• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1973, nr 9

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1973, nr 9"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

CHRZEŚCIJANIN

EWANGELI A — Ż Y C I E I M Y Ś L C H R Z E Ś C I J A Ń S K A — J EDN OŚĆ — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A

1 9 7 3

„ C h r z e ś c ija n in nie m oże czuć się za d o ­ wolony z tego, że po­

siada zb y t w ie le , jeśli inni posiadają zbyt

(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N Jezusowe współczucie

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929

Warszawa, Nr 9., wrzesień 1973 r.

JEZUSOWE WSPÓŁCZUCIE

POKUTA — TO RATUNEK RÓWNIEŻ DLA WIERZĄCYCH

DZIS BĘDZIESZ W RAJU TAJEMNICA TRZECH DNI POWRÓT DO SPOŁECZNOŚCI BIBLIA I TEOLOGIA:

• O BOGU

• SOTERIA — ZBAWIENIE

® PODRÓŻE MISYJNE AP. PAWŁA DWIE MODLITWY

LISTY DO „GŁOSU EWANGELH”

WALNE ZGROMADZENIE PRE KRONIKA

Miesięcznik „Chrześcijanin” wysyłany jest bezpłatnie; wydawanie jednak cza­

sopisma umożliwia wyłącznie ofiarność Czytelników. Wszelkie ofiary na czaso­

pismo w kraju prosimy kierować na konto Zjednoczonego Kościoła Ewange­

licznego: PKO Warszawa, I Oddział Miej­

ski, Nr 1-14-147.252, zaznaczając cel wpła­

ty na odwrocie blankietu. Ofiary wpła­

cane za granicą należy kierować przez oddziały zagraniczne Banku Polska Ka­

sa Opieki, na adres Prezydium Rady Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego w Warszawie, ul. Zagórna 10.

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium. Józef Mrózek (red. nacz.), M ieczysław Kwiecień (z-ca red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Jan Tołwiński.

Adres Redakcji i Administracji:

00-441 W arszawa 1, ul. Zagórna 10.

Telefon: 29-52-61 (w. 8 lub 9). Mate­

riałów nadesłanych nie zwraca się.

RSW „ P ra sa ”, W arszaw a, S m olna LG/12. Nakł. 5000 egz. Obj. 3 ark.

Zam . 1049. R-97.

„A w i d z ą c l u d , u ż a l i ł s i ę n a d n i m , g d y ż b y l u t r u d z o n y i o p u s z c z o n y j a k o w c e , k t ó r e n i e m a j ą p a s t e r z a ” (Mt 9,36). Jezus na w idok tłum u prostych ludzi „użalił się nad nim i”. Słowo „użalił się”, po grecku s p l a g c h n i s t h e i s , jest najm ocniejszym słowem greckim wyrażającym współczucie. Pochodzi od słowa s p l a g c h n a , które oznacza uczucie litości przenikające człowieka aż do głę­

bi jego istoty. Pom inąwszy niektóre przypowieści, w N ow ym Testamencie jest używane tylko w odniesieniu do Jezusa (Mt 9,36; 14,14; 15,32; 20,34; M k 1,41; Ł k 7,13). Uważne prze­

studiowanie tych tekstów pozwala dostrzec, co najbardznej po­

ruszało serce Jezusa.

1. Jezus użalał się na widok bólu. Użalał się na widok chorych (M t 14,14), niewidom ych (Mt 20,34), opanowanych przez dem ony (Mk 9,22). Jeśli m y cierpimy i On cierpi. Na widok cierpienia spieszy zawsze z pomocą, pragnie złagodzić ból.

2. Użalał się na w idok sm utku. Na w idok w dow y z Nain, która szła ze zw łokam i syna (Łk 7,13), pragnął gorąco otrzeć łzę z każde­

go oka.

3. Użalał się na w idok głodu. Posłużył się Swą mocą, by złago­

dzić znużenie i głód wielkich rzesz ludzi (Mt 15,32). Chrześcijanin nie może czuć się zadowolony z tego, że posiada zb yt wiele, jeśli inni posiadają zb y t mało.

4. Użalał się na w idok samotności. W idok trędowatego, w ygna­

nego poza nawias społeczeństwa, prowadzącego życie, które właś­

ciwie było pow olnym konaniem w osamotnieniu, odtrąconego przez w szystkich, wzbudzał Jego żal, nakazywał spieszyć z po­

mocą (Mk 1,41).

5. Użalał się na w idok ludzi opuszczonych. Prości ludzie szukali Boga rozpaczliwie. Nauczeni w Piśmie i faryzeusze, kapłani i sa­

duceusze, filary panującej religii nie m ieli im nic do zaofiarowa­

nia. Prawowierni nauczyciele nie mogli ani prowadzić ludu, ani go pocieszyć, ani go pokrzepić. Słowo, którym posłużono się dla opisania stanu ludu jest bardzo wym owne. Słowo „opuszczony”

to e s k u I m e n o i. Określa zw łoki pozostawione i opuszczone, kogoś, kto został obrabowany, albo pobity bezlitośnie, potrakto­

w any z wyniosłością oraz kogoś, kto jest utrudzony podróżą, któ­

rej końca nie zna.

Przywódcy żydoioscy, którzy mieli obowiązek umacniania naro­

du, wprowadzali ludzi w stan oszołomienia, poruszali subtelne zagadnienia Zakonu, które nie m ogły ludziom ani pomóc ani ich pocieszyć. Zamiast pomocy nakładali ciężkie brzemiona Zakonu uczonych w Piśmie. Proponowali religię, która była ciężarem, a nie podporą. W inniśm y pamiętać zawsze, że chrześcijaństwo istnieje po to, by ludzi zachęcać a nie zniechęcać, by podnosić ich na skrzydłach wiary, a nie załamywać pod ciężarem różnych brze­

mion. (W. Barclay, Ewangelia św. Mateusza, w yd. PRE).

(c)

2

(3)

Pokuta — to ratunek również dla wierzących

Po objawieniu się Jezusa — Tomaszowi, Apostołowie powrócili do Galilei, gdyż będąc z dala od bezpośredniego nadzoru ze strony Sanhedrynu, czuli się bezpieczniejszymi i swo­

bodniej mogli oczekiwać na objawienie się im Zmartwychwstałego Jezusa. Prawdopodobnie cała grupa uczniów znalazła się też w kłopotach finansowych, wspólne bowiem pieniądze zosta­

ły zabrane przez Judasza.

I dlatego znalazłszy się nad brzegiem je­

ziora Tyberiadzkiego postanowili wrócić do swego zawodu, by zarobić na życie.

Pewnego wieczoru Szymon Piotr rzekł do towarzyszy: „Idę ryby łowić” . Odpowiedzieli mu: „Pójdziemy i my z tobą”. Połów nocą ro­

kował zawsze lepsze nadzieje, zwłaszcza przy takiej ilości rąk, chętnych do pomocy.

Wsiedli więc do łódek i zapuścili sieci, ale minęła noc i nic nie złowili.

A gdy znajdowali się o jakieś 100 m etrów od brzegu dostrzegli w porannej mgle jakąś postać, która zdawała się jakby ich oczekiwać.

Gdy zbliżyli się jeszcze bardziej, Człowiek ów zapytał: „Dzieci, a macie co jeść?”. Odpo­

wiedź, która padła z łódek brzm iała krótko i sucho: „Nie”.

Ale Nieznajomy począł wołać poprzez ranną mgłę: „Zapuście sieć po praw ej stronie łodzi, a znajdziecie”.

Kim był ten Człowiek, co udzielał dobryc.

rad z taką pewnością Siebie?...

Posłuchali rozkazu — zapuścili sieć w wo­

dę w miejscu wskazanym „a już nie mogli jej uciągnąć z powodu mnóstwa ryb ”.

Po krótkiej chwili w ahania jeden z ucz­

niów Pana Jezusa, a był to Jan, zerwał się ze swego miejsca, przystąpił do Piotra i krzyknął, wskazując na nieznanego Człowieka na brzegu:

„Pan jest”.

I wszystko stało się jasne dla nich i zrozu­

miałe.

Szymon Piotr, usłyszawszy, że to Pan jest, przepasał się koszulą, i rzucił się w morze, a pokonawszy odległość dzielącą go od brzegu — znalazł się u stóp Chrystusa. Reszta Apostołów przybiła do brzegu dopiero po pewnym czasie, gdyż musieli ciągnąć za sobą bardzo obciążoną*

sieć.

Wyszedłszy na brzeg spostrzegli, że na piasku płonął ogień, a na nim piekły się ryby

— był też przygotowany chleb.

Rzekł im Jezus: „Przynieście z ryb, któ­

reście teraz złowili”. Piotr wszedł do łodzi i z pomocą innych wyciągnął sieć, która zawierała

153 ryby.

Tedy wziął Jezus chleb i ryby i dawał im, a nikt nie śmiał Go pytać: „Ktoś Ty jest, bo wiedzieli, że to Pan jest”.

„A gdy obiad odprawili rzeki Jezus Szym onowi Piotrowi: Szym o­

n ie Jonaszowy — m iłujesz M nie?”.

(Jan 21,15).

To już po raz trzeci objawił się Jezus ucz­

niom Swoim po Swym Zmartwychwstaniu.

Gdy się tedy posilili rzekł Jezus, zwraca­

jąc się do Szymona Piotra: „Szymonie synu Jonasza — miłujesz Mię więcej niżeli ci?”.

Odpowiedział Szymon: „Panie, Ty wiesz, że Cię m iłuję”.

Rzekł Mu Jezus: „Paś baranki Moje”.

Rzekł mu powtórnie Jezus: „Szymonie, sy­

nu Jonasza, miłujesz M nie?”

Mówi Mu Szymon: „Panie, Ty wiesz, że Cię m iłuję” .

Rzecze mu Jezus: „Paś owieczki Moje”.

Rzekł m u po raz trzeci Jezus: „Szymonie, synu Jonasza, miłujesz M nie?”.

A w tedy Piotr bardzo się zasmucił, że mu po raz trzeci rzekł Jezus „miłujesz Mnie” i po­

wiedział do Niego: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię m iłuję”.

To potrójne pytanie Jezusa nie miało na celu czynienie jakiejś aluzji do przeszłości, gdyż na to nie pozwalały subtelność i miłość Jezusa, ale były one jednak silnie związane z bolesnym wspomnieniem...

Przed oczami Piotra przesunął się smutny obraz jego niedawnego upadku. Widział siebie, jak to w chwili uwięzienia Jezusa znalazł się na dziedzińcu Sanhedrynu, jak grzał się przy og­

nisku z obcymi ludźmi, jak następnie poznany przez odźwierną dwakroć oświadczył, że nie zna wcale Jezusa, jak potem na uporczywe py­

tanie jednego ze strażników zaczął się zaklinać, przysięgać, rzucać przekleństwa, złorzeczyć, aby przekonać otaczających go ludzi, że nigdy nie znał Jezusa z Nazaretu, i że słyszy o Nim po raz pierwszy. Jak potem Jezus, prowadzony przez strażników spojrzał na niego... a wzrok ten, pełen miłości przypom niał m u słowa J e ­ zusa, powiedziane jeszcze w Wieczerniku:

„Szymonie, Szymonie, oto szatan zapragnął, aby was przesiał, alem Ja prosił za tobą, aby nie ustała w iara tw oja wspomniał jak po­

tem gorzko płakał nad swoim upadkiem i jak pokutował. Czuł teraz w sercu swoim, jak b ar­

dzo miłuje Jezusa ...

Trzy razy P iotr zaparł się swego Mistrza, o obecnie po trzykroć wyznawał Mu swoją mi­

łość. I w yznania miłości i wierności Jezusowi już teraz dotrzymał. Uwielbił swego Zbawicie­

la śmiercią męczeńską na krzyżu — śmiercią, którą m u Chrystus przepowiedział. Według świadectwa historyka Orygenesa — Piotr, na własną prośbę został ukrzyżowany głową w dół, gdyż nie śmiał umierać, jak jego Mistrz.

Miało to miejsce po pożarze Rzymu, za pa­

nowania Nerona w 64 roku po Chrystusie.

Może i ty znalazłeś się w podobnym upad­

ku, jak niegdyś Piotr?... Może i Ciebie, drogi

(4)

mój bracie lub siostro ograbił szatan z wolnoś­

ci, z mocy w modlitwie, z radości w Panu?...

Może i ty, życiem swoim zaparłeś się tego, któ­

ry cię tak bardzo umiłował?...

Czuwaj w modlitwie, żeby się tak nie sta­

ło, ale jeśli się tak zdarzyło — nie daj ogarnąć się zwątpieniu. Dziś jeszcze jest czas łaski... Pod­

nieś się z upadku. Pan pomoże ci się podnieść.

On, ten miłujący grzesznika Zbawiciel — prosi i modli się do Ojca za tobą: „Jam prosił, aby nie ustała w iara tw oja” ... O, gdybyś choć raz spojrzał na Chrystusa ukrzyżowanego na Gol­

gocie... nie zwlekałbyś ani chwili, ale serce tw oje zapragnęłoby miłować Jezusa więcej niż wszyscy inni. Niech ci Pan Bóg w tym dopo­

może. A m e n .

Stanisław Krakiewicz

Dziś będziesz w raju

Nie sposób nie zwrócić uwagi na pokutu­

jącego na krzyżu złoczyńcę. Wtedy kiedy tłum okrążający Jezusa Chrystusa urągał Mu, kie­

dy szydercy naśmiewali się z Niego i mówili:

„innych ratował, a samego siebie ratować nie może”, kiedy Pana opuścili naw et Jego ucznio­

wie, jedynie jeden ze skazańców stanął w obro­

nie Jezusa Chrystusa: „Ten cierpi niewinnie”.

A następnie tenże skazaniec zwraca się do J e ­ zusa Chrystusa, uznając w Nim prawdziwego Króla, władcę Królestwa Niebieskiego. I tym pieczętuje niejako to, co zostało napisane przez Poncjusza Piłata na krzyżu: Król Żydowski.

Ten skazaniec przed całym zgromadzonym tłu ­ mem, przed wszystkimi wrogami P ana uznaje i wyznaje Go jako sprawiedliwego, a siebie sa­

mego i swego towarzysza, uznaje za winnych śmierci za swoje czyny. Przypom ina swemu koledze, że ten Boga się nie boi. Słowa te z pewnością poruszyły tych, co stali pod ukrzy­

żowanymi, w tym także setnika i jego rotę.

Pokutujący łotr widzi w Chrystusie Syna Bożego, Pana Nieba i Raju. Wierzy w Chry­

stusa. Zwraca się do Chrystusa jako grzesznik, prosi o zmiłowanie, o łaskę: „Panie, wspom­

nij na mnie”. Cud pokuty. Ten cud może stać się tylko na Golgocie. Ten cud może przeżyć człowiek, który wierzy w Ukrzyżowanego.

Skąd przyszło to objawienie temu skazań­

cowi? Kto go nauczył tego, kto włożył do jego serca te myśli? Jeden z wielkich Bożych ludzi zapytuje tak: „jaka moc oświeciła ciebie, grzeszniku, kto ciebie nauczył tego, by oddać Synowi Bożemu chwałę i cześć? Jaki kazno­

dzieja wzbudził w tobie wiarę?

Należałeś przecież do' zbrodniarzy, pod ich wpływem żyłeś, czyniłeś to, co oni i ponio­

słeś zasłużoną karę. Nawet na krzyżu twój ko­

lega urągał Chrystusowi”. Tak, to jest cud.

Złoczyńca był przybity do krzyża, przybi­

te miał ręce i nogi, ale serce i usta miał wolne.

I dlatego sercem uwierzył, a ustam i wyznał J e ­ zusa jako Króla. W rezultacie usłyszał błogo­

sławioną odpowiedź: „Dziś będziesz ze mną w raju ”. A w iara zaczyna miłować i tych, którzy idą złą drogą. Dlatego pokutujący łotr zaczął napominać swego przyjaciela, zaczął nawoływać go do bojaźni Bożej. Pragnął, by on także zszedł z tego świata jako usprawiedliwiony.

Ojcowie Kościoła poświęcili wiele uwagi temu człowiekowi i starali się odnaleźć wszyst­

kie przyczyny jego nawrócenia. W apokryficz­

nej ewangelii Nikodema mamy przekaz, który głosi, że obaj złoczyńcy należeli do spółki Bara­

basza. Nie wykluczone, że słyszał on o Jezusie Chrystusie, że oglądał Jego cuda; że słuchał Jego nauki. To wszystko' ożyło w nim na krzy­

żu, a Duch Święty objawił mu jeszcze raz J e ­ zusa Chrystusa jako Syna Bożego i Króla Nie­

biańskiego Królestwa.

Przyczyn do upadku nie potrzeba wiele.

Wpływ złego tow arzystw a może najlepszego człowieka popchnąć na złą drogę, a zwłaszcza niedoświadczonego młodego człowieka. Może go doprowadzić do straszliwegoo upadku. Ale i w takim człowieku, głęboko w jego duszy, może kryć się Słowo Boże, słowo rodzicielskie, mod­

litw y m atki i oblicze ojca. Tak mogło być rów­

nież z tym łotrem.

Ktoś powiedział, że ten człowiek mógł stać się zbrodńiarzem naw et w imieniu Mojżesza i Boga Izraela — tak jak to było później za cza­

sów Inkwizycji. A co czynił Paw eł przed swoim nawróceniem, czyż nie był winien krw i niewin­

nych chrześcijan?

Był zbrodniarzem, ale Bóg dał mu czas pokuty i odmienił jego serce. Zepsute serce ludzkie może rodzić bardzo złe uczynki.

W pokutującym łotrze widzimy głęboką w iarę w Ukrzyżowanego Chrystusa. K to ma ta ­ ką wiarę, ma otw artą bram ę do raju, do wiecz­

nego obcowania z Chrystusem.

Niektórzy ludzie, słuchając o łotrze na krzy­

żu i o jego nawróceniu do Chrystusa, powiada­

ją, że oni też „zdążą” uregulować swoje życie i swój stosunek do Boga w ostatniej chwili ży­

cia. Ale m ylą się oni głęboko, bo taka chwila może nie być im dana. Tak jak nie była ona dana tem u drugiem u um ierającem u złoczyńcy.

Jeszcze raz powtórzmy to słowo, które wypowiedział Jezus: „Zaprawdę powiadam ci, dziś będziesz ze m ną w ra ju ” (por. Łk. 23, 43).

Niechaj one i w nas sprawią głęboką wiarę w Ukrzyżowanego, który śmiercią Swoją zwycię­

żył naszą śmierć i ma klucze piekła i śmierci.

Chrystus i dzisiaj m a moc przebaczyć grzechy, ma praw o do raju wprowadzić.

Niechaj Duch Święty sprawi, byśmy poz­

nali znaczenie śmierci Chrystusa za nas i dla nas. Niech sprawi, byśmy uwierzywszy w Pana Jezusa Chrystusa mieli życie wieczne.

S. Waszkiewicz

(5)

Tajemnica trzech dni

Dzieci pierwszego Adama przeżywają wszystkie następstw a jego upadku, i w taki sam sposób potomkowie drugiego Adama — Chrystusa przeżywają wszystko to, co się łą ­ czy ze zbawieniem oraz z obietnicą chwalebne­

go Wniebowzięcia.

By się mogła objawić chwała życia Jezu­

sowego w śm iertelnym ciele naszym to i śmierć Jezusowa musi być naszym udziałem. (2 Kor.

4,10-11). „Bo jeśliśmy z Ńim wszczepieni w po­

dobieństwo śmierci Jego, tedy też i podobień­

stwo zm artw ychw stania wszczepieni z Nim bę­

dziemy” (Rzym. 6,5). „Jeśliśm y z Chrystusem umarli, wierzym y iż też z Nim żyć będziemy” . Wprawdzie, to wszystko, o czym tak dobitnie świadczy Ap. Paweł — o tej tajem nicy śmierci Chrystusowej i nowym życiu w Chrystusie — jest na pierwszym miejscu kw estią wiary, lecz z w iary tej w dzieło Golgoty, musi w yrastać rzeczywistość naszego życia. Celem tej w iary musi być słowo Pawłowe: „Z Chrystusem jes­

tem ukrzyżowany, a żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus; a to co teraz żyję w ciele, w iarą w Syna Bożego żyję, który mię umiłował i w ydał samego siebie za mię” (Gal. 2,20). Wie­

lu wierzących, uwierzywszy temu, pozostaje w wierze, z której nie w yrasta prawdziwy owoc.

Wiemy jednakoż, że w iara bez uczynków/owo­

ców jest martwa, (por. Jakub 2,17). Chciałbym dać krótkie świadectwo, jak tego można do­

żyć w praktyce: Z Chrystusem ukrzyżowany, umarły, pogrzebiony; z Chrystusem wzbudzo­

ny przez chwałę Ojcowską, (por. Rzym 6,2-4).

Już przez proroka Ozeasza mówi Bóg o tajem ni­

cy „trzech dni”, w których dokonuje się Boże dzieło zbawienia. Na staro testam entowym lu­

dzie Bożym widzimy, obrazowo, wypełnianie się tej tajemnicy:

„Pójdźcie, a nawróćmy się do Pana, bo On porwał (rozerwał — niem. przekł.) a uzdro­

wi nas, uderzył i zwiąże rany nasze, ożywi nas po dwóch dniach, a dnia trzeciego wzbudzi nas, i żyć będziemy przed obliczem Jego. Tedy poz­

nawszy Pana, starać się będziemy, abyśmy Go więcej poznali, bo wyjście Jego jako ranna zo­

rza zgotowane jest a przyjdzie nam jako deszcz na wiosnę i w jesieni na ziemię” (Ozeasz 6,1-3). Nie powinniśmy przeoczyć żadnego z szczegółów składających się na tajemnicę onych

„trzech dni”.

Porwany przez Boga — uderzony, uleczo­

ny, ożywiony i wzbudzony zostaje wierzący.

Nastaje dla niego nowe światło poznania Boga, poranek nowego życia a wynikiem jest deszcz na wiosnę i w jesieni. O, jak bardzo się rozgho-

„Albowiem jako Jonasz był w brzuchu wieloryba, tak będzie Syn C złowieczy w sercu ziem i trzy dni i trzy noce”

(Mat. 12,40).

dzi o ten późny lub jesienny deszcz; deszcz niebieski, który spraw ia dojrzałość owocu.

Owoc ten Pan żniwa chce zebrać, gdy przyj­

dzie. Jeżelibyśmy nie uwzględniali początku pracy Ducha Bożego, może nastąpić choroba, z której rodzą .się tylko szkody w Królestwie Bo­

żym zapoczątkowanym już tutaj na ziemi. (por.

Rzym. 5,1-10). Ten nowy początek, nowotesta- mentowe nawrócenie, oparte jest jedynie na łasce i ofierze Pana Jezusa.

Drugi Adam — Pan Jezus Chrystus ucier­

piał za nas, porw any i poraniony aż na śmierć, lecz śmierć nie zwyciężyła Go. Śmierć porwała się na kogoś, kogo „przełknąć” nie potrafiła i musiała ofiarę swoją „zwrócić”, jako wielka ryba — Jonasza. H istoria Jonasza — to wielka lekcja dla nas. Przez nieposłuszeństwo i bunt wobec Boga, został wrzucony do wzburzonego morza, które go pochłonęło. Czy w tym celu, aby zginął na wieki? Nie!

Bóg upatrzył był wielką rybę a jako inny przekład mówi: potwora morskiego, który połk­

nął Jonasza. Możnaby powiedzieć o nim — dwa razy zgubiony. Ale przecież „Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył” . Jonasz nie był pierwszym z rzędu śm iertelni­

kiem, on był Bożym prorokiem. Przykład ten tym dobitniej więc mówi do nas, że i sam dru­

gi Adam, sam Syn Boży też był prorokiem (por.

Mojż. 18,15). I też musiał przejść tę drogę — za nas. I on musiał przejść przez śmierć i grób za nas: „I rozkazał Pan onej rybie, a wyrzuci­

ła Jonasza na brzeg”. Tak i Jezusa Chrystusa Bóg wzbudził, rozwiązawszy boleści śmierci, ja­

koż było to niepodobne, aby od niej m iał być zatrzymany. (Dz. Ap. 2,24).

Z Chrystusem ukrzyżowany. Wspomnijmy, wszystko co wykonał Pan Jezus za te trzy go­

dziny w których wisiał na krzyżu: Ułaskawił złoczyńcę i wprowadził go do raju Bożego, od­

dał m atkę swoją pod opiekę ucznia -—■ Jana, prosi Ojca o łaskę dla tych, którzy Go ukrzy­

żowali, pragnął zbawienia rodu ludzkiego; a w końcu był opuszczony przez Boga, swoich blis­

kich i tych, których przyszedł ratować. Ściszy­

my się chwilę pod Krzyżem, pomyślmy o ostat­

nich trzech godzinach naszego Pana i Zbawcy na Krzyżu. Nie myślał o Sobie, o swym pohań­

bieniu, męce, myślał o Tobie, miły Czytelniku, myślał o mnie, i o całym rodzaju ludzkim. A my mamy iść Jego śladem, dokądkolwiek nas prowadzi. „Ja gdy będę podwyższony, pociąg­

nę was wszystkich do siebie” — mówił do ucz­

ni i do nas. Czy jesteśmy gotowi iść z Nim aż na krzyż, mieć udział, rzeczywisty udział, w J e ­

(6)

go ucierpieniu i śmierci, w której skończyło się wszystko stare, pochodzące z „pierwszego Adama”, a rozpoczęło się nowe życie w Chrys­

tusie? Apostoł Paweł pragnie być „przypodo- bany do śmierci Jego”, mieć społeczność w u™

cierpieniu Jego; nie widzi, żeby już to był uchwycił, (por. Filip. 3,10-14). Jakże wielu wie­

rzących prędko przechodzi do porządku nad tą tajemnicą ucierpienia Chrystusowego.

Taka jednak wiara, która nie doznała do głębi skutków Krzyża a więc i śmierci własnej istoty, jest martwa. Jakże prędko i niebacznie mówi się: „Kładę teraz życie m e”, lecz gdy Pan chce wciągnąć cię w głębię śmierci to, mó­

wisz Mu: „Nie” ! O, jak prędko uciekamy z miejsca „Trupich Głów”, a przecie miejsce to jest jedyne na świecie, gdzie zniszczona została nasza stara istota, nasze własne „ja” . Jakże szybko wolimy uciekać do słonecznego poranku Zm artwychwstania. „Z Chrystusem ukrzyżowa­

ny”, ale przy tym jeszcze żywotny. Jeśli tak, to musi nastąpić i to dalsze: „Z Chrystusem umar­

ły”. Stary człowiek umilknie, nic już nie ma do powiedzenia. Tej tajem nicy „trzech dni”

doświadczył również mąż Boży Ijob. (por. Job, 39,36-38). „Z Chrystusem pogrzebiony” — zniknie z oczu, a objawi się jako Nowy Czło­

wiek. (por. 2 Kor. 5,14-21). „Tak tedy, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem;

stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe”.

To nie powinna być teoria, ponieważ jest to święta rzeczywistość wszechmocy Bożej. Przy takim postawieniu sprawy, zapytać może nie­

jeden jak ów Nikodem z Ewangelii Jan a (3,1- -10). „Jakże to się stać może” ? Wszystkie obiet­

nice Boże są w Chrystusie „Tak”. Dlatego też przez Niego mówimy: „Amen” — ku chwale Bożej (2 Kor. 1,20). Żadne spekulacje ludzkie niczego nie zmienią w tym Bożym fakcie. Sło­

wo, Boże daje nam o tym jasne świadectwo:

„A wszystko to jest z Boga, który nas pojed­

nał z Sobą przez Chrystusa” (2 Kor. 5,18). Jak do dzieła zbawienia — w Chrystusie — niczego sami z siebie dodać nie możemy, niczego do­

dać do nowego życia w Chrystusie. Jest to Bo­

że dzieło, które Jego Święty Duch dokonuje w nas biednych ludziach, aby się nie mogło chlu­

bić żadne ciało przed obliczem Bożym. Dla lep­

szego zrozumienia tej tajemnicy, może nam po­

służyć historia Marii — m atki P a n a . Jezusa, którą nam opisał Łukasz (por. 1,26-38). Pan Bóg posyła Anioła Gabriela do Panny M arii z poselstwem, że ma stać się m atką Pana Jezusa

— Syna Najwyższego. M aria zatrwożyła się i zdumiała nad treścią tego posłannictwa i od­

powiedziała aniołowi: „Jak się to stanie skoro nie znam męża?”. Odpowiedział jej anioł:

„Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyż­

szego zacieni cię (...) Dlatego też to, co się na­

rodzi będzie święte, i będzie nazwane Synem Bożym...” I następuje dla nas rzecz wielkiej wagi — w iara Słowu Bożemu wbrew wszelkiej logice, wyrażona w. prostej odpowiedzi Marii:

„Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego. I odszedł od niej Anioł”.

M aria nie spekulowała, lecz zgodziła się na to,

co się stać miało z nią, i z jej życiem. Dla ludz­

kiego rozumu i mądrości wcielenie się Syna Bo­

żego jest niewyjaśnione i pozostaje nadal ta­

jemnicą i jest naw et dla świata „głupstwem”

(1 Kor. 1,23). Tak i słowa Apostoła w Nowym Rodzie lub Nowym Człowieku związanym przez ofiarę Syna Bożego, nie dają się rozumowo wy­

jaśnić. Dlatego jest to tak niezmiernie ważne, ażeby ci, którzy dożyli łaski i mocy z Ducha i Praw dy, by chodzili „w nowości żywota” na świadectwo w ykupienia przez ofiarę Syna Bo­

żego, Jezusa Chrystusa. Pieczęcią naszego wy­

kupienia z mocy grzechu i diabła jest Duch Święty. Przez przyjęcie Go w iarą i nasze w y­

danie się Jem u bez zastrzeżenia, rozpoczyna się nowe życie, o którem świadectwo daje Apos­

toł: „stare przeminęło, oto wszystko stało się nowym”.

Wiele obietnic Bożych nie może się zrealizo­

wać z powodu niew iary „wierzących”. Dysku­

tuje się o nich, sprzecza i spekuluje, zamiast schylić czoło przed m ajestatem mocy Bożej, wierząc Temu, który Sam jest Prawdą. Trzeba by raczej wyznać wraz z M arią: „Niech mi się stanie według słowa Twego” . Apostoł wyznaje:

„A to wszystko jest z Boga” . Do dzisiaj ważne są słowa proroka Hananiego: „... oczy Pańskie przepatrują wszystką ziemię, aby dokazywał mocy Swej przy tych, którzy przy Nim stoją sercem doskonałym”. (2 Kron. 16,9). Było to w okresie Starego Przymierza, a cóż mówić o obietnicach Nowego Przym ierza zapieczętowa­

nego krw ią Syna Bożego? Pam iętajm y, że tu ­ taj sam Duch Święty jest na planie, a On jest jedynym Suwerenem Kościoła Bożego na zie­

mi. „A to wszystko z Boga jest” . Sam Duch Sw. chce — w nas i przez nas — dzieło spra­

wować, ku chwale, czci i sławie Chrystusowej.

On jest Panem, my — wykonawcami Jego woli.

Jesteśm y sługami Jego, lepiej — Jego niewol­

nikami. O tym często wspomina Ap. Paweł.

Tę praw dę Bożą zrozumiewa mało wierzących a jeszcze mniej słucha jej i poddaje się Bogu.

Nie chcą się wyzbyć swojej istoty. N aj­

wyraźniej można to oglądać u ludzi, którzy chcą dysponować Duchem Sw. i Jego darami, zamiast być Mu posłusznymi i zupełnie odda­

nymi. Chrzest Duchem Świętym z Jego daram i może się stać prawdziwym błogosławieństwem, jeżeli obdarowany przeżyje i przeżywa tajem ­ nicę „trzech dni”. 1) „Z Chrystusem ukrzyżo­

wany”, 2) „Z Chrystusem pogrzebiony” ; 3) „Z Chrystusem wskrzeszony”, przez nową chwałę Ojca. Czytając słowa Apostoła — „Z Chrystu­

sem jestem ukrzyżowany i żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus, a obecnie życie moje w ciele jest życiem w iary w Syna Bożego...”

(por. 1 Kor. 4,7; Efez. 2,9-10), chodzi o to, by życie nasze odpowiadało tej prawdzie w całości, w tym celu, żeby każdy siebie mógł doświad­

czyć, czy to jest praw dą jego życia. Niechaj Pan to sprawi w n a s !

Karol Kaleta

(7)

SPOTKANIE Z MEFIBOSETEM (4)

Powrót do

„Mefiboset, wnuk Saula, rów nież w yszedł na spot­

kanie króla. N ie m ył on ani nóg, ani rąk, ani strzygł brody, nie prał szat, od dnia, w którym król w yjechał aż do dnia, gdy spokojnie powrócił. K iedy przybył na spotkanie króla do Jerozolimy, król rzekł do niego:

Mefibosecie, czemu ze mną nie poszedłeś? A on odpo­

wiedział: Mój panie i królu. Sługa mój zdradził mnie.

Gdyż sługa twój postanowił: Dam rozkaz osiodłania oślicy, w siądę na nią i pójdę w raz z królem; sługa twój jest przecież kulawy. Tymczasem na sługę twego rzucono oszczerstwo przed tobą, panem i królem moim.

Ale król jest jak anioł Boży... Przeto uczyń, co dobrego jest w oczach twoich. A lbowiem w szyscy z domu ojca mego zasługiwaliśm y jedynie na śm ierć ze strony pana i króla mojego, mimo to ty posadziłeś swego sługę m ię­

dzy tymi, którzy jedzą z twego stołu. Dobrze, że mój pan i król powrócił szczęśliw ie do swego domu”.

II Ks. Sam r. 19

W czasie samozwańczego panowania Absa- loma, syna królewskiego, Dawid wraz ze swoim domem i przyboczną drużyną, ochronił się w bez­

piecznym miejscu. Kiedy Absalom, jego syn zgi­

nął, skończył się bunt przeciwko dobremu kró­

lowi i Dawid został przywrócony na tron i w ró ­ cił do Jerozolimy. W Jerozolimie wychodzi mu na spotkanie Mefiboset, syn Jonatana, którem u Dawid niegdyś okazał miłosierdzie, i posadził u swojego stołu pomiędzy hetm anam i i książę­

tami. Podczas nieobecności króla, przerw ała się społeczność Mefiboseta z nim. W tym właśnie czasie sługa Mefiboseta, imieniem Syba, w roz­

mowie z królem, rzucił oszczerstwo na niego, aby pozbawić Mefiboseta miłosierdzia królew­

skiego i przyw ileju uczestniczenia w ucztach dworskich. Stąd też przy ponownym spotkaniu w Jerozolimie, król zapytuje: „Mefibosecie, cze­

mu ze mną nie poszedłeś? A on odpowiedział:

Mój panie i królu. Sługa mój zdradził mnie i uciekł ode mnie, a w międzyczasie rzucił na mnie oszczerstwo”.

Mefiboset był kaleką, nogi odmawiały mu posłuszeństwa, potrzebował więc kogoś, kto mógłby mu pomóc poruszać się. Był jak czło­

wiek opanowany 38 lat przez chorobę, i leżąc w krużganku sadzawki Betezda oczekiwał po­

mocy. Na próżno jednak czekał na pomoc ludz­

ką, dopiero przyszedł do niego cudowny lekarz, Jezus Chrystus, i przywrócił mu zdrowie.

Drogi Przyjacielu. To dramatyczne zdarze­

nie m a wiele do powiedzenia mojej i Twojej skołatanej duszy. Ten dram at rozgrywa się i w Twojej życiowej sytuacji. Miłosierny Bóg obie­

cał Ci okazać Swoje miłosierdzie, obdarzyć obiet­

nicą życia wiecznego w królewskich przybytkach w Niebie, tylko zechciej zbliżyć się do Niego, i zawołać w modlitwie, jak to uczynił niegdyś biedny kaleka, Mefiboset, który wyznał: „Panie i królu mój”.

Obierz Jezusa Chrystusa za swego osobiste­

spoleczności

go Pana, ogłoś Go królem swojego serca, a bę­

dziesz szczęśliwy na wieki.

Mefiboset nie tylko w sercu tęsknił za spo­

łecznością z umiłowanym panem i miłosiernym królem, ale naw et swoim wyglądem zewnętrz­

nym to okazał; nie prać szat swoich i nie golić brody, oznaczało w tam tych czasach pokutę i tęsknotę. Podobnie i dziś, droga, duszo, Twoje serce i sumienie dopóty będzie niespokojne i skołatane, dopóki nie odpoczniesz w ramionach Twojego Zbawiciela, który życie Swoje złożył dla ratow ania Ciebie z wiecznego potępienia.

Mefiboset w swoim w yznaniu oddał siebie całkowicie do dyspozycji króla i rzekł: „Ty, kró­

lu, jesteś jak anioł Boży, przetoż uczyń ze mną, co uważasz za słuszne”.

Oto dobre wyznanie znękanej duszy: „Uczyń ze mną, co uważasz za słuszne”. Słowo Boże mó­

wi, że Bożym pragnieniem jest, aby wszyscy byli zbawieni. Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz pragnie, aby wszyscy nawrócili się, i otrzy­

mali życie wieczne. Swoją miłość do nas obja­

wił w ten sposób, że dał Swojego umiłowanego Syna za grzechy nasze. Ten miłujący Bóg zba­

wi i Ciebie, gdy oddasz Mu się do dyspozycji i powierzysz Mu swój los.

Ale wyznanie Mefiboseta ma jeszcze trzeci ważny akcent: Uznał siebie — wraz z całym domem — za zgubionego, i gorąco podziękował królowi za okazane zbawienie: „Albowiem wszy­

scy z domu ojca mego zasługiwaliśmy jedynie na śmierć ze strony pana i króla, mimo to ty posadziłeś swego sługę między tymi, którzy je­

dzą z twego stołu”.

Biblia mówi, że wszyscy zgrzeszyli i zasłu­

żyli na wieczne zatracenie, że nie ma sprawied­

liwego ani jednego. Zbawienie można otrzymać jedynie z łaski, przez miłosierdzie Boże, okaza- - ne w Panu Jezusie Chrystusie. Nasze uczynki

natomiast mogą posłużyć jedynie jako akt oskar­

żenia przeciwko nam — ze strony Boga.

Przyjdź zatem, droga, znękana duszo i wyz­

naj Panu swoje grzechy i upadki, poproś o ich przebaczenie, i podziękuj za darowane Ci zba­

wienie. Nie zwlekaj z tym do jutra!

Mefiboset odpowiedział na wezwanie króla i nigdy nie żałował swego kroku. Pełen radości i uwielbienia wyznał na koniec swojemu wspa­

niałemu dobroczyńcy: „Dobrze, że mój pan i król powrócił szczęśliwie do swego domu”. To jest pieśń szczęścia i radości w sercu, i wylewa­

jąca się z ust człowieka, którem u została przy­

wrócona społeczność z najzacniejszą Osobą — umiłowanym Panem i miłosiernym Królem.

Czy nie chciałbyś dzielić tej nieopisanej ra­

dości ludzi zbawionych od grzechu, nałogów, przekleństw, śmierci i potępienia? Dzisiaj odez­

wij się w modlitwie — na zaproszenie Pana, Jezusa Chrystusa. A m e n .

Henryk Turkanik

7

(8)

BIBLIA I TEOLOGIA

0 B o g u

Istota i charakter Boga stanowią tajemnicę i znajdują się całkowicie poza możliwością zro­

zumienia przez człowieka. Z drugiej jednak stro­

ny fakt, że upodobało się Bogu objawić Siebie samego, umożliwia nam podejmowanie prób określenia ludzkimi słowami tego, co o Nim wiemy. Musimy jednakże stale przy tym pa­

miętać, iż słowa nasze nie są w pełni adekw at­

ne, by wyrazić wspaniałość charakteru Boga. I dlatego powinniśmy raczej traktow ać je jako pewne analogie i przenośnie, które pomagają nam powiedzieć to, do czego Bóg jest podobny.

A analogie, które przedstawiają Boga ludzkimi słowami, mamy prawo stosować z uwagi na to, że człowiek jest stworzeniem uczynionym na obraz i podobieństwo Boga (por. Gen. 1, 26).

Pamiętając o tej przestrodze, o niew ystar- czalności ludzkiego języka dla opisu Boga, roz­

patrzm y — najpierw — chrześcijańską naukę o Trójcy Świętej, a następnie, omówmy charak­

te r Trój jedynego Boga, Boga, który jest miłoś­

cią, światłością i duchem.

BÓG TROJJEDYNY (EFEZ. 1, 3—14)

Pismo Święte objawia Boga w trojaki spo­

sób. Stary Testam ent mówi nam o Bogu Stwór­

cy i Panu wszechświata. On jedynie jest Bo­

giem, a bałwany pogan nie są bogami pod żad­

nym względem (Ps. 96, 5; Izaj. 45, 12—18).

W czasach Jezusa Żydzi odznaczali się już ścis­

łym monoteizmem (monoteizm — w iara w ist­

nienie jednego Boga; Mk 12, 28—34; Obj. 22, 8 n.).

Tak wyglądała sytuacja odnośnie do tej kwestii, gdy Jezus Chrystus przyszedł do lu ­ dzi, by objawić im Boga. Jezus głosił, że po­

chodzi od Boga i jest tej samej istoty, co Bóg (Mt 111, 27; Jan >6, 38; Fil. i2, 6). W tym był On niezrównany (Hebr. 3, 1—6). W pewnych k rę­

gach przedstawiano Go jako LOGOS czyli Sło­

wo Boga, Byt inny niż Ojciec, a jednak nazwa­

ny Bogiem (Jan 1, 1; 20, 28). Zazwyczaj zaś był nazywany Synem Bożym (Dz. Ap. 9, 20; Gal.

2, 20). Kościół pierw otny modlił się do Niego (Dz. Ap. 7, 59 n.; 1 Tes. 3, 11 nn.), czcił Go jako Pana (Rzym. 10, 9—13; por. Fil. 2, 9—Jll) oraz — co szczególnie należy podkreślić — odnosił do Niego starotestam entowe tytuły przysługujące jednem u Bogu (Fil. <2, 10; Rzym.

14, 10—il2; Izaj. 45, 23; 1 P t 2, 3; Ps. 34, 8).

Ale to jeszcze nie wszystko. Stary Testa­

m ent zawierał także wzmianki o Duchu Bo­

żym. Byt ten znalazł się szczególnie na widow­

ni w nauce Nowego Testamentu. Jest On tutaj

„innym Pocieszycielem” posłanym przez Boga, by zajął miejsce Jezusa po Jego wniebowstąpie­

niu; Byt ten jest równy Jezusowi (Jan 14, 16

n. 26; 16, 7— 11. 13— 15. 26X Nowy Testam ent przedstawia Go jako Osobę (Rzym. 8, 26 n.; 15, 30; 1 Kor. 12, 11; Efez. 4, 30; 11 Tym. 4, 1) i jako Osobę boską (2 Kor. 3, 17 n.).

A utorzy Nowego Testam entu nie usiłują wcale pogodzić tę naukę o trzech boskich By­

tach ze starotestam entow ą doktryną o jednym Bogu. W ymieniają po prostu te trzy Osoby obok siebie w taki sposób, który nam sugeruje, iż chrześcijanie traktow ali te trzy Osoby jedna­

kowo (Mt 28, 19; 2 Kor. 12, 11; Efez. 2, 18; 4, 4—6; 2 Tes. 2, 13 n.; 1 P t ll, 1 n.), choć — z drugiej strony — autorzy Nowego Testam entu rzadko stosują słowo „Bóg” w odniesieniu do Jezusa Chrystusa, a jeszcze rzadziej w odnie­

sieniu do Ducha.

Przed problemem stanęli dopiero późniejsi chrześcijanie. Sądzono, że trzy niezależne Oso­

by muszą niew ątpliw ie oznaczać trzech Bogów.

Jak to pogodzić z w iarą w jednego Boga? Nie­

którzy chrześcijanie podejmowali próby rozwią­

zania tego problem u w ten sposób, iż uważali, że Syn i Duch stanowią Byty mniejsze, stwo­

rzone (podobne do aniołów), a Bytem w pełni boskim jest jedynie Ojciec. Inni zaś byli zda­

nia, że trzy Osoby stanowią różne form y obja­

wienia istnienia jednego Boga. Ale żadna z tych prób rozwiązań tego problem u nie mogła w y­

jaśnić wierzenia autorów biblijnych. Musimy przeto poprzestać na tym, że jest jeden Bóg, i że jest On Ojcem, Synem i Duchem. N astępu­

jące uwagi mogą okazać się nam pomocne w tej kwestii.

P o p i e r w s z e , chociaż trzy Osoby — Ojciec, Syn i Duch — są zdolne do niezależ­

nych czynów, to jednak pozostają One jedno w myśli i zamierzeniach, ponieważ złączone są z sobą najmocniejszymi więzami miłości i każ­

da poszczególna Osoba zna doskonale myśl dwu pozostałych (por. Ja n 5, 19 n.; 17, 21. 23). Mąż i żona, którzy bardzo się kochają i są złączeni wspólnotą celów, mogą służyć tutaj pew ną ana­

logią.

P o d r u g i e , jest rzeczą dyskusyjną czy powinniśmy myśleć o Bogu, Ojcu, Synu i Du­

chu, jako o jednej kolektywnej Osobie. Bar­

dzo często „Bóg” znaczy Bóg Ojciec. Na przy­

kład, gdy się modlimy do Boga w imieniu J e ­ zusa (Jan 16, 23), a Duch w spiera nas w mod­

litwie (Rzym. 8,26 n.), to w rzeczywistości mo­

dlimy się do Boga Ojca. Jednocześnie jednak trzy Osoby są zjednoczone tak ściśle jak tylko możliwe w działaniu i celach. Możemy tutaj posłużyć się przykładem politycznego gabinetu, który jest tak zjednoczony, że jego przewodni­

czący może działać jako rzecznik wszystkich jego członków. Innymi słowy, gdy myślimy o Bogu jako Osobie, mamy na uwadze Ojca, z

(9)

którym Syn i Duch są jak najściślej zjednocze­

ni. On jest Bogiem w Trzech Osobach.

P o t r z e c i e , codzienne doświadczenie życia uczy nas, że rodzaj jedności, o której w y­

żej mowa, nie jest czymś dziwnym. Atom jest jednością różnego rodzaju cząsteczek. Organizm biologiczny jest jednością różnych niezbędnych składników. Osobowość ludzka jednoczy inte­

lekt, uczucia i wolę tak, że trudno byłoby wyo­

brazić sobie całości bez jej części i jej części bez całości. Dlatego nie jest nic niemożliwego w tym, że trzy Osoby są zjednoczone w jed­

nym Bogu, połączone nierozdzielnie miłością bez tracenia swojej indywidualnej tożsamości.

P o c z w a r t e , Syn i Duch są uważani za podporządkowanych, i w pewnym sensie zależ­

nych od Ojca. Tak więc druga Osoba nazywa się Synem, choć nie możemy z tego wysnuwać wniosku, że ma On początek. Jego udziałem od wieczności jest stosunek Synowstwa wzglę­

dem Ojca. Także trzecia Osoba jest tradycyj­

nie przedstawiana jako pochodząca od Ojca i Syna (por. Jan 15, 26). To wcale nie znaczy, że poszczególne Osoby posiadają różny stopień bos- kości, ale mówi to o tym, że raczej istnieje wśród nich podział funkcji, przy czym Ojciec spełnia główną rolę.

I o s t a t n i a u w a g a , którą należy uczynić. W tych rozważaniach używamy stale słowa „Osoba” na określenie trzech Członków Bóstwa. Term in ten pochodzi od wczesnych teologów Kościoła i musimy nim posługiwać się z wielką ostrożnością. Owszem, Bóg objawił się jako Osoba i posługiwał się słowami, których używają osoby celem wzajemnego komunikowa­

nia się. Ale powinniśmy pamiętać, że Bóg jest większy niż ludzie, i że trzy Osoby Boże są złączone z sobą tak, iż trudno nam to dogłęb­

nie pojąć. Chociaż posługiwanie się term inem

„Osoba” w odniesieniu do Boga jest uspraw ie­

dliwione, to jednak w tym wypadku term in ten znaczy o wiele więcej, niż wówczas, gdy

odnosi się do ludzi.

CHARAKTER TRÓJJEDYNEGO BOGA

Przejdźmy teraz do omówienia charakte­

ru Boga, myśląc przede wszystkim o Ojcu, ale pamiętając jednocześnie o tym, że Syn i Duch uczestniczą w tym samym charakterze i są z

Ojcem zjednoczeni we wszystkim, czym On jest i co1 czyni.

W Ewangelii Jana i Pierwszym Liście Jana mamy trzy główne stwierdzenia na tem at na­

tu ry Bożej. Niech one będą tematami naszych rozważań.

Bóg jest miłością (1 Jan 4, 8)

Miłość jest od wieków cechą, atrybutem Boga. Przede wszystkim trzy Osoby Trójcy są i były zawsze zjednoczone, złączone z sobą wzajemną miłością (Jan 5, 20; Kol. 1, 13). Bo­

ża miłość względem świata jest zatem promie­

niem tej społeczności miłości, jaka istnieje w

łonie Trójcy, a wzajemna miłość ludzi ma być odbiciem tej miłości (1 Jan 4, 11).

Aby zrozumieć istotę tej Bożej miłości, która w Piśmie Świętym jest określona grec­

kim słowem agape, należy ją porównać z ludz­

kim rodzajem miłości określonym w grece za pomocą słowa eros. Istotą eros jest pożądanie, pragnienie zdobycia, posiadania obiektu miłoś­

ci, by przez to osiągnąć przyjemność i zado­

wolenie. Miłość tegO' rodzaju jest pobudzana przez atrakcyjność obiektu; jest ona w istocie egoistyczna, mająca na celu przede wszystkim własną korzyść, a jej sztandarowym hasłem jest słowo „zdobywać, brać”. Agape zaś przeciwnie, ma na celu dawanie, sprawianie przyjemności i zadowolenia obiektowi miłości. Nie m iłuje ona po prostu tych, którzy tej miłości są warci, ale sięga po tych, którzy miłości nie są godni. Jest ona z zasady niesamolubna, altruistyczna, ma­

jąca na celu dobro i korzyść miłowanego, a jej zawołaniem jest słowo „dawać”. Jest więc jas­

ne, że agape jest słowem, które określa ten ro­

dzaj miłości, którą Bóg okazuje. To słowo okreś­

la miłość Bożą. W grece klasycznej było używa­

ne rzadko, na szerszą skalę zostało zastosowane w greckim przekładzie Starego Testamentu.

Klasyczną definicję tej miłości znajdziemy u Paw ła (por. Rzym. 5, 7 n.). Miłość ta jest zain­

teresowana dobrem tych, którzy na tę miłość nie zasługują; obdarza tych, którzy nie okazują miłości względem Boga. Miłość ludzka naw et w najlepszym wypadku nigdy w zasadzie nie jest wolna od szukania własnych korzyści; miłość Boża udziela się wszystkim ludziom bez różnicy, dąży do okazania najwyższego dobra wszystkim ludziom.

To jest właśnie ta miłość — istniejąca w łonie Trójcy — która doprowadziła do stwo­

rzenia wszechświata, i która następnie po upad­

ku człowieka sprowadziła na ziemię Syna Bo­

żego, by zgubionych na nowo pozyskać do ra­

dosnej społeczności. W mocy tej miłości Bóg jest znany jako Ojciec przede wszystkim Jezusa Chrystusa (Mt 7, 21), po drugie, wszelkiego stworzenia w jak najszerszym znaczeniu tego słowa (Dz. Ap. 17, 28 n.), a po trzecie, w sen­

sie szczególnym, tych, którzy odezwali się na głos odkupicielskiej miłości i stali się Jego du­

chowymi dziećmi (Mt 6, 9. 15). Krótko mówiąc, miłość jest wieczną natu rą Boga.

Bóg jest światłością (1 Jan 1, 5)

W Piśmie Świętym światło jest symbolem takich pojęć jak świętość, dobroć, prawda, poz­

nanie i zbawienie. Jest rzeczą naturalną, że Bóg m a tę nazwę (jak w tytule), gdyż jest On w sposób najwyższy uosobieniem tych wiel­

kości duchowych (por. Ps. 27, 1; Mai. 4, 2; Jan 3, 19; 8, 12; i2 Kor. 6, 14; Efez. 15, 8 n.; Obi.

22, -5).

Bóg objawił się nam jako Bóg święty. Ale w tym trzeba być ostrożnym, by nie oddzielać zbyt ostro tego atrybutu Boga od Jego miłoś­

ci, by nie implikować jakiegoś konfliktu mię­

dzy tym i atrybutam i. Świętość jest moralnym

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jezus upadł na ziem ię pod ciężarem straszliwych grzechów, zbrodni, nałogów, chorób, cierpień i w szelkiego rodzaju niesz­.. część — całej ludzkości i

Następnym miejscem pracy duszpasterskiej był dla J. Paula zbór ewangelicki w Ravenstein. Zamieszkał on tam wraz z swoją rodziną w starym domu parafialnym. odbyło

Musimy to sobie jasno uświadomić, że to właśnie jest praca diabła nad nami, który stara się zniechęcić do modlitwy i przeszkodzić w niej. Jakże często mu

Ponadto, człowiek jest bytem grzesznym i niedoskonałym , nie będącym w stanie zrozum ieć świętego i spraw iedliw ego Boga.. Znaczy więc, że istn ieją cztery

pocznie się z chw ilą osobistej ingerencji Boga w uporządkow anie historii... N ikt jed n ak nie jest w stanie określić

W teologii Jego panow anie nad stw orzeniem jest zazwyczaj przedstaw iane za pom ocą trzech przym iotników , k tóre określają Jego relacje w zględem stw orzenia..

Dlatego Bóg chce najw yższego dobra dla każdego człowieka, dla każdej

życiela i Obrońcy, tego „innego Pocieszyciela”, którego nadejście zapow iedział C hrystus Pan. Ludzie ci, będący bez w y ją tk u Żydami,- pochłonięci byli