Tradycja katolicka: ludzka wspólnota, dobro wspólne, Kościół, instytu
cje pośredniczące, osoba ludzka. Tradycja liberalna: wolność jednostki, interes własny, racjonalny podmiot ekonomiczny, realizm funkcjonowania in
stytucji. „Te dwie tradycje potrzebują siebie nawzajem; silne strony każdej z nich odpowiadają słabszym stronom drugiej.” - przedstawia swój punkt wyjścia M ichael N ovak ( N o v a k 1998, s. 8). Ten punkt wyjścia może wy
dawać się nieco sztucznym eksperymentem intelektualnym. Może się wy
dawać swoiście am erykańską m ieszanką kultury mniejszości (posiadający słow ackie korzenie katolicyzm ) i kultury w iększości (mocno osadzony w ekonomii duch liberalizmu, źródło prężności i duma narodu amerykań
skiego). Jednakże pozytywne kontakty między katolicyzmem a liberalizmem zdają się mieć podstawy. Obydwa nurty m ają silne zakorzenienie społecz
ne, są skazane na współistnienie na arenie światowej. Obydwa nurty prze
szły ju ż w swojej historii lekcje współistnienia z innymi partnerami i mają rozw iniętą sztukę ewolucji oraz kompromisu. Pojawiły się znaczące posta
cie katolików-liberałów, jak Tocqueville i Lord Acton. Przedmiotem moje
go zainteresowania będzie szczególny aspekt dialogu katolicyzmu i libera
lizm u w wydaniu Novaka: w zajem ne oddziaływ anie na siebie motywów wspólnotowych i indywidualistycznych, zawartych w obu tradycjach.
N ovak rekonstruuje pojęcie dobra w spólnego, obecne w tradycji kato
lickiej. Uzyskało ono dojrzałą postać w filozofii św. Tomasza z Akwinu, korzystającego i w tym punkcie z dorobku A rystotelesa. Pojęcie dobra wspólnego jest naturalną konsekw encją traktow ania przez arystotelizm rze
czyw istości jako organicznej całości. D obro w spólne ma pierw szeństw o przed dobrem pryw atnym , ma w yższą godność z tego tytułu, że całość jest pierwotna w stosunku do części. Dobro wspólne większej całości ma pierw szeństw o przed dobrem m niejszej całości, w chodzącej w jej skład. N aj
w yższą wartość ma dobro w spólne całej rzeczyw istości, które tożsame jest z Bogiem.
Tomasz z Akwinu - pisze Novak - „miał pod paroma względami prze
wagę nad Arystotelesem ” ( N o v a k 1998, s. 44), w szczególności miał do dyspozycji pojęcie osoby różne od pojęcia jednostki. Człowiek jako jednostka jest członkiem rodziny, grupy zawodowej, państwa, gatunku i podlega lo
gice danej całości zgodnie z miejscem, jakie w niej zajmuje. Osoba ludzka jest „znana Bogu i kochana przez Niego przed początkiem historii” ( N o v a k 1998, s. 44), stoi w relacji do Boga bezpośrednio, niezależnie od swego m iejsca w jakiejkolw iek społecznej całości, niezależnie od innych ludzi;
człowiek jako osoba je st sam i tylko sam odpowiedzialny za swoje życie.
M otyw ten rozbija m onolityczność A rystotelesow skiej w izji organicznej całości, w pewnym aspekcie wyrywa jednostkę ze struktury wspólnot.
Chrześcijaństwo współczesne musiało i musi nadal wykonywać wielką pracę adaptacji swych idei do współczesnej kultury i współczesnego życia społecznego. Wywodzący się ze średniowiecza „termin »dobro wspólne« - pisze odw ażnie N ovak - roztacza w okół siebie suchy zapach strychu.”
( N o v a k 1998, s. 43). Przyczyną je st to, że term in ten został sformułowany po raz pierwszy „w środowisku statycznych i niezróżnicowanych autorytar
nych społeczeństw starożytnego i średniowiecznego świata grecko-łacińskie- go.” ( N o v a k 1998, s. 46). W sposób klarow ny i zdecydowany Novak for
mułuje krytyczny wniosek: „C zęścią średniow iecznego dziedzictw a kato
lików je st ich skłonność do w yrażania opinii, że w spólną w izję w ypow ia
da najlepiej w ładza publiczna, proponując j ą odgórnie społeczeństw u.”
( N o v a k 1993b, s. 157).
Próbę dostosowania idei wspólnoty do warunków współczesności kato
licyzm podjął na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku w posta
ci idei solidaryzm u czy - używ ając innej nazw y - korporacjonizm u. Jej głównymi architektami byli niemiecki jezuita Heinrich Pesch (1854-1926) i papież Pius XI (encyklika Quadragesimo anno, 1931). Solidaryzm czy korporacjonizm postulow ały tworzenie swoistych związków zawodowych (korporacji). Zadaniem tego typu związków byłoby poszerzenie więzi łączą
cych grono pracownicze (obejmujące także pracodawców) więziami o cha
rakterze kulturowym, etycznym, religijnym i prywatnym. Ogniwa związko
we byłyby dosyć wszechstronnymi społecznymi ciałami (łac. corpus), roz
wijającymi międzyludzką i m iędzyklasow ą solidarność.
Novak zdecydowanie krytykuje tę propozycję. W jego odbiorze propo
zycja ta „zbyt wyraźnie nasuwa obraz średniowiecznych cechów i dawnej wiejskiej Gemeinschaft, aby trafić do przekonania gdziekolwiek poza N iem cam i”, a „żm udny w ysiłek, jakiego by w ym agało skonstruowanie takich organizmów społecznych, nasuw a myśl, że daleko im do naturalności”
( N o v a k 1993b, s. 160). Jako alternatywę Novak podaje społeczeństwa bry
tyjskie i amerykańskie, gdzie życie „wydaje się mniej zakorzenione w pier
wotnych więziach i wspólnych tradycjach aksjologicznych, bardziej natomiast w dobrowolnej przynależności. Różnica ta nie pow oduje jednak, że Ame
rykanie są mniej tow arzyscy [...]. A m erykanie dają dowody [...] instyn
ktu społecznego, który nie ustępuje instynktow i społecznem u Niem ców.”
( N o v a k 1993b, s. 161).
Z prawdziwą ulgą Novak odnotowuje stanowisko Jana XXIII i Soboru Watykańskiego II. Z zapałem odczytuje w nim każdy element, który wyka
zuje bliskość z ujęciem liberalnym . W ielokrotnie przytacza określenie z encykliki Mater et magistra Jana XXIII z 1961 roku, że „dobro wspólne [...] obejm uje całokształt takich w arunków życia społecznego, w jakich
ludzie m ogą pełniej i szybciej osiągnąć swą w łasną doskonałość” ( N o v a k 1998, s. 201). Zw raca uw agę na zdania podkreślające rolę inicjatywy, wolności i odpow iedzialności poszczególnych osób i stowarzyszeń. Całą tradycję katolicką Novak postrzega - zgodnie z ogólnymi intencjami papie
ża Piusa XI - jako dążenie do unikania podwójnego niebezpieczeństwa in
dywidualizmu i kolektywizmu.
Kolejne kroki w stronę tradycji liberalnej Novak zauważa w postawie Jana Pawła II. W dokumentach papieskich odnotowuje uznanie wolności za pierw
szą zasadę działania, uznanie prawa do inicjatywy gospodarczej i odrzuce
nie idei „trzeciej drogi” w kwestii ustrojów gospodarczych, czyli opowie
dzenie się explicite za kapitalizmem. Odnotowuje także uznanie wolności religijnej i wolności sumienia jednostek. „W zasadzie zajmuje stanowisko - pisze N ovak o Janie Pawle II - które A m erykanie nazwaliby »liberal
nym« ( N o v a k 1993b, s. 248). Są jednak punkty w postawie papie
ża, od których amerykański liberał dystansuje się. Jest to ujmowanie dobra wspólnego w kategoriach samopoświęcenia, mówienie o nim w tonie napo
m inania ( N o v a k 1998, s. 185). Niemniej jednak formułuje konkluzję: „Tak więc w ciągu tych lat tradycja katolicka najpierw skierowała wzrok ludzi na ich w spólną naturę społeczną, a potem skierowała uwagę wspólnot ludzkich na ich prawdziwy cel: wychowanie ludzi praktykujących cnoty właściwe wol
nym osobom .” ( N o v a k 1998, s. 203).
Spróbujm y ocenić pozycję w ątków katolickich w myśli społecznej M i
chaela Novaka. Zobaczm y najpierw, ja k N ovaka oceniają sami katolicy.
Reakcję na ukazanie się Ducha demokratycznego kapitalizmu sugestyw nie przedstaw ia Richard John Neuhaus: „ [...] niemal cały chrześcijański intelektualny establishment, zarówno protestancki, jak i katolicki, sięgnął po dzw onek, księgę i św iecę, by w ypędzić heretyka ze swego grona.”
( N e u h a u s 1993, s. 67). Ale klimat Centesimus annus jest już wręcz sprzy
jający Novakowi. W Polsce orędownikiem zbliżenia katolicyzmu do libera
lizmu jest o. Maciej Zięba. W swej pracy Papieże i kapitalizm jako jedną z podstawowych kategorii Zięba posługuje się kategorią demokratycznego kapitalizmu, wskazując na jej amerykańskiego autora. Novak jest tym spo
śród św ieckich autorów, do którego Zięba w swej pracy najczęściej się odwołuje - zawsze pozytywnie, „przyznając mu wiele racji” ( Z i ę b a 1998, s. 27).
Ale zgodność propozycji Novaka z duchem katolicyzmu jest wciąż pro
blemem. Ksiądz Stanisław Kowalczyk przyjm uje propozycje Novaka jako
„interesującą próbę takiej reinterpretacji liberalizmu, która neutralizuje jego niechęć wobec religii” ( K o w a l c z y k 1995, s. 79). Ale potem następują same „ale” . Kowalczyk uznaje, że am erykański liberał-katolik wolny rynek
„rozumie m aksym alistycznie”, że „genezę norm etycznych wyjaśnia w spo
sób naturalistyczny i pragm atyczny”, że u niego „etyka nie jest
wydeduko-wana z analizy natury ludzkiej, lecz interpretowydeduko-wana jako racjonalna reakcja człowieka na zaistniałe sytuacje historyczno-społeczne” . Kowalczyk konsta
tuje: „Nie jest to zatem etyka oparta na idei miłości człowieka jako bliźnie
go, którą przyjmuje chrześcijaństw o.” ( K o w a l c z y k 1995, s. 80). Novak podjął się śmiałej myśli, że chrześcijańskie dogmaty Trójcy Świętej, wcie
lenia Syna Bożego, grzechu pierworodnego i idea miłości znajdują odzwier
ciedlenie w zjawiskach społeczeństwa liberalnokapitalistycznego. Kowalczyk uznaje, że „wymienione wątki zostały w sposób sztuczny połączone z apro
batą liberalizmu”, że w istocie chrześcijaństwo w twórczości Novaka „pełni funkcję dekoracyjno-frazeologiczną” ( K o w a l c z y k 1995, s. 82).
Uważam, że ksiądz Kowalczyk ma w pewnym sensie rację. Logika li
beralizmu jest naturalistyczno-deistyczna, a duch katolicyzmu - supranatu- ralistyczny. Są to zdecydowanie różne typy m entalności i nie da się ich zinterpretować jako tej samej mentalności, tylko że wyrażonej za pomocą różnych terminologii. Zgadzam się więc z księdzem, że konstrukcja Nova
ka je st sztuczna. N ie zgadzam się natom iast z księdzem K owalczykiem w innym sensie. Te dwa typy mentalności współcześnie w spółistnieją i póki każdy z nich będzie miał siły istnieć (a wygląda, że każdemu tych sił star
czy na długo), póty będą współistnieć w przyszłości. Nie popieram postawy księdza Kowalczyka, nie szukającego sposobu pozytywnego współżycia tych dwóch rodzai mentalności, nie szukającego w spólnych pól, na których by się wspierały, nie próbującego określić, ja k ą naukę jeden rodzaj mentalno
ści mógłby uzyskać z obcowania z drugim.
Novak na pewno jest niezależnym intelektualistą katolickim, można po
wiedzieć więcej - bardzo amerykańskim intelektualistą katolickim. W więk
szości zagadnień myśli społecznej jest liberałem, który usilnie pragnie zgod
ności swej myśli z katolicyzmem. Z już wypracowanych rozwiązań katolic
kiej myśli społecznej jednak bezpośrednio nie korzysta, wręcz z lekką iry
tacją je odrzuca. Katolicyzm w tekstach tego am erykańskiego liberała funk
cjonuje głównie w metafizycznym planie. Tutaj „zapach strychu” Novako- wi nie przeszkadza. O dległa kulturow o myśl św. Tomasza (szczególnie w planie teorii społecznej) użycza Novakowi metafizycznego patosu, na któ
rego potrzebę jest on wrażliwy.
Odrzucenie przez Novaka katolickiego solidaryzmu i korporacjonizmu oceniam negatywnie. Argumenty „średniowiecznego cechu i gminy wiejskiej”
oraz „nienaturalności” uznaję za powierzchowne. Nie każda średniowiecz
na idea jest nieaktualna, nie wszystko, co nie występuje obficiej we współ
czesności, a do wykreowania wymagałoby żmudnej pracy, jest nienatural
ne. Przeciwnie, korporacjonizm i solidaryzm w swych ogólnych zarysach wydają się mi bardzo naturalne. To związki z ludźmi wykształcone w pracy zawodowej, a nie w miejscu zamieszkania, form ują współcześnie fundament przynależności jednostki do społeczeństwa. W większych przedsiębiorstwach
Zachodu możemy zaobserwować kultywowanie poczucia przynależności do firmy, zw iązku z jej tradycją, prestiżem , przyszłością. Zw iązek z firmą i współpracownikami przybiera wówczas w wysokim stopniu charakter oso
bisty i emocjonalny.
Poszerzenie charakteru związku między pracownikami nie jest kulturo
wym luksusem, m rzonką wobec bezpardonowych sił ekonomicznej konku
rencji. Głębsze związki między ludźmi okazują moc co najmniej równą mocy związku z w łasną karierą zawodową i finansową. Praca z łubianymi i ce
nionymi ludźmi dosyć powszechnie jest w artościowana na równi z dużymi zarobkami i prestiżow ą funkcją lub wyżej niż one. Praca jest częścią życia człowieka, a nie chwilowym wyłączeniem się z niego, by na życie zaro
bić. Jakości czasu spędzonego w pracy nie mierzy się tylko ilością zarobio
nych pieniędzy, ale również ogólną m iarą samorealizacji człowieka. W spół
pracując z innymi ludźmi, dzieląc z nimi swój czas i wysiłek czujemy się, chcąc nie chcąc, wobec nich zobowiązani w sensie szerszym niż tylko pro
fesjonalnym, tak jak nabywamy wobec nich zobowiązania do pozdrawiania ich zwrotem „dzień dobry”. Niewątpliwie pierwszym zadaniem wspólnoty pracy je st wykonywać swoje profesjonalne zadanie. Potrzeby przyjaźni, po
mocy, nadawania treści życiu, rozrywki intensywniej spełniają inne wspól
noty. Jeśli jednak wspólnota pracy jako w spólnota ludzi będzie do głębi wy
płukana z ogólnoludzkich wartości, to tym samym życie tych ludzi będzie w istotnej części także wypłukane z owych wartości.
Sfera ogólnoludzkich wartości ma również znaczenie ekonomiczne. Dobra atmosfera w pracy je st istotnym katalizatorem efektywności pracy poszcze
gólnych ludzi z zespołu. Dotyczy to pracy zw łaszcza o złożonym charak
terze, której udział procentowy dynamicznie się powiększa wraz z rozwo
jem cywilizacyjnym. Kiedy współpracownicy są dla siebie obcy, utrzymują duży psychiczny dystans postaciami, instynktownie wytwarza się atmosfera zagrożenia. Złem nie jest tu sama atmosfera zagrożenia, która zdaje się czymś naturalnym w niebezpiecznej przecież cały czas rzeczywistości. Złem jest urojony charakter tej atm osfery zagrożenia, w ynikający z nieznajom ości ludzi, którzy w sytuacji bliskiej współpracy nienaturalnie trzym ają się na dystans. Dystans sprzyja dyscyplinie, ale także usztywnia, tłumi inicjatywę, daje też przełożonym pole do nadużyć i wykorzystywania przestraszonych pracowników. Novak odwołuje się do Tocqueville’a portretu despoty. D e
spota instynktownie zabezpiecza swe panowanie, dbając o to, by ludzie „nie kochali się między sobą” ( N o v a k 1998, s. 83). Novak potwierdza trafność przestrogi Tocqueville’a na wszystkich polach życia społecznego z w yjąt
kiem miejsca pracy. Tutaj w trosce o dyscyplinę pracy i dynamikę konku
rencji ekonomicznej faktycznie staje po stronie despoty.
Rzecznicy dystansu w miejscu pracy argumentują, że jest on konieczny ze względu na wymogi dyscypliny. Twierdzę jednak, że pełniejsza znajomość
i zmniejszenie dystansu między ludźmi nie m uszą kolidować z postawą twar
dego egzekw ow ania wymagań. B liskość rodzica i dziecka, przyjaciół i kochanków nie wyklucza wymagań, jak ie sobie wzajemnie stawiają, ale wręcz podnosi ich poziom. Ludzie bliscy wcale nie są skłonni do pobłaża
nia sobie, świadczy o tym dramatyzm tego typu związków. Bliskość nie wyklucza twardości. Warunkiem je st jednak większa kultura wewnętrzna ludzi. Ale rozwój może iść tylko tą drogą - przez rozwój wewnętrznej kultury, a nie izolowanie się od innych ludzi, tworzenie atmosfery sztucz
nego dystansu ze strachu przed kontaktem z drugim człowiekiem. Sposo
bem uwalniania ogromnych zasobów ludzkiej w i t a l n o ś c i jest zbliżanie się ludzi do siebie. Energia zawarta w przestrzeni relacji międzyludzkich jest potężna. Nieumiejętne zbliżenie owocuje odrazą, nienawiścią i pełnią k o n f l i k t u . Zapewne stąd strach liberalizmu przed dążeniem do bliskości mię
dzy ludźmi złączonymi pracą zawodową.
Odrzucenie przez Michaela Novaka idei korporacjonizmu i solidaryzmu w ogólności, a nie tylko konkretnych prób ich realizacji, postrzegam jako cha
rakterystyczne dla liberalizmu wycofanie się na pozycję, ocenianą jako pewniej
szą i bardziej realistyczną. Pozycja ta to uznanie indywidualistycznego modelu zespołu pracowniczego, to znaczy modelu zrzeszenia wolnych jednostek, któ
rego jedynym celem jest realizacja profesjonalnego zadania. Ta postawa Nova
ka wydaje mi się marnowaniem możliwości tkwiących w zrzeszeniach pracow
niczych. W tym punkcie teoria liberalna, w tym teoria Novaka, przyjmuje - moim zdaniem - postawę filozoficznego, społecznego i etycznego asekuranctwa.