• Nie Znaleziono Wyników

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOWI PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".W Warszawie : rocznie rub.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOWI PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".W Warszawie : rocznie rub."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

31

(

1 0 6 2

).

W a r s z a w a , d n ia 3 s i e r p n i a 1 9 0 2 r. T o m X X I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOWI PRZYRODNICZYM .

PRENUMERATA „W SZ E C H ŚW IA T A ".

W W arszaw ie : rocznie rub. 8 , kwartalnie rab. 2.

Z p rzesy łk ą p o czto w ą : rocznie rab. 10 , półrocznie rab. 5 .

Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i w e wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Redaktor W szechświata przyjmuje ze sprawami redakcyjnemi codziennie od godz. 6 do 8 wiecz. w lokalu redakcyi.

A dres R ed ak cyi: MARSZAŁKOWSKA Nr. 118.

ZA LEZN O SC R O Z W O JU G R ZY B K Ó W PA SO R Z Y T N IC Z Y C H

o d

W ARUNK ÓW

M ETEO RO LO G IC ZN Y CH .

(Według prof. K. SA JÓ ).

Mniej lub w ięcej pom yślny rozw ój grzybków pasorzytujących w roślinach, zależy w znacznym stopniu od w arunków m eteorologicznych. D lateg o to w tej samej m iejscowości nie zawsze u k azują się one rów nie licznie, nie zawsze zrzą­

dzają jednakow e spustoszenia : w jednym roku m am y ich bardzo dużo, w n astęp ­ nym nie słychać o nich wcale.

F a k t zależności różnych chorób roślin upraw nych od czynników atm osferycz­

nych znany b ył jeszcze pierwej, zanim poznano isto tę ty ch chorób, zanim w y­

k ryto istnienie sam ych grzybków . Z nacz­

nie wcześniej przekonano się, że choro­

by tak ie szczególnie silnie w ybuchają w pew nych latach, zw łaszcza gorętszych i bardziej w ilgotnych, niż inne.

Dziś wiemy, że ta k ie epidem ie wśród roślin zależą od nadm iernego rozm noże­

nia się różnych grzybków pasorzytnych, które osiedlają się na danych roślinach, a szególnie pom yślnie ro zw ijają się w większem cieple i w ilgoci.

Chociaż jednak ciepło i w ilgoć ko­

nieczne są do rozw oju w szystkich tak ich grzybków , w ym agania ich pod tym względem nie są zupełnie jednakow e.

Jed n e potrzebują mniej ciepła, inne w ię­

cej; ciepło, bardzo pom yślne dla jednych, okazuje się nieraz zupełnie zgubnem dla innych. To samo da się powiedzieć 0 wilgoci, każdy bowiem z takich g rzy b­

ków w y m aga nieco odm iennych w a ­ runków m eteorologicznych, aby mógł się rozw ijać zupełnie pomyślnie.

Poznanie w pływ u ty ch w arunków je s t rzeczą bardzo ciekawą, a jednocześnie 1 niezm iernie w ażną ze w zględów p rak ­ tycznych, poucza nas bowiem kiedy możemy się spodziewać najsilniejszego rozw oju różnych tak ich pasorzytów , kie­

dy m am y gotow ać się do zażartej z nim i w alki. Szczególnie dogodnem do spo­

strzeżeń teg o rodzaju byw a nagłe ukazy­

w anie się niektórych takich grzybków w miejscowościach, gdzie nie osiedliły się one na stałe i b y w ają obserw ow ane tylko m niej lub więcej dorywczo. Takie nagłe i grom adne ich zjaw ienie się po­

zostaje bardzo często w ścisłym zw iązku

z w arunkam i atm osferycznym i, zdarza

się przew ażnie w latach, k tóre w ybitnie

odbiegają od zwykłej norm y dla danej

miejscowości, a zestaw ienie tej różnicy

(2)

482 WSZECHŚWIAT N r 31 ze zw ykłym i w arunkam i daje nam czę­

stokroć do ręki klucz, po zw alający w y ­ kryć w y m ag an ia życiow e dany ch paso- rzy tó w .

T akie w łaśnie pom yślne w a ru n k i do obserw ow ania roślinnych g rzy b kó w paso- rzy tn y c h p rzed staw iły trz y o statn ie la ta n a W ęgrzech. P ro f. K . Sajó obserw ow ał w ciąg u nich nadzw yczaj zm ienne u k azy ­ w anie się trzech tak ic h grzybków , paso ­ rzytu jący ch n a krzew ie w innym . Spo­

strzeżenia jeg o nie po zw alają w praw dzie na w yciągnięcie zupełnie ścisłych w nio ­ sków i na zupełnie dokładne określenie w ym ag ań życiow ych ty c h grzybków , tem niem niej jed n ak są one ciekaw e z a ­ rów no ze w zględów praktyczn y ch , ja k i z p u n k tu w idzenia ogólnie b iologicz­

nego.

W ciągu ty ch trzech l a t w w in n i­

cach w ęgierskich graso w ał kolejno jeden z trz e ch następ ujący ch grzy b k ów : Oidium Tuckeri, P ero no spo ra v itico la i Conio- thyrium diplodiella. W szystkie te trz y grzyb k i są pochodzenia am erykańskiego, ale nie w szystkie w jed ny m czasie z ja ­ w iły się w E uropie i nie w szystkie m ają jednakow e w y m ag an ia życiow e, nie w szystkie też jed n akow o z a ak lim a ty ­ zow ały się w naszej części św iata, a w szczególności n a W ęgrzech.

N ajd aw niej u k a z ał się O idium T uck eri:

obecność jeg o w E uropie, a m ianow icie w e F ra n c y i stw ierdzono po raz pierw szy w połow ie X IX w. Od tej chw ili za- czął bardzo szybko rozprzestrzen iać się w różnych w innicach naszej części św ia- j ta i w ciągu la t 10-ciu s ta ł się p raw d zi­

w ą ich p lagą. N a W ęg rzech nie zn alazł on, w ed ług w szelkiego praw dopodobień­

stw a, dogodnych w aru n k ó w i z te g o | pow odu n ależy w tam tejszy ch w innicach

j

do rzadszych pasorzytów . Co ro k z ja ­ w ia się jed ynie n a b rzeg ach jez io ra B ło t­

nego (Balaton, P latten -S ee), ale zw ykle w ilości nieznacznej. N ajbliższą m iejsco-

j

w ością, w której w y stęp u je stale i licz- I niej, są w ybrzeża A d ry aty k u .

Z ato w znacznej części sam ych W ęg ier je s t praw ie nieznany. W okolicach Ór- Szent-M iklós, gdzie prof. Sajó zajm uje się hodow lą w ina, od r. 1872 nie m iał

on ani razu do czynienia z tym pasorzy- tem i ani razu nie było potrzeby posy­

p yw an ia w inorośli kw iatem siarczanym , stanow iącym najskuteczniejszy środek przeciw Oidium Tuckeri.

W ręcz przeciw nie stoi spraw a z P e ­ ronospora viticola. P a so rz y t te n ukazał się w E uropie znacznie później, bo do­

piero w r. 1879 (w Bordeaux), rozpo­

w szechnił się jed n a k jeszcze szybciej od Oidium. N a W ęgrzech u k azał się już w r. 1880 i dziś należy tam do pospolit­

szych pasorzytów w inorośli. N ie m ożna jed n a k tw ierdzić z zupełną pewnością, że osiedlił się on tam na stałe, w u k a z y ­ w aniu się jeg o bowiem zachodziły od czasu do czasu kilkoletnie przerw y.

P o trzyletniem grasow aniu za p ierw ­ szym razem (w la ta c h 1880—1882) P e ro ­ nospora znikła następnie bez śladu na la t 4 i Ukazała się pow tórnie dopiero w r. 1887. O dtąd zjaw ia się liczniej bo ­ daj raz na 3 lata; w przerw ach zaś n a ­ pastuje w m niejszych ilościach p rzy n a j­

mniej niektóre w innice, te zw łaszcza, w k tó ry ch mniej staran nie stosują sole miedziane, stanow iące najzw yklejszy śro­

dek przeciw P eron osp ora viticola.

Z pow odu częstego zjaw iania się tego grzy bk a w szyscy właściciele, zw łaszcza w iększych winnic, stosują stale ten śro­

dek, podczas gdy posypyw anie krzew ów k w iatem siarczanym nie je s t używ ane praw ie zupełnie.

O dpow iada to zw ykłym w arunkom . Zupełnie atoli odm ienne stosunki przy­

niósł rok 1899. W lecie teg o roku Oi­

dium T uckeri uk azał się niespodziew anie na całych W ęgrzech i przy tem w ta k ogrom nych ilościach, że praw ie cały zbiór w ina został mocno uszkodzony, tem bardziej, że n ik t nie był p rzy g o to ­ w any na jeg o zjaw ienie się i wszędzie stosow ano, ja k zwykle, jedynie sole m ie­

dzi, skuteczne przeciw Peronospora, ale praw ie zupełnie nie działające n a Oi­

dium.

P on iew aż grzybek ów u k azał się n a ­ w e t w tak ich m iejscow ościach ja k Szent- Miklós, gdzie go nie w idyw ano od la t 30, nie u leg a w ięc w ątpliw ości, że za­

rodniki jeg o zostały przyniesione przez

(3)

N r 31 WSZECHŚWIAT 483 w ia tr z m iejscow ości, g d zie w y stę p u je

on stale. C iek aw ą j e s t p rz y te m szyb ­ kość, z j a k ą te n g a tu n e k w c ią g u kilku za le d w ie ty g o d n i ro z m n o ż y ł się ta k ob­

ficie n a og ro m nej p rzestrze n i, zu p e łn ie d la ń n ow ej i z a la ł j ą dosłow nie, k o rz y ­ sta ją c n ajw id o cz n iej z ja k ic h ś w y ją tk o ­ w o p o m y śln y ch w a ru n k ó w m eteo ro lo ­ g ic z n y c h w ty m ro k u .

D ru g ą ciekaw ą okoliczność stanow i fakt, że P eronospora viticola nie u k aza­

ła się w tym roku praw ie zupełnie : nie było jej w idać n a w e t w bardzo w ielu tak ic h w innicach, w któ rych z jakich- [ bądź pow odów nie polew ano wcale k rz e ­ w ów roztw orem soli m iedzianych. Moż­

na było przypuścić, że grzybki te w y g i­

nęły zupełnie.

W roku następnym (1900) w łaściciele w iększych i szacow niejszych w innic za­

bezpieczali się jak n a jsta ra n n ie j przeciw ­ ko Oidium, posypując krzew y obficie k w iatem siarczanym . Ale środek ten okazał się zupełnie zbytecznym , Oidium bowiem znikł zupełnie ta k samo niespo­

dziew anie, ja k niespodziew anie zjaw ił | się w rok u poprzednim . Z ato ukazał J

się nap o w ró t sta ry i dobrze znany, a nie- | m iły gość P eronospo ra yiticola, n a p a d a ­ ją c znów w ogrom nej liczbie w szystkie w innice, w który ch m niej staran nie sto ­ sow ano sole miedzi.

Spraw iało to najzupełniej wrażenie, jak g d y b y oba grzybki m iały w ręcz prze­

ciw ne w y m ag an ia od w arunków m eteo- j rologicznych, jak g d y b y zachow yw ały się zupełnie n aw zór dw u talerzy k ów jednej w a g i : g d y jeden się wznosi, to drugi opada i odw rotnie; co jednem u z nich pom aga, to drugiem u w łaśnie zdaje się szkodzić.

Trzeci ro k (1901) przyniósł niem niej j ciekaw ą niespodziankę. Oidium nie uka-

j

zał się teg o la ta w cale. Peronospora | zjaw iła się tu i owdzie, ale niezbyt licz-

J

nie. Z ato nadzw yczaj obficie rozw inął się w różnych częściach W ęgier trzeci grzybek C oniothyriuin diplodiella. Z da­

rza ł się on tu i owdzie poprzednio od r. 1892, ale zaw sze w yjątkow o i nielicz­

nie. D opiero rok 1901 był dlań ta k po ­ myślny, ja k 1899 dla Oidium.

C oniothyrium w yw ołuje chorobę, z w a ­ n ą przez am erykanów „w hite r o t “. N a ­ pastuje g łów n ą albo też boczne szypułki grona, a odbija się to w ten sposób na jagodach, że te z nich, które są zaw ie­

szone na szypułkach, zajętych przez g rz y ­ bek, gniją, b ru n atnieją i odpadają. W ten sposób przepada zw ykle trzecia część jagód, a częstokroć n aw et połowa; jeżeli zaś grzybek rozm noży się zb y t obficie, to w ów czas grona sta ją się całkiem jego pastw ą, ta k że n a znacznej ich części nie byw a ani jednej zdrow ej jagody.

Najw iększe spustoszenia w w innicach Ca- niothyrium zrządził w łaśnie w e w zm ian­

kow anym 1901 r.

To uderzające kolejne ukazyw anie się grzybków pasorzytniczych m ogło mieć źródło jedynie w odm iennych w arunkach m eteorologicznych każdego z ty ch trzech

| lat, poniew aż w arunki gleby oraz spo­

sób upraw y pozostaw ały w ciągu tego czasu bez zmiany.

Prof. ,Sajó zajął się zestaw ieniem tych w arunków m eteorologicznych i znalazł w ybitne różnice, które, widocznie, odpo­

w iadały rozm aitym w ym aganiom życio­

wym trzech w zm iankow anych grzybków i dlatego w ta k rozm aity sposób odbiły się na ich rozw oju.

P orów najm y przedew szystkiem r. 1899, rok nadm iernego rozm nożenia się Oidium Tuckeri, z r. 1900, k tó ry może być n a ­ zw any rokiem Peronosporae viticolae.

Z estaw iając te dw a la ta przedew szyst­

kiem znajdziem y w y b itn ą różnicę w k ie ­ runku panujących w iatrów . W r. 1899 na W ęgrzech, ja k to w idać z tablic in­

s ty tu tu m eteorologicznego w B udapesz­

cie, w czasie od 1 k w ietn ia do 31 sierp­

nia było 34 dni, w ciągu któ ry ch w iatr m iał kierunek południow o-zachodni, był trw a ły i przew ażnie silny. W r. 1900 natom iast w ciągu ty ch samych 5 m ie­

sięcy zdarzyło się jedynie 3 dni z tym w iatrem .

T ą p rzew ag ą w ia tró w południow o-za­

chodnich prof. Sajó tłum aczy sam fak t ukazania się Oidium w miejscowościach, gdzie go przedtem nie obserw ow ano w ca­

le. W iatry owe w iały od brzegów A drya-

tyku, gdzie grzybek ten zaaklim atyzow ał

(4)

484 WSZECHŚWIAT N r 31 się n a stałe, ja s n ą je s t więc rzeczą, że

m ogły przynieść je g o zarodniki w z n acz­

nej n aw et liczbie.

Ale kierunek w ia tru nie w yjaśn ia w c a ­ le, dlaczego w r. 1899 Oidium T u ck eri m ógł się rozm nożyć ta k pom yślnie. S a ­ mo znajdow anie się zarodników nie m o­

że jeszcze w yw ołać epidemii; konieczne są tak że odpow iednie w a ru n k i do po ­ m yślnego ich rozw oju. N ajw idoczniej zatem w lecie r. 1899 m usiały istnieć jeszcze jak ie ś inne czynniki m eteorolo­

giczne, k tó re um ożliw iły ta k obfite ro z ­ m nożenie się O. T uckeri, a jednocześnie nie pozw oliły rozw inąć się P ero n o sp o ra yiticola. Do czynników tak ic h należy zaliczyć tem p eratu rę m iesięcy letnich, i ona bow iem p rzed staw ia się odm iennie w obu porów nyw anych latach . Ś rednia tem p eratu ra 5-ciu miesięcy, obejm ujących okres w eg etacyi krzew u w innego aż do zbiorów (od k w ie tn ia do sierp n ia w łą c z ­ nie), w ynosiła w r. 1899 -(-17° C, a w ro ­ ku 1900 -f-17,9° C, a więc b y ła p raw ie 0 1° w y ż « i. P o n iew aż jed n a k kw iecień 1 sierpień różn iły się nieznacznie, więc często letnie m iesiące (czerw iec i lipiec) ok azują jeszcze w iększe różnice, p rze­

kraczające 2°, m ianow icie :

w r. 1899 średnia tem p. czerw ca 17,6° C, lip ca 20,6° C ;

w r. 1900 średnia tem p. czerw ca 19,7° C, lipca 22,9° C.

Z estaw ienie to zresztą poucza nas nie- ty le o w y m ag an iach życiow ych, ja k ie m a Oidium Tuckeri, ale raczej o P e ro ­ nospora yiticola. Z pom yślnego bow iem rozw oju pierw szego g rzyb k a w r. 1889 nie w ynika bynajm niej, że p otrzebuje on koniecznie niższej tem p eratu ry , lecz j e ­ dynie to, że je s t m niej w y m ag ający i może pom yślnie u d aw ać się w tak iej, k tó ra dla P eronospora je s t ju ż zaw ielka.

W niosek ten zresztą m ożna było ró w ­ nież w yprow adzić i z daw niej obserw o­

w anego faktu, że P ero n o sp o ra y itico la nie zjaw ia się w cale w tak ic h lata ch , k tó re obok ciepłych dni odznaczają się chłodnem i nocam i.

T yle co do w p ływ u tem p e ra tu ry n a rozw ój obu grzybków .

Inne czynniki m eteorologiczne, ja k ci-

j

śnienie barom etryczne i ilość opadów, nie p rzedstaw iały w yraźnych różnic w obu w zm iankow anych latach tak, że t ich w pływ em nie m ożna tłum aczyć zm ian w ukazyw aniu się ty ch dw u grzybków pasorzytnych.

Z ato prof. Sajó zw rócił u w ag ę n a róż­

nicę w prężności pary wodnej, zaw artej w atm osferze. B yła ona w yraźnie wyż-

| szą w r. 1900, niż w r. 1899 i różnica przekraczała nieraz 2 mm, ja k to w idać z następującego zestaw ienia :

P rężność p ary w odnej w ynosiła w m m : w r. 1899 w m aju 9,3; w czerw cu 9,5;

w lipcu 12,2; w sierpniu 10,5;

w r. 1900 w m aju 9,8; w czerw cu 11,7;

w lipcu 13,2; w sierpniu 12,2.

Z estaw iając w szystkie rozpatrzone czynniki m eteorologiczne, m ożem y dać n astęp u jącą ch arak tery sty k ę obu w zm ian­

kow anych la t (a w łaściw ie miesięcy, obejm ujących okres w eg etacy i k rzew u winnego), a tem samem do pew nego stopnia i w ym agań życiow ych obu grzybków p a so rz y tn y c h : rok pom yślny dla Oidium T uckeri odznaczał się połud­

niow o-zachodnim kierunkiem w iatru, ni­

ską tem p e ra tu rą i m niejszą prężnością p a ry wodnej, zaw artej w pow ietrzu;

w roku pom yślnym dla P . y itico la p rze­

ciwnie, było bardzo mało w iatrów po- łudniow o-zachodnich; ale zato m iał on w yższą tem p eratu rę i w iększą prężność pary w odnej.

Co zaś do w ym agań życiow ych obu grzybków , to z sam ego tylko zestaw ie­

nia ty ch dwu la t trudno w yprow adzić zupełnie pew ne w nioski. Tyle ty lko m ożna powiedzieć, że P . y iticola p otrze­

buje w ięcej ciepła i w ilgoci, niż O. T u ­ ckeri; nie m ożna jed n a k tw ierdzić, że dla teg o drugiego grzy bka większe ciepło i w iększa w ilgotność są stanow czo szkodliwe. F a k t nie ukazania się jeg o w r. 1900 tłum aczy się raczej brakiem w iatró w p ołudniow o-zachodnich: zarod ­ niki O. T uckeri są, widocznie, zb y t deli­

k a tn e i nie m ogą znieść zim y w ęgierskiej,

z ginęły więc w szystkie, a że następnie

nie było w ichrów , któreby je m ogły

(5)

N r 31 W

s z e c h ś w i a t

485 prz y n ie ść z n a d A d ry a ty k u , d la te g o

w ięc g rz y b e k te n n ie z ja w ił się w cale w r. 1900.

P oznajm y teraz w arunk i m eteorolo­

giczne r. 1901, k tó ry znów m ożnaby | nazw ać rokiem Coniotliyrium diplodiella.

R ok ten podobnie, ja k i poprzedni, od­

znaczał się praw ie zupełnym brakiem w ichrów południow o-zachodnich, a także i zachodnich, gdyż w ciągu 4-ech m ie­

sięcy (od 1 k w ietn ia do 1 sierpnia) za­

notow ano tylko 5 razy w ia tr południowo- zachodni i 2 raz y zachodni, przyczem kierunek ten trzy m ał się bardzo krótko, najw yżej przez k ilk a godzin. Z ato nad­

zw yczaj pospolity b y ł w ia tr w kierunku w sch o d n im : w ciągu 4-ech miesięcy zanotow ano 40 dni o w ietrze północno- wschodnim, mniej lub w ięcej stałym , 42 o kierunku południow o-w schodnim i 18 o czysto wschodnim, zatem ogółem 100 dni o w ietrze w iejącym ze wschodu.

Z w iązek tego w ia tru z ukazaniem się Coniothyrium diplodiella nie je s t ta k w yraźny, ja k stosunek w ichrów połud­

niow o-zachodnich do Oidium Tuckeri, poniew aż stosunki, panujące pod tym względem na w schodzie E uropy (na pół­

w yspie B ałkańskim i w R ossyi połud­

niowej) nie są ta k dokładnie poznane;

nie wiadom o więc, czy m ożna te strony uw ażać za stałe siedlisko Coniothyrium.

Można ty lk o stw ierdzić fakt, że ukazanie się i rozw ój teg o grzybka zeszły się w łaśnie z p rzew agą w iatró w wschodnich, k tó re w żadnym roku nie były ta k stałe na W ęgrzech ja k w r. 1901.

D ru g ą cechą m eteorologiczną tego la ta b yła w ysoka tem peratura, w yższa jeszcze, niż poprzedniego. Średnio w y ­

nosiła, ona 18°, a w ięc nie o w iele co więcej od średniej tem p eratu ry odpo­

w iednich m iesięcy z roku poprzedniego;

j

szczególnie jed n ak w y b itn ą różnicę moż­

n a było zauw ażyć w m aju (średnio IG,9° C) i czerwcu (21,2° C), w ów czas bowiem była ona przeszło o 1,5° wyższa, niż w roku poprzednim . Miesiące te są szczególnie w ażne dla rozw oju Conio­

thy rium diplodiella, poniew aż ukazuje się on w łaśnie w końcu czerwca. W yższa tem p eratu ra sprzyjała mu zatem najw i-

| doczniej. Lipiec posiadał w ysoką tem pe­

ra tu rę m niej więcej taką, ja k w roku poprzednim (22,5° C).

Trzecim czynnikiem, którego w pływ okazał się rów nież pomyślnym dla ro z ­ woju Coniothyrium , była ilość opadów w lipcu, kiedy w łaśnie p asorzyt ten g ra ­ sow ał w najlepsze. N a ogół maj i lato r. 1901 były bardziej suche, niż w obu poprzednich latach, ale zato w lipcu ilość opadów przew yższyła lipiec roku poprzedniego praw ie dw a razy, w ynio­

sła bowiem 92 mm, gdy poprzednio upad­

ło w tym m iesiącu deszczów 52 mm (w r. 1899) i 50 m m (w r. 1900). J e stto zjaw isko zupełnie w yjątkow e, lipiec b o ­ wiem należy do najsuchszych m iesięcy na W ęgrzech.

Zw iązek Coniothyrium diplodiella z desz­

czami m ożna było stw ierdzić n a w e t bez­

pośrednio w niektórych m iejscow ościach.

12 lipca ponad Szent Miklós p rzeciąg n ę­

ła nadzw yczaj silna nawTałnica w p o łą­

czeniu z gruboziarnistym gradem; trw a ­ ła ona całą godzinę. C oniothyrium zn aj­

dow ał się ju ż w tej okolicy i pierwej, uderzająco jednak szybki i silny b ył jego rozwój po tej naw ałnicy w całym pasie, naw iedzonym przez nią, ta k silny, że praw ie ani jedno grono nie pozostało nieuszkodzone. W edług w szelkiego p raw ­ dopodobieństw a g rad działa sprzyjająco n a rozwój różnych grzybków w ten spo­

sób, że ran i zew nętrzne tk an k i roślinne i robi w nich otwory, przez które g rzyb­

ki m ogą się dostać do środka. P odobny skutek m ogą także w yw oływ ać silne ulewy letnie.

Cechy la ta w roku 1901 były zatem n a s tę p u ją c e : 1) w y b itn a przew ag a w ia­

tró w o kierunku wschodnim, 2) bardzo w ysoka tem p eratu ra i 3) nadzw yczaj sil­

ny opad w lipcu. W arunki te były b a r­

dzo pomyślne dla Caniothyrium diplo­

diella, a także dla Peronospora viticola, k tó ra rów nież ukazała się, chociaż mniej licznie w drugiej połowie lata; ale zato nie przedstaw iały żadnej szczególnej do­

godności dla Oidium T u c k e ri: grzybek ten do 20 sierpnia nie uk azał się wcale.

T rzy ubiegłe la ta ze w zględu n a znacz­

ne różnice w w arunkach m eteorologicz-

(6)

486 WSZECHŚWIAT N r 31 nych były bardzo pom yślne do obserw o­

w ania zw iązku, ja k i zachodzi m iędzy rozw ojem grzyb k ów p aso rzy tn y ch a te- mi w arunkam i. N aturalnie, nie ro zstrz y ­ g a ją one tej spraw y stanow czo, nie u p o ­ w a ż n iają do stanow czego tw ierdzenia, jak ie m ianow icie w aru n k i są n ajo d p o ­ w iedniejsze dla każdego z obserw ow a­

nych grzybków , po zw alają je d n a k n a w yprow adzanie pew nych w niosków o gól­

niejszej n a tu ry o g rzy b k ach p a so rz y t­

nych,

1) R ozm aite grzybki, p aso rzy tu jące n a roślinach, m ają różne w y m a g a n ia od w arun kó w m eteorologicnych. W y m a g a ­ nia te częstokroć b y w ają w ręcz przeciw ­ ne, i, co ciekaw sza, w yższa tem p e ra tu ra i w ilgotność pow ietrza, u w ażan e n a ogół za sprzyjające rozw ojow i różnych g rzy b ­ ków p asorzytnych nie są je d n a k rów nie odpow iednie i pom yślne d la w szystkich.

Z achodzi tu ta j to samo, co z zarazkam i ludzkich chorób epidem icznych, k tó re w pew nych la ta c h z ja w ia ją się tylko sporadycznie, w innych w y w o łu ją epide­

mie, w któ ry ch w ybuchu czynniki m e­

teorologiczne, jak w iadom o, m ają bardzo w ażne znaczenie.

2) W ia try m ają pierw szorzędne z n a ­ czenie dla rozpow szechniania się różnych ! tak ich p aso rzy tó w roślinnych, przenoszą bow iem ich zarodniki z m iejsc, gdzie p rzeb y w ają one stale, n a znaczne n a w e t odległości i ro zsiew ają je w m iejscow o­

ściach, w k tó ry ch poprzednio nie było ich w cale i w k tó ry ch one nie zim ują.

W ten sposób Oidium T uckeri zja w ił się niespodziew anie w r. 1899 w w innicach w ęgierskich, k tó re nie p o siadały go od szeregu la t, ale w idocznie nie m ógł tam przezim ow ać, jeżeli obecności je g o nie zauw ażono w następ n y ch latach.

J e s t rzeczą bardzo m ożliw ą, że m iej­

scem zim ow ania różnych grzy b k ów pa- ! sorzytów , n a p astu jący ch rośliny upraw ne E u ro p y środkow ej, są tk o lic e m orza 1 Śródziem nego i C zarnego i że z ty ch

J

k rajów ciepłych a w ilg o tn y ch w ia tr roznosi ich zarodniki' co ro k na w iosnę

j

i w lecie do zim niejszych, w k tó ry ch | w y w o łu ją one epidemie, jeżeli ty lk o zn aj­

dą w aru n k i pom yślne. W takim razie

j

należy przyjąć, że różne tak ie grzybki I nie zaaklim atyzow ały się na stałe w E u ­

ropie środkow ej, lecz co rok urząd zają

j

na nie najście na nowo. Obserwacye dokonane nad w zm iankow anym i g a tu n ­ kam i u pow ażniają niejako do teg o przy­

puszczenia. W ta k i sposób zachow uje się Oidium T uckeri n a W ęgrzech. To samo do pew nego stopnia m ożna pow ie­

dzieć n a w e t o P eronospora y itic o la : szczególnie charakterystyczne je s t jeg o późne ukazyw anie się, które w yraźnie przem aw ia za tem, że czekają one do­

piero na to, aby odpowiednie w ia try przeniosły je z miejsca, gdzie zarodniki ich zim ują.

Ciekaw e je s t pod tym w zględem spo­

strzeżenie, dokonane przez prof. Sajó w roku ubiegłym . P eronospora yiticola teg o la ta zjaw iła się wszędzie bardzo późno, bo dopiero po 10 lipca, pomimo dość w ysokiej tem p eratu ry i stosunkow o znacznej w ilgotności. W e w si jednak Or-Szent-M iklós prof. Sajó znalazł ten grzybek ju ż w drugiej połow ie czerwca na krzew ach, rozpiętych n a południow ej ścianie domu m ieszkalnego, gdzie by ł lepiej ochroniony od zimna, niż w w in ­ nicach odsłoniętych. Zim a z r. 1900 na 1901 należała do ostrzejszych, a takie spóźnione u kazyw anie się Peronospora y itico la w w innicach odsłoniętych dow o­

dziłoby, że zarodniki jego nie m ogą znieść zim na (przynajm niej nieco w ięk­

szego) i giną, a grzybek ten ukazuje się nanow o dopiero w tedy, gdy w ia tr przy­

niesie je g o zarodniki z m iejscowości cieplejszych. A toli w m iejscach osłonię­

tych, ja k ściana owego domu, m ogły one znieść zimę i w skutek tego grzybki m ogły tam ukazać się wcześniej.

Z resztą i zw ykłe ukazyw anie się P e ro ­ nospora y itico la n a W ęgrzech przem aw ia w ogóle do pew nego stop nia za corocz- nem przynoszeniem tego grzybka przez w ia tr z m iejscowości, gdzie osiedlił się na stałe i gdzie może zim ować. Tak przynajm niej m ożnaby w nioskow ać z t e ­ go, że w zjaw ian iu się jeg o n a stę ­ p u ją przerw y, o któ ry ch b y ła m ow a wyżej.

O szybkości, z ja k ą w ia tr może roz­

(7)

N r B i WSZECHŚWIAT

nosić zarodniki grzybków , daje nam I pojęcie pierw sze rozpow szechnienie się ' tej samej P eronospora y iticola po E u ro ­ pie. W idzim y wyżej, że szkodnik ten u k azał się w B ordeaux w r. 1879, a ju ż w roku następnym silne w ichury rozniosły go po całej E uropie połud­

niowej.

N ie w szystkie zresztą zarodniki nad ają się do ta k szybkiego roznoszenia przez w iatr. Bardzo prędko po Peronospora y itico la ukazał się w e E rancyi inny grzyb pasorzytny, w yw ołujący „czarne g n icie 11 w inogrona ta k zw ane „black r o t11 am erykanów . A le rozpow szechnianie się odbyw a się bardzo pow oli i dotychczas zanotow ano go ty lko w nieznacznej czę­

ści w innic europejskich. R ozprzestrzenia się on ja k b y z nam ysłem , posuw a się pow oli od gm iny do gm iny, a nie prze­

la tu je z szybkością błyskaw icznego po­

ciągu z k raju do kraju, ja k Peronospora yiticola.

3) P rzy jm u jąc jed n ak za fa k t rozsie­

w anie zarodników przez w iatry , w iejące z miejsc, w których grzybki pasorzytne osiedliły się na stałe, nie możemy wcale tw ierdzić, że sam w ia tr może w yw ołać epidem ią w śród roślin upraw nych. W y­

bucha ona tylko w tedy, jeżeli pasorzyty tra fią n a pom yślne w aru n k i miejscowe.

Co jed n ak najw ażniejsze, takie sprzyja­

jące w arun ki m eteorologiczne m ogą zda­

rzać się w yjątk ow o i od czasu do czasu n a w e t w tak ich m iejscowościach, które zw ykle są dla danych pasorzytów zu­

pełnie nieodpow iednie i w któ ry ch nie słychać o nich po kilkanaście i w ię­

cej lat.

Z teg o w zględu o grzybach, których zarodniki rozsiew ają się łatw o z w iatrem , m ożna niejako powiedzieć, że znajdują się one w szędzie i zawsze, ta k samo m niej więcej, ja k zw yczajna pleśń, i po­

trzeb a jedynie zbiegu pom yślnych dla nich w arunków m eteorologicznych, aby m ogły w yw ołać epidem ią w każdej p ra ­ w ie miejscowości. N adzw yczaj w ielka ilość zarodników , ja k ą grzybki p aso rzy t­

ne w y tw arzają, u ła tw ia niezm iernie ro z­

noszenie zarazy. Nie należy zatem po­

legać zbytnio na tem, że jakiś pasorzyt

487 osiedlił się na stałe i zrządza spustosze­

nia jedynie w krajach cieplejszych i w il­

gotniejszych. I w zimniejszej strefie m ogą się rów nież zdarzyć takie w aru nki m eteorologiczne, któ re zbliżają się do zw ykłych w krajach południow ych i są tem samem pomyślne dla pasorzyta.

W yw ołuje on w ów czas w tym w y ją t­

kowym roku całkiem niespodziew aną epidemią, k tó ra daje się tem dotkliw iej w e znaki, że n ik t jej nie oczekiw ał i n ik t nie przedsięw ziął środków zapob ieg aw ­ czych. N igdy zaś nie wiadomo, kiedy to może nastąpić, bo siła w iatró w jest znaczna, a zarodniki grzybków przenoszą się na ich skrzydłach z nadzw yczajną szybkością i w każdej chw ili m ogą się zjaw ić tam , gdzie o nich poprzednio n ik t nie słyszał naw et; żadne zaś granice państw ani kom ory celne lub kordony nie zdołają ich pow strzym ać w tej p o ­ dróży.

B . Dyakowski.

CELE I W Y N IK I N A JN O W SZY C H BA DA Ń W D Z IE D Z IN IE T R Z Ę S IE Ń

Z IEM I.

(Dokończenie).

Przechodzim y teraz do obrazów , po­

chodzących od praw dziw ych trzęsień ziemi. R ozróżniam y tu przedew szyst- kiem trzęsienia miejscowe, ujaw niające się w jednem lub kilku uderzeniach. Odpo­

w iad ający im rysunek przedstaw ia rzecz schem atycznie w najprostszym przypad­

ku, t. j. przy jednem uderzeniu, fig. 4a.

W ahadło zostaje w yprow adzone g w a ł­

tow nie ze stanu rów now agi, poczem po ­ w oli do niego pow raca.

In n y obraz d ają trzęsienia bliskie, k tó ­ rych epicentry znajdują się w odległości kilkuset kilom etrów od m iejsca obserw a- cyi. W tym przypadku głów ne zaburze­

nie poprzedza zaburzenie w stępne, k tó ­ rego trw an ie je s t proporcyonalne do od­

ległości od epicentrum , ta k że fig ura daje nam zaraz w yobrażenie o odległo­

ści epiceutrum (fig. 4b).

(8)

488 WSZECHŚWIAT Nr 31 T rzecią klasę p rze d staw ia ją trzęsienia

odległe, któ ry ch ep icentry o dległe są od m iejsca obserw acyi o kilk a ty się c y k ilo ­ m etrów . Obraz ich je s t dalszem ro zw i­

nięciem obrazu trzęsień bliskich. Zabu-

y

Fig. 4.

rżenie w stępne sldada się z dw u d a ją ­ cych się dokładnie rozróżnić faz a(3, p-f n a fig. 4 c i po głów nem zaburzeniu n a ­ stępuje jeszcze zaburzenie następcze Se z m aximum pośrodku.

P rzed staw io n e fig u ry o trzy m ują się p rzy rejestro w an iu powolnem , o szybko­

ści około 40—60 m m na sekundę. G dy szybkość tę zw iększym y, otrzym am y obrazy daleko bog atsze w szczegóły.

Zaburzenie w stępn e sk łada się z dw u w spom nianych faz, które, w ed łu g zn an e­

go bad acza japońskiego Omori, noszą nazw y „first prelim inary tre m o r“ i „se- cond pr. t r . “. N azw ijm y je p oprostu fa ­ zam i I' i II". G łów ne zaburzenie składa się z trzech faz :

I I' in itia l phase II" stow period phase II'" quick period phase.

A nalogicznie złożonem je s t zaburzenie następcze z faz I II', I II" i t. d. W szy st­

kie fazy sk ład ają się z fal, k tó ry ch okre­

sy i obszary są różne. Z re g u ły okres

dłuższy poprzedza okresy krótsze. M iej­

sce m aksym alnej am plitudy w ah ań zale­

ży w ogólności od okresu w ah ań w a ­ hadła. W okresie większym niż 10 se­

kund z reguły w iększym am plitudom odpow iadają m niejsze okresy. N ow a fa ­ za rozpoczyna się w ów czas w y stę ­ pow aniem w iększych obszarów w ahań.

W krótszych okresach, 8 do 10 sek., najw iększe am plitudy id ą w krótce po rozpoczęciu się fazy II". O trzym ujem y w te n sposób obraz odległego trzęsienia ziem i przedstaw io ny schem atycznie na fig. 3. F ig . 5 je s t reprodukcyą o ryg i­

nalnej fo to g rafii ruchów w ahadła, otrzy m aną w e Lw ow ie 25 m aja 1901 r.

P om iędzy czasem rozpoczęcia się ró ż ­ nych faz istn ieją niektóre ciekaw e zależ­

ności. G dy m ianow icie przez A ozna­

czymy sferyczną odległość epicentrum w kilom etrach, przez I 0 czas początku

2 .5 JOL / 9 0 /

j

Fig 5. Oryginalne notowania wahadła pozio­

mego we Lwowie d. 22 maja 1901 r.

I a—odległe trzęsienie ziemi. & i c—niepokój powietrza. Odstęp między 14h a 13h jest

długością godziny rejestrowania.

trzęsienia ziem i w samem epicentrum , to w edług badań Om oriego m a m y :

1 = 12,8(1, — I 0) sek. = 7,2(I2 — I 0) s.,

gdzie I, i I 2 oznaczają chwile rozpoczę-

(9)

N r 31 WSZECHŚW iAt 489 cia się faz I, i I 2 . Z ty ch rów nań da

się w yprow adzić następująca, łatw o d a ­ ją c a się zapam iętać r e g u ł a : G dy w y ra ­ zim y różnice czasów rozpoczęcia się faz Ij i I 2 w m inutach i zmniejszymy tę liczbę o 1, to pozostała liczba w yrazi odległość epicentrum w ty siącach kilo­

m etrów. Z ałączona tab elk a daje nam pojęcie o dokładności powyższej reg u ły w zastosow aniu do kilku trzęsień ziemi.

I»—I. A oblicz. A obserw.

7,6 min. 6 600 6 100

5,8 4 800 4800

10,3 9 300 9 200

9,9 8 900 8 990

10,6 9 600 9 580

W idzim y zarazem , że fale pierwszej fazy przesuną się n a pow ierzchni ziemi z szybkością 13 km na sek., a fale dru­

giej fazy z szybkością 7 km. P ró cz te ­ go n a fotogram ach w yróżnia się jed n a faza, ch arak teryzu jąca się falam i o szyb­

kości 3 km. P o cz ą te k tej fazy je s t dany w przybliżeniu przez w z ó r :

I, + 4(I2 — Ij) min.

W zory te m ają w artość tylko o tyle, o ile szybkość przenoszenia się pojedyń- czych faz uw ażam y za stałą. Czy jest ona w istocie stałą, czy też, co praw d o ­ podobniejsze, je s t ona funkcyą odległo­

ści—dalsze dopiero badania rozstrzygnąć muszą. W artość ich polega na tem, że pozw alają one określać położenie epicen­

trum , o ile istn ieją obserw acye z kilku stacyj. J e s tto rzeczą ogrom nie ważną, albow iem otrzym ujem y w ten sposób w iadom ość o trzęsieniach ziemi, których epicentry zn ajdu ją się w okolicach nie­

dostępnych, albo też pod dnem oceanów.

D ośw iadczenia w ykazały, że przecię- ciowo co drugi dzień gdzieś na kuli ziemskiej zachodzi średnie trzęsienie zie­

mi, a tylk o raz n a m iesiąc ma miejsce w iększa k atastro fa. Skoro n a pow ierzch­

ni ziemi założonych będzie dosyć stacyj sejsm ograficznych, będzie m ożna dać z biegiem czasu dokładny obraz seismicz- ności ziemi. N ad er w ażna kw esty a za­

leżności m iędzy trzęsieniam i ziemi a ogól­

n ą m orfologią pow ierzchni ziemi będzie

! w tedy z łatw ością m ogła być ro zstrzy ­ gnięta, ja k również niemniej w ażna kw e­

sty a peryodyczności trzęsień ziemi.

Statystyczne zestaw ienia trzęsień ziemi ' w ykazały dla większej części Europy, że ' trzęsienia ziemi są o w iele częstsze i w zimie aniżeli w lecie. Ze ta k a peryo- dyczność m a c h arak ter czysto lokalny, w ykazał to Omori w badaniach swych nad częstością trzęsień ziem i w Jap o n ii w różnych porach roku. P o d ty m w zg lę­

dem w Ja p o n ii dw a obszary zachow ują się w sposób wręcz przeciw ny. P ie rw ­ szy obszar obejmuje północno-zachodnią połowę H okkaiado i całą Ja p o n ią z a ­ chodnią, drugi obszar zaś d ru g ą połowę H okkaiado i Ja p o n ią północną. W pierw ­ szym obszarze najw iększa ilość trzęsień przypada n a wiosnę, niekiedy zaś w zi­

mie, w drugim zaś obszarze w lecie.

Godnym u w a g i je s t fakt, że lin ia g ra ­ niczna obu obszarów praw ie przebiega w ten sam sposób, ja k k rzyw a izosei- smiczna silnych trzęsień ziemi, które często m ają miejsce na m orzu na po- łudnio-w schód od H okkaiado lub na wschód od Jap o n ii północnej. W iększość trzęsień ziemi, uczuw anych w Jap o n ii północnej, m a epicentry w oceanie W iel­

kim, gdy trzęsienia w Jap o n ii zachod­

niej posiadają ogniska lądow e. Omori objaśnia tę okoliczność rozkładem ci­

śnień, pow ołując się na to, że w Jap o n ii zachodniej ciśnienie w zimie je s t w yso­

kie, gdy w północnych częściach oceanu Spokojnego w lecie ciśnienie je s t w yż­

sze niż w zimie. W te n sposób peryo- dyczne zaburzenia w skorupie ziemskiej byłyby pow odow ane przez regularne i ciągłe choć nieznaczne zm iany ciśnie­

nia pow ietrza.

Ale możliwem je s t jeszcze inne zap a­

try w an ie na te kw estye, które narazie odnosim y tylko do północnej połow y Europy, a które zresztą nie w yklucza praw dziw ości zdania, w ygłoszonego przez

Omori ego.

M ówiliśmy już o znaczeniu, jak ie ma niepokój w ahadła w trzęsieniach ziemi, oraz stw ierdziliśm y, że niepokój ów jest w zw iązku z cyklonami, k tóre się prze­

noszą ulicam i I I i I I I i w ystępu ją pra-

(10)

490 WSZĘCHŚWIAT f tr 31 w ie w yłącznie w półroczu zim owem .

W ten sposób trzęsienia zim ow e znaleźć m ogą inne w yjaśnienie, przynajm niej co dotyczy Europy, w każdym razie otw ie- j ra się tu badaniom obszerne pole. Oczy- ,w iście ty lk o system atyczne, św iadom e celu bad ania doprow adzić m o gą do w y ­ ników pozytyw nych.

Zajm ijm y się te ra z w k ró tk o ści prze- strzennem rozm ieszczeniem trzęsień zie ­ mi. J e s t faktem znanym oddaw na, że niektóre kraje bardzo często są n aw ie­

dzane przez trzęsienia ziemi, inne zaś bardzo rzadko. W E urop ie n a p rz y k ład kraje alpejskie są silnie seism iczne, g d y na rów ninie północno-niem ieckiej tylko bardzo rzadko z d a rz a ją się trzęsien ia ziemi. A le n a w e t n a obszarach niew iel­

kich istn ieją pod w zględem seism iczności znaczne różnice.

M usim y rozróżniać obszary dw u ro ­ dzajów , k tó re nazw iem y dla kró tk ości pierw otnem i i w tórnem i. Obszar, k tó ry obejm uje epicentry, niechaj się nazy w a pierw otnym . Od nieg o w ychodzą w szyst­

kie w strząśnienia, jestto w ięc obszar uderzeń centralnych. W tó rn y m niechaj n azy w a się obszar, w k tó ry m zachodzą w strząśnienia, w ychodzące z obszarów przyległych, ale n ig d y ud erzen ia c e n tral­

ne. D odam y jeszcze, że decydującem i są tu ty lk o ruchy uczuw ane przez ludzi.

B ad an ia dotychczasow e w ykazały , że obszary pierw otne, k tó re p rzed staw iają niejako m iejsce geom etryczne epicen­

trów , są jednocześnie obszaram i, w y ró ż ­ n iającym i się w y b itn ie pod w zględem m orfologicznym . Do nich n ależą np.

w ybrzeża m orskie oraz góry. D oskona­

łym przykładem w ty m w zględzie są W łochy, gdzie przew ażnie w ybrzeża m orskie oraz g łó w n a lin ia A peninów n a­

leżą do obszarów pierw otnych. P om iędzy niem i ciągnie się przez cały k raj nie­

p rzerw any obszar w tó rn y . W y stępuje przytem n a d e r ciekaw a ró żnica pom ię­

dzy częścią w schodnią a zach o d n ią p ó ł­

w yspu. Pierw sza, ku k tó re j zw rócone są m niej spadziste stoki górskie, je s t bardziej seism iczna aniżeli druga, k tó ra pomimo strom ych spadów i w ulkanów , je s t ty lk o słabym obszarem w tórnym .

Zupełnie inny obraz p rzed staw iają W ło ­ chy południow e, t. j. K a la b ry a i Sycy­

lia. N ow sze bad ania B a ra tty i G erlanda zn ajd ują się w zupełnej zgodzie z tem, co p rzytacza o ty m obszarze Suess w swo- jem „Obliczu ziem i“ (tom I, str. 110).

R óżnica w łaściw ości geotektonicznych teg o obszaru w porów naniu z A peninam i odzw ierciadla się też w jeg o seism icz­

ności. W ogólności m ożna powiedzieć, że seismiczność i tek to n ik a znajd u ją się

| ze sobą w ta k ścisłym zw iązku, że na p odstaw ie pierw szej m usim y w nioskow ać 0 drugiej.

N a tem kończym y. N ie było naszym zam iarem przedstaw ić całok ształtu n a ­ szych w iadom ości o trzęsieniach ziemi, 1 czytelnik, obeznany z tym przedm io­

tem, nie znajdzie w tym arty k u le w ielu rzeczy znanych. Zw róciliśm y ty lk o u w a ­ g ę n a to, co w najnow szych czasach ożyw ia b adania trzęsień ziemi.

D zisiejsza seism ologia je s t n au ką o tych ruchach, któ ry ch źródło znajduje się w e w n ętrzu ziemi. R u ch y te są różnego rodzaju, ich szybkość i natężenie prze­

b ieg a w szystkie m ożliw e skale. W iem y teraz, że każde w strząśnienie ziemi je st w ynikiem licznych różnorodnych przy ­ czyn. P rzyczyna, w y d ająca się n a pierw ­ szy rz u t oka drobną i niepozorną, w e w łaściw ym czasie i m iejscu spow odow ać może olbrzym ie k atastro fy . W obec tego seism ologia dziś nie może ograniczać się do ściśle zakreślonych ram, ale musi brać pod uw ag ę w szystkie okoliczności, kłóre w jakikolw iek sposób do w y stępo­

w an ia trzęsień ziem i przyczyniać się m ogą.

P ro f. W. L aska .

PSYOHOFIZYOLOGrlA SMUTKU I RADOŚCI.

(Dokończenie).

R a d o ś ć d ł u g o t r w a ł a .

W objaw ach radości dłu go trw ałej tru d ­

niej je s t rozróżnić dw a typy, czynny

i bierny. R adość je s t zawsze ekspan*

(11)

N r 31 WSZECHŚWIAT 491 syw na. Są w praw dzie objaw y radości

bardziej ruchliw ej, inne charakteryzują radość bardziej skupioną. Trudno jednak przeprow adzić g ranicą ścisłą.

Z am iast więc przeciw staw iać radość bierną sm utkow i biernem u i radość ak­

ty w n ą sm utkow i aktyw nem u, uczynim y lepiej p rzeciw staw iając ogólnie radość sm utkow i. R adość je s t bowiem prze­

ciw ieństw em sm utku. Tam m ieliśmy subjektyw ne uczucie przygnębienia, t u ­ ta j napotykam y uczucie dzielności, przed­

siębiorczości, ruchliw ości. Osoby w uspo­

sobieniu trw ale radosnem , a więc nie w zburzone radośnie chw ilow o tylko, czu­

ją się dobrze, a uczucie to je s t objawem wzm ożonego tę tn a życia. Z apytane, gdzie specyalnie lokalizuje się to uczucie, od­

p ow iadają o n e : wszędzie. Odpowiedź ta je s t słuszną, gdyż wzm ożone tętn o życia ogarnęło cały o rg a n iz m : mięśnie są bardziej sprężyste i dzielniejsze, od­

dech jest lżejszy, każdy w ysiłek jest łatw iejszy; m yśl bez tru d u ogarnia przed­

m ioty nowe; u w a g a ru ch liw a spostrzega w szystko, co się naokół dzieje. Rzecz godna uw agi, że w stanie tak im każda przykrość je s t m niejsza, a każda radość po tęg uje ogólny sta n radosny— organizm odsuw a od siebie niejako w szystko, co m ogłoby w płynąć ujem nie na jeg o dzia­

łalność.

B adania szczegółow e stw ierdzają i uzu­

pełn iają cechy, któ re się spostrzega i bez badań. W rażliw ość je s t w ięc ogólnie zw iększona. P o trz e b a tera z m niejszego n atężen ia podniety, aby m ogła ona być spostrzeżona, m niejszego ucisku, aby po­

w s ta ł ból. Oko łatw ie j poznaje k ształty i rozróżnia barw y, dotyk subtelniej re a ­ guje n a podrażnienia i t. d. W zrasta tak ż e w rażliw ość czucia m ięśniowego.

Siła m ięśni je s t wzm ożona. R uchliw ość um ysłow a je s t spotęgow ana. Okazuje to szybkość reakcy i dowolnej. Taż sa­

m a osoba, k tó ra w stanie sm utku bierne­

go reag o w ała znacznie powolniej od osoby norm alnej, reag u je w usposobieniu radosnem znacznie szybciej, długość re ­ akcyi w ynosi tylko 0,1367 sek., zam iast 0,2555, jak o długości norm alnej. W szyst­

kie inne m etody, służące do oceniania

działalności umysłowej, dają ten sam wynik, a w ięc : podkreślanie lite r w zda­

niu odbyw a się szybko, praca je s t do­

kładną. Z dania utw orzone n a tem at kilku podanych słów, są bo g ate w treść, zadania m atem atyczne rozw iązują się prędko i t. d.

Przejdźm y do badań fizyologicznych, a napotkam y też same objaw y wzm ożo­

nej działalności. T utaj, zarów no ja k i w objaw ach smutku, Dum as rozróżnia znów dw a typy, różniące się ciśnieniem arteryalnem . W obudwu przypadkach, a więc u ty p u z ciśnieniem arteryalnem powyżej norm alnego, ja k i u ty p u ze zmniejszonem ciśnieniem arteryalnem n a­

czynia krw ionośne w łoskow ate są roz­

szerzone. P uls naczyń w łoskow atych jest widoczny i okazuje zazębienie ch arak te­

rystyczne dla pulsu. P u ls rad y aln y je s t częsty i widoczny, oddech głęboki i częsty.

Z nacznie częstszym je s t jed n a k typ, gdzie obok wzm ożonego tę tn a włosko- w atego i radyalnego ciśnienie arteryalne je s t wzm ożone także.

P rzem iana m ateryi w organizm ie je s t zwiększona.

P ozo staje jeszcze kilka słów poświęcić przypuszczeniom, w ypow iedzianym przez M tinstenberga.

B adając ruchy w ykonane bądź w sta ­ nie sm utku bądź w stanie radości, Mtin- sten b erg w ykonał następujące dośw iad­

czenie : N auczm y się rysow ać—pow iada on—jednym ruchem lin ią długości np.

10 cm. N astępnie zam knąw szy oczy sta ra jm y się narysow ać lin ią tejże dłu­

gości bądź ruchem od siebie, sbądź ruchem skierow anym ku sobie. L inia n arysow a­

n a będzie się różniła nieco długością od linii 10 cm. W ykonajm y następnie ta ­

kież same dośw iadczenie bądź w stanie sm utku, bądź w stanie radości i porów ­ najm y błędy z błędam i w stanie norm al­

nym. O każe się, pow iada M iinsterberg,

że w stanie sm utku ruchy skierow ane

ku sobie są zaduże (błąd średni -\-l% mm),

ruchy skierow ane od siebie są zamałe

(błąd średni —10 mm). W stanie radości

odw rotnie ruchy ku sobie są zam ałe

(—20 mm), ruchy skierow ane od siebie

(12)

492 WSZECHŚWIAf ISTr 51 są zaduże (— )— 10 mm). W yn ik i te b y łyby

sprzeczne z rez u lta tam i podanem i p o w y­

żej, w ed łu g k tó ry ch w ynika, że sm utko­

w i tow arzyszy obniżenie działalności or­

ganizm u, a radości jej w zm ożenie. D o­

św iadczenia D um asa nie stw ierd ziły je d ­ n a k przypuszczeń M iinsterberga, w y k a ­ zując zgodnie z całkow itym obrazem sm utku i radości, że w pierw szym razie ruchy są mniejsze, w drugim zaś w y ­ datniejsze i to niezależnie od kieru n k u ruchu.

W z r u s z e n i a n a g ł e .

P on iew aż w zruszenia n a g łe m ożna w y ­ w oływ ać dow olnie, w ięc b y ły one n a j­

częściej przedm iotem study ó w la b o ra to ­ ryjnych.

B ad an ia Mosso znane są ogólnie. Z n a ­ lazł on, że pod w pływ em w zruszenia nagłego, niezależnie od rod zaju w zrusze­

nia, krew odpływ a z kończyn i zalew a m ózg. Serce bije silniej. Oddech zmie­

n ia się w n a stęp u jący sposób : Prze- dew szystkiem p ow ietrze zo staje silnie w chłonięte przez głęboki oddech, da­

lej n astęp uje faza spokoju : oddychanie zostaje w strzym ane; później oddychanie staje się szybszem.

D ośw iadczenia Mosso b y ły w ielo k ro t­

nie pow tarzane. B in e t i Y aschide u zu ­ pełniw szy je badaniam i pulsu w łoskow a- te g o z n a le ź li:

1) Zw ężenie n aczyń k rw ionośnych n a pow ierzchni ciała. „Podczas w zruszenia nagłego, k tó re pow stało bądź pow odo­

w ane pobudzeniem z zew n ątrz, bądź | z przyczyn w ew nętrznych, puls w łosko- w a ty zm niejsza się i w ykazuje zaw sze objaw y zw ężenia naczyń krw ionośnych.

Zw ężenie to w ystęp u je zaw sze niezależ­

nie od rodzaju w zruszenia, a w ięc obja­

w ia się ono ta k samo podczas w zrusze­

nia radosnego ja k i podczas w zruszenia przykrego; ból, sm utek, stra c h lub nie­

spodzian k a, w y stęp ując nagle, w y w o łu ją zaw sze tak iż sam skurcz naczyń k rw io ­ nośnych w ło sk o w aty ch “.

2) Serce zaczyna bić silniej. O bjaw ten w ystępu je zaw sze podczas każdego wzruszenia.

3) R y tm oddechow y przyśpiesza się.

Głębokość oddechu staje się w iększa.

4) Ciśnienie arte ry a ln e w zrasta.

Y aschide, którego cytow aliśm y pow y­

żej przy om aw ianiu sm utku d łu g o trw a ­ łego aktyw nego, zebrał szereg przy­

kładów w zruszeń nagłych, radosnych i sm utnych podając częstość pulsu;

poniew aż obserw acye te są bran e z po ­ tocznego życia i z teg o pow odu bardzo cenne, w ięc przytaczam y tu ta j przykład w zruszenia nagłego radosnego.

P a n i X . w w ieku la t 21 o pulsie n or­

m alnym 73—78, oczekiw ała w iadom ości o dziecku szesnastom iesięcznem , z któ- rem rozłączyła się poraź pierw szy. P i l ­ now ałem —po w iada Y aschide—przybycia pierw szego listu, aby nie om inąć okazyi pochw ycenia n a gorącym uczynku uczu­

cia radości, o którem wiedziałem , że będzie silne. P ew n eg o ran a b adał on puls p ani X . w nadziei, że najbliższa poczta przyniesie list. P u ls b ił z szyb­

kością 78 uderzeń. Isto tn ie w godzinę później listonosz przynosi list, k tó ry Y a ­ schide zanosi sam. P o ponownem z b a ­ daniu p u lsu (81) pokazuje on list. P a n i X.

poznaje odrazu po charak terze pisma, że

j

nadeszły oczekiw ane w iadom ości (puls 94). O tw iera list i zaczyna czytać, za­

pom inając zupełnie o tem, że jej puls je s t ciągle liczony. W trak cie czytania listu, k tó ry był pełen w iadom ości po­

m yślnych, puls podniósł się do 119.

W zruszenie było ta k wielkie, że pani X w nadm iarze radości zap łakała (puls 124).

W trz y m inuty potem puls w raca do 86, a w pięć m inut po rozpoczęciu czy­

ta n ia listu ilość uderzeń była 80. P a n i X uspokoiła się zupełnie, lecz pozostała w bardzo radosnem usposobieniu. Z apy ­ ta n a o przebyte w rażenia przyznaje ona, że odczuła głęboką i szczerą radość.

M ówiła o tem cała postać.

D ośw iadczenia D um asa nad objaw am i sm utku i radości nagłych, nie przyniosły nic zasadniczo now ego, nie będziemy w ięc ich tu ta j opisyw ać, a pośw ię­

cim y tylko kilka śłów n a scharak tery ­ zow anie w zruszeń n agły ch w objaw ach rad ości i sm utku trw ałego .

M ożna z g ó ry przypuszczać, że w stanie

(13)

N r 31 WSZECHŚWIAT 493 sm utku w zburzenia będą się odbyw ały

bardzo słabo, poniew aż w zruszenia są słabe. M ała w rażliw ość je s t w szak ce­

chą zasadniczą ty ch stanów . Dumas znalazł też, że w rzeczyw istości objaw y w zruszenia były bardzo nieznaczne.

P a n i M. np. zn ajdu jąca się w stanie sm utku d łu g o trw a łeg o biernego m iała puls 58 uderzeń n a m inutę, oddech 18 raz y na min., ciśnienie a rtery aln e 10 cm rtęci.

W prow adzono n ag le je j syna, którego nie w idziała długo. Oddech pozostaje 18, zyskuje tylko na głębokości; puls uderza 62 razy, ciśnienie pozostaje bez zm iany 10 cm rtęci. Ogółem w ięc zm ia­

ny nieznaczne.

Zupełnie inaczej działają w zruszenia w stanach radości d ług o trw ałej. Szcze­

gólniej w zruszenia radosne u w idoczniają się w yraźnie. W dośw iadczeniu analo- gicznem z poprzedniem , a więc pod­

czas w zruszenia n ag łeg o radosnego m ożna było zaobserw ow ać następujące z m ia n y :

Stan przed wzruszeniem nagłem : Oddech 22 raz y n a m inutę, puls 95 r a ­ zy n a min., ciśnienie a rtery aln e 15 cm rtęci.

W chw ili w zruszenia nagłeg o :

Oddećh 27 razy n a m inutę, puls 115 razy n a min., ciśnienie 19 cm rtęci.

Jednocześnie oddech s ta ł się g łęb ­ szym.

W. Heinrich.

AKADEMIA UMIEJĘTNOŚCI W KRAKOWIE.

Kancelarya Akademii ma zaszczyt przesłać niżej podaną odezwę i prosi o łaskawe ogło­

szenie.

O D E Z W A .

Liczne prace z zakresu historyi naszej literatury, jakoteż wydania dawniejszych pisa­

rzy polskich, jakie się pojawiły w ostatnich czasach, rozpowszechniły u nas jaśniejszą świadomość, żeśmy posiadali wielką i godną szczegółowych studyów literaturę, a zarazem otwarły szerokie horyzonty dla pracy zbioro­

wej. Pokazuje się, źe zaniedbanie czasów

saskich, nagłe przemiany i klęski X V III w., niekorzystne wreszcie położenie rozmaitych dzielnic w pewnych okresach, ukryły lub nie dozwoliły się wyłonić wielu cennym pom­

nikom ducha polskiego, które obecnie powoli zebrać, opisać, zbadać i wydać należy. Ileż to prawdziwych skarbów w postaci niezna­

nych dotąd pieśni, kantyczek, satyr, sielanek, powieści, sztuk teatralnych, broszur przygod­

nych, pamiętników, listów t. zw. silvae rerum, wreszcie różnego rodzaju materyałów do historyi oświaty w b. Polsce może się jeszcze ukrywać po rozmaitych bibliotekach lub w ręku osób prywatnych.

Zabytkom tym niepodobna dać zaginąć!

Korzystając więc ze zwiększenia się ilości pracowników, wykształconych w seminaryach filologii polskiej i słowiańskiej, Akademia Umiejętności w Krakowie postanowiła, wzo­

rem innych towarzystw naukowych, dokonać powszechnego spisu i opisu czyli inwentary- zacyi zabytków rękopiśmiennych literatury polskiej na całym obszarze dawnych ziem polskich. Co zrobiła wiekopomna praca d-ra Karola Estreichera na polu bibliografii, to się ma obecnie wykonać na polu rękopiśmien- nictwa polskiego. Chcemy doprowadzić do tego, żebyśmy wszystkie rękopisy, obejmujące nieznane dawniejsze utw ory z zakresu litera­

tury polskiej, jakoteż niewydane materyały do dziejów wychowania i oświaty w b. Polsce, znali, o każdym wiedzieli, gdzie się znajduje, co zawiera, jak go i w jakim celu zużytko­

wać można. Historya naszej literatury nie powinna już nadal być zależną od jednostko­

wych, niekiedy podziwu godnych wysiłków kilku pracowników: największy już czas, aby jej pewną i silną dać podstawę w dokładnym, ile możności, opisie tego, co nam niezbyt staranna w tej mierze przeszłość przekazała i co się szczęśliwym trafem do naszych do­

chowało czasów.

Rękopisy polskie znajdują się tak w kraju jak i zagranicą. Zagraniczne są jednak lepiej znane i oprócz petersburskich nie mają za­

sadniczego znaczenia Chodziłoby więc prze- dewszystkiem o zabytki krajowe począwszy od XVI do połowy X IX w., znajdujące się nietylko w znanych powszechnie bibliotekach, lecz także ukrywające się częstokroć w rę­

kach osób prywatnych. Celem możliwie do­

kładnego wyczerpania dochowanego materyału upraszamy o nadsyłanie wiadomości o jakich­

kolwiek, choćby z pozoru mniej ważnych rękopisach. Akademia opracowała formularz, według którego zabytki te opisywać należy, a nadto osobne pouczenie czyli instrukcyą, która ów formularz szczegółowo objaśnia.

Instrukcyą wraz z pewną liczbą formularzy otrzyma każdy, ktokolwiek się po nią czy to osobiście, czy piśmiennie do Akademii zgłosi, Każdy dobry opis będzie w „Archiwum dla dziejów literatury i oświaty" drukowany i odpowiednio płacony. Oczywiście opisy muszą być szczegółowe, sumienne i prawdzi­

wie umiejętne, jednakże bez zbyt mozolnych porównań z rzeczami drukowanemi.

Akademia wzywa przeto wszystkich p ra­

cowników na niwie literatury polskiej do

(14)

494 WSZECHŚWIAT N r 31 ja k najliczniejszego udziału w tem na sze­

rokie rozmiary pomyślanem przedsięwzięciu.

Spodziewamy się znaleźć szeroki odgłos w społeczeństwie. Przy dobrej woli jednostek i szczerem poparciu ogółu możemy dokonać dzieła pierwszorzędnej wartości cywilizacyjnej i narodowej!

Wszelkie zapytania, żądania, wiadomości 0 rękopisach tudzież przesyłki należy adreso­

wać do Zarządu Akademii Umiejętności w Krakowie z dopiskiem : „dla sekretarza komisyi literackiej “.

Stanisław hr. Tarnowski Józef Tretiak

Prezes Akademii. Przewodniczący

Komisyi literackiej.

Jan Czubek

Sekretarz Komisyi literackiej.

(Przypisek redakcyi Wszechświata). Propozy- cyą powyższą redakcya W szechświata po­

piera najgoręcej ze względu na zupełnie nieznaną prawie historyą nauk przyrodniczych 1 ścisłych w b.Polsce. Wiadomo nam dobrze, jak obfite źródła rękopiśmienne do tej histo­

ryi są rozproszone po zbiorach prywatnych, a szczególniej—jak wiele kursów szkolnych, notatek i opracowań przygotowawczych (szcze­

gólniej z pierwszej połowy wieku XIX), spotkać można w każdym prawie domu lub dworku naszym. Niema wątpliwości, że w ca­

łym tym materyale nie znajdzie się myśli nowych lub oryginalnych, a przynajmniej nie znajdzie się ich zbyt wiele. Ale obraz tego, co w danej chwili zajmowało umysły nasze, sposób zapatrywania się na rozwijające się sprawy naukowe w ogniskach postępu, drogi, jakiem i nowe myśli przechodziły u nas na własność ogółu, szybkość ich szerzenia się w naszem społeczeństwie, zakres ilościowy i jakościowy warstw narodu, które je sobie przyswajały—to wszystko są rzeczy dotych­

czas oczekujące na zbadanie, a bardzo cieka­

we. Nie mniejsze zajęcie przedstawiaćby mogło zbadanie rozwoju naszego języka nau­

kowego w dziedzinie nauk przyrodniczych i ścisłych. Opracowanie tej rzeczy może ze względów praktycznych należałoby umieścić na pierwszym planie, gdyż wzmagająca się coraz bardziej twórczość współczesnych p ra ­ wodawców naszej terminologii może znalazła­

by dla siebie nie przewidywane punkty oparcia, albo, co niekiedy byłoby jeszcze bardziej pożądane—jedyny skuteczny hamulec.

KRONIKA NAUKOW A.

— P r z e m ie s z c z e n ia w ie k o w e m a g n e ty c z n e j o s i

z ie m i. Badanie zmian wiekowych m agnetyz­

mu ziemskiego nadzwyczaj utrudnia ta oko- { liczność, źe wiadomości nasze o absolutnych J wartościach pola magnetycznego w epokach ] ubiegłych są nadzwyczaj skąpe. Jeżeli cho­

dzi specyalnie tylko o zmiany wiekowe w po- I łożeniu magnetycznej osi ziemi, to badanie to znacznie się ułatwia tem, że te ostatnie

J

mogą być wyznaczone na zasadzie tylko zmian w zboczeniu strzałki magnetycznej, je ­ żeli są w rozporządzeniu ścisłe obserwacye, wykonane na dostatecznej ilości punktach.

Takie szeregi spostrzeżeń posiada nauka i na ich zasadzie wykreślone są mapy zboczeń magnetycznych dla 1500, 1550, 1600, 1650 i 1700 roku.

Południki magnetyczne wszystkich punktów kuli ziemskiej nie przecinają się w jednym punkcie dla każdej półkuli. Lecz można wskazać punkt, którego średnia odległość od wszystkich południków posiada wartość naj­

mniejszą. Dokładniej W. van Bemmelen

| określa punkt ten w sposób następujący: je- I żeli wykreślimy rzuty zarówno tego punktu, jak też wszystkich południków na dowolną płaszczyznę styczną do kuli ziemskiej, „to su­

ma kwadratów odległości rzutu tego punktu od rzutów południków będzie minimum.

Na podstawie wspomnianych map m agne­

tycznych Bemmelen wyznacza pierwotnie punkt osiowy dla każdego równoleżnika; p o ­ łożenia punktów osiowych, odpowiadające różnym równoleżnikom niezupełnie zgadzają się ze sobą i van Bemmelen wyznacza zapo- mocą metody kwadratów najmniejszych naj­

prawdopodobniejsze położenie osi.

Dla roku 1885 otrzymano np. następujące wartości współrzędnych punktu osiowego : van Bemmelen otrzymał X = 68°53'; <p = 78°2' Neymayer „ X = 67°17'; <p = 78°20' Schmidt „ X = 68c30'; cp = 78"34' gdzie X oznacza długość, a <p szerokość geo­

graficzną.

Prócz 1885 r. wykonano w sposób powyżej wskazany obliczenia dla 1600, 1650, 1700, 1770, oraz 1842—-1845 r. Stąd otrzymać b y ­ ło można krzywą zmian wiekowych magne­

tycznej osi ziemi.

Krzywą tę van Bemmelen porównywa na­

stępnie z położeniami t. zw. południków’

postperturbacyjnych, przyczem pod okresem postperturbacyjnym rozumiemy spokojny okres następujący po burzy magnetycznej. Zmiany (waryacye) magnetyzmu ziemskiego przed i po burzy zachodzą jednakowo, lecz wielkości absolutne elementów magnetycznych otrzy­

mują przyrosty (dodatnie lub odjemne), k tó ­ re znikają bardzo powoli. Bemmelen rozwa­

ża te ,,postperturbacyjne“ zmiany, jako czaso­

we przemieszczenia osi magnetycznej, przy­

czem sądzi, źe rozważany przez Nordenskjól- da biegun zórz północnych zlewa się z bie­

gunem tych perturbacyj. Wniosek, do któ­

rego dochodzi jeszcze van Bemmelen jest ten, że oś magnetyczna w swem przemieszczeniu wiekowem zdaje się okrążać biegun zórz pół­

nocnych.

Interesującą jest także uwaga van Bemme- lena, że na położenie osi magnetycznej wy­

kazują wpływ zjawiska meteorologiczne.

(Phys. Zeitschrift). W. G.

— W y p ra w a b alon em A. B e r so n a w d n iu 9 s t y c z ­

n ia r. b. Na posiedzeniu w lutym r b. To­

warzystwa meteorologicznego w Berlinie slyn-

Cytaty

Powiązane dokumenty

przestała być słuszną, gdyby można było zbudować perpetuum mobile rzędu pierw ­ szego i z niczego otrzymywać pracę. W skazać ludzkości drogę do tego

ległe; na tej zaś odległości znajdują się silne seismiczne obszary Alaski, Antylów i In- dyj północnych, j wstrząśnienie pochodziło z jednej z tych

B., gdyż je s t to przestarzały sposób przedstaw iania wielkości zaćmień, lecz podaję sposób, przyjęty obecnie przez w szystkich astronom ów.. Na inne zarzuty

Tw orzenie się m ikrogam etów rozpoczyna się podobnie jak podział bezpłciowy, mianowicie cała kokcydya dzieli się n a kilkanaście mniejszych kom órek (m

otrzymywał ustrój dwugłowy, nie posiadający ani części środkowej ciała, ani ogona; re g e ­ nerow ały się natom iast dwa pnie nerw ow e, stykające się z

ja na wzroście; optimum jest wtedy, gdy stosunek między ilościami wapnia a magnezu odpowiada 7 : 4 i gdy w glebie znajdują się bardziej rozpuszczalne sole

nych pepsyn wykazują jednakową lepkość zawsze wtedy, kiedy zawierają jednakowy procent ścinającego się

W rozdziale pierwszym autor wymienia poglądy rozmaite autorów różnych, że żydzi przedstawiają rasę czystą, że się dzielą na dwie grupy, a mianowicie, na