• Nie Znaleziono Wyników

Ocena teorii Roberta Nisbeta

W trakcie analizy i oceny teorii Roberta N isbeta nasunęło mi się przede wszystkim następujące jej określenie: jest to teoria oddana pewnej sprawie.

Można by tej teorii zarzucić nadmiar ogólnikowości w wielu punktach, a nie­

domiar usystematyzowania całości. Będą to jednak usterki teorii, która jest teorią żywą, autentyczną, wrażliwą na możliwości oraz faktyczne marnotraw­

stwo i zagrożenia naszego życia społecznego. Stąd zapewne płynie energia i zdecydowanie myśli am erykańskiego socjologa. Taki jego portret kreśli również w poświęconym mu rozdziale swojej książki Paweł Śpiewak: „Nisbet jest pisarzem nad wyraz konsekwentnym. [...] zawsze wybiera wspólnotę przeciw indywidualizmowi, tradycję przeciw nowatorstwu, świętość przeciw rozumowi. [...] A takuje i krytykuje z tą sam ą siłą w spółczesnych, jak i XVIII-wiecznych filozofów. Uderza z impetem i przekonaniem, jakby chciał dow ieść, że to, co byw a nazywane konserw atyzm em , zachowało swoją żywotność [ ...] .” ( Ś p i e w a k 1991, s. 86).

Praktyczny sens problemów, które podejmuje się w ramach teorii huma­

nistycznej, jest dla mnie podstawowym warunkiem jej wartości. Kultura in­

telektualna ma potężne, złożone i bardzo podstępne mechanizmy wciągają­

ce intelektualistę w świat słów i książek, stopniowo izolujący się od żywej rzeczywistości. Głębia owej izolacji może być przepastna. Paweł Śpiewak relacjonuje postawę samego N isbeta w tej sprawie w sposób następujący:

„[Nisbet - P. S.] jest przekonany, że jego wielcy nauczyciele [klasycy kon­

serwatyzmu - P. S.] więcej m ów ią o współczesności niż nauki społeczne zdominowane przez scjentyzm .” ( Ś p i e w a k 1991, s. 86). Pisarstwo N is­

beta wyrasta - w moim odbiorze - z wrażliwości i autentycznego oddania sprawie rozwiązywania problemów współczesnego człowieka Zachodu, jakie ma on ze sztuką wspólnego życia. Pisarstwo N isbeta łączy oddanie żywym

problem om żywych ludzi z am bicjam i nauki hum anistycznej, upatrującej w szerokiej erudycji teoretycznej hum anisty podstawowych narzędzi do głę­

bokiego zrozumienia człowieka. Przegląd teorii społecznych - historycznych i współczesnych, jakiego dokonuje amerykański socjolog w swych poszu­

kiwaniach, jest imponujący.

Więź teorii z życiem w pisarstwie Nisbeta w istotny sposób buduje język, który jest komunikatywny dla szerszych kręgów społeczeństwa. Drugą ważną nicią więzi teorii N isbeta z życiem je st włączenie się autora w dobrze za­

korzenioną ju ż w życiu intelektualnym, politycznym i kulturalnym formację - w tym wypadku konserwatyzm. Postawa oryginalnego intelektualisty sa­

motnie konstruującego wizję rzeczywistości, jakiej jeszcze nikt nie skonstru­

ował, obarczona jest znacznie większym ryzykiem izolacji od kultury.

Pewne symptomy tej izolacji postrzegam jednakże również w koncepcji Roberta Nisbeta. Nie jest to izolacja wynikająca z przesadnej oryginalności punktu widzenia - wynika ona z moralnych ambicji autora wykształconych - moim zdaniem - w zbyt „cieplarnianych” warunkach świata teorii inte­

lektualnych. O kreślenie tych w arunków m ianem „cieplarnianych” może wydawać się zaskakujące, jeżeli weźmiemy pod uwagę ładunek surowości, okrucieństwa i cierpienia ludzkiego, jaki jest w tych teoriach jako opisach rzeczywistości społecznej zawarty. Jednakże mimo to aktywność teoretycz­

na najczęściej wykształca wysoki poziom oczekiwań od życia i wysubtel- nioną ich formę.

Oczekiwaniom Nisbeta rzeczywistość Zachodu nie jest w stanie sprostać, skazuje ją więc na zagładę: „K ataklizm jaw i się jak o jedyne skuteczne, a dziś i najbardziej prawdopodobne rozw iązanie.” ( N i s b e t 1998, s. 229) - pisze Nisbet, i czytelnik ma wątpliwości, czy autor przypadkiem nie sądzi tak naprawdę. Pesymizmu Nisbeta ani o trochę nie rozwiewa przejęcie władzy w Stanach Zjednoczonych przez w ystępującego pod konserw atyw nym i hasłam i Ronalda Reagana. Zdaniem N isbeta konserw atyw ne impulsy w prezydenturze Reagana całkowicie załamały się, ustąpując sile i argumen­

towi doraźnych korzyści biurakratycznego i m ilitarnego aparatu państwa, odznaczającego się potężną tendencją do rozrostu ( N i s b e t 1988, s. 59-61, 79-81). Wytwarza się atmosfera, w której jedynym i sojusznikami Nisbeta są pisma B urke’a i Tocqueville’a oraz odległa perspektywa, że będzie tak źle, że społeczeństwa będą musiały się obudzić.

Być może tej atmosfery udałoby się amerykańskiem u socjologowi unik­

nąć, gdyby do rozpatrywanych problem ów podchodził, biorąc pod uwagę obie strony konfliktu. Gdy krytykuje się nadmierny rozrost państwa, krótka uwaga, że tak w ogóle w pewnym zakresie ono jest potrzebne, to za mało.

Dokładniejsze odtworzenie struktury i logiki działania „przeciwnika” pozwala na bardziej wyważony, a tym samym dojrzalszy stosunek do niego. Rysy bezwzględnego wroga wtedy najczęściej zdecydowanie łagodnieją, a wro­

gie siły okazują się w bardziej skomplikowany sposób rozrzucone po obu stronach zm agających się obozów. Postawa szacunku wobec rzeczywistości, doszukiwania się w niej mądrości, tak imponująco zastosowana przez kon­

serwatystę do odległej rzeczywistości średniowiecza, nie została przeniesiona na now ożytność i w spółczesność. Jak zauw aża Paw eł Śpiewak, Nisbet

„wrażliwszy jest na straty niż na osiągnięcia w spółczesności.” ( Ś p i e w a k 1991, s. 86).

Problem pesymizmu, czy też inklinacja doń, Roberta Nisbeta znajduje swoje ujście i wydaje się szczęśliwe rozwiązanie w późnej pracy tego autora, jak ą są Przesądy. Słownik filozoficzny, napisanej w 1982 roku. Pisząc ją, N isbet miał 69 lat. Pracę tę oceniam jako wspaniałe zwieńczenie intelektu­

alnej twórczości, wysiłku i poszukiwań amerykańskiego humanisty. Budu­

jącym faktem jest, że właśnie ta praca została przetłumaczona na język polski i udostępniona naszemu czytelnikowi. Na uwagę zasługuje wspaniały, płyn­

ny i pełen energii język tłum aczenia M ichała Szczubiałki, mający istotne znaczenie dla oddania atmosfery i ducha książki. O wartości Przesądów...

N isbeta w zasadniczej mierze decyduje - w moim przekonaniu - właśnie zastosowana tam forma wypowiedzi, adekwatna do temperamentu autora, a m ianowicie pamflet. Pam flet - to form a literackiej wypowiedzi przede wszystkim złośliwa, otwarcie napastliwa, ale jednocześnie cały czas utrzy­

mana w atmosferze satyry. W wypadku Przesądów... ton satyry ze względu na wymogi naukowe jest bardzo subtelny. Pamflet pozwala autorowi wylać na papier cały swój krytycyzm, śmiało, odważnie, do końca, do głębi, bez litości, strachu i kompromisu, a jednocześnie chroni krytykowaną rzeczywi­

stość przed niesprawiedliwością nadmiernego ataku, samego zaś autora - przed odpowiedzialnością za taki atak. Tym czynnikiem chroniącym jest właśnie ton satyry. Chroni on podwójnie: satyra jako przesada charakteryzuje się tym, że ostrości zapisanych słów odpowiada łagodniejsza nieco postać myśli; satyrę jako humor cechuje również pewne złagodzenie atmosfery.

Forma pam fletu nie je st tylko zabaw ą literacką. Stanowi - uważam - godny uwagi sposób dochodzenia do prawdy na polu humanistyki, w tym filozofii. Opis rzeczyw istości ludzkiej to opis zła, zaślepienia, małości, wstydliwego zagubienia, a także wspaniałości osiągnięć tej rzeczywistości i jeszcze większej wspaniałości jej możliwości. Samo uświadomienie sobie cech negatywnych ludzkiej rzeczywistości budzi lęk, a co dopiero ich otwarte nazw anie wobec tych, którzy naszym zdaniem te w łaśnie cechy mają.

Opisywaniu pozytywnych cech towarzyszy równie dotkliwy lęk: lęk przed naiwnością. U kazywanie rzeczyw istości ludzkiej - to pokonywanie lęku.

Język pamfletu, otwartej krytyki ukrytej pod warstwą przesady i humoru jest, być może, najsprawniejszym narzędziem w walce z własnym lękiem i lę­

kiem czytelnika, narzędziem w i t a 1 n o ś c i ludzkiego ducha. Sprawność tę język pamfletu uzyskuje dzięki podjęciu subtelnej gry d i a l e k t y k i praw­

dy. Prawda w tym języku objawia się przez nieprawdę przesady, odsłania się dzięki ukrywaniu się pod maską przerysowania i satyry - inaczej nie mia­

łaby odwagi się odsłonić.

Pamflet naukowy nie należy do form humanistycznej wypowiedzi zbyt często używanych. Jest to sprawa temperamentu autorów, ale przede wszyst­

kim - sprawa klim atu naukow ości, który w ydaje się czymś biegunowo odległym od przesady i satyry, tak że term in „pam flet naukow y” może wydawać się wewnętrznie sprzeczny. Jest to w końcu sprawa silnego napię­

cia, które stanowi powód i rację bytu tej formy - napięcia między autorem a rzeczywistością. Ale pam flet naukowy pojawia się. W polskiej literaturze filozoficznej można by przykładowo wymienić trzy dzieła: Kapłan i błazen Leszka Kołakowskiego (1959), Historię filozofii po góralsku Józefa Tisch­

nera (1997) i Rap metafizyczny, czyli Odezwę wariata z Opatowa do reszty szaleńców rozpisaną na dwanaście spotkań z małą i wielką publicznością obwiesiów i obieżyświatów Józefa Bańki (1999).

Pozw olę sobie zachować nazw ę pam fletu dla tych dzieł, mimo że z równym albo nawet większym pow odzeniem-można by posłużyć się in­

nymi określeniami, jak „satyra”, „żart”. Ale ważnym, jeżeli nie najistotniej­

szym składnikiem mądrej satyry i żartu jest krytycyzm wobec rzeczywisto­

ści. Kołakowski otwarcie deklaruje postaw ę błazna, od razu ściągając na siebie należny błaznow i krytycyzm , w zgardę i lekcew ażenie. To z owej wzgardzonej pozycji będzie mu się lepiej krytykowało świat zewnętrzny.

Tischner żartuje i z filozofów, i z prostych górali, śmiesznie wypada filozof mówiący do baców i gaździn, śmiesznie wypada filozofujący Stasek Nędza z Pardałówki. Śmiesznie, to znaczy krytycznie. Te dwa kubły zimnej tatrzań­

skiej wody potrzebne są, aby z podziwem spojrzeć na prostego człowieka i z szacunkiem - na borykającego się z myślami filozofa. Te kubły zimnej wody potrzebne są jak kłótnie małżeńskie, aby małżonkowie mogli zrozu­

mieć, że są sobie potrzebni. W spólnota w m ałżeństw ie, w kulturze i w ludzkim życiu jest sztuką chwilowego panowania nad wielkimi siłami od­

rzucającymi ludzi daleko od siebie.

Rap metafizyczny... Bańki stanowi połączenie elementu kultury plebej- skiej (rap) z najbardziej wyrafinowanym produktem intelektu (metafizyka).

Połączenie to jest śmieszne, na zdrowie obu elementów. W tekście Bańki występuje jeszcze jedna oś dialektyczna, oś: „powaga filozofii” - „wariat z Opatowa”. Wariat budzi nadzieję czytelnika. Budzi nadzieję tym, że nie jest uwikłany w normalne społeczeństwo. Jego myśl nie zostanie zjedzona przez akadem icką drętwotę i napuszoność. Wariat nie będzie się bał pow ie­

dzieć żadnej prawdy, i to nie tylko dlatego, że nie ma nic do stracenia, ale również dlatego, że jako wariat nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa.

Wariata wyśmieją, być może zabiją, ale my do tego czasu skorzystamy z jego wariackiej prawdomówności. Skądinąd jak kultura stara, wiadomo, że

pel-na prawdomówność jest postulatem wariackim. Z wariata możemy skorzy­

stać jeszcze w innym względzie. Szturmowanie niebotycznych prawd filo­

zoficznych okazuje się zajęciem jałow ym , rzadko osiąga się wartościowe re­

zultaty, które jeszcze rzadziej są potrzebne. Niech na to czas i życie traci wariat. Tylko on może latami wpatrywać się w głębie bytu. Jeżeli coś osią­

gnie, my na pewno z tego skorzystamy. To wariat okazuje się postacią fi­

lozoficznie poważną. W żartobliw ej postaci w ariata je st dużo heroizmu.

Kontynuując dygresję na temat formy wypowiedzi humanistycznej, wspom­

nę jeszcze pracę sławnego socjologa am erykańskiego Daniela Bella pod tytułem Communitarianism and Its Critics [Komunitaryzm i jego krytycy].

Mający już za sobą wielki dorobek naukowy, siedemdziesięcioczteroletni Bell sięgnął po bardzo nietypow ą w naukach humanistycznych formę wypowie­

dzi. Stanowisko komunitarystyczne i jego debatę z liberalizmem Bell zde­

cydował się wyrazić w formie dialogu m iędzy dwojgiem przyjaciół w ka­

wiarni. „ [...] symulacja odbywającej się w realnym życiu rozmowy może rzucić istotne światło na sposoby, na jakie czynniki wolne od interesownej kalkulacji i woli targowania się w ystępują w politycznej dyskusji” ( B e l l 1993, s. 22) - wyjaśnia przyczyny swego zabiegu autor. Wyobrażona sytu­

acja rozmowy tw arzą w twarz z przyjacielem, właściwy tej sytuacji język wydają się efektywnie sprzyjać szczerości i konkretności wypowiedzi. W for­

mie wypowiedzi przyjętej przez Bella, podobnie jak w omawianych wcze­

śniej pamflecie i satyrze, prawda ujawnia się dzięki masce - tutaj maską autora są wyobrażeni rozmówcy, to, czego autor krępowałby się powiedzieć od siebie, wypowiadają fikcyjne postacie na swoją odpowiedzialność.

Wracając do oceny pisarstwa Roberta Nisbeta: pisarstwo to w jego ca­

łości postrzegam jako bardzo cenne na intelektualnej mapie współczesnej myśli społecznej, politycznej i moralnej. Największej jego wartości upatru­

ję w energii, z ja k ą autor zwraca uwagę na zjawisko ludzkiej wspólnoto­

wości. Zjawisko to - żyw ię głębokie przekonanie - je st najdynamiczniej­

szym czynnikiem ludzkiej siły materialnej i intelektualnej, najdynamiczniej­

szym czynnikiem ludzkiego ducha dzięki wzajemnej inspiracji, ciepłu sym­

patii, oddania i uznania, jak również w efekcie wzajemnej krytyki i ściera­

nia się postaw. Jako czynnik o tak potężnej dynamice wspólnotowość jest dla ludzi trudną sztuką, która przez całą historię wypacza im się, z jednej strony, w źródło nienawiści, wojen, okrucieństwa, wyzysku, oszustwa, a z drugiej strony - stagnacji i prowincjonalności. N a wspólnotowość nie można się obrazić, nie można jej redukować do nieuciążliwego minimum. O zna­

czałoby to obrazić się na istnienie i redukować je do nieuciążliwego m ini­

mum. Taką praw dę przypom ina nam konserw atyw na filozofia polityczna Roberta Nisbeta.

Rozdział II