• Nie Znaleziono Wyników

„W literatu rze dziecinnej baśń m a miejsce swoje, niczym innym zastąpić się nie dające”.

„Według m nie żywioł fantastyczny nie powi­

nien być z wychowania usuw anym ”.

W yjaśniając powody zo rg an izo w an ia w 1973 r. sesji literack o - -naukow ej, za ty tu ło w an ej F u n kc ja b a śn i w w ych o w a n iu i k sz ta łto ­ w a n iu osobowości dziecka, H a lin a S k ro b iszew sk a tra fn ie zauw a- zyła ze „Żaden chyba g a tu n e k lite ra c k i spośród przeznaczo n y ch dla dzieci nie budzi ty lu k o n tro w ersy jn y ch sądów , n ie w yzw ala ty lu n am iętn o ści polem icznych”1. Co isto tn iejsze , słuszność tej k o n s ta ­ tacji odnieść m ożna nie tylko do w spółczesności; rozciąga się ona bowiem i n a okresy w cześniejsze, w ty m ta k ż e n a dobę pozyty­

w izm u, a więc czas, gdy lite r a tu r a „osobna” p o d d a w a n a była szcze­

gólnej p re sji ze stro n y pedagogiki.

P rzyznać w szakże od ra z u należy, że zjaw isko p o lary z o w an ia się w drugiej połowie XIX w ieku poglądów n a fu nkcję b a ś n i (zarów no ludowej, ja k i literack iej) w w ychow aniu i m odelow aniu osobowości dziecka sporadycznie d o strzeg an e było p rzez lite ratu ro z n aw c ó w . P o k u tu jący w św iadom ości pow szechnej obiegowy pogląd, że w do­

bie pozytyw izm u „niechętnie [...] w idziano b a ś ń fa n ta s ty c z n ą ”2 a „ fa n ta sty k a - znów przede w szystkim jak o c u d o w n o ś ć - w k ra ­ cza [dopiero w la ta c h 80.] z pow rotem szerzej do polskiej lite r a tu r y tym ra z e m dziecięcej”3, a prio ri ja k b y p odw ażał sensow ność i

efek-tyw ność p ro w a d zen ia b a d a ń w tej m a te rii. W yjątkiem potw ier­

dzającym tylko re g u łę s ą dw a szkice a u to rs tw a D oroty Sim onides i n ied aw n o opublikow any re fe ra t Jó zefa B ach o rza4. Poczynione p rzez ty ch bad aczy obserw acje p rz e k o n u ją że problem b aśn i (i w iążącej się z n ią fa n ta sty k i) nie był w cale jednoznacznie przez pozytyw istów rozw iązyw any i n a w e t „zaw zięci scjentyści” pokroju P r u s a czasam i opow iadali się „przeciw ko d y sk ry m in o w an iu płodów fa n ta z ji”5.

T rafność in te re su ją c y c h ro zp o zn ań B achorza i Sim onides, a t a k ­ że supozycji J o a n n y P ap u ziń sk iej, sform ułow anej n a m arginesie głów nego n u r tu wywodów, iż w dobie pozytyw izm u pojaw iali się

„nieliczni orędow nicy b aśn i, [którzy] w skazyw ali nieśm iało n a jej p ra k ty c z n e i ośw iatow e w alory - niew iele więcej znajdując n a jej obronę”6, d o k um entow ać też m oże le k tu ra tek stó w Unickiej. Dowo­

dzi ona, że b aśn i, cudow ności i fa n ta sty c e pośw ięcała re cen z en tk a sporo uw agi, a w ypow iadane p rzez n ią w tej m a te rii sądy dalekie s ą od form ułow anych p rzez ortodoksyjnych zw olenników pedago­

giki „pozytyw nej”.

Oczywiście lib era lizm poglądów Unickiej n a b a ś ń u jaw n ia się w całej p ełn i dopiero n a tle program ów pedagogicznych pozyty­

w izm u polskiego. W arto za te m przypom nieć, że pow szechna n ie ­ om al ak c e p ta c ja ideałów w ychow aw czych S p en cera, w edle którego

„podstaw ow ym celem w ychow ania je s t w y ra b ia n ie w młodej gene­

ra cji w łaściw ości i spraw n o ści zapew niających pow odzenie w ży­

ciu [...]”7, w sferze epistem ologii p rz e k ła d a ła się n a preferow anie p o z n a n ia zm y słow o-intelektualnego, rz u tu ją c tym sam ym n a zm ia­

n ę funkcji lite ra tu ry , dom inujących w niej te m a tó w oraz sposobu ich p rezen tac ji. D o k o n u jąc ą się d egradację lite ra tu ry (zwłaszcza p iśm ie n n ic tw a dla dzieci i m łodzieży), k tó r ą o d tąd trak to w a n o jako dogodne n arzęd z ie p ro p a g o w an ia n a u k i (głównie przyrodniczo-m a­

tem aty czn ej), zilu stro w ać m ogą - n a zasad zie egzem plifikacji - trz y c h a ra k te ry sty c z n e w ypow iedzi. A u to rk ą pierw szej je st D eoty­

m a (Ja d w ig a Ł uszczew ska), dow odząca w a u to ry ta ty w n y sposób, że

„ fa n ta z ja [...] to w ładza, k tó r ą trz e b a u dzieci raczej ham ow ać, niż rozw ijać; w szelkie b ajk i i rzeczy niepew ne, m ącące p roste pojęcia o świecie, lepiej odłożyć n a późniejsze la ta , gdy ju ż um ysł um ie ro z­

ró żn iać p rzy p u szcz en ia od p ra w d ”8. Z kolei w zamieszczonej w 1881 r. n a ła m a c h „B iblioteki W a rsza w sk ie j” n am iastce biblio­

grafii zalecającej anonim ow y p u b licy sta d o rad zał, by do r ą k dzieci kierow ać utw ory

N ie o c z a ra c h , a n i o w ró żce, A le o tr a w ie , o d ro b n e j m u s z c e , 0 z ia r n k a c h p ia s k u , w o d y k ro p e lc e 1 o ro b a c z k u i o m u s z e lc e 9.

P o d obną akceptację koncepcji n a u c z a n ia poglądow ego (czy b lis ­ k iem u tej form ule sp ecjaln em u p rzedm iotow i n a u c z a n ia , zw an em u

„ n a u k ą o rzeczach”), realizow anej za p o śre d n ic tw em lite ra tu ry , u jaw n ia c h a ra k te ry sty c z n y fra g m e n t w ypow iedzi A lfred a S zcze­

pańskiego. Zalecając m atk o m p ełn ien ie podczas sp a c e ru z dziec­

kiem roli S zeherezady, p u b licy sta re d u k u je z a ra z e m im m a n e n tn ą cechę opowieści o rien taln y ch , j a k ą je s t n ie o k ie łz n a n a fa n ta z ja n a r ­ ra to r a i zaleca za stąp ić j ą u n a u k o w io n ą in te r p r e ta c ją zjaw isk p rz y ­ rody. „Ś w iat rodzinny, dom, ogród, k a ż d y sp ac er d alszy - dowodzi Szczepański - d o sta rc z ą w tej m ierze n a d m ia ru m a te ria łu . D a n e te należy pow iązać w sposób p ro sty i zrozum iały, a m ało k tó ra chyba m a tk a upośledzona je s t ta k dalece b ra k ie m fa n ta zji, by n ie zd o łała n a tym tle osnuć czegoś w ro d z aju skrom nej p o w ia stk i”10.

Ż ą d a n ia te blisko k o re sp o n d u ją z p o g ląd am i czołowego p ed ag o g a pozytyw izm u w arszaw skiego - H e n ry k a W ernica. U z n a n y a u to r k ilk u podręczników w ychow ania w sposób je d n o zn a czn y a r ty ­ kułow ał konieczność c h ro n ie n ia dzieci p rz ed b a ś n ią i m a n ife s­

tującym się w niej „m yśleniem fa n ta z y jn y m ”. W P ra k ty c zn y m p r z e ­ w o d n iku w ychow ania - obejm ując o stracy zm em b a ś ń - tłu m a czy ł, że w szechobecna w niej cudow ność jak o p ro d u k t fa n ta z ji uczy łatw ej ucieczki od rzeczyw istości w św ia t m a rz e ń i u łu d y . „D zie­

cię - p rz estrze g ał pedagog - k tó re ra z z a sm a k u je w p o sta c ia c h potw ornej fantazji, p rz e sta n ie lubow ać się w o b ra z a c h n ie g rz e ­ szących n ad zw y czajn o ścią ta k ja k przyzw yczajony do silniejszych narkotyków nie czuje zadow olenia ze słabszych”11. W in n y m jeszcze m iejscu, n ak a zu jąc oparcie procesu w ychow ania n a z a s a d a c h z r a ­ cjonalizow anego m yślenia, dowodził, że „C zynność [...] fa n ta z ji zm niejsza działan ie zm ysłów. [...] T ak dzieci, ja k i dorośli pod p rz e ­ m ożnym w pływ em fa n ta z ji s ta ją się m arzy cielam i, później fa n ia s- tam i, b io rą utw o ry w łasnej fa n ta z ji za rzeczyw istość i często w id z ą to, co rzeczyw iście nie istn ie je ”12.

P rze d cudow nością i fa n ta s ty k ą jak o n ark o ty k ie m pozbaw ia­

jącym k o n ta k tu z rz ecz y w isto śc ią a ty m sam ym w ykluczającym w przyszłości jed n o stk ę z życia społecznego, W ernic n akazyw ał chronić zw łaszcza dzieci m łodsze, to je s t w w ieku od trze ch do sześ­

ciu la t. „N iechaj dziecię tego w ieku - o strzeg ał pedagog - nigdy nie słyszy k lechdy lub b a jk i o upiorach, w ilkołakach, czarn o k siężn i­

kach, k ościanym d ziad k u [...], gdyż te, pom inąw szy ju ż treść częs­

tokroć n ie m o ra ln ą lub n ie ro z s ą d n ą za szczep iają w nim zabobon, obaw ę, p rz esąd , z n iec h ęca ją do p o zn a w an ia św iata rzeczyw istego i p rz y zw y cz ajają do rozkoszow ania się n a wpół sennym i m a rz e n ia ­ m i fa n ta z ji”13.

K atalog spustoszeń, jak ich le k tu ra baśn i dokonać może w psychi­

ce dziecka u zu p ełn iał - odwołując się do autorytetów pedagogicz­

nych - D ygasiński. W k o m e n ta rz u do przetłum aczonych przez siebie Ogólnych za sa d pedagogiki F ry d ery k a D ittesa, p isarz - utoż­

sam iając fa n ta zję z em o ty w n o ścią uczuciowym dośw iadczaniem i in ­ terp reto w an iem rzeczyw istości — dowodził jednoznacznie, że „Uczu­

ciowość nie może ż a d n ą m ia r ą zastąpić rozum u i woli [...];

n ad m iern e kształcenie uczuciowości człow ieka m usi mieć bardzo szkodliw e n a s tę p s tw a ”14. Z kolei w podręczniku J a k się uczyć i ja k uczyć inn ych przestrzeg ał, że b a śń jako w ytw ór „czasów ciem noty oraz przesądów ” je s t tru c iz n ą in te le k tu a ln ą i m o ra ln ą już nie tylko dla dzieci, ale ta k ż e i dla dorosłych wielce nieb ezp ieczn ą „Tego bo­

w iem ro d zaju u tw o ry w yobraźni - perorow ał D ygasiński — pow stały w sk u te k złych myślowych skojarzeń, jako też dzięki niedostateczne­

m u, pow ierzchow nem u im a n iu rzeczy i stosunków w świecie”15.

W p o lem iki i d y sk u sje tow arzy szące recepcji baśn i, k tórych zbio­

ry — n ieza leżn ie od p rz e stró g pedagogów - w drugiej połowie XIX w. za sk ak u jąco często pojaw iały się n a ry n k u k sięg arsk im (m .in. sied em p ełnych w y d ań B a ja rza polskiego Józefa A ntoniego G lińskiego, k ilk a edycji K lech d sta ro żytn ych Wójcickiego, ponad d w adzieścia p ełn y ch edycji lub wyborów Tysiąca nocy i je d n e j16), Iln ick a w łączyła się ju ż w 1868 r. i p rzez p ra w ie trzydzieści la t po­

św ięcała te m u za g a d n ie n iu sporo uw agi. J e s t rz ecz ą in try g u ją c ą że ju ż w pierw szy m a rty k u le z tego zespołu tek stó w re c e n z e n tk a lite ­ r a tu r y „czw artej” p okusi się o przep ro w ad zen ie w yraźnej linii de- m ark a cy jn ej, dzielącej b a ś ń od bajki. Za r u d y m e n ta rn ą cechę pierw szego z w ym ienionych g atu n k ó w u z n a ted y „cudowność” i

„po-lot fa n ta zji”, su g eru ją c z a raz em arch aiczn o ść b a ś n i o raz jej lu d o w ą prow eniencję. B ajce n a to m ia st, z a m ie n n ie n az y w an ej te ż „p o w ia st­

k ą dla dzieci”, przy p isu je la p id a rn o ść o raz expressis verbis w y a rty ­ kułow ane p o u czen ie17.

Co istotniejsze; jak b y dążąc do u n ik n ię c ia w ieloznaczności te r m i­

nologicznej, ta k zn a m ie n n ej w d ziew iętn asto w ieczn y m n a z e w n ic ­ tw ie literack im , Iln ick a (choć p rz y zn ać należy, że nie zaw sze je s t tu konsekw entna), posiłkuje się dla o znaczenia „b a śn i” n a z w a m i ekw iw alentow ym i - „gadka lu d o w a”, „b ajka-cud”, „bajka cu d o w n a”,

„bajka fa n ta sty c z n a czy w reszcie „b ajka lu d o w a”. R ów nocześnie w swych ro z w aża n iach n a te m a t b a śn i i bajk i z a u w a ż a n e ro z ch w ia­

nie term inologiczne próbuje u z a sa d n ić w sp ó ln ą g e n e z ą obydw u g a ­ tunków . W skazuje przeto, że n a z w a ich g enetycznie w yw odzi się od czynności o p ow iadania („b ajan ia”) 18; s ą więc one u tw o ra m i p ry m a r- nie u stn ie tra n sm ito w a n y m i.

M im ochodem w sp o m n ian y w a rty k u le z 1868 r. p ro b lem „ p ra ­ daw nego” pochodzenia b a śn i p o w ra ca w p rz eg ląd ac h lite ra c k ic h do­

konyw anych p rzez Iln ic k ą jeszcze k ilk a k ro tn ie . N a jc ie k a w sz ą w y­

daje się być w ypow iedź pochodząca z 1872 r., w k tó rej w sk a z a n ie rodowodu b a śn i sięgającego p re h is to rii k u ltu ry sta n o w i is to tn y a r ­ gu m en t w d yskusji n a d konieczn o ścią re sp e k to w a n ia tego g a tu n k u w lite ra tu rz e dla dzieci i m łodzieży. „P ieśń i b a ś ń — dow odzi re c e n ­ ze n tk a - to dw ie p ierw o tn e form y owej sztu k i, k tó re d la n a s p r z e r a ­ d z a ją się w m uzykę i lite r a tu r ę ”19 . M yśl tę u zn ać m ożna za sw oiste p e n d a n t w cześniej sform ułow anego p rz eśw iad c zen ia o ty m , że

„dzieciństwo w szystkich ludów m iało j ą [lite ra tu rę ] pod p o s ta c ią baśn i cudow nej”20 i jeszcze jed n o p o tw ierd z en ie p rz e k o n a n ia o lu ­ dowym pochodzeniu tego g a tu n k u . Pow yższe z d a n ia z d a ją się też stanow ić reflek s socjologii S pencerow skiej, z k tó rej — ja k tra fn ie orzeka Bachórz - „w ypływ ała d y re k ty w a d o strz e g a n ia folkloru jak o re lik tu p ra k u ltu ry , p o trzebnego do ro z u m ie n ia c h a r a k te r u n a r o ­ dów w spółczesnych”21.

Równocześnie p o s tu la t S pencerow ski łączył się w w ypow iedziach Unickiej w ielokrotnie z te z ą M ax a M u llera o ary jsk iej m onogenezie k u ltu r, pom ysłem m ającym swe źródło w H e rd ero w sk iej jeszcze koncepcji p a ra le li duszy indyjskiej i „łagodnej d u szy sło w iań sk iej”.

Idąc tropem konceptów m yślow ych niem ieckiego o rie n ta listy , U nic­

k a nie tylko stw ierd za, że „b aśnie s ą w ędrow nym i p ta k a m i”, ale

ta k ż e fo rm ułuje p o stu la t, by „w [polskiej] b a śn i ludow ej szukać [...]

tego ogólnego pierw ow zoru, krążącego m iędzy w szy stk im i n a ro d a ­ m i aryjskiego pochodzenia”22. P rzekonanie, że słow iański anim izm przyrody, k tó ry n ajsiln iej m anifestow ał się n a g ru n cie m itologicz­

nym , je s t p o ch o d n ą p a n te iz m u indyjskiego, w dalszej perspektyw ie stan o w i dla re c e n z e n tk i jed en z isto tn y ch arg u m e n tó w w procesie w arto ścio w an ia baśn i. A p ro b atę u z y sk u ją zaw sze edycje utw orów rodzim ych lub „aryjskich” (do któ ry ch zaliczy oczywiście Tysiąc nocy i jed n ą ), podczas gdy G rim m ow skie opracow ania baśni obłożone s ą a n a te m ą . Ów o stracyzm wobec niem ieckich zbiorów lite r a tu r y ludow ej tłu m a czy Iln ick a ich podobieństw em do obecnej w p iśm ie n n ic tw ie dla dorosłych dem oralizującej „ lite ra tu ry kry- m in aln o -sen sa cy jn ej” a u to rs tw a P a u la F evala, E m ila G aboriau, X a v ie ra de M o n tep in a i E u g en iu sza Suego. Poniew aż w b aśniach G rim m ów ep a tu je się m łodego czy teln ik a w yrafinow anym o k ru ­ cieństw em , d ra sty c z n o śc ią i b ru ta ln o ś c ią co oczywiście negatyw nie w pływ a n a przeżycia etyczne dziecka, p rzeto bezw ględnie m u szą być one w yrugow ane z pokoju dziecinnego. Tej - ta k c h a ra k te ­ rystycznej w b a śn ia c h „g e rm ań sk ich ” - agresyw ności św ia ta p rz ed ­ staw ionego p rz eciw staw ia zatem re c e n z e n tk a „łagodność i poetyc- kość” słow iań sk ich „b ajań ”, albow iem — ja k dowodzi — „i w naszych b a jk a c h ludow ych z ja w ia ją się [wprawdzie] złe macochy, a jędze i olbrzym y, [...] ale to ja k o ś dykcja in n a i poetyczność fa n ta zji n a ­ szej ludow ej nie ta k to grubo m aluje [,..]”23.

P o brzm iew ające w ty ch sform ułow aniach pogłosy rom antycznych po szu k iw a ń cech narodow ych łą c z ą się z b iederm eierow skim k u l­

te m p a m ią te k przeszłości, czcią wobec przodków oraz a p ro b a tą sw ojszczyzny p rzeciw staw ian ej cudzoziem czyźnie, k tó ra tym s a ­ m ym najczęściej c h a ra k te ry z o w a n a je s t w p ejoratyw ny sposób.

W w ypow iedziach z ro k u 1871, 1878, 1880 i 1881 leitm otivem jest za te m te z a o „wyższości” b a śn i polskich n ad obcymi. I ta k w ydana w H ósickow skiej serii („B iblioteczka obrazkow a dla grzecznych dzieci”) B a śń o T w a rd o w skim d a ła a su m p t do w y ra żen ia zachw ytu n a d p r a c ą W ójcickiego, dzięki k tó re m u „co [...] za bogactwo s w o j s k i c h , fa n ta sty c z n y c h piękności dziecku [...] się dostanie.

[Pisarz] o tw iera m łodej fa n ta z ji w ro ta do zaczarow anej tej k rainy, gdzie b iją żywe źródła s w o j s k i e j rom antyczności, gdzie obja­

w ia ją się duchy poezji s w o j s k i e j ”24. Podobne sform ułow ania po­

ja w ia ją się przy okazji om ów ienia kolejnego o p ra co w an ia b a ś n i lu ­ dowej: „Nędza z biedą, b a śń ludow a w y jęta z K lech d K. Wl.

Wójcickiego [...] już tym pociąga do siebie, że rzecz je s t n a s z a , że obrazy s w o j s k i e j fa n ta z ji p rz e d sta w ia [...]”25. K o n sek w en tn ie też w aloryzow aniu b a śn i rodzim ych to w a rz y s z ą je re m ia d y z pow o­

du ekspansyw ności n a ry n k u w ydaw niczym zbiorów b a ś n i obcych:

„bajka p rzez n a sz sw ojski żywioł u k s z ta łto w a n a [obcej] u stę p u je ; w ypycha j ą w e rsja ro m ań sk ich i g e rm a ń sk ic h szczepów ”26.

B iederm eierow skie k u lty w o w an ie sw ojszczyzny odczytyw ać m oż­

n a jako funkcję swoiście pojm ow anego p a trio ty z m u , k tó reg o życiem swoim lln ic k a n iejed n o k ro tn ie dowody d aw ała. P rz e k o n a n a ted y 0 potrzebie w p a ja n ia m łodym czytelnikom u czu cia m iłości do ro d z i­

mej k u ltu ry , będzie re c e n z e n tk a w ię k sz ą e s ty m ą darzy ć o ry g in a ln e

„płody fa n ta z ji ludow ej”, niźli ich lite ra c k ie p rz eró b k i czy a d a p ta ­ cje. W ychodząc z założenia, że a u te n ty c z n y p rz e k a z ludow y (nb.

najlepiej, jeśli realizo w an y p rzez „ p ia stu n k ę , k tó ra w gorsecie 1 spódnicy chodzi, w ieśn iaczk ę”) najw ięcej k o n d e n su je w sobie p ie r­

w iastków narodow ych, zarzuci a d a p ta to ro m selek ty w n e , k o n tam i- nujące genetycznie różne m otyw y i za ciera jące zn a m ię sw ojskości opracow anie baśn i. „B a śn ie ludow e p rzez W alerego Przyborow - skiego - czytam y w om ów ieniu z 1881 r. - cz y ta się [...] gładko, rzecz je st sa m a w sobie ro z m a ita i fa n ta sty c z n a , choć w e rsja w ielu b aśn i je st n iezm iern ie ró ż n a od opow iadanych p rzez lu d w okoli­

cach m i znanych, to je s t n a M az u rac h , w R ad o m sk iem i S a n d o ­ m ierskiem . [...] w y d a ją m i się one [baśnie ludowe] p ro stsz y m i i m ilszym i. Żal m i k w ia tu paproci p rz eb ra n eg o n ie z m ie rn ie , żal bajki tej, z której w książce robi się b a śń o K opciuszku. L u d n a sz K opciuszka rzeczyw iście nie zna, o ry g in aln y m naszeg o lu d u K op­

ciuszkiem je s t M arysia, a raczej M aryś, b ie d n a p a sie rb ic a złej m a ­ cochy, k tó ra n a służbę do M atk i Boskiej idzie i z tej słu żb y w y p ra ­ wy swoje n a dwór k rólew ski czyni. [...] W ójcicki n ie z m ie rn ie sam ow olnie tu [tj. w K lechdach ] postępow ał; sąd ził zap ew n e, że upiększa, choć, zdan iem m oim w cale nie u p ię k sz a ł, jen o cu d o w n ą barw ę ścierał; odbierał bajce ludow ej te n dziw nie pociągający swojski n asz c h a ra k te r, k tó ry ona m a w o ry g in ale”27.

Obecność rodzim ych realiów w zb iorach polsk ich b a ś n i s p ro w a ­ dza lln ic k a ta k ż e do k ateg o rii przyrodniczo-geograficznych. O sn u te wokół k o n k re tn y c h m iejscowości p o d an ia i legendy, czy w aloryzo­

w a n e poetyckim językiem , uniezw y k lan e opisy przyrody to im m a- n e n tn e cechy utw orów fan ta sty c zn y ch , k tó re w ykorzystać należy w w ychow aniu p atrio ty czn y m , zaszczepianiu m iłości do k ra ju oj­

czystego. Z e m fa zą ted y poucza odbiorcę-pośrednika: „co za rozkosz niew ysłow iona dla m łodocianej istoty, gdy tego b a ja rz a słucha, gdy potem ziem ia, po której depce, ubogaca się jej w cudow ne zak ątk i, w zaczarow ane gaje i wody, k tó ry ch szukać n a w ła s n ą ręk ę odtąd będzie!”28.

W ielokrotnie p o tw ierd z an y p rzez Iln ic k ą jej se n ty m e n t do baśni, ta k b lisk i poglądom K arłow icza29, w ynikał z głębokiego p rz ek o n a­

n ia o isto tn e j roli tego g a tu n k u , czy - szerzej - tego m odelu lite r a ­ tu r y - w k sz ta łto w a n iu osobowości człow ieka i przyoblekał się w szereg arg u m en tó w , m ających u za sad n ić celowość obecności „baj- k i-cu d u ” n a p ółkach dziecięcych bibliotek. W p oszukiw aniu racji n ie w a h a się re c e n z e n tk a sięgnąć do biogenetycznego p ra w a E rn e s­

t a H a eck la głoszącego, że rozwój ontogeniczny je s t skróconym pow ­ tó rze n iem rozw oju filogenetycznego. A kceptacja koncepcji, wedle k tó rej w rozw oju osobniczym (ontogenezie) znajduje potw ierdzenie proces ew olucji gatunkow ej (filogeneza) je st - eo ipso - uzn an iem , że „n iedojrzałe” biologicznie i psychicznie dziecko stanow i prefigu- ra cję rów nie „niedojrzałego” cyw ilizacyjnie społeczeństw a p ierw o t­

nego. S tą d ju ż k ro k tylko ^ o apelow ania, by w trosce o niczym nie zakłócony rozwój osobniczy w k ształc en iu lite rac k im dziecka posiłkow ać się re lik te m k u ltu ry , czyli b aśn ią: „ Ja k dzieciństw o w szy stk ich ludów m iało j ą [lite ra tu rę ] pod p o sta c ią b a śn i cudownej, ta k p o trze b a jej d zieciń stw u człow ieka, bo duch, k tó ry w zm aga się ro sn ą c w siłę m a w szędzie te sam e p ra w a i org an iczn a p ra c a je d ­ n o stk i ludzkiej odbyw a się m niej więcej w tych sam ych w a ru n k ach , k tó ry m u leg a człow iek zbiorow y — społeczeństw o”30. P ochodną t a ­ kiego p rz e k o n a n ia było te ż częste w p ra k ty c e w ydaw niczej XIX w.

jed n o czesn e a d reso w an ie k sią ż e k „do dzieci i lu d u ”.

K o nsekw entne posiłkow anie się koncepcją H aeckla prow adzi też do sform ułow ania (w postaci zalążkowej w praw dzie, ze znacznie uboższym a p a ra te m arg u m en tacy jn y m niżli stosow any przez w spół­

czesnych apologetów b a śn i dowodzących, że „ z aw ierają [one] doś­

w iad c zen ia zgrom adzone p rzez społeczność, k tó ra chciała p rz ek az y ­ w ać m ąd ro ść przeszłości pokoleniom żyjącym i przyszłym ”31) tezy o u n iw e rsa liz m ie p rz e sła ń filozoficznych w „płodach fa n ta zji ludo­

wej” obecnych. N ajczytelniejszym w y razem p rz e św ia d c z e n ia o edu- kacyjno-poznaw czych w a lo rach b a śn i je s t k o n k lu zja, zw ień czająca recenzję B a śn i o T w a rd o w skim W ójcickiego. Dowodząc, że „ a u to r chciał ziarenko filozoficznej m yśli ludu, n a dnie tej jego fa n ta z ji tkw iące, m łodem u czytelnikow i w yłuszczyć [,..]”32, p rz e c iw sta w ia się Ilnicka rozpow szechnionym w ty m o k resie p rz ek o n an io m , że baśń k sz ta łtu je irra cjo n aln e i fałszyw e w y o b rażen ia o św iecie, po ­ budza do bezpłodnego m arz y cielstw a oraz odciąga od re a ln y c h z a ­

wej” obecnych. N ajczytelniejszym w y razem p rz e św ia d c z e n ia o edu- kacyjno-poznaw czych w a lo rach b a śn i je s t k o n k lu zja, zw ień czająca recenzję B a śn i o T w a rd o w skim W ójcickiego. Dowodząc, że „ a u to r chciał ziarenko filozoficznej m yśli ludu, n a dnie tej jego fa n ta z ji tkw iące, m łodem u czytelnikow i w yłuszczyć [,..]”32, p rz e c iw sta w ia się Ilnicka rozpow szechnionym w ty m o k resie p rz ek o n an io m , że baśń k sz ta łtu je irra cjo n aln e i fałszyw e w y o b rażen ia o św iecie, po ­ budza do bezpłodnego m arz y cielstw a oraz odciąga od re a ln y c h z a ­

Powiązane dokumenty