE AP. PAWŁA DWIE MODLITWY
LISTY DO „GŁOSU EWANGELH”
WALNE ZGROMADZENIE PRE KRONIKA
Miesięcznik „Chrześcijanin” wysyłany jest bezpłatnie; wydawanie jednak cza
sopisma umożliwia wyłącznie ofiarność Czytelników. Wszelkie ofiary na czaso
pismo w kraju prosimy kierować na konto Zjednoczonego Kościoła Ewange
licznego: PKO Warszawa, I Oddział Miej
ski, Nr 1-14-147.252, zaznaczając cel wpła
ty na odwrocie blankietu. Ofiary wpła
cane za granicą należy kierować przez oddziały zagraniczne Banku Polska Ka
sa Opieki, na adres Prezydium Rady Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego w Warszawie, ul. Zagórna 10.
Wydawca: Prezydium Rady Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium. Józef Mrózek (red. nacz.), M ieczysław Kwiecień (z-ca red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Jan Tołwiński.
Adres Redakcji i Administracji:
00-441 W arszawa 1, ul. Zagórna 10.
Telefon: 29-52-61 (w. 8 lub 9). Mate
riałów nadesłanych nie zwraca się.
RSW „ P ra sa ”, W arszaw a, S m olna LG/12. Nakł. 5000 egz. Obj. 3 ark.
Zam . 1049. R-97.
„A w i d z ą c l u d , u ż a l i ł s i ę n a d n i m , g d y ż b y l u t r u d z o n y i o p u s z c z o n y j a k o w c e , k t ó r e n i e m a j ą p a s t e r z a ” (Mt 9,36). Jezus na w idok tłum u prostych ludzi „użalił się nad nim i”. Słowo „użalił się”, po grecku s p l a g c h n i s t h e i s , jest najm ocniejszym słowem greckim wyrażającym współczucie. Pochodzi od słowa s p l a g c h n a , które oznacza uczucie litości przenikające człowieka aż do głę
bi jego istoty. Pom inąwszy niektóre przypowieści, w N ow ym Testamencie jest używane tylko w odniesieniu do Jezusa (Mt 9,36; 14,14; 15,32; 20,34; M k 1,41; Ł k 7,13). Uważne prze
studiowanie tych tekstów pozwala dostrzec, co najbardznej po
ruszało serce Jezusa.
1. Jezus użalał się na widok bólu. Użalał się na widok chorych (M t 14,14), niewidom ych (Mt 20,34), opanowanych przez dem ony (Mk 9,22). Jeśli m y cierpimy i On cierpi. Na widok cierpienia spieszy zawsze z pomocą, pragnie złagodzić ból.
2. Użalał się na w idok sm utku. Na w idok w dow y z Nain, która szła ze zw łokam i syna (Łk 7,13), pragnął gorąco otrzeć łzę z każde
go oka.
3. Użalał się na w idok głodu. Posłużył się Swą mocą, by złago
dzić znużenie i głód wielkich rzesz ludzi (Mt 15,32). Chrześcijanin nie może czuć się zadowolony z tego, że posiada zb yt wiele, jeśli inni posiadają zb y t mało.
4. Użalał się na w idok samotności. W idok trędowatego, w ygna
nego poza nawias społeczeństwa, prowadzącego życie, które właś
ciwie było pow olnym konaniem w osamotnieniu, odtrąconego przez w szystkich, wzbudzał Jego żal, nakazywał spieszyć z po
mocą (Mk 1,41).
5. Użalał się na w idok ludzi opuszczonych. Prości ludzie szukali Boga rozpaczliwie. Nauczeni w Piśmie i faryzeusze, kapłani i sa
duceusze, filary panującej religii nie m ieli im nic do zaofiarowa
nia. Prawowierni nauczyciele nie mogli ani prowadzić ludu, ani go pocieszyć, ani go pokrzepić. Słowo, którym posłużono się dla opisania stanu ludu jest bardzo wym owne. Słowo „opuszczony”
to e s k u I m e n o i. Określa zw łoki pozostawione i opuszczone, kogoś, kto został obrabowany, albo pobity bezlitośnie, potrakto
w any z wyniosłością oraz kogoś, kto jest utrudzony podróżą, któ
rej końca nie zna.
Przywódcy żydoioscy, którzy mieli obowiązek umacniania naro
du, wprowadzali ludzi w stan oszołomienia, poruszali subtelne zagadnienia Zakonu, które nie m ogły ludziom ani pomóc ani ich pocieszyć. Zamiast pomocy nakładali ciężkie brzemiona Zakonu uczonych w Piśmie. Proponowali religię, która była ciężarem, a nie podporą. W inniśm y pamiętać zawsze, że chrześcijaństwo istnieje po to, by ludzi zachęcać a nie zniechęcać, by podnosić ich na skrzydłach wiary, a nie załamywać pod ciężarem różnych brze
mion. (W. Barclay, Ewangelia św. Mateusza, w yd. PRE).
(c)
2
Pokuta — to ratunek również dla wierzących
Po objawieniu się Jezusa — Tomaszowi, Apostołowie powrócili do Galilei, gdyż będąc z dala od bezpośredniego nadzoru ze strony Sanhedrynu, czuli się bezpieczniejszymi i swo
bodniej mogli oczekiwać na objawienie się im Zmartwychwstałego Jezusa. Prawdopodobnie cała grupa uczniów znalazła się też w kłopotach finansowych, wspólne bowiem pieniądze zosta
ły zabrane przez Judasza.
I dlatego znalazłszy się nad brzegiem je
ziora Tyberiadzkiego postanowili wrócić do swego zawodu, by zarobić na życie.
Pewnego wieczoru Szymon Piotr rzekł do towarzyszy: „Idę ryby łowić” . Odpowiedzieli mu: „Pójdziemy i my z tobą”. Połów nocą ro
kował zawsze lepsze nadzieje, zwłaszcza przy takiej ilości rąk, chętnych do pomocy.
Wsiedli więc do łódek i zapuścili sieci, ale minęła noc i nic nie złowili.
A gdy znajdowali się o jakieś 100 m etrów od brzegu dostrzegli w porannej mgle jakąś postać, która zdawała się jakby ich oczekiwać.
Gdy zbliżyli się jeszcze bardziej, Człowiek ów zapytał: „Dzieci, a macie co jeść?”. Odpo
wiedź, która padła z łódek brzm iała krótko i sucho: „Nie”.
Ale Nieznajomy począł wołać poprzez ranną mgłę: „Zapuście sieć po praw ej stronie łodzi, a znajdziecie”.
Kim był ten Człowiek, co udzielał dobryc.
rad z taką pewnością Siebie?...
Posłuchali rozkazu — zapuścili sieć w wo
dę w miejscu wskazanym „a już nie mogli jej uciągnąć z powodu mnóstwa ryb ”.
Po krótkiej chwili w ahania jeden z ucz
niów Pana Jezusa, a był to Jan, zerwał się ze swego miejsca, przystąpił do Piotra i krzyknął, wskazując na nieznanego Człowieka na brzegu:
„Pan jest”.
I wszystko stało się jasne dla nich i zrozu
miałe.
Szymon Piotr, usłyszawszy, że to Pan jest, przepasał się koszulą, i rzucił się w morze, a pokonawszy odległość dzielącą go od brzegu — znalazł się u stóp Chrystusa. Reszta Apostołów przybiła do brzegu dopiero po pewnym czasie, gdyż musieli ciągnąć za sobą bardzo obciążoną*
sieć.
Wyszedłszy na brzeg spostrzegli, że na piasku płonął ogień, a na nim piekły się ryby
— był też przygotowany chleb.
Rzekł im Jezus: „Przynieście z ryb, któ
reście teraz złowili”. Piotr wszedł do łodzi i z pomocą innych wyciągnął sieć, która zawierała
153 ryby.
Tedy wziął Jezus chleb i ryby i dawał im, a nikt nie śmiał Go pytać: „Ktoś Ty jest, bo wiedzieli, że to Pan jest”.
„A gdy obiad odprawili rzeki Jezus Szym onowi Piotrowi: Szym o
n ie Jonaszowy — m iłujesz M nie?”.
(Jan 21,15).
To już po raz trzeci objawił się Jezus ucz
niom Swoim po Swym Zmartwychwstaniu.
Gdy się tedy posilili rzekł Jezus, zwraca
jąc się do Szymona Piotra: „Szymonie synu Jonasza — miłujesz Mię więcej niżeli ci?”.
Odpowiedział Szymon: „Panie, Ty wiesz, że Cię m iłuję”.
Rzekł Mu Jezus: „Paś baranki Moje”.
Rzekł mu powtórnie Jezus: „Szymonie, sy
nu Jonasza, miłujesz M nie?”
Mówi Mu Szymon: „Panie, Ty wiesz, że Cię m iłuję” .
Rzecze mu Jezus: „Paś owieczki Moje”.
Rzekł m u po raz trzeci Jezus: „Szymonie, synu Jonasza, miłujesz M nie?”.
A w tedy Piotr bardzo się zasmucił, że mu po raz trzeci rzekł Jezus „miłujesz Mnie” i po
wiedział do Niego: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię m iłuję”.
To potrójne pytanie Jezusa nie miało na celu czynienie jakiejś aluzji do przeszłości, gdyż na to nie pozwalały subtelność i miłość Jezusa, ale były one jednak silnie związane z bolesnym wspomnieniem...
Przed oczami Piotra przesunął się smutny obraz jego niedawnego upadku. Widział siebie, jak to w chwili uwięzienia Jezusa znalazł się na dziedzińcu Sanhedrynu, jak grzał się przy og
nisku z obcymi ludźmi, jak następnie poznany przez odźwierną dwakroć oświadczył, że nie zna wcale Jezusa, jak potem na uporczywe py
tanie jednego ze strażników zaczął się zaklinać, przysięgać, rzucać przekleństwa, złorzeczyć, aby przekonać otaczających go ludzi, że nigdy nie znał Jezusa z Nazaretu, i że słyszy o Nim po raz pierwszy. Jak potem Jezus, prowadzony przez strażników spojrzał na niego... a wzrok ten, pełen miłości przypom niał m u słowa J e zusa, powiedziane jeszcze w Wieczerniku:
„Szymonie, Szymonie, oto szatan zapragnął, aby was przesiał, alem Ja prosił za tobą, aby nie ustała w iara tw oja wspomniał jak po
tem gorzko płakał nad swoim upadkiem i jak pokutował. Czuł teraz w sercu swoim, jak b ar
dzo miłuje Jezusa ...
Trzy razy P iotr zaparł się swego Mistrza, o obecnie po trzykroć wyznawał Mu swoją mi
łość. I w yznania miłości i wierności Jezusowi już teraz dotrzymał. Uwielbił swego Zbawicie
la śmiercią męczeńską na krzyżu — śmiercią, którą m u Chrystus przepowiedział. Według świadectwa historyka Orygenesa — Piotr, na własną prośbę został ukrzyżowany głową w dół, gdyż nie śmiał umierać, jak jego Mistrz.
Miało to miejsce po pożarze Rzymu, za pa
nowania Nerona w 64 roku po Chrystusie.
Może i ty znalazłeś się w podobnym upad
ku, jak niegdyś Piotr?... Może i Ciebie, drogi
mój bracie lub siostro ograbił szatan z wolnoś
ci, z mocy w modlitwie, z radości w Panu?...
Może i ty, życiem swoim zaparłeś się tego, któ
ry cię tak bardzo umiłował?...
Czuwaj w modlitwie, żeby się tak nie sta
ło, ale jeśli się tak zdarzyło — nie daj ogarnąć się zwątpieniu. Dziś jeszcze jest czas łaski... Pod
nieś się z upadku. Pan pomoże ci się podnieść.
On, ten miłujący grzesznika Zbawiciel — prosi i modli się do Ojca za tobą: „Jam prosił, aby nie ustała w iara tw oja” ... O, gdybyś choć raz spojrzał na Chrystusa ukrzyżowanego na Gol
gocie... nie zwlekałbyś ani chwili, ale serce tw oje zapragnęłoby miłować Jezusa więcej niż wszyscy inni. Niech ci Pan Bóg w tym dopo
może. A m e n .
Stanisław Krakiewicz
Dziś będziesz w raju
Nie sposób nie zwrócić uwagi na pokutu
jącego na krzyżu złoczyńcę. Wtedy kiedy tłum okrążający Jezusa Chrystusa urągał Mu, kie
dy szydercy naśmiewali się z Niego i mówili:
„innych ratował, a samego siebie ratować nie może”, kiedy Pana opuścili naw et Jego ucznio
wie, jedynie jeden ze skazańców stanął w obro
nie Jezusa Chrystusa: „Ten cierpi niewinnie”.
A następnie tenże skazaniec zwraca się do J e zusa Chrystusa, uznając w Nim prawdziwego Króla, władcę Królestwa Niebieskiego. I tym pieczętuje niejako to, co zostało napisane przez Poncjusza Piłata na krzyżu: Król Żydowski.
Ten skazaniec przed całym zgromadzonym tłu mem, przed wszystkimi wrogami P ana uznaje i wyznaje Go jako sprawiedliwego, a siebie sa
mego i swego towarzysza, uznaje za winnych śmierci za swoje czyny. Przypom ina swemu koledze, że ten Boga się nie boi. Słowa te z pewnością poruszyły tych, co stali pod ukrzy
żowanymi, w tym także setnika i jego rotę.
Pokutujący łotr widzi w Chrystusie Syna Bożego, Pana Nieba i Raju. Wierzy w Chry
stusa. Zwraca się do Chrystusa jako grzesznik, prosi o zmiłowanie, o łaskę: „Panie, wspom
nij na mnie”. Cud pokuty. Ten cud może stać się tylko na Golgocie. Ten cud może przeżyć człowiek, który wierzy w Ukrzyżowanego.
Skąd przyszło to objawienie temu skazań
cowi? Kto go nauczył tego, kto włożył do jego serca te myśli? Jeden z wielkich Bożych ludzi zapytuje tak: „jaka moc oświeciła ciebie, grzeszniku, kto ciebie nauczył tego, by oddać Synowi Bożemu chwałę i cześć? Jaki kazno
dzieja wzbudził w tobie wiarę?
Należałeś przecież do' zbrodniarzy, pod ich wpływem żyłeś, czyniłeś to, co oni i ponio
słeś zasłużoną karę. Nawet na krzyżu twój ko
lega urągał Chrystusowi”. Tak, to jest cud.
Złoczyńca był przybity do krzyża, przybi
te miał ręce i nogi, ale serce i usta miał wolne.
I dlatego sercem uwierzył, a ustam i wyznał J e zusa jako Króla. W rezultacie usłyszał błogo
sławioną odpowiedź: „Dziś będziesz ze mną w raju ”. A w iara zaczyna miłować i tych, którzy idą złą drogą. Dlatego pokutujący łotr zaczął napominać swego przyjaciela, zaczął nawoływać go do bojaźni Bożej. Pragnął, by on także zszedł z tego świata jako usprawiedliwiony.
Ojcowie Kościoła poświęcili wiele uwagi temu człowiekowi i starali się odnaleźć wszyst
kie przyczyny jego nawrócenia. W apokryficz
nej ewangelii Nikodema mamy przekaz, który głosi, że obaj złoczyńcy należeli do spółki Bara
basza. Nie wykluczone, że słyszał on o Jezusie Chrystusie, że oglądał Jego cuda; że słuchał Jego nauki. To wszystko' ożyło w nim na krzy
żu, a Duch Święty objawił mu jeszcze raz J e zusa Chrystusa jako Syna Bożego i Króla Nie
biańskiego Królestwa.
Przyczyn do upadku nie potrzeba wiele.
Wpływ złego tow arzystw a może najlepszego człowieka popchnąć na złą drogę, a zwłaszcza niedoświadczonego młodego człowieka. Może go doprowadzić do straszliwegoo upadku. Ale i w takim człowieku, głęboko w jego duszy, może kryć się Słowo Boże, słowo rodzicielskie, mod
litw y m atki i oblicze ojca. Tak mogło być rów
nież z tym łotrem.
Ktoś powiedział, że ten człowiek mógł stać się zbrodńiarzem naw et w imieniu Mojżesza i Boga Izraela — tak jak to było później za cza
sów Inkwizycji. A co czynił Paw eł przed swoim nawróceniem, czyż nie był winien krw i niewin
nych chrześcijan?
Był zbrodniarzem, ale Bóg dał mu czas pokuty i odmienił jego serce. Zepsute serce ludzkie może rodzić bardzo złe uczynki.
W pokutującym łotrze widzimy głęboką w iarę w Ukrzyżowanego Chrystusa. K to ma ta ką wiarę, ma otw artą bram ę do raju, do wiecz
nego obcowania z Chrystusem.
Niektórzy ludzie, słuchając o łotrze na krzy
żu i o jego nawróceniu do Chrystusa, powiada
ją, że oni też „zdążą” uregulować swoje życie i swój stosunek do Boga w ostatniej chwili ży
cia. Ale m ylą się oni głęboko, bo taka chwila może nie być im dana. Tak jak nie była ona dana tem u drugiem u um ierającem u złoczyńcy.
Jeszcze raz powtórzmy to słowo, które wypowiedział Jezus: „Zaprawdę powiadam ci, dziś będziesz ze m ną w ra ju ” (por. Łk. 23, 43).
Niechaj one i w nas sprawią głęboką wiarę w Ukrzyżowanego, który śmiercią Swoją zwycię
żył naszą śmierć i ma klucze piekła i śmierci.
Chrystus i dzisiaj m a moc przebaczyć grzechy, ma praw o do raju wprowadzić.
Niechaj Duch Święty sprawi, byśmy poz
nali znaczenie śmierci Chrystusa za nas i dla nas. Niech sprawi, byśmy uwierzywszy w Pana Jezusa Chrystusa mieli życie wieczne.
S. Waszkiewicz
Tajemnica trzech dni
Dzieci pierwszego Adama przeżywają wszystkie następstw a jego upadku, i w taki sam sposób potomkowie drugiego Adama — Chrystusa przeżywają wszystko to, co się łą czy ze zbawieniem oraz z obietnicą chwalebne
go Wniebowzięcia.
By się mogła objawić chwała życia Jezu
sowego w śm iertelnym ciele naszym to i śmierć Jezusowa musi być naszym udziałem. (2 Kor.
4,10-11). „Bo jeśliśmy z Ńim wszczepieni w po
dobieństwo śmierci Jego, tedy też i podobień
stwo zm artw ychw stania wszczepieni z Nim bę
dziemy” (Rzym. 6,5). „Jeśliśm y z Chrystusem umarli, wierzym y iż też z Nim żyć będziemy” . Wprawdzie, to wszystko, o czym tak dobitnie świadczy Ap. Paweł — o tej tajem nicy śmierci Chrystusowej i nowym życiu w Chrystusie — jest na pierwszym miejscu kw estią wiary, lecz z w iary tej w dzieło Golgoty, musi w yrastać rzeczywistość naszego życia. Celem tej w iary musi być słowo Pawłowe: „Z Chrystusem jes
tem ukrzyżowany, a żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus; a to co teraz żyję w ciele, w iarą w Syna Bożego żyję, który mię umiłował i w ydał samego siebie za mię” (Gal. 2,20). Wie
lu wierzących, uwierzywszy temu, pozostaje w wierze, z której nie w yrasta prawdziwy owoc.
Wiemy jednakoż, że w iara bez uczynków/owo
ców jest martwa, (por. Jakub 2,17). Chciałbym dać krótkie świadectwo, jak tego można do
żyć w praktyce: Z Chrystusem ukrzyżowany, umarły, pogrzebiony; z Chrystusem wzbudzo
ny przez chwałę Ojcowską, (por. Rzym 6,2-4).
Już przez proroka Ozeasza mówi Bóg o tajem ni
cy „trzech dni”, w których dokonuje się Boże dzieło zbawienia. Na staro testam entowym lu
dzie Bożym widzimy, obrazowo, wypełnianie się tej tajemnicy:
„Pójdźcie, a nawróćmy się do Pana, bo On porwał (rozerwał — niem. przekł.) a uzdro
wi nas, uderzył i zwiąże rany nasze, ożywi nas po dwóch dniach, a dnia trzeciego wzbudzi nas, i żyć będziemy przed obliczem Jego. Tedy poz
nawszy Pana, starać się będziemy, abyśmy Go więcej poznali, bo wyjście Jego jako ranna zo
rza zgotowane jest a przyjdzie nam jako deszcz na wiosnę i w jesieni na ziemię” (Ozeasz 6,1-3). Nie powinniśmy przeoczyć żadnego z szczegółów składających się na tajemnicę onych
„trzech dni”.
Porwany przez Boga — uderzony, uleczo
ny, ożywiony i wzbudzony zostaje wierzący.
Nastaje dla niego nowe światło poznania Boga, poranek nowego życia a wynikiem jest deszcz na wiosnę i w jesieni. O, jak bardzo się rozgho-
„Albowiem jako Jonasz był w brzuchu wieloryba, tak będzie Syn C złowieczy w sercu ziem i trzy dni i trzy noce”
(Mat. 12,40).
dzi o ten późny lub jesienny deszcz; deszcz niebieski, który spraw ia dojrzałość owocu.
Owoc ten Pan żniwa chce zebrać, gdy przyj
dzie. Jeżelibyśmy nie uwzględniali początku pracy Ducha Bożego, może nastąpić choroba, z której rodzą .się tylko szkody w Królestwie Bo
żym zapoczątkowanym już tutaj na ziemi. (por.
Rzym. 5,1-10). Ten nowy początek, nowotesta- mentowe nawrócenie, oparte jest jedynie na łasce i ofierze Pana Jezusa.
Drugi Adam — Pan Jezus Chrystus ucier
piał za nas, porw any i poraniony aż na śmierć, lecz śmierć nie zwyciężyła Go. Śmierć porwała się na kogoś, kogo „przełknąć” nie potrafiła i musiała ofiarę swoją „zwrócić”, jako wielka ryba — Jonasza. H istoria Jonasza — to wielka lekcja dla nas. Przez nieposłuszeństwo i bunt wobec Boga, został wrzucony do wzburzonego morza, które go pochłonęło. Czy w tym celu, aby zginął na wieki? Nie!
Bóg upatrzył był wielką rybę a jako inny przekład mówi: potwora morskiego, który połk
nął Jonasza. Możnaby powiedzieć o nim — dwa razy zgubiony. Ale przecież „Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył” . Jonasz nie był pierwszym z rzędu śm iertelni
kiem, on był Bożym prorokiem. Przykład ten tym dobitniej więc mówi do nas, że i sam dru
gi Adam, sam Syn Boży też był prorokiem (por.
Mojż. 18,15). I też musiał przejść tę drogę — za nas. I on musiał przejść przez śmierć i grób za nas: „I rozkazał Pan onej rybie, a wyrzuci
ła Jonasza na brzeg”. Tak i Jezusa Chrystusa Bóg wzbudził, rozwiązawszy boleści śmierci, ja
koż było to niepodobne, aby od niej m iał być zatrzymany. (Dz. Ap. 2,24).
Z Chrystusem ukrzyżowany. Wspomnijmy, wszystko co wykonał Pan Jezus za te trzy go
dziny w których wisiał na krzyżu: Ułaskawił złoczyńcę i wprowadził go do raju Bożego, od
dał m atkę swoją pod opiekę ucznia -—■ Jana, prosi Ojca o łaskę dla tych, którzy Go ukrzy
żowali, pragnął zbawienia rodu ludzkiego; a w końcu był opuszczony przez Boga, swoich blis
kich i tych, których przyszedł ratować. Ściszy
my się chwilę pod Krzyżem, pomyślmy o ostat
nich trzech godzinach naszego Pana i Zbawcy na Krzyżu. Nie myślał o Sobie, o swym pohań
bieniu, męce, myślał o Tobie, miły Czytelniku, myślał o mnie, i o całym rodzaju ludzkim. A my mamy iść Jego śladem, dokądkolwiek nas prowadzi. „Ja gdy będę podwyższony, pociąg
nę was wszystkich do siebie” — mówił do ucz
ni i do nas. Czy jesteśmy gotowi iść z Nim aż na krzyż, mieć udział, rzeczywisty udział, w J e
go ucierpieniu i śmierci, w której skończyło się wszystko stare, pochodzące z „pierwszego Adama”, a rozpoczęło się nowe życie w Chrys
tusie? Apostoł Paweł pragnie być „przypodo- bany do śmierci Jego”, mieć społeczność w u™
cierpieniu Jego; nie widzi, żeby już to był uchwycił, (por. Filip. 3,10-14). Jakże wielu wie
rzących prędko przechodzi do porządku nad tą tajemnicą ucierpienia Chrystusowego.
Taka jednak wiara, która nie doznała do głębi skutków Krzyża a więc i śmierci własnej istoty, jest martwa. Jakże prędko i niebacznie mówi się: „Kładę teraz życie m e”, lecz gdy Pan chce wciągnąć cię w głębię śmierci to, mó
wisz Mu: „Nie” ! O, jak prędko uciekamy z miejsca „Trupich Głów”, a przecie miejsce to jest jedyne na świecie, gdzie zniszczona została nasza stara istota, nasze własne „ja” . Jakże szybko wolimy uciekać do słonecznego poranku Zm artwychwstania. „Z Chrystusem ukrzyżowa
ny”, ale przy tym jeszcze żywotny. Jeśli tak, to musi nastąpić i to dalsze: „Z Chrystusem umar
ły”. Stary człowiek umilknie, nic już nie ma do powiedzenia. Tej tajem nicy „trzech dni”
doświadczył również mąż Boży Ijob. (por. Job, 39,36-38). „Z Chrystusem pogrzebiony” — zniknie z oczu, a objawi się jako Nowy Czło
wiek. (por. 2 Kor. 5,14-21). „Tak tedy, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem;
stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe”.
To nie powinna być teoria, ponieważ jest to święta rzeczywistość wszechmocy Bożej. Przy takim postawieniu sprawy, zapytać może nie
jeden jak ów Nikodem z Ewangelii Jan a (3,1- -10). „Jakże to się stać może” ? Wszystkie obiet
nice Boże są w Chrystusie „Tak”. Dlatego też przez Niego mówimy: „Amen” — ku chwale Bożej (2 Kor. 1,20). Żadne spekulacje ludzkie niczego nie zmienią w tym Bożym fakcie. Sło
wo, Boże daje nam o tym jasne świadectwo:
„A wszystko to jest z Boga, który nas pojed
nał z Sobą przez Chrystusa” (2 Kor. 5,18). Jak do dzieła zbawienia — w Chrystusie — niczego sami z siebie dodać nie możemy, niczego do
dać do nowego życia w Chrystusie. Jest to Bo
że dzieło, które Jego Święty Duch dokonuje w nas biednych ludziach, aby się nie mogło chlu
bić żadne ciało przed obliczem Bożym. Dla lep
szego zrozumienia tej tajemnicy, może nam po
służyć historia Marii — m atki P a n a . Jezusa, którą nam opisał Łukasz (por. 1,26-38). Pan Bóg posyła Anioła Gabriela do Panny M arii z poselstwem, że ma stać się m atką Pana Jezusa
— Syna Najwyższego. M aria zatrwożyła się i zdumiała nad treścią tego posłannictwa i od
powiedziała aniołowi: „Jak się to stanie skoro nie znam męża?”. Odpowiedział jej anioł:
„Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyż
szego zacieni cię (...) Dlatego też to, co się na
rodzi będzie święte, i będzie nazwane Synem Bożym...” I następuje dla nas rzecz wielkiej wagi — w iara Słowu Bożemu wbrew wszelkiej logice, wyrażona w. prostej odpowiedzi Marii:
„Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego. I odszedł od niej Anioł”.
M aria nie spekulowała, lecz zgodziła się na to,
co się stać miało z nią, i z jej życiem. Dla ludz
kiego rozumu i mądrości wcielenie się Syna Bo
żego jest niewyjaśnione i pozostaje nadal ta
jemnicą i jest naw et dla świata „głupstwem”
(1 Kor. 1,23). Tak i słowa Apostoła w Nowym Rodzie lub Nowym Człowieku związanym przez ofiarę Syna Bożego, nie dają się rozumowo wy
jaśnić. Dlatego jest to tak niezmiernie ważne, ażeby ci, którzy dożyli łaski i mocy z Ducha i Praw dy, by chodzili „w nowości żywota” na świadectwo w ykupienia przez ofiarę Syna Bo
żego, Jezusa Chrystusa. Pieczęcią naszego wy
kupienia z mocy grzechu i diabła jest Duch Święty. Przez przyjęcie Go w iarą i nasze w y
danie się Jem u bez zastrzeżenia, rozpoczyna się nowe życie, o którem świadectwo daje Apos
toł: „stare przeminęło, oto wszystko stało się nowym”.
Wiele obietnic Bożych nie może się zrealizo
wać z powodu niew iary „wierzących”. Dysku
tuje się o nich, sprzecza i spekuluje, zamiast schylić czoło przed m ajestatem mocy Bożej, wierząc Temu, który Sam jest Prawdą. Trzeba by raczej wyznać wraz z M arią: „Niech mi się stanie według słowa Twego” . Apostoł wyznaje:
„A to wszystko jest z Boga” . Do dzisiaj ważne są słowa proroka Hananiego: „... oczy Pańskie przepatrują wszystką ziemię, aby dokazywał mocy Swej przy tych, którzy przy Nim stoją sercem doskonałym”. (2 Kron. 16,9). Było to w okresie Starego Przymierza, a cóż mówić o obietnicach Nowego Przym ierza zapieczętowa
nego krw ią Syna Bożego? Pam iętajm y, że tu taj sam Duch Święty jest na planie, a On jest jedynym Suwerenem Kościoła Bożego na zie
mi. „A to wszystko z Boga jest” . Sam Duch Sw. chce — w nas i przez nas — dzieło spra
wować, ku chwale, czci i sławie Chrystusowej.
On jest Panem, my — wykonawcami Jego woli.
Jesteśm y sługami Jego, lepiej — Jego niewol
nikami. O tym często wspomina Ap. Paweł.
Tę praw dę Bożą zrozumiewa mało wierzących a jeszcze mniej słucha jej i poddaje się Bogu.
Nie chcą się wyzbyć swojej istoty. N aj
wyraźniej można to oglądać u ludzi, którzy chcą dysponować Duchem Sw. i Jego darami, zamiast być Mu posłusznymi i zupełnie odda
nymi. Chrzest Duchem Świętym z Jego daram i może się stać prawdziwym błogosławieństwem, jeżeli obdarowany przeżyje i przeżywa tajem nicę „trzech dni”. 1) „Z Chrystusem ukrzyżo
wany”, 2) „Z Chrystusem pogrzebiony” ; 3) „Z Chrystusem wskrzeszony”, przez nową chwałę Ojca. Czytając słowa Apostoła — „Z Chrystu
sem jestem ukrzyżowany i żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus, a obecnie życie moje w ciele jest życiem w iary w Syna Bożego...”
(por. 1 Kor. 4,7; Efez. 2,9-10), chodzi o to, by życie nasze odpowiadało tej prawdzie w całości, w tym celu, żeby każdy siebie mógł doświad
czyć, czy to jest praw dą jego życia. Niechaj Pan to sprawi w n a s !
Karol Kaleta
SPOTKANIE Z MEFIBOSETEM (4)
Powrót do
„Mefiboset, wnuk Saula, rów nież w yszedł na spot
kanie króla. N ie m ył on ani nóg, ani rąk, ani strzygł brody, nie prał szat, od dnia, w którym król w yjechał aż do dnia, gdy spokojnie powrócił. K iedy przybył na spotkanie króla do Jerozolimy, król rzekł do niego:
Mefibosecie, czemu ze mną nie poszedłeś? A on odpo
wiedział: Mój panie i królu. Sługa mój zdradził mnie.
Gdyż sługa twój postanowił: Dam rozkaz osiodłania oślicy, w siądę na nią i pójdę w raz z królem; sługa twój jest przecież kulawy. Tymczasem na sługę twego rzucono oszczerstwo przed tobą, panem i królem moim.
Ale król jest jak anioł Boży... Przeto uczyń, co dobrego jest w oczach twoich. A lbowiem w szyscy z domu ojca mego zasługiwaliśm y jedynie na śm ierć ze strony pana i króla mojego, mimo to ty posadziłeś swego sługę m ię
dzy tymi, którzy jedzą z twego stołu. Dobrze, że mój pan i król powrócił szczęśliw ie do swego domu”.
II Ks. Sam r. 19
W czasie samozwańczego panowania Absa- loma, syna królewskiego, Dawid wraz ze swoim domem i przyboczną drużyną, ochronił się w bez
piecznym miejscu. Kiedy Absalom, jego syn zgi
nął, skończył się bunt przeciwko dobremu kró
lowi i Dawid został przywrócony na tron i w ró cił do Jerozolimy. W Jerozolimie wychodzi mu na spotkanie Mefiboset, syn Jonatana, którem u Dawid niegdyś okazał miłosierdzie, i posadził u swojego stołu pomiędzy hetm anam i i książę
tami. Podczas nieobecności króla, przerw ała się społeczność Mefiboseta z nim. W tym właśnie czasie sługa Mefiboseta, imieniem Syba, w roz
mowie z królem, rzucił oszczerstwo na niego, aby pozbawić Mefiboseta miłosierdzia królew
skiego i przyw ileju uczestniczenia w ucztach dworskich. Stąd też przy ponownym spotkaniu w Jerozolimie, król zapytuje: „Mefibosecie, cze
mu ze mną nie poszedłeś? A on odpowiedział:
Mój panie i królu. Sługa mój zdradził mnie i uciekł ode mnie, a w międzyczasie rzucił na mnie oszczerstwo”.
Mefiboset był kaleką, nogi odmawiały mu posłuszeństwa, potrzebował więc kogoś, kto mógłby mu pomóc poruszać się. Był jak czło
wiek opanowany 38 lat przez chorobę, i leżąc w krużganku sadzawki Betezda oczekiwał po
mocy. Na próżno jednak czekał na pomoc ludz
ką, dopiero przyszedł do niego cudowny lekarz, Jezus Chrystus, i przywrócił mu zdrowie.
Drogi Przyjacielu. To dramatyczne zdarze
nie m a wiele do powiedzenia mojej i Twojej skołatanej duszy. Ten dram at rozgrywa się i w Twojej życiowej sytuacji. Miłosierny Bóg obie
cał Ci okazać Swoje miłosierdzie, obdarzyć obiet
nicą życia wiecznego w królewskich przybytkach w Niebie, tylko zechciej zbliżyć się do Niego, i zawołać w modlitwie, jak to uczynił niegdyś biedny kaleka, Mefiboset, który wyznał: „Panie i królu mój”.
Obierz Jezusa Chrystusa za swego osobiste
spoleczności
go Pana, ogłoś Go królem swojego serca, a bę
dziesz szczęśliwy na wieki.
Mefiboset nie tylko w sercu tęsknił za spo
łecznością z umiłowanym panem i miłosiernym królem, ale naw et swoim wyglądem zewnętrz
nym to okazał; nie prać szat swoich i nie golić brody, oznaczało w tam tych czasach pokutę i tęsknotę. Podobnie i dziś, droga, duszo, Twoje serce i sumienie dopóty będzie niespokojne i skołatane, dopóki nie odpoczniesz w ramionach Twojego Zbawiciela, który życie Swoje złożył dla ratow ania Ciebie z wiecznego potępienia.
Mefiboset w swoim w yznaniu oddał siebie całkowicie do dyspozycji króla i rzekł: „Ty, kró
lu, jesteś jak anioł Boży, przetoż uczyń ze mną, co uważasz za słuszne”.
Oto dobre wyznanie znękanej duszy: „Uczyń ze mną, co uważasz za słuszne”. Słowo Boże mó
wi, że Bożym pragnieniem jest, aby wszyscy byli zbawieni. Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz pragnie, aby wszyscy nawrócili się, i otrzy
mali życie wieczne. Swoją miłość do nas obja
wił w ten sposób, że dał Swojego umiłowanego Syna za grzechy nasze. Ten miłujący Bóg zba
wi i Ciebie, gdy oddasz Mu się do dyspozycji i powierzysz Mu swój los.
Ale wyznanie Mefiboseta ma jeszcze trzeci ważny akcent: Uznał siebie — wraz z całym domem — za zgubionego, i gorąco podziękował królowi za okazane zbawienie: „Albowiem wszy
scy z domu ojca mego zasługiwaliśmy jedynie na śmierć ze strony pana i króla, mimo to ty posadziłeś swego sługę między tymi, którzy je
dzą z twego stołu”.
Biblia mówi, że wszyscy zgrzeszyli i zasłu
żyli na wieczne zatracenie, że nie ma sprawied
liwego ani jednego. Zbawienie można otrzymać jedynie z łaski, przez miłosierdzie Boże, okaza- - ne w Panu Jezusie Chrystusie. Nasze uczynki
natomiast mogą posłużyć jedynie jako akt oskar
żenia przeciwko nam — ze strony Boga.
Przyjdź zatem, droga, znękana duszo i wyz
naj Panu swoje grzechy i upadki, poproś o ich przebaczenie, i podziękuj za darowane Ci zba
wienie. Nie zwlekaj z tym do jutra!
Mefiboset odpowiedział na wezwanie króla i nigdy nie żałował swego kroku. Pełen radości i uwielbienia wyznał na koniec swojemu wspa
niałemu dobroczyńcy: „Dobrze, że mój pan i król powrócił szczęśliwie do swego domu”. To jest pieśń szczęścia i radości w sercu, i wylewa
jąca się z ust człowieka, którem u została przy
wrócona społeczność z najzacniejszą Osobą — umiłowanym Panem i miłosiernym Królem.
Czy nie chciałbyś dzielić tej nieopisanej ra
dości ludzi zbawionych od grzechu, nałogów, przekleństw, śmierci i potępienia? Dzisiaj odez
wij się w modlitwie — na zaproszenie Pana, Jezusa Chrystusa. A m e n .
Henryk Turkanik
7
BIBLIA I TEOLOGIA
0 B o g u
Istota i charakter Boga stanowią tajemnicę i znajdują się całkowicie poza możliwością zro
zumienia przez człowieka. Z drugiej jednak stro
ny fakt, że upodobało się Bogu objawić Siebie samego, umożliwia nam podejmowanie prób określenia ludzkimi słowami tego, co o Nim wiemy. Musimy jednakże stale przy tym pa
miętać, iż słowa nasze nie są w pełni adekw at
ne, by wyrazić wspaniałość charakteru Boga. I dlatego powinniśmy raczej traktow ać je jako pewne analogie i przenośnie, które pomagają nam powiedzieć to, do czego Bóg jest podobny.
A analogie, które przedstawiają Boga ludzkimi słowami, mamy prawo stosować z uwagi na to, że człowiek jest stworzeniem uczynionym na obraz i podobieństwo Boga (por. Gen. 1, 26).
Pamiętając o tej przestrodze, o niew ystar- czalności ludzkiego języka dla opisu Boga, roz
patrzm y — najpierw — chrześcijańską naukę o Trójcy Świętej, a następnie, omówmy charak
te r Trój jedynego Boga, Boga, który jest miłoś
cią, światłością i duchem.
BÓG TROJJEDYNY (EFEZ. 1, 3—14)
Pismo Święte objawia Boga w trojaki spo
sób. Stary Testam ent mówi nam o Bogu Stwór
cy i Panu wszechświata. On jedynie jest Bo
giem, a bałwany pogan nie są bogami pod żad
nym względem (Ps. 96, 5; Izaj. 45, 12—18).
W czasach Jezusa Żydzi odznaczali się już ścis
łym monoteizmem (monoteizm — w iara w ist
nienie jednego Boga; Mk 12, 28—34; Obj. 22, 8 n.).
Tak wyglądała sytuacja odnośnie do tej kwestii, gdy Jezus Chrystus przyszedł do lu dzi, by objawić im Boga. Jezus głosił, że po
chodzi od Boga i jest tej samej istoty, co Bóg (Mt 111, 27; Jan >6, 38; Fil. i2, 6). W tym był On niezrównany (Hebr. 3, 1—6). W pewnych k rę
gach przedstawiano Go jako LOGOS czyli Sło
wo Boga, Byt inny niż Ojciec, a jednak nazwa
ny Bogiem (Jan 1, 1; 20, 28). Zazwyczaj zaś był nazywany Synem Bożym (Dz. Ap. 9, 20; Gal.
2, 20). Kościół pierw otny modlił się do Niego (Dz. Ap. 7, 59 n.; 1 Tes. 3, 11 nn.), czcił Go jako Pana (Rzym. 10, 9—13; por. Fil. 2, 9—Jll) oraz — co szczególnie należy podkreślić — odnosił do Niego starotestam entowe tytuły przysługujące jednem u Bogu (Fil. <2, 10; Rzym.
14, 10—il2; Izaj. 45, 23; 1 P t 2, 3; Ps. 34, 8).
Ale to jeszcze nie wszystko. Stary Testa
m ent zawierał także wzmianki o Duchu Bo
żym. Byt ten znalazł się szczególnie na widow
ni w nauce Nowego Testamentu. Jest On tutaj
„innym Pocieszycielem” posłanym przez Boga, by zajął miejsce Jezusa po Jego wniebowstąpie
niu; Byt ten jest równy Jezusowi (Jan 14, 16
n. 26; 16, 7— 11. 13— 15. 26X Nowy Testam ent przedstawia Go jako Osobę (Rzym. 8, 26 n.; 15, 30; 1 Kor. 12, 11; Efez. 4, 30; 11 Tym. 4, 1) i jako Osobę boską (2 Kor. 3, 17 n.).
A utorzy Nowego Testam entu nie usiłują wcale pogodzić tę naukę o trzech boskich By
tach ze starotestam entow ą doktryną o jednym Bogu. W ymieniają po prostu te trzy Osoby obok siebie w taki sposób, który nam sugeruje, iż chrześcijanie traktow ali te trzy Osoby jedna
kowo (Mt 28, 19; 2 Kor. 12, 11; Efez. 2, 18; 4, 4—6; 2 Tes. 2, 13 n.; 1 P t ll, 1 n.), choć — z drugiej strony — autorzy Nowego Testam entu rzadko stosują słowo „Bóg” w odniesieniu do Jezusa Chrystusa, a jeszcze rzadziej w odnie
sieniu do Ducha.
Przed problemem stanęli dopiero późniejsi chrześcijanie. Sądzono, że trzy niezależne Oso
by muszą niew ątpliw ie oznaczać trzech Bogów.
Jak to pogodzić z w iarą w jednego Boga? Nie
którzy chrześcijanie podejmowali próby rozwią
zania tego problem u w ten sposób, iż uważali, że Syn i Duch stanowią Byty mniejsze, stwo
rzone (podobne do aniołów), a Bytem w pełni boskim jest jedynie Ojciec. Inni zaś byli zda
nia, że trzy Osoby stanowią różne form y obja
wienia istnienia jednego Boga. Ale żadna z tych prób rozwiązań tego problem u nie mogła w y
jaśnić wierzenia autorów biblijnych. Musimy przeto poprzestać na tym, że jest jeden Bóg, i że jest On Ojcem, Synem i Duchem. N astępu
jące uwagi mogą okazać się nam pomocne w tej kwestii.
P o p i e r w s z e , chociaż trzy Osoby — Ojciec, Syn i Duch — są zdolne do niezależ
nych czynów, to jednak pozostają One jedno w myśli i zamierzeniach, ponieważ złączone są z sobą najmocniejszymi więzami miłości i każ
da poszczególna Osoba zna doskonale myśl dwu pozostałych (por. Ja n 5, 19 n.; 17, 21. 23). Mąż i żona, którzy bardzo się kochają i są złączeni wspólnotą celów, mogą służyć tutaj pew ną ana
logią.
P o d r u g i e , jest rzeczą dyskusyjną czy powinniśmy myśleć o Bogu, Ojcu, Synu i Du
chu, jako o jednej kolektywnej Osobie. Bar
dzo często „Bóg” znaczy Bóg Ojciec. Na przy
kład, gdy się modlimy do Boga w imieniu J e zusa (Jan 16, 23), a Duch w spiera nas w mod
litwie (Rzym. 8,26 n.), to w rzeczywistości mo
dlimy się do Boga Ojca. Jednocześnie jednak trzy Osoby są zjednoczone tak ściśle jak tylko możliwe w działaniu i celach. Możemy tutaj posłużyć się przykładem politycznego gabinetu, który jest tak zjednoczony, że jego przewodni
czący może działać jako rzecznik wszystkich jego członków. Innymi słowy, gdy myślimy o Bogu jako Osobie, mamy na uwadze Ojca, z
którym Syn i Duch są jak najściślej zjednocze
ni. On jest Bogiem w Trzech Osobach.
P o t r z e c i e , codzienne doświadczenie życia uczy nas, że rodzaj jedności, o której w y
żej mowa, nie jest czymś dziwnym. Atom jest jednością różnego rodzaju cząsteczek. Organizm biologiczny jest jednością różnych niezbędnych składników. Osobowość ludzka jednoczy inte
lekt, uczucia i wolę tak, że trudno byłoby wyo
brazić sobie całości bez jej części i jej części bez całości. Dlatego nie jest nic niemożliwego w tym, że trzy Osoby są zjednoczone w jed
nym Bogu, połączone nierozdzielnie miłością bez tracenia swojej indywidualnej tożsamości.
P o c z w a r t e , Syn i Duch są uważani za podporządkowanych, i w pewnym sensie zależ
nych od Ojca. Tak więc druga Osoba nazywa się Synem, choć nie możemy z tego wysnuwać wniosku, że ma On początek. Jego udziałem od wieczności jest stosunek Synowstwa wzglę
dem Ojca. Także trzecia Osoba jest tradycyj
nie przedstawiana jako pochodząca od Ojca i Syna (por. Jan 15, 26). To wcale nie znaczy, że poszczególne Osoby posiadają różny stopień bos- kości, ale mówi to o tym, że raczej istnieje wśród nich podział funkcji, przy czym Ojciec spełnia główną rolę.
I o s t a t n i a u w a g a , którą należy uczynić. W tych rozważaniach używamy stale słowa „Osoba” na określenie trzech Członków Bóstwa. Term in ten pochodzi od wczesnych teologów Kościoła i musimy nim posługiwać się z wielką ostrożnością. Owszem, Bóg objawił się jako Osoba i posługiwał się słowami, których używają osoby celem wzajemnego komunikowa
nia się. Ale powinniśmy pamiętać, że Bóg jest większy niż ludzie, i że trzy Osoby Boże są złączone z sobą tak, iż trudno nam to dogłęb
nie pojąć. Chociaż posługiwanie się term inem
„Osoba” w odniesieniu do Boga jest uspraw ie
dliwione, to jednak w tym wypadku term in ten znaczy o wiele więcej, niż wówczas, gdy
odnosi się do ludzi.
CHARAKTER TRÓJJEDYNEGO BOGA
Przejdźmy teraz do omówienia charakte
ru Boga, myśląc przede wszystkim o Ojcu, ale pamiętając jednocześnie o tym, że Syn i Duch uczestniczą w tym samym charakterze i są z
Ojcem zjednoczeni we wszystkim, czym On jest i co1 czyni.
W Ewangelii Jana i Pierwszym Liście Jana mamy trzy główne stwierdzenia na tem at na
tu ry Bożej. Niech one będą tematami naszych rozważań.
Bóg jest miłością (1 Jan 4, 8)
Miłość jest od wieków cechą, atrybutem Boga. Przede wszystkim trzy Osoby Trójcy są i były zawsze zjednoczone, złączone z sobą wzajemną miłością (Jan 5, 20; Kol. 1, 13). Bo
ża miłość względem świata jest zatem promie
niem tej społeczności miłości, jaka istnieje w
łonie Trójcy, a wzajemna miłość ludzi ma być odbiciem tej miłości (1 Jan 4, 11).
Aby zrozumieć istotę tej Bożej miłości, która w Piśmie Świętym jest określona grec
kim słowem agape, należy ją porównać z ludz
kim rodzajem miłości określonym w grece za pomocą słowa eros. Istotą eros jest pożądanie, pragnienie zdobycia, posiadania obiektu miłoś
ci, by przez to osiągnąć przyjemność i zado
wolenie. Miłość tegO' rodzaju jest pobudzana przez atrakcyjność obiektu; jest ona w istocie egoistyczna, mająca na celu przede wszystkim własną korzyść, a jej sztandarowym hasłem jest słowo „zdobywać, brać”. Agape zaś przeciwnie, ma na celu dawanie, sprawianie przyjemności i zadowolenia obiektowi miłości. Nie m iłuje ona po prostu tych, którzy tej miłości są warci, ale sięga po tych, którzy miłości nie są godni. Jest ona z zasady niesamolubna, altruistyczna, ma
jąca na celu dobro i korzyść miłowanego, a jej zawołaniem jest słowo „dawać”. Jest więc jas
ne, że agape jest słowem, które określa ten ro
dzaj miłości, którą Bóg okazuje. To słowo okreś
la miłość Bożą. W grece klasycznej było używa
ne rzadko, na szerszą skalę zostało zastosowane w greckim przekładzie Starego Testamentu.
Klasyczną definicję tej miłości znajdziemy u Paw ła (por. Rzym. 5, 7 n.). Miłość ta jest zain
teresowana dobrem tych, którzy na tę miłość nie zasługują; obdarza tych, którzy nie okazują miłości względem Boga. Miłość ludzka naw et w najlepszym wypadku nigdy w zasadzie nie jest wolna od szukania własnych korzyści; miłość Boża udziela się wszystkim ludziom bez różnicy, dąży do okazania najwyższego dobra wszystkim ludziom.
To jest właśnie ta miłość — istniejąca w łonie Trójcy — która doprowadziła do stwo
rzenia wszechświata, i która następnie po upad
ku człowieka sprowadziła na ziemię Syna Bo
żego, by zgubionych na nowo pozyskać do ra
dosnej społeczności. W mocy tej miłości Bóg jest znany jako Ojciec przede wszystkim Jezusa Chrystusa (Mt 7, 21), po drugie, wszelkiego stworzenia w jak najszerszym znaczeniu tego słowa (Dz. Ap. 17, 28 n.), a po trzecie, w sen
sie szczególnym, tych, którzy odezwali się na głos odkupicielskiej miłości i stali się Jego du
chowymi dziećmi (Mt 6, 9. 15). Krótko mówiąc, miłość jest wieczną natu rą Boga.
Bóg jest światłością (1 Jan 1, 5)
W Piśmie Świętym światło jest symbolem takich pojęć jak świętość, dobroć, prawda, poz
nanie i zbawienie. Jest rzeczą naturalną, że Bóg m a tę nazwę (jak w tytule), gdyż jest On w sposób najwyższy uosobieniem tych wiel
kości duchowych (por. Ps. 27, 1; Mai. 4, 2; Jan 3, 19; 8, 12; i2 Kor. 6, 14; Efez. 15, 8 n.; Obi.
22, -5).
Bóg objawił się nam jako Bóg święty. Ale w tym trzeba być ostrożnym, by nie oddzielać zbyt ostro tego atrybutu Boga od Jego miłoś
ci, by nie implikować jakiegoś konfliktu mię
dzy tym i atrybutam i. Świętość jest moralnym