• Nie Znaleziono Wyników

Eksterminacja ludności żydowskiej podczas II wojny światowej - Marianna Komorek - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Eksterminacja ludności żydowskiej podczas II wojny światowej - Marianna Komorek - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIANNA KOMOREK

ur. 1916; Wólka Profecka

Miejsce i czas wydarzeń Puławy, II wojna światowa

Słowa kluczowe Puławy, II wojna światowa, okupacja niemiecka, Niemcy, Holokaust, Żydzi, eksterminacja ludności żydowskiej, prześladowanie ludności żydowskiej, stosunki polsko- żydowskie, egzekucja na Żydach

Eksterminacja ludności żydowskiej podczas II wojny światowej

[Mieliśmy znajomych Żydów, w których] sklepie się zaopatrywaliśmy w zboże, bo brat furmanił, to dla koni tego zboża co u nas mało było, bo było osiem sztuk bydła: cztery krowy, cztery jałówki – już jak krowa się wycieliła, miała jałówkę, to nie sprzedawało się, tylko trzymało. No to tego wszystkiego było za mało, a brat jak jeździł, dwa konie były, no to tam się kupowało u nich ten owies, przeważnie owies. Jak uciekali, jak ich Niemcy gonili, no to zajechali, bo wozem jechali, przyjechali do nas. To była taka młoda Żydówka, mężatką była, miała córkę w wieku mojej starszej córki, to siedem miesięcy miała, bo i moja miała siedem miesięcy. I chcieli zostawić to dziecko, to myśmy nie chcieli. Chcieli zostawić wszystko, co mają, biżuterię, a myśmy nie chcieli się zgodzić. Mama się bała, nie chciała brać, nie chciała się wtrącać. No i pojechali, jak pojechali, to i ślad zaginął. To było dwoje młodych i tę dziewczynkę mieli jedną, dwoje starych i jeszcze jeden taki stary, pod pięćdziesiątkę taki, ale zaniedbany, z brodą Żyd był, tak że ich było sześcioro. Chcieli zostawić u nas dziecko i swoje majątki, ale rodzice nie chcieli. Wiem, że stary się nazywał [Leizor], Perła się nazywała młoda, a jak inni, to nie wiem, trudno mi powiedzieć. To malutkie nawet zapomniałam, jak się nazywało, siedem miesięcy miało. Ładna Żydówka taka była, no ale cóż było [robić], jak człowiek sam nie był pewny ze swoim życiem. Jakoś mieli zaufanie do nas chyba, ale myśmy nie chcieli w ogóle rozmawiać, nawet godziny nie byli i pojechali na Dęblin. I tam gdzieś zginęli. Już ich nikt nie widział. Myśmy też uciekli do lasu i siedzieliśmy, brat przyjechał po nas do Puław. Zabrał mnie i dziecko – ta starsza córka była – a mąż został z braćmi, bo mieszkanie to było kupione, przywiezione, ale niezłożone jeszcze, to uwijali się, żeby złożyć, żeby żołnierze nie spalili, bo na drzewo by wzięli i spalili, to złożyli to mieszkanie i mąż do nas dotarł do lasu. Tamśmy byli, pod Bałtowem.

[Niemcy] grupowali [Żydów], do roboty ich pędzili i po drodze bili, tłukli, poniewierali.

(2)

Starego, jak potykał się, to zatłukli, zostawili i szli dalej. A później jak poszli już tam za Dęblin czy pod Dęblin, to już ja nie wiem. Raz było ich dużo, gromada duża szła, a drugi raz to kilka osób, niedużo – dziesięciu Żydów.

Mąż robił z ojcem u Żyda, budowali te mieszkania i w surowym stanie Żyd sprzedawał. Niecały rok po ślubie troszkę było pieniędzy z wesela, troszkę siostra mi pożyczyła, 200 złotych, tak że mieszkanieśmy kupili tam u tych Żydów. Namawiał Żyd męża: „Józiu, bierz, bo to i tak na zniszczenie idzie, i tak idzie”. No to zgodzone było 720 złotych za to mieszkanie, 11 metrów długie, a 4,5 metra szerokie, z czterocalowych bali, dobre było, dobrze zrobione. A brakowało mi 100 złotych i jakśmy poszli tam z teściem, to Żyd mówi: „To mi Józio odrobi” – jeszcze miał nadzieję, że może odrobi. I akurat poszli, i nieodrobione, i to 100 złotych tak zostało, niezapłacone. Jak ich gonili, to ja chciałam wynieść [temu] Żydowi, żeby mu oddać, to mi nasi Polacy absolutnie [nie pozwolili], darli się: „Chcesz zginąć?”. Mogliby mnie zabić – Niemcy prowadzą, a Polak dochodzi i coś podaje, jeść czy co, to nie daj Boże. I tak te 100 złotych zostało nieoddane. Oni tak nie byli źli, jakoś mieli zaufanie do ludzi, czy pożyczyć, czy dać [coś], no ale nie byli tacy jak nasi i już.

Niemcy ich eskortowali, zgonili tu, jak cmentarz jest, z górki pogonili i tam zatłukli.

Też było tak. Z góry pogonili i co tam w lesie zrobili, to nikt nie widział, ale wiedział, że zabili. I kazali później jeszcze Polakom sprzątać, żeby [zabici] nie leżeli na wierzchu.

Data i miejsce nagrania 2004-02-16, Puławy

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jak [Niemcy] zamordowali tych Żydów w Końskowoli, to myśmy prali u rzeki, bo nie było wtedy kanalizacji, do rzeki się przyjeżdżało płukać bieliznę.. I myśmy prali u rzeki, a

Siostra poszła z domu, brat się ożenił do domu, mój tata już później w [19]37 roku zmarł, jeszcze rokśmy czekali na [koniec] żałoby, żeby się pobrać, do [19]38 roku..

Oni się starali, bo chcieli żyć, chcieli tu zapanować, to szli na rękę ludziom, czy dali im kredyt w sklepie, czy tam gdzieś coś, nawet jak jakiś garnitur ktoś kupował, to

Słowa kluczowe Asino, II wojna światowa, rodzina, ojciec, praca ojca, wywózka na Syberię, edukacja.. Losy rodziny podczas II

Tylko jeden uciekł z nich, taki maturzysta, który zresztą przeżył wojnę i u sąsiada był taki drugi też, jego kolega.. To oni do partyzantki uciekli i oni przeżyli, bo później

Słowa kluczowe Puławy, II wojna światowa, okupacja niemiecka, Żydzi, Niemcy, Holokaust, prześladowanie ludności żydowskiej, eksterminacja ludności żydowskiej, dzielnica

To był okres strachu, jakiegoś takiego zniewolenia nieludzkiego, to właśnie w czasie wojny w Warszawie czuło się, ponieważ ta szkoła była blisko getta, więc

Stoi dwóch żandarmów, jeden, drugi odwraca się prawie że tyłem do ogrodzenia, podchodzi szubrawiec Polak, nazwisko pamiętam, ta mu daje garść biżuterii, nie złota,