• Nie Znaleziono Wyników

Rodzice uspokajali ją, mówili, że każdemu zdarza się śnić koszmary, że może wracają w nocy jakieś fragmenty filmów z telewizji, czy coś usłyszała w

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzice uspokajali ją, mówili, że każdemu zdarza się śnić koszmary, że może wracają w nocy jakieś fragmenty filmów z telewizji, czy coś usłyszała w"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Złodziej snów.

„…żyli długo i szczęśliwie” – dotarł do Helenki głos mamy i dziewczynka odpłynęła w sen, unosząc obraz szczęśliwych ludzi z bajecznych światów, gdzie żyli królowie, księżniczki, królewicze, czarodzieje, smoki i różne inne

fantastyczne stwory. Dziewczynka zasnęła głębokim snem, mama wyszła z pokoju gasząc światło, z uśmiechem patrząc na spokojny sen córeczki. Ale ten spokój nie potrwał długo – nagle, w pięknym śnie pojawili się jacyś bandyci, rzucili się w pogoń za dziećmi! Helenka obudziła się z krzykiem i przerażona pobiegła do pokoju rodziców, gdzie długo uspokajała się w ramionach mamy.

Tata tłumaczył, że to tylko zły sen, który już minął, ale Helenka długo nie mogła się uspokoić.

W końcu wróciła do łóżka, jednak gdy tylko zamknęła oczy, powracały przerażające obrazy ze strasznego snu. Wstała i zapatrzyła się w widok za oknem: na sąsiednie bloki otoczone trawnikiem, na którym rosło kilka drzew.

Gałęzie ledwie dosięgały do balkonu jej mieszkania na czwartym piętrze, nie zasłaniały okien i Helenka miała piękny widok na całe miasto i nawet pola za miastem. Lubiła tak patrzeć i zastanawiać się, co się kryje za horyzontem.

Wiedziała, że są tam inne miasta, lasy i pola; lubiła sobie wyobrażać różne światy i przygody, które by w tych światach przeżywała.

Wreszcie położyła się, ale sen nie przychodził. Sięgnęła po książkę.

Umiała już dobrze czytać, ale nie chciała rezygnować z radości, jaką dawał jej głos mamy przenoszący ją w sen i dlatego uprosiła ją, żeby co wieczór

przeczytała jej choć parę stron: zasypiała unosząc w pamięci obrazy z tych historii, barwnych postaci, szalonych przygód… We śnie te bajki działy się dalej – widziała jak obudzona z zaczarowanego snu Śpiąca królewna

przechadza się po pałacowych ogrodach, jak Kopciuszek zamieszkuje na zamku z królewiczem, albo jak walczą rycerze z groźnymi smokami.

Dawniej słodko zasypiała przy słowach czytanych przez mamę i szła dalej we śnie przez światy bajkowe. Ale od pewnego czasu, nagle, nie wiadomo skąd, pojawiały się w jej snach obrazy, których nie chciała widzieć – ktoś pędził na motorze w jej kierunku tak szybko, że Helence aż dech zapierało ze strachu, jakaś strzelanina kazała jej się ukryć w zaroślach, gdzie trzęsła się z

przerażenia, jakiś pożar wybuchał obok i ogień zbliżał się do niej… Budziła się z płaczem i biegła do pokoju rodziców, żeby przytulić się do nich i zapomnieć o tych strasznych obrazach.

(2)

Rodzice uspokajali ją, mówili, że każdemu zdarza się śnić koszmary, że może wracają w nocy jakieś fragmenty filmów z telewizji, czy coś usłyszała w

szkole… Jednak Helenka uważała, że ktoś kradł jej piękne sny i wrzucał do jej głowy inne! Ale jak to robił? Chyba musiał wchodzić do jej pokoju.

Postanowiła przyłapać złodzieja. Przez wiele wieczorów próbowała nie zasnąć w czasie czytania bajki, ale jak to zrobić, kiedy podusia taka miękka, a kołderka taka cieplutka. Więc przez długi czas nie udawało jej się sprawdzić, czy

rzeczywiście ktoś kradnie jej sny. Jednak pewnej nocy, po przyjęciu z okazji jej urodzin, była tak podniecona, że w ogóle nie mogła zasnąć… Leżała z

otwartymi oczami, zapatrzona w okno, za którym mrugały gwiazdy i księżyc wyglądał zza chmur, gdy nagle go zobaczyła: wraz z blaskiem księżyca, coś wsunęło się do jej pokoju. Było to coś zwiewnego, jakby utkanego z poświaty, ale Helenka dobrze widziała bladą postać: mały duszek, na wpół przezroczysty, z długimi, jak księżycowe smugi włosami unosił się w powietrzu, choć nie miał skrzydeł; przemieszczał się powolnymi, posuwistymi ruchami. Usiadł na biurku i patrzył na dziewczynkę. Helenka bardzo się przestraszyła, ale coś smutnego w bezradnie zgarbionych, chudych plecach, włosach spadających na twarz,

wzbudziło jej współczucie. Ten ktoś był bardzo smutny i dziewczynce zrobiło się go żal.

- Czemu jesteś taki smutny? – spytała

Postać zerwała się i jednym susem dopadła okna.

- Nie bój się, ja do ciebie mówię we śnie – Helenka powiedziała to mimowolnie, tak jakoś jej się to powiedziało. Postać popatrzyła na nią podejrzliwie i ostrożnie, nie dotykając podłogi, stawiając stopy na oparciu krzeseł, stole i półkach, spłynęła na biurko. Helenka chciała go zapytać kim jest, ale bała się go spłoszyć, więc zadała inne pytanie:

- Jakie sny najbardziej lubisz?

Postać się ożywiła.

- Wszystkie! I te o wróżkach, i te o czarodziejach, i te o krasnoludkach!

Wszystkie są cudowne. Opowiadają tyle przygód!

- Mówisz o bajkach, a nie o snach.

- Ale ja je widzę w snach dzieci.

- To czemu zamieniasz te sny na jakieś straszne koszmary?

Zawstydzona postać spuściła głowę.

- Jak wyjmuję piękny sen z czyjejś głowy, to muszę coś włożyć w zamian. No, trochę się nie zastanawiałem nad tym, co wrzucam.

(3)

- No właśnie – powiedziała Helenka surowo – a dzieci potem się boją i płaczą w nocy.

- To co mam zrobić? Nie chcę, żeby dzieci płakały.

- To dlaczego kradniesz im sny?

- Bo się nudzę. A jak ukradnę sen, to mogę go sobie oglądać, łączyć z innymi snami, wychodzą fajne rzeczy.

- Może dla ciebie. A wiesz, że to nieładnie kraść?

Postać popatrzyła na nią zmieszana i odpowiedziała:

- Wiem, ale ja je tylko pożyczam. Potem oddaję.

- Ale nie oddajesz właścicielowi…

- Nie zawsze pamiętam skąd wziąłem jakiś sen. Wam, ludziom jak już sen się przyśni, to już do niczego wam nie jest potrzebny. A dla mnie to jedyna rozrywka..

Helenka nie wierzyła własnym uszom. „Jedyna rozrywka”? Jak to możliwe – dla niej dzień był za krótki, tyle rzeczy miała do zrobienia: bawiła się z

koleżankami, uczyła, rysowała, pomagała mamie…

- A czemu jesteś smutny?

- Gdy patrzę na dzieci, które mają kolegów i mogą się z nimi bawić, to mi się robi smutno

- A właściwie kim ty jesteś?

- Ja? Jestem Księżycowym Ludkiem, mieszkam na Księżycu. Jestem bardzo samotny i się nudzę. Więc w czasie pełni spływam z poświatą na Ziemię i chodzę sobie po ludzkich snach, wybieram najpiękniejsze i zabieram do siebie.

A im zostawiam te, których nie lubię.

- Mieszkasz na Księżycu? – pytała podejrzliwie Helenka – Nigdy cię nie widziałam.

- Mieszkam po drugiej stronie księżyca, nikt mnie nigdy nie widział, dlatego mogę sobie spokojnie żyć.

- Tak! Zabierać cudzą własność i spokojnie żyć! Bardzo pięknie! Powinieneś oddać ludziom ich sny!

- To co będę oglądał miedzy pełniami?

- Nie wiem. Może … zabieraj sny, ale nie zamieniaj ich na koszmary…

Helenka zamyśliła się. Jak rozwiązać ten problem.

- Masz jakieś imię?

- Możesz mnie nazywać Seleno. Jak chcesz, zabiorę cię na Księżyc i pokażę wszystkie sny, które uzbierałem.

(4)

- To chyba niemożliwe, jestem człowiekiem i na Księżycu nie miałabym czym oddychać.

- Oh, taki drobiazg nie może nam przeszkodzić. We śnie wszystko jest możliwe.

Choć!

Seleno złapał Helenkę rękę, pociągnął ją w kierunku okna… Jakieś smugi światła ułożyły się w spiralę, zawirowało, zaszumiało i oto dziewczynka stała na Księżycu, a w oddali, na nocnym niebie zobaczyła niebieską kulę, taką, jak w szkole, w pracowni geograficznej.

- Nie stój tu, zobaczą cię z Ziemi i zaczną się poszukiwania życia na Księżycu.

Choć na drugą stronę.

Dziewczynka pospiesznie podążyła za Seleno. Zauważyła, że może się trochę unosić w powietrzu, choć wiedziała, że powietrza tu nie ma. Ale zachwycona swoją lekkością, zaczęła tańczyć, fruwając nad białawą powierzchnią.

- Jak cudownie! – wołała – opadała w dół, odbijała się od jakiegoś kamienia i znów unosiła się jak jakiś motyl.

- Siadaj, pokażę ci sny.

Usiadła we wskazanym miejscu. Przed nią, zawieszone w przestrzeni pojawiły się jakieś świetliste, tęczowe bańki. Były ich tysiące! Gdy się im bliżej

przyjrzała, zobaczyła, że w każdej bańce coś się dzieje… Jakieś smutne i

wesołe przygody, dobre i złe czary, groźne albo piękne sceny… To były ludzkie sny! A Seleno nurkował między nimi, wpływał w środek któregoś snu i

przeżywał to, co w nim się działo: był czarodziejem, kowbojem, wróżką lub smokiem.

- Choć! – Zachęcał Helenkę Księżycowy Ludek – Zanurkuj w któryś sen. A widząc, że dziewczynka się waha, chwycił ja za rękę i pociągnął. Płynęli w powietrzu od jednej tęczowej bańki do drugiej, oglądali zaczarowane góry, tajemnicze lasy, nieodkryte lądy i wnętrza oceanów. Widzieli ludzi, zwierzęta, bajkowe stwory, które przeżywały swoje przygody. W pewnym momencie jakiś straszny bandyta zaczął ich ścigać, ale uciekli i zanurkowali w inny sen…

- Widzisz? Mogę sobie wracać do jakiegoś pięknego snu po kilka razy.

- I ci się to nie nudzi?

- Powracam tylko do tych najpiękniejszych. A jak mi się znudzą, oddaję je ludziom.

- Pamiętasz komu co zabrałeś?

Seleno się zawstydził.

- Chyba nie…

(5)

- No pięknie, nie dość, że złodziej, to do tego jeszcze leniwy! I bałaganiarz!

Trzeba ludziom oddać ich sny.

- Nie, nie zabieraj mi ich! Ludzie już o nich zapomnieli, mają inne. Dlatego powracam na Ziemię, bo ludzie wciąż mają nowe sny… Można powiedzieć, że produkcja snów świetnie im idzie. Tyle czasu poświęcają na spanie, to mogą je dopracować…

- Dobrze. Wróćmy na Ziemię. Chyba mam jakiś pomysł.

Za chwilę siedzieli już w pokoju Helenki.

- To są książki – powiedziała pokazując półkę, na której stały tomy bajek i opowiadań. – Mogłabym zrobić zbiórkę książek wśród dzieci z mojej szkoły i wtedy zamiast kraść cudze sny, mógłbyś czytać.

- Ale ja nie kradnę snów tylko dzieciom. Dorośli też śnią o niesamowitych historiach. A poza tym… ja nie umiem czytać.

- Co?

- No, sny się ogląda, a nie czyta.

Helenka pomyślała, że mogłaby zebrać dla niego filmy, ale na czym by je odtwarzał? Poza tym, jak człowiek czyta, to porusza wyobraźnię i sam tworzy obrazy tego, co przeczytał. To by się bardzo przydało temu podglądaczowi gotowych snów. Trochę wyobraźni.

- Mogę cię nauczyć czytać. Wtedy, zamiast do głów, wchodziłbyś do książek i o wiele ciekawszych rzeczy byś się dowiedział. Poza tym w książkach są piękne ilustracje. O, zobacz! – Helenka wzięła z półki tom baśni i otworzyła na swojej ulubionej ilustracji – smok o trzech głowach ział ogniem z trzech strasznych paszczy.

Seleno wytrzeszczył oczy i chwycił książkę.

- Jakie to cudowne! Są inne obrazki? – I zaczął przewracać kartki. Przed jego zachwyconym spojrzeniem przesuwały się rysunki wróżek, czarodziei, rycerzy i księżniczek…

- Naucz mnie czytać! – Zawołał z rozpaczą.

Helenka zaczęła mu wyjaśniać litery i ich składanie w wyrazy i Księżycowy Ludek szybko się zniechęcił. Nie chciało mu się wysilać – tylko obietnica, że czytanie daje o wiele większe możliwości niż oglądanie snów, sprawiła, że zgodził się przybywać do dziewczynki przy każdej pełni księżyca i za każdym razem nauczyć kilku liter. Helenka dala mu książkę z obrazkami i swój

elementarz.

Od tego czasu, Seleno był stałym gościem w jej pokoju. Przy każdej pełni księżyca, pojawiał się, recytował nauczone litery, Helenka zadawała mu

(6)

następne. Przez wiele miesięcy tłumaczyła dziwne znaki, składała z Seleno z liter słowa, ze słów zdania, ale nie szło ani łatwo, ani szybko - uczył się czytać, ale i tak nadal kradł ludzkie sny.

Jednak bardzo chciał wiedzieć, o czym mówią książki i Helenka, żeby go zachęcić, czytała mu zawsze jakąś bajkę. Powoli, z trudem, Seleno pokonał zawiłości ortografii i zaczął płynnie czytać. Cóż to była za radość! Nareszcie mógł dowiedzieć się, co się naprawdę stało z wieloma bohaterami bajek, bo dzieci śniąc, przekręcały zakończenia, zamiast bohaterów same wchodziły w skórę wróżek, rycerzy, księżniczek i olbrzymów. I dodawały swoje własne przygody. Więc teraz Księżycowy Ludek zatopił się w czytaniu książek i nic nie mówiąc Helence, zabierał ludziom książki, ale już nauczył się oddawać właścicielowi. To było nawet śmieszne – ludzie szukali jakiejś książki po całym domu i byli pewni, że ją musieli zgubić, a po miesiącu nagle ją odnajdywali - leżała na samym wierzchu.

Helenka zaprzyjaźniła się bardzo z Selenem – opowiadała mu, czego się nauczyła w szkole, dyskutowali o różnych interesujących sprawach. Nawet nauczyła go trochę liczyć, nie dlatego, że mu się to przydawało do snów, ale chciał umieć dodawać i odejmować, a potem robić inne, trudniejsze działania dla czystej przyjemności. Widywali się regularnie przez prawie dwa lata, toteż gdy przy którejś pełni księżyca Seleno się nie pojawił Helenka bardzo się zaniepokoiła. Przyglądała się bacznie Księżycowi, czekała długo w noc, ale Księżycowy Ludek nie przychodził. Gdy nie pojawił się przez kilka miesięcy, Helenka uznała, że coś się stało i postanowiła działać. Tylko co mogła zrobić mała dziewczynka? Zapytała panią nauczycielkę, jak można zobaczyć

dokładnie Księżyc i Pani uznała jej pytanie za doskonałą okazję, żeby zabrać klasę do Obserwatorium Astronomicznego. Tam dzieci mogły popatrzeć na Księżyc przez lunetę i teleskop. Helenka bacznie przyglądała się bladej kuli na niebie, ale nic tam nie było oprócz skał i kraterów.

- Proszę Pana, a jak można zobaczyć, co jest po drugiej stronie księżyca? – zapytała Pana Astronoma, który ich oprowadzał i wyjaśniał wszystko, co chcieli wiedzieć.

- O, tego się nie da. Księżyc krąży wokół Ziemi zawsze tą samą stroną. Były wysyłane statki kosmiczne, ale jak dotąd lądowały po widocznej stronie.

- A ludzie już tam byli?

- Tak, kilka lotów załogowych dotarło do Księżyca i człowiek postawił tam swoją stopę. Nawet zatknął flagę swojego kraju. Ale po tej stronie.

- To nie mógł zajrzeć na druga stronę?

(7)

- To były pierwsze loty, załogi były bardzo ostrożne. .. Wielu naukowców chciałoby wiedzieć, co się tam kryje, ale jak na razie, nikt tam jeszcze nie dotarł.

I tu się Pan Astronom mylił.

Pewien Groźny Tyran zapragnął zdobyć cały świat. Podbił już wiele sąsiednich krajów, ale to nie zaspokoiło jego pragnień. Jego wojska szły coraz dalej, bo dostały rozkaz rozszerzyć panowanie Tyrana na wszystkie państwa świata, lecz to nie było takie proste. Inne kraje też miały potężne armie i umiały się bronić.

Tyran wpadł na pomysł, że zdobędzie Księżyc, żeby z góry obserwować świat i w ten sposób go zdominować. Wysłał więc statek z załoga i kazał wylądować po drugiej stronie Księżyca, żeby na Ziemi nikt się nie zorientował. I ostrożnie, zza skał zobaczyć jakie armie miały inne kraje, jakie były ich tajemnice

wojskowe.

Gdy załoga wylądowała, nie mogła uwierzyć własnym oczom ; na białym piasku siedział Księżycowy Ludek i oglądał jakieś świetliste bańki. Złapali go natychmiast.

- Kim jesteś?

- Jestem Księżycowy Ludek, złodziej snów…

Po co to powiedział? Mógł poprzestać na Księżycowym Ludku, ale się nie zastanowił. A astronauci przekazali na Ziemię, jakie to znalezisko wpadło niespodziewanie w ich łapy. Gdy Groźny Tyran usłyszał, kogo znaleźli, z początku nie zawracał sobie tym głowy. Jednak popijając swój ulubiony sok z dębu – słyszał w dzieciństwie, że dąb jest drzewem mocy i mądrości, więc teraz, chcąc być najmądrzejszym mocarzem, pił sok z tego drzewa. Jego nadworny leśnik ścinał codziennie jeden dąb (Tyran panował już 12 lat!), a nadworny wyciskacz soku uruchamiał wymyśloną przez siebie maszynę, która skręcała pień tak, jak się wykręca pranie i cały sok spływał do naczynia. Był niesmaczny więc Tyran dosypywał do niego dużo cukru przez co się roztył, a zęby mu się okropnie zepsuły. Ale pragnienie mocy było większe, więc popijał swój sok i zastanawiał się jaki może mieć pożytek ze złodzieja snów. I nagle otworzyła się przed nim perspektywa podboju całej ludzkości.

- Dawajcie go tu, na Ziemię. I biada wam, jeśli go nie dostarczycie.

Następnego dnia, Seleno, związany grubymi sznurami stanął przed Tyranem.

- A więc kradniesz sny? – mówił powoli straszny człowiek – umiesz ukraść każdemu?

- Tak.

(8)

- No to masz natychmiast ukraść sny dowódcom wszystkich państw na świecie.

Dowiem się, co knują.

- To mnie wypuść.

- Acha, chcesz być wolny! Po to żeby spełnić mój rozkaz, czy uciec?

- Wolałbym uciec.

- Wiedziałem. Musisz mi przysiąc, że nie uciekniesz.

- Ale ja ucieknę! Nie chcę szpiegować ludzi. A poza tym mam swoje życie i chcę być wolny. Uwolnij mnie!

- W żadnym razie! Do więzienia z nim – rozkazał Tyran – A jak się namyślisz wykonać mój rozkaz, to mnie zawiadom.

Wściekły dyktator chodził po swoim gabinecie i myślał, jak zmusić

Księżycowego Ludka do wykradania snów. Samego go puścić nie mógł, bo by uciekł. Z kimś też nie mógł, bo żaden człowiek niezauważony nie wejdzie do pilnie strzeżonych domów przywódców państw. Mógłby go torturować, ale i tak, jak go wypuści, to Ludek skorzysta i ucieknie. Nie mógł znaleźć wyjścia.

Ale gdy tak chodził w te i we w te po swoim gabinecie, przyszło mu do głowy, jak inaczej wykorzystać zdolności więźnia. Kazał go przyprowadzić.

- Znudziło ci się siedzenie w ciemnicy?

- Tak. Chciałbym sobie już pójść.

- Nic z tego!

- Nie będę kradł snów twoich przeciwników!

- Dobra, mam inny pomysł. Nic złego nie będziesz robił. Tylko wkładaj do głowy ludziom, taki sen, że chcą mnie mieć za swojego władcę i pracować dla mnie.

- Tego też nie chcę robić. Ludzie mają swoje sny…

- A przedtem to mogłeś je kraść? Teraz mam program pozytywny. Ludzie będą pracować, bogacić się i będą szczęśliwi.

- Naprawdę? – spytał Seleno rozglądając się po twarzach podwładnych.

Wszyscy skinęli potakująco głową.

- W nagrodę wypuszczę cię na codzienny spacer, a jak skończysz robotę, to cię uwolnię.

Seleno zgodził się i już następnej nocy, w towarzystwie żołnierza wyruszył do krajów, które się dotąd opierały Tyranowi. Żołnierz rozpylał nasenny środek i wchodzili do domów, a Seleno wkładał w głowy ludzi sen o cudownym życiu wypełnionym pracą dla Tyrana. Żołnierz i Księżycowy Ludek co noc

odwiedzali setki i tysiące domów i wkrótce dały się ujrzeć skutki ich działań.

Ludy licznych krajów zbuntowały się przeciw swoim władcom i przeszły pod

(9)

władzę dyktatora. A on już przygotował dla nich kopalnie, fabryki, pola, gdzie mieli dla niego pracować mężczyźni kobiety i dzieci. W kolejnych państwach pragnienie pracowania dla Tyrana rozszerzało się jak zaraza – ludy obalały swoich władców i przyłączały swoje kraje do państwa tego, który niedawno był ich wrogiem.

Władcy innych państw, zaniepokojeni, wysłali szpiegów, żeby zbadali to dziwne zjawisko i dowiedzieli się, dlaczego ludzie zamiast żyć wolno, pragną pracować dla Dyktatora. I szybko stało się jasne, że przyczyną tych pragnień są sny. Nie wiadomo skąd się wzięły.

Nikt tego nie wiedział, ale Helenka zrozumiała. Dyktator musiał porwać Selena!

I zmuszać go do umieszczania snów w ludzkich głowach! W milionach

ludzkich głów! Niedługo już wszyscy mieszkańcy Ziemi zostaną zaprzęgnięci do ciężkiej pracy, żeby ziścić sen Tyrana o nieograniczonej władzy. I

nieograniczonym bogactwie.

„Muszę ratować Selena. Dyktator go pewnie zmusza, może go torturuje, bo sam z siebie by tego nie robił. Muszę ratować ludzi, bo pracują bez wytchnienia.

Muszę ratować świat! Ale jak tego dokonać?” – myślała Helenka. Nie wiedziała, jak to zrobić, ale przede wszystkim musiała wyruszyć do siedziby złego władcy i uwolnić przyjaciela. Potem on będzie mógł uwolnić ludzkość od złego snu.

Zostawiła na stole kartkę z wiadomością : „Drodzy Rodzice, muszę iść zrobić coś bardzo ważnego, ale nie martwcie się, niedługo wrócę. Helenka”, wzięła trochę jedzenia do plecaczka i pieniądze ze swojej skarbonki i ruszyła do dalekiego kraju, którym rządził Tyran. Jej kraj był jeszcze wolny i widziała po drodze uśmiechniętych ludzi – pracowali ciężko, ale mieli czas dla siebie, dla rodziny. Mieszkali w ładnych domkach z ogródkami, albo w porządnych kamienicach w mieście i byli szczęśliwi. Ale tuż za granicami swojego kraju, zobaczyła zupełnie inne rzeczy – wychudzeni, smutni ludzie poruszali się jak automaty – cały czas wykonywali jakąś pracę. Helenka szła coraz bardziej przerażona. ”Co się stało z tymi ludźmi???” Zorientowała się, że żadne dziecko nie bawi się na podwórku, żadne nie biega po łące i ona, idąca sobie sama, wygląda podejrzanie. Zaczęła się ukrywać, chodzić bocznymi dróżkami, małymi uliczkami. Nie zawsze udawało jej się uniknąć spotkania z patrolami – szpiedzy tyrana chodzili wszędzie i sumiennie sprawdzali, czy ludzie nie

marnują czasu na coś innego, niż praca dla Tyrana.

Któregoś razu, Helenka wpadła na żołnierzy niespodziewanie - zrobiła najbardziej smutną i biedną minę, zgarbiła się, jakby jej plecak ważył tonę i

(10)

taka przygięta do ziemi minęła ich ciężko dysząc, udając, że przykładnie wykonuje powierzoną sobie pracę. Innym razem, widząc patrol z daleka, chwyciła stojąca obok beczkę i zaczęła ją pchać w stronę składu. Dzięki takim sprytnym zachowaniom uniknęła przydzielenia jej do pracy przymusowej w jakimś miasteczku i szybko zbliżała się do stolicy Tyrana. Któregoś dnia zobaczyła Selena!!! Szedł na łańcuchu trzymanym przez żołnierza! On, Księżycowy Ludek – jak pies! Jak niewolnik! Seleno dostrzegł ją, ale szybko położyła palec na ustach, więc odwrócił głowę, żeby jej nie zdradzić. Ale podskoczył z radości, aż żołnierz szarpnął łańcuchem, żeby go uspokoić.

Helenka nie miała żadnego planu, nie wiedziała co robić, sama nie dałaby rady obezwładnić żołnierza, ktoś musiałby jej pomóc. Rozejrzała się, ale wokół ludzie, jak automaty wykonywali swoją pracę. Wszyscy zgarbieni i

wycieńczeni. Nie! Jedna osoba prężyła swe młode ciało bez oznak zmęczenia.

Na placu zabaw jakiś chłopiec ćwiczył na drążkach. Był sam. Wyglądał

zdrowo, mimo to w oczach miał smutek. „To może być tylko syn Tyrana, tylko on może nie pracować” – pomyślała Helenka. A chłopiec dostrzegł ją i

przywołał.

- Pobawisz się ze mną? Mam dość bawić się samemu.

Jego opiekun zerwał się, ale chłopiec rozkazującym gestem kazał mu wrócić na ławkę.

- A czemu jesteś sam? – spytała Helenka – jest tyle dzieci w mieście.

- Nie wiem, oni wszyscy pracują, nie mają czasu. Mam nadzieję, że ty masz trochę czasu?

- Mam, ale jak twój ojciec się dowie, każe mnie aresztować.

- Nie pozwolę na to. Ojciec spełnia wszystkie moje kaprysy.

- No dobrze. Jak się nazywasz?

- Tymek, ale wszyscy nazywają mnie Tyraniątko. Nie znoszę tego.

- Dobra, będę mówić Tymek. A ja Helenka.

I zaczęli się bawić – huśtać, ścigać, wspinać. Jakże cieszył się Tymek, taki dotychczas samotny! Polubił Helenkę i nie chciał się z nią rozstawać. Ale ona nie chciała przedłużać zabawy, bojąc się pojawienia Tyrana lub patrolu. Po dwóch godzinach powiedziała:

- Muszę iść. Ale przyjdę tu jutro. Może na razie lepiej nie mów ojcu, że się ze mną bawisz.

Następnego dnia Tymek już od rana przyszedł na plac i wypatrywał Helenki. A ona, ukryta w zaroślach obserwowała, czy jego ojciec nie przygotował jakiejś zasadzki. Ale Tyran był zajęty ważnymi państwowymi sprawami i nie

(11)

zajmował się synem. Miał od tego służbę i opiekuna. Więc przez następne dni Helenka bawiła się z Tymkiem, a w chwilach odpoczynku mówiła mu, jak wygląda jego kraj. Przyznała mu się, że chce uwolnić Selena.

- To niemożliwe – powiedział Tymek – pilnują go żołnierze, mój ojciec by im głowy poobcinał, gdyby Księżycowy Ludek uciekł. Ale po co ci on?

- To mój przyjaciel, nie przestanę próbować go uwolnić. Myślałam, że mi pomożesz.

- Ale on jest potrzebny w moim kraju. Dzięki niemu mój kraj się powiększył, wzbogacił, mieszkańcy są szczęśliwi…

- Szczęśliwi??? Widziałeś tych umęczonych, wynędzniałych ludzi??? Chodzisz po swoim kraju i troszczysz się o swój lud?

- Nie, to sprawa ojca i jego ministrów.

- A ty co? Nie interesujesz się swoim krajem? Losem poddanych? Jesteś trochę za duży, żeby się tylko bawić.

- No co ty, ja się dużo uczę, mam nauczycieli i przygotowuje się do kierowania krajem.

- To choć ze mną, pokażę ci, do kierowania jakim krajem się przygotowujesz.

I Helenka poprowadziła Tymka przez dzielnice miasta, gdzie zdumionym

oczom chłopca ukazał się obraz zabiedzonych ludzi, pracujących jak mrówki od rana do nocy.

- To straszne… Czy mój ojciec o tym wie?

- No pewnie, to on im taki los sprawił.

- Czy mój ojciec jest zły?

- No… chyba tak. Ale sam to oceń. Zostań choćby jeden dzień wśród tych ludzi, w jakiejś fabryce czy kamieniołomie, to zobaczysz.

- Jutro każę się zawieźć do kamieniołomów!

- To nic nie da, twój ojciec każe wszystko zmienić przed twoją wizytą…

Gdybyś tak mógł teraz, bez uprzedzenia wejść do tych domów, fabryk…

Mógłbyś zamienić się, o! na przykład z tym chłopcem – powiedziała, wskazując grupę dzieci dźwigające kubły – na jeden dzień… O, tamten chłopiec jest nawet trochę do ciebie podobny.

Tymek przywołał chłopca gestem i przyjrzał mu się uważnie.

- Dobrze, możemy spróbować. Nie mogę uwierzyć w to, co mi powiedziałaś.

Muszę to zobaczyć.

Wezwał opiekuna.

- Przynieś mi z pałacu książkę o geografii kraju.

(12)

Gdy opiekun się oddalił, Tymek zamienił się z chłopcem na ubrania i powiedział:

- Widziałeś, jakim tonem mówię. Wyprostuj się, rób to samo, nikt się nie pozna.

I jutro o tej samej porze spotkamy się tutaj. A ja gdzie mam iść i co robić?

- Musisz nosić wodę ze studni do fabryki, żeby chłodzić maszyny. Obserwuj innych, a nadzorca przypilnuje, żebyś dobrze wykonywał swoją robotę.

Rozstali się. Helenka odprowadziła Tymka i sama ukryła się w pobliżu.

Widziała, jak syn Tyrana dźwiga wiadra, jak się potyka pod ciężarem i jak smaga go bicz nadzorcy. Wieczorem wślizgnęła się do komórki, w której spali robotnicy i podała mu ser, który udało jej się kupić.

- Widzisz, w jakich warunkach żyją ludzie? Musisz to zmienić. Musisz uwolnić Selena.

- Co on ma z tym wspólnego?

- Twój ojciec odebrał ludziom sny i marzenia. Na ich miejsce wsadził sny o wiecznej pracy. Sam opływa w bogactwa, zresztą wiesz, jak wygląda życie w pałacu.

- Masz rację, nie można tak traktować ludzi. Obiecuję ci, że uwolnię Księżycowego Ludka i zmienię życie ludzi. Dziękuję, że mi to pokazałaś, chociaż wszystko mnie boli.

- Cieszę się, że jesteś dobrym człowiekiem. Tyran mógł wychować małego egoistę, właśnie Tyraniątko. Na szczęście ty nim nie jesteś!

- Jutro wszystko zmienię!

- Jutro będzie piękny dzień!

Ale sprawy się skomplikowały. Następnego dnia Helenka i Tymek przyszli na plac zabaw, ale chłopca nie było!

- Coś się musiało stać – zawołała przerażona Helenka

- Nic się nie stało – odrzekł ponuro Tymek – po prostu skorzystał z okazji. Nie chciał wracać do takiego życia…

- A to mały oszust! – zawołała Helenka – przecież obiecał tu wrócić!

- Nie oceniaj go tak surowo – opowiedział Tymek – nikt by nie chciał wracać do takiego życia.

- Może twój ojciec się zorientuje…

- Ojciec na mnie nie patrzy. Pewnie opiekun się zorientuje, ale nic nie powie ze strachu.

- To co zrobimy?

- Nie wiem.

Rozważania przerwał im świst bicza.

(13)

- Tu jesteś, leniuchu, już ja cię nauczę uciekać z pracy!

I nadzorca pchnął Tymka w kierunku studni.

- A ty co, nie masz nic do roboty?

- Mam, w pałacu, już tam lecę – odpowiedziała pośpiesznie Helenka i pobiegła w kierunku pałacu udając, że plecak bardzo jej ciąży. Gdy zniknęła z oczu nadzorcy schowała się w zaroślach, zrozpaczona.

„W co ja wpakowałam Tymka” – myślała, – „Co mam teraz robić?”

Przysłowie mówi, że noc przynosi radę. I rzeczywiście, gdy następnego ranka Helenka się obudziła, już miała pomysł na rozwiązanie sytuacji. Poczekała do umówionej z chłopcem godziny w nadziei, że przyjdzie, a gdy się nie pojawił, ruszyła do pałacu. Straże zastąpiły jej drogę.

- Mam ważną wiadomość dla Tyrana – powiedziała odważnie.

- To ją nam przekaż, a my zawiadomimy władcę.

- Powiem tylko jemu!

- Mała, chcesz się znaleźć w więzieniu???

- Nie przestraszycie mnie. Jak się Tyran dowie, że mnie nie wpuściliście, nie chciałabym być w waszej skórze.

- A niby jak się dowie, jak cię nie wpuścimy?

- No, czasami wychodzi z zamku i w końcu uda mi się go spotkać.

- Wychodzi rzadko i z obstawą.

- Wystarczy że zawołam 4 słowa, które chcę mu powiedzieć, a na pewno mnie wysłucha.

- A jakie to słowa?

- Wiem gdzie jest Tyraniątko.

- Ha ha ha my też wiemy. W pałacu.

- Bardzo się mylicie. I chyba lepiej, żebyście mnie zaprowadzili przed oblicze Tyrana.

Strażnicy popatrzyli po sobie, w końcu jeden z nich wziął Helenkę za rękę i zaprowadził do Sali tronowej.

- Wasza wysokość, ta mała ma jakąś ważną wiadomość.

Tyran zmarszczył brwi.

- O co chodzi.

Helenka rozejrzała się po Sali, dostrzegła chłopca, który na jej widok schował się za opiekuna.

- To nie jest twój syn - powiedziała Helenka głośno, choć gardło miała ściśnięte.

Tyran popatrzył na nią ze zdumieniem, a potem na chłopca.

(14)

- Co ty pleciesz! To jest mój syn.

- Przyjrzyj się dobrze.

Chłopiec wyskoczył zza pleców opiekuna i zaczął krzyczeć:

- To jakaś wariatka, do lochu z nią!!! Ojcze, ja chcę, żeby straże ją zabrały!

Ale Tyran przywołał go do siebie, ujął pod brodę i przyglądał się uważnie.

………..

- Gdzie jest mój syn? – zapytał cichym, strasznym szeptem.

- Wiem, ale nie powiem ci za darmo.

- Gdzie jest moje Tyraniątko!!! – wrzasnął Tyran i kazał sługom przyprowadzić Helenkę pod sam tron – gadaj!

- Ukryłam go w dobrej kryjówce i powiem ci tylko, jeśli…

- Zabiję cię! – wrzasnął Tyran – Rozgniotę jak robaka!

- I już nie zobaczysz syna!

- Czego chcesz???

- Oddam Tymka za Księżycowego Ludka!

- Do lochu z nią! I tego oszusta też! Gnijcie wszyscy razem!

- Tymek jest zamknięty w głębokiej jamie i nie ma co jeść. Jak się nie pospieszysz, to umrze z głodu!

Straże złapały Helenkę i chłopca po czym ich wyprowadziły. Ciemnymi korytarzami i schodami doprowadziły do lochów, zgrzytnął zamek i oboje zostali wepchnięci do zimnej, wilgotnej celi.

- Po co to zrobiłaś? Ja bym miał lepsze życie, a ty też byś była wolna.

- Chciałam uwolnić mojego przyjaciela.

- No to ci się nie udało, i nigdy stąd nie wyjdziemy.

- Jakbyś przyszedł na umówione spotkanie, wszystko inaczej by się potoczyło.

- Miałbym wracać dobrowolnie do tamtego świata? Nie mogłem! Nie wiesz, jak to jest!

- Wiem i dlatego chciałam, żeby Tymek to zobaczył. On by odmienił los nie tylko twój, ale wszystkich ludzi. Ale ty wszystko zepsułeś.

Podczas gdy Helenka kłóciła się z chłopcem, w Sali tronowej wrzało.

- Od jak dawna ten chłopak udawał mojego syna?

- Nikt nie wie.

- Opiekunie! Jak to się stało! Był pilnie strzeżony!

- Nie wiem, Panie, to jakieś czary!!!

- Wziąć tę małą na tortury!

- Panie, jeśli to czary, to mogą się obrócić przeciw tobie…

(15)

- Jakie tam czary! – wrzasnął Tyran – jakby była czarodziejką, to by się nie dała zamknąć w ciemnicy.

Rozejrzał się po Sali, po ponurych minach doradców i sług i już nie był taki pewny.

- Chcę tylko odzyskać moje Tyraniątko.

- W sumie, po co ci ten Księżycowy Ludek? Opanowałeś pół świata, masz już tyle bogactw… - odezwał się jeden z ministrów.

- Zamilcz, doradco! Muszę zawojować cały świat. Pół mnie nie satysfakcjonuje!

- Możemy ją oszukać – zaproponował drugi minister - Zgódź się na wymianę, a jak odda ci syna, to ją uwięzisz i nie oddasz Ludka.

- O, takie rady lubię! - ucieszył się Tyran – Przyprowadzić ją.

Gdy straże wprowadziły Helenkę, Tyran odezwał się:

- Chciałem cię zmusić torturami, ale mam litość, więc dobrze. Zgadzam się na wymianę.

- To każ przyprowadzić Księżycowego Ludka.

- Straże, przyprowadzić więźnia!

Za chwilę w Sali pojawił się Seleno.

- Każ mu zdjąć łańcuchy – powiedziała Helenka.

- O, co to to nie, najpierw oddaj mi syna.

- Dobrze, ale on idzie z nami. Jak odzyskasz syna, każesz go uwolnić, tak?

- Zgoda – odrzekł Tyran.

Cały orszak wyszedł z pałacu. Tyran szedł z doradcami, straże prowadziły Helenkę i Seleno. Gdy doszli do fabryki, dziewczynka zawołała:

- Tymek! Tymek! Przyszłam cię uwolnić!

W grupie dzieci dźwigających wodę, jedna postać się wyprostowała i patrzyła na przybyłych. Helenka wyrwała się strażnikowi i podbiegła do niego.

- Jak ty wyglądasz – szepnęła – ale to już koniec, wrócisz do pałacu.

Tymek z trudem powłócząc nogami zbliżył się do orszaku, a Tyran wybiegł mu naprzeciw i długo trzymał w ramionach.

- Synu – szeptał – moje ukochane Tyraniątko, jak to się stało??? Kto to zrobił?

Tymek wysunął się z ramion ojca.

- Choćmy – powiedział tylko.

- Uwolnij Księżycowego Ludka! – zawołała Helenka do Tyrana.

- Jeszcze czego! – zaśmiał się Tyran – myślałaś, że ze mną wygrasz? Do lochu z nią.

- Umawialiśmy się! Ja dotrzymałam umowy, odzyskałeś syna.

(16)

- Jeszcze się dużo musisz w życiu nauczyć. Na przykład, że nie wszystkie umowy się dotrzymuje. Będziesz miała w więzieniu dużo czasu, żeby to przemyśleć, ha ha!

Zapanowała straszna cisza. Helenka spojrzała z rozpaczą na Selena, a on z rezygnacją spuścił oczy. Nagle odezwał się Tymek;

- Ojcze, uwolnij ich oboje.

- COOOOO??? O czym ty mówisz, synu???

- Uwolnij ich, albo nie chcę być twoim synem. Dosyć zła już zrobiłeś.

- I ty to mówisz? Mój syn? Mój następca? Moje Tyraniatko ukochane?

- Nie będę twoim następcą. I jeśli ich nie uwolnisz, odejdę stąd na zawsze.

Zostaniesz sam ze swoimi doradcami i bogactwem.

Tyran nagle jakby się zmniejszył. Opuścił ręce i nie wiedział, co robić.

- Uwolnijcie ich – rozkazał Tymek zdecydowanym głosem.

Strażnicy popatrzyli na Tyrana, a on spuścił głowę. Więc zdjęli łańcuchy z Księżycowego Ludka, a on, uwolniony chwycił Helenkę w ramiona wrzeszcząc z radości.

- Nie opuściłaś mnie w nieszczęściu!

- Nie mogłam, jesteś moim przyjacielem. Chodźmy stąd jak najdalej.

- Chwileczkę – odezwał się Tymek – Czy potrafiłbyś naprawić ten horror?

Włożyć ludziom do głów ich własne sny i marzenia?

- Oczywiście, choć to trochę potrwa.

Wszyscy z trwogą popatrzyli na Tyrana. Stał taki skurczony, jakby z niego uszło życie

- Zrób to. Proszę jako władca tego państwa, bo ojciec chyba pójdzie na

emeryturę. Teraz ja będę decydował. Straże! Zarządzić w całym kraju tydzień wolny od pracy. Dać ludziom jeść i odpocząć. Potem ustanowimy nowe prawa.

A teraz chodźmy do Pałacu.

- Tymek, jesteś cudowny! – zawołała Helenka widząc, jak zmęczone dzieci odstawiają kubły z wodą i biegną do fabryki z dobrą nowiną.

Tymek dotrzymał słowa. Przeznaczył dla ojca jedno skrzydło pałacu, gdzie Tyran mógł sobie oglądać sny o władzy, które Seleno włożył mu do głowy. A młody władca zajął się naprawianiem swojego kraju i tych państw, które za pomocą złych snów same się oddały pod panowanie Tyrana. Seleno pracował bezustannie – wkładał ludziom do głów piękne i dobre sny, a oni wracali do normalnego życia, w którym pracowali tylko kilka godzin dziennie i mogli odpoczywać, spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi, zajmować się swoimi

(17)

pasjami… Dzieci znów biegały swobodnie, grały w piłkę, budowały szałasy i bawiły się…

Gdy Seleno oddał wszystkim ludziom ich sny i marzenia, pożegnał się z

Tymkiem serdecznie i obiecał, że przybędzie na każde wezwanie, jeśli chłopiec będzie go potrzebował. Ale Tymek miał teraz mądrych doradców – tych złych umieścił w pokojach sąsiadujących z komnatą ojca. Mogli sobie teraz knuć i spiskować do woli, ich złe plany i podłe zamiary nie wychodziły poza szczelnie zamknięte drzwi. Chodzili i dyskutowali o władzy, panowaniu nad światem, o wojnach i najazdach na inne kraje, jednak już nie mogli nikomu zaszkodzić.

Tymek dbał, żeby mieli dobre jedzenie, żeby nie chorowali. Rzadko odwiedzał ojca, bo stary władca najlepiej czuł się z dawnymi ministrami, z którymi mógł sobie wymyślać pokrętne intrygi.

Seleno powracał do Helenki przy każdej pełni księżyca. Nauczył się już czytać i dziewczynka kupowała mu w prezencie najpiękniejsze opowieści, ale i tak najbardziej lubił siedzieć w jej pokoju i razem z nią poznawać nowe książki.

Został prawdziwym przyjacielem Helenki, gotowym bronić jej w

niebezpieczeństwie. Ale nie było takiej potrzeby, dawne czasy odeszły, jak zły sen.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W wyniku tych wszystkich działań, przygo- towany został dokument, w którym znalazły się przewidywane zakresy prac oraz wykazy wszystkich nieruchomości budynkowych, mienia

Nagle niewiadomo skąd pojawiły się żaby( dzieci naśladują skakanie żabek), kumkały ( naśladują kumkanie: kum, kum, kum) jakby ostrzegały się przed

 Fizyka, 7.3: wyjaśnia powstawanie obrazu pozornego w zwierciadle płaskim, wykorzystując prawa odbicia; opisuje zjawisko rozproszenia światła przy odbiciu

W mojej pierwszej pracy trafiłem na towarzystwo kolegów, którzy po robocie robili „ściepkę” na butelkę i przed rozejściem się do domów wypijali po kilka

2 lata przy 38 to pestka… Izrael był na finiszu i to właśnie wtedy wybuch bunt, dopadł ich kryzys… tęsknota za Egiptem, za niewolą, za cebulą i czosnkiem przerosła Boże

Ze złej formuły promującej „nabijanie” procedur przechodzimy na tak samo złą, jeżeli nie gorszą: „Czy się stoi, czy się leży, pińćset złotych się należy”.. Jasne, że

Po wprowadzeniu danych posiadanego przedmiotu leasingu będziesz mógł dodać kolejny używając przycisku „Dodaj” (patrz pkt. 20) Pole „Łączna kwota umów leasingowych”

Jak twierdzi archeolog Maciej Szyszka z Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, który przyczynił się do odkrycia owej piwnicy, pierwotnie budowla ta była jadalnią i kuchnią, w