• Nie Znaleziono Wyników

Amerykańska wspólnotowa filozofia polityczna

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Amerykańska wspólnotowa filozofia polityczna"

Copied!
200
0
0

Pełen tekst

(1)

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląs

Katowice

(2)
(3)

Amerykańska

wspólnotowa

filozofia polityczna

(4)

Prace Naukowe Uniwersytetu Śląskiego

w Katowicach

nr 1959

(5)

Piotr Skudrzylc

Amerykańska wspólnotowa

filozofia polityczna

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego

Katowice 2001

(6)

Redaktor serii: Filozofia

Józef Bańka

Recenzenci

Bronisław Łagowski Andrzej Szahaj

Redaktor M ałgorzata Pogłódek

Redaktor techniczny Barbara Arenhövel

Copyright © 2001

by Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego W szelkie prawa zastrzeżone

ISSN 0208-6336 ISBN 83-226-1013-0

Wydawca

W ydawnictwo U niw ersytetu Śląskiego ul. Bankowa 12B, 40-007 K atowice

W ydanie I. A rk. druk. 12,25. A rk. w yd. 16,0. P rzek azan o do łam ania w lutym 2001 r. Podpisano do druku w m arcu 2001 r.

Papier offset. 80 g__________________________________ Cena 20 zł

$ 0^300740

Z akład poligraficzny M arian W ioska ul. 75. Pułku Piechoty, 41-500 C horzów

(7)

Spis treści

Wstęp

M etafizyka wspólnoty i filozofia p o lity c z n a ... 7

Rozdział I R o b e rt N isb e t: K o n se rw a ty z m p rz e c iw sła b o śc i in d y w id u a liz m u i m o c y p a ń s tw a Konserwatyzm a m e ry k a ń sk i... 17

Nowożytność jako upadek w spólnoty ... 26

Typologia w s p ó ln o t... 34

W spólnota m ilitarna ... 39

W spólnota polityczna ... 47

W spólnota r e lig ijn a ... 51

W spólnota rew olucyjna ... 56

W spólnota e k o lo g ic z n a ... 60

W spólnota p lu ra lis ty c z n a ... 68

Ocena teorii Roberta N isbeta ... 76

Rozdział II M ich ae l N o v ak : P rz e b u d z e n ie in s ty n k tu w sp ó ln o to w e g o lib e ra liz m u Indywidualizm lib e ra liz m u ... 81

Osoba M ichaela N ovaka ... 82

Katolicka wspólnotowość wobec liberalnego in d y w id u a liz m u ... 84

W spólnotowe inspiracje zaw arte w tradycji am erykańskiej ... 89

Interes własny jednostki i etyka w s p ó ln o ty ... 93

Podstawowe pojęcie: w spólnota czy je d n o s tk a ? ... 102

(8)

Rozdział III

A lasdair MacIntyre: W spólnoty źródłem kunsztu i etyki

Postać A lasdaira M acIntyre’a ... ... 110

Głębokie korzenie w spółczesnej etyki ... 113

Praktyki, wspólnoty i doskonałość ... ... 119

Ślepe zaułki współczesnej kultury ... ... 127

Ocena pisarstw a M acIntyre’a ... ... 130

Rozdział IV Komunitaryści: Sandei, Walzer, Taylor, Etzioni Am erykański kom unitaryzm ... ... 134

Sandel: , j a ” usytuow ane i sam oorganizacja społeczeństw a ... ... 137

Walzer - liberalny socjalista ... ... 146

Taylor: indyw idualizm - zaw ężeniem wizji ludzkiego życia ... ... 149

Etzioni: porządek i autonom ia ... ... 155

O lewicow ości k o m u n ita ry z m u ... ... 163

Zakończenie Propozycja „konserwatyzm u dynam icznego” ... ...167

Bibliografia ... 187

Summary ... ... 193

Z u sa m m e n fa ssu n g ...195

(9)

Wstęp

Metafizyka wspólnoty i filozofia polityczna

Istnieć znaczy należeć. W szelką treść, bogactwo, wspaniałość, jak i strach i cierpienie istnienia można postrzegać jako przejawy problemów przyna­

leżności. Ludzkie ożywienie, chęć działania, energia i skuteczność działa­

nia, duma, satysfakcja i radość, jeżeli im się dokładniej przyjrzeć, wyrastają z zakorzenienia się człow ieka-jednostki w otaczającej go rzeczywistości.

Ożywienie w życiu człowieka - to zainteresowanie rzeczyw istością i kształ­

towaniem jej dalszego biegu, a więc intensywniejszy z nią związek. Przy­

gnębienie, apatia i rozgoryczenie - to niewiara i niemożliwość znalezienia swojego miejsca w otaczającym świecie. Sens istnienia, dumę i moc czło­

wiek czerpie głównie spoza siebie. To poza daną jednostką leżą prawie całe pokłady siły, bogactwa, inteligencji, piękna i uroku. Umiejętne istnienie - to um iejętna przynależność. Tylko rzeczyw istość jak o całość nie należy nigdzie; ale w poczuciu skromności możemy zwolnić się z rozpatrywania tego wielkiego wyjątku.

Przynależność nie sprowadza się jedynie do relacji zewnętrznej, do usy­

tuowania danej istoty w określonych warunkach zewnętrznych. Za uprosz­

czone uważam stanowisko, którego klasyczny wyraz stanowi indywiduali­

stycznie nastawiony liberalizm Johna Stuarta Milla. Według tego starow i- ska różne zachowania jednostki w różnych zbiorowościach wypływają nie z natury tych zbiorowości, lecz z natury jednostki. Mili argumentuje: ludzie w zbiorowościach nie zm ieniają się w innych ludzi. Takie rozumienie rela­

cji m iędzy elem entem a całością uw ażam za rozm ijające się ze stanem faktycznym. Jest ono dopuszczalne tylko jak o uproszczenie, zakres jego stosowalności jest ograniczony. Zamierzam w niniejszej pracy rozwinąć tezę przeciw ną do Millowskiej: ludzie w zbiorowościach zm ieniają się w innych ludzi.

(10)

Jednostka jest częścią rzeczywistości w ogóle, istnienie jednostki chcę interpretować jako przynależność do rzeczywistości. Poznając rzeczywistość i oddziałując na nią, jednostka buduje swoje miejsce w tej rzeczywistości, a charakter tego miejsca buduje jednostkę. W bardzo głębokim sensie bu­

dow anie owej przynależności jednostki do rzeczyw istości je st procesem odtwarzania jedności człowieka z rzeczywistością, człowieka, który wcze­

śniej z tej rzeczywistości został w yodrębniony jako jednostka. Motyw ten został w spaniale rozw inięty w kulturze starożytnej w filozofii stoickiej.

Przyjął on postać panteistycznej wizji przynależności jednostki do boskie­

go świata. W kulturze nowożytnej motyw ten uzyskał porywający kształt w Georga Hegla wizji przynależności jednostki do ewoluującego Absolutu.

W najbardziej współczesnym języku ideę tę wyraził Pierre Teilhard de Char­

din. Pojm ow ać istnienie jak o przynależność oznacza podziw, szacunek, respekt i miłość do rzeczywistości, do której chce się należeć; w konsekwen­

cji zawiera w sobie troskę i opiekuńczość wobec tej rzeczywistości. Idee te we współczesnej kulturze kultywowane i rozw ijane są w szerokim nurcie ekologicznym . W Polsce filozoficzny w yraz temu nurtow i daje Henryk Skolimowski i grupujący się wokół niego krąg intelektualistów. Na uwagę zasługuje im ponująca szerokością panoram y prezentacja filozofii ekologicz­

nej dokonana przez Konrada Waloszczyka, filozofa z wymienionego kręgu {Planeta nie tylko ludzi. Warszawa: PIW, 1997).

Idea przynależności odniesiona do człow ieka zakłada ideę przyjaźni.

W takim razie idea przyjaźni staje się konstytutywnym elementem kultury, od kultury osobistej po społeczną i polityczną. Przestaje być tylko sprawą pryw atną między jednostkam i. Renesansu idei przyjaźni upatruję w nurcie filozofii postmodernizmu, w szczególności w twórczości Richarda Rorty’ego i Jacques’a Derridy. Istnienie pojm ow ane jak o przynależność jest czymś zdecydowanie innym niż istnienie pojmowane jako zdobywanie, choć o moż­

liwość przynależenia również trzeba walczyć. Przynależność nie sprowadza się do relacji biernej - je st relacją bardzo aktywną, stanowi rezultat osią­

gany i utrzymywany w drodze wysiłku, pracy, walki.

W szelkie całości, jakie tw orzą ludzie, będę nazywał wspólnotami. Przez wspólnotę rozumiem względnie trwały system relacji i powiązań między jed ­ nostkami. Posługuję się najszerszym z możliwych sposobów rozumienia tego pojęcia. Rozumienie to obejmuje obie słynne kategorie Ferdinanda Tönnie- sa: jego kategorię „wspólnoty” (przewaga więzów osobistych) oraz katego­

rię „stowarzyszenia” (przewaga więzów o charakterze umowy, regulaminu).

Podstawowy i najważniejszy dla mnie sens słowa „w spólnota” zawiera się w wyrażeniu „wspólnota losu”. Wyrażenie to akcentuje faktyczny związek między życiem określonych jednostek; natomiast na drugi plan schodzą tu kwestie, czy je st to związek postrzegany przez tych ludzi pozytywnie czy nie, czy je st to związek zamierzony czy nie, regulowany formalnie czy nie.

(11)

M etafizyka wspólnoty i filozofia polityczna

9

Głównymi narzędziami mego podejścia do zagadnienia wspólnoty, pryzma­

tami, przez które chcę to zagadnienie obserwować, będą cztery pojęcia. Dwa z nich mają charakter metodologiczny i są ważnymi narzędziami wstępnymi dla mego zadania. Pojęcia te to h e r o i c z n y e m p i r y z m i d i a l e k t y c z ­ n a n a t u r a r z e c z y w i s t o ś c i .

Em piryzm , który ma przyśw iecać mym badaniom , polega na uznaniu, że rzeczyw istość je st poznaw ana głów nie i zasadniczo w drodze nieustan­

nie trw ającego dośw iadczalnego kontaktu z nią. D otyczy to zarów no rze­

czyw istości zew nętrznej, ja k i rzeczyw istości w ew nętrznej poznającego podm iotu: człow iek poznaje sam ego siebie przez dośw iadczanie życio­

wych sytuacji. Poznanie racjonalne je st tu skrom nym narzędziem pom oc­

niczym . Takie podejście poznaw cze opiera się na prześw iadczeniu, że rzeczyw istość, w tym w łasny byt człow ieka, przytłacza tego człow ieka pod każdym w zględem : pod w zględem m ożliw ości opanow ania tej rze­

czyw istości, em ocjonalnego w niej zadom ow ienia się, intelektualnego jej poznania. R zeczy w isto ść je s t n ieo k iełzn an a, zarów no w praktyce, jak i w teorii. M ówiąc obrazow o, istnienie człow ieka w rzeczyw istości p rzy ­ pom ina ja zd ę na rozjuszonym byku w zaw odach rodeo. Jest to przesy­

cona chaosem, uderzeniami, ośm ieszeniem i poniżeniem ekwilibrystyka, by utrzym ać się na grzbiecie potężnego, dziko w ierzgającego zwierzęcia.

Dlatego poznawanie rzeczywistości z tej perspektyw y nazywam empiry- zmem heroicznym . Ciągłe i pow szechne ludzkie narzekania, oburzenie, krytyka, kłótnie, załam ania w życiu pryw atnym , dem onstracje w życiu publicznym, przewroty polityczne, krwawe walki są dla mnie potwierdze­

niem trafności metafory rodeo. Poznanie jest po prostu częścią egzystencji:

jaki je st charakter ludzkiej egzystencji, taki też je st charakter ludzkiego poznania.

Ale metafora rodeo zawiera również uznanie, że człowiek został obda­

rowany przez naturę zdolnością do utrzym ywania się na grzbiecie dzikiego zwierzęcia, że potrafi okresowo nawet czerpać satysfakcję i radość z tej jazdy, zapanować nad nią i nadawać jej na pewnych odcinkach pożądany przez siebie kierunek. Całościowo jednak rzecz biorąc, charakter jazdy rodeo nigdy się nie zmienia. Za każdym bowiem razem ostatecznie kończy się ona zrzu­

ceniem wycieńczonego nią jeźdźca.

W duchu tak rozumianego empiryzmu w spólnotowość jaw i się jako zja­

wisko mające kapitalną wagę. Zawodzi tu akurat metafora rodeo, ale zastąp­

my ją natychmiast m etaforą jachtu miotanego przez wściekłe fale potężne­

go morza. W spólny wysiłek jest warunkiem przetrwania.

Formowanie się względnie trwałych związków między ludźmi pojmuję jako powszechny i w określonym stopniu samoczynny proces. Już sam fakt empirycznego zetknięcia się grupy ludzi na określony czas, choćby krótki, nawet kilkuminutowy, powoduje zawiązanie się między tymi ludźmi jakichś

(12)

związków samoczynnie, w dużym stopniu niezależnie od ich woli i chęci, a nawet wbrew nim. W zajemna obecność krępuje, zmusza do reakcji, inspi­

ruje, mobilizuje. Zetknięcie się ludzi prowadzi do wytworzenia się pewne­

go środowiska, w którym teraz, na określony czas każdy z tych ludzi żyje.

W yrazistym przejawem panowania wspólnot nad życiem jednostek jest pow szechnie w ystępujące w życiu w spólnotow ym zjawisko przymusu.

W najbardziej skrajnej wersji względnie trwały system związków między strażnikami i więźniami jest w tym ujęciu również wspólnotą. Jest to ewi­

dentna i mocna wspólnota losu, choć w sytuacji całkowitego braku dobro­

wolności jednej ze stron, a wręcz jej wrogości i chęci wyrwania się z tego związku. Ten przykład okazuje się o tyle uniwersalny, że w każdej, nawet najbardziej dobrowolnej w odniesieniu do wszystkich uczestników, wspól­

nocie każdy jej uczestnik, choćby przez chw ilę i choćby w jakim ś tylko stopniu, poczuje się jej w ięźniem . Poczucie bycia w ięźniem jest bodaj najpowszechniejszym poczuciem przynależności do różnego rodzaju wspól­

not. W ięźniem czuje się mąż w m ałżeństw ie i niezależnie... żona w tym samym małżeństwie; więźniami czują się w szkole uczniowie i nauczyciele tej szkoły; strażnicy w więzieniu też się czują „więźniam i” tego nielubia- nego przez nich zawodu; więźniami w zakładzie pracy czują się wszyscy pracownicy - od najniższego do najwyższego szczebla, z dyrektorem włącz­

nie, itd. Ta przesadzona wizja je st tylko trochę przesadzona.

Teraz będę m ógł sprawniej w yjaśnić, dlaczego w rozum ieniu pojęcia wspólnoty tak zdecydowanie odkładam na drugi plan sferę subiektywnego zespolenia ludzi, dlaczego słowo „w spólnota” proponuję kojarzyć w pierw­

szej kolejności ze „w spólnotą losu”, a dopiero w drugiej z bliską sercu

„w spólnotą w oli”. W spólnotę świadomą, zam ierzoną i kultywowaną uwa­

żam, oczywiście, za tę dojrzałą i pożądaną formę wspólnoty. Mam tu na myśli - co zrozumiałe - w spólnotę cechującą się pozytyw ną etycznie w artością bo m ożna w sposób świadomy, zam ierzony i pełen kultowego oddania należeć do wspólnoty przestępczej czy zdegenerowanej (przykładem niektóre sekty religijne). Przyjmuję obraz empirycznego bytu człowieka, uwypukla­

jący nieokiełznany dla tego człowieka charakter jego egzystencji. Zgodnie z tym obrazem człowiek w swoim życiu znajduje się głównie i najczęściej w sytuacjach narzucanych mu przez rzeczyw istość i co za tym idzie w relacjach z innymi ludźmi, które narzuca mu los. Skupienie zatem uwagi w pierw szej kolejności na sferze obiektyw nego zespolenia ludzi, które w istotnym stopniu w ypływ a spoza ich decyzji, planów, a naw et chęci, wydaje się naturalne. Jako pierwsze zadanie jaw i się więc nie tyle planowe budowanie nowych, życzliwych jednostce wspólnot, ile pełniejsze wykorzy­

stanie pozytywnych możliwości ju ż istniejących wspólnot.

Drugim pojęciem, przez którego pryzmat chcę obserwować zagadnienie wspólnoty, je st dialektyczna natura rzeczywistości. Łączy się ono z propo-

(13)

Metafizyka w spólnoty i filozofia polityczna 11 nowanym empiryzmem, ponieważ owo nieokiełznanie empirycznej rzeczy­

w istości wynika właśnie z jej dialektycznego charakteru. Grecki termin dia- lektike oznacza sztukę dochodzenia do prawdy w drodze dyskusji sprzecz­

nych stanowisk (gr. dia - „przez”, legein - „m ówić”). Hegel z imponującą wnikliwością zastosował ten termin do opisu natury rzeczywistości. Widziana z Heglowskiej perspektywy rzeczywistość to dynam ika zjawisk dziejących się jako niepojęta gra sprzeczności. Dynamika ta nie jest chaosem - rządzi nią logika, tyle że nieokiełznana do końca przez ludzki rozum. W rozw a­

żaniu zjawiska wspólnotowości dialektyczne schematy wydają mi się w iel­

ce użyteczne, pouczające i dające poczucie dojrzałości rozumienia.

Pojęcia elementu i całości są dialektycznie związane. Łączy je nić, która po dokładniejszej analizie okazuje się logicznie niejasna i prowadzi naszą myśl ku sprzecznościom. Niejasne jest ju ż samo istnienie całości jako bytu odrębnego od składających się na tę całość elementów. Czy rodzina jest jakim ś bytem -całością, odrębnym od składających się na n ią osób? Ale niejasne okazuje się rów nież istnienie elem entów jako odrębnych bytów.

Dziecko nie zaistniałoby, nie rozwijałoby się fizycznie i psychicznie, gdyby nie stałe związki między rodzicami i nim, czyli rodzina; nie nauczyłoby się mowy i nie zdobyłoby rozwiniętej świadomości, gdyby nie rodzina i oto­

czenie społeczne. Słuszne wydaje się więc uznanie istnienia całości jako bytu odrębnego w jednym sensie, a zarazem nieodrębnego od elementów w in­

nym sensie. Całość istnieje tylko w momencie zespolenia jednostek-elemen- tów, ale jest czymś więcej niż sumą tych elementów, działa w jakim ś stop­

niu niezależnie od działań elementów składowych. W całościach budowa­

nych przez ludzi pow stają siły, wym agania, potrzeby, atmosfera, których logika nie jest ani w pełni zamierzona, ani w pełni znana budującym te całości ludziom. W najogólniejszych zarysach je st mi - jak widać - bliski socjo- logizm Durkheima.

D ruga para pojęć, za pom ocą której zam ierzam obserw ować ludzką w spólnotow ość, ma charakter zasadniczy, pozw ala sform ułow ać cel mej obserwacji. Pojęciami tymi są w i t a l i z m i p e r f e k c j o n i z m . Życie człowieka przesycone poczuciem słabości i lęku, jednocześnie pełne jest tęsknoty do siły, bogactw a, ruchu, radości, pasji tw orzenia, otwartości.

W ielką, choć bardzo ogólną inspiracją je st dla mnie filozofia Friedricha Nietzschego i jej koncentracja na problem ie siły. Witalność - to aktywność, energia, śmiałość, chęć i satysfakcja, to również zdolność przetrwania tru­

dów i przeciwności. Istota życia tkwi w dążeniu do rozrostu i rozkwitu. Jest to pęd do realizacji określonych stanów dla samej ich realizacji, wykracza­

jącej ponad konieczność, jest to pęd do bycia więcej, więcej, więcej. Ów pęd ku temu, co wyrasta ponad potrzeby, dialektycznie okazuje się głęboką potrzebą życia. Realizacja witalnego pędu prowadzi do nabrania siły, która po czasie okaże się warunkiem stabilności, być może i przetrwania. Stabil-

(14)

ność osiągana w prost, jako odpow iedź adekw atna do potrzeb, po czasie okazuje się zastojem prowadzącym do uwiądu.

Jednostka szuka witalności w sobie przez koncentrację woli, mobiliza­

cję sił, wzmaganie autosugestii lub podążanie za podszeptami instynktu. Ale praw dziw ym rezerwuarem w italności jest ludzka wspólnotow ość. To ludzkie wspólnoty dzięki swojemu w ieloletniemu, czy - patrząc głębiej wielowiekowemu, a właściwie obejm ującem u setki tysięcy lat dorobkowi zdołały posiąść oszałamiającą moc materialną, intelektualną i duchową. Tylko wspólnoty są w stanie obsługiwać machinę materialnej produkcji, przecho­

wywać i rozwijać wiedzę, gromadzić i przekazywać życiowe doświadcze­

nie jednostek, ich najwspanialsze duchowe osiągnięcia, aby mogły inspiro­

wać następców. W spólnota, obecność innych ludzi, ich przykład, inspiracja, zachęta, poparcie, uwagi, krytyka, a nawet silna opozycja stanowią potężny i niezastąpiony katalizator rozw oju osobow ości jednostki. Jednoska tak w istocie siłę swą czerpie spoza siebie. To poza nią leżą prawie całe pokła­

dy energii, bogactwa, inteligencji, piękna i uroku. Głównym zadaniem, jakie sobie stawiam w tej pracy, jest udrożnienie starych i być może znalezie­

nie nowych ścieżek dojścia do źródeł ludzkiej witalności, z których za główne uważam ludzką wspólnotowość.

D ialektycznym uzupełnieniem pojęcia w italności je st w mym ujęciu termin p e r f e k c j o n i z m. Perfekcjonizm określam jako ludzkie poczucie obcow ania z doskonałością. C złow iek ma poczucie w artości, ideałów, m ożliw ości, tego, ja k m ogłoby być, jak pow inno być; je st to poczucie wzniosłe, piękne, miłe, dające sens całemu światu i otuchę w ludzkim znoju.

Wyobrażana doskonałość lokuje się na zawrotnie wysokim pułapie, wyobra­

żenie, jak być powinno, odbiega od rzeczywistości (tej, jak jest) tak dalece, że wszelka próba doścignięcia owego w yobrażenia tylko powiększa rozgo­

ryczenie. Doskonałość rzuca na kolana. Doskonałość jest dialektyczną bo­

ginią, która przynosi człowiekow i nie tylko otuchę, ale i rozgoryczenie.

Doskonałość wskutek swych zawrotnie wysokich wymagań stoi w opozycji do witalności. Doskonałość osłabia, przeciąża, zbyt komplikuje, wysubtel- nia, w rezultacie zatem wydelikatnia i wycieńcza tych, którzy zbyt nieostroż­

nie pragną jej służyć. Anielskie oblicze doskonałości okazuje się tu obliczem anioła śmierci. Witalność broni się przed wycieńczającym działaniem dosko­

nałości swą rubasznością, przyw iązaniem do tego, co zwykłe, swojskie, proste, energiczne, silne, skuteczne i praktyczne; wobec anielskiej dosko­

nałości zaczepnie chwali się dom ieszką grzeszności.

Sprzeczność między doskonałością a witalnością jest dialektyczna, to zna­

czy tyle je dzieli, ile łączy. Witalność jest siłą, która realizuje nic innego jak cząstkę potencji rzeczywistości, część doskonałości. Z kolei doskonałość jest ideą, która pobudza, uszlachetnia i harmonizuje witalność. Bez niej wital­

ność spaliłaby się w konfliktach i rutynie. Jak m ów iłem , witalność jest

(15)

M etafizyka w spólnoty i filozofia polityczna

13

popisem, fantazją, wychodzeniem ponad potrzeby, luksusem. Ale luksus ten należy rozumieć jako twardy moralny obowiązek. N iejak o obowiązek wobec rzeczyw istości wokół, gdyż w italność w łaśnie je st przekraczaniem tych obowiązków. W italność je st obow iązkiem wobec nieskończonej potencji rzeczywistości, wobec doskonałości, wobec tego, co w potencji rzeczywi­

stości w ielkie, piękne, godne, w spaniałe, poryw ające. W italność, której rozum ienie tutaj proponuję, ma silne zabarw ienie filozoficzno-religijne, w istocie wykazuje silny związek ze sferą doskonałości.

Doskonałość jest perspektywą trudną, złożoną, wymagającą, niebezpiecz­

ną, wycieńczającą, najeżoną pułapkam i, w iodącą naiwnych na manowce.

Człowiek traci śmiałość wobec doskonałości. Wyobraża ją sobie jako bo- skość - i słusznie. Doskonałość na węższych polach (w dziedzinie spraw­

ności sportowej, zawodowej, intelektualnej, na polu działalności artystycz­

nej, w sprawowaniu funkcji ojca czy matki) tak samo, choć na mniejszą skalę, je st perspektyw ą, w której stronę należy posuw ać się bardzo ostrożnie.

Niewyważone ambicje owocują zjawiskami uciążliwymi, a nawet patologicz­

nymi. Gdzie grunt jest trudny, skomplikowany, zdradliwy i podstępny, tam potrzebna jest mądrość, siła, doświadczenie, wytrzymałość i czas, żeby próby ponawiać i uczyć się na błędach. Cechami tymi, w przytłaczającym zwie­

lokrotnieniu w stosunku do zdolności jednostki, odznaczają się wspól­

noty. M ożliwość, bogactwo i potęga ludzkiego istnienia osiągane są właśnie dzięki wspólnotowości. Rozwinięcia tej idei będę poszukiwał w swej pracy.

Samo tworzenie wspólnot jest, jak każda sztuka, również sztuką trudną.

Można zbudować wspólnoty różnorodne: również fanatyczne, okrutne, sko­

rumpowane, zakłamane, ciemne, prymitywne, zakrzepłe w rutynie, zastałe w bezczynności. W spólnota może być m iejscem przykrym i gorzkim dla jednostki, może być miejscem zastoju lub wręcz degeneracji. Ale ucieczki przed wspólnotą nie ma - tak jak nie ma ucieczki przed rzeczywistością, choć też jest trudna, często gorzka, przykra i cały czas niebezpieczna. Ale i tak tylko w niej można szukać szczęścia, i tak nieustannie należymy do rzeczy­

wistości, należymy do jakiejś siatki wspólnot - chodzi jedynie o sposób tej przynależności.

Jak stwierdza Jerzy Szacki, „bez idei jakiegoś dobra wspólnego niemoż­

liwa jest, praktycznie rzecz biorąc, żadna filozofia społeczna.” ( S z a c k i 1991, s. 438). Idei w spólnotow ości na przykładzie w spólnoty narodowej broni Zbigniew Pełczyński. Broni jej kolejno przed szeregiem zarzutów, aż w końcu przed zarzutem najmocniejszym, „że jest ideą piękną, ale o nie­

wielkiej wartości praktycznej”. „Konkretna i namacalna staje się ona [wspól­

nota narodowa - P. S.] tylko w czasach wojny i narodowego kryzysu. Wynika stąd jednak, że nie tyle jest ona nierzeczywista, co niejaw na.” ( P e ł c z y ń ­ s k i 1990, s. 154). W spólnota je st ludzką rzeczyw istością. Nie myśleć o wspólnocie - to czynić dla siebie niejawnym grunt, na którym się stoi,

(16)

z którego się wyrasta, dzięki którem u się żyje i ostatecznie - dla którego się żyje. Rozumienie przez jednostkę swojego życia jako zamykającego się we własnych granicach je st żałosną krótkowzrocznością.

*

* *

Swoje badania nad zagadnieniem wspólnotow ości w ludzkiej egzysten­

cji zdecydowałem się poprowadzić na podstawie współczesnej, to znaczy po­

wstałej po zakończeniu II wojny światowej, amerykańskiej filozofii politycz­

nej. Prężność tego młodego narodu uczyniła go obecnie pierwszym pośród narodów świata w planie ekonomicznym, politycznym i pod wieloma wzglę­

dami kulturowym. „Ameryka fascynowała i nie przestaje fascynować” (F i - l i p o w i c z 1991, s. 5) - wyraża bardzo szeroko odczuw aną prawdę Sta­

nisław Filipowicz, wybitny badacz republikańskich korzeni Stanów Zjedno­

czonych. Poznanie aktualnej filozoficznej samoświadomości tej wspólnoty narodowej rodzi naturalną nadzieję na poznanie głębszych pokładów mocy, jakie tkw ią w ludzkiej wspólnotowości. W przypadku moich badań nadzie­

ja ta w dużym stopniu została spełniona.

Przedmiotem dokładniejszych analiz uczyniłem twórczość siedmiu postaci amerykańskiej filozofii politycznej po roku 1945, których myślenie jest silnie nasycone postulatem wspólnotowości. Zam iar głębszego i obszerniejszego wejścia w świat teorii wybranych twórców ograniczył liczbę rozpatrywanych autorów.

Zasadniczy je st dla mnie krąg myśli konserwatywnej, który uważam za najbardziej pociągający i najżywiej inspirujący. Konserwatyzm, ten pozba­

wiony stęchłej atmosfery, najgłębiej zanurza się w sytuację człowieka.

K onserw atyzm postrzega człow ieka w silnym zw iązku z otoczeniem, z kulturowym i materialnym dorobkiem jego środowiska. Stąd charaktery­

styczne dla tego nurtu zainteresowanie historią i nazwa: aby pełniej poznać logikę i wartość kultury swojego środowiska, należy poznać historię, dowie­

dzieć się, jak to środowisko się kształtow ało; aby móc korzystać z szans swojego usytuowania, trzeba konserwować delikatną i złożoną konstrukcję - dorobek pokoleń, na którym opiera się poziom naszej egzystencji.

K olejną charakterystyczną cechę konserwatyzm u stanowi jego arystokra- tyczność. Pojm uję ją jak o koncentrację uw agi na tym, co najcenniejsze, i w konsekwencji - jako przyznanie elitom przewodniej roli oraz wysokich uprawnień w społeczeństwie.

Pierw szą postacią w hierarchii ważności je st dla mnie wybitny konser­

watywny socjolog i filozof polityczny Robert Nisbet. Konserwatyzm Ro­

berta N isbeta opiera się przede w szystkim na myśli europejskiej. Natural­

nie, ma on również silne korzenie w rodzimej tradycji myśli konserwatyw-

(17)

M etafizyka w spólnoty i filozofia polityczna

15

nej, a także w realiach am erykańskiego życia społecznego. Kluczowym pojęciem teorii N isbeta je st pojęcie w spólnoty pluralistycznej, w którym akcent pada na uznanie wysokiego stopnia samodzielności i odpowiedzial­

ności wspólnot znajdujących się w strukturze społeczeństwa poniżej pozio­

mu wspólnoty politycznej, czyli państwa. Inspirująca jest odwaga Nisbeta w spojrzeniu na naturę życia społecznego człow ieka. Przejaw ia się ona w szczególności w uznaniu dwoistego oblicza wojny: jako zjawiska sieją­

cego zniszczenie i śmierć, a jednocześnie urucham iającego głębokie zasoby energii życia.

Drugą omawianą w tej pracy postacią jest liberalny i katolicki filozof po­

lityczny M ichael Novak. W moim odczuciu to jego pisarstwo jest najbliż­

sze duchowi am erykańskiego społeczeństwa: oddaje jego optymizm, poczu­

cie pierwszeństwa, dynamizm i praktycyzm. Co jest istotne dla tematu mej pracy, N ovak przedstaw ia am erykański indyw idualizm i przyw iązanie do wolności na subtelnym podłożu anglosaskiej kultury społecznego współży­

cia. W tym w ątku oraz w swoich deklaracjach N ovak pozostaje bliski i przychylny konserwatywnemu sposobowi myślenia.

Trzecią postacią jest etyk Alasdair M acIntyre. Wiele schematów z jego teorii, w tym przede wszystkim pojęcie praktyk rozwijanych we wspólno­

tach, znajduję jako bardzo inspirujące. Jakkolw iek jeg o teoria mieści się głównie w polu etyki, w istotnym stopniu je st ona również filozofią poli­

tyczną. Sporo elementów teorii M acln ty re’a ma wyraźne konserwatywne zabarwienie: pojęcie wspólnotowych praktyk, silna obecność historycznego myślenia oraz inspiracja kulturą średniowiecza. Mimo wspólnotowej teorii M acIntyre jako intelektualista prezentuje indyw idualistyczną osobowość:

odcina się od wszelkich współczesnych mu nurtów myśli społeczno-politycz­

nej, w tym - od konserwatyzmu, i formułuje własne, niepowtarzalne, pre­

tendujące do rewolucyjnej odkrywczości stanowisko.

W dalszym planie uwagę poświęcam grupie filozofów spod szyldu komu- nitaryzmu - Michaelowi Sandelowi, Michaelowi Walzerowi, Charles’owi Taylorowi i Amitai Etzioniemu. Wyróżnikiem tej grupy jest silna lewicowość jej członków. Pojawienie się szyldu komunitaryzmu jest z punktu widzenia mej pracy faktem bardzo interesującym. Jednakże efekt zapoznania się z teoriami spod tego szyldu okazał się dla mnie znacznie skromniejszy, niż oczekiwałem. Krytycznie oceniam utopijno-życzeniowe spojrzenie tych twór­

ców na naturę społeczeństwa. Dystans mój budzi również znacząca rola w tym kręgu (zwłaszcza u Sandela) stylu myślenia, nastawionego w większym stop­

niu na filozoficzną abstrakcję niż na dramatyzm realnego życia społecznego.

Do grona komunitarystów zaliczany jest również „niesforny” Alasdair Mac­

Intyre. Ze względu na odrębne cechy jego twórczości i interesującą mnie silną obecność wątków konserwatywnych postać M aclntyre’a omówiłem obszerniej w osobnym rozdziale.

(18)

Jako metodę pracy obrałem zderzenie własnej wizji i intuicji wspólno­

towości z materiałem zawartym w pracach omawianych autorów. Od przed­

stawienia zarysów mej metafizyki wspólnoty rozpocząłem niniejszy wstęp do pracy. Filozofia polityczna koncentruje się na bardziej szczegółowych za­

gadnieniach struktury i zadań państwa, pozycji wspólnot pośrednich oraz pozycji jednostki w tych zbiorowościach. Jednakże szczegółowe zagadnie­

nia i rozw iązania naturalnie są zanurzone w problem ach ogólniejszego charakteru. Sądzę, że rozwijanie w rażliwości na fakt tego zanurzenia jest zadaniem filozofii politycznej w odróżnieniu od teorii politycznej. Na potrze­

bę taką wskazuje Jerzy Szacki, kiedy rozważa kwestię relacji między myślą świecką i religijną. Konstatuje on głębokie niezaspokojenie potrzeby metafi­

zycznej we współczesnej kulturze. Przy całym swoim krytycyzmie wobec myśli religijnej stwierdza: „W filozofii społecznej niewiele powstało dzieł, które jednakowo liczyłyby się dla nich obu [tj. myśli świeckiej i religijnej - P.S.], Nie wydaje mi się to sytuacją normalną.” ( S z a c k i 1991, s. 448).

Cztery pojęcia: „heroiczny em piryzm ”, „dialektyka”, „witalność” i „per- fekcjonizm”, m ają mi służyć jako m etafizyczne ugruntowanie, a zarazem probierz wartości myśli politycznej. Celem mej pracy jest ukazanie moż­

liwości rozwoju kultury wspólnotowości, ukazanie tkwiących w niej wspa­

niałych zasobów mocy, inteligencji, mądrości, subtelności i emocjonalnego ciepła. Zgodnie z tym zamierzeniem na przedmiot analiz wybrałem twórczość wymienionych autorów. Pod tym kątem wyselekcjonowałem, usystematyzo­

wałem, zestawiłem i opatrzyłem komentarzam i wątki z ich twórczości. Za szczególnie ważne dla mnie zadanie uznałem, żeby korzystając z dorobku omawianych autorów, spróbować pójść samemu dalej, sprecyzować skoja­

rzenia, jakie omawiane wątki w ywołują, spróbować te wątki uzupełniać, rozbudowywać i pogłębiać. Zadanie konstruktywne stanowiło naczelny cel mej pracy, zadanie krytyczne miało charakter drugoplanowy, wspomagający.

Stan kultury wspólnotowości w polskim życiu osiąga - w mojej ocenie - taki poziom, jaki osiąga satysfakcja Polaków z ich życia politycznego, z relacji międzyludzkich w pracy zawodowej i z klim atu stosunków sąsiedz­

kich. Jednak potencje tkwiące we w spólnotow ości nie pozw alają zgasnąć zapałowi i nadziei na wspaniałe chwile i w spaniałe osiągnięcia. Ich nieby­

w ałym przebłyskiem w Polsce był klim at społecznego uniesienia okresu Solidarności lat 1980-1981. Ze stanu miałkości, lęku, poniżenia i niewiary Polacy, ku w łasnem u, w ładzy i całego św iata zdum ieniu, osiągnęli stan rzeczywistej solidarności: głębokiej przyjem ności i dumy z powodu odważ­

nego bycia razem. W ielką inspiracją i otuchą dla Polaków była wówczas i jest nadal kultura amerykańska, w tym - am erykańska kultura polityczna.

(19)

Rozdział I

Robert Nisbet:

Konserwatyzm

przeciw słabości indywidualizmu i mocy państwa

K o n serw aty zm a m e ry k a ń s k i

Historia amerykańskiej myśli konserwatywnej datuje się ju ż od momen­

tu powstania tego kraju. R ozpo czy n ają działalność i publicystyka politycz­

na Johna Adamsa (1735-1826) i A lexandra Ham iltona (1757-1804), posta­

ci należących do grona założycieli tego kraju. John Adams był jednym z przywódców rewolucji amerykańskiej, współautorem Deklaracji niepod­

ległości (1776), jako drugi z kolei sprawował w latach 1797-1801 urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. A lexander Ham ilton był w spółtwórcą konstytucji amerykańskiej (1787) i współautorem słynnej serii artykułów The Federalist Papers [Pisma federalistyczne] (1788) tłumaczących i broniących zasad konstytucji; wybitnie przyczynił się do formowania amerykańskiego systemu ekonomicznego i finansowego. „Ich głosy były pełne szacunku dla Edmunda B urke’a” ( N i s b e t 1986, s. 2)', inicjatora nurtu konserwatywne­

go, a w pismach Hamiltona zawarta jest „wyraźnie B urke’owska reakcja na rewolucję francuską” ( N i s b e t 1986, s. 111) - pisze Robert Nisbet. Rus­

sell Kirk w pracy The Conservative M ind [M yślenie konserwatywne] nazy­

wa amerykańską konstytucję „najmądrzejszym konserwatywnym dokumen­

tem w politycznej historii” kraju ( K i r k 1978, s. 400), a w ogóle powstanie Stanów Zjednoczonych, czyli am erykańską rewolucję, nazywa „konserwa-

1 Tłumaczenia cytow anych fragmentów prac anglojęzycznych są m ego autorstwa.

2 A m erykańska w sp ó ln o to w a...

(20)

tyw ną reakcją, w angielskiej tradycji politycznej, przeciw królewskim inno­

wacjom ” ( K i r k 1978, s. 6).

Arystokratyczna atmosfera starej Ameryki zostaje rozwiana przez wstrzą­

sy wojny domowej 1861-1865. Nisbet pisze o tym okresie, że „siły popu­

lizmu, frontowego radykalizmu, rywalizacji dominowały” ( N i s b e t 1986, s. 96). Niemniej, jako samotne postacie myśli konserwatywnej odnajduje­

my wówczas prawnuków Johna Adamsa: H enry’ego Adamsa (1838-1918) - historyka i pisarza, profesora Uniwersytetu Harvarda, oraz Brooksa Adamsa (1848-1927) - autora pracy z 1896 roku The Law o f Civilization and Decay:

An Essay on History [Prawo cywilizacji i upadku: esej o historii] ( S k u - d r z y k 1992, s. 15). K olejne samotne postacie to Irving Babbitt (1865—

1933), krytyk literacki i filozof kultury, oraz Paul Elmer More (1864-1937).

Obydwaj byli twórcami literacko-filozoficznego nurtu „nowego humanizmu”, podejmującego zadanie moralnego oddziaływania na społeczeństwo, a opie­

rającego się na uniwersalnej skali wartości. W szczególności Babbitt wystę­

pow ał przeciw „im perializm ow i” dem okracji. N ajbardziej znaną postacią z kręgów uniwersyteckiej filozofii był wówczas George Santayana (1863 1952), zdecydowany krytyk kultury masowej. Jednakże prędko opuścił on Harvard i przeniósł się do Europy. Podobnie na emigrację do Europy zde­

cydow ał się w 1914 roku Thom as Stearns Eliot (1888-1965). W strząsy I wojny światowej, a następnie wielkiego kryzysu ekonomicznego 1929-1932 pchnęły Amerykanów w stronę demokratycznego etatyzmu i idei państwa socjalnego. „Intelektualna dominacja lewicowego liberalizmu sprawiła, że wielu konserwatystów czuło się »ostańcami«, toczącym i przegraną bitwę z rozrastającym się państw em .” ( A s h f o r d , D a v i e s , eds., 1991, s. 1) - pisze o amerykańskim konserwatyzmie angielski autor Nigel Ashford.

Okres po II wojnie światowej to stopniowo postępujący w Stanach Zjed­

noczonych renesans m yśli konserw atyw nej. Im pulsem byli emigranci z Europy - austriaccy ekonomiści Friedrich von Hayek i Ludwig von M i­

ses. Zainicjowali oni ruch libertariański, nawiązujący do klasycznego libe­

ralizmu, a odcinający się od wówczas panującego w Stanach Zjednoczonych liberalizmu lewicowego, socjalnego. Libertarianizm przyjmował w swej dok­

trynie wiele elementów o konserwatywnym charakterze. Właściwy nurt kon­

serwatywny odnawiają Richard W e a v e r (1948) w pracy Ideas Have Con­

sequences \.Idee mają konsekwencje], Peter V i e r e c k (1949) w książce Con­

servatism Revisited [Powrót do konserwatyzm u] oraz Russell K i r k (1953) w pracy The Conservative M ind [Myślenie konserwatywne], stanowiącej wiel­

ką summę amerykańskiego konserwatyzmu od zarania aż do końca lat sie­

demdziesiątych, aktualizowaną w kolejnych wydaniach. Na arenie intelek­

tualnej pojawia się wiele zyskujących duży rozgłos postaci: Eric Voegelin, Robert Nisbet, Leo Strauss, William Buckley, John Hallowell, Daniel Boor- stin. Z entuzjazmem ten renesans opisuje Kirk: „Od roku 1950 w Ameryce

(21)

zostało opublikowanych około dwustu poważnych książek o charakterze kon­

serwatywnym, [...] ukazało się szereg periodyków deklarujących konserwa­

tyzm, bibliografia ważnych konserwatywnych esejów zajęłaby tyle stron, co ten wolumin [to jest blisko 500 - P. S.].” ( K i r k 1978, s. 415). Reakcję na falę Nowej Lewicy, kontrkultury i rewolty studenckiej lat sześćdziesiątych stanowił neokonserwatyzm, którego główną postacią był Irving Kristol. Szyb­

ko rosło grono osób w różny sposób stowarzyszonych z konserwatyzmem:

Daniel Bell, Seymour M artin Lipset, Samuel Huntington. Politycznym efek­

tem tej intelektualnej fali była doniosła prezydentura Ronalda Reagana w latach 1981-1989.

Niemniej konserwatyzm pozostaje ruchem elitarnym o delikatnej pozy­

cji w panoramie postaw intelektualnych i politycznych. „Wątpliwe, czy kon­

serwatyzm kiedykolwiek zdominuje intelektualistów, szczególnie akademic­

kich” - konstatuje Ashford ( A s h f o r d , D a v i e s , eds., 1991, s. 4). Podob­

nie Paweł Śpiewak: „Zwykle (a tak jest z pew nością od dobrych kilkudzie­

sięciu lat) [konserwatyści - P. S.] znajdują się w mniejszości - ba, sytuują się na marginesie życia umysłowego.” ( Ś p i e w a k 1991, s. 55). Sam Ro­

bert Nisbet z, okazuje się, w łaściw ą konserwatyzm owi goryczą stwierdza po długim okresie swojej twórczości: „O tym, że konserwatyzm [...] nie ma przed sobą przyszłości, rozstrzyga ostatecznie zwykła bezwładność liberal­

nego państw a opiekuńczego. [...] wszyscy po prostu mamy interesy oraz pragnienia, którym państwo opiekuńcze zapewnia najsolidniejsze gwaran­

cje zaspokojenia.” ( N i s b e t 1998, s. 177).

W polskiej literaturze delikatność konserw atyzm u potw ierdza M arcin Król. D eklarując swój „konserw atyzm pojm ow any jako tem peram ent” , stwierdza: „Głęboko ubolewam nad tym, że postaw ę tę dzieli ze m ną bar­

dzo niewielu ludzi w moim kraju [ ...] .” ( K r ó l 1996a, s. 17). D elikatność pozycji konserw atyzm u polega w spółcześnie rów nież na tym , że podda­

je się on urokow i m yśli lib eraln ej, p rzy sp arzając sobie w ten sposób trochę kłopotów z tożsam ością. N ajczęstsza obecnie postać konserw aty­

zm u - to konserw atyzm liberalny. Taki deklaruje rów nież M arcin Król ( K r ó l 1996c, s. 6), choć w przypadku poglądów tego filozofa lepszy byłby term in „konserwatywny liberalizm ” : to idee i hasło liberalizmu dominują w twórczości tego intelektualisty, a konserwatyzm stanowi tylko zabarwie­

nie tych idei.

Delikatność pozycji konserwatyzmu amerykańskiego obrazują dwie opinie polskich intelektualistów. Zachwycał się nim z początku Ryszard Legutko, ale po latach określił to jako młodzieńczy, przesadny entuzjazm ( L e g u t k o 1994b, s. 343). Dziś Legutko obserw uje „w yraźny spadek wpływu tego myślenia o kapitalizm ie”, wynikający z jego słabości ( L e g u t k o 1994b, s. 342). Mimo wielu pozytywnych spostrzeżeń dotyczących konserwatyzmu Ryszard Skarżyński nie ma serca akurat do konserwatyzmu amerykańskie­

(22)

go. Pisarstwo współczesnych amerykańskich autorów - Allana Blooma, Leo Straussa, Erica Voegelina, traktuje jako „głęboki upadek konserwatywnej filozofii politycznej” ( S k a r ż y ń s k i 1998b, s. 19). W swojej wielkiej mo­

nografii konserwatyzmu Skarżyński kąśliwie pisze o „licznych i niezbyt uda­

nych próbach kreowania tradycji konserwatyzmu w Nowym Świecie” ( S k a ­ r ż y ń s k i 1998a, s. 49), w których A m erykanie „nie ograniczali swojej fantazji.” ( S k a r ż y ń s k i 1998a, s. 51).

W najbardziej pozytywnej tonacji wypowiada się o konserwatyzmie Paweł Śpiewak w pracy Ideologie i obywatele. Owo „sytuowanie się na margine­

sie” warszawski socjolog opisuje w barwach szlachetnej, kulturowo wypra­

cowanej elitarności: „Skupiają się w m ałych kręgach [...] zespolonych zbliżonym poczuciem smaku, podobną w rażliwością etyczną i estetyczną.”

( Ś p i e w a k 1991, s. 55). Intensywna obecność szerszego wymiaru kultu­

rowego jest cechą charakterystyczną konserwatywnej myśli społecznej. Śpie­

wak stwierdza: „Konserwatyści nie uw ażają się za jed n ą z partii czy orien­

tacji politycznych konkurujących z innymi grupami, ale przypisują sobie rolę o wiele znaczniejszą. Uważają się za obrońców cywilizacji [...].” ( Ś p i e ­ w a k 1991, s. 84). W tej samej, cechującej się wysokim stopniem uznania atmosferze Śpiewak pisze o współczesnym konserwatyzm ie amerykańskim.

O sobny rozdział pośw ięca w łaśnie Robertow i N isbetow i. Rów nież przy­

toczona wcześniej gorzka uw aga M arcina K róla w yraża jednocześnie jego oddanie i uznanie dla konserw atyw nego m yślenia. Król przyznaje konser­

watyzm owi „jakby rolę filtra i czynnika kontrolnego w stosunku do tego, co pow staje dzięki w ysiłkom m yśli liberalnej czy naw et socjalistycznej.

Jedni pośw ięcają całą uw agę rozpędow i, m arszow i do przodu, więc dru­

dzy [...] m uszą w skazyw ać na niebezpieczeństw a ( K r ó l 1998, s. 78). W swojej H istorii m yśli politycznej Król relatywnie dużo miejsca poświęca współczesnemu konserwatyzmowi amerykańskiemu, w tym Rober­

towi Nisbetowi, relację swoją utrzymuje w duchu uznania i szacunku dla tej myśli.

*

* *

K onserw atyzm to „poszukiw anie politycznej cnoty” ( N i s b e t 1986, s. X) - tak górnolotnie i trochę staroświecko charakteryzuje ten nurt Robert Nisbet w pracy Conservatism. Dream and Reality [Konserwatyzm. M arze­

nie i rzeczywistość] z 1986 roku. Tę góm olotność uważam za cechę war­

tościową, jednocześnie poddam j ą osądowi pod kątem realizmu. Będę ją analizow ał w opisanej płaszczyźnie napięcia m iędzy perfekcjonizm em a witalnością. Podniosły ton nie musi być tonem naiwnym czy fałszywym.

Może mieć dużą zdolność do mobilizowania odbiorcy, ukazywania mu sensu

(23)

i wartości działania, rozbudzania siły, chęci i woli dążenia; słowem - roz­

budzania witalności.

W podniosłej atmosferze utrzymuje Nisbet rekonstrukcję pozycji inicjato­

ra konserwatywnego ruchu polityczno-filozoficznego - Edmunda Burke’a (1729-1797): „Burke jest prorokiem - M arksem lub M illem - konserwaty­

zmu ( N i s b e t 1986, s. X). Nie chodzi tu, oczywiście, o dosłowne znaczenie terminu „prorok”, lecz o wydobycie dzięki niemu swoistej atmos­

fery obcowania z patosem, rangą problem ów i skalą możliwości. Na takie szerokie horyzonty wskazuje Nisbet, odwołując się do Thomasa Stearnsa Eliota (1888-1965) idei „warstwy prepolitycznej” jako fundamentalnej dla konserwatyzm u. Jest to „w arstw a - pisze N isbet - w głąb której każde zdrowe m yślenie polityczne musi zapuścić swe korzenie i z której musi pozyskać odżywcze soki ( N i s b e t 1986, s. IX).

Zasadnicze rysy konserwatyzm u N isbet kreśli, odwołując się do Burke’a i zaznaczając tym samym ich trwałość oraz aktualną moc inspirującą. Punk­

tem wyjścia postawy konserwatywnej je st stosunek do historii. „»Historia«

zredukowana do istoty jest niczym więcej jak doświadczeniem, na konser­

watywnym przedkładaniu doświadczenia ponad abstrakcyjną i dedukcyjną myśl dotyczącą ludzkich związków buduje się zaufanie do historii żywione przez ten nurt.” ( N i s b e t 1986, s. 23).

Do idei przedkładania doświadczenia ponad abstrakcyjną i dedukcyjną myśl chciałbym dodać następującą uwagę. Empiryczny byt człowieka skła­

da się z szarości, absurdalności, chaosu, tragedii - wymieszanych z uporem, odwagą, inteligencją, fantazją i poczuciem szczęścia. Potraktow anie tej mieszaniny z szacunkiem, cierpliw ością i delikatnością okazuje się wielką, ale i niełatw ą cnotą hum anistycznej refleksji człowieka. U trzym yw anie pozytywnego związku z em piryczną rzeczyw istością jest heroizmem. Znie­

chęcenie do em pirycznego św iata staje się bardzo częstym składnikiem ludzkiego sam opoczucia. Przyjm uje ono różne formy: poczucia obcości w świecie, zagubienia, nienawiści do świata, pogardy wobec tego, co się dzieje wokół. K onsekwencją jest nadwątlenie przynależności do realnej rze­

czywistości. Owocuje to pryw atną czy nawet grupow ą schizofrenią. Częścią osobowości tkwimy siłą przymusu w realnej rzeczywistości, inna część in­

tensywnie rozwija wyobrażenie sztucznej rzeczywistości, w którym czuje­

my się lepiej.

Te wszelkie formy zniechęcenia znajdują specyficzny wyraz w twórczo­

ści intelektualistów, którzy nie są poza zasięgiem dramatu ludzkiego istnie­

nia. Abstrakcyjny język, scjentystyczny sztafaż, zamknięta na otaczającą rze­

czywistość logika teorii i strach przed pow iedzeniem tego, co się naprawdę myśli, tw orzą sztuczną rzeczywistość na polu teoretycznej humanistyki. Nie powstaje teoria realnej rzeczywistości, lecz nowa rzeczywistość słów i pojęć, która istnieje sama dla siebie. Przyczyną je st strach, naturalny strach przed

(24)

groźną em piryczną rzeczywistością. Naukowo patrząc, życie naukowe jest bardziej życiem niż nauką. Górnolotny, rzucający na szalę swoje emocje i honor Robert Nisbet może być cennym sojusznikiem w poszukiwaniu ży­

ciowo doniosłej myśli humanistycznej.

Stosunek konserwatystów do historii natrafia na krytykę. Michael Wal­

zer, profesor Instytutu Studiów Podoktoranckich (The Institute for Advan­

ced Studies) w Princeton, socjalista i komunitarysta, podtrzymuje stereotyp konserwatysty: „Uważa się, że konserwatyści szczęśliwie zamieszkują prze­

szłość; teraźniejszość jest dla nich udręką.” (W a 1 z e r 1980, s. 94). Ich obraz teraźniejszości je st „surowo skreślony, to denerw ująca mieszanka intuicji i histerii.” ( W a l z e r 1980, s. 94). Sądzę, że ten zarzut jest uzasadniony, choć nie w tak agresywnej postaci. Wysokiej próby szacunek, cierpliwość kon­

serw atystów i ich tolerancja wobec przeszłości faktycznie nie znajdują kontynuacji w ich postawie wobec teraźniejszości. Ta teraźniejszość prze­

cież niedługo też stanie się em piryczną historią, tym, co było. Skoro jest (a w przyszłości powiemy „było”), to widocznie miało mocne powody do zaistnienia, które trzeba zrozumieć.

Akceptacja i krytycyzm wobec empirycznej rzeczywistości muszą zacho­

wać swoje proporcje. Element akceptacji musi mieć wręcz dogmatycznie za­

pewnione istotne miejsce w naszej wizji rzeczywistości. W szczególności w wizji naszego społecznego środowiska, dzięki któremu, w którym i przez które istniejem y oraz mamy kontakt z resztą rzeczyw istości. A kceptację człowiek musi wydobyć, choćby „spod ziem i” . Inaczej jego wysiłek istnie­

nia traci duchową podstawę. „Tonący chwyta się £>rzytwy” - mówi przysło­

wie. Faktycznie, człowiek bez akceptacji swego życia i miejsca, do którego należy, tonie. Akceptacja tylko jakiejś wyobrażonej wizji przy jednoczesnym totalnym krytycyzmie realnej rzeczywistości grozi redukcją dopływu soków życia z zewnętrznej rzeczywistości. Wyobrażona wizja bez ciągłego kontaktu z pozytyw nie ocenianym i realnym i etapam i jej w cielania bardzo prędko przechodzi w obraz tandetny, utopijny, schizofreniczny, patologiczny. N a­

sza pozytywna wizja życia musi być wspierana zewnętrzną inspiracją i otuchą w takim samym stopniu, w jakim musi być wspierana od wewnątrz naszą wolą. Dziecko zabezpieczone jest przed psychicznym zamknięciem się na tak często niem iłą rzeczywistość zew nętrzną przez dar dziecięcej radości i fascynacji otaczającym światem. Człowiek dorosły musi zabezpieczyć się przed tym zamknięciem dojrzałą sztuką akceptacji rzeczywistości. Jednym z imion witalności jest akceptacja.

Akceptacja teraźniejszości stanowi słaby punkt konserwatyzmu od mo­

mentu jego powstania. Mimo to punkt ten nie musi ani wprowadzać w „zde­

nerwowanie”, ani zmuszać do sięgania po term in „histeria”. Nie musimy się obawiać, że współczesny konserwatyzm je st skostniałym przywiązaniem do historii. Nisbet składa tu w yraźną deklarację, która - moim zdaniem - ma

(25)

pokrycie w jego twórczości i w twórczości w ielu innych konserwatystów.

Ustosunkowując się po siedemnastu latach do swojej książki The Quest fo r Community [Poszukiwanie wspólnoty] z 1953 roku, autor wyklucza, „że jest w tej książce jakikolw iek lament za przeszłością, jakakolw iek nostalgia za wsią, parafią lub innym typem obecnie szeroko wypartych form społecznej wspólnoty, mających miejsce w przeszłości. [...] To nie odrodzenie starych wspólnot jest tym, za czym ta książka przemawia; to chodzi o ustanowienie nowych fo r m : form, które są odpowiednie do współczesnego życia i myśli.”

( N i s b e t 1970a, s. VIII).

Ze stosunku do doświadczenia i historii wyrasta konserwatywna teoria wiedzy, gnoseologia. Konstruowana jest ona w poczuciu dramatyzmu życia człowieka, trudów zmagania się z wymogami i niebezpieczeństwami istnie­

nia, z komplikacją międzyludzkich relacji. Wyrasta ona z heroicznego cha­

rakteru ludzkiej egzystencji. Stąd poszukiwanie mocnych podstaw wiedzy, która ma w ytrzym yw ać tak pojm ow aną konfrontację z rzeczywistością.

Nisbet odwołuje się tu do B urke’a pojęcia „przesąd” . Burkę wyprowadza to pojęcie poza wąskie i negatywne znaczenie, jakie nadano mu w oświe­

ceniu - poza znaczenie zabobonu. K ierow anie się zasadam i przyjętym i w danej społeczności bez ich pełnej świadomej weryfikacji przez jednostkę okazuje się mieć rozsądniejszy status. Przesąd je st „odmiennym sposobem rozumowania, który wypływa z odczuć, emocji i długiego doświadczenia, tak samo ja k z czystej logiki. Przesąd ma swoją w ew nętrzną mądrość, która jest wcześniejsza wobec intelektu.” ( N i s b e t 1986, s. 30). „Jej [wiedzy opar­

tej na przesądzie - P. S.] istotą jest praktyczność. Staje się integralną częścią naszych charakterów, poniew aż jej źródła tkw ią w procesie nabyw ania zwyczajów, przekształcania w ogólną predyspozycję lub »instynkt« wiedzy zdobytej w drodze eksperymentu, świadomego lub nieświadomego, zwyczaj­

nych prób i błędów.” ( N i s b e t 1986, s. 32).

W ogrom nej części nasze postępow anie w złożonym , w ym agającym w spółdziałania i szybkich decyzji życiu je st tak ą przedrefleksyjną reali­

zacją społecznych, środowiskowych zwyczajów, w końcu postawy ukształ­

towanej w w yniku w łasnych dośw iadczeń i podpatryw anej u innych osób.

Nie znaczy to, że zw yczaje są nieom ylne, że nie b yw ają zastygłe, okrut­

ne i ciem ne. K onserw atyw ne nadanie pierw szoplanow ej roli przesądom (przedsądom ) je s t uznaniem , że poza b łęd am i, ja k ie m ożem y w nich odkryć, zaw ierają one ogrom ny zasób ludzkiej m ądrości, na której w spie­

ra się nasze życie. Ten typ w iedzy konserw atyzm przeciw staw ia „sposo­

bom , które d ają pierw szeń stw o czystem u ro zum ow i, prostej dedukcji rodzaju, który m ożem y znaleźć w geom etrii, sposobom , które w ynoszą światło indyw idualnego poszukiw ania praw dy ponad to, co zostało za­

p isane w trad y cji i d o św iad c ze n iu .” ( N i s b e t 1986, s. 29). M ądrość społecznego doświadczenia jest „m ądrością astronom icznie wyższą od ja ­

(26)

kiejkolwiek mądrości, ja k ą można sobie wyobrazić w pojedynczym człowie­

ku.” ( N i s b e t 1986, s. 28). Bardzo zgrabnie ujmuje wartość konserwatyw­

nego przesądu Marcin Król w sformułowaniu „racjonalny przesąd i przesądny racjonalizm ” ( K r ó l 1999).

Uznanie zdecydowanego pierw szeństw a elementów empirycznych przed dedukcyjnym rozumowaniem w teorii humanistycznej uważam za warunek trzeźwości tej teorii. Dedukcyjne składanie wiedzy z posiadanych elemen­

tów przypom ina próbę złożenia razem wierzchołków gór lodowych: dopie­

ro praktyczne próby odsłaniają stopniowo, jakiego kształtu góra kryje się pod każdym wierzchołkiem i jakie złożenie jest możliwe, a jakie nie. Uczyć się życia z teorii i w drodze dedukcji, a nie z praktycznych prób i teorii two­

rzonych dopiero na ich podstawie - to pomysł absurdalny. Sprawa byłaby zupełnie oczywista, gdyby nie superdedukcyjne teorie humanistyczne, osią­

gające ogromne wpływy i nadzwyczajny prestiż pod koniec dwudziestego wieku. Taką teorią w sposób zdecydowany jaw i mi się opublikowana w 1971 roku teoria sprawiedliwości Johna Rawlsa, profesora filozofii Uniwersytetu Harvarda, liberała.

W szelkie cechy m isternej konstrukcji spraw iedliw ego społeczeństw a Rawls w yprowadza (dedukuje) z teoretycznej sytuacji pierwotnej. Jest to sytuacja w yobrażona. Oto grupa ludzi, znajdująca się jakby w zaświatach, konstruuje zasady życia społeczeństw a, w którym dopiero przyjdzie im się urodzić. „Jedną z istotnych cech tej sytuacji je st to, że nikt nie zna swo­

jego m iejsca w społeczeństwie, swojej pozycji ani społecznego statusu, nikt też nie wie, jakie naturalne przym ioty i uzdolnienia, ja k inteligencja, siła itd., przypadną mu w udziale ( R a w l s 1994, s. 24). Wyobrażanie sobie, że jesteśm y w sytuacji pierwotnej, to - zdaniem Rawlsa - najlepszy sposób na budow anie „uczciw ych i bezstronnych porozum ień” ( R a w l s

1994, s. 25).

Przeciw nie do R aw lsa tw ierdziłbym , że podstaw ą do rozw iązywania problem ów społeczeństwa je st ich znajomość, czyli życie w tym społeczeń­

stwie, a nie w zaśw iatach. N ajw ażniejszą siłą każącą dążyć do sprawie­

dliwości okazuje się ból niespraw iedliw ości, odczuw any na własnej skó­

rze bądź postrzegany u innych. Rawls chce budow ać teorię spraw iedliwo­

ści bez tych punktów wyjścia. W zasadniczym stopniu lokuje swoją świa­

domość w logicznym konstrukcie sytuacji pierw otnej (ludzi w zaświatach), a nie w napięciach i dram atach społeczeństw a, na przykład am erykańskie­

go. Dzieło Rawlsa kojarzy mi się z kom iksam i science fictio n . Nie neguję sensowności konstrukcji sytuacji pierw otnej, czyli innymi słowy, deduk­

cyjnego w ysiłku zdobycia się na bezstronność. N eguję proporcje podziału uwagi m iędzy logiczną konstrukcję a em piryczną rzeczywistość. Konser­

w atywne przyw iązanie do em pirii jaw i się teraz jako oczywistość wcale nie tak oczywista.

(27)

*

* *

Robert Nisbet, urodzony w 1913 roku, głośny amerykański socjolog, hi­

storyk myśli społecznej i filozof polityczny, je st w ażną postacią renesansu myśli konserwatywnej, który nastąpił w Stanach Zjednoczonych po II wojnie światowej. Russell Kirk w swojej monografii poświęca dziełu Nisbeta The Quest fo r Community [.Poszukiwanie wspólnoty] z 1953 roku wiele stron, na­

zywając to dzieło „jednym z w cześniejszych studiów tego rodzaju [chodzi o konserw atyw ną reform ę nauk społecznych - P.S.], które pozostaje w pierwszym szeregu ważności ( K i r k 1953, s. 420). Kariera nauko­

wa N isbeta je st zw iązana zasadniczo z U niw ersytetem K alifornijskim w Berkeley, prestiżową uczelnią zachodu Ameryki. W latach 1961-1962 pia­

stował funkcję prezydenta Socjologicznego Towarzystwa Pacyfiku. W latach późniejszych pracow ał na U niw ersytecie Arizony. Na zasadzie profesury gościnnej utrzym yw ał kontakty z prestiżow ym i ośrodkam i naukowymi wschodu Ameryki: Uniwersytetem Columbii w Nowym Jorku i Uniwersy­

tetem w Princeton. Był członkiem Amerykańskiego Towarzystwa Filozoficz­

nego oraz Amerykańskiej Akademii Sztuk i Nauk. Jako wizytujący profe­

sor odw iedził Europę i U niw ersytet w Bolonii. Pod koniec swej kariery związał się z Uniwersytetem Columbii jako profesor emerytowany. Oto lista jego ważniejszych prac:

- The Quest fo r Community [Poszukiwanie w spólnoty], 1953;

- Emile Durkheim, 1965;

- The Sociological Tradition [Tradycja socjologiczna], 1967;

- Social Change and History. Aspects o f the Western Theory o f D evelop­

ment [Zmiana społeczna i historia. Aspekty zachodniej teorii rozwoju], 1969;

- The Social Bond [Więź społeczna], 1970;

- The Degradation o f Academic Dogma [Degradacja dogmatu akademic­

kiego], 1971;

- The Social Philosophers. Community and Conflict in Western Thought [Filozofowie społeczni. Wspólnota i konflikt w myśli zachodniej], 1973;

- Twilight o f Authority [Zmierzch autorytetu], 1976;

- The H istory o f the Idea o f Progress [Historia idei postępu], 1980;

- Przesądy. Słownik filozoficzny, 1982;

- Conservatism. Dream and Reality [Konserwatyzm. M arzenie i rzeczywi­

stość], 1986;

- The Present Age. Progress and Anarchy in Modern America [ Współcze­

sność. Postęp i anarchia we współczesnej Ameryce], 1988.

(28)

Nowożytność jako upadek wspólnoty

„Mimo niemającej równej kontroli fizycznego środowiska, akumulacji materialnego bogactwa, bezprecedensowego rozprzestrzenienia się kultury w życiu mas, co wszystko przysparza chwały obecnym czasom, jest wiele powodów, aby przypuszczać, że wkraczamy ju ż w nowy Wiek Pesymizmu.”

( N i s b e t 1970a, s. 19) - tak Robert Nisbet charakteryzował atmosferę Świa­

ta Zachodu w swej pracy The Quest fo r Community [Poszukiwanie wspól­

noty] w roku 1953. W szystkie zawrotne procesy przemian w czasach naj­

nowszych nieoczekiwanie przyniosły rezultaty gaszące spodziewaną dumę i zadowolenie: „Nie wolna jednostka, lecz zagubiona; nie niezależność, lecz izolacja; nie odkrycie siebie, lecz obsesja na własnym punkcie; nie zdoby­

cie, lecz bycie zdobytym [...].” ( N i s b e t 1970a, s. 12). Dominujące w wy­

powiedziach intelektualistów słowa to „dezorganizacja, dezintegracja, upa­

dek, brak bezpieczeństwa, załamanie, niestabilność” ( N i s b e t 1970a, s. 7).

Osłabła „wiara człowieka w samego siebie” ( N i s b e t 1970a, s. 22).

Kreślenie pesymistycznego obrazu współczesności (ale tak samo prze­

szłości i przyszłości) jest - uważam - zabiegiem pożądanym. Elementy takie zawsze w życiu występują. Życie można zdefiniować jako nieustanną wal­

kę o osiąganie i utrzymanie określonych stanów. Stany te trwają, póki trwa nasz wysiłek odpierający działające cały czas siły rozkładu. Istnienie spro­

w adza się do nieustannego heroizm u. Tkwi w tym obrazie nieusuwalny element pesymizmu. Kreślenie pesymistycznego obrazu życia ma sens, je ­ żeli jeg o zam iarem i efektem je st m obilizow anie sił duchowych autora i czytelnika do odparcia określonych zagrożeń, do odsunięcia ich na dalszy plan. Elem ent pesym izm u ma sens, jeżeli je st podporządkow any sprawie ludzkiej witalności. Nisbet całą energię w omawianej pracy i kilku innych publikacjach koncentruje na jednym , bardzo efektywnym narzędziu, nada­

jącym siłę człowiekowi: wspólnocie.

W iek dw udziesty dziedziczy głęboko osłabioną kulturę w spólnotow o­

ści - wysuwa swą zasadniczą tezę Robert Nisbet. Wiek dziewiętnasty, „wiek indywidualizm u i racjonalizm u”, „widział istotę społeczeństw a w solidnym fakcie odrębnej jednostki - autonom icznej, sam ow ystarczalnej i stabilnej, a istotę historii - w postępującej em ancypacji jednostki z tyrańskich i ir­

racjonalnych odm ian statusu, odziedziczonych z przeszło ści.” ( N i s b e t 1970a, s. 4). „N auki polityczne i ekonom iczne, w swych dom inujących formach, traktow ały o praw nych i ekonom icznych atom ach - abstrakcyj­

nych istotach ludzkich - i bezosobow ych relacjach w ytw arzanych przez rynek lub ograniczone ogólne praw odaw stw o. W szystkie społeczne i kulturowe różnice zostały sprowadzone przez racjonalistów do różnic ilo­

ści i intensywności indyw idualnych pasji i pożądań. Stabilność jednostki

Cytaty

Powiązane dokumenty

A two parameter model was developed using sampling point locations, measured concentrations, demographic groups and river discharge as input.. The demographic groups considered

Unlike the sand transport in rivers, which can be assumed to occur in a merely one- dimensional, steady uniform flow, the sand transport at the coast is the result of a

W ostatnim roku życia dobra kasz­ telana Jaranda (zm. 1429/1430) w powiecie kowalskim składały się z Modliborza, Krzewia, Beszyna, Małej Kłobi, Unisławic, Łazisk i

Osoby o wysokim nasileniu depresji częściej przejawiają objawy problematycznego użytkowania telefonu (4 i więcej jego oznak) oraz mogą odnotowywać osłabienie

całkowicie wykroczyć poza standardy poznawcze wewnątrz niego obowiązujące, że mogę patrzeć tylko „własnymi oczami”), moglibyśmy powiedzieć, że Bachtin uprawia tutaj

Celem jednakże aktywności w sferze publicznej jest dążenie do wyróżnie ­ nia się jednostki.. We wszystkich rozważaniach Arendt o sferze publicznej przewija się idea

Pośród prac prowadzonych zespołowo w Akademii pod kierunkiem Bischoffa poczytuje się mu za zasługę pomyślną kontynuację wydawnictwa śred- niowiecznych katalogów

Physical activity of the residents of Poznań was examined as part of regular reports published by the Poznań City Hall regarding the quality of life in Poznań (for instance Quality